228


tytuł: "Anioł śmierci" autor: JACK HiGGINS tekst wklepał: yxpodols@interia.pl korekta: dunder@poczta.fm JACK HiGGINS to najpopularniejszy brytyjski autor powieści przygodowych, które ukazują się w prawie 30 językach świata; ich łączny nakład przekroczył 150 milionów egzemplarzy. Naprawdę nazywa się Harry Patterson; używał wielu pseudonimów, m.in. James Graham, Hugh Marlowe, Martin Fallon, lecz sławę zdobył jako Jack Higgins. Napisał ponad 50 książek: najbardziej znane to "Orzeł wylądował" (1975), "Solo" (1980), "Dotknij diabła" (1982), "Exocet" (1983), "Konfesjonał" (1985), "Noc Lisa" (1986), "Cold Harbour" (1990), "Orzeł odleciał" (1991), "Oko cyklonu" (1992), "Skała Wichrów" (1993), "Saba" (1994). Najnowszy bestseller nosi tytuł Angelof Death ("Anioł Śmierci"); pisarz kończy właśnie powieść Drink with the Devil ("Napij się z diabłem"). Książki Higginsa doczekały się licznych ekranizacji - "Modlitwa za konających" (z Mickeyem Rourke), "Konfesjonał" i "Noc Lisa" (kilku-godzinne seriale telewizyjne), "Orzeł wylądował". Wychowany w Irlandii Północnej autor ukończył socjologię i psychologię społeczną na London University; przez kilka lat pracował jako nauczyciel, następnie poświęcił się całkowicie twórczości literackiej. Obecnie mieszka na wyspie Jersey. Powieści Jacka Higginsa w Wydawnictwie Prima ''992/93 GRA DLA BOHATERÓW WSTĄPIĆ DO PIEKŁA KONFESJONAŁ EXOCET SOLO CZAS ZEMSTY CICHY WIATR OD MORZA KLUCZE DO PIEKIEŁ MODLITWA ZA KONAJĄCYCH 1994 NOC LISA NOCNA AKCJA NA SINOS ZAPŁAĆ DIABŁU OKO CYKLONU 1996 SABA ANIOŁ ŚMIERCI 1996 DOTKNIJ DIABŁA ŻELAZNY TYGRYS NAPIJ SIĘ Z DIABŁEM * * * Tam, gdzie dwie grupy ludzi dążą do utworzenia sprzecznych ze sobą światów, nie widzę żadnych możliwości dojścia do sensownego kompromisu, jedynym argumentem jest siła... Wydaje mi się, że wszystkie społeczeństwa zbudowane są na ludzkiej śmierci. OLIVER WENDELL HOLMES * * * Zimny, porywisty wiatr dął od Belfast Lough, smagając miasto falami ulewnego deszczu. Sean Dillon szedł wąską uliczką pomiędzy wysokimi magazynami, reliktami epoki wiktoriańskiej. Większość z nich już od dawna stała zabita na głucho deskami. Dillon skręcił za róg i zatrzymał się na nabrzeżu Ś niski mężczyzna w trenczu i starym przeciwdesz-czowym kapeluszu. Wichura wzburzyła wodę nawet w porcie. Światła pozycyjne kotwiczących tu statków to unosiły się, to opadały. Z oddali dobiegł stłumiony huk wystrzałów. Sean Dillon zerknął w tamtym kierunku, przypalił papierosa, osłaniając płomyk złożonymi w muszelkę dłońmi, i ruszył dalej. Wszędzie tu panowała atmosfera opuszczenia. Gdziekolwiek spojrzeć, widać było zniszczenia spowodowane ciągnącą się od dwudziestu pięciu lat wojną. Pod podeszwami chrzęściło rozbite szkło. Pięć minut później Dillon znalazł to, czego szukał: magazyn z niszczącym się szyldem na ścianie, który informował: "Murphy i Syn Ś Import i Eksport". W wielkich, dwuskrzydłowych wrotach widniała mała furtka. Skrzypnęła cicho, kiedy ją otwierał. Znalazł się w królestwie cieni. Pośrodku magazynu stała stara furgonetka marki Ford, a pod ścianami zalegały zwało-wiska skrzyń. Przy przeciwległej ścianie przycupnął prze- szklony kantor. Dwie szyby były wybite, ale w środku paliło się mdłe światło. Dillon zdjął z głowy przeciwdeszczow kapelusz i nerwowo przejechał ręką po włosach, które ufa bował sobie na czarno. Transformacji dopełniał ciemny wasi przyklejony nad górną wargą. Czekał, ściskając w dłoniach kapelusz. Wiedział z d( świadczenia, że furgonetka nie znalazła się tu bez powodł nie był więc zaskoczony, kiedy tylne drzwiczki otworzy) się i wyskoczył z niej potężny osobnik z automatem Co w dłoni. Ś Powoli i spokojnie, malutki Ś odezwał się z wyraźnyi akcentem mieszkańca Belfastu. Ś No nie, kolego. Ś Dillon z ostentacyjnym zaskoczenie] podniósł ręce. Ś Mam nadzieję, że wszystko w porządki Nie przyszedłem tutaj w złych zamiarach. Ś Czyż nie odnosi się to do nas wszystkich, pan Friar? Ś zawołał ktoś i Dillon ujrzał Daleya stającego w próg kantoru. Ś Czysty jest, Jack? Wielkolud obszukał Dillona, pomacał go nawet międ; nogami. Ś Czysty, Curtis. Ś To dawaj go tutaj. Dillon wkroczył do kantoru. Daley Ś dwudziestoparoleti mężczyzna o bardzo bladej twarzy Ś czekał na niego siedzi w fotelu za biurkiem. Ś Curtis Daley, panie Friar, a to Jack Mullin. Musin- zachować ostrożność, chyba pan rozumie. Ś Oczywiście, kolego. Ś Dillon zwinął w trąbkę przeciv deszczowy kapelusz i wepchnął go do kieszeni trencza. - Mogę zapalić? Daley rzucił mu paczkę gallaherów. Ś Niech pan spróbuje irlandzkiego papierosa. Z zaskocz' niem stwierdzam, że jest pan Anglikiem. Przecież Jobe i Kompania to francuski dealer broni. Zresztą dlatego właśn was wybraliśmy. Dillon przypalił sobie papierosa. Ś Dla handlu bronią, zwłaszcza jeśli chodzi o transakc na proponowaną przez was skalę, nie ma ostatnio w Londyn sprzyjającego klimatu Ś stwierdził. Ś Siedzę w tym interes od lat, od momentu odejścia z Artylerii Królewskiej. Pracu u monsieur Joberta jako agent i właśnie on powiedział mi, że będę rozmawiał z waszym przywódcą, panem Quinnem... Ś Z Danielem? Dlaczego? Czy istnieje po temu jakiś specjalny powód? Ś Właściwie to nie Ś zaprzeczył pośpiesznie Dillon. Ś W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym drugim, jeszcze jako oficer Artylerii Królewskiej, odsłużyłem ze swoją jednostką jedną turę w Londonderry. Pan Quinn był wtedy bardzo znaną osobą. Ś Poszukiwaną, chciał pan powiedzieć Ś mruknął Da- ley. Ś Wszyscy go szukali. Policja, wojsko i ta cholerna IRA na dokładkę. Ś Tak, rzeczywiście Ś przyznał Dillon. Ś My, protestanci, jesteśmy lojalni wobec Korony, panie Friar Ś powiedział Daley z nutką gniewu w głosie. Ś A co za to dostajemy? Kopa w tyłek, amerykańską ingerencję i zabiegi brytyjskiego rządu, który woli nas sprzedać prze-klętym fenianom reprezentowanym przez Gerry'ego Adamsa. Ś Potrafię zrozumieć pańskie rozgoryczenie. Ś Dillonowi udało się powiedzieć to lekko zatrwożonym tonem. Ś I właśnie dlatego nasza organizacja przybrała nazwę Synowie Ulsteru. Wytrwamy tutaj albo zginiemy, innego' wyjścia nie ma, a im wcześniej zrozumie to brytyjski rząd i IRA, tym lepiej. No więc, co ma nam do zaoferowania Jobert? Ś Naturalnie nie mam nic na papierze Ś zastrzegł od razu Dillon Ś ale biorąc pod uwagę wielkość sumy, o jakiej mowa, pierwsza dostawa może obejmować dwieście nowych AK47S, pięćdziesiąt AKM-ów i tuzin ciężkich karabinów maszynowych Browning. Używanych, ale w dobrym stanie. Ś Amunicja? Ś Bez problemu. Ś Coś jeszcze? Ś Niedawno do naszego marsylskiego magazynu dotarł transport pocisków kierowanych Stinger. Jobert mówi, że mógłby z tego wygospodarować sześć, ale, ma się rozumieć, za dopłatą. Daley siedział przez chwilę w milczeniu, marszcząc czoło i bębniąc palcami o blat biurka. Ś Zatrzymał się pan w hotelu Europa? (,0ż3Z3Bia ŚŚ feqoi z (BiMpmzoJ aizp5q aż 'Sis ^Maizpodg aiupiJamis XsfeA i XSO{M aiuBz^ fsuzaii p[si3iżire faup&ZJOżTup BłuaMiosqB d^J, Ś 3iqoi BU tiqoJz aiuazBJM 3i5(^f '^is Szsao Ś 3q3 aC I{S3f 'S3(pB{5[Op BU IUIBJ3żUpS BUI05[II5( Z :BO OBAOZIIB3JZ 5lS {fefpOd IIUUB J93y0 ĄAg n?[siA\ZBU o B5[3tMO(zo {^{sXzJd iJaqof Ś ^,0{zsod 5[Bf Ś UBpJSlSUiy Op UI3JOZ33IM felSIZp S9pl{03fXM 3Z [^d^{z ^p aż '3ZJqoQ '^UOJIS f3i z siyn^ Ś i^l Ś ] sotż 3is {ż3izoJ 30AiCT{on^s M foiuzod ^\i/Aiy) ^ UI3UAOJg UI3UBd Z 3ZSOJdOj Ś PIOH s.noos 'ureq;mts Ś B13iq05[ B{BJq3pO 'J3UinU (tUOMZpBZ X3IBQ 'fp9ZSy(M UOHIQ 05[I;<ł ^pr) uiai5(OJ3[ mi5[qAzs aiq9is pazJd {Xzsn^ ^otezood ŚŚ UI3SOU pOd {tUlpUUI ŚŚ ^ZJOlBUiy ŚŚ zsnpdB3( 39iM fAzo^M TapsisazJ Z^JOO 0^7 qoB33(d BU ropods 5[3s^d BZ aiqos oż {feunsM i [1IUIS 0ż3Jni05(10J3( 0ż3IU Z {fcfAM 'Og {feUIM 3Mp3ZJd ZSnpdB3( IU3ZS3I5I Z ^uSfep^M U1310J nizs aiuafai^po o(^q fepsouu^zo oż3f fczsAuay sXzJd uoniQ '^i-inJ uiiu BZ 3fefB5[XuiBZ TaiBp ?uMaz BU BuoniQ otefezozsndAM {Bioq33-g ^IS (BIUIS^Z ŚŚ tl^l^^ M ^Is S3{EIZ '03 uifazJd uiAza Sis BUI aro '^quioq 05(1^ J, Ś uonia OMOAuau ys^ds Ś io^Ą 01 03 Ś ^foBuoiap Bq3n^ż B{ż3iqop tlBppo z '5?(iJnJ [ i3i3s(XM op Buoina ^izp^MOJdpo uinnp^ OBf 'wiTed zp^MOJdpo Ś '^"niTilY vu ysT.ifods z nued urea '?^03iqo oż3i ś3oui SIN Ś ^uisuum^) uiausd z ^is ureipods fa.^ Ś vii9vmd z żis Sfni?[Biuo5[s -3ZJqoa Ś M OBuiAzJiBz Sis EUZOUI faizpui zsizpS y Ś f3uz9iiqnd Ąoips Biu3AiosqB iittoy BU 3tapoq33ZJd '{^czpatMOd Ś ureqoTqs 'JBUJ XJJCQ Ś 3i(A\Bqoiqs od (feuŚais 'uopiai {luoAzpsz Xp3p( 'ppiaiz^ 5uoJis /A znf {TOSTU i ^JBU^J^UI i z3zsi3{d {feuStps UO(IIQ 9ZJOI03( UlXl M. 13 AZJBA^I Op 3? 'l^Bj Ś SlS ^{IMAZJ5[S qBUUBH MOSO{M Z 5qJBJ ^ oXuiz 5zsnp^ -aiuzs^d pod 5pi Ś 'zsnpd^ (fefpz uo^ia Ś 3fn'i^Biuo3is feum sz 5is 9z '{BizpaiMod ^\TSQ Ś ^ifo^E op zsizpoq3M Xp9r)i 'gro azozsaf Ś (,{BMZ3pO ÓIS UOSnSJ3j BJż O^ISAZSM pfe(0p 5(Bf Ś ^Bf i ON Ś Basraiui z óis ^AUSZ BUOHIQ 3(OpiA B^ BJ013(3dSUI 3ZpUBJ M npJB^ puBpoog ogaupfaads r^enp/i/^ wsffJi^isp B{Xq i uia-isiuag qBuu^H ^K vye/AAzv^ ^SO{M apiu '3i5[ioJ5( B{BII^ -aiABJdo faMożoJ A jim\n-i[o B{ISOU i miBiupods aż lan^z AUJBZO A B(Xq BU^Jqn 'łq nisaizp^zJi o{o?[0 E^IUI 'nfoiiod /A ^{Bizpais BJOI}[ 'Bpiqo3( suisidosBzo sogap^f 3ZJnii[3( A\ BuozfeJżoj BzsnpdB?( oż3MozozsapA\p3ZJd AMO{ż z ofefnuifapz aiu 'niuampiJBd^ ogafoMs op {pazs^ -apSEJiag A\ ouAad TO 01 '3I03IMS BU aiu i(S3f 'npioq iuLC^oquioq n.ireqoEurez uiXuB3(iu Bq^qo faiosśzofeu A 'ogaMofaioij BOJOA\P o?[3i^p3iu 'laaJig EuopiĄ iwir) AzJd Bdoing npioq M Sis {BUL(ZJITO uoniG J niTufag z | 9iq3p op óiuoA\zpBz z^5[zoJ OJ^ 'spJn3 '08 fnpiA5[itz Ś A^BQ t^11^^? Ś i1129? Ś X(p"5I 5[UEJJ Uiai3[StA\Z^U pod SBZSMOA ui3^A\od^sA^\ uuin() piu^a t?^^? 3IU ^ 'XJJ3pUOpUOq M IŁllSlUp UL spelunek w miastach całego świata, a ona trafia akurat ( mojej. Ś Niech cię licho! Ś roześmiała się Hannah. Tymczase kelner postawił na stoliku butelkę kruga i otworzył ją. Ś Zamów sobie guinnessa Ś powiedział Dillon. Ś W ko cu jesteś w Irlandii. Ś Nie, wmuszę już raczej w siebie trochę tego szampan; Ś Jak wolisz. Rozmawiałaś z Fergusonem? Ś Tak. Zreferowałam mu aktualny stan spraw. Ś No i...? Ś Masz wolną rękę. Jeśli się uda, to na Aldergrove będ2 czekał lear i natychmiast cię stąd wywiezie. Ś Dobrze. Ś Dillon uniósł do ust szklankę z piwem. - Nasze zdrowie. Zjesz ze mną kolację? Ś Nie mam nic innego do roboty. Dillon zauważył plakat wiszący obok barku. Ś Dobry Boże, Grace Browning... Ś Podszedł bliżej, żel przyjrzeć się plakatowi z bliska, a potem popatrzył i barmana. Ś Ona jeszcze tu występuje? Ś spytał, przerzucaj. się na angielski akcent. Ś Jutro wieczorem ostatni raz, proszę pana. Ś Mógłby mi pan załatwić dwa bilety na dzisiejsze prze stawienie? Ś Chyba tak, ale będzie się pan musiał pośpieszycKurtyi idzie w górę za czterdzieści minut. Powinien n Lyric nie jest daleko. Ą T i fryzurę, po czym parter i weszła do więc przy wolnym lach, ubrany w golf, e. Jego włosy, po .1 białe. na i przysiadłszy się 'ą srebrną papieroś- ilka lat życia? Ś sczko? Ś Jego głos a Bogarta. Ś Tyle a trafia akurat do innah. Tymczasem otworzył ją. Dillon. Ś W koń- ę tego szampana. ;m? spraw. AIdergrove będzie inkę z piwem. Ś ku. iszedł bliżej, żeby m popatrzył na /tał, przerzucając na. dzisiejsze przed' pieszyc.KurtyMB \do Ś Mógłby pan zadzwonić w moim imieniu do kasy? Ś Załatwione, panie Friar. Dillon wrócił do Hannah. Ś Idziemy, moja droga, na występ Grace Browning. Gra bohaterki Szekspira. Jest wspaniała. Ś Wiem. Widziałam ją w National Theatre. Powiedz mi, Dillon, czy tobie się nigdy nie pomiesza? Raz mówisz jak absolwent Eton, a zaraz potem jak rodowity Irlandczyk z Belfastu. Ś Zapominasz, że moim prawdziwym powołaniem był teatr. Studiowałem w Królewskiej Akademii Sztuki Dramaty- cznej na długo przed Grace Browning. Grałem nawet przed nią w National Theatre. Lyngstranda w "Pani z morza" Ibsena. Ś Od kiedy się znamy, już kilka razy zdążyłeś o tym wspomnieć. Ś Hannah wstała. Ś Chodźmy, zanim znów weźmie górę to twoje rozbuchane ego. Posterunki kontrolne u wylotu Downing Street przepuściły daimlera Fergusona, a drzwi frontowe posesji pod najsłyn- niejszym na świecie adresem otworzyły się przed brygadierem natychmiast. Asystent premiera odebrał od niego płaszcz, wprowadził po schodach na górę, zapukał do drzwi i wpuścił do gabinetu. John Major, brytyjski premier, podniósł wzrok na wcho- dzącego i uśmiechnął się. Ś A, jest pan, brygadierze. Zleciał ten tydzień jak z bicza strzelił. Poprosiłem Simona Cartera, zastępcę dyrektora Służb Bezpieczeństwa, żeby nam dzisiaj towarzyszył. I Ruperta Lan-ga. Zna go pan chyba? Pomyślałem sobie, że jako podse- kretarz stanu w rządzie Irlandii Pomocnej może wnieść zna-czący wkład do naszych cotygodniowych konsultacji. Jest członkiem licznych komisji rządowych. Ś Znam pana Langa, panie premierze. Służyliśmy razem w Gwardii Grenadierów, dopóki nie przeniesiono go do Regimentu Spadochronowego. Ś Tak, ma wspaniały życiorys. Wiem, że nie przepada pan za Simonem Carterem, a Służby Bezpieczeństwa nie przepadają za wami. Wiecie, jak was nazywają? Prywatną armią premiera. 17 2 ~ Anioł Śmierci Ś Słyszałem. Ś Niech pan spróbuje przezwyciężyć dzisiaj choćby przez wzgląd na mnie. Ś Rozległo sif, drzwi i do gabinetu weszli dwaj mężczyźni. Ś P panowie Ś powiedział premier. Ś O ile wier sobie panów przedstawiać. Ś Cześć, Ferguson Ś mruknął niechętnie niskim mężczyzną po pięćdziesiątce o śnieżnobia Rupert Lang był wysoki i prezentował się bań w granatowym garniturze w paski i krawacie ( dosyć długie włosy oraz inteligentną, orlą twarz Ś Miło pana widzieć, brygadierze Ś powied Ś Nawzajem. Ś Siadajcie, panowie, i zaczynajmy Ś z premier. Przez dobre czterdzieści minut przekopyw mnóstwo spraw związanych z ostatnimi doniesie du, zwłaszcza tymi dotyczącymi rozmaitych g tycznych oraz nowego zagrożenia dla Londyi fundamentalizmu arabskiego. Ś Jestem pewien, panowie, że każdy z was weźmy na przykład grupę 30 Stycznia... Ś zacz< Ile osób zamordowali przez ostatnich kilka lat, ] Ś Mnie wiadomo o dziesięciu, panie premier; wista liczba ich ofiar jest trudna do ustalenia. wania mają wyraźnie wytyczone cele, 30 St^ wszystkich. Oficer KGB, agent CIA, człont zarówno tutaj, jak i w Belfaście. Mają na swoim poszukiwanego listem gończym gangstera z Eas Ś I wszyscy zostali zabici z tej samej bron Ferguson. Ś Czy można z tego wnioskować, że robi to Ś Niewykluczone, ale osobiście w to wątpię - Carter. Ś Sama nazwa grupy też jest myląca to data Krwawej Niedzieli, ale oni zabijają rówr IRA. Ś To łamigłówka, która przywodzi mi na m> siaj tę animozję, i się pukanie do - Proszę bardzo, viem, nie trzeba nie Carter. Był białych włosach. ardzo elegancko ; Gwardii. Miał irz. iedział. zaproponował wali się przez ieniami wywia- grup terrorys- ynu ze strony s się stara, ale zął premier. Ś panie Carter? rżę, ale rzeczy- Inne ugrupo- tycznia zabija kowie IRA... koncie nawet it Endu. ii Ś dorzucił jedna osoba? Ś powiedział , 30 stycznia ież członków sl Deklarację 2 Downing Street Ś westchnął premier. Nawiązywał do rządowych rozmów z Sinn Fein i wysiłków zmierzających do wynegocjowania zawieszenia broni. Ś Obawiam się, panie premierze Ś odezwał się Rupert Lang Ś że wkrótce będziemy mieli podobne kłopoty z gru- pami protestanckimi. Ś To prawda Ś przytaknął Carter. Ś Zabijają na równi z IRA. Ś Da się temu jakoś zaradzić? Ś spytał premier. Zwrócił się do Fergusona. Ś Brygadierze...? Ferguson wzruszył ramionami. Ś Jestem świadom problemu protestanckich lojalistów. Ś No dobrze, ale czy twoi ludzie coś w tej materii ro- bią? Ś spytał kpiącym tonem Carter. Dotknęło to Fergusona do żywego. Ś Dokładnie w tym momencie mój człowiek wykonuje pewne zadanie specjalne. Wyznaczyłem do tego Dillona, Ś Znowu ta mała świnia z IRA? Ś warknął Carter. Rupert Lang zmarszczył czoło. Ś Dillon? Kto to taki? Ferguson zawahał się. Ś Proszę mu powiedzieć Ś zachęcił go premier. Ś Ale to ściśle tajne, Rupercie Ś dodał. Ś Oczywiście, panie premierze. Ś Sean Dillon urodził się w Belfaście, a szkołę kończył w Londynie, gdzie przeniósł się wraz z rodziną, kiedy jego ojciec dostał tu pracę Ś zaczął Ferguson. Ś Miał wybitny talent aktorski i zdolności lingwistyczne. Przez rok studiował na Królewskiej Akademii Sztuki Dramatycznej, a potem występował na deskach National Theatre. Ś Nigdy o nim nie słyszałem Ś mruknął Lang. > Ś Twoje szczęście. Ojciec Dillona, bawiąc kiedyś z wizytą w Belfaście, znalazł się przypadkowo w ogniu jakiejś ulicznej strzelaniny. Zginął od kuł brytyjskich spadochroniarzy. Dillon wstąpił wtedy do IRA i stał się jej budzącym największy postrach bojówkarzem. Ś I co było potem? Ś Z czasem rozczarował się do tej chlubnej sprawy i zaczął działać na własną rękę na scenie międzynarodowej. Pracował 19 BppiArólsp9ZJd 'feiuo.iq Bz.iqpireq BZ 9is slepoj -upisaiag HBUUBH Joi?(3dsui 'B:5[iu9isXsB fefoui z ZBJM cdoJng npioq M ilS (BUI^ZJIBZ UOUIQ JOJBZIUBżJO ĄBUO)[SOp '/({ż9iq9ZJd I ;(iqu9żipiui ipiMopo 01 uuin^) Ś uosnżj3j {fefpod Ś qaAido ^li{odsod u9p9f azozsaf 01 issf siu aż 'ui^i M iodof>[ Ś 3IUUin(1) O UI9{BZSĄS ')[BJ. Ś 'J31JB3 ^lOfeJ-lM Ś felSI(Bfo[ 3IU9IUI ^IS 3tUIS I5[B1 I Ś y^II A05[UOtZ3 I 5[Bf 'q3Il(S(XlAJq kzJSIUfOZ OUMOJBZ 'AvisfoqBz apiM niuaimns BU Bp^ uum^) piu^Q ^is BM^ZB^ ^pB5[AlBq 3IUOJ1S f3UZOXlSr(BfOI Od UI9I5(3IMO{ZO UlXzsf9tUZ33ld Z9q3iufeu BiuaidifeM Z3q issf BOpo^zJd q3i -nJ3is(n SIMOU^S ŚAYZBU B^KzJd qoXzsfoiuzoJżfBU z Bupaf 'nq3nJ o39} ih^vi} apiM afaiuisi 'apaiM auMsdBZ si/AOUTsd ^TS[ -nuizAiOJJai oSai?! OUBlSSlOJd aiAYBJdS M XuiiqOJ 03 '3aiZp3IAOp ^IS {BI3q3 BJOI 5[9JXp B3d^lSB7 Ś UOSn@JaJ {feuq31S3M Ś 3ZJqOp ON Ś oizpBJpz 01 usd gzom ureu aiB 'nuioi( 5[Bf nmo5( '3ZJ3ipB@^Jq '^MBqo zag Ś :(pnzJ 13lW3ld ^UOIMIldJ3I09tUZ l {BqBMBZ 9IS nAOUZ UOSngJ3J (,iqOJ 03 I Ś {JBdpO Ś SpSBJpg M ZBJ91 }S3f ŚŚ 9IS (BqBAVBZ UOSnżJ9J ^,9ZJ3IpBż^Jq '9IU33qO SfnUlfeZ ŻIS UI/tZ^ 'UI^l Z BZSfSIUUI 3\V 'n?U05[żUOH AY ŹJ3JB feUBZJfapOd Sfe}pf M ŻIS (Elfe[dM U1310J IUIB1SIZBU Z nJOS '-pui^\ Bp^iS5[ miiBzteiMod o 0{izpoq3 ui9iBpuB5[S UIXMI[ZSBJIS JpazJd fe?(SM9(OJ3( 5urzpoJ tr[B30 'sp-isdna 'oiusoazJd 5is Bp aro psouiBp^zJd oSaf 'fe5(3iouB5[ feiskzo z (fefpod 9IUUI n ^qziqs ;Ś J9H.U3.ld {IUSBpBJO aż 'BpBp[S Z3IUAOJ AlS 3(B1 I -/(lISJaATUfl S,U33Tl^) -r1"1 XpBp[XM auupsoS lup AZJI 'BA\p zazJd arei BUI Bofeisanu iiMi^P2^ 'AUTO UIOJ isaf spsBJpg M niAvqo foi ^ Ś ,'..,! ^,zsBiXd nuiaz^ -apsiAvXz;>o Ś - żuBq ys\/idTS7. Ś (,h\Tsp 3(Bi i 'h5zj(ds o^zoJ^łsop 'feoouiod z nui ;>s(XzJd Xqi[żoui ^qazJJod aiz^J AA XZJOII( 'Mo^iuAoomdfodsAY apsBJpg M apBiu ^z^ Ś -"- BIUBMOUOdOJdBZ Op SOO nn zs-eui aż 'aroazBJM ózsoupo aiy '{pazsAM gro XqXpż 'ofBis ..-As ^q 3[z ozpJ^g Ś feMO{ż {^ui^s M0(3g Ś aiusq^ Ś " 'BiuB3[iods oSazsfszJinf 0831 z O{BO {pazs^A Xq9z 'śis tpoui uiaiez y Ś aiu ouA\ad ^ Ś ^feMBJds fet ŻIS {tfez UOt[IQ -JqA:pż 'nuiai o^MpazJd oro sXq{Biui siu aż 'XZOBUZ OJ^ Ś ;>3IZp3IAOp -J>g3ł ^is uiXq^pqo ozpJBq spnJfag A\ uiauum^) z i^ods op ^fnu5[ oo 'aaizpaiMop óis uiXq{Bpq3 i?qopod śis mi iXqz9iu 03 BIJBUI fe5{SM9I3ISOUI Z pB^^ZJd BU 'ItUZpn[ lUI^MpS^MaiU Z 5lS (lu^zfeiM op 3souuop[s tofefniAJi fefBp^ '90'S z 9ZJqop omwso (UISfAz 9IU [YQr) Z Xp^ ^5[^J BU OZpJBq fclZS3JZ tUI OJ^ ŚŚ 'P[ _^z99ue[3(zs {lupd^u aiuMouod i fsiipo^zs ^?(ta}nq od (feugżis ^BISA MOpg Ś -3(sod UIBI oż ouA\ad vu uosnżJ3j '?[BJ, Ś ',' 6lt"f98 Ś ,' 'Buuin^) ni^qod sosfoiui ia(Bnii(B zaiuAOJ iieisn ilż^o XzJd SIB 'uiapAz z faiu z aizpfn _)[IA:I aro 01 'p[zpBSBZ żis BA^sizpods iisaf -Buum^) oeisop 33q3 ^[( XUBAAZ3ZS Ol UOniQ 05[1SXZSM 3IU 01 9\V 'S/A^ZO^ Ś 1 ^siuB^iods 01 aKzazjd SŁ 'zsBZBMn 1^3 Ś masou ouisid znf pas/i/A aż tis mi afep^M i -fe^J feuuoJqo OSKA yeJiod ifsaJdo rapz^ z [ioi?[ '3(3iMO{Z3 OJ fefoBindsJ feuoi^isn Sis Xzs9p UO(IIQ Ś , ^Bpn 01 ^is uii aż 'zsizpfes Ś n[9p^fXzJd 'ofeu jfezJds oż tefezJ3nuB7 XuBMOJidsuo?[3pz {KISOZ uoniQ aż Ś l ^BM05[SOIUA\ Sai z sXq 03 -IMBIS siu aiu BU óis uum^) aż '^uiaiA Xiu a^ '90JnzsoJq M oq 'n^-i^ads BU B{Xq 3iuqopodopABJJ Bi3iqo' SB^r qoiu op Bpsapod isBiunpA^u 'ips nżOJ M n^nołs AZJ ilpaisn Aparat -ZJBMI feuzBtAz-id 'tetiui i ASO{M apiu yswa 'li psaizpJa-izo ssi^f TO {Ep^gA^ q3Eiupods q3Auziq i aareiLdBl foMop39A^i 'iinzso?