Recenzje artykułow, kuszak art 1, Spór o "filozofię dziejów"


Spór o "filozofię dziejów"
WSPÓŁCZESNE PROBLEMY WYCHOWANIA

Kazmierz Żygulski

      Przeżywamy obecnie, na początku XXI wieku, w wielu krajach Europy, poważne problemy wychowawcze. Świadczą o tym wyraźnie statystyki policyjne notujące rosnący udział młodzieży w rozmaitego rodzaju przestępczości, dane o narkomanii, alkoholizmie, okrucieństwie grup nastolatków. Szkoła przestała być terenem wolnym od tego rodzaju zjawisk. Co więcej, mimo częstego skrywania ich przejawów przez władze szkolne, nasilają się one wyraźnie.
      Eksperci są na ogół zgodni co do przyczyn tego stanu. To rezultat znacznego osłabienia roli wychowawczej rodziny, narastające w wielu krajach rozwarstwienie społeczne, jaskrawo widoczne w szkołach, skutki masowych migracji powojennych, które w dawnych krajach kolonialnych stworzyły rosnące w liczbie getta ludzi innej rasy, innego niż większość ludności danego kraju wyznania, innych tradycji. Pozorna asymilacja tych milionowych mas przybyszów nie potrafiła zintegrować ich z ludnością miejscową. Konflikty na tym tle nie tylko nie słabną, lecz narastają, zwłaszcza jeśli chodzi o grupy muzułmanów.

Kapitulacja szkoły
      Praktyka polityki ludnościowej w krajach Zachodniej Europy opiera się na liberalnych i z pozoru szlachetnych zasadach sprzyjaniu integracji przybyszów poprzez ich równouprawnienie i walkę z wszelkimi przejawami nietolerancji. Formalne przyznanie praw obywatelskich w praktyce nie rozwiązuje problemów, zmusza jednak w wielu krajach władze szkolne do faktycznej rezygnacji z wychowania swych uczniów, zwłaszcza jeśli chodzi o zespół podstawowych wartości tradycyjnie tkwiących w każdym europejskim systemie wychowania.
      Prasa polska niedawno doniosła, iż w Wielkiej Brytanii, którą zamieszkują dziś miliony wychodźców z dawnych kolonii, opracowano nową instrukcję dla nauczycieli nazwaną nowym "narodowym programem nauczania". Zakazuje się w niej nauczycielom
"(...) narzucać uczniowi, co jest dobre, a co jest złe, jakie zachowanie jest właściwe, ani przekazywać żadnych wartości"1. Trudno o bardziej jaskrawy przykład wychowawczej kapitulacji szkoły europejskiej, która w swej długiej historii nader rzadko eliminowała zadania i obowiązek wychowania swych uczniów.
      Jest rzeczą oczywistą, że w tej sytuacji rolę wychowawców wobec młodzieży szkolnej przejmują inni: organizacje i związki religijne, stowarzyszenia grup etnicznych, zwłaszcza mniejszości, grupy polityczne starające się o głosy przyszłych wyborców i o rekrutowanie kadry przyszłych działaczy, wreszcie organizacje młodzieżowe. Te ostatnie przeżyły swój wielki okres w XX w., zwłaszcza w Europie. Wychowywały, wtedy zwłaszcza w państwach totalitarnych, miliony ludzi. Studia i materiały dotyczące tych organizacji świadczą, iż wychowanie w ich szeregach, w grupach często o charakterze paramilitarnym, w trwały sposób formowało charaktery. W wychowaniu tym obejmującym okres od końca I wojny światowej do rozpadu u schyłku lat osiemdziesiątych Związku Radzieckiego, uczestniczyły całe pokolenia. W krajach, w których systemy totalitarne utrzymały się przez kilka pokoleń, wychowanie takie pozostawiło wciąż uchwytne ślady.
      W Europie Zachodniej w latach sześćdziesiątych zeszłego stulecia, na fali wzrostu ekonomicznego dobrobytu i świadomej akcji propagandowej, wpływ na wychowanie młodzieży uzyskali (przynajmniej czasowo) apologeci kapitalizmu konsumpcyjnego oraz jednocześnie futurolodzy głoszący tzw. konwergencję dwu konkurujących ustrojów społeczno-ekonomicznych. Głoszono, iż nastał czas konsumpcji i rozszerzających się wakacji. To nie praca, lecz wypoczynek, rozrywka, zabawa, miały być cechą nowej epoki. Postulat nieustannego karnawału wiązał się w naturalny sposób z odrzuceniem określonych reguł i ograniczeń obyczajowych. Filozofowie onego czasu z J.P. Sartrem na czele głosili powszechne prawo obywateli do narkotyków.
      Zjawiska te, charakteryzujące lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia, miały swoją geografię. Najpełniej przejawiały się w uniwersyteckich kampusach w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej. Spowodowały one rozejście się młodego pokolenia ze swymi rodzinami, w myśl hasła:
"Nie wierz nikomu, kto ma więcej niż 30 lat", wywołały manifestacyjną niechęć, a nawet wrogość wobec wszelkich elementów kultury narodowej i szerzej, wobec historii. W Paryżu manifestująca młodzież zbezcześciła grób Nieznanego Żołnierza. Francuscy reformatorzy szkoły postulowali całkowite usunięcie z programów nauki historii i zastąpienie jej lekturą popularnych codziennych gazet i tygodników. Po tamtych czasach zastały między innymi w Polsce doroczne festiwale młodzieży, w założeniu których młode pokolenie uczestników stara się naśladować swoich poprzedników z lat sześćdziesiątych.

