SINGER, upadek etyki tradycyjnej, Peter Singer


Peter Singer

O zyciu i smierci. Upadek etyki tradycyjnej.

SPIS RZECZY zbior *.txt

Podziekowania............................................................... Podziek

Prolog...................................................................... Prolog

O autorze .................................................................. Autor

Czesc I: Watpliwe zakonczenia

1. Narodziny po smierc......................................................

Opowiesc amerykanska................................................... 111

Opowiesc niemiecka .................................................... 112

Nasz wybor............................................................. 113

2.Jak na nowo zdefiniowano smierc........................

Rumiany, cieply..i martwy ..................... 121

"Brzemie jest ciezkie": Komisja Harwardzka o definicji smierci ......... 122

Przewrot bez opozycji....................... 123

Smierc mozgowa: Ktoz w nia wierzy?................. 124

Chwiejny kompromis.......................125

3. Dylemat doktora Shanna......................

Dwoje dzieci ..................... 131

Oddycha, ale jest martwe?.......................

Argumenty na rzecz definicji smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu.. 133

Przeciwko smierci mozgowej ............................ 134

Droga w przyszlosc?................................ 135

4. Tony Bland i swietosc ludzkiego zycia.........................

Zgrabne wyrazenia......................................... 141

Tragedia Tony'ego Blanda...................... 142

Decyzje na podstawie oceny jakosci zycia ............ 143

Dopuszczalny prawnie zamiar przerwania niewinnego ludzkiego zycia... 144

Zerwanie listka figowego.................. 145

Poza swietoscia zycia ludzkiego.......................... 146

Dzialanie i zaniechanie ........................ 147

Czesc II: Kruszace sie brzegi

5. Niepewne poczatki .....................................................

Zagadka Peggy Stinson .............................................. 151

Nieunikniony problem .................................................. 152

Era legalnej aborcji ................................................. 153

Nowe technologie reprodukcji a debata o aborcji ........................ 154

Przelamanie aborcyjnego impasu.......................................... 155

6. Ocenianie jakosci zycia ................................................

Jak administracja Ronalda Reagana wybrala etyke jakosci zycia............ 161

Leczyc, by umarlo .................................................... 162

Selektywne zaniechanie leczenia i dzieciobojstwo ......................... 163

7. Prosba o smierc .........................................................

Problem ................................................................ 171

Rozwiazanie? ............................................................ 172

Jak dobrowolna eutanazja stala sie mozliwa w Holandii.................... 173

Walka o prawo do smierci ................................................ 174

Staczanie sie po rowni pochylej?......................................... 175

Zlamanie przykazania .................................................... 176

8. Wykraczajac poza utarte schematy.........................................

Niezwykla instytucja .................................................... 181

Czyje narzady mozna pobrac?.............................................. 182

Na podobienstwo Boze i w centrum wszechswiata............................ 183

Atak na tradycje zachodnia .............................................. 184

Kto to jest Homo? ...................................................... 185

Kto jest osoba? ........................................................ 186

Czesc III: W poszukiwaniu konsekwentnej etyki

9. Zamiast dawnej etyki ...................................................

Struktura rewolucji etycznych ........................................... 191

Piszac na nowo przykazania ............................................. 192

Niektore odpowiedzi ..................................................... 193

Fundament nowego podejscia do zycia i smierci ........................... 194

Przypisy ................................................................... Przypisy

Wybrana bibliografia: Ksiazki ............................................. Bibliogr

Wybrana bibliografia: Artykuly ............................................ Artykuly

Wazniejsze przytaczane sprawy sadowe ....................................... Sprawy

Poslowie ................................................................. Poslowie

PROLOG

Po prawie dwoch tysiacach lat wladania naszymi myslami i decyzjami w sprawach zycia i smierci tradycyjna etyka zachodnia zalamala sie. Przyszly historyk, chcac dokladnie okreslic ten moment, wskaze byc moze 4 lutego 1993. W dniu tym brytyjski Sad Najwyzszy orzekl, ze lekarze opiekujacy sie mlodym mezczyzna, Anthonym Blandem, maja prawo podjac dzialania zmierzajace do przerwania zycia swojego pacjenta. Historyk holenderski moglby jednakze wybrac raczej 30 listopada 1993 - dzien, gdy parlament jego kraju uchwalil ustawe sankcjonujaca zasady, jakimi od kilku juz lat kierowali sie lekarze holenderscy otwarcie podajacy srodki letalne pacjentom, ktorych cierpienia byly nie do zniesienia i ktorzy nie majac nadziei na poprawe swego stanu prosili, by pomoc im umrzec. Amerykanie nie byli wprawdzie swiadkami podobnie donioslych decyzji sadowych lub glosowan w Kongresie, dwunastu przysieglych z Michigan przemowilo jednak zapewne w imieniu spoleczenstwa, uniewinniajac 2 maja 1994 doktora Jacka Kevorkiana, oskarzonego o udzielenie Thomasowi Hyde'owi pomocy w samobojstwie. Poniewaz trudno wyobrazic sobie bardziej typowy przypadek pomocy lekarza w samobojstwie, uniewinnienie Kevorkiana bylo wielkim zwyciestwem w walce o jej legalizacje. Dr Kevorkian sam przyznal, ze dostarczyl tlenku wegla, rurke i maske, jakimi posluzyl sie Hyde kladac kres swojemu zyciu, ktore stalo sie nie do zniesienia wskutek szybko postepujacego zespolu zaburzen neurologicz-

9

nych, zwanego stwardnieniem bocznym zanikowym (ALS) lub choroba Lou Gehriga.

Te powierzchniowe wstrzasy sa wynikiem powazniejszych przesuniec w glebszych pokladach zachodniej etyki. Przechodzimy okres przeobrazania sie naszej postawy wobec swietosci ludzkiego zycia. Przemiany te powoduja zamet i rozlam. Dlatego wlasnie, choc wiekszosc ludzi w wiekszosci krajow popiera prawna dopuszczalnosc aborcji, to jednak inni szczerze wierza, iz jest ona tak wielkim zlem, ze gotowi sa blokowac dostep do klinik, w ktorych jest przeprowadzana, niszczyc je, a nawet - paradoksalnie - popadaja w skrajnosc mordowania lekarzy za to, ze wykonuja aborcje. Wszedzie mozna spotkac sie z jeszcze innymi przejawami naszego zagubienia. Oto trzy przyklady:

· American Medical Association uznalo, ze w przypadku pacjenta w stanie nieodwracalnej spiaczki, lekarz moze odstawic wszelkie przedluzajace zycie srodki medyczne - w tym rowniez odzywianie i nawadnianie - i nie jest to czynem nieetycznym. Jednoczesnie podkresla sie jednak, ze "intencja lekarza nie powinno byc spowodowanie smierci".1

· Dwadziescia lat po przyjeciu kryterium "smierci mozgowej" jako kryterium smierci czlowieka, jedna trzecia lekarzy i pielegniarek, ktorzy mieli do czynienia z pacjentami zmarlymi smiercia mozgowa w szpitalach w Cleveland w stanie Ohio, uwazala, ze ludzie, ktorych mozgi umarly, moga byc uznani za zmarlych, poniewaz sa "nieodwracalnie umierajacy" albo "jakosc ich zycia" jest "nie do przyjecia".2 Idea przeszczepiania narzadow oparta jest na przekonaniu, iz umieramy wowczas, gdy umiera nasz mozg - a jednak okazuje sie, ze pogladu tego nie akceptuja nawet ci lekarze i pielegniarki, ktorzy ze smiercia mozgowa stykaja sie najczesciej.

· W przeprowadzonej ostatnio ankiecie zadano pediatrom pelniacym odpowiedzialne funkcje w lecznictwie Zjednoczonego Krolestwa wiele pytan, miedzy innymi, czy zgadzaja sie, ze:

l. Aborcja po dwudziestym czwartym tygodniu ciazy jest moralnie dopuszczalna, jesli plod jest obarczony wadami.

10

2. Nie ma moralnej roznicy miedzy aborcja plodu a czynnym przerwaniem zycia noworodka, jesli ich wiek plodowy (tzn. liczony od momentu zaplodnienia) jest ten sam i obarczone sa tymi samymi wadami.

3. W zadnych okolicznosciach nie jest moralnie dopuszczalne podjecie dzialan majacych na celu przerwanie zycia noworodka obarczonego powaznymi wadami.

Blisko czterdziesci procent pediatrow stwierdzilo, iz zgadza sie ze wszystkimi trzema opiniami, chociaz na dobra sprawe nie jest to mozliwe bez popadania w sprzecznosc.

Kazdy z tych przykladow jest jak zdjecie migawkowe: ukazuje ludzi przylapanych w trakci zmiany pogladow. American Medical Association dostrzeglo wreszcie, ze bezcelowe jest podtrzymywanie zycia pacjentow przez dziesiec, dwadziescia lub trzydziesci lat, jesli nie ma nadziei, ze odzyskaja swiadomosc. Nie zdobylo sie jednak na odwage, by porzucic tradycyjny poglad, ze rozmyslne przerwanie zycia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze zlem moralnym. Nawet pracownikom sluzby zdrowia zatrudnionym przy transplantacji narzadow i nauczonym, iz pacjenci, mimo ze ich serca wciaz pracuja, sa martwi, gdyz martwe sa ich mozgi, trudno jest pogodzic ten fakt ze swoimi uczuciami i sposobem myslenia. Pediatrzy zaakceptowali diagnostyke prenatalna i pozne przerywanie ciazy w przypadku stwierdzenia powaznych wad. Dostrzegaja rowniez, ze nie ma rzeczywistej roznicy miedzy dojrzalym plodem a noworodkiem w tym samym wieku plodowym. Czynna eutanazja noworodkow z powaznymi wadami jest mimo to nadal nielegalna i kodeksy etyki lekarskiej nie dopuszczaja jej bez wzgledu na to, jak bardzo noworodki te sa niedojrzale i jak powaznymi defektami obarczone.3

Nie sa to akademickie problemy wynajdywane w abstrakcyjnych teoriach filozofow, ktorzy publikujac swe teksty w uczonych pismach odlegli sa od realnego swiata. Sprzecznosci te maja bezposrednie konsekwencje dla ludzi w najistotniejszych momentach ich zycia. Farsa, w jaka przeobrazila sie tradycyjna

11

etyka, stala sie zarazem tragedia, ktora z niewielkimi zmianami rozgrywa sie bez konca na oddzialach intensywnej opieki medycznej na calym swiecie. Od 1989 roku symbolem tej tragicznej farsy jest, przynajmniej dla mnie, obraz Rudy'ego Linaresa, dwudziestotrzyletniego malarza pokojowego z Chicago, ktory stoi w oddziale szpitalnym, grozac bronia nie pozwala zblizyc sie pielegniarkom i odlacza respirator, od osmiu miesiecy utrzymujacy przy zyciu pograzone w spiaczce niemowle - jego syna Samuela. Uwolnionego wreszcie od respiratora Samuela Linares kolysze w ramionach az do chwili, gdy pol godziny pozniej dziecko umiera. Odklada wowczas bron i placzac poddaje sie. Dzialal on zarowno przeciwko prawu, jak i tradycyjnej etyce, ktore strzega swietosci ludzkiego zycia; ale jego reakcje uczuciowe zgodne byly z wylaniajaca sie postawa moralna, ktora broni sie lepiej niz poprzednia i ja zastapi.4

Tradycyjnej etyki bronia nadal biskupi i konserwatywni bioetycy, ktorzy z namaszczeniem glosza niezbywalna wartosc kazdego ludzkiego życia, niezaleznie od jego charakteru i jakosci. Lecz podobnie jak nowe szaty cesarza, tak i te uroczyste sentencje wydaja sie prawdziwe i istotne tylko pod warunkiem, iz nie osmielamy sie podwazyc twierdzenia, ze kazde ludzkie zycie posiada pewna szczegolna godnosc lub wartosc. Raz zakwestionowana, tradycyjna etyka kruszy sie. Etyke te, ktora juz i tak nadwatlilo zachwianie sie autorytetu religii i coraz lepsze rozumienie poczatkow i natury naszego gatunku, niszcza obecnie przemiany w technologii medycznej, z ktorymi w jej sztywnych ramach nie sposob sobie poradzic.

Jednakze nie jest to jeszcze powod do niepokoju lub rozpaczy. Okres przejsciowy, kiedy zmienia sie ocena kwestii tak fundamentalnych, musi byc pelen niepewnosci i rozterek, bedacych udzialem zwlaszcza tych, ktorym wychowanie kaze akceptowac tradycyjna etyke bez dyskusji. Ale jest to takze okres historycznej szansy - mamy okazje uksztaltowac etyke, ktora nie musi posilkowac sie oczywistymi fikcjami, w jakie nikt tak naprawde nie wierzy; etyke, ktora wykazuje wiecej wspolczucia i jest bardziej zgodna z tym, co ludzie postanawia-

12

ja w odniesieniu do samych siebie; etyke, ktora nie nawoluje do przedluzania zycia wowczas, gdy jest to w oczywisty sposob bezcelowe; etyke, ktora mniej arbitralnie niz tradycyjna okresla, co jest wiazace, a co nie. Aby znalezc lepsze podejscie do decyzji o zyciu i smierci, musimy jednak zdac sobie sprawe, dlaczego zawiodla etyka tradycyjna.

Czytelnicy zauwazyli juz, ze mowiac o tradycyjnej etyce, uznajacej swietosc ludzkiego zycia, nie sciszam glosu. Nie probuje tez ukrywacjej porazek, uciekajac sie do wymyslnych dystynkcji pojeciowych i skomplikowanych teorii. Nie interesuje mnie dalsze latanie i przerabianie tradycyjnego podejscia, tak bysmy mogli udawac, ze ma ono nadal sens, podczas gdy tak nie jest. Niepowodzenia etyki tradycyjnej staly sie tak jaskrawe, ze podobne strategie moga jedynie na krotka mete rozwiazac jej problemy i, tak jak zaakceptowany przez American Medical Association sposob postepowania z pacjentami w stanie nieodwracalnej spiaczki, wymagaja zrewidowania niemal juz w momencie ich przyjecia. Zerwanie z tradycyjnym sposobem ujmowania tych problemow nieuchronnie zderzy sie z naszymi zwyklymi przekonaniami moralnymi. Dla niektorych bedzie to szokujace. Szok ten wywola jednak raczej szczerosc, z jaka opisuje to, co juz robimy, anizeli jakies moje nowe radykalne propozycje, co powinnismy robic. Gdy zbyt dlugo ukrywa sie drazliwe sprawy, zerwanie zaslony bywa sporym wstrzasem. Chetnie jednak przyznaje, ze nie tylko z tego powodu ksiazka ta bedzie bulwersowac czytelnikow. Pewne moje wnioski roznia sie bardzo od panujacych pogladow etycznych. Nie jest to jednak jeszcze powod, aby konkluzje te lekcewazyc. Jesli kazda proba reformy etyki bylaby odrzucana wlasnie dlatego, ze jest niezgodna z uznanymi przekonaniami moralnymi, to nadal torturowalibysmy heretykow, brali w niewole podbite ludy i uwazali, ze kobiety sa wlasnoscia mezow. Ocena moich pogladow nie powinna zalezec od tego, jak bardzo sa one niezgodne z panujacymi przekonaniami moralnymi, lecz od argumentow wysunietych na ich obrone.

13

Ci zwolennicy tradycyjnej etyki, gloszacej swietosc zycia, ktorzy znaja moje wczesniejsze prace, nie zdziwia sie, ze w ksiazce tej sa obiektem ataku. Ale moze ona zaniepokoic takie osoby skadinad solidaryzujace sie ze stanowiskiem, ktorego bronie. Dotyczy to m.in. osob przekonanych, iz moga konsekwentnie bronic liberalnego prawa aborcyjnego twierdzac, ze opowiadaja sie za mozliwoscia wyboru, bez koniecznosci okreslania, kiedy zaczyna sie zycie ludzkie, lub bez podawania powodu, dla ktorego plodu nie nalezy uwazac za czlowieka. Innymi moimi naturalnymi sojusznikami, ktorym takze to, co pisze, moze sie nie spodobac, sa osoby proponujace takie przedefiniowanie smierci mozgowej, by dla uznania pacjenta za zmarlego wystarczala smierc czesci mozgu odpowiedzialnych za swiadomosc. Lecz argument, ktory wytocze, moze byc niewygodny nawet dla zwolennikow przyjetej obecnie definicji smierci mozgowej. Moga oni poczuc sie zaniepokojeni, gdyz poszukuja takiego sposobu przedstawiania swojego stanowiska, ktory w mozliwie najmniejszym stopniu narusza etyke tradycyjna. Takze dla osob zaangazowanych w sprawe wylacznie jednej reformy jest to rozsadna taktyka polityczna - po co wzburzac przeciwko sobie caly swiat, skoro mozna miec za wroga tylko ruch antyaborcyjny?

Jesli sprobujemy zajac sie problematyka swietosci ludzkiego zycia jako osobnym zagadnieniem, otrzymamy jedynie ukladanke, ktorej fragmenty bedziemy dopasowywac na sile, poki caly obrazek nie wygnie sie i nie rozpadnie na kawalki wlasnie dlatego, ze skladany byl na sile. Mysle, ze mozna stworzyc cos lepszego - wiekszy obraz, ktorego wszystkie elementy do siebie pasuja. Obojetnie jaka palaca sprawa nas absorbuje, i tak zmuszeni bedziemy kiedys przyjrzec sie temu szerszemu obrazowi. Ukaze on nam praktyczne rozwiazania problemow uznanych obecnie za nierozwiazywalne i pozwoli dzialac humanitarnie i ze wspolczuciem tam, gdzie nasza dzisiejsza etyka prowadzi do rozwiazan, ktorych nikt nie chce. Otoz chce naszkicowac ten wiekszy obraz.

14

1. NARODZINY PO SMIERCI

Nie wiem... Nie wiem, jak daleko mozemy

sie posunac.

Doktor James Jackson,

szef Maternal and Child Health Services,

Highland General Hospital, Kalifornia

1.1.1. OPOWIESC AMERYKANSKA

Wymachujac tasakiem Trisha Marshall wtargnela do mieszkania szescdziesieciokilkuletniego inwalidy. Zazadala pieniedzy, ale mgzczyzna, ktoremu amputowano obie nogi, zostal juz kiedys obrabowany. Teraz byl przygotowany. Wyciagnal bron i strzelil w glowe Marshall. Potem wezwal policje.

Wydarzenie to mialo miejsce w nocy 19 kwietnia 1993 w North Oakland, po przeciwnej niz San Francisco stronie zatoki. Dwa dni pozniej Marshall, teraz na oddziale intensywnej opieki medycznej w Highland General Hospital, zostala uznana za zmarla smiercia mozgowa. Miala dwadziescia osiem lat i byla matka czworga dzieci, ale wszystkie znajdowaly sie pod opieka innych osob. Policja w Berkeley podala, iz toczylo sie przeciwko niej dochodzenie w zwiazku z kilkoma innymi rabunkami. W jej krwi wykryto kokaine i alkohol. Stwierdzono rowniez, ze jest w siedemnastym tygodniu ciazy.1

Chociaz Marshall byla martwa, gdyz nastapila u niej smierc mozgowa, to jednak respirator podtrzymywal jej oddech, serce bilo, cialo bylo cieple i trwaly procesy fizjologiczne. Do szpitala przyszli jej rodzice i przyjaciel, ktory powiedzial, ze jest ojcem dziecka. I on, i rodzice chcieli, by szpital zrobil wszystko, co mozliwe, aby dziecko sie urodzilo.

Etyczne dylematy medycyny sa w USA szeroko dyskutowane od 1975 roku, kiedy to rodzice Karen Ann Quinlan prosili lekarzy, by odlaczyc od respiratora znajdujaca sie w stanie

17

spiaczki corke. W wiekszosci amerykanskich szpitali dzialaja obecnie specjalne komisje do rozpatrywania tak skomplikowanych etycznie przypadkow. Postepowanie wobec Trishy Marshall zostalo szczegolowo przedyskutowane przez komisje etyczna Highland Hospital. Starala sie ona ustalic, czego chcialaby Marshall, a takze, co lezy w interesie plodu. Swiadomie natomiast nie brano pod uwage okolicznosci, w jakich Marshall zmarla, faktu, ze ani nie chciala, ani nie byla w stanie zajmowac sie swoimi dziecmi, oraz kosztow intensywnej opieki medycznej. Etycy zgodzili sie z lekarzami, ze nalezy podtrzymywac funkcje jej organizmu tak dlugo, jak tylko mozliwe, aby plod mial szanse osiagnac stadium zdolnosci samodzielnego zycia.

Kiedy rozeszla sie wiesc o tej decyzji, zamierzenia szpitala Highland spotkaly sie z ostra krytyka. Zwracano uwage na fakt, ze podobnie jak wiekszosc amerykanskich szpitali komunalnych dzialajacych w spauperyzowanych rejonach miejskich, Highland Hospital usiluje opiekowac sie ofiarami przestepstw, chorob psychicznych, AIDS, narkotykow i niedozywienia dysponujac niewystarczajacym budzetem. Szacowano zas, ze utrzymanie ciazy Trishy Marshall bedzie kosztowac 200 000 dolarow, do czego nalezalo dodac przynajmniej drugie tyle, niezbedne dla opieki nad majacym urodzic sie przedwczesnie dzieckiem.2 Dashka Slater, dziennikarka, ktora robila na ten temat reportaz, napisze pozniej: "Niemal kazdy telefonista, recepcjonista, gliniarz lub bibliotekarz, ktory dowiedzial sie, nad czym pracuje, mial wyrobione zdanie o sprawie Marshall i mozna je bylo przewaznie strescic jednym dobitnym stwierdzeniem: <<Wyrzucanie pieniedzy w bloto>>"3. George Wilson, szef do spraw medycznych firmy Medical, zajmujacej sie ubezpieczeniami zdrowotnymi w stanie Kalifornia, powiedzial, ze jego firma nie pokryje zadnych wydatkow poniesionych po smierci Marshall: "To jest podobne do niedawnego przypadku rozdzielenia blizniat syjamskich. Rodzina ma prawo prosic o heroiczne srodki, lecz czy ma prawo naciagac na

18

nie spoleczenstwo majace tak zalosny wskaznik szczepien, ktore kosztuja raptem po dziesiec dolarow na kazdego dzieciaka?4

Dashka Slater napisala, ze lekarze zajmujacy sie Marshall "przyznawali, iz czuli sie jakby porwani strumieniem medycznego postepu. W naszych rozmowach wiele razy zdawali sie niemal blagac o kogos, kto by ich zatrzymal w tym biegu, albo przynajmniej o etyczny ster, ktory przeprowadzilby ich przez rwacy nurt". Artykul Slater zawiera taki oto fragment wywiadu z doktorem Jamesem Jacksonem, ktory jako szef Maternal and Child Health Services w Highland Hospital byl odpowiedzialny za ratowanie dziecka Marshall:

"Narzady nadaja sie do przeszczepienia, teraz po prostu trzymamy przez 105 dni zmarla smiercia mozgowa kobiete, moze nastepnym razem zaczniemy je pobierac... - przerwal na chwile glowiac sie, co jemu i jego kolegom mogloby sie udac nastepnym razem. - "Nie wiem - zakonczyl. - Nie wiem, jak daleko mozemy sie posunac, ale musza byc jakies granice. W koncu na tym swiecie jest tylko tyle srodkow medycznych, ile jest."

Przez trzy i pol miesiaca serce Marshall nadal pracowalo, respirator wtlaczal powietrze do pluc, a srodki odzywcze przeplywaly przez sonde w nosie i docieraly do zoladka. Pielegniarki poruszaly jej konczynami, by uchronic je przed zesztywnieniem, zmienialy ulozenie jej ciala, by zapobiec odlezynom, i utrzymywaly jej cialo w czystosci. Trzeciego sierpnia przez ciecie cesarskie urodzil sie noworodek plci meskiej, troche niedojrzaly, ale zdrowy. Media okrzyknely wyczyn szpitala medycznym cudem. Lekarz ze szpitala okreslil dziecko jako "fajne".

Ale opowiesc na tym sie nie konczy. Dziecko, nazwane Darious Marshall, spedzilo trzy i pol tygodnia na oddziale intensywnej terapii, po czym uznano, ze mozna je zabrac do domu. Ale do czyjego domu mialo pojsc? Rodzina Marshall chciala zabracje do swojego, a jej przyjaciel do swojego. Zaczal sie spor o opieke nad dzieckiem. Zostal rozstrzygniety, gdy badanie krwi wykazalo, ze przyjaciel Marshall nie jest ojcem dziecka.

19

1.1.2. OPOWIESC NIEMIECKA

Pouczajace moze byc porownanie historii Trishy Marshall z innym przypadkiem, pod pewnymi wzgledami podobnym, a pod innymi nie. Przeniesmy sie przez polowe swiata do Niemiec i cofnijmy w czasie szesc miesiecy przed ow moment, gdy dla Marshall tak fatalnie skonczyla sie proba rabunku.

5 pazdziernika 1992 Marion Ploch, osiemnastoletnia Niemka pracujaca jako pomoc dentystyczna w poludniowych Niemczech, wyruszyla w droge powrotna do domu. Miedzy Feucht i Altdorf jej samochod uderzyl w drzewo. Gdy kwadrans pozniej na miejsce wypadku przybyl ambulans, byla nieprzytomna i stwierdzono zlamanie kosci czaszki. Wezwano helikopter i przewieziono ja do szpitala w Erlangen, cichym miescie uniwersyteckim. Rodzicow, Gabriele i Hansa Plochow, wezwano do szpitala i tam powiedziano im, ze corka znajduje sie na oddziale intensywnej terapii, ale nie ma szans na przezycie. Zapytano ich, czy nie byliby sklonni wyrazic zgody na pobranie jej narzadow do przeszczepienia, ale odmowili.

Potem przyszla zaskakujaca wiadomosc. Corka, powiedziano Plochom, jest w ciazy. Ciaza trwala juz okolo trzynastu tygodni. Czy wiedza, kto jest ojcem? Nie wiedzieli. Marion Ploch byla niezamezna i nie powiedziala rodzicom, ze spodziewa sie dziecka ani tez ze ma jakiegos chlopaka. Lekarze oznajmili rodzicom Marion, ze chociaz ich corka albo juz jest, albo wkrotce bedzie w stanie smierci mozgowej, to jednak mozliwe byloby podtrzymywanie jej funkcji fizjologicznych az do marca - przez nastepne piec miesiecy - do chwili, gdy plod stanie sie zdolny do samodzielnego zycia. Czy panstwo Plochowie zgadzaja sie, by w tym celu ich corka pozostawala nadal podlaczona do respiratora? Pod presja Plochowie wyrazili zgode. Pozniej mieli powiedziec, ze zgodzili sie tylko dlatego, ze zagrozono im, iz w przypadku odmowy zostana im odebrane prawa rodzicielskie.5

Trzy dni po wypadku testy medyczne wykazaly smierc moz-

20

gowa. Wkrotce potem panstwo Plochowie doszli do granic wytrzymalosci. Probowali cofnac zgode na dalsze podtrzymywanie funkcji fizjologicznych corki. Lekarze powiedzieli jednak, ze teraz w gre wchodzi zycie plodu i ze nie moga wylaczyc respiratora. Zdesperowani Plochowie zwrocili sie o pomoc do prasy popularnej. Przypadek nazwany "Erlangen Baby" (od nazwy miasta, w ktorym znajdowal sie szpital) wkrotce znalazl sie na pierwszych stronach gazet.

Decyzja lekarzy o podtrzymywaniu czynnosci fizjologicznych Marion Ploch zostala zaatakowana tak gwaltownie, ze krytyka, jaka spotkala Highland General Hospital, wyglada przy tym wrecz na zachete. Bez watpienia dlatego, ze w Niemczech na kazda kwestie etyczna kladzie sie cien nazizmu, a takze dlatego, ze presja finansowa wywierana na szpitale niemieckie nie dorownuje amerykanskiej, krytyka skupila sie nie na kosztach, lecz na problemie ludzkiej godnosci. Parlamentarzystka Hanna Wolf powiedziala, ze Marion Ploch zostala "zdegradowana do roli plynu odzywczego, do wyrzucenia po uzyciu". Alice Schwarzer, redaktorka pisma feministycznego "Emma", stwierdzila: "Papiezowi to sie spodoba - kobiety jako inkubatory. Ja uwazam to za zboczenie." Szpital zalaly obelzywe listy. Doktora Johannesa Scheelego, profesora chirurgii ze szpitala w Erlangen i lekarza odpowiedzialnego za cialo Marion Ploch, porownywano do Josefa Mengele, naczelnego lekarza Oswiecimia. Kiedy jedna z gazet doniosla, ze cialo Marion Ploch poddawane jest cwiczeniom gimnastycznym - normalne postepowanie wobec pacjentow w spiaczce, zapobiegajace przykurczom konczyn - na scianie szpitala na widocznym miejscu pojawilo sie graffiti komentujace te "gimnastyke zwlok".

Inny niemiecki lekarz, Julius Hackethal, nie byl tak pewny, ze Marion Ploch to zwloki. Usilowal wytoczyc Scheelemu sprawe o spowodowanie "uszczerbku cielesnego, zatrucia i maltretowania pacjenta pozostajacego pod jego opieka". Broniac pogladu, ze Ploch jest nadal pacjentka, Hackethal dodal: "Wyrazenie <<smierc mozgowa>> jest konstrukcja werbalna,

21

ktora nie ujmuje sedna sprawy. W rzeczywistosci jedynie kora mozgowa pacjentki nie funkcjonuje, natomiast pozostala czesc jej mozgu dziala bardzo dobrze. Ona zyje." Stanowisko Hackethala spotkalo sie jednak z niklym poparciem, gdyz panowala opinia, ze "wszystkie czesci mozgu sa martwe (...) wlacznie z nizszymi i filogenetycznie starszymi". Prokurator, ktoremu Hackethal przedstawil swa skarge, odmowil wniesienia oskarzenia.

Podczas gdy wokol szalala burza sporow, lekarze robili wszystko, co bylo w ich mocy, by utrzymac plod przy zyciu. Scheele powiedzial: "Nie widzimy zadnego moralnego powodu, aby pozwolic plodowi umrzec." Zgodzil sie z tym kierownik kliniki, doktor Franz Paul Gall: "Prawo dziecka do zycia nakazuje zastosowac nowoczesne metody technologiczne." A w odpowiedzi na fale krytyki zarzucajacej, ze wykorzystanie ciala Marion Ploch jako inkubatora jest przejawem braku szacunku dla niej, radca prawny kliniki, profesor Hans Bernhard Wurmeling, stwierdzil: "Szacunek dla martwego ciala nie jest absolutnym nakazem etycznym, a prawo do zycia jest."

Gdy jednak zapytano, co by sie stalo, jesli okazaloby sie, ze plod ulegl uszkodzeniu podczas wypadku lub wskutek leczenia, jakiemu poddano pozniej jego matke, miedzy opiniami lekarzy i radcy zarysowala sie rozbieznosc. Wurmeling powiedzial, ze w takim przypadku sluszne byloby odlaczenie urzadzen. Scheele stwierdzil natomiast, ze uszkodzenie takie nie mialoby znaczenia, gdyz "nie nam decydowac, kiedy zycie ma wartosc". Chociaz Wurmeling jest bardzo szanowanym profesorem prawa, to jednak w tej sytuacji, podobnie jak inni niemieccy prawnicy, jedynie zgadywal. Niemieckie prawo nie stanelo bowiem nigdy przedtem wobec problemu, czy obowiazuje nakaz prawny podtrzymywania zycia plodu w kobiecie zmarlej smiercia mozgowa.

Mimo obelzywego tonu wielu atakow na lekarzy ze szpitala w Erlangen, dyskusja w Niemczech miala glebszy niz w USA charakter i dotyczyla podstawowych pytan o zycie i smierc. Ale panowal w niej takze wiekszy zamet. Niepokoj wywolany

22

losem Marion Ploch przynajmniej w pewnym stopniu spowodowany byl oporem przed uznaniem jej za rzeczywiscie zmarla. Lekcewazenie, z jakim Hackethal potraktowal "smierc mozgowa" jako formule czysto werbalna, nie znalazlo co prawda zrozumienia wsrod jego kolegow lekarzy, odbilo sie natomiast szerokim echem w czesto powtarzanym komentarzu, ze powinno sie odlaczyc maszyny, aby Marion Ploch "mogla umrzec z godnoscia". Lecz jesli smierc mozgowa jest smiercia, Marion juz byla martwa: jak wiec mozna bylo "pozwolic jej umrzec" z godnoscia lub bez?

Hackethal uzyskal rowniez pewne poparcie religijne w samym szpitalu w Erlangen. Podobno Wilhelm Polster, kapelan oddzialu intensywnej opieki medycznej, mial powiedziec: "Nie akceptuje ustalen lekarskich. Dla mnie kobieta martwa to ktos, kto lezy bialy i sztywny. W koncu nikt nie wie, kiedy dusza opuszcza cialo." Ale katolicki kapelan szpitala, Rainer Denkler, twierdzil, ze wie: "Dusza to osobowosc. Dopoki ktos pozostaje w spiaczce, dopoty mozliwy jest zwiazek duszy i ciala. W jej przypadku dusza odeszla." Nie powiedzial jednak, skad to wie.

Prawo takze przyczynilo sie do tego zamieszania. Prawo niemieckie, podobnie jak prawo kazdego rozwinietego spoleczenstwa (z wyjatkiem japonskiego), za smierc uznaje smierc mozgowa. A jednak sedzia miejscowego sadu ustanowil jedna z ciotek Marion Ploch kuratorem strzegacym jej interesow. Sedzia Gerold Wahl oparl te decyzje na ustawie o kurateli, ktorej celem jest umozliwienie sadowego wyznaczania opiekunow prawnych osob o znacznie obnizonej sprawnosci intelektualnej. Lecz osoby o znacznie obnizonej sprawnosci intelektualnej sa zywe i maja interesy, ktore moga wymagac ochrony. Martwi ludzie nie maja interesow w tym samym sensie, i sady nie wyznaczaja opiekunow, ktorzy mieliby tych interesow strzec. Jakie interesy moglaby miec Marion Ploch? Nielatwo odpowiedziec na to pytanie. Mozemy sprobowac odpowiedziec na nie innym pytaniem: czego chcialaby Marion Ploch? Ale jak moglibysmy z kolei odpowiedziec na to pytanie? Nie

23

jest niespodzianka, ze Marion nigdy nie brala pod uwage tak dziwacznego konca swej cielesnej egzystencji. Byc moze chcialaby jak najszybciej byc pochowana albo tez wolalaby dac plodowi - jedynemu dziecku, jakie moglaby kiedykolwiek miec - szanse przezycia. Nikt tego nie wie.

A co z interesami plodu? Zaskakujace, ze pewne osoby, po ktorych mozna by sie spodziewac, ze beda ich najsilniejszymi rzecznikami, niechetne byly obronie jego prawa do zycia. Kapelan katolicki Rainer Denkler powiedzial: "Nie moge solidaryzowac sie z decyzja, zeby zmarla smiercia mozgowa mloda kobiete wentylowac i odzywiac przez kilka miesiecy po to, by czternastotygodniowy plod mogl sie urodzic." Johannes Grundel, teolog katolicki z Uniwersytetu Monachijskiego, uwazal, ze zaprzestanie intensywnej opieki "pozostawiloby sprawy ich naturalnemu biegowi" i nie byloby moralnie rownowazne z aborcja. Dietrich Roessler, profesor teologii na uniwersytecie w Tybindze, utrzymywal, ze "prawo do nietykalnosci zycia i umierania obejmuje takze prawo do godnego pogrzebu i nalezy uznac, ze przeznaczeniem tej matki i dziecka jest umrzec". "Bild-Zeitung", brukowiec o masowym nakladzie - nie wahal sie nawet przemawiac w imieniu Stworcy. Od samego poczatku zaczal prowadzic kampanie przeciwko zamyslom lekarzy. Jeden z tekstow nosil tytul: "Kto wtraca sie do Stworzenia, pewnego dnia poniesie kare."

16 listopada 1992 doszlo do naturalnego poronienia i plod urodzil sie martwy. Przyczyny poronienia nigdy nie poznamy, gdyz panstwo Plochowie, majac zapewne dosyc nowoczesnej medycyny, odmowili zgody na sekcje zwlok matki i dziecka.

24

1.1.3. NASZ WYBOR

"Nie wiem - powiedzial do Dashki Slater doktor Jackson z Highland General Hospital - nie wiem, jak daleko mozemy sie posunac, ale musza byc jakies granice." Przypadki Trishy

24

Marshall i Marion Ploch stawiaja przed nami pytanie, jak daleko nowoczesna medycyna moze i powinna sie posunac. Jackson z niespotykana szczeroscia przyznal sie do motywu, ktory sklonil jego kolegow do pojscia o jeden krok dalej niz inni:

Gdy po raz pierwszy tu przyszedlem, powiedzialem: "Oni robia tu

tak wiele tak malymi srodkami i tak niewielkie zyskuja uznanie."

Moze wiec potrzebowalismy Trishy Marshall. Moze potrzebowali-

smy mostu na rzece Kwai. Zbudowano ten most, aby podniesc

morale zolnierzy. Podobnie dla naszego personelu wielkim zastrzy-

kiem morale bylo to, ze mogli robic cos takiego, i ze wyszlo to tak

dobrze. Spodziewano sie, ze popelnimy blad. My jednak zbudowa-

lismy ten most. Udalo nam sie przerzucic most przez rzeke.

Jest to wiele mowiaca metafora. Gdy brytyjscy jency wojenni zbudowali most na rzece Kwai, byc moze podniesli swoje morale, co jednak nie zmienialo faktu, ze budowali most potrzebny wrogowi, wnoszac tym samym wklad do wysilkow wojennych Japonczykow. Ich zaangazowanie w powodzenie przedsiewziecia, zrozumiale w tamtych trudnych warunkach, pokazuje jednak, ze stracili z oczu ostateczny cel prowadzenia wojny. Czyzby Jackson przyznawal, ze personel szpitala rowniez przestal dostrzegac cele, do ktorych powinna dazyc medycyna? Czyzby jaskrawe swiatla kamer telewizyjnych sprawily, ze lekarze starali sie byc tymi, ktorzy pierwsi na swiecie dokonaja kolejnego cudu medycznego?

Dzisiejszy cud jutro staje sie rutyna. Oddajmy znowu glos doktorowi Jacksonowi:

Osobiscie sadze, ze jesli jeszcze jeden taki przypadek trafi do

literatury fachowej, to nastepnym razem, gdy cos takiego sie zda-

rzy, lekarze beda zmuszeni dzialac na pelnych obrotach, zrobic, co

tylko beda mogli... nastepny szpital, stajac w obliczu takiej decyzji,

prawdopodobnie zrobi w koncu to samo, co my. Pomysla: "To juz

kiedys zrobiono, mamy srodki, i chociaz mozemy nie chciec po-

swiecac ich na to, nie mamy wyboru."

Szpital dzialajacy w okreslonych ramach prawnych i etycznych moze odnosic wrazenie, ze nie ma innego wyboru, jak

25

tylko przez trzy miesiace trzymac na respiratorze kobiete zmarla smiercia mozgowa, by jej plod mogl przezyc. Ale my jako spoleczenstwo mamy jednak mozliwosc wyboru. Trudnosc polega na tym, ze wybor ma charakter moralny, i gdy pojawia sie pytanie o przedluzanie albo przerwanie zycia, nasza etyka wikla sie w sprzecznosciach. Jak powinnismy traktowac kogos, czyj mozg jest martwy, ale kto oddycha i czyje cialo wciaz jest cieple? Czy plod jest istota tego rodzaju, ze jego zycie powinnismy chronic wszelkimi silami? Jesli tak, to czy nalezy podejmowac te wysilki nie baczac na koszty? Czy powinnismy zwyczajnie ignorowac tych, ktorych za pomoca owych srodkow mozna by bylo uratowac? Czy nalezy podejmowac wysilek ratowania plodu tylko wtedy, gdy jest pewne, ze zyczylaby sobie tego jego matka? Czy tez wtedy, gdy o ratowanie plodu prosi (domniemany?) ojciec lub bliska rodzina? Czy moze podejmujemy te wysilki dlatego, ze plod ma prawo do zycia, od ktorego wazniejsze moze byc tylko prawo kobiety w ciazy do dysponowania wlasnym cialem -- a w tym przypadku nie ma zywej kobiety w ciazy, ktorej prawa bylyby wazniejsze od praw plodu?

Musimy odpowiedziec na te pytania, nim bedziemy mogli dokonac rozsadnego wyboru w sytuacjach podobnych do tych w Oakland i w Erlangen. Jesli nie zdolamy udzielic odpowiedzi, staniemy w obliczu nastepnych cudow medycyny, zastanawiajac sie, czy nie wolelibysmy, aby dzinn, ktory je sprawil, nie zostal z powrotem uwieziony w butelce. Lecz jak dotad zobaczylismy jedynie wycinek bardzo obszernej dziedziny, ktora powinno sie poddac wnikliwej refleksji etycznej. Oto w wielkim skrocie kilka wydarzen z lat osiemdziesiatych i dziewiecdziesiatych, pokazujacych, na jakie pytania musimy odpowiedziec:

* Jezeli jest sie martwym wowczas, gdy martwy jest mozg, to kiedy sie umiera, jesli nigdy wlasciwie go sie nie mialo? W Ameryce i we Wloszech zdarzalo sie, ze rodzice dzieci, ktore urodzily sie jedynie z pniem mozgu, ale bez innych jego

26

czesci, prosili, by narzady tych noworodkow przeszczepic innym dzieciom, ktore w przeciwnym razie by umarly. Zwykle jednak narzady pobiera sie do transplantacji wtedy, gdy mozg pacjenta nieodwracalnie przestal funkcjonowac, a zatem gdy rozpoznano "'smierc mozgowa". (Czekanie, az ustanie praca serca, grozi uszkodzeniem narzadow.) Czy dziecko, ktore faktycznie nigdy nie mialo mozgu, mozna uznac za zmarle smiercia mozgowa? Czy mozna pobrac narzady, gdy jego serce

wciaz pracuje?

* W dwoch slawnych przypadkach, jednym w USA i drugim w Anglii, Nancy Cruzan i Anthony Bland nie zmarli smiercia mozgowa, lecz znajdowali sie w tzw. stanie trwale wegetatywnym (persistent vegetative state). Zadne z nich nigdy nie odzyskaloby swiadomosci. Ich stan nie wymagal respiratorow, ale byli odzywiani sonda. Rodziny obojga pacjentow chcialy, by zaprzestac sztucznego odzywiania, a sady najwyzsze obu krajow musialy zdecydowac, czy zezwolic na spelnienie tej prosby.

* Mozliwosc laboratoryjnego zaplodnienia ludzkiej komorki jajowej, a nastepnie przeniesienia jej do macicy kobiety pozwolila miec dzieci tysiacom bezplodnych par, ale zarazem stworzyla wiele dylematow etycznych. Jednym z nich jest status nowo powstalych embrionow. Czy powinnismy starac sie chronic ich zycie? Jezeli embrion pozostaje poza cialem kobiety, jej prawo do dysponowania wlasnym cialem nie rozstrzyga problemu. Musimy zatem zadac pytanie: od ktorego momentu ludzkie zycie ma prawo do ochrony?

* W 1982 roku w Bloomington w Indianie urodzilo sie "Baby Doe" - noworodek z zespolem Downa i kilkoma dodatkowymi zaburzeniami powodujacymi niezdolnosc trawienia pokarmu. Operacja rozwiazalaby ten ostatni problem, ale rodzice nie wyrazili na nia zgody. Nie zoperowane, Baby Doe musialo umrzec. Zwrocono sie do Sadu Najwyzszego stanu Indiana o wydanie decyzji, czy dziecko nalezy operowac.

Postep technologii medycznej zmusza nas do myslenia

27

o problemach, ktorym dawniej nie musielismy stawiac czola. Kiedy nie bylismy w stanie zrobic niczego, by chronic zycie plodow znajdujacych sie w cialach kobiet, ktorych mozgi umarly, nie musielismy zajmowac sie statusem plodu, ktorego matka umarla miesiace wczesniej, niz on moglby sie urodzic. Kiedy noworodki, ktore urodzily sie bez mozgow, przezywaly najwyzej kilka dni i nie istnialo przeszczepianie narzadow, latwo bylo mowic, ze kazda istota ludzka ma prawo do zycia. Nie musielismy pytac, czy zycie pewnych istot jest bardziej wartosciowe od innych. Teraz nie mozemy uniknac tego pytania, jesli nie chcemy byc skazani na uleganie nolens volens pragnieniom lekarzy i naukowcow, by jako pierwsi dokonali kolejnego cudu medycznego. Technologia formuluje imperatyw: "Jezeli mozemy to zrobic, zrobmy." Etyka natomiast pyta: "Mozemy to zrobic, lecz czy powinnismy?" Ale etyka, w granicach ktorej probujemy odpowiedziec na to pytanie, ma chwiejne podstawy, uznawane obecnie przez niewielu z nas. W rezultacie otrzymujemy zagmatwane i sprzeczne opinie.

2. JAK NA NOWO ZDEFINIOWANO SMIERC

Na to Kot: "Adwokatem, sedzia, woznym

i katem ja sam bede. Ja sam tez skaze ciebie

na smierc."

Lewis Carroll,

Przygody Alicji w Krainie Czarow*

----------------

* Przel. M. Slomczynski.

1.2.1. RUMIANY, CIEPLY... I MARTWY

Coz takiego stalo sie ze starym, poczciwym wyobrazeniem smierci? Mam tu na mysli przekonanie, ktore tak trafnie ujal kapelan szpitala w Erlangen, Wilhelm Polster: "Dla mnie kobieta martwa to ktos, kto lezy blady i sztywny." Gdy to mowil, na oddziale intensywnej terapii, na ktorym pracowal, lezala Marion Ploch, a jej cialo mialo zdrowa rozowa barwe. Jej serce nadal bilo, krew krazyla. Nie byla sztywna. Cialo bylo cieple. A wedle prawa niemieckiego byla martwa. Takze cialo Trishy Marshall nadal zylo, gdy plod rozwijal sie w jej macicy. Wedlug prawa kalifornijskiego juz od trzech miesiecy byla trupem, kiedy urodzil sie jej syn.

Poglad, ze ktos jest martwy, gdy martwy jest jego mozg, jest co najmniej dziwny. Istoty ludzkie nie sa jedynymi zywymi istotami na swiecie. Wszystkie istoty zywe w koncu umieraja, i na ogol umiemy powiedziec, kiedy sa martwe, a kiedy zywe. Czyz roznica miedzy zyciem a smiercia nie jest tak fundamentalna, ze to, co uwaza sie za smierc istoty ludzkiej, jest takze smiercia psa, papugi, krewetki, ostrygi, debu czy kapusty? Lecz co maja one ze soba wspolnego? Zgodnie z klasycznym okresleniem smierc jest "trwalym ustaniem krazenia niezbed-

29

nych do zycia plynow ustrojowych".1 Okreslenie to zaklada, ze istoty zywe posiadaja niezbedne do zycia plyny ustrojowe. Moze to byc krew, sok lub jeszcze cos innego, lecz kiedy ich przeplyw nieodwracalnie ustaje, wszystkie one umieraja.

Niestety, klasyczna definicje smierci cechuje bledne kolo. Skad wiemy, czy plyn ustrojowy jest "niezbedny do zycia"? Stad, iz widzimy, ze gdy nieodwracalnie ustaje jego krazenie, istota zywa umiera. A skad wiemy, ze istota zywa umarla? Stad, iz widzimy, ze jej "niezbedne do zycia" plyny ustrojowe przestaly krazyc. I tak kolo sie zamyka. A jednak bardzo dlugo klasyczna definicja smierci wystarczala. Jeszcze w 1968 roku czwarte wydanie Black's Law Dictionary podawalo nastepujacajej wersje, unikajaca blednego kola: "Smierc. Koniec zycia; przerwanie istnienia, zdefiniowana przez lekarzy jako calkowite ustanie krazenia krwi i wskutek tego ustanie waznych funkcji zmyslowych i wegetatywnych, jak oddychanie, praca serca, etc."2

Korzystajac z tej definicji lekarze wiedzieli, ze jesli ustalo oddychanie i krazenie krwi, to po odpowiednim czasie mozna bylo miec pewnosc, ze pacjent jest martwy. Mniej wiecej w taki sam sposob ogrodnik poznaje, ze drzewo jest martwe, gdyz soki przestaly plynac, i pedy sa suche i sztywne. Wkrotce potem nastepowalo cos innego. Pacjent - lub drzewo - zaczynal gnic lub - zaleznie od swej natury i klimatu - wysychac. Ten rozklad i rozpad ukazuje, ze w koncu wszystkich nas skosi posepna kostucha.

Jako wielbiciel "Latajacego Cyrku Monty Pythona", programu rozrywkowego nadawanego przez telewizje brytyjska w 1970 roku, nie moge myslec o problemie definicji smierci nie przypominajac sobie skeczu, w ktorym John Cleese skarzy sie wlascicielowi sklepu zoologicznego na stan niedawno zakupionej blekitnej papugi norweskiej. Kiedy sklepikarz wyraza opinie, ze ptak jest tak cichy, gdyz teskni za fiordami, Cleese wybucha: "jest zimny jak kamien... definitywnie zszedl... cho-

lerny zgon... skonczyl sie... sztywny".3 Czy ktos moglby uzy-

30

wac takiego jezyka mowiac o Trishy Marshall albo Marion Ploch, ktore lezaly na oddzialach intensywnej terapii cieple, nie byly sztywne i oddychaly? Smierc, prawdziwa smierc, wydaje sie tym samym dla kazdej istoty zywej. Lecz "smierc mozgowa" moze spotkac jedynie istoty posiadajace mozg, a nie kapuste, dab czy nawet ostryge. Nikt nie mowi tez o "smierci mozgowej" psa lub papugi, chociaz teoretycznie jest to mozliwe. "Smierc mozgowa" jest zastrzezona dla ludzi. Czyz nie dziwne, ze aby uznac, iz umarl czlowiek, potrzebne jest inne pojecie smierci niz to, ktore stosujemy do pozostalych istot zywych?

Jest to problem doniosly zyciowo, w kazdym znaczeniu tego slowa. Kiedy czlowiek, ktory oddycha, ktorego serce bije, ktory jest cieply, zostanie uznany za zmarlego - traci swe elementarne ludzkie prawa. Odstawia sie srodki podtrzymujace zycie. Jesli krewni wyraza zgode (albo, jak to jest w niektorych krajach, jesli wczesniej nie wyrazil w formalny sposob sprzeciwu), jego serce i inne narzady moga byc wyciete z ciala i oddane obcym ludziom. Zmiana pojecia smierci, wykluczajaca takie istoty ludzkie z kregu wspolnoty moralnej, byla wlasnie pierwsza z serii dramatycznych zmian, jakie dotknely nasze poglady na zycie i smierc. Jednak w przeciwienstwie do pozostalych zmian nie spotkala sie z zadnym nieomal sprzeciwem. Jak sie to moglo stac?

31

1.2.2. "BRZEMIE JEST CIEZKIE": KOMISJA HARWARDZKA O DEFINICJI SMIERCI

W grudniu 1967 roku, w Afryce Poludniowej, doktor Christiaan Barnard przeszczepil ludzkie serce Louisowi Washkansky'emu, pacjentowi umierajacemu wskutek niewydolnosci serca. Louis Washkansky i tak umarl osiemnascie dni pozniej, ale wkrotce wszyscy wzieli sie do transplantacji serca. W ciagu niecalego roku podjeto ponad sto takich prob. Ta mania prze-

31

szczepow dala nowy bodziec probom rozwiazania problemu, ktory powoli narastal przez poprzednie dziesieciolecie: Kiedy mozna odlaczyc pacjenta od respiratora?

Respirator lub - jak sie go takze nazywa - wentylator jest urzadzeniem wzglednie prostym. Skonstruowano go w czasie epidemii polio, ktora nawiedzila swiat w latach piecdziesiatych. Pewien dunski lekarz widzac, jak dzieci chore na polio umieraja nie mogac oddychac, wymyslil taki sposob uzycia workow powietrznych, ktory pozwalal na pompowanie tlenu do pluc dzieci. To powstrzymywalo smierc - jesli pielegniarka nie przestala pompowac. Przez jakis tydzien wszyscy studenci medycyny i wszystkie pielegniarki kopenhaskich szpitali klinicznych pompowali powietrze do pluc ofiar polio. Niektore uratowano. Lecz oczywiscie musial istniec jakis lepszy sposob. Rozwiazaniem bylo podlaczenie worka powietrznego do pompy mechanicznej, a nie do pielegniarki czy studenta. Tym wlasnie, w gruncie rzeczy, jest respirator.

Wkrotce respiratory mozna bylo znalezc w kazdym szpitalu. Uratowaly one zycie wielu ludzi. Niektorzy z nich - ofiary wypadkow, przedawkowania narkotykow, diabetycy zapadli w spiaczke - potrzebowali jedynie czasowej pomocy w oddychaniu i wkrotce wracali do zdrowia. Innym pacjentom respirator przyniosl jednak watpliwa korzysc: byli nadal zywi, ich serca nadal pracowaly, lecz byli nieprzytomni, i wygladalo, ze tak juz pozostanie. Jak dlugo moglo to trwac? Tygodnie, miesiace, lata? Przy zastosowaniu nowej maszynerii, mogacej wtlaczac powietrze do ich pluc - dowolnie dlugo, i wydawalo sie, ze zadna granica nie istnieje.

Dla pacjentow nie mialo to wiekszego znaczenia, poniewaz w ogole niczego nie odczuwali. Lecz dla ich rodzin respirator jedynie przedluzal agonie. Jesli kochana osoba nigdy nie miala odzyskac swiadomosci - oznaczalo to, ze odeszla na zawsze. Ale nie byla martwa, zatem zwykle rytualy towarzyszace smierci: pogrzeb i zaloba, nie mogly zlagodzic bolu. Podlaczenie do respiratora nieodwracalnie nieprzytomnych pacjentow

32

stawalo sie problemem takze dla ordynatorow oddzialow intensywnej terapii. Zaczynaly ich dreczyc koszmary, w ktorych widzieli swoje oddzialy wypelnione trwale nieprzytomnymi pacjentami, potrzebujacymi nie tylko respiratora i lozka, ale i wyszkolonej opieki pielegniarskiej.

W ten stan rzeczy wdarla sie wiesc o dramatycznej operacji przeprowadzonej przez Christiaana Barnarda. Wprawdzie juz od pewnego czasu mozliwe byly przeszczepy nerek, lecz smierc nie stanowila tu problemu, gdyz nerki moga byc pobrane z ciala dawcy, ktorego serce juz przestalo pracowac. Samo serce natomiast, kiedy sie zatrzyma, latwo moze ulec zniszczeniu. Aby zatem zmaksymalizowac szanse transplantacji, nalezy je pobrac po smierci dawcy tak szybko, jak tylko sie da. Gdy realna stala sie mozliwosc przeszczepiania serca, tysiace trwale nieprzytomnych pacjentow wypelniajacych oddzialy szpitalne ujrzano nagle w innym swietle. Zamiast byc nieznosnym obciazeniem dla srodkow szpitala, sami mogli stac sie srodkiem ratowania zycia innych pacjentow.

A jednak uniemozliwiala to bariera pozornie nie do przekroczenia: pobranie serca zywego pacjenta byloby morderstwem.

Jeszcze przed sensacyjna operacja Christiaana Barnarda, Henry Beecher, przewodniczacy komisji etycznej Uniwersytetu Harvarda nadzorujacej eksperymenty na czlowieku, napisal do Roberta Eberta, dziekana wydzialu lekarskiego, wyrazajac opinie, ze jego komisja powinna rozpatrzyc pewne nowe problemy. Zakomunikowal dziekanowi, ze rozmawial juz z doktorem Josephem Murrayem, chirurgiem w Massachusetts General Hospital, pionierem w dziedzinie transplantacji nerek. "I doktor Murray, i ja - pisal Beecher - sadzimy, ze nadszedl czas na zastanowienie sie nad definicja smierci. W kazdym szpitalu tlumy pacjentow czekaja na odpowiednich dawcow."4

Ebert nie odpisal od razu, lecz w niecaly miesiac po wiadomosci o przeszczepieniu serca w Afryce Poludniowej powolal pod przewodnictwem Henry'ego Beechera Nadzwyczajna Ko-

33

misje Wydzialu Lekarskiego Harvardu dla Zbadania Definicji Smierci Mozgowej, zespol, ktory pozniej mial stac sie bardziej znany jako Komisja Harwardzka do Spraw Smierci Mozgu.

Komisja Harwardzka do Spraw Smierci Mozgu skladala sie glownie z przedstawicieli zawodu lekarskiego - bylo ich dziesieciu, a dodatkowo w jej sklad weszli prawnik, historyk i teolog. Komisja wykonala swa prace bardzo szybko i juz w sierpniu 1968 roku opublikowala raport w "Journal of American Medical Association". Rozpoczyna go uderzajaco szczere przedstawienie celu dzialania Komisji i wyjasnienie, dlaczego jej praca byla tak potrzebna:

Naszym zasadniczym celem jest zdefiniowanie nieodwracalnej

spiaczki jako nowego kryterium smierci. Definicja ta jest potrzebna

z dwoch powodow: (1) Postep w dziedzinie srodkow resuscytacyj-

nych i podtrzymywania zycia doprowadzil do wzmoienia wysil-

kow ratowania ludzi, ktorzy doznali powaznych urazow. Niekiedy

jednak wysilki te koncza sie jedynie czesciowym powodzeniem,

tak ze w ich rezultacie podtrzymywana jest praca serca, gdy mozg

czlowieka ulegl nieodwracalnemu uszkodzeniu. Jest to ciezkie

brzemie dla pacjentow, ktorzy na stale utracili zdolnosc myslenia,

a takze dla ich rodzin, szpitali oraz osob czekajacych na lozka

szpitalne zajete przez pacjentow w stanie spiaczki. (2) Niejasne

kryteria definicji smierci moga prowadzic do kontrowersji dotycza-

cych pobierania narzadow do transplantacji.

Czytelnik zaznajomiony z etyka lat dziewiecdziesiatych za znamienne uzna dwa aspekty przedstawienia sprawy w tym wstepnym akapicie. Po pierwsze, Komisja Harwardzka nawet nie probowala argumentowac, iz nowa definicja smierci potrzebna jest dlatego, ze w oddzialach szpitalnych jest wielu pacjentow naprawde martwych, lecz nadal podlaczonych do respiratora, poniewaz prawo nie pozwala na uznanie ich za zmarlych.

Komisja stwierdza natomiast z niezwykla szczeroscia, ze nowa definicja potrzebna jest dlatego, ze pacjenci w stanie nieodwracalnej spiaczki sa wielkim ciezarem nie tylko dla

34

samych siebie (dlaczego nieodwracalna spiaczka mialaby byc ciezarem dla pacjenta, tego Komisja nie wyjasnia), lecz takze dla rodzin, szpitali i potencjalnych pacjentow czekajacych na lozka szpitalne. A ponadto pojawia sie jeszcze problem "kontrowersji" dotyczacych pobierania narzadow do transplantacji.

Mimo iz wydawaloby sie, ze Komisja otwarcie podaje powody zajecia sie tymi kontrowersjami, to jednak nie jest calkiem szczera. Wczesniejsza, robocza wersja raportu podawala drugi powod zainteresowania nowa definicja smierci w sposob znacznie bardziej szczery:

Sprawa druga, lecz o nie mniejszym znaczeniu jest, ze wraz ze

wzrostem doswiadczenia, wiedzy i z postepem w dziedzinie trans-

plantacji, pojawia sig wielkie zapotrzebowanie na tkanki i narzady

takie tych pacjentow, ktorych mozg zostal nieodwracalnie uszko-

dzony. Pozwolilyby one uratowac zycie ludzi, ktorych jeszcze mo-

zna uratowac.

Ta robocza wersja zostala przeslana dziekanowi Robertowi Ebertowi, ktory wczesniej powolal Komisje. Ebert doradzil Beecherowi wprowadzenie zmian:

Sugestie, jakie kryja sie w tym zdaniu, sa niezbyt fortunne, gdyz

wskazuja, ze chcieliby Panstwo przedefiniowac smierc, aby ulat-

wic pozyskiwanie odpowiednich narzadow dla osob wymagaja-

cych transplantacji. Czy nie lepiej byloby wyrazic ten problem

zwracajac uwage na to, ze niejasne kryteria definicji smierci moga

prowadzic do kontrowersji dotyczacych pobierania narzadow do

transplantacji?s

Komisja Harwardzka poszla za rada Eberta: niewatpliwie bardziej dyplomatyczne bylo przedstawienie sprawy w ten sposob. Byc moze jednak pierwsza, robocza, wersja uczciwiej wyraza motywy kierujace czlonkami Komisji. Sam Henry Beecher mial powiedziec pozniej w wystapieniu na spotkaniu American Association for the Advancement of Science:

W nowej definicji smierci kryja sie wielkie mozliwosci ratowania

ludzkiego zycia. Jesli bowiem sie ja przyjmie, to bardziej dostepne

35

stana sie niezbedne narzady w stanie nadajacym sie do transplan-

tacji, a zatem uratuje sie niezliczona liczbe ludzkich istnien, obec-

nie bezpowrotnie straconych. Cokolwiek uznamy za moment smier-

ci, bedzie to decyzja arbitralna. Smierc serca? Wlosy nadal rosna.

Smierc mozgu? Serce moze nadal pracowac. Nalezy wybrac taki

nieodwracalny stan, w ktorym ustaja funkcje mozgu, najlepiej mo-

ment, w ktorym narzady nadaja sie jeszcze do uzytku, chociaz

mozg jest martwy. To wlasnie probowalismy jasno wyrazic w tym,

co nazwalismy nowa definicja smierci.6

Drugim godnym uwagi rysem raportu Komisji Harwardzkiej jest ustawiczne odwolywanie sie do "nieodwracalnej spiaczki" jako do warunku, ktory chcialaby uznac za definiujacy smierc. Komisja mowi takze o "trwalej utracie zdolnosci myslenia", a nawet, powiada, "uwazamy, ze odpowiedzialna opinia swiata lekarskiego gotowa jest na przyjecie nowych kryteriow rozpoznawania smierci, ktore odnosza sie do czlowieka znajdujacego sie w stanie nieodwracalnej spiaczki wskutek trwalego uszkodzenia mozgu". "Nieodwracalna spiaczka wskutek trwalego uszkodzenia mozgu" nie jest jednak wcale tym samym, co smierc calego mozgu. Trwale uszkodzenie czesci mozgu odpowiedzialnych za swiadomosc moze doprowadzic do stanu znanego jako "stan trwale wegetatywny". W stanie tym pien mozgu i osrodkowy uklad nerwowy nadal funkcjonuja, ale nastepuje nieodwracalna utrata swiadomosci. Lecz nawet dzisiaj zadne prawo nie uznaje ludzi w stanie trwale wegetatywnym za zmarlych. Trzeba przyznac, ze raport Komisji Harwardzkiej mowi to samo, gdyz zaraz po cytowanym akapicie stwierdza: "zajmujemy sie tu jedynie tymi ludzmi w stanie spiaczki, u ktorych nie wystepuja oznaki dzialania osrodkowego ukladu nerwowego". Jednakze podane przez Komisje powody nowego zdefiniowania smierci - wielki ciezar nalozony na pacjentow, ich rodziny, szpitale i spoleczenstwo oraz marnotrawstwo narzadow zdatnych do transplantacji - odnosza sie w calej rozciaglosci do wszystkich ludzi w stanie nieodwracalnej spiaczki, a nie tylko do tych, ktorych caly mozg jest

36

martwy. Nalezy wiec zapytac: dlaczego Komisja ograniczyla swa uwage do tych, ktorych mozg w ogole nie funkcjonuje?

Jednym z powodow mogl byc fakt, ze w owym czasie nie istnial wiarygodny sposob stwierdzania, czy spiaczka jest odwracalna, czy nie, poki uszkodzenie mozgu nie stalo sie tak powazne, ze jego czynnosc calkowicie ustawala. Innym, ze ludzie, ktorych mozg jest martwy, po odlaczeniu od respiratora przestaja oddychac, a zatem wkrotce sa martwi zgodnie z wszelkimi kryteriami smierci. Jednakze ludzie w stanie trwale wegetatywnym moga nadal oddychac bez pomocy aparatury. Malo kto jednak przelknalby te konsekwencje, jaka byloby zlecenie przedsiebiorcy pogrzebowemu pochowanie pacjenta, ktory wciaz oddycha.

Zaproponowana przez Komisje Harwardzka zmiana definicji smierci zwyciezyla. Jeszcze przed rokiem 1981, gdy sprawa ta ponownie zajela sie Komisja Prezydencka do Badania Problemow Etycznych w Medycynie, mozna mowic o "wylonieniu sie lekarskiego consensusu" co do kryteriow

smierci bardzo zblizonych do podanych przez Komisje Harwardzka. Okazalo sie, ze kryteria te sa wiarygodne w tym sensie, ze - jak napisala Komisja Prezydencka - "nie stwierdzono ani jednego przypadku, w ktorym bylyby spelnione, a mozg podjal swoje funkcje"7. Przynajmniej w pietnastu krajach i w ponad polowie stanow USA prawo uznalo, ze ludzie, ktorych mozgi w nieodwracalny sposob przestaly funkcjonowac, sa martwi. W niektorych krajach, na przyklad w Wielkiej Brytanii, parlamenty wcale nie zajmowaly sie ta sprawa: swiat lekarski po prostu przyjal nowe kryteria stwierdzania zgonu pacjenta.s Komisja Prezydencka dokonczyla prace rozpoczeta przez Komisje Harwardzka. W oficjalnym raporcie, zatytulowanym Defining Death, zaproponowala "Uniform Determination of Death Act , ujednolicone okreslenie smierci, aby kazdy stan USA mogl przyjac

te sama prawna definicje smierci rozumianej jako nieod-

37

wracalne ustanie wszystkich funkcji mozgu. Niedlugo potem najbardziej postepowe spoleczenstwa w podobny sposob zmienily definicje smierci.

1.2.3. PRZEWROT BEZ OPOZYCJI

Do sukcesu nowej definicji bez watpienia przyczynil sie fakt, ze Komisja Harwardzka miala racje twierdzac, iz podtrzymywanie funkcji zyciowych ludzi w stanie nieodwracalnej spiaczki jest wielkim ciezarem dla rodzin i szpitali; a jesli poruszala sie po nie tak pewnym gruncie, twierdzac, iz stanowi to takze ciezar dla samych pacjentow, bylo przynajmniej oczywiste, ze nie odnosza oni zadnej korzysci. Malo kto bedac pewien, ze nigdy nie odzyska swiadomosci, chcialby byc utrzymywany przy zyciu za pomoca respiratora. Poza zrozumialym pragnieniem unikniecia upiornej perspektywy zapelniania oddzialow szpitalnych pacjentami, ktorych mozgi przestaly funkcjonowac, ostatecznym bodzcem do zmiany stal sie - jak widzielismy - postep w przeszczepianiu narzadow, o ktorym glosno bylo w prasie. Kazdy jest potencjalnym pacjentem smiertelnie potrzebujacym narzadu i dlatego "wielkie zapotrzebowanie na tkanki i narzady", o ktorym mowila robocza wersja raportu Komisji Harwardzkiej, bylo poteznym czynnikiem decydujacym o uzyskaniu poparcia dla zmiany. Ale najbardziej niezwyklym aspektem calego tego procesu byl brak sprzeciwu ze strony srodowisk, po ktorych mozna bylo sie spodziewac goracego protestu przeciwko wszelkiej probie podwazenia swietosci zycia jakiejkolwiek istoty naszego gatunku od momentu poczecia az do smierci. Gdzie byl wtedy ruch na rzecz obrony zycia? Gdzie byl Kosciol katolicki?

Jak na gremium proponujace tak gwaltowna zmiane pojmowania zycia i smierci, Komisja Harwardzka byla w niezwykle szczesliwym polozeniu: na poparcie opinii, ze okreslenie smierci jest sprawa, ktora nalezy pozostawic decyzji lekarzy,

38

mogla zacytowac papieza. Mniej wiecej dziesiec lat wczesniej doktor Bruno Haid, szef oddzialu anestezjologicznego kliniki chirurgicznej uniwersytetu w Innsbrucku w Austrii zadal papiezowi Piusowi XII pytanie, czy pacjent nieprzytomny wskutek porazenia osrodkowego ukladu nerwowego, lecz ktorego zycie - to znaczy, krazenie krwi - zachowane jest dzieki sztucznej wentylacji, nie powinien byc uznany za zmarlego, jesli po kilku dniach nie ma poprawy. Papiez odpowiedzial na to pytanie w przemowieniu wygloszonym na miedzynarodowym kongresie anestezjologow w listopadzie 1957 roku. Przypomnial teologiczne pojecie smierci jako calkowitego i ostatecznego oddzielenia duszy od ciala, lecz powiedzial takze: "Jest sprawa lekarzy, a szczegolnie anestezjologow, podanie jasnej i precyzyjnej definicji <<smierci>> oraz <<momentu smierci>> pac-

jenta, ktory <<odszedl w nieswiadomosc>>." 9

To stwierdzenie musialo bardzo utrudnic zorganizowanie wewnatrz Kosciola katolickiego oporu przeciwko propozycji Komisji Harwardzkiej. Lecz byl jeszcze jeden powod, dla ktorego lobby "obrony zycia" nie sprzeciwilo sie wnioskowi, by za zmarlych uznawac ludzi, ktorych mozg przestal funkcjonowac. Ruch ten obawial sie, ze fala poparcia dla idei odlaczania od respiratora ludzi, ktorych mozg przestal funkcjonowac, rozleje sie takze na inne obszary - w szczegolnosci obejmie sprawe eutanazji. Dennis J. Horan, przewodniczacy American Citizens United for Life, napisal, ze prawo uznajace za smierc czlowieka smierc calego jego mozgu uwydatnia wartosci gloszone przez ruch na rzecz obrony zycia, "gdyz zabrania eutanazji, a dopuszcza, by za zmarlych uznani zostali jedynie ci, ktorzy sa rzeczywiscie martwi".10 Germain Grisez i Joseph Boyle, dwaj wybitni amerykanscy filozofowie katoliccy wystepujacy na rzecz obrony zycia, ujeli to jeszcze bardziej dobitnie:

Gdyby poprawna definicja smierci wyeliminowala przypadki bled-

nego klasyfikowania ludzi martwych jako zywych, moglaby osla-

bic presje na rzecz legalizacji eutanazji - sluszny niekiedy nacisk

39

bioracy sie z wlasciwego stosunku do ludzi naprawde martwych,

ktorzy sa uwazani za zywych jedynie wskutek pojeciowego niepo-

rozumienia.11

Tak wiec decyzja, by nie protestowac przeciwko nowej definicji smierci, byla dla ruchu obrony zycia tym bardziej do przyjecia, iz wydawala sie slusznym posunieciem taktycznym: wycofaniem sie na pozycje, z ktorych latwiejsza byla obrona przed naciskami na uchylenie prawnego zakazu eutanazji.

