IMGV75 (3)

IMGV75 (3)



130 WACŁAW BERENT

Ona, patrząc na niego szklanymi oczyma, wydęła usta w dziobek, brzdąkła wargami i wybębniła jak pozytywka:

Ich bin nicht von Prag, nicht von Wien,

Ich bin eine fesche Ungarin1 2.

—    Osoba udziela się wyłącznie ze strony artystycznej — komentował ją poważnie Muller.

Kunickiemu zdawało się, że jest pijany; chwytał czym prędzej za czapkę.

Salwy śmiechu zgłuszył nagły wrzaskliwy pisk z głębi teatru.

Światło gaśnie, unosi się kurtyna; scena pusta, a zza kulis drą się ostre, przeraźliwe głosy. Wreszcie wypadają trzy pstrokate potwory w spiczastych czapkach, przypadają do rampy i uderzają się nawzajem w twarz. Olbrzymie karminowe pyski na kredowych maskach wykrzywiają się szeroko i wyrzucają z siebie ochrypły, gardłowy śmiech.

—    Hehehe!!...

Posypały się oklaski.

—    The fashionables11 — odczytywał Jelsky w afiszu.

Kunicki trzasnął drzwiami i przygłuszył na chwilę wybuchy śmiechu w loży.

—    Wina! — krzyknął nagle Muller. — Stimmung jest zbyt głupi, aby go można wytrzymać po trzeźwemu. Jeżeli nie będziemy pili, lada chwila beknie tu jakaś owca sentymentem.

—    Hertenstein, wina! wina! — krzyczano bębniąc laskami w podłogę.

Z kąta loży podniósł się Borowski, skrzyżował ramiona i patrzał na nich spode łba.

— Jeżeli masz zostać młodą 1 być taką, jak ta, co dziś żyje.

I być ochrzczona tą piekielną wo dą.

Której pies nie chce, wąz nawet nie pije **

—    Co jemu się stało? — wołano.

   Niic — bagatelizował Jelsky wpadł tylko w dehrtum teatralicum3 4, cały repertuar klasyczny wymruczał juz Lam w kącie. Co zresztą nie przeszkadza mu w tej chwili zazdrościć klownom, że są na scenie.

Ktoś, komu jeden koncept zmanierował humor na cały wieczór, powtórzył niespodzianie:

Tak, tak, tak W tym cały sztuki smak.

Naszego życia sens!...

HeheheH... — darły się błazny na scenie.

Borowski przeniósł się do ciemnej loży w kącie, wnet za nim wyśliznął się i Turku!.

—    Niedościgły imitator, iluzjonista biograficzny, profesor van der Clerk — rekomendował Jelsky podług afisza jakie* goś pana na tle lustrzanego kramu ustawionego na scenie Profesor krzątał się przy swej cudownej szafie, narzucał na siebie jakieś szmaty i peruki i z batutą w ręku zwracał się jak fryga do publiczności.

—    Brawo, Liszt! Liszt! — krzyczały wszystkie usta. kia* skały wszystkie ręce. Na radość tłumu patrzała siwa. trzęsąca się głowa starca, o wielkich guzach po całej twarzy; niedołężna ręka ledwo trzymała batutę. Muzyka grała 7Yzectq Rapsodię5.

1

   (niem.) — nie jestem z Pragi ani z Wiednia, ale jestem morową Węgierką; ówczesna piosenka kabaretowa. Dalej w tekście inne tłumaczenie.

2

   (ang.) — szykowni chłopcy.

3

   Fragment z Pieśni 1 (w. 225—228) Beniowskiego. Zob na ten temat Wstęp, rozdz. Ili, podr.: Aluzje literackie.

4

   delirium teatralicum (łac.) — obłęd teatralny (parafraza deh rium tremensy czyli majaczenia alkoholowego).

5

14    Trzecia Rapsodia — jedna z dziewiętnastu Rapsodu węgurr skich Ferenca Liszta (1811—1886).


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV20 (2) 20 WACŁAW BERENT oparł głowy na łokciach; myślał i słuchał. A gdym mówić przestawał, unos
gallery 79139377 500x500 Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymier
43383 IMGV70 (2) 120 WACŁAW BERENT dłonie splótł na czole, oczy sobie nimi przysłaniał i idąc szerok
Moja dĹ‚oĹ„ M o j a dłoń Pierwszy malutki, Śmiesznie się zgina. Patrząc na niego -śmieje się mi
1260309583 by oneway Ta zazdrość Kiedy wychodzisz z domu o 7 rano i patrząc na niego myślisz,że będz
IMGV70 (2) 120 WACŁAW BERENT dłonie splótł na czole, oczy sobie nimi przysłaniał i idąc szeroko, jak
NDIGCZAS0034762539 O góralach. 221 dywał na wierchach i szlochał jak dziecko. Patrząc na niego, by
IMGV15 (2) 10 WACŁAW BERENT w kanały nuci, ty będziesz temu winien. Bo, patrząc na mnie jak na dziec
IMGW15 (2) Ho WACŁAW BERENT wieka naprawić mamy, kiedy tu u niego nie wszystkie kosteczki na lico1.

więcej podobnych podstron