02 10 Marzec 1999 Na dywanik w szpitalu




Archiwum Gazety Wyborczej; Na dywanik w szpitalu












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 58, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/03/10, dział
ŚWIAT, str. 8
WACŁAW RADZIWINOWICZ, MOSKWA
ROSJA - CZECZENIA. Kto i dlaczego
pręży muskuły
Na dywanik w szpitalu
Pod ogniem krytyki znalazł się wczoraj Siergiej Stiepaszyn, szef rosyjskiego
MSW, który zapowiadał ataki na Czeczenię. - Nadal
istnieje niebezpieczeństwo wybuchu wojny na północnym Kaukazie - przestrzegają
obserwatorzy.
Minister, którego przedstawiciel w Groznym gen. Giennadij Szpigun został w
piątek porwany, zagroził wprowadzeniem blokady gospodarczej Czeczenii i atakami na "bazy bandytów".
Wojenne zapały Stiepaszyna studził wczoraj nawet jego kolega z rządu Ramazan
Abdułatipow, minister polityki narodowej. Dziwił się on, że szef MSW, choć jest
człowiekiem "mądrym i opanowanym", zapomniał, że "siły specjalne powinny robić
swoje, a nie straszyć". Abdułatipow tłumaczył, że porwanie Szpiguna jest
prowokacją obliczoną na skomplikowanie stosunków czeczeńsko-rosyjskich. Mniej
oględny w słowach był przewodniczący Dumy Giennadij Sielezniow, który
wystąpienia Stiepaszyna nazwał skandalem. Deputowany Jabłoka Siergiej Iwanienko
otwarcie kpił ze Stiepaszyna, przypominając mu, że "siły może użyć tylko ten,
kto nią dysponuje". Parlament będzie się domagał, by szef MSW wyjaśnił, dlaczego
straszył Czeczenię atakiem.
Nad tym, jak ostatecznie zareagować na porwanie Szpiguna, zastanawiano się
wczoraj nie na Kremlu, lecz w Centralnym Szpitalu Klinicznym. Do
hospitalizowanego tu półtora tygodnia temu Borysa Jelcyna dołączył cierpiący na
serce gen. Nikołaj Bordiuża, szef administracji kremlowskiej i sekretarz Rady
Bezpieczeństwa. Nie doszło więc do zapowiadanego posiedzenia rady, które miało
być poświęcone sytuacji w Czeczenii. Stiepaszyn
został wezwany do kliniki, by tam złożył wyjaśnienia prezydentowi i szefowi jego
administracji.
Choć napięcie związane z Czeczenią wczoraj
opadło, obserwatorzy obawiają się, że na północnym Kaukazie wciąż może dojść do
wybuchu konfliktu. Za najbardziej prawdopodobny uważają "wariant iracki" -
uderzenia lotnicze i rakietowe na domniemane "bazy terrorystów". -
Prawdopodobieństwo takich ataków obliczam na 20 proc. - powiedział mi wczoraj
Wadim Dubnow, zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Nowoje Wremia". - A one
doprowadziłyby do katastrofy. Jeden rosyjski myśliwiec, jedna rakieta nad Czeczenią sprawią, że w Inguszetii, Dagestanie, Kraju
Stawropolskim, a pewnie i w innych regionach Rosji będziemy mieć jeden
Budionnowsk za drugim. Budionnowsk to dla Rosji wspomnienie wielkiej masakry. To
w Budionnowsku, oddalonym o 150 km od granic Czeczenii, w czerwcu 1995 r. podczas odbijania miast z
rąk Szamila Basajewa zginęło ok. 160 osób. Bezsilne wobec bojowników
czeczeńskich rosyjskie służby specjalne zostały tam upokorzone i
skompromitowane. Jednym z dowódców rosyjskich był tam wówczas... Stiepaszyn,
ówczesny szef Federalnej Służby Kontrwywiadu.
- Ciągle mamy nadzieję, że rozsądek w Rosji zwycięży, że pamięć o 120 tys.
ofiar, które pochłonęła wojna w Czeczenii,
powstrzyma wybuch następnej. Niestety, moskiewscy generałowie, którzy marzą o
odwecie za tamte upokorzenia, nie chcą pamiętać o tych ofiarach - powiedział mi
Chaważ Bisajew z przedstawicielstwa Czeczenii w
Moskwie.

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TI 02 10 30 T pl(2)
10 Kryteria segmentacji na rynku dóbr i usług konsumpcyjnych
02 10 09 (7)
02 10 09 (32)
105 02 (10)
02 10 09 (19)
TI 02 10 03 pl(1)
61 10 Listopad 1999 Skończyć Rozmawiać
TI 02 10 26 T pl(1)
egz 5 02 10
143 02 (10)

więcej podobnych podstron