( fef^zs pod faióidzoJ M AuzXz3riin su S^ZJBAOI M SuiUMOJg 33BJr) B{zs3Av aps TSU foiuzod i[iMq3 ^ Bsniuiqsnq {IMOUIBZ i JBg XJBJqiq ogauozoopBz op (i3S.qs i i5(zsnpod op oSaupaf azozsaf 9iqos ApzJis BqXqo v[ Ś 'T\9asah i(od M fef (BA\o{B3od i uonia {JBdpo Ś 9ZJqop fids Ś ózo{od 5is nzBJ po eqXq3 BUOZ3ŚUIZ óq30Ji uis-isaf 3^ 'uouia 'aiBiu^dsA^ 0{Xg Ś :B{Bizp3iMod q^uuBH 'Avofo5[od qoiOA po 9Z3nti( if3da39J z iiEJq ^psr^ -BdoJng ni3ioq op npOiA s upisuJsg qBuu^H i uoniG f3111201^ ^uizpoS {od faoiiM hmy^ ! feq3iqs 3ZJqop OŚIM 'UIOJ^ 'I5[0{A^Z B3feldJ3I3 9TU BA^BJdS Ol 3\V 'V1W/^ Ś 3IUXpUOq M UiaiOJMOd Z ^p5q UI3JOZ33IA\ 5pIZp9IU /A Z9139ZJJ ^,lZpOqO 03 O 3(V 'IUL( i zobaczył go. : ; Ś Friar! Ś zdążył krzyknąć i sięgnął za pazuchę płaszcza, | ale trafiony pociskiem z browninga zatoczył się tyłem na biurko i osunął po nim na podłogę. ; Daley z twarzą wykrzywioną paniką zerwał się z fotela, j Ś Daniel Quinn nie przyszedł na spotkanie Ś wyjaśnił l 'Dillon. Ś Nieładne to było, a poza tym popełniłeś jeszcze j jeden błąd... nie jestem Barry Friar, tylko Sean Dillon. ] Ś Rany boskie! Ś wykrztusił Daley. Ś Przejdźmy do rzeczy. Gdzie jest Quinn? i Ś Możesz mnie zabić, ale nie powiem, i Ś Rozumiem. Ś Dillon skinął głową. Ś W porządku, no to popatrz. Ś Schylił się, chwycił Mullina za klapy płaszcza l uniósł go nieco z podłogi. Wielkolud zajęczał. Ś Pa- (taysz? Ś spytał Dillon, po czym strzelił Mullinowi w serce. Ś Nie, na miłość boską, nie! Ś krzyknął Daley. Ś A więc życie ci jednak miłe, co? Powiesz mi, gdzie jest IŚW drodze do Bejrutu Ś wyrzucił z siebie Daley. Ś Jest ijuż Francis Callaghan. Dogaduje interes. Jakaś arabska {anizacja o nazwie Partia Boga i KGB proponują nam Ś Broni? Daley pokręcił głową Ś Plutonu. Daniel największy fajerwerk, jź feniańskim skurwysynoi Ś Rozumiem. A gdz Ś Nie wiem. Ś Diii nął: Ś To prawda, prz^ ze mną w kontakcie. Wi telu Al Bustan. Widać było, że nie kł, Ś No, stary, nie był wiedział Dillon, a poter i strzelił Daleyowi miedz i runął razem z nim na Dillon odwrócił się i ' Nie dalej niż milę o strzelanina, motocykl sil cinając dziedziniec wjecl zamknął i zaryglował br garażu. Odziany w czara na podpórce, odwrócił s Wyłoniła się spod nie twarz Grace Browning. Ś To był wieczór! - robotę odwaliłam. Rozsunęła zamek bły spod niej AK47 ze złoże Ś Co się stało? Ś si Ś Zastawili na Dillo Załatwił dwóch z jedne Mieli jeszcze jednego cz Próbował zastrzelić Dilli nie było, więc się stamti Opowiadając, zdejmo nimi miała dżinsy i sv przez siodełko motocyk iemy mogli wywoł; andia, i pokazać ty nie żartujemy. ;ię odbywa? ninga i Daley krzyk- powiedział, że będzi< laghan mieszka w ho- li trudne, nie? Ś po- kawicznie browninga la zatoczył się na fote Zostaw to Ś powiedział Curry. Ś Ludzie Belowa n tu posprzątają. Masz moją torbę? Jasne. Ś Podał jej torbę, a Grace wyciągnęła z niej lekki ;z przeciwdeszczowy. Samochód stoi niedaleko stąd, przy głównej ulicy Ś ^poinformował ją Curry. Dziewczyna otworzyła boczną furtkę i wyszli na dziedziniec. Ś Obciążymy tym ludzi z 30 Stycznia? Ś spytał Curry. Ś Cóż, kogoś trzeba obciążyć, więc czemu akurat nie tę bandę? Nie wydaje mi się, żeby Dillon i prywatna armia premiera chcieli trafić na pierwsze strony gazet. Ś Umowa stoi. Zadzwonię do redaktora dyżurnego Belfast Telegraph. Ś Dobrze. Ś Grace spojrzała na zegarek. Ś Już po siódmej. Musimy się pośpieszyć. Kurtyna idzie w górę o ósmej. gdzie miała miejsce 'oczną uliczkę i prze Lear jet z dwoma pilotami RAF-u za sterami wystartował a. Aldergrove, nabrał płynnie wysokości i wyrównał lot na i garażu. Tom Cun-} trzydziestu tysiącach stóp. Hannah Bernstein zajęła miejsce czym sam wszedł d< po jednej stronie przejścia, naprzeciwko Dillona, który siedział lista ustawił maszyna po drugiej. Dillon wysunął szufladkę z zestawem barowym owy kask. si termosem gorącej wody. Zrobił kawę dla Hannah i herbatę , blada i podniecona dla siebie, po czym z oferty drinków wybrał miniaturowy pojcmniczek ze szkocką i wlał jego zawartość do swojej iewczyna. Ś Niezłą Iwbaty. Pił powoli, paląc w milczeniu papierosa. Po dłuższej hwili odezwał się do Hannah; Ś Nie jesteś zbyt rozmowna. anej kurtki i wyjęła Ś Jeszcze to wszystko przetrawiam. Pluton? Oni z tym na owaźnie? ty z niego zawodnik, j ostrzelał drugi wóz.j ;e'em na platformie.! go zdjąć. Więcej ic )dnie ze skóry. Po skórzany kompli Ś Tak. Od niedawna jest osiągalny na rosyjskim czarnym (Tiku. To, że któraś z grup terrorystycznych wykorzysta to i pójdzie na całość, było zawsze tylko kwestią czasu. Ś Boże, miej nas wszystkich w swojej opiece Ś westchnęła lannah. Ś No, ale przejdźmy do twoich spraw. Kim, według febie, był ten motocyklista? i Ś Nie mam zielonego pojęcia, ale ocalił mi schabiki, jak twiamy w hrabstwie Down. 31 Ś Zastanawiam się, co cię zdradziło. Ś Och, to moja własna zasługa. Powiedziałem Daleyoi że słyszałem o Ouinnie i że był poszukiwany w Londonden a on występował tam przecież pod przybranym nazwiskie jako Frank Kelly. Chciałem ich sprowokować. Hannah pokręciła głową. Ś Ty nie jesteś normalny. A ten Mullin i Curtis Dal( Musiałeś ich zabijać? Ś Takie są prawa interesu, w którym oboje siedzin moja droga. Dwadzieścia pięć lat wojny. Ś I przez wiele tych lat sam walczyłeś w szeregach IR/ Ś Fakt. Byłem jeszcze prawie chłopcem, kiedy brytyji żołnierze zabili mojego ojca. Wtedy wstąpienie do IRA mii dla mnie sens, ale lata płyną, długie, trudne lata rzezi, a kor nie widać. Tak było wtedy i tak jest teraz. Pewnego dnia ( przeskoczyło mi w głowie. Tłumacz to sobie, jak chcesz. Znalazł jeszcze jeden miniaturowy pojemniczek ze szkocką. Jeśli chodzi o Daleya, to przed trzema miesiącami zatrzym z Ouinnem w Glasshill ciężarówkę przewożącą katolicki robotników drogowych, ustawili całą dwunastkę w szeregu skraju wykopanego rowu i rozstrzelali z karabinu maszynowe; Ś A więc to oko za oko? Dillon uśmiechnął się łagodnie. Ś Cytat ze Starego Testamentu, prawda? Myślałem, taka ładna Żydówka jak ty pochwali moje postępowanie. Sięgnął do telefonu. Ś Lepiej złożę już raport na bezpieczi linii. Ferguson lubi wysłuchiwać złych wieści najszybciej, j to możliwe. Niespełna półtorej godziny później Ferguson wchodził gabinetu premiera przy Downing Street. Simon Carter i Rup Lang już tam siedzieli. Ś Powiedział pan, że to nie cierpiąca zwłoki, najwyżs wagi sprawa państwowa, brygadierze, więc słuchamy Ś zaj John Major. Ferguson zreferował im wszystko w najdrobniejszych są golach. Kiedy skończył, zaległa cisza. Pierwszy przerwa Rupert Lang. Bardzo mnie dziwi, że do zamachu przyznało się 30 śnią Ś zauważył. \Ś Grupy terrorystyczne chętnie biorą na siebie odpowie- ialność za zamachy dokonywane przez kogoś innego Ś (wiedział Ferguson. Ś No i mamy jeszcze tę zagadkę ze Śzelcem na motocyklu. ' Ś Tak, to rzeczywiście dziwne Ś przyznał Carter. Ś Prze-leż nie mieliście żadnego ubezpieczenia, prawda? Ś Ś Absolutnie żadnego Ś potwierdził Ferguson. Ś Na razie mniejsza z tym Ś uciął premier. Ś Najważ- ejsza jest uzyskana przez Dillona informacja, że Synowie litem mają możliwość zdobycia plutonu. Ś Jeśli wolno mi zauważyć, panie premierze Ś odezwał '! Simon Carter Ś posiadanie plutonu to jedno, a wy- bdukowanie z niego jakiejś nuklearnej broni to zupełnie coś tego. Ś Być może, ale jeśli ma się pieniądze i odpowiednie kon- Irty, wszystko jest możliwe. Ś Ferguson wzruszył ramiona- i. Ś Wie pan równie dobrze jak ja, że wszystkie te terro- Ityczne grupy pomagają sobie nawzajem, a od czasu upadku irego systemu w Rosji pomoc techniczną można uzyskać J, większego trudu. Znowu zaległa cisza, przerywana jedynie werblem palców emiera bębniących o blat biurka. W końcu premier powie- lał: f- Układ angielsko-irlandzki i Deklaracja z Downing Street tynoszą rezultaty, mamy też pełne poparcie prezydenta Iptona. Dwadzieścia pięć lat rozlewu krwi, panowie. Pora łożyć temu kres. Ś Jeśli wolno mi się wcielić w rolę adwokata diabła Ś iBwa) się Rupert Lang Ś to wszystko jest po myśli Sinn H i IRA, ale ugrupowania protestanckich lojalistów będą | czuły sprzedane. ;Ś Zdaję sobie z tego sprawę... Cóż, będą musieli się jakoś Ślosować. Ś Oni będą kontynuowali walkę, panie premierze Ś "iedział ponurym tonem Carter. - Wziąłem to pod uwagę. Trzeba będzie zrobić, co w naszej y, żeby temu zapobiec. Potrafię jeszcze zrozumieć karabiny Auol Śmierci 33 maszynowe, nawet ładunki semtexu, ale nie pluton. nadałoby temu konfliktowi całkiem nowy wymiar. Ś Obawiam się, że ma pan rację Ś przyznał Carter. Premier zwrócił się do Fergusona: Ś Wygląda więc na to, że celem następnej podróży sh bowej Dillona będzie Bejrut, brygadierze. Ś Pewnie tak. Ś O ile dobrze pamiętam szczegóły z jego dossier, wśr wielu języków, którymi się biegle posługuje, jest równ arabski. Powinien się tam czuć jak u siebie. Ś Prem wstał. Ś To na razie wszystko, panowie. Proszę mi( informować na bieżąco, brygadierze. Drzwi mieszkania przy Cavendish Square otworzył Fera sonowi służący Kim, były kapral Gurków, towarzysza brygadierowi od lat. j Ś Przybyli przed chwilą pan Dillon i pani inspekta brygadierze Ś powiedział. Ferguson wszedł do eleganckiego salonu i zastał t Hannah Bernstein pijącą kawę przy kominku. Dillon nalei sobie właśnie bushmillsa z tacy z butelkami alkoholu stoją na kredensie. Ś Nie krępuj się, racz się do woli moją whisky Ś pov dział Ferguson. Ś Nie omieszkam, brygadierze, zwłaszcza że wiem, ja z pana wspaniały koneser. Ś Daruj sobie te aktorskie popisy, chłopcze. Robota i Przeanalizujmy wszystko jeszcze raz ze szczegółami. Ś Moim zdaniem najbardziej intrygujący jest ten taj* niczy motocyklista Ś stwierdził Dillon, skończywszy swo relację. Ś Nie ma w tym żadnej tajemnicy Ś odparł Ferguson. Do zamachu przyznało się 30 Stycznia. Ktoś zatelefonow do redakcji Daily Telegraph. Mówią już o tym we wszyst'' telewizyjnych programach informacyjnych. 34 - (,3ZJ3IpBż^Jq 'IRIłpS^ZSM SBU 01 ^Z3^0p 3IU Z^Z^ - -feiuaid 05[(Xi oż tfnssJaiui o^AyooBJĄodsM 5iqn( faizpJBąli lUI^JO-llj Z 'q3Xl nfezpOJ Z ?(3IMO(Z3 OJ^ "fe^ZnOUBJj B(l, ^IBUI oż9f ui3inireuqnznui issf UBS^-)} pi^A^ '^l Ś {IUSBf/(M Ś WK -S3ZJqo OMISOUUI B5[zs3iui 3i3iufag ^ Ś -uisisuJag qBUUl BU {BZJfods uoniG Ś (,uiu^fps3ZJqo aiu 'azptes ĄV[ 'qBJV Ś u^sBq-^ pn^A^ n^siAiz^u < d(3iA\o{zo 'i5[^uo'5( ^{Biu^dsM UIBI ui^p^ nui9(qoJd zag Ś ^l5zJds Xup5qzsiu iiu ZSIAVI^{BZ Ś :^uosnżJ9j op Sis (IOOJA! UOHIQ (J^dpo Ś iM^Jds o{iMiB{n ozpJ^q UIBU i(q o^ Ś q^uuEH vysi/ids Ś ^,3izp5q ui^l zai uuin^) aż 'zsizpfeg Ś aiu^Jnip UIBl OZpJBq 3Z '^IS ZSBUO^ZJj OISBIUI BU 5(0pl^ ŻIS BZ3B12 uai5[o ożaf z B 'uiru qoi?(suiXzJ i BB^^pJiao 05(3{Bp9in ; -ozo{od issf 'u^isng {y ^t5 BAXz^(s[ 'uBqSBiiB3 SIOUBJJ i tBMOpiaUIBZ 'IMO^a^a ?^ZJ3IM I(S3f 'UI^JO-(5[ M 'n^-lA^ZJd ŻIMOp^ UI9I5[UXZSXM Z IUBq Op d^lSOp 33IUI ŚIS 33q3 ^f ^Z3ZSB{M7 ŚŚ 'UOHIQ fef (BA\OUU.OJUIOd Ś (9l0q ^llOrtmfa uspaf 05[|Xi aiuo3qo 3fnuofo?[unJ spnJfog A "zo3 Ś qBuu^H BpiAds Ś ^uiBm^zJiBZ 5is aizpS y Ś IUIB3(SIAZ1 iuiXu^Jq^zJd pod OBMOd^is^M ipisnui 9i33izp^q aiupJniB -5i{żuv i Sipu^J} qoX3fefn'iu3Z9Jd3J MoiBgapp faf BZ 5is 3_ -^Pd "l^I11 ^^f afnsed ZNO ^Ł1^ BUJBiiuBiunH ^fsiuio"^ Ś (,;)BIIAI Z^JSI IUBI XuisXqii3iui uiaisspiaJd uii^r pod 3(v ^AMp5iun isaf dMO B 'dMO "P vp/i^73\vu izpo{ ^JBd apJod itt( -(aiurei M UI3{ldO-lBZ MO^ZOp^JZI ^Ip 3fefn3^Jd I 1?(BJ Ś S3(lZpfl aiqos umi 9puo?(sop 'ui^uiuiod^zJd azJqop 3iqos i(saf Ś . wyn tfeuq31S3A\ Ś BIUB^IZp U3J31 XuZ3Xl^duiXs I^ZSI^ Ś ninJfag op pBdXA i afn^zs 'Joi^adsui iuBd 'mBd i '3Z3do(q3 '3iqoi -wszywa Op XA\BJdS aZSfolUZBM XUIBUI 'ŁU^l Z BZSfsiUUI 3IZBJ B^ Ś ^niuE^ods m^ śis qaizp3iMOp pfe^s 9{v Ś '^inG t^11'3'!1"111 Ś ^d Ś. Dillon uśmiechnął się. Ś A zatem bierzmy się do ro Trzeba opracować plan działania. Było już po jedenastej, kiedy Grace Browning i Tom ( skończyli spóźnioną kolację i przeszli z sali jadalnej h Europa do baru. Było tu zupełnie pusto. Znudzony ba oderwał wzrok od ekranu telewizora i podszedł ich obsł Ś Co dla pani, panno Browning? Ś Chyba brandy... dwie brandy. Kiedy mężczyzna oddalił się, Tom Curry powiedział: Ś Wspaniała byłaś dziś wieczorem. Grace wyciągnęła z paczki papierosa i Tom podał jej c Ś Który występ masz na myśli? Ś spytała. Tom pokręcił głową. Ś Tak to traktujesz, prawda? Jako jeszcze jeden tęp? Ś powiedział, Ś Dotąd jakoś tego nie dostrzegałen scenie czy przed kamerą to tylko fantazja, ale rajd rycz motocyklem przez Garth Dock... to była rzeczywistość. Ś I przez tych kilka minut akcji żyłam bardziej intensy niż można to sobie wyobrazić. Ś Ty naprawdę jesteś nadzwyczajna Ś oświadczył T Ś Oglądałem właśnie ostatnie wiadomości! Ś za barman nalewający drinki. Ś Istna krwawa łaźnia. T zastrzelonych w Garth Dock i jeszcze dwóch nied stamtąd, w jakimś magazynie. Przyznało się do teg Stycznia. To rocznica Krwawej Niedzieli, więc zabici m być lojalistami. Protestanci będą się teraz mścić. Ś Dillon najwyraźniej nie bierze jeńców Ś mru Grace. Ś Nie musisz mi tego mówić. Barman postawił przed nimi kieliszki z brandy. Ś Proszę. Ś Pokręcił głową. Ś Straszne to całe żabi Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić takie co; mruknął i oddalił się. Grace Browning spojrzała na Curry'ego i z porozumie czym uśmieszkiem uniosła w górę swój kieliszek. Ś No właśnie, jakim? Ś spytała. bierzmy się do robol Browning i Tom Cur li z sali jadalnej hote isto. Znudzony barmi i podszedł ich obsłuży Curry powiedział: i. a i Tom podał jej ogni - spytała. ako jeszcze jeden w) go nie dostrzegałem, l tazja, ale rajd rycząc) ?yła rzeczywistość. am bardziej intensywn Londyn Belfast Devon 1972 Ś 1992 na Ś oświadczył Ton 'iadomości! Ś zawi krwawa łaźnia. Trz >zcze dwóch medal yznało się do tego zieli, więc zabici musil eraz mścić. s jeńców Ś mrukną ;ki z brandy. .raszne to całe zabijan y zrobić takie coś? ''ego i z porozumiewa' oj kieliszek. 3 Jeśli w ogóle można się tu doszukiwać jakiegoś początku, > wszystko zaczęło się od Toma Curry'ego, profesora poli- ilogii na Uniwersytecie Londyńskim, członka Trinity College r Cambridge, goszczącego często z cyklami wykładów zarów- 0 w Yale, jak i Harvardzie. Był również majorem GRU, osyjskiego wywiadu wojskowego. Tom Curry urodził się w roku 1949 w Dublinie, w angielsko-andzkiej rodzinie protestanckiej. Jego ojciec był chirurgiem arf na raka, kiedy Tom miał pięć lat, zostawiając chłopca > matkę w bardzo dobrej sytuacji materialnej. Matka, łczna, dumna, arogancka kobieta, której ojciec walczył l laty pod Michaelem Collinsem podczas Irlandzkich okojów, obwiniała każdego za chaos, w jakim pogrążyła ' Irlandia po tym, jak Anglicy podzielili kraj i wycofali się. jfiną za ten stan rzeczy obarczała po równi Rząd Wolnego hństwa oraz IRA. l Podobnie jak wiele bogatych, inteligentnych młodych kobiet (tamtym okresie, jedynego ratunku upatrywała w komuniz- lac i dając synowi doskonałe wykształcenie, wpajała mu pmocześnie, że istnieje tylko jedna prawdziwa wiara, wiara pdoktrynę Karola Marksa. t W roku 1966, w wieku siedemnastu lat, Curry rozpoczął idia w Trinity College w Cambridge, na wydziale filozofii (litycznej, i tam poznał Ruperta Langa, zblazowanego itokratę, który nie brał na poważnie niczego, z wyjątkiem Toma Curry'ego. Zaprzyjaźnili się natychmiast i ich 39 LA 3iqOS 01 ~5[V1 3IU 'B5[J3IiqOZ 9IU OJ, 3IUZSB.US ŚŚ {BlAtez Ś (,{^q "^l ^f Ś 'Xsniuiqsnq v/Ap {IMOUIBZ i auBq ^OM^zJd ^un^ Ś ^ui^i M ss^zaiuisazofi Ś UI3{BAU3qO 'BpIZp9Iź[ Au^! "OBIMBUIZOJ feuui aż {Bpqo zssizp^q aiu BqXq3 Ś imBUOIUI^J 05((Xl 33IM ^ZSHJZM '0ż3^Jn3 SUZO^l l BiuBU05(3ZJd {Buz psouiofeuz q3i ni[itez3od po żusq ^,5(B(qui3ł usi pteifs Ś 'Bg [ 53(5J eu XA\O{ż iu3qonJ {BZB^SM Aun^ Ś XoB.id fafoui Łzai 5fn5(ptezJiod i XIIUUJ, M maiOJMod z znf uisissf Ś ifSO-a M ZSIZp3IS 9Z 'UI3p{SXl^ ŚŚ '{^IZp od Ś nuXsui?[ns XJBIS 'ssisaf ni aż 'apiuBds^ Ś UI9I5(UUp ^IS {BA\01?(3I3p pSOUlOUIBS M. I 3(0 pod n?(i(ois KzJd {Bizpais XJOI?[ 'BtapeMzJd oSsJBis osop psopBJ (sfoMS n5( 'n?[JBq op 3fezpoqa^ 3żpi.iqure3 i )JSI(O A\oiu3M(osqB nqni?( op qoun( w Tsmp ożauA\3d p3JqXM 'uiXuioMOJpz 3ido(Jn BU aiuXpuoq M afeiMEg paiM giu UIBS 'v^I po ^z3 'q3IOMS po Xz3 Ś ^IUIBJ A\ (sod {Bisop XJOi5( 'żUBq yadn^i uiXi M. 'qoXuuEJ OAVI ;ui i q3XupiJ9ims JByo 9ps^uXzJi znf 0{Xq 'usiSo apzsaJM [AZJISM 9ZJBIUOJq30pBdS Ap3I-^ ^3110011(0 j IIpUBIJI M pUOpUOq AA q3AlMOUOJq30pBds 5ISfOA 3pU3UIIż3J A\ B5|IU JOd niUdolS M {Xzn{S 'MOJ91pBU9J{) IIpJBMr) Z XuOIS9IU3ZJd 'q uadny 'Bpizpai(s[ BMBAU"^ o5(Bf p^Tui^d A ożn{p ^s {Bsid^z ^J0ł?( 'nrop A\ n^zo 'n?[OJ ^/.fii BIUZO^IS OE OlpBUOd 3IU I ZJlOd SIZ^J M 05(1^1 0ż9UBIUA^wiesz mi o Krwawej Niedzieli i swoich irlandzkich przy- ach. - Paskudna sprawa Ś mruknął Lang, kiedy przechodzili i sali jadalnej. Ś Na centralę wywiadu wojskowego w Lis- im sypią się gromy. Słyszałem, że premier ma wylecieć. - Ciekawe Ś mruknął Curry, kiedy siadali. Ś Opowiedz i o tym coś więcej. Zwierzchnikiem Curry'ego był trzydziestopięcioletni major (ftJ, Jurij Below, oficjalnie attache kulturalny przy am- '""'"rie sowieckiej. Curry spotkał się z nim w boksie pubu xawko Kensington Park Gardens i ambasady sowieckiej. ..owi podobało się w Londynie i nie śpieszyło mu się wrotem do Moskwy, starał się więc wypadać jak naj- ystniej w oczach przełożonych ze swego rodzimego kraju. icjonowany przez Curry'ego przebieg Krwawej Niedzieli lis nieludzkich metod, za pomocą których łamano więźniów 3RA w centrali wywiadu wojskowego w Lisburn, było kładnie tym, co Below pragnął usłyszeć. Ś Doskonale, Tom Ś powiedział, kiedy Curry s czył. Ś Oczywiście twój przyjaciel nie ma pojęcia, że ciągi go za język? Ś Najmniejszego Ś odparł Curry. Ś Zna moje zapatr^ nią polityczne z czasów, kiedy studiowaliśmy razem w C bridge, ale jest angielskim arystokratą i takie rzeczy nie maj< niego żadnego znaczenia. Ś Zapalił papierosa. Ś Ale pos my sprawę jasno, Jurij: on jest moim najlepszym przyjacie Ś Naturalnie, Tom, rozumiem. Nie zaszkodzi jednak, uda ci się jeszcze kiedyś coś z niego wyciągnąć. Ś Zamierza wkrótce wystąpić z armii Ś poiniormowE Curry. Ś Jego ojciec jest ministrem spraw wewnętrzn Sądzę, że po odejściu starego ze stanowiska Rupert za jego miejsce. Ś Naprawdę? Ś Jurij Below uśmiechnął się. Ś Człc parlamentu... To się robi coraz bardziej interesujące. Ś Tak. Ale skoro już mowa o interesujących rzeczach, t ze mną? Ś zapytał Curry. Ś Rozmawiamy po raz pierwsz dziewięciu miesięcy, i to z mojej inicjatywy. Chciałbym coś n Ś Cierpliwości Ś odparł Below. Ś Na tym polega "śpiocha". Na czekaniu, czasami przez wiele lat, aż przyj czas, kiedy będzie potrzebny. Ś Cholernie nudna perspektywa. Ś Cóż począć, do tego najczęściej sprowadza się n działalność, a zresztą masz swoją pracę. Ś Below wsta) Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, Tom. Nie spotkali się jednak tak szybko, jak sobie tego ż^ Jurij, bo dopiero po czternastu latach. Belowa odwołam kraju, a Tom Curry wyjechał do Ameryki. Zabawił pi{ w Harvardzie, cztery w Yale i po powrocie został człon Trinity College. Ojciec Ruperta Langa zmarł przed odejściem z urzędu, Lang natychmiast wystąpił z wojska, by wziąć udział w borach do parlamentu, które wygrał rekordową większ< głosów. Z Currym utrzymywał przez cały ten czas ba bliski kontakt. Podczas jego pobytu w Ameryce spędzał z często urlopy, a Curry, przyjeżdżając do Londynu, zatrz^ się zawsze u Langa, w jego przepięknym domu w Dean irt, niedaleko Westminster Abbey, kawałek drogi spacerem [siedziby parlamentu. W roku 1985 Curry został profesorem filozofii politycznej 'Uniwersytecie Londyńskim. Oprócz tego wygłaszał regular- t wykłady na Queen's University w Belfaście. Jego matka i żyła już od jakiegoś czasu, nadal jednak przyjaźnił się angiem, miał prestiżową pracę i z uwagi na swą akademicką iyqę sąsiada! w licznych komisjach rządowych. Od zawarcia hdu z Jurijem Belowem upłynęło już tyle czasu, że prawie nim zapomniał. Ale pewnego dnia w jego uniwersyteckim brnecie zadzwonił niespodziewanie telefon... Below przybrał trochę na wadze, a lewy policzek szpeciła l teraz blizna. Poza tym jednak niewiele się zmienił: ten sam gancki garnitur, ten sam kpiący uśmieszek. Siedzieli w bok-! pubu naprzeciwko Kensington Park Gardens i rozpijali telkę sancerre. 'Rosjanin przepił do Curry'ego: iŚ Za nasze spotkanie, Tom. Ś Wzajemnie. Skąd ta blizna? .Ś Afganistan. Okropne miejsce. Te dzikusy obdzierały ze tóry naszych ludzi, którzy wpadli im w łapy. Ś Ale przecież wróciłeś? Ś Tak, na stanowisko starszego attache kulturalnego tbasady, więc musisz traktować mnie z szacunkiem. Ś hniechnął się. Ś Jestem teraz pełnym pułkownikiem GRU Ścfem londyńskiej rezydentury. A skoro już mowa o stop- Kh, to i ciebie awansowano na majora. a- Ależ ja przecież jeszcze niczego nie dokonałem Ś zdziwił |Curry. Ś Od lat siedzę tylko na tyłku i czekam. - Dokonasz, Tom, dokonasz. Pracując w tylu rządowych misjach, zwłaszcza w tej do spraw Irlandii Północnej, bajać za przyjaciela Ruperta Langa, na pewno sobie świetnie Kadzisz... Nawiasem mówiąc, dobrze się facet spisuje. Whip * Whip Ś członek partii, odpowiedzialny za frekwencję i dyscyplinę (jną (przyp. tłum.). 3iu-(OJ5[nA\p o^i 5is ł^izpiM uiaA\opg z ! ^j ' BUUOJUI UI09MBp030UI UIIOAS \VfA/i-ZTS^[97.ld SBZO U31 ĄTO ; | id aż ounuiod 'n?(OJ ogsiupaz-idoj '^i^d siu 3iu o ^un^ ! | urei 5p^fpoj 'npoJżo op i jl sf3M Azid aJ^nbg UB3Q BU aiuui BU fe^az^ 'IżBM fszsz^MfBU i ]! BJdż 3^3(lods iSBiuiqoXi^u Sis ^uiisni\ Ś '^iliuMo^pd j ; ,8 30MBq3TUS A\ ÓIS tż3lZOJ Ś AOpg ŻIS BIUBf>[ Ś i .i :>tuqodazJd aiuzosiuo-si i': )q0 pfeZJ feJ015( '^MBlSn feUZBM Sfe5[^f pBU ^IUBMOSO{ż Op f3U ^ (lBAuasuo?( mJ^d A\05(uopo 5qzo^ ^zs^^iMfeu SIMHZOUI OBM i i, !iliqouiz ^is pJBis diq^ oiiBf 9izpż 'uiuio 9iqzi M {^q żUBq i ; 103 ire3Q M nUIOp UIIOMS M UOJ3(31 {BJq3pO ^JJn^ 'TUOZ3 ^ !' tt 0ż3M01lIUJ3IZpZBd 0ż8^0Z3ZS3p 0ż3UM3d 'fSIUZOd 5(0'^ ^ piuaoaiupod 1^1 po oSsirezapmMsop aiu map E3n z ożs^XJJn3 ofefciMBisozod '{i^ppo i źis {teu^oaiuisfi teqoi z 5is 5fn-'5tEłuo5[S rBSBqUIB 05[3(^p9IU Z^J8l UI^^ZSSlp^ {BMOq9ZJ10d 9\'SVU 01 sAq^pż 'nmop op i Xp^sBquiB op Mouojapi ^Jamnu KJBMB OJ^ Ś 'lusidBd 5(3s^d nuia^JJn^ {XZOSJA\ i pJUod ^M. Ś '^Miidjap o?nX'i zpteg iui ZJSIA 'aizpfapsu uaizp 11 3IV 'UIOJ, '0ż3Z3 aiAq Op Sp a^A^IS^ZJO^^A Aq3Z 'XUU30 [Z STO BIP S31S3f Ś (BISM AYOpg Ś '3IU 3IZBJ ^)\[ Ś ^azazsar ż03 Ś ' ^W^ fp H3! ofefezozsndM [tJ3qi( lXqz żis I(BZB?(O ^oilSuy '3iu^puoq M IOJ z^J3i q3iu Sis zy 'iuiBiUEA\odiugn iuiXuzoXisiiBiu3UiBpunJ q3i ZBJO |Op13(XZJd IUII5(SqBJ^ lUlAzSBU Z 5[3ZfelA\Z 13UI 03 'ogai^S^ZSM I OBIJI qoX3te3XlOp MBJds UI3IU3IUpS(żZA\n UI^UIOż3Z3ZS 9Z Bpsis^z q3Aioi5( A\ 'ifsnuo?i q3i-5[-(skzsA uazpaisod nż3iqazJd z pzo^^Jds qo^MOżZBiqoJp 'q3Xupd niA\q3 fal po Ś (,zs9oq3 aium apo oSazo 'SŚIM y "o^isozod ^^i ?z 'SIOM i Ś ^un3 (JBdpo Ś BpSfod uiKi o ^ui aij^ Ś (,iureu z q3BiuBzteiA\od qaiOMi o 3iA\ siu l^pBj\[ Ś aiuzBMod iXqz pAz 3ZJ3iq aiu iJsdn^ 'pizpBU qoiuiXqz 9iqos qoJ 91^ Ś iqni oż J3ii3iBqJ, iu^d aż 'zsi P}BZS^S 'asoiuoCBuz TOZEA\ ozpJ^q OJ^ 603 'fs^zp^zJ n-iJEd 'lało, odnalazł więc w szafie stary trencz, pilśniowy usz i czarny parasol, i wyszedł frontowymi drzwiami zez. Po dziesięciu minutach oczekiwania przed wejściem ogrodu na Dean Square zobaczył zatrzymujące się przy wężniku małe renault. Z wozu wychylił się Below. - Tutaj, Tom. ,'urry usiadł na fotelu obok Belowa. - Co to za alarm? telow ruszył, a potem powiedział: - Dziś wieczorem, za jakieś trzydzieści minut, mam się Jtkać z pewnym Arabem w umówionym miejscu nad rzeką Wapping. ;Ś Kim jest ten Arab? - Nazywa się Ali Hamid i wszystko wskazuje na to, że zedł niedawno z szeregów fundamentalistycznego ugrupo- ua Wiatr Allacha. Mieliśmy z nimi mnóstwo kłopotu Afganistanie. Hamid proponuje nam pełną dokumentację działalności w Europie. Miejscem spotkania jest nabrzeże ler's Wharf. Będziesz tam czekał o siódmej u samego ia rzeki. Przekażesz mu ten neseser leżący na tylnym zeniu.