Zanikająca pamięć
      Jednym z dość trwałych rezultatów wydarzeń lat sześćdziesiątych w Europie pozostała długo utrzymująca się w młodym pokoleniu swoista zmiana poczucia i zainteresowania czasem. Powszechnie zanikała w praktyce potrzeba odczuwania i orientowania się w czasie historycznym. Szerzył się pogląd, że ważny jest przede wszystkim własny, biologiczny czas jednostki i czas udziału w masowych imprezach, praktycznie przede wszystkim rozrywkowych i sportowych. To właśnie teren sportu - stadion - staje się miejscem, gdzie manifestuje się, a także bezpośrednio walczy o zwycięstwo drużyny czy pojedynczego sportowca, z którym łączy nas więź - często lokalnej - tzw. małej ojczyzny.
      Proces zjednoczenia się Europy w Unii nie mającej historycznego precedensu, rozpad imperium radzieckiego, a przede wszystkim narastanie wielkiego konfliktu Zachodu ze światem islamu, stworzyły nową, tym razem rzeczywiście globalną, sytuację. Proces, w jakim uczestniczymy, ma także swą wyraźną specyfikę kontynentalną i regionalną. Dla nas, z oczywistych względów, najważniejsza jest specyfika środkowoeuropejska. Nie można jej pojąć bez odwołania się do historii tego obszaru.
      Losy ziem wchodzących dziś w skład państwa polskiego są ściśle związane z wydarzeniami ubiegłych stuleci, przede wszystkim z wiekiem XX, w którym dwie największe ze znanych historii wojen, I i II wojna światowa, rozegrały się w znacznej mierze na naszych ziemiach. Przystąpienie do Unii Europejskiej, zmiany ustrojowe, postępujące w miarę uzyskiwania przez Polskę większej swobody politycznej, są same przez się doniosłymi wydarzeniami historycznymi - wzmocnionymi dziś w świadomości społecznej poprzez rozwój środków masowego przekazu, przede wszystkim telewizji. Swoboda opinii publicznej nie mogła od razu umożliwić budowę nowego wiarygodnego obrazu nas samych, naszych dziejów od 1939 r., czasu upadku II Rzeczpospolitej. Podobnie jak większość krajów europejskich, które w rezultacie II wojny światowej znalazły się pod kontrolą sowieckiego imperium, również Polska stoi wobec konieczności nowej oceny tego czasu, bolesnej i szerokiej lustracji oraz budowy nowego i nowoczesnego państwa.
      W rezultacie, historia ostatnich kilkudziesięciu lat, zarówno ta wielka jak i lokalna, a nawet nieraz osobista, muszą być napisane na nowo.
      Historia ta ma wyraźnie międzynarodowy charakter, jest częścią ubiegłej epoki, ale wciąż dotyczy osobiście całych pokoleń. Pojawiają się wydarzenia, w których nasze, polskie losy łączą się z losami ludzi i społeczeństw naszych wielkich sąsiadów, przede wszystkim z Niemcami. Będąc dziś członkami zarówno Unii Europejskiej, jak i militarnego sojuszu NATO, staramy się układać nasze stosunki z Niemcami zgodnie z regułami dobrosąsiedzkiej współpracy. Jednym z warunków tej zgodnej współpracy jest podobna ocena zdarzeń historycznych, przede wszystkim XX wieku i wyników II wojny światowej.

