40155 IMGW47 (3)

40155 IMGW47 (3)



274 WACŁAW BERENT

—    Lawina/ — rzekłem, kiedy ten huk, zamiast słabnąć, w wichurę huraganu się przeradzał i już jakieś gromy podziemne ze sobą toczył.

—    Lawina — powtórzyłem. A potem już w myślach tylko swoich: „A tamto grzmot głazów po skałach i grzechot kamieni w żlebie. Pędzą, sypią się, walą na łąki nasze”.

—    Hilda — ojciec nakazywał, ojciec zaklinał!... Patrz, tak dolina nasza tonie w gruzach, powoli, z dnia na dzień: kona beznadziejnie... I nie ma, kto by ją ratował. Bo mnie bezwola pąjęczyną marzeń omotała i przez matnię sztuki w zło wszelkie wpędza.

A tamten piorunowy łom i grzechot piekielny nie chciał ucichnąć. „,Boże, Boże, jakąż to lawą dziś się sypie!” Złamała się wytrzymałość moja: ciało nie miało sił wysłuchać do końca.

Osunąłem się cicho i powoli na chłodne płyty kamienne.

Ocknąłem się w tejże portretowej sali.

Miękkie, pieczołowite dłonie chłodziły mi czoło, skronie, twarz. Od czasu do czasu tylko łzy kropliste parzyły mi ręce, policzki, skroń. Ciepłe tchnienie pocałunków zwilżało mi co chwila suche wargi i sztywne, chłodne me ręce.

I znowuż straciłem świadomość.

Gdym się ocknął po raz drugi, uczułem, że coś jak noże kraje i kłuje mi czoło oraz ręce. Ponad oczy zwieszała mi się gałązka ciemnych, grubych liści. Poruszyłem ręką: miałem tego pełno na piersiach, ponad głową, na nogach. To ona, Hilda, nałamała laurowych gałęzi z doniczek owych krzewów — laurowych gałęzi spod katafalku.

A gdym je łamał w rozpaczy na tym posłaniu śmierci, tam z podwórza słychać było brzęk uprzęży, parskanie koni, szczęk łańcuchów, głuche bicie podków o most zwodzony nad urwiskiem.

Daremniem czekał na odezwanie się trąbki, na grę tę cza-rowną po echowych kniejach i uroczyskach górskich: na zmartwychwstanie świata mego. Tej nocy zaciążyła na doU-

nie pochmurna, głucha groza kamiennej pustki wśród olbrzymich gór. Świerszcze zamilkły, przycichły potoki... Huczała tylko wezbrana rzeka, tocząc w ciężkich westchnieniach swe głazy wielkie.

Czekam!...

Czekam smutny i wiary pełen, że w tę czarną noc grzechu niebosiężne olbrzymy skał przełamią się u podnóży, zachwieją i zamkną grób ten.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV58 (2) 96 WACŁAW BERENT —    Słuchaj, Jelsky, czy ten nasz autor dramatyczny... c
IMGV58 (2) 96 WACŁAW BERENT —    Słuchaj, Jelsky, czy ten nasz autor dramatyczny... c
35219 IMGV58 (2) 96 WACŁAW BERENT —    Słuchaj, Jelsky, czy ten nasz autor dramatyczn
IMGW15 (2) Ho WACŁAW BERENT wieka naprawić mamy, kiedy tu u niego nie wszystkie kosteczki na lico1.
IMGV23 26 WACŁAW BERENT Czasami się zapamiętywa. —    Zochna?... Uśmiecha się miękko,
IMGV95 (3) 170 WACŁAW BERENT szy ciężko, solidnie, jakby dla zrównoważenia tej pesymistycznej melanc
IMGV96 (4) 172 WACŁAW BERENT —    Chłop tylko w gorzałce smak znajduje. W takim spoko

więcej podobnych podstron