41611 skanuj0057 (40)

41611 skanuj0057 (40)



Epoka piśmienna — doba staropolska

112 i szlachta mówiła gwarą, a przynajmniej językiem bardzo silnie nasyconym cechami dialektalnymi — to tym bardziej musiało lak być w średniowieczu. Skoro jeszcze w XVI wieku — stuleciu wykształconych, wszechstronnie czynnych ludzi renesansu, nie widać użytkowników polszczyzny, którzy by na co dzień mówili pozbawionym cech dialcktalnych językiem ogólnym — któż miałby nim mówić w średniowieczu? Powtórzmy zatem: wszystko wskazuje na to, że polski język ogólny ukształtował się jako język literacki, pisany.

Kiedy to nastąpiło? Odpowiedź na to pytanie zależy od warunków-, jakie postawimy językowi literackiemu. Jeśli postawimy mu warunek absolutnej jednolitości, znajdziemy się w poważnym kłopocie. Wiemy przecież, że jeszcze Mickiewicz używał w tekstach literackich wielu wyrazów i form lokalnych, właściwych okolicom Nowogródka i Wilna. Co więcej — wiemy, że jeszcze dziś istnieją tzw. regionalizmy, czyli wyrazy i formy gramatyczne właściwe jakiemuś regionowi, ale wskutek swej powszechności w języku tamtejszych wykształconych użytkowników polszczyzny tolerowane przez normę ogólnopolską, a więc dopuszczalne w poprawnej, literackiej polszczyźnie. Tak np. mieszkańcy Krakowskiego zamiast ogólnopolskiego wyrazu kurz używają wyrazu proch, i wyraz ten można spotkać w utworach wielu pisarzy pochodzących z Krakowa i okolicy. Jeszcze bardziej uderzające są regionalizmy fonetyczne, które siłą rzeczy mogą się ujawniać tylko w języku mówionym: np. większość Polaków w wyrazie hołota wymawia bezdźwięczne cłu a w wyrazie ława - u niezgłoskotwórczc, Polacy z byłych kresów' wschodnich natomiast wymawiają w tych wyrazach dźwięczne h i przedniojęzykowo-zębowc / — a mimo tej różnicy jedni i drudzy mówią poprawnie. Czyżby więc jeszcze dziś nic było polskiego języka literackiego? Wniosek taki byłby absurdalny, a zatem warunek absolutnej jednolitości języka literackiego trzeba uchylić.

Język literacki nie musi być absolutnie jednolity — wystarczy, że jest względnie, „częściowo”, do pew nego stopnia jednolity. Tu jednak nasuwa się zaraz pytanie: do jakiego stopnia musi być jednolity, aby zasługiwał na swoje miano? Innymi słowy: ile szczegółowych norm ogólnopolskich (w rodzaju wymowy typu chwała, a nie fakt, Radosz, a nie Redosz itp.) musi istnieć, aby można było mówić o języku literackim? Dwadzieścia? Piętnaście?

Dziesięć? I dlaczego właśnie tyle? Każda odpowiedź w tym wzglę- 113 dzie musi być arbitralna. Niepodobna racjonalnie uzasadnić poglądu, że dziesięć szczegółowych norm ogólnopolskich wystarczy do istnienia języka literackiego, a dziewięć już nie. Jeżeli dziesięć, to dlaczego nie dziewięć? Jeżeli dziewięć, to dlaczego nie osiem? Dlaczego nie pięć? Dlaczego nie dwie?

Jest tylko jedno sensowne wyjście z tej kłopotliwej sytuacji: przyjąć, że z językiem literackim mamy do czynienia od momentu pojawienia się pierwszej szczegółowej normy językowej. Oczywiście, takie stanowisko pociąga za sobą nie statyczne, lecz. dynamiczne rozumienie języka literackiego. W języku literackim (w pierwszym okresie jego rozwoju) trzeba widzieć nie gotowy, skończony twór, lecz coś, co się dopiero kształtuje, ustala — ale kształtując się i ustalając już przecież istnieje. Przyjmiemy zatem za początek polskiego języka literackiego pierwszą dającą się wykryć w tekście zabytków szczegółową /normę językową. ,

Gdzie i kiedy taka norma się pojawia? Z całą pewnością można ją wskazać w zabytkach końca XIV wieku. Przypomnijmy, że np. pisarz Psałterza floriańskiego używa form typu chwała (z zachowaną grupą chw-), choć jako Małopolanin lub Ślązak z pewnością na co dzień mówił fala (taką wymowę na południu Polski zaświadczają inne, mniej literackie — jak np. roty sądowe — lub starsze — jak np. Kazania świętokrzyskie — zabytki językowe): używa spójnika iż(e), choć na co dzień mówił eż(e) (taką połu-dniowopolską postać lego spójnika zaświadczają współczesne Psałterzowi roty krakowskie); pisarz Kazań gnieźnieńskich używa tylko form z przyrostkami -ek, -ec, choć we współczesnych Kazaniom rotach poznańskich trafiają się formy z przyrostkami -k, -c itp.

Czy w starszych zabytkach nie można stwierdzić istnienia jakichś szczegółowych norm językowych? Niewykluczone, niepodobna jednak zyskać pewności w tym względzie. Nie brak przypuszczeń o istnieniu normy językowej już w Bulli gnieźnieńskiej: wprawdzie występują tam północnopolskie formy z re- (Redek,

Redosz itp.), ale liczebną przewagę nad nimi mają południowopol-skie formy z ra-; są wprawdzie nazwy z półnoenopolskimi przyrostkami -k, -c (Krzepk, Krostawc itp.), ale znów liczebną przewagę nad nimi mają nazwy / południowopolskimi przyrostkami -ek, -ec. Próbuje się czasem ten stan rzeczy tłumaczyć szerzeniem się normy

Z - Zarys sbiejiSw ję/yka polskisiro


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0056 (40) Epoka piśmienna - doba staropolska 110 powstanie języka ogólnego, a ukształtowanie s

więcej podobnych podstron