Niemcy mało znane
      Można śmiało zaryzykować tezę, że w tej części Europy ciężar spadku po II wojnie światowej jest szczególnie wyraźny. Dowody prawdziwości tej tezy pojawiają się nieraz w sposób nieoczekiwany. Niespodziewane przyznanie się słynnego niemieckiego pisarza Güntera Grassa, cenionego w kraju i za granicą nie tylko za swą uhonorowaną nagrodą Nobla twórczość literacką, lecz także za postawę społeczno-polityczną, do służby w Waffen-SS, było nie tylko dla nas wielkim zaskoczeniem. Jeszcze bardziej zdumiewające były niektóre wypowiedzi. Güntera Grassa, urodzonego w Gdańsku i uhonorowanego obywatelstwem tego miasta, o jego stosunku do czasów III Rzeszy, które przeciwstawił, jak mówił, dusznej,
"mieszczańskiej atmosferze" jego domu rodzinnego i "stęchłemu katolicyzmowi" czasów Adenauera. Jednym z ważnych obowiązków, nie tylko służb dyplomatycznych, ale i nauki w Polsce, jest obserwacja i rzetelne studia całej rzeczywistości społecznej, nie mówiąc już o gospodarczo-politycznej naszych obu wielkich sąsiadów.
      Obraz Niemiec jest z oczywistych względów priorytetem. Nie zawsze jednak jest on dostatecznie wyraźnie narysowany, zwłaszcza gdy uwzględnimy stopień znajomości różnych stron życia tego wielkiego kraju. Jedną z wyraźnych i trwałych cech narodu niemieckiego jest jego stosunek do filozofii. Niemcy są nie tylko narodem, który wydał całą plejadę filozofów. Ich twórczość jest szeroko znana i od pokoleń ceniona na obszarze kultury europejskiej. Są także narodem, w którym filozofia, bardzo historycznie różna, odgrywa istotną rolę w procesach społecznych i kulturowych, a także politycznych.
      Ten aspekt życia niemieckiego jest rzadko widziany przez polskich obserwatorów. Wystarczy wskazać, że na rozwój ruchu hitlerowskiego, jego doktryny, znaczny wpływ miał niemiecki fil
ozof kultury - Moeller van den Bruck (1876-1925)2. To on już w 1923 r. napisał pracę pod tytułem "Trzecia Rzesza", z której hitlerowcy zaczerpnęli wiele swych tez. Moeller był przeciwnikiem liberalizmu i zwalczał zachodnioeuropejskie poglądy na społeczeństwo i kulturę. W Polsce filozof ten, który zmarł zanim Hitler doszedł do władzy, jest prawie całkowicie nieznany.
      W kontekście tych rozważań warto przypomnieć pracę B. Suchodolskiego
3 z 1945 r., a więc bezpośrednio po zakończeniu wojny w Europie. Pisał w niej: "Rozważanie filozoficznych założeń niemieckiego idealizmu ujawnia nam zasadniczą cechę tej umysłowości. Jest nią skłonność do maskowania podmiotowości poglądów, dążeń własnych ich rzekomym obiektywizmem, narzucającym się jako wartość powszechnie zobowiązująca, oraz przyznawanie sobie prawa mówienia i działania w imię bytu swojego wówczas, gdy w rzeczywistości wypowiada się tylko własne sądy i zmierza ku własnym celom. Ta właśnie postawa, ujawniania się później w systemach Hegla i Marksa, z których każdy swą wizję świata reklamować będzie jako wynik niezłomnej konieczności dziejowej, ujawni się wreszcie w codziennej polityce niemieckiej, która od wieków to co czyni dla własnego interesu, przedstawiać będzie jako pełnienie służby w stosunku do zobowiązujących powszechnie wartości - takich jak chrześcijaństwo (w okresie Krzyżactwa), jak kultura (na przełomie XIX i XX stulecia), jak wreszcie "Europa" (w dobie dzisiejszej)".

