plik


ÿþ Krakowskie Legendy Joanna Krzeczkowska w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Copyrights © Joanna Krzeczkowska Do swobodnego kopiowania i rozpowszechniania. Zezwalam na nieodpBatne rozpowszechnianie tej publikacji. Zabraniam przeksztaBcania, publikowania w fragmentach lub innej ni| elektroniczna formie bez mojej i indywidualnej pisemnej zgody. Edycja z dnia: 19 grudnia 2008 ABC-Kraków Joanna Krzeczkowska tel. 505 305 966 asia@abc-krakow.pl || www.abc-krakow.pl projekt okBadki: Szymon Myalski www.myalski.com w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Spis tre[ci Spis tre[ci Na dzieD dobry Go[ w dom, Bóg w dom Historia pewnej miBo[ci Królowa Jadwiga i tajemniczy [lad O krakowskich goBbiach KamieD filozoficzny Tajemne skarby podziemne O obrotach sfer niebieskich Legenda o piwnicy [widnickiej Do zobaczenia w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Na dzieD dobry Inspiracj do napisania po ni| szy ch leg end by Ba m o ja ulubio - na ksi| ka z dzieciDstw a o Krako w ie auto rstw a Bro nisBaw a Hey duka po d ty tuBem "Leg endy i Opo w ie[ci o Krako w ie". Od daw na nie jest w znaw iana. ChciaBam zatem przy bli| y  najciekaw sze leg endy , ty m , którzy ich nie znaj, do teg o uw spóBcze[ni nieco jzy k po zo staw iajc jednak bardzo du| o archaiczny ch sBów i w y ra| eD, ty ch, które do daj sm aku o po - w ie[ci a za to nie zaciem niaj tre[ci w spóBczesnem u czy telni- ko w i. W kro czenie po no w nie w [w iat daw ny ch w y darzeD i sBów za- o w o co w aBo auto rsk leg end o Piw nicy Z w idnickiej - zainspi- ro w an jedny m zdaniem , które w edBug pew nej leg endy padBo kiedy [ w Sali Po selskiej na W aw elu. Leg endy ko jarzy m y zazw y czaj z daw ny m i, o dleg By m i czasa- m i. Pisane s nieco o dm ienny m , ni| o becnie m ów im y , jzy - kiem . Dziki tem u przeno sz nas w histo ry czne czasy , klim aty , m iejsca. A jednak ... w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Przeko najm y si, | e em o cje, ludzkie lo sy cho cia| w daw ny ch realiach o sadzo ne niczy m nie ró| ni si o d naszy ch w spóB- czesny ch w ra| eD i pro blem ów . Próby charakteru, kuszenie zBotem, nieszcz[liwe miBo[ci. Zwiat legend w niezwykBy sposób pokazuje nam jak na prze- strzeni i wieków ludzkie serce pozostaje niezmienne. { y cz m iBej lektury Joanna Krzeczkowska w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Go[ w dom, Bóg w dom Go[cinno[, szacunek dla zdro|onych wdrowców... to cecha, na któr sta ka|dego. Czy biedny czy bogaty. Warto pod swój dach przyj z honorami ka|dego, a dlaczego... oto opowie[. ZdarzyBo si |e do jednej ze wsi podkrakowskich zawitaB znu- |ony drog wdrowiec. A czas niespokojny, rzsisty deszcz za- cinaB, wiatr szarpaB konarami drzew. OpoDcza podró|nego caBkiem przemokBa, a |e i pod wieczór to byBo i noc nadciga- Ba, poczB szuka schronienia. PukaB do drzwi zamo|nych chBopów. Do chaBup zasobnych i obszernych, lecz nikt nie chciaB mu otworzy. Ot, wBóczga, obcy, pewnie brudny. Przecig bdzie, bBota naniesie. Niech idzie dalej. Do ssiada. Tam na pewno go przyjm. Tak my- [leli bogaci gospodarze, nie chcc sobie czyni kBopotu. A zatem nieznajomy przemierzyB tak caB wie[ i w koDcu, nie majc ju| prawie nadziei, zastukaB do ostatniej, do[ ubogiej i maBej chatki, stojcej na skraju wsi. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Drzwi otwarBy si i mBody m|czyzna zaprosiB serdecznie w- drowca do [rodka domu. WskazaB miejsce przy kominie. Prze- prosiB równie|, |e wieczerza nie za suta bdzie. Ot, chleb razowy, kilka owoców, rzepa, niemniej z serca go[ci pragnie on, jako gospodarz, zdro|onego nieznajomego. Tym bar- dziej, |e |ona synka wBa[nie powiBa, wic czas szczególny w domu. Wdrowiec, na wie[ o narodzinach syna chciaB nawet wyruszy dalej, by nie przeszkadza rodzinie, lecz ubogi chBop nie chciaB o tym sBysze.. Tak, |e nasz go[, znu|ony wielce, ostaB w chacie. PosiliB si, ogrzaB ciepBem od pieca bij- cym i usnB szybko. Rano gospodarz nie pozwoliB mu opu[ci chaty bez [niada- nia, a i na drog daB kawaBek chleba. Wdrowiec podzikowaB gorco, a pomny wydarzeD ostatniej nocy, zapytaB chBopa ko- go na chrzciny prosi bdzie i jakie imi synowi przeznaczyB. Na to gospodarz rzekB, |e imi to synowi nada pragnie takie, jakie ma wdrowiec, skoro i on i syn tej samej nocy w jego zawitali progi. A na chrzciny nie bardzo ma kogo prosi, bo on przecie| chBop ubogi, a tu wokóB sami majtni gospo- darze. Gdzie|by ich [miaB zaprasza. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w A zatem nasz podró|ny zapytaB, czy on mo|e by zaproszony i czy gospodarzowi nie bdzie wstyd gdy on z |on jutro przybdzie. ChBop ucieszyB si wielce. RzekB, |e nawet konia i wóz po|y- czy i pojad do chrztu jak sam król... Nazajutrz koBo poBudnia wielkie poruszenie we wsi nastpiBo. GBówn drog wojska jad. Zbroje l[ni, konie stukoc kopy- tami, faluj na wietrze proporce. Cz[ rycerstwa otacza za[ dwie piknie zdobione karety. CaBa wie[ wic wylegBa, by przyglda si pochodowi. A i py- tania od razu si pojawiBy. Któ| to i z jakiej okazji przybyB do nich. Mo|e jakie[ nowe opBaty, daniny, a mo|e tylko tdy prze- je|d|aj, cho to przecie| nie po drodze, do gBównych trak- tów daleko. A zdumienie rosBo z ka|d chwil, bo caBy orszak jechaB szyb- ko, nigdzie nie przystajc. ZatrzymaB si dopiero przy ubogiej chacie na koDcu wsi, chacie najbiedniejszego gospodarza. I tu wielka niespodzianka, bo z karety wysiadB sam król Kazi- mierz, pózniej zwany Wielkim. Wraz z maB|onk sw& w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Raz jeszcze dzikujc za udzielon go[cin para królewska wziBa nowo narodzonego synka i jego rodziców do karety i do chrztu pojechali faktycznie jak królowie. A przyjcie na wawelskim wzgórzu, w zamku króla si odby- Bo. Chrze[niak króla Polski otrzymaB zaiste królewskie podarki. A bogaci gospodarze mocno |aBowali, |e owej burzliwej nocy odmówili schronienia swojemu wBadcy. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Historia pewnej miBo[ci Historie miBosne splataj w sobie i rado[ i smutek. SpeBnienie marzeD lub nieograniczon tsknot. Wzruszaj nas losy bohate- rów, którzy nie mog si odnalez po[ród skomplikowanych labi- ryntów wydarzeD. Czy to dawne czy wspóBczesne historie miBo[ pozostaje ta sama. Tsknimy za ni, szukamy, walczymy o ni.. Oto jedna z opowie[ci, zwizana z Krakowem i postaciami histo- rycznymi. Za króla Zygmunta Starego |yB sobie waleczny rycerz Kmita. PochodziB on ze Zlska. Lecz jak to czasem bywa, na skutek licznych wojen, chorób i innych tragedii, ród jego pod- upadB...WyruszyB wic z domu szuka szcz[cia. WdrowaB po wielu krainach mniej i wicej chwalebnych, a| pewnego dnia dowiedziaB si, |e w grodzie Kraków, na Wawelu odbdzie si turniej rycerski, na który zaprasza si wszystkich walecz- nych m|ów... Kmita postanowiB wzi udziaB w owych zawodach i skiero- waB swe kroki do królewskiego miasta. Jednak|e wygld Kmi- ty nie wzbudziB zbytniego zaufania i entuzjazmu w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w u marszaBka Wolskiego, który przed turniejem przyjB wdrow- ca... PochwaliB on mstwo rycerza, lecz w wtpliwo[ poddaB jego strój, ogóln prezencj i warto[ or|a. Kmita jednak nie ust- piB, wic marszaBek wobec tak stanowczej postawy skBoniB gBo- w i dopu[ciB rycerza do walki. Nastpnego dnia Kmita stanB w szranki na piaszczystym dzie- dziDcu wawelskiego zamku. Jednak cho turniej toczyB si ju| od kilku godzin i coraz to nowi pokonani rycerze wycofywali si z walki, rkawica Kmity le|aBa na piasku nietknita; nikt jej nie podejmowaB. Nikt nie chciaB walczy z ubogim ryce- rzem. Wstyd paliB policzki mBodzieDca. ZrozumiaB teraz przed jakim wyzwaniem chciaB go ochroni marszaBek Wolski. PojB te|, |e miedzy mo|nymi tego [wiata marn zajmuje pozycj... W koDcu marszaBek czuwajcy nad przebiegiem zawodów ka- zaB wypu[ci dzikie zwierzta, aby to w walce z nimi Kmita okazaB sw waleczno[ i odwag. Rycerz i jego rumak nie ba- li si krwio|erczych bestii. Kmita zwyci|yB, cho koD jego padB rozszarpany a on sam odniósB rany gBbokie... Honor je- go rodu zostaB jednak uratowany. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Dzielnego, rannego rycerza przeniesiono do komnat zamko- wych. Tam te| pod czuB opiek jednej z dwórek królowej do- chodziB do zdrowia. PielgnowaBa go panna mBoda i bardzo pikna, a przy tym zaprawd troskliwa. CzuBa opieka przero- dziBa si w czuBe uczucie... I tak rycerz wracaB do zdrowia. Ka|dego dnia stan jego si poprawiaB, lecz z kolei serce tego dzielnego, zaprawionego w wielu trudach m|a stawaBo si coraz sBabsze. MiBo[ wypeBni- Ba je do gBbi. Niestety panna byBa jedyn córk zamo|nego bankiera Bone- ra i nie trudno si byBo domy[li, i| ojciec innego kawalera dla swej jedynaczki szykowaB. Ubogi rycerz z podupadBego ro- du byB zatem bez szans. Poniewa| i Bonerówna pokochaBa uczciwego, dobrego i przystojnego Kmit, postanowiB ojciec rozdzieli par zakochanych. Mieli zatem po|egna si i nig- dy wicej nie zobaczy... W czas po|egnania postawiB rycerz przed ukochan kosz z jednym pocztowym goBbiem. To ostatni goBb, który pozostaB z dwunastu jakie