Druga dodała:
- Jest młody i silny, pocałunków starczy dla nas wszystkich.
Leżałem cicho i popatrywałem tylko spod przymkniętych powiek, na wpół w śmiertelnym strachu, na wpół w rozkosznym oczekiwaniu. Piękna kobieta podeszła i pochyliła się nade mną tak nisko, że poczułem jej oddech. Był słodki, słodki jak miód, i sprawił, że moimi nerwami wstrząsnął ten sam dreszcz, który odczuwałem, gdy się śmiała; mimo to w jej oddechu czuło się coś gorzkiego i odpychającego - jak krew. Bałem się otworzyć oczy, spoglądałem jednak ukradkiem na kobiety i wyraźnie rozpoznawałem ich sylwetki. Piękna dziewczyna pochyliła się nade mną, opadając na kolana i intensywnie patrząc mi w oczy. Była to wyrachowana lubieżność, która zarazem pociągała mnie i odpychała. Kiedy dziewczyna schyliła głowę, oblizała wargi niczym zwierzę, tak że w świetle księżyca ujrzałem ślinę błyszczącą na jej szkarłatnych ustach, czerwonym języku i białych zębach. Pochylała się coraz niżej, musnęła moje wargi i podbródek i zbliżała się do gardła. Czułem na szyi jej gorący oddech. Usłyszałem mlaskanie, kiedy zatrzymała się na chwilę, by oblizać zęby i wargi. Potem odczułem w okolicach szyi dziwne mrowienie, jakie się miewa, gdy dłoń, która chce kogoś pogłaskać, zbliża się, zbliża się coraz bardziej... Poczułem najpierw delikatne, drżące dotknięcie jej miękkich ust na szczególnie wrażliwej skórze gardła, a potem twarde końce dwóch ostrych zębów, które dotknęły mnie i zatrzymały się w tym momencie. Zamknąłem oczy w sennym zachwycie i czekałem... czekałem z drżącym sercem.
Wtedy, w tej właśnie chwili, inne uczucie niby błyskawica przeszyło moje ciało. Czułem bliskość hrabiego, który zdawał się nadciągać miotany wściekłością. Mimowolnie otwarłem oczy i ujrzałem, jak jego dłoń schwyciła biały kark pięknej kobiety i z ogromną siłą odrzuciła ją w tył. Jej błękitne oczy były niczym oszalałe z wściekłości, zęby zgrzytały, a delikatne policzki zaczerwieniły się z podniecenia. A co dopiero hrabia! Nigdy nie widziałem takiego gniewu, takiej furii. Istny demon z piekła rodem! Z jego oczu buchały wprost płomienie. Czerwone światło lśniło w nich, jakby szalał pod nim cały piekielny żar. Twarz miał bladą jak trup, rysy twarde, niczym wyciosane z kamienia; grube brwi, stykające się u nasady nosa, przypominały sztaby rozpalonego do białości metalu. Gwałtownym ruchem ramienia odepchnął od siebie dziewczynę i zwrócił się ku pozostałym, jakby chciał je odegnać; był to ten sam rozkazujący ruch ręki, jakiego użył wobec wilków. Głosem, który, chociaż cichy i zniżony prawie do szeptu, zdawał się jednak przecinać powietrze i odbijać echem od ścian, powiedział:
- Jak któraś z was mogła ważyć się go tknąć? Jak śmiałyście rzucić na niego choćby spojrzenie, skoro zakazałem wam to czynić? Odejdźcie, mówię wam. Ten czło-