po co żyję, Życie trafione w cel, Życie trafione w cel / 14 wrzesień 2007


Życie trafione w cel / 14 wrzesień 2007
Marek Wosiński

0x01 graphic

Od podjęcia decyzji do działania wiedzie daleka i wcale niełatwa droga. Aby ją przebyć, trzeba mieć motywację, plan, wytrwałość - po prostu musi się chcieć. Można próbować samemu, ale czasem niezbędne jest wsparcie i pomoc kogoś, kto potrafi pomóc skorygować wyznaczone cele, pokazać nowe i zaplanować działania wiodące do ich osiągnięcia.

Zacznę od zagadki. Na belce siedzi pięć żab. Dwie zdecydowały się zeskoczyć. Ile żab pozostanie na belce? Jeśli pomyślałeś o trzech, to najprawdopodobniej się pomyliłeś. Wszyscy bowiem dobrze wiemy, że jest zasadnicza różnica między podjęciem decyzji o zrobieniu czegoś a faktycznym działaniem. Każdy z nas wielokrotnie czynił sobie „noworoczne postanowienia” (będę się codziennie gimnastykował, będę kontrolował swoją dietę, zacznę systematycznie oszczędzać itp.) i na nich się kończyło. Wielu próbowało dokonać wielkich zmian we własnym życiu (np. zmienić zawód), ale pozostały one w sferze planów. Dlaczego tak często nie realizujemy naszych zamierzeń? Pojęcie motywacji, które psychologowie wprowadzili po to, aby wyjaśnić, dlaczego ludzie inicjują działanie, jak długo utrzymują jego kierunek oraz w jakich okolicznościach je kończą, stało się jednym z kluczowych pojęć w psychologii. Istnieje kilka teorii motywacji, każda użyteczna jest w wyjaśnianiu nieco innych aspektów działania człowieka. Nie chciałbym się tu wdawać w dyskusję na temat różnic pomiędzy tymi teoriami. Dla celów czysto praktycznych wystarczy powtórzyć za profesorem Tadeuszem Tomaszewskim, iż zachowanie się człowieka jest funkcją wartości i możliwości. Twierdzenie to oznacza, że człowiek w życiu stawia sobie cele, które są dla niego z rozmaitych powodów ważne, i podejmuje działanie, jeśli wierzy w możliwość realizacji tych celów. Pewne wartości mogą być dla człowieka stałe, np. te wynikające z głębokich przekonań religijnych. Inne mogą pojawiać się i znikać. Podobnie przekonanie o prawdopodobieństwie osiągnięcia celu może się zmieniać w zależności od rodzaju doświadczeń, jakie człowiek zdobywa w trakcie życia (np. ciąg niepowodzeń może doprowadzić do tzw. wyuczonej bezradności). W poniższych rozważaniach, przeprowadzonych z punktu widzenia praktyka, niewątpliwie można zidentyfikować rolę owych wartości i możliwości w działaniu człowieka.

Wiemy z doświadczenia, że nowe cele mogą być konsekwencją zmian zaistniałych w okolicznościach życiowych, mogą być także zainicjowane przez nas samych. Żaby mogły podjąć decyzję o zeskoczeniu pod wpływem okoliczności: zauważyły nadchodzącego bociana lub zrobiło im się na belce za gorąco. Mogły także zdecydować się na zeskoczenie, bo głęboko przemyślały swoją sytuację życiową i doszły do wniosku, że na belce jest nudno i w innym miejscu można spędzić czas bardziej atrakcyjnie bądź bardziej bezpiecznie.
Przyjrzyjmy się najpierw dokładniej sytuacji, w której nowe cele są rezultatem zmian zachodzących w otaczającym nas świecie. Praktycznie mamy do wyboru tylko trzy sposoby ustosunkowania się do zmian. Pierwszy - dać się im porwać i płynąć na ich fali, dopóki się nie zaadaptujemy (np. żaba ucieka przed bocianem dotąd, aż znajdzie kryjówkę). Drugi - nauczyć się, jak w twórczy sposób radzić sobie ze zmianami (trudno mi tu wymyślić przykład twórczego zachowania się żab, ale powiedzmy, że byłoby nim zbiorowe kumkanie po to, żeby przestraszyć bociana). Trzeci sposób, wymagający nie tylko twórczego myślenia, ale często także dużej wyobraźni, ma zapobiegać ewentualnym negatywnym konsekwencjom potencjalnych zmian w życiu poprzez postawienie sobie takich celów, które przygotują nas do skutecznego przetrwania nowych sytuacji (w przypadku żab: usiąść pod belką, a nie na belce - i w ten sposób schronić się przed bocianem).

