6 Totemizm dzisiaj
ły się w tym samym środowisku cywilizacyjnym; ich równoległe koleje, pełne nie najszczęśliwszych wydarzeń, tłumaczą się przede wszystkim wspólną pod koniec XIX wieku tendencją wielu gałęzi wiedzy do wydzielonego systematyzowania — chciałoby się powiedzieć poprzez przypisywanie im swoistej „natury” — zjawisk związanych z człowiekiem, które uczeni woleli uważać za zewnętrzne w stosunku do swego świata moralnego, ażeby zachować wobec niego czyste sumienie.
Przeprowadzona przez Freuda krytyka teorii histerii Charcota przekonała nas po raz pierwszy, że nie ma istotnej różnicy między psychiką zdrową i chorą, że tu i tam istnieje co najwyżej pewna modyfikacja rozwoju potencjału umysłowego, którą każdy może zaobserwować na sobie samym, i że chory jest naszym bratem, gdyż różni się od nas zaburzeniem — z natury niewielkim, przypadkowym co do formy, definiowanym dowolnie i, przynajmniej w obliczu prawa, tymczasowym — rozwoju historycznego, właściwego każdemu istnieniu jednostkowemu. Wygodniej było upatrywać w chorym istotę należącą do gatunku dziwnego i rzadkiego, obiektywny produkt tego, co — zewnętrznie lub wewnętrznie — nieuniknione: dziedziczności, alkoholizmu lub debilizmu.
Podobnie, aby malarstwo akademickie mogło spać snem sprawiedliwego, niepodobna było uznać, że El Greco był człowiekiem cieszącym się pełnią zdrowia, zdolnym do odrzucenia pewnych sposobów przedstawiania świata; trzeba było, żeby był kaleką, a jego wydłużone postacie świadczyły jedynie o zniekształceniu gałki ocznej... I tu, i tam osadzono w sferze natury pewne wzory kultury; gdyby je uznano za takie, zdeterminowałyby one natychmiast partykularność innych wzorów, którym przypisuje się wartość uniwersalną. Uważając histeryka lub nowatorskiego malarza za jednostki anormalne, zapewniamy sobie luksus przeświadczenia, że nie mamy z nimi nic wspólnego i że przez sam fakt swego istnienia nie kwestionują oni uznanego porządku społecznego, moralnego czy intelektualnego.
W spekulacjach, które zrodziły złudę totemizmu, odnajduje się wpływ tej samej motywacji i ślady tych samych ścieżek. Niewątpliwie nie chodzi tu wprost o naturę (chociaż, jak zobaczymy, często powoływano się na wierzenia lub postawy „instynktowne”). Jednakże pojęcie totemizmu mogło być pomocne do podkreślenia odrębności społeczeństw w sposób prawie tak samo radykalny. Chociaż nie zawsze odnoszono pewne społeczeństwa do kategorii natury (pogląd, który ilustruje miano Naturvdlker), klasyfikowano je przynajmniej w zależności od ich postawy wobec natury — postawy, która wyrażała się tym, jakie miejsce dane społeczeństwo przyznawało człowiekowi w świecie zwierzęcym, oraz znajomością lub rzekomą nieznajomością mechanizmu rozmnażania. Nie jest zatem przypadkiem, że Frazer utożsamiał totemizm z niewiedzą
0 ojcostwie fizjologicznym: totemizm zbliża człowieka do zwierzęcia, a rzekoma nieznajomość roli ojca w poczęciu prowadzi do zastąpienia ludzkiego rodzica przez duchy bliższe siłom natury. To „stronnictwo natury” dostarczyło kamienia probierczego, który pozwolił na wyodrębnienie — nawet w łonie kultury — człowieka pierwotnego od cywilizowanego.
Nic nie mogło być wygodniejsze dla utrzymania integralności trybu myślenia człowieka normalnego, dorosłego
1 białego niż zebranie istniejących poza jego kręgiem zwyczajów i wierzeń — co prawda bardzo różnorodnych i trudnych do wyodrębnienia-— krystalizujących wokół siebie w bezwładnej masie myśli, które okazałyby się mniej niewinne, gdyby powstała konieczność uznania ich obecności i działania we wszystkich cywilizacjach, łącznie z naszą. Totemizm jest przede wszystkim projekcją poza nasz świat; są to — niemal egzorcyzmowane przez nas — postawy myślowe nic do pogodzenia z wymogiem braku ciągłości między człowiekiem a naturą — wymo-