plik


ÿþVaria Varia 327 Jakie [wito? Kilka aktualnych refleksji po 90. rocznicy odzyskania niepodlegBo[ci Marek Jan Chodakiewicz Jakie [wito? Kilka aktualnych refleksji po 90. rocznicy odzyskania niepodlegBo[ci Zwitujemy 11 listopada. Tak si nale|y. To [wito niepodlegBo[ci naszych przod- ków, którzy cieszyli si z wolno[ci po ponad 120 latach nieistnienia PaDstwa Polskiego. Poza tym 11 listopada 1918 r. na Zachodzie podpisano rozejm. To byBo de facto zwycistwo Alian- tów w I wojnie [wiatowej. Polacy odzyskali niepodlegBo[ dziki temu alianckiemu zwyci- stwu (które ucieszyBo przede wszystkim stronnictwa polskie o orientacji pro-zachodniej), oraz  przede wszystkim  dziki rozpadowi trzech mocarstw zaborczych: Niemiec, Au- stro-Wgier oraz Rosji. Od 11 listopada 1918 r. inicjatywa byBa gBównie w naszych rkach. Przez nastpne 3 lata nasi przodkowie oddolnym wysiBkiem spoBecznym i ekonomicznym oraz odgórnym organizacyjnym paDstwowym, w tym militarnym i dyplomatycznym, utrwalili niepodlegBo[ w zupeBnie dramatycznej sytuacji wewntrznej i zewntrznej. ByBo wic i jest si z czego cieszy. Ale 11 listopada to [wito nasze wspóBczesne, gBównie w bardzo wa|nym sensie dziedziczenia, w sensie continuum. Jest wa|niejsze ni| bitwa pod Grunwaldem gBównie dlatego, |e chronologicznie bli|sze naszym czasom. Zwi- towanie 11 listopada jest symbolem, |e nowa Polska autentycznie chce si identyfikowa z suwerennymi faktami z przeszBo[ci, podkre[lajcymi narodowe triumfy i niezawisBo[. Nowa Polska zerwaBa ze [witowaniem komunistycznego Manifestu tzw.  Polskiego Ko- mitetu  Wyzwolenia  Narodowego . Nawet nie zastanawiaBa si nad mo|liwo[ci [wito- wania sprzedawczykowskiej Konfederacji Targowickiej. Kto[ mógBby zarzuci rzdzcym elitom brak konsekwencji. No, bo przecie| to wBa[nie elity wybieraj symbole. Dlaczego [witowa 11 listopada, czyli powstanie Polski niepodlegBej i niezawisBej, gdy od pocztku najbardziej dynamiczna cz[ elity nowej Pol- ski d|yBa do przynajmniej drastycznego ograniczenia niezawisBo[ci poprzez poddanie si Unii Europejskiej? Symbole powinny by zsynchronizowane z rzeczywisto[ci. A 11 listo- pada to niepodlegBo[ i niezawisBo[ w formie ekstremalnej, wymarzonej przez naszych przodków prawie 90 lat temu. Forma ta jest sprzeczna z systemem nowej Polski, obecnie 328 w ramach UE. Jednak mo|liwe, |e dominujcemu paradygmatowi socjal-liberalnemu wydaje si, |e uzurpacja symboli polskich jest niezbdn cz[ci legitymizacji wBadzy. Przecie| wBa[nie tak postpowali komuni[ci. W PRL co najmniej od 1956 r. wBadza staraBa si unarodowi, na siB strojc si w pseudo-patriotyczne piórka i mobilizujc lud za pomoc socjal-nacjonali- stycznej retoryki. MiaBo by bardziej swojsko. NR 13 14  2009 Varia Obecnie jest podobnie. Modus operandi pozostaje niezmienny. Czyli obchodzc 11 listopada socjal-liberalny paradygmat stara si legitymizowa swoj ideologi odcho- dzenia od niepodlegBo[ci i zrywania z tradycjami narodowymi. Obchodzc 11 listopada podkre[la si fakt prawdziwego, czy rzekomego, dziedziczenia spu[cizny przodków. A wic poprzez wykazanie symbolicznego continuum z przeszBo[ci demonstruje si, |e mo|na sched w dowolny sposób dysponowa. Z drugiej jednak strony pamitajmy, |e ekipa sprawujca rzdy dusz niekoniecznie jest w peBni [wiadoma powy|szych uwarunkowaD. W Polsce polityka toczy si na poziomie mniej ni| profesjonalnym. Improwizacja i popisywanie si zastpuj wiedz o |elaznych elementach gry (np. brak wymiernych korzy[ci z udziaBu w wojnie w Iraku). Kultura jest czsto zaledwie odruchowym plagiatem lewicowych mód Zachodu. Nie wykluczajmy wic, |e [witowanie 11 listopada pod bBogosBawieDstwem domi- nujcego socjal-liberalnego paradygmatu odzwierciedla po prostu ubogo[ my[li. A to z ko- lei jest uniwersalnym znakiem nowej Polski. Bo czym jest nowa Polska? Czy to wy[niona III 329 Rzeczpospolita? Nie, to przepoczwarzajcy si stale ex-PRL, obecnie wpisany w struktury unijne. To zawichrowanie, galimatias, chaos symboli i poj. To koBobBd wedBug nomen- klatury profesora Feliksa Konecznego. W tym szaleDstwie jest te| metoda. KoBobBd, czyli pokrcenie poj. Czyli nie wiemy wBa[ciwie co mamy, skd to si wziBo. Co to takiego ta nowa Polska? Je[li nie wiemy, to nie wiemy wBa[ciwie z czego si cieszymy, czy powinni[my si cieszy. Nasi dziadowie, pradziadowie i pra-pradziadowie, którzy 90 lat temu symbolicznie uznali 11 listopada 1918 r. za pocztek, za  Polsk od nowa  na wiele lat przedtem na zim- no i spokojnie rozwa|yli to, co kiedy[ ich przodkowie mieli  Rzeczpospolit. Rozwa|yli dlaczego i jak j stracili, jak j odzyska i jak ni potem rzdzi. Zacznijmy od pocztku. Krótko: midzy 1944, a 1945 r., II Rzeczpospolita pad- Ba pod ciosami socjalistów narodowych Hitlera i socjalistów midzynarodowych Stalina. W 1944 r. Stalin wprowadziB kolonialne rzdy okupacyjne przez przedstawiciela. Niemal przez nastpne póB wieku tubylczy komuni[ci sprawowali wBadz z namaszczenia Kremla i w formie, na jak Kreml dozwoliB. Forma ta ewulowaBa a| do pozorów pewnych elemen- tów autonomi wewntrznej. Ale ramy systemu okupacji przez przedstawiciela nie zmieniBy si wiele midzy 1944 a 1993 r. To jest wa|ne. S bowiem jasne analogie midzy wprowadzaniem systemu sowie- ckiego w Polsce, a odchodzeniem od tego systemu. System okupacji przez przedstawiciela opieraB si na bagnetach bezterminowo stacjonujcej w Polsce Armii Czerwonej i bezkarnie panoszcej si sowieckiej tajnej policji NKWD. Pod ich kuratel administrowali Polsk tu- bylczy komuni[ci, którzy posBugiwali si retoryk  demokratyczn . Pierwszy  rzd tubylczy w drugiej poBowie 1944 r., czyli tzw. PKWN, byB B|e-koa- licj kremlowskich komunistów z kolaboranckimi renegatami z partii lewicowych polskiego obozu niepodlegBo[ciowego. Znakomita wikszo[ obozu niepodlegBo[ciowego pozostawa- Ba w podziemiu, a wic w politycznej i wojskowej wojnie przeciw Sowietom i ich tubylczym plenipotentom. Jakie [wito? Kilka aktualnych refleksji po 90. rocznicy odzyskania niepodlegBo[ci Tymczasem w obozie niepodlegBo[ciowym nastpiB rozBam. WyodrbniBy si orientacje: niepodlegBo[ciowa pryncypialna, która kontynuowaBa walk w konspiracji, oraz niepodlegBo[ciowa dostosowawcza, która stanBa w otwartej opozycji do komunistów. Pierwsza byBa w zasadzie prawicowa, a druga lewicowa. W czerwcu 1945 r. do B|e-koalicji przystpiBy autentyczne elementy obozu niepodlegBo[ciowego, gBównie centrowo-lewico- we, skupione wokóB Polskiego Stronnictwa Ludowego. Elementy te nastawiaBy si na dosto- sowanie si do systemu okupacji przez przedstawiciela. W rzeczywisto[ci legitymizowaBy tylko ten system swoim uczestnictwem w farsie. Tubylczy komuni[ci tymczasem sfaBszowali B|e-referendum z czerwca 1946 r. oraz B|e-wybory sejmowe w styczniu 1947 r. Po zdBawieniu lewicowych elementów dostosowaw- czych, tubylczy komuni[ci eksterminowali podziemnych powstaDców niepodlegBo[cio- wych. Nastpnie stBamsili i wchBonli kolaboracyjn cz[ B|e-koalicji. Cieszyli si zupeBn supremacj a| do 1989 r. W 1989 r. rozpoczto gr jakby od koDca wstpnego okresu okupacji przez przed- stawiciela. Starano si odtworzy mechanizmy  kompromisu z lat 1944 1947. Podjto roz- mowy z kolaboracyjnymi i dostosowawczymi elementami, izolujc zupeBnie pryncypialnych niepodlegBo[ciowców. Wymy[lono z góry sfaBszowane wybory parlamentarne  w których zaledwie 35 proc. miejsc w Sejmie byBo otwartych do wspóBzawodnictwa. Elementy kolabo- racyjne i dostosowawcze oraz tubylczy komuni[ci wspóBfirmowali t fars, w ramach której podzielili si wBadz. Utworzono B|e-koalicj komunistów i elementów kolaboracyjno-dosto- sowawczych. PosBugiwano si naturalnie retoryk  demokratyczn . Nad systemem okupacji przez przedstawiciela w Polsce nadal czuwaBy sowiecka armia i tajna policja. Tymczasem staBa si rzecz nieprzewidziana i niesBychana. RozpadaB si Zwizek Sowiecki. W Polsce miaBy miejsce pierwsze wolne wybory prezydenckie, a potem parlamen- tarne. Mój Bo|e, nawet Janusz Korwin-Mikke znalazB si w Sejmie. Historia niewiarygodnie przyspieszyBa. OddziaBy Armii Czerwonej zaczBy si wycofywa z Niemiec wschodnich. SiBy za- interesowane utrzymaniem systemu okupacji przez przedstawiciela staraBy si wtedy prze- szkodzi wyprowadzeniu Sowietów z Polski. Niektórzy milczco zgadzali si na pomysB przesunicia Armii Czerwonej z Niemiec do istniejcych baz w Polsce. Inni mówili o po- trzebie tworzenia polsko-sowieckich spóBek w tych bazach. Szcz[liwie na pocztku lat 90. do aparatu wBadzy doszlusowali pryncypialni nie- podlegBo[ciowcy. Obok tubylczych komunistów, kolaborantów i dostosowaczy znajdowali si ludzie, którzy je[li nawet nie rozumieli zasad wielkiej gry politycznej (no bo gdzie mieli si tego nauczy po 50 latach w klatce PRL?), to przynajmniej odruchowo odczuwali, |e 330 konieczne jest pozby si Sowietów, aby Polska byBa niepodlegBa. To oni wBa[nie  wbrew  realistom w MSZ, Belwederze oraz Sejmie  wymusili wynegocjowanie i wyegzekwowali wycofanie si wojsk sowieckich z Polski. Gdzie[ we wrze[niu 1993 r., gdy wyszedB z Polski ostatni transport z wojskiem sowieckim, nastpiBa niepodlegBo[. I wtedy wBa[nie III RP powinna [witowa swój DzieD NiepodlegBo[ci. Nikt jed- nak nie zadbaB o ustalenie takiej daty, bowiem dominujcy paradygmat socjal-liberalny NR 13 14  2009 Varia i postkomunistyczny zbyt si [pieszyB  wybieraniem przyszBo[ci w Unii Europejskiej, aby zastanowi si co daBo Polsce niepodlegBo[. Bo przecie| jasne jest, |e nie byB to tzw. okr- gBy stóB, i jego konsekwencje. NiepodlegBo[ zaczBa si od wywalenia Sowietów z Polski we wrze[niu 1993 r. 331  Falangi[ci podczas II wojny [wiatowej  Falangi[ci podczas II wojny [wiatowej Na podstawie wspomnieD Zygmunta Dziarmagi spisaB Piotr NastaBek DziaBajcy przed wojn Ruch Narodowo-Radykalny, popularnie nazywany  Fa- lang , byB organizacj hoBdujc radykalnej ideologii nacjonalistycznej. Wyznawane przez  falangistów ideaBy byBy nacechowane gBbokim patriotyzmem i po[wieceniem dla Ojczy- zny. HasBa w rodzaju  {ycie i [mier dla Narodu , rozumiano dosBownie, bez cudzysBowu. Pozostajc w opozycji i dziaBajc nielegalnie, bdz w formie