kupisiewicz dydaktyka ogólna8

kupisiewicz dydaktyka ogólna8



238 Dydaktyka ogólna

być powinno - „Każdemu to, co dla niego najstosowniejsze”, co zgodne z jego zainteresowaniami i możliwościami; wreszcie niespójność z potrzebami i globalnymi problemami naszej epoki, których egzemplifikację stanowi zagrożenie nuklearne, przeludnienie, postępująca dewastacja naturalnego środowiska człowieka, nieracjonalna gospodarka nieodtwa-rzalnymi zasobami surowców i energii, choroby cywilizacyjne, terroryzm, fanatyzm i związany z nim brak tolerancji itd.

Poważne zarzuty wysuwa się również wobec stosowanych w szkole metod nauczania. Twierdzi się więc - chyba nie bez racji - że dominuje w niej werbalizm, że przekazywanie uczniom gotowych wiadomości do pamięciowego odtwarzania, podniesione do rangi metody dominującej, tłumi ich inicjatywę i samodzielność; że nagminnie stosowane pogadanki (heurystyczne, maieutyczne, wprowadzające, syntetyzujące itd.) nie wyzwalają zainteresowania i pasji poznawczej u dzieci i młodzieży; że teoria rzadko tylko bywa wiązana z praktyką. Wskutek tego uczniowie, jak przed wiekami, nadal uczą się pod przymusem i zdobywają świadectwa nieodzwierciedlające na ogół ich rzeczywistych kwalifikacji, nadal mają do czynienia z „problemami szkolnymi”, książkowymi, niekiedy wręcz pozornymi, które z reguły dalekie są od problemów narzucanych im przez życie.

Równie krytycznie ocenia się organizację nauki szkolnej oraz stosowane przez nauczycieli środki dydaktyczne. 1 tak, organizacji zarzuca się, że faworyzuje nauczanie masowe, zwłaszcza frontalne, a nie docenia roli nauczania grupowego i indywidualnego. Ponadto podkreśla się, że szkoły nie powinno się traktować, jak to się robi najczęściej, jako jedynego terenu aktywności poznawczej dzieci i młodzieży, a systemu klasowo--lekcyjnego jako jedynego sposobu organizowania tej aktywności. Z kolei środki, którymi nauczyciele posługują się w swej pracy, nie czynią przeważnie zadość - wskazują krytycy - wymaganiom nowoczesności. Wskutek tego narasta rozdźwięk, np. między techniką poznawaną przez uczniów w szkole zawodowej, która to instytucja na ogół nie dysponuje najnowszym parkiem maszynowym i nowoczesnymi technologiami, a techniką stosowaną przez przodujące zakłady pracy. Nic zatem dziwnego, że wiele z nich tworzy własne szkoły zawodowe różnych szczebli, poczynając od szkół zasadniczych, a kończąc na wyższych.

Szkołę krytykuje się wreszcie za to, że nie zaspokaja w pełni potrzeb kadrowych nowoczesnego społeczeństwa pod względem ilościowym i jakościowym, czego wyrazem jest z jednej strony dysharmonia między podażą a popytem na absohventów, których kształci, z drugiej zaś między kwalifikacjami, jakie uzyskują oni w szkole, a kwalifikacjami wymaganymi przez pracodaweę. Sądzi się także, że edukacja szkolna nie jest racjonalnie powiązana z oświatą pozaszkolną, zwłaszcza z tzw. kształceniem równoległym i nieformalnym. Wielu krytyków' stwierdza, że szkoła nie potrafi zorganizować życia uczniów' w taki sposób, aby sprzyjało to rozwijaniu w' nich ducha współpracy i solidarności, przedsiębiorczości i odpowiedzialności oraz wdrażało ich do planowania pracy i systematycznej kontroli jej przebiegu i wyników. A są to przecież cechy, których znaczenie staje się obecnie coraz większe i nadal będzie wzrastać.

Zdaniem wielu pedagogów, główną przyczyną scharakteryzowanych niedostatków szkoły jest wadliwa strategia rozwoju tej instytucji, a mianowicie strategia ilościowa. Zgodnie z nią sprostanie edukacyjnemu wyzwaniu naszych czasów stanie się możliwe dopiero wtedy, kiedy zinstytucjonalizowanym kształceniem, realizowanym głównie w szkole i przez szkołę, obejmować się będzie coraz więcej uczniów, czyniąc to zarazem coraz dłużej i na coraz wyższym poziomie. Szkoła przyszłości, w myśl tego stanowiska, nie musi zatem być inna: wystarczy, że będzie większa od dotychczasowej.

