14005 skanuj0003

14005 skanuj0003



Pascal nazwał Bogiem filozofów. Czy tego chciałem? Czy ten, do którego chciałem go doprowadzić, nie był innym Bogiem, zwanym przez Pascala Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba

—    tym, do którego można powiedzieć „ty”?

Zmierzchało, było późno. Następnego dnia rano musiałem

wyjeżdżać. Nie mogłem tu zostać, jak właściwie powinienem był uczynić, nie mogłem pójść do fabryki, gdzie pracował ów człowiek, nie mogłem zostać jego kolegą, nie mogłem razem z nim wieść życia, nie mogłem zdobyć jego życiowego zaufania, nie mogłem mu pomagać i razem z nim podążać drogą stworzenia, które przyjmuje dzieło stworzenia. Mogłem jedynie odpowiedzieć mu na jego spojrzenie.

* * *

Jakiś czas później byłem gościem pewnego zacnego, starego myśliciela. Poznałem go niegdyś na konferencji, na której wygłaszał on wykład o powszechnej szkole ludowej, a ja o wyższej szkole ludowej. To nas zbliżyło. Byliśmy bowiem zgodni co do tego, że słowo „lud” w obu wypadkach trzeba rozumieć w równie szerokim znaczeniu. Zaskoczyło mnie wtedy przyjemnie, że ów siwiejący już człowiek na wstępie wykładu poprosił nas, aby zapomnieć o wszystkim, co — jak nam się wydawało — wiemy z książek o jego filozofii: w ostatnich latach

—    a były to lata wojny — rzeczywistość tak dała mu o sobie znać, że wiele spraw musiał przemyśleć od nowa. Starość to coś wspaniałego, o ile nie zapomni się, co znaczy zaczyn ać; ten stary człowiek nauczył się tego gruntownie chyba dopiero na stare lata. Wcale nie udawał młodego, naprawdę był tak stary, jak był, lecz w młodzieńczy sposób, zachowując świadomość zaczynania.

Mieszkał w innym mieście uniwersyteckim, położonym bardziej na zachód. Gdy tamtejsze środowisko teologiczne zaprosiło mnie, abym mówił do nich o profetyzmie, zamieszkałem u tego starego człowieka. W jego domu panował dobry duch: duch złakniony życia, któremu nie narzuca ono ograniczeń i nie wyznacza dróg.

Któregoś dnia rano wstałem skoro świt, żeby przeczytać korektę. Poprzedniego wieczoru otrzymałem szczotki przedmowy do mojej książki, a ponieważ zawarłem w niej swego rodzaju wyznanie, chciałem ją przed drukiem jeszcze raz uważnie przeczytać. Wziąłem więc papiery na dół, do pracowni, która została mi ofiarowana na wypadek potrzeby. Tutaj jednak siedział już za swoim biurkiem gospodarz. Zaledwie wygłosił słowa powitania, zapytał, co trzymam w ręku. Gdy mu odpowiedziałem, zadał mi pytanie, czy nie zechciałbym mu tego przeczytać. Zrobiłem to z przyjemnością. Słuchał przyjaźnie, lecz z wyraźnym zaskoczeniem — ba, z rosnącym zdumieniem. Kiedy skończyłem, zapytał (zrazu mówił z ociąganiem, potem zaś, pochwycony przez nieodpartą potrzebę, z coraz większym przejęciem): „Jak może pan tak w kółko powtarzać słowo «Bóg;.>? Jak może pan się spodziewać, że czytelnicy przyjmą to słowo w takim znaczeniu, w jakim pan chce, aby zostało przyjęte? To, co ma pan na myśli, jest przecież wyniesione ponad wszelką możliwość ludzkiego rozumienia i pojmowania — właśnie ten stan wyniesienia chce pan przekazać. Wypowiadając jednak słowo «Bóg», wydaje je pan na łup ludziom. Które spośród słów ludzkiego języka jest równie nadużywane, plamione i profanowane! Niewinna krew wylana z powodu tego słowa odebrała mu całą jego świetlistość. Wszelka niesprawiedliwość, którą musiało ukrywać, zatarła właściwy mu sens. Słysząc, że to, co najwyższe, określa się mianem «Boga», mam czasem wrażenie, że słucham bluźnierstwa”.

Zapałały dziecinnie jasne oczy, sam głos płonął. Potem siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu naprzeciw siebie. Izbę wypełnił płynny blask wczesnego poranka. Czułem, jakby światło sączyło we mnie siłę. Nie mogę dokładnie oddać tego, co wtedy powiedziałem, mogę to jedynie z grubsza naszkicować.

„Tak” — odparłem — „z wszystkich słów ludzkich to jest najbardziej brzemienne. Żadne inne nie zostało tak skalane, tak poszargane. Właśnie dlatego nie wolno mi się go wyrzec. Pokolenia ludzi przygniotły to słowo brzemieniem pełnego utrapień życia i powaliły je na ziemię; leży ono tam w kurzu i dźwiga cały ludzkie brzemię. Pokolenia rozdarły to słowo na


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
shils7 44 nych i społecznych ideałów czy zdążanie do urzeczywistnienia odmiennych ekonomicznych int
18Kinga Byrska 2 Czy dojście do sprzętu ppoż (gaśnica, hydrant) nie jest
skanuj0095 (13) 194 AKSJOLOGIA fcTYCZNA Wokół tego pytania zawiązuje się wielki spór kierunków filoz
str15801 djvu ŻYDOSTWO CZY ISTNIEJE ŚWIATOPOGLĄD ŻYDOWSKI? Żydowski pogląd na świat, w filozoficzne
skanuj0002 (342) opowiadanie — u dna swojego mieszczące zawsze wyraźny sens filozoficzny, czy — ściś

więcej podobnych podstron