306 11 (2)




B/306: B.T.Spalding - Życie I nauka mistrzów dalekiego wschodu, tom 1
3








Wstecz / Spis treści / Dalej
* * *
Dzień naszego przybycia do wioski, był nader dżdżysty, tak iż wszyscy byliśmy mocno przemoknięci. Ulokowano nas w bardzo wygodnym mieszkaniu z obszerną i pomysłowo urządzoną izbą, nadająca się zarówno na pokój stołowy, jak i na gościnny. Atmosfera w niej była ciepła i przyjemna. Jeden z naszych przyjaciół zdziwił się źródłem pochodzenia panującego w tej komnacie ciepła, ponieważ nie dostrzegliśmy tam żadnego pieca ani jakiegokolwiek urządzenia do ogrzewania. Wszyscy byliśmy tym zaintrygowani, lecz niewiele rozmawialiśmy na ten temat, przyzwyczailiśmy się już bowiem do rzeczy i zjawisk nieoczekiwanych i niezwykłych, i byliśmy pewni, że się później wszystko wyjaśni.
Siedzieliśmy przy stole, gdy dostrzegliśmy Emila z czterema osobami. Nie zauważyliśmy przedtem, skąd przyszli, gdyż zjawili się w rogu pokoju jednocześnie, jakkolwiek nie było w tym miejscu żadnego wejścia. Ich zmaterializowaniu się nie towarzyszył żaden szmer
wszyscy podeszli do stoÅ‚u, gdzie Emil przedstawiÅ‚ nam nieznajomych i usiedli swobodnie za stoÅ‚em, jak domownicy. Nie zdoÅ‚aliÅ›my jeszcze ochÅ‚onąć z pierwszego wrażenia, gdy nagle stół zostaÅ‚ nakryty i zastawiony różnymi smacznymi potrawami, oczywiÅ›cie bezmiÄ™snymi, ponieważ ci ludzie w ogóle nie jadajÄ… miÄ™sa zwierzÄ™cego, jako pochodzÄ…cego z istot, w których, podobnie jak w czÅ‚owieku jest Å›wiadome życie. Po spożyciu posiÅ‚ku, kiedy jeszcze siedzieliÅ›my za stoÅ‚em, jeden z naszych przyjaciół zapytaÅ‚, w jaki sposób jest ogrzewany ten pokój, a Emil odpowiedziaÅ‚: “CiepÅ‚o, które tu odczuwacie, pochodzi z energii, z jakÄ… siÄ™ wszyscy stykamy i możemy z niej dowolnie korzystać. SiÅ‚a ta jest oczywiÅ›cie wyższa od wszelkich mechanicznie stwarzanych mocy, lecz czÅ‚owiek siÄ™ może stykać z niÄ… w postaci Å›wiatÅ‚a, ciepÅ‚a, a nawet stosować jÄ… jako energiÄ™ napÄ™dowÄ… we wszystkich Å›rodkach i urzÄ…dzeniach mechanicznych. GdybyÅ›cie siÄ™ stykali z tÄ… siÅ‚Ä… i jÄ… wykorzystywali, z pewnoÅ›ciÄ… nazwalibyÅ›cie jÄ… wiecznym ruchem, my natomiast jÄ… zwiemy energiÄ… kosmicznÄ…
siłą boską, którą Ojciec obdarza wszystkie Swoje dzieci, by z niej korzystały przy wykonywanej pracy. Ta siła jest w stanie poruszać, obracać i podnosić każdy mechaniczny aparat czy urządzenie i może także być użyta jako przewód, bez potrzeby stosowania jakichkolwiek materiałów palnych, a prócz tego może również być wykorzystana jako światło i ciepło. Jest wszędzie: dostępna dla każdego i dla wszystkich w nieograniczonej mierze, i bez pieniędzy
a więc stanowi energię o bezcennej wartości i najdonioślejszym znaczeniu".
Ktoś inny zadał pytanie, czy spożyte przez nas potrawy także były osiągnięte i przygotowane za pomocą tej samej siły sprawczej. Odpowiedziano mu, że pożywienie to wywołano z substancji kosmicznej już w stanie gotowym, w taki sam sposób, jak chleb i inne dostarczane nam już poprzednio produkty.