Auschwitz odpowiedzią na Gułag?
      Autor tego tekstu miał okazję w lecie 2006 r. przebywać na terenie Niemiec, które żyły wtedy pod znakiem szczególnej, światowej imprezy sportowej - światowych zawodów piłkarskich. Impreza wywołała znaczne ożywienie nacjonalistycznych nastrojów w Niemczech, przez lata bardzo powściągliwych w demonstrowaniu swego niemieckiego patriotyzmu. Nieraz w rozmowach porównywano sukcesy niemieckie na Mundialu z sukcesami Olimpiady w 1936 r. Uwieczniona na filmie przez Leni Riefenstahl, utalentowanego fotografia, była i pozostała w historii światowego sportu, jako wielki i zasłużony sukces jej organizatorów.
      W tym czasie, gdy na boiskach narodowe reprezentacje walczyły o zwycięstwo w Mundialu, można było znaleźć w wielkiej, opiniotwórczej prasie niemieckiej informacje na temat tzw. "Sporu historyków" (Historikerstreit). Rozpoczął się on przed dwudziestu laty i obecnie, zdaniem wielu, dobiegł końca. Jego początek wiązany jest z artykułem profesora historii Ernsta Nolte, zamieszczonym na łamach wielkiej cenionej gazety "Frankfurten Allgemeine Zeitung". Biografia tego autora pozornie nie zawiera niczego, co mogłoby na niego - do czasu opublikowania wspomnianego artykułu - zwrócić uwagę.
      Urodzony w 1923 r. syn wiejskiego nauczyciela, zdaje maturę w 1941 r. Następnie studiuje języki i filozofię w Monachium, Berlinie i Freiburgu. Jego praca dyplomowa nosiła tytuł: "Autoalienacja i dialektyka w idealizmie niemieckim i u Marksa". Praca zatytułowana "Faszyzm w swojej epoce" daje mu w 1963 r. habilitację w Kolonii na wydziale historii. Karierę naukową kończy w Berlinie w 1991 roku, cały czas wykładając na niemieckich uniwersytetach.
      Spór historyków rozpoczął się niezwykle gwałtownym, nie przebierającym w epitetach, atakiem na artykuł Noltego lewicowo-liberalnych intelektualistów, z J. Habermasem na czele. Oburzyło ich stwierdzenie, że hitlerowska maszyna terroru i zniszczenia była odpowiedzią na terror bolszewicki. Nolte zastosował heglowską tezę o dialektyce, twierdząc, że historycznie biorąc, istnieje związek pomiędzy ludobójczą praktyką Lenina i działaniami hitlerowskimi. W skrócie oznaczało to, że - według tego autora - istniał łańcuch wydarzeń, z których pierwsze: antymieszczański terror Lenina, spowodowało jako następstwo antymarksistowski terror Hitlera. Oznaczało to, że według Noltego, praktyki Gułagu zrodziły reakcję w formie Auschwitz.
      Atakujący te poglądy lewicowi intelektualiści określili Noltego jako człowieka, który usiłuje bronić zbrodni hitleryzmu, jako tego, który neguje
"wyjątkowy charakter zbrodni Hitlera", pisano, że jest on "neokonserwatywnym rewizjonistą". Rozpętano przeciwko niemu nagonkę w sferach uniwersyteckich. Wzywano ludzi o lewicowych i liberalnych poglądach za granicami Niemiec, aby przyłączyli się do potępienia Noltego. W jego obronie wystąpili uczeni we Włoszech, podkreślając, że poszukiwał on pewnych ogólnych zjawisk w historii, a dziś coraz częściej wielbi się go również w Niemczech jako filozofia podejmującego problemy historii.
      W obszernym wywiadzie zamieszczonym w czerwcu 2006 r. w wielkiej i opiniotwórczej gazec
ie niemieckiej "Die Welt"4 Ernst Nolte broni swych tez. Stara się on wyjaśnić, że podtrzymuje swój pogląd na temat możliwości, a nawet potrzeby patrzenia na hitleryzm z ogólniejszych, filozoficznych czy też historiozoficznych pozycji. Na pytanie dziennikarz "Die Welt": "Czy Hitler wierzył w swoje poglądy?", Nolte odpowiada w następujący sposób: "Pozwolę sobie, w charakterze myślowej pomocy, przyjąć, że Hitler widział siebie jako tego człowieka, który sam i jedyny był w stanie rozpoznać niezwykłe niebezpieczeństwo, którym dla całego świata był bolszewicki ruch marksistowski. Przeciwstawić się temu mógł, przejmując do pewnego stopnia impulsy tego ruchu i przez to upodobnić się do niego".
      W wywiadzie, o którym tu mówimy, pada też istotne dla polskiego czy
telnika pytanie dziennikarza "Die Welt" pod adresem Noltego: "Co czyni Pana pewnym, że jako uczony niemiecki, nie pada Pan ofiarą swoich narodowych emocji i traci dystans w stosunku do poruszanych zagadnień?". Odpowiedź Noltego brzmiała: "Już dawno postawiłem sobie pytanie - czy gdybyś był Amerykaninem i widział jak mój naród i jego reprezentanci są ciągle jednostronnie oskarżani, czy ty, jako amerykański historyk, czułbyś się zobowiązany do działania. Sądzę, że mogę twierdzić, że jako Amerykanin starałbym się coś historycznego znaleźć, co ginie w impecie oskarżeń i chęci ukarania. Dlatego też odrzucam zarzut, że moje działania wynikają z nacjonalizmu".