Zarówno reakcja na zmiany, jak i rodzaj wybieranych celów zapobiegawczych, niewątpliwie zależą od osobowości. Pojęcie to wyjaśnia między innymi, dlaczego ludzie zachowują się względnie podobnie w różnych sytuacjach. Na przykład ludzie silnie reaktywni mogą zmian unikać, ponieważ zwiększają one ilość stymulacji, co wytwarza w nich zbyt silne napięcie i związany z nim stres. W związku z tym mogą oni wierzyć, że najbezpieczniejsza reakcja to ignorowanie zmiany, patrzenie w bok bądź udawanie, że wszystko jest po staremu. Osoby silnie lękowe mogą próbować zminimalizować lękotwórczy wpływ zmiany poprzez jeszcze większe zaangażowanie się w dotychczasowe cele życiowe. Z kolei ludzie otwarci na możliwości uczenia się stwarzane przez nowe sytuacje mogą się starać do zmian dostosować. Na przykład, gdy dzwonią do różnych instytucji, najpierw wysłuchują długiej listy rozmaitych działań, które trzeba wykonać, żeby połączyć się z określonym działem. Po pewnym czasie nauczą się jednak, że wystarczy nacisnąć „0”, aby te działania ominąć i rozmawiać od razu z operatorem. Są też tacy, którzy wychodzą zmianom naprzeciw, niejako przygotowując się do nich poprzez zmianę samego siebie, na przykład nabywanie nowej wiedzy, kumulowanie doświadczenia i świadome stawianie sobie celów działania.

W ciągu wielu lat pracy w poradnictwie psychologicznym, a także w trakcie licznych kontaktów ze studentami, zdumiewało mnie, jak bardzo ludzie różnią się w zakresie uświadamiania sobie własnych celów życiowych. W filmie „Forrest Gump” bohater - sfrustrowany odejściem swojej dziewczyny Jenny - biegnie przez cały kraj aż do wschodniego wybrzeża. Po dotarciu do oceanu zawraca i ponownie przebiega całe Stany Zjednoczone, aż przybywa na zachodnie wybrzeże. Zaintrygowani ludzie pytają go, po co tak biega, a on odpowiada: „Po prostu czuję ochotę do biegania!”. Mimo to niektórzy wierzą, że muszą być jakieś głębsze, ukryte powody tego ogromnego wysiłku, i biegną za Gumpem.

Każdy z nas ma w swoim otoczeniu kogoś, kto posiada bardzo wyraźnie sprecyzowane cele życiowe i w sposób planowy i skuteczny do nich dąży. Są tacy, których sytuacyjne naciski popychają raz w tę, raz w inną stronę. Bywają też ludzie, którzy po prostu podążają śladem innych, nie zadając sobie nawet trudu sprawdzenia, dokąd dana ścieżka właściwie prowadzi (jakże często tę małą samodzielność ludzi w wytyczaniu celów życiowych świadomie wykorzystują przywódcy najrozmaitszych orientacji, potrafiący pociągnąć za sobą całe narody, nie zawsze w najlepszym kierunku). A zatem można wędrować przez życie, będąc sterowanym przez „automatycznego pilota” - wzorce działania są wtedy nabyte przez modelowanie, konformizm lub warunkowanie. Można jednak także włączyć do planowania działania procesy poznawcze: myślenie, podejmowanie decyzji, ocenę sytuacji itd.