póBlegalniej, dziaBacze  Falan- gi mieli na swym koncie wystpienia zbrojne i akcje terrorystyczne. Militarny charakter Ruchu Narodowo-Radykalnego byB zarówno dla jego kierownictwa, jak i szeregowych czBonków, szkoB konspiracji i dziaBania wojskowego, co okazaBo si pomocne w pózniejszej dziaBalno[ci w okresie okupacji. W tamtym okresie,  falangi[ci , mimo brawury i odwa- gi, nie mieli jednak okazji do wykazania si swym heroizmem i po[wiceniem. Wybuch II wojny [wiatowej staB si dla nich prawdziwym testem ich radykalnej ideologii i pokazaB, |e nie poprzestali oni na deklaracjach, czy pustych sloganach. Poszli do walki i  rzucili na stos swe mBode |ycie, z takim samym |arem i zaanga|owaniem, jak przed wojn pisali peB- ne zapaBu i radykalizmu politycznego manifesty. Niewtpliwie zrewidowali wówczas wie- le ze swych wcze[niejszych pogldów. Okoliczno[ci wojenne wymuszaBy nowe spojrzenie na wiele spraw. Przedstawiona ni|ej gar[ informacji o ludziach z RNR jest [wiadectwem ogromnej wiary, patriotyzmu, po[wicenia, a tak|e kole|eDstwa, jakie determinowaBy ich dziaBalno[. Informacje zawarte w tym artykule pochodz ze wspomnieD jednego z najwa|- niejszych ludzi  Falangi  Zygmunta Dziarmagi. Wikszo[ mBodej lub bardzo mBodej w 1939 r. kadry RNR, od samego poczt- ku stanBa do walki biorc, czsto ochotniczo, udziaB w kampanii wrze[niowej, pózniej w konspiracji, Powstaniu Warszawskim i szeregach Polskich SiB Zbrojnych na Zachodzie. Przewa|nie sBu|yli oni w wojsku, peBnic funkcje oficerów liniowych lub szeregowców, nie- kiedy stanli do sBu|by w formacjach pomocniczych. Wielokrotnie wykazali si ogromn dojrzaBo[ci i odwag. Ka|dy z tych ludzi, czsto nastolatków, speBniB swe obowizki tak jak wymagaB tego honor. Oto w skrócie ich losy: Na wie[ o wybuchu wojny przebywajcy za granic dziaBacze  Falangi postana- wiaj wróci do kraju. StanisBaw SzczepaDski, studiujcy na Politechnice we francuskim Grenoble, poprzez WBochy, BaBkany, Rumuni dociera do Polski i walczy pózniej w szere- gach ZWZ i AK. In|ynier Andrzej Zwitkowski, zajmujcy odpowiedzialne i dobrze pBatne 332 stanowisko w Afganistanie, przedostaje si do Francji i wstpuje do szeregów I Dywizji Grenadierów. Jest równocze[nie czBonkiem tzw.  Chomików , którzy dziaBaj w szeregach wojska, jako tajne zespoBy oddane caBkowicie Wodzowi Naczelnemu  generaBowi WBady- sBawowi Sikorskiemu. ZespoBy te zrywaj z ówczesnymi podziaBami politycznymi, d|c metodami konspiracyjnymi do sformowania solidarnego frontu caBego narodu we wspólnej walce z wrogiem. Po klsce Francji ten [wietny strzelec, dawny czBonek specjalnej grupy NR 13 14  2009 Varia bojowej ONR, odwa|ny konspirator o spokojnym usposobieniu, przedostaje si do Anglii i wstpuje do Brygady Spadochronowej. Zostaje  cichociemnym . Ginie osaczony przez Niemców. Odznaczony Virtuti Militari. Najliczniejsza cz[ kadry RNR bierze udziaB w walkach w kampanii 1939 r. W skBa- dzie Brygady Pancerno-Motorowej pBk. dypl. Stefana Roweckiego bierze udziaB BolesBaw Piasecki  Kierownik GBówny RNR- Falanga . Na pocztku 1940 r. zostaje aresztowany przez gestapo. Po uwolnieniu, które zawdziczaB wBoskiej dyplomacji, a szczególnie po[red- nictwu Lucianny Frasatti-GawroDskiej, osobistemu wstawiennictwu Benito Mussoliniego, musiaB si ukrywa. StanB na czele Konfederacji Narodu, której zbrojne rami  Uderzenio- we Bataliony Kadrowe toczyBy liczne boje na wschodnich rubie|ach Polski, a tak|e dokony- waBy wielu brawurowych akcji na terenie Warszawy. W szeregach 5. PuBku Strzelców PodhalaDskich 29 Dywizji Piechoty (Grupa Ope- racyjna  Bielsk ) walczyB BolesBaw Zwiderski. Ten byBy dziaBacz Obozu Wielkiej Polski i Obozu Narodowo-Radykalnego, nale|aB do jednych z najbardziej represjonowanych przez 333 rzdy sanacyjne dziaBaczy  Falangi , m.in. byB wizniem politycznym w obozie w Bere- zie Kartuskiej. Internowany w Eger na Wgrzech, skd ucieka natychmiast do Budapesztu. W styczniu 1940 r. usiBuje przedosta si przez Tatry do Polski z zamiarem wBczenia si do dziaBalno[ci konspiracyjnej. Wraz z dwoma towarzyszami s cz[ci pierwszej dziesitki oficerów przygotowanych do takiej dziaBalno[ci przez pBk. Emisarskiego w Budapeszcie. W górach podczas zamieci gubi przewodnika, drog i niemal zamarzaj. Zwiderskiego, który w ostatnim momencie przytomno[ci daB sygnaB latark, odnalazB niemiecki patrol. Sprawa nie byBaby grozna, gdyby nie fakt, i| jednocze[nie wpada reszta z dziesitki idca innym szlakiem, ale posiadajca identyczne ubrania, pochodzce od tego samego krawca w Budapeszcie& Zwiderski przebywa kolejno w wizieniach w Sanoku, Krakowie i Wi[ni- czu. Pózniej zostaje osadzony w KL Auschwitz i jako wizieD numer 952 otrzymuje przez przypadek funkcj sanitariusza. Z nara|eniem |ycia Bczy rol oficjalnego funkcjonariusza obozowego z niesieniem pomocy i opieki wspóBwizniom. Przewieziony do Mauthausen, zostaje wyzwolony przez oddziaBy amerykaDskie. Wstpuje do II Korpusu Polskich SiB Zbrojnych we WBoszech. PozostaB na emigracji, gdzie zasBynB jako wydawca prowadzc w Londynie polsk ksigarni i oficyn wydawnicza  Gryf . W obronie Warszawy uczestniczyli m.in.: Jerzy Hagmajer i Zygmunt Dziarmaga. Hagmajer  jako lekarz chirurg odznaczony zostaB wówczas ZBotym Krzy|em ZasBugi. Zygmunt Dziarmaga  przed wojn jedna z czoBowych postaci RNR- Falanga , animator narodowo-radykalnej prasy jak Sztafeta oraz Falanga  po kampanii wrze[niowej dziaBaB w Wilnie jako Kierownik WydziaBu Informacji i Propagandy przy Biurze Delegata Rzdu. ByB czBonkiem Konfederacji Narodu i z jej ramienia dowodziB PuBkiem Pancernym im. Bo- lesBawa Chrobrego. W lipcu 1944 r. zostaB aresztowany przez NKWD i powróciB z Syberii do kraju w 1955 r. Warszawy broniB wówczas tak|e czternastoletni harcerz  Jerzy Kazimierski. Wraz z innymi druhami wspiera |oBnierzy w rejonie placu Narutowicza, gdzie organizowana byBa obrona jednej z barykad. Z pomoc dziaBka powstrzymuj niemiecki zagon pancerny uszka-  Falangi[ci podczas II wojny [wiatowej dzajc dwa nieprzyjacielskie czoBgi. Kilka lat pózniej, ju| jako oficer Uderzeniowych Bata- lionów Kadrowych, Kazimierski wezmie udziaB w wielu brawurowych akcjach i zostanie odznaczony dwukrotnie Krzy|em Walecznych. W 1939 r. szeregach pomocniczej sBu|by harcerskiej dziaBaj szesnastoletni wów- czas Julian Tadeusz JagodziDski i czternastoletni Jan Niedziela, mieszkaDcy robotniczych rejonów Pragi. W kilka lat pózniej wezm udziaB w walkach z Niemcami na terenach woje- wództw warszawskiego, biaBostockiego, nowogródzkiego i wileDskiego oraz pogranicznych rejonów Prus Wschodnich. Julian JagodziDski (pseudonim  Stefan PawBowski ) w stopniu porucznika, jako dowódca VIII UBK, polegnie w potyczce z Niemcami 12 sierpnia 1943 r. pod OkóBkiem. Obaj odznaczeni Virtuti Militari V klasy . Przy kopaniu rowów przeciwczoBgowych na {oliborzu i przy budowie umocnieD na Pradze pracowaB dziewitnastoletni wówczas Stefan Chodyko, elew Korpusu Kadetów. Na rozkaz dowództwa wyrusza na piechot do swego rodzinnego Wilna, aby tam stawi si w szeregach samoobrony. Kilka lat pózniej ju| jako |oBnierz UBK dowodzi 2. kompani I batalionu konspiracyjnego I PuBku Pancernego im. BolesBawa Chrobrego (oddziaB AK Wil- no  Zródmie[cie). Chodzko (pod pseudonimem  Grunwald ) cho jest dowódc kompa- nii, sieje postrach w[ród Niemców jako strzelec wyborowy. W obronie Warszawy w 1939 r. wziBa czynny udziaB mBodziutka absolwentka Wy- dziaBu Chemii Politechniki Warszawskiej Maria Iwanicka. W okresie przedwojennym Bcz- niczka konspiracyjna BolesBawa Zwiderskiego i wizieD Pawiaka, poniewa| policja wykryBa u niej w domu materiaBy wybuchowe nale|ce do  Falangi . KierowaBa obron przeciwlot- nicz (OPL) zespoBu budynków przy ulicy Filtrowej. Osobi[cie gasi po|ary, zasypuje pia- skiem grozne niewybuchy. Kilkakrotnie silnie poparzona, zawsze gotowa odda swoj krew potrzebujcym rannym, co czyniBa wielokrotnie. Ta sama, starsza o kilka lat, dziewczyna, jako porucznik AK i Kierownik Referatu Wojskowego SBu|by Kobiet (WSK) Konfederacji Narodu, polegnie 12 sierpnia 1943 r. w boju, mimo ci|kich ran osBaniajc z pistoletu ma- szynowego odwrót swoich kolegów. Odznaczona po[miertnie Virtuti Militari V klasy oraz Krzy|em Walecznych. W czasie obrony Warszawy w 1939 r. skBadzie OPL i ochotniczej sBu|bie sanitar- nej wziBy tak|e kobiety, czBonkinie  Falangi : Helena Jamontówna, Irena Pietrzykowska, Danuta Maciejowiczówna, Krystyna Osuchowska, Hanna Zarzycka, Janina Wyle|yDska i wiele innych czBonkiD  Falangi . Cztery lata pózniej Danuta Maciejowiczówna (pseudo- nim  Teresa ) polegnie jako |oBnierz IV UBK po PawBami 11 czerwca 1943 r. Po[miertnie odznaczona Krzy|em Walecznych. Razem z ni polegBa wówczas Krystyna Osuchowska, odznaczona Brzowym Krzy|em ZasBugi z Mieczami. Hanna Zarzycka zginie tak|e w wal- 334 ce z Niemcami w szeregach UBK. W Powstaniu Warszawskim zginBy Janina Wyle|yDska (pseudonim  Nina ), dwukrotnie odznaczona Krzy|em Walecznych, Irena Jamonttówna (pseudonim  Warzycka ) i Irena Pietrzykowska. W Samodzielnej Grupie Operacyjnej generaBa Franciszka Kleberga walczy jeden z kie- rowników RNR Adolf Reutt. Jest dowódc plutonu cekaemów. Uczestniczy w bitwach pod Kockiem, Wol GuBowsk i Krzywd. Przedstawiony do Virtuti Militari V klasy. Odmawia wy- NR 13 14  2009 Varia peBnienia rozkazu zBo|enia broni. Wyprowadza kompani do lasu i tam ka|e broD schowa. Daje ostatni rozkaz swoim |oBnierzom mieszkajcym w okolicach Warszawy. Maj nawiza kontakt ze swym dowódc po zakoDczeniu kampanii. Rozkaz |oBnierze wykonuj sumiennie. Ucieka z obozu przej[ciowego w Radomiu i przystpuje niezwBocznie do dziaBaD konspiracyj- nych. Na stanowisku dowódcy kompanii walcz: Olgierd Szpakowski  kolejny z kierowni- ków RNR. Przedstawiony do Virtuti Militari. Postaw sw budziB szacunek podkomendnych. Marian Reutt, Witold Staniszkis, WBadysBaw Jamontt, Igor Telechun  wszyscy nale|eli do kie- rownictwa RNR- Falanga i ka|dy z nich braB udziaB w kampanii wrze[niowej w ró|nych for- macjach. Na stanowisku zastpcy dowódcy szwadronu kawalerii walczyB Witold Ro[ciszew- ski, zdolny