miłość przyjaźń, Kronika przypadków miłosnych, Kronika przypadków miłosnych / 07 wrzesień 2007


Kronika przypadków miłosnych / 07 wrzesień 2007
Renata Kaczyńska-Maciejowska

0x01 graphic

Namiętność jest ślepa. Nie wiadomo, dlaczego się pojawia, mija bez powodu. Intymność też niechętnie nagina się do woli kochanków. W porównaniu z nimi zaangażowanie najmocniej poddaje się rozsądkowi. To jest jego siłą i zarazem słabością.

W potocznym wyobrażeniu niezmienność jest atrybutem prawdziwej miłości. Ale także ona ulega przemianom. I trudno kogoś za to winić. Miłość bowiem - jak twierdzi Robert Sternberg - jest konstelacją namiętności, intymności i zaangażowania. A każdy z tych składników miłości ma własną dynamikę. Namiętność gwałtownie wzrasta, szybko osiąga szczytowe nasilenie i... niemal równie szybko wygasa. Splatają się w niej silne emocje: zarówno zachwyt, tkliwość i pożądanie, jak i ból, niepokój, zazdrość oraz tęsknota. W namiętności dominuje pragnienie erotyczne, choć do głosu dochodzą też inne potrzeby: samourzeczywistnienia, odnalezienia sensu życia, dowartościowania siebie, dominowania, dawania i doznawania opieki. Namiętność jest samonakręcającym się procesem: pod jej wpływem podejmujemy działania, które jeszcze bardziej ją nasilają. Szukamy kontaktu z ukochaną osobą, chcemy być blisko niej, patrzeć jej w oczy. A gdy życie wymusza rozłąkę, dzwonimy, piszemy listy. Zakochani chętnie izolują się od świata, koncentrując się na swych uczuciach. Wszelkie przeszkody tylko nasilają namiętność. Czy Romeo i Julia zapałaliby takim pożądaniem, gdyby nie waśnie rodowe?

Nieokiełznana namiętność

Namiętność wiąże się z intensywną mobilizacją organizmu. To prowadzi nieuchronnie do jej szybkiego wygasania. Następuje kres wydolności psychicznej, a nawet fizjologicznej. Namiętność na dalszy plan odsuwa inne sprawy, powodując dezorganizację życia.
Badania przeprowadzone przez Bogdana Wojciszke wśród około tysiąca osób dowodzą, że siła odczuwanej namiętności nie wiąże się wcale z poczuciem zadowolenia z partnera i związku, nie wpływa na ocenę zysków i kosztów w relacji. Nie wpływa również na to, jak reagujemy na niezadowolenie, gdy już "opadną łuski z oczu". Nie decyduje więc, czy będziemy starali się aktywnie podtrzymywać związek, czy też pozwolimy na jego rozpad. Więcej - ludzie nie są w stanie wytłumaczyć, dlaczego zapłonęli namiętnością do tej, a nie innej osoby.
William Somerset Maugham nazwał namiętność "brudną sztuczką natury, która nas zmusza do przedłużania gatunku". Według psychologii ewolucyjnej kobiety i mężczyźni w odmienny sposób dobierają sobie partnerów. David M. Buss, autor "Ewolucji pożądania", przeprowadził badania wśród ponad 10 tys. osób z 33 krajów. Ujawniły one, że mężczyźni pożądają kobiet pięknych, młodych i zdrowych, zaś kobiety pragną opiekunów i "dostarczycieli dóbr", tj. mężczyzn inteligentnych i ambitnych, o możliwie wysokim statusie społecznym i materialnym (lub rokujących jego osiągnięcie w przyszłości). Choć trudno nam podać racjonalne przesłanki namiętności względem tej, a nie innej osoby, to okazuje się, że wybieramy się według ukrytego klucza. Namiętność nieuchronnie wygasa. Fascynacja erotyczna, jeśli nie przekształci się w intymność i przyjaźń, nie wystarczy do podtrzymania związku.