Skoncentrujmy się przez chwilę na ludziach, którzy podejmują świadomą decyzję dokonania zmiany swoich celów życiowych - wszystko jedno, czy na skutek rewizji własnych wartości, czy też pod wpływem nacisków zewnętrznych. Spróbujmy także zastanowić się, dlaczego tak wielu nigdy tych celów nie osiąga. Aby to zrozumieć, trzeba się dokładniej przyjrzeć temu, co się dzieje w czasie między podjęciem decyzji o dokonaniu zmiany a osiągnięciem nowego celu.

Ferdinand Forunies jest znanym na arenie międzynarodowej konsultantem w dziedzinie biznesu i kadry kierowniczej. Jednym z problemów, z jakim musiał sobie radzić w przedsiębiorstwach przechodzących modernizację, był niski wzrost produktywności niektórych pracowników mimo wprowadzania konstruktywnych zmian w organizacji produkcji. Poszukując rozwiązania, zebrał opinie od 25 tys. członków kadry kierowniczej różnych przedsiębiorstw w wielu krajach. Wyniki pokazały, że istnieje pewna liczba typowych przeszkód, które utrudniają ludziom zrobienie tego, na co się uprzednio zgodzili. Otóż pracownik przedsiębiorstwa nie angażuje się efektywnie we wprowadzanie zmiany, jeśli: nie wie dokładnie, czego się od niego oczekuje; nie wie, jak to zrobić; nie wie, dlaczego powinien to zrobić; uważa, że robi to, czego się od niego oczekuje, ale nie dostaje informacji zwrotnej; są przeszkody obiektywne, poza kontrolą pracownika; nie wierzy, że zmiana się uda; uważa, że jego dawny sposób działania był lepszy; sądzi, że inne cele są ważniejsze, i stosuje odmienną hierarchię wartości; nie ma bezpośrednich korzyści ze zmiany. Przy dokładniejszej analizie widać, że tylko jeden z tych hamulców związany jest z przyczynami obiektywnymi, na które nie ma się wpływu (często to, co wydaje się całkiem poza kontrolą, w rzeczywistości daje się kontrolować). Pozostałe powody można podzielić na dwie kategorie: brak ukierunkowania oraz brak informacji zwrotnej.

Proces dokonywania poważnych zmian w życiu jest niewątpliwie bardziej skomplikowany niż zeskoczenie żaby z belki. Psychologowie uważnie analizują dynamikę radzenia sobie przez ludzi z tymi zmianami, które mają istotne znacznie dla tożsamości i poczucia spełnienia życiowego. Zgodni są, że jest to proces długotrwały i zazwyczaj przebiega w kilku etapach, z których każdy ma własną, odrębną charakterystykę. Na przykład według Frederica Hudsona jest ich cztery. Faza pierwsza, nazwijmy ją umownie „etapem entuzjazmu”, to okres sukcesu, stabilności, twórczości i energii. Ludzie marzą, pracują, tworzą projekty, dążą do wygranej. Czują się pełni energii, spełnieni, euforyczni, optymistyczni, trudności traktują jako wyzwanie. Po pewnym czasie mogą jednak poczuć zmęczenie, przeciążenie, odczuwać brak czasu, nacisk współzawodnictwa. Ta faza kończy się, gdy ludzie odnoszą sukces, a życie nie podsuwa kolejnego wyzwania. Pojawia się zastój, ludzie tracą rozpęd, a nawet motywację do działania. Zastój po okresie entuzjazmu może być odczuwany jako klęska. W rezultacie niektóre osoby czują się złapane przez życie w pułapkę.
Dla fazy drugiej, czyli „etapu rozczarowania”, charakterystyczne jest znudzenie, rozczarowanie, poczucie braku celu. Ludzie często przewidują nadchodzące niepowodzenie, są niespokojni, ale jednocześnie czują wyraźny opór przed kontynuowaniem zmiany. Ta faza może się zakończyć dwojako: zrewidowaniem własnych marzeń i powrotem do fazy pierwszej z nowym entuzjazmem i zaangażowaniem albo zamknięciem danego rozdziału życia, zasunięciem kurtyny za przeszłością oraz rozpoczęciem poszukiwania nowych celów i zadań życiowych.

