plik


Kraszewski Jzef Ignacy - Marcin Kaptur Ksi|ki/Zapraszamy WikizrdBa to spoBeczny projekt, ktrego celem jest utworzenie wolnego repozytorium tekstw zrdBowych oraz ich tBumaczeD w formie stron wiki. Gromadzimy i przechowujemy tutaj w postaci cyfrowej wcze[niej opublikowane teksty (np. utwory literackie). W polskich WikizrdBach dostpne jest obecnie 145 555 tekstw 718 autorw i liczba ta codziennie wzrasta  zamieszczone materiaBy nale| do domeny publicznej lub dostpne s na wolnej licencji. Wszyscy u|ytkownicy internetu mog korzysta z nich bezpBatnie i bez ograniczeD. PrzyBcz si do nas! Ka|dy mo|e rozwija WikizrdBa  tak|e Ty, bez |adnych formalno[ci, mo|esz dodawa nowe materiaBy i porzdkowa te ju| zamieszczone. Wszyscy tutaj pracujemy spoBecznie, w poszanowaniu praw u|ytkownikw, wolontariuszy i autorw. Cigle brakuje nam ochotnikw& Pom| nam! Wystarczy 5 lub 10 minut dziennie& cho wikszo[ z nas przebywa tu znacznie dBu|ej ;-) Jak edytowa? To proste!!! Zapoznaj si ze stron Pomocy lub pobierz mini-poradnik ( https://commons.wikimedia.org/wiki/File:WikizrdBa_- _pierwsze_kroki.pdf ). Zapraszamy!!! Marcin Kaptur Marcin Kaptur Jzef Ignacy Kraszewski ByB to wieczr, sBoDce spuszczaBo si ju| na zachd czerwone, gorejce, a chBodne; dokoBa jego, rumiane, wiatr zapowiadajce chmurki, wznosiBy si po niebie. Na drugiej stronie widnokrgu staB czarny obBok nieporuszony, milczcy, lecz grozny. Okolica byBa piaszczysta i zaro[lami pokryta. W oddaleniu na prawo [wieciB si biaBy zamek Srzemskiego, wojewody pBockiego, i unosiBy si niebieskie dymy wsi, pod jego murami rozBo|onej. Dalej widzi si inne wioski i wie|e wiejskich ko[ciBkw, i krzaki po|BkBe i poschBe od letniego skwaru. Na drodze piaszczystej unosiBy si tumany pyBu siwego, ttniaBa ziemia od kopyt koDskich. Liczny orszak jezdnych i wozw szedB od PBocka. Wida byBo dBugi szereg komornikw i pacholt barwianych, kolas pikn, skr zBocon wybit, zaprz|on sze[ci koDmi karymi; cignce si wozy z kuchni, sBu|b, dru|ynami i podlejsz czeladzi. Cicho[ panowaBa w[rd orszaku i konie szBy powoli. W kolasie jechaB m|czyzna podeszBego ju| wieku, na ktrego czole malowaBa si duma i odwaga. Ubrany byB ciemno, czapka wysoka siedziaBa mu z kit nad czoBem, siwy ws opadB na dB i koDczyB si a| na piersiach. Na nim byBa lekka ferezja spita, z zBocistymi guzy i sznurami. Przy jego kolasie jechaBo kilku mBodzie|y, za ni wiedziono konia jezdnego pod piknym dywdykiem z bogatym siedzeniem, zBoconym rzdem, trzsidBami z pir u Bba, malowan grzyw i ogonem. Pacholta paDscy chichotali z tyBu, a za nimi wiedli psiarze kilka sfr ogarw i dwie smycze chartw, biaBozornicy jechali z ptakami w kapturach i dzwonkach u sptanych ng. WspaniaBy byB widok tego pocztu, cho to tylko byB dwr wojewody pBockiego, pana Srzemskiego, maBo znaczcego czBowieka, lecz lubicego |y dobrze, nie dbajcego wiele o dBu|nikw, ktrych czasem kijem te| za wrota wypdzano ze dworu, zwBaszcza {ydw niewiernych. Kolasa wojewody sunBa si powoli po piasku, gdy pan Srzemski usByszaB za sob ttent i obejrzawszy si ujrzaB gonicego jakiego[ czBowieka na chudej marsze, osiodBanej prostym Bkiem, z uzd skrzan na pysku. ByB to m|czyzna olbrzymiego wzrostu, silnej budowy, twarzy czerwonej i wesoBego wyrazu, po ktrej wida byBo blizny od gstych szram. Ubrany byB w prost opoDcz z kapturem, czapk barani, kontusik wytarty, a rzemiennym pasem pocigniony, buty juchtowe czarne. Na wierzchniej wardze tpo ucity ws BczyB si z zarastajc brod i podbrdkiem, w[rd ktrych czerwieniaBy usta szerokie; wy|ej [wieciBy mu si straszne oczy czarne w psowej oprawie. CaBa twarz zdawaBa si mwi:  Jestem zawadiaka!" TrzymaB si na koniu krzywo i niedbale, ale koD baB si go, bo si strasznie wycigaB pod nim potem zlany, bokami robic, z nozdrzem rozdartym, wysadzonym na wierzch okiem i napr|onymi |yBy. Wojewoda obejrzaB si na niepoczesnego