71834 PA030075

71834 PA030075



138 BUNT W TREBLINCE

dniach dowiedzieliśmy się, że wszyscy zostali rozstrzelani za murami getta, nj Pawiaku. Wśród zabitych znajdował się historyk żydowski Emanuel Ringe|. blum i jego żona5S.

Po tym wypadku nasi gospodarze zażądali kategorycznie, abyśmy się wy. prowadzili. Motywowali to tym, że nasz pokój będzie im potrzebny dla krew-nych, którzy mają przyjechać z prowincji. Nie było rady — trzeba było zapako. wać manatki i wędrować. Przemierzałem wielkie miasto wzdłuż i wszerz, szu-kając nowego mieszkania. Zwróciłem się do pośredników, wynotowywalem adresy z ogłoszeń w gazetach. Któregoś dnia dostałem adres mieszkania na ulicy Żurawiej. Na trzecim piętrze był jeden mały pokoik do wynajęcia. Dziel, nica dobra, pokoik ładny i słoneczny. Gospodyni, dobrotliwa starsza pani, przypadła do serca i mnie, i Hance, która wraz ze mną udała się pod wskazany adres. W trakcie rozmowy okazało się, że pochodzi z rodziny szlacheckiej, Opowiadała, ilu członków jej rodziny zamordowali Niemcy. Wielu padło na froncie, inni zginęli w obozach koncentracyjnych. Prawie sto osób z jej rodziny zginęło w czasie okupacji. Słuchając jej wywodów, coraz bardziej upewniałem się, że pokój nadaje się dla nas. Ważne dla mnie było nie to, że pokój byt przytulny, lecz fakt, że jego właścicielka jest bratnią duszą, która też dużo przeżyła Tylko że nagle usłyszałem zdanie z ust starszej i kulturalnej pani:

—    Hitlerowi trzeba postawić złoty pomnik za to, że wymordował wszystkich Żydów.

Przybity i rozczarowany opuściłem mieszkanie. Po drodze Hanka starała się mnie pocieszać, mówiła:

—    Patrz na mnie, ja też jestem katoliczką, a jednak dzielę twój los.

Znaleźliśmy w końcu pokój u pewnej pani, sędziny, na ulicy Natolińskiej 8.

Mieszkanie było obszerne i eleganckie. Odnajęliśmy pokój z wszystkimi wygodami. Znaleźliśmy człowieka z dwukołowym wózkiem, na który załadowaliśmy cały nasz dobytek. Składał się on ze sztalug ojca i paru obrazów. Najwięcej miejsca zajął papierowy siennik wypchany słomą. Hanka, nie mając co robić, zabawiała się fotografowaniem naszej przeprowadzki. Mieszkaliśmy już przeszło dwa tygodnie, rozkoszując się luksusem, którego już tak dawno nie mieliśmy. Gospodyni przez cały czas nic nie mówiła o meldowaniu się, co było nam bardzo na rękę. Zdawało się nam, że tutaj spokojnie doczekamy końca wojny. Matka przyjeżdżała do nas co dwa tygodnie na niedzielę. Hanka zamieszkała u mnie. Gospodarowaliśmy razem. Co kilka dni wychodziliśmy z Hanką na akcje Hande hoch, które nie zawsze nam się udawały. Któregoś dnia po jednej

Ś O Emanuelu Ringelblumie — patrz posłowie.

Z nieudanych akcji wpadłem do jadłodajni RGO na ulicy Filtrowej, by zjeść porcję taniej zupy. Przy jednym ze stolików siedział starszy pan o siwych długich włosach. Przypominał mi do złudzenia jednego z więźniów Treblinki — Wiemika. Podszedłem do niego i zapytałem:

—    Przepraszam pana, czy my się przypadkiem nie znamy?

Spojrzał na mnie z wyraźnym niepokojem i cedząc słowa powiedział:

—    Być może, pogadamy. Ja się do pana zaraz przysiądę.

