RZYM 109

RZYM 109



w zwolnionym tempie. Patrzyłam, jak wampiry atakują moich ludzi, ale wiedziałam, że nie mogę im pomóc, dopóki nie zabiję dwóch rannych, z którymi się zmagałam.

Okrakiem usiadłam na Hatchecie i przyszpiliłam go do podłogi, a jednocześnie poderżnęłam gardło jego towarzyszowi, niemal odcinając mu głowę. Powstrzymałam go w ten sposób na dostatecznie długą chwilę, żeby sięgnąć do buta po kolejny nóż. Kiedy Hatchet uderzył mnie pięścią w żołądek, zignorowałam ból i z całej siły wbiłam sztylet w jego pierś.

Ostrze przeszyło mu serce. Wampir znieruchomiał, a ja pochyliłam się nad nim, aż moje włosy dotknęły jego twarzy.

-    Nie ruszaj się, to nie przekręcę ostrza. Nie chcę, żebyś był martwy, tyko potulny.

Hatchet spojrzał na mnie i wypowiedział jedno słowo:

-    Kostucha.

Najwyraźniej moje oczy się rozjarzyły, co było normalne w tych okolicznościach. Skinęłam głową.

-    We własnej osobie. A teraz nawet nie waż się ruszyć.

Zeskoczyłam z niego, kątem oka widząc zamieszanie

po prawej stronie. To Juan, Tatę i Cooper toczyli najważniejszą walkę w swoim życiu. Cooper miał dwie szerokie rany cięte na obojczyku, lecz nadal pewnie trzymał się na nogach i blokował każdy błyskawiczny atak. Z warg Tatę a ciekła krew, ale on też nie wyglądał na poważnie rannego. Z kolei Juan... Gdzie, do diabła, był Juan?

W tym momencie zaczął się podnosić wampir leżący u moich stóp; jego gardło zdążyło prawie całkiem się wygoić. Chwyciłam go za głowę i rąbnęłam nią o ziemię, a potem odciągnęłam go kilka metrów od Hatcheta. Uskoczyłam w bok, kiedy kopniakiem próbował podciąć mi nogi, i zatopiłam nóż w jego piersi.

-    Chcesz żyć? - spytałam, lekko trącając ostrze. - To ani drgnij.

Tymczasem Annette powaliła Franęois. Żadne z nich nie miało broni, tale że wyglądało to, jakby oboje próbowali zagryźć się na śmierć. Przeniosłam wzrok z Annette na moich ludzi. Wciąż nigdzie nie widziałam Juana. Doszłam do wniosku, że jest po drugiej stronie vana. Nagle zauważyłam, że Hatchet powoli sunie dłonią do sztyletu tkwiącego w jego piersi. Bez wahania rzuciłam nożem. Ostrze wbiło się w sam środek jego czoła.

-    Następny sztylet cię wykończy — warknęłam. - Nie próbuj więcej żadnych sztuczek.

Chwilę później ponad dachem furgonetki przeleciał Juan. Był cały poraniony, ale jego serce biło równo, choć bardzo szybko. Jednym susem znalazłam się przy nim i złapałam go, nim runął na ziemię.

-    Patrz, jak chodzisz - rzuciłam z lekkim uśmiechem.

Pomogłam mu stanąć na nogach i wskoczyłam na dach

vana. Zobaczyłam, że jasnowłosy wampir, z którym walczył Juan, jest o krok od sterty broni. Nie wahałam się ani sekundy. Odbiłam się od dachu jak od trampoliny i skoczyłam mu na plecy. Blondyn upadł pod moim ciężarem.

-    Juan, przypilnuj, żeby wampiry nie wyciągnęły z siebie srebra! - zdążyłam krzyknąć, zanim twardy łokieć trafił mnie w twarz.

Au! Poczułam w ustach smak krwi. Ból złamanego nosa nie powstrzymał mnie jednak przed rewanżem. Oburącz

337


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 10 9 być przy tym, jak będziesz ją czytać. Przyrzeknij, że po czekasz. -    Nie
RZYM 109 CZTERNASTY Grupa wampirów składała się z dwóch mężczyzn i ko biety. Szli przez tłum z nieb
RZYM 109 -    Wiem, że nie czujesz do mnie tego samego. Jeszc/.i To jedno słowo spra
RZYM 109 z całą pewnością, ale założyłabym się, że jego oczy szart. Choć fotografia wyblakła, podob
RZYM 109 Spade zawiózł nas na lądowisko, skąd ten sam helikopter, którym tutaj przyleciałam, zabrał
RZYM 109 siłą od ponownego Wgryzienia się w jego szyję. Poczekaj. Kitten, to minbe... Wzięłam kidka
RZYM 109 —    On cię nie lubi, Cat. Uważa, że pewnego dnia zwró cisz się przeci

więcej podobnych podstron