jezdzca i wlepiwszy weD chmurne brwiami zawisBe oczy, zdawaB si chcie go rozpozna, tego jednak dokaza nie mgB, bo cho mu si co[ ochapiaBo , nie przypominaB sobie nazwiska zawadiaki. Przeje|d|ajcy maBo zwa|aB na poczet pana wojewody i przeciw zwyczajowi wymija go zaczB, ani si nawet skBoniwszy, usiBujc wolno wlokc si wyprzedzi czered. ByBo to wielkie zuchwalstwo; sBu|ba i komornicy wojewodziDscy szemra zaczynali, gdy wojewoda sam cigle nie spuszczajc z oka jezdzca, wBa[nie gdy ten kolas jego kBusem tgim wymijaB, ozwaB si do[ gBo[no:  A to| co za chBop? DosByszaB tego jezdziec, obejrzaB si, zaczerwieniB, [cignB koniowi lice i chciaB co[ odpowiedzie, ale potem jakby si rozmy[liB, odwrciB si tylko i zawoBaB, spinajc konia |elaznymi ostrogami:  Powiedz to jutro, miBo[ciwy panie, ale ci to bez zakrztuszenia przez gardBo nie przejdzie. Nie sByszaB tego wojewoda, a jezdziec poleciaB szybko naprzd, caBy zapBomieniony i trzscy si od gniewu, kiedy niekiedy przemawiajc sam do siebie pBsBowami. Gdy ju| poczet wojewody zostaB dobrze w tyle za za nim i zniknB w tumanach pyBu, jezdziec zwolniB biegu koniowi, pokrciB wsa i ogldajc si, a poprawujc na siodle, rzekB:  Powtrzysz mi to jutro, panie wojewodo! powtrzysz; a powiem ci, com ja za chBop! Musz no tylko wymaca, czy jutro nie bdziesz z nim w drodze. Co[ mi si marzy, |e ty tylko panujesz w swoim zamku! Za[piewam ci ja na drodze piosenk! To mwic pan Marcin Brzozowski, tak si zwaB w jezdziec, stanB u karczemki nale|cej do zamku pana Srzemskiego i uwizawszy dyszcego konia u sBupa, poszedB do {yda. {yd znaB dobrze zawadiak gostyDskiego, bo gBo[nym byB junakiem pan Marcin Brzozowski. Przyjaciele zwali go pospolicie przezwiskiem Kaptura, |e opoDcz od sBoty z kapturem nosiB, a gdzie kaptur jego zawitaB, ju| tam si bez szumu nie obeszBo. Zatem {yd nisko mu si skBoniB jarmuBk i staB milczcy.  Twj pan, wojewoda, dzi[ powrci do zamku?  spytaB go pan Marcin.  Tak, ja[nie panie  odpowiedziaB {yd.  A czy dBugo w domu zabawi?  Komornik jego, co tu byB, przyjechaB z Bilska i mwiB, |e jasny pan wojewoda tylko przenocuje i pojedzie za piln spraw do Warszawy.  Pewnie?  Ju| nawet wozy wyprawili naprzd. To tylko chciaB wiedzie pan Marcin, siadB na koD i pojechaB, a serce mu biBo, a oczy paBaBy, a rce si trzsBy. Przejechawszy wiosk, rzuciB si krto w lewo midzy pBoty i biegB co tchu dro|yn do dworku bielejcego pod lasem, koBo ktrego dymiBy si dwa czy trzy kominy chaBup chBopskich. ZajechaB w dziedziniec, na ktrym pasBo si stado [wiD, chodziBy konie, owce i wszystek dobytek, tylko co z pola przygnany. Pan Marcin przywizaB swoj szkap do kBka u wrt i sam pobiegB do domu.  Jest pan doma? spytaB chBopaka, ktry w sieni czy[ciB rzd na konia, niegdy[ zBocisty, a teraz tylko mosi|ny.  Jest, panie  odpowiedziaB chBopak, wstajc. OtworzyB pan Marcin skrzypice niskie drzwiczki i zawoBaB:  Niech bdzie pochwalony! Pokj temu domowi!  A! Kaptur!  ozwaB si otyBy gospodarz, powstajc i zachylajc kapot, pod ktr tylko pBcienne byBo wida ubranie. Izba, do ktrej wszedB pan Marcin, byBa czysta, wybielona, dwa maBe o[wiecaBy j okienka, miaBa piec prosty i kominek, Bawy dokoBa, z ktrych jedna przykryta byBa kilimkiem, na [cianie krucyfiks, zielem [wiconym otoczony, u drzwi kropielnica, stB dbowy po[rodku, stara zbroja, koszulka druciana i misiurka wisiaBy na [cianie.  Hej, pani Barbaro!  krzyknB gospodarz  [wiatBa niech podadz i miodu! Niech|e ci u[ciskam, panie Marcinie! Pani Barbara pobiegBa do alkierza, ledwie rzuciwszy okiem na go[cia, a pan Marcin [cisnwszy gospodarza za rk, odpowiedziaB:  Nie po tom ja tu mo[ci panie, przybyB, abym z waszmo[ panem bratem piB i hulaB. Jeszcze mi si policzki czerwieni, gdy sobie wspomn moj krzywd! Tu mi waszmo[cinej pomocy potrzeba! Waszmo[ jeste[ brat szlachcic jak ja, i co mnie dzi[, jutro tobie, je[li sobie damy po nosie jezdzi.  