5109637096

5109637096



Ryszard Tadeusiewicz

Kariera jako cel

czy jako skutek pracy naukowej?

Od Redakcji: W dniach 17-18 marca 2006 roku w Auli Collegium Novum UJ odbyła się zorganizowana przez KRASP Konferencja „Model kariery naukowej w Polsce". Na tematy związane z tytułem Konferencji wypowiadali się rektorzy - członkowie KRASR przedstawiciele Ministerstwa Edukacji i Nauki, członkowie PAN itp. Na osobiste zaproszenie Przewodniczącego Rady Naukowej Konferencji, prof. Franciszka Ziejki, jako drugi w sesji otwierającej Konferencję, wypowiada! się prof. Ryszard Tadeusiewicz, byty rektor AGH. Elementy jego wypowiedzi przedstawiamy na lamach BIP społeczności naukowej AGH, ponieważ mogą one zainteresować wielu badaczy i zachęcić do dyskusji na tematy mające w naszej pracy fundamentalne znaczenie.


Występując tej konferencji, firmowanej przez KRASR zastanawiałem się czy mam wykorzystać moje doświadczenia, które wynikają z faktu, że przez dwie i pól kadencji miałem okazję piastować funkcję rektora i członka Konferencji Rektorów, czy też mogę skorzystać z przywileju, że rektorem już nie jestem i że teraz mogę na pewne rzeczy patrzeć z punktu widzenia po prostu szeregowego profesora, nie zastanawiając się ustawicznie, jaki to będzie miało skutek dla całości szkolnictwa wyższego i dla mojej konkretnej uczelni. Jeżeli Państwo pozwolicie to skorzystam z tego przywileju i raczej odwołam się do ogólnych wartości akademickich, a w mniejszym stopniu będę się koncentrował na rozwiązaniach organizacyjnych czy różnego rodzaju rozstrzygnięciach prawnych. Zrobię tak, bo o prawnych i organizacyjnych uwarunkowaniach kariery naukowej będzie tu dużo mowy poza moim wystąpieniem, więc jeśli ja ten wątek pominę, to nie będzie to związane z jego całkowitą utratą.

Dodam tylko, żeby nie sprawiać wrażenia, że się od czegoś dystansuję, że o uwarunkowaniach prawnych i organizacyjnych kariery naukowej mówić trzeba, bo na pewno także one w dużej mierze determinują decyzje, które podejmują młodzi ludzie, gdy wybierają dla siebie najwłaściwszą (ich zdaniem) drogę awansu. Droga do awansu jest zawsze rodzajem gry, a wiadomo, jak ważna jest znajomość reguł gry dla wyboru skutecznej strategii. Ramy organizacyjno-prawne w dużej mierze określają także liczebność, a pośrednio również jakość kadry naukowej na uczelni, więc ich dobre wytyczenie jest naprawdę ważne. Jeśli więc następni mówcy w swoich wypowiedziach na temat modelu awansu naukowego będą model ten wiązali z paragrafami prawa albo z regulaminami personalnymi na uczelniach - to oczywiście będą mieli racje.

Jednak mnie się wydaje, że czynnikiem, na który w ramach naszych obrad trzeba także zwrócić uwagę, są motywacje ludzi, którzy wchodzą na tą trudną i często bardzo uciążliwą ścieżkę kariery naukowej. Dotyczy to zwłaszcza ludzi młodych, którzy nieśmiało i z nadzieją rozpoczynają swoją przygodę z Nauką, próbują odnaleźć się w meandrach awansu naukowego, przeżywają rozmaite wzloty i upadki - a przy tym wszystkim patrzą z nadzieją na nas, na starszych i doświadczonych profesorów, żebyśmy im podpowiedzieli, w jaki sposób powinni kształtować swoje życie. Młodzi adepci nauki potrzebują wskazówki, rady, podpowiedzi -w jaki sposób powinni odnosić się do pewnych wartości, żeby tego swojego talentu i zapału, z którym przychodzą do nauki zwyczajnie nie zmarnowali. Tu nie wystarczy korytarz wytyczony sztywną ustawą ani regulamin z całym asortymentem kar i nagród. Jeśli ktoś lubi mieć życie regulowane ustawowo, to zwiąże swoje życie z wojskiem albo policją. Jeśli ktoś poszukuje nagród to powinien wybrać biznes a nie naukę. Ci nieliczni, którzy pragną się poświęcić nauce mają zwykle motywacje nawiązujące do trwałych i nieprzemijających wartości. Jeśli więc chcemy takiego młodego człowieka właściwie ukierunkować, to także powinniśmy się odwołać do wartości, a nie do prostej techniki „kija i marchewki". Naukowcem się nie zostaje w obawie przed kijem ani nie wybiera się tej drogi życiowej w wyniku dojmującego pożądania marchewki. Tu działają inne motywacje. Przynajmniej na początku.

Potem jednak młody badacz dostrzega, że nieodłącznym elementem pracy badawczej, której poświęca się obecnie coraz więcej ludzi', jest kariera naukowa. Stopnie, tytuły i stanowiska. Awans.

