Slayers forever 9


"Slayers Forever!" by Kot.

Część dziewiąta: "Las Elfów."

Na tle srebrnego księżyca widać było zamek Mermetonne, który utracił swą potęgę w chwili, gdy berło rozbiło się na kwałki, a demon Octavia stał się strzępem czarnego dymu.

Mało który wędrowiec poznałby, że jedna z sześciu osób siedzących wokół ogniska to słynna Lina Inverse.Mało który wędrowiec poznałby w złotowłosej kobiecie ostatnią z rodu ryuzoku.Mało który wędrowiec poznałby w siedzącym nieco dalej od ognia mężczyźnie w czarnym płaszczu przedstawiciela rasy mazoku.

Jednak ten wędrowiec poznał ich wszystkich.Była nim słomianowłosa kobieta w białej sukni, ukryta za zasłoną drzew niedaleko polany, gdzie drużyna rozpaliła ognisko.Kobieta uśmiechnęła się ironicznie, zwęziła oczy.

-Już drugie zadanie wypełnione-szepnęła do siebie-a ty dalej nie ujawniłeś swoich zamiarów...

Purpurowłosy demon poczuł jej wzrok na sobie i odwrócił się w stronę lasku, ale kobieta zniknęła.Lekko uchylonymi oczami popatrzył w ogień, myśląc o sprawach tylko sobie znanych.

-Amelio, jakie jest następne zadanie?-Spytała Lina.

Księżniczka podała jej pergamin.Pojawiła się na nim mapa i treść zadania.

-Zniszczyć Serce Elfów?!-Ruda wpatrywała się w pergamin z niedowierzaniem.-Przecież to legenda!Ten kryształ nie istnieje!

-Podczas naszej podróży wiele legend okazało się prawdą-powiedział chłodno Zelgadis.-Martwię się o to, czy elfy dadzą nam kryształ.Przecież, z tego, co słyszałem, Serce Elfów zostało stworzone przez elfiego boga jako podarunek dla Leśnego Ludu.Wątpię, czy zdołamy go zniszczyć...

-Jakoś sobie poradzimy!-Gourry poklepał chimerę po plecach.-Gdzie jest to całe Serce Elfów?

Lina zerknęła na mapę.

-Całkiem niedaleko stąd.Dobrze, że mamy konia i wóz, podróż zajmie nam najwyżej trzy dni.Wyruszamy o świcie.Ale..zaraz-czarodziejka pochyliła się nad mapą.-Albo źle widzę, albo tu jest napisane, że Serce Elfów jest w Callanor.

-Co?!-Zdziwiła się Filia.-Callanor?!-Ruda pokiwała głową.-To święte miejsce elfów, ich stolica!Opowiadano mi o nim w świątyni.Nie wpuszczają tam nawet smoków!

-Najpierw musimy znaleźć to legendarne miasto.Potem będziemy się martwić, jak tam wejść-Lina oddała Amelii pergamin.-Dobranoc.

Xellos obserwował zasypiającą jeden po drugim drużynę.Filia miała rację.Do Callanor nie wpuszczają nawet smoków, chociaż... on raz tam wszedł.Dawno, jeszcze przed Koruma War.Mieszkał tam całe 50 lat.Ale nadeszła Wojna Ras i trzeba było wracać na Wolfpack.

Wspomnienia...

Machnął ręką.Kiedyś nawet te świeże rany się zagoją.Czas leczy rany, nieprawdaż?

*

Jechali szybko, poganiani przez przeznaczenie.Powoził Gourry, obok niego siedział Zelgadis.Za nimi siedziały dziewczyny, na tylnim siedzeniu Xellos, obserwując zmieniający się krajobraz.

Koń zatrzymał się przed lasem.Nawet poganiany przez Zelgadisa nie chciał się ruszyć z miejsca.Lina popatrzyła na drogę, jaką tu przyjechali.Biegła kilka metrów prosto, po czym skręcała ostro w prawo, niknąc wśród drzew.Nad lasem unosiła się jasna mgiełka, zachodzące słońce sprawiało, że czubki drzew zdawały się płonąć.Zelgadis jeszcze raz pogonił konia, ale ten tylko parsknął i zatańczył w miejscu.

-Nie wiem, co stało się temu zwierzęciu, ale obawiam się, że od tej pory musimy iść piechotą-chimera zeskoczył z wozu.

Gdy odpiął konia, ten zarżał i uciekł, jak najdalej od lasu.Reszta drużyny stanęła obok Zelgadisa, z mieszanymi uczuciami patrząc na rzędy drzew.

-Skoro ten las to Las Elfów, to chyba nie ma się czego obawiać, prawda?-Amelia popatrzyła z powątpieniem na Linę.

-I tak musimy go przejść-ruda miała dosyć domysłów na temat lasu.Cokolwiek tak jest, ona to pokona!-Idziemy!

Maszerowali przez godzinę.Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.Znaleźli małą polanę i tam postanowili spędzić noc.Rozpalili pięć ognisk wokół siebie, ustalili, kto pierwszy pełni wartę.Woleli być ostrożni zwłaszcza, że w tych terenech żyły stada wilków.