Jednakze organizacjom obrony zycia i filozofom katolickim jak Grisez i Boyle potrzebne bylo jakies uzasadnienie pogladu, ze osoba, ktorej mozg nieodwracalnie przestal funkcjonowac, jest martwa. Trudno im bylo zgodzic sie z Beecherem, ze jest to kwestia arbitralnego wyboru. Jesli zycie ludzkie jest swiete od poczecia do smierci, to jego granice nie moga byc okreslone arbitralnie! Twierdzac, ze organizm jest "systemem zintegrowanym", Grisez i Boyle wyciagneli wniosek: "Smierc jest nieodwracalnym ustaniem zintegrowanego funkcjonowania organizmu." Nastepnie zwrocili uwage na to, ze poniewaz mozg jest organem utrzymujacym "rownowage dynamiczna" tego systemu, smierc nastepuje wtedy, gdy nieodwracalnie i calkowicie ustaje funkcjonowanie calego mozgu. Jest to, jak twierdzili, poprawna definicja smierci "oparta na faktach, bez zadnej radykalnej zmiany znaczeniowej, arbitralnych zalozen lub subiektywnych ocen".12

A zatem Grisez i Boyle probowali bronic definicji smierci jako smierci mozgu, nie przyznajac jednak, ze zawiera ona jakikolwiek element wartosciujacy. Proba ta jest nieprzekonujaca. Tak jak mozemy przeciez zastapic nerki czyms, co przejmie ich funkcje oczyszczania krwi, oraz, aby utrzymac jej krazenie, mozemy zastapic niewydolne serce przeszczepem, podobnie mozemy zastapic mozg czyms, co przejmie jego funkcje utrzymywania zintegrowanego dzialania organizmu. Fakt ten stal sie dobrze znany po szeregu publikacji opisujacych przypadki takie jak Trishy Marshall i Marion Ploch, ktorych funkcje organiczne (kobiety w ciazy) przez dluzszy czas sztucznie podtrzymywano. Jednak wtedy, gdy pisali Grisez i Boy-

40

le, powszechnie sadzono, ze niezaleznie od rodzaju zastosowanych srodkow medycznych, niemozliwe jest podtrzymywanie przy zyciu ciala osoby w stanie smierci mozgowej dluzej niz przez kilka dni. Echo tego przekonania odbija sie nawet w raporcie Komisji Prezydenckiej.13 Gdy nikt nie probowal przedluzac zycia ludzi, u ktorych ustaly funkcje mozgu, ludzie ci oczywiscie wkrotce umierali. Lecz w polowie lat osiemdziesiatych sytuacja zaczela ulegac zmianie. W 1986 roku czasopismo "Neurosurgery" opublikowalo wyniki badan przeprowadzonych w Japonii, gdzie smierci mozgu nie uznaje sie za smierc czlowieka. Lekarze japonscy spostrzegli, ze ludziom z martwym mozgiem brakuje hormonu antydiuretycznego, ktory normalnie produkowany jest przez mozg (jest to hormon, ktory powoduje zwezanie sie naczyn krwionosnych). Postanowili za pomoca kroplowki podac go na probe pacjentom w stanie smierci mozgowej. To proste posuniecie sprawilo, ze pacjenci, ktorzy w innym przypadku za kilka dni byliby martwi takze w klasycznym sensie, przezywali przecietnie 23 dni po smierci mozgu.14

Badania te wskazywaly na to, ze przy zastosowaniu jeszcze innych technik, pacjentow z martwym mozgiem byc moze udaloby sie utrzymywac przy zyciu dowolnie dlugo. To wlasnie wykazali lekarze szpitala w Erlangen i Highland General Hospital, utrzymujac przy zyciu ciala Marion Ploch i Trishy Marshall. Bez "zintegrowanego funkcjonowania organizmu" ciaza nie moglaby trwac ponad trzy miesiace i zakonczyc sie urodzeniem zdrowego dziecka. Inne badania pokazaly, ze funkcje somatyczne pacjentow z martwym mozgiem mozna podtrzymywac nawet przez okres 201 dni.15 Zintegrowane sily intensywnej terapii wspolczesnej medycyny przejely role mozgu w jego funkcji zarzadzania cialem.

Dlaczego zatem powinnismy uznac, ze o smierci decyduje jedynie smierc mozgu, a nie nerek lub serca, skoro mozna zastapic funkcje kazdego z tych narzadow? Otoz dlatego, ze wcale nie "integrujace" lub "koordynujace" funkcje mozgu, lecz raczej jego zwiazek ze swiadomoscia i osobowoscia spra-

41

wia, ze jego smierc jest koncem wszystkiego, co ma dla nas wartosc. Dlatego wlasnie nigdy nie sadzilibysmy, ze nasze zycie sie zakonczylo, gdyby nasze nerki ulegly zniszczeniu, zylibysmy zas nadal jako zintegrowany organizm dzieki podlaczeniu do maszyny, ktora przejelaby ich funkcje. Lecz gdyby zniszczeniu ulegl nasz mozg, a zylibysmy nadal jako zintegrowany uklad tylko dzieki podlaczeniu do maszyny przejmujacej jego funkcje (lecz nie przywracajacej nam swiadomosci), to uwazalibysmy, ze nasze zycie sie skonczylo. Niejest to "sprawa faktow". Jesli chcemy wyznaczyc moment smierci, nim cialo ostygnie i zesztywnieje (albo - by uniknac wszelkiego ryzyka - nim zacznie gnic) - to wydajemy sad o charakterze etycznym.

Podsumowujac: zmiana definicji smierci odwolujaca sie do pojecia smierci mozgu przeszla tak gladko dlatego, ze pacjentom z martwym mozgiem nie wyrzadzala szkody, a wszystkim innym przynosila korzysci: rodzinom pacjentow, szpitalom, chirurgom przeprowadzajacym transplantacje, ludziom potrzebujacym przeszczepow, ludziom niepokojacym sie, ze byc moze pewnego dnia beda potrzebowac przeszczepu, ludziom obawiajacym sie, ze i oni ktoregos dnia mogliby zostac podlaczeni do respiratora, mimo ze ich mozg umarl, oraz podatnikom i rzadom. Opinia publiczna zrozumiala, ze jesli mozg ulegl zniszczeniu, to niemozliwe jest odzyskanie swiadomosci, a wiec utrzymywanie przy zyciu ciala jest bezcelowe. Uznanie ludzi w takim stanie za martwych bylo tez wygodnym sposobem unikniecia problemu zaprzestania leczenia. Nawet Kosciol katolicki i ruch na rzecz obrony zycia dostrzegly pewne korzysci wynikajace ze zmiany definicji smierci. Nie bylo nikogo, kto by naruszyl te rownowage.

42

1.2.4. SMIERC MOZGOWA: KTOZ W NIA WIERZY?

We wczesnych latach osiemdziesiatych, kiedy Komisja Prezydencka opublikowala swoj raport, definicja smierci jako smierci mozgu wydawala sie jednym z najbardziej solidnych

42

osiagniec bioetyki. Jako jedyna wsrod wielu goraco dyskutowanych spraw zdawala sie miec tak szerokie poparcie, ze mozna ja bylo uznac za trwale osiagniecie. Pod koniec tego dziesieciolecia, gdy Szwecja i Dania, ostatnie kraje europejskie przywiazane do tradycyjnych standardow, przyjely definicje smierci jako smierci mozgu, werdykt wydawal sie ostateczny. Sposrod krajow rozwinietych opierala sie mu nadal jedynie Japonia.

Ale czy rzeczywiscie o ludziach w stanie smierci mozgowej mysli sie jak o zmarlych? Pewne dane wskazuja, ze tak nie jest. Dziennikarze czesto wypisuja historie takie jak ta, ktora ukazala sie "Detroit Free Press :

Rozpoznano smierc mozgowa u siedemnastolatka przypadkowo

postrzelonego w glowe... W Marquette General Hospital Johna

Ziemnicka z Hubbell utrzymuje przy zyciu aparatura - poinfor-

mowala przelozona pielegniarek, Pat Liana. Powiedziala, ze zo-

stanie oficjalnie uznany za zmarlego po pobraniu organow do prze-

szczepu.16

Nawet Komisja Harwardzka nie mogla zaakceptowac wszystkich nastepstw swych zalecen. Jak widzielismy, okreslala ona pacjentow, u ktorych mozg przestal funkcjonowac, jako znajdujacych sie w stanie "nieodwracalnej spiaczki", i twierdzila, ze podlaczenie do respiratora jest dla nich ciezarem. Ale ludzie zmarli nie sa w spiaczce, sa zwyczajnie martwi i nic juz nie moze byc dla nich ciezarem.

Komisji Harwardzkiej mozna wybaczyc te lapsusy, gdyz pojecie smierci mozgowej bylo wowczas czyms nowym, Iecz dzisiaj lekarze i pielegniarki zajmujacy sie pacjentami w stanie smierci mozgowej nie moga miec takiej wymowki. Wydaje sie jednak, ze w swym najglebszym przekonaniu nie uwazaja osob w stanie smierci mozgowej za rzeczywiscie martwe. Donald Denny, dyrektor banku narzadow Pittsburgh Transplant Foundation, zauwazyl, ze proszac rodziny pacjentow w stanie smierci mozgowej o zgode na pobranie narzadow, pracownicy sluzby zdrowia czesto uzywaja takiego jezyka: "Juz nic nie moze-

43

my zrobic - jedynie podtrzymujemy jego zycie, i dlatego niech sie panstwo zastanowia nad dawstwem narzadow."17 Stuart Youngner i jego koledzy z Case Western Reserve University przeprowadzili ankiete wsrod lekarzy i pielegniarek zajmujacych sie pacjentami w stanie smierci mozgowej w czterech szpitalach uniwersyteckich w Cleveland w Ohio, w ktorych dokonywane byly transplantacje. Stwierdzili, ze wiekszosc ankietowanych nie posluguje sie pojeciem smierci w sposob konsekwentny. Znaczna mniejszosc, 19 procent, uwazala, ze pacjent w stanie trwale wegetatywnym jest martwy. Gdy poproszono o podanie powodow, dla ktorych taki hipotetyczny pacjent mialby zostac zaliczony do zmarlych, jedna trzecia stwierdzala: dlatego ze "nieuchronnie umiera", lub powolywala sie na "nie dajaca sie zaakceptowac jakosc jego zycia".18 Tom Tomlinson z Centre for Ethics and Humanities in the Life Sciences w Stanowym Uniwersytecie Michigan przeprowadzil wywiady z trzynastoma pielegniarkami i siedmioma lekarzami, chcac zbadac, jaki sposob mowienia o pacjentach w stanie smierci mozgowej jest dla nich naturalny. Pielegniarki pracowaly na oddzialach intensywnej terapii, a lekarze byli neurologami lub neurochirurgami. Wszyscy mieli duze doswiadczenie w pracy z pacjentami w stanie smierci mozgowej. Gdy zapytano ich, co mowia rodzinie pacjenta, ktorego uznano za zmarlego wskutek smierci mozgu, okazalo sie, ze dziewiec osob odpowiedzialo w sposob pozwalajacy sadzic, ze nie mysla o takim pacjencie jak o rzeczywiscie zmarlym. Wsrod odpowiedzi byly takie:

"W tej chwili nie wyglada na to, by pacjent przezyl".

"Bedzie musial przezyc reszte swego zycia podlaczony do apa ratury".

" W zasadzie tylko aparatura utrzymuje go przy zyciu."

"Zapytalbym, jakie byly wlasne zyczenia pacjenta. Czy chcialby respiratora?"

"Gdyby nawet podlaczyc pacjenta do respiratora, umarlby wskutek posocznicy."19

44

Takze dla lekarzy i pielegniarek, ktorzy podtrzymywali funkcje organizmu Trishy Marshall podczas ciazy, myslenie o niej jak o zmarlej bylo prawie niemozliwe. Dashka Slater relacjonuje:

Lekarze i pielegniarki, ktorzy zajmowali sie cialem Marshall, byli

ludzmi wyksztalconymi, a wiekszosc z nich zapewne powiedziala-

by, ze zgadza sie ze sposobem, w jaki prawo stanu Kalifornia

rozwiazalo problem psychofizyczny. Lecz trudno im bylo myslec

o Marshall inaczej niz jak o zywej kobiecie. "To bylo dziwne - tak

opisal to doswiadczenie Jackson. - Pielegniarki mowily do niej

i graly muzyke dziecku. Byl to najwiekszy pielegniarski spektakl,

jaki kiedykolwiek widzialem. Traktowaly ja, jakby byla terminal-

nie chora. Nie jak osobe zmarla. Nie jak zwloki."20

Nic dziwnego, ze prasa w mylacy sposob opisywala stan Marshall. "San Francisco Chronicle" zatytulowala jeden ze swych artykulow: "Kobieta w stanie smierci mozgowej rodzi i umiera". "Miami Herald" wolala tytul: "Kobieta w stanie smierci mozgowej utrzymywana przy zyciu w nadziei, ze urodzi dziecko". "Toronto Star" zajela sie nawet milosna strona tej historii, piszac o uczuciach Davida Smitha, przyjaciela Marshall: "Strach przed narodzinami, ktore zabija kochanke". Artykul cytowal Smitha, ktory powiedzial: "Dziwna jest swiadomosc, ze kiedy na swiat przyjdzie dziecko, ona odejdzie."21

Dlaczego ludzie nie chca przyjac do wiadomosci, ze smierc mozgowa to naprawde smierc? Jednym z mozliwych wyjasnien jest, iz trudno porzucic metny sposob myslenia o smierci nawet tym, ktorzy wiedza, ze osoby w stanie smierci mozgowej sa martwe. Innym wyjasnieniem moze byc to, ze nikt nie wierzy w smierc mozgowa, poniewaz widac, ze osoby w stanie smierci mozgowej nie sa naprawde martwe.

45

1.2.5. CHWIEJNY KOMPROMIS

Naszkicowany dotad obraz pokazuje, ze smierc mozgowa jest wygodna fikcja. Jej pojecie zostalo zaproponowane i przyjete dlatego, ze dawalo mozliwosci wykorzystania narzadow, ktore

45

w przeciwnym razie zmarnowalyby sie, oraz umozliwilo zaprzestanie leczenia, ktore nie przynosi zadnych korzysci. Mogloby sie zdawac, ze wlasnie dlatego pojecie smierci mozgowej ma szanse przetrwac mimo swych wewnetrznych slabosci. Lecz nasze rozumienie smierci mozgowej jest z dwu powodow chwiejne. Destabilizujaca sila jest tu znowu postep wiedzy i technologii medycznej.

Chcac zrozumiec pierwszy problem, przypomnijmy sobie, ze smierc mozgowa w zasadzie zostala zdefiniowana jako nieodwracalne ustanie wszystkich funkcji mozgu.22 Aby wykazac, ze wszystkie funkcje mozgu w nieodwracalny sposob ustaly, lekarze stosuja standardowy zbior testow zgodnych z ta definicja. Testy te z grubsza biorac odpowiadaja testom zaleconym w 1968 roku przez Komisje Harwardzka, ale w latach nastepnych w roznych krajach zostaly uscislone i zaktualizowane. W Stanach Zjednoczonych, na przyklad, Komisja Prezydencka powolala panel ekspertow medycznych, ktorzy uzgodnili, jakie testy maja byc przeprowadzane. Jednakze w ciagu ostatnich dziesieciu lat, kiedy to lekarze poszukiwali takich sposobow wykorzystania pacjentow z martwym mozgiem, ktore pozwalalyby na podtrzymywanie przez dluzszy czas czynnosci narzadow (lub w pewnych przypadkach ciazy), stalo sie jasne, ze niektore funkcje mozgu zachowane sa nawet wtedy, gdy standardowe testy wykazuja, iz nastapila smierc mozgowa. O mozgu myslimy przede wszystkim jako o procesorze przetwarzajacym informacje otrzymane od zmyslow i ukladu nerwowego, lecz spelnia on rowniez inne funkcje. Jedna z nich jest dostarczanie roznych hormonow pomagajacych regulowac pewne funkcje somatyczne (np. hormonu antydiuretycznego, ktory lekarze japonscy podawali w kroplowce). Wiemy obecnie, ze niektore z tych hormonow nadal sa produkowane przez mozgi wiekszosci pacjentow z rozpoznana smiercia mozgowa. Ponadto, gdy dla pobrania narzadow otwarte zostana jamy ciala, cisnienie krwi moze sie podwyzszyc a praca serca przyspieszyc. Zjawiska te oznaczaja, ze mozg nadal spelnia niektore ze

46

swych funkcji, regulujac w rozmaity sposob reakcje organizmu. I dlatego istnieja rozbieznosci miedzy prawna definicja smierci mozgowej a przyjetym przez lekarzy sposobem stwierdzania zgonu wskutek smierci mozgu.23

Mozliwe byloby dostosowanie praktyki stwierdzania zgonu do definicji smierci mozgowej. Lekarze, zanim mogliby uznac kogos za zmarlego, musieliby testowac wszystkie funkcje mozgu, takze hormonalne. Oznaczaloby to, ze uwazano by za zywych niektorych sposrod obecnie uznanych za zmarlych wskutek smierci mozgu. Wtedy zas ich zycie musialoby byc podtrzymywane za pomoca respiratora, co pociagaloby za soba znaczne koszty finansowe i cierpienia rodziny. Poniewaz testy sa drogie, a ich przeprowadzenie pochlania duzo czasu, konieczne byloby podtrzymywanie zycia pacjenta w czasie ich wykonywania, nawet gdyby w koncu okazalo sie, ze nie wystepuja u niego zadne funkcje mozgu. Nadto w tym czasie stan narzadow pacjenta uleglby pogorszeniu i moglyby stac sie niezdatne do transplantacji. Zadne korzysci nie moglyby zrekompensowac takich niedogodnosci, zadna tez z osob dluzej podlaczonych do respiratora ze wzgledu na koniecznosc przetestowania hormonalnych funkcji mozgu, nie odzyskalaby nigdy swiadomosci.

A zatem dostosowanie praktyki stwierdzania smierci do jej definicji nie wydaje sie dobrym pomyslem. Lepsze byloby dostosowanie pojecia smierci mozgowej do metod jej rozpoznawania. Czym jednak zastapilibysmy raz odrzucone pojecie smierci mozgowej jako nieodwracalnego ustania wszystkich funkcji mozgu? Ktore funkcje mozgu mialyby wyznaczac granice miedzy zyciem i smiercia, i dlaczego?

3. DYLEMAT DOKTORA SHANNA

- Nie ma celu probowac - powiedziala

- nikt nie moze uwierzyc w rzeczy niemozliwe.

- Wydaje mi sie, ze niewiele masz wprawy

- powiedziala Krolowa. - Gdy bylam w two-

im wieku, wprawialam sie co dnia przez pol

godziny. Ach, czasem udawalo mi sie uwie-

rzyc w szesc niemozliwych rzeczy juz przed

sniadaniem.

Lewis Carroll,

O tym, co Alicja odkryla po drugiej stronie lustra. *

1.3.1. DWOJE DZIECI

W lutym 1991 roku w Royal Children's Hospital w Melbourne odbyla sie konferencja na temat: "Bezmozgowie, noworodki i smierc mozgowa: decyzje lecznicze i problem dawstwa narzadow". Piekny dzien poznego lata zazwyczaj wole spedzac na swiezym powietrzu albo przynajmniej w pokoju z oknem, ale tym razem zainteresowanie konferencja przewazylo. Zaproszono mnie do udzialu w specjalnym "panelu konsensusu", ktory mial zbadac szereg niezwyklych zagadnien. Wraz z jeszcze jednym filozofem, dwoma prawnikami, znanym australijskim pisarzem, pediatra, specjalista w zakresie intensywnej terapii i innymi ekspertami opieki zdrowotnej mielismy przekonac sie, czy mozliwe jest osiagniecie wspolnego stanowiska co do statusu moralnego dwoch szczegolnych kategorii dzieci, ktore bywaja pacjentami Royal Children's Hospital.

Niektore dzieci rodza sie prawie bez mozgu. Maja tylko jego pien. Stan taki znany jest jako anencephalia - jest to termin pochodzenia greckiego, w doslownym tlumaczeniu znaczacy "brak mozgu". Dzieci w tym stanie moga nie miec kosci po-

* Przel. M. Slomczynski.

48

krywy czaszki, ktora konczy sie u nich nad brwiami. Powyzej zamiast kosci maja jedynie warstwe skory. Kiedy indziej czaszka jest znieksztalcona i wypelniona plynem. Jesli z jednej strony przylozymy do niej latarke, swiatlo bedzie widoczne po drugiej.

Bezmozgowie mozna stwierdzic natychmiast po urodzeniu sie dziecka i dotkniety jest nim jeden na dwa tysiace plodow. Kiedys byla to jedna z najczesciej stwierdzanych przy porodzie ciezkich wad wrodzonych. Dzisiaj jednakze, dzieki ultrasonografii, czesto diagnozowana jest jeszcze przed porodem. Poniewaz badanie ultrasonograficzne wykonuje sie niemal u kazdej kobiety w ciazy objetej nowoczesna opieka lekarska, a wiekszosc kobiet poinformowanych, ze dziecko dotkniete jest bezmozgowiem, decyduje sie na aborcje, urodzenie bezmozgowca stalo sie rzadkoscia. Niemniej szacuje sie, ze w USA co roku rodzi sie okolo trzystu dzieci z bezmozgowiem. 1

Zdarzaja sie tez dzieci normalnie zbudowane, lecz z tak powaznie uszkodzonym mozgiem, ze nigdy nie odzyskaja swiadomosci. Najczesciej jest to skutek znacznie przedwczesnego porodu, urazu w jego trakcie lub zaraz po nim. Tym, ktorzy nie znaja budowy ludzkiego mozgu, krotkie wyjasnienie ulatwic moze zrozumienie stanu tych dzieci. Ludzki mozg mozna podzielic na czesc "wyzsza" i "nizsza". Czesc wyzsza sklada sie z polkul mozgowych, wraz z kora mozgowa. Tu wlasnie zlokalizowana jest swiadomosc. Jesli wyzsza czesc mozgu nie funkcjonuje, nie mozemy widziec, slyszec ani tez niczego odczuwac. Nie mozemy doswiadczac przyjemnosci ani bolu, nie mozemy miec pragnien, celow ani zamiarow. Czesc nizsza stanowi pien mozgu. Zawiaduje on funkcjami nieswiadomymi, jak oddychanie, praca serca czy odruchy. Jesli zatem wyzsza czesc mozgu ulegnie zniszczeniu, ale jego pien pozostanie nienaruszony, to mimo calkowitego braku swiadomosci zachowane bedzie oddychanie, praca serca i odruchy. Osobe w takim stanie mozna okreslic jako bedaca w nieodwracalnej spiaczce lub w stanie trwale wegetatywnym. Mozna

49

rowniez powiedziec, ze pozostaje w stanie "smierci korowej" gdyz jej kora mozgowa jest martwa.

Ani bezmozgi noworodek, ani noworodek w stanie smierci korowej nigdy nie beda mialy swiadomosci. Jesli jednak zapewni sie intensywna opieke medyczna, dlugo mozna utrzymywac je przy zyciu - miesiace, a nawet lata. Noworodek z martwa kora mozgowa nie jest jednak w stanie smierci mozgowej, gdyz jej prawna definicja wymaga, aby caly mozg przestal funkcjonowac, a w tym przypadku pien mozgu nadal dziala. Nie jest w stanie smierci mozgowej rowniez noworodek anencefaliczny - jego stan nalezy raczej okreslicjako stan "absencji mozgowej". Bezmozgowce maja jednak pien mozgu. Czesto nie jest on prawidlowo zbudowany i nie funkcjonuje normalnie, lecz czasami jego czynnosc wystarcza, by dziecko samodzielnie oddychalo. Zarowno dzieci z bezmozgowiem, jak i z martwa kora mozgowa moga poruszac konczynami, kaslac, kichac, wydawac sie nawet moze, ze sie usmiechaja - wszystko to jednak robia calkowicie nieswiadomie. 2

Anencefaliczne noworodki umieraja zwykle w ciagu kilku godzin po porodzie, a tylko jeden procent przezywa trzy miesiace lub dluzej, ale dzieje sie tak tylko dlatego, ze nie podejmuje sie wysilkow, aby utrzymacje przy zyciu.3 Niekiedy jednak moga zyc calkiem dlugo, zwlaszcza gdy pien mozgu funkcjonuje prawidlowo. Gdy ksiazka ta oddawana jest do druku, Baby K., dziecko z bezmozgowiem urodzone w pazdzierniku 1992 roku w Falls Church w Wirginii, zyje nadal, poniewaz matka zada, by zrobiono wszystko dla utrzymaniajej coreczki przy zyciu. Lekarze szpitala uznali takie postepowanie, wymagajace zreszta okresowego uzywania respiratora, za niewlasciwe. Komisja etyczna szpitala takze zgodzila sie, ze jest ono daremne i powinno sie go zaprzestac. Jednakze matka, o ktorej pisze sie, ze kieruje nia "silna chrzescijanska wiara, iz nalezy chronic kazde zycie", odmowila zgody na przerwanie dzialan utrzymujacych dziecko przy zyciu. Wobec sprzeciwu matki szpital uznal, ze aby zaprzestac podtrzymywania zycia noworodka, potrzebuje wyroku sadu. Sad okrego-

50

wy nakazal jednak, by kontynuowano dotychczasowe postepowanie, a kiedy szpital odwolal sie do sadu apelacyjnego, ten takze orzekl, ze nalezy nadal podtrzymywac zycie dziecka.4

Rokowanie w przypadku noworodkow z bezmozgowiem lub martwa kora mozgowa jest beznadziejne. Sam jednak fakt, iz jeden z najlepszych australijskich szpitali pediatrycznych zorganizowal dyskusje na temat mozliwosci zmiany ich statusu moralnego, swiadczy o tym, ze tradycyjna etyka swietosci zycia coraz czesciej wzbudza jawne watpliwosci. Ponadto konferencje finansowaly takze Law Reform Commision of Victoria i Australian Association of Paediatric Teaching Centres. Dodatkowej wagi przydalo spotkaniu wystapienie Jima Kennana, ministra sprawiedliwosci i wicepremiera Wiktorii, ktory otwierajac konferencje wyrazil uznanie dla jej organizatorow za zajecie sie tak trudnym problemem. Znaczenie tego wydarzenia nie uszlo takze uwagi Right to Life Australia, organizacji powstalej do walki z aborcja. Wchodzac tego lutowego poranka do szpitala, przeszedlem przez kordon demonstrantow trzymajacych transparenty i rozdajacych ulotki protestujace przeciwko konferencji. Australia jest jednak krajem wzglednie tolerancyjnym i spotkanie przebieglo bez zaklocen.

Problem, ktory sklonil Royal Children's Hospital do zorganizowania tej konferencji, zostal nam w dramatyczny sposob przedstawiony przez doktora Franka Shanna, ordynatora oddzialu intensywnej terapii. Najpierw opowiedzial o wypadkach, ktore zdarzyly sie kilka lat wczesniej. Do szpitala przywieziono niemowle plci meskiej z ciezka choroba serca. Wobec powtarzajacych sie atakow serca dziecko, by przezyc, musialo byc podlaczone do respiratora i otrzymywac leki. Poza choroba serca dziecko nie mialo zadnych innych dolegliwosci, poniewaz jednak choroba ta byla bardzo powazna, rokowanie - powiedzial doktor Shann - bylo "beznadziejne". Ale sytuacja nawet tak tragiczna nie jest rzadkoscia w duzym szpitalu pediatrycznym. Niezwykle bylo dopiero to, co mialo nastapic. Pozwolmy Shannowi opowiadac dalej:

51

W tym samym czasie na sasiednim lozku na oddziale intensywnej

terapii lezalo dziecko, ktore bylo calkiem zdrowe, zanim doszlo

do naglej i katastrofalnej zapasci. Chlopiec ten mial kilka nieprawidlowych

naczyn mozgowych, ktore nagle pekly; masywny krwotok

zniszczyl cala kore mozgowa. Poniewaz jednak pien mozgu czes-

ciowo zachowal swoje funkcje, u dziecka wystepowaly nieregular-

ne ruchy oddechowe. Nie wystarczaly, aby moglo przezyc bez

respiratora, lecz byly oznaka, ze nie caly mozg jest martwy, a wiec

z punktu widzenia prawa dziecko zylo.

Zatem w jednym lozku lezalo zupelnie normalne dziecko, ktore-

go serce umieralo, a w lozku obok - dziecko z martwa kora moz-

gowa i normalnym sercem. Przypadek sprawil, ze dzieci mialy te

sama grupe krwi, serce dziecka bez kory mozgowej mozna by wiec

bylo przeszczepic chlopcu z kardiomiopatia (choroba serca).5

Zgodnie z prawem australijskim - a taka sama sytuacja prawna jest wszedzie na swiecie - Shann nie mogl nic zrobic. W swietle prawa dziecko, ktorego kora mozgowa ulegla zniszczeniu, nie bylo w stanie smierci mozgowej, nie moglo byc wiec brane pod uwage jako dawca serca. Nie udalo sie znalezc zadnego innego dawcy dla dziecka z choroba serca. Wkrotce obaj chlopcy zmarli.

52

1.3.2. ODDYCHA, ALE JEST MARTWE?

Bezsilnosc wobec dylematu, w obliczu ktorego stanal, wprawiala doktora Shanna w zrozumiale przygnebienie. Zakonczyl swoje wystapienie smiala propozycja zaradzenia tej sytuacji:

Uwazam, ze narzadem, ktory naprawde sie liczy, jest kora moz-

gowa. Jesli kora mozgowa jest martwa, nastepuje nieodwracalna

utrata swiadomosci, a zatem nie moze istniec osoba, nie moze byc

mowy o osobowosci, nawet gdy organizm nadal zyje (serce pracu-

je, a nawet wystepuja ruchy oddechowe). Jezeli kora mozgowa jest

martwa, to i osoba jest martwa. Uwazam, ze pobieranie narzadow

do transplantacji z ciala osoby zmarlej powinno byc legalne.

Uczestnicy konferencji wysluchali tez innych referatow. Kierunek dyskusji nadalo wystapienie Amerykanina, doktora Ro-

52

berta Truoga, ordynatora miedzyklinicznego oddzialu intensywnej terapii Wydzialu Lekarskiego Uniwersytetu Harvarda. Truog poparl Shanna twierdzac, ze smierc jest procesem, a zatem nauki medyczne nie moga odkryc momentu, w ktorym - jak sie przyjmuje - nastapila, lecz raczej musi on zostac wybrany. Jaki wiec moment powinnismy wybrac? Truog opowiedzial sie za przyjeciem, ze "smierc jest nieodwracalna utrata zdolnosci swiadomosci".

Juz definicja smierci jako smierci calego mozgu byla znaczacym odejsciem od tradycji. Teraz Truog i Shann namawiali nas, bysmy poszli jeszcze krok dalej. Gdybysmy zdecydowali sie na ten krok, to Shann moglby dziecko po krwotoku mozgowym uznac za martwe i wykorzystac jego serce dla ratowania zycia innego dziecka - oczywiscie pod warunkiem, ze moglby byc calkiem pewien, iz dziecko po krwotoku w nieodwracalny sposob utracilo zdolnosc swiadomosci.

Lecz czy w takim przypadku mozna byc absolutnie pewnym, ze dziecko calkowicie utracilo zdolnosc swiadomosci i nigdy nie bedzie moglo jej odzyskac? Czyz nie jest prawda, ze w przypadku noworodkow z powaznie uszkodzonym mozgiem czesto nie bardzo umiemy okreslic, jak duza jego czesc zostala uszkodzona? Wiemy, iz mozliwe jest stwierdzenie smierci calego mozgu, z pniem wlacznie. Takie jest wlasnie standardowe pojecie smierci mozgowej. Natomiast czyms zupelnie innym jest ustalenie, czy pacjent ma szanse odzyskac swiadomosc wowczas, gdy pewne czesci jego mozgu nadal funkcjonuja.

W tym momencie rozstrzygajacy argument wytoczyla doktor Margaret de Campo, radiolog z Royal Children's Hospital. Doktor de Campo wyjasnila, ze nowe sposoby "obrazowania", czyli otrzymywania obrazu mozgu, calkowicie zmieniaja sytuacje. Nazwy tych technik - angiografia pnia mozgu, angiografia cyfrowa, dynamiczna tomografia komputerowa, emisyjna tomografia pozytronowa - niewiele mi mowily, ale sens byl wystarczajaco jasny: mozemy stwierdzic, w ktorych czesciach mozgu przeplyw krwi jest nadal zachowany, a w ktorych nie.

53

Jesli krew nie doplywa do kory mozgowej, to pacjent jest w stanie "'smierci korowej" i nigdy nie odzyska swiadomosci mimo ze pien mozgu moze wciaz funkcjonowac, a zatem pacjent nie jest w stanie smierci mozgowej. Wazny powod podtrzymywania zycia pacjentow w stanie trwale wegetatywnym - desperacka nadzieja, iz moze "sie obudza" - zostal odrzucony przez twarda rzeczywistosc coraz bardziej scislej wiedzy lekarskiej. Zdarzaja sie nadal przypadki, ze pacjent traci zdolnosc swiadomosci, choc nie wiemy dlaczego (bywa bowiem, ze pacjenci nigdy nie odzyskuja swiadomosci, chociaz krew doplywa do kory mozgowej). Lecz mozemy byc pewni, ze nie popelnimy odwrotnego, znacznie powazniejszego bledu: jezeli krew nie doplywa do kory mozgowej, to bez watpienia nastapila nieodwracalna utrata zdolnosci swiadomosci.

Podczas konferencji przedstawiono nie tylko referaty dotyczace kwestii medycznych lub filozoficznych. Najbardziej poruszajace byly wystapienia trzech kobiet - matek dzieci, ktore byly pacjentami Royal Children's Hospital. Dwie z nich mialy dzieci anencefaliczne. Margaret Pearce urodzila dziecko dziesiec lat wczesniej, kiedy rodzicow bezmozgich noworodkow nie zachecano nawet do ich ogladania. Pearce przezyla ciezki okres oplakujac utrate dziecka, ktorego nie mogla chocby przytulic. Judy Silver, ktorej anencefaliczne dziecko (jedno z blizniat) urodzilo sie pozniej, trzymala je na rekach, kapala i umarlo spokojnie w jej ramionach. "To bylo mile" - powiedziala Silver, i jesli nawet brzmi to teraz banalnie, to jednak wowczas nikt ze sluchajacych jej nie pomyslal w ten sposob. Dla tych dwoch matek bezmozgie dziecko nadal bylo ich dzieckiem i osoba, bez wzgledu na to, co lekarze i filozofowie mieliby do powiedzenia o ich braku zdolnosci swiadomosci.

Trzecia matka, Annie Gellert, przedstawila nam odwrotna strone tej historii. Wkrotce po urodzeniu sie corki, ktorej dano na imie Heidi, Annie i jej maz zostali poinformowani, ze Heidi cierpi na nieuleczalna chorobe serca i nie dozyje wieku doroslego. Jednak gdy Heidi miala trzynascie miesiecy, pojawila sie

54

mozliwosc przeszczepienia serca. Mimo pewnych powiklan, Heidi miala sie dobrze, a jej matka mowila o radosci, jaka przynosi rodzinie. Podarowanie narzadu przez rodzine dawcy - powiedziala - bylo "nieslychanie dzielne" i dalo "szanse i nadzieje, ktorej inaczej by nie bylo".

Biorac to wszystko pod uwage, dwoch specjalistow w zakresie intensywnej opieki pediatrycznej podsumowalo argumenty za i przeciw wykorzystywaniu noworodkow z bezmozgowiem lub z martwa kora mozgowa jako dawcow narzadow. Doktor Neil Campbell z Royal Children's Hospital przedstawil chlodna, logiczna argumentacje za ich wykorzystaniem. Jego podstawowy argument byl bardzo przekonujacy: tym, o co naprawde sie troszczymy - i o co troszczyc sie powinnismy - jest raczej osoba niz cialo. Mozemy szanowac martwe cialo, ale troszczyc sie powinnismy o swiadoma istote. Jako ze dziecko z bezmozgowiem lub z martwa kora mozgowa pozbawione jest swiadomosci, przytomnosci, nie ma przeszlosci ani przyszlosci, "zupelnie pozbawione sensu jest twierdzenie, ze decyzja o podtrzymywaniu zycia albo pobraniu narzadow ma dla niego jakiekolwiek znaczenie" 6 - konkluduje Campbell.

Wystapienie doktora Steve'a Keeleya z Adelaide Children's Hospital bylo bardziej emocjonalne. Propozycja, by dzieci z bezmozgowiem lub martwa kora mozgowa uwazac za zmarle, stworzylaby jego zdaniem "etyczna fikcje". Dzieci te moga przez czas nieokreslony oddychac bez pomocy aparatury. Dyskutujemy, powiedzial Keeley, o "propozycji nie do przyjecia", ktora jest "sprzeczna ze zdrowym rozsadkiem", poniewaz nigdy nie zdecydowalibysmy sie na pochowanie samodzielnie oddychajacego dziecka w stanie trwale wegetatywnym. Przypominajac nam o demonstracji przed szpitalem, Keeley ostrzegl czlonkow panelu, ze jesli grupa "ekspertow", probujac zwiekszyc dostepnosc narzadow do transplantacji, wywola w spoleczenstwie i wsrod rodzicow niepewnosc co do kryteriow smierci, to skutek tych poczynan moze byc calkowicie przeciwny do zamierzonego. Keeley nie oponowal przeciwko

55

pogladowi Campbella, ze dzieci z bezmozgowiem lub martwa kora mozgowa nie odnosza korzysci z podtrzymywania zycia, wspomnial jednak o "przygnebionej, placzacej matce, ktora uspokaja swoje bezmozgie dziecko nucac i kolyszac je" i podkreslil, ze "sama zdolnosc myslenia - aczkolwiek moze byc najbardziej charakterystyczna cecha bytu ludzkiego - nie wyczerpuje jeszcze istoty tego dziecka".7

Podczas przerwy obiadowej doktor Campbell zaprosil czlonkow panelu do oddzialu intensywnej opieki neonatologicznej, ktorego byl ordynatorem. W przezroczystych, plastikowych lozeczkach otoczonych glosno buczacymi urzadzeniami lezalo tam kilkoro malych dzieci. Campbell przyprowadzil nas do jednego z nich, bardzo drobnego chlopczyka, ktory oddychal pod respiratorem, a do jego ciala doprowadzonych bylo wiele rurek i przewodow. Chlopiec byl cieply, rozowy i wygladem nie roznil sie od pozostalych dzieci. Wydawalo sie, ze nawet sie usmiechnal, gdy Campbell podniosl go i wzial na rece. Prawie na pewno byl to jednak tylko rodzaj odruchu, powiedzial nam Campbell, gdyz dziecko urodzilo sie przedwczesnie i przezylo masywny krwotok mozgowy. Bylo to wlasnie jedno z tych dzieci, o ktorych dyskutowalismy: z martwa kora mozgowa, bez przyszlosci. Nie bylo zadnej nadziei i dalsze podtrzymywanie jego zycia nie mialo sensu, ale lekarze dawali rodzicom czas na oswojenie sie z tym faktem i oplakanie dziecka, zanim zostanie odlaczone od respiratora. Lecz nawet wiedzac o tym wszystkim, nie moglismy nie reagowac na nie tak, jak reagowalibysmy na kazde zywe dziecko. Czy naprawde moglibysmy myslec o nim jak o zmarlym?

56

1.3.3. ARGUMENTY NA RZECZ DEFINICJI SMIERCI JAKO SMIERCI WYZSZEJ CZESCI MOZGU

Kiedy panel zebral sie po obiedzie, nikt juz nie mial watpliwosci, ze nasze obrady beda bardzo trudne. Wkrotce stalo sie jasne, ze nie da sie osiagnac consensusu we wszystkich kwes-

56

tiach, zdecydowalismy sie zatem posuwac krok po kroku. Najpierw uzgodnilismy, z jaka sytuacja mamy obecnie do czynienia: ze smierc na oddziale intensywnej terapii jest procesem, a nie zdarzeniem momentalnym; ze przyjecie definicji smierci mozgowej juz samo w sobie jest odejsciem od tradycyjnego pojecia smierci; ze skoncentrowanie sie na smierci jednego narzadu - mozgu - nieuchronnie prowadzi do pytania, czy dla stwierdzenia zgonu konieczne jest rozpoznanie smierci calego mozgu, czy wystarczy smierc kory mozgowej. Zgodzilismy sie takze, ze niedostatek narzadow czesto uniemozliwia uratowanie dzieci z nieprawidlowo zbudowanymi lub nieprawidlowo funkcjonujacymi narzadami, jak serce czy nerki.

Nastepnie przedyskutowalismy, jaka opieka medyczna jest odpowiednia dla dzieci z bezmozgowiem i tych, ktorych kora mozgowa ulegla calkowitemu i nieodwracalnemu zniszczeniu. Udalo nam sie dojsc do zgody, ze nie ma obowiazku podtrzymywania ich zycia. Uznalismy za sluszny, powszechny naszym zdaniem, sposob postepowania australijskich lekarzy, polegajacy na wspolnym z rodzicami podejmowaniu decyzji o odlaczeniu dziecka od respiratora i zaprzestaniu podtrzymywania jego zycia. Pamietajac o bolu Margaret Pearce, ktora nie mogla nawet przytulic swego dziecka z bezmozgowiem, sugerowalismy, aby rodzicow zachecac do brania dziecka na rece

i okazywania mu czulosci.

Doszlismy zatem do porozumienia, aprobujac nieprzedluzanie zycia takich noworodkow. Konsensus jednak rozwial sie, gdy podjelismy problem moralnej dopuszczalnosci pobierania ich narzadow. Niektorzy czlonkowie panelu byli zdania, ze ani noworodki z bezmozgowiem, ani noworodki, ktorych kora mozgowa jest martwa, nie powinny byc brane pod uwage jako potencjalni dawcy narzadow. Nie podzielalem tego pogladu, przede wszystkim dlatego, iz zgadzalem sie z Frankiem Shannem, ze (o ile rodzice zycza sobie, aby narzady zostaly pobrane) nie ma sensu dopuszczanie do smierci dwojga dzieci

57

wowczas, gdy jedno z nich mozna by uratowac. Kilku czlonkow panelu takze uwazalo, ze noworodki bezmozgie lub w stanie smierci korowej moga byc uznane za potencjalnych dawcow narzadow. Jednak rowniez wsrod nas zarysowala sie powazna roznica zdan.

Jedni sadzili, ze powinno sie zmienic definicje smierci mozgowej w sposob zaproponowany przez Shanna i Truoga, tak aby noworodki z bezmozgowiem lub w stanie smierci korowej byly z prawnego punktu widzenia martwe, a zatem mogly byc wykorzystane jako dawcy narzadow, podobnie jak wykorzystuje sie ciala osob z rozpoznana smiercia mozgowa. Byla to kuszaca propozycja, poniewaz zapewniala najprostszy - proceduralnie i taktycznie - sposob osiagniecia pozadanego rozwiazania, ktore pozwalaloby na pobieranie narzadow od takich noworodkow. Bylaby to przeciez tylko kolejna modyfikacja definicji smierci, czyli cos, co spoleczenstwo juz zaaprobowalo wowczas, gdy przyjeto pojecie smierci mozgowej. A zatem dlaczego nie pojsc jeszcze o krok dalej i nie przyjac pojecia smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu lub kory mozgowej?

Dla uzasadnienia takiego posuniecia mozna przedstawic szereg argumentow. Obecna definicja smierci oparta jest przede wszystkim na raporcie Komisji Harwardzkiej. Stwierdzila ona wprawdzie, ze jej zalecenia dotycza tylko osob, u ktorych "brak dostrzegalnej czynnosci osrodkowego ukladu nerwowego", ale jej argumenty stosuja sie pod kazdym wzgledem do wszystkich pacjentow trwale nieprzytomnych, niezaleznie od tego, czy wystepuja u nich funkcje pnia mozgu. Jak sie wydaje, nie jest to przypadkowe, gdyz odzwierciedla poglady przewodniczacego komisji, Henry'ego Beechera, ktory wystepujac przed American Association for the Advancement of Science powiedzial, ze dla natury ludzkiej najistotniejsza jest "osobowosc jednostki, jej swiadome zycie, niepowtarzalnosc, zdolnosc pamieci, osadu, rozumowania, dzialania, cieszenia sie, martwienia, itd."8

58

Komisja Prezydencka do Badania Etycznych Problemow w Medycynie, w raporcie zalecajacym takie ujednolicenie ustawodawstwa, aby za kryterium smierci przyjeta zostala smierc calego mozgu, takze wysunela argumenty etyczne na rzecz smierci mozgowej stosujace sie zarowno do tych, ktorzy nieodwracalnie stracili zdolnosc swiadomosci, jak i do tych, ktorzy nigdy jej nie posiadali:

Pacjent, u ktorego trafnie rozpoznano trwala i calkowita utrate

funkcji mozgowych, nigdy nie odzyska swiadomosci. Nie bedzie

juz nigdy doswiadczac przyjemnosci ani bolu, nie nawiaze z nikim

kontaktu, nie bedzie tez zdolny do podejmowania i realizowania

planow zyciowych. Dlaczego zatem przerwanie interwencji medy-

cznej jest problemem moralnym? 9

Skoro tak, to dlaczego Komisja Harwardzka i Komisja Prezydencka jako kryterium smierci przyjely smierc calego mozgu, a nie tylko wyzszej jego czesci? Jednym z prawdopodobnych powodow jest fakt, ze w 1968 roku, gdy Komisja Harwardzka sporzadzala swoj raport, nie istniala jeszcze mozliwosc jednoznacznego rozpoznania nieodwracalnego zniszczenia czesci mozgu odpowiedzialnych za swiadomosc, jezeli jego pien nadal funkcjonowal. Trzynascie lat pozniej Komisja Prezydencka takze stanela wobec braku metod jednoznacznego ustalenia, czy niemozliwe jest odzyskanie swiadomosci, jesli nie przestal funkcjonowac caly mozg, z pniem wlacznie. l0 Jednakze, jak powiedziala nam Margaret de Campo, od tamtych czasow dokonal sie ogromny postep w zakresie technik obrazowania tkanek miekkich ciala. Tak wiec glowna przeszkoda w przyjeciu definicji smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu zostala znacznie oslabiona, a wkrotce zniknie zupelnie.

Obecnie, gdy przynajmniej w niektorych przypadkach mozna z calkowita pewnoscia rozpoznac nieodwracalna utrate wyzszych funkcji mozgowych, wewnetrzna logika radykalizacji definicji smierci przywiodla jednego z sedziow Sadu Najwyzszego USA do wniosku, ze osobe, ktora nieodwracalnie

59

utracila swiadomosc, prawo powinno uwazac za zmarla. Oto orzeczenie sedziego Stevensa w sprawie Nancy Cruzan, ktora byla nieprzytomna od osmiu lat i ktorej opiekunowie chcieli zgody sadu na zaprzestanie sztucznego odzywiania i nawadniania, by mogla umrzec:

Lecz w przypadku pacjentow takich jak Nancy Cruzan, ktorzy

pozbawieni sa swiadomosci i nie maja szans na jej odzyskanie,

pojawia sie powazne pytanie, czy trwanie wylacznie ich ciala jest

"zyciem" w potocznym rozumieniu tego slowa... Niezachwiana

determinacja wladz stanowych, aby przedluzac fizyczne istnienie

Nancy Cruzan, zrozumiala jest jedynie jako proba zdefiniowania

pojecia zycia, lecz nie jako daienie do obrony jego swietosci...

W kazdym razie, abstrahujac od kwestii teologicznych, idea zycia

jest nieodlaczna od idei zywej osoby."

Trzeba przyznac, ze byl to glos odrebny. Wiekszosc rozstrzygnela sprawe odwolujac sie do Konstytucji (co nie ma zwiazku z naszymi rozwazaniami), i opinia Stevensa nie zmienila prawa amerykanskiego. Niemniej poprzez glosy odrebne czesto przemawiaja idee, ktore "wisza w powietrzu", a w nastepnych sprawach moga stac sie udzialem wiekszosci.

Kolejnym waznym czynnikiem przemawiajacym za definicja smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu jest slabosc naukowych i etycznych podstaw obecnej definicji smierci jako smierci calego mozgu. Wiemy teraz, ze testy wykonywane w ramach przyjetej lekarskiej procedury rozpoznawania smierci mozgu w rzeczywistosci nie wykazuja, czy ustaly wszystkie funkcje mozgowe. Pozwalaja jedynie na stwierdzenie smierci na podstawie nieodwracalnego ustania pewnych funkcji mozgowych, podczas gdy inne sa nadal zachowane. Wskazuje to, ze dla uznania kogos za zywego albo zmarlego wazne sa pewne funkcje mozgu, a inne (np. czynnosc hormonalna) - nie. Jesli jednak rzeczywiscie tak jest, to powinnismy zastanowic sie, ktore funkcje mozgu sa wazne i dlaczego. Skoro juz zacznie sie dyskusja na ten temat, okaze sie, ze silne argumenty - te same, ktorych uzyla Komisja Harwardzka na poczatku

60

calej debaty - przemawiaja za tym, ze istotne znaczenie ma nieodwracalna utrata swiadomosci. Zatem, gdy srodowisko lekarskie uzna, ze mozna w wiarygodny sposob ustalic, kiedy dochodzi do nieodwracalnej utraty swiadomosci, silniejsza stanie sie presja, by w praktyce lekarskiej poslugiwac sie definicja smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu.

61

1.3.4. PRZECIWKO SMIERCI MOZGOWEJ

Obojetnie, jak przekonujace mogloby byc przejscie do definicji smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu, nie moglem jednak zaakceptowac tej propozycji, gdy przedlozono ja panelowi konsensusu podczas konferencji w Royal Children's Hospital. Postawilo mnie to w niezwyklej sytuacji - znalazlem sie po tej samej stronie, co niezachwiani przeciwnicy pobierania narzadow od noworodkow z bezmozgowiem lub martwa kora mozgowa. Filozof walczyl we mnie z praktycznym reformatorem i ten pierwszy ostatecznie zwyciezyl. Czulem, ze juz pojecie smierci jako smierci calego mozgu bylo troche oszukancze - etyczny wybor w przebraniu faktu medycznego. Przejscie do definicji smierci jako smierci wyzszej czesci mozgu posuneloby za daleko mistyfikacje, ktora juz i tak byla podejrzana. Jak

powiedzial Steve Keeley, to by sie nie sprawdzilo - ktoz chcialby pogrzebac "zwloki", ktore w chwili przybijania wieka trumny nadal by oddychaly?

Moj dylemat pokazywal, ze cos powazniejszego jest nie w porzadku. Ale co? Prawne uznanie smierci calego mozgu za smierc istoty ludzkiej osiagnelo znaczny poziom miedzynarodowej akceptacji. Obecnie jednak, gdy dysponujemy wiarygodnymi metodami rozpoznawania smierci wyzszej czesci mozgu, raczej to kryterium jest bardziej logiczne niz kryterium smierci calego mozgu. Jak kryterium smierci wyzszej czesci mozgu moze byc bardziej logiczne niz cos, co wszyscy uznajemy, i zarazem zupelnie absurdalne?

61

Obrady panelu zmusily mnie do intensywniejszego przemyslenia problemu smierci mozgowej. Zaczynalem dostrzegac, na czym polega trudnosc. Harwardzka Komisja do Spraw Smierci Mozgu stanela w obliczu dwoch powaznych problemow. Pacjenci w calkowicie beznadziejnym stanie podlaczeni byli do respiratorow i nikt nie smial ich odlaczyc. Narzady, ktore moglyby zostac wykorzystane dla ratowania zycia innych ludzi, stawaly sie bezuzyteczne, gdyz czekano, az u potencjalnych dawcow ustanie krazenie krwi. Komisja usilowala rozwiklac obydwa problemy, odwaznie wskazujac na rozwiazanie, jakim bylo uznanie za zmarlych tych pacjentow, ktorych mozgi nie wykazywaly zadnej dostrzegalnej funkcji. Ta zmiana definicji smierci miala tak pozadane konsekwencje, ze nie spotkala sie z prawie zadnym sprzeciwem i zostala niemal powszechnie zaakceptowana. Niemniej od poczatku byla niesluszna. Rzadko kiedy udaje sie rozwiazac problem przez zmiane definicji i ten przypadek nie stanowil wyjatku.

Wlasciwie nigdy naprawde nie bylo powodu, by smierc calego mozgu - i tylko calego mozgu - uwazac za oznake smierci. Stalo sie to zupelnie jasne teraz, gdy wiedzielismy, ze w kazdym wiekszym szpitalu lekarze codziennie klasyfikuja jako zmarlych ludzi, ktorych mozgi nie przestaly calkowicie funkcjonowac. Gdybysmy naprawde byli przekonani, ze ludzie nie sa martwi dopoty, dopoki nie ustana wszystkie ich funkcje mozgowe, to tym samym musielibysmy przyznac, ze lekarze codziennie wycinaja zywym pacjentom serca, watroby i nerki, by przeszczepic je innym. Fakt trwania funkcji mozgowych u pacjentow uznanych za zmarlych zostal opisany w powaznych pismach medycznych i, o ile wiem, nigdy go nie zakwestionowano. Gdziez sa zatem naglowki w gazetach i przerazenie opinii publicznej? Niczego takiego nie ma. Dlaczego? Dlatego, jak sadze, ze gdy chodzi o smierc calego mozgu jako kryterium smierci, nie jestesmy fundamentalistami. Nie zalezy nam na powrocie do bardziej rygorystycznego ujecia smierci mozgu, gdyz oznaczaloby to, ze w gruncie rzeczy nie rozwiazalismy

62

problemu, ktory podjela Komisja Harwardzka. Przyparci do muru przyznajemy, ze nie jest dla nas wazne, czy ustaly wszystkie funkcje mozgowe, czy tez niektore z nich zostaly zachowane, jesli tylko fakt ich trwania nie swiadczy o tym, ze pacjent moglby odzyskac swiadomosc.

Jaki mamy wiec wybor? Czy mozemy posunac sie az tak daleko, by za zmarlego uznac kogos, kto bez pomocy aparatury jest nie tylko cieply, rozowy, niesztywny i oddycha - ale pozostaje taki przez dluzszy czas, nawet jesli zupelnie bezwladnie lezy w lozku. Jezeli, jak Czerwona Krolowa w O tym, co Alicja odkryla po drugiej stronie lustra, zaczniemy co rano przez pol godziny wprawiac sie w wierze w rzeczy niemozliwe, byc moze zdolamy to przelknac. Lecz jesli nam sie to nie uda, znajdziemy sie w sytuacji nie do przyjecia. Musimy zatem cofnac sie do poczatku i poszukac innego podejscia do naszych problemow.

Przedstawilem panelowi nastepujaca propozycje: zamiast zmieniac definicje smierci w taki sposob, by noworodki anencefaliczne i ze zniszczona kora mozgowa prawnie uznac za zmarle, lepiej byloby zalegalizowac pobieranie narzadow od spelniajacych Scisle okreslone warunki i zdiagnozowanych w sposob nie nastreczajacy zadnych watpliwosci zywych noworodkow z bezmozgowiem lub takich, ktorych kora mozgowa ulegla zniszczeniu. Kilku czlonkow panelu poparlo moj pomysl, wiekszosc pozostalych byla nim jednak zaniepokojona. O istotach ludzkich chcieli myslec albo jako o zywych, albo jako o martwych. Ich zdaniem, jesli spelnione sa odpowiednie warunki, mozna pobrac narzady od osoby zmarlej, ale dopoki zyje, nalezy jej sie taka sama ochrona jak kazdemu innemu czlowiekowi.

Panel podzielil sie wiec na trzy stronnictwa: tych, ktorzy uwazali, ze dzieci z bezmozgowiem lub martwa kora mozgowa powinny byc prawnie uznane za zmarle; tych, ktorzy uwazali, ze dzieci te nie sa martwe i tym samym nie moga byc dawcami narzadow; i tych (wlacznie ze mna), ktorzy byli zdania, ze

63

dzieci te nie sa martwe, ale pomimo to moga byc dawcami narzadow. Zwazywszy, ze kwestia ta wzbudzala silne emocje, bylo oczywiste, ze nie ma szans na osiagniecie konsensusu. Wybralismy najprostsze wyjscie. Zgodzilismy sie, ze wszystkie przedstawione stanowiska sa "sporne" i powinny byc poddane pod szeroka dyskusje spoleczna. Panel wskazal Victorian Law Reform Commision jako odpowiedni organ do przeprowadzenia takiej spolecznej konsultacji.

Do spolecznej konsultacji nigdy nie doszlo. Zapewne dla Victorian Law Reform Commision nie byl to problem priorytetowy. Nie dowiemy sie nigdy, kiedy i czy w ogole podjelaby jakies dzialania dla przeprowadzenia spolecznej konsultacji, gdyz po wyborach 1992 roku, ktore zdominowala sprawa stanowych trudnosci finansowych, upadl labourzystowski rzad Wiktorii. Jednym z pierwszych oszczednosciowych ciec nowego rzadu liberalnego bylo rozwiazanie Law Reform Commision. Tak wiec wykorzystywanie noworodkow z bezmozgowiem lub z martwa kora mozgowa jako dawcow narzadow nadal jest w Wiktorii tak samo niemozliwe, jak wszedzie na swiecie.

Mozna bylo rozwiazac komisje do spraw reformy prawa, ale nie uniewaznic problem postawiony przez Royal Children's Hospital. W rok po konferencji stal sie on ponownie tematem wiadomosci dnia w dwoch krajach. Mieszkanka Florydy, Laura Campo, ktorej ubezpieczenie nie pokrywalo kosztow opieki w okresie ciazy, poszla do lekarza dopiero w jej osmym miesiacu. Dowiedziala sie, ze plod nie ma mozgu, ale na aborcje jest juz za pozno. Po obejrzeniu programu telewizyjnego na temat dawstwa narzadow, zdecydowala sie na cesarskie ciecie, by zwiekszyc szanse, ze jej dziecko urodzi sie zywe i bedzie moglo byc uzyteczne jako dawca narzadow. Noworodek, ktoremu dano na imie Theresa, urodzil sie 21 marca 1992. Lekarz prowadzacy stwierdzil jednak, ze u Theresy zachowane sa niektore funkcje pnia mozgu, a zatem nie jest w stanie smierci mozgowej i nie mozna pobrac od niej narzadow. Campo wraz

64

z Justinem Pearsonem, ojcem dziecka, wystapila do sadu o wyrazenie zgody na pobranie narzadow, lecz sedzia Estella Moriaty odrzucila wniosek, stwierdzajac, ze "smierc jest faktem, a nie opinia", i ze nikogo nie moze upowaznic do pozbawienia zycia Theresy dla ratowania innego dziecka, "bez wzgledu na to, jak krotkie i niezadowalajace mogloby byc zycie Theresy". Po dziewieciu dniach stan dziecka zaczal sie pogarszac i respirator zostal odlaczony. Theresa umarla nastepnego dnia - w tym samym dniu Campo i Pearson wystapili w programie "The Donahue Show", apelujac o zmiane obowiazujacego na Florydzie prawa dotyczacego kryteriow smierci mozgowej.12 Zaledwie dwa tygodnie pozniej na Sycylii wloskie sady odmowily rodzicom bezmozgiego noworodka, Valentiny, zgody na pobranie jego narzadow do transplantacji. Podobnie jak Theresa, Valentina zmarla wkrotce po wydaniu przez sad tej decyzji. 13

65

1.3.5. DROGA W PRZYSZLOSC?

Nadal nie rozwiazany pozostaje ogolniejszy problem: co powinnismy zrobic z naszym pojeciem smierci utozsamionej ze smiercia calego mozgu - pojeciem o tak pozadanych konsekwencjach, ze rezygnacja z niego jest nie do pomyslenia, i o tak chwiejnych podstawach, ze niemal nie sposob go utrzymac? Najbardziej dalekowzroczna jak do tej pory propozycje przedstawila Dunska Rada Etyki. Parlament dunski powolal ja w 1987 roku jako zespol doradzajacy ministrowi zdrowia w kwestii roznorodnych etycznych aspektow opieki zdrowotnej. W tym czasie Dania byla w Europie Zachodniej jedynym krajem, ktory nie przyjal kryterium smierci mozgowej. Zwrocono sie wiec do Rady o opinie w tej sprawie. Po szerokiej konsultacji spolecznej Rada zalecila, by za kryterium smierci uwazac nadal calkowite i nieodwracalne ustanie krazenia i oddychania. Ustanie wszystkich funkcji mozgu nie mialo byc

65

rownoznaczne ze smiercia. Wyrozniono jednak pewien szczegolny stan, ktory Rada okreslila jako "nieodwracalny proces umierania". W momencie gdy uznaje sie, ze pacjent znajduje sie w stanie nieodwracalnego procesu umierania, wszystkie sztuczne srodki podtrzymujace zycie maja byc natychmiast usuniete, poniewaz nie przynosza one korzysci umierajacej osobie. Jezeli jednak umierajaca osoba zarejestrowala sie jako dawca narzadow, dopuszczalne jest, zdaniem Rady, stosowanie jeszcze przez 48 godzin srodkow podtrzymujacych zycie, tak aby mozna bylo pobrac narzady do transplantacji.14

Wielka zaleta propozycji Dunskiej Rady Etyki polega na oddzieleniu trzech pytan, ktore w dyskusji dotyczacej smierci mozgowej traktowane sa czesto jako jedno, i umozliwienie tym samym dokladnego ich przemyslenia. Oto one:

* Kiedy czlowiek umiera?

* Kiedy dopuszczalne jest zaprzestanie wysilkow utrzymywania czlowieka przy zyciu?

* Kiedy dopuszczalne jest pobranie od czlowieka narzadow dla przeszczepienia ich innemu czlowiekowi?

Moja wlasna propozycja, ktora przedstawilem panelowi w Royal Children's Hospital, miala rowniez na celu unikniecie podobnego pomieszania dwoch pytan: czy noworodki z bezmozgowiem lub w stanie smierci korowej sa martwe oraz czy mozna pobierac od nich narzady. Niestety propozycja wysunieta przez Dunska Rade Etyki odniosla nie wiekszy sukces niz moja. Dla rzadu dunskiego zbyt radykalna byla idea, ze powinno sie pozwolic na pobieranie serca od czlowieka, ktory nie zostal uznany za zmarlego. W 1990 roku przyjeto w Danii kryterium smierci mozgowej, uchwalajac prawo podobne pod tym wzgledem do obowiazujacego w innych krajach europejskich.

Powinnismy znalezc inna odpowiedz na pytanie, jak traktowac ludzi, ktorzy nigdy nie beda przytomni. Aczkolwiek panel w Royal Children's Hospital nie osiagnal consensusu w sprawie pobierania narzadow od noworodkow, ktore nigdy

66

nie uzyskaja swiadomosci, to jednak ta grupa tak bardzo rozniacych sie ludzi zgodnie stwierdzila, ze zycie noworodkow w tym stanie nie musi byc podtrzymywane. Sugeruje to, ze moze latwiej jest osiagnac zgode co do drugiego z trzech powyzszych pytan, niz co do pierwszego. Jezeli nawet nie mozna podac niezbitych argumentow, aby ludzi, ktorzy nieodwracalnie stracili swiadomosc - lub nigdy jej nie mieli - uznawac za zmarlych, to mozna jednak zapewne uzasadnic przerwanie ich zycia. Jednym z powodow, dla ktorych Harwardzka Komisja do Spraw Smierci Mozgu bronila nowej definicji smierci, byla, jak widzielismy, chec unikniecia koszmarnej perspektywy zapelnienia szpitali i domow opieki zywymi, lecz trwale nieprzytomnymi ludzmi. Jednakze definicja smierci jako smierci calego mozgu rozwiazywala problem jedynie czesciowo, gdyz nie obejmowala pacjentow w stanie trwale wegetatywnym. W 1993 roku brytyjski Sad Najwyzszy zwrocil uwage na pacjentow znajdujacych sie w tym stanie, wydajac wyrok byc moze najwazniejszy dla XX-wiecznego prawa dotyczacego

swietosci ludzkiego zycia.

67

4. TONY BLAND I SWIETOSC LUDZKIEGO ZYCIA

Tradycyjna etyka lekarska... nigdy nie stawia pytania, czy zycie pacjenta ma wartosc, poniewaz pojecie zycia pozbawionego wartosci obce jest i tradycji hipokratejskiej, i angielskiemu prawu karnemu, ktore wierne sa zasadzic swietosci ludzkiego zycia, gloszacej, ze zawsze jest zlem rozmyslnc zabijanic niewinnych istot ludzkich, poniewaz wszelkie zycic posiada niezbywalna wartosc. John Keown, 1993

1.4.1. ZGRABNE WYRAZENIA

Wszystkim nam podoba sie pojecie niezbywalnej wartosci ludzkiego zycia. Idee tak szlachetna przyjmujemy bez dalszej krytycznej analizy dopoty, dopoki nie wzbrania nam zrobienia tego, co uwazamy naprawde za wazne. Lecz ktoregos dnia przekonujemy sie, ze zmusza nas ona do czegos jawnie bezsensownego lub prosta droga wiodacego do nieszczescia. A wtedy uwazniej przygladamy sie zgrabnym wyrazeniom, ktore tak chetnie zaakceptowalismy. I zaczynamy sie dziwic, dlaczego w ogole im uwierzylismy. A potem je odrzucamy.

Rozdzial ten opisuje niedawna sprawe mlodego czlowieka, Anthony'ego Blanda, ktora zmusila najznakomitszych sedziow brytyjskich do ponownego przemyslenia owych szlachetnych uczuc podsumowanych przez Johna Keowna. Dziewieciu sedziow musialo zadac sobie pytanie: czy naprawde wierza ze zycie ludzkie ma niezbywalna wartosc? Czy naprawde przekonani sa, ze zawsze jest zlem rozmyslne skracanie zycia niewinnych istot ludzkich?

68

1.4.2. TRAGEDIA TONYEGO BLANDA

W roku 1989 Tony Bland mial siedemnascie lat i byl namietnym kibicem pilki noznej. Pietnastego kwietnia poszedl na stadion Hillsborough w Sheffield obejrzec mecz swojej druzy-

68

ny, Liverpoolu, z Nottingham Forest w polfinale mistrzostw Football Association. Gdy mecz sie juz zaczal, tysiace kibicow nadal probowalo dostac sie na stadion. W potwornym scisku setki z nich przyparto do ogrodzenia wzniesionego, by uniemozliwic przedostawanie sie na boisko. Zanim przywrocono porzadek i napor zelzal, dziewiecdziesiat piec osob ponioslo smierc w najwiekszej tragedii, jaka zna historia sportu brytyjskiego. Tony Bland uniknal smierci, ale jego pluca zostaly zmiazdzone przez napierajacy tlum, a mozg pozbawiony tlenu. W szpitalu stwierdzono pozniej, ze przezyl jedynie pien mozgu. Kora mozgowa ulegla zniszczeniu. Oto jak sedzia Hoffmann opisuje jego stan:

Od 15 kwietnia 1989 roku Anthony Bland znajduje sie w stanie trwale wegetatywnym. Lezy w Airedale General Hospital w Keighley, odzywiany pokarmem plynnym podawanym przez sonde przechodzaca przez nos i po tylnej scianie gardla schodzaca do zoladka. Jego pecherz oprozniany jest za pomoca cewnika umieszczonego w penisie, co wywoluje okresowe infekcje wymagajace opatrywania i leczenia antybiotykami. Sztywnosc stawow spowodowala skurcz konczyn, tak ze jego ramiona sa mocno przygiete do klatki piersiowej, a nogi w nienaturalny sposob wykrecone. Odruchy gardlowe powoduja wymioty i slinotok. Anthony Bland calkowicie pozbawiony jest swiadomosci swego stanu i obecnosci czlonkow rodziny, ktorzy kolejno go odwiedzaja. Czesci mozgu odpowiedzialne za swiadomosc sa w stanie rozmiekania. Ciemnosc i mrok zapomnienia, ktore zapadly w Hillsborough, nie rozwieja sie juz nigdy. Jego cialo zyje, lecz w nim samym nie ma zycia nawet w tym w sensie, w jakim zywa jest najpotworniej uposledzona, lecz swiadoma istota ludzka. Postepy wspolczesnej medycyny pozwalaja jednak na utrzymywanie go w tym stanie przez cale lata, a moze nawet dziesiatki lat.1

Na cokolwiek pozwalalyby postepy wspolczesnej medycyny, to i tak ani rodzina Tony'ego Blanda, ani lekarz prowadzacy, doktor J. G. Howe, ani doktor Michael Johnson, specjalista, ktorego konsultacji zasiegal doktor Howe, ani szpital Airedale, w ktorym lezal pacjent, nie dostrzegali, aby on sam lub ktokolwiek inny mogl odniesc jakas korzysc z utrzymywania go przy

69

zyciu przez cale dziesieciolecia. W Wielkiej Brytanii, jak i w wielu innych krajach, jesli w podobnej sytuacji opinie sa zgodne, lekarze dosc czesto po prostu odstawiaja sztuczne odzywianie. Wtedy pacjent umiera w ciagu kilku tygodni. Tym razem jednak koroner w Sheffield prowadzil dochodzenie w sprawie smierci kibicow w katastrofie na stadionie Hillsborough, doktor Howe postanowil wiec powiadomic go o tym, co zamierza zrobic. Koroner, zgadzajac sie z opinia, ze przedluzanie zycia Blanda mozna uwazac za calkowicie bezcelowe, ostrzegl jednak doktora Howe' a, ze naraza sie on na oskarzenie w procesie karnym - byc moze nawet o morderstwo - jesli swiadomie skroci zycie Blanda.

Lord Browne-Wilkinson, jeden z sedziow, ktorzy mieli ostatecznie wydac wyrok w tej sprawie, mowiac pozniej o radzie koronera wyjasnil, dlaczego ignorujac ja Howe znalazlby sie w niebezpiecznej sytuacji. W przeszlosci - powiedzial lord Browne-Wilkinson - w przypadkach takich jak ten "lekarze postepowali wedle wlasnego uznania, a w zgodzie z etyka lekarska", ponoszac odpowiedzialnosc za decyzje, "czy podtrzymywanie zycia jest bezcelowe, czy nie". Lord Browne-Wilkinson mowi jednak dalej o lekarzach i pielegniarkach, ktorzy wierza w Swietosc ludzkiego zycia niezaleznie od jego jakosci i zawiadomiliby policje, gdyby jakis lekarz zdecydowal sie nie przedluzac zycia pacjenta, uwazajac, ze jest to bezcelowe.

W Wielkiej Brytanii w szpitalach i domach opieki znajduje sie prawdopodobnie od 1000 do 1500 osob w stanie trwale wegetatywnym. Jak szacowaly szczegolowe badania opublikowane w 1994 roku, w Ameryce, gdzie lekarze znacznie niechetniej podejmuja samodzielne decyzje o odstawieniu srodkow podtrzymujacych zycie, sady natomiast - przynajmniej w niektorych stanach - znacznie chetniej wydaja decyzje nakazujace podtrzymywanie zycia, w stanie trwale wegetatywnym bylo od 10 000 do 25 000 osob doroslych i od 4000 do 10000 dzieci.2 Mimo ze decyzja koronera musiala byc bolesna dla rodziny Blanda i doktora Howe'a, dala okazje sadowego

70

rozstrzygniecia - przynajmniej przez brytyjski system prawny, ktory ma olbrzymi wplyw na wiele krajow Wspolnoty Brytyjskiej, np. Australie, Kanade i Nowa Zelandie - trudnego problemu: czy ludziom w tym stanie nalezy zapewnic srodki podtrzymujace zycie.

Po ostrzezeniu koronera dyrektor szpitala, w ktorym pacjentem byl Bland, zlozyl w sadzie opiekunczym wniosek o zgode na zaprzestanie podtrzymywania zycia - w tym wentylowania, sztucznego odzywiania i nawadniania - oraz na zaniechanie wszelkiego lekarskiego postepowania wobec Blanda, "z wyjatkiem tego, ktorego jedynym celem jest, by Tony Bland mogl umrzec i umieral spokojnie, z jak najwieksza godnoscia i w jak najmniejszych cierpieniach".

W czasie rozprawy przed sadem opiekunczym rzecznikiem Tony'ego Blanda dla celow procesowych ustanowiono przedstawiciela prawa, zwanego official solicitor. Nie zaprzeczyl on, ze Bland calkowicie pozbawiony jest swiadomosci i nigdy jej nie odzyska, przeciwstawil sie jednak zamierzeniom doktora Howe'a, twierdzac, ze w rozumieniu prawa byloby to morderstwo. Sir Stephen Brown, prezes sadu opiekunczego, nie podzielil tej opinii, przychylil sie do wniosku i orzekl, ze zgodnie z prawem mozna zaprzestac postepowania lekarskiego. Rzecznik Tony'ego Blanda zlozyl apelacje, lecz sad apelacyjny utrzymal w mocy wyrok sedziego Browna. Rzecznik raz jeszcze odwolal sie od tej decyzji, wnoszac sprawe do Izby Lordow (w tym kontekscie nie chodzi o wyzsza izbe parlamentu brytyjskiego, lecz o najwyzszy sad brytyjskiego systemu sadowego). Znaczenie tego, co zrobila w przypadku Tony'ego Blanda Izba Lordow, mozemy w pelni docenic porownujac z tym, czego w podobnej sprawie Nancy Cruzan nie zrobil Sad Najwyzszy Stanow Zjednoczonych. Nancy Cruzan, tak jak i Marion Ploch, przestala byc zwykla mloda kobieta, a stala sie glosnym "przypadkiem" w chwili, gdy na wiejskiej drodze stracila panowanie nad kierownica. Wypadek Cruzan wydarzyl sie w Missouri, w styczniu 1983 roku, gdy miala dwadziescia

71

piec lat. Zostala wyrzucona z samochodu i wpadla glowa do rowu pelnego wody. Zanim nadeszla pomoc, jej mozg przez kilka minut pozbawiony byl tlenu. Wskutek tego znalazla sie w stanie trwale wegetatywnym i pozostawala w nim przez nastepne osiem lat. Pien mozgu byl na tyle nienaruszony, ze jej cialo moglo oddychac bez respiratora, poniewaz jednak nie miala odruchu przelykania, odzywiano ja i pojono za pomoca sondy przechodzacej przez przewod nosowy i dalej do zoladka. Cialo zaczynalo stopniowo sztywniec, a rece wykrecac sie.