artysta-grafik, twórca wielu fotomonta|y publikowanych na Bamach Falangi i Prosto z Mostu. In|ynier budownictwa Jan PoliDski dowodziB plutonem dziaB przeciwlotniczych. W walkach pod Lublinem w 1939 r. zginli: StanisBaw CimoszyDski  jeden z auto- rów Zasad programu narodowo-radykalnego i Klemens Sznarbachowski  czBonek specjalnych grup bojowych  Falangi , posiadacz tzw. orderu kraty  honorowej odznaki wiznia poli- 335 tycznego w II RP. Jego imieniem nazwano w 1941 r. pierwszy Uderzeniowy Batalion Ka- drowy Konfederacji Narodu. W obronie Warszawy w 1939 r. ginie w swojej rodzinnej dziel- nicy, na odcinku pod Powzkami, WacBaw Niezabitowski. W bitwie pod Kutnem polegnie w walce na bagnety Jerzy Dembowski. W szeregach Armii  Pomorze polegB podporucznik Skóp  harcmistrz i dziaBacz RNR w Wilnie. Na stanowisku dowódcy baterii artylerii lek- kiej pada ci|ko ranny podporucznik Henryk DudeBBo. Do koDca nie chce opu[ci pozycji, umiera z powodu utraty krwi. Na wiadomo[ o obl|eniu Warszawy w dniach 8 i 9 wrze[nia wyruszyBa z Wilna grupa narodowców, czBonków  Falangi i Stronnictwa Narodowego, którzy w romantycz- nym porywie chcieli i[ z odsiecz obroDcom stolicy. Podobne zespoBy wyruszyBy w tym czasie ze Lwowa, BiaBegostoku i Grodna. Wielu z nich nie dociera do celu ginc po drodze. Inni oddali swe |ycie pózniej, w dziaBalno[ci podziemnej, w katowniach gestapo i obozach koncentracyjnych. Byli w[ród nich ideolodzy warszawskiej  Falangi : Wojciech Kwasiebor- ski i Andrzej Zwietlicki  obaj rozstrzelani przez Niemców w masowej egzekucji w Palmi- rach 20/21 czerwca 1941 r.; Kazimierz HaBaburda, poeta, dziaBacz  Falangi w Wilnie, aresz- towany przez NKWD w 1940 r., zmarB w sowieckim Bagrze; Leszek Kostek-Biernacki (syn sanacyjnego wojewody poleskiego WacBawa Kostek-Biernackiego), czBonek Konfederacji Narodu i |oBnierz Uderzenia, polegB w czasie akcji w kwietniu 1943 r.; Jan PaweB MoszyD- ski, kierownik pionu propagandy Konfederacji Narodu, zamordowany w KL Auschwitz w 1943 r.; Onufry BronisBaw KopczyDski, poeta, pierwszy redaktor pisma kulturalnego  Sztuka i Naród  zamordowany w 1943 r. na Majdanku; Marian Reutt, intelektualista, tBumacz Bierdiajewa i Maritaina, w konspiracji dziaBaB w ZWZ-AK, zamordowany w 1945 r. w Gross-Rosen; BronisBaw Hniedziewicz (pseudonim  Olgierd Kubica ), ppor. UBK, po- legB w walkach o Wilno 8 lipca 1944 r.; Jan Wyszomirski, podporucznik i adiutant BolesBawa Piaseckiego, rozstrzelany przez NKWD w Zródborowie w grudniu 1944 r. Nie mniej liczni byli tak|e ci, którzy po przedarciu si przez liczne granice trafi- li do Francji i Anglii, gdzie doBczyli do Polskich SiB Zbrojnych na Zachodzie. Zygmunt  Falangi[ci podczas II wojny [wiatowej Przetakiewicz  kierownik Narodowej Organizacji Bojowej (NOB), doBczyB w Anglii do tworzcej si I Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. StanisBawa Maczka. W 1944 r. wziB udziaB w walkach w Normandii, po czym przeszedB z dywizj caBy jej szlak bojowy zakoDczony w Wilhemshafen. W szeregach 1 Dywizji Pancernej znalazB si tak|e Wojciech WasiutyDski, zdolny publicysta, pisarz, ideolog i jeden z czBonków [cisBego kierownictwa  Falangi . Po wojnie pozostaB na emigracji. MieczysBaw ChdzyDski, tak|e czBonek NOB po klsce Francji przedostaB si do Hiszpanii, gdzie zostaB osadzony w obozie pracy. Wraz z wspóBwizniami organizuje ucieczk budowanym w trudnych warunkach podkopem  niestety, donos jednego z wspóB- wizniów uniemo|liwiB ten plan. Po zwolnieniu przedostaje si do Anglii i wstpuje do Polskich SiB Zbrojnych. StanisBaw Nawrot i Julian Nowakowski, obaj przed wojn dziaBacze NOB, peBnili trudn sBu|b kuriersk dla Zwizku Walki Zbrojnej. Nawrot, osaczony przez |andarmów podczas jednego z rajdów, po ci|kiej walce wpada w rce Niemców. Pózniej trafia do O[wicimia i Mauthausen, gdzie zostaje zamordowany w 1945 r. Julian Nowa- kowski natomiast zginB w zasadzce wypeBniajc jedno z zadaD kurierskich. W szeregach II Korpusu Polskiego we WBoszech znalezli si Jan Olechowski i Zygmunt StermiDski  obaj uczestniczyli m.in. w bitwie o Monte Cassino. To losy tylko niektórych z przedwojennych  falangistów . Zaprawieni w walce, wielokrotnie zamykani w wizieniach i aresztach w II RP, mieli ogromne napicie ideowe. Przegrana kampania wrze[niowa nie zaBamaBa ich  wrcz przeciwnie, odnalezli si znako- micie w nowych, konspiracyjnych warunkach. Lata walki politycznej przed wojn przygo- towaBy tych mBodych ludzi do walki w ci|kich czasach okupacji. I cho ich powojenne losy potoczyBy si w bardzo ró|ny sposób, dziwi mo|e zatem brak wiedzy, którym wykazuj si niedouczeni dziennikarze porównujcy ludzi  Falangi do niemieckich narodowych socjalistów, faszystów itp. 336 NR 13 14  2009 Varia Ewa StruszyDska-Smithwick WacBaw StruszyDski i polska my[l techniczna w Bitwie o Atlantyk TBo historyczne Alianci opanowali Atlantyk latem 1943 r. Waga tego zwycistwa byBa ogromna dla losów wojny. Wszystkie dalsze dziaBania, Bcznie z ldowaniem Aliantów w Europie, byBy od tego uzale|nione. Pocztki Bitwy o Atlantyk sigaj pierwszych dni wrze[nia 1939 r. Niemieckie okrty podwodne, zwane  U-boat (unterseeboot) opanowaBy wody Atlantyku, i skutecznie 337 zaczBy torpedowa okrty przeciwnika. Pierwszym celem ataku byBa Athenia, angielski okrt liniowy ju| 3 wrze[nia 1939 r., w odlegBo[ci 250 mil od zachodniego wybrze|a Irlan- dii. Poniewa| po[ród pasa|erów znajdowaBa si grupa Amerykanów, spowodowa to mogBo konflikt midzynarodowy! Trzy nastpne statki zostaBy storpedowane 5 i 6 wrze[nia u wy- brze|y Hiszpanii. Niemcy nigdy nie respektowaBy klauzuli zawartych w traktacie kapitulacyjnym, podpisanym w Wersalu w 1919 r. i gdy tylko warunki ekonomiczne na to pozwoliBy, przy- stpiBy do zbrojeD. Prototypy okrtów podwodnych budowano potajemnie w Holandii, Finlandii, potem w Hiszpanii. Szkolono zaBogi. Wreszcie rozpoczto produkcj seryjn, w najwikszym sekrecie, w porcie w Kilonii (Kiel). Czas wykoDczenia okrtu skrócono do dwóch tygodni. W wyniku pertraktacji z Angli w 1935 r. Niemcy uzyskaBy zezwolenie na rozbudow marynarki. Szwecja, a nawet Francja dostarczaBy rud |elazn. W 1939 r. liczba niemie- ckich okrtów podwodnych signBa 57 i dorównaBa zasobom podwodnej floty brytyjskiej. Ale dwana[cie spo[ród okrtów brytyjskich pamitaBo czasy I wojny [wiatowej i nowa produkcja niemiecka miaBa oczy- wist przewag techniczn. W nadchodzcym roku Niemcy planowaBy oddanie 100 nastpnych okrtów podwodnych. Dla porównania, Polska posiadaBa trzy okrty, plus dwa, które porty holenderskie z ledwo[ci zd|yBy wykoDczy przed wrze[niem 1939 r. Atlantyk byB jedyn drog dla przerzucania broni, paliwa i |ywno[ci do Anglii, wyspy oderwanej przez wojn od zasobów imperium, oraz odcitej od kontaktów z reszt Europy. Poczwszy od 16 wrze[nia 1939 r. statki alianckie pojedynczo, lub w konwojach WacBaw StruszyDski i polska my[l techniczna w Bitwie o Atlantyk szBy ze Stanów Zjednoczonych. Raz po raz storpedowane jednostki tonBy, zatapiano cenne towary, sprzt, ginli ludzie. Rozlane paliwo pBonBo na powierzchni wody i szanse ratowa- nia rozbitków byBy znikome. Groz sytuacji podnosiBy jeszcze burze szalejce na Atlanty- ku. Straty w tym pocztkowym okresie dochodziBy do 25 proc. Now struktur konwoju oraz precyzyjn strategi jego obrony opracowaB Sir Percy Noble, RN, nominowany w lutym 1941 r. na stanowisko admiraBa. Konwój, zwykle zBo- |ony z okoBo czterdziestu, czasami do osiemdziesiciu statków handlowych, tworzyB for- macj masywn, o ograniczonej szybko[ci  przecitnie osigaB 5 do 7 wzBów. Ustawiony w kolumny rozcigaB si na przestrzeni o szeroko[ci 6 mil na 2 mile dBugo[ci. Podró| przez Atlantyk trwaBa 10 dni, chocia| przebycie szarpanego w[ciekB pogod oceanu mogBo wy- dBu|y si do 16 dni. Obron konwoju stanowiBa eskorta, która otaczaBa go pier[cieniem o obwodzie ok. 45 mil. SkBadaBa si z okrtów typu korweta (corvettes) oraz niszczycieli (destroyers), oddalonych od siebie o 8 mil. Niszczyciele byBy zwrotne, dysponowaBy wik- sz prdko[ci (do 30 wzBów), byBy zaopatrzone w bomby gBbinowe (depth charges) oraz w czujniki hydrolokacyjne. Znana jeszcze z okresu I wojny [wiatowej aparatura ASDIC (Allied Submarine Detec- tion Investigation Committee), w Kanadzie zwana  sonar , wysyBaBa pod wod fale dzwikowe (ultradzwiki), które odbite od przedmiotów staBych wracaBy, dajc sygnaB obecno[ci okr- tów podwodnych. Aawice ryb, wraki lub skaBy równie| odbijaBy echo fal dzwikowych, dla- tego tak wiele zale|aBo od operatora, aby sygnaB wBa[ciwie byB odczytany. Lokalne zmiany w gsto[ci wody, spowodowane ró|nic temperatur, woda zbyt rozgrzana lub zimna, rów- nie| mogBy zakBóca odbiór. Zakres fal dzwikowych byB ograniczony ktem padania oraz sto|kow form ich rozchodzenia. Ale byB to jedyny sposób zdobycia informacji o tym, co dzieje si pod wod. Rol zaBogi niszczyciela byBa nieprzerwana obserwacja horyzontu w poszukiwaniu peryskopu lub charakterystycznej fali, któr pozostawia za sob Bódz pod- wodna, przed zanurzeniem. Okrty podwodne wychodziBy na powierzchni dla nabrania powietrza i zaBado- wania akumulatorów. MiaBy te| wiksz prdko[ manewru, która na gBbinie spadaBa do 4 wzBów. Dowodzone przez wytrawne  wilki morskie , czsto atakowaBy zbiorowo, jak stado wilków (gruppentaktik). Okrty staraBy si podej[ pod kolumny konwoju, gdzie znaj- dowaBy si poza atakiem eskorty i zasigiem bomb gBbinowych. Ka|dy okrt podwodny zaopatrzony byB w cztery wyrzutnie torped, oraz torpedy zapasowe. Modele planowane w 1943 r. obliczano na 20 torped! Walka na morzu czsto sprowadzaBa si do indywidualnej rozgrywki pomidzy ka- pitanem niszczyciela, a dowódc okrtu podwodnego. Najskuteczniejsz metod wypraco- 338 waB as brytyjskiej marynarki, kapitan Frederic John Walker i nadaB jej nazw creeping attack. PolegaBa ona na powolnym kr|eniu nad okrtem zepchnitym przy pomocy bomb gBbino- wych i obserwacji jej manewrów na czujnikach hydrolokacyjnych. Niszczyciel zmuszaB Bódz, aby pozostaBa w zanurzeniu, konwój zmieniaB kurs i w ten sposób unikano konfrontacji. W grudniu 1941 r., kiedy Stany Zjednoczone Ameryki