omawianiu tych zjawisk jako marginalnych, lecz na wprowadzeniu marginesów kultury do centrum13 pod światopoglądową opieką nowego - w znacznej mierze New Age’owego - paradygmatu. Było to wyznanie prawdy, dopuszczenie do głosu autentycznych przeżyć, które zajmowały w życiu trzydziestolatków poważny obszar.
Kto podjął to dziedzictwo pojmowania kultury jako obszaru równowartościowych ekspresji idiomatycznych? Nikt. I to z prostego powodu: oto dziś nie da się podtrzymywać przy życiu programu maksymalizacji uczestnictwa w kulturze, ponieważ stał się on postawą powszechną, procesem dokonanym, prostą faktycznością po przełomie. Po raz kolejny okazało się, że kultura jest wszystkożer-na, że potrafi obrócić na własną korzyść nawet działania wymierzone w nią samą, że umie przekształcić nawet skrajnie prywatny idiom w publiczny frazes i zamienić każdą ekspresję w atrakcyjny temat14.
„Tylko bez żadnych skandali”
Nie da się również, choć z innych powodów, podjąć dziedzictwa strategicznego „bruLionu”.
Najogólniej mówiąc, „bruLion” wypracował strategię, która służyła przedefiniowaniu uczestnictwa w kulturze. Polegało to na uświadamianiu, że wszystko, co się czyni, jest tworzeniem kultury, czyli ma swoją wartość, bo wartość tę określać należy w odniesieniu do każdego z nas. Oczywiście, implikowało to relatywizm albo nawet immoralizm, zawieszenie miar etycznych16, ponieważ kryterium oceny doświadczeń stała się pełnia, krańcowość, autentyczność. Trudno jednak nie zauważyć, że dzięki „bruLionowemu” otwarciu odbiorcy kultury stawali przed szansą szczerości i przed indywidualnym sprawdzianem z różnicowania. Szczerości wymagał przecież rachunek sumienia odsłaniający rzeczywiste inicjacje
13 W tekście Podziemie w defensywie („bL” 1988, nr 7/8), opisującym jałowość, nieautentyczność i obłudę pism niezależnych, a także promującym pisma „trzeciego obiegu”, pojawiło się znamienne zawołanie: „Marginesy wszystkich krajów łączcie się!” (s. 212).
14 Zob. nr „NaGłosu” poświęcony kulturze rocka (1996, nr 24), a także „Znak” zawierający materiały na temat „Rytuału i autentyczności” (1996, nr 5).
15 „Zrezygnowaliśmy więc z wszelkiego kategoryzowania, z siatki pojęć, którymi posługiwano się dotąd” (Rzecznicy neogówniażerii, op. cit.).
kulturowe; czytając „bruLion” i przeprowadzając takie duchowe skontrum, każdy z nas mógł co prawda nadal twierdzić, że żył wyłącznie w przestrzeni dzieł wiecznych, nie słuchał rocka czy heavy metalu, nie czytał Pana Samochodzika i nie oglądał Stawki większej niż życie czy Czterech pancernych, musiał jednak uświadomić sobie, że wszystko to były istotne doświadczenia kulturowe, które ukształtowały znaczną część społeczeństwa. Po rachunku sumienia „bruLion” stawiał swoich odbiorców przed sprawdzianem z indywidualnej umiejętności różnicowania - sztuki oddzielania przeżyć własnych od „cudzych”, autentycznych od wyprodukowanych przez rynek, otwierających na drugiego człowieka od sprzyjających przemocy, życiodajnych od śmiercionośnych. Trzeba było, krótko mówiąc, przeformułować dotychczasowe kryteria oceny postaw estetycznych, odróżniając nie wedle klucza chrześcijańsko-śródziem-nomorskich arcydzieł, lecz wedle kryterium własnego rezonansu.
Aby taką postawę wywołać, „bruLion” posłużył się całym szeregiem chwytów i mechanizmów, które współtworzyły jego strategię. Były to:
- skandal, polegający na zderzaniu zastanych semantyk bądź doprowadzaniu ich do paroksyzmu i autokompromitacji (jak np. komunistycznym językiem wyrażone potępienie dla graffiti);
- wieloznaczność prowokowana i podtrzymywana;
- równoczesne wypowiadanie sprzecznych sądów i podejmowanie sprzecznych działań16;
- publikowanie wypowiedzi skrajnych i nieumotywowaych bez komentarza ze strony redakcji17;
- wypracowywanie nowych reguł porozumienia, zmierzających do uświadomienia i zlikwidowania uprzedzeń obyczajowych18.
Tej „komunikacji bez uprzedzeń” nie udało się, rzecz jasna (i chyba na szczęście), zbudować - choć gromki odzew uświadomił,
16 W normalnym języku nazywa się to cynizmem, ale niektórzy krytycy, zarażeni „bruLionowym” pluralizmem, nazwali to nową wolnością - zob. K. Varga, Spisek barbarzyńskich przedszkolaków. „Gazeta o Książkach” 1995, nr 2.
17 Zob. A. Horubala, op. cit„Programowa rezygnacja z interpretacji i wartościowania zamieszczanych tekstów pozwoliła na zarejestrowanie duchowego przełomu dokonującego się w ostatnich latach, na ukazanie kryzysu hierarchicznej kultury i zarysowanie różnych propozycji (...], jakie towarzyszą światu, w którym zwietrzały autorytety”.
18 A. Horubała: „Terapia szokowa, atakowanie czytelniczych przyzwyczajeń [...] budować miało nową podmiotowość człowieka”.
57