Kojąca intymność

W miarę wzajemnego poznawania się partnerów rodzi się intymność. Zbigniew Nęcki w książce "Wzajemna atrakcyjność" określa ją jako "głębokie odczucie jednostkowości, indywidualności, nietypowości, niepowtarzalności istniejącego związku, ze względu na jego emocjonalne znaczenie dla partnerów". Jesteśmy szczęśliwi w obecności partnera. Pragniemy dbać o jego dobro, szanujemy go, wiemy, że można na niego liczyć. Towarzyszy temu wzajemne zrozumienie i wsparcie, dzielenie się przeżyciami i dobrami.
Waring i Chelun wyróżniają osiem elementów wpływających na intymność. Są to: afektywność, czyli okazywanie partnerowi uczuć; wspólnota, czyli podkreślanie jego ważności; ekspresyjność rozumiana jako dzielenie się swymi myślami czy poglądami; dopasowanie, czyli podobne zainteresowania, pasje i cele życiowe; rozwiązywanie konfliktów, czyli umiejętność przyjmowania różnicy poglądów i spokojnego jej analizowania; dostosowanie seksualne - okazywanie zainteresowania i potrzeb intymnych; względna autonomia rozumiana jako akceptacja innych przyjaźni; poczucie tożsamości, czyli przekonanie o wyjątkowości relacji łączącej partnerów.

Przemiany intymności są łagodne: zażyłość rośnie stosunkowo powoli i jeszcze wolniej opada. Aby rozwijała się intymność, potrzeba obustronnej otwartości i zaufania. Od partnera oczekujemy, że będzie lojalnie przy nas trwał, dając nam "poczucie bezpieczeństwa, stałości i zakotwiczenia wobec zmiennych kolei losu" - pisze Bogdan Wojciszke w książce "Psychologia miłości". Odkrywanie się przed drugim człowiekiem niesie pewne ryzyko - oznacza ujawnienie także swoich słabości, wad, wstydliwych spraw. Boimy się ośmieszenia i odrzucenia. Obawy takie szczególnie często mają mężczyźni.
Nierzadko jedna osoba dąży do zacieśnienia intymności, a druga się jej obawia i unika. Pia Mellody, amerykańska psychoterapeutka, w książce "Toksyczna miłość" pisze: "Nałogowcy Kochania zwykle łączą się z Nałogowcami Unikania Bliskości, którzy starają się uniknąć zaangażowania i zdrowej bliskości, koncentrując się na innych nałogach, takich jak alkoholizm, pracoholizm czy przelotne romanse". Nałogowcy Unikania Bliskości uciekają od bliskości poprzez unikanie silnych przeżyć w związku i dużą aktywność poza związkiem, unikanie otwarcia się przed partnerem, aby uchronić się przed wykorzystaniem i manipulacją, a także poprzez stosowanie całej gamy metod utrzymywania dystansu. Wobec powyższych zachowań w Nałogowcu Kochania rośnie świadomość, że partner wyraźnie oszczędza swą energię wewnątrz związku, co pogłębia jego poczucie odrzucenia. W tej współuzależniającej relacji spotykają się dwa lęki: lęk przed porzuceniem i lęk przed zbliżeniem (nadmierną bliskością, wchłonięciem). Źródeł tych lęków Mellody upatruje w toksycznych relacjach z rodzicami w dzieciństwie. Uważa, że "zdrowy intymny klimat między ludźmi ma miejsce wtedy, gdy jedna osoba dzieli się swoją rzeczywistością z drugą osobą, która przyjmuje tę rzeczywistość, nie próbując jej osądzić albo zmienić". Ważne jest wyznaczanie zdrowych granic intymnego kontaktu.
Fitzpatrick twierdzi, że na początku ujawnianie się dotyczy faktów z własnego życia, ale w pewnym momencie zwierzenia takie przestają wystarczać i partnerzy pogłębiają otwartość o komunikowanie sobie emocji. Ma to ogromne znaczenie dla satysfakcji ze związku.

Im więcej informacji o sobie przekazujemy komuś, tym bardziej jesteśmy otwarci wobec niego, zaś nasze relacje stają się bardziej intymne. W sytuacji nadmiernego i nierównego odkrycia się przed partnerem uzyskuje on nieproporcjonalnie dużą kontrolę nad osobą ujawniającą się. Stwarza to ryzyko manipulowania ujawniającym się partnerem. Chociaż intymność i bliskość są satysfakcjonujące, to partner bez tajemnic przestaje być intrygujący i godny zdobywania. Dlatego optymalnie atrakcyjny jest średni poziom otwartości - uważa Leon Niebrzydowski.
Pragnienie intymności nie oznacza "zlania się w jedno" z partnerem. Holmes i Rempel wykazali, że zaufanie współwystępuje z potrzebą zachowania umiarkowanego stopnia niezależności partnerów. Dobroczynnym skutkiem wysokiego zaufania do partnera jest "skłonność do stałego stosowania zasady domniemania dobrych intencji w stosunku do tego, co mówi i robi" - twierdzi Wojciszke. Zakładamy więc, że partnerowi na nas zależy. Jest to zasada stosowana bez namysłu, dopóki ufamy i wierzymy, że partner nas kocha. Nie potrzebujemy tego sprawdzać dotąd, aż nie stanie się coś, co owo zaufanie mogłoby podważyć.