przystpiBy do wojny, nie- mieckie okrty podwodne rozszerzyBy sfer swoich ataków. Wody terytorialne na wschod- NR 13 14  2009 Varia nich wybrze|ach Stanów Zjednoczonych byBy zupeBnie niestrze|one. Okrty niemieckie dochodziBy do Zatoki MeksykaDskiej i na Antylle. Do akcji przystpiBa równie| marynarka kanadyjska. Byli to gBównie chBopcy z prerii, nieprzygotowani do pracy na morzu. Straty w konwojach eskortowanych przez Kanadyjczyków byBy zastraszajce. PrzemysB wojenny pracowaB w po[piechu. Obie strony udoskonalaBy pociski: Niemcy wynalezli torped wyczulon na haBas turbiny statku, Alianci wprowadzili mio- tacz bomb, zwany je|em (hedgehog), który rozpryskiwaB pociski w przestrzeni zakre[lonej na ksztaBt wachlarza. Niemieckie okrty mogBy schodzi na coraz wiksze gBboko[ci i zwik- sza szybko[ poruszania w gBbinie. Alianci modyfikowali pociski gBbinowe, a przede wszystkim koncentrowali wysiBek na wynalezieniu metody przechwycenia na morzu syg- naBów radiowych. Zaproszono do wspóBpracy cudzoziemców, midzy innymi specjalistów polskich. Inicjatorem tego pomysBu byB Sir Frederick Brundrett. W marcu 1941 r. Anglikom udaBo si zniszczy trzy niemieckie okrty podwodne, kierowane przez najlepszych niemieckich asów. Wspólnie mieli oni na sumieniu zatopienie 339 900 tys. ton alianckich statków. Efekt propagandowy dla marynarki brytyjskiej byB ogrom- ny. W tej akcji  przypominam byB to marzec 1941 r.  po raz pierwszy zastosowano prymi- tywn wersj radaru. Radar nie zapewniaB widoczno[ci wroga, koniecznej do przystpienia do ataku, ale byB uzupeBnieniem cigBego [ledzenia horyzontu przez zaBog niszczyciela. PracowaB we mgle i w ciemno[ciach. Precyzyjn lokalizacj niemieckich okrtów umo|liwi mogBo dopiero przechwy- cenie na statku sygnaBów radiowych, a zwBaszcza sygnaBu b  (bi bar), który Bódz wysyBaBa w momencie kontaktu z konwojem. Dokonano tego dopiero przy pomocy anteny ramowej, której projekt teoretyczno-techniczny byB wynikiem pracy in|. WacBawa StruszyDskiego. NastpiBo to w krytycznym momencie wojny, na pocztku 1943 r. Straty na morzu byBy tak ogromne, |e przemysB amerykaDski nie nad|aB z produkcj nowych statków. Losy wojny dosBownie  wisiaBy na wBosku . Niemieckie okrty podwodne porozumiewaBy si z baz wysyBajc krótkie, krót- kofalowe sygnaBy radiowe i t sam drog baza przesyBaBa im dyrektywy. ByBy te| wysyBane komunikaty meteorologiczne. Rozszyfrowanie komunikatu i jego tre[ nie miaBy znaczenia dla konwoju. Przechwycenie sygnaBu, natomiast umo|liwiaBo zlokalizowanie poBo|enia okrtu. Ta informacja nie wykluczaBa przyjtej strategii, ani nie umniejszaBa roli niszczy- ciela, jego umiejtno[ci podej[cia i ataku. Ale w momencie kiedy pozycja nieprzyjaciela przestaBa by tajemnic dla eskorty konwoju, szala zwycistwa w bitwie o Atlantyk zostaBa przechylona na stron Aliantów. Biorc pod uwag ogromne straty swojej floty, dochodzce do 24 proc., wios- n 1943 r. admiraB Dönitz praktycznie wycofaB Unterseeboot z Atlantyku. Zwie|o, bo 31 stycznia 1943 r. mianowany na stanowisko Wielkiego AdmiraBa (Grossadmiral) nie mógB przyzna si do klski. KierowaB jeszcze za|art bitw w zatoce Biskajskiej (20 lipca  20 wrze[nia 1943) oraz na zachodnich wybrze|ach Anglii (Western Approaches, 29 stycznia  24 lutego 1944), w których to powa|n rol odgrywaBo przybrze|ne lotnictwo. Stale te| trzymaB rk na Atlantyku, gBównie dlatego, by eskorty zajte przy konwojach nie mogBy WacBaw StruszyDski i polska my[l techniczna w Bitwie o Atlantyk wzmacnia grup desantowych w Europie, a samoloty chronic wybrze|y, nie mogBy bom- bardowa Berlina. Przez ostatnie póBtora roku wojny, wyposa|one w aparatur ASDIC, radar, oraz zainstalowan na pokBadzie anten ramow, HFDF (high frequency direction finding), zwan huff-duff konwoje stosunkowo bezpiecznie kr|yBy przez Atlantyk. W tym okresie miaBy te| osBon ze strony lotnictwa, które równie| zaopatrzono w radar i którego rozszerzony zasig pozwalaB patrolowa prawie caB tras konwoju. ByB jeszcze jeden dodatkowy wtek. Namiarowe stacje ldowe, umieszczone na Gi- braltarze, Azorach, w Szkocji, Islandii i na wybrze|ach Anglii odbieraBy sygnaBy okrtów podwodnych i byBy w stanie dostarczy dokBadn map ich rozmieszczenia na oceanie. Co godzina rozszerzano obszar potencjalnie zajty przez Niemców, biorc pod uwag szybko[ poruszania si okrtów. Rysowano na mapie rozszerzajce si okrgi. Prowadzone kursami omijajcymi te zagro|one rejony szybkie statki byBy w stanie przepByn Atlantyk bez eskorty. Uwagi techniczne Fale krótkie, transmisje krótkofalowe rozchodz si w linii prostej i nie pod|aj za krzyw ziemi, jak to jest w wypadku fal o ni|szej czstotliwo[ci. Jako fale naziemne (ground waves) mog by odebrane w odlegBo[ci 15 20 mil, a wic nie przekraczaj linii horyzontu. Po odbiciu o jonosfer natomiast, propagacje jonosferyczne czy fale nadziemne (sky waves), mog ju| by odebrane w dowolnej odlegBo[ci. W wypadku odebrania kierunku sygnaBu fal krótkich przez dwie namiarowe stacje ldowe, wystarczyBo przeprowadzi lini prost z ka|dej z nich. Na przeciciu tych linii znajdowaBa si stacja nadawcza, czyli Bódz podwodna. Sprawa wydaje si pozornie prosta. Przechwycenie sygnaBu fal krótkich przez pojedyncz stacj namiarow, umieszczon na pokBadzie statku byBo nieosigalne przy ówczesnym stanie techniki. Dlatego te| Niemcy z peBn swobod korzystali z tego systemu komunikacji. Odbiór fal krótkich przez pojedyncz stacj namiarow charakteryzuje dwuznacz- no[, czy rozbie|no[ o 1800. Stacja namiarowa nie okre[la kierunku fali i nie wiadomo, z której strony fala jest wysBana. Czy z punktu A czy z punktu B, je|eli zaBo|ymy, |e fala idzie po prostej AB. Ustalenie wektora kierunku tej fali staBo si mo|liwe dopiero przy za- stosowaniu dodatkowej anteny, sense aerial, projektu in|. StruszyDskiego. Odbiór fal krótkich na statku uniemo|liwiaBa interferencja pola, tworzonego przez zrb okrtu i pola tworzonego przez maszty, odrutowanie i caBy takielunek zewntrzny. Kluczowy problem polegaB na odizolowaniu anteny instalowanej na statku od interferen- cji. In|. StruszyDski rozwizaB ten problem przez odpowiednie uksztaBtowanie anteny i jej 340 przeciwwagi, oraz system transformatorów. Udoskonalenia te uzupeBniaB instrument, który przekBadaB sygnaB radiowy na znak na tarczy, który daB si odczyta przez operatora. Mo|liwo[ odebrania sygnaBu  wiado- mo[, |e Bódz niemiecka znajduje si w odlegBo[ci 15 mil i szykuje do ataku  byBa nieoce- nion informacj dla konwoju. Szanse kontrataku i obrony zwikszyBy si niepomiernie; dla ludzi zwikszyBy si szanse przetrwania. NR 13 14  2009 Varia In|ynier WacBaw StruszyDski WacBaw StruszyDski urodziB si w Wieruszowie, pod Aodzi, 11 sierpnia 1904 r. ByB wnukiem Feliksa Pohoskiego, powstaDca 1863 r., zesBanego na 10 lat na Syberi. ByB synem Walerii z Pohoskich i Marcelego StruszyDskiego, pioniera chemii analitycznej, i do [mierci w 1959 r. profesora chemii na Politechnice Warszawskiej. Cho dzieciDstwo przyszBo mu spdza w Moskwie, WacBaw byB Polakiem, wychowanym surowo i w najwy|szym poczuciu patriotyzmu i obowizku wobec swojego Narodu. Ju| jako dziecko rodzice nara|ali go na niebezpieczeDstwo aresztowania przez policj carsk, kiedy doro|k eskortowaB jakiego[ kolejnego dziaBacza emigracyjnego. W domu gromadzili si dysydenci, uciekinierzy z Pol- ski, patrioci. Gimnazjum Gi|yckiego w Warszawie koDczyB w 1922 r., razem z gar[ci kolegów, przyszBych in|ynierów. Równie| z poet, którym zachwycali[my si w latach 50., Kon- stantym Ildefonsem GaBczyDskim. Dyplom in|yniera elektryka Politechniki Warszawskiej uzyskaB 3 maja 1929 r. z wynikiem bardzo dobrym. ByB studentem prof. Janusza Grosz- 341 kowskiego na wydziale elektrycznym w sekcji prdów sBabych. Stypendium podyplomowe zawiodBo go do Anglii na praktyk w Marconi House, w Londynie. Zwie|o za[lubiona |ona, Jadwiga odbywaBa równocze[nie praktyk w szpitalu stomatologicznym. Po powrocie WacBaw podjB prac w PaDstwowych ZakBadach Tele i Radiotechnicz- nych (PZTiR) jako kierownik sekcji radionamierzania. Lata przedwojenne cechuje nieustan- ny nerwowy po[piech. Jakby od pracy trzeba byBo wyrywa czas potrzebny na sporty i dla rodziny. W zimie krótkie wyjazdy do Zakopanego, w lecie niedziele spdzone na Bodzi, nad WisB. Ale tych lat przedwojennych byBo tak niewiele! Zbli|aBa si wojna, komunikaty radio- we wiaBy groz, podnosiBy jeszcze atmosfer napicia. Ostatni projekt in|. StruszyDskiego, to wykonanie radionamierników pokBadowych na wodnopBatowcach zamówionych przez marynark wBosk. CaBa ekipa z PZT, wraz z |onami, przeniosBa si na kilka tygodni do Montfalcone, w celu dokonania monta|u i przeprowadzenia prób. Jadwiga oczywi[cie, kie- rowana nadmiernym poczuciem obowizku, pozostaBa w domu. 18 wrze[nia 1939 r. nieprzygotowany, w póBbutach i letnim pBaszczu, bez po|egna- nia z rodzin, ewakuowany z dokumentacj, kluczowym ekwipunkiem i kluczowym per- sonelem technicznym PZT, WacBaw StruszyDski opu[ciB Polsk. Zima na Wgrzech, a byBa to bardzo ci|ka zima, potem Francja i ucieczka przed inwazj niemieck, z koleg, in|. Kaziem {oBdziowskim. ZaBadunek na przysBowiowy  ostatni statek w St. Jean de Luze do Anglii, a raczej Szkocji, gdzie jako starszy saper nosiB wory kartofli i sprawowaB wart na wybrze|u. Rozkazem Sztabu Naczelnego Wodza z 23 sierpnia 1940 r. szeregowy StruszyDski urlopowany do prac w przemy[le wojennym przydzielony zostaB do Instytutu Aczno[ci Admiralicji brytyjskiej, ASE (Admiralty Signal Establishment) w Haslemere, w hrabstwie Sur- ry, w charakterze cywilnym. Jego elegancja, europejski pBaszcz, póBbuciki i kapelusz nieprze- rwanie denerwowaBy Anglików. Do tego stopnia, |e przy przeprowadzaniu eksperymentów na szczycie masztu okrtu, robotnik portowy zaczB usuwa dzwig, podtrzymujcy polskie- go in|yniera. StruszyDski zawisB obiema rkami, oblepionymi smarem, na sBupie masztu. WacBaw StruszyDski i polska my[l techniczna w Bitwie o Atlantyk Cudem uniknB wypadku. Ale byB mBody i wysportowany. ByB te| diabelnie przystojny. Pol- ski mundur oficera oraz stopieD podporucznika otrzymaB dopiero w pazdzierniku 