Emil zaproponowaÅ‚ nam, byÅ›my siÄ™ udali z nim i czterema przybyÅ‚ymi osobami do ich domu, poÅ‚ożonego w odlegÅ‚oÅ›ci dwunastu mil (tam potem spotkaliÅ›my siÄ™ z jego matkÄ…). WspomniaÅ‚ przy tym, że jego matka jest jednÄ… z tych kobiet, które tak udoskonaliÅ‚y swoje ciaÅ‚o, że sÄ… w stanie brać je ze sobÄ… i przenosić w przestrzeni, w celu czerpania ze źródeÅ‚ wyższej wiedzy. Dlatego żyje ona przeważnie w sferze niewidzialnej. Czyni to z wÅ‚asnego dobrowolnego wyboru, aby siÄ™ doskonalić w wyższej wiedzy, a pogÅ‚Ä™biajÄ…c jÄ…, uzdalnia siÄ™ do skuteczniejszej dziaÅ‚alnoÅ›ci, to jest do wydatniejszego pomagania nam i Å›wiatu. “
Dodam tu jeszcze, że dążyła wciąż wzwyż, dopóki nie osiągnęła Królestwa Niebieskiego (jak wy nazywacie), czyli tego miejsca, w którym przebywa Jezus. Czasami też to miejsce zwą Siódmym Niebem. Dla was to miejsce przedstawia się jako tajemnica tajemnic, ale zapewniam wąs, że nie ma w tym żadnej tajemniczości, gdyż ono jest w naszej świadomości, w której bywa objawiona każda tajemnica. Ci, którzy osiągnęli taki stan świadomości, przebywają poza zasięgiem śmiertelnego widzenia, lecz zawsze mogą powracać na plan fizyczny, rozmawiać, i nauczać oczekujących w gotowości do przyjęcia ich nauk. Mogą też dowolnie pojawiać się we własnym ciele, gdyż tak je udoskonalili, że są w stanie przenosić dokąd zechcą. Mogą też powracać na Ziemię, kiedy zapragną, bez wcielania się ponownego; inni zaś, którzy przeszli przez śmierć, muszą się na nowo reinkarnować, jeśli chcą powrócić na Ziemię, w ciele. Ciało bowiem zostało nam dane jako duchowe i doskonałe, powinniśmy więc mieć nad nim pieczę
utrzymywać w zdrowiu i należytym stanie równowagi psychofizycznej
by móc się nim posługiwać godnie i z pożytkiem dla ewolucji. Ci, którzy opuścili swoje ciała i się doskonalą w duchu, potem sobie uświadamiają, że muszą powtórnie przyoblec się w ciało i przez doskonalenie go podążać w rozwoju naprzód".
Nim odeszliśmy od stołu, zdecydowano o podziale ekspedycji na pięć małych grup i przydzieleniu każdej z nich kierownictwa jednego z tych pięciu przybyszów (vide s.36), którzy się zjawili w pokoju i razem z nami uczestniczyli w obiedzie. Taki podział miał rozszerzyć pole naszych badań i ułatwić pracę, a jednocześnie dopomóc do zbadania zjawisk, jak niewidzialne przenoszenie się i przesyłanie myśli na odległość (telepatii). Według tego planu, co najmniej dwie osoby z naszego zespołu i jedna z owych pięciu jako kierownik, mieli stanowić poszczególne grupki oddalone wzajemnie na znacznej przestrzeni, mające przez cały czas utrzymywać ze sobą kontakt za pośrednictwem tych ludzi, którzy szczerze zaprzyjaźnili się z nami i umożliwili nam swobodne badanie sposobu ich pracy.
Nazajutrz ustalono szczegóły naszej wyprawy; trzech z naszej grupy, łącznie ze mną, mieliśmy towarzyszyć Emilowi i Dżastowi. Następnego dnia wszystkie partie były już gotowe do wyruszenia w drogę
każda w innym kierunku. PostanowiliÅ›my bacznie obserwować i wszystko dokÅ‚adnie zapisywać. Po 60 dniach mieliÅ›my siÄ™ znowu spotkać w domu Emila we wspomnianej już wsi odlegÅ‚ej o 200 mil. Komunikowanie siÄ™ miÄ™dzy partiami miaÅ‚o nastÄ™pować za poÅ›rednictwem towarzyszÄ…cych nam przyjaciół: każdego wieczoru drogÄ… rozmów miÄ™dzy nimi oraz przenoszenia siÄ™ ich w obie strony, od jednej grupy do drugiej. Jeżeli pragnÄ™liÅ›my na przykÅ‚ad porozumieć siÄ™ z kierownictwem naszej ekspedycji lub z którymÅ› z jej czÅ‚onków, wystarczyÅ‚o tylko powiedzieć naszym przyjacioÅ‚om, o co chodzi, a w niewiarygodnie krótkim czasie otrzymywaliÅ›my żądanÄ… odpowiedź. WydajÄ…c jakiekolwiek polecenia każdy z nas musiaÅ‚ je sobie zapisać i dokÅ‚adnie odnotować czas, kiedy zostaÅ‚y wydane. Tak samo też postÄ™powaliÅ›my z otrzymywanymi odpowiedziami, a kiedy znowu siÄ™ zeszliÅ›my, porównywaliÅ›my nasze notatki i siÄ™ okazaÅ‚o, że byÅ‚y zgodne. Prócz tego, nasi przyjaciele, przerzucajÄ…c siÄ™ z jednej grupy do drugiej, prowadzili także w tym czasie rozmowy z nami. OdnotowaliÅ›my dokÅ‚adnie miejsce i czas tych odwiedzin, jak również ich “odlotów" (gdyż nasi opiekunowie przenosili siÄ™ niewidzialnie, czyli zjawiali siÄ™ i znikali momentalnie); porównanie tych zapisów przekonaÅ‚o nas o ich identycznoÅ›ci. Później te nasze robocze grupy byÅ‚y od czasu do czasu rozÅ‚Ä…czane, tak że np. jedna pracowaÅ‚a w Persji, druga na terenie Mongolii, trzecia w Chinach, inna w Tybecie, a pozostaÅ‚a w Indiach i każdej z nich zawsze towarzyszyli nasi przyjaciele. Przenosili siÄ™ niewidzialnie na odlegÅ‚ość tysiÄ™cy mil i wymieniali wiadomoÅ›ci miÄ™dzy poszczególnymi grupami.