Rozumne zaangażowanie

Zaangażowanie - w porównaniu z "niepokalaną myślą" namiętnością i niechętnie naginającą się do woli kochanków intymnością - najmocniej poddaje się zdrowemu rozsądkowi i świadomej kontroli partnerów. To jest jednocześnie jego siłą i słabością: bywa ono zazwyczaj efektem świadomej decyzji, a ta może zostać wycofana lub zmieniona niemal z dnia na dzień.
Zaangażowanie jest zwykle najbardziej stabilnym, trwałym czynnikiem w związku. Co więcej: trud inwestowany w cementowanie związku automatycznie rozpoczyna proces jego podtrzymywania. Zaprzestanie starań byłoby bowiem równoznaczne z przyznaniem się, że zabiegi te zostały źle ulokowane. Chcemy być w swej decyzji o zaangażowaniu się w umacnianie związku konsekwentni i wytrwali - podkreśla Robert Cialdini. A Elliot Aronson zauważa, że to uruchamia mechanizmy racjonalizacji w uzasadnianiu własnych działań i wysiłku. Bywa, że "koszty" przerastają "zyski". Ale im więcej zainwestowaliśmy na rzecz związku, tym większe jest nasze zaangażowanie w jego utrzymanie, niezależnie od zadowolenia.
Niepowodzenia związku mogą jednak obniżać poziom zaangażowania. Inne czynniki podtrzymujące zaangażowanie to: korzystny bilans zysków i strat, mała atrakcyjność innych dostępnych związków, wiele barier utrudniających zerwanie - o charakterze zarówno formalnym (np. małżeństwo), jak i nieformalnym (naciski rodziny, system wartości).

Początkowo zaangażowanie rośnie wolno, ale w miarę zwiększania się siły namiętności i intymności jego rozwój jest coraz szybszy. Następnie stabilizuje się i na mniej więcej tym samym poziomie utrzymuje się aż do końca związku. Rozpad związku wiąże się z zaprzestaniem wysiłków podtrzymujących go, co równa się wycofaniu zaangażowania.
W myśl teorii wymiany społecznej Homansa dokonujemy rachunku "zysków i kosztów". Jeśli ten bilans okaże się dodatni, skłonni będziemy kontynuować związek. Ważna jest jednak wzajemność partnerów. Nierówny stopień zaangażowania osób pozostających w związku nie sprzyja trwałości więzi. Przekonanie o podobnym zaangażowaniu partnera pobudza do zacieśniania relacji. Abraham Maslow w książce "Motywacja i osobowość" podkreśla, że ogromne znaczenie dla umocnienia zaangażowania ma "identyfikacja potrzeb partnera, dzięki czemu jedna osoba odczuwa potrzeby drugiej jak swoje własne i dlatego w pewnym zakresie odczuwa również własne potrzeby, jak gdyby były potrzebami tej drugiej osoby. Owo rozszerzenie ego dwu osób w jedność psychologiczną pozwala głęboko odczuwać istotę drugiej osoby. Takie postrzeganie będzie silnym źródłem troski, odpowiedzialności i zaangażowania się w sprawy innej osoby". Kochankowie podkreślają wyjątkowość i odrębność swego związku poprzez posiadanie własnych tajemnic, sekretnych znaków i metafor, podejmowanie wzajemnych zobowiązań, kultywowanie wspomnień i rocznic.

Badania pokazują, że zaangażowanie wzrasta również w miarę obniżania się atrakcyjności związków alternatywnych i wobec perspektywy życia w samotności. Ludzie subiektywnie obniżają atrakcyjność pojawiających się konkurencyjnych możliwości poza związkiem, jeśli są zaangażowani w relację. Jednak w miarę spadku zadowolenia z aktualnego układu wzrasta atrakcyjność tych alternatywnych możliwości. Zbigniew Nęcki uważa, że dostrzeżenie atrakcyjności osób innych niż aktualny partner podnosi poprzeczkę stawianych mu wymagań. Zaangażowanie oznacza więc konieczność ciągłego ponoszenia wysiłków dla dobra związku, bowiem - jak powiedział Ortega y Gasset - "miłość potrzebuje bezustannego potwierdzenia".

