32243 PICT2700

32243 PICT2700



562 Część V. Śmierć na opak

z tego, że coraz częściej obejmuje się ją zakazem; zachował w pamięci jawną i jeszcze publiczną śmierć swoich dziadków, przy której był obecny, w latach 1930—1940. Zaniepokoiło go milczenie, w jakim zdawała się szukać schronie* nia jego matka. Nic nie wskazywało, że zna swój stan. On nie pojmował tego milczenia i nigdy go naprawdę nie zrozumiał. Przypomniał spowiednikowi tradycyjną rolę, jaką spełniał nuntius mortis. Ale ksiądz, były lekarz, odpowiedział: „Widać, że nie zna pan starych kobiet; ja poznałem je w przy. tułku; nieustannie jęczą i płaczą, że wkrótce przyjdzie im umierać.” Ksiądz uważał, że należy uszanować to milczenie, że chora jest odważna i że można poprzestać na aluzjach, nie zdradzając wspólnej tajemnicy. Później, po jej śmierci, istotnie znaleziono zapiski świadczące, że stara dama nie żywiła żadnych złudzeń. U jej wezgłowia syn żalił się: „Nie pożegnała się z nami”, tak jak stary król westchnął, gdy Melisanda wydała ostatnie tchnienie: „Odeszła bez słowa.”

OSTATNIE CHWILE POZOSTAŁY JESZCZE TRADYCYJNE

W czasach, kiedy pisał Tołstoj, mieszczaństwo zaczynało więc dostrzegać pod romantyczną emfazą nieprzyzwoitość śmierci. Było jeszcze za wcześnie, aby odraza okazała się silniejsza od obyczajów nakazujących jawność i aby mogła izolować umierającego aż do ostatniego tchu, jak działo się potem, zwłaszcza w szpitalu. Dlatego z końcem XIX wieku doszło do kompromisu pomiędzy publiczną śmiercią przeszłości a tym, co miało stać się śmiercią ukrywaną, do kompromisu, który utrzymał się przez pierwszych trzydzieści lat XX wieku i czego dość wiernym przykładem jest śmierć Iwana Ilicza.

W samotności, w jakiej kłamstwo zamknęło go, niby w samotnym ciężkim trudzie, Iwan Ilicz dumał. Przeglądał film swojego życia, myślał o swojej śmierci, z którą nie mógł się pogodzić, a która powoli stawała się czymś pewnym.

Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj tam, gdzie milczenie trwa do końca, umierający odbywają tę samą drogę, co Iwan Ilicz.

Najnowsze badania socjologiczne wykazują, że wśród ludów kultury chrześcijańskiej wiara w życie przyszłe zanika znacznie szybciej niż wiara w Boga — zwłaszcza wśród młodzieży. Jednakże obserwacje poczynione między rokiem 1965 a 1972 na 360 umierających ustaliły, że 67% dopuszczało możliwość przyszłego życia, a tylko 33% możliwość tę wykluczyło.9 Na pewno właśnie w tym milczącym okresie obrachunków powracała nadzieja na życie pozagrobowe.

Ten okres długo trwa u Iwana Ilicza. Cierpi, ale tego nie okazuje. Zagłębia się w swojej samotności i myślach i zrywa związki z otoczeniem. Odwraca się do ściany, leży na boku, podłożywszy rękę pod policzek, instynktownie przybiera

pozę dawnych umierających, kiedy zakończyli swoje sprawy z ludźmi. Tak leżeli Żydzi ze Starego Testamentu, a w XVI-wiecznej Hiszpanii po tej pozie rozpoznawano rzekomo nawróconych maranów; tak umarł Tristan: „Tristan obrócił się do ściany.” Dzisiaj pielęgniarki ze szpitala w Kalifornii, objęte badaniami B. G. Glasera i A. L. Straussa, w tym prastarym odruchu dostrzegają tylko niechęć do rozmowy z nimi.10