Powróciłem do swojego stolika, lecz nie doczekałem się rozmowy. Mój

znajomy ulotnił się niczym kamfora. Po paru dniach spotkałem się z nim oko w oko w Alejach Jerozolimskich. Szedł zamyślony, trzymał w ręku siekierę. Teraz jeszcze bardziej upewniłem się w swoich domysłach.

—    Człowieku — zawołałem — czy pan jest cieślą?

—    Tak jest — odpowiedział zaskoczony.

—    Wiemik, czy nie poznaje pan starego znajomego? No przypomnijże pan sobie, pracowałem w komando „Tarnung” — dodałem ściszonym głosem —w Treblince.

Teraz dopiero opadły z niego wszystkie lęki i wątpliwości. Uściskaliśmy się serdecznie i przez długi czas opowiadaliśmy o swych poobozowych przygodach i przeżyciach. Opowiedział mi, że w konspiracji wydano jego książkę po tytułem Rok w Treblince.

Któregoś dnia szedłem z Hanką Nowym Światem. Krok w krok za mną szedł jakiś jegomość. Spod oka obserwowałem go bacznie, gotowy w każdej chwili do ucieczki. Dręczyła mnie myśl, że jestem śledzony. Automatycznie sięgnąłem ręką do kieszeni i dotknąłem rewolweru. Nagle usłyszałem, że mój domniemany „prześladowca” szepcze moje treblinkowskie przezwisko: — „Kacap”. Odwróciłem się zdumiony. Zobaczyłem młodego blondyna o przyjemnej powierzchowności i wesoło uśmiechniętej twarzy. Od razu go poznałem. Był to jeden z więźniów Treblinki, obozowy blacharz, Zygmunt Strawczyński. Mój bliski druh i serdeczny kompan. Weszliśmy do pierwszej bramy i ucałowaliśmy się serdecznie. Hance trudno było na początku się zorientować, co się tutaj dzieje. Po dłuższej chwili udaliśmy się w trójkę do naszego mieszkania. Tam wraz z ojcem świętowaliśmy to niespodziewane spotkanie.

Wydarzenia potoczyły się teraz w znacznie szybszym tempie, niż się tego spodziewaliśmy. Nowa ofensywa Armii Radzieckiej przesunęła masy wojsk rosyjskich aż do granicy polskiej. Coraz częściej słyszeliśmy głuche dudnienie grających z daleka armat. Nad Warszawą ukazały się eskadry rosyjskiego lotnictwa. Ulicami Warszawy przeciągały coraz częściej rozbite tabory niemieckie. Na wozach zaprzężonych w padające ze zmęczenia konie, w zniszczonych samochodach jechali zarośnięci i brudni żołnierze niemieccy. Zatracili dawny


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
45974 PA030082 152 BUNT W TREBLINCE —    Nie wiem. Widząc, że nic od niego więcej nie
PA030079 H6 BUNT W TREBLINCE Patrzyłem na niego ze zdumieniem. W tej samej chwili przypomniałem so.
PA030079 H6 BUNT W TREBLINCE Patrzyłem na niego ze zdumieniem. W tej samej chwili przypomniałem so.
PA030086 160 BUNT W TREBLINCE Stał przede mną kucharz z AK. Już w pierwszych dniach powstania zgłosi
45789 PA030051 90 BUNT W TREBLINCE „Kiwe” przerwał pracę wszystkich więźniów z wszystkich komand i k
46475 PA030063 114 BUNT W TREBLINCE kulami żywnościowymi sklepie. Nie miałem przy sobie ani grosza.
31940 PA030027 57 BUNT W TREBLINCE przeistaczały się w wizje, oplatając podświadomość mackami zmor i
PA030027 57 BUNT W TREBLINCE przeistaczały się w wizje, oplatając podświadomość mackami zmor i senny

więcej podobnych podstron