Faza trzecia, którą można by nazwać „etapem kokonu”, polega na wycofaniu się z aktywności, na refleksyjności, robieniu strategicznych planów na życie i kolejnej rewaluacji wartości. Ludzie często odczuwają smutek, pustkę, gniew, niekiedy towarzyszy im poczucie krzywdy. Hudson pisze: „Człowiek w tej fazie dochodzi do porozumienia z samym sobą, odkrywa, kim naprawdę jest, i nie pozwala poprzednim rolom życiowym na zdominowanie własnego »ja«. Z kryzysu tożsamości, krok po kroku w samotności wyrasta mocne »ja«, umocnione zrewidowanym systemem wartości i wsparte wewnętrznym spokojem. Proces transformacji życiowej dokonał się, nowe cele emocjonalne w nią zaangażowane zaczynają się wynurzać”. Faza ta kończy się, gdy ludzie wytyczą sobie nowy kierunek albo zdecydują się bardziej zaangażować w relacje z innymi i pójść do przodu. Niektórzy rozwijają nowe zainteresowania, przeprowadzają się, zmieniają pracę, stają się bardziej uduchowieni, znów idą do szkoły. Często dokonują zasadniczego przewartościowania z „działania” na „bycie”.

To staje się początkiem fazy czwartej, którą moglibyśmy nazwać „etapem gotowości” do rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu. W człowieku budzi się nowa nadzieja, ponownie staje się twórczy, ma pełne poczucie własnej egzystencji. Pojawia się podniecenie, zaangażowanie w nowe idee i możliwości, eksperymentowanie z nowymi pomysłami i projektami, współpraca z innymi ludzi, przewartościowanie poprzez stawianie nowych celów i wartości. Często człowiek czuje się spełniony, zadowolony, umotywowany wewnętrznie, skupiony. Towarzyszy mu też czasem poczucie, że nic go nie powstrzyma w dążeniu do wyznaczonych celów. Faza ta kończy się, gdy człowiek powraca do fazy pierwszej. Cykl się powtarza, to zaś zapewnia ciągły rozwój w kierunku lepszej jakości życia i poczucia spełnienia.

W kontekście powyższych rozważań pewnie banalnie zabrzmi stwierdzenie, że ludzie mogą potrzebować pomocy, aby przetrwać okres przejściowy i efektywnie wprowadzić zmianę. Asystowanie innym w osiąganiu celów życiowych było zawsze jednym z elementów społecznego wsparcia, udzielanego osobie przez rodzinę, przyjaciół, mentorów, nauczycieli, osoby duchowne, zwierzchników. W ciągu ostatnich 20 lat coraz bardziej popularny staje się zawód tzw. trenera (coach). Oryginalne znaczenie słowa „coach” to powóz lub wagon - innymi słowy pojazd, którego ludzie używają, gdy chcą dojechać do jakiegoś celu. W sporcie trener to ktoś, kogo zadaniem jest doprowadzenie sportowca do możliwie najlepszych wyników. Ja będę używał słowa „trener” na określenie osoby zawodowo zajmującej się pomaganiem ludziom w osiągnięciu celów życiowych (tzw. life coaching).

Ponieważ zawód trenera jest stosunkowo nowy, nie istnieją jeszcze stereotypy społeczne ułatwiające przeciętnemu obywatelowi zrozumienie, czym trener naprawdę się zajmuje. Stereotyp, który często ma wpływ na rozumienie jego roli, to stereotyp terapeuty. Jednak obok pewnych podobieństw, oba te zawody różnią się w zasadniczy sposób. Klienci przychodzą do terapeuty z powodu jakichś odchyleń od normy psychologicznej (lub symptomów psychopatologii). Natomiast trener przeważnie pracuje z klientami, którzy nie zdradzają zaburzeń psychicznych. Gdy je zauważy, może skierować podopiecznego do psychologa bądź psychiatry albo - jeśli uzna to za potrzebne - może z nim kontynuować pracę. Terapeuta pomaga ludziom osiągnąć wgląd w dynamikę ich myślenia, uczuć i zachowania. Trener natomiast pomaga klientom przechodzić od wglądu we własne wartości do postawienia nowych celów i podjęcia odpowiednich działań.

