DSC00574 (6)

ROZDZIAŁ II

W DRODZE DO FRANCI J

listopada 1831 r. Dożyliśmy jeszcze rocznicy dnia tak parnię mego Polakom, Uradowani, iż chód: w obcym kraju wolno nam obchodzić tę pamiątkę, Hpoinlali: my toasty za zdrowie tych, którzy rewolucję podnieśli, i za pomyślność ukochanej ojczyzny.

30 listopada Ruszyliśmy w podróż do Morawii. Co stacja yr/eprzęgamy furmanki. Są one płacone kosztem rządu cwancy-crera¹ od konia: my tylko płacimy za nocleg. Dzisiaj nocowaliśmy w Sokołowie. Usłużni Żydzi czekali już na nasze przybycie. Sokołów jest nędznym miasteczkiem, najwięcej żydostwa, domki drewniane bez kominów na dachu i dym rozchodzi się pod strzechą- Eskorta nasza składa się z kilku szwoleżerów i jednego oficera z pułku węgierskiego Beuzier*. Szwoleżerzy małą białe spencerki z kołnierzem amarantowym, spodnie białe pa żółte guziki od pasa do dołu na boku zapinane, płaszcze tak-[ałe i kaski rzymskie. Prócz pałasza mają karabinki i pi-

1

grudnia. Otóż i Rzeszów; stanęliśmy w nim w południe \ Dość porządne miasto, leży od wsi Racławice o mil 7. Droga nie-udziw a, okolica już zaczyna się górzysta.

¹ ('■* n i’t:yyu‘r — dawna moneta aiulriurta 20 krajcarOttt 40 gT

*    N

*    WU4** aturtriackki zatrzymały Himmiina Kamońno pod *Uaią