Docelowym miejscem grupy, której byłem uczestnikiem, była maleńka wioska w południowo-zachodniej stronie, położona na wysokim płaskowzgórzu u podnóża Himalajów, w odległości 80 mil od miejsca naszego poprzedniego postoju. Nie braliśmy ze sobą w drogę żadnych zapasów, a przecież w ciągu całej podróży byliśmy zaopatrywani w obfitość pożywienia i mieliśmy zawsze odpowiednie pomieszczenia na noclegi. Do zamierzonego celu przybyliśmy piątego dnia po południu. Przywitała nas delegacja mieszkańców wioski i zaprowadziła do wygodnego mieszkania. Zauważyliśmy przy tym, że Emila i Dżasta witano z wielkim szacunkiem. Dowiedzieliśmy się, że Emil jeszcze nigdy nie był w tej wiosce, Dżast zaś, tylko jeden raz
wezwany przez mieszkańców z prośbą o uwolnienie ich od okrucieństwa ludzi śnieżnych zamieszkujących jeden z najdzikszych zakątków Himalajów. Obecne odwiedziny były również odpowiedzią na takie wezwanie o pomoc i ratunek przed śnieżnymi ludźmi, a poza tym miały na względzie uzdrowienie chorych, którzy nie byli w stanie udać się o własnych siłach w dłuższą drogę.
Nazywani śnieżnymi ludźmi, to przeważnie różni włóczędzy i wykolejeńcy od dawna przebywający w okolicznych górach pokrytych śniegiem i lodami, aż w końcu utworzyli osobne plemię przystosowane już trwale do górskiego życia, bez styczności z jakąkolwiek formą cywilizacji. Plemię to, aczkolwiek nieliczne, jest bardzo agresywne i okrutne. Znęcają się nad tymi, którzy jako zakładnicy mieli nieszczęście dostać się w ich ręce. Jak się okazało, czterech mieszkańców tej wioski popadło w niewolę śnieżnych ludzi, a po bezskutecznych próbach wydostania swych braci z rąk tych dzikusów, zwrócono się o pomoc do Dżasta, przybyłego wraz z Emilem w towarzystwie naszej ekspedycyjnej grupy. Czytelnicy łatwo się domyśla, że byliśmy mocno podekscytowani ewentualnością ujrzenia tych dzikich ludzi, o których już słyszeliśmy, lecz nie wierzyliśmy w ich, realne istnienie. Najpierw przypuszczaliśmy, że zostanie zorganizowana ekspedycja ratunkowa i weźmiemy w niej udział, ale nadzieje te się rozwiały, kiedy Emil nam zakomunikował, że pójdą tylko obaj z Dżastem i to natychmiast
po czym znikli sprzed naszych oczu, powracając dopiero nazajutrz wieczorem w towarzystwie czterech osób więzionych przez dzikusów. Ludzie ci opowiadali nam potem dziwy o swych przygodach pośród tego strasznego plemienia.
Są kompletnie nadzy, o ciele obrośniętym sierścią, jak u dzikich zwierząt i wytrzymują nawet długotrwałe mrozy dominujące na tych górskich wysokościach. Przebiegają bezludne śnieżne okolice z wielką szybkością i chwytają na żer dzikie zwierzęta.