Istotnym elementem terapii jest wgląd w przeszłość człowieka, aby znaleźć w niej wytłumaczenie aktualnych zachowań. Trener pomaga zmienić aktualne zachowania tak, aby prowadziły one do pożądanej przyszłości. Terapeuta często koncentruje się na specyficznym aspekcie myślenia, emocji lub zachowań, które przeważnie są manifestacją określonego zaburzenia. Trener dokonuje przeglądu całego życia osoby - zdrowia, związków z ludźmi, kariery zawodowej, rozwoju duchowego - a następnie pomaga jej radzić sobie z każdym aspektem życia. Terapeuta przeważnie buduje krótki związek z klientem, trwający od kilku tygodni do kilku miesięcy. Trener często buduje związek trwający lata, a nawet dziesiątki lat. Pracę terapeuty można by zatem podsumować stwierdzeniem: „Klient cierpi z powodu odchylenia od normy i trzeba go do normy doprowadzić”. Trener natomiast powie: „Wszystko jest w porządku, mój klient ma wspaniałe życie, ale chce je uczynić jeszcze lepszym”.

Jednym z podstawowych nieporozumień związanych z pracą trenera jest przekonanie, że jego rola polega na pilnowaniu, aby zadania zostały wykonane. Według takiego poglądu jest on kimś w rodzaju narzekającego rodzica, który ma pilnować, czy praca domowa została odrobiona, czy łóżko jest posłane i czy plan na życie jest prawidłowy.
Aby skutecznie prowadzić klienta do jego celów życiowych, trener musi asystować mu w procesie samopoznania, który dla niego jest także procesem poznawania podopiecznego. Klient musi poznać swoje postawy, światopogląd, interpretacje rzeczywistości, gdyż te uzewnętrzniają się w zachowaniach. Musi być świadom zarówno własnych nawyków i wyuczonych wzorców zachowań przystosowawczych, jak i mechanizmów oraz przyczyn dokonywania określonych wyborów. Według jednego z podstawowych założeń treningu człowiek ma zawsze wybór, a w świecie dojrzałych ludzi nie ma bezradnych ofiar. Zadaniem trenera jest pomóc klientom w dokonywaniu wyborów, które doprowadzą ich do osiągnięcia wyznaczonych celów.

Zasadnicze znaczenie w terapii ma zaplanowanie procesu terapii oraz jej efekt. Skuteczność treningu zależy przede wszystkim od relacji, jaka się wytworzy pomiędzy trenerem a klientem. Klient nie kupuje gotowego wyrobu. Wspólnie z trenerem wypracowują takie formy komunikowania się, które będą dla nich najbardziej efektywne. Jest to proces, za który są współodpowiedzialni. Podstawowe efekty wspólnej pracy trenera i klienta to działanie i uczenie się. Oczywiście chodzi tu o działania prowadzące klienta do określonego celu. Uczenie się nie jest jedynie ubocznym produktem działania. Jest elementem równoważnym i uzupełniającym.

W tym kontekście pojawia się pytanie, jakie kompetencje i dyspozycje powinien mieć ktoś, kto chce zostać dobrym trenerem. Zdania na ten temat są podzielone. Niektórzy twierdzą, że do tego nie jest potrzebna znajomość wielu technik ani długie lata doświadczenia. Ich zdaniem znacznie istotniejsze są cechy osobowościowe. W podręcznikach dla trenerów często na przykład podkreśla się, że najlepsi mają pewne wspólne cechy: świadomość swojej wartości, nieustanne dokonywanie wglądu we własne uczucia, ciągłe uczenie się, zorientowanie na przyszłość, realistyczny optymizm, elastyczność, bezpośredniość w wyrażaniu opinii, autentyczna opiekuńczość; są też godni zaufania i ogólnie poważani przez ludzi. Taka postawa przyciąga do zawodu trenera ludzi przekonanych, że posiadają owe cechy osobowości, a jednocześnie nie mają ani ochoty, ani możliwości zdobywania solidnego wykształcenia. Ci, którzy rzeczywiście te cechy posiadają, przeważnie się sprawdzają i w szybkim tempie zdobywają dodatkowe kwalifikacje.

