Bez nazwy 5

Bez nazwy 5



—    Co Jubi? — z czystej potrzeby serca brnęłam w prowokację.

—    Ano tę robotę — wsunął mi spracowaną, pokrytą ciemnymi plamkami dłoń między uda, żeby zademonstrować o jaką robotę chodzi. Jakbym mogła mieć wątpliwości.

Auu! Jak ja to lubię! Nie mogłam się opanourać. Rozluźniłam uda mrucząc jak kot. Dziadunio rzucał niespokojne spojrzenie w górę — widocznie szef urzędował od strony podwórka — ale nie ustawał. Przysunęłam się bliżej. Byłam bez stanika, w lekkiej bawełnianej koszulce. Nic potrzebował wyjaśnień. Lata doświadczenia zrobiły swoje. Rloje piersi z lubością poddawały się rozkosznemu miętoszeniu. Było miło. Nawet bardzo miło. Psiakrew! Moja niedoszła ofiara wy maszerowała właśnie z bramy. Oczywiście ciapciak nic nie zauważył, ale było już za późno na wszelką akcję. Zrezygnowana odwie-działam słodkiego staruszka w jego pakamerce. Potrzebowałam pocieszenia.

—    O, kurwa! — powiedział mój tatuś, gdy mateczka w przystępie przerażenia moją pięcioletnią kokieterią zastanawiała się, co ze mnie wyrośnie. Zaciął się przy goleniu, ale zabrzmiało to jak proroctwo. Wówczas oczywiście nie miałam o tym pojęcia.

Wpadłam w pełne zachwytu osłupienie na widok każdego, co ładniejszego łaszka i z upodobaniem bawiłam się w przedszkolu w lekarza. Brałam lanie, ryczałam w glos i bawiłam się dalej. W podstawówce byłam już mądrzejsza. Nie tak łatwo było mnie przyłapać. W ostatniej klasie udało się to jednak wychowawcy. Nie moja wina, maskowałam się zręcznie. To chłopaki zrobiły niepotrzebny tumult pod moimi drzwiami. Byliśmy na wycieczce. Skosztowałam już rozkoszy pod gołym niebem. Teraz miałam prawdziwy smak spróbować tego w czystej pościelŁ

Gruba Janka bez trudu dała się przekupić. Za trzy pachnące gumki i mandarynkę spędzała noc w łazience. Chętnych było... Nie pamiętam, ale na palcach obu rąk trudno byłoby ich policzyć. Biedne prawiczki. O moim doświadczeniu krążyły legendy. No. teraz jestem o kilka klas lepsza, ałe już wówczas... Zwłaszcza w porównaniu z nimi. Biedne napalone kogutki. Żałowałam ich z całego

serca...

Właśnie pracowałam w skupieniu nad dziewictwem rudego Mietka, kiedy za jego plecami wyrosła twarz wychowawcy. Nigdy nie zapomnę tych rozszerzonych świętą zgrozą ocząt. Ślepki miał zresztą całkiem ładne. Ciemnobrązowe. W ogóle nic był stary i do rzeczy. Mietko prysnął, a ja krztusząc się ze śmiechu usiłowałam zrobić mu propozycję nie do odrzucenia. Niestety Truj, matematyk, był — jak to z matematykami bywa — męskim wcieleniem piczki-zasadniczki. Moja oferta doprowadziła go do szału.

Do Warszawy wracaliśmy w ponurych nastrojach. Truj zapowiedział spotkanie z rodzicami grzeszników i powiadomienie dyrekcji. A to znaczyło wysiadkę z hudy. Bez odwołania. Tatusiek co prawda raczył się właśnie z nami rozwieść, ale potrafiłam się bez trudu domyśleć, co powie mateczka, gdy dowie się, że jej pociechę relegowano z podstawówki (!) za złe prowadzenie. Silnej rączki to ona nigdy nie miała, tych parę klapów nie mogło mi zaszkodzić, ałe szczerze nic chciałam jej martwić. Dosyć już dołożył jej kochany tatuś. Co ona zresztą była winna, że miałam powołanie. No, akurat nie było to powołanie zakonne, ale bez wątpienia szczere. W zajmowanych przez nas przedziałach była już cisza. Dzieciaki się pospały. Wymknęłam się na korytarz. Zapaliłam papierosa. Właściwie robiłam to tylko dla szpanu, ale tym razem dym mnie uspokajał. Zapomniałam, że ukochany matematyk ma nosa co się Zowie.

—    W dodatku jeszcze palisz — pokiwał smętnie głową nad moim upadkiem.

—    W dodatku do czego? — nie zamierzałam się poddawać.

—    No tak. mogłem się domyśleć. To był dla ciebie szok. Zmusili cię... — pan profesor szykował się, by


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bez nazwy 1(2)(1) / MPORADY BABUNI GDY POTRZEBY JESZ SZYBKO ZROBIĆ KARMEL DO DEKORACJI CIAST CZY DES
Bez nazwy 2 5^ 5^ cO k> — {y^L /
Bez nazwy 3 Co TO ies>T ’0D^ui rTD77A/v^ Ł Fte AC JA- Ko^ELło V ^ATEHKW
Bez nazwy (2) 1 I co dx Y - A 4- p-4    7 e v 4x h—a )o -‘Aa-(-f"VY£
Bez nazwy (2) —    Co pan rozumie pod ,.znowu1 ? Czyżby kradła już przedtem? —
Bez nazwy 6 (2) A co to będzie za bajka? — Ania też się uśmiechnęła. £■ . ■ Science-fiction o zalo
Bez nazwy (3) Wkrótce przed maturą okazało się, że Magda jest < h
Bez nazwy (5) bóść w duszy. Boże. Bożeno io za męka l na co się zdała9.. Orn iatem Postoicie, drża
Bez nazwy (3) !‘&!»wSBL (obyczaj ! 1. Co oznacza określenie ..zjeść
Bez nazwy (4) EMERYTKI Spotkały s>ę dwie starsze parne. —    Co dostałaś te pracy
Bez nazwy 4 (6) spacerze c iły czas trzymały się za ręcej a Reni" co czas gładź i la Julię po
Bez nazwy (3) teczny, starszy od niej o dziesięć lat inżynier wręcz szalał za Klaudia i na co dzień
Bez nazwy (5) bóść u duszy Boże. Boże* co to za męka l na co się zdała?.. Omijałem Postoicie, drż
Bez nazwy# (4) siebie, na górze, to samo co on tam, na dole. Gdy przesuwali sił; ciemnym korytarzem

więcej podobnych podstron