-.jest w nim pięćdziesiąt tysięcy dolarów. W zamian ierzesz od niego inny neseser. - Jesteś pewien, że to koszerne? Ś spytał Curry. - - Cynk dostaliśmy od naszego kolegi, pułkownika Borysa nowa, szefa londyńskiej rezydentury KGB. - Czemu ten Asimow sam tego nie załatwi? Czemu ^aęśliwia tym ciebie? |<Ś Ta sprawa nie podpada pod ich kompetencje. Podział ^daó. Arabami zajmuje się GRU, a ja nie mogę się tam pojawić lobiście, bo jestem dziś gospodarzem wieczoru kulturalnego bldzanego przez naszą ambasadę w Savoyu. Impreza zaczyna |,za trzydzieści minut. Zwróć uwagę na mój czarny krawat... tŚ Bardzo kapitalistyczny Ś przyznał Curry. Ś Wstydź j. No dobrze, wyręczę cię Ś dodał. Sięgnął po neseser i Below zjechał do krawężnika. .Ś Dalej pojedź taksówką. Skontaktuję się z tobą. ICurry wysiadł, odprowadził wzrokiem oddalające się renault, Uczyni otworzył parasol i ruszył przed siebie chodnikiem. 3SlA\ Og {E5[3Z3 'p(A\OS"p1 OBdB{ 3IU Xq3Z 'nui {Bp^lMOd I^U^SIII '3BAVXUIZ p^lS ÓIS (BISnp^ 'tIIżCTI SBZ3 3p 'RS epiu otXq ni apiM "XJOż z żis nui 3tefBpfeiżXzJd 'mapiuiBH (BIS ż(i^q3 zazJd azozsaf i los^JEd od ^is {ii^ips BJ3S9S3U Op tef tBA\Oq3S I 5n3J3q z z {soiupod mai o j 'ui3łOJAVod z zazs^d }/izo\/A i ESOU !^zo9'isnq3 5iuiBJ aiuJPpzaiu 3iqos pzfeiMazjd I^JBUAJBUI .ufapz aiu 'z3ZSE{d 3iq3is z {tużtpc 'ui3MBq3iu STS aiMzapo [BUpsf ^MSZJfapod 'n(oq {BMnzopo 31^ 'M3J5( ^is B{Xzotes s^d 9iAY^5(ÓJ A X-imzp fauoi^mso z '^IIUBJ 3foA\s {BZJfoqo i \ ^iJn^ 'oq3iu M óis {B^JiEd^ UISI^OJZM UI^A\IJBIU '{Xz 3II.UBH 'nsind {B^nzsod i uiiu ^zjd {feuanijAzJd ^JJn^ pimoq3nJ3iuz nouo^ M i im^Sou 3tfe3zJ3iM teiuJBl^i A(iMq3 zazid pz3q '^oq BU żis {poJASZJd mai od B 'BUB(O?( 5Bdo q3nzJq BZ śis ofefei.uXz.ii i i5[ÓJ z fef {psnd^M PITOBH [ BMp 3Z3ZS9f B{II^dXM BH3J9g "I5[IBA\ Op IIżJ3U9 I {IS Ol ~>\VpOp 3IUBM9IZpOdS9IN '^WKl 3M3( M 9IU3ZJ3pn {nZ30d 3 -B{IlBdXA\ UOJq Xp91M I '13(01Sld {B5(SpS Ua-tlUB-l f3J015( M qn89ZJd vz oż {p^A\q3 uiiu z Sis {JBMZ i maJssasau nui {iqpod ^JJH^ uiai?[iiun{i z ^i9J9q feuzoAiBmoinB A {BUI^ZJJ^ I3(lJn5{ IU9ZS3I5[ f3AVBJd Z ^5(^J {feUżfepX^ ?d zsBp\i Ś -Bisn BU nm Otidte-(sXAY Bumd Xq^fso31 UMOUZ 'IUISBZ Ś Xi śis zs^iMBfz oż9iu isBiui^z B 'BAOpg 3piqi?z m ouooB{dB7 'suoiMomn o{Xq T[V^ Ś "siuuiapCzJdaiu BIUISBZ pimBH Ś 'um ?sfXzJd ni {BIUI zapazJj Ś A\0pg 5[IUM05[{nd SIUUI B{XsXzJj ŚŚ BUZXZ3 i ui3so{ż UL(OJ?( J3UIZS pzs^sn niAup Oj 'Bq9iu z iBisnaiu ^yz\ 3ioi~5\ 'nzazssp iuiB5(Ołod pazJd iu3{osB.red śis niB{so 'feuz3i(n tenuBiBi fe^oaiMSOJBis pod {teupis^zJd i ^ayo^ (pazsop 'JJ^HM s^aimg az3ZJqBu {z^iBupo niodo(?( zag mp oż3AXz o{;ał dziarsko chodnikiem, czując ból narastający w ra- icdy rozległ się dzwonek do drzwi frontowych, Rupert f, który przed zaledwie piętnastoma minutami wrócił riamentu, nalewał sobie właśnie szkockiej w salonie. Upił Whisky, odstawił szklaneczkę i wyszedł na korytarz. Kiedy orzyl drzwi, w ramiona padł mu lecący z nóg Curry. L Tom, co się stało? - Normalka, stary, postrzał. Zaprowadź mnie do kuchni, im pochlapię ci krwią twój najlepszy dywan. ang otoczył przyjaciela ramieniem, pomógł mu dojść do hni i posadził na krześle. Curry próbował sam zdjąć tzcz, ale nie dał rady. - Dobry Boże, Tom, masz cały rękaw we krwi! Ś zawołał S'' ;dy go rozbierał. ł po ręcznik i owinął nim Curry'emu rękę. - Wezwę karetkę Ś oświadczył. - Nie, nie wezwiesz, stary. Zabiłem właśnie człowieka. ang, który zmierzał już do drzwi, zatrzymał się jak wryty iwócił. - Co zrobiłeś...? - Arabski terrorysta nazwiskiem Ali Hamid próbował e sprzątnąć. Stąd ta rana postrzałowa. Sam oberwał dwie n w trakcie szamotaniny, do jakiej doszło. Zostawiłem go Butler's Wharf. Wszystko w porządku. Nikt mnie nie Bał i nie wracałem taksówką. Mówię ci, to był cholernie | spacerek. Ś Curry zdobył się na uśmiech. Ś Wystarczy duża whisky, papieros i zaraz dojdę do siebie. Lang wyszedł z kuchni i wrócił po chwili ze szklaneczką lelka szkockiej. Napełnił szklaneczkę, wręczył ją Curry'emu szukał papierosów. - Chyba lepiej będzie, jak mi opowiesz, o co w tym fltkim chodzi Ś powiedział, podając Curry'emu ognia. ' Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Ś zapytał Tom. - Najlepszymi przyjaciółmi Ś uściślił Rupert Lang. Ś Nikt nie zna mnie tak jak ty, stary, i zawsze byłd wobec ciebie szczery. Znasz moje zapatrywania polityczne.; Ś Oczywiście, że znam Ś odparł Lang. Ś Jeśli dojdzie ." " ^SHpsno. ^"Y zdobył,i. ^^^y^^.^. ^^^Sy^n^ BIUZoAłS Ot z tfo^IJ^lSIUI fel 33IAY 3IS 3Ulfe7 -3IU13IMC nppri 'aAzSnJOd 3IUB1S M 3IUUI lS3f 3I03IMS BU iPltania, idae a;--"0''. "Tchodzai7z f^'" "t1"'- te, ^ ^^^^'s '^^y^ ^,. y' wrzyatt'' ^wm, zgodnie 7 r' ^"adf do f" ^ng < P^" budowy ; B;"5^^, Beiow^011^ i od^ ^ota do d'0;,^^ yswateriPO^%cp^ ^a na nosem wróctf ^5'^^ %^T7'- o.e- g0 ^^stwa grupy Rząd brytviBJ3iq9Zid B{żOIU 93BJr) 3IJUin^J'l mAl Oj 1(01 Z3Zid BZSIJBZ B(IZpOq3S 3IU 3IZpż 'SIZpUg 1S9^ UII^SUXpUO( EU l35[JBltt(BH, ^zJd 3JiB9qJ, i^Xo-a M tef ouoiMBisXM 3z 'S33?[ns i3(Bi qsoni( B^nizs ^9iisuq3 Xuuv" ifoBziusssui AV ^(OJ feuAO{ż OBJittj 'MOJIB91 urei qo^ofefetBizp qooAp z uiAzsfaiuui 'aiAJauii^it ^q 'Jais3qoiq3 op B{Bq33fA^ i ^IJSJO ai^is^zsM ^{pnzJpo 'lBa| q3IOAVS V\p f9f 3IUB?[S^ZOd O SlS I(iq IU(BJlB3l I3U9żE X3SllXpź| "Pociąga nas ta niebezpieczna strona spraw". Nie wienr dlaczego, ale wydaje mi się, że to dotyczy także ciebie. J r Zamknęła oczy i kitka minut później już nie żyła. | r F Grace była teraz bogata, dom w Cheyne Walk był jej własnością, a świat teatru leżał u jej stóp, nie zamierzała jednak dać się komukolwiek zdominować, komukolwiek C zawłaszczyć. Bogactwo było dla niej czymś, co dawało wolność w wyboru. Pierwszą po powrocie na scenę rołę zagrała w sztuce w "Obejrzyj się w gniew", z mało znaną trupą teatralną z nad-morskiego miasteczka na Południowym Wybrzeżu. Krytycy, którzy ściągnęli tam całą gromadą z Londynu, wpadli w eks-tazę. Potem występowała jeszcze w kilku prowincjonalnych te teatrach, by w końcu powrócić na deski National Theatre ni i zagrać tam w "Miesiącu na wsi" Czechowa. ^ Żadnych długo terminowych kontraktów, żadnych więzów, pc Wypracowała sobie własny styl. Jeśli rola ją interesowała, ^ grała Ś nawet jeśli sztuka szła tylko przez cztery tygodnie w jakimś amatorskim teatrzyku w Lancashire albo na pod- rzędnej scenie Londynu w rodzaju King's Head czy Old Red Lion Ś i widownia ją uwielbiała, gzi Miłość w jej życiu była całkiem inną sprawą. Owszem, , miewała przygody z mężczyznami, jednak żaden z nich nie "^ zdobył jej serca. W męskich kręgach teatru nazywano ją Królową Lodu. Wiedziała o tym, ale nie czuła się w najmniej- "p szym stopniu urażona. Jeśli już, to raczę/' ubawiona, bo czuła, że w głębi duszy pogardza mężczyznami, ^gr f W październiku J 991 roku Grace grała w Minerva Studio w Chichester, wciąż swoim ulubionym teatrze, w "Zakładniku" p Brendana Behana. Ta najbardziej irlandzka ze sztuk, choć szła krótko, wzbudziła takie zainteresowanie, że zespół został zaproszony do Belfastu na dwutygodniowe gościnne występy , t-na deskach Lyric Theatre. Niestety zaraz po zejściu "Zakład- p ,, nika" z afisza w Minervie Grace miała rozpocząć w National .e próby do "Zimowej opowieści", toteż reżyser "Zakładnika" ' s1^. przyszedł do niej z duszą na ramieniu. P 60 f AJOI^ 'BżUBq BiJsdny lureiAziM z SISBZO M śis X{BAAqod 3pS9IUI Ul/ii M ^ZIM Ogaf 9Z '0{BAVXg O^Z.IBpAtt 3ZOIU 5lS soo i[iA\qo Capz^ M aż 'fo^odsiu i muszo.igBZ apnzood 'iSBJjag {iqnq Bdo.in^ ni3'ioq M SZSMBZ óis {BM-.- , r-.,_ v , ""' ZSU) r^^. '^S Ih", ^rf foi ^r0^^^ "^"Pod ,^'"9Bg ^^lO WB, Ś Witam. Ś Czy mogę się przedstawić? Ś spytał Lang wstając. Grace ściągnęła lekko brwi. Ś Wie pan, mam wrażenie, że skądś pana znam. Curry roześmiał się. Ś Nie, nie, widuje go pani tylko od czasu do czasu w telewizji. To Rupert Lang, podsekretarz stanu w gabinecie Irlandii Północnej. ' Ś Jestem pod wrażeniem Ś odparła. Ś A pan...? Ś Mój przyjaciel nazywa się Tom Curry Ś pośpieszył z wyjaśnieniem Lang. Ś Jest profesorem politologii na Uniwersytecie Londyńskim. Raz w miesiącu przyjeżdża tutaj z wykładami na Queen's University. Czy mogę postawić pani drinka? Ś Czemu nie? Kieliszek białego wina. Tylko jeden, gram dzisiaj. Lang złożył zamówienie u barmana. Ś Podziwialiśmy panią wielokrotnie Ś powiedział po chwili. Ś Razem? Ś O, tak Ś Lang uśmiechnął się. Ś Znamy się z Tomem od dawna. Cambridge. Ś To wspaniale. Ś Grace upiła łyczek wina. W tych mężczyznach coś było. Coś niezwykłego. Wyczuwała to. Ś Wybierają się panowie na dzisiejszy spektakl? Ś Nie wiedziałem, że występuje pani na tutejszej scenie Ś odparł Curry. Ś Jestem tu dopiero od trzech dni. Podej- rzewam, że nie dostaniemy już biletów. Ś Zostawię panom dwa swoje bilety w kasie Ś zapropo- nowała Grace. Propozycja została przyjęta bez chwili wahania. Ś Jest pani ogromnie uprzejma Ś powiedział Lang. Ś Dziękujemy. Grace dopiła jednym haustem resztę wina. Ś Było mi bardzo przyjemnie, ale muszę już panów opuścić. Mam nadzieję, że będzie się panom podobało. Kiedy opuszczała bar. Curry i Lang wysączyli swoje drin- ki. 63 s0^ ^pr^ ^ -L, "" ^Yll/.o-. ^e-?--Ś 'cytu.a W^Opra " -J4ca &fQ s^d, DI-'),.,,! . swnYp , a ^"^da?-^- . A^ e' ze ta^, s.,,, ^PYta/ ^ ^'^P^^^bez^. ^ nd^łn3/S^^Qe^, ^Ss%%^^^, bar" ^S^^a^^"^^^^^^^ P... --- <1? "^^chnflł CA0^^, ^^.^wrotn.. . ''^/ CL 'waa^ Lgnącą , bijali '^h uli^i' ~~~ ^ace t ^^h Bel^^ng Zatrzymaj się Ś zaproponował Lang. Ś Zabierzemy ją. Curry nacisnął hamulec. Lang otworzył drzwiczki samo- j chodu w momencie, kiedy jacyś dwaj młodzi mężczyźni ' w skórzanych lotniczych kurtkach dopędzili Grace i chwycili j; od tyłu pod ręce. Lang usłyszał jeszcze jej krzyk, a potem aktorka, wciągnięta przez napastników w zaułek, zniknęła mu z oczu. Grace nie bała się, była tylko wściekła na siebie, że dała się tak zaskoczyć. Chciała ochłonąć po spektaklu i przyszło jej do głowy, żeby wrócić do hotelu pieszo. Spacer w deszczu powinien jej dobrze zrobić. Popełniła błąd. To było dzikie terytorium. Belfast. Pole bitwy. Mężczyźni w skórzanych kurtkach zaciągnęli ją w sam koniec ślepej uliczki. Pod starą lampą, zawieszoną na wspor-niku sterczącym z zamykającego uliczkę muru, piętrzył się stos jakichś skrzyń. Grace wyrwała się napastnikom. Ś Czego chcecie? Ś Anglica, co? Ś Młody człowiek z końskim ogonem zarechotał szpetnie. Ś Nie lubimy tu takich. Ś U angielskich dziewuch lubimy tylko to, co mają między nogami Ś odezwał się drugi mężczyzna w tweedowej czapce na głowie. Ś Zabawmy się Ś zaproponował i do- skoczył do niej. Grace wypuściła z rąk parasolkę i usiłowała zepchnąć z siebie napastnika, który przewrócił ją siłą na skrzynię i zadzierał już sukienkę. Ś Puść mnie, cholera! Ś krzyknęła. Zemdlona cuch- nącym przetrawioną whisky oddechem, zaciskając uda, które napastnik próbował jej rozewrzeć, wbiła mu paznokcie w twarz. Ś Dosyć tego! Ś rozległ się pośród deszczu okrzyk Ruperta Langa. Za nim szedł Curry. Mężczyzna w tweedowej czapce obejrzał się zaskoczony i Grace wykorzystała to, żeby go od siebie odepchnąć. Ten 5 Ś Anioł Śmierci 65 "^n-l ^ ^^OtOeo , ^^T^P^^A 99 ""s^ŚZ;:^;"?-" Ś.^Ą^^S^ ilnae , "'t '^Ai t, --.^'^'"PO^. . fOttsa. ' :iu r l "^iluiei " " f''^^""*^,, W." o,,,, JK ".'. ^ .'.C'łB f" Prawdopodobnie nie, moja droga Ś odparł Rupert {. Ś Zwyczajne bandziory. Mnóstwo się tu ich kręci. i- Niech się pani nie obawia Ś wtrącił Curry. Ś Jutro t zostaną obwołani bohaterami rewolucji. - Zwłaszcza kiedy do zamachu przyzna się 30 Stycznia. K'Rupert Lang przypalił papierosa i podał go Grace. 'li-Nawet jeśli pani nie używa tej trucizny, to teraz jeden (ich dobrze pani zrobi. Ś Grace wzięła od niego pa- trosa. Wciąż była bardzo spokojna. Ś Potrzebny pani buz? |b- ;.Ś Nie, nie zgwałcił mnie, jeśli o to panu chodzi. F Ś To dobrze Ś mruknął Curry. Ś A więc gorąca kąpiel i do łóżka. I proszę zapomnieć o tym incydencie. Nic się nie Ś O nie, stało się papierosa przez okno. powiedziała Grace i wyrzuciła Kiedy znaleźli się w hotelu, Lang wziął Grace pod rękę i ruszył w kierunku wind. Ś Prawdę mówiąc Ś powiedziała dziewczyna Ś chętnie wypiłabym coś mocniejszego do poduszki. Lang zmarszczył czoło, a potem skinął głową. -^- Świetnie. A ty idź lepiej zadzwonić. Tom Ś zwrócił się do Curry'ego. Kilka minut później na biurku redaktora dyżurnego Belfast Telegraph zadzwonił telefon. Mężczyzna podniósł słuchawkę i usłyszał w niej burkliwy głos: Ś Carrick Lane, rozumiesz? Znajdziecie tam ścierwa dwóch sukinsynów Provo. Kwiatów nie przyślemy. Ś Kto mówi? Ś zapytał redaktor. Ś 30 Stycznia. Rozmówca rozłączył się. Redaktor dyżurny jeszcze przez chwilę wpatrywał się oszołomiony w słuchawkę, a potem pośpiesznie wykręcił numer Królewskiej Policji Ulsterskiej. 67 ^?^,-^^| ^steffl-^,;^:n.dyn^%| ir^^^S^?^.^!' Ł,"g ^'''epo^0^,,^^.^. ^"^l . 1 .-s^e'"""5^--./-1 ' ^Ser.0^8!2 '"^She'"^ p''"^ i ^.^^-ss^^; s^^pS0'c"^ ^^ %,l""? 3^ffl3' ^ź^s^^ ! ; ^^JaUsci , s Ale panowie wolicie, żeby zamach przypisano grupie 30 | Stycznia, prawda? Ś stwierdziła Grace. E Przez chwilę panowało milczenie. W końcu Rupert Lang ' powiedział: Ś Jest pani bardzo przenikliwą młodą osobą... Czy ma pani coś przeciwko temu? Ś Absolutnie nic. Jak już powiedziałam, wygląda na to, że ta sprawa nas połączyła. Ś Niewidzialne więzi, i w ogóle? Ś Właśnie. Ś Grace otworzyła torebkę, wyjęła z niej wizytówkę i podała ją Langowi. Ś To mój adres i numer telefonu. Cheyne Walk. Za dwanaście dni wracam do Londy- nu. Może się tam spotkamy? Ś Lepiej, żeby pani na to nie liczyła. Grace wstała od stolika. Ś Wybaczcie mi teraz, panowie. Mam jutro przedpołu- dniowy występ Ś powiedziała i wyszła z baru. Ś Boże, co za kobieta Ś westchnął z podziwem Curry. Ś Fakt, niesamowita. Wiesz co, Tom, to chyba początki wspaniałej przyjaźni. Zgasiwszy światło, Grace wsunęła się pod kołdrę i leżała wpatrując się w ciemności. Szukała w nich znajomej sylwetki z pistoletem w ręku, ale jej nie ujrzała. W końcu zamknęła oczy i zasnęła. Cztery tygodnie później Rupert Lang odebrał telefon. Dzwoniła Grace, odpowiadając na wiadomość, którą tydzień wcześniej zostawił jej na automatycznej sekretarce. Ś Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam Ś za- częła Ś ale moi znajomi z Cross Little Theatre w Lakę District mieli małe kłopoty. Niespodziewanie nawalił im aktor, musiałam więc tam pojechać na tydzień z moim spektaklem. Ś To brzmi interesująco. Ś Nic wielkiego. Bohaterki Shakespeare'a. 69 ^SSsa;---^ -'-saesssssa-" "y ""łowieni "^TSH^s^,-.^. "^te0"" ot>a pollraki- - N. ^S^^--^ ^^srte ^ ^ ' Gri'wbma R^^fe^ , -' swerdał c^ P^ r ^S^' ^ ^L21"^ - 'o.en,, .. wi. -__ 11., . PWied2iało ^ ^^^^S^^s.^o. ^?^."..8s^^ Pert Lang roz^ł sz^ en donl byf lei rf. ^ od hedy By' ^S^,^'^^ ł'rad0^ Grao,2'""' P^ m^0^ ^""S,"-- ^W. _ ^-^triS^^^-s- l Grace otworzyła przeszklone drzwi na taras. Była chłodna lutowa noc, mżył drobny deszczyk, wśród zwiewnej mgiełki połyskiwały czerwone i zielone światła pozycyjne barek sunących rzeką. Ś Uwielbiam Tamizę nocą Ś powiedziała. Ś To główna arteria tego miasta Ś odparł Lang i uniósł kieliszek. Ś A zatem za co wypijemy? Ś Może za 30 Stycznia? Ś zaproponowała Grace. Ś Czytałam o tym pamiętnym incydencie w Belfast Telegraph. Jak pan przewidywał, do zabójstwa przyznała się również jakaś protestancka organizacja terrorystyczna. Ś Podeszła do kominka i usiadła w staroświeckim fotelu. Ś A ci dwaj opryszkowie rzeczywiście byli z IRA. Pochowano ich z honorami wojskowymi. Gazeta zamieściła szczegółową relację z pogrzebu. Lang i Curry usiedli na długiej sofie naprzeciwko niej. Ś O, tak Ś powiedział Curry. Ś Trumny okryte trój- kolorową irlandzką flagą, na niej czarne berety i rękawiczki... Ś ...szlochający krewni, mnóstwo kobiet w czerni Ś do- rzucił Lang. Ś To zawsze robi wrażenie. Zagrzewa innych do kontynuowania walki. Ś A panowie tego nie pochwalają? Ś Jest tylko jedno rozwiązanie tej sprawy. Armia brytyjska powinna wycofać się z Irlandii Ś odparł Curry. Ś^ Ależ to by doprowadziło do wojny domowej i komplet- nej anarchii! Ś Owszem Ś przyznał Curry Ś ale kiedy opadłyby w końcu dymy bitewne, rozpoczęlibyśmy budowę od podstaw i stworzyli zupełnie nowe państwo. Ś Wsiadł na swojego politycznego konika Ś powiedział Lang do Grace. Ś Jest zdeklarowanym marksistą-leninistą. Powinienem wcześniej panią ostrzec. Tom to komunistyczny misjonarz. -" Wstał z sofy, wziął butelkę szampana i ponownie napełnił kieliszki. Ś Sprawdzałam pana Ś zwróciła się Grace do Cur- ry'ego. Ś Rozmawiałam o panu z paroma ludźmi. Ale dowiedziałam się tylko, że jest pan wybitnym akademikiem zasiadającym w najrozmaitszych komisjach rządowych. O mar-ksizmie-leninizmie nie padło ani jedno słowo. 71 '.^' Aich- B". ''"^T" ^b^ ;tw^ P^? ^..yhpros^ ^ ^e SS0"1110^ ^ r. a ŚŚ^^^acA ^/ŚŚŚ ^y^^^^^^^ ^S..^^^ ""^^SE SJcadze yn ^b,^0^. To mrukn^ Grace. ^s,^"0^- nią - 10 nin r/. ^"e prawa dachów S.^^a ^ KGB ^Wlnn,^; i przez sąd, Amerykanin mieszkający w Londynie, uważany za agenta CIA, no i ostatnio tych dwóch przyjemniaczków w Belfaście. Moim zdaniem jedynym słabym ogniwem jest tutaj ten Amerykanin. Ś Rozumiem Ś powiedział Curry. Ś Akceptuje pani zabójstwo pułkownika KGB, ale człowiek CIA to zupełnie co innego. Ś Przypuszczam, że to kwestia punktu widzenia. Ś Grace dopiła swojego szampana i odstawiła kieliszek na stolik. Ś Oczywiście władze szybko się zorientowały, że 30 stycznia to data Krwawej Niedzieli w Londonderry... a pan tam wtedy był, panie Lang. Ciekawy zbieg okoliczności. Ś Proszę mi mówić Rupert Ś zaproponował Lang. Ś Owszem, byłem tam razem z paroma tysiącami żołnierzy i rzeszą popleczników IRA. Zapadło długie milczenie. Grace otworzyła srebrną papie- rośnicę i wyjęła z niej papierosa. Lang podał jej ognia. Wydmuchnęła w sufit wstęgę dymu. Ś Dlaczego to robicie? Ś Mianowicie co? Ś spytał ostrożnie Lang. Ś Zjawiliśmy się po prostu w tym zaułku w odpowiednim momencie, a jako wysoki urzędnik Korony na służbie w Ulsterze mam prawo noszenia broni. Ś Berettę kaliber dziewięć milimetrów z tłumikiem... Ś mruknęła Grace. Ś We wszystkich gazetach powtarzają do znudzenia, że wszystkie ofiary 30 Stycznia zginęły od kuł z tej właśnie broni. Ś Wielu ludzi uważa berettę za najlepszy obecnie pistolet na świecie Ś zauważył Lang. Ś Ma je na swoim wyposażeniu armia amerykańska i tysiące egzemplarzy jest w rękach prywatnych osób. Grace wysunęła szufladę stoliczka i wyjęła z niej wycinek z gazety. Ś To artykuł z Belfast Telegraph o śmierci tych dwóch bydlaków w Carrick Lane. Piszą tutaj, że za potwierdzeniem tezy, iż zamachu dokonała grupa 30 Stycznia, przemawiają wyniki badań pocisków wydobytych z ciał, które wykazały, że ludzie ci zostali zastrzeleni z takiej samej broni, z jakiej zginęły poprzednie ofiary, czyli z dziewięciomilimetrowej beretty z tłumikiem. 73 nie wv C2e^ to robi: anarchii. a^ rp^n i "" ^race --. " 'oOrsze , .Je..". Ś Dobrze r ',. weJ ^onJ ^^"O^-to0^. 10 Jedno o nadaremnie. Ś ^zną po pj^. 31 aamany nos '"o Browning ;w i widziałem y1"' blaszanym lała. ; Ś powiedział ziedziniec Ś n0 napadnięta ' Na szczęście ^ Jej pomóc iderzeri. ;^ głową. _ ^ka mat ze ^sku jedna McNab do ?o stosować ^ze okaJe- !e] dtoni... z najbardziej wrażliwych miejsc ludzkiego ciała. Wyobraźmy sobie znowu tego dwustufuntowego rugbistę. Jeśli w trakcie szamotaniny uniesie pani stopę i kopnie go silnie podeszwą w rzepkę, przemieści ją pani i facet padnie jak ścięty. Nie zabije go pani, ale okaleczy, i to prawdopodobnie na całe życie. Ś Rozumiem. Znowu do stosowania z najwyższą ostroż- nością. Ś Właśnie. Bez urazy, proszę pani, ale następnym czułym punktem są intymne części ciała pani przeciwnika. Grace roześmiała się. Ś Tak to już jest z mężczyznami, sierżancie. Ś Święta racja, proszę pani. Teraz uderzenie łokciem do tyłu. To bardzo groźny cios. Grace spojrzała na Langa. Ś Znasz się na tym wszystkim? Ś Czy ja wyglądam na osiłka, moja droga? Ś zapytał i dodał po chwili: Ś Mam parę telefonów do wykonania. Poćwiczcie z panią z godzinkę, sierżancie. Wpadnę tu do was potem. Wyszedł ze stodoły, a McNab zwrócił się do Grace. Ś Więc zaczynajmy, proszę pani. Tuż przed północą Grace zeszła w szlafroku na dół i zastała w salonie Langa przeglądającego wydruki z faksu. Ś Jakieś problemy? Ś Sprawy rządowe, moja kochana, a przede wszystkim ta irlandzka awantura. Tam nie ma chwili spokoju. Napijesz się czegoś? Ś Chętnie. Ś Lang nalał dwa bushmillsy i podał Grace szklaneczkę. Ś I co mówił sierżant? Ś spytała. Ś Uważa cię za bardzo pojętną uczennicę. Ma salę gim- nastyczną w Soho i chciałby, żebyś wpadała tam od czasu do czasu, gdy będziesz miała wolną chwilę. Ś Nie omieszkam. Ś Jutro navajo odlatuje do Gatwick. Wróci tu późnym popołudniem z Tomem i Juńjem Belowem na pokładzie. Ś Ciekawie się zapowiada. Przed kominkiem drzemał wilczarz. Grace popatrzyła na niego. 83 <;,nso[ BIUOJI aru 01 2X73 Ś f.redpo Ś ma.iM Ś guB^ apJadny ^p uiBq30^r Ś f3ZI[q ^IS B^UnsXZJd I 5pZ3r[Od M O? BfBMOfBOOJ Ared BU[B9p( BqXqO XULzBf f9uuo?[ op Xmq i i3pfBZ aiqos BU ^Brui BuzXz3z^v -rfouaSaJ ns3J?[o z Bs^puap soibpfBf i9JiJod fBisrM ui3r?furuio?f pa^ afnAuauapz óis ^p9t?[ '^up^rżZMZ9q o/(q IJBJIOJ Ś ^J3gUBa OS ZSBAtXZBU o8aZ3B((J Ś B^BIZp9IMOd Ś S3ld ^U?