4307685237

4307685237



-    Maareek! - zawołała przeciągając literki - Długo jeszcze? - westchnęła nie spuszczając z niego oczu. Brodecki tylko z uśmiechem pokręcił głową, grzebiąc pod maską samochodu

-    Basia, minutę temu pytałaś o to samo! - spojrzał na jej zniecierpliwioną minę - Poza tym przyszłaś bez uprzedzenia, znowu! - zaznaczył - Gdybyś powiedziała, że wpadniesz zerwałbym się wcześniej, a tak? Czekaj! - zaśmiał się widząc jej krzywą minę

-    Oj, no bo chciałam Ci zrobić niespodziankę! - odezwała się głosem małej dziewczynki - Skąd mogłam wiedzieć, że to tyle potrwa - mruknęła pod nosem zakładając nogę na nogę

-    Spokojnie! - zachichotał - Właściwie mogę już iść! - zamknął maskę starego opla - To co panienka zaplanowała? - wyszczerzył się do niej wycierając ręce w jakąś szmatkę

-    Ha! Tajemnica! - zerwała się na równe nogi i skradając mu szybkiego buziaka wybiegła na zewnątrz. Jakiś czas później trzymając się za ręce spacerowali brzegiem Wisły. Natknęli się na małe żółte kwiatki

-    Stokrotki! - powiedział szybko i zerwał dwie roślinki. Baska doskonale wiedziała, że nie były to stokrotki. Chłopak zaczął zrywać z nich płatki powtarzając „kocha, nie kocha", aż dotarł do ostatniego - Kocha!

-    No, no! Jak to zrobiłeś? - zapytała ze śmiechem

-    Policzyłem je przedtem i wyrzuciłem płatek który mi nie pasował - rzucił beztrosko

-    Ale to oszustwo! - odparła śmiesznie przekrzywiając głowę

-    Kochanie, na wojnie i w miłości wszystko jest dozwolone - powiedział, obejmując ją w pasie i skradając słodkiego buziaka

-    Podoba mi się... - wymruczała między kolejnym pocałunkiem - To kochanie...

-    Będę Cię tak nazywał codziennie! - uśmiechnął się - A gdzie my w ogóle idziemy, co?

-    Przygotowałam małą niespodziankę! - puściła mu oczko i uwalniając się z jego objęć pobiegła przed siebie, zostawiając zdezorientowanego chłopaka w tyle. Kiedy Marek w końcu ją znalazł, zobaczył przed sobą koc, na którym ułożone były różne smakołyki. Wszystko wyglądało nader apetycznie.

-    Urządzimy sobie piknik, co Ty na to? - pociągnęła go z rękę by usiadł obok niej

-    Jestem jak najbardziej za! Sama to wszystko przygotowałaś? - był nieźle zaskoczony

-    Jeśli masz na myśli kwestie wizualną, to tak! Ale na tym moją rola się kończy! - zachichotała -Niestety moje zdolności kulinarne kończą się na zaparzeniu kawy i herbaty! - przyznała z rozżaleniem - Za resztę podziękuj pani Halince, naszej gosposi!

-    Wygląda pysznie!

-    A jeszcze lepiej smakuję, nie wiem jak Ty, ale ja umieram z głodu! - sięgnęła po kanapkę.

Zajadali się kolejnymi smakołykami, karmili nawzajem, skradali czułe pocałunki, nic nie było w stanie zakłócić ich szczęścia. Odkąd się poznali ich życie nabrało kolorów. Będąc razem tworzyli swój mały intymny świat, wolny od problemów, spięć i szarej rzeczywistości. Słońce prawię znikło za horyzontem, zrobiło się chłodno. Basia oparta plecami o Marka wpatrywała się w spokojnie płynącą rzekę.

-    Zimno Ci? - zapytał czując jak drży i mocniej objął ją ramionami

-    Nie - mruknęła rozmarzona

-    Chyba powinniśmy wracać - szepnął jej do ucha delikatnie całując w nagie ramię wystające spod bluzki - Robi się późno!

-    Musimy? - jęknęła - Nie chce wracać! Chce tu z Tobą zostać, już na zawsze! - zaśmiał się słysząc jej zabawny głosik

-    Obiecuję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy - podniósł się i pomógł jej wstać - A teraz odprowadzę Cię grzecznie do domu

-    Marek? - przystanęła

-    No? - Brodecki odwrócił się w jej stronę

-    Kocham Cię! - wypowiedziała bezgłośnie patrząc na niego z iskierkami w oczach

-    Chodź! - uśmiechnął się szeroko i łapiąc za rękę pociągnął w wyznaczonym kierunku. Powrót do domu im się troszkę przedłużył, jakoś nie mogli się rozstać, więc wolnym krokiem snuli się po ulicach stolicy. Basia po czułym pożegnaniu ze swoim chłopakiem, w końcu przekroczyła progi mieszkania. Marzyła już tylko o wannie i łóżku, jednak przemykając holem natknęła się na ojca, który zauważył ją z salonu.

-    Baśka! - zawołał odkładając na bok szklankę whisky - Gdzie byłaś? - dziewczyna tylko przewróciła oczami odwracając się w jego stronę

-    Na spacerze! - stanęła w progu salonu z rękami na piersiach - Jeszcze coś, czy mogę już pójść do siebie? - dodała zniecierpliwiona

-    Co to za chłopak? - ojciec lekko się uśmiechnął

-    Jaki chłopak? - zamrugała oczami udając, że nie wie, o co mu chodzi

-    Ten, który odprowadził Cię do domu - wyjaśnił

-    Marek? To przyjaciel! - powiedziała pewnie



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WRÓŻKA IV Przecież zimno, ciemno wszędzie, wstawać jeszcze nikt nie będzie.WRÓŻKA III Wszystko
Wierzyć - to znaczy nawet nie pytać, jak długo jeszcze mamy iść po ciemku. ks. Jan Twardowski
4CZĘŚĆ PIERWSZA Podstawy Przecież jeszcze nawet nie zacząłeś. A jednak właśnie dlatego to ogromnie
0016 djvu 16 tylko nie umiemy wypierać obcego ływiołn, lecą przeciwnie otwieramy ma jeszcze bramy na
Image026301 Przeciwnie: żyć długo nie mogą* .którzy krew puszczają w dzień S. Marcella Papież
Obraz2 252 Symboliści jeszcze nigdy nie słyszeli danej wypowiedzi, zwyczajnej przecież, a jednocześn
skanuj0036 (116) Łpoka piśmienna — doba staropolska 68 jeszcze znane. Nie wiadomo nawet, czy rękopis

więcej podobnych podstron