Dla jednych ta konstatacja przechodzi bez jakiegoś zasadniczego wpływy na ich zachowanie. W końcu nie ma w tym nic niezwykłego, że w nauce się awansuje, bo proces awansowania i uzyskiwania coraz większego prestiżu zawodowego jest nieodłącznie związany z każdym rodzajem aktywności. Rozsądny asystent, adiunkt czy nawet początkujący profesor odnosi się do problemu awansu ze spokojem i rozwagą. W końcu system ten jest zgodny z akademicką tradycją i w swoich podstawowych zasadach klarowny i uczciwy. Rozbudowany system stopni i tytułów naukowych nie bierze się z awansowania ludzi według arbitralnych czy subiektywnych kryteriów (jak to miewa miejsce na innych ścieżkach kariery), tyko wyraziście denotuje różnice osiągnięć oraz kwalifikacji poszczególnych jednostek. Przy wszystkich (słusznie wytykanych i krytykowanych) niedoskonato-ściach i niekonsekwencjach procedur związanych z habilitacją czy profesurą, jest zdecydowanie mniej prawdopodobne, że ktoś zrobi karierę naukową tylko dlatego, że jest synem rektora, niż w przypadku awansowania w każdej innej firmie lub urzędzie „krewnych i znajomych Królika". Zatem w teorii model awansu naukowego powinien być akceptowany i aprobowany przez osoby decydujące się na wybór drogi życiowej związanej z nauką, ponieważ - powtórzę to - w swoich podstawowych zasadach klarowny i uczciwy.

Jednak dla wielu pracowników uczelni i instytutów uświadomienie sobie, że istnieje cały rozbudowany system stopni i tytułów naukowych. a oni są na samym dole tej drabiny, staje się poważnym problemem, z którym nie potrafią sobie poradzić.

Z czego to się bierze?

Otóż jak już wspomniałem wyżej, kariera, rozwój, sukces, awans są obecne w każdej działalności ludzkiej. Każda organizacja, każda profesja wiąże się zawsze z tym, że ludzie wchodząc i terminując w niej jako początkujący adepci chcą mieś przed sobą jakąś drogę kariery. Chcą dostrzegać jakieś wyraźnie zarysowane cele, do których dążąc będą się realizowali ambicjonalnie i będą się spełniali zawodowo. Model awansu naukowego jest jednak modelem szczególnie złożonym, dlatego że splata się tu w jednym miejscu, jak w ognisku soczewki, wiele sfer motywacyjnych i wiele w związku z tym narosłych emocji.

W normalnej pracy, nie mającej nic wspólnego z pracą naukową, motywatorami, czyli czynnikami, które powodują, że ludzie wkładają wysiłek, aby osiągać kolejne szczeble awansu, są przede wszystkim pieniądze. Na drugim miejscu są ambicje związane z hierarchicznym sprawowaniem władzy. To są także ważne elementy motywujące, bo wiążą się z nimi elementy samozadowolenia danej osoby i prestiżu całej rodziny. Często lepiej czy gorzej się nazywające stanowiska są nawet ważniejsze od pieniędzy. Każdy pracownik chce być kierownikiem, każdy kierownik chce być dyrektorem, dyrektor chce być prezesem itd. Wszyscy gdzieś tam do czegoś dążą i to napędza i motywuje ich działalność. W związku z tym poza nauką ludzkie osiągnięcia, ale także ludzkie podłości mają właściwie tylko te dwa motywy: motyw finansowy i motyw kariery administracyjnej w pewnym modelu hierarchii stanowisk.

W nauce one też istnieją, dlatego że z modelem awansu naukowego wiąże się oczywiście model hierarchii uczelnianych stanowisk oraz zmiennego wynagradzania na poszczególnych stanowiskach. Ale w nauce na to się jeszcze nakłada system stopni i tytułów naukowych, wciąż jeszcze budzących społeczne uznanie i zaufanie, który jak gdyby dodatkowo wynagradza starania w sferze ambicjonalnej oraz w obszarze uzyskiwania różnego rodzaju dodatkowych przywilejów. Słyszy się z różnych stron wiele głosów krytyki, podnoszonych głównie przez tych, którzy stopni i tytułów nie uzyskali, że tytulatura naukowa jest nadmiernie rozbudowana, że system jest bizantyjski, że należy to spłaszczyć i uprościć, bo przecież (koronny argument!) w Stanach Zjednoczonych nie ma tak wielu szczebli naukowej kariery. Wszyscy jednak wiedzą jak bardzo silna jest motywacja, aby uzyskać stopień naukowy albo otrzymać tytuł naukowy, a kontestującymi ten system są głównie frustraci, którzy wgłębi serca też chcieli by mieć jakieś potwierdzenie własnego naukowego mistrzostwa, tylko że na ogól nie mają czego potwierdzać, więc odreagowują to narzekając



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2im5kjm »> Pali więcej papierosów niż Ryszard Tarasiewicz w szczycie kariery. Jako dzie
szerszym kontekście. Ów kontekst charakteryzowany jest jako pewien wzorzec (paltem) - skierowanej na
198 Aleksandra Całka, Ryszard Kłeczek dentów jako element procesu dydaktycznego. Czy teorie i badani
2im5kjm »> Pali więcej papierosów niż Ryszard Tarasiewicz w szczycie kariery. Jako dzie
2im5kjm »> Pali więcej papierosów niż Ryszard Tarasiewicz w szczycie kariery. Jako dzie
IMG263 (3) Ryszard Tokarski, Słownictwo jako Interpretacja farjala 346 ------ ----- — plaży, gady, p
IMG269 (4) 358 Ryszard Tokarski, Słownictwo jako interpretacja świata żanej metaforycznie kategorii
IMG270 (4) 360 Ryszard Tokarski, Słownictwo jako inicrpretac" Ten antropocentryczny punkt widze
jpg030(1) 29 współczesne lub kopalne mają swoje miejsce w ciągu ewolucyjnym, jako skutek konkretnego
fiery x3e417 370 Ryszard Tokarski, Słownictwo jako interpretacja świata H a 11 i g Rudolf, Wartburg
13637 medsadowa7 podawane jako skutek urazu nierzadko są objawem towarzyszącym samoistnym zmianom c
WSP J POLN25428 346 Ryszard Tokarski, słownictwo jako interpretacja świata plaży, gady, ptaki i ssak

więcej podobnych podstron