[5lJ Ś Nazajutrz Grace trenowała samotnie jazdę na montesie wysoko ponad lasem. Po półgodzinie zatrzymała się na papierosa, zapaliła i siedząc okrakiem na motocyklu spojrzała w szare niebo. Zanosiło się na deszcz. Dobiegło ją stłumione odległością buczenie silników i poprzez rozstęp w powłoce chmur dostrzegła navajo. Dopaliła papierosa i ruszyła ostro z miejsca. Kawałek dalej skręciła ze szlaku w moczary. Pędziła przed siebie, podskakując na kępach trawy i płosząc stadka owiec. Nieoczekiwanie drogę zagrodził jej ułożony z kamieni murek. Zatrzymała się z pośliz-giem i przesunęła wzrokiem po przeszkodzie, wypatrując w niej przerwy, i nagle usłyszała czyjś gniewny okrzyk. Obejrzała się. Zobaczyła biegnącego ku niej mężczyznę w znoszonym tweedowym ubraniu, w czapce i ciężkich buciorach. Wyglądał na jakieś pięćdziesiąt lat, miał grubo ciosaną, nie ogoloną twarz i wymachiwał pasterskim kijem. Ś Co to, cholera, za harce?! Ś krzyczał. Ś Owce mi straszysz! Nie będą chciały żreć! Ś Przepraszam Ś bąknęła Grace. Ś Patrzcie tylko, przeprasza. Już ja cię przeproszę! Zamachnął się i rąbnął kijem w przednie koło montesy. Motocykl przewrócił się, silnik zgasł. Kiedy Grace gramoliła się spod maszyny, kask zsunął jej się z głowy. Mężczyzna zamarł z rozdziawioną gębą. Ś O Boże, baba. Ś Nagle wyraz twarzy mu się zmie- nił. Ś Może przełożyć cię przez kolano i wlać ci parę klapsów na gołą dupę? Ś Nie gadaj bzdur Ś mruknęła Grace, schylając się po kask. Mężczyzna odrzucił kij i chwycił ją od tym. Ś Ty wypindrzona dziwko, już ja cię nauczę dobrych manier. Rąbnęła go łokciem w usta, a kiedy krzyknął i puścił ją, odwróciła się błyskawicznie i wpakowała mu kolano w krocze, dokładnie tak, jak pokazywał jej łan McNab. Mężczyzna runął na wznak. Podciągając kolana pod brodę, złożył się w scyzoryk i jęczał z bólu. Z rozciętych warg ciekła mu krew. Grace spojrzała na niego z góry, ogarnięta radosnym uniesieniem. 85 Ś Koniec pierwszej lekcji Ś powiedziała, wsuwając kasJc^j na głowę. Podniosła z ziemi montesę, wskoczyła na siodełko i odjechała. Dziesięć minut później była już w garażu w Lang Place. Ustawiła motocykl na podpórce obok rangę rovera, zawiesiła kask na kołku i ruszyła do domu. Drzwi frontowe otworzył Lang. Ś Bojowo wyglądałaś, wpadając na pełnym gazie na dziedziniec Ś powiedział. Ś Jutro poćwiczysz na ziemnym torze kołowym. Ś Czemu nie? Ś Ale teraz chodź do salonu. Jurij i Tom już są. Curry z Belowem stali przed wielkim kamiennym ko- minkiem, na którym płonęły wesoło grube polana. Tom pocałował Grace w oba policzki. Ś Wyglądasz na bardzo podekscytowaną. Ś Dobrze się tu bawię. Ś Jurij Ś zwrócił się Rupert do gościa Ś zdaje się, że wy się już znacie. Ś Poznaliśmy się w zeszłym roku w ambasadzie sowie- ckiej Ś przypomniała Belowowi Grace. Ś Kiedy wystawialiś- my "Trzy siostry" w National. Below był ubrany stosownie do wyprawy na wieś, w lekki brązowy garnitur. Wyglądał rześko i zdrowo. Z uśmiechem schylił się, by pocałować Grace w rękę. Ś Widziałem panią trzy razy. Z wielkim żalem przyznaję, że Czechów wypada najlepiej, kiedy grają go Anglicy. Pani w roli Maszy była wprost fantastyczna. Ś Jeśli o mnie chodzi, to jestem tylko pół-Angielką Ś oświadczyła Grace Ś ale za komplement dziękuję. Ś Pani Farne nakryła do lunchu w cieplarni Ś powiedział Rupert, Ś Chcesz się przebrać? Ś zapytał Grace. Ś Za pięć minut będę gotowa Ś odparła. Kiedy wyszła, Lang otworzył butelkę bollingera i rozlał trunek. Ś Świetnie jej poszło na strzelnicy, a łan McNab nie mógł się nadziwić szybkości, z jaką przyswajała sobie wszys-tkie instrukcje. Po powrocie do Londynu ma ćwiczyć w jego sali gimnastycznej. 86 <<-,Ś Co powiedziałeś McNabowi? Ś spytał Bel ów. Ś Że miała nieprzyjemny incydent z jakimś mętem i chce nauczyć się samoobrony. Below upił łyczek szampana. Ś W aktorstwie jest coś niesamowitego. Ta zdolność do wcielania się w każdą rolę... Grając Maszę była cał- kowicie przekonująca jako rosyjska kobieta, a przecież oglądałem ją również w hollywoodzkim filmie telewizyjnym, w którym też całkiem przekonująco zastrzeliła kilku męż- czyzn. Ś Przyjął papierosa od Ruperta. Ś Przyłączy się do nas? Ś Przypuszczam, że tak Ś powiedział Lang. W tym momencie do salonu weszła Grace, ubrana w dżinsy i sweter. Wzięła od Langa kieliszek. Ś Powiedz mi, Rupercie, czy te owce na hali nad lasem są twoje? Ś Tak. Czemu pytasz? Ś Och, natknęłam się tam na dosyć nieprzyjemnego typa. Wyświechtane tweedowe ubranie, kij pasterski w garści. Obsztorcował mnie, że jeżdżę po polu. Ś To pewnie Sam Lee. Ś Rupert uśmiechnął się. Ś O co mu chodziło? Ś Nie wiem. Kiedy się zatrzymałam, przewrócił montesę, a potem złapał mnie od tyłu. Ś Co zrobił?! Ś Twarz Langa raptownie pobladła, jego oczy zapłonęły. Ś Wyrządził ci jakąś krzywdę? Ś Cóż, obawiam się, że raczej ja jemu Ś odparła Grace. Ś Wypróbowałam coś, czego nauczył mnie sierżant. Cios łokciem w usta, półobrót i kopniak kolanem w krocze. Kiedy stamtąd odjeżdżałam, leżał na ziemi w pozycji płodowej. Lang wybuchnął śmiechem. Ś O mój Boże, a to ci dopiero! Ś Pokręcił głową. Ś Powiem George'owi, żeby z nim porozmawiał. Już u mnie nie pracuje. Ś Nie Ś sprzeciwiła się Grace. Ś Następnym razem będzie uprzejmiejszy. Daj mu jeszcze szansę, Rupercie. Ś Uśmiechnęła się i dodała: Ś Może usiądziemy już do stołu? 87 "- ^dzy innymiS P^ariców. erc1' aJe Utrudnia . --- ^t. Kiedy R' ^"tóła Śmierci'? Podczas E^ul ^ zesłał daesiec ni 2apytał ^"-y "^"tetŚŚ'Ś 'ti?t0 - ^eS^^oSS, ^ach "'-M.ve, ^ '^^raY%o^i-'%s^ ^ WMal'^^low''okm'|^.^^ . 88 ę g0' nle wr0^ to im przecS dował ł^-wciez życia. ^^e mn1^ G,-aS J- w którym ~ A sJcoro _ ostatni kazali mi "snuercać .1^ ^daJ-nos- ^ Przypominam, Ale może przynieść ci sporą satysfakcję Ś zauważył Rupert. Ś To prawda. Ś Tam, w Belfaście, działałaś bez zastanowienia, ale nie żałujesz, że zabiłaś tego opryszka, prawda? Ś Ani trochę. Pozbyłam się dzięki temu starego koszmaru. Lepiej teraz sypiam. Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. Ciszę mąciło jedynie bębnienie deszczu o szyby. Ś Czy mam z tego wnioskować Ś odezwał się w końcu Below Ś że jesteś gotowa do nas dołączyć? Ś Tak, chyba tak, ale na moich własnych warunkach. Ty i Tom macie swoje przekonania polityczne i ja to rozumiem, ale mnie polityka nie interesuje. Ś Pogładziła Langa po głowie. Ś Rupert nie bierze życia zbyt poważnie. Łatwo ogarnia go znudzenie i lubi, żeby coś się działo. Taka motywacja bardziej mi odpowiada. Ś Jak mamy to rozumieć? Ś spytał Curry. Ś Rodzina mojego ojca wierzyła, że jest spokrewniona z wiktoriańskim poetą Robertem Browningiem. W jednym z jego poematów jest taki wers: "Pociąga nas ta niebezpieczna strona spraw". Obrałam to sobie za motto. Traktuję wszystko jak grę aktorską, bo aktorstwo jest całym moim życiem. Ś Właśnie Ś powiedział Below. Ś Ale aż do tego incydentu w Belfaście nie wychodziłaś poza świat fantazji. W tamtym zaułku wszystko działo się naprawdę, nie było wyreżyserowane, zainscenizowane, scenariusz napisało życie. Wydaje mi się, że potem, kiedy wracałaś do tego myślami, musiałaś dojść do przekonania, że zagrałaś jedną z najlepszych ról w swojej karierze. Ś Jest pan bardzo spostrzegawczy, pułkowniku, ale jedno zastrzeżenie: nie robię niczego, na co nie mam ochoty. Ś Ależ oczywiście, moja droga. Ś Below uśmiechnął się i uniósł kieliszek. Wszyscy poszli za jego przykładem. Ś Za naszą pomyślność, przyjaciele, za 30 Stycznia. Po powrocie do Londynu Grace była jeszcze wolna prawie do końca marca. Trzy razy w tygodniu bywała w sali 89 gimnastycznej lana McNaba, oprócz tego kupiła sobie mot' cykl BMW i odwiedzała na nim te części miasta, w który do tej pory nie była. Pod koniec miesiąca rozpoczęła pro do "Makbeta". W trzecim tygodniu prób zadzwonił do n Curry z propozycją spotkania, zaprosiła więc całą trój swoich nowych znajomych do Cheyne Walk. Kiedy serwowała kawę, Below powiedział: Ś Mam problemy z tutejszą komórką KGB. Jeśli chodzi o ścisłość, to od przełomu w Rosji już się tak nie nazywają. Występują teraz pod szyldem Federalnej Służby Bezpieczeń- stwa. Obecnie szefem ich londyńskiej rezydentury jest niejaki major Susłow. Oto jego fotografia. Ś Puścił zdjęcie w obieg. Ś Bandzior pierwszej wody, powiązany z rosyjską mafią. Macza palce w nielegalnym handlu bronią i w roz- maitych wymuszeniach, działa w narkotykach... zwłaszcza w narkotykach. Grace przyjrzała się fotografii i przekazała ją Langowi. l Ś Niesympatyczny typ. Ś Masz rację. Ś Below podał jej następną fotografię. Ś Frank Sharp, jeden z najbardziej osławionych gangsterów londyńskiego East Endu. Susłow zamierza ubić z nim interes. Jeśli Sharp przystanie na jego warunki, Susłow ma mu dostarczyć heroinę o wartości detalicznej przekraczającej sumę stu milionów funtów. Ś A co ty masz z tym wspólnego? Ś spytała Grace. Ś Nie podejrzewałam cię o pretendowanie do roli zbawcy ludzkości. Ś Jestem wrogiem narkotyków, a ludzie, którzy nimi handlują, wzbudzają we mnie odrazę, ale przede wszystkim liczy się wojna trwająca między moimi ludźmi z GRU a KGB, czy jak się tam teraz nazywają. Pieniądze, jakie zarobiłby na tej transakcji Susłow, dałyby im zbyt wielką siłę. Ś Rozumiem. Ś Moi informatorzy z ambasady donoszą, że Susłow i Sharp mają się spotkać jutro o czwartej po południu przy mauzoleum Karola Marksa na cmentarzu Highgate. Ś Wiem, gdzie to jest. Będę tam. Ś To spotkanie w cztery oczy, więc Sharp zjawi się bez swoich goryli. ego kupiła sobie moto. ?sci miasta, w któryctl sląca spoczęła pró9 5rob ^dzwonił do ni3 oświeć całą trÓJk| edział: | r^ KGB. Jeśli chodził r ^.tak nie nazywają! ^J Służby Bezpieczni _ezydentury jest niejaki| 1' Ś Puścił zdjęciei Powiązany z rosyJskąF knt^T"13 i w r0^ [ Etykach... zwłaszcza) tazała ją Langowi. astępną fotografie Ś ^y gangsterów rubież nim interes "ki, Susłow ma mu l Przekraczającej sumę ~- spytała Grace Ś mię do roli zbawcy {udzie, którzy nimi ale P.^de wszystkim 'dani z GRU a KGB Ee'Jakie zarobiłby na elką siłę. ' a : donoszą, że Susłow tóJ po południu przy ru Highgate. y Sharp zjawi się bez Zapadło milczenie. Grace popatrzyła na Curry'ego i Langa. Tom był blady, a Rupert siedział ze śmiertelnie poważną miną. Ś To mój chrzest bojowy, przyjaciele Ś oświadczyła Grace i zwróciła się do Belowa: Ś Jak zamierzasz to prze- prowadzić? Następnego dnia, tuż przed czwartą po południu, przy bramie cmentarza Highgate zatrzymała się w strugach ulew- nego deszczu limuzyna marki Mercedes. Siedzący za kierownicą mężczyzna w uniformie szofera za- pytał swojego pasażera: Ś Na pewno nie chce pan, żebym tam z panem poszedł, szefie? Ś Nie trzeba, Bert, facet jest koszerny. Zbyt wiele ma do zyskania, żeby mogło być inaczej. Podaj mi parasol. Nie za-bawię tam długo. Sharp wysiadł z wozu. Był zwalistym mężczyzną po pięć- dziesiątce, ubranym w granatowy płaszcz. Otworzył parasol i przeszedł przez cmentarną bramę. Zapadający zmierzch i plucha sprawiły, że cmentarz był już pusty. Ruszył alejką prowadzącą pośród grobów, pomników i marmurowych aniołów, spomiędzy których tu i ówdzie wyrastało drzewo. Szedł raźnym krokiem. Zawsze lubił to miejsce, lubił zresztą wszystkie cmentarze. Skierował się w stronę mauzoleum ozdobionego ogromną głową Karola Marksa. Dotarłszy tam, zatrzymał się i zapalił papierosa. Ś Komunistyczny sukinsyn Ś mruknął pod nosem. Zza pomnika wyłonił się major Susłow, niski mężczyzna o blisko osadzonych oczach, w pilśniowym kapeluszu i płasz-czu. Również chronił się przed deszczem pod parasolem. Ś No, jest pan wreszcie. Ś A jestem, cholera Ś odburknął Sharp. Ś I przejdźmy od razu do rzeczy, bo psa by z domu w taką szarugę nie wypędził, a ja się muszę bawić w te całe podchody. W tym momencie usłyszeli ryk silnika. Odwrócili się jak na komendę i ujrzeli pędzący na nich motocykl, który wyprysnął spod kępy drzew. Motocyklista ubrany był w czarną skórę i miał na głowie kask. 91 K.i diabepi i, sa^s:^"Ś ^ss^^s^^^^^^^^^ ^r^^^p^^^^^^^^^ %S5^%;^^ ^dząc wraz aSSsSSS^s-s. -^~a'sź%r''stes ^eSS?1-'''-^51'^ ;;?Sl^SS^s ^^^S-p-s-ssa' ^S?:'"^1^--^ "-Ss.-.";^"""""-'^.,,., SSS^%S5%a.. ;2aS;r-=sa;-::;:: 92 dn^ minut- Kilka sekund później na biurku dyżurnego redaktora The Timesa zadzwonił telefon. Męski głos w słuchawce oświadczył, że 30 Stycznia przyznaje się do zamachu na majora Iwana Susłowa oraz na Franka Sharpa, w odwecie za handel narkotykami. Curry zatrzymał się na rogu Camden High Street i przywołał taksówkę. Ś Dobrze się czujesz? Ś spytał Grace. Ś Wspaniale Ś odparła. Ś Cieszę się. Rupert zdobył bilety na "Bulwar Zachodzą- cego Słońca", a potem możemy pójść na kolację do Daphne. Pasuje ci to? Ś Oczywiście. Odwieź mnie tylko przedtem do domu. Kąpiel i zmiana ubrania, a będę jak nowo narodzona. Przy krawężniku zatrzymała się taksówka i Curry otworzył przed Grace drzwiczki. Kiedy Grace wkraczała do baru przy Dorchester, dochodziła siódma. Guiliano, kierownik lokalu, powitał ją z wielką atencją, pocałował w rękę i poprowadził do stolika w rogu, przy fortepianie, gdzie czekali już Lang, Curry i Below. W czarnej, wyszywanej paciorkami sukni, czarnych poń- czochach i czarnych butach Grace prezentowała się wspaniale. Below odprawił gestem ręki kelnera i sam zajął się roz- lewaniem szampana do kieliszków. Ś Cudownie wyglądasz Ś powiedział. W tym momencie do stolika podszedł Guiliano. Ś Wieczorne wydanie Standardu. Pomyślałem sobie, że to państwa zainteresuje. Dwie ofiary zamachu terrorystycznego w Highgate. Czyż to nie straszne? Już nigdzie nie można się czuć bezpiecznym. Kiedy oddalił się, Rupert Lang zachichotał. Nawet Tom Curry miał kłopoty z zachowaniem powagi. Below uniósł kieliszek i spojrzał na Grace. Ś Za kogóż, jeśli nie za was, mogę wznieść ten toast, przyjaciele Ś oświadczył. fr66I ^tursg 6 W Libanie, podobnie jak w Belfaście, trwała wojna. Kraj ten swego czasu nazywany był Szwajcarią Środkowego Wscho- du, a Bejrut, jego stolica, cieszył się taką popularnością wśród możnych tego świata, jak południe Francji. Ale to wszystko należało już do przeszłości: od roku 1975, kiedy rozgorzały zacięte walki pomiędzy członkami chrześcijańskiej Falangi a milicją muzułmańską, panowały tu tylko śmierć i zniszczenie. W pokoju na czwartym piętrze hotelu Al Bustan Sean Dillon nalał sobie małego bushmillsa z piersiówki, którą przewidująco zabrał w tę podróż. Musiał oszczędzać al- kohol, ponieważ tutaj nigdzie nie można go było kupić. Dolewał właśnie do whisky kapkę wody mineralnej, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Odstawił szklaneczkę i po- szedł otworzyć. W progu stała Hannah Bemstein w płócien- nym kostiumie koloru jasnej słomy i w przyciemnionych okularach. Ś Ach, panna Cooper Ś ucieszył się Dillon. Ś Witam, panie Gaunt. Ś Proszę do środka. Dillon wrócił do okna i wziął ze stoliczka swoją szklaneczkę. Hannah również tam podeszła. Ś Co za miasto Ś westchnęła, ogarniając wzrokiem panoramę. Ś Kiedyś było to najrojniejsze miasto Środkowego Wscho- f du. Blisko trzy miliony mieszkańców, chrześcijan, muzuł-manów i druzów, żyjących we względnej harmonii. t 1 7 Ś Anioł Śmierci 97 ^ CO 7a 1-1 ' . Bejn,0*"'^,^'"'"^. fiindam slc tiz " ''"Wta "? ^'yteto '"''ź ^ %^ * "su"*^^^^ ^^.^^^^^^^ ^ klem Czyn,, ^^"Y, Doc0^ ^^ - m ?conieC WyS^011 ^ ^proy 0'"0''- S^^j 2^^??^% ^'we-j '^s^-^^^'Ś^. za ^S^ sie^ le^ po\vle(l^ł^ ^ sam' Jakh d0 ^^dn-? Matowa n. pytał ^:^lss:s: _ ^ obcym akc^^^ się U/ ,. c "^"g Harn,^ Coop^"^. ę wa^ ^Aasan , ^^"nt. p^. pr^dsta^ . " ^ ^ił ^S' to,,na^srodJca le ^^A. ^ , ""^-a-.s-%sstta.- ^SS^^-?'- 9. D^ Przeszedł ty01 sa^ "^ Powrotem na, . na ^gielski qi?uueH B{BlXdS Ś 611113!? z ^ ^Is ^AY01?[BIU05( 3tU UBqSBn^3 Ś SpAz 3UIBUUOU 9Z3[Bl lS3f 3IOS9IUI UL<1 M 3^ 'lAIZpZ BAUSOTd 01 azop^ Ś ais ^uqo3iuisn ireseq^ Ś "qoBdap[S od izpoqo 'p[lXqBz BzpaiA^z 'BlsAini Xu^uuou ^f SBZO Bzp5dż 'BUBq3 "^11^3 aroazpsis uioiiiuMOOBJdtodsA unoA\s ui9{p3i7 Ś q^uu^H ?3izpaiM B{Bpqo Ś ^t^PP ^I0^ f3! OP ^Is "O Ś {BUlAZJlBZ STU 5is fe-ini aż 'ouA^ad BU UISIM i Z^J o^^ oS mapizpi^ Ś (,uuin^' y Ś BqBJy A\pazJdBu {p^isn s^z UO{IIQ '5pBJlsn[Bq o &ts B{JBdo q^auBH C9IBp 3(Bł I aMouu^B Xui3isXs :ipioq BIP azJniBJBde M śis afnziiBfoads afaiuisi apsiMXz33ZJ BUUIJ B?[BI aż 'żis afnzBiio i 01 uiajizp MBJdS '5[J03 Z feUZOIUOJ13[3p ŻUUIJ fe5(ZpUBl-II Xq03(Bf 3(lUU3Z 3Jd3'a 'lU3I3[StMZBU UlAMIZpMEJd UIIOMS pod 3IS {EMOp(3UIBZ '{fezoBz Ś f3ziu OJiaid BStzssiui we^S~e\\v^ spu^Jj Ś npiOJ uiAttoni{ 5[tM M tpBISn I SBJBl EU lA^ZJp t^Z-IOMłO UBSBq^ PHB^ TUSBJpg z tOp^MzJd q3^zsBu n o^qoĄs 03 Ś BUBSBq^[ op uonia ^Is tpoJMz Ś oaizpaiMop 5is mXq{Bpq3 ZBJSI y Ś I5[q3J01 Op 13(01Sld fOMS B{BMOqOS qBUUBH 'P(JBUXJ^m IU3ZS8p[ Op (XZO{M p(U^ZB8^UI 3M05[ł^pOp V 'TOpOdS 5[9SBd TSZ 3iqOS oż {feuqod3A i m3q:n^M {izpM^Jds uoniQ Ś 'spsiA^zoo Ś 3BUZ CTp 3IUS3Z9A\ OIUp3IAOdpO lUl ŹZSOid 9\V 'ŻU3\/iVK feZSZŻp O^ZOJBlSOp ŻżOUI 'Bq3ZJ10d E3(B1 BpSBz XqXpr) -^zoJBisAys. UAYisuBd aż 'SfoizpBu wvy^ Ś fefOIUnUIE Z M05(UXZBżBUI T3~5[\TS[ Z^JO TUIB5[imrqi Z ^jj J3qłI^M Xl3I01Sld BMp 0ż3TU Z {tp(M 'J3S3S3U (AZJOAIO UBSBq^I PH^M UISppBISOp pod AUIBUI 5[^1 I MOUl3(qOJJ 'BpiaiUI^d 3I3SLttXz30 111X1 o ^p5g Ś -qBuuBH n5[speJqaq od vyvdpo Ś Bpoys Ś iuBiqn( iXqz feini fes siu X3^zopBJzi spiufag A\ miu żis OBMiŚn^sod mXq{izpiu t/* /*- ł -ł-ł- ^-- {BizpaiAod Ś lUBpB^M 3ZJqop 7S\ uiap(Az^f mAi 'q30 qBUUBH B{BUZAZJd ŚŚ I5[SfBJq3q 03({^1 UIBUZ 'Xl3lS3Ij^ Ś ożaqsqBJB ^uz ani Joi5[9dsui mvd ^zs^u 3(B 'nu OJ^AZJJ Ś :otfeiusBlXA ssf^s^S^a; "^t pan pewien? bez- - Oczywiście A?e' .T.^13^ ^nnah .S%a^:^^^ ^ , ^^S^K^^^^ ^^ę^^ss ^^S^^^^ " -^ . ^"^ce0^ t^s^^20 Apatyczny ^. . 1 ^Pchany statS- toreżo roztaczał2" Mlał "^a wy- a-aaS^srfS?6^ - ^S^^'-^^- KAasan. l &wlata to normalne w ^ momencie na sch .. ^ powled21ał walid :- ŚŚ. W-TO^^, i w śledziłem go osobiście, v takiej spelunce, której tkał się tam z Danielem hnął się. Ś Brygadier fie tych ludzi. To bez- nah. resujący był fakt, że tórych dobrze znam: Cii Boga, oraz człowiek ykow. Oficjalnie jest ;zywistości to kapitan tym... Ś stwierdził lii na pokład szybkiej i ich dalej śledzić, nie )i mnóstwo statków. innah Bernstein. ieczorem wpada do la zegarek. Ś Czyli aemy? Y- Miał okna wy- ? widok na miasto arza Śródziemnego hana Jeszcze tu nie wie do modlitwy, muezina niósł się 'ah Bernstein. -- v^ ci rozmodleni i ^wiedział Walid 'o ogrodu wszedł stronie tarasu. Dillon, Hannah i Walid Khasan usiedli przy swoim stoliku. Kiedy podszedł do nich kelner, Walid Khasan zamówił lemoniadę dla wszystkich. Ś Alkohol podają dopiero po siódmej Ś wyjaśnił prze- praszającym tonem. Ś Spróbuję dotrwać Ś mruknął Dillon. Francis Callaghan skinął na kelnera i wyjął z kieszeni mały notes. Przekartkował go, wsunął z powrotem do kieszeni i zapalił papierosa. Ś Czeka na kogoś Ś stwierdziła Hannah. Ś Może na Quinna? Ś Wątpię Ś odparł Khasan. Ś Jak już państwu mó- wiłem, Ouinn ujawnił się tylko raz, w tej portowej knajpce. Moim zdaniem nasz przyjaciel Callaghan zabija tylko czas. Może jest umówiony z Ouinnem na późniejszą go- dzinę. Ś To dobrze Ś powiedział Dillon. Ś Kiedy stąd wyjdzie, pójdziemy za nim. Ś Zwrócił się do Hannah: Ś Ty zostaniesz tutaj i będziesz strzegła twierdzy. Ś Wielkie dzięki Ś odparła urażona. Ś Nie bądź taka drażliwa. I tak musisz przecież zdać Fergusonowi raport z naszych dotychczasowych ustaleń, nieprawdaż? Ten kontakt jest bardzo ważny, zwłaszcza jeśli chcemy działać szybko i wrócić cało z Bejrutu. Ś Tak, chyba masz rację Ś przyznała niechętnie Han- nah. Ś Niech cię diabli, Dillon. W następnym wcieleniu zamierzam być mężczyzną. Callaghan wykonał swój ruch dwadzieścia minut później. Wstał od stolika i minąwszy ich zniknął w budynku hotelu. Ś Czas na nas Ś powiedział Dillon do Hannah. Ś Zoba- czymy się niedługo. Callaghan przeciął hol, wyszedł frontowym wyjściem na ulicę i zatrzymał taksówkę. Kiedy ruszała, Walid Khasan i Dillon przebiegli na drugą stronę jezdni, gdzie czekała inna taksówka. Khasan wepchnął Dillona na tylną kanapę samo- chodu i wsiadł za nim. Ś Jeśli go zgubisz, Ali Ś rzucił do smagłego Araba za 101 kierownicą Ś pozbawię cię męskości. Ś Rozparł się na siedzeniu i uśmiechnął do Dillona. Ś To Jeden z moich ludzi. Charles Ferguson wysłuchał uważnie meldunku Hannah Bemstein. Ś Jak dotąd, bardzo dobrze Ś stwierdził. Ś Przy odrobi- nie szczęścia Callaghan zaprowadzi nas prosto do Quinna. Za dwadzieścia cztery godziny może już być po wszystkim. Ś Mam taką nadzieję. Ś No, zobaczymy. Informujcie mnie na bieżąco i proszę uważać na siebie, pani inspektor. Odłożył słuchawkę i siedział przez chwilę pogrążony w myś-lach. Potem wykręcił numer gabinetu Simona Cartera. Ś Mówi Ferguson Ś powiedział. Ś Premier kazał mi cię o wszystkim informować, więc słuchaj... Bardzo przyjemnie siedziało się przy stoliku z parasolem w nadmorskiej knajpce, do której trafili za Callaghanem. Mrok wokół stłoczonych stolików rozpraszały rozwieszone nad tarasem kolorowe lampiony, a wokół rozbrzmiewał monotonny gwar rozmów. Ś Gorzała leje się tutaj strumieniami Ś zauważył Dillon. Ś Owszem. Bejrut to bardzo zróżnicowana społeczność, przyjacielu Ś przypomniał mu Walid Khasan. Callaghan siedział przy stoliku przy samej barierce i sączył piwo. Sprawiał wrażenie całkowicie wyluzowanego, popat- rywał obojętnie to na tłum na tarasie, to na port. ŚŚ To tutaj spotkał się z Ouinnem i Bykowem? Ś spytał Dillon. Ś Tak. Nawet siedzieli przy tym samym stoliku. Ś Wyśmienicie. Ś Dillon przywołał kelnera i zamówił dwa mocne piwa. W tym momencie Callaghan wstał i podszedł do drzwi męskiej toalety. Ś Jest stamtąd jakieś inne wyjście? Ś spytał Dillon Khasana. Ś Nie, na pewno nie ma. Byłem w środku. 102 Ś Rozparł się na ieden z moich ludzi. Ś To dobrze. Ś Dillon odprężył się i zapalił papierosa. Kelner postawił przed nimi zamówione piwo. meldunku Hannah ził. Ś Przy odrobi- >sto do Quinna. Za o wszystkim. a bieżąco i proszę pogrążony w myś- na Cartera. smier kazał mi cię liku z parasolem za Callaghanem. izały rozwieszone :ół rozbrzmiewał zauważył Dillon. ana społeczność, m. barierce i sączył >wanego, popat- port. )wem? Ś spytał itoliku. nera i zamówił > [szedł do drzwi spytał Dillon Callaghan stał przez chwilę nad pisuarem, potem zapiął rozporek, poprawił spodnie i odwrócił się. Jednocześnie otworzyły się drzwi jednej z kabin i wyszedł z niej młody Arab w koszuli i spodniach khaki, trzymający w ręku pistolet maszynowy Sterling w wytłumionej wersji. Ś Dobry wieczór, panie Callaghan Ś odezwał się niezłą angielszczyzną. Ś Mogłem posiekać panu plecy z tej zabawki, a na zewnątrz niczego by nie usłyszeli, ale nie o to nam chodzi, prawda? Ś Wsunął rękę do prawej kieszeni spodni Callaghana i wyciągnął z niej automat marki Colt. Ś Tak już lepiej. Teraz właź pan na tamten stołek, który tu przewidująco wnieśliśmy, i przeciśnij się przez okienko. Czekają tam na ciebie moi koledzy. Callaghan zrobił bez protestu, co mu kazano. Lata udziału w walkach w Ulsterze nauczyły go, że w podobnych sytuacjach najrozsądniej jest zachować zimną krew i nie protestować. Wygramolił się przez okienko na zewnątrz, a tam ściągnęli go na ziemię dwaj Arabowie. Za nimi stała zaparkowana tyłem do muru furgonetka z otwartymi drzwiczkami. Jeden z Ara- bów skuł Callaghanowi ręce na plecach kajdankami. Ś Słuchajcie, jeśli chodzi wam o pieniądze... Ś zaczął Callaghan. Nie dokończył, bo jeden z mężczyzn ze słowami: "stul dziób!", uderzył go w twarz i naciągnął mu na głowę płócienny worek. Zaraz potem wepchnięto go brutalnie na tył furgonetki, trzasnęły drzwiczki i wóz ruszył. Kiedy minęło piętnaście minut, a Callaghan nie wracał, Walid Khasan wstał od stolika. Ś Pójdę sprawdzić Ś powiedział i przecisnął się między stolikami do drzwi męskiej toalety. Wyszedł stamtąd po kilku sekundach. Ś Nie musisz nic mówić Ś mruknął Dillon. Ś Nawiał. 