Wspominano, że ci Å›nieżni ludzie nazywajÄ… mistrzów “Ludźmi SÅ‚oÅ„ca", a kiedy mistrzowie przybywajÄ…, by uwolnić wiÄ™zionych, nie protestujÄ…. Mówiono też, że mistrzowie wielokrotnie próbowali nawrócić ten lud na dobrÄ… drogÄ™, lecz wszystkie te usiÅ‚owania okazaÅ‚y siÄ™ daremne z powodu strachu, jaki ogarnia tych dzikusów na widok mistrzów. Kiedy zaÅ› mistrzowie przychodzÄ… do nich, ludzie ci nie Å›piÄ… i nie jedzÄ…, stojÄ…c dniem i nocÄ… na nieosÅ‚oniÄ™tych miejscach, tak srodze obawiajÄ… siÄ™ mistrzów.
Ludzie ci zatracili wszelki kontakt z cywilizacją i nawet zapomnieli, że niegdyś obcowali z innymi rasami lub że są ich potomkami
tak siÄ™ dalece wyobcowali z ludzkiego spoÅ‚eczeÅ„stwa. Od Emila i Dżasta uzyskaliÅ›my zaledwie bardzo skÄ…pe wiadomoÅ›ci o tym dziwnym plemieniu ani nie zdoÅ‚aliÅ›my ich przekonać, by pozwolili towarzyszyć sobie, kiedy siÄ™ tam udawali. Wypytywani o nich, powÅ›ciÄ…gliwie odpowiedzieli, że: “To takie same dzieci boże, jak i my, lecz tak dÅ‚ugo żyli w nienawiÅ›ci i strachu przed swymi współbraćmi, i tak utrwalili w sobie tÄ™ nienawiść, i strach, że zupeÅ‚nie siÄ™ odosobnili od ludzi, caÅ‚kowicie zapominajÄ…c, iż sÄ… również potomkami ludzkiej rodziny
uważają się za dzikie stwory, którymi już są obecnie. Długo przemierzali tę drogę, aż wreszcie zatracili nawet instynkt dzikich zwierząt, gdyż dzikie zwierzęta wiedzą instynktownie, kiedy ludzka istota je kocha, i odpowiadają na tę miłość. Można o tym powiedzieć, jedynie to, że człowiek wyraża zazwyczaj to, co stanowi
a sam rozłącza się z Bogiem i człowiekiem, doznając degradacji, spadając przeto poniżej poziomu zwierzęcia. Nie zdałoby się na nic wasze asystowanie nam w drodze do nich, ale nawet mogłoby zaszkodzić. Nie tracimy nadziei, że wśród nich natrafimy kiedyś na takiego, w którym nasza nauka znajdzie oddźwięk, i w ten sposób dotrzemy do każdego z nich".
Poradzono nam, że jeśli chcemy z własnej inicjatywy próbować odwiedzić ten straszny lud, będzie nam pozostawiona zupełna swoboda i mistrzowie ochronią nas przed wszelkimi niebezpieczeństwami, a gdyby śnieżni ludzie nas uwięzili, mistrzowie uwolnią nas.
Dowiedzieliśmy się tego wieczoru, że jutro mieliśmy wyruszyć do bardzo starej świątyni, oddalonej od nas około 35 mil, lecz moi dwaj przyjaciele z ekspedycyjnej grupy, postanowili zrezygnować ze zwiedzenia świątyni, natomiast zdecydowali się podjąć próbę zapoznania się ze śnieżnymi ludźmi. Starali się nakłonić dwu mieszkańców tej wsi, by im towarzyszyli, lecz ci stanowczo odmówili, gdyż nikt spośród miejscowej ludności za nic na świecie nie opuściłby wsi, dopóki
tak mniemajÄ…
ci dzicy ludzie wałęsają się po okolicy. Po tej odmowie nasi towarzysze postanowili pójść sami. Otrzymali wskazówki od Emila i Dżasta, w jakim podążać kierunku, przysposobili broń i udali się w drogę. Przed wyruszeniem na tę wyprawę, Emil z Dżastem jednakże ich zobowiązali, że będą strzelać z zamiarem zabicia, jedynie w ostateczności
w innym wypadku, tylko dla odstraszenia. Byłem niepomiernie zdziwiony, że w bagażu naszym trafiły się kolty kal. 45, gdyż nie zabieraliśmy ze sobą broni palnej.
Sam dawno zarzuciłem swego kolta i w ogóle nie wiedziałem, gdzie się podziewał, ale tak się złożyło, że jeden z tragarzy, pomagając przy kompletowaniu potrzebnych w drodze rzeczy, zaliczył też do bagażu dwa rewolwery, i teraz je wyzyskano.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
11 (306)
11 (311)
ZADANIE (11)
Psychologia 27 11 2012
359 11 (2)
11
PJU zagadnienia III WLS 10 11
Wybrane przepisy IAAF 10 11
06 11 09 (28)

więcej podobnych podstron