Iwan Ilicz staje się agresywny. Jego stan pogarsza się, chory cierpi coraz bardziej. Gdy rankiem weszła żona i powiedziała coś o lekarstwach, on spojrzał na nią z nienawiścią. „Na miłość Boską, daj mi umrzeć spokojnie.*’ Lekarze i psycholodzy, którzy jak Elizabeth Kubler-Ross prowadzą studia nad zachowaniem się umierających, stwierdzili istnienie tej fazy agresywności, którą chcieliby ukierunkować i spożytkować. Iwan Illicz odprawia żonę, córkę i lekarza i poddaje się cierpieniom, które dotąd starał się ukrywać. „Trzy doby z rzędu krzyczał bez ustanku. To było nie do zniesienia” — powie jego żona do jednego ze znajomych. Potem przychodzi uspokojenie, co również lekarze wymieniają jako powszechne zjawisko. „Tuż przed śmiercią zmniejsza się zapotrzebowanie na środki znieczulające” — mówią dzisiaj lekarze o umierających. „U wielu chorych występuje wtedy krótkotrwała poprawa, czują się mocniejsi, upominają się o jedzenie; ich stan ogólny wydaje się lepszy” (L. Witzel). Iwan Ilicz w swojej samotnej wędrówce przyznaje, jak umierający z ars moriendi z wieku XV, „że przeżył swoje życie nie tak, jak należy”, ale pociesza się, że jeszcze da się to naprawić.

Emma Bovary także ma taką chwilę wytchnienia: „...zdała się nagle rozpromieniona na widok fioletowej stuły, odnajdując zapewne pośród niezwykłego ukojenia utraconą rozkosz swych pierwszych mistycznych porywów oraz wizje wieczystej błogości”. Ksiądz udzielił jej ostatniego namaszczenia; „...twarz miała wyraz pogody, jakby sakrament ją uzdrowił”.

Również Iwan Ilicz, kiedy porzuca długie, trwające dni czy też tygodnie, agresywne milczenie, otwiera oczy, zwraca się do otaczających, widzi syna całującego go w rękę i żonę „z otwartymi ustami i z nie otartymi łzami na nosie i policzku”. Sytuacja jest odwrotna w porównaniu z tą, jaką obserwowaliśmy z początkiem XIX wieku. On lituje się nad nimi. Rozumie, że umiera, prosi, aby wyprowadzono syna, bo widok cierpienia i śmierci może wywrzeć zbyt przygnębiające wrażenie na dzieciach, toteż ich obecność w tej obrzydliwej i jakby obscenicznej chwili jest już niedopuszczalna. (Emma Bovary mówi: „Przyprowadźcie mi małą!... — Boję się! — wymówiła dziewczynka odsuwając się, gdy matka chciała pocałować ją w rączkę... — Dość! zabierzcie ją — krzyknął Karol, który szlochał w alkowie.”)

Iwan Ilicz mówi jeszcze do żony: „...żal mi... I ciebie”. Chciał jeszcze dodać „przebacz”, ale nie mógł już nic powiedzieć. Agonia trwała dwie godziny. Tołstoj pisze, że „nagle powiedział: Jakaż radość!” Cała ta osta-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PICT2700 562 Część V. Śmierć na opak z tego, że coraz częściej obejmuje się ją zakazem; zachował w p
PICT2709 HO Część V. Śmierć na opak głos Alberta albo Aleksandry de La Ferronays; w pełni XX wieku r
PICT2714 590 Część V. Śmierć na opak reformę pogrzebów, która by je uprościła, a jednocześnie wyelim
PICT2709 HO Część V. Śmierć na opak głos Alberta albo Aleksandry de La Ferronays; w pełni XX wieku r
28753 PICT2705 572 Część V. Śmierć na opak uczucia. Stworzyła ona między nami a innymi ludźmi więzy,
62959 PICT2704 570 Część V. Śmierć na opak społeczeństwa. Społeczeństwo uważa żałobę za zjawisko cho
PICT2708 578 Część V. Śmierć na opak stanowczo przeciwny prawdzie.” (Stanowisku temu towarzyszy skru
PICT2703 568 Część V. Śmierć na opak uporczywie pogrążony w żałobie zostaje bezlitośnie wykluczony z
PICT2704 570 Część V. Śmierć na opak społeczeństwa. Społeczeństwo uważa żałobę za zjawisko chorobliw
PICT2705 572 Część V. Śmierć na opak uczucia. Stworzyła ona między nami a innymi ludźmi więzy, który
PICT2708 578 Część V. Śmierć na opak stanowczo przeciwny prawdzie.” (Stanowisku temu towarzyszy skru
PICT2709 HO Część V. Śmierć na opak głos Alberta albo Aleksandry de La Ferronays; w pełni XX wieku r
40355 PICT2703 568 Część V. Śmierć na opak uporczywie pogrążony w żałobie zostaje bezlitośnie wykluc
62959 PICT2704 570 Część V. Śmierć na opak społeczeństwa. Społeczeństwo uważa żałobę za zjawisko cho
PICT2692 Część V ŚMIERĆ NA OPAK

więcej podobnych podstron