103 Ś Obawiam się, że tak. Musiał wyjść przez okno. Innej drogi nie ma. Ś Myślisz, że się zorientował, że jest śledzony? Ś Bardzo bym się zdziwił. Zachowaliśmy wszelkie środki ostrożności, a pana, jak mi powiedziano, nie zna z widzenia. Ś Tak sądzę. Ś Wydaje mi się, że był po prostu przewidujący. Ś I co teraz zrobimy? Walid Khasan rozważał przez chwilę ze ściągniętymi brwia- mi sytuację. W końcu powiedział: Ś Przejadę się z Alim taksówką, pokrąźymy po okolicy, może go gdzieś zauważymy. A pan niech zostanie tutaj na wypadek, gdyby zjawił się Ouinn. Ś Jakoś nie chce mi się w to wierzyć Ś mruknął Dillon. Ś No cóż, lepszego wyjścia nie widzę, przyjacielu. Wracam za pół godziny Ś powiedział Khasan i oddalił się. Między stolikami lawirowała jakaś dziewczyna. Miała długie do ramion, czarne jak noc włosy, ciemne oczy i zmysłowe, czerwone wargi. Miękko spływająca jedwabna sukienka uwy- datniała jej kształtne piersi i biodra. Nie zważając na nieprzy-stojne komentarze mężczyzn siedzących przy sąsiednich stoli-kach, zatrzymała się przed Dillonem. Ś Jest pan turystą? Ś spytała po angielsku z obcym akcentem. Ś Można to tak określić, moja droga. Dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu. Ś Wolisz grzeczną panienkę czy wampa? Anya jest dobra w każdej z tych ról. Pięćdziesiąt dolarów amerykańskich. Mieszkam niedaleko. Ś O księżycu mego zachwytu, niebo staje przed tobą otworem Ś powiedział Dillon po arabsku. Ś Niestety interesy zmuszają mnie do czekania tu na przyjaciela. Ś Wyjął z portfela dwudziestodolarowy banknot i wręczył go dziew- czynie. Ś To za przyjemność, jaką sprawia mi sycenie oczu twoim widokiem. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, wepchnęła pieniądze za dekolt i odeszła. 104 , T "na dzwonił do M--^^^^0^0: l^ domu ^a ^owadzaiąc gościa do latychmiast. _ ytal Below, wpr" ^ Stało się cos? ' spy skontaktować saloniku, -^owałem się P, ^0 p4^^. Nastąp _ owszem, P10 ,..,," rm. ze jesteś ".,"," "dala si< pewien ^ere5^ ^ ^ ocaliła PŚŚŚŚ odzwyczai dobrze, lo się do zlikwidowania pilonowi. ,e 30 Stycznia pr^^^yli z ^ ^ _ Słyszałem, ze j1> ^ ^^. - -Nie J ^^ ^ Dil- ^ ^^ ..-"ncnlł Lang. , .i"tVnWV ,;%a.:s."el,WD ," ,p skoro r . -Mię znam iykowem. ^ gtową. - Ś" .S^^omnuklea^.- & --.^r> \rvmiaru- ,. _" tn z ic . ,-*^c. ip.st ttolityc^t ""."-i,, i dziesięć p1" .. łrrnrvs- a rząd brytyjski pójść na ustępstwa. To może być recepta na wojnę domową. Ś Druga Bośnia, przyjacielu Ś mruknął Below. Ś Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby ten pluton wykorzystano do skonstruowania jakiejś broni nuklearnej. Ś Podszedł do kredensu, nalał dwie whisky, wrócił i podał jedną szklaneczkę Langowi. Ś Miejmy nadzieję, że nasz przyjaciel Dillon urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. W tym samym czasie Francis Callaghan stał przed biurkiem j w ponurym pomieszczeniu oświetlanym pojedynczą gołą żarówką. Przed chwilą ściągnięto mu z głowy worek i oślepiało !: go nawet to mdłe światło. Poza tym po raz pierwszy zaczął f odczuwać prawdziwy strach. Młody mężczyzna, który upro- wadził go z knajpianej toalety, siedział za biurkiem i palił papierosa. Przed nim leżał pistolet maszynowy Uzi. Mężczyzna *' oglądał paszport Callaghana. Ś Jesteś z Cork, jak widzę. Reprezentujesz firmę elektro- niczną... Ś Zgadza się Ś przytaknął skwapliwie Callaghan. Ś Fran- cis Callaghan. Zatrzymałem się w hotelu Al Bustan. W moim portfelu znajdzie pan delegację wystawioną przez Ministerstwo Handlu. Ś Łżesz. Ś Mężczyzna dał znak głową i Callaghan, uderzony silnie w nerki przez kogoś stojącego za jego plecami, przyklęknął na jedno kolano. Ś Jesteś irlandzkim protestan-tem, członkiem organizacji terrorystycznej, i przybyłeś tu z Danielem Quinnem, aby nabyć partię plutonu od agenta KGB o nazwisku Byków i Selima Rassiego z Partii Boga. Ś To jakaś pomyłka Ś wykrztusił Callaghan. Siedzący za biurkiem młody mężczyzna znowu dał znak głową. Tym razem na plecach Callaghana wylądowała kolba karabinu i Irlandczyk upadł na posadzkę. Dwaj stojący za nim mężczyźni wzięli go pod obcasy. Ś Byle nie po twarzy Ś poinstruował ich młody męż- czyzna. Po chwili przerwali flekowanie, podźwignęli Callaghana z ziemi i posadzili na krześle. Wszystko go bolało. 106 yc recepta na Pomyliliście mnie z kimś Ś wy stękał z trudem. ^ Ś'Ś'ŚŚ1^'ŚŚŚŚŚ^^-L-.^ŁllT, UOprttWUJ; ŚŚ ni.w^ -.y-ŚŚ_,ŚŚ" - , i zapalił kolejnego papierosa. Ś Nie sądzę, ale sprawdzi- my. Ś Skinął na dwóch oprawców. Ś Szkoda naszego cza- su Ś powiedział. Ś Do studni z nim. Nie wydaje mi się, żeby długo wytrzymał na dnie. __ "-rŚ-Ś/-Ś - ^ me z krzesła i powlekli za sobą najpierw długim korytarzem, L^rmę elektro- ^fźUAM.^uŚŚŚŚŚ . - - ^- - ^ Ś Chwileczkę, posłuchajcie... Ś zaprotestował przerażony Callaghan. Drugi z oprawców trzasnął go otwartą dłonią w twarz, po czym pognali go przed sobą do studni i zepchnęli w jej czeluść. Zawisł na linie, dyndając w powietrzu i obijając się o kamienne obmurowanie. Mężczyźni, zapierając się stopami ł*^ ŚiŚi-Ś _A.'La _&lal-^Ql'Lf\c/>i iaj/-ipłic t--,_Ś chwilę paniki, ale odetchnął z ulgą, kiedy zanurzywszy się w nią trochę powyżej kolan, natrafił nogami na dno. Było muliste i oślizgłe, a smród zapierał dech w piersiach. Ś Zdejmij pętlę! Ś zawołał z góry jeden z mężczyzn. Callaghan usłuchał. Zadzierając głowę patrzył na spog- Dillon stał oparty o barierkę na skraju tarasu i patrząc na pogrążone w mroku magazyny portowe czekał na powrót Walida Khasana. Quinn się nie pojawił, co było zresztą do przewidzenia. Dillon wyprostował się i zszedł po paru schod-kach na niższy poziom, gdzie cumowały motorówki. Zapalając papierosa usłyszał za plecami kroki. Odwrócił się i ujrzał prostytutkę Anyę. ^?53%%^^T.;: rŚpo.." tw.. ł "Ś " - '""ź. "A^ " "w ^"lo;,^.""' 'Wouo, ozp" ^ 9Ą afc" -WKd ;-^^ "''^.^^^^^^^ - r '^Bl^ds -_ "" -'"sr.'sr%";, ^-"^'"^sa, ; r . . 'hlU nr, .o. opf ^BlU 3r <.- 'lOdnrM J , "-'cźp '- 'Wni oia,^ _ ^^oafpod ^s^ ar;5?^ ^r310^ Pod ^.-.'^."UBpo^o ' BU Bryc^-.. . :-^u" ittĄsnd , Ś Miło mi było panią poznać, pani inspektor Ś odparł, odwrócił się i zszedł po schodach. Różnica czasu między Bejrutem a Londynem wynosi trzy godziny, toteż kiedy w mieszkaniu przy Cavendish Square zadzwonił telefon, było już po ósmej i Charles Ferguson wychodził właśnie do Garnek Club, gdzie umówił się na kolację. Ś Tu Bemstein Ś rozległ się w słuchawce głos Han- nah. Ś Przykro mi, ale mam złe wieści. Ferguson wysłuchał, co Hannah ma mu do powiedzenia, po czym westchnął. Ś O rany, co za cholerna bryndza. Ś Da się coś zrobić? Ś Och, naturalnie, mamy dosyć zasobny fundusz awaryjny. Zakładając ewentualną konieczność szybkiego ewakuowania was stamtąd, zwróciłem się do RAF-u z prośbą o przemalo- wanie jednego z naszych learów. Musi mieć barwy ONZ. Dzięki temu będzie mógł wylądować na bejruckim lotnisku międzynarodowym. Polecimy via Cypr. Ś My? Ś Tak, bo chyba sam się do was pofatyguję. Będę tam jutro, pani inspektor. Ś Dzięki Bogu. Ś Ale jedno może pani zrobić nie czekając na mnie: niech pani zażąda widzenia z Dillonem, żeby się upewnić, czy jest cały i zdrowy. Niech pani powie także temu jakiemuś Oma- rowi, że chcę również Callaghana. Jesteście spaleni i wasze aktualne zadanie zostaje oczywiście odwołane, ale ten człowiek może się nam jeszcze bardzo przydać... to kopalnia wiedzy o ruchu protestanckim. Ś Tak jest, panie brygdierze. Ś Proszę być dobrej myśli, pani inspektor, wkrótce się tam zjawię. Walida Khasana i Hannah wprowadzono do ponurego pomieszczenia. Zza stojącego tam biurka podniósł się Omar. 115 Ś Miło mi znowu panią widzieć, pani inspektor, i to ( szybko. Ś Lepiej przejdźmy od razu do rzeczy. Ś Hannah b chłodna i formalna, jak oficer dyżurny mający do czynią z delikwentem doprowadzonym na posterunek policji West End Central. Ś Brygadier Ferguson zgodził się wasze warunki i przylatuje tu jutro osobiście. Ś Wspaniale. Ś I jeszcze jedno: Callaghana również nam przekażecie, ^f^ Ś To się da załatwić. Ś Omar wzruszył ramionami. ~^B^ (f Wszystko zależy od tego, czy udzieli nam informacji, o którefll nam chodzi, ^f ? Ś Rozumiem. Chcę teraz porozmawiać z Dillonem. Zrefe- f JB ruję mu, co tu uzgodniliśmy, f k Zapaliło się światło i Dillon, zerknąwszy w górę, zobaczył y w wylocie studni głowę zaglądającej w głąb Hannah. f k Ś Żyjesz, Dillon? ( d Ś Żyję, moja droga, ale co to za życie. A co ty tu robisz j a w tym szemranym towarzystwie? j z Ś Jutro cię stąd wyciągniemy. Brygadier też przylatuje. ' Jest z tobą Callaghan? Ś A gdzie, do cholery, miałbym być? Ś odkrzyknął c Irlandczyk. I Ś Ubiłam interes. Powiedz im, gdzie szukać Quinna, c a ciebie też nam wydadzą, i Ś I co potem? Ś Wrócisz z nami do Londynu i wyśpiewasz, co wiesz. Ś Pieprz się. Ś No to zgnijesz tam na dnie. Wybór należy do ciebie. Ś Hannah przechyliła się jeszcze bardziej przez cembrowinę. Ś l To na razie, Dillon, wkrótce się zobaczymy. ) Ś Wszawa, śmierdząca dziwka Ś warknął Callaghan, ) kiedy zgasło światło, i Ś Może i tak. Ś Dillon roześmiał się. Ś Ale ja ją lubię. ( 116 Pani inspektor, i to tak| ^,-Hannahbyfaj pSne^ri S^^1 nróz "T Pokażecie. 'zruszył ramionami - ^ informacji, o które via^ Dillonem. Zrefe- ^SaS20^ cie- A co ty tu robisz ?adier też przylatuje. ^ - odkrzyknął zie szukać Quinna, ^wasz, co wiesz. należy do ciebie Ś ^z cembrowinę Ś y. - ^knął Callaghan, ŚAle ja ją lubię. e.iNa dnie studni panował niesamowity ziąb. Minęło już kilka (odzin i Dillon stwierdził, że, o dziwo, przywykł już do anrodu, ale nie do zimna Ś otumaniało i paraliżowało. Sędzia! na kamiennym występie oparty o ścianę i usiłował drzemać. Nagle z odrętwienia wyrwał go okrzyk Callaghana: Ś Odwal się ode mnie, cholero jedna! Rozległ się plusk wody i Dillon poczuł, jak o ramię ociera mu się zmoczone futerko szczura. Ś Nic ci nie jest, Francis? Ś Nic, cholera. Dillon zerknął na fosforyzującą tarczę swojego rolexa divers. Ś Siódma trzydzieści. Nowy dzionek nam wstaje. W Al Bustan zaczną zaraz serwować tradycyjne angielskie śniadan-ko. Jajeczniczka na boczku, soczysta kiełbaska, tościk z mar-moladką, filiżanka parującej herbatki albo kawki... Ś Stul dziób Ś warknął Callaghan. Ś Nie można sobie pomarzyć? Właśnie to sobie zamówię, kiedy przyleci brygadier i mnie stąd wyciągnie. Rozkoszny, długi prysznic, żeby zmyć z siebie ten smród, czyste ubranie, a potem do śniadanka. Obojętne, jaka to będzie pora dnia, zamówię sobie śniadanie. Ś Pieprz się, Dillon. Wiem doskonale, o co ci chodzi. Ś O nic mi nie chodzi, Francis. Nasza akcja mająca na celu dorwanie Quinna spaliła na panewce. Dalej pociągnie ją Mroczny Wicher. My się wycofujemy. Mógłbyś nam się przy- dać w Londynie, ale jeśli wolisz odstawiać bohatera wzniosłej rewolucji... cóż, twoja sprawa. Ś Zamknij się, dobrze? Ś warknął Callaghan. Bejruckie lotnisko międzynarodowe obsługiwał tylko jeden krajowy przewoźnik MEA, ale kiedy o dziewiątej rano, po nocnym locie z Cypru, lear w barwach ONZ z Fergusonem na pokładzie poprosił o zezwolenie na lądowanie, udzielono mu go bez zbędnych pytań. Zastrzeżeń nie wzbudziły również dokumenty, które w rekordowym tempie spreparował w Lon- dynie departament fałszerstw Ministerstwa Obrony. Hannah Bemstein i Walid Khasan czekali na Fergusona w terminalu. Brygadier wyszedł do nich w płóciennym garniturze, białej 117 koszuli, krawacie Gwardii i panamie na głowie. Pod trzymał trzcinową laseczkę. Oddał swoją torbę podr Walidowi Khasanowi i pocałował Hannah w policzek. Ś Wyglądasz na zdenerwowaną, moja droga. Ś Mam prawo. Ś Ależ skąd. Ś Skinął głową Walidowi Khasanowi. Dawno się nie widzieliśmy. Opuścili terminal i podeszli do żółtej taksówki, za kierów-j nicą której siedział Ali, człowiek Walida. Walid zajął miejsce} z przodu, obok kierowcy, a Ferguson z Hannah usiedli z tyłu.) Ś Jedziemy tam od razu? Ś spytał Walid. Ś Na Boga, nie! Ś żachnął się Ferguson. Ś Muszę wziąć | prysznic i zjeść śniadanie. Ten Omar może sobie poczekać. Ś A co z Dillonem? Ś spytała Hannah. Ś Od kiedy to się tak o niego pani troszczy? Nic mu nie będzie. Ś Ferguson otworzył neseser i wyjął kilka kolorowych wydruków z faksu, po czym podał je Walidowi Khasano- wi. Ś To oni? Walid kiwnął głową. Ś To Selim Rassi, a ten drugi to ten Rosjanin, Byków. Ś Dzięki. Ś Ferguson odebrał mu zdjęcia i schował je z powrotem do nesesera. Ś Czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? Ś spytała Hannah Bemstein. Ś Nic me rozumiem. Ś Wkrótce zrozumiesz, moja droga Ś zapewnił ją Fergu- son. Ś Zrozumiesz. P: P' s< Z Dillon spojrzał na zegarek. Mimo że dochodziła juźjedenas- w ta, na dnie studni wciąż było ciemno. Od jakiegoś czasu " Callaghan w ogóle nie zdradzał swojej obecności. lc Ś Jesteś tu jeszcze, Francis? Ś Tak jakby Ś odezwał się słabym głosem Callaghan i jednocześnie rozległ się plusk wody. Ś Długo już nie wytrzymam, Dillon. W tym momencie na górze zabłysło światło i w wylocie studni pojawiła się głowa Omara. Ś Są tu pańscy przyjaciele, panie Dillon. Dogadaliśmy się, więc wyciągniemy teraz pana na górę. Spuszczamy linę. 118 Ś A co z Callaghanem? Ś Zaczął mówić? ŚNie. Ś No to zostaje. Uwaga, lina leci! Kiedy lina opadła, Callaghan skoczył przez wodę do Dillona i uczepił się go kurczowo. Ś Nie zostawiaj mnie! Mam już dość. Więcej nie wy- trzymam, zwłaszcza sam. Ś Spokojnie, synu. Ś Dillon otoczył go ramieniem i sięgnął po koniec liny. Ś Opowiedz mi tylko o Ouinnie. Ś Jest na frachtowcu "Alexandrine", który pływa pod banderą Algierii. Statek stoi na kotwicy jakąś milę od wejścia do portu. Dzisiaj o siódmej wieczorem na jego pokładzie ma dojść do spotkania z Selimem Rassim i Bykowem. Rosjanin ma przywieźć ze sobą pluton. Ś To prawda? Ś upewnił się Dillon. Ś Bo jeśli kłamiesz, to te chłopaki na górze obedrą cię ze skóry. Ś Przysięgam. Ś W głosie Callaghana pobrzmiewała rozpacz. Ś Tylko mnie stąd zabierz, Dillon. Zabierz mnie ze sobą do Londynu. Mam dosyć. Ś Mądry chłopak. Ś Dillon przełożył Irlandczykowi pętlę przez głowę i zacisnął pod pachami. Ś Ciągnijcie! Ś zawołał. Callaghan uniósł się w górę i po chwili przeciągnięto go przez cembrowinę studni. Lina znowu opadła. Dillon umieścił sobie pętlę pod pachami. Ś Jedziemy! Ruszył w drogę ku światłu, odpychając się nogami od ścian. Znad cembrowiny wyciągnęły się czyjeś ręce i pomogły mu się wygramolić. Byli tam wszyscy Ś Omar ze swoimi dwoma ludźmi, Anya, Walid Khasan, Hannah, Ferguson oraz opatu- lony w koc Callaghan. Ś Dobry Boże, Dillon, cuchniesz, jakbyś wylazł z rynszto- ka Ś stwierdził Ferguson, marszcząc nos. Ś Bo z niego wylazłem Ś odparł Dillon. Hannah podała mu z zatroskaną miną koc. Ś Okropnie wyglądasz. Ś Więc nasz przyjaciel zdecydował się jednak mówić, tak? Ś powiedział Ferguson. Ś Frachtowiec "Alexandrine", stojący na kotwicy milę od 119 wejścia do portu. Pod algierską banderą. Quinn Już tam je O siódmej ma się odbyć spotkanie z Rassim i Bykov podczas którego dojdzie do przekazania plutonu. Ferguson uśmiechnął się promiennie. Ś Wspaniale. Kto potrafi czekać, osiągnie wszystko. Zwrócił się do Walida Khasana: Ś Zgodzi się pan ze mi majorze? Ś Naturalnie. Ś Angielszczyzna Khasana utraciła swó obco brzmiący akcent. Ś Majorze...? Ś Hannah Bemstein popatrzyła w oszoło-| mieniu na Walida. j Ś A, tak... Pozwól, że ci przedstawię majora Gideonaj Cohena z Mossadu Ś powiedział Ferguson. ' i Ś Wywiad izraelski?! Ś zawołała Hannah. Ś Nic mi pan ' nie powiedział. Ś Co gorsza, mnie też nie powiedział Ś wtrącił Dillon. Ś Nie chciałem ci psuć przedstawienia, drogi chłopcze. Wszyscy wiemy, jakim wspaniałym aktorem byłeś w KASD. Ś I nadal jestem, stary sukinsynu. Ś No cóż, wpadłem na pomysł, że nie zdając sobie sprawy z tej mistyfikacji, dasz z siebie wszystko, i byłem pewien, że ci się uda. Zresztą jak zawsze, Dillon. Ś A ja, panie brygadierze? Ś zapytała urażonym tonem Hannah. Ś Pańskie postępowanie świadczy o braku zaufania do mnie... Ś Wręcz przeciwnie. Pomyślałem sobie, że tak jak Dillon, lepiej to pani rozegra, jeśli będzie przekonana, iż to wszystko dzieje się naprawdę. Roześmieli się wszyscy, a Omar przypalił papierosa i wsunął go Dillonowi do ust. Ś Kapitan Mosze Levy Ś przedstawił się. Ś Wszyscy jesteście z Mossadu? Ś zapytał Dillon. Ś Tak. Ś Nawet Anya? Naprawdę? Dziewczyna również się roześmiała. Ś I naprawdę Anya. Porucznik Anya Shamir. Ś Chyba wszyscy powariowaliście Ś stwierdził Dillon. Ś Działać tutaj, w Bejrucie? Wy, Izraelczycy? Powiesiliby was na rynku. 120 Ś Och, dajemy sobie jakoś radę Ś mruknął Gideon Cohen. 'Ś Czy ktoś mi wreszcie powie, co jest tutaj grane? Ś 1ykrztusił, szczękając zębami, Francis Callaghan, i zwracając się do Dillona dorzucił: Ś To wszystko było zainscenizowane, dobrze zrozumiałem? Ś Na to wygląda, Francis. Ś Jesteście parszywe, wszawe pajace! Ś Callaghan zerwał się na nogi. Koc zsunął mu się z ramion, odsłaniając oblepione cuchnącym mułem ubranie. Był bliski płaczu. Ś Nie denerwuj się, chłopcze Ś próbował uspokoić go Ferguson. Ś Wierz mi, że dobrze postąpiłeś. Wrócisz do Londynu i odpowiesz na każde pytanie, jakie zada ci obecna tu pani inspektor. Ś A jeśli jej powiem, żeby się wypchała, to co? Ś No cóż, w takim przypadku będziesz musiał po prostu stanąć przed sądem w Old Baileyjako współuczestnik licznych zamachów bombowych i morderstw. W aktach roi się od nie wyjaśnionych przestępstw, które bez trudu będzie można przypisać tobie. Zapewniam cię, że wystarczyłoby tego na cztery wyroki dożywocia. Callaghan, gapiąc się z otwartymi ustami na Fergusona, osunął się na krzesło. Ś Zbliża się koniec tej dwudziestopięcioletniej rzeźni, Francis Ś powiedział łagodnie Dillon. Ś Bądź rozsądny i pomóż przyśpieszyć ten koniec. Jeśli zrobisz to, o co prosi cię brygadier, nie spędzisz reszty życia w celi. Callaghan pokiwał głową. Sprawiał wrażenie oszołomionego. Ś Ale ja miałem się wczoraj wieczorem spotkać z Danie- lem. Skąd wiecie, jak zareaguje na moje zniknięcie? Mógł przełożyć termin i zmienić miejsce spotkania. Ś Zostaw to nam, chłopcze. Ś Ferguson skinął głową Mosze Levy'emu i ten, wspomagany przez swoich ludzi, podniósł Callaghana. Anya ruszyła za nimi. Ś Co teraz? Ś spytał Dillon. Ś Cóż, wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby major Cohen przeprowadził mały rekonesans i sprawdził, czy "Ale-xandrine" nadal stoi na redzie. Znając jej pozycję, będziemy mogli zaplanować sobie dzisiejszy wieczór. Ś Popłynę tam sam ślizgaczem Ś zaoferował się Cohen marszcząc nos. Ś Ty naprawdę śmierdzisz, Dillon. 121 %\~^^^do'e^-^ . ^.A ^^PS.^,^^^^^^ - ^"'y mo^ .,_ . "^ na n" ap.d, Dillon -l ^ilwnl r/n "s.1'0^^'5- tee^'05"" :u 2 Para- Jn zignorowa wał tę ^Ip^OSBZS MO^IUpiCfeZ 3fJź91 nx3iui9s 5qooJi o^^oznreg.ioz zai ired nu ^q{3oui azooi y Sfoisod '5fn5[5izQ Ś 'uonia l-redpo Ś azsap Sis ozp.reg Ś ^zJdsoapnp IISSf 'ZSi^Z3JB1SOp 0 5ż0(^ Ś o^Moa yoa ZBJ 901.13 nu apzpaiMOj Ś 'uo^ici ^uqois8A Ś jnzaf Ś.i 3iq3is BU 05[iX-i o^zoii zsisn^ qo^apOMpa( ifo^Jado po feisi^faads issf ani izpn^ qoioui z uapBz :fJ3t3a tqoi z 5p5g Ś '^uonia op ^is ^uq33iiusn Ś J3issopźll| uia^Moipms Ś 'U3qo3 {J^dpo Ś uiAi o uiaiA '^(BJ. Śi-' tzpr>( Hoi^suBd oplOf BU 0\ 0(ZSOj "dMO 5[9lSOUp3f B3(lp( 9ZJplAOd A 14 {IZpMkH uonia> Ś {żom Sp5q Bf 01 aż 'oaizpaiAod ^qi(q3 UBd ppq3 fcpOM Ś 'uosnżJaj ^zopBi^so Ś i(Som Xui3tzp5q '5is zstiAj<| '-i ofeuĄdpod aiuazszJisodara oSsiu op nżom OSIĄ Hwso^ 'iuiXup9iA\s iui^foq Xuoz3oio isaf ^aws 6^ulI(loI2 a) U. :qBUUBH 3f ^^AUSZJd BZSAJ3IJ aTO3Z3inn Ofptfi maz^JinAl CT q3^3^feA^dpo qoi uis^izpiM uiXJOi5( M 'Basfana (01 oż3'( z ^5[A^oJoioui aiuazsuJkM 3izp5q 'iqoJZ fe^f tó^ -IBISO '^uuin^> ojio^odsiuBz ^uBqżBi(^3 apSiuiiroz vffĄ 5[31SOUp3f IpĄBUI V\p SIUBlsAZJd 3UOZ30pBZ OZplH^ a/AO)vpv[ Xuas^q AZJI ais tefnpfeuz ni v Ś 'inMInA; ^5(msod Ś "3uupirex3iv" iois fe-mi 'o Ś '08 {Kzopo U^ld IU3ZS3I5[ Z ifefA^ -U3q03 {J^dpO Ś 9AM(ZOai3IU< q^uui3H ^t&ouodoida- UIBI UIIUBZ 'BAO?iXg i oż3issB-a npafpz BU ais Xiaftu| "3uupuBX3iv" z foijods 9iqos XuifBp azooi B 'apfwp ogara op 5is ^ ouprui o5iA 'iure(bq luiAupaiMS ^uozooio isaf ; ^0ż3{5[iXqpo 0(Aq^ 'nżazJq po pso^sipo fai^Bi M &oiAvio3( wazrez, my -Z3IUB330 3[9IM3IN :Buaqo3 op ^i -KMMIS Ś faiusouz zr J^d z n^iois /(zJd i PazJisopi^istBZJfgzo KTO ogaMoiupiuoć , *SmoiUBJżXM-BUBdu |2nf^w-uot^ał ' "asfaz UIB} ^i ^2"3ltep3is -U9qo3Jc ^IUUOJ AV znf S3^9^. _ ^OW 0ż3UU3ps ^^ Ul9UBduiE ' 3te30UI '^BI {BZ3I l 'ł^M ',pzSIpp( (m , [^nq B^zoJais ogaJop P3 'niU9tUByedB op OAiĄdpo JOMIO maiNJo "I I OtRlt -""- _ __,. ~t"" rilUl. .PP^l3Updz3ZJd'UI; '^is dfe? ffoapz Kq Jnzszs fa. ?PWpi fai 3^1 ^ 3 .C[iuai -_ u^,Q ^^^ BdBZ feiu BU 3J015T 'q, ^ ?