Hegel wciąż obecny
      Lektura wypowiedzi profesora Nolte zasługuje z różnych względów na uwagę. Potwierdza ona szczególną rolę filozofii w rozpatrywaniu wielkich procesów historycznych, potwierdza wciąż obecną rolę Hegla w filozoficznej analizie dialektyki dziejów. Potwierdza jednak także uwagi B. Suchodolskiego o potrzebach duszy niemieckiej i stałym odwoływaniu się do racji filozoficznych także wtedy, gdy chodzi o historyczne, zwykle bardzo egoistyczne interesy narodowe Niemiec.
      Ta stopniowa, ale wyraźna zmiana w stosunku do własnej przeszłości, próby pokazania jej w pozornie obiektywnym i naukowo uzasadnionym świetle, inspiruje dziś odżywający ruch tzw. przesiedleńców, przywraca w Niemczech atmosferę lat pięćdziesiątych - gdy żywiono tam jeszcze nadzieję, że powojenny układ granic w Europie Środkowej jest tylko stanem przejściowym. Przypadek Güntera Grassa jest nagłaśniany głównie ze względu na pozycję pisarza wypracowaną w literaturze i społeczeństwie jako nieskazitelnego autorytetu moralnego, bardzo ostro osądzającego okres hitlerowski. Ale obecne jego wypowiedzi nie są czymś izolowanym w Niemczech. Coraz częściej pojawiają się, właśnie w formie artystycznej, utwory w istocie rehabilitujące hitlerowską przeszłość, jak np. film Olivera Hirchbiegela "Upadek" - pokazujący ostatnie dni Hitlera, przyjęty w Niemczech z nieukrywanym aplauzem.
      Teza głoszona dziś przez wielką niemiecką prasę, iż "spór historyków" został rozstrzygnięty na korzyść filozoficznej interpretacji hitleryzmu reprezentowanej przez profesora Noltego, jest znacząca i ważna nie tylko dla Niemców. Łatwo wyobrazić sobie skutki wprowadzenia tej tezy do programów wychowania nowego pokolenia, wtedy gdy Niemcy wyraźnie dążą do odzyskania statusu pierwszego europejskiego mocarstwa. Na ten proces warto zwrócić uwagę także nad Wisłą, gdzie kryzys wychowania narasta, zaś problemy filozoficzne stają się domeną coraz bardziej wąskich grup specjalistów.

