ScannedImage 2

ScannedImage 2



w dół, Ikowie nadal byli bardzo czynni. Kowale mieli pełne ręce roboty, zwłaszcza na di Atuma i Lokelei, a w nocy ciągle ktoś przychodził i odchodził, lecz nikt nie chciał mi zdradzić, co się dzieje. Lomeja był wesoły jak zwykle, jego zaś borna powiększyła się i zawierała teraz sporo bydła i kóz. Mówił, że trzyma je tu dla przyjaciół, nigdy jednak tych przyjaciół nie widziałem i zdawało mi się, że właśnie w wiosce nr 3 panuje szczególnie ożywiony nocny ruch.

Wyzbyłem się już depresji i znów wzruszył mnie życzliwy uśmiech i łagodny głos Atuma. Widok z jego di był równie zachwycający co zawsze i przez kilka dni zapobiegałem sakramentalnym słowom „Brindżi lotop” dając tytoń, zanim mnie o niego poproszono. Przywiozłem też żywność do rozdania i sporo innych prezentów, a raczej łapówek. Ale z chwilą, kiedy wszystko rozdałem, życie wróciło do normy i znów zaczęły się natrętne żądania, podglądanie przez ogrodzenie, rozmowy w innym języku, żebym nie mógł zrozumieć, o czym się mówi, a do tego doszło nowe zjawisko: śmiech, przy czym — jak się można było zorientować ze spojrzeń rzucanych ukradkiem lub całkiem jawnie w moją stronę — przedmiotem śmiechu bez wątpienia była moja osoba. Domyślałem się, że ma to coś wspólnego z interwencją, z jaką wystąpiłem w sprawie Turkanów. Atum, płacząc ze śmiechu i ocierając łzy, usiłował mi to raz wytłumaczyć. Zapytał, czy po pierwsze wiem, że Turkanie uważali mnie za urzędnika państwowego. Odparłem, że wiem, co wzbudziło ogólny śmiech. A czy wiem, że kiedy po raz pierwszy prowadzili mnie do swojego obozu, niektórzy z nich chcieli mnie zabić? Wyraziłem co do tego wątpliwość, wywołując tym nowy wybuch wesołości. Następnie Atum powiedział, że pomagałem Turkanom, jak mogłem, stawałem w ich obronie i pisałem listy do rządu, i co teraz z tego mam? Kiedy odpowiedziałem: „nic”, wszyscy po prostu zaczęli się tarzać ze śmiechu.

— Z tego się właśnie śmiejemy —< rzekł Atum, a jego czyste błękitne oczy iskrzyły się radością.

Teraz, kiedy zamieszkałem w moim nowym domu, mogłem w końcu pracować bardziej wydajnie, zwłaszcza że odzyskałem nareszcie — przynajmniej po części — zawodową bezstronność antropologa i zacząłem nawet przyjmować ze spokojem tego rodzaju żarciki, a słysząc dobrze znany trzask ' gałązek w ogrodzeniu, nie trząsłem się już ze zdenerwowania, tylko rzucałem w odpowiednią stronę kamieniem. Przestało mnie też nękać wiele innych spraw, którymi dotychczas się zadręczałem. Przedtem rozpaczliwie szukałem czegoś, co obudziłoby we mnie jakieś cieplejsze uczucie do tych trudnych ludzi, jakiejś ludzkiej, wspólnej nam cechy i po sprowadzeniu się do swojego domu myślałem już, że ją znalazłem, zauważyłem bowiem, że co rano kobiety i mężczyźni przez długi czas siedzą na skraju urwiska nad doliną Ki-depo i podziwiają piękno tej rozległej krainy w pierwszych promieniach słońca wyłaniającego się spoza góry Meraniang. Siadywałem przed ogrodzeniem i wraz z nimi rozkoszowałem się widokiem, aż pewnego dnia odkryłem, że odbywają oni jedynie toaletę poranną, a przy sposobności wypatrują jakiegoś pożywienia. Potem zaczęły do mnie dolatywać niemiłe odory, ale nie miałem odwagi nic na ten temat powiedzieć. Jednocześnie byłem w kłopocie, bo oto tuż pod domem miałem wielką latrynę, sam zaś przez zastarzałą pru-derię wdrapywałem się blisko pół godziny na Meraniang w poszukiwaniu upragnionej samotności, ale nawet tam Iko-wiem często gęsto wychylali się znienacka zza skały z wesołym „Ida piadżi”, zachwyceni, że wprawili mnie w przykre zażenowanie.

Wypoczęty, po krótkim urlopie, traktowałem teraz to wszystko spokojniej i gdy potykałem się schodząc stromą ścieżką, a Ikowie wybuchali śmiechem, po czym natychmiast robili zatroskane miny i cmokali ze współczuciem, nie zwracałem już na to wcale uwagi i tylko z podziwem słuchałem tego ich cmokania, którego w żaden sposób nie potrafiłem naśladować. Jeżeli chodzi o poranną toaletę, to po prostu ogłosiłem, że teren wokół mojej posiadłości należy do mnie i nikomu nie wolno go używać, sam zaś korzystałem z ich terenu. Rzeczywiście mogłem wtedy, równie dobrze jak kiedy indziej, podziwiać widok, zwłaszcza że wykopanie w tym gruncie porządnej latryny okazało się całkiem niemożliwe. Nie przejmowałem się już tak bardzo ciągłymi żądaniami, chyba że czułem się zmęczony, ale oczywiście Ikowie wiedzieli, jak osiągnąć najlepsze rezultaty i właśnie wtedy naprzykrzali się bez końca — byli podobni do wszechobecnych tutaj chmar natrętnych much. Najbardziej chyba doskwierał mi śmiech i brak czegoś niesprecy-zowanego, co by może właśnie ten śmiech uniemożliwiło. Na przykład, ludzie siedząc na di z pełnym napięcia ocze-

89


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ScannedImage 67 Struktura rewolucji naukowych bardzo silne. Sama teoria powinowactwa była mocno uzas
Obraz29 hemoroidy ósmy miesiąc, - dziecko waży około 2 kilogramów i mierzy około 40 cm i nadal rośni
Obraz31 hemoroidy ósmy miesiąc. - dziecko waży około 2 kilogramów i mierzy około 40 cm i nadal rośni
25 innych ważnych źródeł. Nadal jest bardzo niewiele prac dwujęzycznych. Przypuszczam, że mogło
byli bardzo wzruszeni, że patronem szkoły został ich przodek, człowiek związany z lokalną społecznoś
Polacy byli bardzo gościnni, jeden przed drugim chciał się popisać i dać więcej na stół potraw i
DLA DZIECI SZEŚCIOLETNICH (03) JA    Po tygodniu wspólnego mieszkania z Alfem wszyscy

więcej podobnych podstron