0208

0208



Jest jakaś piąta po południu. Mój wydłużony cień nie sięga skraju zony, wytyczonej rzadkimi słupkami z tabliczką. Świerszcz cyka i od rzeki idzie jednostajny poszum płynącej wody.

Opodal, wśród stosu świeżych desek, pracuje chłopisko młode, rosłe, a wesołe jak szpak. Robota idzie mu widać łatwo, bo pogwizduje sobie pod nosem, podczas gdy siekiera zapada w drzewo miękko jak w masło, a drwa odłupuje się gładko - po prostu zabawka nie robota. Aż miło patrzeć. W ciszy powietrza dochodzi mnie wyraźnie opóźniony pogłos tych uderzeń, jak zwykle odgłos rąbania w otwartej przestrzeni.

Od pierwszej chwili mam pewność, że to Polak. Ich ludzie mają ruchy ciężkie i smutne, jakby samo powietrze przygniatało ich ku ziemi, i twarze ich są wklęsłe, obojętne, o daleko zapatrzonych oczach. Ten tu rusza się tak, jak się wesoły, zdrowy człowiek rusza przy muzyce. Lekko, rytmicznie. Przystojna, ogorzała twarz, o ładnie garbatym nosie i wesołych oczach, nie tylko nie jest wynędzniała, ale wprost tryska zdrowiem i młodością. Nie! To nie może być ich człowiek. Tacy tu nie rosną.

Wiem, że od dłuższej chwili i on mnie zauważył. Raz i drugi strzelił niechętnym okiem ku tkwiącemu bez ruchu kłębkowi w szpitalnym szlafroku, wreszcie wbił z rozmachem siekierę w pień i zaczął powoli skręcać papierosa. Jestem pewna, że chce się odezwać, tylko jeszcze nie wie, w jakim języku. W tych turkuciowych szlafrokach łażą tu przeważnie Ruskie. Już zwinął tubę z gazety, zaślinił, wetknął w usta, a teraz sięga do kieszeni. Ale sowieckie spiczki to nie to, co nasze zapałki. Co dwudziesta się zapala. Odrzucił jedną, drugą, trzecią. Wreszcie pada - rozstrzygające wszelką wątpliwość: - „A do jasnej cholery, psiakrew!”. A co? Nie mówiłam? Polak!

Potem już prędko poszło. Rozgadaliśmy się od razu. To podoficer KOP-u. Morawiec. Gdzie nie był? Czego nie widział? Gęba strasznie niewyparzona, ale to nic. Oby się dziś tacy na kamieniu rodzili.

A jakże. Siedzi. Od 1939 roku. Wozili go po tym psiakrewskim kraju i co mu zrobili? Guzik! Zawsze miał co jeść, zawsze miał gdzie spać, brygadierów za nos wodził, żadnej normy nie wyrabiał - a żył! Ho... ho... Jeszcze jak! Tak się zawsze urządzał, żeby być w brygadzie rozładowującej wagony z żywnością. A jak już raz był blisko pak - nie upilnował go nikt. Dla siebie brał i dla innych. A pewnie. Mało to cholery naszego nakradli. Kto by wyżył na tym, co sami dawali? Trza było brać. Gdzie

212


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
czas1 Każda godzina zdarza się dwa razy w ciągu doby (doba to dzień i noc). Jest na przykład 2 po po
DSCN7968 (2) SKO / i-22 Ten zapis jest naprawdę niepokojący. Po pierwsze, przed /(■Nintfjnii QRS nie
[Banzai!] Amatsuki t04 r01 s016 MUSI MIEĆ TA// JAKĄŚ SPRAWĘ PO ZAŁATWIENIA OPWIEPZA OSOBĘ,
€Zoo Dziś po południu tata zabiera nas z Alcestem do zoo. Alcest to mój kolega, ten, który jest bard
mój dzień, rytm dnia kolorowanka (10) Opowiedz, co robi Paweł rano, co po południu, a co wieczorem
18 9 Rano i po południu Ponieważ dzień ma 24 godziny, a na zegarze jest ich. tylko 12, odczytując go
58961 Scan0106 W poniedziałek po południu Shy Boy sprawia wrażenie,, jakby był zadowolony z tego, że
img500 2 Gdy się zbierze przy trzepaku po południu rój dzieciaków, czyś dziewczyną jest czy
„Piękna pani” zostaje sama. Jej nadmiernie wydłużony cień minął bezkarnie zonę i ściele się płasko p
50106 liczby 4 cztery W gnieździe były 3 jajka. Po południu kury zniosły jeszcze 2 jajka. Ile jajek
P1050383 (2) przebywania na określonym piętrze, wydłużanie szkolnej przemocy na czas po. południowy
g nych. Przedmiotem tych styczności jest jakaś wartość, przedmiot, czynność uregulowana przepisami i

więcej podobnych podstron