Prof. zw. dr hab. Kazimierz Żygulski, nestor polskich socjologów, jest współtwórcą Wyższej Szkoły Społeczno-Ekonomicznej w Warszawie, obecnie jej prezydentem, a wcześniej był m.in.: prorektorem Wyższej Szkoły Filmowej, Teatralnej i Telewizyjnej im. L. Schillera w Łodzi, ministrem kultury i sztuki w latach 1982-1986, w latach 1987-1990 przewodniczącym Polskiego Komitetu ds. UNESCO, członkiem Rady Wykonawczej UNESCO i jednocześnie przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Absolwent Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, członek lwowskiej Delegatury Rządu i sędzia Sądu Specjalnego w latach 1942-1944, od 1945 roku z wyroku radzieckiego trybunału wojskowego więzień Gułagu, skąd w 1956 roku powrócił do Polski i podjął pracę naukową.

"Oświata i Wychowanie" październik 2006

_______________________________________
1 "Rzeczpospolita" 12-13.VIII.2006, s. 2.
2 Moeller van den Bruck "Das dritte Reich", Berlin 1923.
3 Bogdan Suchodolski "Dusza niemiecka w świetle filozofii", Wydawnictwo Instytutu Zachodniego, Poznań 1945, s. 22-23.
4 "Die Welt", 24.06.2006, s. 33 i 35.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Recenzje artykułow, kuszak artykuły, Wychowawca - pedagog nie tylko dla uczniów
Recenzje artykułow, kuszak3, Przyczyny niedostosowania społecznego uczniów
Recenzje artykułow, kuszak 1, Współczesne koncepcje wychowania przedszkolnego
Recenzje artykułow, kuszak2, Zatrudnienie w instytucjonalnych formach opieki nad dzieckiem
Filozofia Recenzja artykułu Macieja Ulińskiego pt Etyczne
Hegel Wykłady o filozofii dziejów
recenzja z artykułu
Recenzje artykułow, matma 1, Opracowanie pozycji literatury:
Recenzje artykułow, matma 2, Ewa Flaga EE i A, II rok
Georg Hegel Wykłady z filozofii dziejów
Recenzje artykułow, interakcje, Marianna Sapińska
Recenzje artykułow, SPOSOBY AKTYWIZACJI UCZNIÓW W KLASACH, SPOSOBY AKTYWIZACJI UCZNIÓW W KLASACH
11 (hegel), HEgLOWSKA fiLOZOfIA DZIEJÓW
Recenzja artykułu Pedeutologia
Recenzje artykułow, artyk. jez., Archiwum publikacji
Historia filozofii nowożytnej, 23. Hegel - philosophie der geschichte, Georg Wilhelm Friedrich Hegel
Hegel Wykłady o filozofii dziejów
Recenzja artykułu pedagogicznego Elżbiety Szutowicz(1)
Recenzja artykułu

więcej podobnych podstron