^z o^q ^ '^od - ^nzozs ^c Ś Z tym nie będzie problemu. Ś Po co ci semtex? Ś wtrącił Ferguson. Ś Nie muaj przecież wysadzać w powietrze tej przeklętej łajby. Ś Kto wie Ś mruknął Dillon. Ś Kto wie. Ś Zwrócił l znowu do Cohena: Ś No to zastanówmy się teraz, jak rozegramy. Mijała szósta piętnaście i było już ciemno. Ferguson, Dillr i Hannah Bernstein stali na małym prywatnym nabrze sąsiadującym z przystanią jachtową i przyglądali się, j Cohen z Mosze Levym sprawdzają sprzęt do nurkowani Składały się nań dwie butle z tlenem, nadmuchiwana kamia.. ka, para nylonowych płetw, podwodny reflektor i wodoodpor-na torba nurka. Dillon był już w czarnym nylonowym kombinezonie płetwo- nurka i w masce. Otworzył wodoodporną torbę i wyjął browninga hi-power. Wyciągnął też z niej tłumik Cardwella, który od razu nakręcił na lufę, oraz magazynek z dwudziestoma nabojami. Ś Znowu ruszasz na wojnę Ś zauważyła Hannah. Ś Fakt. Ś Wyjął z torby blok semtexu i dwa zapalniki czasowe. Ś Trzyminutowe? Ś spytał Cohena. Ś Tak Ś odparł major. Ś Dostarczyłem ci wszystko, o co prosiłeś, ale moim zdaniem wariat z ciebie. Ś Taką już mam opinię. Ś Na pewno go rozpoznasz? Ś upewniła się Hannah. Ś Jezu, dziewczyno, przecież widziałem te zdjęcia, które przywiózł brygadier. Ś Bez obawy, pani inspektor Ś uspokoił Hannah Fergu- son, który do tej pory przyglądał się w milczeniu przygotowa-niom. Ś Dillon da sobie radę. Ś I znowu ocali wolny świat Ś dorzucił Dillon. Ś Czy to nie zastanawiające, brygadierze, że musi to zawsze robić taki typek spod ciemnej gwiazdy jak ja? Ś Spojrzał na Cohena, który kończył załadunek wielkiego pontonu przycumowanego do nabrzeża. Ś Pan ze mną, majorze? Ś zapytał, zsuwając się do pontonu. Levy odwiązał linę, którą ponton był przywiązany do nabrzeża, i w tym momencie wskoczyła do niego Hannah. rguson. Ś Nie musisz eklętej łajby. : K.to wie. Ś Zwrócił się 5wmy się teraz^ jak to mno. Ferguson, Dillon i ^ . .. _ łźŚCo pani wyprawia, pani inspektor? Ś żachnął się Ifctguson. Ś Płynę z nimi, brygadierze, chociaż raz. Dosyć już mam rot obserwatora. Ś-" ' - i-ŚŚi-^.^^ n Uarmah dala_znakCohęnpwi. Lmiuu iuf.^iu^A ^-^ o-- -- MIOT odpalił dwa zaburtowe silniki i odbili od nabrzeża. Wokół "Alexandrine" paliły się wszystkie boje świetlne. Ł" 1- Ś1 -Ł1Ś1" i^Au od -statku dzieliło ich jeszcze przęt do nurkowania. idmuchiwana kamizel- reflektor i wodoodpor- kombinezonie płetwo- InnrrLa^ torh^ 1iiri^nL zynek z dwudziestoma yażyła Hannah. ntexu i dwa zapalniki Z'ohena. yłem ci wszystko, o co ;bie. wniła się Hannah. ałem te zdjęcia, które )okoił Hannah Fergu- nilczeniu przygotowa- ;ucił Dillon. Ś Czy to i to zawsze robić taki Spojrzał na Cohena, onu przycumowanego Ś zapytał, zsuwając był przywiązany do do niego^ Hannah^ i sto jardów, i zatrzymali srę; rvwuii ^v^^ -^- -_ ie i sprawiał wrażenie, jakby stal w miejscu. Dillon podniósł do oczu noktowizor i spojrzał w stronę portu. Ś Coś nadpływa. Motorówka. Po chwili łódź wypłynęła z mroku w plamę światła, która otaczała "Alexandrine", i dobiła do trapu spuszczonego z pokładu statku. Wyskoczyli z niej dwaj mężczyźni i zaczęli się wspinać po schodkach. Ś To oni, Byków i Rassi. Ś Cohen podał noktowizor Dillonowi. Ś Sam zobacz. Dillon miał tylko kilka sekund na przyjrzenie się mężczyz-nom, zanim ci dotarli do pokładu. Skinął głową. Ś Chyba oni. No to do roboty. mizelkę. Ś Nie mam przekonania do tego nurkowania Ś mruknęła Hannah. Ś To musi być bardzo niebezpieczne. Ś Nie ma w tym żadnego niebezpieczeństwa, byleby nie zejść za głęboko Ś odparł Dillon. Ś Powietrze, którym oddychamy, to mieszanina tlenu z azotem. ^ nurzam, tym więcej zużywam azotu, i tu zac poty. Ale ja nie zamierzam bić rekordów. Podpłynę uu "Alexandrine" na głębokości piętnastu, dwudziestu stóp. Spokojna głowa. Ś Naciągnął na twarz maskę. Ś Nadal mnie kochasz? Ś Idź do diabła, Dillon! Ś fuknęła. -n[oqo3[iB soSapi^f ^3[[3}nq 3[ois BU 'nmXp oSsMoso.iaided po a^sś8 azJiaiMOj ^'uv^ M q3/(3fefeJż ^ZJBU^IRHT w" , _"^,"^^.^^^ i^/iiupn^p^u zazJd q3AuBonzJ luap feuofso pod uiapB^od {B?[Xui3ZJd UOI[IQ JOZIM013[OU aiUlB^tpp fof {BJq3pO I U9q03 {feU5[IUUI Ś ^,9tU ZAZO 'OAYOfpIMBJd I 0^ Ś nqo \i\azi^vz Ś uaqo3 płXdBz Ś iwo-iz os i Ś q30MQ ;i<3iuzBJis i\^ą vavi 'azog o Ś 5lS B^uSAlpZM 'JOZIMOl -3[ou zazjd o?[is/:zsA 01 BofefnAU3sqo 'uiaismag qBuuBH 9ZJOUI M BZSAZJBMO^ oSafOMS UI9pB{S {feUlU I UiqBJB5[ {lOSndn ZJ^uAlBUI rasoen-? -^u^rS - ^ - - ^ŚŚ '------- '--^------"J " - li: ________ ^saisaf arzpS 'p3uiqov - -_^_.-. ^^(Ł- ^/tl {Oril^Up d 3IMp3[BZ 3BU05(Od {XzfepZ UO[[IQ l 7 J "S"" ŚŚŚŚŚŚŚŁ ^ ' ' ---l zo^ -isapod ^u żis {I[OIUBJżM -^-n-^^^^ ^^uni->[t;4s n^sapoa 5[oqo .TU ÓIS {^ZJnuX^ 'tIA^q3 ^5(II5[ 9IA\p3(BZ IAOUOI[IQ BZ n^iBis po uoiuod oSaa^aizp nsuBis^p atu^uo^oj 5pOM M ^is {pnzJ rqXi op fe^iOJAYazid i ipO Ś BgOJp BfOUI 'UtBJ9iqXM 0ż3IU Op ólS 3IUSB{^\ ŚŚ fc Ś Allach nie byłby z tego rad Ś mruknął pod nosem "H'uazył^ialej. Ś ^ ^ ŚŚŚ'ŚŚ- Ś'~ ŚŚŚi^ź<-AołMiii^ iT>lp_(;alQni- netne. Między mmi slUł mały neseser. Rosjanina nie było ttgdzie widać. Dillon otworzył drzwi saloniku i wszedł do środka. Quinn ^ ^- ^-' ^ŚŚŚ-'ŚŚŚŚŚ>- tŚŚl- .^l>i^m,L ffTLlt^ rflZll mu dwa razy w serce. Quinn zerwał się z miejsca i odwrócił na pięcie, przewracając gwoje krzesło. Ś Spokojnie, Danny, spokojnie Ś powiedział Dillon. Ś - ^ ^ i_ _ ^^s^.i Śiin^r-7tiiJiiLOuinrL i Ś Och, znamy się od dawna... t^eny ź.o-sia.i^w vźv^^,r-" ! czasów. Sean Dillon, postać z twojego najgorszego sennego koszmaru. Śs Ś Dillon? Ś Quinn był blady jak papier. Ś Ty pieprzony ^ sukinsynu. Pracujesz teraz dla Brytów? / Ś Wydawało mi się, że ty też z nimi trzymasz, Danny. Zdecyduj się wreszcie. No dobra, otwieraj tę walizeczkę. 0 Ś Idź do diabła. Dillon poderwał rękę, nacisnął spust i kawałek prawego ucha Ouinna przestał istnieć. Quinna odrzuciło na stół. Chwycił się za uszkodzone ucho. Ś Otwieraj, powiedziałem! Ś warknął Dillon. ^^ -ŚŚŚŚ: -"a- -rai^rnŁ widniał zatrzaskL iięseseru. j Y^Ulllll tl&yOC^^JAAA* ^..p - ^ŚŚ_ i Wewnątrz znajdowały się dwa przedmioty przypominające i termosy. Dillon wziął je i schował do torby nurka. , Ś Co my tu mamy? Ś zapytał. - _____ ^Ś Pluton 239. Trzysta gramów. ~ ~ t- ŚŚ*Ś-'- Ś'- ŚŚ^__-_^.1_ T^i_ 1-^1 i_M o ŚŚ l^ła Uliiuav L/^L-tł.^, /-..-..-_, ^ _ Możemy pokazać fenianom, że nie żartujemy. ŚŚ Z tym już koniec, Danny Ś odparł Dillon. ----------'---- Ś-i-Ś-^ -y^owtiz r^al UVUJJAV ULfłW TT ŚŚŚŚ JŚŚ-- i pięciu twoich ludzi. Jesteś skończony, stary. - Czy Nagle za jego plecami otworzyły się drzwi. Wyk błyskawiczny półobrót, opadając jednocześnie na jedno l no. W progu stanął Byków. Dillon nacisnął dwukrotnie s i Rosjanin padł jak rażony gromem. Quinn, wykorz; zamieszanie, uskoczył za biurko, wydobył pistolet i wrz( co sił w płucach strzelił. Irlandczyk rzucił się szczupakiem przez otwarte przekoziołkował, wyszedł z przewrotu na ugięte nisko i ujrzał grupkę marynarzy wybiegających zza narożnika : budówki. Kilku z nich było uzbrojonych i na jego w otworzyli ogień. Pognał na drugą stronę statku, zatrzymał się na chwilę ] zejściu do maszynowni i wyciągnął z torby blok semti Uaktywnił dwa trzyminutowe zapalniki czasowe, uchylił kła włazu zejściówki i wrzucił tam uzbrojony ładunek. Potf wbiegł po schodkach na górny pokład. Cohen obserwował przebieg akcji przez noktowizor. Kiedy I rozpętała się strzelanina, Hannah pociągnęła go za rękaw. Ś Co tam się dzieje? Ś Sean ma kłopoty. Ś Major opuścił noktowizor, schylił się po uzi, odbezpieczył je i podał Hannah. Ś Mam nadzieję, że potrafisz pociągnąć za spust, bo idziemy po niego. Pierwszy ze ścigających Dillona marynarzy wystawił głów? ponad krawędź górnego pokładu. Irlandczyk odwrócił się, załatwił go dwoma strzałami, po czym przesadził reling na rufie i skoczył do wody. Kiedy wynurzył się na powierzchnię, ujrzał pędzący na niego ponton z Cohenem u steru. Hannah zasypywała pokład statku seriami z uzi. Ś Trzymaj! Ś wrzasnął Cohen, rzucając mu linę. Zawrócili i odpłynęli na pełnym gazie w mrok. Jeszcze przez chwilę ścigał ich wściekły grad wystrzeliwanych na oślep pocisków, a potem wszystko ucichło. Cohen przechylił się przez burtę pontonu. Ś Masz to? Ś Mam, mam. W torbie. 128 ireqżi3nB3 {teu?iJnqpo Ś 5is 9p(Bq3d^ Ś vuvu3vys'^ UOHIQ t^Ud^z Ś ^spiróJj 'nis^oi oSazsmi op ^is zs^to -fe^ZJj ŚŚ p(ZSI]3p( ^Użfep^AV q^UUEH UI3SBZ3Ul^l B '?(3J03( BZ żIS ^JqBZ I UOHIQ {feU5[TUUI Ś OJ3Ip3ZJd AlE^S XJ_ Ś ŚŚŚŚ ^Ś Ś^'Ś Ś ŚŚ^ŚŚ ^-<Ł"J_niti->[ Ś qBuu^H ^t^ł^ds Ś ^uiau^as z oo y Ś UOUia UI3Sfe3(3ZJd 2 ^u?[n.im Ś MOM.^dM qa^upBZ UIBI ^m aiu u^d y Ś PJB^ puB^oos 3fnpXo3p n_L '^zs^z 01 siuui spo 31^ Ś 3ZJ3ip^g^iq 'BJOi^sdsuipBU BU fef^AOSUBAYB SBZO BqXq3 'iznz s^u B(BIUB{SO i aiuoiuod A\ ppis BUO 'srom BU {^AOJSIS aaqo3 ^P31'^ Ś ^OHłG 0^ {iMBJdod Ś 3ZJqop ziu fsidsi ISABN Ś uosnżJ9j qBUireH ^!BA\q3od Ś Joi^adsui wed ''Kyasids lUBd ^is 3ZJqoQ Ś ż5[diuż ^ óis iiiqz uoniQ i q^uuBH 'uosnżJ3j o'S3av]Swd 3IUBA\Op^33pZ ^ll3IA\0{ZO feUIUI Z ^IZSSJ p0 e\T3p Z pIZp3IS '0(00 _ \srTn7cns L auiDnds_3uzni _M_XuBAqn ^UBqż^UB3 do}S ,^>aźll&- '3IS {pOJMpO 5(^Z3pI SMOJŚ (IM^BIS^M ^ZJBI oSaro od Xiu 'SfaizpBu uiBp^ Ś qi MB5(5J BZ 0ż B^U Apar^ JOziA^oi3(ou z ~/\^.^tfH-^ &^C?M+^^ v"-Ś,--Ś-- _ZNO q3^AVJ^q ^ J^SI folUZOd ^UIZpOż 9IA\p 3IUpB{3[OQ feJd śiiAvqo BU śis {^u; l(OpiAY oSaf ^u i qoA ptU B5[IUZOJBU BZZ^ ipisnui 5is fep5q nJaisifi 3tAvou/(.s I o^ Ś fe/"-,- i.--.- ""inCl Ś IUMOU^ZSBm A\ OtII^MBU SOS Uli 3IUA3J Ś qBuu^H ^5u5(śfŚ iazog o Ś npfei n^uiU3D( a aizpoA\ od 5is {soiuod ifzoidssja 3(nH luaimojd qoXA023^f' -^UIOd fep^?[SB5[ fe3fefeld9(SO B{SUS^ ^9UUpUCT3IV" 301130181 ui^ł A\ i nuoiuod op żis ;)IIOUIPJżA\ iAvouoniQ {żouiod wsspJQ S3ZS3ZJM I 13{OłSld t flUSXzJ05t;<^_ -,_ _użvciem _ wykrywacza kłamstw i wyniki nie WŁfW^i-M , . -Ś^ -^ Ś Czyli jeszcze jedna ślepa uliczka. Ś uniun yuua^^.. Ś okna. Ś Dziwna sprawa. Ś Może to jakaś grupa terrorystyczna działająca w głębo- kiej konspiracji, w systemie komórkowym? Ś Dobry, stary marksistowski system. Hannah ściągnęła brwi. Ś Interesujące spostrzeżenie. Kto wie, czy nie trafiłeś w sedno. Odezwał się brzęczy k. Hannah wstała i wprowadziła Dillona do gabinetu Fergusona. Zastali brygadiera siedzącego za łwiirkietn, "------'-- --Ś^^^-.mn/. ___ _r)fYw\e- i, JaKoy LU uuiuii n.^Ś --.-- __Ś Stokrotnie przepraszam Ś odparł Dillon, wcielając się z powrotem w rolę Irlandczyka. Ś Dziesięć mil wędrowałem "~""~""~""~~----------------------^__\31 z Castledown Bridge na bosaka, z butami przewieszę przez szyję, żeby oszczędzić zelówki, ale to zaszczyt s takiemu wybitnemu Anglikowi jak wasza wielmoża W czym mogę być pomocny? Ś Czasami robisz na mnie wrażenie kompletnego główka, Dillon, ale teraz mniejsza z tym. Widzę, że zn' ubrałeś się po swojemu. Trzeba coś z tym zrobić. Porzą garnitur, biała koszula, krawat i o szóstej chcę cię widzieć sali balowej w Dorchester. Ś Czy dowiemy się, po co? Ś spytała Hannah. Ś Oczywiście. Jak napisano na zaproszeniu, jest to który ma zasilić kasę Partii Konserwatywnej. Będzie tam ; premier. Zjawi się również pewien niespodziewany gość... Ś Kto taki? Brygadier opowiedział im o Liamie Bellu i dodał: Ś Człowiek ten będzie po prostu jedną z wielu twarzy w tłumie. Bardzo mało prawdopodobne, żeby ktoś go rozpo- znał. Ś Podał im fotografię. Ś Oto on. Przybędzie tam o szóstej piętnaście. Powitam go przy wejściu na salę i za-prowadzę do prywatnego pokoju, gdzie ma odbyć rozmowę ' w cztery oczy z premierem. Ma dom w Vance Square i po balu prawdopodobnie tam wróci. Jutro o siódmej rano odlatuje w dalszą podróż prywatnym odrzutowcem z Gatwick, więc na miasto raczej nie wyjdzie. Ś A jakie jest nasze zadanie? Ś Mieć go na oku, to wszystko. Ś Dobrze Ś odparła Hannah. Ś W takim razie do zobaczenia na balu. Wyszli z Dillonem z gabinetu, a Ferguson otworzył karto- nową teczkę i zaczął wertować jakieś papiery. Dillon przybył do Dorchester od strony Park Lane za dziesięć szósta. Utorował sobie drogę przez spory tłum kłębiący się przed wejściem i zdjął granatowy trencz, spod którego wyłonił się elegancki, szary flanelowy garnitur od Yvesa St Laurenta, błękitna jedwabna koszula i granatowy krawat. Dostrzegł Hannah Bemstein stojącą obok umun- durowanych strażników. Pomachała mu ręką. BdoJng n{3ioq z ^sJosaJOJd uai i SuiuMOJg omt) -nĄ* qBuui3H i3^iAds Ś (,oi3( ON -tw^ ^ssf o-i oi-?[ 'zssi^ Ś -tmzpsiMod Ś jnzaf Ś'; s _______ oż3,^un3 CTUOJ, ŚŚ's"" fe?(ŚJ nm i unuin ?(oqo totefois ui; -<-7.'ATir7noSsAitŚ^ U^J ^13 Cłt^^'o.iŁŁ^ y^"-^_^ 'IUIBZS op 08 pppo sXq^pr) 'uiioui z o3 izssu -sio^z.id fsiu op óis ^p9i'5( 'B^izpaiAod Ś zozsB(d l "VIVQ Z UI33MOinZJpO V fauipois o OJinf i aJ^nbg aouBĄ M uio OtOZOJ 3AqpO BUI 3IZpż i SIBS BU npsf3A\ ^ZJC aizp5qXzJj uo 010 KU 08 soi?( Xq3z '9uqo [AI npiM z feupsf ms " :^BpOp I n\\9Q 9IU '"OSOg ^UBA\9IZpodS3IU turei aizpag f9UAv^BA\ ; Ol isaf 'niuazsoJdBz i k qBUUBH Epi^ds ^ " izpiAt Sp Ó3q3 faisozs aoj oiqoJz uiAi z sc E aż 'Szpicy iuXi z 1 083Ul3[dUI05[ 3IU9ZBJ toUIpIM BZSEA\ }[Ef lAzOZSBZ 01 3p 'I5[A izsaiMSZJd iuiBinq z -pat z i(bXzodsAp fouzo^M fazs^u op B^MOS^^I vumz^ Ś (,UI3łJOdSUBJl Z 03 'd^SXM UIBUI 'UIOJ, '^IS (Bldn{8XM 31^ ŚŚ AJJn^ ^iXds Ś ^iredurezs zsaoq3 ani ouAad ^ Ś BJ9UJ3d qXzafes i n:?[.req XzJd uLCur^ uiauio^ z ^{BIS SuiUMOJg aoBJO ^3(UUp 3Z3ZS3f 3iqOS JISZJIS SBU Z OUpSf CTJ31 y '^upn?(s^d maisaf ns^zo op ns^zo po 05[{XJ^ Ś 5[oq A\ Ó5[fos nui vysp i q^uu^H B{Su?(Jnq Ś nuXsui?[ns Aupn?[SBd 'XA\IISO{Z XJL Ś D[ZOU 3Uq^JżZ OfefBUI ;)IA\1B{BZ BUZOUI STU 01 ZOż3Z3 ŚŚ UI9pSp3M p3ZJd Zni 'q3XUBA\Of9IIA Azidn Mopz^fod qp iaXA\ożui5[JBd nosrsiui BU iois '^BJ, Ś qBuu^H UOIIIQ (Bi^ds Ś ^UISZOA UIIOAS s^{Bqo3MzJd Ś pso3 um.d zszjdod uiatpg z śis niBppo i {Bpop Ś fe^J t pod apzpfeg Ś qBUire]-[ i IA\OUO(IIQ feAO{g {teui5[S Ś oSaiu Op tUBd ^ZpEA\OJdB7 ŚŚ ^Z3p^IAVSO ŚŚ B5(3Z3 J3IUI9JJ ŚŚ :{izpazJdn M J3ipBżXJq iiBupaf 'oaizpsiModpo soo B(Bioq3 H^UU^H ZBJ31 ^f '3(B1 ZB |(p3m 3(B 'if3i(od M 93fezn{s Xi9iqo?( ma^iMizpod SZSM^Z Ś 1 ,iis {feuqo9iuisn uag t -uosngJSj ifaBtuszsJd |(z3uo3(op Ś uiaisiuag H^UUBH Joi^sdsui MXi?[9ł3p ot y Ś | śpBdui^s oSaiu op {nzood TOSfonu z uouia i ^5[ŚJ hĆtp^M [pg IUBI"[ Ś '05[SIA^ZEU 3I5[ZpUBpI 3U3(ŚIj Ś nzpaiMod Ś npuosJad oSafoui 5[3uo(zo 'UOI(IQ UB3ż OJ, Ś IMOUO( I oż {BZB3(9ZJd uai B 'zozs^d iMOJ9ipBżXJq {^ppo ipg qoBisn BU uiaqo3iuisn ui^uozsnui urn z /izm/Ai fsisisśiui o óuzKzozśui oż9SO{MOMis ożap[osXM pg euiBiq arosB{A\ {BIIM uosnżJ9j 'i^JBiop unei ^psr^ spsMM n5[unJ9i?[ A B{XzsnJ i B^zopBiAso ifaraizpi -apsBuiżid BISOZS znf 'ZSIUSIIUBZ aiu '311^ Ś " '05(^0(5 felU Z OIU3IUIBZ &ZSn]/^ 3XzO{Od ^BpSOd Ą Ap3I5[ 'UI3{BIA\BUIZOJ fetU Z 3Z '? m9(IMOI^ z chłopców Jurija za kółkiem. Wie, jak wyglądamy. jedzie, gdy tylko stąd wyjdziemy. Ś W porządku. Nagle ktoś wsunął Grace rękę pod ramię i musnął wargami losy. Był to Rupert Lang. Ś Wyglądasz wspaniale Ś powiedział. '^i-Ś Rupert, kochanie! Ś zawołała Grace i pocałowała go ^rusta. Ś Przestań, bo Tom zrobi się zazdrosny Ś powiedział. Ś ^ ^ ~~ ~~ ^ ^ -" " Ś' ^ŚŚ-^Ś ^-^.^iii.^i-ł-tiLrro dr-Lhncyneso^ R^rŚ **, o'" Ś -Ś- ^ Ś Oczywiście. Widziałam mnóstwo jego fotografii. Z tłumu wyłonił się wytworny, czarujący Jurij Below X kieliszkiem szampana w dłoni. Ś Pułkowniku, miło mi pana widzieć Ś pozdrowił (O Lang. Ś Witam. Ś Below pocałował Grace w rękę. Ś Panno Browning, wygląda pani jak zawsze czarująco. Myślami już pny dzisiejszym występie? Ś Oczywiście. Ś Ferguson przyprowadził tu dzisiaj Seana Dillona i tę Bernstein Ś_ powiedział cicho Rupert. Ś Kobieta w twoim -^'-^^ -iŚ- n^^^.tai IJPJC) X UlU. A-ł-W tł ^*-*ŚŚ ŚŚ-,_ Grace w policzek. Ś Zobaczymy się później. Ś Po występie u mnie Ś odparła. Rupert Lang i Below rozeszli się w przeciwne strony. Ś Zaraz wracam Ś rzucił do Hannah Dillon, który obserwował całą tę scenkę, i zaczął się przepychać przez tłum gości. Ś Panno Browning... Ś Obdarzył aktorkę swym naj- promienniejszym uśmiechem i powiedział: Ś Pewnie mnie pani nie pamięta. Ś Oczywiście, że pamiętam Ś odparła. Ś Hotel Europa w Belfaście. Był pan na moim spektaklu i bardzo dobrze się o nim wyrażał. Ś Była pani wspaniała. Ś Zna pan profesora Curry'ego? ^MOS^Bl SldB{Z '^ '3i?isAv OTOJ Szsnui v '3TBU.2 9iqos o afep fedoJng B fe^Aiamy AzpSnu nsBzo BOIUZO^ 3Xz3BqXM ired znf im isnui ZBJOI ^ a(B 'UKpSfapOd UL, nie! Ś żachnął się Ferguson. Ś Przed mój daimler. Szofer odwiezie pana do domu. tt, jeśli się nie mylę? W Islington? n tam bardzo ładny, stary dom po drugiej riZa. Przedtem należał do ministra. j ruszył do drzwi, brygadier zwrócił się cicho do ładnych: _ iza nim, tak dla pewności. jfft, są Ś odparła Hannah. dogonił Bella w drzwiach wejściowych i przywołał ling zobaczyła ich z tylnego siedzenia czarnej ._ ^wionej przez Belowa. . powiedziała. Ś Jedziemy. Chcę być na miejscu ca ruszyła i wmieszała się w rzekę pojazdów suną- i Park Lane. er - i Hannah, nie czekając aż Liam Beli wsiądzie do , skierowali się do rovera combi. Hannah usiadła za ca, Dillon usadowił się obok niej i ruszyli. Twórz moją torbę Ś powiedziała Grace do Curry'ego. y zrobi), co mu kazano. Grace zrzuciła z nóg pantofle olrim obcasie, wyjęła z torby parę obszernych muś- ~\ szarawarów, włożyła je i upchała pod nie dół -Ś^-ŚlŚŚŚŚXT""^__;" ",t"^,l" Ś/ - -Ś i łydki. Potem długim szalem owinęła sobie głowę na muzułmańskich kobiet. Na koniec z plastikowej re- wld od Harrodsa wyjęła berettę, sprawdziła ją i schowała ,ebki, której pasek przerzuciła sobie przez ramię. : Gotowe. Nie mówiłam ci o tym. Tom, ale zmieniłam , Dzisiaj po południu pojechałam obejrzeć sobie okolice X Square. Beli mieszka na starej plebanii i najłatwiej się tam dostać przechodząc przez cmentarz św. Marii. się, że tę właśnie drogę wybierze, podrzuć mnie tam i zmywaj się. Ś Chwileczkę... Ś zaprotestował Curry. Ś To tylko ćwierć mili od King's Head. Pójdę pio Nie ma problemu. Ś Mogę zaczekać. ' Ś Wykluczone Ś fuknęła. Ś Zobaczymy się w teati Taksówka skręciła w Vance Square i Grace zap w szybę oddzielającą ich od kierowcy. Taksówkarz zject krawężnika. Grace uśmiechnęła się do Curry'ego i wysi po czym przebiegła przez jezdnię i zniknęła za bramą c tarza. Taksówka ruszyła dalej. Cmentarz był rojowiskiem gotyckich monumentów, ozdot nych nagrobków i wielkich krzyży, a tu i ówdzie scenen urozmaicał marmurowy anioł. Jedna alejka prowadziła (f starej plebanii z latarnią nad drzwiami wejściowymi, drug biegła w przeciwną stronę. Między bramą cmentarza i budyi kiem zalegał mrok. Grace doszła szybkim krokiem do poło alejki i wybrała sobie stanowisko przy brązowej furcie czyjeg( mauzoleum. Kiedy Liam Beli wysiadał z daimlera przed cmentarne bramą, lunął ulewny deszcz. Ś Dziękuję Ś powiedział do szofera i odwrócił się. Daimler odjechał, a na placyk przed cmentarzem wtoczył j się powoli wóz Hannah Bemstein. Ś Poszedł Ś oświadczyła Hannah, pokazując Bella znika- jącego na cmentarzu. Ś Możemy wracać. Nacisnęła pedał gazu, ale Dillon chwycił ją za ramię. Ś Zaczekaj, chyba widziałem, jak ktoś wchodził tam tuż przed nim. Ś Jesteś pewien? Ś Przyhamowała. Ś Tak, oczywiście. Wyskoczył z wozu i z gotowym do strzału waltherem w dłoni pobiegł ku cmentarnej bramie. cmentarz św. Marii. ;, podrzuć mnie ta /ał Curry. ig's Head. Pójdę pil Zobaczymy się w teai Square i Grace za] /cy. Taksówkarz zjo ę do Curry'ego i w^, i zniknęła za bramą L ;kich monumentów, r sy, a tu i ówdzie s< dna alejka prowadź wiami wejściowymi, i bramą cmentarza i b sybkim krokiem do p -zy brązowej furcie czy laimlera przed cmenta :ofera i odwrócił się. przed cmentarzem wto>.^.^.. .. ...,Ś^Ś^ ^ zo to było nierozsądne, panie Dillon. Ś Mówiła ku z akcentem do złudzenia przypominającym J. Ś A pan nieczęsto popełnia błędy. i klęczał zmartwiały, czekając na pocisk, ale kobieta Ś ŚJŚŚŚ^-'Ś Ś ŚŚŚŚŚŚ^-.-^^r.Łpm c-ahllm-OTlth/nfiła r */"" *Y~T oŚ--- i .. Ś roku. Dillon przeładował walthera i strzelił za nią dwa Ścieżką nadbiegała już Hannah z pistoletem w ręku. Ś Ś Ś Ś Ś Ś>a- Ś1Ś ŚŚŚ1^;_ ^rJll^ft31U<Łr._rLQ_ B^lla CAJUOJ W^ miii .,,.,-ŚŚ aal ścieżką w ciemności. r. '^ ~wc Browning była już po drugiej stronie budynku "^ ^ ŚŚ-'-'- -1Ś ^1-^1, ii-o^e.i^ła Br-zpia^ała_ Jiie tutai do strzału walthe UUJ Ł ^/*Ł.w^-w^ŚŚ - - - starsza część cmentarza. Gdy skręcała za węgieł kościoła, ayly się boczne drzwi i na tle wylewającego się na |tez światła stanął starzec w sutannie. Grace przebiegła niego z opuszczoną głową, dopadła furtki w murze, Ś'Ś'ŚŚŚ'--J-"" .rr^^łin r>vofitqr7a nlif7lca ŚŚ/".IT- lŚŚŚŚŚŚŚ,. ^ _ y dobiegła do jej wylotu, zatrzymała się, zerwała zawój -Aźol Śmierci 145 zsBiBMZod aro 01 BU aiqos Xpżiu 'uiaiM sil o y Ś '^un3 ^apBiMso Ś zsiuzods żis aż 'znf m^ais^i^ Ś 9IUSOpBJ B^łOMBZ Ś jfBini SSlSSf Ś n3(JBq apB3( mXuuoJłsn AV p^azo Aioi^ 'uLCun^ ^zJd OJaidop ^IS ^BULz Ś oświadczył Curry. Ś e pozwalasz. Śk ŁM--Ś,Ś^ klawiaturze telefonu komórkowego. uź jestem na High Street Ś powiedział. Ś "Ś-^ŚŚ Tak, jest tutaj. my^im^ -y Ś, _ 1( syrenę karetki. Obawiam się, że to strata czasu. czyje. JKedaczysko Ś mruknął Dillon, Ś Miał pecha. Czy K powiedział ci już o kobiecie ubranej jak muzułmanka? Tak. Znalazłem właśnie reklamówkę Harrodsa. Wystawała netnika stojącego u zbiegu bocznej cmentarnej uliczki ^ Street. W środku jest para muślinowych szarawarów w rodzaju chusty na głowę czy zawoju. i Można by stąd wnosić, że zamachu dokonaU arabscy amentaliści. Nie sądzę. Ona zawołała do mnie, znała moje nazwisko. Ma bardzo wyraźny pakistański akcent. I jeszcze jedno. ' " '-Ś"^^"fAo zamachu przyzna 30 Stycznia. Skąd wiesz? Ś Później ci powiem. Teraz przejdę się jeszcze ka^ ulicą, może trafię na jakiś ślad. Przedryndam do ciebie. Wsunął telefon komórkowy do kieszeni, postawił koi trencza i ruszył szybkim krokiem poprzez deszcz. Była to jednak tylko strata czasu. Nie wiedział przecież, q kobieta z cmentarza, dobiegłszy do High Street, skręci w lewo czy w prawo. Padało coraz rzęsiściej, ulewa oczyśd trochę chodniki z przechodniów, którzy schronili się pra deszczem do domów. Dillon skręcił w Upper Street i zatrzym się nagle, gdyż na widok zapraszającego neonu nad wejścit do King's Head po drugiej stronie ulicy przypomniało mu s że Grace Browning gra tam w ,,Prywatnych życiach". Sal mu to powiedziała. Zauważył afisz na murze, przebiegł pn jezdnię i zatrzymał się ponownie przed wejściem do teatru. Wyjął z kieszeni telefon komórkowy i ponownie wybrał numer Hannah. Odezwała się od razu. Ś Gdzie jesteś? Ś zapytała. Ś Przespacerowałem się High Street i stoję teraz pod King's Head. A co u ciebie? Ś Normalka. Są tu już ludzie z ekipy technicznej. Przyje- chali właśnie furgonetką z całym niezbędnym sprzętem. Ś Zabrali go? Ś W tej chwili pakują ciało do worka. Brygadier też tu jest. Spytam, czy ma coś do ciebie. Panie brygadierze! Ś zawoła-ła Ś mam Dillona na linii, chce pan z nim porozmawiać? Ferguson, który rozmawiał z ojcem Thomasem, odkrzyknął: Ś Proszę powiedzieć mu, żeby przyszedł na Cavendish Square. Panią też chcę tam widzieć. Teraz czekam na am- basadora amerykańskiego. Ś Dillon? Ś rozległ się w słuchawce głos Hannah. Ś Zostań tam. Podjadę po ciebie. Dillon kupił sobie w barku bushmillsa i podszedł do wejścia na widownię. Młoda bileterka zaglądała na salę przez uchylone drzwi. auoiAipn zazJd ^\vs m ^pfe] iBpsfaA\ op (pazspod i ^sniuii ^e\V\OiA7Ł OJ v\-e\of&VŁ \ aro"1 "P ^ g3[i^T3 BU i3izs<^ '\ i3uotezo^ }pUi iio.