Są też ludzie twierdzący, że aby być dobrym trenerem, trzeba posiadać nie tylko odpowiednie cechy osobowości, ale także pewnego typu umiejętności. Co dobrzy trenerzy robią najlepiej? Umieją uważnie słuchać i dają informacje zwrotne, które budzą zaufanie. Potrafią utrzymać kierunek rozmowy z klientem i nie podejmować w niej wątków odwracających uwagę od głównego celu. Nie dają się zwieść pokusie zdominowania rozmowy, mówienia o sobie i dawania rad. Umieją stawiać pytania pozwalające klientom na określenie ich dążeń, emocji i wyborów. W ten sposób pomagają im wyobrazić sobie przyszłość, sprecyzować misję życiową, rozwijać umiejętności i osiągać cele. Trenerzy stymulują samoświadomość, odpowiedzialność i zmianę. Koncentrują się na teraźniejszości i przyszłości, a nie na przeszłości. Wzmacniają optymizm, a trudne niekiedy informacje zwrotne przekazują z miłością. W pracy z klientem uwzględniają jego wiarę i rozwój duchowy. Wreszcie utrzymują tajemnicę zawodową.
Do czego zatem może być przydatny trener żabie, która chce zeskoczyć z belki? Wspólnie mogą pracować nad tym, by ta decyzja została wykonana, by po zeskoczeniu nie nastąpił zastój, a powstały nowe idee, nowe wyzwania prowadzące do ciągłej poprawy jakości życia. Dla żaby możliwość nieustannej poprawy tej jakości jest ograniczona. Dla skomplikowanych istot ludzkich, żyjących w złożonym świecie społecznym, zarówno potencjał do przeprowadzenia zmiany, jak i zakres możliwości są zdecydowanie większe. Z trenerem może być łatwiej i skuteczniej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
po co żyję, Słomiany zapał, Słomiany zapał / 14 marzec 2008
po co żyję, Ciało w mózgu, Ciało w mózgu / 16 kwiecień 2008
po co żyję, Z żaby księżniczka, Z żaby księżniczka / 08 październik 2007
po co żyję, W poszukiwaniu utraconej mocy, W poszukiwaniu utraconej mocy / 03 marzec 2008
po co żyję, Żyję po raz drugi, Żyję po raz drugi / 21 marzec 2008
po co żyję, Portret kobiecy we wnętrzu, Portret kobiecy we wnętrzu / 08 marzec 2008
po co żyję, Starość nam otwiera drzwi, Starość nam otwiera drzwi / 19 październik 2007
po co żyję, Bliźniego szanuj jak siebie, Bliźniego szanuj jak siebie / 28 listopad 2007
po co żyję, Bliźniego szanuj jak siebie, Bliźniego szanuj jak siebie / 28 listopad 2007
po co żyję, Gdy myśli złe dręczą, Gdy myśli złe dręczą / 21 kwiecień 2008
po co żyję, Gdy odchodzą bliscy, Gdy odchodzą bliscy / 24 styczeń 2008
po co żyję, Dobre postanowienia na nowy rok, Dobre postanowienia na nowy rok / 31 grudzień 2007
po co żyję, Lęk niezbędny do pełni życia, Lęk niezbędny do pełni życia / 20 marzec 2008
po co żyję, A wszystko to ty, A wszystko to ty / 19 marzec 2008
po co żyję, Bunt na pokładzie ciała, Bunt na pokładzie ciała / 26 październik 2007
po co żyję, Pigułki szczęścia nie dają, Pigułki szczęścia nie dają / 28 marzec 2008
po co żyję, Na szczytach kariery, Na szczytach kariery / 07 luty 2008
po co żyję, Ten, Ten, kto myśli o sobie: ja / 22 marzec 2008
po co żyję, Czego chcę, Czego chcę, co muszę / 12 luty 2008

więcej podobnych podstron