Oblicza miłości

W miarę rozwoju związku zmieniają się potrzeby i oczekiwania partnerów. Bogdan Wojciszke zauważył, że zmiany te zachodzą we względnie stałej kolejności. Wyróżnił on typową kolejność faz związku partnerskiego. W fazie zakochania dominuje namiętność. Trwa ona stosunkowo krótko, ale jest stanem bardzo silnie przeżywanym. Jej dominujący element to pragnienie możliwie częstych i bliskich kontaktów z ukochaną osobą.
Drugą fazą są romantyczne początki. Na tym etapie intensywnie przeżywamy namiętność i intymność. Jest to również dość krótkotrwały etap, który pojawia się, jeśli zakochanie zostało odwzajemnione, a przynajmniej nie zostało odtrącone przez partnera. Naturalną koleją rzeczy wzrasta intymność. Motywuje ona kochanków do utrzymania i rozwijania satysfakcjonującej relacji, w wyniku czego pojawia się zaangażowanie.
Dojrzały, kompletny związek to trzecia faza. Budują ją silnie przeżywane namiętność, intymność i zaangażowanie. Prawdopodobnie większość relacji, jakie ludzie nawiązują, szczególnie w młodym wieku, nie wychodzi poza etap romantycznych początków miłości. Rozwój fazy związku kompletnego jest więc doniosłym i dość rzadko pojawiającym się wydarzeniem w biografii każdego człowieka. Jest to też bez wątpienia najbardziej satysfakcjonująca faza związku, najsilniej wysycona emocjami zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi - bo miłość prócz szczęścia przynosi czasem i ból. Zwykle na tym etapie partnerzy zawierają małżeństwo lub przynajmniej decydują się na wspólne zamieszkiwanie.

Faza związku kompletnego trwa znacznie dłużej niż faza zakochania i romantycznych początków, jednak w miarę słabnięcia namiętności (niekoniecznie całkowitego) przekształca się w silną zażyłość, w której dominują intymność i zaangażowanie. Zanik namiętności wydaje się naturalny i nieuchronny. Badania pokazują, że im dłużej trwa małżeństwo, tym słabsza jest miłość romantyczna między partnerami. Świadomość i akceptacja tej prawdy mogłaby ochronić wiele par przed gorzkimi rozczarowaniami i rozstaniami. Rację miały nasze babki, sugerując: "Miej oczy szeroko otwarte przed ślubem, a lekko przymknięte po nim". Optymistyczna jest obserwacja, że wiele długotrwałych związków kilkakrotnie powraca do fazy związku kompletnego. Staje się to możliwe, gdy małżonkom udaje się utrzymać zadowalający poziom intymności.

Faza czwarta, czyli związek przyjacielski, opiera się głównie na intymności i zaangażowaniu. Jest zapewne najdłuższą z satysfakcjonujących jeszcze faz udanego związku miłosnego. Jej utrzymanie i kontynuowanie znajduje się w rękach partnerów, jeśli tylko wykażą odpowiednią motywację i umiejętności. Bogdan Wojciszke w "Psychologii miłości" pisze: "Podstawowym problemem, który partnerzy mają do pokonania w fazie związku przyjacielskiego, jest powstrzymanie spadku intymności, a więc utrzymanie wzajemnego przywiązania, lubienia się, zaufania, chęci pomagania i otrzymywania pomocy. Intymność oczywiście zamiera pod wpływem egoizmu, nietolerancji, agresji, braku wsparcia czy zdrady. Każdego z tych niebezpieczeństw mogą partnerzy uniknąć, a przynajmniej wiedzą, że unikać ich powinni, jeżeli łączący ich związek ma być nadal zadowalający".
Z analizy wyników wielu badań wypływa niestety smutny wniosek: w znaczącej większości długotrwałych związków postępuje systematyczny spadek zadowolenia partnerów z relacji, co oznacza również postępujący spadek intymności łączącej małżonków. W efekcie pojawia się związek pusty - faza piąta. Główny element cementujący taką relację to tylko zaangażowanie, czyli występowanie motywacji i działań podtrzymujących związek. Związek pusty jest bardziej niż wcześniejsze etapy miłości narażony na rozpad - na przykład w momencie, gdy w życiu któregoś z partnerów (lub obojga) pojawi się szansa na stworzenie alternatywnego, bardziej satysfakcjonującego związku albo gdy życie w pojedynkę okaże się bardziej pociągającą perspektywą niż kontynuowanie relacji. Nikła jest już atrakcyjność związku pustego. Jego długość i stabilność wydają się uzależnione od etapu życia partnerów, w którym ten typ relacji się pojawia. Jeżeli stanie się on faktem u schyłku życia małżonków, może nigdy nie ulec przerwaniu. Jeśli są oni jeszcze w sile wieku, wzrasta prawdopodobieństwo przerwania niesatysfakcjonującej relacji. Gdy partner (lub oboje partnerzy) podejmie decyzję o wycofaniu swego zaangażowania - związek rozpada się.