^^_ -.... ^UA.Ś.--^ op wmzivi^ iU300iA\z 'u^^^ipis Azia iiaupw \\VS fsUUISp Op Xu^ZOM3IZp UI3IU3IUIBJ pOTC SuiuMOJg aż 'BpBpis Sis ^JL 3fcu5iJ3z o?n^ uia^pip 'MI, ^^izpaiMOd Ś ^o'i3iiq znf v,\u aro ap 'm-,- fom -!i(oqo ^u^istoJd UOHIQ Apani ^ ^AA 9IUA\OUOd I /if&0-5[ TOI op uiapsfsM pszJd 'd t3aiqazJd 'azJnui BU ; (g "ip^pAz q3iłAn prędzej coś wykażą. Ś Oczywiście, panie premierze podchwycił Carter. '. Ś zwrócił się do ta kobieta nie zastrzeliła Dillona, chociaż miała po temu okazję. Premier wstał i wyciągnął dłonie nad ogniem płonącym na kominku. Ś Wypadki w Irlandii toczą się szybciej, niż uważałem" za możliwe. Z tego względu zamierzam przyśpieszyć m spotkanie z prezydentem Clintonem i polecieć tam już jut Przy odrobinie szczęścia zdążę wrócić, zanim ktokolwi dowie się o tej wyprawie. Nie życzę sobie, powtarzam, i życzę sobie, aby wiadomość o niej trafiła na pierwszą stro. Daily Expressu. Ś Oczywiście, panie premierze Ś odparł w imieniu wszya tkich obecnych Carter. ; Ś Ale podkreślam jeszcze raz, że bardzo niepokoi mnk niebezpieczeństwo wymknięcia się spod kontroli ugrupowali! protestanckich. Mogłoby to zniweczyć wszystkie nadzieje na pokój. Ten dzisiejszy incydent z udziałem 30 Stycznia może porządnie zamieszać. Wiem, że działają na dwa fronty i wydają się zabijać na chybił trafił, ale Beli był nie tylko prawym! człowiekiem, był również katolikiem... Jego śmierć wstrząśnie' Sinn Fein i IRA. Ś Obawiam się, że ma pan rację Ś mruknął Rupert Lang. Premier pokiwał głową. Ś I jeszcze jedno. Jak panowie zapewne wiedzą, prezydent Clinton mianował w zeszłym roku panią Jean Kennedy Smith ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Dublinie. Z meldun- ków pańskich ludzi, panie Carter, wynika, że terroryści lojalistyczni grożą jej śmiercią. Ś To tylko jakiś fanatyczny odłam, panie premierze. Ś Być może Ś odparł John Major. Ś Ale nie muszę chyba tłumaczyć, z jakimi katastrofalnymi konsekwencjami mielibyśmy do czynienia, gdyby coś złego przytrafiło się siostrze najbardziej poważanego prezydenta Stanów Zjed- noczonych tego stulecia. Kiedy Ferguson po spotkaniu na Downing Street powrócił do swojego mieszkania przy Cavendish Square i usiadł z czekającymi na niego Dillonem i Hannah Bernstein, Kim podał natychmiast kanapki i herbatę. Ś No i co według niego mamy teraz robić? Ś spytał Dillon. Ś Zneutralizowaliśmy już jedno z najbardziej niebez- SIY 'nzJ^iusuia TO sazp^s^z M. v\v-s[37.3 93viQ OJO^S 'BUO({IQ BiuiAqo aiAMipaiMBJdsaro aż 'iA\oJaiJ^3 (feu^iAtt Januay Ś (,3Z3ZSaf 03 I Ś {BlXdS Ś ^3iqOJ ZBJ31 Xl S: uir^ 'uisismag qBUUBH i nuiop op fauioJMod szpoJp M B(pa ^m^n ?^z33idzaqn IpIUI UplSUJag I UOH1Q Oq 'BUOSnżJ9j VU {XZ303(SBU 13VOQ AuBA\OUIUIpOd ĄTO J3IUI3JJ 3IU3ZSIUOd 9I5(I3tA '"Z03 Ś funf (BiAds Ś ^nppEf^zJd '0{Xq i(Bf i 0^ Ś -aziod BU AMO{ż uiaipnJ vyiVi[s/A 93TaiQ ^/AVS[ Su^isoa Ś 'żUB^ {Btzpai^od q3TU B{BZB5(SA 93BJr) Ś BlBqJ9q lS3f '0 Ś 'żuBq {BizpaiMod Ś oou Bupn^sBj - uiaMopg z ^1.1113 ipizpsis n^uiuio^ AZJĆ aizpi kźJ k J IUIBf3U3M5[9SU05[ lUlXu[BJO tesnm aro aiy Ś 'lor^PS azJaiui9Jd giuEd 'UIBI -maiSoJ BZ zni m^iizsaiui 's^iEizpaiAod Bures 3pf 0ż3ZSf3HK)OUI SOż3Z3 fel(Z33U^(5[ZS 5lS XlUSXqilBZJ8zOJ 3ZOOI4( 'O^IAY UI3{B(S^UIOd '^UUIIZ V5[V1 30^ ^,feq0-l Z 03 3(13 '5[Bl tf Ś l* ui3i5[J83Bds inunu 33id 3iq8is op'*"1" zsvyi Ś i^uireH oż ^{5u?(nJo Ś UOHIQ 'kzpwszid 3\n_ 'ni fafOMS M ISSf I M05(OJ5( 39IS3IZa Ś IpBpOq3S Od 1^01 i!izpoq3S Apapi 'UO[IIQ {teuitTuui Ś 3ZJqop 01 nnraf Ś' B5(zo{ op 5pi -OUBJ Bżn-ip 'azog ^iqoQ Ś '{BIS^ Ś ^fl| -uioii XioqoJ op apzSzJdBZ 'Z^J azozsaf O^IS^ZSA apzpftBii otefeu^zood nqo^iUBz oSazsAuaid po 'ST^K 3JBIS apKzJta J0i?(3dsui feiu^d z oSa-i op 5is apsiuizaAY BJinf po 'CTB ' OE p(pEżBZ siuaius^f^A Aqo{soiuAzJd ?(3iAzod Xzsi(żi^ Ś -nżJ8J {J^dpo Ś 3uzo3iuo?[ oi o^q ^qaz 'Szpte 31^ (.jAfl I Jjn fazopOA^ZJd AJpBii /AOTfaops -(S^ZSA 3B^OUIUII{3^Z3BqOZ I tp(t ai3(isXzsM zazJd Z^J azazsaf ^is o^do^azJd Auiisnp^ vm ZO^S OE 31'^BJdS /A OAVlZp9(S 3U\VhsdS ?feZ3ZSM IMOUOSnżJ3J [BCT5( J3IUI3Jd Ś żUBq (BIZpSIMOd Ś foZOBUI XZ3 5[BJ, Ś rnso-id od BpBdpo Ś fe3(JOi?[B maisaf Ś 3UIBJ1B91 ^q30JJ 01 3IOn{BS M (ŻJ aroazsoun ap Ś Mopg ^is (loteJiM Ś aiosiMAzoo Ś ^Z3BqOZ 3IUUI ZpfelS3( U91 3Z '03IZpaiM p3ZJd ui^(3oui 91^ apJadny '?[apBd/(zJd ^q OJ, Ś zpfeisiJ XJBIS Sp (BizpTM 'B{opso?[ ?(oqo i{e33;q3ZJd Xp3i?[ aż 'aiuszpJSiMis isaf n?[unppm M 3(v Ś 33ZSĄsn Oq(B O^ZBMn^Z 5[3IM 1)[03 Xq9Z '0)(3(Bp BZ B{Xq UISlStUSg 3pU303(B UII5[SyBlSI?{Bd o mf otefeuiuiodsM siu 'i5[UBiu{nznui sfsi^Bf niuaroisi o Xqpizp3iA\op aiu i?[iu 'iżOJp foui '{feuiSz XqXpo Ś oSai SB^iqoJZ l t '3i(3ZJ'>sBz zapazJd oż SB{żOUI s^ 'aiuiaiMg Ś i -spJadny ozpaiMod 9uoiqn(n afoM.ł atefni^a 'SpoM opteuiz Xqaz Ś v\ .PO Ś UI31U335(B UII5[SUBlSI5[Bd UlAuZBJ/^M Z 'OA^OR^ Ś OgaiU Op ^IS SB{BMZ3pO ("BISIZp 3Z '^IS 3fnZB3(0 Ś 93BJO OUpO{q3 B(BlXdS ŚŚ ^,0ż3'1 Z 03 l ŚŚ ? 'in(BS ui^afefeuim iZJd 8pS3ż /A Ż'5[Ż1 SE{SOIUn 'BIUSZJBpZ ^3Sf3IUI Z SBtBq33fpO B 32 'IZpJSIAl UOHIQ ^,nJ3lS[n IUIBUXs Z ŻJniUBME 31 mrej BżrqSBZ BfOMl Ol 9\V '05[Z33UO{S 'IUI OJ5[^ZJJ Ś 93BJO BU {/(zJi^dod żusq (,33IZp3IM ^CB pfe3(s Ś ^un3 UIOJ^ żis {feuq3BZ Ś ^oSai^i 03 Ś muz3Xis OE -^Jd BMlSfoqBZ Op 3Z '{BIZpIMSZJd 00(110 3Z BZ3ZSB(MZ B 31U ni UOI(ia Zł 'UI3.l3IUI3.ld Z 3IS (IZpOżZ 'q30 ŚŚ ^,uosnSJ3j p3/& NB 3[Bf Ś 'AYOpg {feui(nJui Ś 3piuinzoJz 01 'zo3 Ś ;oro tak mówicie... Ś mruknął. Coś jeszcze? Ś spytał Below. Tik, jest jeszcze coś. Ś Lang uśmiechnął się. Ś Najlep- '"'wilem na koniec. Premier leci jutro z tajną, nieoficjal- tą do Waszyngtonu. Będzie tam również premier A jaki jest cel tej wizyty? |Ś Przedyskutowanie wytycznych do negocjacji dla Sinn ja, mających ostatecznie skłonić IRA do ogłoszenia Węszenia broni. Wiecie, co będzie dalej. Jeśli zgodzą ; na rozmowę, wszystko zostanie im puszczone w nie- mięć... ;Ś To interesujące Ś stwierdził Below. Ś Musisz mnie 'tej sprawie informować na bieżąco, Rupercie. Ś Wstał. Ś tflpiej już chodźmy, Grace. : Dziewczyna skinęła głową. Ś Tak, chętnie położyłabym się już. To była pracowita noc. ' Odprowadziła ich do drzwi i podała płaszcze. Rupert focałowałją w policzek. Ś Może zjemy jutro razem lunch? Ś zaproponowała. Ś Na przykład w Caprice? Ś Wspaniale Ś odparł Lang. Ś Przykro mi, ale beze mnie Ś powiedział Below. Ś Za bardzo rzucałbym się tam w oczy. Ś Ja przyjdę Ś obiecał Curry. Ś Możesz na mnie liczyć. Zatrzymali się na chwilę na chodniku przed domem, czekając, aż Below upora się ze swoim składanym pa- rasolem. Ś Złapię taksówkę przy Albert Bridge Ś powiedział Below. Ś A wy? Ś Chyba się przejdziemy Ś odparł Curry. Ś Stąd do Dean Close jest tylko półtorej mili spacerkiem. Below milczał przez chwilę, a potem powiedział: Ś Grace niepotrzebnie to zrobiła. Tak się zdradzić przed Dillonem... Po co, u licha, podnosiła tę rękę w salucie? Ś Śmiałek pozdrawiający śmiałka Ś zasugerował Curry. Ś Niepokoi mnie to Ś mruknął Below. Ś l niezrównoważenia. Ś Nie gwarantowała ci, że będzie działała racjonal stary Ś oświadczył Rupert Lang. Ś To dla niej tylko | teatr, podniecająca zabawa, i będziesz się musiał z pogodzić. Ś Rozumiem, o co ci chodzi, ale mimo wszystko.. Below wzruszył ramionami. Ś Chyba już pójdę. Grace Browning obserwowała zza uchylonej zasłony w o' swojej sypialni, jak jej towarzysze się rozstają. Potem odwn się, podeszła w ciemnościach do łóżka i położyła się. Ki zamknęła oczy, widmo tamtego mężczyzny z uniesień., pistoletem znowu jej się objawiło, ale tylko na ułamek sekun< i zaraz znikło. Uśmiechnęła się do siebie i odpłynęła w sen. Ś Ale dlaczego ta kobieta cię nie zastrzeliła? Ś spytah Hannah. Był już ranek następnego dnia i oboje z Dillonem pracowali w jednym z bocznych pokojów biura Fergusona w gmachu Ministerstwa Obrony. Ś Wielu zawodowych zabójców skupia się tylko na nada- nym celu i na nim poprzestaje Ś odezwał się od progu Ferguson. Ś Masz rację Ś przytaknął Dillon. Ś Jeśli przyjrzeć się egzekucjom w świecie podziemnym, to profesjonalny zabójca likwiduje zazwyczaj jedynie cel, na który podpisał kontrakt, bo tylko za to mu płacą. Ś Chyba że ktoś inny wejdzie mu w drogę Ś zauważyła Hannah. Ś Oczywiście. Ś Analizę tego problemu pozostawiam wam Ś oświadczył Ferguson. Ś Ja mam co innego do roboty. Proszę przejrzeć teczkę z korespondencją, która leży na moim biurku, pani inspektor, i nadać ją. Ja jadę do Ministerstwa Spraw Wewnę-trznych. ""łające jest Ś powiedziała Hannah, kiedy za mknęły się drzwi Ś że ta kobieta mogła cię i me zrobiła. micjsze, mogła się spokojnie przyglądać, jak ją w Belfaście, a przecież ocaliła mi życie. Bigłówka. ; na myśli? .JCtraw w swoim wspaniałym policyjnym mózgu ewentualność: wtedy, w Belfaście, ona mnie po . Wyjaśnień jej wczorajszego zachowania może odparł Dillon. iśmy się już co do tego, że nie ty byłeś celem. ' tym wszystkim chodzi? ""un od razu, że nie kupuję tej mistyfikacji ą... to zbyt grubymi nićmi szyte... ale ona "ciała, żebym zobaczył ją w tym przebraniu. .do mnie z pakistańskim akcentem, żeby utwierdzić K w przekonaniu, że mam do czynienia z muzuł- lybym zginął, nikt by się nie dowiedział, że zamachu t muzułmańska kobieta. |ominasz o ojcu Thomasie. tbył przypadek. UB rację. Ś Hannah westchnęła i wstała. Ś Muszę "pocztą brygadiera. Ś Podeszła do drzwi. Ś A co ty robił? tucrzam zacząć od pierwszego zamachu na tego .Wapping. Potem przejrzę po kolei akta dotyczące li następnych zabójstw. Może rzuci mi się w oczy wdlowość. Mli już to wszystko w Scotland Yardzie. Udostępnili a FBI, kiedy zginął ten agent CIA. Nic to nie dało. t, gdzie zawodzą zwyczajni ludzie, wielki Dillon :onać cudów. No idź już, kobieto. Ii roześmiała się i wyszła z pokoju. Wróciła tuż przed lunchem. Dillon siedział obłożony nowymi teczkami na akta i walił z zapamiętaniem w kła komputera. Ś Jak ci idzie? Ś zapytała Hannah. Ś Traktuję tę sprawę, jakby to było pierwsze pw Wprowadzam fakty z każdego przypadku tak, jak widzę, wybierając rzeczy, które wydają mi się dziwne nienaturalne, i proszę komputer o komentarz. Ś I co ci z tego wyszło? Ś Na razie nic. Do szukania prawidłowości zabiofl dopiero po wprowadzeniu wszystkich danych. Ś Czy do tej pory coś cię szczególnie uderzyło? 'j Ś No cóż, ogólnie rzecz biorąc, chyba tylko przypadkoJ tego wszystkiego. Żadnego wyraźnego schematu. Ś Sięgnij papierosa. Ś Pierwszy zamach na nabrzeżu w Wapping.' wtedy po raz pierwszy użyto beretty. Ofiarą był arabski terrory Hamid. Dzień później zginął pułkownik Borys Asimow, zni naszym ludziom jako szef rezydentury KGB w Londynie. | Ś Nie widzę tu żadnego związku. Ś Musi jakiś być. Te dwa zamachy przeprowadzone zoste_ w zbyt małym odstępie czasu, żeby coś ich nie łączyło. NI wierzę w żaden zbieg okoliczności. ) Ś Wiem, co masz na myśli. Ś Potem w Belfaście z tej samej beretty zastrzeleni zostają dwaj ludzie IRA... Nikt ważny, zwyczajni żołnierze. Ale tei zamach wydaje mi. się szczególnie dziwny. Ś Dlaczego? s Ś Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że żaden a z nich nie był nikim ważnym. No bo zastanów się, jeśli grupa ^r 30 Stycznia chciała coś przez to zyskać, to czemu nie obrała HR sobie za cel kogoś naprawdę znaczącego w strukturze IRA? Po drugie, skąd ten pistolet wziął się w Belfaście, skoro ostatnio użyto go w Londynie? P1" Hannah przysiadła na okiennym parapecie. ^y1 Ś Do czego ty właściwie zmierzasz? ^ Ś Żeby dostać się z Londynu do Belfastu, trzeba albo polecieć tam samolotem, albo popłynąć promem. W obu w< przypadkach trzeba się poddać bardzo dokładnej kontroli na - 160 . n- feMO{ż (BAp(Od UOniQ hwt\ -azid nsAui foupBZ uiXi A\ BUI 3iu fepsouMad z 'ip?i - 1ZW}VVi3S O -uB?(XJ3uiB oż3(Xq 3Z3zs3f ZBJ3-1 B 'npug is^g z BJ3is3ire81 n -uoq z go">i izpni qaoMp 'vi3 ^IU3żB 'v"ai ^o^uopo ii '?qBJV 3puo5[ ^u tefep^ "OIAOUI oż3i zsisnui ani aiu^ Ś dSISO BU 9I3IAV05[p3 fefepIZp 9Z '01 BU TSp^S/i/A '^B^ Ś aiuXpuoq M 'ni pfes zazJd q3XuoiQuiA3iun v^| M03A\OqOBUIBZ q30Mp ZSIUAOJ 0{ÓUtżZ 5[feJ Ipl Z '3pSBJI3gi OAOJd i[30Mp q3Xi o5[(Xi siu iiiqBz -IUBUZ raf fes aiu l 3IZpn( 3Z 'XlU3IM y^I ZSZJd UIBU q3XUBZB5[3ZJd ifoBUUOJHIl -BIU3Z3BUZ OSaUp^Z BUI 3IU 'I[3IZp3IN fSMBAU^ BlBp 01 eiUZ&f) OE aż 'ii(Bj uiXi z Bzsfaiuui SIZBJ BU 3(B 'SIUSIA Of^ Ś 3MB3(3I3 01 V Ś oiśfn aro XJod fai op 08 -pBZ i '^iuzoXis OE ^^f tetosoup5iżZMzaq feuiBS ^Bl z tefcfK) 1^1 n5(i{5( po '-toA-n^od T ^oiuM^Jd 'azJByi 01 siMOipio) raf aż 'B(3u^zsi(od teoiuuisfei issf q3Buaiv M 'BpBdoisri 5druż fe^33Jż 5'i 3iqos ("luuiod^ZJj HMOUZ 3(^1 am 'q30 Ś aireAOUBMz óq30Ji BZ siuazo^z sfoMi OBUzn Xq{2^ JSIJB^ 5[Br I?(BI soi"^ 'izpn( ^dTuS Bznp ozpJBq o^ Ś kMfl B{io5J5[od q^uuBH Ś fauuKzo Xqzrqs 3ZJ3iu{oz sny Ś; 11)0301 -JBd 3IM05(UO{Z3 'I3SOAM^p9IMBJdS IUBIULwo Hannah. Ś Czytałam że Sharp był tam z im ani w jakiej sprawie. ;jrzUwy. Dochodzę do wnios )wiedział. No bo zastanów otyka się w ulewnym desz y KGB na cmentarzu Highg , moja droga, za tym musi Sądzisz, że zdołałbyś skłonić tego Berta Gordona, by iedział ci to, co zataił przed Scotland Yardem? Potrafię być bardzo przekonujący. Wobec tego w porządku. Ś Wstała. Ś Gdzie go łaciny? Prowadzi w Wapping pub o nazwie Prince Albert. innah przewiesiła sobie torebkę przez ramię. EŚ Weźmiemy samochód. Chodź Ś powiedziała i ruszyła | Kiedy schodzili po schodach, mruknęła: ^ Znając twoje metody dochodzę do wniosku, że przyda f tam obecność kogoś z policji. Ty poprowadzisz, a ja ||czę się z centralnym archiwum Scotland Yardu. Dowiem } od nich wszystkiego, co im wiadomo o Bercie Gordonie. p-Pnb Prince Albert znajdował się przy końcu nabrzeża Wapping, a jego okna wychodziły na rzekę. Pomalowany zielono i złoto front prezentował się bardzo okazale. iedli z wozu i Hannah popatrzyła wzdłuż brukowanej mi łbami uliczki. W porze lunchu będzie tu spokojnie jak w grobie, ale torem palca nie wciśniesz. A skąd ty to wiesz? Ś spytał Dillon. |t Ś Odsłużyłam swoje szlifując bruki jako konstabl w Tower klge Division. Roi się tam od takich przybytków. Jedna rda na wieczór, a dwie w piątki, zwykliśmy mawiać. Ś Wstrząsające Ś powiedział. Ś Taka śliczna Żydówecz- , a tu piątkowy wieczór i szabas się zaczyna... Ś Bardzo zabawne Ś fuknęła i ruszyła przodem. ' Wnętrze lokalu okazało się dosyć schludne. Długi, maho- y bar, za nim półki z butelkami na tle lustrzanej ściany. l rozstawionych nieregularnie stolików i trzy boksy przy ch. Jedynymi klientami byli dwaj starcy siedzący na kich stoikach przy barze. Przed każdym stała pinta piwa, li gapili się w ekran telewizora zawieszonego pod sufitem btemanka podniosła wzrok znad czytanej gazety. Była 163 '(soron i uopJoo uianiBSfepo z {feu^ruui Ś 3ZJqop ON Ś ures 'ZBJ azazsaf uiAi o azoui ^uiCBiMBuizoJod 33iA\ 'Xup3zozso fazoBJ - |UBd (Xq MO-l^BJ niUBZ3B-(XZJd ^ ŚŚ lpUUBp[ Bf^Z3pBIA\SO ł0d8 IŚ OMO{S 3ApSB{AV 01 "03psAzSM" 3Z 'UIBZBMn 31^ Ś .1 8lS ; -BMlZp3[S Ś lp^3[B M isaf 03{isAzs^ 'aiMBJds fal M aiuui ouBAiq3n{s 10q3 -3ZJ(I 'UI3{BIZp3IM 03 'O^IS^ZSM ifoliod znf UIS^IZpSIMOJ Ś ayy IUIBUOIUIBJ {^zsnJZM uopJor) OA 31BSqgiH BZJB1U3UI3 BU BJ3ZS 0ż3I5[SUBd BIUBAOpJOUIBZ 93feZ3^10p 3fo a^y BUUOJUJ Ś 'UOI|[IQ 5is {pfeJiM Ś atbBuuoJui auMad o Ś foo i (,izpoqo mazBJ UL[(Xzs 05[iXi faiu z ozod iuo{p M iMOUopJor) i 5(^ui ^uqoJp M śis ^{sKJdzoJ nq '3p3iU3Bd sq3n{ż sis o{ż9[zoy 'BJ3qiiBA oż9uoiuirL(iXA\ M {BUI^ZJJ^ BZ3U3J} IU3ZS9I5[ Z 55[ŚJ (BAU^M UOHIQ X5(siqAY ś^(9inq |u3SlS I UOpJO{) {feU5(JBM ŚŚ ZjdaidpO żIS Z31 ^ ŚŚ i 'izJaiMz aiuiu SA izpnq UBd 39qoA\ MOZBJ^A^ q3XupBpru V^[\ Ś 'IMZJp pO UO{{IQ {pfeJlM ŚŚ SIUp^pIU 'fO ŚŚ l BSOU og3AYS || I Ś 'UOpJOf) {feU?[SJBd Ś ^UBq305( '5lS [BA\pO ŚŚ l ^ŚZJ3IM 9IU p TZf 0ż3Z3B[p OJ^ Ś knął Gordon. )n od drzwi. Ś UŻ3 idzi we mnie zwierzę. knął Gordon i sięgnął trencza. Trzymał w l ię głuche pacnięcie, butel rdonowi w dłoni pozost oblany whisky, zerwał wiedziałem, że z ciebie /iasz z gestapo, a niewic 3n. Ś Dobry jestem w odstrzelić połowę prawej i zasłonił się rękami. snęła rozkazującym tonę n opuścił walthera. Ś Móg powiedział mi całą prawe irp był twoim przyjaciele odpowiedzialnych za jei Ś Gordon, trzymając w tn obie spoconą twarz. Dillon| ialności, moralności i wszyst-| skich dyrdymałach i ujmijmy l śpiewać przed upływem naj-| strzelę ci to ucho. - ofuknęła go Hannah. lym geście. e mi tylko nalać sobie drinka. | utelkę szkockiej i otworzył ją. l . Wiedziałeś, że Sharp miał się spotkać na cmentarzu D Rosjaninem Susłowem? Ś spytał Dillon. - Tak, Frank powiedział mi o tym. Umówili się pod zoleum Karola Marksa. Pytałem, czy chce, żebym z nim edł, ale powiedział, że nie. I znałeś cel tego spotkania? Ś spytała Hannah. Chodziło o narkotyki. Frank powiedział, że ten Susłow uje w Londynie dla KGB, ale ma powiązania z moskiew- ; mafią. |lc- O czym my tu mówimy? Ś spytała Hannah. r- O heroinie. Według Franka jej wartość detaliczna sięga milionów. Ś Rozumiem. Ś Hannah skinęła głową. Ś I to wszystko, 'wiesz o tej sprawie? Ś Przysięgam. Frank powiedział, że ten facet skontaktował t z nim, i tylko z nim. W rozmowie określił swoją propozycję i życiową transakcję. - Nikt inny o niej nie wiedział? - Oczywiście, że nie. No bo po co ten cały Susłow miałby j ( jeszcze z kimś kontaktować? Frank od lat był przecież t Minerem jeden na East Endzie. Ś Gordon dolał sobie i, trzęsącą się ręką whisky. jŚA więc czekałeś na niego w samochodzie, tak? Ś spytał | Dillon. l Ś Tak. Powiedziałem to już glinom. I niczego nie słyszałem. Httolet musiał być z tłumikiem. Siedziałem w wozie, czytałem |izetę, aż w końcu zaniepokoiło mnie, że to tak długo trwa, j ł poszedłem sprawdzić. Widziałeś kogoś? Tak jak powiedziałem policji, nikogo. Wysil trochę mózgownicę Ś poradził Dillon. Ś Leje | jak z cebra i robi się ciemno, a ty siedzisz z gazetą za j^ kotkiem i niecierpliwisz się, bo nikt z cmentarza nie wy-j. chodzi. j Ś Już mówiłem... Ś Gordon urwał i zmarszczył czoło. Ś JZaraz, chwileczkę. Tak, rzeczywiście. Ś Widać było po nim ek, z jakim sięga pamięcią wstecz i odtwarza sobie tę Tak, z cmentarza wypadł wielki motocykl. Jadący 167 na nim facet ubrany był w czarne skóry i miał na głov czarny kask, przez który nie widać twarzy. Ś Bingo Ś mruknął Dillon. Ś Boże, zachowałeś się jak ostatni sukinsyn, Dillo oświadczyła Hannah w drodze powrotnej. Ś Nigdy więc rób tego w mojej obecności. Ś Ale poskutkowało Ś odparł Dillon. Ś Usłyszę dokładny opis naszego tajemniczego motocyklisty z Belfai a ty dowiedziałaś się przy okazji, co knuli Sharp z Susłow Ś Mój Boże Ś powiedziała Hannah. Ś Heroina warta l ulicy sto milionów funtów. To się w głowie nie mieści. Ś Ano nie Ś przyznał Dillon i zaproponował: Ś Wp nijmy do Mulligans przy Cork Street. Na ostrygi i szampa Ś Ja prowadzę, Dillon. Ś Wiem, moja droga. Wypiję tego szampana za ciebie.' będziesz się musiała obejść ostrygami. Rozsiadł się wygodnie w fotelu pasażera i z błogim uśn chem na ustach zapalił papierosa. córy i miał na głowie twarzy. ;atni sukinsyn, Dillon rolnej. Ś Nigdy więcej l t Dillon. Ś Usłyszeliśi o motocyklisty z Belfastu, | ) knuli Sharp z Susłowem.| mań. Ś Heroina warta na| w głowie nie mieści. | zaproponował: Ś Wpad-| set. Na ostrygi i szampana. | igo szampana za ciebie. Ty imi. pasażera i z błogim uśmie- Waszyngton Londyn Waszyngton 1994 l t< 10 W Waszyngtonie padało. W strugach deszczu, podcinanego dmącym od rzeki wiatrem, Constitution Avenue sunął w stronę Białego Domu wielki sedan. Było późne popołudnie i pomimo paskudnej pogody u wylotu Pennsylvania Avenue zgromadził się spory tłumek. Byli tam nie tylko gapie, ale również dziennikarze i członkowie ekip telewizyjnych. Szofer opuścił szklany ekran oddzielający go od tyłu kabiny. Ś Trudno będzie przemknąć się między nimi tak, żeby pana nie rozpoznali, panie senatorze. Patrick Keogh nachylił się do niego. Ś Spróbujmy wobec tego Wschodnią Bramą. Sedan skręcił w East Executive Avenue i zatrzymał się przed wjazdem. Strażnik od razu poznał Keogha i dał kierowcy znak ręką, że może przejechać. Ze Wschodniej Bramy korzystał często personel Białego Domu oraz dyplomatyczni goście, którzy pragnęli umknąć kontaktu z mediami. Ś Nie wiem, jak długo tam zabawię Ś powiedział Keogh do szofera wysiadając. Wstąpił na schody. W środku dyżurny agent Secret Service gawędził z młodym porucznikiem marines w nieskazitelnie odprasowanym mun- durze. Na widok Keogha porucznik wyprężył się jak struna. - Dobry wieczór, panie senatorze. - Skąd wiedzieliście, że skorzystam z tego wejścia? - Nie wiedziałem, panie senatorze, ale przy wejściu fron- towym pełni służbę mój kolega. Keogh uśmiechnął się przyjaźnie. 