1941 r. Jak ju| wiemy, zadaniem do rozpracowania byBa taka konstrukcja i skalibrowanie anteny odbiorczej ultra-krótkofalowej, której by nie zakBócaBy rozproszenia i wtórne pro- mieniowanie struktury statku. Zadaniem anteny byBo rozpoznanie wektora kierunku fali, a wic uniknicie wspominanej wy|ej dwuznaczno[ci, czy rozbie|no[ci odbioru o 1800. Mianowany kierownikiem grupy in|ynierów i konstruktorów pracowaB nad rozwizaniem wszystkich szczegóBów technicznych tego projektu. Swoj wyobrazni techniczn ogarnB caBo[ problemu, a twórcze my[lenie przekBadaB na [cisBy jzyk matematycznych modeli. Antena ramowa jego pomysBu (huff-duff) sprawdziBa si w praktyce wojennej. W 1943 r. na- stpiBo zaBamanie nieprzyjaciela w bitwie o Atlantyk. AdmiraB Karl Dönitz byB kombatantem I wojny [wiatowej. Zatopienie przez Angli- ków jego okrtu w 1918 r. w rejonie Malty, pozostawiBo mu niech do operacji na terenie Morza Zródziemnego. Pow[cigliwy, twardy sBu|bista, absolutnie oddany rozkazom Fqhre- ra, skrupulatny strateg, parB do maksymalnej rozbudowy niemieckiej floty podwodnej. To on trzymaB Angli za gardBo, to on miaB zmusi siBy Aliantów do poddania. W czarnym mun- durze marynarki, przez swoich ludzi zwany lwem, walczyB z Goeringiem o pierwszeDstwo broni. Goering bowiem miaB pod swoim dowództwem lotnictwo i jak mówiB,  wszystko co lata w powietrzu . Obu synów, oraz zicia, Gqntera Hesslera (3 patrole, 21 zatopionych stat- ków, w stopniu pierwszego oficera floty) osadziB w sBu|bie podwodnej. Peter Dönitz zginB 19 maja 1943 r., drugi syn wiosn 1944 r. To byBy znamienne daty. W maju 1943 r. Alianci zatopili 41 niemieckich okrtów podwodnych. Na wrzesieD 1944 r. przypada kres kariery U-bootów  Alianci stali si panami na morzu i na niebie! Z niemaB doz dumy my[l o tym jak absolwent Politechniki Warszawskiej, w br- zowych póBbucikach pokonaB Wielkiego AdmiraBa. Druga wojna [wiatowa nie byBa tylko wojn przewagi siB zbrojnych, lecz coraz bardziej, i na wielu odcinkach byBa wojn techno- logiczn. Poziom niemieckiej elektroniki po prostu nie dorównywaB Aliantom. WacBaw StruszyDski zmarB 9 kwietnia 1980 r. w Calgary, w Zachodniej Kanadzie, po sze[ciu latach walki ze zBo[liwym nowotworem. {ona jego, Jadwiga z Dbrowskich prze- zornie wpisaBa na kamieniu nagrobnym uwag: non omnis moriar, nie wszystek umr. Wie- dziaBa, |e WacBaw zabraB ze sob tajemnic jednego z rozdziaBów historii II wojny [wiatowej, zignorowanego wielce przez kronikarzy. Mianowicie historii rozwizania palcej dla mary- narki angielskiej kwestii odbioru krótkofalowych sygnaBów radiowych, które zostaBo doko- nane w warunkach pitrzcych si trudno[ci technicznych i ostrych napi politycznych. 342 Epilog W odró|nieniu od asów, wilków morskich i bohaterów dnia wojna zepchnBa tech- nologów, in|ynierów i wszelkich wynalazców na dalszy plan. MówiBo si o nich the back- room boys (chBopcy z zaplecza, z pokoju na tyBach). Uznana za prac zespoBu pod komend Admiralicji, jak zwykle z konieczno[ci byBa, praca dla marynarki raz po raz napotykaBa na trudno[ci. In|ynier nie posiadajcy wojskowego stopnia, musiaB doprasza si o materiaBy NR 13 14  2009 Varia i prawo do przeprowadzania eksperymentów. Za udany wynalazek natomiast, honory spa- daBy na dowództwo. Praca in|yniera byBa anonimowa. Na [rodowisku w jakim pracowali Polacy w Anglii coraz bardziej ci|yBy proso- wieckie nastroje angielskiej prasy. A w 1944 r. kuracj trzezwic byB niewybaczalny brak pomocy Aliantów dla Powstania Warszawskiego. In|. StruszyDski pisze:  poczwszy od tego okresu, to jest od sierpnia 1944 r., trudno byBo o utrzymanie poziomu entuzjazmu oraz motywacji potrzebnej do pracy dla wspólnej sprawy . Doszcztne zniszczenie Warszawy, milionowego miasta, które ukochaB i gdzie prze|yB swoje najlepsze lata daBy mu dowód, |e  wspólnej sprawy nie byBo. ZachowaB lojalno[ wobec Aliantów, ale byBa to lojalno[ jednostronna. Po wojnie wykonaB jeszcze jeden wielki projekt dla jachtu królewskiego. Poniewa| pozostaB przy polskim obywatelstwie, w 1955 r. Admiralicja podzikowaBa mu za prac. PrzeszedB do sektora prywatnego i jako konsultant wróciB do starej firmy Marconi, wtedy ju| pod nazw English Electric. Tam kontynuowaB swoje badania ulepszajc konstrukcje anten 343 dla marynarki. Oczywi[cie musiaB si pogodzi ze znaczn obni|k ga|y. StraciB te| otocze- nie ludzi, których niejako wychowaB i kierowaB ich rozwojem. Cho twierdziB, |e prze|yB jeszcze jeden twórczy okres w swoim |yciu zawodowym. U Marconiego, w Chelmsford, w hrabstwie Essex pozostaB do emerytury w 1970 r. Nie ma nic, |adnego odznaczenia. PozostaBo pi publikacji, które StruszyDski wy- daB w pi[mie fachowym JIEE (Journal Institution Electrical Engineering) w 1947 i 1948 r. i dwa patenty, które zarejestrowaB w 1945 i 1948 r. Wypowiedzi w prasie byBy pow[cigliwe:  MaBa grupa in|ynierów i naukowców, nie tylko zdoBaBa zaadoptowa si do naszego jzyka i na- szych metod pracy, ale mogBa sBu|y nam przykBadem po[wicenia dla wspólnej sprawy . Jak na to, |e autorem tych sBów byB C. Crampton, bezpo[redni zwierzchnik StruszyDskiego, to maBo. A polskie dowództwo w Londynie nic o nim nie wiedziaBo. Lokalni londyDscy kronikarze milczeli. Ramowa antena projektu StruszyDskiego pocztkowo objta byBa [cisB tajemnic wojskow. Jej skomplikowana struktura nie nadawaBa si do szerokiego omawia- nia w prasie codziennej. SBawa radaru przysBoniBa w powojennej prasie zasBugi anteny Huff Duff. Radar, wy- nalazek, którym zdawaBo si mogli szczyci si Anglicy, ale i tu jak si okazuje pracowaB dla nich obcokrajowiec  naturalizowany Niemiec, Otto Böhm, urodzony w 1884 r. na Gór- nym Zlsku, w miejscowo[ci zwanej Zaborze. In|. WacBaw StruszyDski, do koDca romantyk i patriota, byB jak wszyscy prawdziwi wynalazcy  niezwykle skromny, do koDca oddany swym poszukiwaniom, szalony w spor- tach, a równocze[nie kruchy esteta, zawsze lojalny partner. Non omnis moriar, mog powta- rza mewy szybujce nad anten ramow jego konstrukcji, która do dzi[ dnia jest w u|yciu, popularnie przez marynarzy zwana  klatk na ptaki , the birdcage. Legendy Marca 68 Krzysztof OsiDski, Walka o Wielk Polsk. Narodowa Demokracja wobec rzdów sanacji na terenie województwa pomorskiego w la- tach 1926 1939 (ToruD: Wydawnictwo Grado, 2008). NakBadem Wydawnictwa Naukowego Grado ukazaBa si ksi|ka, która na ponad 550 stronach przynosi wiele informacji na temat rywalizacji poli- tycznej, jak w okresie midzywojennym toczyBy ze sob na terenie woje- 344 wództwa pomorskiego zwolennicy narodowej demokracji i obozu piBsudczy- kowskiego. Autor w sposób kompleksowy omawia nie tylko przebieg dyskusji publicystycznych i kampanii wyborczych, ale równie| sytuacje gdy rozgrzane polityczne temperamenty prowadziBy do star fizycznych za pomoc pi[ci, kastetów i lasek. Do pracy zaBczone s aneksy zawierajce najciekawsze dokumenty ilustrujce rywalizacj polityczn pomidzy sanacj i endecj, a tak|e kilka- dziesit zdj, spo[ród których wikszo[ publikowana jest po raz pierwszy. Praca dostpna w dobrych ksigarniach! NR 13 14  2009 Varia Marek Klecel Legendy Marca 68 Pogrom w Dniu Kobiet Na dziedziDcu Uniwersytetu Warszawskiego koDczyB si wiec studencki w obronie relegowanych kolegów, gdy z autobusów zaparkowanych w pobliskich alejkach wysypaB si tBum ormowców i tajniaków ubranych po cywilnemu i zaatakowaB paBkami rozchodzc si mBodzie|. WybuchBa panika; cz[ studentów rzuciBa si do bramy, cz[ zostaBa rozbita na niewielkie grupy, które paBowano na dziedziDcu. Razy spadaBy równo na plecy studentów i studentek. Akcja przeniosBa si szybko na ulic, gdzie czekaBy inne oddziaBy gotowe do pa- cyfikacji. Pdzono ludzi po caBym Krakowskim Przedmie[ciu, w tym tak|e przypadkowych 345 przechodniów, nawet takich, którzy uciekali do ko[cioBa [w. Krzy|a i próbowali si chroni w przedsionku. PaBowano ich na schodach, gdy stBoczyli si pod drzwiami [wityni. WygldaBo to na regularny pogrom, urzdzony przez sBu|by PRL w dniu oficjal- nego [wita  Dnia Kobiet. Tyle, |e pogrom nieudolnie zakamuflowany: atakujcy tBum to tajniacy poprzebierani za robotników i robotnicy poprzebierani za tajniaków, a tak|e, jak dzi[ wiadomo  przyznaB to sam gen. Jaruzelski, studenci szkóB oficerskich po cywilnemu. Te sceny, dzi[ powszechnie znane dziki zapisom filmowym, powtarzaBy si w nastpnych dniach po 8 marca, kiedy to miasto przemierzaBy pochody protestacyjne od Uniwersytetu po Politechnik, rozpdzane przez oddziaBy milicji ZOMO, i ORMO. Po tych demonstra- cjach przez kilka tygodni odbywaBy si wiece studenckie w Audytorium Maximum UW . Represje w marcu 1968 r. byBy skierowane przeciwko wszystkim protestujcym studentom, bez wzgldu na pochodzenie spoBeczne, klasowe, rasowe czy pogldy. Wydarzenia Marca 68 nie byBy wyjtkowymi represjami wBadz PRL i trudno je od- dzieli od innych wydarzeD majcych miejsce w tym okresie. Jak wiadomo, poprzedziBo je zdjcie Dziadów ze sceny Teatru Narodowego w styczniu, które spotkaBo si z protestami pisarzy na burzliwym zebraniu w lutym 1968 r. W rzeczywisto[ci, jak dzi[ wiadomo, byBy one raczej zakoDczeniem caBego cigu wydarzeD, które zaczBy si ju| w poBowie 1967 r. Ich przyczyn byBo wiele czynników, równie| zewntrznych. Nale|y tu przypomnie chocia|- by reakcj wBadz sowieckich w Moskwie na przegran Wojn Sze[ciodniow na Bliskim Wschodzie midzy Izraelem, a Egiptem, bdcym sojusznikiem ZSRS. Wygrana wojna Izraela z Arabami szkolonymi i wyposa|onymi w broD przez Sowietów, staBa si przyczy- n nerwowej, antysemickiej nagonki wBadz sowieckich, która objBa tak|e kraje satelickie UkBadu Warszawskiego. W Polsce nabraBa ona samoistnej dynamiki i zaogniBa zadawnione konflikty, wzbudzajc zapewne pragnienie rewan|u midzy ró|nymi grupami w partii ko- munistycznej, rzdzcej w Polsce od ponad 20 lat. ByBy to kolejne walki frakcyjne, przypo- minajce te, do jakich doszBo w latach 40. midzy komunistami sowieckimi, a krajowymi. PowstawaB wówczas w Polsce stalinowski system komunistyczny z Bierutem, ale i Berma- Legendy Marca 68 nem czy Mincem i Zambrowskim na czele. Ta wBa[nie ekipa zwyci|yBa wtedy