Tę strategię rozwoju szkoły poddano ostatnio zdecydowanej krytyce. Rzecznicy tej krytyki, wykorzystując obrazowe hasło ilustrujące istotę strategii ilościowej, tj. „Więcej szkoły”, dowodzą, że wprowadzenie go w życie miałoby wiele niepożądanych skutków. Po pierwsze, uczniowie zyskaliby może więcej wiadomości, ale te niekoniecznie musiałyby iść W' parze z odpowiednimi umiejętnościami oraz gotowością posługiwania się nimi w życiu. A przecież nie wystarczy „wiedzieć”, aby „umieć” i „chcieć”.

Po drugie, „więcej szkoły” w obecnym wydaniu to zarazem więcej bodźców awersyjnych. Tymczasem już dzisiaj uważa się szkołę za instytucję nerwicogenną, która napawa wielu uczniów lękiem oraz zniechęca ich do nauki.

Rozbudowa dotychczasowej szkoły byłaby, po trzecie, równoznaczna z przejmowaniem przez nią nowych zadań, np. w zakresie opieki nad dziećmi i młodzieżą. Czyż jednak nie jest paradoksem, że szkoła przejmuje na siebie część powinności wypełnianych tradycyjnie przez rodzinę, ograniczając tym samym jej wychowawcze funkcje, a równocześnie wprowadza do programu nauczania przedmiot - jak w Polsce w latach siedemdziesiątych - „Przygotowanie do życia w rodzinie”?

Po czwarte, „więcej szkoły" to więcej werbalizmu i więcej encyklopedyzmu. Czy jednak encyklopedyzm ma rację bytu w dobie eksplozji naukowej, kiedy zasób wiedzy o świecie podwaja się co lulka lat? Czy w tych okolicznościach nie należy szukać innych kryteriów doboru treści kształcenia, tzn. kryteriów odbiegających od modelu encyklopedycznego?

„Więcej dotychczasowej szkoły” to także, po piąte, więcej uniformi-zmu, jeszcze silniejsze nastawienie na abstrakcyjnego „przeciętnego ucznia”, jeszcze wyraźniejszy rozdźwięk między np. dążeniem do egalita-ryzacji szans edukacyjnych a efektami końcowymi tego dążenia. Czy zatem nie czas, aby zrozumieć, że względnie rówme szanse edukacyjne można uczniom zapewnić tylko poprzez... nierówne ich traktowanie?

Po szóste, „więcej obecnej szkoły” to więcej dominacji nauczyciela, więcej autorytaryzmu, więcej drylu i bezdusznej dyscypliny, więcej takich groteskowych sytuacji - na co swego czasu zwrócił uwagę PI. Gaudig - iż pyta ten, który wie, a pytany jest ten, który nie wie, tzn. uczeń. Chodzi tutaj, oczywiście, o nadużywanie przez nauczyciela stawianych uczniom pytań; a nie o krytykę tych zabiegów' metodycznych, które opie-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DSCF1064 Z KAHTĄ C.WPOgĄ ICittTĄ być powinno, do tego, co jest w rzeczywisloćci, droga niezmiernie
12 n 50-60% VO max może być wynikiem obniżenia klirensu wątrobowego dla mleczanu a nie wzrostu tempa
img426 (8) Najwcześniejszym z tych runicznych krzyży powinien być - jeżeli wierzyć w to co się czyta
12 n 50-60% VO max może być wynikiem obniżenia klirensu wątrobowego dla mleczanu a nie wzrostu tempa
t15 (10) Dom XI. Nawet jeśli wszystko idzie źle, należy być optymistą. Rób to, co wydaje ci się koni
t15 (10) Dom XI. Nawet jeśli wszystko idzie źle, należy być optymistą. Rób to, co wydaje ci się koni
kupisiewicz dydaktyka ogólna0 142 Dydaktyka ogólna dzież doświadczenia, rozszerzając je zarazem i w
kupisiewicz dydaktyka ogólna4 210 Dydaktyka ogólna powinien on być czynny, uczestniczyć w nim aktyw

więcej podobnych podstron