plik


H. RIDER HAGGARD Zwišzek duchowy Poniższa historia jest tak dziwna, a jej następstwa tak nadzwyczajne, że wahałem się, czy w ogóle jš spisywać, mimo iż wydarzenia te warte sš uwiecznienia. Zdecydowałem się opowiedzieć jš anonimowo, ale po głębszym namyœle postanowiłem dokonać publikacji pod własnym nazwiskiem, chociaż byłem œwiadomy, że narażam się na drwiny i niedowierzanie. W sobotę 9 lipca poszedłem spać mniej więcej pół godziny po północy. Dręczyły mnie senne koszmary. Obudziłem się na głos żony, dobiegajšcy z jej łóżka po drugiej stronie pokoju. Kiedy się ocknšłem, koszmar, choć długi i plastyczny, zatarł się w mojej pamięci. Zapamiętałem jedynie wrażenie straszliwego zagrożenia oraz desperackiej i przeraŸliwej walki o życie, jakby ktoœ tonšł. Ale między chwilš, gdy usłyszałem głos żony, a momentem, kiedy moja œwiadomoœć nań zareagowała albo tylko tak mi się zdawało, miałem kolejny sen. Œniło mi się, że czarny labrador, niezwykle sympatyczna i inteligentna bestia o imieniu Bob, należšcy do mojej najstarszej córki, leżał na boku w zaroœlach nad wodš. Wydawało mi się, że jakimœ tajemniczym sposobem ja sam wyłaniałem się z ciała psa, który, z całš pewnoœciš, był Bobem. Moja głowa znajdowała się naprzeciwko jego głowy, uniesionej pod nienaturalnym kštem. W mojej wizji pies próbował przemówić słowami, a gdy mu się nie udało, w jakiœ nieokreœlony sposób przekazał do mojego umysłu wiadomoœć, że umiera. Następnie wszystko znikło. Obudziłem się i usłyszałem żonę, która pytała mnie, dlaczego, u licha, wydaję takie przerażajšce i dziwne dŸwięki. Odparłem, że œniła mi się straszliwa walka i że starego Boba spotkało coœ okropnego, a on próbował do mnie przemówić i opowiedzieć o tym. Wreszcie, ponieważ wcišż jeszcze było całkiem ciemno, zapytałem, która godzina. Żona nie wiedziała, więc po chwili znów usnšłem, tym razem spokojnie. Rano przy œniadaniu żona opowiedziała o moich nocnych majakach, a ja w kilku słowach powtórzyłem swojš historię. Uważajšc całš tę sprawę wyłšcznie za nieprzyjemny sen, nie zainteresowałem się losami psa. O tym, że zaginšł owej niedzielnej nocy, dowiedziałem się dopiero od mojej córeczki, która zazwyczaj go karmiła. W porze œniadania, dodam, nikt nie wiedział o jego zniknięciu, gdyż ktoœ go widział póŸnym wieczorem poprzedniego dnia. Wszczęliœmy poszukiwania. Krótko mówišc, w czwartek rano czternastego mój służšcy Charles Bedingfield i ja znaleŸliœmy zwłoki psa pływajšce w Waveney przy tamie, około jednej i ćwierć mili od domu. W pištek piętnastego jechałem do Bungay. Na przejeŸdzie pozdrowiło mnie dwóch robotników kolejowych, George Arterton i Harry Alger. Powiedzieli mi, że pies został zabity przez pocišg i zawieŸli mnie drezynš na ażurowy mostek pomiędzy Ditchingham i Bungay. Tam pokazali mi œlady wypadku. W poniedziałek około siódmej rano, tuż po przejeŸdzie pierwszego pocišgu, Harry Alger zaczšł swojš pracę na mostku. Znalazł tam psiš obrożę (niewštpliwie należšcš do Boba), zdartš i postrzępionš przez lokomotywę, zakrzepłš krew i kawałki ciała, które pozbierał z szyn. Podczas poszukiwań sam znalazłem kłaki czarnej psiej sierœci. W poniedziałek po południu zaœ jego kolega zauważył zwłoki psa, unoszšce się na wodzie pod mostkiem, skšd dryfowały w kierunku tamy, wyniesione na powierzchnię wody przez naturalne gazy, które w takš upalnš pogodę pojawiajš się około czterdziestu godzin po œmierci. Prawdopodobnie zwierzę zginęło w sobotę pod kołami pocišgu wycieczkowego 22:25 z Ditchingham, który pusty wracał z Harleston tuż po jedenastej. To ostatni pocišg przejeżdżajšcy tej nocy. W niedzielę pocišgi nie kursujš, więc pies z pewnoœciš nie zginšł w poniedziałek rano, gdyż w tym przypadku krew jeszcze by nie zastygła. Poza tym, gdyby żył, w niedzielę z pewnoœciš przyszedłby do domu, a jego ciało nie wypłynęłoby tak szybko z dna rzeki i nie wyglšdałoby tak jak w czwartek rano. Œlady znalezione na filarach mostka wskazywały, że pocišg uderzył zwierzę lub przecišgnšł je kilka jardów, aż znalazło się na poroœniętym trzcinami brzegu rzeki. Tutaj, jeœli jeszcze żyło - a chociaż weterynarz stwierdził, że œmierć nastšpiła natychmiast, mogło przeżyć jeszcze kilka minut - musiało się zakrztusić i utonšć, przeżywajšc, jak sšdzę, te same męki, co ja w moim koszmarze, w otoczeniu bardzo podobnym do tego, jakie ja widziałem - poœród zaroœli nad brzegiem wody. W mojej praktyce prawniczej i w życiu prywatnym przywykłem do rozpatrywania dowodów. Po wykluczeniu "wszechpotężnego zbiegu okolicznoœci", który