A c| to waszmo[ci si staBo?  spytaB gospodarz, stojc przed nim peBen zdumienia i ju| prawie gniewny, a przynajmniej usposobiony do gniewu.  Co i co! Ten senatorczyk, pan wojewoda Srzemski, tylko co spotkaB si ze mn w drodze. Wiesz, Waszmo[, |e ja si nierad stroj i wygldam na gaszka;,ale si za to na mnie nikt nie zawiedzie, ale za to cudzego i swego chleba nie przemarnuj na puste bawideBka. A dobrze mi w mojej opoDczy, jak drugiemu nie lepiej w po|yczanym zBocie! I dlatego, |e mnie wojewoda widziaB licho ubranym, [miaB mnie, Brzozowskiego, herbu Belina, z dziadw i pradziadw szlachcica, nazwa chBopem.  ChBopem! On waszmo[ chBopem [miaB nazwa!  krzyknB pan SBawek, uniesiony gniewem.  A dajcie| mi szabl, a pjdziem; ju| my go nauczymy, co chBop, a co szlachcic!  I tu rozpu[ciwszy poBy kontusza, poczB po izbie lata pan SBawek. Dobrze bowiem trafiB pan Marcin naprzd do niego, jako do ssiada pana wojewody, ktry z nim cigle darB koty i siedzc na kilku zagonach, lkajc si najazdu i przemocy magnata, paBaB ku niemu najsro|sz nienawi[ci.  Hej, konia no tam siodBajcie!  woBaB pan SBawek.  Mego siwojabBkowitego! Pojedziemy! Jedzmy! ChBopcze, daj tu pasa! Maciek, pasa, buty, szabl! I woBaB, i biegaB, i odziewaB si co prdzej.  Czekaj, czekaj!  rzekB pan Marcin  we dwch przecie na wojewod nie naskoczym, boby nas zdespektowaB: trzeba nam jecha do przyjaciB i jutro dopiero zajecha mu drog w dobrym poczcie. Bo jutro on wyruszy do Warszawy. Dopiero| go tam spytamy wszyscy, czego mnie nazwaB chBopem, kiedy widziaB u mnie szabl u pasa. Poka| ja mu, com za chBop, a| mu jego senatorstwo pjdzie gardBem nazad. Niechaj si obejrzy na swj herb! Co mi za herb jaki[ nowotny, i pierwszy to senator tego herbu i imienia! To mwic Kaptur, chodziB i z|ymaB si.  Zacny herb DrogosBaw! Kto sByszaB o takim herbie? Lepsza moja Belina!  O, i jak lepsza!  odpowiedziaB pan SBawek.  Ale my go nauczymy i nie damy sobie w kasz dmucha. A jezli go waszmo[ wezmiesz na nauk w swoje rce (dodaB), to wcze[nie posBa trzeba na egzekwie do PBocka i niech mu katafalek stawi!  To mwic, krztaB si po izbie i ubieraB, tymczasem pani Barbara kazaBa dziewce poda miodu i dwa kubki. Szlachta ledwie miodu si dotknli, na pani Barbar i okiem nie rzucili, a caBkiem sob i wypadkiem zajci, wypadBszy z izby, dopadli koni i ruszyli.  A dokd pojedziem?  spytaB pan SBawek, ktremu towarzyszyBo kilku ludzi na tgich koniach.  Jedzmy do Wlki  rzekB Brzozowski  do pana Macieja; u niego zawsze biesiada i du|o go[ci; tam, co znajdziem szlachty, to ich zabierzem z sob na jutrzejsz wypraw. To mwic, pu[cili si kBusem przez pole; a byBa ju| noc ciemna, ale konie i panowie dobrze drogi znali. Jechali tg godzin, a| pokazaBy si [wiateBka w wiosce i na pagrku kilka okien o[wieconych za[witaBo, zwiastujc dwr paDski.  Dobra nasza!  rzekB Kaptur.  Zwieci z okien, zastaniem braci szlacht. Tu na nowo podciwszy konie, pu[cili si bBotnist ulic ku dworowi, potem grobelk drzewami osadzon, mimo karczmy, i wpadli w dziedziniec, na ktrym byBo siBa czeladzi i gwar wielki. Otworem staBy drzwi od sieni, przez ktre buchaB gwar z rozmaitych gBosw zBo|ony, [pieww, krzykw, Bajania, [miechu, brzku itd. Kilka kobiet wida byBo naprzeciwko, tulcych si bojazliwie i spogldajcych przez drzwi do sieni, gdzie podpili sBudzy, czerpic piwo konwiami z beczki, grali w ko[ci, [miali si i rozmawiali.  Ot| kto[ jeszcze przybywa  odezwaBa si podeszBa niewiasta z cicha  jacy[ jeszcze zawadyje, co natBuk tu, napij i pojad, nakresowawszy sobie pyskw.  To Kaptur Brzozowski  odpowiedziaBa druga  nie obejdzie si bez szabel i poswarku!  A drugi z nim pan SBawek  rzekBa inna  i ten dobry do wypitej i do wybitej. TydzieD temu, nie wicej, poobcinaB uszy komornikowi pana cze[nika, |e mu co[ niezdarnego odpowiedziaB. Takiemu mBodemu chBopiciu! A| |al byBo patrze, jak go okrwawiB! Gdy si ta rozmowa toczy, nasi wpadli do izby, gdzie gBo[na brzmiaBa biesiada.  