Rano wyruszyli.Puste manierki zostały napełnione wodą ze strumienia, na jaki się natknęli.Po dwóch godzinach stanęli na rozstaju dróg.

-Ja, Gourry i...Xellos idziemy w prawą drogę-zarządziła Lina.-Zelgadis, Amelia i...

-Ja sobie poradzę-przerwała jej Filia.-Pójdę tą lewą-wskazała na wąską ścieżkę, ledwo dostrzegalną.

-Dobra.Jeśli któremu z nas coś się stanie niech wystrzeli w górę czerwone światło, a jeżeli znajdzie wyjście - zielone.

Pokiwali głowami i udali się w swoje strony.

Lina zerknęła na Xellosa, dziwnie małomównego od chwili opuszczenia zamku.Wolała go mieć przy sobie i uchronić się od kolejnych intryg.Najbardziej martwiła się o Filie.Myślała, żeby to Zelgadis poszedł sam, ewentualnie mając przy sobie mazoku.Może i złotowłosa była złotym smokiem, ale miała dziwny dar ściągania na siebie uwagi niebezpiecznych istot.Choćby ta historia z duchem Ritvy.Przecież, jako mistrzyni czarnej magii, dorównuje potencjałowi magicznemu ryuzoku, więc Ritva mogła wybrać ją, Linę Inverse, a nie Filie.Czarodziejka westchnęła.Nie powinna pozwolić, żeby smoczyca szła sama, ale cóż, stało się.Żeby tylko w nic się nie wpakowała...

*

Filia radziła sobie zadziwiajaco dobrze.Na drodze nie stanęło jej żadne dzikie, ani magiczne stworzenie.Szła samotnie wąską ścieżką do czasu, gdy...

-Dlaczego taka piękna kobieta podróżuje przez las bez ochrony?-Na drzewie siedział elf.

Smoczyca odetchnęła.W końcu ten las zwą Lasem Elfów, więc muszą w nim żyć przedstawiciele tego gatunku.

-Nazywam się Sachir-elf zeskoczył z drzewa i stanął przed Filią.-A ty, piękna damo?

-Filia el Coup-powiedziała, czewieniąc się.

Elf był bardzo przystojny.Rysy twarzy miał delikatne, oczy błękitne, jasne włosy związał w luźny kucyk.Ubrany był w ciemnozieloną kamizelkę wyszywaną srebrną nicią oraz spodnie z tego samego materiału i brązowe kozaki z klamerkami.Skłonił się przed smoczycą, ucałował dłoń.

-Jeżeli chcesz, o piękna pani, mogę cię poprowadzić do wyjścia z tego zdradliwego lasu-głos miał melodyjny i przyprawiający o szybsze bicie serca.

-Byłabym wdzięczna.To bardzo miłe z pana strony.

-Och, mówmy sobie po imieniu!Pójdź za mną, piękna Filijo.

*

Zelgadis i Amelia dotarli do bardzo dziwnego miejsca.Na niskich, poskręcanych drzewach pełno było dużych ptasich gniazd.Pod nimi leżały stosy kości leśnych zwiarząt.

-Panie Zelgadisie, co to może być?

Chimera zastanowił się przez chwilę.Popatrzył w niebo.Chmury przysłoniły ciemne kształty lecące w ich stronę.Wyglądały, jak ptaki, ale były bardzo duże.

Zelgadis zrozumiał gdzie się znaleźli.

-Amelio!Musimy uciekać!To są gniazda harpii!

Lecz było już za późno.Przed nimi wylądowała pół kobieta, pół ptak.Na jej odrażającej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.Zaklaskała zakończonymi w szpony dłońmi.Zelgadis wyciągnął miecz.Otoczyło ich stado harpii.Miały wygłodniały wzrok.

Rozpoczęła się walka.Amelia atakowała zaklęciami, chimera mieczem.Harpie były zadziwiająco zwinne, jak na takie krępe istoty.Zel szybkim cięciem odciął głowę jednej z nich, co rozwścieczyło pozostałe. Część zaatakowała Amelie, część Zelgadisa.Księżniczka nie mogła sobie z nimi poradzić i w krótkim czasie została bardzo podrapana przez szpony harpii, które zadawały piekące rany.Zelgadis z trudem parował ciosy.Gdy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę harpii pojawiły się ogniste kule, podpalające ich skrzydła.

Do akcji wkroczyła Lina Inverse.Dwie drogi łączyły się w jedną i tak doszło do spotkania.

-Gourry na nie!-Blondyn wpadł na pole walki, siekajac mieczem co popadnie.-Xellos, pokaż tym maszkarom jakieś ładne zaklęcie!-Ruda odwróciła się do mazoku.

Jednak jego nigdzie nie było.Ruda zaklęła soczyście.Już ona się z nim policzy!

Teraz jednak trzeba zająć się harpiami.

*

Filia szła za elfem.Nagle usłyszała za sobą wybuch.