grup Go- muBki i Spychalskiego, oskar|ajc ich o  odchylenie prawicowo nacjonalistyczne i wsadza- jc do wizienia. Zapewne rok 1967 i antyizraelska propaganda Moskwy, wrcz zalecenie antysemi- tyzmu sformuBowane przez przywódców sowieckich odnowiBo dawne konflikty i podziaBy w partii, wywoBujc pragnienie odwetu na tych komunistach prosowieckich, którzy rzdzili do 1956 r., do [mierci Bieruta. Od przemówienia GomuBki w czerwcu 1967 r., w którym mówiB o  pitej kolumnie i syjonizmie, rozpoczBa si oficjalna, odgórna, paDstwowa kam- pania antysemicka. W pierwszej kolejno[ci objBa ona wojsko, gdzie ministrem MON byB Spychalski, któremu przeciwnicy wytykali pochodzenie |ydowskie, za[ jego |onie kontakty z wBadzami Izraela. Represje antysemickie, usuwanie z szeregów armii osób pochodzenia |ydowskiego nie skoDczyBo si, co warto podkre[li, w marcu 1968 r. TrwaBo nadal, gdy ministrem obrony narodowej zostaB gen. Jaruzelski. Zwolniono wówczas ok. 200 oficerów pochodzenia |ydowskiego, zgodnie z ówczesnymi komunistycznymi kryteriami, za[ a| do 1982 r. degradowano do stopnia szeregowca, tych którzy wyjechali z Polski po 1968 r. Wy- darzenia Marca 68 stanowiBy ostatni akt kampanii antysemickiej, wywoBujc szerszy opór i protesty studentów w caBym kraju. Jak dzi[ wiadomo dziki dokumentom IPN (Marzec 1968 w dokumentach MSW, t. 1, 2008), protesty te objBy nie tylko [rodowiska studenckie, ale i mBodych robotników oraz uczniów szkóB [rednich, których byBo wicej w[ród zatrzy- mywanych i aresztowanych ni| studentów. ByBa to wic rewolta caBego mBodego pokolenia, dorastajcego w warunkach PRL. W cigu kilku tygodni protesty zostaBy jednak stBumione, za[ ewentualne zmiany na szczytach wBadzy, do których mogBy doprowadzi, gdy do jej przejcia szykowaBa si wpBywowa grupa  partyzantów Moczara, równie| zostaBy zablokowane (zapewne nie bez udziaBu wBadz sowieckich). DoszBo tylko do niewielkich zmian personalnych, m.in. Spy- chalskiego zastpiB bardziej  profesjonalny Jaruzelski, podatny na wpBywy sowieckie, co okazaBo si nie bez znaczenia w czasie w agresji wojsk UkBadu Warszawskiego na Czecho- sBowacj w sierpniu 1968 r. Ataki GomuBki i Moczara  który rywalizowaB o wBadz i jak wiele wskazuje prowo- kowaB wydarzenia marcowe  w latach 1967 1968 miaBy nie tylko podBo|e antysemickie, jak chce legenda pózniejszej lewicowej opozycji, ale byBy tak|e wymierzone przeciwko wszyst- kim [rodowiskom krytycznym wobec komunistów. ByBy to przede wszystkim inteligencja, [rodowiska naukowe i akademickie, a tak|e Ko[cióB. Zakaz grania Dziadów w Teatrze Na- rodowym nie byB bowiem aktem antysemickim, podobnie jak atak na [rodowisko pisarzy po ich protestach z tego powodu. ByBa to próba zniszczenia wszystkich [rodowisk, które 346 stwarzaBy niebezpieczeDstwo powstania opozycji wobec wBadzy komunistycznej w Polsce. Wielu pisarzy, takich jak: PaweB Jasienica, Andrzej Kijowski czy Stefan Kisielewski, który ucierpiaB mo|e bardziej od ofiar marcowych, pobity dotkliwie przez  nieznanych spraw- ców , byBo represjonowanych do koDca |ycia. Najprostszej interpretacji zaj[ marcowych, cho najtrudniejszej dzi[ do przyj- cia, dostarcza prof. Roman KukoBowicz, wieloletni czBonek Rady Prymasowskiej, od 1972 r. NR 13 14  2009 Varia osobisty doradca Prymasa WyszyDskiego, wyznaczony przez niego do rozmów z wBadzami komunistycznymi w ksi|ce W cieniu Prymasa Tysiclecia. Podaje on, |e to grupa dawnych komunistów, zwanych pózniej  rewizjonistami , przewa|nie pochodzenia |ydowskiego, rzdzcych w latach 40., chciaBa ponownie usun GomuBk i sprzymierzyBa si w tym celu z Moczarem i grup jego  partyzantów z AL. Wydarzenia marcowe miaBy by jedn z wspólnych prowokacji w celu obalenia GomuBki, co nie przyniosBo jednak oczekiwanego skutku, a sam Moczar przeszedB na stron GomuBki, czy te| mu si podporzdkowaB. ByBa to zdrada w oczach sprzymierzeDców, tym bardziej, |e GomuBka rozpoczB usuwanie ludzi pochodzenia |ydowskiego z aparatu wBadzy. ZostaB znienawidzony jako zdrajca, antysemi- ta, oskar|ony o stary grzech  odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego , nazywanego m- drze, a zaczepnie endekokomunizmem.  Rewolucja Bagodna Wydarzenia Marca 68 nie miaBy wic jedynie charakteru antysemickiego, ale doty- 347 kaBy caBego [rodowiska studenckiego i akademickiego, std te| wywoBaBy szersze protesty. ByBy one poniekd wynikiem walki rozgrywajcej si na szczytach wBadzy, majcej zdys- kredytowa, osBabi bdz obali przeciwnika. Dopiero w znaczenie pózniejszej legendzie koDca lat 70., budowanej przez lewicow opozycj z krgu KOR, po cz[ci wywodzc si z ludzi wspierajcych na pocztku system komunistyczny, nadano tym wydarzeniom szczególn wag. Podkre[lano w niej motywy antysemityzmu, który jakoby funkcjonowaB poza obrbem systemu komunistycznego, a nie byB jego cz[ci i instrumentem w oficjalnej propagandzie i w nieustajcej walce z realnymi i urojonymi przeciwnikami. Wyolbrzymio- no w tej legendzie motywacje antysemickie, przenoszc je niepostrze|enie z wBadz poli- tycznych na wszystkich Polaków, skBonnych rzekomo do staBego, niezmiennego antyse- mityzmu. Typowy archaiczny syndrom i odruch narzucania odpowiedzialno[ci zbiorowej w sytuacji getta, zamknitej, obl|onej twierdzy. W kolejnych interpretacjach wydarzeD Marca podnoszono nie tyle komunizm GomuBki i Moczara, co ich antysemickie  odchyle- nie prawicowo-nacjonalistyczne , a wic powtarzano oskar|enia z lat 40. Podkre[lano te| spoBeczne poparcie dla haseB antysemickich, wyra|ane na masowych wiecach organizowa- nych w zakBadach pracy. Ju| jednak nawet wtedy, w roku 1968, trudno byBo uwierzy w beBkot partyjnej propagandy, w hasBa  rewizjonizmu, kosmopolityzmu, syjonizmu , w szczekaczk Trybuny Ludu i kBamstwa re|imowych dziennikarzy, w prawd owych wieców, na których spdzeni robotnicy o obojtnych, martwych twarzach trzymali biernie transparenty z hasBami, któ- rych nawet nie rozumieli. Wystarczy dzi[ popatrze na zapisy filmowe z wieców organizo- wanych i re|yserowanych przez Urzdy Wojewódzkie dla poparcia towarzysza  WiesBawa , posBucha przemówieD partyjnych dziaBaczy, rzucajcych grozne komunistyczne frazesy, zdezorientowany tBum pracowników, których zastraszono kolejny raz zwolnieniami z pracy. Wystarczy to przypomnie, by przesta wierzy w masowy antysemityzm 1968 r. Tak wBa[- nie wygldaB komunizm, majcy ró|ne oblicza, odmiany, odcienie, okresy, zakrty i kryzysy. Mimo zmian w czasie i w ludziach, trwaB jako system, podupadaB i powracaB, zdradzajc Legendy Marca 68 jednych i wynoszc innych do wBadzy. Je[li w latach 1967 1968 panowaB antysemityzm, czemu trudno zaprzeczy, to byB to antysemityzm wBadz PRL, antysemityzm polityczny, zorganizowany, narzucony, nale|cy do systemu komunistycznego. W latach 40. Jerzy Borejsza uspokajaB, |e rewolucja komunistyczna w Polsce bdzie Bagodna, majc na my[li zapewne porównanie z rewolucj sowieck. Nie byBa Bagodna i po- cignBa za sob tysice ofiar. Aagodna byBa dopiero rewolucja Marca 68. Ofiar nie byBo, nie liczc razów paBek. To o wiele mniej  mówi z caB odpowiedzialno[ci, bowiem sam ich wtedy do[wiadczyBem  ni| w krytycznych latach 1956, 1970, 1976, 1981 1982. Wypdzenia 1968? W legendzie Marca 68 zaciera si przebieg wydarzeD, fakty historyczne, a przede wszystkim odpowiedzialno[ za nie. Dotyczy to zwBaszcza wyjazdów obywateli PRL po- chodzenia |ydowskiego w latach 1968 1970, które dzi[ zapewne chtnie nazwano by wy- pdzeniami. ByBy one zwizane z kampani antysemick wBadz PRL, jednak w rozmaitych interpretacjach Marca 68 i w zacierajcej si pamici spoBecznej nie bardzo ju| wiadomo, kto jest za nie odpowiedzialny, czy jeszcze wBadze komunistyczne, czy ju| ogólniej, caBe spoBeczeDstwo polskie, które ma rzekomo staBe nastawienie antysemickie. W tej legendzie pojawia si stopniowo to samo oskar|enie o powszechny antysemityzm polski, o którym pisaB Jan Tomasz Gross w ksi|ce Strach. Sprawa wyjazdów po Marcu jest jednak o wiele bardziej skomplikowana i trudno wytBumaczy j kalk o polskim rzekomym antysemityzmie. Wiadomo, |e po najci|szych represjach lat 40. i 50. aparatu Bermana, Ró|aDskiego, Fejgina, ZwiatBy czy Brystygierowej, a tak|e Radkiewicza, Duszy czy Romkowskiego  nie liczc wielu sdziów i prokuratorów, wydajcych wyroki [mierci  nastpni komuni[ci mogli poprzesta na [rodkach Bagodniej- szych w zwalczaniu swych wrogów. Jednak i w tym przypadku polityka byBa zró|nicowana. Jednym nie pozwalano na wyjazd z Polski, innych zmuszano  czy te| nakBaniano  do opuszczenia kraju. Tak byBo do koDca, do wypdzeD dziaBaczy  Solidarno[ci po stanie wo- jennym w latach 80. Kto jednak po represjach roku 1968 zdecydowaB si pozosta w Polsce, nie byB przecie| deportowany, musiaB si tylko liczy z gorsz sytuacj materialn i |yciow. ZdarzaBy si te| przypadki, |e ludzie którzy chcieli wyjecha na Zachód, a byBo ich niemaBo, dorabiali sobie |ydowskie pochodzenie. Nowa polityka historyczna W legendzie Marca 68 dokonuje si próba skonstruowania na nowo pamici i hi- storii powojennej Polski, zgodnie z jednym kryterium i jednym punktem widzenia. Nie 348 komunistyczny totalitaryzm jest tu gBówn osi i problemem, lecz stosunek Polaków do {ydów i jedno jedyne zjawisko antysemityzmu. Nie zaczyna si ta historia w 1944 r., a do- piero w 1968 r., z jednym tylko wyjtkiem  pogromem kieleckim w 1946 r. Jest to nie tylko pami wybiórcza i subiektywna, ale te| zafaBszowana i sprymitywizowana, dopisywana ex post wedBug bie|cych potrzeb i standardów. Zagro|eniem w tej historii nie s komuni[ci, ale wykreowani na bie|ce potrzeby  katoendecy , czy  endekokomuni[ci  powoBani do NR 13 14  2009 Varia |ycia na Bamach prasy, by dostarcza argumentów o wszechwBadnej obecno[ci ideologii na- rodowej, czy raczej nacjonalistycznej, endeckiej nawet w komunizmie. Sama jednak legenda marcowa o wszechobecnym polskim antysemityzmie jest niespójna i trudna do obronie- nia. Kto bowiem jest reprezentantem tego wynalezionego ostatnio  endekokomunizm ? Czy tym nowoczesnym endekiem jest Spychalski, robicy czystki antysemickie w wojsku, któremu wytykano pochodzenie |ydowskie? Czy endekiem jest GomuBka, faktycznie po- dejrzany o wiadome odchylenie, ale któremu z kolei wytykano |ydowskie pochodzenie |ony? A mo|e endekiem, tyle |e zagranicznym, ukraiDskim i sowieckim zarazem, jest  par- tyzant , nie AK bynajmniej, Moczar vel Demko lub Dimko? A mo|e w koDcu czy takim endekiem nie jest  czBowiek honoru , gen. Jaruzelski, tolerujcy jako[ fal antysemityzmu w wojsku, a tak|e zaprzyjazniony z grup  partyzantów nacjonalisty Moczara?  