Obraz8 (5)

Obraz8 (5)



212 LOSY PASIERBÓW

a ona z rąk do rąk idzie. Jeden puści, drugi bierze. No, ale ja się dowiem prawdy.

Jakoś w połowie tygodnia wybrał się do rec-reo po raz drugi i nawiązał z rodaczką upragnioną znajomość. Gdy powrócił koledzy już byli w łóżkach.

—    Wstawajcie, chłopaki! - zawołał tajemniczo.

—    Czemu, co się stało?

—    Zbrodnia. Handel żywym towarem. Te dziewczyny gwałtem tu sprowadzono. Rozmawiałem z tą najmłodszą. Spod naszej Lidy pochodzi. Mańka Wierabiejczyk się nazywa — za-raportował pośpiesznie.

—    Gwałtem przywieźli tu aż z Lidy? — spytał Łuczynka.

—    Nie. Do swojej stryjenki tu jechała. Na statku, powiada, podsiadł do niej jakiś żulik, rozkochał ją w sobie, zabrał z portu automobilem gdzieś do swego domu, pożył dwa tygodnie i potem zdał na rozpustę. Tu dopiero od dwóch tygodni się znajdują. Przedtem w jakimś innym byli miasteczku. Nu, wstawajcie rychło!

—    Jak to wstawajcie? Co ty myślisz robić?

—    Jeszcze pytasz? Trzebaż uwolnić biedaczki.

—    Ty już zwariowałeś, czy tylko myślisz wariować?

—    Dlaczegóż to?

—    Dlatego, że jeśli my z takim zamiarem tam pójdziemy, to nie tylko dziewcząt nie wyzwolimy, ale i sami żywi nie wyjdziemy. Ty wiesz, że tam dzień i noc trzech czarnych nożowców stróżuje?

Jak ich trzech, to my pójdziemy w pięciu, ale trzeba uwolnić.

Ja swego brzucha za jakieś tam wrony gier-wlackie pod nóż podstawiać nie będę.

—    To znaczy, że muszą poginąć tam? To nas nic nie obchodzi? Co?

—    Musimy, braciszku, coś zrobić — wtrącił Dubowik. — Tak nie możemy zostawić. Po mojemu to najprostsza droga, zameldować w policji.

—    Właśnie, że to byłby największy błąd.

—    Czyżby i policja do tego należała?

—    Oficjalnie należeć nie może, ale ja pewien jestem, że gospodarze domu mają w policji tutejszej swego człowieka, który ich uprzedzi o każdym niebezpieczeństwie. Więc dziewczyny ukryją zawczasu i ten kto zrobi na nich donos odpowiadać będzie za fałszywe oskarżenie. Tu braciszku za pieniądze wszystko się zrobi. Po mojemu trzeba najpierw zawiadomić stryja dziewczyny; on uprawniony będzie do obrony swej krewnej. A my co? Cóż ja brat jej, swat, czy jakiś dziadźka?

—    Kiedy ona nie pamięta adresu swego stryja.

—    W tym wypadku, trzeba do policji, innej rady nie ma. Ale nie tutaj: w Bujnesie.

—    Jeżeli już mamy do Bujnesu się zwracać, to już lepiej poprzez swoje placówki. Przez Konsulat, czy przez Patronat — poprawił Dubowik.

—    Jak zaczniemy poprzez listy, to ani za miesiąc dziewcząt się nie uwolni. Gaucze przez ten czas zamęczą biednego dziewczuka na śmierć, — niecierpliwił się Kozyr.

—    Jak ci tak pilno, to jedź do Bujnesu osobiście! — ofuknął Łuczynka.

—    Ty się nie gorączkuj — rzekł Dubowik. — Tydzień wcześniej, tydzień później, to już wszystko jedno. Najgorsze już się stało.

Po dłuższej naradzie uzgodnili, że napiszą list do inżyniera Wierniczego i czekając na odpowiedź, będą czuwać aby dziewcząt nie skryto.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
81619 Obraz0 (3) 276 LOSY PASIERBÓW —    A nie lepiej do Konsulatu? Mnie się zdaje,
24937 Obraz4 (7) 144 LOSY PASIERBÓW waliło. Idźcie do domu i przyjdziecie we środę na szóstą. Ale n
Obraz7 (5) 210 LOSY PASIERBÓW wali wszyscy do siebie. Gdy Kozyr wolny był od swych zajęć, zasiadali
41157 Obraz2 (5) 200 LOSY PASIERBÓW gą. Czuła się przygnębioną. Miała nieprzepartą chęć do płaczu.
19099 Obraz4 (2) 224 LOSY PASIERBÓW Nazajutrz przy pobudce oznajmił kolegom że do pracy już nie pój
75412 Obraz5 (6) 186 LOSY PASIERBÓW I wypisał marszrutę. Trzeba było wracać do Canuelas, jechać tym

więcej podobnych podstron