Rodzice Nancy, Joe i Joyce Cruzan, ktorzy nie sadzili, aby ich corke nalezalo w ten sposob utrzymywac przy zyciu, wniesli do sadu wniosek o zgode na usuniecie sondy. Sad Najwyzszy Stanu Missouri odmowil, stwierdzajac, ze skoro Nancy Cruzan nie jest zdolna do swiadomego wyrazenia niezgody na postepowanie podtrzymujace zycie, a obowiazkiem panstwa jest jego ochrona, to moglby udzielic zgody na zaprzestanie tego postepowania jedynie wtedy, gdyby istnial wyrazny i przekonujacy dowod, ze tego wlasnie chcialaby Cruzan. Zaden taki dowod nie zostal jednak sadowi przedstawiony.

Cruzanowie wniesli apelacje do Sadu Najwyzszego Stanow Zjednoczonych, twierdzac, ze ich corka ma konstytucyjne prawo do tego, by pozwolono jej umrzec. Wtedy po raz pierwszy taka sprawa pojawila sie na wokandzie Sadu Najwyzszego. (Wczesniejsza sprawa Karen Quinlan, o ktorej jeszcze krotko opowiem, nie wyszla poza sadownictwo stanu New Jersey; w kazdym razie rodzice Quinlan prosili jedynie o zgode na odlaczenie respiratora, a nie o zgode na usuniecie sondy odzywiajacej.) Sad Najwyzszy sklonny byl przyjac dla celow procesowych przypuszczenie, ze "zdolna do swiadomego wyrazenia woli osoba ma konstytucyjne prawo do rezygnacji z ratujacego zycie nawadniania i odzywiania". Lecz gdy pacjent nie jest zdolny do wyrazenia swych zyczen, sytuacja przedstawia sie inaczej. Wtedy - orzekl sad - kazdy stan USA ma prawo sam decydowac, co powinno sie robic. W szczegolnosci sad stanowy moze - wedlug wlasnego uznania - nie udzielic

72

zgody na zaprzestanie postepowania lekarskiego, gdy nie ma wyraznego dowodu, ze tego wlasnie chcialby pacjent. Jak ujela to sedzia Sandra Day O'Connor: "Dzis rozstrzygnelismy jedynie, ze praktyka stanowa nie narusza konstytucji. Trudniejsze zadanie opracowania odpowiednich procedur, ktore strzeglyby swobod osoby niezdolnej do swiadomego wyrazenia woli, powierzone zostaje <<laboratoriom>> stanow."

Zatem Sad Najwyzszy nie rozstrzygnal, czy usuniecie sondy odzywiajacej Nancy Cruzan jest dopuszczalne. Orzekl jedynie, ze zanim stan Missouri wyda na to zgode, ma prawo zadac wyraznego i przekonujacego dowodu, ze tego wlasnie chcialaby Cruzan. Dosc dziwnym zbiegiem okolicznosci niedlugo po wydaniu przez Sad Najwyzszy tego werdyktu, przyjaciele Cruzan przypomnieli sobie, iz w rozmowach z nimi twierdzila, ze gdyby kiedykolwiek znalazla sie w takiej sytuacji, wolalaby umrzec. Tym razem sad stanu Missouri nie odrzucil wniosku panstwa Cruzan. Sad nizszej instancji uznal, ze dysponuje teraz "wyraznym i przekonujacym" dowodem, ze zyczeniem ich corki bylo, aby w takiej sytuacji nie podtrzymywano jej zycia, i udzielil zgody na usuniecie sondy odzywiajacej. Nancy Cruzan umarla kilka miesiecy po rozpatrzeniu sprawy przez Sad Najwyzszy. Lecz przedtem utrzymywano ja przy zyciu przez prawie osiem lat, a przynajmniej przez siedem bylo pewne, ze nigdy nie odzyska swiadomosci. Pomijajac napiecie, w jakim przez ten czas zyla jej rodzina, kosztowalo to stan Missouri 130 tysiecy dolarow rocznie.3 Rodzina Nancy Cruzan byla zreszta przekonana, ze utracila ja juz duzo wczesniej. Na jej nagrobku wyryto napis:

NANCY BETH CRUZAN

UKOCHANA

CORKA - SIOSTRA - CIOTKA

URODZONA 20 LIPCA 1957

ODESZLA 11 STYCZNIA 1983

SPOCZELA W POKOJU 26 GRUDNIA 1990

73

Z punktu widzenia interpretacji konstytucji Sad Najwyzszy Stanow Zjednoczonych mial moze slusznosc powstrzymujac sie od nakazywania poszczegolnym stanom, kiedy powinno sie pozwolic umrzec pacjentowi w stanie trwale wegetatywnym. Z drugiej jednak strony, w Wielkiej Brytanii nie ma ani spisanej konstytucji, ani systemu wladzy federalnej; gdy zatem wniesiono sprawe Blanda, brytyjski Sad Najwyzszy nie mogl uniknac rozpatrzenia zasadniczego problemu. Sady amerykanskie az do chwili obecnej wymagaja dowodu, ze pacjent w stanie trwale wegetatywnym nie chcialby, aby w sytuacji, wjakiej sie znalazl, utrzymywano go przy zyciu. A wobec braku takiego dowodu, za oczywisty uwazaja obowiazek podtrzymywania zycia przez czas nieokreslenie dlugi.

Takie bezterminowe przedluzanie zycia stalo sie losem Joeya Fiori. W 1971 roku mial dwadziescia jeden lat, za soba sluzbe w Wietnamie, i wlasnie mial poslubic swa sympatie z dziecinstwa. Dziesiec dni przed slubem wypadek motocyklowy spowodowal u niego powazne uszkodzenie mozgu. Rehabilitacja postepowala powoli i jeszcze w roku 1976 Fiori przebywal w szpitalu dla weteranow wojennych w Filadelfii. Potem, w wyniku oczywistego bledu lekarzy, przeszedl zapasc i znalazl sie w stanie trwale wegetatywnym. W chwili obecnej, jako czterdziestoczteroletni mezczyzna, przebywa w domu opieki, a stan jego sie nie zmienia. Opieka nad nim kosztuje rzad federalny, ktory wzial na siebie odpowiedzialnosc za blad w sztuce lekarskiej,150 tysiecy dolarow rocznie. Jego matka, Rosemarie Sherman, odwiedza go codziennie, lecz kazdego wieczoru modli sie, by Bog zabral jej syna do siebie. Nie ogranicza sie zreszta do modlitw. Poprosila dom opieki o usuniecie sondy odzywiajacej syna. Dom opieki odpowiedzial, ze na to potrzebna jest zgoda sadu. W czasie pierwszej rozprawy sad udzielil zgody, lecz prokuratura generalna Pensylwanii wniosla odwolanie. Trzyosobowy sklad stanowego Sadu Najwyzszego przychylil sie do wniosku prokuratora, stwierdzajac, ze wobec braku "wyraznego i przekonujacego dowodu", iz

74

Fiori zyczylby sobie usuniecia sondy, musi byc on utrzymywany przy zyciu. Jesli wezmie sie pod uwage, jak dlugo juz Fiori nie moze wyrazic jakiegokolwiek zyczenia w tej sprawie, nieprawdopodobne, by taki dowod mial sie wkrotce pojawic. Gdy ksiazka ta idzie do druku, Joey Fiori wciaz zyje, a jego sprawa odsylana jest od sadu do sadu.4

Zasadniczym problemem prawnym rozpatrywanym przez sedziow amerykanskich w sprawach Cruzan i Fiori bylo: jak silne musza byc dowody wskazujace na zyczenia pacjenta? W przeciwienstwie do charakterystycznego dla Amerykanow nacisku na autonomie jednostki, sadu brytyjskiego nie interesowalo az tak bardzo, jakie mogly byc zyczenia Tony'ego Blanda. Jak w uzasadnieniu wyroku powiedzial sir Thomas Bingham, sedzia sadu apelacyjnego: "Nigdy przed owym nieszczesciem pan Bland nie dal wskazowek, czego chcialby, gdyby kiedys znalazl sie w takim stanie. Nie jest to temat, ktoremu poswieca uwage wiekszosc dorastajacych osob." (s. 333)

Ale sad brytyjski nie wyciagnal z tego wniosku, ze Blanda nalezy utrzymywac przy zyciu (co mogloby potrwac jakies pol wieku albo jeszcze dhuzej). Sedziowie brytyjscy zadali natomiast inne pytanie: co lezy w interesie pacjenta? (s. 374, 385) Odpowiadajac na nie powolali sie na jednoglosna opinie lekarzy, ze Bland jest calkowicie pozbawiony swiadomosci i nie ma zadnej nadziei na poprawe jego stanu. A zatem postepowanie majace na celu utrzymywanie Blanda przy zyciu nie daje mu - jak ujal to sir Stephen Brown w pierwszym wyroku - "zadnej korzysci leczniczej, medycznej badz innej".5 (s. 331) W rzeczy samej sady brytyjskie uznaly, ze kiedy pacjent nie jest zdolny do swiadomego wyrazenia woli, lekarze nie maja prawnego obowiazku kontynuowania postepowania, z ktorego nie odnosi on zadnej korzysci. Ponadto sedziowie zgodzili sie, ze samo trwanie zycia biologicznego - wobec braku swiadomosci i nadziei na jej odzyskanie - nie stanowi korzysci dla pacjenta.

Pod pewnym wzgledem podejscie sadow brytyjskich cechu-

75

je zwykly zdrowy rozsadek. Jak powiedzial w Izbie Lordow lord Mustill: "Godny ubolewania stan Anthony'ego Blanda i cierpienia jego pelnej poswiecenia rodziny musza wzbudzac u wszystkich wspolczucie." (s. 387) Niewatpliwie wspolczucie bylo poteznym czynnikiem, ktory w znacznym stopniu przyczynil sie do tego, ze wszyscy sedziowie trzech roznych instancji rozpatrujacych sprawe Blanda doszli do tego samego wniosku: ze mozna zaprzestac podtrzymywania jego zycia. Nikt, kto czyta owe orzeczenia, nie moze zywic najmniejszej watpliwosci, ze wszyscy sedziowie szukali rozwiazania, ktore pozwoliloby zakonczyc te juz i tak okropna tragedie, i zazegnac niebezpieczenstwo, ze w najbardziej groteskowy sposob rozciagnie sie ona na cale dziesieciolecia. Gdy jednak przypomnimy sobie orzeczenia sedziowskie we wczesniejszych sprawach dotyczacych zycia i smierci, to okaze sie, ze orzeczenia w sprawie Blanda pod dwoma istotnymi wzgledami wnosza cos zupelnie nowego. Otoz dopuszczaja, by jakosc zycia miala wplyw na decyzje, czy powinno sie je przedluzac. A sposob postepowania, ktorego celem jest Smierc niewinnej istoty ludzkiej, uznaja za zgodny z prawem. Jesli wezmiemy to pod uwage, nie bedzie przesada stwierdzenie, ze sprawa Blanda wyznacza moment, w ktorym sady brytyjskie przestaly kierowac sie tradycyjna zasada swietosci zycia ludzkiego. Przyjrzyjmy sie kolejno tym dwu nowym rozwiazaniom.

76

1.4.3. DECYZJE NA PODSTAWIE OCENY JAKOSCI ZYCIA

Z punktu widzenia prawa i doktryny swietosci ludzkiego zycia, obecnej w tradycji judeochrzescijanskiej, zycie kazdego czlowieka ma taka sama wartosc. Sanford Kadish, przedstawiajac stanowisko, ktore w kwestii ludzkiego zycia zajmuje prawo angloamerykanskie, napisal: "Nalezy uznac, ze kazdy czlowiek ma rowne prawo do zachowania zycia po prostu dlatego, ze zycie ma wartosc nie dajaca sie do niczego sprowadzic.

76

A zatem mozna nie brac pod uwage wartosci konkretnego zycia wiekszej niz wartosc zycia samego w sobie."6

Jeszcze calkiem niedawno, bo w 1986 roku, stanowisko to zostalo ponownie kategorycznie wyrazone przez sedziego Vincenta z Sadu Najwyzszego australijskiego stanu Wiktoria, ktory nakazal zastosowanie srodkow podtrzymujacych zycie wobec powaznie uposledzonego noworodka: "Prawo nie pozwala na podejmowanie decyzji na podstawie jakosci zycia lub jakiejkolwiek oceny wartosci jakiejkolwiek istoty ludzkiej."7

Wydaje sie, ze jest to bardzo zdecydowane rozstrzygniecie. W obliczu zycia, jakie stalo sie udzialem Tony'ego Blanda, sedziowie brytyjscy zajeli jednak inne stanowisko. W sprawie tej orzeczenia wydalo dziewieciu sedziow, jeden w sadzie opiekunczym, trzech w sadzie apelacyjnym i pieciu w Izbie Lordow. W nieco rozniacych sie slowach kazdy z nich wyjasnil, ze nie uwaza za cenne zycia jedynie w sensie biologicznym. Poniewaz rozstrzygniecie to ma fundamentalne znaczenie, warto przyjrzec sie kazdej wypowiedzi z osobna. W sadzie opiekunczym sir Stephen Brown powiedzial:

Anthony Bland... nie doznaje zadnych uczuc, pozbawiony jest

swiadomosci, nie doswiadcza niczego ze swego otoczenia. Dla

rodzicow i rodziny jest "martwy". Duch go opuscil i pozostala

jedynie pusta skorupa ciala... Stwierdzam, ze Anthony Bland nie

odnosi zadnych korzysci leczniczych, medycznych lub innych

z kontynuowania wentylacji, zywienia i nawadniania za pomoca

sztucznych srodkow. (s. 330-331)

W sadzie apelacyjnym sir Thomas Bingham powiedzial:

Patrzac na te sprawe tak obiektywnie, jak tylko potrafie, i robiac

wszystko, by widziec ja oczyma pana Blanda, a nie moimi wlas-

nymi, nie moge pojac, jaka korzysc moglby odniesc ze swego

dalszego istnienia. (s. 339)

Sedzia Butler-Sloss porownal znaczenie zasady swietosci zycia ze znaczeniem jakosci zycia i uznal, ze to drugie przewaza:

77

Z ogolna zasada swietosci i nienaruszalnosci zycia nalezy moim

zdaniem porownac ocene jakosci zycia pana Blanda teraz i w przy-

szlosci w ekstremalnej sytuacji, w jakiej sie on znalazl. W tej apelacji

czynniki, ktore warunkuja faktyczny stan egzystencji pana Blanda,

wieksza maja wage niz abstrakcyjny nakaz zachowania zycia. (s. 348)

Sedzia Hoffmann usilowal przekonywac, ze nie ocenia jakosci zycia. Na zarzut rzecznika Tony'ego Blanda, iz decyzja, by pozwolic Blandowi umrzec, oznaczalaby ocene, ze jego zycie nie jest warte przezycia, Hoffmann odpowiedzial:

Nie jest problemem, czy jego zycie jest warte zycia, czy nie jest

warte zycia, poniewaz brutalna rzeczywistosc jest taka, ze pan Bland

nie zyje zadnym zyciem. Nic z tego, co mowi sie o ludziach, ktorzy

zyja jakims zyciem - dobrze lub ile, odwaznie lub z hartem, szczes-

liwie lub w smutku - w odniesieniu do niego nie ma sensu. (s. 355)

Sedzia Hoffmann igra tu slowami. Nie ulegalo watpliwosci, ze Bland w rozumieniu prawa jest zywy. Orzeczenie sedziego Hoffmanna, iz rzecza sluszna jest pozwolic umrzec Antony'emu Blandowi, ma sens jedynie wtedy, jesli ocenia sie, ze samo biologiczne zycie Blanda nie jest warte przezycia. I zapewne tak wlasnie ocenil zycie biologiczne Blanda sedzia Hoffmann; fakt, ze Bland nie "zyl zadnym zyciem" w pewnym innym - raczej biograficznym niz biologicznym 8 - sensie spowodowal prawdopodobnie, ze sedzia Hoffmann mogl wydac taki wyrok.

Kiedy sprawe wniesiono przed sad Izby Lordow, ich lordowskie moscie zgodzili sie z ta opinia. Lord Keith of Kinkel przeanalizowal trudnosci zwiazane z ocena wartosci zycia istoty "trwale pozbawionej zdolnosci odczuwania" i wyciagnal ostrozny wniosek, ze "dopuszczalne byloby moze powiedzenie, iz czlowiekowi nie majacemu zadnych zdolnosci poznawczych ani szans, ze na tym swiecie kiedykolwiek je odzyska, musi byc zupelnie obojetne, czy zyje, czy umiera". (s. 361)

Lord Goff of Chieveley okreslil postepowanie lekarskie "jedynie przedluzajace zycie pacjenta" jako "daremne", jesli pacjent jest nieprzytomny i nie ma nadziei na poprawe jego stanu.

78

(s. 372) Lord Lowry podal krotkie uzasadnienie, w ktorym zgodzil sie z lordem Goffem, i stwierdzil, ze "kontynuowanie postepowania podtrzymujacego zycie nie lezy w interesie nie odczuwajacego niczego pacjenta". (s. 379) Lord Browne-Wilkinson byl zdania, ze nie do sadu, lecz do lekarza nalezy decyzja, czy pacjent odnosi korzysci z kontynuowania postepowania lekarskiego: sad musi jedynie zdecydowac, czy odpowiedzialny lekarz doszedl bona fide do racjonalnego przekonania, ze dalsze podtrzymywanie zycia nie daje pacjentowi korzysci. W przypadku Blanda nie bylo zadnych watpliwosci, ze "doskonale racjonalny" byl wniosek odpowiedzialnych lekarzy, iz podtrzymywanie zycia nie przynosi mu "zadnej uchwytnej korzysci". (s. 386) Wreszcie lord Mustill doszedl do wniosku, ze odstawienie srodkow podtrzymujacych zycie jest nie tylko legalne, ale takze moralnie usprawiedliwione, "skoro dalsze postepowanie lekarskie w stosunku do Anthony'ego Blanda nie sluzy juz zachowaniu tego splotu wielorakich cech, ktory nazywamy osobowoscia". (s. 400)

Nie moze byc zadnych watpliwosci, ze wraz z orzeczeniem w sprawie Blanda prawo brytyjskie odrzucilo idee, ze zywa osoba odnosi korzysci z zycia jako takiego, bez wzgledu na jego jakosc. Gdyby lord Goff byl zdania, ze zycie samo w sobie ma wartosc, nie moglby powiedziec, ze przedluzajace je postepowanie moze byc daremne, a inni sedziowie nie mogliby utrzymywac, ze opieka medyczna nie daje Tony'emu Blandowi zadnych korzysci. Mozemy zatem wyciagnac wniosek, ze prawo brytyjskie uznalo, iz zywa osoba musi miec - przynajmniej w pewnym stopniu - zdolnosc swiadomosci lub zdolnosc doswiadczania, by zycie dawalo jej jakies korzysci.

79

1.4.4. DOPUSZCZALNY PRAWNIE ZAMIAR PRZERWANIA NIEWINNEGO LUDZKIEGO ZYCIA

Decyzja w sprawie Tony'ego Blanda ma jeszcze drugi nowatorski aspekt. Otoz jest jasne jak slonce, ze celem usuniecia

79

sondy odzywiajacej bylo spowodowanie smierci Blanda. Trudno nie zauwazyc tego faktu, skoro, jak widzielismy, dyrektor Airedale Hospital oczekiwal takze orzeczenia, ze mozna legalnie przerwac wszelkie postepowanie poza takim, "ktorego celem jest, by Tony Bland mogl umrzec i umieral spokojnie, z jak najwieksza godnoscia i w jak najmniejszych cierpieniach". (Jak Bland, ktory niczego nie odczuwal, mogl cierpiec, tego nie wyjasniono, ale moze dyrektor czyni ukryte aluzje do cierpien rodziny Blanda lub cierpieri personelu szpitala.)

Wiekszosc sedziow Izby Lordow mowi wprost o intencjach dyrektora. Lord Browne-Wilkinson zauwaza, ze "celem przerwania sztucznego odzywiania jest spowodowanie smierci Anthony'ego Blanda". (s. 383) Lord Mustill wyrazil sie rownie jasno: "Zaproponowany sposob postepowania ma na celu... przerwanie ze wzgledow humanitarnych zycia Anthony'ego Blanda przez odstawienie podstawowych srodkow niezbednych do zycia." (s. 388) Lord Lowry takze uznal, ze "obecny jest tu zamiar spowodowania smierci pacjenta". (s. 379)

Pozostaje to w ostrej sprzecznosci z opinia przez wiele lat uznawana za ostateczna, jakie intencje lekarza moga byc dopuszczalne. Opinie te sformulowano w toku sensacyjnego procesu doktora Johna Bodkina Adamsa w roku 1957. Oskarzenie utrzymywalo, ze doktor Adams przekonal pania Morrell, starsza wiekiem pacjentke, by zapisala mu w testamencie pieniadze i cenne przedmioty, a nastepnie zamordowal ja podajac zbyt duze dawki morfiny i innych opiatow. Dr Adams powiedzial policji, ze pani Morrell byla juz w agonii, a on po prostu "ulatwil jej odejscie". Sedzia (potem lord) Devlin pouczyl lawe przysieglych, ze "jesli podstawowy cel medycyny, poprawa zdrowia, nie moze byc osiagniety... lekarz ma prawo uczynic wszystko, co wlasciwe i niezbedne, by zlagodzic bol i cierpienie, nawet jesli srodki, jakie zastosuje, moga w niezamierzony sposob skrocic zycie".

To czesto cytowane pouczenie opiera sie na zalozeniu, iz przewidywanie, ze pewne dzialanie moze skrocic zycie, nie

80

jest tym samym, co zamiar skrocenia zycia. Gdyby doktor Adams dal pani Morrell zastrzyk z zamiarem ulzenia jej cierpieniom, nie bylby winny morderstwa, nawet gdyby przewidywal, ze zastrzyk skroci jej zycie. Sedzia Devlin powiada dalej: "Ale pozostaje faktem i pozostaje prawem, ze zadnemu lekarzowi ani zadnemu innemu czlowiekowi nie wolno rozmyslnie przeciac nici ludzkiego zycia - tak samo ludzi umierajacych, jak i zdrowych."9

Nawet kodeksowe definicje morderstwa - np. definicje z kodeksow karnych takich stanow Australii, jak Nowa Poludniowa Walia - z zasady obejmuja i dzialanie, i zaniechanie, jesli ich zamiarem jest przerwanie ludzkiego zycia.10 W kodeksach tych, podobnie jak w opinii sedziego Devlina, to wlasnie intencja przerwania zycia wyznacza ostateczna granice miedzy morderstwem a prawidlowym postepowaniem lekarskim. W orzeczeniu w sprawie Blanda juz tak nie jest. Brytyjscy sedziowie z Izby Lordow, zmieniajac prawo dotyczace morderstwa w aspekcie odnoszacym sie do zamiaru, wykazali jasnosc mysli i dalekowzrocznosc, jakie powinny byc wzorem dla wielu innych, ktorzy zmagaja sie z tym trudnym problemem.

81

1.4.5. ZERWANIE LISTKA FIGOWEGO

Przekonanie, ze rozmyslne pozbawianie zycia niewinnych istot ludzkich zawsze jest niesluszne, czesto uwaza sie za moralne przykazanie, ktorego nigdy nie wolno nam lamac. Trudno go jednak bronic w sytuacjach ekstremalnych. Dlatego tez ci, ktorzy zadaja jego przestrzegania, uciekaja sie do dziwnych rozroznien, aby dojsc do jakiegos rozsadnego wniosku nie sprawiajac zarazem wrazenia, ze owo absolutne przykazanie naruszaja. W slynnej sprawie Karen Quinlan, w ktorej wyrok zapadl w roku 1976, siedemnascie lat przed sprawa Blanda, powolano sie na rozroznienie miedzy "zwyczajnymi" i "nadzwyczajnymi" srodkami podtrzymywania zycia. Podobnie jak

81

Bland, Quinlan znajdowala sie w stanie trwale wegetatywnym - chociaz wtedy terminu tego jeszcze nie uzywano, a stan jej okreslano jako "trwala spiaczke". Lekarze byli zgodni, ze jest pozbawiona swiadomosci i nigdy jej nie odzyska. Byla podlaczona do respiratora; a lekarze poinformowali rodzicow, ze bez niego umrze. (Chociaz rozprawe oparto na przypuszczeniu, ze Quinlan umrze, gdy wylaczy sie respirator, ku zdumieniu wszystkich po jego odlaczeniu przezyla jeszcze dziesiec lat.) Rodzice Quinlan byli katolikami i nie zgodziliby sie na czynne przerwanie zycia corki, ksiadz poinformowal ich jednak, ze nie jest obowiazkiem stosowanie nadzwyczajnych srodkow przedluzania zycia. Powiedziano im, ze w przypadku ich corki "srodkiem nadzwyczajnym" jest stosowanie respiratora. W zwiazku z tym wystapili o wylaczenie respiratora. Lekarze odmowili. I tak sprawa trafila do sadu.

W czasie rozprawy wstepnej wyznaczony przez sad rzecznik interesow Karen Quinlan wyraznie oswiadczyl, jak rozumie zasadniczy problem. "Czlowiek przez pewne postepowanie lub jego brak zamierza spowodowac smierc innego czlowieka." Pelnomocnik jednego z lekarzy wyrazil sie w sposob bardziej dramatyczny mowiac, ze wylaczenie respiratora Quinlan jest jak "wlaczenie komory gazowej".11 Lawrence Casey, katolicki biskup New Jersey, widzial jednak te sprawe inaczej. Przed sadem powiedzial, ze respirator jest "'srodkiem nadzwyczajnym", i dlatego prosba rodzicow Quinlan o jego odlaczenie jest "moralnie poprawna".12

Lecz stanowisko, jakie w tej sprawie zajal biskup Casey, oraz w ogole odwolanie sie do podzialu na srodki zwyczajne i nadzwyczajne napotyka kilka problemow. Najbardziej oczywisty jest brak zgody, jak wyznaczyc te granice. Dlaczego respirator jest srodkiem nadzwyczajnym, a sonda odzywiajaca zwyczajnym? Nie ma tez zadnych wyraznych podstaw etycznych, by twierdzic, ze dopuszczalne jest usuniecie "nadzwyczajnych", ale nie "zwyczajnych" srodkow podtrzymujacych zycie. Uznaje sie, ze srodki nadzwyczajne moga zostac usunie-

82

te dlatego, ze stanowia obciazenie dla pacjenta. Zgodnie z tym argumentem intencja kierujaca zaprzestaniem postepowania lekarskiego jest raczej zaoszczedzenie pacjentowi obciazajacego postepowania niz spowodowanie jego smierci. Wedlug tego pogladu, jesli nawet mozna przewidziec, ze odstawienie nadzwyczajnych srodkow podtrzymujacych zycie spowoduje

smierc pacjenta, jest ona "niezamierzonym skutkiem ubocznym", a nie - zamierzona konsekwencja ich usuniecia.

Sprawa Karen Quinlan ujawnia dosc wyraznie, ze odwolujac sie do podzialu na srodki "zwyczajne" i "nadzwyczajne" nie unikniemy koniecznosci oparcia decyzji na sadach o jakosci ludzkiego zycia. Po pierwsze, samo juz okreslenie respiratora jako srodka "nadzwyczajnego" zalezy od wczesniejszej oceny, ze nie warto przedluzac zycia pacjenta w tym stanie, w jakim znajdowala sie Quinlan. Sam biskup Casey posrednio przyznal to w sadzie, poprzedzajac opinie, ze uzycie respiratora jest srodkiem nadzwyczajnym, stwierdzeniem, ze "nie ma uzasadnionej nadziei na wyprowadzenie Quinlan ze stanu spiaczki". Oczywiscie, gdyby Karen Quinlan znajdowala sie w spiaczce jedynie przejsciowo, a nadzieja na poprawe jej stanu byla uzasadniona, i biskup, i wszyscy inni uznaliby uzycie respiratora za niezbedne. Podobnie, gdyby nawet stan Karen byl nieuleczalny, lecz gdyby jej zycie mialo jakas rozsadnajakosc - wyobrazmy sobie, ze potrzebowalaby respiratora, by oddychac, ale byla swiadoma i zdolna do roznych czynnosci - to nie uwazano by go za srodek nadzwyczajny. Zatem okreslenie srodka mianem "nadzwyczajnego" sluzy zamaskowaniu sadu oceniajacego jakosc zycia pacjenta, dla ktorego srodek ow zostal wykorzystany.13

Po drugie, odwolanie sie w sprawie Quinlan do rozroznienia na srodki "zwyczajne" i "nadzwyczajne" moze wprawdzie zamaskowac, lecz nie moze calkowicie ukryc faktu, ze intencja rodzicow Quinlan bylo pozbawienie corki zycia, gdyz tak bardzo brak mu bylo dodatnich cech lub jakichkolwiek wartosci. W przypadku pacjenta nie calkiem pozbawionego swiadomo-

83

sci mozna by twierdzic, ze usunieciem srodkow nadzwyczajnych powodujacych bol lub cierpienie kieruje intencja nieobarczania go ciezarem, ktory nie przynosi proporcjonalnych korzysci. W ten sposob argumentuja zazwyczaj etycy katoliccy, lecz zdaniem innych nawet tego rodzaju intencje najprosciej jest zrozumiec jako zamiar kierujacy sie ogolna ocena, ze lepiej, aby pacjent umarl, niz zyl cierpiac lub znoszac bol wywolywany przez kontynuowanie pewnego postepowania lekarskiego. Ale rozwazania te nie maja zastosowania w przypadku Quinlan, poniewaz lekarze poinformowali jej rodzicow, ze corka pozbawiona jest swiadomosci i nie moze odczuwac bolu ani cierpienia. A zatem zastosowanie respiratora nie moglo byc dla niej "obciazajace". Jaka wiec inna intencja kierowali sie rodzice Quinlan, proszac o wylaczenie respiratora, niz ta, ze corka powinna umrzec?

W czasie pierwszego procesu w sprawie Quinlan sedzia orzekl, ze nie powinno sie pozwolic jej umrzec. W rewizji wyroku Sad Najwyzszy Stanu New Jersey stwierdzil, ze konstytucyjne prawo do prywatnosci pozwala rodzinie umierajacej osoby niezdolnej do swiadomego wyrazenia zgody podjac decyzje o odstawieniu "sztucznych srodkow podtrzymujacych zycie". Niemniej sad stwierdzil dalej, ze nie oznacza to ani prawa do samobojstwa, ani do pomocy w samobojstwie. Sad uznal, ze odstawieniem takich srodkow podtrzymujacych zycie nie kieruje zamiar spowodowania smierci.14

Niewatpliwie sedziowie brytyjscy rozpatrujacy sprawe Anthony'ego Blanda mogli twierdzic, ze zaproponowany sposob postepowania nie mial na celu jego smierci. Smierc Blanda - mogli powiedziec - bylaby przewidywanym, lecz niezamierzonym skutkiem ubocznym usuniecia sondy odzywiajacej, ktora jest srodkiem "nadzwyczajnym" lub "nieproporcjonalnym". Ale ta strategia bylaby w oczywisty sposob sztuczna, poniewaz nikt nie moze uwazac sondy odzywiajacej za srodek "nadzwyczajny" lub "nieproporcjonalny", dopoki nie oceni, ze zycie pacjenta odzywianego za jej pomoca ma tak niska

84

jakosc, iz nie warto go przedluzac. Odrzucenie tej strategii przez sedziow brytyjskich oznacza, ze zerwali oni listek figowy, ktory mogl przeciez skryc prawdziwa nature podjetej przez nich decyzji: iz w majestacie prawa mozna rozmyslnie spowodowac smierc niewinnej istoty ludzkiej.

85

1.4.6. POZA SWIETOSCIA ZYCIA LUDZKIEGO

Orzekajac, ze trwanie zycia nie przynosi Anthony'emu Blandowi zadnej korzysci i ze mozna w zgodzie z prawem rozmyslnie spowodowac smierc niewinnej istoty ludzkiej, sady brytyjskie zerwaly z tradycyjna zasada swietosci zycia ludzkiego. Wydaje sie, ze zrobiono ten wazny krok z pelna swiadomoscia jego znaczenia. Na istote tej decyzji z naciskiem wskazal James Munby, radca krolewski, wystepujacy w Izbie Lordow jako rzecznik praw Tony'ego Blanda. W swym orzeczeniu lord Mustill zgodzil sie z opinia Munby'ego, ze "w tej sferze prawa sad w krotkim czasie przebyl daleka droge". A j ednak - powiedzial - cieszy go, ze wydana przez niego i przez innych sedziow-lordow decyzja jest sluszna i zarazem zgodna z prawem. (s. 400)

Oczywiscie, sedziowie brytyjscy nie odrzucili wprost zasady swietosci ludzkiego zycia. Przeciwnie, gdy odwolali sie do niej, uczynili to z wielkim szacunkiem, i kladli nacisk na jej znaczenie. Lecz w sprawie Blanda porownali jej wage z innymi wzgledami i uznali, ze te ostatnie przewazaja. Na przyklad w sadzie apelacyjnym sedzia Butler-Sloss powiedzial: "argumenty na rzecz uniwersalnej zasady swietosci zycia zakladaja abstrakcyjne pojecie zycia i nie biora pod uwage rzeczywistego stanu bytowania pana Blanda" (s. 346, 348). A w Izbie Lordow lord Keith of Kinkel mowil:

Przyjmujac, ze z istnienia w stanie trwale wegetatywnym pacjent

nie odnosi zadnej korzysci, nalezy jeszcze zastanowic sie, czy

obrona zasady swietosci zycia, ktora jest przedmiotem troski panst-

85

wa i sadownictwa jako ramienia panstwa, nie wymaga, by Izba

uznala wyrok sadu apelacyjnego za niesluszny. Moim zdaniem tak

nie jest. Zasada ta nie ma charakteru absolutnego. (s. 362)

Moze sie wiec wydawac, ze to pelne szacunku ujecie pozostawia zasade swietosci zycia na jej dawnym miejscu, nawet jesli w skrajnych przypadkach, takich jak Tony'ego Blanda moga przewazyc inne wzgledy. Ale sadzic tak znaczyloby nie rozumiec istoty tradycyjnej doktryny swietosci zycia. Najprosciej sformulowana, doktryna ta utrzymuje, ze nigdy nie jest sluszne rozmyslne odbieranie zycia niewinnej istocie ludzkiej. Aby wyjasnic jej zastosowanie w medycynie, przedstawia sie ja w nastepujacej, bardziej rozbudowanej formie: "Absolutnie zabronione jest zarowno rozmyslne zabicie pacjenta, jak i przyzwolenie na smierc oraz uzaleznianie decyzji o przedluzeniu lub skroceniu zycia ludzkiego od oceny jego jakosci lub charakteru."15

Dla wyznawcow doktryny swietosci zycia ludzkiego jest to zakaz absolutny. Nie jest to zasada, ktorej wage mozna porownywac z jakimis konkurencyjnymi wzgledami. Gdy zwolennicy zasady swietosci zycia ludzkiego mowia, ze rozmyslne pozbawianie zycia niewinnej istoty ludzkiej nigdy nie jest sluszne, naprawde maja na mysli, ze nie jest to sluszne nigdy. Dlatego wyrok w sprawie Tony'ego Blanda wywolal wielka konsternacje wsrod radykalnych bioetykow chrzescijanskich. Niedlugo po jego wydaniu doktor John Keown, prawnik z Queen's College w Cambridge napisal o nim w "Ethics and Medicine", czasopismie, ktore okresla sie jako "poszukujace chrzescijanskiego stanowiska wobec trudnych, a zarazem najistotniejszych wyzwan, przed jakimi staje spoleczenstwo wskutek technologicznego postepu nauk medycznych". Prawnicy powiadaja: "z trudnych spraw wyrasta zle prawo", rozumiejac przez to, ze sedziowie sklonni sa odejsc od slusznych zasad w sprawach, w ktorych kierowanie sie nimi utrudniloby zycie ludziom nie zaslugujacym na to. Keown najwyrazniej sadzi, ze tak wlasnie bylo w sprawie Blanda, gdyz podsumo-

86

wuje wyrok stwierdzeniem, iz "z tej trudnej sprawy wyroslo zle prawo, przede wszystkim na skutek przyjecia etyki konsekwencjalistycznej, zdecydowanie niezgodnej z zasada swietosci zycia".16 Keown ma racje twierdzac, ze decyzja w sprawie Blanda jest zdecydowanie niezgodna z zasada swietosci zycia - co wcale jednak nie oznacza, ze jest to zle prawo. To raczej calkowita beznadziejnosc stanu Blanda doprowadzila sedziow do wniosku, ze technologiczny postep medycyny uniemozliwia utrzymanie zasady swietosci zycia. Opowiedzieli sie natomiast za etyka rozsadnie bioraca pod uwage, czy istota ludzka, ktorej zycie jest podtrzymywane, odnosi z tego jakas korzysc, czy tez ponosi szkode.

87

1.4.7. DZIALANIE I ZANIECHANIE

Do rozwiazania pozostala jeszcze ostatnia zagadka dotyczaca sprawy Blanda. Czy przyjete przez sad orzeczenie pozwala lekarzom zabijac pacjentow? Tak wlasnie twierdza przeciwnicy eutanazji. Luke Gormally, dyrektor chrzescijanskiego Linacre Centre for Health Care Ethics w Londynie, wyrazil sie bez ogrodek: "Wydajac orzeczenie w sprawie Blanda, sedziowie Izby Lordow uznali eutanazje bez zgody pacjenta za legalna."17 Co wiecej, na podstawie tego, czego dotad sie dowiedzielismy, wydaje sie, ze konkluzja ta jest nieunikniona. Sedziowie upowaznili lekarzy Blanda do podjecia dzialan, ktorych "ostatecznym celem" miala byc jego smierc. Wydali swe orzeczenie kierujac sie ocena, ze Bland nie odnosi korzysci z przedluzania zycia (albo, jak lord Browne-Wilkinson, przekonaniem, ze rozsadna byla taka wlasnie ocena dokonana przez lekarzy Blanda). Do czegoz innego sie to sprowadza, jak nie do przyzwolenia, by lekarze zabijali niektorych pacjentow - przynajmniej pacjentow w stanie trwale wegetatywnym? Lecz dlaczego wylacznie takich?

Ich lordowskie moscie nie sadzili jednak, aby legalizowali

87

eutanazje. Powody tego przekonania podal lord Goff of Chievely:

Musze jednak w tym miejscu stwierdzic z naciskiem, ze prawo

wprowadza zdecydowana roinice miedzy przypadkami w ktorych

lekarz decyduje sie nie udzielac pacjentowi leczenia, lub opieki

mogacych przedluzyc mu zycie, badz postanawia zaprzestac ich

udzielania, oraz przypadkami, gdy podejmuje decyzje, aby przez

podanie letalnej dawki leku czynnie przerwac zycie pacjenta. Jak

juz poprzednio wskazalem, to pierwsze postepowanie moze byc

zgodne z prawem... lecz nie jest zgodne z prawem podawanie przez

lekarza lekow z intencja spowodowania smierci pacjenta nawet

jesli do czynu tego sklania go humanitarne pragnienie skrocenia

jego cierpien, obojetnie jak wielkie moglyby one byc... Dzialac

w ten sposob oznacza bowiem przekroczyc Rubikon miedzy - z je-

dnej strony - opieka nad pacjentem i - z drugiej - eutanazja:

czynnym spowodowaniem smierci pacjenta w celu zaoszczedzenia

mu cierpien lub ich przerwania. (s. 368)

Zasadnicze znaczenie ma zatem rozroznienie miedzy czynnym przerwaniem zycia przez zrobienie czegos i przerwaniem zycia wskutek zaniechania lub zaprzestania postepowania lekarskiego niezbednego dla podtrzymania zycia. Rozroznienie to juz od dawna jest przedmiotem dyskusji filozofow i bioetykow, ktorzy powiedzieliby, ze lord Goff dopuszcza eutanazje bierna, a odrzuca czynna.

W sporze bioetykow, czy ma sens dopuszczenie eutanazji biernej, jesli odrzuca sie czynna, wylaniaja sie zawsze te same dwa problemy: jak nakreslic granice miedzy nimi i - jesli zostanie juz nakreslona - czy jest wystarczajaco doniosla etycznie, by uniesc przywiazane do niej znaczenie moralne. Co do pierwszej kwestii, to wystepujacy w roli rzecznika praw Tony'ego Blanda James Munby twierdzi, ze usuniecie sondy odzywiajacej bylo dzialaniem, a nie zwyklym zaniechaniem; a zatem - zdaniem Munby'ego - jej usuniecie czynnie spowodowalo smierc Blanda. Odpowiedz lorda Browne-Wilkinsona na ten zarzut ujawnia, jak trudne moze byc nakreslenie roznicy miedzy dzialaniem i zaniechaniem. Twierdzi on, ze usuniecie sondy:

88

jest niewatpliwie dzialaniem, podobnie jak wylaczenie respiratora

w przypadku pacjenta, ktorego zycie podtrzymuje sztuczna wen-

tylacja. Lecz moim zdaniem czyn ten w zadnym wypadku nie moze

byc uwazany za dzialanie, poniewaz oznaczaloby to nakreslenie

miedzy dzialaniem i zaniechaniem granicy tak cienkiej, ze nie do

przyjecia. Gdyby nie usunieto sondy odzywiajacej, lecz pozosta-

wiono ja na swoim miejscu, nie podajac przez nia zywnosci do

zoladka pacjenta, nie bylby to akt dzialania. Nastepnie... gdyby

wylaczenie respiratora uwazac za dzialanie, ten sam skutek otrzy-

mano by instalujac mechanizm zegarowy wymagajacy nastawiania

co dwanascie godzin; nastawienia uniemozliwiajacego funkcjono-

wanie maszyny nie mozna by uwazac za dzialanie. Moim zdaniem

w istocie ma tu miejsce zaniechanie zywienia lub wentylacji; usu-

niecie sondy nosowo-zoladkowej lub wylaczenie respiratora sa

zwyklymi przypadkami zaniechania. (s. 384)

Takie nakreslenie roznicy miedzy dzialaniem a zaniechaniem prowokuje zarzut, ze jesli pacjent dobrze rokuje, lecz czasowo potrzebuje respiratora, to intruz majacy powody chciec jego smierci moglby ja spowodowac wylaczajac respirator. Bylaby to zbrodnia doskonala, poniewaz nie byloby tu dzialania, ktore mozna by uwazac za zamordowanie pacjenta. Zarzutem tym zajmuje sie lord Goff:

Chociaz intruz moglby dokonac tego samego czynu, co lekarz,

ktory zaprzestaje podtrzymywania zycia, to jednak czyn intruza

stanowi ingerencje w postepowanie podtrzymujace zycie, zlecone

przez lekarza. A zatem, podczas gdy lekarz zaprzestajac podtrzy-

mywania zycia jedynie pozwala pacjentowi umrzec wskutek zaist-

nialego juz wczesniej stanu, intruz interweniuje czynnie, by unie-

mozliwic lekarzowi przedluzanie zycia pacjenta, a wiec czyn taki

nie moze byc sklasyfikowany jako zaniechanie. (s. 369)

Lord Mustill zdaje sobie sprawe, ze roznica miedzy dzialaniem i zaniechaniem jest "moralnie i intelektualnie watpliwa" i sadzi, ze niewielkie sa szanse, by miala zastosowanie w sytuacji prawnej, ktorej podstawy etyczne juz i tak sa sporne. Niemniej - powiada - zmuszony jest podjac probe zastosowania takiego rozroznienia i takze uznaje, ze przedstawiony sposob postepowania podpada pod kategorie zaniechania. (s. 399)

89

"Rubikon , o ktorym mowil wczesnie lord Goff nie jest wcale szeroka rzeka! W najlepszym wypadku jest pelnym meandrow strumieniem, ktory wydaje sie nieomal wysychac, pozostawiajac po sobie jedynie rzedy kaluz. Trudno powiedziec, czy sedziom-lordom udalo sie w koncu oddzielic przypadki czynnego spowodowania smierci od przypadkow, w ktorych lekarz "jedynie" pozwala pacjentowi umrzec wskutek istniejacego juz stanu. Na szczescie nie musimy sie dluzej zajmowac tym problemem, poniewaz dla naszych dociekan znacznie wieksze znaczenie etyczne ma kwestia druga: czy roznica miedzy zaprzestaniem postepowania lekarskiego podtrzymujacego zycie i czynnym spowodowaniem smierci moze miec to znaczenie moralne, jakie nadajajej ci, ktorzy sa zdania, ze to pierwsze jest wlasciwym postepowaniem lekarskim, a to drugie morderstwem?

Sedziowie Izby Lordow, nawet stwierdzajac z naciskiem, ze taka wlasnie granice wyznacza prawo, zdaja sobie sprawe, ze w tym miejscu prawo i etyka rozchodza sie i ze cos z tym trzeba zrobic. Lord Browne-Wilkinson wyrazil nadzieje, ze parlament znowelizuje prawo. Znamienne, ze konczac swe orzeczenie przyznal, iz nie umie podac etycznych podstaw podjetej przez siebie decyzji.

I wreszcie, wniosek, do ktorego doszedlem, niektorym wydawac

sie bedzie nieomal irracjonalny. Jakze moze byc zgodne z prawem

przyzwolenie na wprawdzie bezbolesna, lecz powolna, ciagnaca sie

tygodniami smierc pacjenta wskutek braku pozywienia, natomiast

niezgodne z prawem spowodowanie jego natychmiastowej smierci

za pomoca letalnego zastrzyku, co przeciez oszczedziloby dodat-

kowych ciezkich przezyc rodzinie, ktora juz i tak dotknela trage-

dia? Sadze, ze etyce trudno jest znalezc jakas odpowiedz na to

pytanie. Lecz niewatpliwie takie jest prawo, i nic z tego, co powie-

dzialem, nie podwaza twierdzenia, ze dzialanie z zamiarem prze-

rwania zycia jest i pozostanie morderstwem. (s. 387)

Lord Mustill byl tak samo szczery, a jeszcze bardziej niezadowolony ze stanu prawa:

90

Dla wniosku, ze wydane orzeczenie daje sie obronic, rozstrzygaja-

ce znaczenie ma nakreslone przez prawo karne rozroznienie mie-

dzy dzialaniem i zaniechaniem, co z kolei w konieczny sposob

pociaga za soba rozroznienie miedzy - z jednej strony - tym, co

czesto sie nazywa "zabojstwem z litosci" (kiedy podejmuje sie

pewne srodki medyczne dla przerwania zycia cierpiacego pacjen-

ta), a - z drugiej - sytuacja, z jaka mamy do czynienia obecnie,

kiedy celem zaproponowanego sposobu postepowania jest, z row-

nie humanitarnych wzgledow, przerwanie zycia Anthony'ego

Blanda przez odstawienie podstawowych srodkow niezbednych do

zycia. Sadze, ze wyrazny niepokoj, jaki odczuwam obierajac te

wlasnie droge przez prawny i etyczny labirynt, wywolany jest

w znacznej mierze wraieniem, ze bez wzgledu na to, jak bardzo

mogloby roznic sie uzyte slownictwo, status etyczny obu tych spo-

sobow postepowania jest nieodroznialny. Odrzucajac apelacje oba-

wiam sie jednak, ze wszystkim, co moze zrobic Wysoka Izba, jest

wskazanie znieksztalcen pewnych struktur prawnych, chybionych

zarazem moralnie i intelektualnie. Lecz nadal jest to prawo i musi-

my je brac takim, jakim jest. (s. 388-389)

Zapewne wlasnie te odczucia mial na mysli lord Lowry, kiedy podsumowujac swoj wlasny sad mowil o istnieniu mozliwego pekniecia - "ktore dostrzegl moj czcigodny i uczony przyjaciel, lord Mustill - miedzy starym prawem a nowa medycyna i takze - dodalbym - nowa etyka". Zakonczyl wskazujac na potrzebe zmian legislacyjnych:

Wazne, szczegolnie w dziedzinie prawa karnego, regulujacego lu-

dzkie postepowanie, jest istnienie zgodnosci miedzy spolecznym

pojeciem, czym jest prawo, i wyobrazeniem, co jest sluszne. Do

prawodawcow nalezy wykrywanie jakichkolwiek rozbieznosci

miedzy tymi dwoma wyobrazeniami i podjecie odpowiednich dzia-

lan dla ich zniwelowania. (s. 379-380)

W Wielkiej Brytanii sprawa Anthony'ego Blanda na razie okreslila prawna sytuacje pacjentow, ktorzy nigdy nie odzyskaja swiadomosci. Pacjenci tacy nie odnosza z zycia zadnej korzysci, zatem lekarze moga zgodnie z prawem zaprzestac ich odzywiania w celu przerwania ich zycia. Decyzje sadow zdjely z prawa niezwykly obowiazek ochrony zycia bedacego jedynie

91

istnieniem biologicznym. Sedziowie-lordowie zrobili odwazny krok uznajac, ze niezbedna jest przynajmniej swiadomosc, aby trwanie zycia mialo jakas wartosc. Przesuneli zarazem granice miedzy tym, co jest, a tym, co nie jest morderstwem. Przed ich orzeczeniem czyn z intencja spowodowania smierci niewinnej istoty ludzkiej oznaczal narazenie sie na zarzut morderstwa. Obecnie postepowanie z zamiarem przerwania zycia zgodne jest z prawem, jezeli pacjent nie odnosi korzysci z dalszego jego przedluzania. Nie jest natomiast zgodne z prawem (czynne) dzialanie majace na celu przerwanie takiego zycia: wyznacza to nowa granice pojecia morderstwa. Co zatem jest dzialaniem? Wydaje sie, ze wylaczenie respiratora lub usuniecie sondy odzywiajacej nie jest dzialaniem, jest nim natomiast podanie letalnego zastrzyku; ale poza tym trudno przewidziec, co sad moglby uznac za czyn bedacy dzialaniem, a co nie. A w kazdym razie - jaka jest etyczna podstawa tego rozroznienia? Jak sie zdaje, wiekszosc sedziow Izby Lordow sklonna byla przyznac, ze odpowiedz brzmi: zadna. Zgodnie ze slowami lorda Mustilla: prawo stalo sie "chybione zarazem intelektualnie i moralnie".

Lordowie zastali struktury prawne, ktore pozwalaly na pewne - choc niewielkie - pole manewru. W granicach tych zrobili wszystko, co mogli, by w sprawie Anthony'ego Blanda wydac rozsadny wyrok i by zwrocic prawo w nowym kierunku, w ktorym mogliby podazac nastepni sedziowie. Zdawali sobie przy tym sprawe z etycznej niespojnosci swego stanowiska, lecz stwierdzili, ze nie potrafia uporac sie z tym problemem i moga jedynie zwrocic na niego uwage parlamentu. Nie potrzebowali jednak robic niczego wiecej, aby jasno ukazac koniecznosc nowego podejscia do decyzji w sprawach zycia i smierci.

5. NIEPEWNE POCZATKI

Nie udziele zadnej niewiescie srodka poronnego.

Przysigga Hipokratesa*

Jesli prawo do zycia osoby ludzkiej naruszone jest w momencie, gdy zostaje ona poczeta w lonie matki, godzi to posrednio w caly porzadek moralny, ktory sluzy ochronie nienaruszalnych dobr czlowieka. Wsrod dobr tych zycie zajmuje miejsce naczelne.

Papiez Jan Pawel II,1979

* Cyt. za: A. Tulczynski, Deontologia lekarska. Wybrane materialy do seminariow, Warszawa 1978, s. 6 (przyp. tlum.).

2.5.1. ZAGADKA PEGGY STINSON

W grudniu 1976 roku Peggy Stinson byla w dwudziestym czwartym tygodniu ciazy, ale ciaza nie przebiegala pomyslnie. Lozysko bylo nieprawidlowo umiejscowione i grozilo jego odwarstwienie, co moglo spowodowac krwotok grozny dla zycia matki i majacego urodzic sie dziecka. Mozliwe bylo rowniez, ze dziecko przezyje, lecz bedzie powaznie "uszkodzone". Zdajac sobie z tego wszystkiego sprawe, 15 grudnia Peggy i jej maz Robert zastanawiali sie, czy nie przerwac ciazy. Wprawdzie bylaby to pozna aborcja, lecz w USA, gdzie mieszkali Stinsonowie, mozna ja bylo przeprowadzic legalnie i bezpiecznie. Potem mogliby poczac inne dziecko i liczyc na to, ze ciaza bedzie miala normalny przebieg.

Nastepnego dnia, gdy Peggy i Robert nadal wahali sie, co robic, u Peggy zaczal sie przedwczesny porod. Dziecko - chlopiec, ktoremu dano na imie Andrew - urodzilo sie zywe, lecz tak niedojrzale, iz bylo watpliwe, czy przezyje. Gdyby nawet zdolalo przezyc, istnialo duze ryzyko, ze w zwiazku z jego wczesniactwem dojdzie do uszkodzenia mozgu i kalectwa. Stinsonowie poprosili, by dla ratowania zycia Andrew nie sto-

95

sowac heroicznych srodkow, ale lekarze zagrozili, ze pozwa ich do sadu, jezeli nie wyraza zgody na zalecane postepowanie. Andrew zostal podlaczony do respiratora i jego zycie podtrzymywano nawet wtedy, gdy stalo sie jasne, ze jesli nawet przezyje, jego mozg bedzie powaznie uszkodzony. Pod wplywem tych zdarzen Peggy snula w swoim dzienniku refleksje, jak waska granica dzieli zycie i smierc: "Kobieta moze po dwudziestu czterech i pol tygodnia przerwac najzupelniej prawidlowa ciaze poddajac sie aborcji, i jest to zgodne z prawem. Natura moze po dwudziestu czterech i pol tygodnia przerwac nieprawidlowa ciaze poronieniem, lecz dziecko trzeba ratowac za wszelka cene; wszelkie inne postepowanie jest niezgodne z prawem i niemoralne."'

Peggy Stinson nie jest jedyna osoba, dla ktorej zagadkowy pozostaje fakt, ze urodzenie sie wprowadza tak nadzwyczajna roznice. Ten sam argument czesto wytaczaja obroncy swietosci zycia, ktorzy jednak wychodza z pozycji krancowo przeciwnych. Jak to mozliwe, pytaja, by w szpitalu byl oddzial intensywnej opieki neonatologicznej, gdzie pelni poswiecenia lekarze i pielegniarki pracuja cala dobe ratujac zycie skrajnie niedojrzalych noworodkow, a zaledwie korytarz dalej oddzial poloznictwa i ginekologii, gdzie dokonuje sie aborcji plodow bardziej rozwinietych niz ratowane wczesniaki?

Nie wiemy tez, co sadzic o podtrzymywaniu ciazy u kobiety zmarlej smiercia mozgowa, jak Trisha Marshall czy Marion Ploch. Jaki jest status plodu, ktorego matka zmarla? Czy rzeczywiscie warto przez trzy miesiace podtrzymywac funkcje fizjologiczne kobiety tylko po to, by zachowac plod przy zyciu? Czy gdyby termin porodu byl blizszy, zmienialoby to sytuacje? Jezeli nie, to dlaczego roznica miedzy dojrzalym plodem a noworodkiem jest az tak wielka? A jesli mozna znalezc uzasadnienie, by dla ratowania plodu stosowac tak klopotliwe i drogie srodki, to jak pogodzic to z prawem kobiety do przerwania ciazy z powodu, ktory jej samej wydaje sie wystarczajacy?

96

Czy jakas etyka zdolalaby uzasadnic odmienny sposob traktowania narodzonych i nienarodzonych istot ludzkich? Z pewnoscia nie etyka swietosci zycia. Konserwatywni moralisci

- jak papiez Jan Pawel II - maja calkowita racje uwazajac, ze dopuszczalnosc aborcji zagraza ogolnemu porzadkowi moralnemu. Nadzwyczajna zmiana, jaka w latach szescdziesiatych i siedemdziesiatych dokonala sie w etycznym, spolecznym i prawnym stosunku do aborcji, byla pierwszym z serii powaznych wylomow w calej tradycyjnej doktrynie swietosci ludzkiego zycia. Jezeli uwazamy za usprawiedliwione, ze kobieta moze zabic swoj plod, gdyz nie chce miec wiecej dzieci lub nie chce przerywac swojej kariery, lub poniewaz okazalo sie, ze jest on dotkniety zespolem Downa, to sad ten musimy przeciez jakos uzgodnic z innymi etycznymi przekonaniami dotyczacymi ludzkiego zycia tuz po urodzeniu sie lub, jak bylo to w przypadku Tony'ego Blanda, gdy nastapila nieodwracalna utrata zdolnosci swiadomosci. Moralnosc, wbrew pewnym opiniom, nie jest, byc moze, jednorodna struktura pozbawiona szwow, ale nie moze tez byc zbiorem odrebnych elementow. Uznanie dopuszczalnosci przerywania ciazy powoduje kolejne naciski na etyke swietosci zycia, stopniowo kruszace jej brzegi, co moze w koncu zagrozic calej strukturze. Oczywiscie papiez Jan Pawel II nie jest gotow uznac faktu, ze tradycyjna etyka tak czy owak nie daje sie obronic i trzeba zastapic ja inna.

97

2.5.2. NIEUNIKNIONY PROBLEM

Poglad, jaki zarysowalem, nie znalazlby szerokiego poparcia nawet wsrod zwolennikow prawnej dopuszczalnosci aborcji. Ruch antyaborcyjny nazywa siebie ruchem "na rzecz zycia" ale obroncy prawa do aborcji na zadanie nie nazywaja siebie ruchem "przeciwko zyciu", czy nawet "przeciwko prawu plodu do zycia". Wola okreslac sie jako ruch "na rzecz swobody wyboru", a zatem ich zdaniem problem aborcji dotyczy prawa

97

kobiety do swobodnego wyboru: czy utrzymac ciaze, czy tez nie. Staraja sie nie rozstrzygac, od kiedy rozwijajaca sie istota ludzka nabywa prawa do zycia. Moze to i sluszna polityka, ale filozofia - licha. Przedstawianie problemu aborcji jako sprawy indywidualnego wyboru (porownywalnego z wyborem zachowan seksualnych przez dorosle osoby) juz z gory zaklada, ze plod tak naprawde sie nie liczy. Nikt, kto sadzi, ze plod ma takie samo prawo do zycia jak inne istoty ludzkie, nie moze traktowac problemu aborcji jako kwestii wyboru; wszak nie pozostawiamy niewolnictwa wolnemu wyborowi wlascicieli niewolnikow.

Kiedy w dyskusjach ze studentami porownuje swobodny wybor, czy przerwac ciaze, do wolnego wyboru, czy posiadac niewolnikow, czesto slysze: "Tak, ale niewolnicy takze maja zdolnosc wyboru, a zatem powinni miec i wolnosc wyboru, tak samo jak ich wlasciciele!" To oczywiscie prawda, lecz co odpowiedz ta pokazuje? Pokazuje, ze pewna roznica zdolnosci lub mozliwosci plodow oraz starszych istot ludzkich kaze nam inaczej myslec o prawach plodow i inaczej o prawach niewolnikow, wskazujac, ze to wlasnie zdolnosc wyboru daje istocie ludzkiej podstawowe prawa, wlacznie z prawem do zycia. Niezaleznie, czy stanowisko to daje sie obronic, oczywiste jest, ze odmawia ono plodom podstawowych praw, poniewaz nie maja zdolnosci wyboru. Dlatego mozna nazwac je nie tylko stanowiskiem "na rzecz wyboru", lecz takze "przeciwko prawu plodu

do zycia".

Gwoli sprawiedliwosci powinienem dodac, ze nazywanie ruchu antyaborcyjnego ruchem "na rzecz zycia" jest tak samo mylace, jak nazywanie zwolennikow legalnosci aborcji obroncami "swobody wyboru". Do ruchu obrony zycia nalezy niewielu wegetarian. Wiekszosc jego czlonkow wytycza ostra granice miedzy istotami ludzkimi, ktorych zycia chca bronic, a zwierzetami, ktorych zabijanie popieraja kazdym zjedzonym przez siebie obiadem. Z tego powodu ruch ten powinien nazwac sie ruchem "na rzecz ludzkiego zycia". Ale i to nie

98

byloby calkiem scisle, poniewaz nie jest on przeciwny karze smierci ani tez zabijaniu podczas wojny. Blizsze sedna sprawy byloby nazwanie go ruchem "na rzecz zycia niewinnych istot ludzkich". Lecz i ta nazwa nie jest calkiem wlasciwa, gdyz ruch ten nie robi nic, aby w ubogich rejonach swiata ratowac dzieci umierajace wskutek niedozywienia lub chorob, ktorym mozna zapobiec, mimo ze bylby to znacznie bardziej pewny i skuteczny sposob ratowania zycia niewinnych istot ludzkich niz zwalczanie aborcji.

Obroncy prawnej dopuszczalnosci aborcji nie moga zachowac neutralnosci wobec problemu, kiedy rozwijajaca sie istota ludzka nabywa prawa do zycia. Jesli bronia "aborcji na zadanie", to tym samym niejawnie oceniaja, ze prawo plodu do zycia jest mniej wazne niz prawo kobiety w ciazy do decydowania o liczbie dzieci, do kariery bez zaklocen lub unikniecia koniecznosci wychowywania kalekiego dziecka. Ocene te mozna uzasadnic, ale odrzucajac teze, ze kazde ludzkie zycie jest rownie swiete i nietykalne, zajmuje sie wlasnie pewne stanowisko etyczne.

Chronienie ludzkiego zycia od momentu poczecia nie zawsze, co prawda, bylo czescia tradycyjnej etyki swietosci zycia. Judaizm nigdy nie glosil, ze przerwanie ciazy rownowazne jest morderstwu. Ewangelia nie wspomina, aby Jezus mowil o aborcji. Starajac sie zlagodzic nauke swojego Kosciola, liberalni katolicy czesto przypominajţ ze w sredniowieczu filozofowie chrzescijanscy, jak Tomasz z Akwinu, twierdzili, iz embrion lub plod nie ma formy czlowieka ani zdolnosci ruchu, dopoki nie zostanie obdarzony dusza, co odpowiada momentowi "poruszenia sie" *, tj. chwili, gdy kobieta po raz pierwszy poczuje ruchy plodu. Tomasz z Akwinu uwazal, ze nastepuje to czterdziesci dni po zaplodnieniu w przypadku plodow meskich i osiemdziesiat w przypadku zenskich. W czasach gdy nie dysponowano zadna wiedza naukowa o rozwoju plodu przed

* "Ozywienia sie" - ang. quickening (przyp. tlum.).

99

"poruszeniem sie", przyjecie tej wlasnie chwili za poczatek zycia bylo calkiem rozsadne. Aborcja, dokonana nim plod zaczal sie poruszac, nie byla zatem uwazana za zabojstwo, lecz raczej za forme kontroli urodzin. Dopiero w XIX wieku w Kosciele katolickim i w systemach prawnych wielu krajow przewazac zaczal poglad, ze juz od chwili poczecia aborcja jest pewnego rodzaju zabojstwem.

Co prawda potepienie aborcji juz od chwili poczecia jako grzechu smiertelnego jest doktryna koscielna wzglednie nowa. Z pewnoscia jednak z punktu widzenia doktryny swietosci ludzkiego zycia rozsadny byl powod, jakim kierowal sie Kosciol zmieniajac swoj poglad na to, od ktorego stadium ciazy aborcja staje sie zabiciem istoty ludzkiej. Odkad nowoczesna biologia poznala rzeczywista nature wczesnego rozwoju czlowieka, Kosciolowi nie pozostawalo nic innego, jak tylko wycofac poparcie dla nienaukowej arystotelesowskiej embriologii Tomasza z Akwinu. (Liberalni katolicy sa zapewne prawie tak samo dalecy od potepienia jednego z nielicznych przypadkow, gdy Kosciol pod wplywem nowej wiedzy naukowej zechcial zmienic swoje poglady, jak sklonni zalowac, ze traktuje on te wiedze tak wybiorczo.) Gdy odrzuci sie twierdzenie, ze zycie ludzkie staje sie nietykalne od momentu "poruszenia sie", zalozenie, ze jakies inne zdarzenie w rozwoju plodu wyznacza poczatek nietykalnosci, pociaga za soba niewygodne pytanie o to, gdzie wlasciwie przeprowadzic te granice - pytanie, na ktore w ramach katolickiej doktryny swietosci ludzkiego zycia nie ma zadowalajacej odpowiedzi. Tak wiec konieczna czescia nauki Kosciola o swietosci ludzkiego zycia stal sie zakaz aborcji w kazdym stadium ciazy. Kosciol podtrzymuje to stanowisko nawet w skrajnych przypadkach (ktore dzieki nowoczesnej medycynie staly sie na szczescie rzadkie), kiedy jesli nie zabije sie plodu, umrze nie tylko kobieta w ciazy, ale i on sam. Mimo ze zabicie plodu jest wowczas jedynym sposobem uratowania przynajmniej jednego zycia, Kosciol niezachwianie stoi na

100

stanowisku, iz czyn taki bezposrednio narusza swietosc ludzkiego zycia i nigdy nie moze byc sluszny.2

Podobna jest historia traktowania aborcji przez prawo karne. W tradycyjnym prawie zwyczajowym Anglii i innych krajow, przerwanie ciazy bylo przestepstwem jedynie wtedy, gdy dokonano go po pierwszym poruszeniu sie plodu, uwazanym za oznake zycia. Ten stan prawny zmieniono w XIX wieku, najpierw w Anglii, a potem w USA, uznajac za przestepstwo aborcje w kazdym stadium ciazy juz od momentu poczecia. Nowe prawo wprowadzono z kilku powodow. W Stanach Zjednoczonych mialo ono silne poparcie "zawodowych" lekarzy, absolwentow najlepszych fakultetow medycznych, ktorzy chcieli odrozniac sie od licznej rzeszy niewyksztalconych lub odmiennie ksztalconych "nieprofesjonalnych" dostarczycieli remediow na wszelkie dolegliwosci. Zawodowych lekarzy wyroznial takze fakt skladania przysiegi Hipokratesa, ktora uwazano za etyczny fundament praktyki lekarskiej. Skladajac przysiege, lekarze zobowiazywali sie miedzy innymi nie przeprowadzac aborcji. Lepiej od swoich konkurentow przygotowani naukowo, zdawali tez sobie sprawe, ze poruszenie sie plodu nie wyznacza jakiegos szczegolnego momentu w rozwoju ludzkiego zycia. Za nielogiczne i nienaukowe uwazali zatem panujace prawo, dla ktorego moment poruszenia sie plodu stanowil granice, od jakiej nalezalo chronic rozwijajace sie zycie.

W drugiej polowie XIX wieku nowo powstale American Medical Association wszczelo krucjate przeciwko aborcji. Podczas krajowego konwentu AMA w Louisville w 1859 roku delegaci jednoglosnie uchwalili protest przeciwko "nie dajacemu sie niczym uzasadnic niszczeniu ludzkiego zycia" wskutek nadania falszywego znaczenia momentowi poruszenia sie. Dazac do zaostrzenia prawa antyaborcyjnego, AMA zaczelo wywierac nacisk na ustawodawstwo stanowe. Nacisk ten spotkal sie z niklym oporem. Dziewietnastowieczne feministki uwazaly, ze aborcja, "dzieciobojstwo", czyli to, co Matilda Gage nazwala "zbrodnia <<zamordowania dziecka>>", powinna byc

101

zakazana. Zalezalo im jedynie, by wina za te zbrodnie obarczyc nie kobiety, lecz mezczyzn, ktorzy musza nauczyc sie "panowac nad swoja zmyslowoscia i pozostawic zonom wybor okresow macierzynstwa".3 Abstynencja seksualna, a nie legalna aborcja byla zatem owczesnym feministycznym rozwiazaniem problemu niepozadanej ciazy.

Wobec zupelnego braku spolecznego poparcia dla dopuszczalnosci aborcji, nie jest niczym zaskakujacym, ze krucjata przeciwko niej uwienczona zostala calkowitym powodzeniem. Na przelomie wiekow przerywanie ciazy w kazdym stadium zabronione bylo przez prawo wszystkich stanow USA. Ponad piecdziesiat lat trwac mial zapoczatkowany wtedy okres jednomyslnosci w sprawie aborcji. Zakaz prawny nie zdolal wprawdzie jej wyeliminowac, podobnie jak ustawa nie zdolano zlikwidowac prostytucji, lecz jak napisal James Mohr w swojej klasycznej juz pracy o historii aborcji w USA: "Do 1950 roku amerykanska opinia publiczna uwazala aborcje za spolecznie odrazajaca i prawie zaden Amerykanin nie osmielilby sie publicznie wzywac do jej ponownej legalizacji."4 Gdy natomiast organizacja miedzynarodowa, World Medical Association, zebrala sie w Genewie w 1948 roku, aby unowoczesnic przysiege Hipokratesa, w jej nowej wersji zawarto slowa: "Zachowam najwyzszy respekt dla zycia ludzkiego od chwili jego poczecia. "5

Ujmujac sprawe w skrocie: az do lat szescdziesiatych nauka Kosciola, prawo angloamerykanskie, opinia publiczna i etyka lekarska zgodnie uznawaly, ze rozmyslne zabicie nienarodzonej istoty ludzkiej juz od poczatku jej zycia jest moralnie zle. Dziewietnastowieczne zmiany postaw wobec wczesnej aborcji odzwierciedlaja raczej przemiany opinii na temat tego, w jakiej fazie rozwoju zaczyna sie ludzkie zycie, niz gleboko zakorzenionego przekonania, ze nie wolno zabic zywej, niewinnej istoty ludzkiej. Tylko na tym tle zdolamy naprawde zrozumiec, jak dramatyczny charakter miala zmiana, ktora nastapila w ciagu ostatnich trzydziestu lat.

102

2.5.3. ERA LEGALNEJ ABORCJI

Podwazenie zakazu bezposredniego zabicia plodu bylo pierwszym zwyciestwem etyki jakosci zycia nad etyka jego swietosci. Dopuszczalnosc aborcji zapowiedziala zmiany uznanych sposobow postepowania takze w innych dziedzinach medycyny, m.in. zaprzestanie uporczywego leczenia pacjentow w stanie beznadziejnym i niepodejmowanie terapii niektorych kalekich noworodkow. Przeciwnicy aborcji wciaz o tym przypominaja, zwolennicy jej dopuszczalnosci zas wola -jak widzielismy - traktowac problem przerywania ciazy jako problem wolnosci wyboru. W USA nowa tendencja nasilila sie po wyroku Sadu Najwyzszego w sprawie Roe przeciwko Wade, wydanym w roku 1973. Prawna podstawa tej decyzji bylo stwierdzenie, ze konstytucyjne prawo do prywatnosci obejmuje rowniez prawo do przerwania ciazy, przynajmniej nim plod nie osiagnie zdolnosci samodzielnego zycia. Sprawa Roe przeciwko Wade z pewnoscia zmienila prawna sytuacje aborcji w USA, lecz bylo to raczej rezultatem niz poczatkiem opozycji wobec restrykcyjnego prawa aborcyjnego. Wyrok Sadu Najwyzszego przypada na koniec dziesieciolecia, w ktorym ruch na rzecz reformy prawa aborcyjnego rozrosl sie do rozmiarow waznej sily politycznej.