O stopniu jego za|yBo[ci z niektórymi »partyzantami«  pisze Jerzy Eisler w ksi|ce Polski rok 1968 (IPN, 2006)  najlepiej [wiadczy fakt, i| byB [wiadkiem na [lubach Bo|eny i Grzegorza Kor- czyDskich [wspóBpracownik Moczara w GL/AL] w 1965 r. oraz cztery lata pózniej Alfredy 349 i MieczysBawa Moczarów . A wic zaprzyjazniony z narodowymi antysemitami zarówno przed, jak i po 1968 r. Tak sformuBowana legenda, w której zacieraj si realne i konkretne stanowiska, ró|nice i podziaBy oraz linie konfliktów, byBa wykorzystywana równie| po 1989 r. To w jej [wietle bardziej zrozumiaBy staje si sojusz i tolerowanie postkomunistów w obawie przed urojon grozb odrodzonej endecji, w kreowaniu nowych przeciwników  ju| nie komuni- stów  a symbolicznych postaci Polaka-katolika, szowinisty, antysemity. To oni mieli by gBównym zagro|eniem. Jedwabne  Kielce  Marzec 68 Z drugiej strony w wyniku tej legendy uksztaBtowaBa si zupeBnie odrbna pami |ydowska, pami o martyrologii czasów Holokaustu, ale ju| niejako stale obecnej i nie- zmiennej, tak|e po 1989 r. Ta odrbna pami, oderwana od realiów wojennych i powojen- nych, od caBego zró|nicowanego kontekstu historycznego, ma funkcjonowa caBkiem osob- no wedBug takiego porzdku wydarzeD: Jedwabne  Kielce  Marzec 68. Zgodnie z tym porzdkiem ksztaBtuje si tak|e nowa polityka historyczna, a w niej wizja Polski jako kraju martyrologii |ydowskiej i antysemityzmu. Jest to wizja ogólnikowa i prostacka tak samo jak w ksi|kach Grossa, tyle |e obliczona na propagandow skuteczno[. ZostaBa ona skonstru- owana zgodnie ze schematem dzisiejszych zaBo|eD poprawno[ci politycznej i stanowi swo- ist rewizj historyczn w duchu sprawiedliwo[ci dziejowej (marksizm dziedziczny) oraz naprawy minionego zBa i nieustannych rewindykacji. W my[l tej polityki historycznej powtarzaj si co jaki[ czas po 1989 r. kampanie przeciwko polskiemu antysemityzmowi. Teraz jest to antysemityzm bez antysemityzmu. Bo jaki to antysemityzm zapanowaB w Polsce po 1989 r.? Chyba raczej folklorystyczny i na poBy wirtualny, a zupeBnie grozny. ZostaB on sztucznie wykreowany przez medialne kam- panie, prowokowany tak, by stworzy sobie przeciwników, których potem bdzie mo|na zwalcza i ogBasza to caBemu [wiatu. Legendy Marca 68 Ta nowa polityka historyczna, której wa|n cz[ci skBadow staBa si legenda Mar- ca 68, [wiadczy bardziej o wewntrznym uwikBaniu, zapewne o problemach z wBasn to|- samo[ci i lojalno[ci, z odpowiedzialno[ci za wBasne wybory, ni| z poczuciem rzeczywi- sto[ci i obecno[ci innych jeszcze ludzi i spoBeczno[ci. Przede wszystkim jednak [wiadczy o braku gruntownego rozrachunku z komunizmem i zaanga|owaniem w nim, o niemo|no- [ci jego caBkowitego potpienia i odrzucenia. Z tego midzy innymi wynikaj oskar|enia o powszechny antysemityzm. Doszukiwanie si w ka|dym zachowaniu i wypowiedzi anty- semityzmu, moralny szanta| nieomal wobec ka|dego krytycznego gBosu, to przejawy albo aberracji, albo metodycznej wBa[nie, przemy[lanej strategii nowej polityki historycznej. My[l, |e niedBugo skutecznie rozwinie j autor taki, jak Jan Tomasz Gross w jakiej[ nowej pracy na przykBad o Marcu 68, w którym miaB swój osobisty udziaB. Skorzystam tu na koniec z jego nowatorskiej metodologii historycznej, zgodnie z któr relacje uczestni- ka wydarzeD,  naocznego [wiadka s najwa|niejsze i niepodwa|alne dla ich rekonstrukcji, nie musz podlega weryfikacji, porównywaniu z innymi zródBami historycznymi. Zatem, mówi ju| o sobie, jako uczestnik i [wiadek wydarzeD marcowych, przyznaj, |e raczej przypadkowy i zmuszony poniekd do dalszego w nich uczestnictwa argumentem paBki (w erystyce argumentum ad baculum), mog caBkiem spokojnie i krótko stwierdzi, |e anty- semityzm pamitnego roku 1968 to antysemityzm wBadz PRL, antysemityzm komunistycz- ny, a nie antysemityzm polskiego spoBeczeDstwa, co próbuje si nam wmówi w kolejnych kampaniach. 350 NR 13 14  2009 Varia Szymon Apanowicz Kilka refleksji na temat sympozjum  Polska w Górach Skalistych  Prawda jest zawsze tylko córk czasu Leonardo da Vinci Kilka lat temu zostaB zainicjowany w Calgary w Kanadzie program o charakterze edukacyjnym pod nazw  Polska w Górach Skalistych . Przeznaczony jest on gBównie dla 351 mBodzie|y kanadyjskiej i amerykaDskiej, majcej polskie pochodzenie oraz interesujcej si tym co z Polsk jest zwizane w najró|norodniejszych aspektach istnienia narodu, paD- stwa i to|samo[ci. Oczywistym jest, i| historia Polski, sprawy bie|ce w polityce i spoBe- czeDstwie polskim s najistotniejszym elementem prezentacji na tym jedenastodniowym sympozjum, w czasie którego wielu cenionych naukowców, artystów, animatorów |ycia publicznego, twórców oraz przedstawicieli polityki i kultury z Polski, Kanady, Stanów Zjednoczonych i Anglii prezentuje ró|norodn tematyk z zakresu tego, co mo|emy wy- razi poprzez dumne i radosne stwierdzenie:  A to Polska wBa[nie . Program finansowany jest gBównie przez organizacje polonijne w Calgary i Edmonton, prywatnych sponsorów, a w tym roku równie| polski Senat. Tegoroczne sympozjum (17 27 lipca 2008), tak jak dwa poprzednie, odbyBo si w malowniczo poBo|onym Canmore w Albercie, miasteczku otoczonym przez Góry Ska- liste. Na imprez t przybyBo ponad 40 studentów gBównie z Kanady i Stanów Zjednoczo- nych, wielu wywodzacych si z polskiego [rodowiska emigracyjnego w Ameryce PóBnocnej. ByB równie| student z Polski oraz PoBudniowej Afryki. Wszystkie wykBady i zajcia odbywa- By si w jzyku angielskim. Najistotniejszym elementem tego programu jest chyba fenomen zainteresowania mBodych ludzi, wzrosBych i wychowanych przecie| w odmiennej kulturze, tym co polskie i co o Polsce stanowi. WykBadowcy przedstawili mBodym ludziom szerok gam swoich badaD i do[wiadczeD specyficznych dla ich zawodowych dokonaD. Wa|nym elementem programu byBy otwarte dyskusje wszytkich uczestników oraz prezenterów nad dziedzictwem polsko[ci oraz formowania si naszej to|samo[ci, jak i jej skBadników. W tegorocznej edycji sympozjum go[cili[my wielu prelegentów, a w[ród nich tak znane postaci [wiata nauki i kultury jak: prof. Norman Davies, historyk i autor wielu prac na temat historii Polski; Wanda Urbanska majca swój wBasny i popularny w telewizji ame- rykanskiej program  Simply Living ; Wanda Koscia, re|yserka angielska wspóBpracujca z BBC, z filmem dokumentalnym Powstanie Warszawskie 1944; prof. John Micgiel z Uni- wersytetu Columbia w Nowym Jorku i prof. Piotr Wróbel z Uniwersytetu w Toronto. Te Kilka refleksji na temat sympozjum  Polska w Górach Skalistych nazwiska gwarantowaBy wysoki poziom wykBadów oraz dyskusji. Przedstawiono interesuj- ce badania, prace, programy a dyskusje byBy inspirujce do przemy[leD nad tym, czym dla ka|dego z nas jest polska to|samo[. GBównym celem organizatorów programu jest pobudzanie i pogBbianie zaintere- sowania mBodych Kanadyjczyków i Amerykanów, oraz innych uczestników, polsk kul- tur, histori, |yciem i funkcjonowaniem polskich spoBeczno[ci emigracyjnych (popular- nie okre[lanych jako  Polonia ) rozrzuconych po caBym [wiecie. Zacny to cel, istotny dla podtrzymania polskiej tradycji, kultury i to|samo[ci poza Polsk. Aatwiej go realizowa, gdy ma si tak atrakcyjne miejsce na sympozjum jak Canmore w Kanadzie, peBni lata oraz grup wybornych osobisto[ci, mówicych wartko i ciekawie. Celem za[ dalekosi|nym jest oczekiwanie, |e ci mBodzi ludzie, przybywajcy do Canmore, bd w przyszBo[ci powa|- nymi rzecznikami ukazywania polskich spraw w kanadyjskim i amerykaDskim spoBeczeD- stwie w sposób rzeczowy, obiektywny, interesujacy i dumny z obcowania z polsko[ci, bez prezentowania jej jednostronnego czy karykaturalnego obrazu, co nie jest rzadkie na terenie Ameryki PóBnocnej. Zdajemy sobie spraw, i| jako[ przekazu do sBuchaczy sympozjum jest [ci[le zwizana z wiedz i do[wiadczeniem osób, które omawiaj czy prezentuj jakkolwiek te- matyk, zakBadajc a priori, |e maj motywacj by by obiektywnym zródBem informacji w procesie nauczania. Ju| Platon, który utworzyB pierwsz akademi kilka tysicy lat temu w Atenach, zauwa|yB jak istotny jest nauczyciel w procesie ksztaBtowania swego ucznia, niezale|nie od jego wieku. Jednym z podstawowych wymagaD efektywnego nauczania jest wiarygodno[ i rzetelno[ prezentowanych tre[ci nauczania. Je[li ten czynnik nie jest speBniony nastpuje pewna forma subtelnej roszady faktów i przekazywanych tre[ci oraz hierarchizacja konste- lacji, w jakiej maj one dotrze do odbiorcy. W takiej sytuacji zatraca si fundamentalny cel nauczania jakim jest prawda, za[ do gBosu dochodzi ch przekonania do pewnej wersji zdarzeD czy interpretacji faktów w sposób mniej lub bardziej odmienny od obiektywnej koncepcji. Wiodc logik tego typu nauczania staje si wówczas to, co jest najwa|niejsze dla osoby nauczajacej. Niestety, nastpuje wtedy odej[cie od metodologicznego obiekty- wizmu naukowego w kierunku subiektywnych decyzji i wyborów, co w danej tematyce po- winno by zaprezentowane jako istotne, co ma minimalne znaczenie, a co w ogóle powinno zosta pominite. Odej[cie od obiektywizmu rodzi pytanie w takich sytuacjach, czy wtedy to jest jeszcze edukacja czy te| przekazywane tre[ci zmierzaj w kierunku indoktrynacji? W oddziaBywaniu dydaktycznym najwa|niejsza powinna by odpowiedzialno[ za to, czego si naucza. Im szersza i peBniejsza jest gama prezentowanych zagadnieD naukowych, 352 tym wiksza jest szansa na uksztaBtowanie samodzielno[ci my[lenia u odbiorcy. Bogactwo faktów bowiem inspiruje oraz wymusza konieczno[ analizy i syntezy logicznej, które s kwintesencj tworzenia obiektywnych sdów orzekajcych o [wiecie. Gdy tego