proces próba interpretacji MBWVVCO5DGQHTNBI52FVP3325JV67CZ3XG66UZY





Proces – próba interpretacji









Kategoria:
Polski


Zakres:
Współczesność


Tytuł:
Proces – próba interpretacji


Dodano:
1999.10.07









Proces – próba interpretacji.

W utworze Franza Kafki została przedstawiona koncepcja: "Jedermana" -szarego człowieka, człowieka, którym mógłby być każdy. Traktuje on o znaczeniu jednostki w ogromie ludzi, jego znaczeniu w historii. Utwór ten skłania do przemyśleń. Historia bohatera "Procesu" to tragiczny obraz bezsensownej walki samotnego, zwykłego człowieka z machiną biurokracji. Tutaj można zauważyć problem, który jest problemem uniwersalnym. Utwór przekazuje w prosty choć nie bezpośredni sposób fakt, że często, nawet bardzo często, ludzka cywilizacja, kultura, system rządów stworzony przez człowieka nie spełniają funkcji do jakich zostały powołane. Nie służą one człowiekowi, a wręcz "pożerają" go. Zamiast być pomocą, stają się "kulą u nogi". Choć wszystko co człowiek tworzy ma być mu pomocne, to jednak w jakiś straszliwy, niemal karykaturalny sposób przepoczwarza się to w twór który występuje przeciw niemu, by w końcu go zniszczyć. Postać Józefa K., symbolizuje człowieka nieprzystosowanego i zagubionego we współczesnym świecie, pozbawionego własnej indywidualności i osobowości. Ukazuje się nam jako trybik w wielkiej, zbiurokratyzowanej maszynie. Jego życie nie posiada, żadnych wyższych celów i ambicji. Każdy dzień jest szary, pozbawiony przyjemności. Brak w nim dążeń i marzeń, nie tylko tych wielkich lecz nawet tych małych, które często stają się motorem życia człowieka.
Zaproponowana interpretacja sądu jako Boga, którego wyroki są ostateczne, surowe, często nie zrozumiałe nie trafia do mnie. Uważam, że jakkolwiek interpretowana osoba Boga nie może być porównana do tak przecież przyziemnej kwestii jak ustanowienie praw. Prawa Boskie są uniwersalne, ponadczasowe, surowe a jednak sprawiedliwe. Nawet Bóg ukazany w Starym Testamencie, który wystawia Hioba czy Abrahama na próbę nie robi tego dla jakiegoś swojego widzimisie. Jest surowym ojcem, dlatego wymaga od swoich dzieci całkowitego posłuszeństwa i zaufania. Jego wyroki nie są bezsensowne. Ich celem jest udowodnienie oddania i poświęcenia jego dzieci. Są nieodgadnione, zgodzę się z tym. Przecież nie jesteśmy wstanie pojąć Jego wszechmocy i potęgi. Dlatego nie możemy oceniać tych prób w kategoriach dobra i zła, sensowności czy absurdu. Nie jesteśmy w stanie sądzić Boga! W Księdze Hioba, naszą niemoc wobec wyroków boskich, ukazuje fragment: „(...) zwracam się z płaczem do Boga, by rozsądził spór człowieka z Bogiem, jakby człowieka z człowiekiem”. Kimże jesteśmy wobec jego potęgi? Kto nam dał prawo do wypowiadana sądów o Stwórcy? Poza tym przypowieści te, zarówno ta o Abrahamie jak przypowieść o Hiobie, mają za zadanie ukazanie ludziom sprawiedliwości boskiej. Bóg nie karze niewinnych, przebacza grzesznikom, a wiernych i oddanych nagradza.
Moim zdaniem o wiele lepszą interpretacją jest przyrównanie sądu do ustroju totalitarnego. Ustroju, w którym sprawuje on rolę wszechmocnego, wszechwiedzącego, wszechobecnego władcy. Nie liczącego się z ludzkim życiem, nie posiadającego zasad moralnych. Kierującego się w swoim postępowaniu, nikomu nieznaną strategią. Bez konkretnego celu ani zamiaru. Pomimo, że za życia autora nie istniało jeszcze pojęcie ustroju totalitarnego, świat Józefa K. jest bardzo podobny do świata znanego nam z lekcji historii. Autor odczuł tylko namiastkę tego systemu. Zetknął się z ogromnie zbiurokratyzowanym ustrojem Austro-Węgier na przełomie XIX i XX wieku, w którym prawa dotyczyły prawie wszystkich dziedzin życia. Nakładane odgórnie ograniczenia, zakazy i nakazy w znacznym stopniu ograniczały wolność osobistą obywateli. Pierwsze skojarzenie, które się mi nasunęło podczas czytania tej lektury, to podobieństwo do porządku zaprowadzonego w Związku Radzieckim czy to za czasów Józefa Stalina, czy też w czasach bardziej nam współczesnych. Również faszyzm stworzył w okresie swojego największego rozkwitu wiele ustrojów totalitarnych, częstokroć bardziej okrutnych od ustroju prezentowanego przez komunizm. Zastanówmy się nad sytuacją ówczesnego zwykłego, szarego człowieka. W swoim życiu często napotyka na problemy jakże podobne do przedstawionych w „Procesie”. Na co dzień można było na własnej skórze przekonać się o wszechmocy organów sprawiedliwości. Ludzie przepełnieni niepewnością, obawami i lękiem nie wiedzieli komu można było zaufać, a kto mógł donieść na nich władzom. Kafka nie podaje nam powodu aresztowania Józefa K. Nie podaje nawet detali dotyczących prawnej strony przebiegu procesu. Są one nie istotne. To samo stanowiło w tamtych czasach codzienność i choć nie wiemy wielu faktów, które niestety zostały skutecznie zatuszowane przez ówczesne władze, możemy z łatwością się domyśleć, iż podobnych sytuacji jak z Józefem K. było wiele. Wystarczyło minimalne podejrzenie o posiadanie choć trochę odmiennych poglądów politycznych, a nie było już nadziei na pozytywne zakończenie „sprawy”. Józef K. już po rozpoczęciu swojego procesu wielokrotnie podejrzewa swoich współpracowników, głównie wicedyrektora w banku, o przeglądanie jego akt i spraw finansowych, którymi się zajmował. Wielekroć powtarza, że ma wrażenie, iż akta znikają, są przeszukiwane, w poszukiwaniu... tylko czego? Dowodów winy? Jako, że nie wiemy o co został oskarżony, ani realiów społeczno-politycznych w których żyje, możemy tylko snuć domysły co do kierunku tych poszukiwań. Przypomina mi to sytuację, w której człowiek osaczony przez otoczenie, zdradzony przez wszystkich, nie posiadający żadnego oparcia, wystawiany jest na próbę. Wszyscy tylko oczekują na jego potknięcie, na błąd, który zaważy o jego dalszych losach. Józef K. nie jest ukazany jako człowiek zły. Jego sylwetka nie została nawet przedstawiona jako osoby o charakterze buntownika. Dąży on raczej do ugody. Nie stara się zmienić i dopasować otaczającego go świata do siebie samego, lecz podporządkowuje się z góry narzuconym normom. Na początku nie wierzy w to, iż został aresztowany. Traktuje cały ten proceder raczej jako dowcip zgotowany mu przez kolegów z pracy. Ma nadzieję, że jeśli tylko zignoruje zaistniałą sytuację, to wszystko z czasem wróci do normy. Jednak dzieje się odwrotnie. Wkrótce uświadamia sobie, że wszystko to jest realne. Stara się dopasować, nie pogarszając w ten sposób swoich, dotychczas dobrych, warunków. Nie walczy z systemem. Najbardziej smutny wydaje się tu fatalizm jego losów. Wyrok tak w zasadzie zapadł już przed rozpoczęciem procesu. Bohater nie jest wstanie wyrwać się ze śmiertelnego uścisku sądu. Jest on obecny wszędzie. W domu, pracy, wszędzie dokądkolwiek się uda, nawet w kościele. Sąd i urzędy jak pajęczyna osaczają Józefa K. Gdy uświadamia swoją bezsilność wobec „sprawiedliwości” poddaje się ostatecznie losowi. Najlepiej jest to widoczne na ostatnich kartach powieści, kiedy to Józef K., jak przysłowiowy baranek, prowadzony jest na rzeź. Nawet wtedy nie opiera się. Cała ta scena przesączona jest ponurymi, budzącymi grozę fragmentami. Panowie, którzy przyszli do jego mieszkania, „(...)w żakietach, tłuści i bladzi, w mocno nasadzonych na głowę cylindrach” nie wypowiadają nawet, osławionego skądinąd, zdania „Pan pójdzie z nami”. Józef K. wie w jakim celu przyszli. „Mimo że wizyta nie była zapowiedziana, siedział również czarno ubrany... w pozycji, w jakiej czeka się na gości”. Nie stawia oporu, gdy wyprowadzają go za miasto, gdy wchodzą do kamieniołomu, nawet wtedy, gdy „na gardle jego spoczęły ręce jednego z panów...”, pozwala aby „(...) drugi tymczasem wepchnął nóż w serce i dwa razy w nim obrócił”. Jego wina nigdy nie została udowodniona. Nawet nigdy nie przedstawiono zarzutów i aktu oskarżenia. Jedyną winą Józefa K., wyzutego ze swojej indywidualności, bo nawet pozbawionego nazwiska była jego egzystencja i godność, której go na końcu, stopniowo się pozbawia. Ten absurdalny świat może się wydać groźny dla normalnego człowieka, posługującego się w swoim pojmowaniu świata zasadami logiki. A jednak czy nie przypomina nam świata wykreowanego przez systemy totalitarne, których tak wiele pojawiło się w ciągu dwudziestego wieku? W swoim absurdzie traktuje jednak o zniewoleniu człowieka. Czy mało nam na to przykładów zaczerpniętych z życia, z realnego świata?
Wydaje mi się, że reakcją jaką powinien wywołać ten utwór, jest reakcja współczucia, może także strachu. Przypomina on ten najważniejszy i niestety zapominany fakt, że najważniejszą wartością jest właśnie człowiek, to on otrzymał Ziemię w posiadanie i to ona ma mu służyć, nie on jej. Należy pamiętać, że twórca zawsze jest ważniejszy od tworu. Człowiek nie powinien być ograniczony przez to co sam stworzył.




Autor: JOJO















Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
próba interpretacji
Zaklocenia w procesie komunikacji interpersonalnej
Próba interpretacji wiersza Marii Jasnorzewskiej Pawlik~6FA
Proces Franza Kafki Interpretacja epizodu z księdzem o~B4F
procesy
Wyświetlacz MMI z 6 kanałowym procesorem dźwięku (9VD)
Różne interpretacje tytułu powieści Granica
rup process engineerQCC276E

więcej podobnych podstron