posiadaB, kiedy wyruszyB z rodzinnego gniazda, aby szuka szcz[cia w [wie- cie dalekim. I tymi sBowami wyja[niB dlaczego owego goBbia ofiaruje: - WdrowaBem przez wiele krain, walczyBem, gBodowaBem, próbowaBem odgadn swe przeznaczenie. Co jaki[ czas w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w wysyBaBem do matki mej goBbia z wiadomo[ci o moim zdro- wiu. Tego ostatniego chciaBem wypu[ci z Krakowa. Zdarzy si jednak inaczej. Dzi[, kiedy los nas rozdziela; pozostawiam ostatniego goBbia tobie, ukochana moja. Nie dane mi byBo walczy w Krakowie z innymi rycerzami, nie otrzymaBem na- grody królewskiej, odniosBem rany... lecz wydarzyBa si rzecz stokro cudowniejsza; poznaBem ciebie... Wiem i rozumiem, |e twój ojciec nigdy nie zgodzi si abym ciebie po[lubiB. Có| wic mog uczyni? Ty sama musisz wy- bra. Wracam teraz na Zlsk, skd pochodz. GoBbia jak rze- kBem, zostawiam. Bd oczekiwaB listu od ciebie, kiedy taki si zjawi przybd i choby przemoc wyrw ci z paBacu i uciek- niemy. Je|eli jednak serce twe znajdzie innego, je|eli po[ród rozrywek dworskich, balów, przyj zapomnisz o mnie, wte- dy zabij ptaka, niech nie wraca do mnie. PrzyjBa Bonerówna goBbia, pocaBunek rycerzowi przesBaBa i kareta powiozBa j do rodzinnego paBacu, który staB pod Kra- kowem. Kmita za[ wróciB do swego tak dBugo opuszczonego domostwa. I wyczekiwaB ptaka, który miaB zadecydowa o je- go losie. Tak jak przewidziaB rycerz, ojciec jego ukochanej otoczyB j szczególn opiek. SpeBniaB ka|d zachciank córki. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w W paBacu Bonerów bawiono si co dzieD hucznie. To bale, to turnieje, koncerty i liczne uczty wystawne. A| serce nie nad|a za tak ilo[ci zdarzeD. A jednak... wszystko na pró|no. Zakochana panna nie mo|e zapomnie swojego rycerza. Jak ptak w zBotej klatce wiziony tskni coraz bardziej i bardziej. Ju| wie, |e Kmita jest miBo[ci jej |ycia. Wie te|, |e nic nie powinno ich dzieli. Jest [wiadoma, |e ani paBac, ani posag, ani zbytkowne stroje nie s w stanie zastpi uczucia. Pisze zatem list do ukochanego. List czuBy i peBen obietnic. W sBoneczny [wit, w niebo bBkitne i czyste odlatuje goBb wraz z listem, który przesdzi o losie dwojga zakochanych. Listem w którym zawarte sBowa maj moc decydowania o |yciu i [mierci. A jednak przypadek sprawiB, |e w ten sam dzieD z zamku królewskiego wyruszono w okolice paBacu Bonerów na polowanie. Tresowane sokoBy rozszarpaBy piknego goBbia nioscego tak wa|n wiadomo[. A list Bonerówny dostaB si w rce jej ojca. Kmita nie otrzymaB wie[ci o ukochanej i pró|no wypatrywaB powracajcego goBbia. Tsknota zakochanych rosBa. Nie majc |adnych wiadomo[ci od siebie, oskar|ajc si wzajemnie o zapomnienie  pogr|ali si w coraz gBbszej rozpaczy. W koDcu Kmita nie mogc ju| wytrzyma w domu w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w rodzinnym postanowiB ponownie go opu[ci i wyruszy do- kd oczy ponios... Mka rozstania mo|e bowiem l|ejsz si oka|e, gdy znów otocz go nowe wyzwania, krainy, spotkania. Droga jego ponownie wiodBa przez Kraków. Czy to przypa- dek czy los znów zaczB pisa w ksidze |ycia zakochanych, có|, zdarzyBo si, |e gdy mijaB okolice paBacu Bonerów pogo- da gwaBtownie si pogorszyBa. Kmita zmuszony byB szuka noclegu w przydro|nej karczmie. Na miejscu dowiedziaB si, |e wokóB owego paBacu dniem i noc czuwaj stra|e. I pilnie strzeg doD dostpu. Kmita zapytaB z jakiego| to powodu, cho serce zabiBo mu mocniej, có| to za skarb ów paBac za- wiera. Odpowiedziano mu, |e to jedynaczka, której ojciec strze|e, bo zakochana jest pono wbrew woli ojca w jakim[ [lskim rycerzu, i uciec planuje. Kmita nie znaB przyczyny dla której nie otrzymaB listu, zrozumiaB jednak, |e list zostaB wysBany, a serce Bonerówny dalej jest mu wierne. Nie zwa|ajc na rozpoczynajc si ulew, ruszyB w stron paBacu. A nawaBnica, siekcy deszcz i [wist wichury byBy jego sprzymierzeDcami. ZmyliB stra|e, osBabione w takich warunkach. DostaB si do wntrza paBacu, na rkach wyniósB ukochan, i odjechaB konno, trzymajc dziewczyn przed sob w siodle. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Nad ranem burza ucichBa. I spostrze|ono [lady. RuszyBa szybka pogoD, któr prowadziB sam Boner. W tym momencie kapry[ny los znów odwróciB si od zakochanych. KoD Kmity, podwójnie obarczony ci|arem po[lizgnB si na mokrej po ulewie drodze i okaleczyB nog. Nie mógB ju| tak szybko biec. PogoD zbli|aBa si coraz bardziej. Rycerz nie chciaB ju| wicej rozstawa si ze sw wybrank. OszalaBy z |alu i rozpaczy wjechaB na wysok skaB, która stromo urywaBa si nad poblisk rzek. SpiB konia ostrogami i runB w dóB, trzymajc w objciach sw ukochan. Zginli oboje, w odmtach rzeki, która w tym miejscu byBa dzika i spieniona. Nieopodal Balic i Zabierzowa wznosi si wapienna skaBa. Nosi nazw SkaBy Kmity. Do dzi[ pamitamy histori nieszcz[liwej miBo[ci i tragicznej [mierci zakochanych. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Królowa Jadwiga i tajemniczy [lad O naszej [witej królowej kr|y wiele opowie[ci i legend. Niektó- re wysBawiaj jej urod i mdro[. Inne zajmuj si historyczny- mi wydarzeniami, jak na przykBad pomoc przy odnowieniu Akademii Krakowskiej, oraz zasBugami dla polityki ówczesnego Królestwa Polskiego, a jeszcze inne chwal jej pobo|no[. S te| i takie, w których zdarzaj si cuda... A zatem nie tylko mBodo[ ani te| wyjtkowa uroda i m- dro[ lecz przede wszystkim wielkie serce zadecydowaBo o swoistym kulcie który otaczaB królow. Wra|liwa na ludzk tragedi znaBa cen ludzkich wzruszeD i nieszcz[ i w razie potrzeby bez wahania broniBa najsBab- szych i uci[nionych. MiaBa [wiadomo[, |e krzywd, jakich do- [wiadczaj najubo|si nie da si wynagrodzi dobrami materialnymi. A jednak czsto jedynie w ten sposób mogBa pomóc... w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Pewnego dnia na przedmie[ciu Krakowa, na tak zwanym  Pia- sku ruszaj prace przy budowie nowego ko[cioBa. Jadwiga pragnie przyjrze si budowie. A zatem wyrusza za mury mia- sta wraz z zaufan ochmistrzyni. Na miejscu wicej ni| ka- mieniom, czy stawianym [cianom, przyglda si pracujcym ludziom... I dostrzega zasmucone i jakby nieobecne oblicze jednego z kamieniarzy. Podchodzi do niego i pyta o przyczy- n jego zmartwienia. W odpowiedzi sByszy sBowa o |yciu peB- nym trosk: chorobie |ony, dzieciach bez opieki w domu i codziennej pracy, która ledwo pozwala zwiza koniec z koD- cem. Wzruszona nakazuje ochmistrzyni pomóc biedakowi. I cho zrobiBa co[ dla zwykBego czBowieka to czuje, |e to wci| za maBo& W swoim sercu pragnie pomóc osobi[cie, teraz. Opie- ra zatem stop na kamieniu i ka|e zdj sobie zBot klamr z trzewika. T zBot klamr wrcza zasmuconemu ojcu rodziny. Po czym odchodzi. A obdarowany niespodzianie rzemie[lnik wpatruje si w zBoty dar i rado[ci nie mo|e pomie[ci jego serce. A pózniej przenosi wzrok na szary kamieD, gdzie jesz- cze przed chwil spoczywaBa smukBa stopa dobrej królowej. Ten kamieD to milczcy [wiadek caBego zdarzenia. Wtem pod wpBywem natchnienia kamieniarz postanawia odku w tym w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w oto kamieniu ksztaBt stopy dobrodziejki. Aby pozostaB [lad owego niezwykBego spotkania. Gdy ju| [ciany ko[cioBa nabraBy ksztaBtów i ruszyBy prace nad sklepieniem [wityni, kamieniarz pokazaB i majstrowi i kolegom - kamieniarzom wmurowany w cokóB budowy ka- mieD z ksztaBtem smukBej stopy... Ów kamieD wielkie wra|enie czyni. I wnet plotka, wie[ nie- sie si ulicami Krakowa. Cud na przedmie[ciu! Nikt nie chce przyj do wiadomo[ci, |e owo wgBbienie w szarym gBazie to dzieBo kamieniarza. Królowa Jadwiga, uwa|ana przecie| za opiekunk ubogich, szeroko znana w najbiedniejszych dzielnicach Krakowa, zasBuguje na cud. To przecie| oczywistym si zdaje, |e szlachetno[ królowej tak wielka, |e nawet kamienie przed ni si skBaniaj i mikn. Gromadzi si zatem biedota, gromadz si skromni mieszkaD- cy wokóB niedokoDczonej jeszcze bryBy ko[cioBa. Wzruszenie ich ogarnia. Kwiatami ozdabiaj owo miejsce gdzie widzialny cud si dokonaB. Azy i rado[ towarzysz ci- chym modlitwom. Zwita Pani z Wawelu! w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Tak oto skromny kamieniarz przyczyniB si do powstania pik- nej opowie[ci. A do dzi[ na [cianie ko[cioBa Karmelitów, na Piasku, przy ulicy Karmelickiej mo|na zobaczy to magiczne miejsce. Jedno z wielu, jakie kryje w sobie Kraków... w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w O krakowskich goBbiach GoBbie. Krakowskie goBbie. Niegdy[ hodowane i otaczane opie- k; dzi[ budz w[ród mieszkaDców miasta raczej negatywne emo- cje. A jednak przeszBo[ za nimi peBna chwaBy. To nie tylko zwykBe ptaki. To zaczarowani dworzanie. Skrzydlaci listonosze. Oto jedna z opowie[ci, która ze zwykBych goBbi krakowskich czy- ni bohaterów i [wiadków dawnych wydarzeD. ZdarzaBo si w dawnych czasach, |e Kraków czsto bywaB ob- l|ony przez nieprzyjacielskie wojska. TrwaBo to tygodniami, czasem nawet miesicami. Miasto od dawien dawna pikne i zasobne budziBo podziw u jednych, a chciwo[ i |dze wBa- dzy u drugich. ... podczas jednego z takich obl|eD: MieszkaDcy Krakowa bronili si dzielnie, jednak zaczBo w mie[cie brakowa |ywno[ci i widmo gBodu zagra|aBo walecz- nym krakowianom. Trwoga powoli ogarniaBa obroDców mia- sta. Kiedy sytuacja zrobiBa si tragiczna zaczto nawet chwyta goBbie miejskie. I ubywaBo tych tak typowych dla w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w naszego miasta ptaków. W koDcu jednak rajcy miejscy zabro- nili Bapania goBbi. Niektórzy bowiem pomy[leli, |e przecie| goBbie, jako |e nie straszne im mury i obl|enie, mog swo- bodnie si przemieszcza. I przynosi po|ywienie mieszkaD- com. Wiele tego nie bdzie, ot kilka ziaren grochu, fasoli, zbo|a ... Im dBu|ej trwaBo obl|enie, tym o nadziej w grodzie byBo co- raz trudniej. W koDcu jeden z odwa|nych obroDców z nara|e- niem |ycia, w przebraniu przekradB si za mury. Ze sob wziB sze[ goBbi. Za kilka dni mieszkaDcy rado[ci powitali jednego ze skrzydla- tych listonoszy. Zmczony podró| ptak usiadB na dachu jed- nej z kamienic przy Rynku. Szybko jeden z mieszczan poszedB po goBbia i odczytano wszystkim wiadomo[:  Od- siecz w drodze. Sze[ dni marszu. Wielka rado[ zapanowaBa w mie[cie. Odwaga, otucha wstpi- By w serca mieszkaDców. Przez kolejne kilka dni przybywali do grodu nastpni skrzydlaci listonosze, niosc ze sob infor- macje o zbli|ajcym si ratunku dla umczonych krakowian. I tak liczono z rado[ci jeszcze tylko pi dni, jeszcze cztery, trzy, dwa. Wieczorem przed dniem, w którym miaBo nadej[ wybawienie na wie|y jednego z ko[cioBów usiadB biaBy goBb. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Nikt nawet nie kwapiB si aby ptaka [cign. Nikt ju| nie czytaB listu. CaBe miasto szykowaBo si do tego, aby jutro skoro [wit zaatakowa oblegajcego je wroga i tak, biorc nieprzyjaciela w dwa ognie, przyj[ z pomoc odsieczy. Jak tylko sBoDce wstaBo mieszkaDcy uderzyli z odwag jak czasem daje nam [wiadomo[ bliskiej pomocy. Zaskoczony nieprzyjaciel, który sdziB, |e mieszczanie s ju| dawno wy- czerpani i u kresu siB, poczB si w nieBadzie wycofywa, zosta- wiajc za sob bogate wozy, peBne zrabowanych po drogach Bupów. Kraków byB wolny. Wieczorem, kiedy hucznie [witowano zwycistwo, który[ z mieszkaDców zdjB w koDcu z nogi goBbia ostatni wiado- mo[. W zdumieniu odczytano  Odsiecz zatrzymaBy rozlane rzeki. Poddajcie miasto. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w KamieD filozoficzny Od dawien dawna uczeni marzyli o wynalezieniu substancji, któ- ra pozwoliBaby przemienia metale nieszlachetne w najcenniejszy kruszec  zBoto. Nazywali j kamieniem filozoficznym. Ów ka- mieD, miaB by te| gBównym skBadnikiem eliksiru zapewniajcego nie[miertelno[. Jego poszukiwania rozpalaBy wyobrazni wielu pokoleD bada- czy. Któ| nie chciaBby |y wiecznie i by przy tym bajecznie bogatym? Alchemicy, którzy zajmowali si speBnieniem tego marzenia, cieszyli si Baskami panujcych ksi|t i królów. Do dobrego tonu nale|aBo mie na dworze tak osob. I oto wiek XVII przyniósB histori niezwykBej przyjazni dwóch alchemików. Z pocztkiem tego| wieku w[ród alchemików rozniosBa si wie[, |e jeden z mistrzów alchemii, niejaki Seton, odkryB se- kret kamienia filozoficznego. SpeBnione zatem zostaBo marze- nie wielu pokoleD mistrzów wiedzy tajemnej. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Jednak zdolno[ci mistrza tak wiele emocji budziBy u elektora saskiego, na którego dworze akurat przebywaB, |e Seton zo- staB uwiziony w Dreznie i byB poddawany torturom, które miaBy wymóc na nim wyjawienie sekretu. Elektor sam dla sie- bie chciaB posi[ moc transmutacji metali. Mimo okrutnych tortur Seton nie uchyliB rbka tajemnicy. Wie[ o tym doszBa do Krakowa, do uszu znanego polskiego alchemika, MichaBa Sdziwoja, który to od dawna [ledziB po- czynania Setona, uwa|ajc go za mistrza. Korzystajc ze zgro- madzonych bogactw i licznych koneksji, MichaBowi udaBo dosta si na dwór drezdeDski. Tam elokwencj i bogactwem oczarowaB samego elektora czym zaskarbiB sobie jego zaufa- nie. Wkrótce potem wydaB Sdziwój wielk uczt dla wszyst- kich zgromadzonych wokóB saskiego elektora. Kiedy ju| wszyscy mieli w czubie, Bcznie ze stra|nikami i ko- mendantem wizienia; Sdziwój odbiB z lochów udrczonego i osBabionego licznymi torturami mistrza Setona. PrzywiózB go do Krakowa i tam pielgnowaB. Niestety mimo troskliwej opieki Seton zmarB. Wcze[niej jednak, na Bo|u [mierci obdarowaB Sdziwoja niezwykB substancj, która za- iste posiadaBa moc przemiany pospolitych metali w zBoto. Ta- jemnicy jednak mu nie wyjawiB, uznaB bowiem i| Sdziwój w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w sam do niej dotrze. Nic tak bowiem nie cieszy prawdziwego uczonego jak wBasne