Następuje ostatnia faza. Rozpad związku oznacza definitywne wycofanie się z relacji. Steve Duck wyróżnił cztery etapy kryzysu i rozpadu związku. Pierwszy ma charakter wewnątrzpsychiczny i rozpoczyna się od uświadomienia sobie braku satysfakcji ze związku oraz dokonania własnego bilansu strat i zysków wynikających z kontynuowania relacji. Drugi następuje, gdy decydujemy się na konfrontację z partnerem i wyjawiamy mu swe niezadowolenie, wspólnie zastanawiamy się nad ewentualnymi możliwościami poprawy związku i dalszymi jego losami. Etap trzeci ma charakter społeczny, bowiem decydujemy się na poinformowanie otoczenia o rozpadzie związku. Czwarty to psychiczne pozostawienie związku za sobą i uporządkowanie związanej z nim przeszłości.
Mit romantycznej miłości utrwala w nas fałszywe wyobrażenie, że powinna ona "dziać się sama", zaś świadomy wysiłek, racjonalne myślenie i mądrość słabo nam się z nią kojarzą. Jak w baśniowym świecie, kochankowie powinni "żyć długo i szczęśliwie". Tymczasem nacisk zewnętrzny na trwałość małżeństwa jest dzisiaj znacznie mniejszy niż dawniej. W tej sytuacji partnerzy muszą wewnątrz związku odnaleźć cementującą siłę. Niektórzy sądzą, że miłość małżeńska przychodzi spontanicznie i bez wysiłku. Nie chcą o nią zabiegać. Myślą, że trud włożony w te starania zniszczy zadowolenie. Tymczasem najbardziej cenne staje się to, czemu poświęcimy najwięcej czasu i wysiłku.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
miłość przyjaźń, Sens ślubu, Sens ślubu / 30 styczeń 2008
JAKIE PRZESŁANIE NA TEMAT MIŁOŚCI I PRZYJAŹNI ZAWIERA?ŚŃ POETYCKA MAŁY KSIĄŻE
miłość przyjaźń, Bezwstyd bezmiłości, Bezwstyd bezmiłości / 04 luty 2008
miłość przyjaźń, Miłość nie wszystko wybaczy, Miłość nie wszystko wybaczy / 18 styczeń 2008
miłość przyjaźń, Sekrety zdrady, Sekrety zdrady / 10 październik 2007
miłość przyjaźń, Śubuję cię kochać, Śubuję cię kochać / 25 kwiecień 2008
miłość przyjaźń, Późni kochankowie, Późni kochankowie / 01 wrzesień 2007
miłość przyjaźń, Dzikość serca, Dzikość serca, szaleństwo umysłu / 13 luty 2008
miłość przyjaźń, Późni kochankowie, Późni kochankowie / 01 wrzesień 2007
miłość przyjaźń, Dzikość serca, Dzikość serca, szaleństwo umysłu / 13 luty 2008
miłość przyjaźń, Ich dwoj1, Ich dwoje / 14 grudzień 2007
miłość przyjaźń, Powody chodzenia ze sobą do łóżka, Powody chodzenia ze sobą do łóżka / 16 listopad
miłość przyjaźń, Miłości historia osobista, Miłości historia osobista / 04 kwiecień 2008
Miłość a przyjaźń, KONSPEKTY KSM
Z milosci w przyjazn
Miłość i przyjaźń w sieci, psychologia internetu (virtualny świat)
Z milosci w przyjazn

więcej podobnych podstron