-Sachir, co to mogło...być...-elf zniknął.

Złotowłosa rozejrzała się wokoło.Poczuła strach.Dlaczego Sachir ją opuścił?

Wtem jasnowłosy pojawił się przed nią i przycisnął do drzewa.W jego oczach dostrzegła błysk szaleństwa.

-Nie wiesz, piękna Filio, że nie ufa się nieznajomym?Mama cię tego nie nauczyła?-Przysunął twarz do jej twarzy.-Bo moga ci zrobić małą krzywdę...

Pocałował ją brutalnie.Smoczyca chciała krzyczeć, ale poczuła rozchodzące się po ciele zaklęcie milczenia.Elf przerwał pocałunek, oblizał wargi.

-Twoja energia smakuje wybornie...-jego skóra zszarzała, na ramionach pojawiły się małe kolce, na palcach wyrosły zielone szpony, a na plecach lepkie skrzydła.

Filia nie wierzyła własnym oczom.To był skubb!Demon wysysający energię!

Zerwała się do ucieczki, ale demon natychmiast zareagował.Powalił ją na ziemię, przygniótł własnym ciałem.Z ziemi wyrosły pędy, które owinęły się wokół nadgarstków Filii.W jej oczach pojawiły się łzy.

Skubb odpiął jej biały płaszcz, zdarł ubranie.Uśmiechnął się z satysfakcją, trzymając w ręku maczugę smoczycy.

-Biedna, mała dziewczynka-znów ją pocałował.-Nawet trochę jest mi cię żal.Ale tylko TROSZECZKĘ-nawinął na palec kosmyk złotych włosów.-Może najpierw się zabawimy, co?

Zadrżała z obrzydzenia.Skubb zaczął całować ją po szyi.Zacisnęła oczy, lecz strumienie łez spłynęły po policzkach.Czuła, jak jej energia słabnie z sekundy na sekundę.Wydała z siebie niemy okrzyk, gdy demon wbił w jej ramiona swe szpony.Popłynęła krew, którą zaczął zlizywać.

Niespodziewanie coś podniosło go do góry i rzuciło o ziemię.Filia rozchyliła oczy.Ujrzała purpurowłosego demona o płonących złotym ogniem oczach.

Skubb stanął na nogach.Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.

-A co to?Zazdrosny kochanek tej pięknej pani?Macie szczęście.Umrzecie razem!

Zaatakował, Xellos uchylił się przed szponami.Nagle skubb znieruchomiał.Spojrzał z przerażeniem na mazoku.

-Nie...nie..-wyszeptał.

Zaklęcie zamieniło go na strzępy.Filia niezdążyła zamknąć oczu.Pędy zniknęły, uwalniając jej ręce.Przycisnęła dłoń do ust, aby niezwymiotować.Zadrżała, skuliła się na ziemi.Wstrząsnął nią płacz.Xellos ukląkł obok niej.Zdjął płaszcz i zarzucił smoczycy na ramiona.Patrzył na tą kruchą istotę, tak okrutnie skrzywdzoną przez los.Nagle Filia złapała się jego koszuli, opierając głowę na trosie Xellosa.Wtuliła twarz i zapłakała.Mazoku początkowo nie wiedział, jak zareagować.Ostrożnie ją objął.Filia popatrzyła mu w oczy, w których złote płomienie już wygasły.Po chwili odwróciła wzrok, wtulając się w niego.Wyszeptał kilka słow, poczuła zmęczenie, usnęła.Xellos położy ją ostrożnie na trawie, a sam podszedł do leżącego nieopodal płaszcza smoczycy.Znalazł w nim ciepłą kule zawiniętą w materiał.Schował Kulę Życia, wziął smoczycę na ręce i zniknął.

Ciąg dalszy nastąpi....

kot.agata@interia.pl

W odróżnieniu od poprzedniej części, którą pisało mi się strrrrrasznie ciężko, ten rozdział napisałam w mgnieniu oka.

Niaaah...Jak ja lubię, gdy Xellosowi oczy zmieniają barwę na złotą!!!

Dlaczego tak się dzieje?

Sore wa himitsu desu, jak mawia Tajemniczy Kapłan.

Może kiedyś się wyjaśni....

Pozdrawiam i zachęcam do czytania dalszych części!

P.S. Ale ten Sachir był obrzydliwy!!!!!

P.S.S. Po tej części, to jeszcze sobie ktoś pomyśli, że się uwzięłam na biedną Filie...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Slayers forever 4
Slayers forever 16
Slayers forever 12
Slayers Forever!, Slayers Forever! 01, Ohayo-o
Slayers forever 1, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers forever 5
Slayers Forever!, Slayers Forever! 05, Ohayo-o
Slayers forever 2, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Forever!, Slayers Forever! 08, Ohayo-o
Slayers Forever!, Slayers Forever! 06, Ohayo-o
Slayers forever 6
Slayers forever 13
Who wants to live forever, Slayers fanfiction, Oneshot
Slayers Sorai SS1
Slayers Sorai SS7
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron