FARISATA I CAV ALG ANTĘ
cie językowym niezwykle podniosłe (w znaczeniu antycznym); niewątpliwie też tendencja stylowa, obecna przy tworzeniu całości dzieła, kierowała się w stronę wzniosłości; gdvbyśmv nawet nie wiedzieli o tym z wyraźnych wypowiedzi Dantego, musielibyśmy odczuć to bezpośrednio z każdego wersu utworu, choćby był utrzymany w języku nie wiem jak potocznym. Ciężkość, grazitas tonacji Dantego wytrzymana jest tutaj tak konsekwentnie, że ani przez chwilę nie możemy mieć wątpliwości co do tego, na jakiej wysokości stylu się znajdujemy. Wzorce wysokiego stylu znajdował Dante również i u twórców antycznych i był w tym pionierem; sam przecież powiada w wielu miejscach, w Komedii i w traktacie De rulgari eloąuentia, ile zawdzięcza starożytnym w swej pracy nad ukształtowaniem wysokiego stylu w języku narodowym. Mówi to nawet w analizowanymi przez nas urywku, ponieważ budzący wiele sporów wers, w którym czytamy, jakoby Guido Cavalcanti „w- małej cenie” miał Wergilego, wśród wielu swoich znaczeń ukrywa i to właśnie; prawne wszyscy dawni komentatorzy rozumieli ów wers w sensie estetycznym. Równocześnie jednak nie da się zaprzeczyć, że pojęcia Dantego o tym, czym jest wzniosłość, różniły się w sposób bardzo istotny od pojęć jego antycznych poprzedników; i to zarówno jeśli idzie o wyznaczniki treściowe, jak i o sposób ukształtowania językowego. Przedmioty, które przedstawia Boska komedia są — gdyby mierzyć je antyczną miarą — wręcz niebywałym pomieszaniem tego, co niskie, i tego, co podniosłej znajdują się pośród nich postacie z historii ledwie minionej, ba, nawet i współczesnej, a przy tym, pomimo tego, co mówi się w Raju (XVII, 136—138)10, dobrane bardzo
10 „K temu to w niebie i w wieczystej kary Dolinie, i tam na górze umorzeń Ukazano ci sławne w święcie mary.”
XVII, 136—138, Dante, op. cii., s. 410.
dowolnie i nieraz nie mające za sobą żadnej sławy. Postacie te batdzo często przedstawiane są bez żadnych hamulców w pełnym tle niskiej, realistycznej sfery życiowej; w ogóle zresztą Dante, jak wiadomo o tym każdemu czytelnikowi nie zna żadnych ograniczeń w dokładnym naśladowaniu rzeczywistości, w przedstawianiu jej bez ogródek,— także w tym, co jest w niej groteskowe i odrażające^ Sprawy, które same przez się nie mogłyby w sensie antycznym uchodzić za podniosłe, stają się takimi dopiero dzięki sposobowi ich ukształtowania i uporządkowania. O tym, że styl Dantego ma charakter mieszany w swym kształcie językowym, była już mowa wyżej; ale odnotujmy tu jeszcze np. wers: „A niech się taki skrobie, kogo swędzi”, który pojawia się w jednym z najbardziej uroczystych ustępów Raju (XVII, 129), aby uświadomić sobie cały dystans, jaki dzieli Dantego chociażby od Wergiliusza. Wielu wybitnych krytyków, ba, nawet całe stulecia smaku klasycystycznego, popadały w zakłopotanie wobec owego nazbyt gwałtownego zbliżenia się do rzeczywistości powszedniej w tym, co podniosłe, wobec „przykrej, często odrażającej wielkości” Dantego — jak powiada Goethe w rocznikach z roku 1821. I jest to zupełnie zrozumiałe. Albowiem nigdzie indziej starcie się obu tradycji — rozdzielającej style tradycji antycznej i tradycji chrześcijańskiej, która je miesza — nie uwidoczniło się tak wyraźnie jak w tym potężnym temperamencie, który ponownie uświadomił sobie istnienie obu tradycji; także istnienie tradycji antycznej, do której dążył, nie będąc w stanie wyrzec się tej drugiej; nigdzie indziej., zmieszanie stylów nie było tak bliskie załamaniu się stylu. Jako przejaw załamania się stylu odbierali zresztą oświeceni autorzy w późnej starożytności — również pisma biblijne; zupełnie w taki sam sposób musieli też reagować późniejsi humaniści na dzieło ich najwybitniejszego prekursora — tego, który jako pierwszy ponownie zaczął czytać