W wielu krajach zachodnich opozycje te zapoczatkowala afera talidomidu - leku uspokajajacego nagminnie zazywanego przez kobiety w ciazy. Stosowanie go doprowadzilo do eksplozji urodzen dziwnie zdeformowanych dzieci, na przyklad z platami skory zamiast ramion. Zanim odkryto, ze ma to zwiazek z talidomidem, urodzilo sie ich wiele. Gdy poznano te zaleznosc, wiele kobiet w ciazy, ktore zazywaly talidomid, chcialo ja usunac. Europejskiemu ruchowi na rzecz zmiany prawa aborcyjnego dodal sil proces i uniewinnienie Belgijki, ktora zabila swoje dziecko, zdeformowane wskutek zazywania przez nia talidomidu.6

W USA talidomid nie byl, co prawda, tak powszechnie uzy-

103

wany, lecz pewien szeroko komentowany przypadek przyczynil sie do rozpoczecia reformy prawa aborcyjnego. Sherri Finkbane byla w ciazy i brala talidomid, tuz zanim wykazano, ze powoduje on wady wrodzone. Kiedy poznano to dzialanie, Finkbane, ktora byla juz mezatka i matka, chciala usunac ciaze w szpitalu w Phoenix w stanie Arizona, gdzie mieszkala. Ze wzgledow prawnych izba lekarska hrabstwa nie wyrazila na to zgody. Przy wspolczujacej uwadze mediow pani Finkbane bezskutecznie usilowala uzyskac zgode na zabieg aborcji w Kalifornii i New Jersey. Prezydent Kennedy, szereg osobistosci administracji panstwowej i wielu dziennikarzy podjelo temat tragedii talidomidu. Finkbane poleciala wreszcie do Szwecji, gdzie dokonano aborcji, ktora wykazala, ze plod byl znieksztalcony. Po tej historii, jak komentuje Mohr, "nie wydawalo sie juz, ze aborcja wymaga wyboru jednej z dwu absolutnych mozliwosci - zycie albo odebranie zycia - lecz ze wymaga raczej wyboru wzglednego: jaki rodzaj zycia pod jakimi warunkami" .7

Przychylnosc opinii publicznej dla liberalizacji prawa aborcyjnego, jaka w krajach zachodnich wzbudzila tragedia talidomidu, wzmocnily jeszcze statystyki ukazujace liczbe kobiet, ktore doznaly uszczerbku zdrowia lub umarly wskutek pokatnych aborcji. Odrodzony ruch feministyczny stawal sie powazna sila polityczna, a w przeciwienstwie do feminizmu poprzedniego stulecia, legalizacje aborcji uczynil jednym ze swych najwazniejszych celow. W 1967 roku parlament brytyjski uchwalil ustawe zezwalajaca lekarzom na dokonywanie aborcji, aby zapobiec "ryzyku uszczerbku zdrowia fizycznego lub psychicznego kobiety badz ktoregos z jej dzieci wiekszemu niz ryzyko zwiazane z przerwaniem ciazy". Poniewaz ryzyko zabiegu aborcji wykonanego przez doswiadczonego lekarza jest znikome, niemal kazde zagrozenie dla fizycznego lub psychicznego zdrowia matki wystarcza, aby legalnie przerwac ciaze. Innym warunkiem dopuszczalnosci aborcji, przyjetym z pewnoscia pod wplywem tragedii talidomidowej, jest istotne ryzyko

104

wystapienia u dziecka powaznych wad wrodzonych. Jeszcze zanim zapadl wyrok w sprawie Roe przeciwko Wade, osiemnascie stanow USA, w tym Kalifornia i stan Nowy Jork, zmienilo swoje prawo, zezwalajac na aborcje pod roznymi warunkami, zwiazanymi zwykle ze stanem zdrowia kobiety, ryzykiem wystapienia wad u plodu badz faktem, ze ciaza byla wynikiem gwaltu lub kazirodztwa. W stanach tych lub w odleglosci nie wiekszej niz sto mil od nich mieszkalo dwie trzecie Amerykanow.8 Zwolennicy tezy o nietykalnosci ludzkiego zycia od momentu poczecia zostali zatem pokonani, zanim jeszcze sad wydal wyrok w sprawie Roe przeciwko Wade. Wyrok ten obrocil ich przegrana w totalna kleske, a zagwarantowanie w konstytucji prawa do aborcji dawalo pewnosc, ze przyszle boje o jego zmiane toczyc sie beda w sadach, a nie za posrednictwem ustawodawstwa stanowego.

Od tego czasu, mimo ze w roznych krajach ustawy o dopuszczalnosci przerywania ciazy nieco sie roznia, legalny i bezpieczny zabieg aborcji na zadanie dostepny jest dla wiekszosci kobiet z krajow rozwinietych. Aborcja stala sie postepowaniem rutynowym. W Stanach Zjednoczonych, na przyklad, kazdego roku dokonuje sie okolo 1,5 miliona legalnych aborcji. Wiekszosc poddajacych sie jej kobiet to nie zdesperowane nastolatki, lecz dojrzale kobiety w trzeciej lub czwartej dekadzie zycia.9 W niektorych krajach, na przyklad w Rosji, zamezne kobiety czesto traktuja przerywanie ciazy jako forme antykoncepcji, i liczba zabiegow jest tam duzo wyzsza.

Innym powodem, dla ktorego aborcja stala sie przyjetym sposobem postepowania lekarskiego, sa osiagniecia w dziedzinie wczesnego wykrywania wad plodowych. Pewne wady mozna stwierdzic badaniem ultrasonograficznym, ktore w krajach rozwinietych wykonuje sie u prawie wszystkich kobiet w ciazy. Rutynowo proponuje sie takze wykonanie bardziej skomplikowanych testow, zwlaszcza kobietom w wieku 35 lat i starszym, gdyz w ich przypadku wieksze jest ryzyko wystapienia wad u plodu. Jesli ktores z badan wykaze, ze urodziloby sie

105

dziecko z powaznymi wadami, wiekszosc kobiet decyduje sie przerwac ciaze. Aborcja z tych powodow, dokonywana zanim plod uzyska zdolnosc samodzielnego zycia lub bez ograniczen czasowych, jest obecnie ogolnie przyjetym sposobem postepowania w calej Europie Zachodniej, a takze w krajach tak odmiennych jak Australia, Indie, Izrael, Japonia, Turcja czy USA. Cieszy sie on silnym poparciem opinii publicznej. W latach 1972-1987 reprezentatywnej probie doroslych Amerykanow przy roznych okazjach trzynastokrotnie zadano pytanie: "Prosze powiedziec, czy kobieta w ciazy powinna miec prawo do aborcji, jezeli istnieje duze prawdopodobienstwo powaznych wad u dziecka?" Odpowiedzi byly uderzajaco zgodne i od 75 do 78 procent respondentow odpowiedzialo "tak".10 W akceptacji diagnostyki prenatalnej i aborcji w przypadku stwierdzenia wad kryje sie gotowosc do oceny jakosci zycia (co znaczy, ze zycie kalekiego dziecka uwaza sie za mniej godne pozadania niz zycie dziecka normalnego) oraz przekonanie, ze - w kazdym razie, gdy chodzi o plod - jakosc zycia jest wazniejsza od jego swietosci.

106

2.5.4. NOWE TECHNOLOGIE REPRODUKCJI A DEBATA O ABORCJI

Postep nauki i technologii nie tylko wyostrzyl pewne stare problemy dotyczace poczatku zycia i jego konca, lecz takze zmusil nas do stawienia czola nowym. Narodziny Louise Brown w 1978 roku w Anglii wykazaly, ze ludzka komorka jajowa zaplodniona in vitro - w szklanym naczyniu - i przeniesiona do macicy kobiety moze sie zagniezdzic i normalnie rozwijac. Urodzenie sie pierwszego czlowieka w nastepstwie zaplodnienia in vitro nazwano cudem medycyny; przyniosl on

nadzieje milionom bezplodnych par.

Otworzylo to takze nowa ere badan naukowych: eksperymentowanie na embrionie ludzkim. Pojawilo sie natychmiast wiele nowych problemow etycznych. Argumenty mowiace o "prawie kobiety do dysponowania swoim wlasnym cialem"

106

nie moga rozstrzygnac sporu o moralny status embriona, ktory nie znajduje sie w niczyim ciele. Ruch "na rzecz zycia" natychmiast zaczal twierdzic z uporem, ze embrion jest zywym czlowiekiem, ktorego nalezy ochraniac. Nawet czlonkowie tego ruchu wkrotce jednak zorientowali sie, ze otwierajace sie mozliwosci eksperymentowania na embrionach stawiaja nas przed koniecznoscia znacznie bardziej precyzyjnego niz dotychczas ustalenia, kiedy zaczyna sie ludzkie zycie. Aborcja nie niszczy embrionow zlozonych z kilku zaledwie komorek, poniewaz nim kobieta zorientuje sie, ze jest w ciazy, embrion ma zwykle przynajmniej dwa tygodnie na rozwoj i zagniezdzenie sie w blonie sluzowej macicy. Co do tego, czy embrion we wczesnym stadium rozwoju, przed implantacja, jest jednostka ludzka, zdania sa podzielone nawet wsrod teologow katolickich. Ojcu Normanowi Fordowi, przelozonemu Catholic Theological College w Melbourne, watpliwosci nasuwal fakt, ze przez pewien czas embrion moze jeszcze ulec podzialowi na identyczne bliznieta, co dowodziloby, ze we wczesnym okresie jest on skupiskiem komorek, a nie indywidualnym bytem. Wydaje sie, ze Ford ma racje. Wyobrazmy sobie, ze od momentu poczecia embrion jest jednostka - nazwijmy ja Marion - a wiec co stanie sie z Marion, jesli embrion sie podzieli? Czy powstale bliznieta to Marion i nowe bliznie, powiedzmy Ruth? Czy tez bedzie to dwoje zupelnie nowych blizniat, dajmy na to, Ruth i Esther?

Kazda odpowiedz prowadzi do paradoksow. Jesli Marion nadal istnieje, to ktorym jest z blizniat? Nie mamy podstaw, by sadzic, ze ktores z nich ma blizszy zwiazek z pierwotna Marion. Lecz jesli zadne z blizniat nie jest Marion, co sie z nia stalo? Czy zniknela? Czy mamy bolec nad utrata jednostki ludzkiej, jak bolalbym nad zniknieciem jednej z moich corek, nawet gdyby na jej miejsce zjawily sie dwie nowe? Ford dochodzi do wniosku, ze dopoki mozliwe jest powstanie blizniat, skupisko komorek nie stanowi jednostkowego organizmu. Zycie jednostki ludzkiej nie zaczyna sie zatem w chwili poczecia,

107

lecz okolo czternastu dni pozniej, gdy nie ma juz mozliwosci powstania blizniat. Pogladu tego nie zaakceptowalo zadne oficjalne gremium Kosciola, ale nie zostal tez potepiony."

Ci, ktorzy obstaja przy tym, ze moment poczecia jest poczatkiem zycia czlowieka, ludza sie zapewne, ze przynajmniej oni nie maja problemow z dokladnym okresleniem poczatku zycia. Poniewaz jednak wspolczesna nauka daje nam nie tylko precyzyjna wiedze o tym, co dzieje sie w chwili poczecia, ale rowniez mozliwosc ingerencji w zaplodniona komorke jajowa, okreslenie poczatku zycia stalo sie problematyczne. Nie istnieje "moment" poczecia. W przypadku istoty ludzkiej poczecie jest procesem trwajacym okolo dwudziestu czterech godzin. Zaczyna sie, gdy plemnik toruje sobie droge przez zewnetrzna warstwe komorki jajowej. Nastepnie warstwa ta zamyka sie, aby nie mogl wniknac inny plemnik. W tej fazie material genetyczny komorki jajowej i plemnika jest jednak nadal oddzielony. Zenski material genetyczny nie jest rownomiernie rozmieszczony w calej komorce jajowej, lecz skupiony w czyms, co nosi nazwe "przedjadrza" i jest otoczone plynna substancja wypelniajaca te komorke. Po wniknieciu do komorki jajowej, plemnik traci witke, a jego glowka tworzy nastepne przedjadrze. Te dwa przedjadrza, poczatkowo podobne do dwoch wysp dryfujacych w zupowatym plynie, stopniowo zblizaja sie do siebie, ale ich material genetyczny laczy sie dopiero po uplywie okolo dwudziestu czterech godzin od wnikniecia plemnika do komorki jajowej, w stadium zwanym syngamia. Poniewaz wlasnie w wyniku polaczenia sie materialu genetycznego gamet powstaje material genetyczny nowej jednostki (lub jednostek, jesli powstana identyczne bliznieta), rozsadne wydaje sie stwierdzenie, ze poczecie jest procesem trwajacym az do stadium syngamii.

Pytanie, w ktorej godzinie tego procesu zaczyna sie ludzkie zycie, moze wydawac sie rownie bezsensowne jak oslawione scholastyczne dysputy, ile diablow moze zmiescic sie na lebku szpilki. Lecz dla kazdego, kogo obchodzi ludzkie zycie "od

108

poczecia", konsekwencje praktyczne tej dyskusji sa niemal tak istotne, jak dyskusji o drugim krancu zycia, o momencie smierci.

Przypomnijmy sobie historie, jaka wydarzyla sie w stanie Wiktoria w Australii w latach 1986-1987. Kierowany przez profesora Carla Wooda i doktora Alana Trounsona zespol, ktory w Monash University zajmowal sie badaniami nad zaplodnieniem in vitro, mial swiatowej klasy osiagniecia w dziedzinie nowych technik pokonywania bezplodnosci. Poszukiwano sposobow niesienia pomocy mezczyznom, ktorzy wytwarzaja zbyt malo plemnikow. Chciano sprawdzic, czy mozliwe jest wstrzykniecie pod mikroskopem pojedynczego plemnika do komorki jajowej, i czy dojdzie wtedy do normalnego zaplodnienia. W Wiktorii obowiazuje jednak prawo, ktore wprawdzie zezwala na eksperymentowanie na "nadliczbowych" embrionach powstalych podczas zaplodnienia in vitro, lecz zakazuje tworzenia ich wylacznie dla celow eksperymentalnych. Wood i Trounson mogliby zatem kontynuowac badania, gdyby kazdego powstalego dzieki mikroiniekcji embriona przenosili do kobiecej macicy majac nadzieje, ze rozwinie sie z niego dziecko; nie wolno im jednak bylo tworzyc embrionow i obserwowac ich pod mikroskopem dla sprawdzenia, czy sa prawidlowe. (Kiedy "unieruchomi" sie je pod mikroskopem, nie moga sie juz dalej rozwijac.)

Wood i Trounson byli jednak zdania, ze nieetyczne byloby przenoszenie embrionow do macic bez wczesniejszego sprawdzenia, czy zaplodnione komorki jajowe nie sa dotkniete anomaliami genetycznymi lub innymi nieprawidlowosciami. Twierdzili, ze narazaloby to pacjentki na ryzyko ciazy powstalej wskutek implantacji nieprawidlowego embriona. Zwrocili sie wiec do rzadowej komisji doradczej o zgode na mikroiniekcje plemnikow do czterdziestu komorek jajowych i obserwowanie procesu zaplodnienia az do poczatku syngamii, gdy zaczyna sie laczyc material genetyczny. Sama syngamia miala juz nie byc przedmiotem obserwacji i eksperyment mial wtedy

109

zostac zakonczony. Zadaniem komisji bylo zatem rozstrzygniecie, czy komorka jajowa w trakcie procesu zaplodnienia, jeszcze przed syngamia, jest juz embrionem. Opinie czlonkow komisji na temat tego, czy obowiazujace prawo pozwala na taki eksperyment, byly najpierw rowno podzielone (4:4). W koncu jednak wiekszoscia glosow postanowiono zalecic rzadowi Wiktorii taka nowelizacje prawna, ktora dopuszczalaby doswiadczenia obejmujace proces "zaplodnienia ludzkiej komorki jajowej od momentu wnikniecia plemnika az do syngamii, ale z jej wylaczeniem". Rzad uznal zalecenia komisji za sluszne i eksperyment podjeto. Zaplodniono okolo czterdziestu ludzkich komorek jajowych i dla zbadania umieszczono na szkielkach pod mikroskopem. Czy przerwano w ten sposob czterdziesci istnien ludzkich? Odpowiedz zalezy od tego, czy za poczatek ludzkiego zycia uznac moment wnikniecia plemnika do komorki jajowej, czy tez moment polaczenia sie ich materialu genetycznego.12

Rewolucja w medycznych technikach prokreacji nie tylko zatarla granice wyznaczona przez chwile poczecia, lecz takze umozliwila powstawanie embrionow w nie spotykany przedtem sposob. Widzac embriony w szklanych naczyniach na stolach laboratoryjnych, trudniej uporczywie trzymac sie pogladu, ze kazde zycie ludzkie jest tak samo cenne juz od momentu poczecia. Mozna powiedziec: ten embrion jest bezcenny dla pary ludzi, od ktorej pochodzi komorka jajowa i plemnik, gdyz od wielu lat chca miec dziecko, a on moze stac sie wlasnie owym upragnionym dzieckiem. Ale jezeli para, od ktorej pochodzi komorka jajowa i plemnik, zginie w katastrofie lotniczej, a embriony zamrozone w pojemniku z cieklym azotem pozostana w laboratorium - przypadek, z jakim zzeczywiscie kiedys zetkneli sie Wood i Trounson - to trudno uznac, ze embrion taki jest naprawde cenny w jakimkolwiek znaczeniu.13 Oczywiscie mogloby z niego rozwinac sie dziecko, pod warunkiem, ze jakas kobieta zechcialaby przyjac go do swojej macicy i ze mialby duzo szczescia. (Potrzebuje szczescia, gdyz

110

nawet najlepszym zespolom zajmujacym sie zaplodnieniem in vitro udaje sie zakonczyc pomyslnie jedynie 10 procent implantacji.) Lecz czy embrion jest cenny ze wzgledu na swoj potencjalny rozwoj, czy raczej ze wzgledu na zyczenia swoich rodzicow?

Mozna wysunac dwa powazne zarzuty przeciwko pogladowi, ze wystarczajacym powodem chronienia zycia embrionu jest to, iz jest on (potencjalnym) czlowiekiem. Fakt, ze embrion ma pewne potencjalne mozliwosci rozwoju, nie oznacza jeszcze, iz mozna go skrzywdzic w tym samym sensie, co istote, ktora ma zyczenia i pragnienia i ktora moze cierpiec. Jesli embrion nie urzeczywistni swych mozliwosci, znaczyc to bedzie tylko tyle, ze ktos nie przyjdzie na swiat. Ale kazda decyzja o prokreacji lub rezygnacji z niej jest decyzja, od ktorej zalezy, czy jakis czlowiek przyjdzie na swiat, czy tez nie - nawet jesli w chwili jej podejmowania nie jest jeszcze calkiem okreslone, kto to bedzie.

Decyzje o powstrzymaniu sie od prokreacji nie sa niesluszne, gdyz na swiecie jest juz wystarczajaco duzo ludzi. W chwili gdy to pisze, rzady 140 krajow przyjely szeroko zakrojony plan zwolnienia tempa wzrostu ludnosci swiata, ktora wedlug obecnych prognoz w roku 2015 liczyc bedzie osiem miliardow.14 Kraje rozwiniete maja obfite zapasy zywnosci, lecz system ekologiczny naszej planety nie uznaje granic panstwowych. Mieszkaniec USA, Australii lub Niemiec zuzywa przecietnie kilkakrotnie wiecej paliw kopalnych, mineralow czy nawet drewna niz mieszkaniec Indii lub Chin; a ludnosc krajow rozwinietych ma znacznie wiekszy udzial per capita w zjawisku globalnego ocieplenia oraz zanieczyszczenia atmosfery i oceanow. Zatem ograniczenie wzrostu populacji jest tak samo naglaca potrzeba w krajach rozwinietych, jak i rozwijajacych sie.

Powszechna zgoda, ze na swiecie jest wiecej ludzi, niz jest to pozadane ze wzgledow ekologicznych, ekonomicznych i politycznych, jest czyms stosunkowo nowym. Jeszcze calkiem niedawno, w roku 1930, na swiecie bylo ich tylko dwa miliar-

111

dy, a w wielu krajach uwazano, ze przyrost populacji wiedzie do poprawy koniunktury gospodarczej i wzrostu znaczenia na arenie miedzynarodowej. Calkiem zrozumiale, ze zmiana naszej postawy wobec sprowadzania na swiat coraz wiekszej liczby ludzi powinna takze miec wplyw na nasz stosunek do aborcji. I tak jest, gdyz kwestionuje sie twierdzenie, ze potencjalne cechy embrionu lub nie urodzonego dziecka sa wystarczajacym powodem, by umozliwic mu przyjscie na swiat.

Jesli nawet abstrahowalibysmy - co nie byloby wlasciwe - od problemu globalnego przeludnienia, skupiajac uwage jedynie na jakims konkretnym embrionie w naczyniu laboratoryjnym przed nami, to i tak znalezlibySmy jeszcze jeden powod, ze jego potencjalne cechy to zbyt malo, by uznawac go za nietykalna istote ludzka. Nie sadzimy, aby bylo cos zlego w tym, ze laborant wyrzuca nadmiar plemnikow lub komorek jajowych, o ile tylko nie niszczy nowo powstalych embrionow, czyli zaplodnionych wlasnie komorek jajowych. Lecz przy mniej wiecej takiej samej dozie szczescia, jakiej embrion potrzebuje dla swojego rozwoju, rowniez z komorki jajowej lub plemnika mogloby powstac dziecko. Utworzenie embriona z komorki jajowej i plemnika jest najlatwiejsza czescia procesu zaplodnienia in vitro. Jesli twierdzi sie, ze niszczac embrion wyrzadza mu sie krzywde, gdyz pozbawia sie go mozliwosci rozwoju, czyz tego samego nie nalezy powiedziec o komorce jajowej i plemniku? W obydwu potencjalnie tkwi nowa istota ludzka.

John T. Noonan, amerykanski teolog katolicki, napisal kilka lat temu artykul zatytulowany An Almost Absolute Value in History (Wartosc w historii nieomal absolutna), czesto cytowany przez przeciwnikow aborcji. W artykule tym probuje zbic argumenty odwolujace sie do potencjalnych mozliwosci oddzielonej komorki jajowej i plemnika. Noonan stwierdza, ze roznica miedzy zniszczeniem pojedynczego plemnika a zniszczeniem plodu polega na tym, iz plemnik ma mniejsza niz jedna na dwiescie milionow szanse stania sie istota rozumna

112

i odczuwajaca, a plod jest juz wrazliwy na bol i ma osiemdziesiat procent szans, ze nawet poza macica rozwinie sie z niego dziecko. Artykul zawieral nastepujacy fragment:

Poniewaz zycie samo w sobie jest kwestia prawdopodobienstwa

i poniewaz rozumowanie w kwestiach etycznych jest na ogol ocena

prawdopodobienstwa, zatem oparcie oceny moralnej na skokowej

zmianie prawdopodobienstwa urodzenia sie dziecka, jaka zachodzi

w chwili poczecia, wydaje sie zgodne ze struktura rzeczywistosci

i istota refleksji etycznej. Czy nasze rozumowanie byloby inne,

gdyby tylko jedno na dziesiecioro poczetych dzieci bylo donoszo-

ne? Oczywiscie, ze byloby inne. Rozumowanie to odwoluje sie do

realnie istniejacych prawdopodobienstw, a nie jakichs wyimagino-

wanych stanow rzeczy.15

Na nieszczescie dla argumentu Noonana najnowsze osiagniecia naukowe, pozwalajace na wczesniejsze stwierdzenie ciazy, pokazuja, ze ocena prawdopodobienstwa zaprowadzila go na manowce. Nawet jesli do zaplodnienia dochodzi w wyniku stosunku seksualnego, to i tak szacunki Noonana, ze plod ma 80 procent szans rozwoju, nie odnosza sie do embriona we wczesnym stadium. Prawdopodobienstwo, ze jeszcze nie zagniezdzony w macicy embrion dozyje do momentu porodu, jest nie wieksze niz 30 procent. Tuz po implantacji wynosi ono nadal mniej niz 60 procent; 80 procent osiaga nie wczesniej niz szesc tygodni od poczecia.16 Pomijajac koniecznosc skorygowania danych dotyczacych poczecia naturalnego, skutecznosc poprzednio opisanej mikroiniekcyjnej techniki zapladniania ludzkiej komorki jajowej oznacza, ze prawdopodobienstwo, iz z plemnika znajdujacego sie w igle do mikroiniekcji powstanie dziecko, jest znacznie wieksze niz jedna dwustumilionowa; jest ono w gruncie rzeczy bardzo bliskie szansie, jaka ma embrion tuz po zaplodnieniu. Zatem wspolczesna wiedza i nowoczesne techniki medyczne postawily na glowie argument Noonana przeciwko aborcji. Jesli argument odwolujacy sie do potencjalnych mozliwosci ma byc oparty na rzeczywistym prawdopodobienstwie, to mozemy zajac bardziej permisywna po-

113

stawe wobec niszczenia embrionow w laboratoriach i stosowania srodkow wczesnoporonnych, takich jak "pigulka nastepnego dnia rano", gdyz embrion we wczesnym stadium rozwoju i tak ma niewielka szanse przezycia, w gruncie rzeczy nie wieksza niz ta, ktora ma wybrany do mikroiniekcji plemnik. A moze mamy serio uwierzyc, ze kazdy plemnik jest swiety?

Mam nadzieje, ze wiekszosc czytelnikow sledzacych zawile wywody tego rozdzialu odczulo, ze we wszystkich probach scislego okreslenia momentu, w ktorym powstaje nowa istota ludzka, kryje sie cos absurdalnego. Absurdalne sa usilowania wyznaczenia dokladnej linii podzialu w czyms, co jest procesem stopniowym. Zdanie sobie z tego sprawy jest pierwszym krokiem ku zrozumieniu i przekroczeniu pozornie nierozstrzygalnego sporu o aborcje.

114

2.5.5. PRZELAMANIE ABORCYJNEGO IMPASU

Gdyby argumentom przeciwko aborcji nadac postac formalnego dowodu, wygladalby on z grubsza nastepujaco:

Pierwsza przeslanka: Pozbawienie zycia niewinnego czlowieka jest moralnie zle.

Druga przeslanka: Juz od chwili poczecia embrion lub plod jest niewinnym, zywym czlowiekiem.

Wniosek: Pozbawienie zycia embrionu lub plodu jest moralnie zle.

Z formalnego punktu widzenia dowod ten jest poprawny. Jezeli przyjmiemy przeslanki, musimy przyjac takze wniosek. Poniewaz aborcja rzeczywiscie pozbawia plod zycia, zatem musielibysmy zgodzic sie, ze jest moralnie zla. I odwrotnie, jesli chcemy odrzucic wniosek, musimy odrzucic przynajmniej jedna przeslanke. (Dla uproszczenia bede nazywal "plodem" zarowno plod, jak i embrion, i opuszcze slowo "niewinny", poniewaz nie jest przedmiotem sporow, ze plod jest niewinny w odpowiednim sensie.)

114

Ci, ktorzy nie uwazaja aborcji za zlo moralne, zazwyczaj kwestionuja przeslanke druga. Zaprzeczaja, jakoby zycie ludzkie zaczynalo sie w chwili poczecia, i wskazuja na jakis inny moment, narodzin lub wczesniejszy, w ktorym ich zdaniem istniec zaczyna nowa istota ludzka. Lecz rozwoj czlowieka jest procesem stopniowym i trudno pojac, dlaczego ludzkie zycie mialoby zaczynac sie wjakimsjego scisle okreslonym momencie.

Dla obroncow prawa kobiety do przerywania ciazy w kazdym stadium najodpowiedniejsza granicabylyby narodziny. Lecz czy ktokolwiek moze naprawde zaprzeczyc, ze plod tuz przed urodzeniem sie jest zywa istota ludzka? Niewatpliwie jest zywy - gdy umiera w macicy, lekarze moga to stwierdzic. A czymze innym moze byc jak nie czlowiekiem? Ponadto, jak spostrzegla Peggy Stinson, rozmyslajac o tym, jak krancowo zmienily sytuacje niespodziewane narodziny Andrew, w uzaleznianiu wszystkiego od faktu urodzenia sie jest cos arbitralnego. Malenki, bardzo niedojrzaly noworodek na oddziale intensywnej terapii nazajutrz po narodzinach niewiele rozni sie od plodu, nad usunieciem ktorego Peggy i Robert zastanawiali sie na dzien przed jego urodzeniem sie. Dlaczego wiec to, czy plod/noworodek znajduje sie wewnatrz, czy na zewnatrz macicy, ma miec az taka wage, by wyznaczac poczatek ludzkiego zycia?

Na to ostatnie pytanie obroncy aborcji nie sa w stanie udzielic przekonujacej odpowiedzi i dlatego czesto twierdza, ze to nie narodziny, lecz zdolnosc samodzielnego zycia - stadium, kiedy plod moze przezyc poza cialem matki - wyznacza poczatek istnienia nowej istoty ludzkiej. Takie tez stanowisko zajal Sad Najwyzszy USA w sprawie Roe przeciwko Wade. Sad powolal sie na to, ze ochrona potencjalnego zycia lezy w interesie panstwa i uznal, ze staje sie ona obowiazkiem, gdy plod osiagnie stadium zdolnosci samodzielnego zycia. Sad stwierdzil rowniez, ze chociaz uwaza sie, iz stadium to plod osiaga zwykle w wieku siedmiu miesiecy lub dwudziestu osmiu tygodni, moze ono nastapic wczesniej, juz po dwudziestu czterech tygodniach. Dazac do kompromisu, sad podzielil

115

trzydziesci dziewiec tygodni ciazy na "trymestry" i uznal, ze nie mozna zakazac aborcji przed koncem drugiego trymestru - to znaczy do konca dwudziestego szostego tygodnia. Nie da sie jednak sztywno ustalic, kiedy plod osiaga zdolnosc samodzielnego zycia - zalezy to od bieglosci lekarzy i dostepnego sprzetu medycznego. Dwadziescia lat po procesie Roe przeciwko Wade przezywa wiele niedojrzalych noworodkow, urodzonych juz po dwudziestu czterech lub dwudziestu pieciu tygodniach ciazy, niektore z nich nawet unikaja powazniejszych uszkodzen.17 Wedlug Swiatowej Organizacji Zdrowia, prowadzacej statystyki smiertelnosci noworodkow, wiek dwudziestu dwu tygodni wyznacza obecnie granice miedzy samoistnym poronieniem a narodzinami. Nic dziwnego, ze - jak ujela to sedzia Sandra Day O'Connor orzekajaca w innej, dotyczacej aborcji sprawie rozpatrywanej przez Sad Najwyzszy dziesiec lat po sprawie Roe przeciwko Wade - "schemat przyjety w sprawie Roe jest wewnetrznie sprzeczny... Skoro nauki medyczne w coraz wiekszym stopniu zdolne sa umozliwic plodowi odrebne istnienie, granica zdolnosci samodzielnego zycia przesuwa sie wstecz w kierunku poczecia."18

Zdolnosc plodu do utrzymania sie przy zyciu zalezy takze od dostepu kobiety w ciazy do nowoczesnych osrodkow medycznych. Zalozmy, ze kobieta w dwudziestym piatym tygodniu ciazy mieszka w Melbourne, gdzie sa znakomite oddzialy intensywnej opieki medycznej dla wczesniakow, a nastepnie podrozuje do odleglego zakatka na pustynnym zachodzie Australii, do Alice Springs, o trzy dni od najblizszego pasa startowego. Czy mamy uwierzyc, ze jej plod byl zywym czlowiekiem w Melbourne, ale nie na pustyni? Coz sie wiec z nim stalo? Czyzby umarl? Czyzby przestal byc czlowiekiem? Juz zadajac te pytania widzimy, jak watpliwe jest uzaleznianie poczatku zycia ludzkiego od zdolnosci utrzymania sie przy nim.

Jesli nawet obroncy aborcji zdolaliby przelknac takie osobliwosci i przyznac, ze dzieki postepom w opiece nad wczesniakami zycie ludzkie zaczyna sie obecnie dwa tygodnie wcze-

116

sniej niz wtedy, kiedy wydawano wyrok w sprawie Roe przeciwko Wade, to co powiedzieliby, gdyby stalo sie mozliwe skonstruowanie sztucznej macicy i hodowanie od zaplodnienia az do "narodzin" embriona, ktory nigdy nie przebywalby w macicy kobiety? Mozliwosc taka, zwana ektogeneza, latwo moze stac sie realna w ciagu najblizszych dwudziestu lat. Oznaczac to bedzie, ze kazdy plod w kazdym stadium ciazy stanie sie zdolny do samodzielnego zycia. A skoro zdolnosc samodzielnego zycia wyznacza jego poczatek, a zatem i granice, za ktora aborcja jest zlem moralnym, to zycie ludzkie zaczynac sie bedzie w chwili poczecia i moralnie zle bedzie zabicie plodu w kazdej fazie ciazy. Lecz cala ta argumentacja moze juz wtedy stracic wszelkie znaczenie, gdyz aborcja stalaby sie jedynie "metoda ewakuacji", pozwalajaca mimo przerwania ciazy zachowac zycie plodu; potem zostalby on zapewne oddany do adopcji. Piszac na ten temat dziesiec lat temu, na poczatku ery rewolucji w technikach reprodukcyjnych, sugerowalem, ze byc moze zakonczy to spor o aborcje. Bez potrzeby zabijania plodow kobiety uzyskaja calkowita swobode dysponowania swym cialem. Leslie Cannold zapytala wowczas kobiety z obu stron barykady, co sadza o takim rozwiazaniu. Okazalo sie, ze zupelnie nie podoba sie ono ani tym, ktore uwazaly sie za obronczynie zycia, ani tym, ktore mialy sie za zwolenniczki "wyboru"! Niezaleznie od pogladow na temat aborcji, wiekszosc kobiet uwazala, ze wlasciwie pojete macierzynstwo zabrania porzucania swojego dziecka w ten sposob.

Jesli ani narodziny, ani zdolnosc samodzielnego zycia nie wyznaczaja w zadowalajacy sposob poczatku zycia ludzkiego, to jakie inne mozliwosci nam pozostaja? Dzisiaj juz nikt nie uwazalby pierwszego poruszenia sie plodu za moment, w ktorym zaczyna sie zycie czlowieka, niektorzy jednak sadza, ze "ozywienie sie" mozna w sposob naukowy interpretowac jako poczatek funkcjonowania mozgu. Niemiecki bioetyk Hans-Martin Sass w swoim ostatnim artykule nazywa te interpretacje kryterium "zycia mozgowego", wskazujac na analogie

117

z kryterium smierci mozgowej. Argumentuje on, ze jesli smierc mozgowa uwazamy za kres ludzkiego zycia, to powinnismy takze uznac, ze pierwsze oznaki zycia mozgu wyznaczaja jego poczatek. Proponuje zatem powolanie zespolu podobnego do Harwardzkiej Komisji do Spraw Smierci Mozgu, ktory zajalby sie szczegolowym opracowaniem kryteriow i metod stwierdzania pewnej, uznanej za niezbedna aktywnosci mozgu. Sass jest zdania, ze przyjecie kryterium zycia mozgu oznaczaloby wprowadzenie ochrony ludzkiego zycia od konca dziesiatego tygodnia ciazy, gdyz wlasnie wtedy dochodzi do "integracji neuro-neuronalnej w warstwie korowej ".20

Poglad, ze zycie czlowieka trwa od poczatku zycia mozgu do nieodwracalnego zaniku jego funkcji, jest pod wieloma wzgledami przekonujacy, ale jego wiarygodnosc jako kryterium poczatku ludzkiego zycia zalezy od zalozenia, ze smierc mozgu rzeczywiscie wyznacza jego koniec. Zobaczylismy, ze przyjecie kryterium smierci mozgowej jest decyzja podyktowana wzgledami etycznymi, a nie naukowymi. To samo mozna powiedziec o kryterium zycia mozgu. Wyraznie widac to w szczegolach propozycji Sassa, gdyz poczatku zycia nie okresla on w sposob scisle analogiczny do definicji smierci jako smierci calego mozgu. Gdyby tak zrobil, musialby uznac, ze zycie ludzkie nalezy chronic od piecdziesiatego czwartego dnia ciazy, kiedy po raz pierwszy obserwuje sie funkcje pnia mozgu.21 Z drugiej jednak strony, jesli decydujemy sie przekroczyc moment, gdy mozg zaczyna funkcjonowac, to dlaczego mamy zatrzymac sie na dziesiatym tygodniu? Zdaniem niektorych powinnismy poczekac na pojawienie sie czynnosci bioelektrycznej mozgu, wykrywanej badaniem EEG. A jesli tak, to czy za poczatek zycia mamy uznac wystapienie jej pierwszych oznak w czternastym tygodniu ciazy, czy tez mamy raczej poczekac, az stanie sie nieprzerwana, co nastepuje nie wczesniej niz w trzydziestym drugim tygodniu?22

Skoro wybor miedzy roznymi kryteriami zycia mozgu ma wyraznie charakter etyczny, a nie naukowy, to niezaleznie, jakie kryterium przyjmiemy, i tak nie bedzie mozna uczciwie

118

powiedziec, ze wyznacza ono poczatek ludzkiego zycia, chociaz moze stac sie uzytecznym wskaznikiem tego, kiedy rozwijajace sie zycie po raz pierwszy zyskuje taki status moralny, ze wymaga pewnej ochrony. Stanowisko etyczne, jakim jest propozycja wprowadzenia kryterium zycia mozgu, nie podwaza drugiej przeslanki nakreslonego wczesniej dowodu przeciwko aborcji, lecz pierwsza. Bardzo podobnie jest w przypadku propozycji, by za kryterium smierci organizmu uznac calkowita nieodwracalna utrate zdolnosci swiadomosci. Obie propozycje w gruncie rzeczy uciekaja sie do wygodnej fikcji, ktora zmienia zywa niewatpliwie istote w istote, ktora z punktu widzenia prawa nie jest zywa. Zamiast godzic sie na takie fikcje, powinnismy raczej zdac sobie sprawe z tego, ze sam fakt bycia zywa istota ludzka nie rozstrzyga jeszcze, czy pozbawienie jej

zycia jest zlem moralnym.

Byc moze Norman Ford ma slusznosc co do tego, kiedy zaczyna sie zycie czlowieka. Z pewnoscia mniej wiecej czternascie dni od poczecia, kiedy nie ma juz mozliwosci podzielenia sie embrionu i powstania blizniat, istnieje zywa jednostka ludzka. Byc moze Ford ma racje, lecz nie mowi nam to jeszcze nic o etycznym znaczeniu istnienia jednostki ludzkiej ani o mozliwosci usprawiedliwienia aborcji dokonanej po tym czasie. Aby przelamac aborcyjny impas, musimy przyjrzec sie pierwszej przeslance dowodu przeciwko aborcji i postawic pytanie: dlaczego pozbawienie czlowieka zycia jest moralnie zle? Kluczem do rozstrzygniecia sporu o aborcje jest przyznanie, ze zakwestionowanie pierwszej przeslanki jest i mozliwe, i konieczne. W koncu coz tak szczegolnego jest w fakcie bycia czlowiekiem?

6. OCENIANIE JAKOSCI ZYCIA

Kazdy prawodawca, kazdy lekarz i kazdy obywatel musi przyznac, ze prawdziwym problemem jest to, czy afirmowac i chronic swietosc wszelkiego ludzkiego zycia, czy etyke spoleczna, dla ktorej jedno ludzkie zycic ma wartosc, a drugie nie. Jako narod musimy wybrac miedzy etyka swietosci zycia a etyka "jakosci zycia".

Ronald Reagan, 1983

2.6.1. JAK ADMINISTRACJA RONALDA REAGANA WYBRALA ETYKE JAKOSCI ZYCIA

Ronalda Reagana wybrano na prezydenta Stanow Zjednoczonych w roku 1980, przy silnym poparciu konserwatywnego chrzescijanskiego ruchu obrony zycia oraz tak zwanej "moralnej wiekszosci", zorganizowanej przez wielebnego Jerry'ego Falwella. W czasie pierwszych dwu lat prezydentury Reagan bez powodzenia popieral ruch na rzecz rewizji wyroku w sprawie Roe przeciwko Wade. Narodziny dziecka, ktore pod nadanym przez sad pseudonimem "Baby Doe" stalo sie znane w calych Stanach, daly Reaganowi sposobnosc zrobienia czegos bardziej konkretnego dla zrewanzowania sie za poparcie, jakiego w wyborach udzielili mu zaprzysiegli obroncy swietosci wszelkiego ludzkiego zycia. Baby Doe urodzilo sie 9 kwietnia 1982 roku w Bloomington Hospital w stanie Indiana. Natychmiast po urodzeniu stalo sie jasne, ze ma ono zespol Downa, dawniej zwany mongolizmem, ktory zwiazany jest z istnieniem pewnych anomalii fizycznych i uposledzenia umyslowego. Stopien tego uposledzenia waha sie od lekkiego do umiarkowanego, z poziomem IQ zazwyczaj zawierajacym sie miedzy 35 i 70. Ludzie majacy IQ z gornej czesci tego przedzialu moga zyc samodzielnie pod pewnym niewielkim nadzorem. Inni wymagaja pomocy w zarzadzaniu wlasnymi finansami i potrzebuja opieki, gdy robia zakupy, gotuja lub podrozuja.1

120

Baby Doe dotkniete bylo dodatkowa wada, ktora czasami towarzyszy zespolowi Downa: przewod prowadzacy z jamy ustnej do zoladka, zwany przelykiem, nie byl prawidlowo zbudowany. Pozywienie nie moglo przechodzic z ust do zoladka. Bez operacji dziecko umarloby z glodu. Udroznienie przelyku jest w takim przypadku zwyczajnym sposobem postepowania. Zabieg ten jest wprawdzie powazny, ale szanse na to, ze sie uda, sa duze.

Zasiegnieto opinii dwu pediatrow, ktorzy zalecili, by Baby Doe przeniesc do innego szpitala, gdzie bedzie mozna przeprowadzic operacje. Doktor Walter Owens, poloznik, ktory przyjmowal porod, nie byl przekonany, czy jest to rozsadne zalecenie i skonsultowal sie z dwoma innymi poloznikami. Przychylili sie oni do opinii, do ktorej sklanial sie i sam doktor

Owens, ze Baby Doe nalezy zatrzymac w Bloomington Hospital i podawac mu wylacznie leki usmierzajace bol. Przy zastosowaniu takich jedynie srodkow Baby Doe umarloby w ciagu kilku dni - najwyzej w ciagu tygodnia lub dwoch.

Doktor Owens i dwu pediatrow przedyskutowalo swa opinie z rodzicami Baby Doe. Ojciec dziecka byl nauczycielem i miewal w swej pracy bliski kontakt z dziecmi obarczonymi zespolem Downa. Rodzice Baby Doe mieli juz dwoje innych dzieci. Uznali, ze pojscie za rada doktora Owensa lezy w interesie calej rodziny.

Dyrekcja szpitala Bloomington zareagowala na te decyzje prosba skierowana do sedziego Johna Bakera z sadu hrabstwa Monroe o pilne wydanie orzeczenia, czy mozna postapic w sposob zalecony przez doktora Owensa. Sedzia Baker stwierdzil, ze rodzice osoby nieletniej maja ustawowe prawo wybrac sposob postepowania zalecany dla ich dziecka przez lekarzy, a zatem wskazal szpitalowi, ze nalezy przyjac zalecenia doktora Owensa. Ponadto dla rozpatrzenia, czy ma byc wniesiona apelacja do sadu wyzszej instancji, opiekunem interesow Baby Doe wyznaczyl wydzial spraw socjalnych hrabstwa Monroe.

121

Minely trzy dni. Wydzial spraw socjalnych postanowil nie skladac apelacji od wyroku sedziego Bakera. Tymczasem jednak sprawa trafila na lamy gazet, a prokuratura hrabstwa Monroe wniosla rewizje do Sadu Najwyzszego stanu Indiana. Sad rewizje odrzucil. Poniewaz Baby Doe mialo juz teraz piec dni i wciaz nie bylo karmione, wiceprokurator hrabstwa Monroe polecial do Waszyngtonu, by poprosic o interwencje Sad Najwyzszy Stanow Zjednoczonych. Lecz nim zdolal podjac jakies kroki prawne, Baby Doe umarlo.

Reakcja opinii publicznej byla natychmiastowa i najczesciej wroga rodzicom Baby Doe i sadom. Zarowno "Washington Post", jak i "New York Times" opublikowaly artykuly wstepne protestujace przeciwko decyzji przyzwalajacej na smierc Baby Doe. Powodz listow protestacyjnych zalala Kongres i Bialy Dom. Administracja Reagana zareagowala na to z godna uwagi szybkoscia. Zaledwie dwa tygodnie po smierci Baby Doe prezydent wydal zarzadzenie, by powiadomic wszystkich pracownikow sluzby zdrowia finansowanej z funduszy federalnych, ze nie wolno dyskryminowac osob uposledzonych. Wkrotce 6800 szpitali amerykanskich otrzymalo nowe rozporzadzenia, nakazujace, by w kazdej izbie przyjec, oddziale polozniczym, pediatrycznym i dla dzieci przewlekle chorych wywiesic plakat przypominajacy, ze "dyskryminujace zaniechanie karmienia i opieki nad uposledzonymi noworodkami jest w tym osrodku zabronione przez prawo federalne". Plakat wzywal takze, by kazdy, kto wie o takiej dyskryminujacej odmowie karmienia lub standardowej opieki medycznej, niezwlocznie skontaktowal sie z "goraca linia d/s dzieci uposledzonych", wolna od oplat i czynna dwadziescia cztery godziny na dobe. Dyskrecja byla zapewniona.

W roku 1983 przyjeto 1633 telefony. Reagujac na nie utworzono tzw. "brygady Baby Doe". Skladaly sie one z pelniacych dyzury prawnikow, lekarzy i urzednikow panstwowych, gotowych w ciagu godziny wyruszyc, by zbadac skarge. Zjawiali sie w szpitalach bez ostrzezenia, czasami w srodku nocy i zada-

122

li od lekarzy dyzurnych dokumentacji medycznej. Pewien telefon spowodowal, ze w Szpitalu Uniwersyteckim Vanderbilt juz po polnocy trzej urzednicy dochodzeniowi i neonatolog badali kazde dziecko na oddziale, odrywajac zapracowany personel od opieki nad pacjentami na bite piecdziesiat cztery godziny. Neonatolog okreslil opieke szpitalna jako "wzorowa". Zadne z dochodzen "brygad Baby Doe" nie wykazalo dajacego sie udowodnic naruszenia prawa federalnego zakazujacego dyskryminacji. Ich praca sprawila jednak, ze lekarze wobec pewnych powaznie uposledzonych noworodkow podejmowali takie dzialania przedluzajace zycie, ktorych w przeciwnym razie by nie podjeto. W jednym z tych przypadkow ten sposob postepowania wobec niemowlecia, o ktorym lekarze mowili, ze ma "zero szans na normalne zycie", kosztowal 400 000 dolarow. Pewien pediatra z Nowego Meksyku mowi o tym, jak spedzil "cala smiertelna godzine" probujac - jedynie ze strachu, ze ktos w szpitalu go "namierzy" - resuscytowac noworodka z mnogimi wadami, ktory "w zaden sposob nie byl zdolny do samodzielnego zycia". W innych przypadkach rodzicow, ktorzy odmowili zgody na operacje dzieci, pozbawiono praw rodzicielskich.2

Wiekszosc pracownikow sluzby zdrowia zatrudnionych w szpitalach zajmujacych sie opieka nad noworodkami uznala "regulacje Baby Doe" za niewykonalne; oburzaly ich dzialania "brygad Baby Doe", ktore byly ich zdaniem ingerencja w delikatne decyzje, jakie powinno sie pozostawic rodzicom i zespolowi leczacemu. American Academy of Pediatrics, oficjalne gremium reprezentujace 24000 pediatrow, podjela wspolne dzialania z National Association for Children's Hospitals i Children's Hospitals National Medical Center, majace na celu sadowe uchylenie tych regulacji. Na poparcie swego wniosku Academy of Pediatrics stwierdzila, ze pewne wady sa "zwyczajnie nieuleczalne" i ze nie ma sensu przedluzanie zycia obarczonycch nimi noworodkow. Academy of Pediatrics wymienila trzy przyklady: bezmozgowie, krwotok mozgowy pro-

123

wadzacy do zniszczenia kory mozgowej i brak znacznej czesci ukladu pokarmowego, na przyklad jelita cienkiego i grubego. Dzieci w tym stanie nie moga byc ani karmione doustnie, ani nawet przez sonde wprowadzona do zoladka. Moga byc utrzymane przy zyciu tylko dzieki odzywianiu pozajelitowemu, ale na dalsza mete rokowanie jest niepomyslne.

W czasie rozprawy sadowej, ktorej przewodniczyl sedzia Gerhard Gesell, administracje Reagana reprezentowal minister zdrowia, doktor C. Everett Koop. Sam doktor Koop byl chirurgiem dzieciecym, dobrze znanym ze swego poparcia dla polityki ochrony zycia. Prezydent Reagan goraco go wychwalal:

Naszym ministrem zdrowia jest doktor C.Everett Koop, ktory

zrobil zapewne wiecej dla dzieci uposledzonych niz jakikolwiek

inny Amerykanin, stosujac pionierskie techniki chirurgiczne, glo-

szac wartosc ich zycia i wspolpracujac z ich kochajacymi rodzina-

mi. Nie znajdzie sie nikt, kto bedac wczesniej jego pacjentem

bronilby tak zwanej etyki "jakosci zycia".3

Nie mam pojecia, jakiej etyki bronia pacjenci Koopa, lecz etyke samego Koopa mozemy odczytac z jego wypowiedzi na temat podanych przez Academy przykladow przypadkow nieuleczalnych. Zapytany, jaki sposob postepowania przyjalby w stosunku do dziecka pozbawionego mozgu, odpowiedzial:

"Nie powinnismy wtracac sie do nikogo zajmujacego sie takim

dzieckiem. Uwazamy, ze dziecku nalezy sie czula troska, i spo-

dziewalibysmy sie, ze w krotkim czasie jego zycie dobiegnie

kresu."

Zapytany o dzieci pozbawione jelit, odpowiedzial w podobny sposob:

W tym przypadku zastanowilibysmy sie nad zastosowaniem zwyk-

lej opieki, zapewnieniem mu miejsca w szpitalu, doustnym poda-

waniem pokarmu, mimo ze nie mialby on wartosci odzywczych

lecz nie bralibysmy pod uwage brutalnego przerwania opieki nad

dzieckiem... nie zamierzamy takze twierdzic, ze dziecko takie po-

winno przez reszte swego zycia byc utrzymywane na plynach do-

zylnych.

124

Koop wiedzial, ze na plynach dozylnych dziecko bez jelit moze przezyc "poltora roku". Oswiadczyl, ze wie o tym, gdyz byl "pierwszym lekarzem, ktory to zastosowal". Teraz jednak powiedzial sadowi, ze celem "regulacji Baby Doe", ktore sam pomagal redagowac, nie bylo zalecanie takiego postepowania. Za wlasciwe natomiast uznal zastosowanie "zwyczajnej opieki", co znaczylo, ze dziecko - podobnie jak Baby Doe - w krotkim czasie umrze smiercia glodowa.

Te wypowiedzi pokazuja, ze roznica pogladow miedzy Walterem Owensem, ktory zalecil, by pozwolono Baby Doe zaglodzic sie na smierc, a C.Everettem Koopem, ktory gotow byl zalecic, aby dziecko bez jelit zaglodzilo sie na smierc, nie byla roznica miedzy lekarzem, ktory stosuje etyke jakosci zycia, a lekarzem, ktory stosuje etyke swietosci zycia. Byla to raczej roznica miedzy lekarzami w inny sposob stosujacymi etyke jakosci zycia. Owens uwazal, ze jakosc zycia dziecka z zespolem Downa jest ponizej poziomu, od ktorego stosowanie postepowania lekarskiego podtrzymujacego zycie staje sie obowiazkiem. Koop uwazal, ze jakosc zycia dziecka z zespolem Downa znajduje sie powyzej tego poziomu, zas jakosc zycia dziecka bez jelit - ponizej. Jakiez

inne powody moglyby powstrzymac go od obrony pogladu, ze dziecku pozbawionemu jelit nalezy przyznac te dodatkowe osiemnascie - lub wiecej - miesiecy, ktore mogloby przezyc?

Sedzia Gerhard Gesell uchylil "regulacje Baby Doe", miedzy innymi dlatego, ze nie przeprowadzono wczesniej konsultacji z osobami, ktorych dotyczyly, czego wymagala ustawa o postepowaniu administracyjnym. W lipcu 1983 roku departament zdrowia i opieki spolecznej przedlozyl zatem opinii publicznej propozycje nowego rozporzadzenia, ktore - obok innych zmian - redukowalo wymiary plakatu, jaki mial byc wywieszany w szpitalach. Jednak bardziej znaczace bylo w nim stwierdzenie, ze "prawo nie wymaga stosowania daremnej terapii, ktora jedynie przedluza proces umierania noworodka juz w chwili urodzenia chorego terminalnie, np. dziecka z bezmozgowiem lub krwawieniem srodczaszkowym".

125

Uzyty tutaj jezyk jest zaiste odkrywczy. Skrupulatnie unika sie jakiejkolwiek wzmianki o jakosci zycia. Mowi sie natomiast, ze nie jest wymagane "daremne" leczenie, ktore "jedynie przedluza proces umierania noworodka juz w chwili urodzenia chorego terminalnie". To ostatnie wyrazenie przywodzi mi na mysl dowcip, ze samo zycie jest choroba terminalna, przenoszona droga plciowa. Dlaczegoz "terminalnie chore" mialoby byc dziecko, ktorego kora mozgowa zostala zniszczona przez masywny krwotok srodczaszkowy, lub dziecko anencefaliczne z zachowanymi niektorymi funkcjami pnia mozgu? Podobnie jak ludzi w stanie trwale wegetatywnym, dzieci te mozna na respiratorze utrzymywac przy zyciu przez czas nieokreslony, lata, a moze nawet dziesiatki lat. Byc moze udaloby im sie nawet osiagnac przecietna dlugosc zycia. Prawda jest, ze w kazdej chwili potrzebowac beda srodkow medycznych, ale tak jest tez w przypadku dzieci z cukrzyca, a nie uwazamy ich przeciez za "terminalnie chore". Prawda jest takze, ze w przeciwienstwie do dzieci z cukrzyca dzieci bezmozgie i dzieci, ktorych kora mozgowa zostala zniszczona, przez cale zycie beda pozbawione swiadomosci. Lecz przyjecie tego faktu za podstawe do uznania postepowania lekarskiego za "daremne" znaczy, ze podejmuje sie decyzje oparta na ocenie jakosci zycia dziecka. Krotko i zwiezle: oznacza to "przyjecie etyki spolecznej, dla ktorej jedno zycie ludzkie ma wartosc, a drugie nie".

Ze sprawy Baby Doe wynika dla nas nastepujaca powazna nauczka: mimo wszystkich tych wspanialych slow prezydenta Reagana o znaczeniu dochowania wiernosci etyce swietosci zycia i mimo calej glebokiej wiedzy pediatrycznej C.Everetta Koopa i jego zaangazowania na rzecz "obrony zycia", rozstrzygajac, jak powinno sie postepowac z noworodkami obarczonymi powaznymi wadami, administracja prezydenta Reagana nie mogla uniknac oceniania jakosci zycia. Lecz to jeszcze nie koniec calej tej historii. Po rozeslaniu projektu nowego rozporzadzenia w czerwcu 1983 roku, departament zdrowia

126

i opieki spolecznej otrzymal 16 739 uwag. 97 procent popieralo nowe rozporzadzenie, wiele z nich napisano zreszta w identyczny sposob, wedle wzoru zaleconego przez organizacje takie jak Christian Action Council. Komentarze swe nadeslalo rowniez 141 pediatrow badz neonatologow i 72 procent sposrod nich bylo temu rozporzadzeniu przeciwnych.

W styczniu 1984 roku departament zdrowia wydal zatem "Ostateczne rozporzadzenie", w ktorym wielkosc plakatu ulegala dalszemu zmniejszeniu (skurczyl sie juz z 17 x 14 cali do 7 x 5 cali) i w ktorym stwierdzano, ze wymaga sie jedynie postepowania "przynoszacego korzysci lecznicze". (Termin "przynoszace korzysci lecznicze", podobnie jak okreslenie "daremne", sluzy zamaskowaniu faktu, ze mowiac na przyklad, iz "nie przynosi korzysci leczniczych" utrzymywanie na respiratorze noworodka, ktory nigdy nie uzyska swiadomosci, dokonuje sie oceny jakosci zycia.)

American Academy of Pediatrics najwyrazniej byla zdania, ze zmienione rozporzadzenie odpowiada jej oczekiwaniom, i nie oponowala przeciwko niemu, lecz American Medical Association odwazylo sie podjac ofensywe. Wraz z American Hospital Association, American College of Obstetricians and Gynaecologists oraz American Academy of Family Physicians, AMA uznalo, ze decyzje dotyczace postepowania lekarskiego powinny zostac w rekach rodzicow, przy doradczym glosie zespolu leczacego. Zaskarzylo wiec wydane rozporzadzenie do sadu, i "Ostateczne rozporzadzenie" podzielilo los swego poprzednika. Uznano je za niewazne. Administracja Reagana wniosla apelacje do Sadu Najwyzszego, lecz w 1986 roku takze Sad Najwyzszy regulacje te uchylil, uznajac, ze nie mozna znalezc dla nich uzasadnionej podstawy w prawie zakazujacym dyskryminacji, poniewaz nie przedstawiono dowodow, ze byly potrzebne, aby uposledzonym noworodkom zapewnic przed nia ochrone. Sad stwierdzil takze, ze regulacje te ignoruja uznana role zgody rodzicielskiej na opieke medyczna nad noworodkami i ze stany takie jak mnogie wady lub powaz-

127

ne wczesniactwo moga (w przeciwienstwie do rasy, na przyklad) stanowic podstawe zaniechania leczenia. W uzasadnieniu tego wyroku z aprobata wspomina sie wczesniejsze wyroki sadow nizszych instancji, ktore pozwolily rodzicom podjac decyzje o zaniechaniu leczenia, jesli tylko byla ona swiadoma i podjeta w interesie dziecka.4

Tymczasem, nie czekajac na wynik apelacji, zwolennicy regulacji w Kongresie sprobowali zastosowac odmienna taktyke. Zmienili federalny program przeciwdzialania maltretowaniu dzieci, dodajac nowe klauzule do ustawy, tak aby jego fundusze byly nieosiagalne dla stanow USA, ktore nie wprowadza procedur zapobiegajacych zaniechaniu leczenia uposledzonych noworodkow w stanach zagrozenia zycia. Ustawa ta okreslala jednak przypadki, w ktorych podjecie leczenia nie bylo wymagane. Dotyczy to noworodkow w nieodwracalnej Spiaczce oraz sytuacji, gdy leczenie "jedynie przedluzaloby umieranie", a takze gdy "byloby dzialaniem daremnym z punktu widzenia szans noworodka na przezycie, a wobec tego w tych okolicznosciach byloby niehumanitarne". Widac tu wyraznie, ze we wszystkich tych wyjatkach kryje sie ocena jakosci zycia.

Poprawki do Child Abuse Prevention and Treatment Act zaczely obowiazywac pod koniec roku 1984. Ankieta przeprowadzona pozniej wsrod pediatrow specjalizujacych sie w opiece nad noworodkami ujawnila, ze 76 procent uwazalo te regulacje za niepotrzebne; 66 procent uznalo, ze ingeruja one w prawo rodzicow do wyboru, jaki sposob postepowania lezy w interesie ich dzieci; 60 procent sadzilo, ze nie pozwalaja na dokonanie odpowiedniej oceny cierpien noworodka.5

W 1989 roku tragiczny przypadek Samuela Linaresa pozwo-

lil Amerykanom dostrzec, co rygorystyczny obowiazek chro-

nienia zycia wszystkich dzieci oznaczac moze dla rodzicow.

Samuel byl trzecim dzieckiem Rudy'ego i Tamary Linaresow,

mlodego malzenstwa, mieszkajacego na robotniczym przed-

miesciu Chicago. W sierpniu 1988 roku siedmiomiesieczny

128

Samuel polknal balon, ktory utkwil mu w tchawicy. Zabrano go do szpitala, lecz poniewaz jego mozg zbyt dlugo pozbawiony byl tlenu, Samuel znalazl sie w stanie spiaczki. Po podlaczeniu go do respiratora przez osiem miesiecy stan jego nie ulegl zmianie. Rodzina poprosila o odlaczenie respiratora; szpital odmowil. W grudniu Rudy Linares sam odlaczyl respirator, lecz personel szpitala szybko podlaczyl go z powrotem. W kwietniu 1989 roku szpital zdecydowal, ze dziecko zostanie przeniesione na oddzial dla przewlekle chorych. Krotko przed terminem przeniesienia panstwo Linares odwiedzili Samuela w szpitalu. Kiedy zona wyszla, Rudy Linares wyciagnal magnum 357 i kazal pielegniarce odsunac sie, mowiac: "Nie chce nikogo zranic, lecz zranie pania, jesli sprobuje pani z powrotem podlaczyc moje dziecko." Odlaczyl Samuela od respiratora i kolysal go w ramionach. Po trzydziestu minutach sprawdzil, czy serce chlopca bije. Gdy stwierdzil, ze nie, poprosil lekarza o stetoskop. Lekarz pchnal po podlodze stetoskop w jego strone. Gdy Linares upewnil sie, ze Samuel nie zyje, zalamal sie i placzac oddal sie w rece policji, czekajacej przy wejsciu na oddzial.

Rudy Linares zostal oskarzony o morderstwo, ale wielka lawa przysieglych zmienila kwalifikacje prawna czynu na zabojstwo. Decyzja ta spotkala sie z powszechna aprobata. Nastepnego dnia doktor Robert Stein, biegly sadowy hrabstwa, w ktorym umarl Samuel Linares, wydal opinie, ze smierc ta byla "przypadkowa" i - co jest jeszcze bardziej niezwykle - ze dziecko umarlo w chwili, gdy polknelo balon, osiem miesiecy wczesniej, nim jego ojciec odlaczyl je od respiratora! Stein nie zgodzil sie z zeznaniami personelu medycznego, ze chlopiec nie byl w stanie smierci mozgowej, dodajac swa wlasna wersje do opinii, czym jest smierc: "Osoba byla martwa. Utrzymywaliscie przy zyciu jedynie narzady."

Rudy Linares zostal potem oskarzony o lzejsze przestepstwo bezprawnego uzycia broni. Sedzia zyczyl mu szczescia i wydal wyrok w zawieszeniu.6

129

2.6.2. LECZYC, BY UMARLO

Wbrew wscieklej reakcji administracji prezydenta Reagana, w sprawie Baby Doe niezwykly byl jedynie nadany jej rozglos prasowy. W stosunku do wielkiej liczby powaznie uposledzonych dzieci, szczegolnie majacych male szanse na zycie o rozsadnej jakosci i niechcianych przez rodzicow, rozmyslnie wybiera sie sposob postepowania pozwalajacy im umrzec szybko i bez cierpien. Fakt, ze lekarze nie sa w stanie dzialac w ramach tradycyjnej etyki swietosci zycia, byc moze najjasniej zilustrowany jest przez postepowanie z noworodkami ze spina bifida.

Spina bifida znaczy doslownie "rozdwojony kregoslup". W powaznych przypadkach dziecko rodzi sie z rozszczepiona czescia kregoslupa i odkrytym rdzeniem kregowym. Nastepnie dochodzi do uszkodzenia nerwow biegnacych wzdluz kregoslupa. Wynikiem tego jest czesciowe lub calkowite porazenie konczyn dolnych i brak kontroli nad wydalaniem. Kregoslup moze byc ponadto znieksztalcony. Czesto - chociaz nie zawsze - powaznej postaci spina bifida towarzyszy uposledzenie umyslowe. Rozszczep kregoslupa jest jedna z czestszych wad wrodzonych. Dawniej uwazano, ze zdarza sie raz na tysiac urodzen, lecz wykazano, ze lepsze odzywianie, w szczegolnosci przyjmowanie kwasu foliowego, zmniejsza czestosc jego wystepowania. Pewne przypadki sa ponadto wykrywane w czasie ciazy, ktora z tego powodu zostaje przerwana.

Do lat piecdziesiatych prawie wszystkie dzieci ze spina bifida umieraly wkrotce po urodzeniu. Czasami dlatego, ze zadbali o to lekarze rodzinni i polozne; lecz nawet wtedy, gdy robili wszystko, co w ich mocy, by dziecko uratowac, otwarta rana kregoslupa niechybnie ulegala infekcji, co w epoce, gdy nie bylo antybiotykow, szybko konczylo sie smiercia. Operacja zamykajaca rane kregoslupa oznaczalaby jedynie, ze plyn mozgowo-rdzeniowy, dotychczas wyciekajacy przez rane, zbierac sie bedzie w mozgu, powodujac, ze glowa dziecka bedzie sie

130

powiekszac, a mozg ulegnie uszkodzeniu. Jednak w latach piecdziesiatych dostepne staly sie antybiotyki, znaleziono tez sposob odprowadzania plynu mozgowo-rdzeniowego do krwiobiegu. Nagle mozliwe stalo sie ratowanie zycia tysiecy dzieci, ktore w przeciwnym razie by umarly.

W tym momencie na scene wkracza doktor John Lorber, pediatra w Sheffield, miescie przemyslowym na polnocy Anglii, ktore mialo wysoki wskaznik wystepowania spina bifida. Lorber poczatkowo entuzjastycznie odniosl sie do nowego sposobu leczenia dotknietych nim dzieci. W 1963 roku wraz z dwoma kolegami opublikowal wplywowy artykul, w ktorym twierdzil, ze kazde dziecko z rozszczepem kregoslupa musi jak najszybciej zostac operowane, gdyz w przeciwnym razie dojdzie do uszkodzenia nerwow. W ciagu kilku nastepnych lat w Sheffield oraz w wielu osrodkach Wielkiej Brytanii i USA przyjeto ten wlasnie sposob postepowania ze spina bifida. Decyzje rzadko konsultowano z rodzicami - mowiono im jedynie, ze dziecko wymaga operacji i dawano formularz do podpisania. Lecz operacja zamkniecia rany grzbietowej czesci kregoslupa oznaczala jedynie poczatek leczenia. Nastepnie instalowano dren z jednokierunkowa zastawka dla odprowadzenia nadmiernej ilosci plynu mozgowo-rdzeniowego z glowy do ukladu krwionosnego. Jeszcze pozniej niezbedne byly takze operacje ortopedyczne korygujace deformacje kregoslupa i bioder. Niektore dzieci, zanim skonczyly szkole, wymagaly trzydziestu lub czterdziestu operacji.

Po dekadzie powszechnego intensywnego leczenia wszystkich dzieci ze spina bifida, Lorbera poczelo ogarniac zwatpienie w sens tego, co robil on sam i jego koledzy. Przeanalizowal historie chorob 848 dzieci, ktore leczono w Sheffield. Polowa z nich umarla, wiekszosc w pierwszym roku zycia. Z tych, ktore przezyly, jedynie 6 nie bylo uposledzonych, a 73 bylo dotknietych umiarkowanym inwalidztwem. Ponad 80 procent z nich obarczonych bylo powaznym kalectwem, tj. mialy przynajmniej dwie (lecz zazwyczaj wiecej) z nastepujacych

131

wad: niekontrolowane wydalanie, zaburzenia w odprowadzaniu moczu z czestymi infekcjami i postepujacym przewleklym uszkodzeniem nerek, niekiedy prowadzacym do ich niewydolnosci, porazenie konczyn uniemozliwiajace chodzenie bez szyn, kul lub innej pomocy i zmuszajace do poruszania sie - przynajmniej przez czesc dnia - na wozku inwalidzkim, owrzodzenia na stopach, kolanach lub posladkach, wodoglowie, ktore leczono drenazem, co powodowalo czeste powiklania wymagajace nowych operacji. Ponadto mniej wiecej jedna trzecia dzieci, ktore przezyly, byla uposledzona umyslowo.

W swietle tych danych Lorber uznal, ze pierwotny entuzjazm dla nowego sposobu leczenia doprowadzil do stosowania go bez glebszej refleksji. Wezwal do powtornej oceny priorytetow, by "zyskac pewnosc, ze przy wszystkich tych intensywnych wysilkach i dobrej woli nie wyrzadzamy wiecej szkody, niz czynimy dobra". Zaproponowal bardziej selektywny sposob postepowania. Przejrzal raz jeszcze dokumentacje i stwierdzil, ze wielkosc i umiejscowienie otwarcia kregoslupa - wraz z innymi wskazaniami lekarskimi - pozwala dobrze przewidziec stopien kalectwa dziecka. Zasugerowal, by noworodki ze spina bifida badano stosujac "kryteria negatywne", wskazujace na prawdopodobienstwo powaznego kalectwa. Gdyby zespol lekarski koncentrowal swoje wysilki na leczeniu wylacznie dzieci nie spelniajacych zadnego z tych kryteriow, to wszystkie, ktore by przezyly, bylyby obarczone jedynie umiarkowanym stopniem kalectwa.

Pozostawalo jednak oczywiste pytanie: a co z reszta - wiekszoscia dzieci ze spina bifzda, ktorych nie poddano by intensywnemu leczeniu? Odpowiedz Lorbera byla jasna. "Nie leczyc" oznaczalo, ze nie nalezy robic niczego dla przedluzenia ich zycia. Rane nalezalo zostawic otwarta. Nie podawac antybiotykow w przypadku infekcji. Nie odprowadzac plynu zbierajacego sie w glowie. Jesli dziecko nie jadlo i tracilo na wadze, nie nalezalo zywic go sonda. Nalezalo jedynie zapewnic mu jak najlepsze warunki i uwolnic od bolu. Lorber uwazal, iz

132

moze przewidziec, ze w tych okolicznosciach niewiele dzieci - jesli w ogole ktorekolwiek - zyloby dluzej niz szesc miesiecy.

Argumenty na rzecz selektywnego leczenia Lorber przedstawil w "British Medical Journal" w roku 1971 i 1972. Wahadlo opinii srodowiska lekarskiego zaczelo sie wtedy wychylac w druga strone, zmniejszala sie aprobata dla interwencji lekarskiej we wszystkich przypadkach. Artykul wstepny "Medical Journal of Australia" poparl idee selektywnego leczenia spina bifida. Zespoly lekarskie z Oksfordu, Edynburga i Melbourne opublikowaly szczegoly wlasnego selektywnego sposobu postepowania. W 1973 roku doktorzy Raymond Duff i A.G.M. Campbell, piszac o potrzebie przerwania "publicznej i srodowiskowej zmowy milczenia wokol wielkiego tabu spolecznego", opublikowali w "New England Journal of Medicine" szczegolowe dane dotyczace smierci 299 noworodkow pozostajacych pod opieka Yale-New Haven Hospital. W czterdziestu trzech przypadkach - w tym siedmiu dzieci ze spina bifida - smierc byla skutkiem decyzji o zaniechaniu leczenia. Departament zdrowia i opieki spolecznej rzadu brytyjskiego zaaprobowal idee selektywnego leczenia. Poparto ja takze na zebraniu towarzystwa spina bifida, zrzeszajacego rodzicow dzieci z rozszczepem kregoslupa, pracownikow spolecznych oraz inne osoby zwiazane z ludzmi dotknietymi tym kalectwem.

Odtad selektywne leczenie dzieci ze spina bifida stalo sie normalna praktyka w wielu szpitalach pediatrycznych w wiekszosci krajow rozwinietych. Niektorzy lekarze sa mu nadal pzeciwni i postepuja inaczej. Jeszcze inni sadza, ze kryteria podane przez Lorbera kaza odrzucic zbyt wiele dzieci majacych szanse na jakosc zycia mozliwa do przyjecia. Niewatpliwie od czasu, gdy Lorber opublikowal swe propozycje, nowe sposoby leczenia spina bifida ulatwily niektorym ludziom radzenie sobie z tym kalectwem. Zdumiewajace byloby, gdyby jakies kryteria leczenia lub zaniechania leczenia przez dwadziescia lat pozostaly niezmienione. Zajmujemy sie tutaj jed-

133

nak nie szczegolowymi kryteriami selekcji, lecz sama zasada selektywnego zaniechania leczenia. Poki sadzimy, ze w pewnych przypadkach mozna ja przyjac, poty akceptujemy etyke jakosci zycia.