odkrycie tajemnicy. PeBen |alu po [mieci mistrza postanowiB Sdziwój za wszelk cen odkry tajemnic otrzymanej substancji. Aby zyska po- parcie króla polskiego Zygmunta III Wazy i [rodki na dalsze badania; udaB si na Wawel i tam w obecno[ci króla i jego dworu przemieniB kilka srebrnych monet w zBoto. Pokaz zrobiB nale|yte wra|enie, i co wa|niejsze potwierdziB i| Seton naprawd zgBbiB tajemnic kamienia filozoficznego. Substancji owej jednak nie starczyBo na dBugo, zu|yta do licz- nych badaD, szybko si wyczerpaBa. Alchemik rozmy[laB dniami i nocami, lecz nie udaBo mu si odgadn zestawu zastosowanych do jej stworzenia skBadni- ków. W koDcu Sdziwój poddaB si. Tajemnica pozostaBa ta- jemnic. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Tajemne skarby podziemne Ma Kraków wiele piwnic. Piwnic tajemnych i mrocznych. {adne z nich nie cieszyBy si jednak w dawnych czasach tak ponur sBa- w jak piwnice paBacu pod Krzysztofory. RozlegBe i peBne zaka- marków, zwodnych korytarzy i [lepych zauBków pobudzaBy wyobrazni mieszkaDców Krakowa. Kr|yBy liczne opowie[ci o duchach, o skarbach ukrytych, o samym diable Borut zwanym, strzegcym zBota. PaBac byB czsto miejscem balów. SBu|ba, która przygotowywa- Ba owe biesiady zawsze niechtnie do piwnic schodziBa, lecz wina trzeba byBo od czasu do czasu przynie[ ucztujcym na górze panom. ByB w[ród sBu|by jeden BBa|ej, który co nieco sByszaB o skarbach ukrytych w piwnicach paBacu. Jednego razu zostaB posBany z parobkiem do piwnic, by puste gsiory zamieni na peBne. Kiedy znalezli si w podziemiach, co[ przecigle zawyBo, podmuch wiatru zgasiB pochodni, pa- robek z krzykiem uciekB a BBa|ej zostaB sam w ciemno[ciach Nie tracc rezonu zaczB i[ w stron, jak mu si wydawaBo, w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w wyj[cia, lecz ... na mur trafiB. Nie poddajc si inny obraB kie- runek i nagle dostrzegB przed sob jak[ po[wiat. Wiedziony przeczuciem, |e trafiB na [lad ukrytych skarbów bez wahania pod|yB w kierunku blasku. I nagle stanB w komnacie tak peBnej [wiatBa, |e oczy nieprzyzwyczajone do ta- kiej jasno[ci musiaB osBoni dBoni. Pierwsze co po chwili do- strzegB to skarby nieprzebrane, wory zBotych dukatów, puchary drogocenne, kamienie szlachetne w kolorach tczy le- |ce tu| u jego stóp. Dopiero pózniej za stoBem, stojcym po- [ród caBego bogactwa, zobaczyB szlachcica zajtego liczeniem pienidzy. Na jednej nodze posta owa miaBa but na obcasie i z cholew, druga za[ noga jaka[ dziwna, o zgrozo, kopytem czarnym jak u konia zakoDczona. Prawd powiadali. DiabeB sam diabeB strze|e tych skarbów! KrzyknB ze strachu BBa|ej a Boruta gBow podniósB i wark- nB. - ZmyliBe[ mi rachunek. Ale by[ nie wygadaB nikomu co[ tu widziaB, masz. I rzuciB w niego sakiewk peBn zBotych dukatów. BBa|ej wróciB do domu. Nic nikomu nie mówic, jak obiecaB. Lecz po kilku dniach rozpaliBa go ciekawo[. I chciwo[. Pra- gnB wicej. Za otrzymane zBoto jednego wieczoru popiB wie- w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w le i odwagi nabraB. Dwóm pachoBkom, kompanom od kielisz- ka, wyjawiB tajemnice i we trzech postanowili zakra[ si do piwnic i wzi tyle zBota ile zdoBaj unie[. Przygotowali si odpowiednio do tej niebezpiecznej wyprawy. Wod [wicon pokropieni, szkaplerzami obwieszeni, z kred [wicon w kie- szeniach; zeszli do piwnic paBacowych. Po dBugiej wdrówce znalezli sal ze zBotem. U cieszyB si wielce Boruta na ich widok, rad, |e zBoto znów sw rol speBniBo, skusiBo, zamciBo umysBy i przyprowadziBo do niego ju| nie jednego, lecz trzech [miaBków, nie[wiado- mych jak sBabi s wobec diabelskich mocy. U[miechnB si zBowró|bnie i rzekB: - Prosz, bierzcie ile chcecie, rad si z wami podziel  i za[miaB si szyderczo. Podeszli wic do stosów zBota i próbuj wzi do rki dukaty lecz o zgrozo, nie dadz si ruszy. A Boruta [mieje si coraz gBo[niej i tak rzecze:  Nie ruszycie tych monet, je[li na sobie [wicone szaty ma- cie, dalej [cigajcie z siebie wszystko, co po[wicone a dopie- ro wtedy bdziecie mogli zBota nabra ile zdoBacie. PosBuchali go radzi i nie radzi. I stanli przed nim nadzy, jak ich Pan Bóg stworzyB. Lecz te- raz jak zBoto bra. Do czego ? w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Lecz Boruta nie przejmowaB si bynajmniej ich dylematem. Pozbawionych boskiej mocy i opieki miaB w gar[ci; gromkim gBosem wypowiedziaB jakie[ zaklcie i caBa komnata zaczBa si trz[ w posadach i walce si mury pogrzebaBy |ywcem trzech chciwych [miaBków. Nigdy ich ciaB nie odnaleziono. Ot, ku przestrodze, by chciwo[ nie zamiBa oczu do dzi[ opowiada si t histori w Krakowie. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w O obrotach sfer niebieskich Krakowskie piwiarnie, szynki czy piwnice byBy [wiadkami wielu niezwykBych rozmów, sporów i odkry. To w Krakowie doszBo do spotkania trzech niezwykBych postaci. Polskiego szlachcica zaj- mujcego si czarnoksistwem  im pana Twardowskiego, który to zaprzedaB dusze diabBu w zamian za wiedz i bogactwo, mBo- dego astronoma MikoBaja Kopernika i sBawnego na caBy [wiat doktora Fausta, którego los wielce podobny byB do losu Twar- dowskiego. Twardowski bawiB w Krakowie, a Faust, do którego uszu do- szBa wie[ o sBawie "kamrata po fachu"; przybyB do grodu Kra- ka chcc wybada jak to z fam Twardowskiego naprawd jest. Spotkanie dwóch mistrzów miaBo miejsce w jednej z piw- nic Krakowa, sByncej z dobrych trunków. Faust ju| zasiadaB za stoBem, gdy do karczmy wszedB sBusznej postury, malowni- czo ubrany szlachcic - Twardowski. RozpoznaB on od razu Fausta i serdecznie przywitaB  co z kolei sBynnego doktora wprawiBo w mocne pomieszanie. ZrozumiaB, bowiem, |e god- nego rywala w osobie Twardowskiego posiada, skoro ów roz- poznaB go od razu, a mo|e i zamiary ukryte te| poznaB. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Lecz rychBo panowie si dogadali midzy sob - w czym za- cne miody i przednie piwo pomogBy. Zachceni przez ci|b zgromadzon tBumnie w piwnicy, zaczli rywalizowa w sztu- kach magicznych. ZaczBy si pokazy czarnoksistwa. Pojawi- By si niezwykBe obrazy, to dukaty w kieszeniach, korony na gBowach zgromadzonych, ognie magiczne; lecz wszystko to iluzj byBo i na gBos ka|dego z mistrzów rozwiewaBo si w szarej mgle. W koDcu Faust znu|ony rzekB: - Macie tu w Krakowie pewnego mBodego studenta, astrono- ma, wielce uczonego i sprawami naprawd powa|nymi si zaj- mujcego. To prawdziwy mistrz i "czarodziej nauki". Wielce rad byBbym z nim porozmawia. MikoBajem go woBaj. I ju| karczmarz zachcony prawdziwym dukatem prowadzi do mBodego uczonego, który z kta cicho przygldaB si ma- gicznym sztuczkom. DBugo Faust z MikoBajem Kopernikiem rozmawiaB, a| tBum w karczmie zaczB si niecierpliwi, |dny znów niecodziennych pokazów. Lecz Faust zatopiony w roz- mowie jakby ich nie sByszaB. Noc ju| pózna zapadBa i go[cie poczli si rozchodzi. Twar- dowski podszedB do Fausta i Kopernika i razem wyszli w noc w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w od gwiazd bByszczc. Kopernik spojrzaB na niebo i wes- tchnB, i| rad by z wie|y jakiej[ na niebo spojrze. Twardow- ski mu na to rzekB:  To| Ratuszowa wie|a blisko, chodzmy tam. Stra|om dukata daB i sam, cho mocno ju| w czubie miaB, jB pierwszy schodami na wie| wychodzi. Za nim kroczyli Faust z Kopernikiem. Stanli w trójk na szczycie zachwyceni rozlegBym widokiem i cisz niezwykB. W towarzystwie gwiazd i tajemnic nieba nawet Twardowski staB si na chwil milczcy. W koDcu Kopernik zaczB mówi o swojej nowej teorii. O tym, |e planety to ciaBa okrgBe i ka|da z nich tak|e i Ziemia, dookoBa SBoDca zgodnie ze sw orbit si krci. SBoDce za[ nieruchomym jest. Twardowski snadnie poznaB, i| o tym mu- sieli wcze[niej rozmawia dwaj mistrzowie. Sam mocno chwiejny w nogach na koniec wywodu Kopernika rzekB: - Moja gBowa okrgBa i te| si krci, pod nogami mi si krci, to| to faktem jest, i| caBy [wiat si krci. Prawda to MikoBaju, chBopcze. {e te| nikt na to wcze[niej nie wpadB. Tak to Faust i Twardowski byli pierwszymi, którzy poznali no- w teori Kopernika. Przyjli j zgodnie, lecz ka|dy z nich in- nymi argumentami przekonany zostaB. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Legenda o piwnicy [widnickiej Sebastian Tauerbach i Hans Sznycerz stanli przed Ratuszem lekko zaniepokojeni. Gwar nioscy si ze [rodka byB mo|e i zachcajcy ale jednocze[nie jakimi[ groznymi rykami przery- wany. Chocia| przyjezdni, wiedzieli ju|, |e niezwykB sBaw cieszy si owa ratuszowa piwnica, Zwidnick zwana. Albo te| i przez szacowne matrony spelunca latronum  czyli jaskini zBodziejsk. WarchoBów, hultajów, banitów, rzezimieszków, ale te| i uczci- wych mieszkaDców Krakowa przycigaBo tu piwo wyborne, ze Zwidnicy sprowadzane i wina przeró|ne. Sebastian i Hans zostali i zachceni i ostrze|eni przed tym miejscem, lecz zada- nie, którego si podjli zrobione by musiaBo. Oto na zamó- wienie króla mieli ozdobi strop w jednej z najznamienitszych sal wawelskiego zamku - Sali Poselskiej. Ozdobi nie byle jak, w ka|dym kasetonie, a jest ich 194 ma pojawi si inna rzezbiona gBowa o niebanalnej fizjonomii. Gdzie takowych szuka? Wszak to liczba caBkiem spora. I oto wpadli na pomysB by od karczmy zacz, tam ludzi w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w popyta i mo|e ju| i pierwszych szkiców popróbowa. Ot, ta- ki koncept mieli arty[ci. Weszli i jak tylko oczy przyzwyczaiBy si do [wiatBa panujce- go wewntrz wiedzieli, |e dobrze trafili. Nie do[, |e tBum to co jedna twarz to ciekawsza. Ró|ne fizjonomie o intrygujcych rysach. Charaktery niezwy- kBe wypisane przez los na twarzach, pocitych gBbokimi bruz- dami. {ycie, najznamienitszy rzezbiarz swoje historie zapisuje w taki wBa[nie sposób. Och co za bogactwo form. Jak tylko usiedli, podszedB do nich gospodarz a widzc niezna- jomych zaczB im opowiada kim s poszczególni go[cie. Tu jeden mo|ny, w opoDczy, szukajcy zwady w kcie przy- siadB ze swymi ludzmi i tylko wszy kiedy wszcz bijatyk. To znów staBy bywalec, znany zBodziejaszek z innym kamra- tem chyBkiem rozgldaj si, badajc zasobno[ kieszeni prze- chodzcych koBo nich go[ci. I |ebrak te| si zdarzy, a raczej przebrany za |ebraka po- wszechnie znany krakowianom piekarz, który na naiwno[ci nieznajomych |eruje i za otrzymane datki niejednego ju| do- brego trunku próbowaB. A jakich historii, jakich anegdot na- w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w sBucha si mo|na. Par godzin minBo i ju| teczka artystów zapeBniBa si szkicami. Wzrok Sebastiana przykuBa nagle posta kobieca. Nie mBoda, nie stara, pojawiBa si nagle w piwnicy  by jak to gospodarz wyja[niB - m|a swego od kufla odcign, by rano do pracy miaB zapaB. Jej twarz promieniaBa tak uczciwo[ci, |e Seba- stian zapytaB czy gospodarz czego[ wicej nie wie o tej kobie- cie i dodaB te|, i| chciaBby j naszkicowa. Karczmarz rozgadaB si i peBen podziwu jB opowiada. O to jest kobieta si o odwadze nieprzecitnej. Mo|e i pyskata lekko, jak ka|da baba, lecz za to uczciwie bronica ka|dego. Opowiadano o niej, |e nieraz bez obawy potrafiBa mo|nemu na ulicy zwróci uwag, gdy ów nieuczciwie potraktowaB bie- daka. Powszechnie w Krakowie szanowana. Kobieta oczekujc a| m| zbierze si do wyj[cia, pozwoliBa Sebastianowi naszkicowa sw twarz. Rad byB wielce nasz arty- sta - wydawaBa mu si bowiem jasn iskr po[ród caBego mro- ku panujcego w ratuszowej piwnicy ... Za par tygodni wróciB Sebastian do rodzinnego miasta. {al mu byBo Kraków opuszcza, lecz có|, zadanie zostaBo wyko- nane, przychylnie przyjte, a i sakiewka peBna. Czas rodzin w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w zobaczy. MinBo kilka dni, gdy do uszu Sebastiana dotarBa niezwykBa opowie[. Jak Polska dBuga i szeroka opowiadano o cudzie na Wawelu. ZdarzyB si on w Sali Poselskiej, kiedy to król Zyg- munt August sdziB biedn kobiet podejrzan o kradzie| kosztowno[ci z zamo|nego domu. Kobieta Bzami si zalewaBa, przysigajc i| jest niewinna, |e oskar|yciele kosztowno[ci schowali, a j oskar|yli z czystej zBo[liwo[ci; lecz jej ubogi stan [wiadczyB tylko przeciwko niej a oskar|yciel, mo|ny pan, tak zgrabnych argumentów u|ywaB, |e króla do swoich racji przekonaB. Ju| król chciaB wyda wyrok skazujcy gdy nagle z góry, ze stropu ozdobionego gBowami mieszczan krakowskich odezwaB si gBos: - Rex Auguste, iudica iuste  królu Augu[cie, sdz sprawiedli- wie. Zdumieli si wszyscy zgromadzeni, a kiedy spojrzeli na sufit nie mieli wtpliwo[ci, która z gBów przemówiBa. Zobaczyli, bowiem gBow kobiety, nie mBodej i nie starej; na jej twarzy malowaB si wyraz [witego oburzenia. U[miechnB si Sebastian sByszc t opowie[, przed oczami stanBa mu od razu jasna twarz niewie[cia, w piwnicy [widnic- kiej poznana. Uczciwo[ sportretowanej wówczas kobiety tak w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w wielk byBa, i| nawet w drewnie wyrzezbiona twarz jej charak- ter zachowaBa i na krzywd ludzk nie mogBa patrze bez sBo- wa. A na wszelki wypadek król Zygmunt August, kazaB opask na usta owej gBowie wyrzezbi i tak po dzi[ dzieD oglda mo- |emy. w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w Do zobaczenia Takich legend jest wicej. A nieporównywalnie inaczej sBucha si ich w krakowskim klimacie. W otoczeniu miejsc bdcych [wiadkami opowiadanych historii. Dlatego zapraszam serdecznie do Krakowa. A wcze[niej na moj stron, gdzie znajdziesz wicej impresji zwizanych z moim rodzinnym miastem. Zapraszam na http://www.abc-krakow.pl w w w .abc-krako w .pl :: T ój przew o dnik po Krako w ie w

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
krakowskie legendy
KRAKÓW OLSZANICA 31 LEGENDA(1)
KRAKÓW OLSZANICA 17 LEGENDA
Legendy Krakowa
Legendary Pink Dots
Chemia OKE Kraków grudzień 2004 p podstawowy
Da?nd Living Legends

więcej podobnych podstron