IMGd

IMGd



Można mieć także i ryby

K o ma szczęście, nie musi narzekać na pecha. Może się on przytrafić akurat w czasie polowania i przytrafił się właśnie nam. Zastrzeliliśmy wielkiego łosia, ale runął prosto do rzeki. W lodowatej wodzie można było ustać zaledwie przez kilka minut. Musieliśmy jednak do niej wchodzić, nie było rady. Bez wielokrążka nikomu nie uda się wyciągnąć z rwącej wody na wysoki brzeg martwego zwierzęcia, ważącego około czterystu kilogramów. Nie mogliśmy przesunąć łosia ani o metr i to nawet za pomocą solidnych drągów. Paliliśmy na brzegu ciągły ogień, żeby się na zmianę ogrzewać. Pracując aż do zmroku, udało się nam zaledwie wypatroszyć ścierwo i oddzielić wieniec z łopatami. Pozostałą pracę, na pewno tę najcięższą, musieliśmy odłożyć do następnego dnia.

Gdy wróciliśmy, otwarta jama brzuszna stała się już terenem działalności ryb. Szarpały i skubały resztki wnętrzności, dobrały się do mięsa i były tak łapczywe, że nawzajem się odpychały nie zwracając na nas uwagi. Brało w tym udział sześć lub siedem greylingów będących północną odmianą pstrąga strumieniowego, bardzo łubianą przez traperów ze względu na znakomity smak.

—    Popatrz no — powiedział Dick — więc mamy znakomitą pułapkę na ryby i nic o tym nie wiedzieliśmy!

Dick wsunął od dołu rękę, żeby błyskawicznie złapać jedną z ryb. Wprawdzie pierwsza wyśliznęła mu się, lecz już po chwili przyjaciel wyrzucił na brzeg drugą. Pozostałe nie zwróciły na to uwagi. Na pozór łapanie ich nie wydawało się zbyt trudne. Trzeba się tylko było nauczyć właściwego chwytu, to znaczy powoli zbliżać rękę, a potem błyskawicznie zaciskać, żeby zdobycz znów się nie wyśliznęła spomiędzy palców.

—    Niewielka sztuka — mówił Dick — skoro są tak zajęte wyżerką jak te tutaj!

Wkrótce uzbieraliśmy sześć pstrągów, pięć złapał Dick, a ja tylko jednego. Przypłynęły inne i na nowo wypełniły życiodajną jamę.

Dick wpadł na lepszy pomysł i przyniósł płachtę namiotową. Zanurzy-lllmy ją w wodzie i prąd sam ją wepchnął do jamy. Teraz nie mogła nam 1.1/ ujść ani jedna ryba. Wtłoczyliśmy płachtę głębiej, pozaginaliśmy ją . wydobyliśmy całą ławicę. Niewielkim wysiłkiem i za pomocą najprostszych oodków udał nam się dość duży połów.

Wędkarzom i amatorom rybołówstwa nie trzeba mówić, jak się wyciąga zdobycz z wody. W tym wypadku nie idzie jednak o szczególną umiejętność rybołówstwa sportowego, lecz o głodnych traperów, którzy zdobyli ry-I>v podstępem, ale bez zbędnej fatygi i właściwego ekwipunku. Na wodach /ini|dujących się w dzikich, bezludnych okolicach, gdzie bywa o wiele wię-iDj i to przeważnie o wiele większych ryb niż kiedykolwiek odważylibyśmy »ię o tym marzyć w naszych stronach, które są w porównaniu z nimi niemal In /rybiem, nawet nowicjuszowi może się czasem udać zdumiewająco obfity połów.

(.o prawda ryba żyje w wodzie, nie żyje jednak samą wodą. Musi w niej Kiihleźć dostatecznie dużo pokarmu. Nikt więc nie powinien się dziwić, jeżeli w kryształowo czystym jeziorze o żwirowym podłożu nie złowi ani jednej ryby.

W jeziorach zarośniętych trzciną, w zielonych strumieniach wśród dolin, w rzekach bagnistych tundr i w leśnych potokach wędka i sieć nie pozostaną długo próżne. Najlepsze łowiska mieszczą się pod wodospadami i na knneach katarakt. Są także położone u wypływów jezior, u ujścia dopływów i w rozgałęzieniach prądów. Opłaca się łowić także poniżej podwodnych kat i małych wysepek, jak również w pobliżu leżących w wodzie, powalonych pni.

Kto nie widział ławicy łososi, które nadpływając jesienią z otwartego mo-. a przedzierają się aż na tarliska leżące w górnym biegu rzek i w górskich •lawach, nie uwierzy, że w ogóle może istnieć taka ilość ryb. Ruch w strumieniach i rzekach sprawia wrażenie, że wszystkie łososie wiodą ze sobą wojnę. Irilnak ich zacięta walka toczy się tylko i wyłącznie w czasie przepływu. W wąskich miejscach ryby wzajemnie wypierają się nad powierzchnię wody. W płytszych rzekach słabsze ryby zostają wyparte przez silniejsze na ławice piaskowe i giną mamie. Na wszystkie martwe i półżywe spadają stada mew. brunatne i czarne niedźwiedzie stoją wśród odmętów i zręcznymi ciosami lup wyrzucają trzepocące się łososie, żeby ze smakiem pożreć je na brzegu.

Ten wielki ścisk trwa od siedmiu do dziesięciu dni, ale straż przednia wyrusza w drogę już o dwa tygodnie wcześniej, a maruderzy nadciągają dopóki wody nie skuje lód. Tak więc wędrówka łososi trwa ogółem przez sześć do siedmiu tygodni, a czasem nawet i dłużej. Kto w tym czasie zanurzy w wodzie sznur od wędki lub sieć, może w ciągu dnia zrobić zapasy na cały rok.

Plemiona Indian, które żyją lub kiedyś żyły nad wielkimi rzekami Ame-

9 — Sztuka... 129


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wstęp Wielkie to szczęście nie wiedzieć dokładnie, na jakim świecie się żyje (W. Szymborska,
Na egzaminie można mieć tylko jedną kartkę z notatkami Nie ma problemu
Tkomisją przetargową". Komisję przetargową można powołać także, jeżeli wartość zamówienia nie
tytus18 AKURAT OJWO RZYŁEM TRUMNĘ Z -ŁYSYM ... MA szczesciE NIE mico ŁYSI «. UMIPRAOĄ-PIEKŁA PR
IMGy91 koordynacji u dziecka, jeżeli nie całkowicie, to przynajmniej częściowo. Może się okazać, że
jak wyleczyłem dziecko z dysleksji0004 padku Dominika (na szczęście!) nie była to dysleksja najgłębs
I. Założenia projektowe. Zwierzak musi mieć klatkę. Klatka nie musi zawierać zwierząt. Klatka może
Drzewo życia7 pisuje się także kulawość, była ongiś nie tylko czyhającą na dzieci czarownicą, ale i
bia?e kwiaty (na komunie)3 Można też bardzo łatwo uzyskać kwiaty - nie zwijając płata na pół, tylko
50 (228) RYBA Spotyka się jednak także ryby z elementami o zielonkawym odcieniu, widocznym bezpośred
Nie żałuj jpeg Nie żałuj czasu na przyjaźń - to droga do szczęścia. Nie żałuj czasu na marzenia to p
szczescie(1) Pomiędzy promieniami słońca lub kropelkami deszczu., łap szczęście... nie odkładaj

więcej podobnych podstron