Sondaze przeprowadzone wsrod pediatrow i poloznikow zgodnie pokazuja, ze zajmujacy sie noworodkami lekarze aprobuja idee selektywnego zaniechania leczenia. W 1975 roku rozeslano kwestionariusz do wszystkich 400 chirurgow dzieciecych z sekcji chirurgicznej American Academy of Pediatrics oraz do 308 kierownikow uniwersyteckich klinik pediatrycznych. Odpowiedzialo na nia dwie trzecie respondentow. Pierwsze pytanie brzmialo: "Czy wierzy Pan/Pani, ze powinno sie ratowac zycie kazdego noworodka, jesli lezy to w granicach naszych mozliwosci?" Jedynie 18 procent ankietowanych odpowiedzialo twierdzaco, natomiast pozostale 82 procent nie sadzilo, aby nalezalo ratowac zycie kazdego nowo narodzonego dziecka. Opisywano tez rozne przypadki i zadawano lekarzom pytania, co zrobiliby w podobnych okolicznosciach. I tak na przyklad 77 procent chirurgow i 50 procent pediatrow stwierdzilo, ze w okolicznosciach, jakie pozniej zaistnialy w przypadku Baby Doe - dziecka z zespolem Downa i niedroznoscia ukladu pokarmowego, ktorego rodzice odmowili zgody na operacje - nie przeciwstawiloby sie decyzji rodzicow. Ponadto wiekszosc respondentow twierdzacych, ze sprzeciwiliby sie tej odmowie, ograniczalaby swoj sprzeciw do prob sklonienia rodzicow do zmiany decyzji. Jedynie 3 procent chirurgow i 16 procent pediatrow twierdzilo, ze posuneloby sie az do oddania sprawy do sadu, by uzyskac zgode na operacje. W dwu innych ankietach, przeprowadzonych w Kalifornii i Massachusetts jeszcze zanim pojawila sie sprawa Baby Doe, wiekszosc pediatrow przyznala, ze nie zalecalaby operowania noworodka z zespolem Downa i zagrazajaca zyciu niedroznoscia ukladu pokarmowego. Byc moze poglady te nie odbiegaja zbytnio od pogladow calej amerykanskiej opinii publicznej. W roku 1983 w badaniach Instytutu Gallupa zapytano Amery-

134

kanow, co zrobiliby, gdyby mieli powaznie zdeformowane dziecko wymagajace leczenia. 43 procent odpowiedzialo, ze poprosiloby lekarzy, by dziecka nie utrzymywac przy zyciu, a 40 procent chcialoby, aby je ratowano.7

Wspolnie z Helga Kuhse i z pomoca mojej matki, Cory Singer, emerytowanej lekarki, przeprowadzilem podobna ankiete wsrod pediatrow i poloznikow w moim wlasnym stanie Wiktoria. Stwierdzilismy, ze 90 procent poloznikow i 83 procent pediatrow przynajmniej w jednym przypadku bylo zdania, ze nie powinno sie podejmowac maksimum wysilkow dla ratowania zycia kalekiego dziecka. Prawie wszyscy lekarze powiedzieli, ze przed podjeciem takiej decyzji porozumieliby sie z rodzicami dziecka.8 Nasza ankieta stala sie nastepnie wzorem dla podobnych sondazy przeprowadzonych w Warszawie w 1987 roku, w Calgary w Kanadzie w 1990, oraz w Zjednoczonym Krolestwie w 1992. Wykazaly one, ze podczas gdy lekarze australijscy, kanadyjscy i brytyjscy maja zblizone poglady i sposob postepowania, pediatrzy polscy sa znacznie bardziej konserwatywni. I tak blisko 98 procent respondentow w kazdym z tych anglojezycznych krajow odrzucilo poglad, ze powinno sie podejmowac wszelkie wysilki dla ratowania zycia dzieci niezaleznie od okolicznosci, natomiast opinie polskich pediatrow byly podzielone w stosunku 50:50 procent. Rowniez gdyby konieczna byla decyzja o zaniechaniu leczenia, okolo 90 procent lekarzy australijskich, kanadyjskich i brytyjskich naradziloby sie z rodzicami i personelem pielegniarskim, natomiast jedynie 8 procent lekarzy polskich naradziloby sie z rodzicami, a 4 procent z personelem pielegniarskim. Wielka zbieznosc odpowiedzi w Australii, Kanadzie i Zjednoczonym Krolestwie pokazuje, ze anglojezyczna spolecznosc lekarska ma wspolne poglady i sposob postepowania w takich sytuacjach. Odmienne opinie polskich lekarzy moga byc wyjasnione wplywem Kosciola katolickiego; takze marksizm - na krotko przed ankieta oficjalna w Polsce ideologia - wzmocnil jeszcze katolicki poglad o fundamentalnej wartosci wszelkiego ludzkiego zycia,

135

niezaleznie od jego jakosci. Na sile paternalizmu lekarskiego w Polsce wyraznie wskazuje takze maly odsetek pediatrow, ktorzy liczyliby sie ze zdaniem rodzicow dziecka.9

Co o tym mowi prawo? Selektywne zaniechanie leczenia noworodkow za sluszne uznaly cztery wyroki sadow brytyjskich od roku 1981-jeden z procesow byl procesem karnym, a trzy inne orzeczenia wydal sad apelacyjny. Proces karny byl procesem doktora Leonarda Arthura - i jest to sprawa niezwykla dlatego, ze dotyczyla spowodowania smierci noworodka z zespolem Downa, ktory nie byl obarczony zadnymi innymi wadami. John Pearson urodzil sie w Derby General Hospital 28 czerwca 1980. Polozna dostrzegla objawy zespolu Downa. Matka Johna, Molly Pearson, rozplakala sie, kiedy przekazano jej te wiadomosc i powiedziala do meza: "Nie chce go, Duck." Tego samego dnia dziecko zostalo zbadane przez doktora Arthura, starszego ranga, szanowanego pediatre tego szpitala. Potwierdzil rozpoznanie zespolu Downa. Pod innymi wzgledami dziecko wydawalo sie zdrowe. Podczas tego badania rodzice byli obecni. Doktor Arthur zanotowal potem w dokumentacji medycznej Johna Pearsona: "Rodzice nie zycza sobie, by dziecko przezylo. Jedynie opieka pielegniarska." Zalecil duze dawki srodka przeciwbolowego DF 118, ktory mial byc podawany, gdy dyzurna pielegniarka uzna to za potrzebne, lecz nie czesciej niz co cztery godziny. Jeszcze przed wieczorem tego samego dnia John Pearson "zszarzal" i pojawily sie zaburzenia oddychania. Podawano mu wode, ale nie karmiono. Przez nastepne dwa dni jego stan stale sie pogarszal. Nadal podawano mu wode i DF 118, i rankiem czwartego dnia dziecko umarlo.

Nie byl to pierwszy przypadek, kiedy doktor Arthur postaral sie, by porzucone przez rodzicow dziecko z zespolem Downa nie przezylo. O wczesniejszych przypadkach wiedzieli jednak wylacznie rodzice i personel szpitala. Tym razem tak sie nie stalo, gdyz ktos z personelu powiadomil o postepowaniu wobec Johna Pearsona organizacje antyaborcyjna o nazwie Life,

136

a ta doniosla o tej smierci policji. W rezultacie doktor Arthur zostal oskarzony o morderstwo.

W czasie procesu, ktory odbyl sie w Leicester w roku 1981, oskarzenie zarzucilo doktorowi Arthurowi, ze zaordynowal DF 118, aby spowodowac smierc dziecka; stwierdzono takze, ze zalecenie "jedynie opieki pielegniarskiej" wskazuje na zamiar pozbawienia dziecka zycia. Oskarzenie powolalo sie na wynik sekcji, ktora wykazala, ze poziom DF 118 we krwi Johna Pearsona dziesieciokrotnie przewyzszal dawke terapeutyczna. Profesor Alan Usher, znakomity patomorfolog, konsultant rzadu brytyjskiego, powiedzial, ze dziecko zmarlo wskutek zapalenia pluc, wywolanego przez niewydolnosc ukladu oddechowego, co z kolei spowodowane bylo zatruciem DF 118. Dodal, ze niepowiklany zespol Downa nie jest stanem powodujacym bol, a zatem nie widzi powodu zalecenia srodka przeciwbolowego. Inny lekarz potwierdzil, ze poziom DF 118 wykryty w ciele Johna Pearsona odpowiadal smiertelnemu zatruciu.

Oskarzenie wydawalo sie nie do odparcia. Obrona sprobowala jednak nieco je podwazyc, powolujac na swiadka innego patomorfologa, ktory powiedzial, iz sekcja wykazala, ze John Pearson mogl miec jeszcze inne wady sprzyjajace rozwinieciu sie zapalenia pluc, a zatem jego smierc mogla byc naturalna. Ustosunkowujac sie do tego, profesor Usher przyznal, ze dostarczone przez kolege dodatkowe dane rzeczywiscie swiadcza, ze John Pearson mogl byc bardziej niz normalne dziecko podatny na zapalenie pluc, zakonczyl jednak mowiac: "Nie zmienia to mojej opinii, ze byl to przypadek smiertelnego zatrucia." Pomimo tego stwierdzenia sedzia Farquharson przyjal niezwykly tryb postepowania, odmawiajac przedlozenia lawie przysieglych do rozpatrzenia zarzutu morderstwa. Uznal, ze zarzut morderstwa nie moze byc utrzymany, poniewaz oskarzenie nie udowodnilo, ze John Pearson umarl wskutek dzialan doktora Arthura. Zamiast tego zarzutu wysunal zarzut usilowania morderstwa.

Zatem zasadniczym problemem, przed ktorym stanela lawa

137

przysieglych, stalo sie stwierdzenie, co naprawde probowal zrobic doktor Arthur. Ani sam doktor Arthur, ani rodzice Johna Pearsona nie skladali zeznan przed sadem - i na pewno bylo to zamierzone zagranie obrony. W zeznaniach zlozonych w sledztwie doktor Arthur powiedzial, ze wydajac zalecenie, by podawano DF 118, kierowal sie "jedynie intencja... zmniejszenia cierpien dziecka", lecz nie wyjasnil, dlaczego spodziewal sie, ze zdrowe dziecko z zespolem Downa bedzie cierpiec. A zatem lawa przysieglych musiala sama okreslic, jaki byl cel zaleconego przez doktora Arthura sposobu postepowania.

Z drugiej jednak strony kilku wybitnych lekarzy zaswiadczylo, iz to, co uczynil ich kolega, uwazaja za "normalny lekarski sposob postepowania". Alex Campbell, profesor pediatrii na uniwersytecie w Aberdeen, przyznal, ze sam niekiedy zalecal w stosunku do noworodkow "jedynie opieke pielegniarska" z intencja, aby dziecko nie przezylo. Inny swiadek, doktor Peter Dunn, powiedzial, ze w przypadkach takich jak Johna Pearsona zaprzestaje sie karmienia "w nadziei, ze rozwina sie powiklania, ktore doprowadza do naturalnej smierci". Najwieksza lekarska znakomitoscia zeznajaca przed sadem byl jednak sir Douglas Black, przewodniczacy Royal College of Physicians, ktory oznajmil lawie przysieglych, ze "etyczne byloby przyjecie w stosunku do porzuconego dziecka takiego sposobu postepowania, ktore skonczy sie jego smiercia... Powiadam, ze z etycznego punktu widzenia dziecko z zespolem Downa... nie powinno przezyc".

Sedzia Farquharson uznal, ze przedstawione opinie lekarzy maja wielkie znaczenie. Zwracajac sie do lawy przysieglych powiedzial, iz wyobraza sobie, ze jej czlonkowie "dhugo i powaznie sie zastanowia, zanim zadecyduja, ze znakomitosci lekarskie, ktorych wysluchalismy... holduja wzorom postepowania sprowadzajacym sie do popelnienia przestepstwa".

Lawa przysieglych wcale nie musiala dlugo sie zastanawiac. Zaledwie po dwu godzinach uznala doktora Arthura za niewinnego. Na sali sadowej doszlo do scen radosci. "Times" swa

138

relacje z procesu opatrzyl naglowkiem: "Kobiety krzycza <<Bogu dzieki>>, gdy doktor Arthur zostaje uniewinniony." Doktor John Havard, sekretarz British Medical Association, powiedzial, iz spodziewa sie, ze Director of Public Prosecutions "zda sobie teraz sprawe, jak niewlasciwe jest wytaczanie spraw karnych znakomitym i szanowanym pediatrom". Bardzo zawiedziona wyrokiem musiala byc organizacja Life, ktora zlozyla doniesienie policji. Niewatpliwie jeszcze bardziej musiala rozczarowac ja wiadomosc, ze decyzje te opinia publiczna przyjela z aplauzem. W czasie procesu przeprowadzono sondaz, w ktorym zapytano 2000 doroslych osob, czy lekarz powinien byc uznany za winnego morderstwa, jesli za zgoda rodzicow "postara sie, by powaznie uposledzone dziecko umarlo". Jedynie 7 procent uznalo, ze w takim przypadku powinno sie lekarza uznac winnym; natomiast 86 procent uwazalo, ze nie.10

Proces doktora Arthura jest godny uwagi ze wzgledu na to, ze mowi nam o praktyce medycznego dzieciobojstwa - i o widocznej aprobacie, jakiej udziela jej brytyjska opinia publiczna - lecz wyrok lawy przysieglych nie stanowi precedensu prawnego. Miedzy rokiem 1981 i 1990 brytyjski sad apelacyjny rozpatrzyl trzy sprawy dotyczace powaznie uposledzonych noworodkow. W pierwszej z nich, znanej jako Re B, okolicznosci byly podobne do tych, ktore pojawily sie pozniej w amerykanskiej sprawie Baby Doe. Rodzice dziecka z zespolem Downa i niedroznoscia jelita odmowili zgody na operacyjne udroznienie jelita. (Operacja taka jest prostsza od tej, ktorej wymagalo Baby Doe, ale wynik jej zaniechania byl ten sam - smierc glodowa.) High Court (ktory w Wielkiej Brytanii jest sadem dosc niskiej instancji) orzekl, ze nalezy uszanowac decyzje rodzicow. Sad apelacyjny uchylil ten wyrok i nakazal przeprowadzenie operacji, uzasadniajac to interesem dziecka. Uznal jednak przy tym, ze moglyby zaistniec inne okoliczno'sci, "w ktorych, jak mozna by wykazac, zycie dziecka stanie sie tak okropne, ze nie byloby innego wyjscia jak skazac je na smierc",11

139

Kryterium to bylo bliskie spelnienia w sprawie Re C.Baby C urodzilo sie przedwczesnie 23 grudnia 1988. Znalazlo sie pod kuratela sadu, gdyz lokalny wydzial opieki spolecznej uznal, ze rodzice nie beda mogli odpowiednio sie o nie troszczyc. W mozgu dziecka zbieral sie grozny w skutkach nadmiar plynu, a sam mozg byl zle wyksztalcony. W wieku szesnastu tygodni rozwoj dziecka odpowiadal rozwojowi czterotygodniowego noworodka. Lekarze byli tez przekonani, ze dziecko jest "trwale niezdolne do nawiazania kontaktu umyslowego, spolecznego i fizycznego". Sadzili takze, ze nie rokuje nadziei na dluzsze przezycie. Wydzial opieki spolecznej uwazal jednak, ze w przypadku infekcji lub innej choroby powinno sie je leczyc tak samo, jak dziecko nieuposledzone. Szpital uznal to za niewlasciwe i sprawa znalazla sie w sadzie. Sedzia Ward orzekl, ze szpital powinien lagodzic cierpienia dziecka, lecz zarazem zostawil mu swobode decyzji, czy ma "postepowac tak, by dziecko umarlo". Pozniej orzeczenie to sformulowal inaczej, powiadajac, ze szpital moze swobodnie wybrac "taki sposob postepowania, ktory pozwolilby dziecku zakonczyc zycie spokojnie i z godnoscia". I ta sprawa trafila do sadu apelacyjnego, ktory decyzje, jak postepowac z Baby C, pozostawil tym razem uznaniu zespolu leczacego.12

Trzecia sprawa, Re J, dotyczyla innego przedwczesnie urodzonego dziecka z uszkodzeniem mozgu, rowniez oddanego pod opieke sadu. W wieku pieciu miesiecy nadal mialo ono trudnosci z oddychaniem bez pomocy respiratora, bylo sparalizowane, wydawalo sie niewidome i prawdopodobne bylo, ze ogluchnie. Lekarze watpili, czy kiedykolwiek zdola usiasc i utrzymac uniesiona glowe. Mialo jednak zdolnosc odczuwania bolu. Lekarze poprosili sad o rozstrzygniecie, czy utrzymywac je na respiratorze, jesli przestanie oddychac. Sedzia Scott Baker orzekl, ze jesli dziecko znowu przestanie oddychac, podlaczenie do respiratora nie lezy w jego interesie - chyba ze opiekujacy sie nim lekarze uznaja to za celowe. Sad apelacyjny postanowienie to utrzymal w mocy, otwarcie odrzucajac ab-

140

solutystyczny poglad, ze zycie nalezy chronic niezaleznie od jego jakosci. Sedzia Donaldson powiedzial natomiast, ze sad winien "w wywazony sposob ocenic", jakie postepowanie lezy w interesie dziecka. Uznal, ze sa przypadki, kiedy w interesie dziecka nie lezy poddanie go leczeniu, ktore zwieksza cierpienia nie dajac w zamian korzysci. Sedzia Taylor zgodzil sie, ze sprawa najwyzszej wagi jest rozstrzygniecie, co lezy w interesie dziecka, i dodal: "Za wlasciwe uwazam, by sad ocenil, jakiej jakosci zycie musialoby znosic dziecko, gdyby je leczyc, i by biorac pod uwage wszystkie okolicznosci rozstrzygnal, czy zycie to nie byloby dla dziecka pelne cierpien nie do zniesienia."13

Praktyke niepodejmowania leczenia dzieci ze spina bifida poddano publicznej dyskusji takze w Australii. Baby M urodzilo sie 14 lipca 1989 z powazna postacia spina bifida i innymi wadami. Prawdopodobne bylo porazenie konczyn dolnych, niezdolnosc chodzenia i niekontrolowane wydalanie. Istnialo tez powazne niebezpieczenstwo opoznienia w rozwoju umyslowym i padaczki. Doktor Peter Loughnan, lekarz prowadzacy Baby M w Royal Children's Hospital w Melbourne, skonsultowal sie z jego rodzicami w sprawie sposobu postepowania wobec dziecka. Rodzice, ktorzy byli praktykujacymi katolikami, zasiegneli rady dwu ksiezy ze swej parafii i kapelana szpitala. Wszystkim im Loughnan przedstawil sposob postepowania, ktory uwazal za wlasciwy. Rodzice zgodzili sie na te zalecenia, to jest na zastosowanie jedynie leczenia objawowego, bez jakichkolwiek prob przedluzania zycia Baby M za pomoca interwencji chirurgicznych. Baby M podawano paracetamol jako srodek przeciwbolowy, a jako srodek uspokajajacy fenobarbital. Karmiono je na zadanie, lecz nie stosowano karmienia sonda.

Piec dni po wprowadzeniu w zycie tego planu lekarzom Baby M zlozyla wizyte policja, ktora od organizacji antyaborcyjnej Right to Life Association otrzymala skarge, ze lekarze i rodzice Baby M podjeli decyzje, by przyzwolic na jego

141

smierc, poniewaz uznali, ze jakosc jego zycia jest nie do przyjecia. (Informacje te przekazala organizacji cioteczna babka dziecka.) Lekarz sadowy zbadal dziecko. Lekarze prowadzacy zasiegneli natomiast konsultacji kilku innych specjalistow, ktorzy zgodzili sie, ze sposob postepowania z Baby M jest odpowiedni. Zadowolilo to takze policje. Dziesiec dni po urodzeniu sie u Baby M pojawily sie trudnosci w oddychaniu i wydawalo sie, ze dziecko umiera. Podawano mu morfine i umarlo w dwa dni pozniej. Ze wzgledu na to, iz w sprawe wlaczona byla policja, szpital powiadomil o tej smierci koronera, urzednika panstwowego, ktorego obowiazkiem jest prowadzenie dochodzenia w przypadkach, kiedy istnieje podejrzenie, ze smierc nie byla naturalna.

Dwa lata pozniej sprawa trafila do urzedu zastepcy koronera stanowego Wendy Wilmoth. Right to Life Association przedstawilo jako swiadkow swoich wlasnych ekspertow, w tym neurochirurga dzieciecego z Los Angeles, ktory w czasie rozprawy powiedzial, ze on na miejscu lekarzy zamknalby operacyjnie rane na plecach dziecka, tak jak robil to we wszystkich prawie przypadkach spina bifida. Stwierdzil, iz nie podawalby fenobarbitalu, poniewaz jest to srodek uspokajajacy zmniejszajacy laknienie. Zwrocil takze uwage na to, ze z notatek pielegniarskich wynika, iz Baby M podawano mniej pokarmu, niz dziecko potrzebowalo. Powiedzial, ze gdyby Baby M nie mialo dobrego odruchu ssania, karmilby je przez sonde.

Lekarze Baby M wyjasnili, ze decyzja, by nie operowac, oparta byla na "ponurym" rokowaniu. Przedstawili dane swiadczace o roznych wadach u dziecka, zarowno pewnych, jak i domniemanych. Rozprawa stala sie zatem scena starcia miedzy wyznawana przez swiadka Right to Life Association polityka leczenia wszystkich bez wyjatku przypadkow a przyjetym przez lekarzy z Royal Children's Hospital sposobem postepowania bioracym pod uwage jakosc zycia.

Zastepca koronera stanowego stwierdzila, ze sposob leczenia wybrany dla Baby M byl "etyczny, zgodny z prawem

142

i moralnie sluszny" oraz ze dziecko zmarlo "z przyczyn naturalnych", aczkolwiek "zawartosc fenobarbitalu i morfiny osiagnela poziom toksyczny".14 Chociaz nieco mylace w formie i tresci stwierdzenie to spotkalo sie z ogolna aprobata. Pani Wilmoth powiedziala takze, ze za niewlasciwe uwaza mieszanie sie Right to Life Association do prywatnego zycia rodziny - potepienie to odbilo sie szerokim echem we wszystkich srodkach przekazu relacjonujacych te sprawe. Katolicki arcybiskup Melbourne napisal nawet do rodzicow Baby M informujac ich, ze przeprowadzil rozmowe z wiceprzewodniczacym Right to Life Association, ksiedzem katolickim, ktory byl centralna postacia w dzialaniach tej organizacji w sprawie Baby M, "chcac zyskac pewnosc, iz pojal on, ze przesadna gorliwosc moze ludziom szkodzic".15

Dochodzenie ugodzilo rykoszetem Right to Life Association w najbardziej dotkliwy sposob. Wszak organizacja ta pokazala, ze lekarz jednego z najlepszych szpitali australijskich wybral sposob postepowania opierajacy sie na ocenie jakosci zycia, co oznaczalo, ze nie podjeto lub podjeto niewiele wysilkow dla przedluzenia zycia pewnego dziecka; pokazala, ze nie karmiono go dostatecznie, natomiast podawano leki, ktorych stezenie osiagnelo poziom toksyczny. I jakiz byl tego rezultat? Oszalamiajace poparcie koronera i mediow dla postepowania lekarza, a dla Right to Life Association wzgardliwe potepienie za mieszanie sie do tej sprawy!

143

2.6.3. SELEKTYWNE ZANIECHANIE LECZENIA I DZIECIOBOJSTWO

Jak widzielismy, gdy rodzi sie dziecko wystarczajaco powaznie uposledzone, selektywne zaniechanie leczenia jest jednym z uznanych lekarskich sposobow postepowania - akceptowanym przez pediatrow, aprobowanym przez brytyjski departament zdrowia i opieki spolecznej, brytyjski sad apelacyjny, australijskiego koronera, zapewne takze przez znaczna czesc

143

opinii publicznej, a w krajach takich jak Wielka Brytania i Australia przypuszczalnie przez jej wiekszosc. Okreslenie "selektywne zaniechanie leczenia" wprowadza w blad. Trafniejsze jest brutalne wyrazenie, ktorego uzyl sedzia Ward w swym pierwszym orzeczeniu w sprawie Baby C: "tak leczyc, by umarlo". Johnowi Pearsonowi podawano leki, by miec pewnosc, ze dziecko umrze, i to umrze szybko. Spelniajacym negatywne kryteria dzieciom ze spina bifida John Lorber podawal wodzian chloralu, Srodek uspokajajacy, ktory je usypial, i polecal pielegniarkom zywienie ich jedynie na zadanie. "Nic dziwnego - napisal doktor Robert Zachary, jeden z wczesniejszych wspolpracownikow Lorbera w Sheffield, przeciwny odchodzeniu od polityki leczenia wszystkich dzieci ze spina bifida - ze dzieci te sa senne i nie domagaja sie pozywienia, a w tym systemie wiekszosc z nich umrze w ciagu kilku tygodni, a wiele nawet w ciagu pierwszego."16

Poplecznicy ruchu "obrony zycia" uznali to wszystko za wstrzasajace swiadectwo oskarzajace wspolczesne swieckie spoleczenstwo. Komentujac uniewinnienie doktora Leonarda Arthura, Nuala Scarisbrick, rzeczniczka antyaborcyjnej organizacji Life, powiedziala: "Obecnie byc niechcianym to wina, za ktora grozi kara smierci." Komentarz ten jest niescisly pod dwoma wzgledami. Po pierwsze, z cala pewnoscia John Pearson wcale nie byl winny. Wyrok uniewinniajacy doktora Arthura pokazuje jednak, ze lawa przysieglych uznala, iz w pewnych okolicznosciach mozna odebrac zycie niewinnym ludziom. Po drugie, werdykt lawy przysieglych wcale nie ustala, jak postepowac ze wszystkimi niechcianymi ludzmi; byc moze jedynie mowi cos o tym, jak postepujemy z niechcianymi dziecmi. Jesli jednak uwzglednimy te zastrzezenia, to moze sie okazac, ze Nuala Scarisbrick bliska jest sedna sprawy. Wyrok lawy przysieglych wskazuje na to, ze ochrona, jaka otaczamy zycie starszych istot ludzkich, nie dotyczy zycia niechcianych noworodkow. Oczywiscie, Nuala Scarisbrick byla tym wstrzasnieta. Czy powinno to wstrzasnac nami wszystkimi?

144

W historii i prehistorii ludzkosci zabijanie niechcianych dzieci lub dopuszczenie do ich smierci bylo zwyczajna praktyka wiekszosci spoleczenstw. Praktyke te odnajdujemy na przyklad w starozytnej Grecji, gdzie uposledzone noworodki porzucano na stoku gory. Stosowana byla w zwyczajach plemion koczowniczych, takich jak Kung z pustyni Kalahari, ktorych kobiety zabijaja nowo narodzone dziecko, jesli dziecko starsze nie umie jeszcze samodzielnie chodzic. Dzieciobojstwo rozpowszechnione bylo takze na wyspach Polinezji, np. na Tikopii, gdzie zabijajac niechciane noworodki utrzymywano w rownowadze zasoby zywnosci i liczebnosc populacji. Zanim do Japonii dotarly wplywy Zachodu, powszechnie praktykowano tam "mabiki", i to nie tylko wsrod wiesniakow posiadajacych niewiele ziemi, lecz takze wsrod ludzi calkiem zamoznych. Slowem tym pierwotnie nazywano czynnosc przerywania mlodych pedow ryzu, tak aby kazdy z nich mial wystarczajaco duzo miejsca, by zakwitnac, ale pozniej oznaczano nim takze dzieciobojstwo. Jeszcze w dziewietnastowiecznej Europie niechciane niemowleta oddawano do przytulkow zarzadzanych przez kobiety, o ktorych mowiono, ze prowadza "fabryke aniolkow", poniewaz smiertelnosc byla tam bardzo wysoka.l7

Lecz fakt, ze dzieciobojstwo bylo - a w wielu zakatkach swiata nadal jest - dosc powszechne, nie znaczy oczywiscie, ze jest ono moralnie sluszne. Z tego, iz "wszyscy to robia", nie mozna poprawnie wyciagnac wniosku "to jest sluszne". A gdyby nawet wykazac, ze dzieciobojstwo jest naturalna dla czlowieka reakcja na urodzenie sie dziecka w niesprzyjajacych warunkach, wcale nie staloby sie ono tym samym sluszne. Warto jednak spojrzec na nie z perspektywy wielokulturowej i uswiadomic sobie, ze to w naszej tradycji - a nie Kung czy japonskiej - jest ono czyms niezgodnym z oficjalna moralnoscia. Dostrzegajac ten fakt, umieszczamy wspolczesna praktyke medycznego dzieciobojstwa w szerszej perspektywie.

W tej szerszej perspektywie dyskusja dotyczaca aborcji byc

145

moze ukaze nam sie inaczej. Zobaczylismy, ze sila argumentow przeciwko aborcji bierze sie stad, ze rozwoj czlowieka ma charakter stopniowy, a narodziny wcale nie zmieniaja w dramatyczny sposob istoty bytu, ktory jednego dnia znajduje sie w macicy matki, a nastepnego poza nia. Istnienie szerokiej aprobaty dla medycznego dzieciobojstwa sugeruje, bysmy miast wytyczac linie podzialu uznali, ze rozwoj czlowieka od embrionu do plodu, od plodu do noworodka, od noworodka do starszego dziecka jest procesem ciaglym, w ktorym nie ma linii wyraznie odgraniczajacych poszczegolne fazy. Lecz - moglibysmy dodac - to samo przeciez da sie powiedziec o etycznym statusie istoty ludzkiej.

Narodziny o tyle sa momentem istotnym, ze matke z dzieckiem zaczyna laczyc wiez inna niz ta, ktora laczyla ja z plodem, a inne osoby takze odnosza sie do niego inaczej niz wczesniej. Ale nie jest to jeszcze powod, dla ktorego plod nie majacy dotychczas zadnego prawa do zycia, mialby w tym wlasnie momencie nabywac nagle takich samych praw do zycia, jakie maja wszyscy inni ludzie. Wprost przeciwnie, przekonania i praktyka, jakie opisalem, nabieraja sensu jedynie wtedy, gdy zalozymy, ze nasz stosunek do nowo narodzonych dzieci jest czyms posrednim miedzy tym, jak traktujemy plod w macicy, a stosunkiem, jaki mamy do starszego dziecka badz osoby doroslej. Organizacje obrony zycia, jak Life w Wielkiej Brytanii, czy Right to Life Association w Australii, nie moga tego zrozumiec; dlatego podjete przez nich proby walki o swa sprawe, takie jak doprowadzenie do procesu doktora Arthura czy sledztwo w sprawie Baby M w Royal Children's Hospital, jedynie potwierdzily wysoki stopien poparcia opinii publicznej, swiata lekarskiego i prawniczego dla oparcia decyzji o zyciu i smierci noworodkow na ocenie jakosci ich zycia. Tysiace lat prawienia komplementow etyce chrzescijanskiej nie zdolalo calkowicie zniszczyc wczesniejszej postawy moralnej odpowiadajacej przekonaniu, ze noworodki, zwlaszcza niechciane, nie sa jeszcze pelnoprawnymi czlonkami wspolnoty.

146

Wieksza jawnosc praktykowania selektywnego medycznego dzieciobojstwa ulatwia zrozumienie tego, co sie naprawde dzieje. Tak jak w przypadku Tony'ego Blanda, mniej sie teraz mowi o roznicy miedzy srodkami zwyczajnymi i nadzwyczajnymi, natomiast bardziej otwarcie akceptuje sie podejscie, ktore sedzia lord Taylor nazwal wlasciwym: ocene, "jakiej jakosci zycie musialoby znosic dziecko, gdyby je leczyc". Reakcja administracji Reagana na sprawe Baby Doe byla najbardziej skoordynowanym wysilkiem podjetym przez jakikolwiek rzad w ostatnich latach, by uniemozliwic zastosowanie wobec noworodkow "etyki spolecznej, dla ktorej jedno zycie ludzkie ma wartosc, a drugie nie". Niepowodzenie tych wysilkow mowi nam zatem wiele o przekraczajacej juz granice narodzin erozji etyki swietosci zycia. Gdy chodzilo o rzeczywiscie trudne przypadki, administracja Reagana nie potrafila trzymac sie etyki swietosci zycia, chociaz usilnie probowala ukryc przekroczenie wytyczonej wczesniej granicy. Jesli, jak napisal prezydent Reagan, byl to wybor miedzy etyka swietosci zycia i etyka jakosci zycia, wybrano niewatpliwie te druga.

7. PROSBA O SMIERC

Nigdy nikomu, ani na zadanie, ani na prosby niczyje, nie podam trucizny, ani tez nigdy

takiego sam nie powezme zamiaru.

Przysiega Hipokratesa*

2.7.1. PROBLEM

Problemy dotyczace embrionow i plodow, noworodkow i pacjentow, ktorych mozg nie funkcjonuje lub funkcjonuje tylko jego pien, odnosza sie do istot ludzkich z trudem spelniajacych kryteria czlowieczenstwa. Wlasnie dlatego dyskusje na ich temat tak czesto zamieniaja sie w roztrzasanie kwestii, co to znaczy byc czlowiekiem. Natomiast pytanie, czy lekarzom wolno zabijac swiadomych, zdolnych do autonomicznych decyzji pacjentow - jesli pacjenci ci o to prosza - wprost rzuca wyzwanie temu, co czesto uwaza sie za istote tradycyjnej etyki Hipokratesowej. Owszem, fakt, ze ktos wielokrotnie prosi, by go zabic, nie (przyp.moj) zwalnia rodziny, lekarzy i sedziow od podjecia decyzji, czy jakosc jego zycia jest az tak niska, ze lepiej, aby dluzej nie trwalo. Jest to bowiem zycie pacjenta i dopoki jest on zdolny do swiadomych decyzji, ktoz lepiej od niego moze ocenic, czy warto zyc takim zyciem? Czyz pacjent nie ma prawa prosic o taka pomoc, a jesli lekarz sklonny jest jej udzielic, dlaczego prawo mialoby w tym przeszkodzic? Gdy pacjent prosi o pomoc w umieraniu, a lekarz daje mu letalny zastrzyk, sprawa jest zupelnie jednoznaczna. Intencja lekarza jest wyrazna i - jak w przypadku Tony'ego Blanda - jest nia niewatpliwie zabicie, a nie przyzwolenie na smierc. To takze

148

pole, na ktorym etyka tradycyjna walczy o przezycie. Wlasnie na nim toczy sie obecnie najbardziej zazarta i najwazniejsza politycznie bitwa z etyka swietosci zycia. Historie, ktore przedstawie, pokaza, jak na rozne sposoby toruje sie droge zmianom.

Michigan, USA

W roku 1989 Janet Adkins, piecdziesiecioczteroletnia kobieta zamieszkala w stanie Oregon, byla we wczesnej fazie choroby Alzheimera. Wciaz jeszcze mogla wyrazac sie calkiem logicznie i grac w tenisa. Nie mogla juz jednak czytac ksiazek ani sluchac muzyki, a grajac w tenisa miala trudnosci z liczeniem punktow. Wiedziala, ze moze przezyc jeszcze dziesiec lat lub dluzej, ale w koncowej fazie choroby, ktora moze potrwac kilka lat, nie bedzie mogla nikogo rozpoznac ani z nikim sie porozumiewac. Bedzie bezmyslna kloda lezaca w lozku. Nie chciala, by jej zycie zakonczylo sie w ten sposob.

Janet Adkins poddala sie eksperymentalnej terapii choroby Alzheimera. Nie przyniosla ona zadnego rezultatu. Postaţowila wiec, ze chce umrzec teraz, gdy wciaz jeszcze zdolna jest logicznie myslec. Slyszala o patologu z Michigan, doktorze Jacku Kevorkianie, ktory skonstruowal "maszyne do samobojstwa" i udostepnial ja ludziom nieuleczalnie chorym i chcacym umrzec. (W tym czasie w stanie Michigan prawo nie zabranialo pomocy w samobojstwie.) Janet Adkins skontaktowala sie z doktorem Kevorkianem, ktory porozmawial z nia o jej decyzji, a nastepnie poprosil, by jej lekarz przeslal mu dokumentacje medyczna. Po zapoznaniu sie z danymi zgodzil sie pomoc.

W czerwcu 1990 roku Janet Adkins przyjechala do Michigan w towarzystwie meza Rona i trzech synow. Maz, liczac na to, ze jednak zmieni ona zdanie, kupil bilety powrotne dla wszystkich. Kevorkian spotkal sie z nimi w motelu i nagral na magnetowid rozmowe z Janet i Ronem Adkinsami. Na filmie mozna zobaczyc, jak Janet Adkins usmiecha sie, a chwilami nawet smieje. Opowiada o rzeczach, ktorych dluzej nie moze

149

juz robic, i o swym zyczeniu, by "odejsc z godnoscia". Kevorkian pyta ja, co powiedzialaby ludziom, ktorzy sa zdania, ze postepuje nieshusznie. Adkins odpowiada: "Przykro mi. Po prostu chce odejsc."

Rodzina Adkinsow spedzila noc starajac sie raz jeszcze wszystko przemyslec. Janet Adkins nie zmienila swego postanowienia, a rodzina gotowa byla ja wesprzec. Nastepnego popoludnia Janet znowu spotkala sie z Kevorkianem i powiedziala mu, ze chce zrealizowac swoj zamiar. Kevorkian chcial jej pomoc, ale nie zdolal znalezc zadnego odpowiedniego miejsca, gdzie moglaby umrzec. Kliniki, koscioly i domy pogrzebowe, dowiadujac sie, po co potrzebny jest pokoj, odmawialy. Kevorkian zainstalowal wiec lozko w swojej starej furgonetce - volkswagenie rocznik 1968. Pojechal nia do parku. W furgonetce na lozku lezala Janet, a Kevorkian podlaczyl dojej ramienia kroplowke dozylna. Przez przewod splywala nieszkodliwa mieszanka soli i wody. Janet przekrecila wylacznik i zamiast tego plynu zaczal splywac srodek uspokajajacy. Uruchomila takze urzadzenie zegarowe, ktore mialo wkrotce spowodowac wplyniecie do kroplowki chlorku potasu. Pod wplywem srodka uspokajajacego Janet Adkins zapadla w gleboki sen. Niedlugo potem podzialal chlorek potasu i jej serce sie zatrzymalo. Kevorkian powiadomil rodzine i policje. Miejscowy prokurator okregowy probowal oskarzyc go o morderstwo, lecz sedzia oddalil zarzut, gdyz nie bylo dowodow, by Kevorkian zrobil cokolwiek innego, niz pomogl Janet Adkins popelnic samobojstwo, a tego prawo nie zabranialo.

Kevorkian pomogl pozniej popelnic samobojstwo dwudziestu innym osobom. W 1992 roku w Michigan uchwalono ustawe, na mocy ktorej pomoc w samobojstwie stala sie przestepstwem. Doktor Kevorkian nadal jednak udzielal osobom terminalnie chorym pomocy w samobojstwie. Po publicznym oswiadczeniu, ze udzielil takiej pomocy Thomasowi Hyde'owi w sierpniu 1993, zostal oskarzony o zlamanie nowego prawa. W grudniu osadzono go w wiezieniu hrabstwa Oakland, gdzie odmowil wplacenia kaucji i podjal strajk glodowy. W tym

150

czasie w sasiednim hrabstwie Wayne, gdzie Kevorkian rowniez byl oskarzony o udzielenie pomocy w samobojstwie, sedzia Richard Kaufman orzekl, ze nowe prawo jest niezgodne z konstytucja, gdyz stanowi zbedna ingerencje w decyzje podejmowane na podstawie osobistych przekonan moralnych. Prokurator oznajmil, ze wniesie apelacje przeciwko temu wyrokowi. Decyzje sedziego Kaufmana poparl "New York Times", stwierdzajac w artykule wstepnym, ze prawodawcy stanu Michigan powinni sformulowac prawo, ktore "chroniloby ciezko chore osoby przed nieprzemyslanym samounicestwieniem, uznajac zarazem ich prawo do racjonalnej decyzji o godnej smierci".1 Po siedemnastu dniach glodowki, zyskawszy rozglos i na ogol przychylnosc opinii publicznej, Kevorkian zostal zwolniony za kaucja i wkrotce pomogl umrzec nastepnej terminalnie chorej osobie.

W kwietniu 1994 roku, gdy kwestia zgodnosci z konstytucja prawa zakazujacego pomocy w samobojstwie pozostawala nadal nierozstrzygnieta, w hrabstwie Oakland wytoczono Kevorkianowi proces o udzielenie takiej pomocy Thomasowi Hyde'owi. Kevorkian przyznal sie, ze dostarczyl tlenek wegla rurke i maske, ktorymi posluzyl sie Hyde, by zakonczyc swe zycie. Powiedzial, ze zrobil to chcac raczej przerwac cierpienia Hyde'a niz spowodowac jego smierc. (Ustawa zabraniajaca pomocy w samobojstwie nie obejmowala czynow, ktorych celem bylo przerwanie cierpien, a nie spowodowanie smierci.) Lawa przysieglych obejrzala amatorskie nagranie wideo zrobione okolo miesiaca przed smiercia Hyde'a. Na filmie tym Hyde, dotkniety choroba Lou Gehriga - jest to zespol postepujacych zaburzen neurologicznych, znany takze jako ALS lub stwardnienie boczne zanikowe - opowiadal, jak bardzo pragnie przerwac swoje cierpienia i umrzec. Lawa przysieglych uniewinnila Kevorkiana. Pieciu jej czlonkow pracowalo w zawodach zwiazanych z medycyna. Jedna z tych osob, pielegniarka, powiedziala po procesie: "Nie sadze, bysmy zobowiazani byli do decydowania za kogos, ile bolu i cierpienia moze zniesc."

151

Inna, zatrudnionajako pomoc pielegniarska, stwierdzila: "Naprawde uwazam, ze to jednostka ma prawo decydowac, co ma sie stac zjej wlasnym zyciem czy cialem, a nie rzad czy ustawodawca." 2

Rochester, New York, USA

W wieku czterdziestu pieciu lat Diane miala juz za soba raka pochwy i problem alkoholowy. W roku 1990, gdy juz od osmiu lat byla pacjentka doktora Timothy'ego Quilla, zapadla na ciezka postac bialaczki, ktora nie leczona zabilaby ja w ciagu kilku miesiecy. Jedynym mozliwym leczeniem byla intensywna chemioterapia, po ktorej mialo nastapic przeszczepienie szpiku i zwiazane z tym napromieniowanie calego ciala. Prawdopodobienstwo, ze zdola przezyc cala te terapie i wyzdrowiec, bylo nie wieksze niz 25 procent.

Diane przemyslala cala sprawe i postanowila nie poddawac sie proponowanej terapii. Uznala, ze szanse przezycia sa zbyt male, by warto bylo znosic tak uciazliwe leczenie. Quill byl poruszony jej decyzja, ale uznal, ze Diane jest inteligentna kobieta, ktora wie, co robi, i niewatpliwie ma prawo postepowac zgodnie ze swoim postanowieniem.

Kilka dni pozniej Diane powiedziala Quillowi, ze niepokoi ja perspektywa powolnej smierci i poprosila o wystarczajaco duzo tabletek nasennych, by mogla sie zabic, gdy uzna, ze przyszedl czas. Quill upewnil sie, ze nie jest to irracjonalne przygnebienie, i doszedl do wniosku, ze jesli jej nie pomoze, to Diane bedzie tak pochlonieta sprawa wlasnej smierci, ze nie zdola wykorzystac czasu, jaki jej jeszcze pozostal. Przepisal barbiturany i wyjasnil, jak ma je stosowac jako srodki nasenne, a jak uzyc, by sie zabic.

Diane przezyla nastepne trzy miesiace otoczona troskliwa opieka swojej rodziny; potem stan jej gwaltownie zaczal sie pogarszac. Po raz ostatni zobaczyla sie z Quillem. Doktor tak o tym opowiada: "Gdy sie spotkalismy, bylo oczywiste, ze wie, co robi, i ze jest smutna i boi sie odejsc, ale ze bylaby jeszcze bardziej przerazona, gdyby miala pozostac i cierpiec."3

152

Dwa dni pozniej maz Diane zatelefonowal do Quilla, by mu powiedziec, ze Diane pozegnala sie z nim i z synem tego ranka i poprosila ich, aby na godzine zostawili ja sama. Kiedy wrocili, juz nie zyla. Widac bylo, ze umarla spokojnie.

Quill opublikowal artykul o smierci Diane w "New England Journal of Medicine". Powiedzial, ze zrobil to rowniez po to, by pokazac, ze istnieje inna mozliwosc niz sposob postepowania doktora Jacka Kevorkiana. W stanie New York pomoc w samobojstwie jest przestepstwem zagrozonym kara do pietnastu lat wiezienia. Prokurator okregowy wszczal postepowanie przeciwko Quillowi, ale po zapoznaniu sie z materialem dowodowym wielka lawa przysieglych postanowila nie stawiac go w stan oskarzenia.4

Sydney, Australia

Jak na czlowieka piecdziesieciotrzyletniego Rex Mortimer mial za soba bogate zycie. Pracowal jako robotnik w dokach, potem byl prawnikiem, wydawca gazety, wreszcie profesorem administracji i zarzadzania na uniwersytecie w Sidney. W 1979 roku dowiedzial sie, ze ma guz mozgu. On i jego zona Mary zastanawiali sie, jak moglby z godnoscia zakonczyc zycie. Po dlugich poszukiwaniach znalezli lekarza, ktory przepisal odpowiednie tabletki nasenne. Jednak w tym czasie Rex przebywal w szpitalu. Mary poszla tam i pomogla mezowi zazyc tabletki. Potem wrocila do domu, pewna, ze Rex umrze, i czekala, az zadzwoni telefon. O osmej rano, nie mogac juz zniesc niepewnosci, zadzwonila do szpitala i "usilujac mowic normalnym glosem" zapytala, jak czuje sie maz. Uslyszala, ze w nocy dobrze spal, a teraz siedzac je sniadanie. Mary powiedziala potem: "Bylam zdruzgotana. To bylo przeciez cos, co zaplanowalismy. Odpowiedzialni dorosli ludzie zrobili to razem, od lekarza uzyskalismy najwieksza mozliwa pomoc, zwazywszy, ze dzialalismy wbrew prawu. I oto co sie stalo."

Kiedy pozniej tego samego dnia poszla odwiedzic meza, powtorzyl, ze chce umrzec. Mary obawiala sie coraz bardziej, ze Rex wskutek guza mozgu traci wladze umyslowe. Przeraza-

153

la ja mozliwosc, ze wszystko sie wyda, a takze ze personel szpitalny moze zreanimowac meza. A jednak raz jeszcze pomogla mu zazyc tabletki nasenne. Tym razem sie udalo - Rex umarl wkrotce potem. Przez pewien czas Mary "nocami lezala nie spiac i czekajac, ze policja zastuka do drzwi, by ja aresztowac". Trzynascie lat po smierci Rexa odwazyla sie glosno i otwarcie powiedziec o tym, co zrobila, chcac w ten sposob udzielic poparcia projektowi zalegalizowania lekarskiej pomocy ludziom terminalnie chorym, ktorzy chca odebrac sobie zycie.5

Kolumbia Brytyjska, Kanada

Podobnie jak Thomas Hyde, ktoremu pomogl umrzec doktor Kevorkian, Sue Rodriguez cierpiala na chorobe Lou Gehriga. W 1993 roku miala czterdziesci dwa lata i przewidywano, ze ma przed soba jeszcze od dwoch do czternastu miesiecy zycia. Wiedziala, ze przez ostatnie miesiace, jakie jej pozostaly, straci zdolnosc polykania, mowienia, chodzenia i poruszania sie bez pomocy innych; ze w ostatnim stadium choroby bedzie przykuta do lozka, nie bedzie mogla oddychac bez respiratora i przyjmowac pokarmu inaczej niz przez sonde.

Rodriguez zdawala sobie z tego wszystkiego sprawe i chciala sama decydowac o tym, kiedy i jak umrze. Mogla popelnic samobojstwo, poki wciaz jeszcze byla zdolna sie poruszac, ale nie chciala przerwac swego zycia, gdy mogla sie jeszcze nim cieszyc. Problem polegal na tym, ze gdy juz cieszyc sie nim nie bedzie mogla, nie zdola takze sama sie zabic. Potrzebowalaby do tego czyjejs pomocy. Ale w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie mieszkala, pomoc w samobojstwie jest przestepstwem, podobnie zreszta jak w calej Kanadzie. Sue Rodriguez uwazala, ze pozostaje to w sprzecznosci z Kanadyjska Karta Praw, gwarantujaca wszystkim rowna ochrone i zakazujaca dyskryminacji z wielu roznych powodow, takze z powodu kalectwa. A przeciez, twierdzila Rodriguez, w koncu samobojstwo nie jest przestepstwem i osoby sprawne moga popelnic je bez niczyjej

154

pomocy. Prawo zabraniajace pomocy w samobojstwie szczegolnie dyskryminuje zatem osoby, ktorym kalectwo uniemozliwia odebranie sobie zycia.

Rodriguez wystapila do sadu z wnioskiem o orzeczenie, ze paragraf kodeksu karnego, na mocy ktorego pomoc w samobojstwie jest przestepstwem, nie dotyczy sytuacji, gdy jest ona udzielana przez lekarza osobie terminalnie chorej. Kiedy wniosek jej odrzucono, zlozyla apelacje do Sadu Najwyzszego Kanady. I tam jednak przegrala, choc tym razem niemal o wlos. Z dziewieciu sedziow czterech (w tym przewodniczacy skladu sedziowskiego) uznalo slusznosc argumentu, ze zakaz pomocy w samobojstwie dyskryminuje ludzi, ktorzy chca je popelnic, ale wskutek choroby lub kalectwa nie moga tego zrobic. Pieciu sedziow bylo jednak zdania, iz w Kanadyjskiej Karcie Praw nie ma niczego, co kazaloby sadzic, ze istnieje konstytucyjne prawo do pomocy w samobojstwie. W orzeczeniu swym wskazali, iz pierwszy paragraf Karty okresla prawa i swobody obywatelskie wylozone w nastepnych paragrafach, "zamykajac je w takich rozsadnych granicach prawnych, jakie mozna bezspornie uzasadnic w wolnym i demokratycznym spoleczenstwie". Sedziowie ci uwazali, ze zakaz pomocy w samobojstwie jest rozsadny i uzasadniony potrzeba ochrony zycia, zwlaszcza najslabszych czlonkow spoleczenstwa.6

W kilka miesiecy po wydaniu wyroku Sue Rodriguez zmarla. Svend Robinson, parlamentarzysta, ktory popieral jej starania, stwierdzil, ze byl w domu Sue, gdy lekarz pomagal jej umrzec, lecz odmowil podania jego nazwiska. Policja kanadyjska zapowiedziala wszczecie dochodzenia. W opublikowanym posmiertnie oswiadczeniu Rodriguez wyrazila nadzieje, ze wkrotce zostanie uchwalone nowe prawo dajace ludziom terminalnie chorym mozliwosc wyboru.7

Winchester, Anglia

W sierpniu 1991 roku Lillian Boyes umierala w Royal Hampshire County Hospital w Winchester. Od dwudziestu lat cier-

155

piala na skrajnie bolesna postac reumatoidalnego zapalenia stawow. Teraz miala siedemdziesiat lat, owrzodzenia i ropnie na ramionach i nogach, zlamane kregi, krwawienie wewnetrzne, zdeformowane dlonie i stopy, opuchniete stawy oraz, na skutek terapii sterydowej, zgorzel. Nawet zwykle dotkniecie sprawialo jej wielki bol. Swojej rodzinie i doktorowi Nigelowi Coxowi, reumatologowi, u ktorego leczyla sie od trzynastu lat, powiedziala, ze doszla juz do kresu wytrzymalosci i chce, by pomogli jej umrzec. Doktor Cox wspolczul jej, lecz odrzekl, ze nie moze tego zrobic. Pani Boyes poprosila wiec, by zaprzestano terapii. Doktor Cox przerwal leczenie, lecz spotegowalo to tylko jej bole. Cialo pani Boyes nie bylo juz zdolne do przyswajania tych ilosci narkotycznych srodkow przeciwbolowych, z heroina wlacznie, jakie podawal jej lekarz. Pielegniarka miala potem powiedziec: "gdy ktos ja dotknal, wyla i skomlila jak pies". Kapelan szpitala powiedzial, ze chociaz widywal ofiary zamachow bombowych IRA, nigdy jeszcze nie widzial kogos "tak zzartego przez bol" jak pani Boyes.

Szesnastego sierpnia wydawalo sie, ze zostaly jej juz tylko godziny zycia. Wciaz krzyczala z bolu i powtorzyla doktorowi Coxowi, ze chce umrzec. Dwaj synowie, ktorzy czuwali przy niej, takze prosili o to lekarza. Gdy kolejny zastrzyk heroiny nie zlagodzil bolu, doktor Cox podal dwie ampulki chlorku potasu - podwojna dawke srodka letalnego, pozbawionego jakichkolwiek wlasciwosci leczniczych lub przeciwbolowych. Pani Boyes odprezyla sie i po raz pierwszy od miesiecy syn mogl trzymac ja za reke. Potem umarla.

Doktor Cox szczegolowo opisal wykonana iniekcje w historii choroby pani Boyes. Poczatkowo nikt nie zglaszal zadnych zastrzezen, ale kilka dni pozniej, zwykle nie pracujaca na tym oddziale pielegniarka, katoliczka, przeczytala notatke i doniosla zarzadowi szpitala, a ten zawiadomil policje. Cialo pani Boyes poddano juz kremacji, nie mozna bylo zatem udowodnic, ze to chlorek potasu spowodowaljej smierc. Doktora Coxa oskarzono wiec o usilowanie morderstwa. Zostal uznany za

156

winnego. Sedzia powiedzial, ze "zdradzil on swoj jednoznaczny obowiazek lekarza", i skazal go na dwanascie miesiecy wiezienia w zawieszeniu. Sprawe doktora Coxa rozpatrywala takze General Medical Council. Zwykle lekarza skazanego za powazne przestepstwo wykresla sie z rejestru, co oznacza, ze pozbawiony zostaje prawa wykonywania zawodu. W sprawie doktora Coxa Rada orzekla, ze lekarz moze lagodzic bol i cierpienia ale "skracanie zycia, by przyniesc ulge w cierpieniu, calkowicie wykracza poza ten obowiazek". Pomimo to, dodano w orzeczeniu, Rada postanowila "okazac laske" i nie wymierzac kary.8

157

2.7.2. ROZWIAZANIE?

Oto opowiesc o opiece lekarskiej, jaka otoczono pewna Holenderke w czasie jej ostatniej choroby.

W roku 1988 czterdziestosiedmioletnia Carla byla mezatka i miala czworo kilkunastoletnich dzieci. Gdy pojawil sie u niej bolesny obrzek podbrzusza, poszla do lekarza, ktory skierowal

ja do wielkiego szpitala ogolnego w Delft. Zoperowano ja i stwierdzono, ze ma raka. Doszczetne usuniecie nowotworu nie bylo mozliwe. Po operacji Carla przeszla chemioterapie i czula sie wzglednie dobrze az do marca 1990 roku, gdy nastapil nawrot choroby. Tym razem chemioterapia nie pomogla i bol sie nasilil. Przyjeto ja z powrotem do szpitala w Delft, gdzie zbadal ja doktor Pieter Admiraal ze szpitalnego zespolu opieki terminalnej.

Doktor Admiraal zdolal opanowac bol Carli stosujac ciagla infuzje morfiny przez wprowadzona pod skore igle. Nie cierpiac juz bolu, Carla odczula ulge, lecz obawiala sie, ze jej stan moze sie pogorszyc. Podczas jednej z regularnych wizyt doktora Admiraala zapytala, czy moze liczyc na pomoc, gdy uzna, ze jej stan jest juz nie do zniesienia i bedzie chciala umrzec. Obecny przy tym maz Carli, Henk, byl wyraznie wzburzony jej

157

prosba - wiedzial wprawdzie, ze zona umiera, ale nie byl przygotowany na to, iz utraci ja tak szybko. Admiraal sklonny byl spelnic prosbe Carli. Eutanazja - powiedzial - nie jest tematem tabu. Ostateczna decyzja nie nalezy jednak wylacznie do niego czy do niej. W tym szpitalu wymaga akceptacji zespolu zlozonego z dwoch lekarzy, pielegniarki i jednego z trzech szpitalnych duszpasterzy - kapelana katolickiego, kapelana protestanckiego lub doradcy swieckiego. Carla byla katoliczka, o eutanazji porozmawiala wiec z kapelanem katolickim, ktory nie tylko nie sprzeciwil sie jej planom, ale przeciwnie - byl im przychylny.

Stan Carli zaczal sie gwaltownie pogarszac. Gdy cos wypila, prawie natychmiast wymiotowala. Podawano jej plyny przez sonde i zaproponowano, by w ten sam sposob przyjmowala pozywienie. Carla nie zgodzila sie jednak na zalozenie sondy odzywiajacej, mowiac, ze nie zyczy sobie, aby przedluzano jej zycie. Tracila na wadze i slabla. Nie mogla sie poruszac i pojawily sie bolesne odlezyny. Guz nowotworowy stale sie powiekszal i utrudnial doplyw krwi do nog, ktore zaczely puchnac i bolec.

Rodzina Carli byla przy niej prawie przez caly czas. Maz i ktores z dzieci czesto spali w tym samym pokoju. Odwiedzal ja rowniez regularnie lekarz rodzinny. Carla zachowala jasnosc umyslu, a wiara katolicka podtrzymywala ja na duchu. Nadszedl jednak dzien, kiedy poprosila o przerwanie jej cierpien. Rodzina Carli naradzila sie nad ta prosba. Tym razem maz nie sprzeciwial sie jej zyczeniu. Nie mogl sie z nim poczatkowo pogodzic najstarszy syn - wciaz mial nadzieje, ze matka poczuje sie lepiej. Lecz po rozmowie z nia, on takze zaakceptowal jej decyzje. Skonsultowano sie z personelem szpitala: ze stale opiekujacymi sie Carla pielegniarkami, z ginekologiem i kapelanem katolickim. Wszyscy byli zdania, ze nalezy uszanowac jej wole. Personel medyczny przyznal, ze jedyne, co jeszcze mozna zrobic, by ulzyc cierpieniom Carli, to pomoc jej umrzec.

158

Carla, jej rodzina i doktor Admiraal zebrali sie i uzgodnili, ze eutanazja bedzie przeprowadzona nastepnego dnia. Carla podpisala odpowiedni formularz, by poswiadczyc swe zyczenie. Lekarz rodzinny i jego zona przyszli ja pozegnac. Kapelan katolicki udzielil jej ostatniego sakramentu. Gdy przyszedl czas, Carla potwierdzila, ze chce umrzec. Maz, dwie siostry, ksiadz z jej parafii i dwoje dzieci byli przy niej, gdy doktor Admiraal podawal zastrzyk. Carla zasnela. Kilka minut pozniej juz nie zyla.9

159

2.7.3. JAK DOBROWOLNA EUTANAZJA STALA SIE MOZLIWA W HOLANDII

Dobrowolna eutanazja miala od dawna swoich zwolennikow. Niezaleznie od tego, jak silne wydawac sie mogly ich argumenty, do niedawna zawsze mozna je bylo zderzyc z zimnym realizmem faktu, ze w zadnym kraju na swiecie nie pozwala sie lekarzom ani nikomu innemu zabijac ludzi, ktorzy o to prosza. Mamy oczywiscie pewne egzotyczne przyklady kultur antycznych czy plemion na antypodach, gdzie eutanazja dobrowolna badz niezupelnie dobrowolna byla jawnie praktykowana. Lecz jakiz dwudziestowieczny narod gotow bylby zapuscic sie w kraine, gdzie nigdy nie zawedrowalo nowozytne prawo? Gdyby zas to lekarze mieli dokonywac dobrowolnej eutanazji, to stowarzyszenie lekarskie jakiego kraju gotowe byloby uznac, ze zabicie pacjenta jest wlasciwym postepowaniem?

Znamy juz odpowiedz. Smierc Carli nie jest odosobnionym przykladem, jak ludzie bardzo chorzy umieraja w Holandii. Wedlug badan przeprowadzonych na zlecenie rzadowej komisji dochodzeniowej, mniej wiecej jeden na piecdziesiat zgonow jest tam wynikiem dobrowolnej eutanazji. Ocenia sie, ze co roku przeprowadza sie ich w Holandii 2300. Ponadto w okolo 400 przypadkach rocznie lekarze wprawdzie nie dokonuja eutanazji, lecz pomagaja pacjentowi popelnic samobojstwo.10 Jak

159

do tego doszlo, ze kraj tulipanow, wiatrakow i wiesniakow w sabotach stal sie krajem, w ktorym lekarze moga dokonywac dobrowolnej eutanazji bez obaw o oskarzenie?

Historia jawnego praktykowania eutanazji zaczyna sie w Holandii od dobrze znanej sytuacji: stara, niedolezna kobieta z domu starcow chce umrzec. Kazdy, kto pracuje w domu starcow, zna takich pacjentow. Lekarze zwykle czekaja na zapalenie pluc. Gdy do niego dojdzie, nie stosuja antybiotykow, "pozostawiajac sprawy ich naturalnemu biegowi". Poniewaz na zapalenie pluc trzeba niekiedy dlugo czekac, niektorzy bardziej wrazliwi pracownicy sluzby zdrowia zaluja, ze brak im odwagi, by czynnie odpowiedziec na uzasadnione i uporczywe prosby o smierc.11 W Holandii w roku 1971 doktor Geertruida Postma miala dosc odwagi, by dzialac. Byc moze dlatego, ze kobieta, ktora prosila o smierc, byla jej matka.

Matka doktor Postmy doznala krwotoku mozgowego, po ktorym byla czesciowo sparalizowana, glucha i miala trudnosci z mowieniem. W domu starcow, gdzie mieszkala, musiano ja przywiazywac do krzesla, by nie spadla. Wielokrotnie blagala corke, by polozyla kres jej zyciu. Wreszcie, jak opowiada doktor Postma, "gdy patrzylam na moja matke, wrak czlowieka wiszacy na tym krzesle, nie moglam tego dluzej zniesc". Doktor Postma zrobila matce zastrzyk morfiny, ktory spowodowal smierc. Powiadomila o tym dyrektora domu starcow, a ten zawiadomil policje.

Doktor Postma zostala oskarzona o zabojstwo z litosci, ktore w Holandii bylo (i nadal jest) przestepstwem zagrozonym kara dwunastu lat wiezienia. Uznano ja za winna, ale skazano jedynie na tydzien wiezienia z zawieszeniem na rok. Wyrok ten pokazuje, ze jej czyn spotkal sie z pewna aprobata. Aprobate te zwiekszyl jeszcze list otwarty do ministra sprawiedliwosci, podpisany przez lekarzy przyznajacych sie do popelnienia tego samego przestepstwa. Grupa osob z tej samej co doktor Postma miejscowosci postanowila zalozyc Towarzystwo Dobrowolnej Eutanazji. Przez dziesiec lat liczba jego czlonkow wzrosla do 25 000.12

160

W zwiazku ze sprawa doktor Postmy Holenderskie Krolewskie Stowarzyszenie Lekarskie zrewidowalo swoje stanowisko w kwestii dobrowolnej eutanazji. W roku 1973, gdy wszystkie inne towarzystwa lekarskie jednoznacznie opowiadaly sie za tradycyjna hipokratejska zasada, ze lekarzowi nie wolno pomagac umrzec pacjentowi, Holenderskie Krolewskie Stowarzyszenie Lekarskie uchylilo drzwi eutanazji. Chociaz stwierdzilo, ze dobrowolna eutanazja powinna pozostac prawnie zakazana, to jednak zasugerowalo, by w przypadku, gdy lekarz po starannym rozpatrzeniu wszystkich okolicznosci zdecyduje sie skrocic zycie nieuleczalnie chorego i umierajacego pacjenta, sad rozwazyl, czy konflikt obowiazkow nie usprawiedliwia tego czynu.

Ow "konflikt obowiazkow" obrona wykorzystala w niezwykle istotnym procesie, w ktorym w roku 1984 wyrok wydal Sad Najwyzszy Holandii. Sprawa Alkmaar, nazwana tak od okregu, gdzie odbyla sie rozprawa wstepna, dotyczyla smierci pacjentki wystepujacej w kronikach sadowych jako Mrs B. Miala ona dziewiecdziesiat piec lat. W czasie weekendu tuz przed smiercia nie mogla jesc ani pic i stracila przytomnosc. Odzyskawszy ja, kilkakrotnie blagala lekarza, by polozyl kres jej cierpieniom, mowiac, ze drugi raz nie chce juz czegos podobnego przezywac. Lekarz naradzil sie ze swoim asystentem. Zgodzili sie, ze nie ma szans, by Mrs B. wrocila do zdrowia. Lekarz omowil prosbe Mrs B. takze z jej synem. I asystent, i syn przychylili sie do jej prosby o eutanazje. Lekarz uwazajac, ze cierpienia pacjentki sa nie do zniesienia, zdecydowal sie wreszcie skrocic jej zycie. Zostal oskarzony o zabojstwo z litosci.

Na swoja obrone zeznal, ze dzialal w stanie wyzszej koniecznosci: prawny zakaz zabijania pozostawal w konflikcie z lekarskim obowiazkiem niesienia pacjentowi ulgi w nieznosnym cierpieniu. Zarowno sad nizszej instancji, jak i sad apelacyjny odrzucily te argumentacje. Lekarz zostal skazany, aczkolwiek nie wymierzono mu zadnej kary. Wniosl apelacje do Sadu

161

Najwyzszego, a ten orzekl, ze sad apelacyjny powinien byl zbadac, czy rzeczywiscie zaistnial stan wyzszej koniecznosci, tak jak przedstawial to lekarz. Sad Najwyzszy uznal, ze nalezy rozwazyc te sprawe biorac pod uwage "odpowiedzialne opinie lekarzy zgodne z przyjetymi normami etyki lekarskiej". Orzeczenie to zakladalo, ze jesli stan pacjenta jest nie do zniesienia i nie ma szans na jego poprawe oraz nie bylo zadnego innego sposobu zlagodzenia cierpien, to lekarz, ktory dziala w odpowiedzi na wyrazna, uporczywa i w pelni swiadoma prosbe o eutanazje, nie jest winny przestepstwa. Podobne wyroki zapadly potem w innych sprawach.13

Jeszcze zanim zapadl wyrok w sprawie Alkmaar, Holenderskie Krolewskie Stowarzyszenie Lekarskie zdecydowalo sie bardziej stanowczo poprzec dobrowolna eutanazje. Zaproponowano, aby byla dopuszczalna pod nastepujacymi warunkami:

* Przeprowadzac eutanazje moze wylacznie praktykujacy lekarz.

* Prosba pacjenta o eutanazje powinna byc wyrazona otwarcie, w sposob nie pozostawiajacy zadnych watpliwosci.

* Decyzja pacjenta powinna byc oparta na rzetelnej informacji, podjeta bez zadnych naciskow i stanowcza.

* Cierpienia i bol pacjenta musza byc nie do zniesienia, a stan nie rokujacy poprawy.

* Musi nie byc zadnych innych srodkow, ktore pozwolilyby zlagodzic cierpienia pacjenta.

* Lekarz musi podejmowac decyzje z duza ostroznoscia, a przed jej podjeciem powinien zasiegnac niezaleznej opinii innego lekarza.14

Poniewaz obrona mogla powolywac sie na konflikt obowiazkow, holenderski minister sprawiedliwosci zadecydowal, by nie wnosic przeciwko lekarzom oskarzenia o dokonywanie eutanazji lub pomoc w samobojstwie, jesli spelnione byly warunki podobne do podanych przez Holenderskie Krolewskie Stowarzyszenie Lekarskie. Warunki te nie wymagaja, by pac-

162

jent byl chory terminalnie, a jedynie by jego stan byl nie do zniesienia i nie rokujacy poprawy.

W 1993 roku parlament holenderski usankcjonowal te sytuacje. Chociaz nie uchylono ustawy, na mocy ktorej zabojstwo z litosci jest przestepstwem, to jednak wprowadzono przepisy prawne okreslajace, w jaki sposob lekarze maja informowac prokuratora o decyzjach przeprowadzania eutanazji. Prokuratura otrzymala instrukcje, by decyzje o wszczeciu dochodzenia podejmowac po rozwazeniu kazdego przypadku z osobna, zgodnie z zasada, ze prawo powinno wkroczyc w sytuacji, gdy nie jest jasne, ze zabojstwo z litosci dokonane zostalo na wyrazna prosbe pacjenta. Przy poparciu chrzescijanskich demokratow, glownej partii w koalicyjnym rzadzie katolickiego premiera Ruuda Lubbersa, izba nizsza parlamentu przyjela ten projekt wiekszoscia 91 przeciwko 45 glosom. W izbie wyzszej przeszedl znacznie mniejsza liczba glosow na skutek sprzeciwu malych partii, ktore uwazaly go za "pozbawiony kregoslupa kompromis" i domagaly sie calkowitej legalizacji dobrowolnej eutanazji.15

163

2.7.4. WALKA O PRAWO DO SMIERCI

Zobaczylismy, w jaki sposob kilkorgu bardzo chorym ludziom udalo sie polozyc kres swojemu zyciu. Obywatele wspolczesnych panstw demokratycznych w coraz wiekszym stopniu chca decydowac o tym, jak umra. Niepowodzenie prob, by zakazac rozpowszechniania ksiazki Dereka Humphry'a Ostateczne wyjscie - opisujacej sposoby odebrania sobie zycia i podajacej liste srodkow letalnych wraz z dawkowaniem - pokazuje, ze nie sposob juz dluzej taic informacji, jak mozna bezbolesnie sie zabic. Zdumiewajacy sukces tej ksiazki - bestsellera numer jeden wsrod poradnikow na liscie "New York Timesa" - wykazuje, jak wielu osobom potrzebne sa takie informacje. Zaden amerykanski prokurator nie probowal przeciwdzialac sprzeda-

163

zy tej ksiazki. W Australii przez krotki czas jej import byl zakazany, ale wydanie australijskie dopuszczono do sprzedazy osobom powyzej osiemnastego roku zycia.16

Pragnienie decydowania o tym, jak sie umrze, wyznacza radykalny odwrot od etyki swietosci zycia. Nie zaspokoja go ani ustepstwa na rzecz autonomii pacjenta czynione w ramach tej etyki - prawo do niewyrazenia zgody na stosowanie medycznych "srodkow nadzwyczajnych", ani stosowanie srodkow takich jak morfina "w intencji" zlagodzenia bolu, czego "niezamierzonym, acz przewidywanym skutkiem ubocznym" jest skrocenie zycia. Skorzystanie z prawa do niezgody na leczenie moze byc pomocne tylko w niewielkiej liczbie przypadkow, w ktorych pozwoli na szybka i bezbolesna smierc. Inna jest na przyklad sytuacja wiekszosci pacjentow chorych na raka. Odpowiedniejsza pomoca dla nich bylby szczodry zastrzyk morfiny, ale i to nie jest rozwiazaniem dla osob takich jak Janet Adkins lub Lillian Boyes. Carla, ktora miala stala infuzje morfiny, takze nie chciala umierac wskutek stopniowego zwiekszania dawek, gdyz spowodowaloby to sennosc i otepienie juz na kilka dni przed smiercia. Wolala umrzec w otoczeniu rodziny w chwili, ktora sama wybrala. Lecz dla wiekszosci bardzo chorych ludzi, ktorzy chca decydowac o wlasnej smierci, najlepsza bylaby pomoc lekarza. Wlasnie dlatego tradycyjna etyka nie bedzie mogla odpowiedziec na wspolczesne zadanie, by od nas samych zalezalo, jak umrzemy.

Prawie wszystkie opisane przeze mnie historie smierci byly szczegolnie tragiczne, gdyz spotykala ona ludzi zaledwie w srednim wieku. Jesli jednak wezmiemy pod uwage, jak ludzie ci umierali, smierc Carli wydaje sie wyraznie lepsza od innych. Do ostatniej chwili Carla otoczona byla najlepsza, jaka tylko jest mozliwa, pomoca medyczna. Rodzina, a nawet ksiadz z jej parafii mogli byc przy niej. Niczego nie trzeba bylo robic ukradkiem, w tajemnicy. Nie trzeba bylo obawiac sie kleski. Nikt nie musial spedzac potem bezsennych nocy, zastanawiajac sie, czy policja nie zastuka do drzwi.

164

W sadach wielu krajow toczyc sie teraz bedzie walka o to, czy powinno sie pozwolic, by ludzie mogli swobodnie wybierac taki sposob umierania, jaki byl udzialem Carli. Spojrzenie na te kwestie zmieni sie, jesli lawy przysieglych nadal beda odmawiac skazywania osob oskarzonych o udzielenie pomocy w samobojstwie, jak zdarzylo sie to w sprawie Kevorkiana, ktory pomogl umrzec Thomasowi Hyde'owi. Zmiane taka moze takze spowodowac argumentacja prawnicza. Sue Rodriguez, ktora wydala walke kanadyjskiemu zakazowi pomocy w samobojstwie, przegrala tylko o wlos. Dzien po uniewinnieniu doktora Kevorkiana sedzia okregowy w stanie Waszyngton, Barbara Rothstein, za niezgodne z konstytucja uznala prawo stanowe zakazujace lekarzom udzielania terminalnie chorym pacjentom pomocy w samobojstwie. Podobnie jak sedzia Richard Kaufman ze stanu Michigan, stwierdzila ona, ze prawo to narusza swobody obywatelskie terminalnie chorych pacjentow. Uznala takze, ze jesli sie dopuszcza, by osoby terminalnie chore odmawialy zgody na postepowanie podtrzymujace zycie, a zarazem zakazuje lekarzom udzielania takim pacjentom pomocy w samobojstwie, to stanowi to naruszenie prawa do rownej ochrony gwarantowanego przez czternasta poprawke do konstytucji USA. Wniesiono rewizje od tego wyroku i sprawa zostanie zapewne rozstrzygnieta przez Sad Najwyzszy.17

Dziwnym moze sie wydawac, ze sedzia uznal nagle, iz prawo obowiazujace od 140 lat jest sprzeczne z konstytucja przyjeta ponad 200 lat temu; lecz konstytucja Stanow Zjednoczonych stanowi zywe zrodlo interpretacji prawa, a nie zamkniety dokument. Ze wzgledu na te tradycje prawnicza orzeczenie Sadu Najwyzszego, ze istnieje konstytucyjne prawo do samobojstwa, nie byloby wiekszym zaskoczeniem niz jego stwierdzenie przed dwudziestu laty, ze istnieje konstytucyjne prawo do aborcji. Ponadto skoro zezwalajacy na aborcje wyrok Sadu Najwyzszego w sprawie Roe przeciwko Wade stanowi obecnie precedens prawny, przedstawiony argument na rzecz konstytucyjnego prawa do samobojstwa ma zapewne mocniejsza pod-

165

stawe prawna niz ta, na ktorej opieral sie uznany wowczas przez sad argument na rzecz prawa do aborcji.