zabraknie, istnieje du|e prawdopodobieDstwo zagubienia si w poszukiwaniu prawdy, z tendencj do bBkania si po [cie|kach, na których spotka mo|na wiele ba[ni, uprzedzeD, fantasmago- rii, nihilizmu narodowego, lub nawet pewnych form narodowego masochizmu. NR 13 14  2009 Varia To wBa[nie zdarzyBo si w tegorocznej edycji  Polska w Górach Skalistych . Uznajc z caB powag bardzo wysoki poziom wykBadów i zaj, nie mówic o sprawnej organizacji caBej imprezy pod kierunkiem Tony Muszynskiego z Calgary, zastanawia mo|e uczestnika zaj i dyskusji panelowych, jak to si staBo, i| pewne tematy maj znacznie ograniczony zakres, lub w ogóle nie s prezentowane w sposób, jakiego domaga si metodyka naucza- nia. W tym roku (tak jak w poprzednich latach) zabrakBo chocia|by jednego badacza, ktory przedstawiBby naukowy obraz roli polskiego chrze[cijaDstwa na przestrzeni wieków a| do terazniejszo[ci. Odnie[ mo|na wra|enie, |e kto[ chciaB wyeliminowa ten temat z polskiej historii. Czy byBa to premedytacja w usuwaniu faktu ponad tysiaca lat dziejów chrze[cijaD- stwa polskiego, czy tylko zwykBe niedopatrzenie? W jakikolwiek sposób zechcemy odpowiedzie na to pytanie, jest wiadomym, |e taka postawa mo|e prowadzi do powa|nego znieksztaBcania polskiej historii, oraz utrud- nienia uczestnikom sympozjum zrozumienia rozwoju koncepcji  polskiej to|samo[ci przez setki lat. Je|eli by przyj w tym miejscu jeszcze inne zaBo|enie, takie na przykBad, 353 |e osoby opracowujce program sympozjum uznaBy za marginaln potrzeb umieszczenia kilku wykBadów o polskim chrze[cijaDstwie i jego roli w przetrwaniu Narodu, to trudno zrozumiaBe staje si w takiej sytuacji, i| niektórzy nawizywali jednak mimochodem do polskiego katolicyzmu. ZdarzyBy si nawet maBe ataki, z pewn doz sarkazmu, na jedyne polskie medium katolickie sBu|ce potrzebom wierzcych katolików, Radio Maryja. Po có| w ogóle to porusza, gdy ten katolicyzm polski jest tak nieznaczcy? Wikszo[ Polaków zdaje sobie spraw, i co wa|niejsze potwierdza to swoj po- staw religijn, i| rola chrze[cijaDstwa w |yciu Polski byBa i jest ogromnie |ywotna oraz stanowi fundamentalny element |ycia osobistego, jak i spoBecznego. Ka|dy naród, w tym równie| polski, w procesie swojego istnienia tworzy kultur obejmujc jzyk, obyczajo- wo[, moralno[, sztuk, nauk, polityk i religijno[. Wielowiekowe polskie do[wiadcze- nia ukazuj, i| w stanach zagro|enia paDstwa i to|samo[ci, katolicyzm  obok jzyka i li- teratury  stanowiB najistotniejsze zródBo przetrwania tej|e to|samo[ci oraz Narodu. My[l katolicka, bdca przecie| dalszym cigiem i uzupeBnieniem my[li greckiej i rzymskiej, miaBa przeogromny wpByw na formowanie si i ksztaBt kultury polskiej. Papie| Jan PaweB II w przemówieniu do mBodzie|y zgromadzonej na wzgorzu Lecha w Gnieznie (3 czerwca 1979) zaakcentowaB mocno fakt istnienia katolicyzmu w polskiej kulturze i powiedziaB:  Kultura polska od pocztku nosi wyrazne znamiona chrze[cijaDskie. To nie przypadek, |e pierwszym zabytkiem [wiadczcym o tej kulturze jest Bogurodzica . A inna wyjtkowa posta, i wielki przyjaciel Polaków, Gilbert Keith Chesterton pisaB, |e  Polska  to kultura katolicka, wepchnita niczym nagie ostrze pomidzy bizantyDsk tradycj Moskwy i pruski materializm. Wiara katolicka stanowi najjaskrawsz ró|nic pomidzy Polakiem a bolsze- wikiem czy pruskim junkrem (Jaga Rydzewska, Chesterton  dzieBo i my[l, wyd. Antyk Mar- cin Dybowski, Warszawa 2004). Dlatego te| istnienie pierwiastka katolicyzmu w polskiej to|samo[ci domaga si przedstawienia w sposob powa|ny, metodyczny i naukowy, nie za[ pozostawiania go na pa- stw kilku przypadkowych opinii, czsto wybiórczych i negatywnych. To nie jest podej[cie Kilka refleksji na temat sympozjum  Polska w Górach Skalistych dydaktyczne, naukowe, a przede wszystkim sprawiedliwe w stosunku do polskiej historii jako nauki. Raz jeszcze podkre[li tu trzeba konieczno[ naukowej analizy i prezentacji tej tematyki uczestnikom sympozjum oraz zaniechanie popierania niewywa|onych, pochop- nych i nieuzasadnionych faktami opinii jako formy prezentacji. Zwrócenie uwagi na po- praw tych elementów przyniosBoby równie| podniesienie wiarygodno[ci prezentowanych tre[ci.  Wedle greckiej etymologii do nauki nale|y to, co w naszym poznaniu si zatrzy- muje, natomiast do opinii  co si tylko wydaje, co jest pozorem. Nauka wic byBaby czym[, co pozwala dotrze do gBbszej, trwaBej natury, opinia natomiast slizga sie po zmiennej zewntrzno[ci [Piotr Jaroszynski, Nauka w Kulturze (Radom: PWE, 2002)]. Brak wnikli- wego ukazania roli polskiego chrze[cijaDstwa wytwarza równie| powa|n luk w próbach opisu i definicji elementów skBadowych polskiej to|samo[ci. Prezentacja roli katolicyzmu w kontek[cie historii i to|samo[ci to niezbdny skBadnik, by sympozjum  Polska w Gó- rach Skalistych nabraBo wikszej warto[ci informacyjno-dydaktycznej, by mogBo skBoni uczestników do refleksji nad polskimi korzeniami. Nadmieni warto, i| wielu uczestników programu wzrastaBo w domowo-rodzinnym klimacie polsko[ci i polskiego katolicyzmu, czyli w sposób naturalny interesuj si tym zagadnieniem. Trzeba mie nadziej, |e w przy- szBo[ci organizatorzy programu uzupeBni t powa|n luk i zaprosz specjalist zajmujce- go si badaniami i nauczaniem o roli chrze[cijaDstwa w polskiej historii. Drugi problem zdajcy si wymaga szybkiej korekty to szablonowy sposób przed- stawienia relacji polsko-|ydowskich. Kiedy analizuje si wykBady, w których prowadzcy starali si ukaza te skomplikowane stosunki z niedawnej przeszBo[ci, uderza w nich pew- na dysproporcja fakograficzna. Zdaje si tu dominowa koncepcja przeszBo[ci tych|e relacji ograniczona do ostatnich 65 lat. A co paroma wiekami wstecz? Czy|by one nie miaBy ju| wpBywu na ksztaBtowanie si stosunków polsko-|ydowskich? Równie| podskórny klimat negatywnej emocjonalno[ci prezentowanych tre[ci do tego co polskie zdaje si na wstpie pobudza raczej nastroje w kierunku konfrontacji nizli przyjacielskiej wspóBpracy. Z upo- rem wychodzi tendencja do forsowania w wykBadach tezy o roli Polaków w eksterminacji {ydów w czasie II wojny [wiatowej. Czasami nawet nie wiadomo dlaczego i w jaki logiczny sposób jest to zwiazane z prezentowanym w danej chwili tematem. Czy|by po to by wspie- ra zasadno[ istnienia politycznej poprawno[ci jako najsubtelniejszego w czasach nam wspóBczesnych gwaranta naukowo[ci prezentowanych faktów w postmodernistycznym mo- delu badania naukowego oraz sposobu nauczania? Czy jedynie wBasna wizja pewnego okre- su przeszBo[ci (ale niekoniecznie historii) musi by interpretowana jako uniwersalna? Je|eli taka bdzie tendencja w przyszBo[ci to stanie si to instrumentalizacj i odchodzeniem od 354 elementarnych zasad naukowego obiektywizmu oraz wolno[ci poszukiwaD naukowych, za[ uczestnicy  Polski w Górach Skalistych nie otrzymaj peBnego obrazu polskiej historii. Jest te| a| nadto oczywiste, |e wicej czasu po[wicano wykBadom o prze[ladowa- niach, na przykBad polskich chrze[cijan przez niemieckiego okupanta, nie byBoby to pew- nie zbagatelizowane przez miejscowe krgi medialno-naukowe i spotkaBoby si z natych- miastow reakcj. NR 13 14  2009 Varia Nasuwa si równie| nieodparte wra|enie, |e d|y si do przedstawienia tematyki realcji polsko-|ydowskich w klimacie typowym dla wikszo[ci póBnocnoamerykaDskich mediów, a wic podejrzliwo[ci, antypolskiej tendencyjno[ci, jednostronnej i od dziesiatek lat schematycznie powielanej interpretacji z wmawianiem kompleksu winy, |e w jaki[ tam sposób wszyscy Polacy s odpowiedzialni za |ydowsk zagBad podczas II wojny [wiato- wej, a je[li nawet nie s, to powinni tak si czu. I dopiero kiedy zbiorowo przyznaj si do wszystkiego, co im si imputuje to otworzy si okazja do rzeczywistego dialogu polsko-|y- dowskiego w Ameryce PóBnocnej oraz na [wiecie. Takie nieprzychylne nastawienie zaburza jednak obiektywizm poznania oraz inicjuje wewntrzn postaw oporu sBuchacza, który uruchamia swoje psychiczne mechanizmy obronne. A wtedy najcz[ciej traci on zaufanie oraz staje si negatywnie nastawiony do wiarygodno[ci przekazu, z reguBy odrzucajc go cz[ciowo lub caBkowicie. Z zamierzonego dyskursu naukowego schodzi si za[ do zmagaD o to kto bdzie miaB kontrol nad dystrybucj informacji uformowanej na innych podsta- wach nizli reguBy uprawiania badania naukowego w koncepcji Arystotelesa. 355 Nawet wielce obiektywny w swoich komentarzach i poszukiwaniu naukowej praw- dy prof. Norman Davis nie byB wystarczajc przeciwwag dla tego trendu w prezentacji re- lacji polsko-|ydowskich. ByBoby wielce korzystne, by w przyszBo[ci zaprosi na sympozjum  Polska w Górach Skalistych rzetelnych znawców, a jest ich chyba wystarczajco du|o i w Polsce, i w Ameryce PóBnocnej, specjalizujcych si w stosunkach polsko-|ydowskich oraz potraficych przedstawi t tematyk bez tendencji prokuratoskich w jedn czy drug stro- n. WysiBek intelektualny poszukiwania prawdy staje si czasami emocjonalnie bolesnym do[wiadczeniem albowiem trzeba poprzez ten proces zweryfikowa ludzkie uprzedzenia, naleciaBo[ci czy te| mity. To zaBo|enie wolno[ci poszukiwania prawdy w procesie naukowo- dydaktycznym powinno sta si fundamentaln zasad przy programowaniu tematyki i do- borze prelegentów przyszBych edycji  Polska w Górach Skalistych , czego |yczy serdecznie organizatorom piszcy te sBowa.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kulturystyka Sterydy kilka słów refleksji
Kat i ofiara Twoje refleksje po lekturze literatury wo~6CA
Kat i ofiara Twoje refleksje po lekturze literatury wo~6CA
Faszyzm sięga ludzkich dusz refleksje po lekturze Nałko~4FE
Kilka zdań po łacinie
Aktualne propozycje rehabilitacji po rekonstrukcji ACL
Aktualne metody usprawniania ruchowego chorych po udarze mozgu
Literatura współczesna Refleksje na temat życia i śmierci po lekturze reportażu H Krall Zdążyć pr
Literatura współczesna Refleksje na temat życia i śmierci po lekturze reportażu H Krall Zdążyć pr
Kapusta A , Aktualność Szasza w 50 rocznicę Mitu
Odblokowanie mio c250 po aktualizacji
wylaczenie aktualizacji systemu XP

więcej podobnych podstron