Cha! Cha!  zawoBano. Dawaj tu kielicha! Hej! Witajcie| waszmo[ panowie! A skd|e to tak pzno to mi szcz[cie zdarzyBo? Hej, sam wina, piwniczy! Hej! Inni witali tak|e.  A, Kaptur!  Jak si waszmo[ macie?  SBawek! Bg z wami! Czy[cie zdrowi?  Przez zdrowie wasze, panie Brzozowski!  Witajcie nam, panie Marcinie!  Jak si ma pani Barbara?  Niech ci u[ciskam, SBawku!  Bodaj ci z twoj charcic! H? Pijani dobrze szlachta witali, woBali, krzyczeli, wycigali rce, zajci przybywajcymi go[mi.  Ja ani usid, ani wypij  rzekB Kaptur  pki mnie waszmo[ nie posBuchacie. Jestem skrzywdzony! Okropnie skrzywdzony! Tu runBy Bawy, szczkBy kielichy, zabrzkBy szable, jedni przez drugich si powychylali, niektrzy na Bawy, inni na stB nawet powBazili.  Co? jak? kto? gdzie? Bij! Zabij! Jaki| to Botr? C| to za bestia! Uszy mu poobcina! Czemu[ go nie zdusiB! Dajcie go tu! Kto si wa|yB?  SBuchajcie, waszmo[ciowie  odpowie Brzozowski  i nie ja jeden, ale wy wszyscy jeste[cie skrzywdzeni, i wy wszyscy powinni[cie mi pomc do zemsty! Godzin temu ledwie kilka, na drodze do PBocka spotkaBem wojewod jadcego do siebie. A gdym go niepocze[nie ubrany, tak jak tu stoj, mijaB, [miaB mnie w gBos nazwa chBopem! Dlatego, |em byB sam jeden i licho odziany. Alem go prosiB, by mi to jutro powtrzyB. Jutro wojewoda jedzie do Warszawy, trzeba, |eby[my si wszyscy szlachta zebrali, zajechali mu drog i spytali, jakim czoBem [miaB to rzec jednemu z nas? Kto z was czuje szlacheck krew w sobie, za mn, panowie bracia! Wszyscy krzyknli:  Zgoda, zgoda! Jedziem, jedziem! Dalej! Na koD!  Wiele| nas tu jest?  spytaB Kaptur. Policzyli si oczyma i pan SBawek ozwaB si:  Dwudziestu!  O, to maBo  odpowiedziaB Brzozowski  trzeba, |eby nas wicej byBo ni| wojewodziDskiego dworu. Niech bdzie nas dwudziestu, a czeladzi dwudziestu z pacholty, i tego maBo! Kto z was panowie bracia Baskaw, niech rusza po szlacheckich dworach i zwoBa szlacht jak na pospolite ruszenie w obronie szlacheckiej czci i sBawy. Jutro jak godzina na dzieD, zbierzemy si wszyscy zbrojno, a uczciwie odziani, wedle przemo|no[ci swej za karczemk pana SBawka, za borem, na warszawskim go[ciDcu, u mogiBy kowalowej, koBo Bo|ej mki.  Zgoda! Zgoda! A chBop chyba, kto nie ruszy. Do strzemienia, napijmy si panie bracie, wsiadanego!  A przez drzwi zawoBali ochotnicy.  Hej, sBu|ba, koni! Podawajcie koni! Tak nagBy wyjazd przeraziB sBu|b, ktra co tchu pobiegBa po stajniach i obrkach zbiera reszt koni swych panw i nu| uzda co prdzej. My[leli, |e najmniej Tatarzy wpadli na Podlasie i pospolite nakazano ruszenie; tymczasem go[cie szukali pod Bawami czapek, pasw, szabel, pili, [ciskali si i odje|d|ali, odgra|ajc na wojewod. Wkrtce pusto byBo we dworze, i pani Maciej owa, kazawszy wyrugowan zanie[ nazad do alkierza pierzyn, spa si spokojnie ukBadBa, sBuchajc tylko chrapania pijanych, na sianie w pierwszej izbie zasypiajcych. Rano ledwie godzina na dzieD, ju| u mogiBy kowalowej, za karczemk pana SBawka, zbierali si panowie szlachta i wszystkimi drogami do niej d|yli. WysBany przodem jeden do wioski wojewody miaB oznajmi, gdy pan Srzemski z zamku ruszy. Wszyscy szlachta rozBo|yli si pod Bo| mk na trawie, siedzieli, gadali, [miali si i zajadali, co Bg daB. Ranek byB chBodny, ale pogodny, tylko wiatr dB przerazliwy. Coraz to ktren ze szlachty przybywaB i okoBo dziewitnastej godziny byBo ich ju| z pachoBkami okoBo stu koni, r|nego wieku, wzrostu i twarzy, i ubioru. Wpo[rd nich, jeszcze pBomienny gniewem Kaptur, w wczorajszym stroju, z szabl u pasa, dowodziB. Wszyscy byli jak od [wita ubrani, bo mieli mu dwr honorny skBada, i chodziBo im o pokazanie wojewodzie, co mo|e szlachcic. Pan Marcin miaB wielu przyjaciB, w jego osobie obra|ona caBa szlachta czuBa si gniewn i |daBa si pom[ci. O dwudziestej