W maju 1995 roku zgromadzenie ustawodawcze australijskich Terytoriow Polnocnychjako pierwsze na swiecie zalegalizowalo dobrowolna eutanazje. Jeszcze wczesniej w historycznym referendum w listopadzie 1994 roku amerykanski stan Oregon jako pierwszy wypowiedzial sie za prawem pozwalajacym lekarzom postepowac tak jak doktor Timothy Quill, to znaczy nieuleczalnie chorym pacjentom proszacym o pomoc w samobojstwie przepisywac leki, ktore po zazyciu spowoduja spokojna smierc. Poprzednio, w latach 1991 i 1992, w stanach Waszyngton i Kalifornia bardziej radykalne projekty prawne przegraly nieznaczna wiekszoscia glosow.l8 Decyzja stanu Oregon wykazala, ze spoleczenstwo gotowe jest poprzec ostroznie pomyslane reformy prawne dajace jednostkom prawo do pomocy lekarza w samobojstwie.

Gdy prawo pacjenta do decydowania o tym, w jaki sposob umrze, zostanie uznane w innych krajach, podobnie jak obecnie w Holandii, w stanie Oregon (prawo przyjete w referendum moze jeszcze zostac zakwestionowane i na ostateczne rozstrzygniecie byc moze trzeba bedzie czekac kilka lat) oraz w Terytoriach Polnocnych (jest to jeszcze kwestia ogloszenia ostatnio uchwalonego prawa) tradycja hipokratejska podlegac bedzie dalszym modyfikacjom, tak jak bylo w przypadku aborcji. Eutanazja stanie sie czescia wlasciwego postepowania lekarskiego wobec terminalnie lub nieuleczalnie chorego pacjenta, jesli swiadomie i bez zadnych naciskow bedzie o nia prosil. Ale czy na tym zakoncza sie zmiany?

2.7.5. STACZANIE SIE PO ROWNI POCHYLEJ?

Najsilniejszym zarzutem przeciwko legalizacji dobrowolnej eutanazji oraz pomocy lekarza w samobojstwie jest przekonanie, ze pozwalajac, by jedni ludzie zabijali innych, uruchomi-

166

my tym samym proces podobny do staczania sie po rowni pochylej, az w koncu dojdziemy do zabojstw, ktorych nikt sobie nie zyczy. Twierdzi sie, ze gdybysmy nawet zaczeli od rygorystycznej kontroli, by miec pewnosc, ze eutanazja dokonywana jest jedynie wtedy, gdy pacjent, ktorego stan jest nie do zniesienia, wielokrotnie o nia prosil, to i tak stopniowo zaczniemy przechodzic do eutanazji osob, ktore nie sa zdolne o nia prosic, badz osob, ktore wprawdzie nie doznaja niewypowiedzianych cierpien, lecz ich zycie jest ciezarem dla rodzin. Jeszcze pozniej przejdziemy do eutanazji tych, ktorzy wcale o nia nie prosili, ale ktorych leczenie pochlania ograniczone zasoby lecznicze, mogace byc bardziej efektywnie wykorzystane gdzie indziej. Az wreszcie - jak twierdzi czesc przeciwnikow legalizacji eutanazji - skonczymy w panstwie, gdzie, tak samo jak w nazistowskich Niemczech, zabija sie wszystkich, ktorych uwaza sie za niegodnych zycia.

Argument rowni pochylej przekonal Sad Najwyzszy Kanady do wydania wyroku niekorzystnego dla Sue Rodrigez. Sedzia Sopinka, oglaszajac przyjety wiekszoscia glosow wyrok, wspomnial, ze pomoc, o jaka prosila Sue Rodriguez, w Holandii nie stalaby sie przedmiotem oskarzenia. Nastepnie dodal:

Krytycy rozwiazania holenderskiego zwracaja uwage na dane

wskazujace na to, ze w coraz wigkszym stopniu praktykowana jest

tam niedobrowolna eutanazja czynna (na ktora warunki dopusz-

czalnosci eutanazji nie pozwalaja). Ta niepokojaca tendencja po-

twierdza przekonanie, ze zlagodzenie absolutnego zakazu eutanazji

umieszcza nas na "rowni pochylej".19

Czy rzeczywiscie Holandia jest laboratorium spolecznym, w ktorym mozemy zaobserwowac, jak legalizacja niedobrowolnej eutanazji umieszcza nas na "rowni pochylej"? Tego wlasnie zdania wydawal sie byc sam sedzia Sopinka i wiekszosc sedziow kanadyjskiego Sadu Najwyzszego. Ale czy maja racje? Jakie dane swiadcza o tym, ze w Holandii w "coraz wiekszym stopniu" praktykowanajest "niedobrowolna eutanazja czynna"? Czy pierwsze dziesieciolecie doswiadczen zjaw-

167

na dobrowolna eutanazja w nowoczesnym spoleczenstwie rzeczywiscie daje nam material pozwalajacy ocenic wartosc argumentu "rowni pochylej"?

Aby odpowiadajac na to pytanie uniknac nieporozumien, musimy najpierw sprecyzowac uzywane przez nas terminy. Po pierwsze, co ma na mysli sedzia Sopinka mowiac o "niedobrowolnej (involuntary) eutanazji czynnej"? Bioetycy rzadko uzywaja tego okreslenia, poniewaz powiedzenie, ze cos jest niedobrowolne, sugeruje, ze dzieje sie wbrew woli, natomiast termin "eutanazja" sugeruje, ze jest to dobra smierc. Trudno pojac, jak smierc osoby, ktora chce zyc, moze byc dobra smiercia. Bioetycy mowia zwykle o eutanazji dobrowolnej (voluntary) oraz nie-dobrowolnej (non-voluntary), to ostatnie wyrazenie rezerwujac dla przypadkow, w ktorych pacjent niezdolny jest do powiedzenia - na przyklad dlatego, ze jest dzieckiem lub cierpi na zaawansowana chorobe Alzheimera - czy chce, by jego zycie trwalo, czy tez nie; a zanim utracil zdolnosc swiadomego podejmowania decyzji, nie wyrazil zadnych zyczen co do eutanazji. Byc moze sedzia Sopinka mial wlasnie na mysli nie-dobrowolna, a nie niedobrowolna eutanazje czynna. Ale na nia "nie pozwalaja warunki dopuszczalnosci eutanazji". Zobaczmy zreszta, czy mamy dane swiadczace o wzroscie liczby nie-dobrowolnych lub niedobrowolnych eutanazji w Holandii.

Zarowno ci, ktorzy sadza, ze doswiadczenia holenderskie potwierdzaja trafnosc argumentu rowni pochylej, jak i ci, ktorzy sa przeciwnego zdania, czerpia swoje dowody z badan przeprowadzonych w 1990 roku przez rzadowa komisje dochodzeniowa. Aby wlasciwie ocenic cala sprawe, powinnismy zatem dokladniej przyjrzec sie tym badaniom i zorientowac sie, co naprawde stwierdzily.20

Po pierwsze, nalezy podkreslic, ze badania te nie zajmowaly sie wylacznie dobrowolna eutanazja i pomoca w samobojstwie. Badacze chcieli umiescic dobrowolna eutanazje czynna na tle wszystkich swiadomych decyzji lekarskich, ktore moga przy-

168

spieszyc smierc pacjenta. Sa wsrod nich decyzje o zaniechaniu leczenia (o zaprzestaniu lub niepodejmowaniu leczenia, na przyklad o niereanimowaniu pacjenta, ktorego praca serca ustala), decyzje o lagodzeniu bolu i innych objawow choroby dzieki lekom, ktore wedle wiedzy lekarskiej moga spowodowac szybsza smierc pacjenta. W zadnym kraju poza Holandia nie przeanalizowano takich decyzji rownie szeroko i wnikliwie.

Badania te ukazuja, ze czynna eutanazja i pomoc w samobojstwie sa mniej powszechne niz inne decyzje lekarskie, ktore - jak wiadomo - skracaja lub lacza sie z ryzykiem skrocenia zycia pacjenta. Ogolem 48 700 przypadkow smierci wiazalo sie z podjeciem przez lekarzy decyzji, by "skrocic zycie": 22500 z nich zwiazanych bylo z decyzjami o zaprzestaniu lub niepodejmowaniu leczenia, nastepne 22500 z decyzjami o zlagodzeniu bolu i innych objawow choroby przez podanie lekow, ktore - zgodnie z wiedza lekarska - mogly spowodowac szybsza smierc pacjenta. Z pozostalych przypadkow 2300 bylo - jak widzielismy - wynikiem czynnej dobrowolnej eutanazji, a 400 pomocy lekarza w samobojstwie. Prawie wszyscy z tych 2700 pacjentow byli terminalnie chorzy, zwykle na jakas postac raka, i szacowano, ze trzem czwartym z nich eutanazja lub pomoc w samobojstwie skrocila zycie o mniej niz cztery tygodnie. Prosb o przeprowadzenie eutanazji lub udzielenie pomocy w samobojstwie zgloszono prawie trzy razy wiecej, co swiadczy, ze lekarze nie tak znowu chetnie je spelniali, czesto znajdujac inne sposoby zapewnienia pacjentowi dajacej sie zaakceptowac jakosci zycia.

Najwiecej uwagi skupilo na sobie 1000 pozostalych przypadkow smierci. Byly to przypadki, gdy lekarz dostarczyl, przepisal lub zalecil podanie leku z jawna intencja skrocenia zycia pacjenta, a bez wyraznej prosby z jego strony. Mimo ze owe 1000 przypadkow smierci stanowi jedynie maly ulamek -zaledwie 2 procent-zgonow zwiazanych z decyzjami lekarskimi, wlasnie na nie wskazuja krytycy rozwiazania holenderskiego. Twierdza, iz to one stanowia poszukiwany dowod: kaz-

169

dego roku 1000 osob zabijanych jest bez swej zgody. Czyz nie jest to naprawde "zatrwazajaca tendencja", jak wyrazil sie sedzia Sopinka?

Nim jednak dojdziemy do tego wniosku, powinnismy wziac pod uwage pewne dodatkowe aspekty tej sprawy. Autorzy studium okreslaja owe 1000 przypadkow jako "pacjentow, ktorzy byli bliscy smierci i z cala pewnoscia bardzo cierpieli". Najczesciej stosowanym lekiem byla morfina, sama badz w polaczeniu ze srodkiem uspokajajacym. W 600 przypadkach pacjent w jakims stopniu uczestniczyl w rozmowie o ewentualnym skroceniu zycia, chociaz nie wyrazil jeszcze jawnej prosby. Gdy rozmowy na ten temat nie prowadzono, dzialo sie tak prawie zawsze dlatego, ze pacjent nie mogl jej podjac, najczesciej bedac trwale nieprzytomny lub w stanie "niepelnej swiadomosci". Wyjatkiem byly dwa przypadki z poczatku lat osiemdziesiatych, czyli z okresu, gdy lekarzom niezrecznie bylo otwarcie o tym rozmawiac.

Wydaje sie zatem, ze chociaz w Holandii w skrajnych sytuacjach dokonuje sie pewnej liczby nie-dobrowolnych eutanazji, to jednak w czasie, gdy przeprowadzano badania, nie ujawniono zadnego przypadku "niedobrowolnej eutanazji". Nikt nie zostal zabity wbrew swej woli. W 71 procentach przypadkow decyzja lekarska skrocila zycie pacjenta mniej niz o tydzien, a o wiecej niz szesc miesiecy tylko w jednym na 97 przypadkow omowionych z lekarzami.21

Dane te moga zlagodzic nasze zastrzezenia wobec faktu, ze w 1000 przypadkow lekarze czynnie przerwali zycie pacjentow bez wyraznej ich zgody. Ale gdybysmy nawet uznali, ze zawsze bylo to uzasadnione, czy nie jest jednak prawda, ze naru sza to uznane przez sady warunki dopuszczalnosci eutanazji? Czy nie potwierdza argumentu "rowni pochylej", pokazujac, ze w coraz wiekszym stopniu praktykuje sie niedobrowolna eutanazje czynna?

Odpowiedz jest oczywista: dane holenderskie nie moga ukazac "coraz czestszego praktykowania" czegokolwiek "w coraz

170

wiekszym stopniu", gdyz na to potrzebne bylyby liczby z dwu lub wiecej lat, najlepiej oddzielonych duzym przedzialem czasowym. Jednak zadne takie dane nie istnieja. Autorzy opracowania holenderskiego maja calkowita racje, gdy po przedyskutowaniu prob wykorzystania ich badan dla potwierdzenia argumentu rowni pochylej pisza: "Dochodzimy do wniosku, ze nie mozna podac zadnych danych empirycznych na rzecz argumentu rowni pochylej, a przeciwko rozwiazaniu holenderskiemu."22

Chociaz nie ma danych porownujacych praktyke stosowania eutanazji w Holandii w latach wczesniejszych i nastepnych, byc moze chcielibysmy takze wiedziec, czy lekarze holenderscy czesciej niz lekarze innych krajow przerywaja zycie swych pacjentow bez wyraznego ich zyczenia. I znowu nie ma podstaw do jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Pamietajmy, ze 1000 przypadkow smierci, na ktorych koncentruje sie uwaga krytykow eutanazji, to pacjenci umierajacy w wielkich cierpieniach. Badania holenderskie stwierdzily znacznie wieksza liczbe przypadkow, nawet do 8000, kiedy lekarze podawali leki raczej dla zlagodzenia bolu i uciazliwych objawow niz z zamiarem przerwania zycia, niemniej celem ich stosowania bylo takze przyspieszenie smierci. Stwierdzenie, ze cos jest celem zasadniczym lub wtornym, nie oznacza oczywiscie, ze przejdziemy nad ta sprawa do porzadku dziennego. (Tak argumentowal Kevorkian, kiedy przekonal - czy rzeczywiscie? - lawe przysieglych, ze dostarczyl Thomasowi Hyde'owi tlenek wegla, rurke i maske raczej dla zlagodzenia cierpien niz spowodowania smierci.) Na calym swiecie lekarze podaja umierajacym w bolach pacjentom duze dawki morfiny lub srodkow uspokajajacych, ktore moga skrocic ich zycie. Robia to wiedzac, ze lepiej, by lek skrocil zycie, niz gdyby pacjent nadal mial cierpiec. Gdyby doktor Nigel Cox nie byl na tyle uczciwy, aby zanotowac w historii choroby Lillian Boyes, ze podal chlorek potasu, nigdy nie dowiedzialaby sie o tym policja. Kiedy go

171

oskarzono, Ann Bastow, pielegniarka, napisala do "Ti- mes'a":

Jestem przekonana, ze kazda doswiadczona pielegniarka szpitalna

pomagala lekarzowi przerwac zycie terminalnie chorego pacjenta,

chociaz niektore z nich moga nie chciec sie do tego przyznac.

Doktor Cox stal sie kozlem ofiarnym ludzi takich jak ja. Wstyd, ze

sam jeden musi stawic czolo temu procesowi, chociaz reprezentuje

tysiace praktykujacych lekarzy i pielegniarek, ktorzy popelnili to

samo przestepstwo.23

Trzy opracowania australijskie pokazuja, ze eutanazja w tym kraju jest dosc powszechna, chociaz prawo uwaza ja za morderstwo. W sondazach przeprowadzonych w stanie Wiktoria prawie polowa lekarzy opiekujacych sie doroslymi nieuleczalnie chorymi pacjentami odpowiedziala, ze zdarzalo sie, iz pacjenci prosili ich o przyspieszenie smierci; 29 procent z nich przyznalo sie do czynnego przerwania zycia pacjenta, ktory o to prosil. 80 procent zrobilo to wiecej niz raz. Badania w Nowej Poludniowej Walii daly prawie identyczne rezultaty. Ankieta przeprowadzona wsrod pielegniarek australijskich pokazala natomiast, ze 23 procent z nich lekarz prosil o pomoc w dzialaniu, ktorego bezposrednim celem bylo czynne przerwanie zycia pacjenta, a 85 procent poproszonych zgodzilo sie na to. Ponad 80 procent zrobilo to wiecej niz raz. Ponadto pewna niewielka liczba pielegniarek - piec procent - skrocila zycie pacjenta na jego zyczenie bez zadnej sugestii ze strony lekarza.24 Sondaz przeprowadzony w Kalifornii ukazuje mniej wiecej podobny obraz; 23 procent lekarzy przyspieszylo smierc pacjenta na jego zyczenie.25 Na podstawie tych danych mozemy jedynie zgadywac, jak czesta jest nie-dobrowolna eutanazja w Australii, USA i innych krajach poza Holandia. Czy jest czyms bardziej powszechnym w Holandii niz gdzie indziej? Nie mamy powodow, by w to wierzyc, lecz naprawde tego nie wiadomo.

Zanim skonczymy zajmowac sie sytuacja w Holandii i jej krytykami, musimy rozpatrzyc jeszcze jedna sprawe. Krytycy

172

niezmiennie skupiaja swa uwage na owych 1000 przypadkach, w ktorych lekarze bez wyraznej zgody pacjenta podali leki majace spowodowac jego smierc. Nie wspominaja natomiast o znacznie wiekszej liczbie przypadkow, w ktorych takze bez wyraznej zgody pacjenta lekarze nie podjeli lub zaprzestali postepowania mogacego przedluzyc jego zycie. Zdarzylo sie to w 70 procentach wszystkich 15 750 przypadkow smierci wskutek zaniechania lub przerwania postepowania lekarskiego. Z tego w 88 procentach pacjent nie byl zdolny do wyrazenia woli, w pozostalych 12 procentach, tj. w 1890 przypadkach - chociaz mozna bylo zasiegnac jego opinii - nie zrobiono tego. Z opracowania holenderskiego wiemy takze, ze przyspieszenie smierci stanowilo wyrazny cel prawie polowy wszystkich przypadkow zaniechania lub zaprzestania postepowania lekarskiego. (W pozostalych "lekarze uwzgledniali prawdopodobienstwo przyspieszenia smierci".)

Zaprzestanie postepowania jest zwyklym elementem praktyki lekarskiej takze w innych krajach. Czesto jego wyraznym celem jest spowodowanie smierci pacjenta, ktora moze byc rownie pewna jak wtedy, gdy sie poda chlorek potasu. (Gdy usunieto sonde odzywiajaca Tony'ego Blanda, jego smierc byla nie mniej rozmyslnie spowodowana i tak samo pewna, jak smierc na skutek odpowiedniej decyzji lekarskiej w Holandii.) Pewne dane wskazuja, ze nierzadka jest smierc wskutek zaprzestania postepowania lekarskiego. Widzielismy to juz na przykladzie noworodkow z powaznymi wadami. Jest to prawdopodobnie jeszcze czestsze w przypadku ludzi starych. Badania amerykanskie dotyczace przypadkow smierci w domach opieki stwierdzily, ze nie zwalczano goraczki u 81 ze 190 goraczkujacych pacjentow. Czterdziestu osmiu nie leczonych zmarlo.26

Jesli nie chcemy, by lekarze przyspieszali smierc pacjentow bez wyraznego ich zyczenia, to dlaczego mniej przejmujemy sie skutkiem zaprzestania leczenia niz podania zastrzyku? Calkiem mozliwe, ze legalizacja eutanazji czynnej w gruncie rze-

173

czy zmniejszy liczbe pacjentow umierajacych dlatego, ze lekarze bez ich wyraznej zgody zaprzestali leczenia. Uchylenie prawnego zakazu i przelamanie tabu spolecznego nalozonego na dobrowolna eutanazje czynna przyczyniloby sie do oczyszczenia atmosfery wokol tych spraw. Dlatego tez wydaje sie wiarygodne, ze w Holandii rzadziej niz w innych krajach lekarze podejmuja decyzje o skroceniu zycia pacjenta bez jego zgody.27 Nie wiemy, czy tak jest; mozemy jedynie z przekonaniem powiedziec, ze nie ma dowodow swiadczacych przeciwko temu przypuszczeniu.

2.7.6. ZLAMANIE PRZYKAZANIA

"Nie zabijaj" jest najbardziej znanym z dziesieciorga przykazan. Gdy lekarz celowo zabija pacjenta, to - obojetnie jak bliski smierci jest ten pacjent i jak bardzo o nia blaga - lamie najsilniejszy nakaz moralny, jakiego nas nauczono. Jednakze to, co w zawodzie lekarskim wczesniej wydawalo sie nie do pomyslenia, dzisiaj staje sie rzeczywistoscia. Dobrowolna eutanazja jest czyms na trwale przyjetym w Holandii. Udziela jej stalego poparcia 80 procent ludnosci.28 Najwyrazniej Holendrzy nie dostrzegaja zadnej "niepokojacej tendencji". Aprobuja ja protestanccy i katoliccy kapelani szpitalni i regularnie udzielaja pociechy duchowej pacjentom, ktorzy ja wybrali. Wiecej niz polowa ankietowanych lekarzy holenderskich dokonala eutanazji lub udzielila pomocy w samobojstwie. Dalsze 34 procent odpowiedzialo, ze w pewnych okolicznosciach zrobiloby to. Jedynie 12 procent nigdy nie dokonaloby eutanazji lub nie udzielilo pomocy w samobojstwie, lecz dwie trzecie z nich odeslaloby pacjenta do innego lekarza, ktory gotow bylby to zrobic. Jedynie 4 procent lekarzy nie chce w ogole miec nic wspolnego z eutanazja.29 Jest to liczba zdumiewajaco mala, zwazywszy, ze jeszcze niedawno, w 1987 roku, Swiatowe Stowarzyszenie Lekarzy przypomnialo swe stanowisko, ze euta-

174

nazja, zdefiniowana jako "dzialanie z zamiarem spowodowania smierci pacjenta, nawet na jego wlasna prosbe", jest nieetyczna.30

To, co stalo sie w Holandii, nie pozostanie bez wplywu na praktyke lekarska w ogole, a takze na idee swietosci ludzkiego zycia. Gdy holenderscy lekarze bezposrednio, rozmyslnie i jawnie zabijaja pacjentow - a swiat sie wcale przez to nie zawalil - subtelne rozroznienia miedzy dzialaniem a zaniechaniem zaczynaja wydawac sie dzieleniem wlosa na czworo. Doswiadczenia holenderskie zmuszaja nas do postawienia innych istotnych pytan: czy byly to decyzje lekarskie przyczyniajace sie do smierci pacjenta? Jesli tak, czy rozmawiano z nim o tym, czy decyzja zgodna byla z jego wola? A jesli nie, to dlaczego?

Byc moze doswiadczen holenderskich nie da sie latwo powtorzyc w innych krajach. Szczegolnie Amerykanie zdaja sobie sprawe z tego, ze Holandia jest panstwem opiekunczym, ktore wszystkim swym obywatelom gwarantuje doskonala opieke lekarska i ubezpieczenia spoleczne. Zaden pacjent nie musi blagac o eutanazje dlatego, ze nie stac go na odpowiednia opieke medyczna. Wszyscy obywatele Holandii maja ponadto wlasnego stalego lekarza rodzinnego, zajmujacego sie nimi przez wiele lat. W ciagu dlugoletnich kontaktow lekarze i pacjenci maja okazje dobrze sie poznac - w wielu innych krajach jest to model obecnie zupelnie nie znany. Dla wielu krajow model holenderski nie stanowi wiec odpowiedniego wzoru do nasladowania. W Stanach Zjednoczonych, gdzie kladzie sie wielki nacisk na prawa jednostki, a fundamentalizm religijny ma szersze powiazania polityczne, bardziej prawdopodobne sa zmiany takie jak te, ktore zaszly w Oregonie: legalizacja lekarskiej pomocy w samobojstwie, a nie czynnej dobrowolnej eutanazji. Lecz pewne jest, ze w nastepnym dziesiecioleciu - a byc moze jeszcze wczesniej - chcac sami decydowac, jak maja umierac, obywatele innych krajow pojda sladem Holendrow.

8. WYKRACZAJAC POZA UTARTE SCHEMATY

"Czlowiek" dla przyzwyczajonego do utartych klasyfikacji umyslu jest pojgciem absolutnym. Nie ma miary posredniej. A wynika z tego wiele zla.

Richard Dawkins, 1993

2.8.1. NIEZWYKLA INSTYTUCJA

Kilka lat temu pewien reporter opisywal zycie spolecznosci zamknietej w niezwyklej instytucji opiekunczej w Holandii. D'sc szczegolna kondycja jej czlonkow wprawdzie nie uposledzala ich fizycznie, lecz ich rozwoj umyslowy nie siegal normalnego ludzkiego poziomu: chociaz wydawali glosy i wykonywali gesty, nie umieli mowic. Zamknieci w podobnym miejscu wiekszosc swego czasu zwykle spedzaja powtarzajac ciagle te same ruchy, kolyszac sie z boku na bok, tam i z powrotem. Lecz owa instytucja byla naprawde niezwykla, gdyz dazyla do tego, by dac podopiecznym mozliwie maksymalna swobode zycia i tworzenia swej wlasnej spolecznosci. Ta swoboda rozciagala sie nawet na stosunki seksualne, prowadzace do ciazy, urodzin i wychowywania dziecka. Obserwator chcial sie dowiedziec, jak w tych warunkach zachowywac sie bedzie spoleczn'sc nie umiejacych mowic.

Zachowanie sie jej czlonkow bylo znacznie bardziej zroznicowane niz w typowych instytucjach tego rodzaju. Rzadko spedzali czas samotnie, i wydawalo sie, ze bez trudu rozumieja swoje glosy i gesty. Prowadzili aktywne zycie fizyczne, duzo przebywajac na swiezym powietrzu, majac swobodny dostep do dwu akrow prawie naturalnego lasu otoczonego murem. Podejmowali wiele wspolnych dzialan, do ktorych zaliczala sie takze - ku konsternacji opiekunow - proba ucieczki, kiedy wykorzystali olbrzymi powalony pien jako drabine, zeby wdrapac sie na mur.

176

Obserwatora szczegolnie uderzylo cos, co nazwal "zyciem politycznym" tego ludu. Szybko pojawial sie okreslony przywodca. Jego - a zawsze byl to "on" - wladza zalezala jednak od poparcia innych czlonkow grupy. Przywodca mial pewne przywileje, ale takze, jak sie wydawalo, obowiazki. Musial dbac o przychylnosc innych rozdzielajac zywnosc i rozmaite dary. Od czasu do czasu dochodzilo do walk, zwykle jednak konczacych sie pojednawczymi gestami, po ktorych pokonany mogl powrocic na lono spolecznosci. Jesli jednak przywodca znalazl sie w izolacji i pozwolil na powstanie skierowanego przeciw sobie przymierza, dni jego rzadow byly policzone.

Mozna bylo dostrzec, ze spolecznosc ta rzadzila sie prostym kodeksem moralnym. Dwie podstawowe normy - komentowal obserwator - dawaly sie ujac nastepujaco: "przysluga za przysluge" i "oko za oko, zab za zab". Zlamanie pierwszej zasady wywolywalo dotkliwe poczucie krzywdy. Pewnego razu Henk walczyl z Janem, ktoremu na pomoc przyszedl Gert. Pozniej Henk zaatakowal Gerta, ktory gestami prosil o pomoc Jana, ten jednak sie nie ruszyl. Gdy walka sie skonczyla, Gert z wsciekloscia rzucil sie na Jana.

Wszystkie matki poza jedna umialy opiekowac sie dziecmi i wychowywac je. Miedzy matka i dzieckiem powstawala bliska, trwajaca przez wiele lat wiez, a Smierc dziecka okrywala ja dlugotrwala zaloba. Poniewaz nie istnialy zwiazki monogamiczne, nie zawsze mozna bylo stwierdzic, kto jest ojcem dziecka; zreszta ojcowie w wychowywaniu dzieci odgrywali niewielka role.

Zdolnosci umyslowe podopiecznych tej instytucji byly bardzo ograniczone, dlatego tez obserwatora uderzyly przyklady zachowania, ktore mialo cechy inteligentnego planowania. Pewnego razu dwu mlodym matkom trudno bylo powstrzymac dzieci od bojki. Starsza matka, postac majaca we wspolnocie duzy autorytet, drzemala nieopodal. Jedna z mlodszych matek obudzila ja i wskazala na szarpiace sie dzieci. Obudzona skar-

177

cila je glosem i gestami, az przestraszone przerwaly bojke. A potem wrocila do drzemki.

Chcac stwierdzic, jak daleko czlonkowie tej spolecznosci siegaja mysla w przyszlosc, obserwator przeprowadzil pomyslowy test na zdolnosc rozwiazywania problemow. Ktoremus z podopiecznych pokazywano dwie serie pieciu pudelek z przezroczystego tworzywa, zamknietych na rozne, lecz latwe do rozpoznania kluczyki. Kluczyki umieszczono w kolejnych pudelkach, gdzie byly widoczne. Jedna seria prowadzila do pudelka z przysmakiem, druga do pustego. Klucz do pierwszego pudelka lezal na zewnatrz. Trzeba bylo najpierw wybrac ktores z dwu pierwszych pudelek; aby zas dobrac sie w koncu do smakolyku, nalezalo najpierw przejsc w mysli wszystkie piec pudelek i stwierdzic, ktora seria konczy sie pudelkiem z lakociami. Czlonkowie owej spolecznosci nie mieli problemu z rozwiazaniem tego skomplikowanego zadania.

Mieli tez swiadomosc tego, co robia. Wskazywal na to rozpowszechniony zwyczaj oszukiwania. Pewnego razu spostrzezono, ze pokonany w walce silnie utyka w obecnosci zwyciezcy, ale nie kuleje, gdy jest sam. Udajac, ze jest powazniej ranny, mial zapewne nadzieje na wspolczucie albo przynajmniej laske zwyciezcy. Lecz najbardziej wyrafinowane formy oszustwa - co dla obserwatora zachowan ludzkich nie jest niczym dziwnym - wiazaly sie z zachowaniami o charakterze seksualnym. Chociaz nie znano monogamii, przywodca staral sie uniemozliwic innym stosunki seksualne ze swymi faworytami. Dlatego tez zmierzajace do nich flirty prowadzono bardzo dyskretnie, by nie zwrocily jego uwagi.

Opisalem owa spolecznosc dosc szczegolowo, gdyz chcialem zastanowic sie nad pewnym problemem etycznym: jak mysleli o niej ludzie, ktorzy sie nia opiekowali? Otoz w oczach opiekunow jej czlonkowie nie mieli tego samego prawa do zycia, co normalni ludzie. Chociaz dbano o ich dobro i otaczano troskliwa opieka, uwazano ich za istoty nizsze, ktorych zycie ma wartosc mniejsza niz zycie normalnych ludzi. Gdy

178

jeden z nich poniosl smierc w walce o przywodztwo, nie uwazano tego za rownie powazne jak zabicie normalnego czlowieka. Nie sadzono tez, by nalezala im sie taka opieka medyczna, jaka dostepna jest mieszkancom calej Holandii. Nie dosc na tym; w innych niz opisana instytucjach, podobnych im wrecz rozmyslnie zarazano chorobami, np. zapaleniem watroby, aby przetestowac skutecznosc eksperymentalnych lekow lub szczepionek. Niekiedy w wyniku eksperymentu umierali.

Jak powinnismy oceniac ten stan rzeczy? Czy mamy byc oburzeni? Czy mozna go bronic ze wzgledu na ograniczone zdolnosci umyslowe owego ludu?

Odpowiedzi moga byc rozne i bardzo zaleza od tego, jaki obraz ich umyslowoSci sobie stworzymy. Mowilem o nich spolecznosc, "lud". Stosowalem tu slowo "lud" jako potocznie uzywana liczbe mnoga "osoby"; jesli zas chodzi o ten ostatni termin, to mialem na mysli definicje siedemnastowiecznego angielskiego filozofa Johna Locke'a: "Oznacza on moim zdaniem istote myslaca i inteligentna, obdarzona rozumem i zdolnoscia refleksji, istote, ktora moze ujmowac siebie myslajako sama siebie, to znaczy: jako te samaw roznych czasach i miejscach myslaca rzecz."1 Ale poniewaz terminy "osoba", "lud" zwykle sa odnoszone wylacznie do czlonkow gatunku homo sapiens, uzycie tego slowa moglo wzbudzic u czytelnika przypuszczenie, ze opisuje spolecznosc ludzi uposledzonych umyslowo. To, ze uzylem imion holenderskich, zapewne wzmocnilo jeszcze ten domysl. W tym przypadku czytelnik prawdopodobnie pomyslal, ze przypisywanie zyciu tych ludzi mniejszej wartosci niz zyciu ludzi normalnych jest czyms moralnie bardzo zlym; a wzmianka o poddaniu ich eksperymentom prawdopodobnie wywolala wstrzas i oburzenie.

Niektorzy czytelnicy moze jednak odgadli, ze wcale nie opisuje ludzi. "Szczegolna kondycja" tego ludu to przynaleznosc do gatunku Pan troglodytes. Jest to spolecznosc szympansow, zyjaca w ZOO w Arnhem blisko Amsterdamu.2 Jesli czytelnik to odgadl, byc moze nie byl juz tak wstrzasniety, ze ich zycie bylo dla opiekunow mniej cenne niz zycie zwyklych

179

ludzi; byc moze nawet nie oburzylo go poddanie szympansow smiercionosnym eksperymentom.

We wszystkich przypadkach, ktore do tej pory analizowalem, horyzont dyskusji zakreslala ludzka natura zycia. Na poczatku tego rozdzialu ucieklem sie do podstepu, chcac uswiadomic czytelnikowi, jak bardzo jego nastawienie zalezy od tego, czy zabija sie czlowieka, czy tez istote, ktora nim nie jest - nawet jesli znane sajej mozliwosci umyslowe, choc nieznana przynaleznosc gatunkowa. Jesli zdamy sobie z tego sprawe, bedzie to pierwszym krokiem do tego, by krytycznie zbadac inne fragmenty fundamentow, na ktorych wspiera sie nasza postawa moralna wobec zycia i smierci. Wspomnialem juz o osobliwym fakcie, ze termin "obrona zycia" odnoszony jest do dzialan ludzi, ktorzy przeciwni sa zabijaniu plodow ludzkich, ale ochoczo przyzwalaja na zabijanie cielat, swin i kurczat. Swiadczy to, do jakiego stopnia problem zabijania istot ludzkich-nawet plodow-wydaje sie wazniejszy niz problem zabijania istot innych gatunkow. Ale i tu mozna dostrzec, jak bardzo chwieje sie tradycyjna etyka.

180

2.8.2. CZYJE NARZADY MOZNA POBRAC?

Czytelnik przypomina sobie Baby Therese i Baby Valentine, anencefaliczne noworodki, ktorych narzady rodzice chcieli oddac do transplantacji, co udaremnily wyroki sadow, stwierdzajace, ze narzadow nie wolno pobierac przed smiercia dawcy. W 1992 roku, krotko po smierci tych dwojga dzieci, doktor Thomas Starzl, chirurg transplantolog z Pittsburga, pobral watrobe od zywego pawiana i przeszczepil ja czlowiekowi umierajacemu wskutek choroby tego narzadu. Pawian - zwierze zdrowe, odczuwajace, obdarzone inteligencja, zywo reagujace, zostal zabity natychmiast po pobraniu narzadu; pacjent umarl dwa miesiace pozniej.3 W sprawe te nie wkroczyl zaden sad i nie zabronil wykorzystania watroby pawiana. Protestowaly wprawdzie niektore grupy ruchu obrony zwierzat, lecz wiek-

180

szosc uczestnikow dyskusji do porzadku dziennego przeszla nad faktem, ze z transplantacja wiazala sie smierc pawiana; dyskusja skoncentrowala sie natomiast na tym, czy takie postepowanie mogloby przyniesc nadzieje wielu ludziom wymagajacym przeszczepu narzadow.

Proby przeszczepiania ludziom organow zwierzecych podejmowano juz od dosc dawna. Pierwsza przeprowadzil doktor James Hardy z Medical Center Uniwersytetu Missisipi, ktory w roku 1964 wszczepil serce szympansa szescdziesiecioczteroletniemu mezczyznie. Serce pracowalo dziewiecdziesiat minut, potem pacjent zmarl.4 Dwadziescia lat pozniej doktor Leonard Bailey z Loma Linda University Medical Center w Kalifornii wszczepil serce pawiana dotknietemu smiertelna chorobe serca dziecku, znanemu pod imieniem Baby Fae. Umarlo ono trzy tygodnie po zabiegu. Operacja ta spotkala sie z prawie jednoglosna dezaprobata opinii publicznej, komentatorow prasowych i bioetykow. Wielu z nich uwaialo ja za moralnie niewlasciwa, dlatego ze w gruncie rzeczy byla eksperymentem na czlowieku: doktor Bailey mial nikle podstawy, by sadzic, ze moze sie udac transplantacja miedzygatunkowa lub "ksenotransplantacja", jak sie ja dzisiaj zwykle nazywa. Niektorzy komentatorzy uwazali, ze najpierw powinien byl dokonac przeszczepow miedzy gatunkami pozaludzkimi, a do ksenotransplantacji przejsc dopiero wtedy, gdyby powiodly sie eksperymenty na zwierzetach. Inni sadzili, ze Bailey przeprowadzil tak dziwna operacje tylko po to, aby byc tym "pierwszym" i aby on i jego zespol zyskali rozglos. W chorze potepienia zabraklo glosow upominajacych sie o pawiana, od ktorego pobrano serce. Pomijajac ledwo slyszalne glosy obroncow zwierzat, nie wzbudzil sprzeciwow fakt, ze zabito zdrowego pawiana, by dac serce Baby Fae.5 W rezultacie podobne badania trwaly nadal. W 1987 roku American National Institutes of Health przekazaly Columbia Presbyterian Medical Center w Nowym Jorku 3,36 miliona dolarow na badania nad implantacja serca szympansa czlowiekowi.6

181

Tradycyjna etyka swietosci zycia zakazuje zabijania i pobierania narzadow od ludzi, ktorzy pozbawieni sa swiadomosci i nigdy juz jej nie odzyskaja; podtrzymuje ten zakaz, nawet jesli rodzice dziecka chca, by bylo dawca. A zarazem bez zadnych wahan pozwala hodowac pawiany i szympansy po to, by je zabijac i wykorzystywac ich narzady. Dlaczego etyka ta ustanawia tak ostra granice miedzy czlowiekiem i innymi zwierzetami? Dlaczego przynaleznosc gatunkowa jakiejs istoty decyduje o tym, jak powinnismy ja traktowac?

182

2.8.3. NA PODOBIEIVSTWO BOZE I W CENTRUM WSZECHSWIATA

Dla pewnych kultur, szczegolnie wschodnich, swiete jest wszelkie zycie, takze zycie zwierzat pozaludzkich. Inne kultury swietosc zycia pojmuja znacznie weziej, karzac jedynie za nie sprowokowane zabojstwo czlonka wlasnego plemienia lub narodu, a bez rozterek moralnych pozwalajac na zabijanie ludzi obcych lub niechcianych noworodkow. Niezwykly jest nacisk, jaki tradycja Zachodu kladzie na swietosc kazdego ludzkiego - i tylko ludzkiego - zycia.

Nietrudno odnalezc zrodla tego szczegolnego punktu widzenia. Tkwia one w hebrajskiej wizji stworzenia, opisanej w Ksiedze Rodzaju:

A wreszcie rzekl Bog: "Uczynmy czlowieka na Nasz obraz, podob-

nego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem

powietrznym, nad bydlem, nad ziemia i nad wszystkimi zwierzeta-

mi pelzajacymi po ziemi!"

Stworzyl wiec Bog czlowieka na swoj obraz, na obraz Bozy go

stworzyl: stworzyl mezczyzne i niewiaste.

Po czym Bog im blogoslawil, mowiac do nich: "Badzcie plodni

i rozmnazajcie sie, abyscie zaludnili ziemie i uczynili ja sobie

poddana; abyscie panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem

powietrznym i nad wszystkimi zwierzetami pelzajacymi po zie-

mi.7

182

Istoty ludzkie uwaza sie tu za wyjatkowe, poniewaz jedynie one stworzone zostaly na podobienstwo Boze. Bog dal im nadto wladze nad wszelkim innym stworzeniem. Do tych dwu cech ustanawiajacych fundamentalna roznice miedzy czlowiekiem a zwierzetami dodano jeszcze trzecia, ktora najpierw pojawia sie we wczesnych pismach judaistycznych, a nastepnie wiekszego znaczenia nabiera w chrzescijanstwie: wiare, ze sposrod wszystkich istot zywych jedynie czlowiek ma dusze

niesmiertelna i moze przezyc swoja smierc.

Sam Jezus, jak sie zdaje, nigdy nie mowil wprost, jak mamy traktowac zwierzeta pozaludzkie. Brak tego komentarza - w znamiennym przeciwienstwie do, na przyklad, nauk Buddy - wywoluje wrazenie, ze licza sie jedynie ludzie. W zachowaniu samego Jezusa znalezc mozna takze dwa przyklady obojetnosci wobec zycia, ktore nie jest zyciem czlowieka. Kiedy nie znalazl fig na drzewku figowym, przeklal je w gniewie, a ono uschlo i zmarnialo w ciagu kilku dni. (Na drzewku nie bylo owocow, bo nie byla to pora na figi.) Innym razem wypedzil diably z czlowieka i wpedzil je w stado swin, ktore rzucily sie do morza i utonely. Augustyn, najbardziej wplywowy z Ojcow Kosciola, nie mial watpliwosci, ze byly to dzialania rozmyslne, ktore mialy nam cos powiedziec o wartosci zycia istot pozaludzkich:

Sam Chrystus ukazuje, jak wielkim zabobonem jest wzdraganie sie

przed zabijaniem zwierzat i niszczeniem roslin, gdyz osadzajac, ze

drzewa i bestie nie maja rownych naszym praw, wpedzil diably

w stado wieprzy i przeklal drzewko, na ktorym nie znalazl owocu,

a ono uschlo... Wieprze na pewno niczym nie zgrzeszyly, a tak

samo i drzewo.8

W wiekach srednich Tomasz z Akwinu wlaczyl filozofie Arystotelesa w mysl chrzescijanska. Tomasz zawdziecza tak wiele Arystotelesowi, ze mowi o nim "Filozof", jakby nie bylo zadnych innych. Filozofia Arystotelesa, ktory uwazal, ze wszystkie byty naturalne maja swoj cel, a ostatecznym celem bytow mniej racjonalnych jest sluzenie potrzebom bytow bardziej ra-

183

cjonalnych, dobrze pasuje do chrzescijanskiego przekonania o wyjatkowym statusie czlowieka. Rosliny istnieja zatem po to, aby byc pozywieniem dla zwierzat, a zwierzeta po to, by dawac pozywienie i okrycie czlowiekowi.9 Nie jest to typowe dla calej mysli greckiej. Na przyklad Pitagoras mial znacznie bardziej egalitarny poglad na nasze miejsce wsrod zwierzat - lecz na mysl chrzescijanska nie wywarl wiekszego wplywu. Idee Tomasza z Akwinu staly sie natomiast poloficjalna filozofia Kosciola katolickiego. Jego wplyw byl tak dlugotrwaly, ze jeszcze w polowie wieku dziewietnastego papiez Pius IX nie pozwolil, by w Rzymie zalozono towarzystwo podobne do Society for the Prevention of Cruelty to Animals (Towarzystwo Przeciwdzialania Okrucienstwu Wobec Zwierzat), poniewaz sugerowaloby to, ze ludzie maja wobec zwierzat pewne obowiazki.10

W czasie Odrodzenia, i pozniej, filozofowie kwestionowali pewne elementy scholastycznej filozofii Tomasza z Akwinu i innych myslicieli sredniowiecznych, lecz nie teze o wyroznionym miejscu czlowieka w swiecie. Ludzie mieli zajmowac pozycje wyjatkowa, poniewaz bedac czescia naturalnego swiata zwierzat, mieli zarazem nie smiertelne dusze, co laczylo ich z Bogiem i aniolami. Marsilio Ficino, jeden z najbardziej wplywowych filozofow wloskiego Renesansu, mowi o czlowieku jako o "centrum natury, srodku wszechswiata, spoiwie swiata".11

W siedemnastym wieku francuski filozof Rene Descartes, uwazany czesto za ojca filozofii nowozytnej, jeszcze poglebil przepasc miedzy ludzmi i zwierzetami. Pod wrazeniem odnoszacej sukcesy nauki mechaniki, twierdzil on, ze te same zasady, ktore rzadza ruchami zegara, rzadza wszystkimi rzeczami materialnymi w ogole, takze zwierzetami. Swiadomosc natomiast jest calkowicie oddzielona od materii. Istoty ludzkie naleza - jak twierdzili juz filozofowie Odrodzenia - i do swiata materialnego, i do swiata niematerialnej duszy. Wlasnie dzieki niesmiertelnej duszy mamy swiadomosc i mozemy myslec. Zwierzeta, ktore jej nie maja, pozbawione sa tez swiadomosci.

184

Sa maszynami. Zranione, moga piszczec, ale nie oznacza to wcale, ze odczuwaja bol. Zegar przeciez takze wydaje dzwieki. Jesli dzialanie zwierzat jest znacznie bardziej skomplikowane niz dzialanie zegara, to dzieje sie tak tylko dlatego, ze sa mechanizmami bardziej zlozonymi, czego zreszta nalezaloby sie spodziewac po maszynach bedacych dzielem Boga, a nie czlowieka.12

Ponad wiek pozniej swa najbardziej wyrafinowana forme etyka antropocentryczna znalazla w filozofii Immanuela Kanta. Filozofia Kanta nadal stanowi istotna czesc tradycji wywodzacej sie z filozofii Arystotelesa i z niezmiennej chrzescijanskiej idei, ze czlowiek przynalezy zarowno do swiata materialnego, jak duchowego. Od Arystotelesa Kant przejal poglad, ze zwierzeta "sa jedynie srodkami do celu. Celem samym w sobie jest natomiast czlowiek". Z mysli chrzescijanskiej zaczerpnal obraz czlowieka nalezacego do dwu odrebnych swiatow. Pierwszy to - jak zawsze - swiat materialny, ktorym rzadza prawa fizyki. Drugi z nich Kant charakteryzuje w typowo oswieceniowy sposob, jako swiat rozumu. Zwierzeta nie maja rozumu i "nie moga ujmowac siebie mysla jako siebie", i wlasnie dlatego istnieja "jedynie jako srodki do celu". Istoty ludzkie natomiast, jako racjonalne, samoswiadome i autonomiczne byty, musza byc szanowane jako cele same w sobie.13

Wobec wplywu tej tradycji religijnej i filozoficznej nie jest niczym dziwnym, ze dla mysli etycznej Zachodu ludzkie zycie bylo nietykalne, niewiele zas uwagi poswiecono pozbawianiu zycia zwierzat pozaludzkich. Przerwac zycie ludzkie to przerwac zycie istoty stworzonej na podobienstwo Boze. To takze wyslac czlowieka ku jego wiecznemu przeznaczeniu - do nieba lub piekla. Ktoz wie, jak potoczylby sie jego los, gdyby zycie trwalo nieco dluzej? Sad nad nami nalezy jednak pozostawic Bogu. W jezyku bardziej filozoficznym mozna powiedziec, ze zabicie czlowieka oznacza zabicie istoty samoswiadomej, autonomicznej, ktora nalezy szanowac jako cel sam w sobie.

185

W przeciwienstwie do tego zabicie zwierzecia nie bedacego czlowiekiem jest zabiciem stworzenia, nad ktorym Bog dal nam wladze. Bog nie zazada od nas, bysmy zdali rachunek z tej smierci, jak uczynilby to za zabicie czlowieka. Zabicie zwierzecia jest jedynie zabiciem rzeczy materialnej, ktora pozbawiona jest swiadomosci, a nawet samoswiadomosci, i ktorej rola sprowadza sie do zaspokajania naszych potrzeb - w tym pozywienia i ubrania - i, mowiac krotko: nie ma sie czym w ogole przejmowac.

186

2.8.4. ATAK NA TRADYCJE ZACHODNIA

Przez tysiace lat swego panowania tradycja antropocentryczna

Zachodu nie spotkala sie z powazniejsza opozycja. Pierwsze

trudnosci pojawily sie, gdy system kopernikanski zastapil star-

szy model grecki. Twierdzenia, ze ziemia jest centrum wszech-

swiata, wokol ktorego wszystko sie obraca, nie mozna juz bylo

brac doslownie. Sprowokowalo to humaniste Giordana Bruna

do powiedzenia, ze "w obliczu nieskonczonosci czlowiek nie

jest niczym wiecej niz mrowka". Jako ze nie chcial wyprzec

sie tej i innych herezji, zostal spalony na stosie. Ostrzezony

tym przykladem Galileusz byl bardziej rozwazny. Pozniej, nie

mogac juz zakazac gloszenia pogladu kopernikanskiego, Kos-

ciol zdolal go wchlonac. Czlowiek nie byl juz wprawdzie cent-

rum wszechswiata, lecz nadal stworzony byl na wzor i podo-

bienstwo Boze. Wysunieto rowniez argumenty nie tak religij-

nej natury - na przyklad Kartezjanskie i Kantowskie - na rzecz

twierdzenia o szczegolnej swietosci zycia ludzkiego w porow-

naniu z zyciem innych stworzen.

W XIX wieku nad tradycja ta zawislo smiertelne niebezpie-

czenstwo. Zwiezle podsumowuje je zapisek, jaki w roku 1838

zrobil w swym notatniku Darwin: "Czlowiek w swej arogancji

uwaza sie za wielkie, boskie dzielo. Skromniej i, jestem przeko-

nany, prawdziwiej byloby sadzic, ze pochodzi od zwierzat."14

186

Mysl ta nie wziela sie z niczego. Juz wiek XVIII fascynowal

sie wielkimi malpami czlekoksztaltnymi, a poglady niektorych

uczonych na to, jakie laczy nas z nimi pokrewienstwo, pach-

nialy herezja. Kiedy szwedzki biolog Karol Linneusz podal

nowy system klasyfikacji roslin i zwierzat na gatunki, rodzaje,

rodziny, rzedy, gromady i krolestwa, zorientowal sie, ze na

podstawie stworzonych przez siebie kryteriow mozna zaliczyc

czlowieka i szympansa do tego samego rodzaju. Mysl ta wzbu-

dzila w nim wielki niepokoj, poniewaz byla sprzeczna z zago-

rzale broniona przez szwedzki Kosciol luteranski i inne Kos-

cioly nauka, ze czlowiek powstal dzieki odrebnemu aktowi

stworzenia. A zatem Linneusz zawiesil swe kryteria i sklasyfi-

kowal czlowieka nie tylko jako nalezacego do oddzielnego

rodzaju Homo, ale nawet do osobnej rodziny, Hominidae. Lecz

nie byl dumny z tego, co zrobil. W roku 1788 pisal do przyja-

ciela:

Zadam od ciebie i calego swiata, bys mi wskazal roznice rodzajo-

wa, dzieki ktorej mozemy odroznic Czlowieka i Malpz. Ja w kaz-

dym razie takiej nie znam. Niech mi ktos cos takiego pokaze. Lecz

jesli nazwe czlowieka malpa lub vice versa, wyklna mnie wszystkie

Koscioly. Ale byc moze jako przyrodnik powinienem to zrobic.15

Lord Monboddo, pionier szkockiej antropologii, poszedl je-

dnak dalej. W swym glownym dziele On the Origin and Pro-

gress of Language opisuje podobienstwa miedzy nami i Ouran

Outang (termin, ktorym prawdopodobnie nazywal i oranguta-

ny, i szympansy) i konkluduje: "wydaje sie pewne, ze naleza

do naszego gatunku".16

Linneusz bal sie pojsc za swym zdrowym instynktem uczo-

nego. Monboddo byl odwazniejszy, lecz nie mial odpowiedniej

pozycji naukowej, wiec malo kto wzial jego wywrotowe idee

na serio. Pol wieku pozniej w osobie Darwina polaczyla sie

odwaga i prawdziwa naukowa wielkosc. Poczatkowo jednak

Darwin postepowal z duza ostroznoscia. Dwadziescia jeden lat

uplynelo od owego wpisu do notatnika, nim uznal, ze nadszedl

czas, by opublikowac w dziele O powstawaniu gatunkow teo-

187

rie, iz rozne gatunki zwierzat i roslin powstaly w wyniku ewo-

lucji rzadzonej przez naturalna selekcje przypadkowych muta-

cji. Lecz nawet Darwin nie osmielil sie wyraznie powiedziec,

ze ewolucja doprowadzila takze do powstania czlowieka.

Uczynil jedynie przejrzysta aluzje, mowiac, ze jego praca mo-

glaby "rzucic pewne swiatlo na pochodzenie czlowieka i jego

historie". Postanowil nie publikowac niczego wiecej o naszym

gatunku, aby "nie potegowac jeszcze uprzedzen co do moich

pogladow".17 Czekal wiec nastepne dwanascie lat, az jego teo-

ria ewolucji ugruntuje swoja pozycje w swiecie naukowym,

nim w roku 1871 opublikowal O pochodzeniu czlowieka.

Zawarta w tych dwu wielkich dzielach teoria Darwina pod-

kopala fundamenty calego zachodniego sposobu myslenia

o miejscu naszego gatunku we wszechswiecie. Darwin nauczyl

nas, ze takze my jestesmy zwierzetami, a nasze pochodzenie

jest rownie naturalne jak innych zwierzat. W pracy O pocho-

dzeniu czlowieka z naciskiem podkresla fakt, ze dziela nas od

nich jedynie roznice stopnia, a nie rodzaju. Nie ogranicza sie

zreszta do podobienstw fizycznych. Trzeci i czwarty rozdzial

O pochodzeniu czlowieka pokazuje, ze nasza zdolnosc milosci

i myslenia, a nawet poczucie moralnosci, maja swe korzenie

w swiecie zwierzat.

Nikt inteligentny i pozbawiony uprzedzen, kto studiuje te

dane, nie moze juz wierzyc w doslowna prawde Ksiegi Rodza-

ju. Wraz z obaleniem hebrajskiego mitu o stworzeniu, pod-

kopana zostala takze wiara, ze ludzie osobnym aktem stworze-

ni zostali przez Boga na Jego wlasne podobienstwo. Podobny

los spotkal historie o tym, jak Bog uczynil czlowieka panem

wszelkiego stworzenia. Nic dziwnego, ze teoria Darwina spot-

kala sie z burza sprzeciwow, szczegolnie ze strony konser-

watywnych chrzescijan. Nic takze dziwnego, ze w kregach

tych nadal tli sie przeciwko niej opozycja.

Zmiana, jaka wprowadzil Darwin, jest bardziej doniosla, niz

sie czesto przypuszcza. Nawet Thomas Huxley, odwazny

obronca jego teorii, usilowal oslabic jej znaczenie. W wykla-

188

dzie z 1860 roku mowi: "Nikt bardziej niz ja nie jest przekona-

ny o istnieniu przepasci oddzielajacej czlowieka cywilizowa-

nego od zwierzat. (...) Czci, jaka mamy dla szlachetnosci ro-

dzaju ludzkiego, nie pomniejszy wiedza, ze czlowiek, co do

swej natury i budowy, jest taki sam jak zwierzeta."18 Ale jesli

nasza natura i budowa jest taka sama jak natura i budowa

innych zwierzat - jesli jestesmy zwierzeciem, a nie wyroz-

nionym bytem, stworzonym na podobienstwo Boga - jakze

moze to nie pomniejszyc przepasci miedzy nami i nimi? Wy-

powiedz Huxleya jest oczywista proba uspokojenia opozycji

przeciwko teorii Darwina. Byla to skuteczna taktyka, przynaj-

mniej na krotka mete. Teorie ewolucji zaakceptowali wszyscy

liczacy sie biolodzy. Na dluzsza mete taktyka ta jednak ozna-

czala, ze w wiek po publikacji O pochodzeniu czlowieka nadal

pozostanie nie zasypana przepasc dzielaca etyczny status czlo-

wieka i etyczny status zwierzat. Czy niszczycielski cios, jakim

Darwin ugodzil zachodni wizerunek czlowieka, zostanie tak

samo wchloniety jak rewolucja kopernikanska?

189

2.8.5. KTO TO JEST HOMO?

Przez cale ostatnie stulecie wlasciwe tradycji zachodniej przeswiadczenie o szczegolnym statusie istot ludzkich wydawalo sie zadawac klam teorii grawitacji - trwalo nieporuszenie, mimo ze jego fundamenty zostaly zburzone. Potem jednak zakolysala nim seria kolejnych wstrzasow, ktore niemal do konca doprowadzily niszczycielskie dzielo rozpoczete przez Darwina, seria szybko nastepujacych po sobie uderzen z roznych kierunkow.

Pierwszym z nich bylo uswiadomienie sobie szkod, jakie wyrzadzamy ekosystemom naszej planety, innym gatunkom zwierzat, a takze powietrzu i wodzie. Zaczelismy inaczej oceniac nasza postawe wobec swiata przyrody. W roku 1967 bodzcem, ktory intelektualnie pobudzil powstajacy wlasnie ruch

189

ekologiczny, byl artykul The Historical Roots of Our Ecological Crisis. Jego autor, Lynn White Jr, profesor historii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, twierdzil, ze zrodla kryzysu ekologicznego tkwia w samej istocie zachodniej tradycji, tej samej, ktora okreslila nowoczesna nauke i technologie. U podstaw tej tradycji kryje sie zwyciestwo chrzescijanstwa nad poganstwem, a wiec zwyciestwo idei, ze wlasciwym stosunkiem czlowieka do przyrody jest dominacja i panowanie. Mimo ze sam chrzescijanin, White nazywa chrzescijanstwo "najbardziej antropocentryczna religia, jaka widzial swiat", i apeluje o nowe chrzescijanstwo, ktore "zdetronizowaloby czlowieka i ustanowilo demokracje wszystkich stworzen Bozych".19 Inni ekologicznie nastawieni mysliciele w ogole odrzucaja chrzescijanstwo. Odwoluja sie natomiast do tradycji wschodniej, zwlaszcza buddyjskiej, wyrastajacej z bardziej harmonijnej wizji natury i miejsca, jakie zajmuje w niej czlowiek. Niezaleznie od jej zrodel, byla to tendencja, aby widziec nas jako czesc przyrody, a nie jej panow.

Nastepnym wstrzasem bylo pojawienie sie w latach siedemdziesiatych ruchu wyzwolenia zwierzat czy ruchu na rzecz praw zwierzat, twardo domagajacego sie polozenia kresu "gatunkowizmowi" (speciesism). Termin ten, ukuty w roku 1970 przez oksfordzkiego psychologa Richarda Rydera, trafil juz do Oxford English Dictionary, gdzie jest zdefiniowany jako "dyskryminacja lub wyzysk pewnych gatunkow zwierzecych, oparta na przekonaniu o wyzszosci gatunku ludzkiego". Pojecie to sugeruje, ze nasz stosunek do zwierzat jest analogiczny do postawy rasistowskiej wobec ludzi uwazanych za rase nizsza.20 W obydwu przypadkach jakas grupa uzasadnia eksploatacje innej grupy istnieniem pewnej roznicy, ktora w rzeczywistosci nie ma znaczenia moralnego. Przyznajac, ze akceptacja zasady rownosci wszystkich istot ludzkich oznacza postep, obroncy praw zwierzat zwracajajednak uwage, ze wiekszosc istot czujacych nadal pozostaje poza tym zaczarowanym kregiem. Jesli juz dostrzegamy, ze przynaleznosc czlowieka do innej rasy nie

190

powinna byc powodem dyskryminowania jego interesow, to dlaczego, pytaja zwolennicy wyzwolenia zwierzat, ma nim byc przynaleznosc do innego gatunku? Ruch wyzwolenia zwierzat zada, bysmy odrzucili moralnosc szowinizmu gatunkowego i z rownym poszanowaniem traktowali interesy wszystkich istot zdolnych do odczuwania przyjemnosci i bolu, niezaleznie od gatunku tych istot.

W ciagu pierwszej dekady istnienia ruchu jego znaczenie wzroslo na tyle, ze zaczal miec wplyw na dyskusje dotyczace wszelkich sposobow wykorzystywania zwierzat: od testow na zwierzetach po hodowle przemyslowa, od hodowania zwierzat na futra lub tresowania ich w cyrkach po wielorybnictwo. Sila tego ruchu przynajmniej czesciowo bierze sie z jego solidnych podstaw filozoficznych. Jest on wyjatkiem wsrod wspolczesnych ruchow politycznych, gdyz jego idee i udzielane mu poparcie w duzym stopniu pochodza od filozofow akademickich. Dzieki temu argumentacje przeciwko szowinizmowi gatunkowemu cechuje wiekszy rygor logiczny. Wielu filozofow uwaza obecnie, ze sama przynaleznosc gatunkowa nie pozwala jeszcze na etyczne uzasadnienie nierownego traktowania interesow roznych istot zywych. Colin McGinn, wybitny filozof i profesor Rutgers University w New Jersey, nazwal to "zwycieskim argumentem".21 Bez watpienia niektorzy filozofowie nie zgodziliby sie z tym oswiadczeniem; zwolennicy wyzwolenia zwierzat nadal zas stanowia nieliczna mniejszosc. Wyzwanie, jakie rzucili wpojonemu nam zalozeniu o wyzszosci gatunku ludzkiego, wywiera jednak ogromny wplyw na nasze myslenie i dzialanie.

Trzecim wstrzasem stalo sie lepsze poznanie innych gatunkow zwierzecych, a zwlaszcza wielkich malp czlekoksztaltnych. Jane Goodall jako pierwsza z ludzi zostala tak dalece zaakceptowana przez grupe zyjacych na wolnosci szympansow, ze mogla spedzic setki godzin obserwujac je z bliska w ich naturalnym srodowisku. Dian Fossey prowadzila podobne badania nad gorylami w Ruandzie. Wynikiem pracy tych

191

dwoch kobiet byly ksiazki czytane przez miliony osob i powszechna fascynacja tymi naszymi najblizszymi krewniakami, podtrzymywana nadal przez filmy i programy telewizyjne. Obserwacje Goodall i Fossey konsekwentnie obalaja bariery, ktore wznieslismy miedzy soba a innymi zwierzetami. Zwyklo sie utrzymywac, ze jedna z cech wyrozniajacych nasz gatunek jest uzywanie narzedzi. Goodall jednak zauwazyla, ze szympansy wygrzebujac termity z gniazd posluguja sie patykami. Inni naukowcy zaobserwowali, jak foki rozbijaja skorupiaki o skaly, a wiele ptakow za pomoca cierni i patyczkow wydobywa robaki z kory drzew. Nieco wiec spuscilismy z tonu i oznajmilismy, ze wylacznie ludzie wytwarzaja narzedzia. Lecz i ta linia obrony sie zalamala, kiedy Goodall opisala, jak szympansy oczyszczaja patyki z lisci i malych galazek, aby otrzymac potrzebne im narzedzie. Pozniej wiele razy zauwazono, ze szympansy wykonuja rozmaite narzedzia i uzywaja ich. Ktorys z nich obciosal nawet jeden kamien o drugi, otrzymujac w ten sposob kamienne ostrze. Szympansy nie sajedynymi zwierzetami, ktore wytwarzaja narzedzia. Kapucynki na przyklad, poslugujac sie kamieniami, potrafia nadac ksztalt kosciom, ktore sluza im pozniej do sondowania lub ciecia.22

Inne badania pomogly obalic kolejna bariere: przekonanie, ze wyjatkowosc czlowieka polega na zdolnosci uzywania jezyka. Wczesniejsze proby, by szympansy nauczyc mowic, spelzly na niczym z tej prostej przyczyny, ze nie maja one strun glosowych odpowiednich do artykulowania slow. Wtedy dwoje amerykanskich naukowcow zabralo do swojego domu mala szympansiczke o imieniu Washoe i uczylo ja tak samo, jak uczy sie gluchonieme dzieci, uzywajac amerykanskiego jezyka migowego, by porozumiewac sie z nia i miedzy soba w jej obecnosci. Stwierdzili, ze nauczyla sie rozumiec i uzywac wiele znakow. Gdy dorosla i miala przybranego syna, takze jego nauczyla znakow, ktorymi potem poslugiwal sie w kontaktach z ludzmi i innymi szympansami. Sfilmowano takze, jak Washoe, kiedy nie bylo nikogo w poblizu, "migala" do samej

192

siebie. Goryle i orangutany takze mozna nauczyc amerykanskiego jezyka migowego. Slownik gorylicy Koko liczy ponad 1000 slow, a jeszcze wiecej slow rozumie ona w mowionym jezyku angielskim. Orangutan Chantek potrafi nawet klamac uzywajac znakow migowych. Pewnego razu ukradl gumke do olowkow, wlozyl ja do ust i pokazal "pozywienie zjesc", jak gdyby chcac powiedziec, ze ja polknal. Naprawde jednak ukryl gumke w policzku; znaleziono ja potem w jego sypialni, w miejscu gdzie czesto chowal rozne rzeczy. Probowano sugerowac, ze malpy czlekoksztaltne nie uzywaja "prawdziwego" jezyka, a jedynie odpowiadaja na sygnaly ludzi, lecz interpretacje te podwaza ogromna ilosc zgromadzonych danych, w tym dotyczacych porozumiewania sie szympansow miedzy soba za pomoca znakow migowych, a nawet "migania" do samych siebie.23

Badania te wykazuja, ze ci nasi najblizsi krewni sa do nas znacznie bardziej podobni, niz mozna bylo przypuszczac. Przepasc miedzy nami zmniejsza sie takze z przeciwnej strony. Od lat szescdziesiatych, kiedy ukazaly sie pelne roznych spekulacji, bardzo popularne ksiazki, jak African Genesis i The Territorial Imperative Roberta Ardreya, Naga malpa Desmonda Morrisa oraz The Imperial Animal Lionela Tigera i Robina Foxa, zaczelismy bardziej serio traktowac istotne spostrzezenie Darwina, ze my takze jestesmy zwierzetami. Chociaz w tych wczesnych ksiazkach jest wiele stwierdzen nie do przyjecia, to jednak bardziej wnikliwe i lepiej ugruntowane badania naukowe zastosowaly teorie ewolucji do studiow nad zachowaniami ssakow spolecznych, dajac olsniewajace rezultaty. Poniewaz my takze jestesmy ssakami spolecznymi, prace te pomagaja wyjasnic zachowania czlowieka i pokazuja, ze jest ono silniej zdeterminowane biologicznie, a mniej niz przypuszczalismy rozni sie od zachowan innych podobnych zwierzat. Prawda jest oczywiscie, ze lepiej niz inne ssaki spoleczne poslugujemy sie rozumem, ale cele, do osiagania ktorych go uzywamy, mamy ogolnie rzecz biorac te same: zdobywanie pokarmu i partnerow

193

seksualnych, podnoszenie swojego statusu spolecznego, ochrona rodziny i obrona terytorium. Wspolne sa tez najbardziej podstawowe zasady moralne regulujace nasze postepowanie: regula odwzajemniania sie, zobowiazania wobec krewnych, a takze ograniczenia zachowan seksualnych.24 Wszystko to pozwala nam dostrzec, ze jestesmy zwierzetami, i to nie tak bardzo odmiennymi, jak sadzilismy.

Ostateczny cios tradycyjnemu zachodniemu pogladowi o wyjatkowosci istot ludzkich zadac moze rozwoj genetyki i jej konsekwencje dla sposobu, w jaki uczeni klasyfikuja czlowieka i jego najblizszych przodkow. Przez wiele lat wiekszosc biologow uwazala, ze gatunek ludzki ewoluowal jako osobna galaz, niezaleznie od innych wielkich malp czlekoksztaltnych, takze szympansow i goryli. Zalozenie to bylo calkiem naturalne, jesli wezmie sie pod uwage, jak silne jest przekonanie o naszej wyjatkowosci. Nowsze techniki biologii molekularnej umozliwily dokladne okreslenie stopnia zroznicowania genetycznego roznych gatunkow zwierzat. Wiemy teraz, ze z szympansami mamy wspolne 98,4 procent DNA. Dzieli wiec nas bardzo nieznaczna roznica genetyczna. Jest ona mniejsza niz na przyklad roznica miedzy dwoma gatunkami gibbona, ktora wynosi 2,2 procent; lub miedzy czerwonookim i bialookim wireo, dwoma blisko spokrewnionymi gatunkami ptakow polnocnoamerykanskich, ktorych geny roznia sie o 2,9 procent. Jeszcze bardziej istotny jest fakt, ze roznica genetyczna miedzy nami a szympansami jest mniejsza niz 2,3 procent, ktore dzieli DNA szympansow i DNA goryli. Innymi slowy, to my, a nie goryle, jestesmy najblizszymi krewnymi szympansow. A wszystkie afrykanskie malpy czlekoksztaltne - szympansy, goryle i ludzie - sa blizej spokrewnione ze soba niz z orangutanami.

Odkrycia te spowodowaly, iz kilku wybitnych naukowcow, wsrod nich Richard Dawkins, wykladowca zoologii na Uniwersytecie Oksfordzkim, i Jared Diamond, profesor fizjologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, uznalo, ze

194

nadszedl czas, by zrobic to, na co zabraklo odwagi Linneuszowi: zmienic sposob, w jaki klasyfikujemy siebie i inne afrykanskie malpy czlekoksztaltne. Jak widzielismy, Linneusz sklasyfikowal czlowieka nie tylko jako odrebny gatunek Homo sapiens, ale takze jako odrebny rodzaj Homo, a nawet osobna rodzine Hominidae. Klasyfikacja ta pozostala nie zmieniona od XVIII wieku. Nasi najblizsi krewni, szympansy, nie naleza do rodzaju Homo, lecz do Pan (ktory dzieli sie na dwa gatunki: Pan troglodytes i Pan paniscus), natomiast goryle stanowia odrebny rodzaj Gorilla, a wszystkie malpy czlekoksztalne naleza do rodziny Pongidae. Dysponujemy obecnie nieodpartymi dowodami, ze jedyna podstawa tej dwustuletniej kategoryzacji jest chec oddzielenia nas od innych zwierzat. Wszyscy badacze zajmujacy sie taksonomia zgodnie twierdza, ze dwa gatunki gibbona naleza do tego samego rodzaju, podobnie jak do jednego rodzaju naleza czerwonooki i bialooki wireo. Dzieli nas mniej od szympansow, niz dzieli dwa rozne gatunki gibbona lub dwa rozne gatunki wireo. Natomiast roznica w DNA miedzy nami a gorylem jest w przyblizeniu taka jak miedzy dwoma roznymi gatunkami kazdego z tych rodzajow. Mozemy z tego wyciagnac tylko jeden poprawny wniosek. Poniewaz zgodnie z zasadami nazewnictwa zoologicznego pierwszenstwo maja nazwy wczesniej wprowadzone, dwa gatunki szympansa powinno sie nazwac Homo troglodytes i Homo paniscus, a goryla - Homo gorilla. Mozemy tez przyjac barwniejsza propozycje Jareda Diamonda i nazwac czlowieka "trzecim szympansem".25

Nalezymy zatem do tej samej rodziny i tego samego rodzaju co szympansy i goryle. Wciaz jednak mozna powiedziec, ze skoro stanowimy odrebny gatunek, to jest to zupelnie wystarczajacy powod, by nakreslic linie ostrego podzialu miedzy ludzmi a innymi zwierzetami. Jest oczywiscie prawda, ze nalezymy do osobnego gatunku, w jakim stopniu daje to nam jednak podstawy do dystansowania sie od innych zwierzat? Stephen Clark, profesor filozofii na uniwersytecie w Liverpoolu,

195

i R.I.M.Dunbar, profesor antropologii przyrodniczej w University College w Londynie, twierdza ostatnio, ze podzial na gatunki nie oddaje naturalnego porzadku rzeczy ani nie odzwierciedla rzeczywistego swiata, lecz raczej subiektywne sady osob, ktore przeprowadzaja klasyfikacje. Przyroda nie ustanowila granic miedzy gatunkami; sa one jedynie odbiciem naszego sposobu klasyfikowania istot zywych. Zdarza sie czesto, ze istoty bardzo rozniace sie wygladem - na przyklad pekinczyka i wilczarza - zaliczamy do tego samego gatunku, natomiast oddzielamy istoty bardzo do siebie podobne, jak chocby nalezace do roznych gatunkow ptaki. Jak ujmuje to Dunbar:

W rzeczywistosci malpy czlekoksztaltne sa po prostu populacja

zwierzat, ktora genetycznie roini sie od nas tylko nieco bardziej niz

populacje ludzkie zyjace w innych rejonach swiata. Wygladaja

troche - lecz nie zupelnie - inaczej niz osobniki populacji po-

wszechnie zwanych "ludzkimi", a juz na pewno nie sa tak do nas

niepodobne jak, powiedzmy, pajaki.26

A co z definicja gatunku jako grupy, ktora moze dawac plodne krzyzowki? Pomijajac praktyczne problemy, jakie moglyby miec z tym pekinczyk i wilczarz, powodem, dla ktorego nie jest to juz standardowa definicja gatunku, jest zjawisko tzw. ring species (doslownie "gatunkow pierscieniowych"). Oto przyklad podany przez Dawkinsa:

Najlepiej znany przypadek to mewa srebrzysta i mniejsza mewa

siodlata. W Wielkiej Brytanii sa to wyraznie rozniace sie gatunki,

o zupelnie innym ubarwieniu. Kazdy potrafi je odroznic. Lecz

podazajac sladem populacji mewy srebrzystej coraz bardziej na

zachod, wokol bieguna polnocnego do Ameryki Polnocnej i dalej

poprzez Alaske i Syberie z powrotem do Europy, zauwaza sie

ciekawe zjawisko. "Mewy srebrzyste" staja sie stopniowo coraz

mniej podobne do mew srebrzystych, a coraz bardziej do mniej-

szych mew siodlatych, i w koncu okazuje sie, ze europejskie mniej-

sze mewy siodlate sa w rzeczywistosci drugim koncem pierscienia,

ktorego poczatkiem sa mewy srebrzyste Na kazdym odcinku tego

pierscienia ptaki sa wystarczajaco podobne do swych sasiadow, by

sie krzyzowac. Zjawisko to wystepuje az po europejskie krance

196

tego kontinuum. Tutaj mewa srebrzysta nigdy nie krzyzuje sie

z mniejsza mewa siodlata, chociaz laczy je seria krzyzujacych sie

osobnikow na calym obszarze ich wystepowania wokol kuli ziem-

skiej.

