DSC90 (2)

DSC90 (2)



„«A jak to było ojcze?* — zapytał jeden z czeladzi królewskiej. — «Wszyscy jemy chleb i wiemy, że to dar Demetry, lecz nikt nam jeszcze nie mówił, dlaczego i w jaki sposób ona nam go dała*.

Inni przyłączyli się do jego prośby i kapłan tak zaczął” (s. 42). (Tu następuje mit o misteriach eleuzyńskich).

„W dzień (Chejron) ćwiczył swego ucznia w sile i zręczności ciała lub też uczył go szukania ziół leśnych, pomagających ludziom i bydłu w chorobach i niedomaganiach, wieczorem zaś, przy skromnej wieczerzy, pouczał go w duchu zasad moralności...

— «Trzy przykazania — mówił — są najważniejsze ze wszystkich... Pierwsze głosi: czcij bogów!»

«Lccz kim są bogowie?* — zapytał Jazon.

Chejron uczył go dalej...” (Tu następuje teogonia Hezjoda) (s. 88). „Pewnego wieczora wrócił Aleksander z trzodą swoją do chaty. Oczy czujnej gaździny (Ojnone) wypatrzyły zaraz, że był dziwnie nieswój i jak gdyby zakłopotany.

«Co się stało, drogi?»

Długi czas wzdragał się z odpowiedzią, ale jej łagodne naleganie skłoniło go do szczerości. Zaczął mówić te słowa... (Tu następuje opis sądu Parysa)” (s. 285).

Kto potrafił tak pięknie znarratyzować mitologię grecką? Dziś znany jest z tego tylko Kerenyi z wyraźną krzywdą naszego znakomitego rodaka.

Ocena działalności Karla Kerenyiego przez religioznawcę porównawczego wypadła surowo i nie mogło być inaczej. Powstaje pytanie, czy uczonego tego można zaliczyć do religioznawców porównawczych. Można go oceniać wedle wymogów tej dyscypliny, ponieważ samozwańczo ogłosił sic badaczem religii i mitologii w ogóle. Uważa, że metoda archetypowa pozwala wypowiadać sądy o walorze ogólnoreligioznawczym nawet na podstawie tak szczupłego materiału historycznego, jak mitologia Greków, materiale bardzo specyficznym i z punktu widzenia kom para tystyki nietypowym. -

W osobie tego uczonego widzimy szkodliwy wpływ dwóch nanoszących się na siebie tendencji. Pierwsza to n    ństwo

przenoszeni a wniosków zdobytych w wąskim zakresie studiów

na całą domenę religii świata. O rcligiach można się zasadnie wypowiadać tylko na podstawie znajomości wszystkich religii.

Jest to niebezpieczeństwo płynące od przedstawicieli religioznawstwa szczegółowego. Skrupulatni badacze szczegółowi nie podlegają pokusom generalizacji, ale oto znalazł się badacz z tupetem i fantazją i dał przykład, może już ostatni, rozciągania cech jednej religii na wszystkie pozostałe.

Drugie niebezpieczeństwo to przenoszenie metod ahistorycz-nych i zasad jawnie hipotetycznych na religioznawstwo porównawcze. Pamiętajmy, że jest to dyscyplina w swej kadłubowej partii historyczna, w dalszej systematyczna, a dopiero w trzeciej uogólniająca. Karol Gustav Jung ze swymi wielkimi osiągnięciami terapeutycznymi i charakterologicznymi tkwi jeszcze w biolo-gizmie Freuda, mimo że złagodzonym uwzględnieniem czynnika społecznego. Ale zasada ontogenezy, jako skrótu filogenezy, oraz zakładanie genów archetypowych każdej cywilizacji zdradza od razu proweniencję lekarską. Kerenyi dał się wciągnąć całkowicie w krąg myśli psychologa zuryskiego, uważał się za naukowca w przeprowadzaniu śmiałych analogii pomiędzy podłożem psychicznym mitów helleńskich i postawami życiowymi ludzi współczesnych. W ten sposób z punktu widzenia religioznawstwa porównawczego pobłądził i szukał drogi do uogólnień z punktu widzenia empirycznej nauki nielegalnych. Nie posuwał się żmudną, chociaż pewną indukcją opartą na faktach, ale wnioskował poprzez zakładane z góry stereotypy postaw religijnych, przejęte od Junga, rażąco ahistoryczne.

Nawet jego uogólnienia w dziedzinie mitoznawstwa nie sprawdzają sic na materiale niegreckim, ponieważ na swe nieszczęście pracował na materiale nietypowym. Stąd przesadnie wyeksponował rolę mitu, zbytnio podkreślał narracyjność mitów w ogóle, brał za wartości ogólnoludzkie to, co stanowi jedynie ciągłość jednej tradycji kulturowej Zachodu. Natomiast w obrębie religioznawstwa szczegółowego ocenę jego działalności trzeba pozostawić kompetentnym hellenistom. Oni mogą osądzić, czy wiernie trzymał się przekazów tekstowych i czy uwzględniał wszystkie lekcje, glossy i etymologię.

Wyraźmy na zakończenie nadzieję, że jest to już ostatnia, albo

**1 ^


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TO NIE PIERWSZ/ RAZ K/RAL ZACHOWUJE SIE PZIWNIE PRZEP „ SPRAWPZIANSM/ JAK TO? V/
DSC2 tęgi TURYSTA: Jak to nie widać? PASAŻER: Może przez lornetkę... Ale tak zwyczajnie, po prostu.
DSC03 „Ale jak to, przecież nie było żadnych sygnałów, że mają być zwolnienia a teraz z dnia n
DSC78 (Large) Wybrane fragmenty wywiadu z dr hab. Wojciechem Grocha □ Jak wyglądałby więc Idealny b
prigogine12 DYLEMAT EPIKURA nowym sformułowaniu nie dążymy do podania jednoznacznych i pewnych przew
skanowanie0037 (28) Nie mam pojęcia, jak to się stało. Było późno, cały dom tomjl w ciemnościach, ws
page0090 -90- j£?-t*X4*4sO€>-f-C-ćl X*&4 £sX*f$ <6&e/ tó
Jak to Grześ miotłą wiosnę przypędził „ Jak to Grześ miotłą wiosnę przypędził" - M Kownacka Grz
s10 11 Z powyższego wynika, że an+i — an > 0 dla każdego n E N, a więc a„+i > a„ każdego n E A
zór ten pozostawić, jak to było zresztą dotąd w poszczególnych zaborach. Wojewodom. Ponieważ sprawa

więcej podobnych podstron