godzinie przybiegB wysBany chBopak na zdyszanym koniu, oznajmujc, |e wojewoda rusza z zamku we czterdzie[ci niespeBna koni. Zaraz wszyscy na koD siedli, i droga zasiaBa si koDmi i ludzmi, w dziwacznych barwach, postawach, ubiorach. Na czele orszaku jechaB Kaptur, krcc dumnie wsa. Za nim wszyscy przedniejsi rce na szablach, czapki na bok, mina gsta; dalej pachoBki; byBo ich wicej sta koni, a poczet ten rozbiegBszy si po drodze, na oko znaczniejszym si jeszcze wydawaB, ni| byB. Ruszyli kBusem i wBa[nie na granicy pana SBawka ujrzeli tuman pyBu; uszykowali si porzdniej i postpowali w milczeniu. Wojewoda dumaB siedzc w kolasie, gdy przeciw sBoDcu spojrzawszy ujrzaB co[ czerniejcego w pyle na drodze. SdziB z pocztku, |e to bydBo z rosy pdz, lecz przyBo|ywszy rk do oczu i wpatrzywszy si dobrze, dojrzaB pir u czapek, koni i ludzkich twarzy. Co[ go tknBo, i zaczB pyta komornikw swych, co by to. byBo.  Kto to wie?  odpowiedziaB jeden.  Jacy[ ludzie jad!  To wojsko  rzekB wojewoda niespokojny  albo si myl, ale |e jest ze sto koni;  a nie wida czyjej kolasy w po[rodku?  Nie, panie!  Wybiegli komornicy naprzd i patrzyli. Szlachta gdzie[ jedzie!  powiedzieli.  C| to, |e tak wolno jad i prosto na nas?  pytaB wojewoda jeszcze. Ale nikt mu nic nie odpowiedziaB. Nareszcie gdy ju| na staje od siebie byli, poczB si Srzemski wpatrywa i niby przypomina sobie twarz i strj wczorajszego w drodze spotkanego jezdzca. PosBaB wic komornika z zapytaniem do szlachty: kto by byli i czego |dali? WybiegB jeden konno i dopadBszy pana Marcina, rzekB:  Pan Srzemski, wojewoda pBocki, zapytuje waszmo[ciw, kto by[cie byli i czyli czego od niego |dacie? A Kaptur odpowiedziaB mu:  Jam to  powiedz swemu wojewodzie  w wczorajszy chBop, dam si dzi[ panu pozna, |em jemu rwny, tylko nie senator. PobiegB nazad komornik z odpowiedzi i donisB j panu wojewodzie. ZastanowiBa si kolasa, a wojewoda nieco pomieszany wysBaB jeszcze przedniejszych swego dworu prosi pana Marcina Brzozowskiego, aby ku niemu przyjechaB. Ci przybywszy, mocno nalegali na Brzozowskiego, aby to uczyniB.  Albom ci to ja jego sBuga, |eby mnie miaB woBa?  odpowiedziaB.  A kiedy mi chce co powiedzie, niech tu sam podjedzie.  Przecie|  rzekB wojewodziDski dworzanin  nie woBa on waszmo[, ale go prosi, a to czBek stary i senator.  Znam ci go z wczorajszego  rzekB pan Marcin.  Wczoraj pan wojewoda ani znaB, ani si domy[laB, kto waszmo[ jeste[  dalej mwiB wojewodziDski  i pewnie go dzi[ za to sam przejedna.  No, jedz waszmo[, pani Marcinie  rzekB SBawek sam, i inni za nim. Zobaczysz waszmo[, co ci powie stary. Jedz bo jedz, to| ci nie zje!  No! No! Pojad  wreszcie przebknB Kaptur, tylko si boj, |eby mnie tam obcesowo zBo[ci, na niego spojrzawszy, nie porwaBy.  E! Probuj, pojedz!  szeptali za nim towarzysze.  Co za dziw, to pojad!  krzyknB Marcin, spiB konia, daB susa i w kilku skokach staB ju| u wojewodziDskiej kolasy. Mimowolnie i pan Marcin miaB si na widok wojewody do czapki, i wojewoda skBoniB mu si grzecznie.  C| mi to waszmo[ za zBe macie, |em waszmo[  rzekB wojewoda  wczoraj jakoby nie chcc i nie znajc obraziB, nazwawszy chBopem?  A tak  odpowiedziaB Marcin zapalajc si  i po to dzi[ waszmo[ci drog zachodz, abym zapytaB, co to znaczyBo. Bo na Boga, takim dobry szlachcic, jak i waszmo[! Jestem Marcin Brzozowski, herbu Belina, zwany Kaptur, dziad mj byB podkomorzym gostyDskim, brat mj jest opatem czerwieDskim, jestem nobilis z dziadw i pradziadw, a je[li nie ja, to moi herbowi zasiadali krzesBa! A daleko ode mnie do chBopa, i dalej troch ni| od wojewody do mnie!  