Dawkins wysnuwa z tego niedwuznaczny wniosek:

W przypadku ring species, takich jak opisane mewy, niezwykle jest

jedynie to, ze wszystkie typy posrednie nadal wystepuja na swiecie.

Wszystkie pary spokrewnionych gatunkow sa to potencjalnie ring

species. Musialy kiedys zyc typy posrednie. Tyle tylko, ze wiek-

szosc z nich wymarla.27

Zatem jesli nie mozemy krzyzowac sie z szympansami badz z pol-ludzmi lub pol-szympansami, ktore z kolei moglyby krzyzowac sie z szympansami, to tylko dlatego, ze wyginely typy posrednie. Lecz dlaczego z gory zakladamy, ze czlowiek i szympans nie mogliby miec dziecka? Co prawda roznimy sie liczba chromosomow - szympansy maja ich 48, a ludzie 46, ale krzyzuja sie przeciez siamangi i gibbony bialorekie - dwa rozne gatunki malp czlekoksztaltnych zyjacych w Malezji i Indonezji - mimo iz maja rozne liczby chromosomow (50 i 44).28 A wiec nie mozna wykluczyc, ze mozliwe jest skrzyzowanie czlowieka z szympansem.

197

2.8.6. KTO JEST OSOBA?

Rozdzial ten rozpoczalem od opisu zycia spolecznosci, ktorej zwierzeca nature ukrylo uzycie slowa "osoba". Czesto uzywamy slowa "osoba" w tym samym znaczeniu co slowa "czlowiek". Ale w dyskusjach bioetykow termin "osoba" ostatnio stosowany jest przewaznie na oznaczenie bytu posiadajacego pewne szczegolne cechy, jak racjonalnosc i samoswiadomosc. Znaczenie to ma utrwalone podstawy historyczne. Jak widzielismy, zgodne jest z definicja podana w wieku XVII przez Johna Locke'a. Angielskie slowo person (osoba) pochodzi od lacinskiego slowa persona, pierwotnie oznaczajacego maske

197

noszona przez aktora, a pozniej postac wystawianej sztuki. Slowo to do jezyka filozoficznego wprowadzil stoik Epiktet, ktory oznaczal nim role, jaka odgrywa sie w zyciu. Zostalo przejete przez wczesnych myslicieli chrzescijanskich boryka jacych sie ze zrozumieniem doktryny Trojcy Swietej: jaka jest relacja miedzy Bogiem Ojcem, Synem Bozym i Duchem Swietym? W roku 325 sobor nicejski rozstrzygnal sprawe, interpretujac Trojce Swieta jaka jedna substancje - jeden samoistny byt - w trzech osobach. Lecz czym jest osoba? Skoro ani Bog Ojciec, ani Duch Swiety nigdy nie byli ludzmi, oczywiste stawalo sie, ze osoba nie musi wcale byc czlowiekiem. W szostym wieku filozof Boecjusz utrwalil to rozumienie, definiujac "osobe" jako "jednostkowa substancje o naturze racjonalnej". Definicje te przejal potem Tomasz z Akwinu i inni mysliciele, a Locke uzupelnil ja o aspekt swiadomosci wlasnego istnienia w roznych miejscach i czasach.29

A zatem wcale nie jest tak, ze na mocy definicji osoba musi byc czlowiekiem. Lecz jedynymi osobami nie bedacymi ludzmi, jakie brali pod uwage Boecjusz i Tomasz z Akwinu, byly byty duchowe, jak na przyklad Bog i Duch Swiety. Czy sa inne, bardziej uchwytne osoby, ktore jednak nie sa ludzmi? A moze wlasnie ponizszy cytat opisuje osobe?

Porozumiewa sie jezykiem migowym, dysponujac slownictwem

liczacym ponad 1000 slow. Rozumie takze mowiony jezyk angiel-

ski i czesto prowadzi "dwujezyczne" rozmowy, odpowiadajac zna-

kami na pytania zadane po angielsku. Uczy sie liter alfabetu i umie

czytac pewne slowa drukowane, w tym swe wlasne imie. W tescie

na inteligencje Stanforda-Bineta osiagnela wynik miedzy 85 a 95

punktow.

Wykazuje wyrazna samoswiadomosc, jak wynika z jej zachowan

przed lustrem, kiedy zajmuje sie sama soba, np. strojac miny,

ogladajac zeby, a takze kiedy trafnie uzywa slow jezyka okres-

lajacych nia sama. Klamie, aby uniknac konsekwencji swego nie-

wlasciwego zachowania, i przewiduje, jak inni zareaguja na jej

dzialania. Bawi sie w wymyslone zabawy, sama i z innymi. Nama-

lowala i narysowala obrazki, ktore cos przedstawialy. Pamieta

przeszle zdarzenia swego zycia i potrafi o nich mowic. Rozumie

198

i wlasciwie posluguje sie slowami oznaczajacymi relacje czasowe,

jak "przed", "po", "pozniej", "wczoraj".

Smieje sie z wlasnych i z cudzych zartow. Zraniona lub pozo-

stawiona sama, placze, przestraszona, krzyczy lub sie zlosci. Mowi

o wlasnych uczuciach, uzywajac slow takich jak ,szczesliwa",

"smutna", "przestraszona", "cieszyc sie", "chetnie", "zniecheco-

na" "zrobione" i, dosc czesto, "kochac". Oplakuje utraconych

bliskich - ulubionego kota, ktory umarl, przyjaciela, ktory odszedl.

Moze mowic o tym, co bedzie, gdy ktos umrze, ale staje sie nie-

spokojna i nieswoja, gdy chce sig z nia rozmawiac o jej wlasnej

smierci lub smierci jej towarzyszy. Z niezwykla lagodnoscia odnosi

sig do kociat i innych malych zwierzat. Wczuwa sie nawet w sytua-

cje innych, znanych tylko ze zdjec.30

Wielu ludzi ze sceptycyzmem odnosi sie do takich opisow zwierzat, ale inni obserwatorzy wielkich malp czlekoksztaltnych - w tym szympansow i orangutanow - calkiem niezaleznie opisuja ich umiejetnosci, z grubsza podobne do przedstawionych tutaj umiejetnosci gorylicy Koko. W swietle przedstawionych danych trudno watpic, ze Koko jest "istota myslaca i inteligentna, obdarzona rozumem i zdolnoscia refleksji, istota, ktora moze ujmowac siebie mysla jako sama siebie, to znaczy: jako te sama w roznych czasach i miejscach myslaca rzecz". Dotyczy to zapewne takze innych wielkich malp czlekoksztaltnych, i to nie tylko tych, ktore ucza sie ludzkiego jezyka. Jane Goodall, ktora spedzila wiekszosc swego zycia obserwujac zyjace na wolnosci szympansy w Gombii w Tanzanii, napisala:

Z pewnoscia my wszyscy pracujacy z szympansami przez dlugi

czas nie wahamy sie twierdzic, ze szympansy okazuja uczucia

podobne do ludzkich - a czasami nawet identyczne - takie, ktore

nazywamy radoscia, smutkiem, strachem, rozpacza, itd. Moga pla-

nowac swoja najblizsza przyszlosc... I na pewno maja jakies poje-

cie wlasnego ja.31

Na tej planecie sa jeszcze inne osoby oprocz nas. Najsilniej przemawiaja za tym dane odnoszace sie do wielkich malp czlekoksztaltnych, ale byc moze w koncu okaze sie, ze takze

199

wieloryby, delfiny, slonie, malpy nieczlekoksztaltne, swinie, psy i inne zwierzeta posiadaja swiadomosc swego istnienia w czasie i zdolnosc rozumowania. A wtedy trzeba bedzie je uznac za osoby. Czy jednak stanowi to jakas roznice, czy zwierze jest osoba, czy nie? Z jednej strony jest to roznica niewielka. Obojetne, czy psy i swinie sa osobami czy tez nie, odczuwaja bol i cierpia na rozne sposoby, a nasza troska o zaoszczedzenie im cierpien nie powinna zalezec od stopnia, w jakim moga byc bytami racjonalnymi i samoswiadomymi. Lecz z drugiej strony termin "osoba" nie jest jedynie terminem opisowym. Laczy sie z nim pewna postawa moralna. Wiemy, ze to, iz korporacja jest osoba w sensie prawnym, oznacza, ze moze ona podjac pewne kroki prawne i my mozemy podjac je wobec niej. Podobnie, skoro tylko uswiadomimy sobie, ze zwierze jest osoba, bedziemy musieli przyznac mu podstawowe prawa.

Nasze odosobnienie sie skonczylo. Nauka pomogla nam zrozumiec historie naszej ewolucji oraz nature nas samych i innych zwierzat. Wolni od krepujacych wiezow religijnych, mamy nowa swiadomosc tego, kim jestesmy i z kim jestesmy spokrewnieni, tego, ze roznica miedzy nami i innymi gatunkami jest niewielka oraz ze granica miedzy "nami" a "nimi" wytyczana jest w dosc przypadkowy sposob. Przyjecie tej nowej wizji zmieni na zawsze sposob podejmowania decyzji o charakterze moralnym dotyczacych istot zywych, ktore wprawdzie naleza do naszego gatunku, lecz brak im zdolnosci umyslowych, jakie maja niektore istoty innych gatunkow. Dlaczego mamy uwazac zycie anencefalicznego dziecka ludzkiego za swiete i nietykalne, a beztrosko zabijac zdrowego pawiana, by pobrac jego narzady? Dlaczego mamy zamykac szympansy w klatkach w laboratoriach i zarazac je smiertelnymi chorobami czlowieka, jesli wzdragamy sie przed pomyslem, by prowadzic eksperymenty na uposledzonych ludzkich dzieciach, ktorych poziom umys-

lowy bliski jest poziomowi szympansa?

200

Ta nowa wizja nie pozostawia juz miejsca na stara tradycyjna odpowiedz na te pytania: dlatego, ze my, ludzie, jestesmy wyroznionym stworzeniem, na mocy samego czlowieczenstwa nieskonczenie cenniejszym niz wszelkie inne istoty zywe. Inaczej pojmujac nasze miejsce we wszechswiecie, porzucic bedziemy musieli te odpowiedzi i zrewidowac granice naszej etyki. Przyjmujac nowawizje, bedziemy musieli zlozyc w ofierze etyke, dla ktorej liczy sie tylko to, czy istota zywa jest czlowiekiem. Skutki tego przewrotu beda dramatyczne, nie tylko dla naszego stosunku do zwierzat, ale dla calej etyki swietosci zycia. Skoro odrzucimy zalozenie, ze trzeba byc czlowiekiem, aby miec jakies prawo do zycia, zaczniemy dociekac, jakie cechy i zdolnosci musi miec zwierze, aby miec to prawo. Jesli nasze kryteria wymagac beda czegos wiecej niz nagiej swiadomosci wlasnego ja, nie unikniemy wniosku, ze pewne istoty ludzkie nie sa w stanie ich spelnic. Bardzo trudno bedzie przyznac im prawo do zycia, odmawiajac go jednoczesnie zwierzetom majacym takie same jak my cechy i zdolnosci.

9. ZAMIAST DAWNEJ ETYKI

3.9.1. STRUKTURA REWOLUCJI ETYCZNYCH

Czterysta lat temu poglady na nasze miejsce we wszechswiecie dotknal kryzys. Starozytni uzywali wymyslonego przez Ptolemeusza modelu ukladu slonecznego, zgodnie z ktorym ziemia jest srodkiem wszechswiata, a wokol niej obracaja sie wszystkie ciala niebieskie. Nawet starozytni wiedzieli juz jednak, ze nie jest to model calkiem zadowalajacy, poniewaz nie pozwalal przewidywac polozenia planet z wystarczajaca dokladnoscia. Dlatego przyjeli zalozenie, ze poruszaja sie one nie tylko po wielkich kolach wokol ziemi, lecz takze po mniejszych wokol swych wlasnych orbit. Mimo ze dzieki temu zalozeniu udalo sie dopasowac model do danych, nie rozwiazywalo to wszystkich problemow, potrzebne byly zatem nastepne poprawki. Wprowadzaly one ulepszenia do modelu geocentrycznego, ktory jednak nadal nie byl calkiem scisly. Mozliwe byloby dodawanie jeszcze dalszych poprawek, lecz wtedy wlasnie Kopernik przedstawil zupelnie nowy punkt widzenia. Wysunal teze, ze planety, takze Ziemia, obracaja sie wokol Slonca. Ta nowatorska idea spotkala sie z silnym oporem, gdyz zmuszala do porzucenia milej naszym sercom idei, ze stanowimy centrum wszechswiata. Byla tez niezgodna z judeochrzescijanskim wizerunkiem istoty ludzkiej jako korony wszelkiego stworzenia. Jesli bowiem jestesmy powodem, dla ktorego stworzone zostaly wszelkie inne byty, dlaczego mieszkamy pod tak nieciekawym adresem?

Przyczyna oporu wobec teorii kopernikanskiej byla jednak nie tylko ludzka duma, ciasny konserwatyzm lub uprzedzenia

205

religijne. Prawde mowiac, teoria Kopernika nie pozwalala na dokladniejsze przewidywanie ruchow planet niz ulepszony model Ptolemeusza. Kopernik takze popelnil blad. Zalozyl, ze ciala niebieskie poruszaja sie po orbitach doskonale kolowych, gdy w rzeczywistosci - jak wykazal pozniej Kepler - sa one lekko eliptyczne. Dlatego niektorzy nadal wierzyli w prawdziwosc starozytnego modelu wszechswiata i poszukiwali sposobow lepszego uzgodnienia go z faktami. Zwyciezyla jednak teoria Kopernikanska, choc wcale nie dlatego, ze byla dokladniejsza od Ptolemeuszowej, lecz dlatego, ze otwierala nowe, bardziej obiecujace perspektywy.l

Podobnie jak czterysta lat temu kosmologia przedkopernikanska, tak dzisiaj w wielkich opalach znajduje sie tradycyjna doktryna swietosci zycia. Jej obroncy reaguja na to w dosc naturalny sposob, probujac latac ciagle pojawiajace sie dziury. Tak zmienili definicje smierci, by moc pobrac serce z oddychajacego i jeszcze cieplego ciala, a dac je ludziom lepiej rokujacym, wmawiajac sobie przy tym, ze pobieraja narzady ze zwlok. Wprowadzili rozroznienie na "zwyczajne" i "nadzwyczajne" srodki medyczne, co pozwolilo im przekonac samych siebie, ze decyzja o odlaczeniu od respiratora osoby w nieodwracalnej spiaczce nie ma nic wspolnego z ocena jakosci zycia. Podaja terminalnie chorym pacjentom wielkie dawki morfiny, powiadajac, ze nie jest to wcale eutanazja, gdyz celem tego dzialania jest zlagodzenie bolu. Podejmuja decyzje o nieleczeniu noworodkow z powaznymi wadami i staraja sie, by nie przezyly, nie uwazajac jednak, ze je zabijaja. Przeczac temu, ze czlowiek zaczyna istniec jeszcze przed urodzeniem, bardziej elastyczni zwolennicy doktryny swietosci zycia moga nawet przedkladac zycie, zdrowie i pomyslnosc kobiety nad zycie plodu. Ustanawiajac tabu zakazujace porownywania intelektualnie uposledzonych ludzi z innymi zwierzetami, bronia granicy naszego gatunku jako granicy waznosci etyki swietosci zycia, wbrew przytlaczajacym danym empirycznym swiadczacym o tym, ze roznica miedzy naszym a innymi gatunkami jest jedynie roznica stopnia.

206

To latanie moze trwac jeszcze dlugo, lecz trudno spodziewac sie, ze etyke tak paradoksalna, niespojna i pelna falszu, jaka stala sie nasza konwencjonalna etyka zycia i smierci, czeka pomyslna przyszlosc. Nowe techniki medyczne, precedensowe wyroki i przemiany opinii publicznej stale groza zburzeniem calej tej budowli. Tutaj jedynie zebralem i przedstawilem przyklady owej fatalnej slabosci, ktora stala sie tak wyrazna w ciagu dwu lub trzech ostatnich dziesiecioleci. Kto jasno i bez uprzedzen mysli o ukazanych przeze mnie problemach, dostrzeze tez, ze nie sposob pogodzic wspolczesnej praktyki lekarskiej z przekonaniem o rownej wartosci wszelkiego ludzkiego zycia.

Nadszedl czas na nowa rewolucje kopernikanska. I tym razem bedzie to rewolucja przeciwko ideom otrzymanym w spadku po epoce, w ktorej swiat mysli okreslala perspektywa religijna. Poniewaz wiazac sie ona bedzie takze z odrzuceniem sklonnosci, by istoty ludzkie uwazac za centrum uniwersum etycznego, spotka sie ze wscieklym oporem wszystkich, ktorzy nie zniosa takiego policzka wymierzonego ludzkiej dumie. Poczatkowo borykac sie bedzie ze swymi wlasnymi problemami, bedzie musiala ostroznie poruszac sie po nieznanym gruncie. Lecz przemiany w koncu nadejda. Tradycyjny poglad o swietosci i nietykalnosci wszelkiego ludzkiego zycia nie moze juz bowiem uporac sie z szeregiem rysujacych sie przed nami problemow. A nowo otwierajaca sie perspektywa oferuje swiezy i bardziej obiecujacy sposob podejscia do nich.

3.9.2. PISZAC NA NOWO PRZYKAZANIA.

Jaka bedzie ta nowa etyka? Wybiore piec przykazan starej etyki, ktore - jak widzielismy - sa falszywe, i pokaze, jak powinna je przeksztalcic nowa etyka zycia i smierci. Nie chce jednak, by tych piec nowych przykazan uwazano za wykute w kamieniu. Nie aprobuje zadnej wyrytej w kamieniu etyki. Sa chyba lepsze sposoby zaradzenia slabo'sciom etyki tradycyjnej.

207

Ksiazka ta podsuwa jeden z nich: nieustajace myslenie; wszak mozna cos przemyslec wiecej niz raz.* Wazne, by je rozpoczac i zdawac sobie sprawe, jak fundamentalny musi ono miec charakter.

Pierwsze stare przykazanie

Traktuj wszelkie ludzkie zycie jako majace taka sama wartosc.

Malo kto wierzy, ze wszelkie ludzkie zycie ma taka sama wartosc. Zwrotom retorycznym, ktore z taka latwoscia plyna z ust i spod pior papiezy, teologow, etykow i niektorych lekarzy, oni sami zadaja klam za kazdym razem, gdy stwierdzaja, ze nie trzeba robic wszystkiego co w naszej mocy dla ratowania zycia noworodkow z powaznymi wadami; ze staremu czlowiekowi z zaawansowana choroba Alzheimera mozna pozwolic umrzec na zapalenie pluc, nie leczac go antybiotykami; ze mozna nie nawadniac i nie zywic pacjenta w stanie trwale wegetatywnym. Kiedy prawo trzyma sie litery tego przykazania, prowadzi to do czegos, co wszyscy zgodnie uznaja za absurd: jak na przyklad dwadziescia lat zycia Joeya Fiori w stanie trwale wegetatywnym lub podtrzymywanie na respiratorze zycia anencefalicznego Baby K. Nowa etyka moze uporac sie z tymi trudnymi problemami unikajac beznadziejnych prob dochowania wiernosci gornolotnym oswiadczeniom o identycznej wartosci zycia kazdego czlowieka, niezaleznie od mozliwosci uzyskania lub odzyskania przez niego swiadomosci.

Pierwsze nowe przykazanie

Uznaj, ze warto'sc ludzkiego zycia sie zmienia.

To nowe przykazanie pozwala nam uczciwie przyznac - jak uczciwie przyznali sedziowie brytyjscy w obliczu faktycznego

* W oryginale autor nawiazuje do tytulu ksiazki: Rethinking Life and Death, czego nie oddaje tytul polski (przyp. tlum.).

208

stanu egzystencji Tony'ego Blanda - ze zycie pozbawione swiadomosci nie ma w ogole zadnej wartosci. Mozemy dojsc do tego samego wniosku - znowu podobnie jak sedziowie brytyjscy oceniajacy stan, w jakim znajdowalo sie Baby C. - zastanawiajac sie nad zyciem istoty ludzkiej trwale pozbawionej mozliwosci nawiazywania umyslowego, spolecznego i fizycznego kontaktu z innymi ludzmi. Kiedy taki kontakt jest w minimalnym chocby stopniu mozliwy, nowa etyka ocenia wartosc zycia tak, jak zalecal sedzia Donaldson w sprawie Baby J: "wazac" z jednej strony ewentualne cierpienia, a z drugiej - ich mozliwa rekompensate.

Pierwsze nowe przykazanie nakazuje nam traktowac ludzi stosownie do pewnych majacych etyczne znaczenie cech. Niektore z nich naleza do samej natury czlowieka. Zawiera sie wsrod nich swiadomosc, zdolnosc do nawiazywania kontaktow fizycznych, spolecznych i intelektualnych z innymi istotami, swiadoma wola trwania zycia i cieszenie sie pewnymi przezyciami. Inne cechy o znaczeniu etycznym maja charakter relacyjny: na przyklad istnienie krewnych, ktorzy beda oplakiwac czyjas smierc, lub to, ze dana istota zajmuje tak wazne miejsce w grupie, ze jej smierc wywola obawy innych o wlasne zycie. Wszystkie te czynniki nie pozostaja bez wplywu na wzgledy i szacunek, jaki powinnismy miec dla tej istoty.

Najsilniejszym argumentem na rzecz nowego przykazania jest jawna absurdalnosc starego. Gdybysmy serio potraktowali mysl, ze zycie kazdego czlowieka - niezaleznie od zdolnosci swiadomosci - jest tak samo warte podtrzymywania i troski, to musielibysmy z praktyki medycznej wyplenic nie tylko jawne, lecz takze zamaskowane oceny jakosci zycia. Nie pozostawaloby nam wtedy nic innego, jak tylko wszelkimi silami podtrzymywac zycie dzieci anencefalicznych, pozbawionych kory mozgowej, oraz pacjentow w stanie trwale wegetatywnym. W koncu, gdybysmy rzeczywiscie mieli byc wobec siebie uczciwi, musielibysmy starac sie przedluzyc zycie takze tych ludzi, ktorych obecnie uwazamy za martwych, poniewaz ich

209

mozgi przestaly funkcjonowac. Jesli bowiem kazde zycie ludzkie ma taka sama - niezalezna od zdolnosci swiadomosci - wartosc, to dlaczego brac pod uwage raczej smierc mozgu niz smierc ciala jako calosci?

Jesli jednak przyjmiemy pierwsze nowe przykazanie, to uda nam sie przezwyciezyc trudny problem, jakim dla etyki swietosci zycia sa decyzje dotyczace dzieci anencefalicznych i z martwa kora mozgowa, pacjentow w stanie trwale wegetatywnym oraz takich, u ktorych stosujac obowiazujace kryteria rozpoznano smierc mozgowa. W zadnym z tych przypadkow tak naprawde niejest wazne,jak definiujemy smierc. Definicji smierci poswiecilismy nieco wiecej uwagi tylko dlatego, ze nadal usilujemy zyc w granicach struktur etycznych i prawnych uksztaltowanych przez stare przykazanie. Kiedy je odrzucimy, zwrocimy swa uwage na cechy, ktore majaznaczenie etyczne, takie jak zdolnosc do cieszenia sie wlasnymi przezyciami, do nawiazywania kontaktu z innymi, chec, by zycie trwalo. Zadna z nich nie jest mozliwa bez istnienia swiadomosci, a skoro jestesmy pewni, ze nastapila jej nieodwracalna utrata, to dalsze trwanie pewnych funkcji hormonalnych nie ma znaczenia etycznego, gdyz pozbawionemu swiadomosci pacjentowi nie przynosi zadnej korzysci. Jesli pacjent nie ma kory mozgowej, nie przynosi mu korzysci funkcjonowanie pnia mozgu. Decyzje, jak traktowac takich pacjentow, nie powinny zatem zalezec od dumnej retoryki mowiacej o rownej wartosci wszelkiego ludzkiego zycia, lecz od wziecia pod uwage interesow rodzin i partnerow zyciowych, ktorzy poniesli tak tragiczna, zaslugujaca na pewne wzgledy strate. Jesli pacjent w stanie trwale wegetatywnym powiedzial wczesniej, czego chcialby w podobnych okolicznosciach, to takze jego zyczenie powinno zostac uwzglednione. (Mozemy zrobic to jedynie z szacunku dla woli zmarlego lub by zapewnic zywych, ze i ich zyczenia beda kiedys respektowane.) System publicznej opieki zdrowotnej nie moze jednak ignorowac faktu, ze zasoby lecznicze sa ograniczone, ani tez lekcewazyc potrzeb innych ludzi, ktorych zycie moglaby uratowac transplantacja narzadow.

210

Drugie stare przykazanie

Nigdy rozmyslnie nie pozbawiaj zycia niewinnej istoty ludzkiej.

Drugie przykazanie powinno byc odrzucone, dlatego ze okolicznosci, jakie moga sie pojawic, traktuje w sposob zbyt absolutystyczny. Jak daleko moze nas to zaprowadzic, widac na przykladzie nauki Kosciola katolickiego zabraniajacej zabicia plodu, nawet wtedy gdy jest to jedyny sposob unikniecia smierci dwu osob: kobiety w ciazy i plodu. Dla tych, ktorzy biora na siebie odpowiedzialnosc za konsekwencje wlasnych decyzji, jest to doktryna absurdalna. Strach pomyslec, ze jest ona prawdopodobnie odpowiedzialna za niepotrzebna i okropna smierc nieznanej liczby kobiet w szpitalach katolickich lub w rekach zarliwych katolickich lekarzy i poloznych w wieku XIX i na poczatku XX. Zdarzala sie ona, gdy na na przyklad glowa dziecka utknela w drogach rodnych i nie mogla byc uwolniona. Jedynym sposobem uratowania kobiety byl wowczas zabieg zwany kraniotomia, ktory wymaga wprowadzenia narzedzi chirurgicznych przez pochwe i skruszenia cranium, czyli czaszki plodu. Jesli sie tego nie zrobilo, kobieta i plod umierali podczas porodu. Interwencja ta niewatpliwie jest wyjsciem ostatecznym. Niemniej przerazajace wydaje sie, ze jakikolwiek zyczliwy lekarz mogl w tej trudnej sytuacji przygladac sie z zalozonymi rekami, jak umieraja kobieta i plod. Dla etyki, ktora laczy nie uznajacy wyjatkow zakaz pozbawiania zycia niewinnej istoty ludzkiej z przekonaniem, ze plod jest niewinna istota ludzka, nie istnieje jednak inny sluszny sposob postepowania. Gdyby Kosciol katolicki dopuscil kraniotomie, musialby zrezygnowac albo z absolutnego charakteru zakazu pozbawiania zycia niewinnej istoty ludzkiej, albo z pogladu, ze plod jest niewinna istota ludzka. Naturalnie nie zrobil - i nie robi - niczego takiego. Podtrzymuje swe nauczanie. Jesli dzisiaj doktryna ta nie jest juz przyczyna bezsensownej smierci kobiet, to dzieje sie tak jedynie dzieki postepowi technik polozniczych, pozwalajacych uwolnic i wydobyc zywy plod.

211

Drugie stare przykazanie nalezaloby odrzucic takze w sytuacjach, kiedy - jak zwrocili uwage brytyjscy sedziowie - lordowie, wydajac wyrok w sprawie Tony'ego Blanda - zycie nie daje zyjacej osobie zadnej korzysci. Lecz jedyna modyfikacja absolutnego zakazu pozbawiania zycia, ktora ich lordowskie moscie uznali za uzasadniona - rozmyslne przerwanie zycia przez zaprzestanie lub zaniechanie postepowania leczniczego - watpliwa jest w sytuacjach, w ktorych lepiej przerwac je czynnie. Prawo uznalo doktora Nigela Coxa za winnego usilowania zabojstwa pani Lilian Boyes, i to pomimo faktu, ze sama pacjentka blagala o smierc wiedzac, ze ma przed soba juz tylko kilka godzin agonii. Nie trzeba dodawac, ze zadne prawo, zaden sad i zaden kodeks etyki lekarskiej nie wymagal, by doktor Cox zrobil wszystko, co w jego mocy, dla przedluzenia zycia pani Boyes. Gdyby na przyklad nagle utracila ona zdolnosc samodzielnego oddychania, niepodlaczenie jej do respiratora - lub, gdyby juz byla podlaczona, odlaczenie - byloby calkowicie zgodne z prawem i tradycyjna etyka. Odpychajaca jest juz wszak sama mysl o przedluzaniu cierpien podobnych cierpieniom pani Boyes: i tradycyjna, i nowa etyka uznalaby takie postepowanie za niesluszne. Lecz przyklad ten pokazuje jedynie, jak wielka wage tradycyjna etyka przyklada do trudno uchwytnej granicy miedzy przerwaniem czyjegos zycia przez zaprzestanie postepowania lekarskiego i przerwaniem go przez podanie letalnej iniekcji. Jej nastawienie dobrze podsumowuje slynny dwuwiersz:

Nie powinienes zabic, ale nie musisz sie specjalnie wysilac, by utrzymac przy zyciu.

Nakaz ten wypowiadany jest czasami namaszczonym tonem, jakby zawierala sie w nim madrosc starozytnych medrcow. Pewien lekarz, broniac w pismie "Lancet" nieleczenia dzieci ze spina bifida, mowi o tych wersach jako o "starej sentencji, ktorej nauczono nas na studiach medycznych".2 Po-

212

brzmiewa w tym ironia, poniewaz wystarczy sie zorientowac, skad ow dwuwiersz pochodzi - z Najnowszego Dekalogu Arthura Hugha Clougha - by nie miec watpliwosci, ze intencja tych, jak i zreszta pozostalych wersow, jest zwrocenie uwagi, jak bardzo zatracilismy ducha dziesieciorga przykazan. W innych dwuwierszach widac to jednoznacznie. Na przyklad:

Zadnych obrazow nie darz czcia

Procz tych, co na monecie lsnia.3

Clough broni zatem szerszego rozumienia odpowiedzialnosci. Niezabijanie nie wystarcza. Jestesmy odpowiedzialni takze za konsekwencje decyzji o zaprzestaniu usilowan podtrzymywania przy zyciu.

Drugie nowe przykazanie

Bierz odpowiedzialnosc za konsekwencje wlasnych decyzji.

Zamiast koncentrowac sie na tym, czy intencja dzialania lekarza jest skrocenie zycia pacjenta i czy skraca je usuwajac sonde odzywiajaca, czy podajac letalna iniekcje, nowe przykazanie nakazuje lekarzom zadanie sobie pytania, czy decyzja, ktora wedlug ich przewidywan skroci zycie pacjenta, jest - biorac pod uwage wszystkie okolicznosci - shuszna.

Jesli przyjmiemy, ze jestesmy tak samo odpowiedzialni za zaniechanie jak za dzialanie - za to, czego nie robimy, tak samo jak za to, co robimy - to mozemy przekonujaco wyjasnic, dlaczego lekarze postepowali zle, kiedy posluszni nauce Kosciola katolickiego nie dokonywali kraniotomii wtedy, gdy byl to jedyny sposob zapobiezenia jednoczesnej smierci matki i plodu. Za rozwiazanie tego dylematu trzeba jednak zaplacic pewna cene: poki nie wyznaczy sie granic naszej odpowiedzialnoSci, poty nowa etyka stawiac bedzie przed nami skrajne wymagania. W swiecie, w ktorym jedni zyja na granicy smierci glodowej, a inni oplywaja w dostatki i w ktorym zarazem istnieja

213

nowoczesne srodki lacznosci i transportu, zawsze mozna cos zrobic, by gdzies uratowac jakas osobe chora lub niedozywiona. Bardziej wyczuleni na potrzeby innych zgodnie twierdza, ze ludzie zyjacy w spoleczenstwach dobrobytu, ktorzy dysponuja dochodami znacznie przewyzszajacymi ich potrzeby, powinni robic wiecej, by dopomoc ludziom z krajow biedniejszych w osiagnieciu poziomu zycia pozwalajacego na zaspokojenie elementarnych potrzeb. Niepokojaca konsekwencja takiego pojmowania odpowiedzialnosci jest jednak brak granic tego, co zrobic powinnismy. Jesli jestesmy odpowiedzialni nie tylko za to, co zrobilismy, ale i za to, czego nie zrobilismy, to czyz nie jest moralnie niesluszne kupowanie modnych ubran albo jedzenie obiadu w drogiej restauracji, skoro wydane pieniadze moglyby uratowac zycie jakiejs obcej osoby umierajacej z braku pozywienia? Czy rzeczywiscie nieprzekazanie pieniedzy organizacjom charytatywnym jest pewna forma zabojstwa lub czyms rownie zlym?

Nowa etyka nie twierdzi jednak, ze zaniechanie ratunku jest tak samo zle jak zabojstwo. Spoleczenstwo nie przetrwaloby bez jakiegos zakazu zabijania ludzi, lecz moie przezyc, jesli jedni nie ratuja innych w potrzebie - mimo ze bedzie wtedy bardziej obojetne i zatomizowane. Zwykle jednak mamy powody, by bardziej bac sie tych, ktorzy mogliby nas zabic, niz tych, ktorzy nie zrobiliby nic, by uchronic nas przed smiercia. Ponadto, choc mozna zadac, by nikt nie zabijal ludzi, ktorzy chca zyc, to zadanie poswiecen oznaczaloby stawianie wymagan przeciwnych trwalym i niemal powszechnym cechom natury ludzkiej. Etyka, by mogla zostac zaakceptowana, chyba musi byc nieco stronnicza, czyniac ustepstwa na rzecz nas samych, naszych rodzin i przyjaciol. W falszywym przekonaniu, ze jestesmy odpowiedzialni tylko za to, co robimy, a nie za to, czego nie robimy, kryje sie zatem ziarno prawdy.

Analiza problemow zwiazanych z ciazaca na nas odpowie dzialnosca pomocy obcym ludziom wykracza poza temat tej ksiazki - ale dostrzegalne sa juz dwa wnioski. Po pierwsze

214

rozroznienie miedzy zabiciem a przyzwoleniem na smierc jest mniej ostre, niz zwyklo sie sadzic. Byc moze wynikiem przemyslenia naszej etyki zycia i smierci bedzie powazniejsze traktowanie nieudzielenia wystarczajacej pomocy tym, ktorych bez wielkiego poswiecenia z naszej strony mozna by uratowac. Po drugie, obojetne jakie bylyby powody, dla ktorych nalezaloby przynajmniej czesciowo zachowac rozroznienie miedzy zabiciem a przyzwoleniem na smierc - twierdzac na przyklad, ze gorzej jest zabijac obcych niz nie dawac im koniecznej do przezycia zywnosci - nie maja one jednak zastosowania, gdy ktos - jak Lilian Boyes - chce umrzec, a smierc spowodowana przez czynne dzialanie (na przyklad, podanie letalnej iniekcji) jest szybsza i w mniejszych cierpieniach niz spowodowana przez zaniechanie (na przyklad, czekanie, az u pacjenta wywiaze sie infekcja, a nastepnie niepodawanie antybiotykow).

Trzecie stare przykazanie

Nigdy nie odbieraj sobie zycia i staraj sie przeszkodzic innym w samobojstwie.

Od prawie dwu tysiecy lat autorzy chrzescijanscy potepiaja samobojstwo jako grzech. To, kiedy mamy umrzec, jest sprawa Boga, nie nasza - powiada Tomasz z Akwinu.4 Poglad ten zakorzenil sie wsrod narodow chrzescijanskich tak gleboko, ze probe samobojstwa traktowano jako przestepstwo, czasami - ideologom wszak brakuje zmyslu ironii - karane smiercia. Zakaz samobojstwa stanowil konsekwencje ogolniejszego przekonania, ze panstwo powinno narzucac swym obywatelom moralnosc i postepowac w stosunku do nich paternalistycznie.

Ten poglad jako pierwszy zakwestionowal brytyjski filozof John Stuart Mill, ktory w swym klasycznym dziele O wolnosci pisal: "Jedynym celem, dla osiagniecia ktorego ma sie prawo sprawowac wladze nad czlonkiem cywilizowanej spolecznosci

215

wbrew jego woli, jest zapobiezenie krzywdzie innych. Jego wlasne dobro, fizyczne lub moralne, nie jest wystarczajacym usprawiedliwieniem."5

Nie wyrzadzaja krzywdy innym nieuleczalnie chorzy, ktorzy prosza lekarzy, by pomogli im umrzec w wybranej przez nich chwili. (Z rzadkimi wyjatkami, na przyklad, gdy maja dzieci, ktore ich potrzebuja; lecz ludzie az tak chorzy, ze chca umrzec, zazwyczaj nie sa zdolni zajmowac sie dziecmi.) Nie ma powodu, by wtracalo sie panstwo, skoro spelniony jest warunek, ze innym nie dzieje sie krzywda, a stanowcza decyzje bez naciskow i na podstawie odpowiednich informacji podejmuje dorosla osoba zdolna do wyrazenia swej woli. Dlatego nowe trzecie przykazanie jest dokladnym przeciwienstwem starego.

Trzecie nowe przykazanie

Szanuj pragnienie smierci lub zycia innej osoby.

Jak widzielismy, John Locke zdefiniowal "osobe" jako istote myslaca i inteligentna, ktora moze "ujmowac siebie mysla jako sama siebie, to znaczy: jako te sama w roznych czasach i miejscach myslaca rzecz". To pojecie osoby zajmuje centralne miejsce w trzecim nowym przykazaniu. Jedynie osoba moze chciec zyc i miec plany na przyszlosc, gdyz jedynie osoba moze pojac mozliwosc przyszlego istnienia siebie jako siebie. Oznacza to, ze przerwanie zycia ludzi wbrew ich woli nie jest tym samym, co przerwanie zycia istot, ktore ludzmi nie sa. Krotko mowiac: nie mozna mowic o przerwaniu zycia istot, ktore nie sa ludzmi, zgodnie z ich wola lub wbrew niej, poniewaz nie maja one w tych sprawach zadnej woli. Posiadanie samoswiadomosci i poczucia wlasnego trwania w czasie umozliwia zupelnie inny rodzaj zycia. Dla osoby, ktora ujmuje swoje zycie jako calosc, koniec zycia nacechowany jest zupelnie innym znaczeniem. Pomyslmy, jak bardzo nasze zycie zwrocone jest ku przyszlosci: nasza edukacja, nawiazujace sie zwiazki osobiste, zycie rodzinne, kariera, oszczednosci, plany wakacyj-

216

ne. Przedwczesne przerwanie zycia osoby skazuje na daremnosc wiele jej dotychczasowych wysilkow.

Z tych powodow zabicie osoby wbrew jej woli jest znacznie gorsze moralnie niz zabicie istoty, ktora nie jest osoba. Gdyby to stwierdzenie przelozyc na jezyk praw, mozna by powiedziec, ze jedynie osoba ma prawo do zycia.6

Czwarte stare przykazanie

Badzcie plodni i rozmnazajcie sie.

Ow nakaz bibilijny od tysiecy lat jest zasadnicza cecha etyki judeochrzescijanskiej. Swiatopoglad zydowski liczna rodzine uznaje za blogoslawienstwo. Augustyn powiada, ie stosunek seksualny bez intencji prokreacji jest grzechem, a czynne proby jej przeszkodzenia "zamieniaja komnate malzenska w zamtuz". Luter i Kalwin rownie silnie zachecali do prokreacji; Kalwin o Onanie, "ktory rozlal swe nasienie na ziemie, mowi, ze "zabil swego upragnionego syna jeszcze przed jego narodzinami". W 1877 roku rzad brytyjski wytoczyl Annie Besant i Charlesowi Bradlaghowi sprawe karna o rozpowszechnianie ksiazki o antykoncepcji, a mniej wiecej w tym samym czasie w Ameryce prawo Comstocka zakazywalo rozsylania lub importu srodkow antykoncepcyjnych. Przed druga wojna swiatowaw kilku panstwach europejskich, miedzy innymi Francji i Niemczech, nadal uprawiano polityke pronatalistyczna, nastawiona na wzrost liczby ludnosci, niezbednej dla zasilenia wielkich armii. W niektorych stanach amerykanskich stare prawa przeciwko antykoncepcji przetrwaly az do roku 1965, kiedy uchylilje Sad Najwyzszy, uznajac, ze naruszaja konstytucyjne prawo do prywatnosci.7

Ograniczenia nalozone na aborcje mozna widziec na tle przekonania, ze im wiecej ludzi na swiecie, tym lepiej. Byc moze kiedys ten nakaz bibilijny odpowiadal potrzebom czasow, lecz niemoralne jest zachecanie do prokreacji w epoce, w ktorej ludnosc swiata wzrosla do dwu miliardow w roku 1930, ponad pieciu miliardow dzisiaj, a przewiduje sie, ze osiagnie jedenas-

217

cie miliardow w polowie nastepnego stulecia. Moze sie zdawac, ze w krajach rozwinietych o niskim zageszczeniu ludnosci, na przyklad Australii, Kanadzie lub Stanach Zjednoczonych, jest duzo miejsca dla znacznie wiekszej liczby ludzi; lecz wszystkie panstwa swiata wyrzucaja odpady do wspolnego smietnika atmosferycznego i oceanicznego, a przecietny Australijczyk lub Amerykanin uzywa go kilka razy czesciej. Jesli ten stan rzeczy bedzie nadal trwal, albo bedzie to oznaczac, ze mieszkancy krajow rozwijajacych sie nie beda mieli szans na osiagniecie stylu zycia podobnego do naszego, z podobnym poziomem produkcji dwutlenku wegla i innych substancji odpadowych, albo - gdyby je mieli - ze wszyscy poniesiemy odpowiedzialnoSc za efekt globalnego ocieplenia, na skutek ktorego coraz szybciej rozpuszczaja sie czapy lodowe wokol biegunow, co z kolei powoduje podnoszenie sie poziomu morz. Bedzie to przyczyna niszczycielskich powodzi na obszarach depresyjnych, miedzy innymi w deltach w Bangladeszu i Egipcie, gdzie zyje czterdziesci szesc milionow ludzi. Nawet cale narody wyspiarskie (Tuvalu, Wyspy Marshalla, Malediwy) moga zniknac pod falami.8 Globalne ocieplenie moze takze spowodowac wyniszczajace susze na terenach, ktore obecnie zywia miliony ludzi. Obojetne, jak niewiele osob moze przypadac na kilometr kwadratowy w krajach rozwinietych - i tak dodatkowi ludzie zwieksza ciezar nalozony na ekosystem naszej planety.

Dlatego nowa wersja czwartego przykazania przyjmuje zupelnie odmienny punkt widzenia.

Czwarte nowe przykazanie

Sprowadzaj na swiat dzieci tylko wtedy, gdy sa chciane.

Co wspolnego ma stara i nowa wersja czwartego przykazania z problemami dyskutowanymi w tej ksiazce? Naleza one do dwu zupelnie odmiennych pogladow, jak powinno byc traktowane zycie ludzkie, zanim zacznie istniec osoba.

Wyobrazmy sobie embrion w laboratorium. Ktos moglby

218

twierdzic, iz o tym, ze jego zabicie jest moralnie zle, decyduje tkwiaca w nim potencjalnosc stania sie osoba posiadajaca wszystkie cechy, jakie zwykle posiada dorosly czlowiek, w tym - pewien stopien racjonalnosci i samoswiadomosci, znacznie przewyzszajacy racjonalnosc lub samoswiadomosc szczura lub ryby. Ale fakt, ze embrion moglby stac sie osoba, nie oznacza, ze w obecnej chwili mozna wyrzadzic mu krzywde. Nie ma i nigdy dotad nie mial pragnien ani zyczen, wbrew ktorym postepujac mozna by go skrzywdzic. Nie mozna tez sprawic mu cierpienia. Innymi slowy, embrion w nie wiekszym stopniu jest bytem, ktory mozna skrzywdzic, niz komorka jajowa przed zaplodnieniem. Poniewaz nie mozna go skrzywdzic w zadnym istotnym sensie, argument odwolujacy sie do potencjalnosci wydaje sie przyjmowac zalozenie, ze czyms dobrym jest dzialanie na rzecz istnienia nowej istoty ludzkiej. W przeciwnym razie, dlaczego fakt posiadania przez embrion pewnych potencjalnych cech wymagalby od nas ich urzeczywistnienia?

Jest (lub niedlugo bedzie) tyle ludzi na naszej planecie, ile - jak sie mozna spodziewac - w ogole bedzie ona zdolna utrzymac. Jesli nie jest prawda, ze zabicie embrionu jest niesluszne dlatego, ze w ten sposob wyrzadza sie krzywde zywej istocie, to i z faktu, ze jego zabicie zmniejszy liczbe ludzi na swiecie, nie wynika, ze jest to moralnie zle. Ci, ktorzy wysuwaja potencjalne cechy embrionu jako argument przeciwko aborcji, argumentuja jak Kalwin, ktory, jak widzielismy, uwazal praktyki Onana "rozlania nasienia na ziemi" za naganne dlatego ze w ten sposob ow "zabil swojego upragnionego syna". Zalozmy, ze naprawde chcemy miec syna. Przypuscmy tez, ze jesli w chwili obecnej nie poczniemy syna, nie poczniemy go nigdy. Wtedy zarzut Kalwina bylby sluszny. Lecz jesli nie chcemy miec syna, jest chybiony.

Piate stare przykazanie

Zawsze traktuj zycie ludzkie jako cenniejsze od zycia zwierzat.

219

Piate i ostatnie z tradycyjnych przykazan, ktore stanowia etyke swietosci zycia, tak gleboko zakorzenilo sie w swiadomosci czlowieka Zachodu, ze nawet samo porownywanie ludzi i zwierzat moze byc uznane za zniewage. Gdy za rzadow prezydenta Reagana trwal spor o "regulacje Baby Doe", napisalem o tym komentarz do czasopisma "Pediatrics", wydawanego przez American Academy of Pediatrics. Zawieral on nastepujace zdanie:

Porownujac powaznie uposledzonego ludzkiego noworodka ze

zwierzeciem, na przyklad psem lub swinia, czesto mozemy stwie-

rdzic, ze zwierze ma wieksza, zarowno potencjalnie, jak i aktual-

nie, zdolnosc myslenia, samoswiadomosci, porozumiewania sie

i jeszcze inne cechy, ktore mozna by zasadnie uznac za etycznie

istotne.

Redaktor otrzymal przeszlo piecdziesiat listow protestujacych przeciwko mojemu komentarzowi, a kilka potepialo go nawet za to, ze dopuscil do jego publikacji. Wielu czytelnikow szczegolnie goraco protestowalo przeciwko porownywaniu umyslowych zdolnosci istoty ludzkiej ze zdolnosciami psa lub swini. Lecz zdanie, ktore tak wzburzylo czytelnikow, jest nie tylko prawdziwe - jest ono oczywiste.9

Porownywanie ludzi i zwierzat z jeszcze silniejszym sprzeciwem spotkalo sie w Niemczech. W 1989 roku organizacja o nazwie Lebenshilfe zaprosila mnie na europejskie sympozjum na temat: "Bioinzynieria, etyka i uposledzenia". Lebenshilfe jest wielka organizacja zrzeszajaca rodzicow dzieci umyslowo uposledzonych. Kiedy rozeszla sie wiesc o zaproszeniu mnie, kilka grup wszczelo kampanie protestujaca przeciwko memu udzialowi w sympozjum, cytujac fragmenty z mojej ksiazki Practical Ethics (ktora zostala przetlumaczona na niemiecki) jako swiadectwo pogladow tak szokujacych, ze nie powinno sie nawet o nich dyskutowac. Wsrod fragmentow czesto cytowanych w czasie tej kampanii byly zdania podobne do powyzszego cytatu z "Pediatrics". Zdumiewajace jest to, ze kampania ta sie powiodla. Doslownie na kilka dni przed otwar-

220

ciem sympozjum Lebenshilfe wycofala zaproszenie dla mnie. Potem, gdy okazalo sie, ze to nie wystarcza, aby zadowolic protestujacych, odwolala cala konferencje. W wyrazny sposob wstrzasnieta tymi wydarzeniami, w roku nastepnym Lebenshilfe przyjela zbior "Podstawowych tez etycznych", wsrod ktorych znajdowala sie nastepujaca: "Wyjatkowosc ludzkiego zycia zakazuje jakichkolwiek porownan - albo, w szczegolnosci, zrownywania - istnienia ludzkiego z formami zycia lub interesami innych istot zywych."10

Zakaz ten jest jedynie rozpaczliwym srodkiem obrony antropocentrycznego modelu swiata, ktory powaznie oslabili Kopernik i Galileusz i ktoremu Darwin zadal cios, jaki powinien byc ostateczny. Milo jest nam myslec o sobie jako o ulubiencach wszechswiata. Nie chcemy myslec o sobie jako o gatunku zwierzecym. Ale naprawde miedzy nami i innymi zwierzetami nie ma przepasci nie do przekroczenia. Mamy ze soba wiele wspolnego. Zwierzeta o najwyzszym stopniu inteligencji maja zycie umyslowe i emocjonalne pod kazdym istotnym wzgledem takie samo lub nawet przewyzszajace zycie najbardziej uposledzonych umyslowo ludzi. Nie jest to moj subiektywny sad oceniajacy. Jest to sprawa faktow, ktore moga byc poddane testom i wielokrotnie zweryfikowane. Jedynie nasza ludzka arogancja uniemozliwia nam ich dostrzezenie.

Piate nowe przykazanie

Nie dyskryminuj na podstawie przynaleznosci do gatunku.

Niektorzy ludzie z radoscia przyjma poprzednie cztery nowe przykazania, lecz piate wzbudzi w nich watpliwosci, gdyz odrzucenie faworyzowania wlasnego gatunku kojarzy im sie z ekstremalnym egalitaryzmem gatunkowym, ktory identyczna wartosc przypisuje zyciu kazdej istoty zywej. Skoro jednak bronie nowej etyki, odrzucajacej nawet twierdzenie, ze wszelkie zycie ludzkie ma taka sama wartosc, nie zamierzam tez

221

utrzymywac, ze wszelkie zycie w ogole - niezaleznie od jego jakosci lub wlasnosci - ma identyczna wartosc.11 Te dwa twierdzenia sa calkiem rozne - odrzucenie szowinizmu gatunkowego moze byc zupelnie niezalezne od odrzucenia tezy, ze istoty zywe roznia sie pod wzgledem swej wartosci. Wiara w identyczna wartosc kazdego zycia podsuwa mysl, ze wyrwanie glowki kapusty jest rownie zle jak zastrzelenie pierwszej lepszej osoby, ktora zadzwoni do naszych drzwi. Mozna jednak odrzucic "gatunkowizm", ale sadzic, ze z wielu powodow wyrwanie glowki kapusty nie jest niczym zlym, natomiast zabicie przypadkowej osoby dzwoniacej do drzwi jest czynem przyprawiajacym o zgroze. Wyrywajac glowke kapusty nie dzialamy bowiem wbrew jej swiadomej woli zycia, nie pozbawiamy przyjemnych przezyc, nie okrywamy zaloba krewnych, nie wywolujemy obaw innych, ze i oni moga zostac wyrwani z korzeniami. Lecz zastrzelenie osoby pukajacej do drzwi zapewne bedzie mialo wszystkie te skutki.

Wyliczajac ewentualne powody, dla ktorych zastrzelenie kogos, kto zapuka do drzwi, jest zle, ani razu nie wspomnialem o gatunku. Moze wlasnie w ogrodzie wyladowal latajacy talerz, a do drzwi dzwonia przyjazni kosmici. Jesli kosmita zdolny jest miec swiadoma wole trwania zycia - juz samo to jest powodem, by go nie zabijac. Lecz sa takze inne: jesli moze cieszyc sie zyciem, ma krewnych, ktorych jego smierc okryje zaloba, lub towarzyszy, ktorzy beda sie obawiac, ze ich tez ktos zastrzeli. Te cztery powody, dla ktorych moralnie zle jest zabicie pukajacej do drzwi osoby, stosuja sie tak samo do przybyszow z innych planet, jak do dziewczynki z sasiedztwa, przychodzacej po pilke, ktora wpadla do ogrodu. Odrzucenie "gatunkowizmu" znaczy tylko tyle, ze gatunek istoty dzwoniacej do drzwi nie jest cecha moralnie

znaczaca.

Dlaczego gatunek nie jest cecha moralnie znaczaca? Z tego samego powodu, z jakiego nie jest nia rasa lub plec. Rasista, seksista i zwolennik "gatunkowizmu" mowia to samo: granice

222

mojej grupy wyznaczaja granice wiekszej wartosci. Jesli ktos nalezy do mojej grupy, jego wartosc jest wieksza niz wtedy, gdy nie nalezy - obojetnie, jakich innych cech mogloby mu brakowac. Rasizm, seksizm i "gatunkowizm" sa formami protekcjonizmu lub egoizmu grupowego. W ciagu dziejow jednak poszerzal sie stopniowo krag istot, ktorych interesy brano pod uwage - od plemienia do narodu, od narodu do rasy, od rasy do gatunku. Dzis uznajemy za bezdyskusyjne, ze niesluszne jest, by ow krag byl wezszy niz gatunek ludzki, nie zauwazamy jednak, ze nazbyt wiele arbitralnie pozostawilismy poza jego obrebem. Pozostaja tam istoty podobne do nas pod wieloma etycznie znaczacymi wzgledami. Na przyklad pod tymi samymi wzgledami, ktore dla sedziow brytyjskich rozstrzygaly o istnieniu obowiazku podtrzymywania zycia, pewne zwierzeta sa bardziej podobne do normalnych ludzi niz powaznie uposledzeni czlonkowie naszego gatunku. Psy sa istotami swiadomymi, moga odczuwac bol, widac, ze na wiele sposobow ciesza sie zyciem. Pod tym zas wzgledem sa bardziej podobne do mnie i do ciebie, czytelniku, niz do Tony'ego Blanda po tragedii na stadionie Hillsborough. Inny przyklad: jesli zdolnosc porozumiewania sie z innymi jest istotna dla znaczenia pojecia my, to normalny szympans jest bardziej podobny do nas niz Baby C, ktore sad apelacyjny okreslil jako "trwale niezdolne do nawiazywania kontaktu umyslowego, spolecznego i fizycznego".

Wiele osob nadal zechce uparcie trzymac sie przekonania o wyzszosci istot ludzkich. Tak bardzo przyzwyczailismy sie mowic o prawach czlowieka, godnosci ludzkiej, nieskonczonej wartosci ludzkiego zycia, ze nie bedzie latwo porzucic przekonanie, iz "ludzkie" jest czyms szczegolnym. Problem polega miedzy innymi na tym, ze slowo "ludzki" nie ma charakteru czysto opisowego. Moze oznaczac jedynie cechy czlonka gatunku Homo sapiens, ale moze tez oznaczac wlasnosci, ktore - jak uwazamy - wyrozniaja czlowieka sposrod innych bytow. Oto znaczenie podane przez Oxford English Dictionary: "Po-

223

siadajacy lub okazujacy cechy lub atrybuty wlasciwe czlowiekowi lub wyrozniajace go". Jako przyklad uzycia slownik podaje nastepujacy cytat z ksiazki Harriet Martineau Society in America, opublikowanej w 1837 roku: "Kazdy odwiedzajacy wiezienie, rozmawiajac po raz pierwszy z przestepca, doznawal zaskoczenia, widzac, ze zachowuje sie on tak po ludzku."

Oczywiscie nie bylo to zaskoczenie, ze wiezien nalezy do gatunku Homo sapiens! Czytelnik natychmiast rozumie, iz Martineau mowi o odkryciu, ze przestepcy maja zyczenia, uczucia, pragnienia i inne cechy podobne do naszych. Henry Longfellow zestawil te dwa znaczenia w jednej linijce znanego wiersza Piesn o Hajawacie: "Serce czlowieka jest ludzkie."12

Poprawianie znaczen poetyckich wydac sie moze nieznosnym pedantyzmem, etyczna roznice miedzy tymi dwoma znaczeniami mozna jednak przedstawic nastepujaco: nie kazde serce ludzkie jest ludzkie, a ludzkie sa czasami serca pewnych istot, ktore nie sa ludzmi. Choc serce anencefalicznej Baby Valentiny bylo sercem czlonka gatunku Homo sapiens, to obojetnie jak dlugo by zyla, nigdy nie zabiloby ono szybciej na widok matki wchodzacej do pokoju, gdyz Valentina nigdy nie czula milosci lub troski o kogos. Serce gorylicy Koko nie jest wprawdzie sercem czlonka gatunku Homo sapiens, lecz jest sercem istoty zdolnej do nawiazania kontaktu z innymi, do okazywania im milosci i troski. W tym drugim sensie slowa "ludzki" serce Koko jest wiec bardziej ludzkie od serca Valentiny.

Jesli - a mam taka nadzieje - ta przydluga dyskusja rozwiala reszte watpliwosci co do nowego piatego przykazania, musze jeszcze tylko powiedziec, jakie ma ono konsekwencje dla problemow dyskutowanych w tej ksiazce. Poniewaz przynaleznosc do gatunku Homo sapiens nie jest cecha moralnie znaczaca, takze inne zwierzeta moga posiadac pewna ceche lub kombinacje cech, o ktorych sadzimy, ze nadaja czlowiekowi prawo do zycia albo ze decyduja o tym, iz przerywanie zycia ludz-

224

kiego jest w ogole zle. Jesli je posiadaja, to musimy uznac, ze maja takie samo prawo do zycia, jakie przysluguje ludziom, albo tez uznac, ze przerywanie zycia zwierzat jest tak samo zle moralnie jak przerywanie zycia ludzi posiadajacych takie same cechy lub kombinacje cech. Lecz jesli istota ludzka ma je w mniejszym stopniu niz zwierze, chronienie jej zycia bardziej niz zycia zwierzecia nie jest uzasadnione. Baby Valentina na pewno posiadala te cechy w mniejszym - wedlug kazdej skali - stopniu niz Koko. Lecz zgodnie z obowiazujacym dzisiaj prawem chirurg moglby zabic Koko, by pobrac jej serce i przeszczepic je czlowiekowi, podczas gdy pobranie serca Valentiny byloby morderstwem. Nowa etyka uznaje to za niesluszne. Prawo do zycia nie jest czyms, co przysluguje czlonkom gatunku Homo sapiens, jest to - jak zauwazylismy analizujac trzecie nowe przykazanie - prawo nalezne osobie. Nie wszyscy czlonkowie gatunku Homo sapiens sa osobami, a nie wszystkie osoby naleza do gatunku Homo sapiens.

225

3.9.3. NIEKTORE ODPOWIEDZI.

Do tej pory jedynie z grubsza nakreslilem sposob zastapienia pieciu kruszacych sie filarow starej etyki nowym, solidnym materialem, lepiej nadajacym sie, by podeprzec konstrukcje, ktora przeprowadzi nas w nastepny wiek i nada kierunek naszym decyzjom o zyciu i smierci. Potrzeba jeszcze wiele namyslu i dyskusji, by te ogolne propozycje staly sie etyka, ktora sprawdzi sie w dzialaniu. Lecz skazani jestesmy na zamieszkiwanie domu, ktory przebudowujemy. Nie mozemy wyprowadzic sie na czas remontu, gdyz nie mozemy uniknac podejmowania decyzji o zyciu i smierci. Nie mozemy zyc bez zadnej etyki, nie mozemy tez kupic juz gotowej. Tak wiec, mimo ze jest to dopiero wstepny szkic nowej etyki, nie jest zbyt wczesnie, by przyjrzec sie, jak odpowiada ona na niektore ze stawianych pytan.

225

Smierc mozgowa, bezmozgowie, smierc korowa i stan trwale wegetatywny

Nasze rozwazania dotyczace etyki swietosci zycia zaczelismy od problemu smierci mozgowej. Stwierdzilismy, ze decyzja, by za zmarlych uznawac ludzi, ktorych mozg nieodwracalnie przestal funkcjonowac, jest sadem o charakterze etycznym. Przerwanie podtrzymywania funkcji fizjologicznych ludzi w tym stanie zwykle jest etycznie uzasadnione, zgodne z pierwszym i piatym nowym przykazaniem, gdyz najistotniejsza etycznie cecha takich pacjentow nie jest wcale przynaleznosc do naszego gatunku, lecz brak szans na odzyskanie swiadomosci. Nie majac swiadomosci, nie odnosza korzysci z dalszego trwania zycia. Oczywiscie, znaczenie moga miec takze inne okolicznosci: czas potrzebny rodzinie na pogodzenie sie z tragiczna strata, zachowanie narzadow, ktore moga uratowac zycie innym ludziom, w stanie nadajacym sie do transplantacji, niekiedy takze - jak w przypadku Trishy Marshall i Marion Ploch - utrzymanie ciazy. Wszystko to dotyczy takze pacjentow w stanie trwale wegetatywnym, gdy pewne jest, ze nie odzyskaja swiadomosci, oraz - wylaczajac oczywiscie mozliwosc ciazy - noworodkow anencefalicznych i z martwa kora mozgowa.

Nie znaczy to, ze decyzja o przerwaniu zycia pacjenta nieodwracalnie pozbawionego swiadomosci jest latwa lub automatyczna. Wazna, a zarazem delikatna sprawajest to, by wziac pod uwage uczucia rodziny, zwlaszcza gdy pacjentem jest noworodek lub osoba mloda, a do utraty swiadomosci doszlo nieoczekiwanie. Nowa etyka pozwala lepiej radzic sobie z takimi decyzjami. Bywaja sytuacje, w ktorych wszystkie przeslanki wskazuja na jedno rozwiazanie. Tak bylo w przypadku Baby Theresy i Baby Valentiny. Jesli rodzice anencefalicznego noworodka chca, by ich dziecko posluzylo za zrodlo narzadow pozwalajacych uratowac zycie innego dziecka, to fakt, ze bezmozgi noworodek jest zywy, nie powinien powstrzymac przed czym's oczywistym: pobraniem serca dziecka, ktoremu zycie

226

nie przynosi zadnej korzysci, i oddaniem go dziecku, ktore bedzie mialo z niegojakas korzysc. Nowe przykazania rozstrzygnelyby zatem dylemat, ktory doktor Frank Shann przedstawil na konferencji w Royal Children's Hospital poswieconej etycznemu statusowi noworodkow z bezmozgowiem i z martwa kora mozgowa: gdyby rodzice noworodka ze zniszczona kora mozgowa zgodzili sie, by byl dawca serca, dziecko z wada serca mozna byloby uratowac.

Aborcja i zmarle smiercia mozgowa kobiety w ciazy

Z pierwszego, czwartego i piatego przykazania wynikaja okreslone konsekwencje dla sporu wokol aborcji. Jakie cechy plodu sa etycznie znaczace? Przynaleznosc do gatunku Homo sapiens nie jest wlasciwa odpowiedzia na to pytanie. Takze argumenty odwolujace sie do potencjalnych cech embriona rozwazylismy i uznalismy za niewystarczajace. Rowniez aktualne cechy plodu nie przemawiaja za tym, ze przerwanie jego zycia byloby niesluszne. W jakims momencie rozwoju plodowego pojawia sie swiadomosc. Byc moze nastepuje to juz okolo dziesiatego tygodnia ciazy, gdy po raz pierwszy daje sie zaobserwowac czynnosc mozgu. Lecz czynnosc bioelektryczna mozgu, stwierdzana badaniem EEG, nie jest stala az do trzydziestego drugiego tygodnia, mozliwe wiec, iz do tego czasu u plodu pojawiaja sie jedynie nieregularne okresy swiadomosci, mimo ze juz od dawna zdolny jest do samodzielnego zycia.13 Zalozmy jednak, ze plod moze odczuwac bol juz okolo dziesiatego tygodnia ciazy - czyli najwczesniej, jak jest to w ogole mozliwe. Czy zdolnosc odczuwania bolu jest wystarczajacym powodem, by nadac pewnej istocie prawo do zycia? Jezeli odpowiemy twierdzaco, bedziemy musieli przyznac to samo prawo (przynajmniej) kregowcom, gdyz wiecej danych empirycznych wskazuje na istnienie czynnosci mozgu i zdolnosci odczuwania bolu u kregowcow - nawet ze wzglednie malym mozgiem, a wiec na przyklad u zaby lub ryby - niz u dziesieciotygodniowego plodu. Jesli natomiast wzdragamy

227

sie przed tak radykalna zmiana naszego stosunku do zwierzat, to bedziemy musieli uznac, ze plod mozna zabic z dosc banalnych powodow, podobnych do tych, ktore - jak obecnie sadzimy - usprawiedliwiaja zabijanie szczurow (powiedzmy, aby testowac barwniki spozywcze) lub ryb (poniewaz niektorym bardziej smakuje tunczyk niz tofu).

Mozna by tez przyjac stanowisko posrednie, ze wolno zabijac zarowno plody, jak i zwierzeta o zblizonym stopniu swiadomosci, jesli nie spowoduje sie przy tym bolu ani innego cierpienia, albo jesli przyczyna, z jakiej sie je zabija, jest wystarczajaco istotna, by przewazyc bol i cierpienie. Oznaczaloby to, ze musimy zaprzestac rutynowego testowania roznych produktow na szczurach i innych zwierzetach, gdyz powoduje to ich choroby, a czesto smierc w meczarniach, a testowane produkty na ogol nie sluza potrzebom, ktorych nie mozna by zaspokoic dostepnymi juz srodkami. (Porownanie, ktorego uzyje, nie wszystkim sie spodoba, ale bez watpienia szczury sa bardziej swiadome swego otoczenia i bardziej zdolne do zlozonych i celowych reakcji na pozytywne i negatywne bodzce niz dziesiecio- lub nawet trzydziestodwutygodniowy plod.) Nalezaloby takze przestac lowic ryby, chyba ze bylby to jedyny sposob zdobycia dostatecznej ilosci pozywienia. Wiekszosc ryb lowionych dla celow handlowych umiera powoli wskutek uduszenia, meczac sie jeszcze dlugo po wyciagnieciu z wody. Takze wedkarze powoduja bol i cierpienie ryb, ktore polykajac przynete nadziewaja sie na ostre metalowe haczyki. Natomiast gdy przerywa sie ciaze, bol i cierpienie plodu zaleza nie tylko od stopnia jego rozwoju, lecz takze od zastosowanej metody. Stanowisko posrednie zezwalaloby bez zadnych ograniczen na wczesna aborcje, lecz nie wykluczaloby aborcji poznej, jesli stosowano by metody bezbolesnego zabicia plodu albo gdyby powod przerwania ciazy byl wystarczajaco istotny, by przewazyc bol.

Wynika stad, ze nie ma podstaw do sprzeciwow wobec aborcji, dokonywanej zanim plod uzyska swiadomosc, a jedynie bardzo slabe, by zakazywac jej w kazdym stadium ciazy. Po-

228

wody, z ktorych kobieta przerywa ciaze, sa zawsze znacznie powazniejsze niz te, dla ktorych wiekszosc ludzi z krajow rozwinietych woli ryby niz tofu; nie ma tez powodu przypuszczac, ze umierajaca w sieci ryba cierpi mniej niz plod podczas aborcji. Dlatego tez argumenty za niejedzeniem ryb sa o wiele silniejsze od argumentow przeciwko aborcji, odwolujacych sie do ewentualnego istnienia swiadomosci u plodu w wieku powyzej dziesieciu tygodni. To, co powiedziano tu o rybach, dotyczy takze przemyslowo hodowanych i zabijanych zwierzat, ktore prawie wszyscy zjadamy - pomijajac juz, ze na przyklad krowy i swinie, poza zdolnoscia odczuwania bolu, maja wiele innych znaczacych etycznie cech. Chociaz mozna zatem z powodow moralnych byc wegetarianinem i zarazem dopuszczac nawet pozna aborcje, to nie mozna bez sprzecznosci i popadania w szowinizm gatunkowy odrzucac poznej aborcji ze wzgledu na cierpienie plodu i nie byc jednoczesnie wegetarianinem.

Takie rozwiazanie problemu aborcji ma bezposrednie konsekwencje dla opisanego na poczatku tej ksiazki dylematu: zmarlej smiercia mozgowa kobiety, ktora zarazem jest w ciazy. Skoro ani aktualne, ani potencjalne cechy plodu nie stanowia wystarczajacego powodu utrzymywania go przy zyciu, kobiecie takiej nalezy pozwolic umrzec w kazdym znaczeniu slowa "smierc". Jedynym powodem, by postapic inaczej, mogloby byc pragnienie ojca dziecka lub innego bliskiego krewnego kobiety w ciazy, by dziecko uratowac. Wtedy jednak nie bedzie to juz problem decydowania o zyciu albo smierci plodu, lecz problem, czy srodki medyczne konieczne do utrzymania go przy zyciu nalezy przeznaczyc na spelnienie tych, czy raczej innych zyczen.

Noworodki

W dzisiejszej epoce liberalnego prawa aborcyjnego dla wiekszosci osob, ktore nie sa przeciwne aborcji, urodzenie sie

229

stanowi jednak ostra granice. Jesli, jak dowodzilem, granica ta nie wyznacza jakiejs naglej zmiany etycznego statusu plodu, mamy, jak sie wydaje, dwie mozliwosci: sprzeciw wobec aborcji albo zgode na dzieciobojstwo. Podalem juz powody, dla ktorych zycie plodu nie musi byc chronione tak jak zycie osoby. Mimo ze plod w pewnym stadium rozwoju moze odczuwac bol, to jednak brak podstaw, by sadzic, ze ma zdolnosc rozumowania czy samoswiadomosc, nie mowiac juz o swiadomosci wlasnego istnienia w roznych czasach i miejscach. To samo mozna powiedziec o noworodkach. Dzieci ludzkie nie rodza sie ani samoswiadome, ani zdolne do uchwycenia swego trwa

nia w czasie. Nie sa osobami. Ich zycie zatem wydaje sie nie zaslugiwac na wieksza ochrone niz zycie plodow.

Czy musimy przyjac ten szokujacy wniosek? A moze narodziny wprowadzaja jednak jakas dotychczas przeoczona roznice? Byc moze koncentrujac sie na statusie etycznym plodu i noworodka zlekcewazylismy inne wazne aspekty tej sytuacji. Otoz urodzenie sie wprowadza roznice pod dwoma wzgledami, ktore dotycza nie tyle plodu/noworodka i jego prawa do zycia, co osob, dla ktorych narodziny te maja znaczenie.