w tej sprawie z pewnoœciš doprowadziłby do niejasnoœci, zebrane przeze mnie informacje pozwoliły na wycišgnięcie następujšcych wniosków. Pies Bob, z którym łšczyły mnie liczne więzi, albo w chwili œmierci, jeœli żył jeszcze po pierwszej w nocy, albo, co bardziej prawdopodobne, około trzech godzin póŸniej zdołał zwrócić mojš uwagę na swoje aktualne bšdŸ minione przeżycia. Udało mu się skierować częœć mego umysłu, która we œnie jest zdolna odbierać tego rodzaju impulsy, na straszliwe położenie, w jakim się znalazł. Następnie, ponieważ głos mojej żony przerwał sen i przywołał mnie do zwykłego stanu, ostatnim desperackim wysiłkiem, gdy ta nieokreœlona częœć mnie już odpływała (należy przypomnieć, że we œnie wyłaniałem się z psa), przemówił do mnie. Najpierw próbował użyć ludzkiego języka, a ponieważ to mu się nie udało, w jakiœ nieuchwytny, niepojęty sposób przekazał mi, że umiera. A przecież nie widziałem krwi ani ran, które mogłyby sugerować œmierć. PóŸniej doszedłem do wniosku, że jeœli zginšł w chwili, gdy œniłem, połšczył się ze mnš telepatycznie. Powszechnie wiadomo, iż od czasu do czasu w pewnych okolicznoœciach zdarza się to istotom ludzkim, ale nigdy nie słyszałem o takich kontaktach między człowiekiem a zwierzęciem. Z drugiej strony, jeœli œmierć nastšpiła, jak sšdzę, już ponad trzy godziny wczeœniej - to cóż mam powiedzieć? Wydaje się, że jakaœ pozacielesna, ocalała częœć życia lub ducha psa, gdy tylko mój sen jej to umożliwił, ukazała memu umysłowi przebieg wydarzeń, by, przypuszczalnie, powiadomić mnie o œmierci lub przekazać pożegnanie. W obliczu nadzwyczajnych zjawisk zwišzanych z tym wydarzeniem nie da się powiedzieć nic ponad to, że chociaż uogólnianie na podstawie jednego przykładu, choćby uderzajšcego i popartego dowodami, co tak rzadko zdarza się przy tego typu niezrozumiałych sprawach, jest niebezpieczne, to wydaje się, że istnieje bardziej zażyły duchowy zwišzek między wszystkimi członkami œwiata zwierzęcego, włšcznie z ludŸmi, niż dotychczas sšdzono, przynajmniej na Zachodzie. Wszystkie stworzenia mogš być, mówišc krótko, odrębnymi przejawami jednej, podstawowej formy życia, zamieszkujšcymi wszechœwiat w wielu różnych kształtach. Przełożyli Katarzyna Bażyńska-Chojnacka i Piotr Chojnacki HENRY RIDER HAGGARD Pisarz angielski (1856-1925), twórca lost race fiction (opowieœć o zaginionej cywilizacji), w latach 1875-79 przebywał w Afryce, piastujšc wysokie stanowiska jako przedstawiciel rzšdu imperialnego, poznał dogłębnie życie, historię i legendy Zulusów, w 1912 r. otrzymał tytuł szlachecki, a w 1919 r. Order Imperium Brytyjskiego. Trzy klasyczne powieœci: dwie z afrykańskiego cyklu Allana Quatermaina: "Kopalnie króla Salomona" (1885, trzy przekłady), "Allan Quatermain" (1887) oraz, z cyklu Onej - Aiszy - "Ona" (zapoczštkowujšca odmianę lrf, 1886, trzy przekłady). Najlepsza "samodzielna" afrykańska powieœć lrf nosi tytuł "The People of the Mist" (1894), inna, "The Yellow God" (1908), zainspirowała Pierre'a Benoit do napisania słynnej "Atlantydy" (1919), która z kolei wywołała oskarżenia o plagiat "Onej"(!). "Kleopatrę" (1889) wznowił niedawno Zysk. Akcja pozostałych powieœci o œwiatach zaginionych i historycznych fantazji toczy się w różnych zakštkach całego œwiata; np. w œwiecie islandzkiej sagi ("Eryk Promiennooki", 1891), w imperium azteckim ("Córka Montezumy, 1893), w Jeruzalem ("Perła dziewic", 1903, historia Heroda). "The World's Desire" (1890), napisane razem z Andrew Langiem, jest ciekawš kontynuacjš "Odysei". Do połowy XX wieku HRH był czytany i filmowany na całym œwiecie; inspirował niezliczonych pisarzy (m.in. E. R. Burroughsa), "Kopalnie..." i "Ona" doczekały się wielu parodii, kontynuacji, a także nowelizacji scenariuszy filmowych. Opowiadanie "Zwišzek duchowy" ukazało się po raz pierwszy w "The Times" w numerze z 21 lipca 1904 r. i weszło w skład tomu "The Best Short Stories of Rider Haggard" (1981) pod red. Petera Haininga. MSN

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Haggard, H Rider Long Odds
Haggard, H Rider When the World Shook
Haggard, H Rider Queen Sheba s Ring
Haggard, H Rider The Yellow God
Haggard, H Rider She
Haggard, H Rider The Wizard
Haggard, H Rider Morning Star
Haggard, H Rider Cleopatra
Haggard, H Rider Montezuma s Daughter
Haggard, H Rider Finished
Haggard, H Rider A Tale of Three Lions
ARTYKUŁY ZWIĄZEK ROZWÓJ DUCHOWY
ARTYKUŁY ZWIĄZEK DYLEMATY WYBORU
prokopiuk o zyciu duchowym
ZWIĄZEK PRZYCZYNOWO SKUTKOWY
FARMA DUCHÓW

więcej podobnych podstron