Widz to i sam  odpowiedziaB wojewoda  i bardzo mi |al, |em Waszmo[ obraziB, ale si za to bi nie bdziem. Niech tu panowie szlachta postpi, a ja waszmo[ci przywrc, com ujB. Na znak pana Marcina podjechaB orszak jego, i szumnie, gwarliwie kolas otoczyB. Wojewoda powstaB i rzekB powa|nie, uchylajc czapki:  Wczoraj nie chcc obraziBem pana brata Marcina z Brzozowa Brzozowskiego, zowic go nieuwa|nie chBopem, ale to ciemno[ byBa temu przyczyn; zatem bior waszmo[ciw za [wiadkw, |e si to staBo nie chcc i omyBk, i zwracam panu Marcinowi jego szlacheck cze[.  Za czym podaB wojewoda rk, a wszyscy czapki w gr rzucili woBajc:  Vivat! Vivat palatinus plocensis! Vivat dominus Brzozovius! Vivant! Wojewoda znowu podnisB si i krzyknB:  Vivant panowie szlachta mazowiecka! Prosz ze mn do zamku!  SkinB na sBugi; zawrcono konie, sBu|ba przodem pobiegBa i powrcono do zamku. Jak tam tgo pili i krzyczeli caBy dzieD i caB noc, tego ju| opisywa nie bd, to tylko dodam, |e pan wojewoda, podobawszy sobie [miaBo[ Marcina Kaptura i my[lc go u|y na sejmikach, naznaczyB mu jurgielt roczny do swego |ycia, daB do|ywociem chat kilka, obdarowaB sowicie i chowaB odtd w wielkim na dworze swoim poszanowaniu. SiBa te| za to dokazywaB pan Marcin, gdy o wojewod chodziBo, a gdy w obronie jego stanB, nikt si naprzeciw wyj[ nie pokusiB, bo byB takiej siBy ten Kaptur Brzozowski, |eby si byB z BrudziDskim, ba i z WiesioBowskim, gotw byB dsa, a choby i z Dobkiem z Ole[nicy, gdyby ten jeszcze |yB. Nieraz gdy go uproszono albo w zakBad poszedBszy, wziB beczk piwa na rami, i z ni taDcowaB, a potem piB z niej, za brzeg wziwszy, jak ze szklanki. To o nim pisze Bartosz Paprocki. Tekst jest wBasno[ci publiczn (public domain). SzczegBy licencji na stronie autora. Autor:Jzef Ignacy Kraszewski Jzef Ignacy Kraszewski (Bogdan BolesBawita, Kaniowa) Kontrola autorytatywna : GND: 118777955 | LCCN: n50044016000000 | VIAF: 182315214 | WorldCat | CBN Polona Wikipedia: Biogram Wikicytaty: Cytaty Commons: Galeria DzieBa dostpne w WikizrdBach Epika * 28 lipca 1812, Warszawa Bajka o kurce i kogutku 19 marca 1887, Genewa Biografia sokalskiego organisty Polski pisarz, historyk, najpBodniejszy autor w historii literatury polskiej. Dziad i baba Liczba tekstw: 68 GBupi Maciu[ Alfabetyczny spis tekstw tego autora Historja Sawki Kwiat paproci Aoktek na Bo|u [mierci Majster i czeladnik Marcin Kaptur Motyl Nauczyciele sieroty Profesor Milczek (1872) Rejent Wtrbka (1886) StaDczyk Szpieg (1864) Tatarzy na weselu Upir Wi[ciarze W oknie (1886) Z chBopa krl Z dziennika starego dziada Powie[ci Budnik (1847) Capre i Roma (1859; informacje) Chata za wsi (1854) Chore dusze (1880) DjabeB (1855) Historja koBka w pBocie (1860) Krl i Bondarywna. Powie[ historyczna Krzy|acy 1410 Kunigas Macocha Ostro|nie z ogniem Rzym za Nerona (1865) Tomko Prawdzic (1850) Ulana (1842; informacje) ZBote jabBko (1853; informacje) Liryka Baltyk Dlaczego? Ojczyzna Ziemio!... Publicystyka i opracowania naukowe Sztuka u SBowian, szczeglnie w Polsce i Litwie przedchrze[cijaDskij Dante. Studja nad Komedj Bozk Trylogia saska Hrabina Cosel (1873; informacje) Brhl (1874) Z siedmioletniej wojny (1875) Cykl powie[ci historycznych Dzieje Polski 1. Stara ba[D: powie[ z IX wieku (1876, informacje) 2. Lubonie: powie[ z X wieku (1876, informacje) 3. Bracia ZmartwychwstaDcy: powie[ z czasw Chrobrego (informacje) 4. MasBaw: powie[ z XI wieku (informacje) 5. Boleszczyce: powie[ z czasw BolesBawa Szczodrego (1877, informacje) 6. Krlewscy synowie: powie[ z czasw WBadysBawa Hermana i Krzywoustego (1877, informacje) 7. Historya prawdziwa o Petrku WBa[cie palatynie ktrego zwano Duninem: opowiadanie historyczne z XII wieku (1878, informacje) 8. Stach z Konar: powie[ historyczna z czasw Kazimierza Sprawiedliwego (1879, informacje) 9. Waligra: powie[ historyczna z czasw Leszka BiaBego (informacje) 10. Syn Jazdona: powie[ historyczna z czasw BolesBawa Wstydliwego i Leszka Czarnego (1879, informacje) 11. Pogrobek: powie[ z czasw przemysBawowskich (1880, informacje) 12. Krakw za Aoktka: powie[ historyczna (1880, informacje) 13. Jelita: powie[ herbowa z r. 1331 (1881, informacje) 14. Krl chBopw: powie[ historyczna z czasw Kazimierza Wielkiego (1881, informacje) 15. BiaBy ksi|: czasy Ludwika Wgierskiego (informacje) 16. Semko: czasy bezkrlewia po Ludwiku. JagieBBo i Jadwiga (1881, informacje) 17. Matka krlw: czasy JagieBBowe (1882, informacje) 18. StrzemieDczyk: czasy WBadysBawa WarneDczyka (informacje) 19. Jaszka Orfanem zwanego |ywota i spraw pamitnik: JagieBBowie do Zygmunta (informacje) 20. Dwie krlowe (1884, informacje) 21. Infantka: powie[ historyczna (1884, informacje) 22. Banita: czasy Stefana Batorego (1884, informacje) 23. Bajbuza: czasy Zygmunta III (informacje) 24. Na krlewskim dworze: czasy WBadysBawa IV (informacje) 25. Bo|y gniew: czasy Jana Kazimierza (informacje) 26. Krl Piast: (MichaB ksi| Wi[niowiecki) (informacje) 27. Adama Polanowskiego dworzanina krla Jegomo[ci Jana III notatki (informacje) 28. Za Sasw (informacje) 29. Saskie ostatki (August III) (1886, informacje) DzieBa niedostpne w WikizrdBach Powie[ci Historia o Janaszu Korczaku i o piknej miecznikwnie: powie[ z czasw Jana Sobieskiego (informacje) Wielki nieznajomy Poeta i [wiat (1839; informacje) CaBe |ycie biedna (1840; informacje) Latarnia czarnoksiska (1843-1844; informacje) Milion posagu (1847; informacje) PBdiabl weneckie (1865; informacje) Sto DiabBw (1870; informacje) Dziennik Serafiny (1876; informacje) Ada: sceny i charaktery z |ycia powszedniego (1878) Metamorfozy Niesklasyfikowane Bo|a opieka. Powie[ osnuta na opowiadaniach XVIII wieku Bracia rywale Bratanki Cet czy licho? Czercia mogiBa Cze[nikwny Cztery wesela Dzi[ i lat temu trzysta : studjum obyczajowe DziwadBa Emisariusz Ewunia Grzechy hetmaDskie Herod baba Historia o bladej dziewczynie spod Ostrej Bramy HoBota Interesa familijne Jak si pan PaweB |eniB i jak si o|eniB Jesieni Kamienica w DBugim Rynku Kartki z podr|y Klasztor Klin klinem Komedianci Kopciuszek Kordecki Ko[ciB Zwitomichalski w Wilnie Krzy| na rozstajnych drogach Lalki: sceny przed[lubne Listy do rodziny Lublana Aadny chBopiec Maleparta Mczennicy. Marynka Mczennicy. Na wysoko[ciach Mogilna. Obrazek wspBczesny Na bialskim zamku Na cmentarzu - na wulkanie Na Polesiu Na tuBactwie Nad modrym Dunajem Nad Sprew Nera Niebieskie migdaBy Noc majowa Ongi Orbeka PaBac i folwark Pamitnik panicza Pamitniki nieznajomego Pan i szewc Pan Karol Pan Major Pan Walery Panie kochanku: anegdota dramatyczna we trzech aktach Papiery po Glince Polska w czasie trzech rozbiorw 1772-1799 Pomywaczka: obrazek z koDca XVIII wieku Przed burz Przygody pana Marka Hinczy. Rzecz z podaD |ycia staroszlacheckiego PuBkownikwna RamuBtowie Raptularz pana Mateusza Jasienickeigo. Z oryginaBu przepisany mutatis mutandis Resurrecturi Resztki |ycia Roboty i prace: sceny i charaktery wspBczesne Ssiedzi:Wilczek i Wilczkowa Sekret pana CzuryBy. Historia jednego rezydenta wedle podaD wspBczesnych opowiedziana Sieroce dole Skrypt Fleminga Sprawa kryminalna Stara Panna Stare dzieje Staropolska miBo[ Starosta warszawski: obrazy historyczne z XVIII wieku Staro[cina BeBska: opowiadanie historyczne 1770-1774 Stary sBuga SzaBawiBa Zniehotowie Tradycje kodeDskie: opowiadanie z lat 1790-1792 Trapezologion Trzeci maja: dramat historyczny w piciu aktach Tryumf wiary. Obrazek historyczny z czasw MieczysBawa I-go U babuni Wilno. Od pocztkw jego do roku 1750 W starym piecu Wielki [wiat maBego miasteczka Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Bud|aku: dziennik przeja|ki w roku 1843 od 22 czerwca do 11 wrze[nia Z |ycia awanturnika Zadora Zaklta ksi|niczka Zemsta CzokoBdowa ZBoty JasieDko Zygzaki {acy krakowscy w roku 1549 {eliga {ywot i przygody hrabi Gozdzkiego. Pan starosta Kaniowski Mistrz Twardowski (1840) Wspomnienia WoBynia, Polesia i Litwy (1840) Zygmuntowskie czasy: powie[ z roku 1572 (1846) Ostap Bondarczuk (1847) Sfinks (1847) Jaryna (1850) Ostatni z SiekierzyDskich (1851) Aadowa Pieczara (1852) Powie[ bez tytuBu (1854) Dwa [wiaty (1856) Dzieci wieku (1857) JermoBa (1857) Bo|a czeladka (1858) Dzieci Starego Miasta (1863) Dola i niedola. Powie[ z ostatnich lat XVIII wieku (1864) Moskal: obrazek wspBczesny narysowany z natury (1865) Na wschodzie. Obrazek wspBczesny (1866) {yd: obrazy wspBczesne (1866) Dziadunio (1868) TuBacze (1868) Pamitnik Mroczka (1870) Czarna PereBka (1871) Sceny sejmowe. Grodno 1793 (1873) Warszawa 1794 (1873) Morituri (1874-1875) KawaB literata (1875) Powrt do gniazda (1875) Serce i rka (1875) {ywot i sprawy Im pana Medarda z GoBczwi PeBki z notat familijnych spisane (1876) Pan na czterech chBopach (1879) Syn marnotrawny (1879) Szalona (1880) Barani Ko|uszek (1881) Pod Blach: powie[ z koDca XVIII wieku (1881) W pocie czoBa. Z dziennika dorobkiewicza (1884) Inne Czcigodnemu J.I. Kraszewskiemu  Maria Konopnicka Do J. I. Kraszewskiego  Ludwik Kondratowicz J. I. Kraszewskiemu  Adam Asnyk Kantata na jubileusz J. I. Kraszewskiego  Adam Asnyk Nad mogiB. Pamici J. I. Kraszewskiego  Maria Konopnicka Zobacz te| Wikiprojekt Kraszewski 2012 Tekst lub tBumaczenie polskie tego autora (tBumacza) jest wBasno[ci publiczn (public domain), poniewa| prawa autorskie do tekstw wygasBy (expired copyright). Article Sources and Contributors Ksi|ki/Zapraszamy Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?oldid=524668 Contributors: Wieralee Marcin Kaptur Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?oldid=111005 Contributors: Chesterx Autor:Jzef Ignacy Kraszewski Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?oldid=524345 Contributors: Ajsmen91, Ankry, Awersowy, Chesterx, Electron, Kubaro, Mako, Niki K, Sp5uhe, Tommy Jantarek, Vearthy, Wieralee, Wyciorek, 4 anonymous edits Image Sources, Licenses and Contributors Wikisource-newberg-pl.png Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik:Wikisource-newberg-pl.png License: logo Contributors: Nicholas Moreau, adaptation User:Niki K Crystal_Clear_action_info.png Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik:Crystal_Clear_action_info.png License: GNU Free Documentation License Contributors: Amada44, Augiasstallputzer, Chiccodoro, CyberSkull, Rillke, Rocket000, Stannered, berraschungsbilder, 6 anonymous edits PD-icon.svg Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik:PD-icon.svg License: Public Domain Contributors: Various. See log. (Original SVG was based on File:PD-icon.png by Duesentrieb, which was based on Image:Red copyright.png by Rfl.) Jzef_Ignacy_Kraszewski.JPG Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php? title=Plik:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski.JPG License: Public Domain Contributors: Mathiasrex, 1 anonymous edits Wikiquote-logo.svg Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik:Wikiquote-logo.svg License: Public Domain Contributors: -xfi-, Dbc334, Doodledoo, Elian, Guillom, Jeffq, Krinkle, Maderibeyza, Majorly, Nishkid64, RedCoat, Rei- artur, Rocket000, 11 anonymous edits Commons-logo.svg Source: https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik:Commons-logo.svg License: logo Contributors: SVG version was created by User:Grunt and cleaned up by 3247, based on the earlier PNG version, created by Reidab.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kraszewski Józef Ignacy Majster i czeladnik
Kraszewski Józef Ignacy Dziad i baba 002
Kraszewski Józef Ignacy Nauczyciele sieroty
Kraszewski Józef Ignacy Łoktek na łożu śmierci
Kraszewski Józef Ignacy Głupi Maciuś
Kraszewski Józef Ignacy Biografia sokalskiego organisty
Kraszewski Józef Ignacy Profesor Milczek
Kraszewski Józef Ignacy Rejent Wątróbka
Kraszewski Józef Ignacy Bajka o kurce i kogutku
Kraszewski Józef Ignacy Motyl
Kraszewski Józef Ignacy Dziad i baba

więcej podobnych podstron