Po pierwsze, po urodzeniu sie dziecka kobieta nie jest juz w ciazy. Dziecko nie znajduje sie juz w jej ciele. Jej prawo do dysponowania wlasnym cialem i ukladem rozrodczym nie moze zatem rozstrzygac o zyciu albo smierci noworodka. Jak argumentowalem, samo to prawo nigdy nie wystarczalo nawet do rozwiazania problemu aborcji. Nie oznacza to jednak, ze jest zupelnie pozbawione znaczenia, a zatem fakt, ze nie stosuje sie do dziecka juz urodzonego, sprawia, ze o noworodku myslimy inaczej niz o plodzie.

Druga zmiana jest to, ze jesli matka nie chce zatrzymac dziecka, moze zaopiekowac sie nim ktos inny. W spoleczenstwie, w ktorym wiecej jest par chcacych zaadoptowac dziecko niz dzieci do adopcji, jest to wazny powod, by chronic zycie noworodka. Nie ma natomiast zadnego powodu, by chronic jego zycie w sytuacji, gdy wiele dzieci wymaga adopcji, a nie

230

ma na nia chetnych. W erze skutecznej antykoncepcji i bezpiecznej legalnej aborcji wiekszosc krajow rozwinietych dosc gwaltownie znalazla sie w pierwszej z opisanych sytuacji (nie dotyczy to niestety dzieci z powaznymi wadami, ktore bardzo niewiele par sklonnych jest adoptowac). W tych spoleczenstwach istnieje wiec wazny powod, by chronic zycie nawet noworodkow porzuconych przez rodzicow. Nie jest to jednak powod dla spoleczenstw, ktore nie radza sobie z niechcianymi dziecmi i w ktorych dlatego tradycyjnie akceptuje sie dzieciobojstwo.

Tak wiec narodziny rzeczywiscie zmieniaja status noworodka. Jest to jednak jedynie roinica stopnia i nie zmienia faktu, ze zgodnie z nowym podejsciem etycznym, odwolujacym sie do trzeciego nowego przykazania i pojecia osoby, na ktorym przykazanie to jest oparte, noworodkowi nie przysluguje prawo do takiej ochrony, jaka nalezy sie osobie. W gre wchodza jeszcze inne kwestie. Po pierwsze, jak zobaczylismy na przykladzie wyrokow brytyjskiego sadu apelacyjnego w sprawach Baby C. i Baby J., przyszlosc dziecka moze rysowac sie tak posepnie, ze i dzis, i jutro lepszym dla niego rozwiazaniem jest decyzja: "leczyc je tak, by umarlo". Dla tej decyzji rozstrzygajace znaczenie maja zyczenia rodzicow. Ich pragnienie zatrzymania dziecka i otoczenia go opieka moze miec ogromny wplyw na jego przyszlosc; i odwrotnie, znacznie nizsza bedzie jakosc zycia dziecka porzuconego, przebywajacego w zakladzie opiekunczym, pozbawionego kochajacych rodzicow. Zatem wielka wage powinno sie przykladac do ich opinii, jako opinii osob najbardziej zainteresowanych dzieckiem, takze z tej prostej przyczyny, ze dalsze jego zycie bedzie wywieralo wielki - dobry lub zly - wplyw na zycie ich samych i ich pozostalych dzieci. Decyzje o przyszlosci noworodka z powaznymi wadami nie powinny byc w zasadzie podejmowane przez sedziow, ktorzy po wydaniu wyroku nie beda juz z nim mieli nic wspolnego, lecz przez rodzicow w porozumieniu z lekarzem.14

A co z Baby Doe lub z Johnem Pearsonem, o zamordowanie

231

ktorego oskarzono doktora Leonarda Arthura? Byly to porzucone przez rodzicow dzieci z zespolem Downa. Ludzie dotknieci zespolem Downa maja specyficzny wyglad, nie najlepsza koordynacje ruchow i sa w roznym stopniu uposledzeni intelektualnie; nie doznaja jednak bolu ani nie wymagaja czestych operacji. Wielu z nich ma pogodny, uczuciowy charakter i zdolnych jest bardzo kochac. Ich zycia - w przeciwienstwie do zycia Baby C. i Baby J. - nie mozna okreslac jako pasma cierpien bez zadnych pozytywnych elementow. Dlaczego wiec tak wybitny lekarz, jak sir Douglas Black, mogl na procesie doktora Arthura powiedziec, ze "z etycznego punktu widzenia dziecko z zespolem Downa... nie powinno przezyc"? Dlaczego polowa ankietowanych amerykanskich pediatrow stwierdzila, ze nie sprzeciwialaby sie niezgodzie rodzicow na zoperowanie dziecka z zespolem Downa i niedroznoscia przewodu pokarmowego? Dlaczego Sad Najwyzszy stanu Indiana nie nakazal, by Baby Doe poddano operacji, ktora uratowalaby jego zycie?

Oto jedna z mozliwych odpowiedzi. Szekspir nazwal kiedys zycie niepewna podroza. Jako rodzice lub przyszli rodzice chcemy, by nasze dzieci wyruszaly w te podroz jak najlepiej wyekwipowane, jak najlepiej przygotowane na wszystko, co moze je spotkac. Wyrazenie "nasze dzieci" nie odnosi sie tylko do dzieci juz zyjacych. Jesli ich jeszcze nie mamy, ale zamierzamy miec, rowniez mozemy chciec zapewnic dobry poczatek niepewnej podrozy ich zycia. Tak bedzie dla nich lepiej - dla wszystkich. Ale nie tylko dlatego uwazamy, ze dla naszych dzieci bedzie lepiej, jesli nie zdecydujemy sie na wychowywanie dziecka z zespolem Downa. Dzieci sa najwazniejsza czescia naszej niepewnej podrozy. Bedziemy sie nimi opiekowac i kierowac ich zyciem przez pierwszych kilkanascie lat; nawet gdy sie juz od nas uniezaleznia, bedziemy je kochac i dzielic ich radosci i troski.

Miec dziecko z zespolem Downa to doswiadczenie zupelnie rozne od wychowywania normalnego dziecka. Moze to byc nadal doswiadczenie ciepla i milosci, ale nasze oczekiwania

232

wobec dziecka musza byc nizsze. Nie mozemy spodziewac sie, by dziecko z zespolem Downa gralo na gitarze, umialo docenic fantastyke naukowa, uczylo sie jezyka obcego, moglo pogadac z nami o ostatnim filmie Woody Allena lub bylo niezlym lekkoatleta, koszykarzem czy tenisista. Nawet dorosla osoba z zespolem Downa moze nie moc mieszkac samodzielnie; przewaznie nie ma tez wlasnych dzieci, a jesli ma, moze to stworzyc powazne problemy. Dla niektorych rodzicow wszystko to nie ma zadnego znaczenia. Uwazaja, ze wychowywanie dziecka z zespolem Downa daje im tysiace innych satysfakcji. Lecz dla innych rodzicow doswiadczenie to moze byc druzgocace.

Po pierwsze, ze wzgledu na nasze dzieci, i po wtore, ze wzgledu na nas samych mozemy wiec w ogole nie chciec, by dziecko wyruszalo w niepewna podroz zycia, jesli jej perspektywy sa tak mroczne. Kiedy mozemy przewidziec to na samym poczatku tej podrozy, mozemy jeszcze zamiast niej rozpoczac inna. Oznacza to odrzucenie urodzonego dziecka, przeciecie zadzierzgajacych sie wiezow, nim przywiaza nas do niego zbyt silnie. Zamiast wyjsc tej sytuacji naprzeciw i zuzyc wszystkie sily, by sie z nia uporac, mozemy przeciez powiedziec "nie" i zaczac wszystko od poczatku. Tak wlasnie zachowala sie Molly Pearson, gdy dowiedziawszy sie, ze urodzila dziecko z zespolem Downa, powiedziala do meza: "Nie chce go, Duck."

Musi byc niezwykle trudno odciac sie od wlasnego dziecka i chciec, by umarlo i zrobilo miejsce dla innego, z lepszymi szansami na przyszlosc. A jednak wiele kobiet mysli w ten sposob, gdy dowie sie, ze plod ma wady wrodzone. Widzielismy, z jak szerokim poparciem spotkaly sie starania Sherri Finkbane o zgode na aborcje, poniewaz plod byl znieksztalcony wskutek zazywania przez nia talidomidu. Obecnie rutynowo prowadzi sie diagnostyke prenatalna w przypadku ciazy u nieco starszych kobiet, u ktorych ryzyko urodzenia dziecka z zespolem Downa jest wieksze. Zaklada sie, ze jesli testy

233

wykaza, iz plod obarczony jest zespolem Downa lub innymi wadami, ciaza zostanie przerwana. Jesli byla to planowana ciaza, para najczesciej chce miec potem inne dziecko.

W nasze kulturze mozna otwarcie powiedziec "nie" nowemu, pozbawionemu perspektyw zyciu tylko do chwili, gdy dziecko sie urodzi. Lecz jak widzielismy, w wielu kulturach "nie" mozna powiedziec takze krotko po narodzinach. Kobietom Kung nie jest zapewne latwo zabrac nowo narodzone dziecko w busz i udusic je, dlatego ze urodzilo sie, zanim starsze nauczylo sie samodzielnie chodzic. Nie przeszkadza im to jednak byc kochajacymi matkami dzieci, ktore zdecydowaly sie wychowac. Japonskie matki znane sa ze swego oddania dzieciom, co, jak widzielismy, nie kloci sie z tradycja "mabiki" lub "przerywania" noworodkow. Japonskie akuszerki odbierajac porod nie uwazaly za oczywiste, ze dziecko ma zyc; wprost przeciwnie, czesto pytaly, czy ma "byc zostawione", czy "zwrocone" tam, skad, jak wierzono, przybylo. Nie trzeba dodawac, ze i w Japonii, i we wszystkich tych kulturach noworodek z widocznymi wadami prawie zawsze byl "zwracany".15

Kultura zachodnia w swych oficjalnych reakcjach uznala te praktyki za wstrzasajace przyklady barbarzynskich wzorcow niechrzescijanskiej moralnosci. Nie zgadzam sie z ta opinia. Lecz poglad moj nie ma nic wspolnego z relatywizmem kulturowym. Pewne obce zachodniej moralnosci praktyki - na przyklad obrzezanie kobiet - sa zle i w miare mozliwosci powinno sie polozyc im kres. Jesli zas chodzi o dzieciobojstwo, wlasnie nasza kultura powinna uczyc sie od innych, szczegolnie teraz, gdy - jak one - musimy ograniczac liczebnosc rodziny. Najlepsza metoda jest oczywiscie antykoncepcja, poniewaz nie ma sensu znoszenie niechcianej ciazy i porodu; z tego samego powodu aborcja jest znacznie lepsza niz dzieciobojstwo. Jednak praktykowane w pewnych kulturach dzieciobojstwo ma solidne podstawy z przeanalizowanych juz powodow, dla ktorych noworodkowi nie przysluguje takie samo prawo do zycia jak osobie doroslej.

234

Mimo dominacji zachodniej tradycyjnej etyki, niektorzy rodzice nie uwazaja swoich dzieci za nie do zastapienia. Oto zapis, jaki zrobila w swoim dzienniku Peggy Stinson, gdy Andrew, jej przedwczesnie urodzony i dotkniety powaznym uszkodzeniem mozgu syn, od dwoch miesiecy przebywal na oddziale intensywnej terapii:

Wciaz mysle o innym dziecku - tym, ktore sie nie urodzi. Oddzial

intensywnej terapii noworodkow wybierze, kto ma zyc. Moze juz

byc za pozno na nastepne dziecko. Czy jesli zycie Andrew bedzie

nadal na sile przedluzane, bedziemy mieli pieniadze, dosc uczuc

i nerwow, by jeszcze raz sprobowac?

Uplynely nastepne dwa miesiace, nim Peggy wrocila do tej sprawy w swym dzienniku. Stan Andrew sie nie zmienil.

W przyszlym tygodniu zblizaja sie trzydzieste piate urodziny; nie

pozegnalam sie jeszcze z mysla o nastepnym dziecku... Jesli to

bedzie trwac nadal, nie bedziemy miec ani Andrew, ani nastepnego

dziecka, bo ze wzgledu na przedluzajace sie leczenie Andrew straci

ono swa szansg istnienia.

Jeff [lekarz w szpitalu] powiedzial kiedys, ze nasze "nastepne"

dziecko jest teoretyczne, abstrakcyjne i nie mozna brac pod uwage

jego interesow. Scisle biorac, byc moze tak jest, lecz mnie wydaje

sie ono wystarczajaco realne. Takze Bobowi. Decyzja, by w tym

tygodniu zmienic te abstrakcje w realna osobe, zanim bedzie za

pozno.16

Rzadko mozna spotkac ludzi, ktorzy by tak otwarcie mowili o wyborze miedzy zyjacym dzieckiem i "nastepnym", ktore mogliby miec i wychowywac tylko wtedy, gdyby to zyjace umarlo. Jest jednak wielu rodzicow, ktorzy zdaja sobie sprawe, ze ofiarowanie powaznie kalekiemu dziecku wystarczajacej milosci i opieki moze bardzo utrudnic wychowywanie nastepnego dziecka. Para, ktora zastanawia sie, czy przerwac ciaze, gdyz u plodu stwierdzono zespol Downa, jest w sytuacji bardzo podobnej do sytuacji Stinsonow. Moze ona oczywiscie podjac decyzje, by utrzymac ciaze, wychowywac dziecko z zespolem Downa, a potem miec nastepne. Jednak wiekszosc par dobrze

235

wie, ile chce miec dzieci, a zatem przyzwolenie, by ciaza zakonczyla sie urodzeniem dziecka, przesadza takie o istnieniu innego. Malo prawdopodobne, aby rodzicom kalekiego noworodka nie przyszedl na mysl wybor miedzy jego zyciem a zyciem innego dziecka. W przypadku Peggy Stinson niezwykle sa nie jej refleksje, lecz gotowosc zanotowania ich i opublikowania. Wiemy, ze jakiekolwiek bedzie zycie naszych dzieci, jestesmy na nie skazani; z tego wlasnie powodu wielu rodzicow nie chce wychowywac dziecka, jesli obawiaja sie, ze i na jego zycie, i na ich doswiadczenia rodzicielskie rzuci cien powazne kalectwo.

Szekspirowski obraz zycia jako podrozy moze byc metafora idei, ze w miare rozwoju swoich zdolnosci i mozliwosci dziecko traktuje zycie coraz bardziej serio, az znajduje to kulminacje wtedy, gdy stanie sie w pelni osoba. Jesli spojrzymy na to w ten sposob, okaze sie, ze wprawdzie narodziny wyznaczaja poczatek nastepnego etapu rozwoju, ale wazne zmiany zachodza nadal w ciagu tygodni i miesiecy po urodzeniu sie. Zmieniaja sie nie tylko umyslowe i fizyczne zdolnosci samego dziecka, ale takze przywiazanie rodzicow do niego i akceptacja przez rodzine i szersza spolecznosc majaca wspolne przekonania moralne. W wielu kulturach przyjecie do wspolnoty podkreslaja specjalne obrzedy. W starozytnej Grecji dziecko moglo zostac porzucone na stoku gory tylko zanim otrzymalo imie. (Byc moze chrzest jest reliktem tych ceremonii.)

Wszystko to pozwala nam dostrzec, ze zaproponowana tu etyka postepowania z noworodkami zgodna jest z pewnymi - choc z pewnoscia nie wszystkimi - watkami naszych pogladow na zabijanie jako zlo moralne. Ani pierwsze, ani drugie nowe przykazanie nie potepia Molly Pearson i jej meza, ani tez rodzicow Baby Doe za to, ze chcieli, by ich dotkniete zespolem Downa dzieci umarly. Nie istnieje ostra moralna granica miedzy tym, co zrobili, a tym, co robi wiekszosc kobiet decydujacych sie na aborcje dlatego, ze u plodu stwierdzono zespol Downa. W obu przypadkach decyzja nie powinna byc przede

236

wszystkim sprawa panstwa lub lekarzy - dotyczy ona bowiem glownie rodziny, w ktorej dziecko sie urodzilo.

Pozostaje jednak problem braku wyraznej granicy miedzy noworodkiem, ktory niewatpliwie nie jest osoba w sensie etycznie znaczacym, a malym dzieckiem, ktore nia jest. W naszej ksiazce Should the Baby Live? zaproponowalismy z Helga Kuhse, by przyjac, ze dopiero po dwudziestu osmiu dniach od urodzenia sie noworodek nabywa takiego samego prawa do zycia, jakie maja inni ludzie. Mialby wiec to prawo znacznie wczesniej niz swiadomosc swego istnienia w czasie, natomiast rodzice moglibyjeszcze podjac decyzje, ze lepiej byloby przerwac zycie, ktore tak nieszczesliwie sie zaczelo. Granica dwudziestu osmiu dni jest - trzeba przyznac - arbitralna, a zatem problematyczna. Uznajemy, co prawda, inne arbitralne granice wiekowe, jak prawo wyborcze lub prawo do prowadzenia samochodu, lecz prawo do zycia jest sprawa znacznie powazniejsza. Czy moglibysmy dzisiaj traktowac noworodki tak, jak bylo to przyjete w starozytnej Grecji, gdzie publiczna ceremonia wkrotce po narodzinach oznaczala nie tylko akceptacje dziecka przez rodzicow, ale takze spoleczne przyznanie mu statusu osoby? Najsilniejszym argumentem przemawiajacym za tym, ze dziecko posiada prawo do zycia juz od momentu urodzenia sie, jest fakt, ze zadna inna granica nie jest tak widoczna i oczywista, by wyznaczac moment, w ktorym zaczyna mu przyslugiwac spolecznie uznawane prawo do zycia. Jest to potezny argument; byc moze nawet dosc silny, by uniemozliwic zmiany prawne. Nie jestem tego pewien.l7

Ludzie

Trzecie nowe przykazanie uznaje, ze kazda osoba ma prawo do zycia. Jak widzielismy, najsilniejsza przemawiajaca za tym racja jest okreslenie, co to znaczy byc osoba, czyli istota swiadoma swego istnienia w czasie, zdolna miec zyczenia i plany na przyszlosc. Sa takze silne powody spoleczne i polityczne,

237

by ochraniac zycie tych, ktorzy maja zdolnosc leku przed smiercia. Powszechne uznanie prawa do zycia kazdej osoby i jego skuteczna ochrona sa najwazniejszym dobrem, jakim spoleczenstwo moze obdarzyc swych czlonkow. Bez tego, jak ujal to siedemnastowieczny filozof angielski Thomas Hobbes, panuje "bezustanny strach i niebezpieczenstwo gwaltownej smierci. I zycie czlowieka jest samotne, biedne, bez slonca, zwierzece i krotkie".18 Jedynie istota zdolna postrzegac siebie jako istniejaca w czasie moze odczuwac strach przed smiercia i zdawac sobie sprawe, ze jesli ludzi mozna bezkarnie zabijac, to zycie jej samej jest w niebezpieczenstwie. Ani noworodki, ani zwierzeta nieswiadome swego istnienia w czasie nie moga bac sie smierci (choc moga odczuwac strach wobec zagrozenia lub w sytuacji nieznanej, jak przestraszona moze byc ryba w sieci). Sluszne jest zatem surowsze traktowanie tych przestepstw, ktore wywoluja u ludzi strach i stanowia zagrozenie dla pokojowej koegzystencji, ktora jest podstawa zycia spolecznego. To nastepny powod, by uznac, ze kazda osoba ma prawo do zycia lub, inaczej mowiac, ze wiekszym zlem jest pozbawianie zycia osoby niz istoty, ktora nia nie jest.

Prawo jest czyms, z czego mozemy skorzystac albo nie. Mam prawo do procentowego udzialu w zyskach osiagnietych ze sprzedazy tej ksiazki, gdyz ja napisalem, a pozniej uzgodnilem z wydawca takie wlasnie warunki jej publikacji. Lecz jesli zechce, moge nie skorzystac z tego prawa. Moge przekazac tantiemy jakiejs zagranicznej organizacji charytatywnej albo pierwszej napotkanej bezdomnej osobie, albo wrecz powiedziec wydawcy, by je sobie zatrzymal. Podobnie najwazniejsza cecha prawa do zycia jest to, ze mozemy z niego skorzystac albo nie. Ochrone zycia cenimy tylko wtedy, jesli chcemy zyc. Nikt nie bedzie sie bal pozbawienia zycia na wlasna, uporczywa, swiadoma i oparta na autonomicznej decyzji prosbe. Przeciwnie, dane wskazuja na to, ze wiele osob u kresu zycia znacznie bardziej niz smierci boi sie cierpienia. Dlatego ten sam argument, ktory tak silnie przemawia za uznaniem

238

i chronieniem prawa do zycia kazdej osoby, przemawia takze za przyznaniem prawa do lekarskiej pomocy w umieraniu, o ktora ktos uporczywie, swiadomie i nie ulegajac zadnym naciskom prosi.

Jak zobaczylismy, prawo do lekarskiej pomocy w umieraniu zalegalizowano w Holandii, natomiast mieszkancy innych krajow, ktorzy jej potrzebuja, znajduja coraz lepsze sposoby obchodzenia obowiazujacego w nich prawa. Szacunek dla prawa osoby do wyboru, czy zyc, czy umrzec, nakazuje takze, by jesli zdolna jest ona wyrazic swoja wole dalszego zycia, bez jej zgody nie zaprzestawano jego podtrzymywania. Drugie nowe przykazanie wskazuje, ze lekarze nie moga szukac wymowki w stwierdzeniu, ze zaprzestanie podtrzymywania zycia jest tylko "pozostawieniem spraw ich naturalnemu biegowi". Przeciwnie, ponosza odpowiedzialnosc za decyzje, by przyzwolic na smierc pacjenta zamiast ja odwlekac.

239

3.9.4. FUNDAMENT NOWEGO PODEJSCIA DO ZYCIA I SMIERCI

Nowy sposob podejmowania decyzji o zyciu i smierci calkowicie rozni sie od dawnego. Wazne jest jednak, by zdawac sobie sprawe, ze - aczkolwiek istotne - decyzje o zyciu i smierci sa tylko czescia nowej etyki. Zanim ukoncze jej szkic, chcialbym podkreslic z naciskiem, ze zaprzeczenie, iz jakas istota ma prawo do zycia, nie oznacza wylaczenia jej z kregu wspolnoty moralnej. Istota, ktora nie jest osoba nie jest tak zainteresowana dalszym trwaniem swego zycia, jak zazwyczaj osoba, nadal jednak zainteresowana jest unikaniem cierpienia oraz doswiadczaniem przyjemnosci plynacej z zaspokojenia pragnien. Skoro wiec ani noworodek, ani ryba nie sa osobami, zabicie ich nie jest takim zlem moralnym jak zabicie osoby. Nie oznacza to jednak, ze dopoki noworodek zyje, mozna ignorowac jego potrzebe pokarmu, ciepla, wygody oraz ochrony przed bolem i cierpieniem. Z wyjatkiem sytuacji, gdy w gre wchodzi zycie, do jego potrzeb nalezy przykladac taka sama wage jak do

239

potrzeb starszej od niego osoby. To samo odnosi sie do ryby, oczywiscie z pewna roznica wynikajaca z jej odmiennych potrzeb. Ryba z pewnoscia moze odczuwac bol. W tym zakresie, w jakim mozliwe jest porownanie bolu ryby i bolu osoby, ich bol jest tak samo wazny. Traktujemy zle zarowno noworodki, jak i ryby, jesli sprawiamy im bol lub pozwalamy, by cierpialy, chyba ze jest to jedyny sposob, by zapobiec jeszcze wiekszemu cierpieniu.

Nawet jesli zostanie wlasciwie zrozumiane, w jakich granicach zawieraja sie proponowane zmiany, wiele osob z duzym sceptycyzmem odniesie sie do potrzeby az tak powaznych przemian w etyce. Powszechnie uwaza sie, ze w etyce nie liczy sie rozum ani argumentacja, a zatem gdy nasze poglady etyczne zostana zakwestionowane, nie musimy ich bronic. Niektorzy bardziej sklonni sa rozprawiac o zaletach pilkarzy lub o przepisach na ciasto czekoladowe niz o swej wierze w swietosc ludzkiego zycia. Stanowi to o sile konserwatyzmu w etyce. Pozwala wysluchac krytyki wlasnych pogladow, a potem powiedziec: "Dobrze, twoje zdanie jest takie, ale ja mysle inaczej" - zupelnie jakby to juz byl koniec dyskusji. Mam nadzieje, ze wykazalem, iz nie tak latwo mozna zignorowac fakt, ze nasze obiegowe przekonania dotyczace etyki zycia i smierci sa niespojne.

Jak juz mowilem, roznice miedzy dawna a nowa etyka wyrastaja z roznic miedzy piecioma podstawowymi starymi i nowymi przykazaniami etycznymi. W rzeczywistosci jednak argument na rzecz drastycznej zmiany pogladow etycznych jest nawet prostszy i bardziej racjonalny. Tak jak zmiana dwoch lub trzech linijek w zlozonym programie komputerowym calkowicie zmienia obraz ukazujacy sie na ekranie, tak tez zmiana dwoch fundamentalnych zalozen wystarcza, by calkowicie przeksztalcic dawna etyke. Pierwszym jest zalozenie, ze nie jestesmy tak samo odpowiedzialni za to, co rozmyslnie czynimy, jak za to, czemu rozmyslnie nie przeciwdzialamy. Drugim, ze zycie wszystkich czlonkow naszego gatunku, i tylko ich,

240

bardziej zasluguje na ochrone niz zycie jakichkolwiek innych istot. Wlasnie te zalozenia kryja sie za drugim i piatym starym przykazaniem.

Oba zalozenia maja zrodlo religijne. Pierwsze bierze sie z judeochrzescijanskiej koncepcji prawa moralnego jako zbioru prostych zasad nie dopuszczajacych zadnych wyjatkow. Drugie wyplywa z nalezacej do tej samej tradycji idei, ze Bog stworzyl czlowieka na swoj obraz i podobienstwo, dajac mu prawo panowania nad innymi zwierzetami i ze wszystkich stworzen jedynie jego obdarzajac niesmiertelna dusza. Pozbawione swego religijnego zaplecza, oba te zalozenia maja bardzo slabe podstawy. Czy lekarze, ktorzy usuwaja sonde odzywiajaca pacjenta w stanie trwale wegetatywnym, moga naprawde wierzyc, ze istnieje przepasc miedzy tym, co robia, a podaniem pacjentowi leku, ktory zatrzymalby jego serce? Lekarze sa zapewne ksztalceni w taki sposob, ze psychologicznie rzecz biorac, latwiej przychodzi im zrobienie pierwszego niz drugiego, niemniej oba te czyny sa rownie pewna metoda spowodowania smierci pacjenta. Jesli chodzi o drugie zalozenie, to, co zostalo juz powiedziane, wystarcza chyba, by wykazac, ze nie daje sie ono racjonalnie obronic.

Jezeli nawet nie zrobimy niczego wiecej, jak tylko odrzucimy te dwa zalozenia, to i tak bedziemy musieli zbudowac calkowicie nowa etyke. Mozemy budowac ja takze inaczej, niz zaproponowalem. Mozemy na przyklad stwierdzic, ze tak jak zawsze zlem moralnym jest rozmyslne pozbawienie czlowieka zycia, tak samo zawsze zle jest rozmyslne powstrzymywanie sie od ratowania ludzkiego zycia. Byloby to stanowisko spojne, ale niezbyt atrakcyjne. Zmuszaloby nas do robienia wszystkiego co w naszej mocy, by utrzymywac ludzi przy zyciu, niezaleznie, czy zyczyliby sobie tego, czy tez nie, i czy mogliby kiedykolwiek odzyskac swiadomosc. Byloby to pozbawionym sensu, a czesto nawet okrutnym wykorzystywaniem mozliwosci medycyny. Stanowisko to mialoby takze inne, znacznie bardziej dalekosiezne, ale zarazem duzo bardziej pozadane

241

konsekwencje dla okreslenia naszych obowiazkow wobec ludnosci krajow potrzebujacych zywnosci i innych form pomocy, ktorej mozemy im udzielic. Podobnie jesli odrzucimy podzial na ludzi i zwierzeta, mozemy nie akceptowac podzialu na osoby i istoty, ktore nimi nie sa. Mozemy natomiast z naciskiem twierdzic, ze kazda istota zywa lub, co moze byc bardziej do przyjecia, kazda istota zdolna doswiadczac przyjemnosci i bolu ma takie samo prawo do zycia. Nowa etyka moze wiec przybrac rozny ksztalt. Dawna zas, pozbawiona swoich dwoch fundamentalnych, choc zarazem watpliwych zalozen, w ogole nie moze przetrwac. Problem wiec nie polega na tym, czy zostanie zastapiona, lecz jaki bedzie ksztalt nowej etyki.

PRZYPISY

PROLOG

1 Don Colburn, AMA Ethics Panel Revises Rules on Withholding Food; In Irreversible Comas, Water and Nutrition May Be Stopped, "Washington Post", 2 kwietnia 1986, s. 9.

2 Stuart Youngner i in., "Brain Death" and Organ Retrieval: A Cross-sectional Survey of Knowledge and Concepts Among Health Professionals, "Journal of the American Medical Association", t. 261, 1989, s. 2209.

3 Carole Outterson, Newborn Infants with Severe Defects: A Survey of Paediatric Attitudes and Practices in the UK, "Bioethics", t. 7,1993, s. 420-435; zobacz pytania 7, 16 i 17; procent respondentow, ktorzy zaakceptowali wszystkie opinie, nie jest w tej publikacji podany. Dziekuje pani Outterson za udostepnienie mi tych danych.

' Eric Harrison i Tracy Shryer, Weeping Father Pulls Gun, Stops Infant's Life Support, "Los Angeles Times", 27 kwietnia 1989, s. 1.

1. NARODZINY PO SMIERCI

1 Dashka Slater, Life after Death, "Express" (East Bay, Califomia), 22 pazdziernika 1993; Legless Man Shoots Woman in Apartment, "San Francisco Chronicle", 21 kwietnia 1993.

2 Lidia Wasowicz, Tiny baby raises mighty ethical questions, "United Press International", 10 sierpnia 1993.

3 Life after Death, s. 7.

4 Life after Death, s. 9.

5 Moja wersja historii Marion Ploch powstala na podstawie tekstu Christopha Anstotza: Should a Braln-Dead Pregnant Woman Carry Her Child to Full Term? The Case of the "Erlangen Baby", "Bioethics", t. 7,1993, s. 340-350. Szczegolowe zrodla cytatow moina znalezc w tym artykule.

2. JAK NA NOWO ZDEFINIOWANO SMIERC

1 J. L. Bernat, C. M. Culver, B. Gert, On the definition and criterion of death, "Annals of Internal Medicine", t. 94, 1981, s. 389-394.

2 Black's Law Dictionary, wyd. 4, West Publishing Company, St Paul, Minnesota,1968.

3 "Monty Pythons Flying Circus, Just the Words", t. 1, Methuen, London 1989, s. 104-105.

4 Henry Beecher do Roberta Eberta, 30 paidziernika 1967. List ten znajduje sie w zbiorze: Henry Beecher Manuscript, Francis A. Countway Library of Medicine, Harvard University, i jest cytowany przez Davida Rothmana, Strangers at the Bedside, Basic Books, New York 1991, s.160-161.

5 Pierwsza robocza wersja i komentarz Eberta cytowane sa w: Strangers at the Bedside, s.162-164. Dokumenty te znajduja sie w zbiorze Beecher Manuscript.

6 Henry Beecher, The New Definition of Death, Some Opposing Viewpoints, "International Journal of Clinical Pharmacology", t. 5, 1971, s. 120-121.

7 Presidents Commission for the Study of Ethical Problems in Medicine, Defining Death: A Report on the Medical, Legal and Ethical Issues in the Determination of Death, US Government Printing Office, Washington, DC, 1981, s. 24, 25.

8 Defining Death, s. 67, 72.

9 The Prolongation of Life: An Address of Pope Pius Xll to an International

Congress of Anesthesiologists, "The Pope Speaks", t. 4, 1957, s. 396.

10 Dennis J. Horan, Definition of Death: An Emerging Consensus, "Trial", t. 16, 1980, s. 26, cyt. w: Defining Death, s. 11.

11 Germain Grisez i Joseph M. Boyle Jr., Life and Death with Liberty and Justice: A Contribution to the Euthanasia Debate, University of Notre Dame Press, Notre Dame, Indiana, 1979, s. 61, cyt. za: Presidents Commission, Defining Death, s. 11.

12 Life and Death with Liberty and Justice, s. 77, 78, 80.

13 Defining Death, s. 35.

14 "Neurosurgery", t. 18, 1986, s. 565-567.

15 T.W. Rowland i in., Brain death in paediatric intensive care unit. A clinical definition, "American Journal of Diseases of the Child", t. 137, 1983, s.547-550. Te i inne badania wykazujace przedluzone "przezycie" pacjentow w stanie smierci mozgowej cytowane przez Roberta Truoga, Rethinking brain death, w: K. Sanders i B. Moore (red.), Anencephalics, Infants and Brain Death Treatment Options and the Issue of Organ Donation, Law Reform Commission of Victoria, Melbourne 1991, s. 66.

16 "Detroit Free Press", 1 maja 1984, cytowane przez Toma Tomlinsona, Misunderstanding Death on a Respirator, "Bioethics", t. 4, 1990, s. 254.

17 Required request laws present new challenge for hospitals, "MedicalEthics Advisor", t.1,1985, s.118; cyt. w: Misunderstanding Death on a Respirator, s. 253.

18 Stuart Youngner i in., "Brain Death" and Organ Retrieval: A Cross-sectionaL Survey of Knowledge and Concepts Among Health Professionals, "Journal of the American Medical Association", t. 261, 1989, s. 2209.

19 Misunderstanding Death on a Respirator, s. 259.

20 Dashka Slater, Life after Death, "Express" (East Bay, California), 22 pazdziernika 1993, s. 7.

21 "San Francisco Chronicle", 4 sierpnia 1993; "Miami Herald", 24 kwietnia 1993, "Toronto Star", 22 czerwca 1993.

22 Zob. np. the United States Uniform Determination of Death Act. Zauwazmy, ze Komisja Harwardzka pisze raczej o braku "czynnosci" niz funkcji osrodkowego ukladu nerwowego. Zastosowanie terminu "funkcja", a nie "czynnosc" liberalizuje definice smierci, poniewaz, jak uznala Komisja Prezydencka (Defining Death, s. 74), czynnosc elektryczna i metaboliczna moze trwac w komorkach lub grupach komorek, gdy ustana funkcje narzadu. Komisja byla zdania, ze trwanie tej czynnosci nie wyklucza rozpoznania smierci.

23 Rethinking brain death, s. 62-74; Amir Halevy i Baruch Brody, Brain Death: Reconciling Definitions, Criteria and Tests, "Annals of Internal Medicine", t.119, 1993, s. 519-525; Robert Veatch, The Impending Collapse of the Whole-Brain Definition of Death, "Hastings Center Report", t. 23, nr 4, 1993,

s.18-24.

3. DYLEMAT DOKTORA SHANNA

1 D. Shewmon, Anencephaly: Selected Medical Aspects, "Hastings Center Report", t.18, nr 5, 1988, s.11-19.

2 Neil Campbell, Some Anatomy and Physiology, w: K.Sanders i B.Moore (red.), Anencephalics, Infants and Brain Death Treatment Options and the Issue of Organ Donation, Law Reform Commision of Victoria, Melbourne 1991, s.13.

3 Anencephaly: Selected Medical Aspects, s. 11-19.

4 Diane Gianelli, Doctors Argue Futility of Treating Anencephalic Baby, "American Medical News", t. 37, nr 11, 21 marca 1994, s. 5; Linda Greenhouse, Court Order to Treat Baby With Partial Brain Prompts Debate on Costs and Ethics, "New York Times", 20 lutego 1994.

5 Frank Shann, The cortically dead infant who breathes, w: Anencephalics, Infants and Brain Death Treatment Options, s. 28.

6 Neil Campbell, The Arguments For, w: Anencephalics, Infants and Brain Death Treatment Options, s. 109.

7 Steve Keeley, The Arguments Against, w: Anencephalics, Infants and Brain Death Treatment Options, s. 114.

8 Henry Beecher, The New Definition of Death, Some Opposing Views, nie publikowany referat przedstawiony na spotkaniu American Association for the Advancement of Science, grudzien 1970, s. 4, cyt. za: Robert Veatch, Death, Dying and the Biological Revolution, Yale University Press, New Haven 1976, s. 39.

9 Defining Death, s. 83.

10 Defining Death, s. 40.

11 "Cruzan v. Director, Missouri Department of Health" (1990) 110 S. Ct., s. 2886-2887. Filozoficzna obrone podobnego pogladu mozna znalezc w: Jeff McMahon, Killing at he Margins of Life, Oxford University Press, New York 1995.

12 "Birmingham News", 31 marca 1992, i "USA Today", 30 marca 1992, cyt. w: Gregory Pence, Classic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, McGraw-Hill 1995.

13 "La Stam a", 16 kwietnia 1992; "La Republica" 17 kwietnia 1992.

14 Danish Council of Ethics, Death Criteria: A Report, Danish Council of Ethics, Copenhagen 1989, cyt. za: Reid Cushman i Soren Holm, Death, Democracy, and Public Ethical Choice, "Bioethics", t. 4, 1990, s. 246.

4. TONY BLAND I SWIETOSC' LUDZKIEGO ZYCIA

1 "Airedale N.H.S Trust vs. Bland (C.A.)", 19 lutego 1993, 2 Weekly Law Reports, s. 350. Podane dalej w tekscie strony w nawiasach odnosza sie do tej relacji ze sprawy Blanda.

2 The Multi-Society Task Force on PVS, Medical aspects on the persistent vegetative state, "New England Journal of Medicine", t. 330, 1994, s. 1499-1508.

3 "Cruzan v. Director, Missouri Department of Health" (1990), 110 S.Ct. s. 2841. Fragment orzeczenia Sandry Day O'Connor cyt. za: "New York Times", 27 czerwca 1990; dalsze szczegoly zob. George Annas, Nancy Cruzan and the Right to Die, "New England Journal of Medicine", t. 323,1990, s. 670;

oraz Marcia Angell, Prisoners of Technology: the case of Nancy Cruzan, "New England Journal of Medicine", t. 322, 1990, s. 1226-1228.

4 Michael de Courcy Hinds, Uncharted Law for a Man Between Life and Death, "New York Times", 6 czerwca 1994.

5 Ustep cytowany przez Lorda Goffa of Chieveley w jego orzeczeniu w Izbie Lordow, s. 364.

6 Sanford H. Kadish, Respect for Life and Regard for Rights in the Criminal Law, w: Stephen F. Baker (red.), Respect for Life in Medicine, Philosophy and the Law, Johns Hopkins University Press, Baltimore 1977, s. 72.

7 "Age", 3 lipca 1986; cyt. w: Helga Kuhse, The Sanctity of Life Doctrine in Medicine: A Critique, Oxford University Press, Oxford 1987, s. 10.

8 Rozroznienie miedzy zyciem biologicznym i biograficznym, zob. James Rachels, The End of Life, Oxford University Press, Oxford 1986.

9 R. v. Adams,1959, cyt. Derek Morgan, Letting babies die legally, "Institute of Medical Ethics Bulletin", maj 1989, s. 13. Zob. takie: Patrick Devlin, Easing the Passing: The Trial of Dr John Bodkin Adams, Faber&Faber, London 1986, s.171, 209.

10 "Crimes Act" 1900 (Nowa Poludniowa Walia), 18(1)(a).

11 Ralph Porzio, w: In the Matter of Karen Quinlan: The Complete Legal Briefs, Court Proceedings, and Decisions in the Superior Court of New Jersey, University Publications of America, Frederick, Maryland, 1982, t. 1, s. 202-206; cyt. w: Gregory Pence, Clasic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, McGraw-Hill, New York,1995.

12 Zob. In the Matter of Karen Qinlan, an Alleged Incompetent, w: B. Steinbock (red.), Killing and Letting Die, Prentice-Hall, Englewood Cliffs, New Jersey,1980, s. 31.

13 The Sanctity of Life Doctrine in Medicine: A Critique, rozdz. 4.

14 In re Quinlan, 70 N. J. 10 355 A. 2d (1976), zob. s. 647, 665, 670.

15 The Sanctity of Life Doctrine in Medicine: A Critique, s. 11.

16 John Keown, Courting Euthanasia? Tony Bland and the Law Lords, "Ethics & Medicine", t. 9, nr 3,1993, s. 37.

17 Luke Gormally, Definition of Personhood: Implications for the Care of PVS Patients, "Ethics & Medicine", t. 9, nr 3, 1993, s. 48.

5. NIEPEWNE POCZATKI

1 Robert i Peggy Stinson, The Long Dying of Baby Andrew, Little, Brown, Boston 1983, s. 46.

2 Stanowisko to zostalo wyraznie przedstawione w dekrecie Swietego Oficjum "De craniotomia et abortu", wydanym w 1889 roku ("Acta Sanctae Sedis", 22-748) i bylo wielokrotnie i czesto powtarzane; zob. takze wydana w 1930 r. encyklike papieza Piusa XI "Casti Connubii" i prace Johna Connery'ego Abortion: Roman Catholic Perspectives w: Warren T. Reich (red.), Encyclopedia of Bioethics, The Free Press, New York 1978, t.1, s.12-13.

3 Pierwszy cytowany fragment jest autorstwa Matildy Gage, w: "Revolution", t. 1, nr 14, 9 kwietnia 1868, s. 215-216; drugi pochodzi z artykulu sygnowanego "E.V.B.", w: "Woman's Advocate" (Dayton, Ohio), t.1, nr 20, 8 kwietnia 1869, s. 16. Obydwa cytaty zawdzieczam pracy Jamesa Mohra, Abortion in America: The Origins and Evolution of National Policy, I800-1900, Oxford University Press, New York 1978, s.112. Inne odniesienia w tym, a takze wczesniejszych i pozniejszych akapitach zaczerpnigte sa rowniei z ksiazki Mohra.

4 Abortion in America, s. 262-263.

5 World Medical Association, Hippocratic Oath, Geneva 1948; przedrukowane w: S.Gorovitz i in. (red.), Moral Problems in Medicine, Prentice-Hall, Englewood Cliffs, NJ, 1976, Appendix B.

6 H. L. A. Hart, Abortion Law Reform: The English Experience, w: Robert L.Perkins (red.), Abortion: Pro and Con, Schenkman, Cambridge, Mass.,1974, s.190.

7 Abortion in America, s. 253. Szczegoly dotyczace przypadku Finkbane, zob. Gregory Pence, Classic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, McGraw-Hill, New York,1995, rozdz. 6; i "New York Times", 25 lipca, 2-7 sierpnia,19-20 sierpnia 1962.

8 Classic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, rozdz. 6, zaczerpniete z: Michael Barone (red.), The Almanac of American Politics, wyd. popr., Macmillan, New York 1990.

9 Classic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, rozdz. 6, oparte na: Abortion and Women's Health, The Alan Guttmacher Institute, New York 1990, s. 19-27.

10 General Social Surveys,1972-1987, Cumulative Codebook, National Opinion Research Center, University of Chicago, Chicago 1987, cyt. w: D. C. Wertz i J.C. Fletcher (red.), Ethics and Human Genetics: A Cross-Cultural Perspective, Springer-Verlag, Berlin i New York 1989, s. 446.

11 Norman Ford, When did I begin?, Cambridge University Press, Cambridge 1988. Zob. takze: P.Singer, H.Kuhse i in. (red.), Embryo Experimentation, Cambridge University Press, Cambridge 1990, zwlaszcza esej H. Kuhse i P.Singera Individuals, Humans and Persons: the Question of Moral Status.

12 Zob. Helga Kuhse, A Report from Australia: When a Human Life Has Not Yet Begun - According to the Law, "Bioethics", t. 2, 1988, s. 334-342; Stephen Buckle, Karen Dawson i Peter Singer, The syngamy debate: when precisely does human Iife begin?, w: Embryo Experimentation, s. 213-225.

13 Szczegoly przypadku osieroconych zamrozonych embrionow, zob.: Peter Singer i Deane Wells, Dzieci z probowki, przel. Z. Nierada, Wiedza Powszechna, Warszawa 1988. Stwierdzono pozniej, ze embriony te nie bylyby zdolne do dalszego rozwoju.

14 World unites to fight soaring population, "New Scientist", 23 kwietnia 1994, s. 4.

15 John T. Noonan, An Almost Absolute Value in History, w: John T. Noonan (red.), The Morality of Abortion, Cambridge, Mass.,1970, s. 56-57.

16 J. Grudzinskas i A. Nysenbaum, Failure of human pregnancy after implantation, "Annals of the New York Academy of Sciences", t. 442, 1985, s.39-44; C. Roberts i C. Lowe, Where have all the conceptions gone?, "Lancet", 1975, t.1, s. 498-499, J. Muller i in., Fetal loss after implantation, "Lancet", 1980, t. 2, s. 554-556. Dalsza dyskusja, zob.: Peter Singer i Karen Dawson, NF Technology and the Argument from Potential, "Philosophy and Public Affairs", t. 17. 1988, s. 87-104.

17 Marilee C. Allen i in., The Limit of Viability -Neonatal Outcome of Infants Born at 22 to 25 weeks' Gestation, "New England Journal of Medicine", t.329,1993, s.1597-1601.

18 "Akron v. Akron Center for Reproductive Health, Inc.",1983,103 Supreme Court 2481.

19 Moje wczesniejsze rozwazania w: Peter Singer i Deane Wells, The Reproduction Revolution, Oxford University Press, Oxford 1984, s. 134-136; zob. takze: Leslie Cannold, Women's Response to Ectogenesis and the Relevance of Severance Abortion Theory, praca magisterska w dziedzinie bioetyki, napisana w Centre for Human Bioethics, Monash University.

20 Hans-Martin Sass, The Moral Significance of Brain-Life Criteria, w: F.K. Beller i R.F. Weir (red.), The Beginning of Human Life, Kluwer Academic Publishers, Dordrecht 1994, s. 57-70. Poglad kryjacy sie za zaproponowanym przez H.-M. Sassa kryterium "zycia mozgowego" nie jest nowy; zob. np.

Bernard Haring, Medical Ethics, Fides, Notre Dame, Ind., 1973, s. 81-85, i inne odniesienia, ktore H.-M. Sass podaje na s. 61 i 63.

21 The Beginning of Human Life, s. 62; ale J.C. Laroche donosi o pojawianiu sie czynnosci neuronalnej nawet wczesniej, czterdziestego dziewiatego dnia: The marginal layer in the neocortex of a 7-week-old human embryo, "Anatomical Embryology", t. 162, 1981, s. 301-312, cyt. przez Rodrigo Kuljis, Development of the Human Brain: The Emergence of the Neural Substrate for Pain Perception and Conscious Experience, w: The Beginning of Human Life, s. 54.

22 Zob. D.G. Jones, Brain birth and personal identity, "Journal of Medical Ethics", t. 15, 1989, s. 173-178, 185; cyt. przez Sassa w: The Beginning of Human Life, s. 63.

6. OCENIANIE JAKOSCI ZYCIA

1 Mark Selikowitz, Down Syndrome: The Facts, Oxford University Press, Oxford 1990, s.123.

2 Zawarte w tym akapicie informacje o Vanderbilt University Hospital i pediatrach z Nowego Meksyku pochodza z wystapienia rzecznika American Academy of Pediatrics w czasie rozprawy sadowej wspomnianej w paragrafie nastepnym; pozostale szczegoly z "Newsday" (Long Island, NY),13 listopada 1983, cyt. w: Gregory Pence, Clasic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, McGraw-Hill, New York 1995.

3 Ronald Reagan, Abortion and the Conscience of the Nation, "Human Life Review", t. 9, nr 2, wiosna 1983, s.13-14.

4 "Otis Bowen v. American Hospital Association et al.", US Supreme Court, 106 S.Ct. 2101, nr 84-15-9, 9 czerwca 1986.

5 Loretta M. Kopelman, Thomas G. Irons i Arthur E. Kopelman, Neonatologists Judge "Baby Doe" Regulations, "New England Journal of Medicine", t.318, nr 11,17 marca 1988, s. 677ţ83.

6 Eric Harrison i Tracy Shryer, Weeping Father Pulls Cun, Stops Infant's Life Support, "Los Angeles Times", 27 kwietnia 1989; Matt O'Connor i Shawn Pogatchnik, Jury won't indict dad in boy's death, "Chicago Tribune",19 maja 1989; Man who let son die is cleared by coroner, "New York Times", 22 maja 1989.

7 Ankiety przeprowadzone wsrod pediatrow, zob. A. Shaw i in., Ethical Issues in Pediatric Surgery: A National Survey of Pediatricians and Pediatric Surgeons, "Pediatrics", t. 60,1977, s. 588-599; Treating the Defective Newborn, "Hastings Center Report", t. 6, nr 2, kwiecien 1976; David Todres i in., Pediatricians' Attitudes Affecting Decision Making in Defective Newborns, "Pediatrics", t. 60,1977, s.197-201. Badania Instytutu Gallupa relacjonowane byly w "Chicago Sun-Times", 2 czerwca 1983, cyt. za: Jeff Lyon, Playing God in the Nursery, Norton, New York, 1985, s. 78.

8 R Helga Kuhse, Peter Singer i Cora Singer, The Treatment of Newborn Infants with Major Handicaps: A Survey of Obstetricians and Paediatricians in Victoria, "Medical Journal of Australia", t. 2, 17 wrzesnia 1983, s. 274-278.

9 Zob. Z. Szawarski i A. Tulczynski, The treatment of defective newborns - a survey of paediatricians in Warsaw, "Journal of Medical Ethics", t.14,1988, s.11-17, oraz Z. Szawarski, A Report from Poland: Treatment and Non-Treatment of Defective Newborns, "Bioethics", t. 4,1990, s.143-153; Barbara Bay

i Michael Burgess, A survey of Calgary paediatricians attitudes regarding the treatment of defective newborns, "Bioethics", t. 5, 1991, s. 139-149; Carole Outterson, Newborn Infants with Severe Defects: A Survey of Paediatric Attitudes and Practices in the UK, "Bioethics", t. 7, 1993, s. 420-435.

10 Szczegoly procesu, zob. niepublikowany stenogram procesu, Marten, Meredith & Co Ltd, 36/8 Whitefriars St., London. Uniewinnienie doktora Arthura bylo relacjonowane w "Timesie", 6 listopada 1981; wyniki badania opinii publicznej byly ogloszone w tej samej gazecie 10 Iistopada. Pelniejsza dyskusja, zob. Helga Kuhse, A Modern Myth. That Letting Die is not the Intentional Causation of Death: Some Reflections on the Trial and Acquittal of Dr Leonard Arthur, "Journal of Applied Philosophy", t.1, 1984, s. 21-38.

11 In Re B (1981) 1 Weekly Law Reports, s. 1245, cyt. w: Derek Morgan, Letting babies die legally, "Institute of Medical Ethics Bulletin", maj 1989, s.15.

12 Derek Morgan, "Institute of Medical Ethics Bulletin", maj 1989, s.14-15.

13 "Times", 20 pazdziernika 1990; "Lancet", t. 336,1990, s.1121; Re J (a minor),1990, 3 All England Rights,1990, 930.

14 Record of Investigation into Death, Case No 3149/89, 21 paidziernika 1991, urzad koronera stanowego, South Melbourne, cyt. za: Helga Kuhse, Quality of Life and the Death of "Baby M", "Bioethics", t. 6,1992, s. 235.

15 Quality of Life and the Death of "Baby M", s. 236

16 R. B. Zachary, Life with Spina Bifida, "British Medical Journal", 3 grudnia 1977, s.1461.

17 Przyklady te wziete sa z ksiazki Helgi Kuhse i Petera Singera, Should the Baby Live?, Oxford University Press, Oxford 1985, rozdz. 5, gdzie mozna znalezc bardziej szczegolowa bibliografie.

7. PROSBA O SMIERC

1 Dr Kevorkian's Legal Victory, artykul wstepny, "New York Times", 16 grudnia 1993.

2 "Age", Melbourne, 4 maja 1994; "New York Times", 3 maja 1994. Wczesniejsze doniesienia, zob. "New York Times", 22 lutego 1993; 5 sierpnia 1993; 18 sierpnia 1993; 23 paidziernika 1993; 29 paidziernika 1993; 11 listopada 1993; 14, 15, 16 grudnia 1993; doniesienia Associated Press z 23

kwietnia 1994 i 2 maja 1994; zob. takie: Gregory Pence, Classic Cases in Medical Ethics, wyd. 2, McGraw-Hill, New York 1995, ktoremu zawdzieczam wiele tych odniesien.

3 Death and Dignity: A Case of Individualized Decision Making, "New England Journal of Medicine", t. 324,1991, s. 691-694.

4 Timothy Quill, Death and Dignity: A Case of Individualized Decision Making, "New York Times", 22 lipca 1991.

5 "Age",14 wrzesnia 1993; pelniejsze omowienie, zob.: Helga Kuhse (red.), Willing to Listen, Wanting To Die, Penguin, Ringwood 1994.

6 "Sue Rodriguez v. The Attorney General of Canada and the Attorney General of "British Columbia", Canada Supreme Court Reports, czesc 4, 1993, t. 3, s. 519ţ32.

7 "Age",16 lutego 1994; "Times Colonist" (British Columbia),18 lutego 1994.

8 "Sunday Times", 20 wrzesnia 1992, s. 26; "British Medical Journal", t.305, 26 wrzesnia 1992, s. 731; "Lancet", t. 340, 26 wrzesnia 1992, s. 757-758, 782-783; ..Bulletin of Medical Ethics", wrzesien 1992, s. 3-4; "Guardian Weekly", 29 listopada 1992, s. 25.

9 Omowienie to streszcza artykul Pietera Admiraala, Listening and Helping to Die: The Dutch Way, w: Willing to Listen, Wanting to Die.

10 p. J. van der Maas, J. J. M. van Delden, L. Pijnenborg, Euthanasia and other Medical Decisions Concerning the End of Life, Health Policy Monographs, t. 2, Elsevier, Amsterdam 1992.

11 Zob. np. Sue Harper, Terminal Care in Nursing Homes, w: Willing to Listen, Wanting to Die.

12 Derek Humphry i Ann Wickett, The Right to die: Understanding Euthanasia, Harper & Row, New York 1988, s. 180-182.

13 Zob.: J.K.M. Gevers, Legal Developments Concerning Active Euthanasia on Request in the Netherlands, "Bioethics", t. 1, 1987, s. 156-162.

14 Tamze, s.158.

15 Ministerstwo Sprawiedliwosci, Haga, "News Release", listopad 1993; "Facts on File World News Digest', 25 lutego 1993; "Press Association Newsfile", 30 listopada 1993.

16 Derek Humphry, Final Exit, Hemlock Society, Oregon 1991 (wyd. pol. Ostateczne wyjscie, Stamari, 1993). Dyskusja dotyczaca powodzenia ksiazki i braku prob zakazu jej rozpowszechniania, zob. "Time",19 sierpnia 1991, s.55.

17 Judge rules against assisted-suicide law, "Oregonian", 4 maja 1994.

18 Derek Humphry, Lawful Exit: The Limits of Freedom for Helping in Dying, The Norris Lane Press, Junction City, Oregon 1993, s. 98,103.

19 "Sue Rodriguez v. The Attorney General of Canada and the Attorney General of British Columbia", Canada Supreme Court Reports, czesc 4,1993, t. 3, s. 603.

20 poza badaniami przeprowadzonymi z inicjatywy rzadu przez P. J. van der Maasa i wspolpracownikow, zrodlem dodatkowych informacji moga byc rowniez badania G. van der Wala, Euthanasie en hulp bij zelfodling door huisartsen (Pomoc w samobojstwie i eutanazja przeprowadzana przez lekarzy rodzinnych), Rotterdam 1992; niektore wyniki tych badan sa dostepne

w jezyku angielskim w: Euthanasia in the Netherlands: The State of the Debate, Royal Dutch Medical Association, Utrecht, luty 1993. Bardzo pomocnym zrodlem informacji byl dla mnie referat Helgi Kuhse, "Voluntary Euthanasia and Public Policy: Some Important Distinctions and What We Can Learn From the Netherlands Experience", przedstawiony na konferencji zorganizowanej przez Centre for Human Bioethics, Monash University, 15 listopada 1993. Zob. takze: Margaret Battin, Voluntary Euthanasia and the Risks of Abuse: Can We Learn Anything from the Netherlands?, "Law, Medicine and Health Care", t. 20, nr 1 i 2, Wiosna-Lato 1992, s.133-143.

21 Na ten temat, oprocz Euthanasia and Other Medical Decisions Concerning the End of Life, s. 66-67,181-182, zob. J.J.M. van Delden, Loes Pijnenborg i Paul J. van der Maas, The Remmelink Study: Two Years Later, "Hastings Center Report", t. 23, nr 6, listopad-grudzien 1993, s. 24. Zob. tez: Loes

Pijnenborg i in., Life-Terminating Acts without Explicit Request of the Patient, "Lancet", t. 341,1993, s. 1196-1199.

22 The Remmelink Study: Two Years Later, s. 26.

23 "Times", 23 wrzesnia 1992.

24 Pracami tymi, w kolejnosci cytowania, sa: Helga Kuhse i Peter Singer, Doctors' practices and attitudes regarding voluntary euthanasia, "Medical Journal of Australia", t. 148, 1988, s. 623-627; Peter Baume i Emma O'Malley, Euthanasia: attitudes and practices of medical practitioners, "Medical Journal of Australia", t. 161, 18 lipca 1994, s. 137-164; Helga Kuhse i Peter Singer, Voluntary Euthanasia and the nurse: an Australian survey, "International Journal of Nursing Studies" t. 30, nr 4,1993, s. 311-322.

25 Survey of California Physicians Regarding Voluntary Euthanasia for the Terminally Ill, National Hemlock Society, Los Angeles 1988.

26 N.K.Brown i D.J.Thompson, Nontreatment of fever in extended-care facilities, "New England Journal of Medicine", t. 300,1979, s.1246-1250; cyt. w: Euthanasia and Other Medical Decisions Concerning the End of Life, s.184.

27 The Remmelink Study: Two Years Later, s. 27.

28 Margaret Pabst Battin, The Least Worst Death, Oxford University Press, New York 1994, s.136, na podstawie informacji dr Else Boorst-Eilers.

29 The Remmelink Study: Two Years Later, s. 24.

30 "Declaration on Euthanasia", World Medical Association, 1987; zob. "Los Angeles Times", 12 pazdziernika 1987.

8. WYKRACZAJAC POZA UTARTE SCHEMATY

1 John Locke, Rozwazania dotyczace rozumu ludzkiego, przel. B.J. Gawecki, PWN, Warszawa 1955, t. II (ks. II, rozdz. 27, par. 9), s. 471.

2 Opis ten pochodzi z fascynujacej ksiazki Fransa de Waala, Chimpanzee Politics, Jonathan Cape, London 1982. Dokonalem w nim jedynie dwu zmian: dodalem opis eksperymentu z dwoma seriami pudelek, ktory w rzeczywistosci niezaleznie przeprowadzil J. Dohl i B. Rensch, a ktory w szczegolach opisuje Jane Goodall w The Chimpanzees of Gombe, Harvard University Press/Bellknap Press, Cambridge, Mass.,1986, s. 31.

3 "New York Times", 30 czerwca 1992 oraz 6 wrzesnia 1992.

4 Kathy Eyre, Animal-Human Transplants, Associated Press, 5 wrzesnia 1988, cyt. w ksiazce Dale Peterson i Jane Goodall, Visions of Caliban, Houghton Mifflin, Boston 1993, s. 227.

5 Dyskusja przypadku Baby Fae, zob. szesc komentarzy zebranych pod wspolnym tytulem The Subject is Baby Fae, "Hastings Center Report", t.15, nr 1, luty 1985, s. 8-13.

6 Nick Taylor, Heart to heart: Can a chimp transplant save a human life?, "New York Magazine",13 lipca 1987, s. 44--48, cyt. w: Dale Peterson i Jane Goodall, Visions of Caliban, s. 228.

7 Rdz 1, 24-28, cyt. wg: Biblia Tysiaclecia, Wydawnictwo Pallotinum, Poznan-Warszawa 1988, s. 24-25.

8 Augustine, The Catholic and the Manichaean Ways of Life, tlum. D.A.Gallagher i I.J. Gallagher, The Catholic University Press, Boston 1966, s.102. Incydent ze stadem swin, zob. Mk 5, 1-13, z drzewkiem figowym Mk 11,12-21.

9 Arystoteles, Polityka z dodaniem pseudoarystotelesowej Ekonomiki, przel. L. Piotrowicz, PWN, Warszawa 1964, s. 20.

10 E.S.Turner, All Heaven in a Rage, Michael Joseph, L.ondon 1964, s.163.

11 Marsilio Ficino, Theologica Platonica, (1474), III, 2 oraz XVI, 3.

12 Rene Descartes, Rozprawa o metodzie (1637), przel. W. Wojciechowska, PWN, Warszawa 1970, cz. 5; zob. takze list do Henry'ego More'a, 5 lutego 1649.

13 Cyt. wg: Immanuel Kant, Lectures on Ethics, przel. L. Infield, Harper Torchbooks, New York 1963, s. 239-240. Podstawa szacunku dla istot ludzkich samych w sobie, zob. I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralnosci (1785), przel. M. Wartenberg, wyd, 2, PWN, Warszawa 1971 s. 74-75.

14 Charles Darwin, Notebooks,1836-1944, wyd. Paul H.Barrett i in., Cornell University Press, Ithaca 1987, s. 300. Fragment ten stal sie motywem ksiazki Jamesa Rachelsa: Created from Animals: The Moral Implications of Darwinism, Oxford University Press, Oxford 1990, ktora w pouczajacy sposob bada tematy, jakimi zajmuje sie w nastepnych akapitach.

15 List Linneusza do J.G.Gmelina, 1788, cyt. przez George'a Seldesa, The Great Thoughts, Ballantine, New York,1985, cyt. za Carlem Saganem i Ann Druyan, Shadows of Forgotten Ancestors, Random House, New York 1992, s.274.

16 Lord J.B. Monboddo, Of the Origin and Progress of Language, Kincaid & Creech, Edinburgh 1773-1792. Zawdzieczam te pozycje bibiograficzna Stephenowi Clarkowi, Apes and the Idea of Kindred, w: Paola Cavalieri i Peter Singer (red.), The Great Ape Project: Equality Beyond Humanity, Fourth Estate, London 1993, s. 113-114.

17 Karol Darwin, O pochodzeniu czlowieka, przel. S. Panek, w: Dziela wybrane, t. IV, PWRiL, Warszawa 1959, s. 1.

18 T. H. Huxley, Man's Place in Nature (1863), University of Michigan Press, Ann Arbor 1959, s. 129-130, 132.

19 Pierwszy raz publikowane w "Science", t. 155, 1967, s. 1203-1207, czesto przytaczane, np. w; Garrett de Bell (red.), The Environmental Handbook, Ballantine/Friends of the Earth, New York 1970, s. 12-26. Cytowane ustepy pochodza z tego wydania, s. 20, 24.

20 Zob. Richard Ryder, Animal Revolution: Changing Attitudes Towards Speciesism, Blackwell, Oxford 1989.

21 Colin McGinn, Eating Animals is Wrong, "London Review of Books", 24 stycznia 1991, s. 14.

22 Zob. W.C, McGrew, Chimpanzee Material Culture, Cambridge University Press, Cambridge 1992; Yukimaru Sugiyama, Tool use by wild chimpanzees, "Nature", t. 367, 27 stycznia 1994, s. 327; "New Sciencist", 5 marca 1994.

23 Zob. Roger Fouts i Deborah Fouts, Chimpanzees' Use of Sign Language; H. Lyn White Miles, Language and the Orang-utan: The Old "Person" of the Forest; Francine Patterson i Wendy Gordon, The Case for Personhood of Gorillas; wszystko w: The Great Ape Project.

24 Zob. wybor tekstow w: Peter Singer (red.), Ethics, Oxford University Press, Oxford 1994, czesc IB.

25 Jared Diamond, Trzeci szympans, przel. J. Weiner, PIW, Warszawa 1996. Odpowiednie fragmenty w: The Great Ape Project, s. 88-101. Poprzedni akapit oparty jest na wyjasnieniach Diamonda.

26 R. I. M. Dunbar, What's in a Classification?, w: The Great Ape Project, s.111-112, zob. takze: Stephen Clark, Apes and the Idea of Kindred, tamze, s.113-125.

27 Richard Dawkins, Gaps in the Mind, w: The Great Ape Project, s. 82.

28 Richard H. Tuttle, A Trans-Specific Agenda, "Science", t. 264, 22 kwietnia 1994, s. 602-603.

29 A. Trendelenburg, A Contribution to the History of the Word Person, "Monist", t. 20, 1910, s. 336-363. Zawdzieczam ten cytat Paoli Cavalieri.

30 Francine Patterson i Wendy Gordon, The Case for the Personhood of Gorillas, w: The Great Ape Project, s. 58-59.

31 Jane Goodall, Chimpanzees - Bridging the Gap, w: The Great Ape Project, s. 13-14.

8. WYKRACZAJAC POZA UTARTE SCHEMATY

1 John Locke, Rozwazania dotyczace rozumu ludzkiego, przel. B.J. Gawecki, PWN, Warszawa 1955, t. II (ks. II, rozdz. 27, par. 9), s. 471.

2 Opis ten pochodzi z fascynujacej ksiazki Fransa de Waala, Chimpanzee Politics, Jonathan Cape, London 1982. Dokonalem w nim jedynie dwu zmian: dodalem opis eksperymentu z dwoma seriami pudelek, ktory w rzeczywistosci niezaleznie przeprowadzil J. Dohl i B. Rensch, a ktory w szczegolach opisuje Jane Goodall w The Chimpanzees of Gombe, Harvard University Press/Bellknap Press, Cambridge, Mass.,1986, s. 31.

3 "New York Times", 30 czerwca 1992 oraz 6 wrzesnia 1992.

4 Kathy Eyre, Animal-Human Transplants, Associated Press, 5 wrzesnia 1988, cyt. w ksiazce Dale Peterson i Jane Goodall, Visions of Caliban, Houghton Mifflin, Boston 1993, s. 227.

5 Dyskusja przypadku Baby Fae, zob. szesc komentarzy zebranych pod wspolnym tytulem The Subject is Baby Fae, "Hastings Center Report", t.15, nr 1, luty 1985, s. 8-13.

6 Nick Taylor, Heart to heart: Can a chimp transplant save a human life?, "New York Magazine",13 lipca 1987, s. 44--48, cyt. w: Dale Peterson i Jane Goodall, Visions of Caliban, s. 228.

7 Rdz 1, 24-28, cyt. wg: Biblia Tysiaclecia, Wydawnictwo Pallotinum, Poznan-Warszawa 1988, s. 24-25.

8 Augustine, The Catholic and the Manichaean Ways of Life, tlum. D.A.Gallagher i I.J. Gallagher, The Catholic University Press, Boston 1966, s.102. Incydent ze stadem swin, zob. Mk 5, 1-13, z drzewkiem figowym Mk 11,12-21.

9 Arystoteles, Polityka z dodaniem pseudoarystotelesowej Ekonomiki, przel. L. Piotrowicz, PWN, Warszawa 1964, s. 20.

10 E.S.Turner, All Heaven in a Rage, Michael Joseph, L.ondon 1964, s.163.

11 Marsilio Ficino, Theologica Platonica, (1474), III, 2 oraz XVI, 3.

12 Rene Descartes, Rozprawa o metodzie (1637), przel. W. Wojciechowska, PWN, Warszawa 1970, cz. 5; zob. takze list do Henry'ego More'a, 5 lutego 1649.

13 Cyt. wg: Immanuel Kant, Lectures on Ethics, przel. L. Infield, Harper Torchbooks, New York 1963, s. 239-240. Podstawa szacunku dla istot ludzkich samych w sobie, zob. I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralnosci (1785), przel. M. Wartenberg, wyd, 2, PWN, Warszawa 1971 s. 74-75.

14 Charles Darwin, Notebooks,1836-1944, wyd. Paul H.Barrett i in., Cornell University Press, Ithaca 1987, s. 300. Fragment ten stal sie motywem ksiazki Jamesa Rachelsa: Created from Animals: The Moral Implications of Darwinism, Oxford University Press, Oxford 1990, ktora w pouczajacy sposob bada tematy, jakimi zajmuje sie w nastepnych akapitach.

15 List Linneusza do J.G.Gmelina, 1788, cyt. przez George'a Seldesa, The Great Thoughts, Ballantine, New York,1985, cyt. za Carlem Saganem i Ann Druyan, Shadows of Forgotten Ancestors, Random House, New York 1992, s.274.

16 Lord J.B. Monboddo, Of the Origin and Progress of Language, Kincaid & Creech, Edinburgh 1773-1792. Zawdzieczam te pozycje bibiograficzna Stephenowi Clarkowi, Apes and the Idea of Kindred, w: Paola Cavalieri i Peter Singer (red.), The Great Ape Project: Equality Beyond Humanity, Fourth Estate, London 1993, s. 113-114.

17 Karol Darwin, O pochodzeniu czlowieka, przel. S. Panek, w: Dziela wybrane, t. IV, PWRiL, Warszawa 1959, s. 1.

18 T. H. Huxley, Man's Place in Nature (1863), University of Michigan Press, Ann Arbor 1959, s. 129-130, 132.

19 Pierwszy raz publikowane w "Science", t. 155, 1967, s. 1203-1207, czesto przytaczane, np. w; Garrett de Bell (red.), The Environmental Handbook, Ballantine/Friends of the Earth, New York 1970, s. 12-26. Cytowane ustepy pochodza z tego wydania, s. 20, 24.

20 Zob. Richard Ryder, Animal Revolution: Changing Attitudes Towards Speciesism, Blackwell, Oxford 1989.

21 Colin McGinn, Eating Animals is Wrong, "London Review of Books", 24 stycznia 1991, s. 14.

22 Zob. W.C, McGrew, Chimpanzee Material Culture, Cambridge University Press, Cambridge 1992; Yukimaru Sugiyama, Tool use by wild chimpanzees, "Nature", t. 367, 27 stycznia 1994, s. 327; "New Sciencist", 5 marca 1994.

23 Zob. Roger Fouts i Deborah Fouts, Chimpanzees' Use of Sign Language; H. Lyn White Miles, Language and the Orang-utan: The Old "Person" of the Forest; Francine Patterson i Wendy Gordon, The Case for Personhood of Gorillas; wszystko w: The Great Ape Project.

24 Zob. wybor tekstow w: Peter Singer (red.), Ethics, Oxford University Press, Oxford 1994, czesc IB.

25 Jared Diamond, Trzeci szympans, przel. J. Weiner, PIW, Warszawa 1996. Odpowiednie fragmenty w: The Great Ape Project, s. 88-101. Poprzedni akapit oparty jest na wyjasnieniach Diamonda.

26 R. I. M. Dunbar, What's in a Classification?, w: The Great Ape Project, s.111-112, zob. takze: Stephen Clark, Apes and the Idea of Kindred, tamze, s.113-125.

27 Richard Dawkins, Gaps in the Mind, w: The Great Ape Project, s. 82.

28 Richard H. Tuttle, A Trans-Specific Agenda, "Science", t. 264, 22 kwietnia 1994, s. 602-603.

29 A. Trendelenburg, A Contribution to the History of the Word Person, "Monist", t. 20, 1910, s. 336-363. Zawdzieczam ten cytat Paoli Cavalieri.

30 Francine Patterson i Wendy Gordon, The Case for the Personhood of Gorillas, w: The Great Ape Project, s. 58-59.

31 Jane Goodall, Chimpanzees - Bridging the Gap, w: The Great Ape Project, s. 13-14.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zbiór zasad etyki, tradycji i zwyczajów łowieckich
Zbiór zasad etyki, tradycji i zwyczajów łowieckich
Peter Singer - Etyka i socjobiologia - streszczenie
Peter Singer w swej pracy O życiu i śmierci
Peter Singer, Etyka praktyczna
Peter Singer Wyzwolenie Zwierząt
Peter Singer Wyzwolenie Zwierząt
Singer Od Witosa do Sławka
26. Omów dwuczynnikową koncepcję emocji Schachtera i Singera.
singer obliczenia11
Singer
Singer-etykaprak, APS, Etyka ogólna i zawodowa
Singer, etyka(1)
Kultura a natura Koncepcja Petera Singera
maszyna do szycia 6215C Singer Samba 6
P Singer rownosc dla zwierzat
Tuszyńska Singer Agata KILKA PORTRETÓW Z POLSKĄ W TLE

więcej podobnych podstron