171 Ś To właśnie nazywam dobrym strategicznym my Młody mężczyzna również się do niego uśmiechnął i) dział: Ś Pan pozwoli za mną, senatorze, prezydent czeka. Gabinet Owalny, kiedy do niego weszli, pogrążony! w półmroku. Przez zaciągnięte zasłony w oknach nie przes! się ani jeden promyk. Jedyne oświetlenie pochodziło z zapa lampy stołowej na masywnym biurku i lampy stojącej w l Keogh dobrze znał ten pokój, bywał tu z wizytami u niejec prezydenta. Tym razem za biurkiem siedział Bili Clinton, i Keogha zaskoczyła obecność w pokoju kogoś jeszcze, goi rozpartego swobodnie w fotelu. Gościem tym byłJohnMaj Ś O, jesteś, Patrick, dziękuję, że tak szybko się zjawiłeś^ powitał go Clinton. Ś Zdaje się, że panów nie trzeba przedstawiać? Ś Panie premierze, to dla mnie prawdziwa niespocf ka. Ś powiedział Keogh i podał rękę wstającemu Johnc __ Majorowi. ^BNŚ Ś Witam, panie senatorze. Ś John Major uścisnął dlo^B rodzi Keogha. J ptW. Ś Usiądź, Patrick, i przejdźmy do rzeczy Ś mrukwf (bies Clinton. Ś Aha, jeśli masz ochotę na kawę, to tam stoi tacaf Clin< Ś Owszem, mam. Ś Keogh nalał sobie kawy, wróc3 Tow. przed biurko i zajął wolny fotel. Ś Jestem na pańskiej Pa rozkazy, panie prezydencie, j Ś Ś Mam nadzieję, że to szczere zapewnienie, choć w pew-1 wiek nym sensie utrudnia mi to wyniszczenie prośby, z jąkaj gdzi< chciałbym się do ciebie zwrócić... j do J Patrick Keogh znieruchomiał z filiżanką przy ustach, y Angl a potem uśmiechnął się tym swoim nieco krzywym uśmiesz- j widl kiem, który stanowił od zawsze jego znak firmowy i przydał | Ś natychmiast jego twarzy ujmującego ciepła, t obro Ś Cały zamieniam się w słuch, panie prezydencie. Podej- l i dol rzewam, że to coś rzeczywiście specjalnego, i Angl Ś I nie mylisz się, Patrick. To chyba coś ważniejszego niż albo wszystko, czym zajmowałeś się w trakcie swojej politycznej - Ś kariery, ifflig 172 John Major uścisnął dłoń - Cóż to takiego? |(fr- Irlandia i proces pokojowy. Keogh znowu na chwilę znieruchomiał, a potem wypił do PBB kawę i odstawił pustą filiżankę na stoliczek obok. |? Ś A więc słucham, panie prezydencie. l t. ą-Ś Wiemy, jak ciężko pracowaliście, by doprowadzić do Hwarcia pokoju w Irlandii Ś zaczął John Major. Ś A wizyty |śładane w tym kraju przez byłego kongresmana Bruce'a | Momsona oraz jego przyjaciół okazały się bardzo pomocne. l Ś Miło mi to słyszeć z pańskich ust, panie premierze Ś l powiedział Keogh Ś ale to było naszym obowiązkiem. Ta | neż w Irlandii ciągnie się już zbyt długo. Trzeba położyć temu | kres, A więc czego pan teraz ode mnie oczekuje? Ś Chcielibyśmy cię prosić o odwiedzenie w naszym imieniu Irlandii Ś powiedział prezydent. Ś Dobry Boże! Ś Keogh odrzucił do tyłu głowę i roześmiał się. Ś Ja do Irlandii? Po co? Ś Bo jesteś jednym z nich. Jesteś Irlandczykiem, tak jak rodzina Kennedych. Doskonale wiem, co się działo, kiedy prezydent Kennedy pojechał tam w tysiąc dziewięćset sześć-dziesiątym trzecim, żeby odwiedzić dawną farmę rodzinną. Ś Clinton spojrzał na leżącą przed nim gazetę. Ś Dunganstown. Towarzyszyłeś mu wtedy. Patrick Keogh skinął głową. Ś Jego pradziad wyemigrował z Irlandii w dziewiętnastym wieku, w tym samym czasie co mój, i osiedlił się w Bostonie, gdzie trudnił się bednarstwem Ś powiedział i uśmiechnął się l do Johna Majora. Ś Bez urazy, panie premierze, ale wy, Anglicy, nie pozostawialiście wówczas Irlandczykom zbyt l wielkiego wyboru. Wielu z nich musiało opuścić kraj. l Ś To prawda Ś przyznał John Major. Ś Jednak na swoją | obronę przytoczę fakt, że wielu z nich przeniosło się do Anglii B,; i dobrze im się tam wiodło. Ocenia się, że z obecnej populacji ^pta^łków co najmniej osiem milionów osób to Irlandczycy ^pfltt potomkowie irlandzkich imigrantów. B^fŚ Ma pan rację Ś zgodził się Keogh. Ś Ale w Ameryce miMgnmci irlandzcy są jeszcze liczniejsi. Byłem z Johnem 173 Kennedym w Berlinie tego roku, kiedy wygłosił to swoje sły przemówienie, w którym rzucił wyzwanie systemowi komu tycznemu. Powiedział wtedy: Ich bin ein Berliner, i wjedn_ chwili stał się najsławniejszym człowiekiem na świecie... | Ś I to zasłużenie Ś stwierdził John Major. Ś Potem pojechał do Irlandii, do Dublina, i zatrzymał si( w naszej ambasadzie w Phoenix Park Ś kontynuowsi Keogh. Ś Następnie odwiedził Wexford, Dunganstown i chat( Mary Kennedy Ryan. Spotkał się z pierwszym swoim kuzy-| nem, drugim kuzynem... ze wszystkimi kuzynami. Ś Keogh roześmiał się. Ś Wszyscy się odnaleźli. Kiedy przyjechał do New Ross, całe miasteczko wyległo na ulice, a potem przema-wiał w irlandzkim parlamencie. Ś Keogh pokręcił głową. Ś Kiedy odlatywał z Shannon Airport, przyszły go pożegnać tysiące ludzi. Kobiety płakały. Ś Wiem Ś powiedział Clinton. Ś Aha, irlandzki premier przeprasza. Miał nadzieję spotkać się tu z nami, ale proces pokojowy w Irlandii nabrał takiego rozmachu, że nie mógł się wyrwać. , Ś Rozumiem Ś odparł Keogh. Ś A więc czego się ode mnie oczekuje? Clinton spojrzał na Johna Majora. Ś Panie premierze...? Ś Jak już był łaskaw wspomnieć pan prezydent Ś zaczął John Major Ś chcielibyśmy, żeby pojechał pan do Irlandii. Pozwoli pan, że wyjaśnię... Proces pokojowy przebiega bardzo szybko. Gerry Adams z Sinn Fein i John Hume wyzwolili w całym społeczeństwie prawdziwy pęd do pokoju. Ś Uważa pan, że odnosi się to również do protestanckich lojalistów? Ś spytał Keogh. | Ś Tak, do ogółu tej społeczności. Ekstremiści z obu stron | nadal będą stanowili problem, i kiedy IRA złoży broń, | problemem będzie również przekonanie drugiej strony, że nie = ma w tym żadnego podstępu. Ale i tę przeszkodę w swoim | czasie pokonamy. Ś John Major uśmiechnął się. J Ś Przede wszystkim jednak Ś wtrącił prezydent Clin- , ton Ś musimy nakłonić IRA do wstrzymania ognia. Próbo- ; wali tego dokonać i Adams z Sinn Fein, i Bruce Morrison ^ z przyjaciółmi, ale w grę wchodzi także kwestia przekonania f sił to swoje słyń" temowi komun rliner, i w jedi na świecie... 'i or. la, i zatrzymał s Ś kontynuow nganstown i cha'-, ^nami. Ś Keogh cmistów. Nie ma tu miejsca na żadne rozwiązania promisowe, wstrzymanie ognia musi być całkowite. Wszy- , albo nic. ~^Ś'ŚŚŚŚ^"^"^"alŚlohJ-i^IaiorŚ^^ę^^wkrótce [W/l, liaw^i. iun.iw^ ^ _Ś._-_ panu wziąć w nim udział i poprzeć swoim autorytetem |Adamsa, Johna Hume'a i cały ruch pokojowy, efekty mogłyby przejść wszelkie oczekiwania. '; Ś Twoje nazwisko wiele tam znaczy Ś dodał pręży - ^^ ^ L ---^ Ś-tl^io-yŁ,^.^;^ 11 WASI. na arenie politycznej. irlandzki premier iwac nic ^.cis^.R.u^Łi, .. ,-...Ś-, Ś Clinton wstał i zaczął przechadzać się po J^"I^ ą^ ^-,^Q WL rrQstu_gra^ Nikt nie wie Śl -r - wszystko. Sądzę, że po dwudziestu pięciu laiaL.n w^J^ w Iriąndii mamy wreszcie szansę coś z tym zrobić, i za nic nie rezydent Ś zaczął .ł pan do Irlandii. Trudno nie przyznać panu racji, icie. Ale IRA złoży broń, igiej strony, że nie eszkodę w swoim lał się. ł prezydent Clin- inia ognia. Próbo- i Bruce Morrison /estia przekonania itarania nal , Ś A, jak u diabła, tego dokonamy'; ŚŚ Ś Ś Ś'ŚłŚ Ś Ś^-Ś -"-*-^_+i-/-^r*li;_ na 4aH Clinton- :; - 4 1 _ - ; irttnżu w klasztorze. Wit dzony przez siostry Ś Tak, panie prezydencie. ;-' Ś Ten witraż zdobi teraz małą kaplicę, kaplicę ' Keogha. O ile wiem, pomagałeś w powołaniu fundi rzecz szkoły, którą prowadzą tam siostry... Ś Udało mi się zainteresować tą inicjatywą kilku' ników w interesach. Ś Ale jeszcze nie odwiedziłeś tego miejsca? Ś Zrobię to, jak tylko będę mógł Ś odparł Keogh. Ś A czemu by nie teraz, Patrick? Ś spytał Clinto Powiedzmy, że wybierasz się na urlop do Paryża. Prasy f zainteresuje. Lecisz przez Irlandię, wysiadasz na lot Shannon i pod pretekstem, że chcesz odwiedzić kaplicę, l stamtąd helikopterem do opactwa Drumgoole. I Ś Rozumie pan, w czym rzecz? Ś wtrącił John Major. | Prasa i telewizja zostaną zaskoczone. Zanim zorientują g o co chodzi, pan będzie już w drodze. Ś Właśnie Ś potwierdził Clinton. Ś Gdybyś się prze wcześnie zdradził, warowaliby dzień i noc pod opactwa nagabywali dzieci z przyszkolnego internatu i odprowadi cię całą gromadą z powrotem na lotnisko. A ty nie wróć stamtąd prosto na Shannon, tylko zatrzymasz się po drod w Ardmore House. Tam właśnie ma się odbyć spotkanie Si Fein i IRA. Wypełnisz swoje posłanie... j Ś Z pozytywnym albo negatywnym rezultatem. Ś Z pozytywnym, Keogh, jestem tego pewien. Potea polecisz na Shannon, a stamtąd dalej, do Paryża. Keogh pokiwał powoli głową. Ś Wszystko w całkowitej tajemnicy, tak? Ś Absolutnej tajemnicy. Wizyta w opactwie Drumgook posłuży jako wytłumaczenie na wypadek, gdybyś został zauważony na Shannon. Matka przełożona dowie się o twoich odwiedzinach, kiedy będziesz już tam jechał. Ś Tak, rozumiem. Znowu zapadło milczenie. Ś Jakiś problem, panie senatorze? Ś zapytał ostrożnie John Major. J^ Ś Nie wiem, czy nie jest to objęte ścisłą tajemnicą Ś powiedział Patrick Keogh Ś ale słyszałem, że podobno ekstremistyczne grupy lojalistów protestanckich groziły śmier-1 "^ l. Ś Gdybyś się przed- i i noc pod opactwem, nternatu i odprowadzili t-nisko. A ty nie wrócisz atrzymasz się po drodze się odbyć spotkanie Sinn ć... yra rezultatem. m tego pewien. Potem ;j, do Paryża. icy, tak? w opactwie Drumgoole wypadek, gdybyś został łożona dowie się o twoich m jechał. ze? Ś zapytał ostrożnie bjęte ścisłą tajemnicą Ś słyszałem, że podobno >testanckich groziły śmier- cią pani ambasador Stanów Zjednoczonych w Dublinie. Zdaje się, że nazywają ją tam "tą dziwką od Kennedych". Bóg jeden wie, jak nazwą mnie. Ś Tak, bardzo nas niepokoi postawa lojalistów Ś odparł John Major. Ś Ale nie możemy dopuścić, żeby przeszkodziło to w negocjacjach, jakie prowadzimy. Ś Oczywiście, że nie Ś przyznał Keogh, Ś Ale jeśli rozniesie się wieść o celu, jaki mam spróbować tam osiągnąć, to niektórzy z protestantów mogą dojść do wniosku, że przydałoby się usunąć mnie ze sceny. Bądźmy szczerzy, zabójstwo Liama Bella nie napawa raczej optymizmem. Clinton wrócił za biurko i usiadł w fotelu. Ś Tak, to nie będzie piknik i zdajemy sobie sprawę z ryzy-ka Ś oświadczył. Ś Dlatego właśnie radzę ci stosować się do procedury. Wszystko w największej tajemnicy. O całym przed-sięwzięciu poinformowany będzie bardzo wąski krąg osób. Ś A co z konferencją IRA? Oni się na pewno dowiedzą. Ś Gerry Adams jest teraz zdecydowany na współpracę, nie ma co do tego wątpliwości Ś stwierdził John Major. Ś Jestem przekonany, że coś wymyślimy. Na przykład pojawi się tam pan nie zapowiadany... Ś To mi się podoba Ś powiedział Clinton. Ś Efekt zaskoczenia doskonale posłuży naszym celom. Co ty na to, Patrick? Ś Sam nie wiem... Ś Keogh westchnął. Ś Nie neguję znaczenia tego wszystkiego, ale prosicie mnie tu panowie, żebym udał się w strefę działań wojennych, a ja się już starze-ję. Ś Uśmiechnął się znowu tym swoim krzywym uśmiesz- kiem. Ś Nie będę ukrywał, że trochę mnie przeraża ta perspektywa, a oprócz tego mam rodzinę. Będę musiał porozumieć się z żoną, ale ona wyjechała do naszej posiadłości w Hyannis Port. To zaledwie trzy mile plażą od domu Teda K.ennedy'ego. Ś Ile czasu ci potrzeba? Ś zapytał Clinton. Ś Co najmniej dwadzieścia cztery godziny. Ś Ja wracam do Londynu jutro w południe Ś powiedział John Major. Ś Dobrze, skontaktuję się z panem do tego czasu. Keogh wstał. Clinton nacisnął przycisk brzęczyka, przywo- łując asystenta. 177 12 Ś Aaiol Śmierci ~ Udałem ź ^ żeby ^ Podrzuca yannis f'- J T^ - ^^.la u'ip/"~ -Ś^va "-^^ŚŚep^,^ ŚŚŚŚ-. -^ " " 1: ~ po^s'^^ ŚŚŚŚŚŚ^?^te. ^;;, Nie t wys2e(ff "'"'^^^SŚ^o ".,,,,.,. 1 Poszedł "ad moeij ' i. - "'-'a^a Śt*łJ t n^S^^,^ ŚŚŚŚ^ "i?^::^ŚŚ !ie Odziałam? -^-"^--^s^.,^ a nad Hyannis Port zalega gęsta mgła. Najlepsze, co mogli mu aproponować, to przelot do bazy sił powietrznych Otis na samym Cape Cod, a stamtąd przejazd do Hyannis Port limuzyną. Nie oponował i w dwadzieścia minut później był już w drodze. W dole, w zapadającym zmierzchu, połyskiwała wstęga Potomacu. Próbował czytać Washington Post, ale nie mógł się skupić. Wszystkie myśli zaprzątała mu sytuacja naszkicowana przez prezydenta i brytyjskiego premiera. Nagle uświadomił sobie, że oto stoi przed najważniejszą decyzją swego życia. W Londynie dochodziła północ. Dillon pracował przy swoim biurku, analizując wydruki z komputera. Wokół panowała cisza. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju weszła Hannah Bernstein. Była w płaszczu przeciwdeszczowym. Ś Oczom nie wierzę. Cały wieczór próbuję się z tobą skontaktować. Dlaczego nie włączyłeś swojej automatycznej sekretarki? Ś Nienawidzę tego cholernego urządzenia Ś mruknął. Ś Na szczęście domyśliłam się, że możesz siedzieć jeszcze tutaj Ś powiedziała Hannah. Dillon studiował dalej wydruki nie zwracając na nią uwagi. Po chwili odłożył papiery i odchylił się wraz z krzesłem do tyłu. Ś Wierzysz w zbiegi okoliczności? Ś Czasami. Czemu pytasz? Ś Karl Jung zwykł mawiać o zjawisku, które nazywał synchronizmem... o zdarzeniach zbieżnych w czasie i towarzy-szącemu im uczuciu, że zaangażowana jest w to jakaś głębsza motywacja. Ś A co to ma wspólnego z 30 Stycznia? Ś Sam nie wiem. Łeb mi od tego puchnie. Ale to, że wszystkich zamachów dokonano przy użyciu beretty, wcale nie jest zbiegiem okoliczności. To fakt. Czterech ukatrupionych członków IRA to też fakt, nie ma tu mowy o żadnym przypadku. Ś No więc...? Dillon zapalił papierosa. Ś Eliminacja dwóch kolejnych szefów rezydentury KGB. Zadałem sobie pytanie, dlaczego dwóch? Ale poczciwy^ Gordon podsunął nam powód, dla którego załatwieni Susłow i Sharp. Narkotyki. Ś A dlaczego zabito Asimowa? Ś Nie wiem, jednak wygląda to podejrzanie, że w B trafiliśmy na jeszcze jednego przedsiębiorczego oficera KC tym razem handlującego plutonem. Ś Dopatrujesz się tu jakiegoś związku? Ś Tylko w tym sensie, że KGB, czy jak to się tam nazywa, zdaje się maczać paluchy w każdym możli brudnym interesie. Ś I co z tego wnioskujesz? Ś Że gdzieś tutaj może być rosyjskie ogniwo. Kazat komputerowi przemielić wszystko, co dotyczy rosyjskiej basady w Londynie. Personelu, i w ogóle. Ś Genialnie Ś mruknęła Hannah. Ś Natrafiłeś naje jakieś zbiegi okoliczności? Ś Owszem, ale za cholerę nie wiem, o co tu chodzi. Dillon wstał i sięgnął po marynarkę. Ś Jedziemy do mnie, czy do ciebie? Ś W co mam cię kopnąć, Dillon? Ś parsknęła Han- nah. Ś Chodźźe wreszcie. Podrzucę cię do domu. Kiedy limuzyna z bazy sił powietrznych Otis zatrzymała się w końcu przed domem w Hyannis Port, Keogh czuł się już bardzo zmęczony. Ostatnie pięć mil jazdy poprzez gęstą jak wata mgłę było prawdziwą męką. Kierowca, sierżant sił powietrznych, podziękował za zaproszenie do domu na filiżan-kę kawy i ruszył natychmiast w drogę powrotną. Keogh stał jeszcze przez chwilę na podjeździe. W pewnym momencie silny podmuch wiatru od morza rozdarł mgłę i Keogh ujrzał białą pianę przyboju liżącą piasek na plaży. Pod wpływem impulsu zszedł tam i przystanął, wystawiając twarz na wiatr i wsłuchując się w łomot fal rozbijających się i ! o brzeg, w: Ś Pat, jesteś tam? Ś zawołał kobiecy głos. Był to głos jego tu żony. Keogh obejrzał się i zobaczył ją kilka jardów za sobą. K W ręku trzymała latarkę. Ś Dobrze się czujesz? Ś zapytała. Ś v 180 Coś się stało? Telefonowali z Otis, że jesteś już w drodze. t Usłyszałam samochód. ; Otoczył ją ramieniem i pocałował. Ś Chciałem trochę dojść do siebie. Wiesz, jakie są te helikoptery. Miałem wrażenie, jakbym oberwał obuchem w ^owę. Chodźmy do domu. Gdy znaleźli się w kuchni, nalał do szklanki szkockiej i dodał trochę wody Branch, a Mary zabrała się do parzenia kawy. Jako agentka literacka dobrze znała życie, poza tym była kobietą obdarzoną tym niezrównanym kobiecym instyn- ktem, który pozwala wyczuć, kiedy sprawy się komplikują. Nalała kawę do filiżanki. Ś Nie powinnaś pić kawy Ś powiedział Keogh. Ś Nie zaśniesz. Ś I tak nie pisane mi dzisiaj spać. Usiadła naprzeciw niego przy stole. Ś No, Pat, opowiadaj Ś zażądała. Ś Z tego mogą być kłopoty Ś stwierdziła, kiedy skoń- czył. Ś Chcą, żebyś ryzykował życie. Nawet IRA nie potrafi kontrolować wszystkich swoich ludzi. Są przecież te odłamowe grupy, a to prawdziwi obłąkańcy. Weź choćby tych terrorystów z INLA, którzy zamordowali Mountbattena... Protestanccy lojaliści też nie są od nich lepsi. Ulsterskie Siły Ochotnicze, Bojownicy o Wolność Ulsteru, i na dokładkę jeszcze ta Czerwona Ręka Ulsteru. To fanatycy, którzy zabiliby nawet królową Elżbietę, gdyby uznali, że posunęliby w ten sposób do przodu swoją sprawę, i nadal nazywaliby siebie lojalista-mi. Ś Pokręciła głową. Ś To szalony, zwariowany świat. Tyle zabijania, tyle lat przemocy... Ś Dlatego trzeba położyć temu kres Ś mruknął Keogh i sięgnął po dzbanek z kawą. Ś Podjęcie właściwej decyzji wymaga odwagi. A tak nawiasem mówiąc, wybierając się tutaj, zaszedłem na cmentarz w Arlington. To właśnie John Kennedy wciągnął mnie w politykę. Czułem się z nim blisko związany. Ś Wiem. Ś Ale skoro już jesteśmy przy temacie bohati Uśmiechnął się do żony. Ś Jeśli o mnie chodzi, powiedzieć, że popełniłem wiele błędów, jednak niej razem. Tym razem zamierzam podjąć wyzwanie. Ś Jedziesz tam? Ś Przykro mi, ale tak. Ś Mogę jechać z tobą? Ś Nie. Westchnęła. Ś Rozumiem. Ś Gniewasz się na mnie? Ś Nie. Jeśli chcesz wiedzieć, to jestem z ciebie dumna, n Ś Cieszę się. Ś Wstał i wyciągnął rękę. Ś Chodźmy) łóżka. Rano wracam samolotem do Waszyngtonu, że poinformować prezydenta i Johna Majora o swojej decy Był jasny, słoneczny poranek z błękitnym niebem upsto nym kłaczkami chmurek. Ulice Waszyngtonu spłukane pr deszcz lśniły czystością. Sedan wiozący senatora ponów wjechał Wschodnią Bramą na tereny należące do Białeg Domu. Wchodzącego do budynku Keogha przywitał ten sai porucznik marines, który pełnił służbę poprzedniego wieczon Ś Dzień dobry, panie senatorze. Ś Czy oni dają ci kiedyś odetchnąć? Ś spytał Keogh. Ś Rzadko, panie senatorze. Ś Młody oficer uśmiechnij się. Ś Jestem marinę w czwartym pokoleniu, panie senatorze, J służba przede wszystkim, i w ogóle. Pan pozwoli tędy,! prezydent i premier są w Ogrodzie Różanym. Clinton uśmiechnął się na widok nadchodzącego Keogha. Ś Musiałeś wstać skoro świt Ś zauważył. Ś Owszem, ale chciałem tu zastać obu panów, zanim pan premier odleci. Ś Pojedziesz tam? Ś spytał Clinton. Ś Tak. Myślę, że możecie panowie na mnie liczyć. Kiedy mam wyruszyć? 182 L81 zoio '"spTO uiApiAAYzaro m^u^ad o mred oaizpsiAod TfsayĄ ^zsnp^ Ś 'Sis yz^e/ATSZ io[vy[ uqof Ś -uosnżJ3j S3pq3 J3tp^S^q izpo/Aop mstodsaz "nnre^izp /A :soup^zMzaq UI3S12Z3 mi 5is ^onzrez ;>oq3 'IIOAUAYOJ 3iqos tfeiu 3i(^ Ś t,Aziqop ^s Ś feum apazJd o^Ai ^u^tzpai^odpo i vaai ^ -- ^^ on reuaio/^odi '^dTu3 ^ui^foads 01 -BJaimMd 7'" t óSD\ ^"w t,i;Śi-- 'SVS ^^łsqo ^^oq3ZJiod mAq3z 'Szpfes ai^ uouireqs TO ~ Ś ~" -iioiimiw A\ 5is SrnmAzĄBz teu^oJMod ~ i 5fnpteq maiqoJd Auizp^saz.iu uo^ł ^^^... JofEi\ uqor tródpo Ś ^ V(\KXQ Ś (,9z.i3iui3Jd am^d 'teuui aż ired 5is tzpożz Ś '^.lofei^ ^ui[0f TO iBZJfods q3o3-)i Ś Sipu^i.lio izpoip i^saf 'im^iJads-sia tes M.ouJ ^ i -"-s-neni '""nów 7 ~ ^-~źm ."sS.sa.":,-^-^ tei .<;nri".- ^^y-S^Tr,Ś'- .__ JaiC 2ro^in""i. 6UDtó DVłaź;" J Oowning Street na spot- adzono go do gabinetu, iż kawę. m już zastępcy dyrektora rozmów z prezydentem erguson. Ś Pozwolę sobie wie obowiązuje zachowa- brze pana zrozumiałem, ;h wyraźnie to zaznaczyli. terze, że nie dowie się tym pokoju Ś uspokoił inać o niej ani członkom do spraw Irlandii Pół- Langa, ale on występuje ytał z przekąsem Carter. ;ania Ś burknął bryga- sogh zgodził się wsunąć ;o wielkiej odwadze. Ale będzie mógł ją stamtąd nu grozić jakieś niebez- ie odpowiadał. 'mier. ^ Ś Cóż, spójrzmy na to w ten sposób, panie premierze: (dyby był pan przywódcą jakiejś protestanckiej grupy ter- rorystycznej, która nie chce dopuścić do rozpoczęcia pokojo-wych rokowań, to czy nie uznałby pan, że zabicie Patricka Keogha, człowieka ze starej gwardii Kennedy'ego i chyba najbardziej szanowanego w Waszyngtonie senatora, to najlep-szy sposób na ich storpedowanie? Simon Carter pokiwał głową. Ś Masz rację Ś powiedział z wyraźnym ociąganiem. Ś To by sprawiło, że za broń chwyciłaby nie tylko IRA, ale cały irlandzki naród. Ś Śmiem twierdzić Ś wtrącił Rupert Lang Ś że ten sam punkt widzenia przypisać można również ekstremistom z IRA. Ś Mógłby pan to wyjaśnić? Ś poprosił John Major. Ś Czytałem raporty, wszyscy je czytaliśmy. W IRA jest wielu nieprzejednanych, którzy nie zgadzają się z Gerrym Adamsem i jego poplecznikami. Wielu jest takich, którzy nadal chcą kroczyć drogą karabinu i bomby. Mogą być wśród nich ludzie, którym śmierć senatora Keogha byłaby na rękę. Ś A to niby dlaczego? Ś spytał John Major. Ś Bo automatycznie założono by, że zamachu dokonali protestanci Ś odparł Ferguson. Ś Wszystkie rokowania zostałyby wtedy prawdopodobnie definitywnie zerwane. Ś Obawiam się, że brygadier ma rację Ś mruknął Carter. Premier pokiwał w zadumie głową. Ś Zatem musimy zadbać, aby do tego nie doszło, a to już pańska działka, panie Ferguson. Ś Służby bezpieczeństwa chętnie pomogą Ś wtrącił Car- ter. Ś Nie muszę chyba podkreślać, że mamy ogromne doświadczenie w operacjach na terytorium Irlandii. Ś Ale nie w Republice Ś zauważył John Major i uśmiech- nął się lekko. Ś Tam wasza działalność byłaby raczej nielegalna, nieprawdaż? Ś Wie pan dobrze, panie premierze, że to puste słowa. MI6 działa na tym terenie przez cały czas. Ś Nie w tego typu sprawach. Poza tym, jak już mówiłem, Kaator Keogh wyraźnie wskazał, kto ma dbać o jego bez- sństwo. Ś Zwrócił się do Fergusona: Ś Czy to zadanie irzy panu jakichś problemów? 187 SSsSS-iS-ad ^.ubezpieczać ^.. ' ^"niore. J ,^^,J ^ ss0""2 ""^ o.-, f P2"0^^^^^^^*. Z. ' '^"Pan zgłodni-ał. Nie teraz, później Ś odparł Ferguson i zauważył: Ś J Inspektor Bernstein nie wyglądała na zbyt uszczęśliwioną. ' Ś Czuje się odsunięta. Ś Cóż, przykro mi. No ale przecież ktoś musi zostać na i gospodarstwie. Ś Pokręcił głową. Ś Kobiety są takie niera-cjonalne, Dillon. Nie myślą tak jak my. Ś Mój Boże, gdyby feministki to usłyszały, rozerwałyby pana na kawałki. Okrzyknęłyby pana zwolennikiem segregacji płciowej, rasistowskim, szowinistycznym samcem. Ś Mój drogi chłopcze, wiesz przecież dobrze, o co mi chodzi. Bernstein jest inteligentna i sprawna. Cambridge z pierwszą lokatą, wspaniały przebieg służby w policji. Pokazała, że jeśli trzeba, potrafi strzelić do mężczyzny. Ś l do kobiety Ś dorzucił Dillon. Ś Tak, zapomniałem. Ale czemu stroi teraz fochy, że nie zabraliśmy jej ze sobą? Ś Może bardzo chciała poznać Pata Keogha? Ś Przecież go i tak pozna. Ś Powinien jej to pan dać wyraźniej do zrozumienia. Ś Bzdura. Ś Ferguson podał Dillonowi swój kubek. Ś Nalej mi jeszcze herbaty i powiedz, co o tym wszystkim myślisz. Ś Chodzi panu o to, czy Keogh, zjawiając się w Ardmore House, wpłynie w jakiś sposób na postawę Sinn Fein i IRA? Ś Właśnie. No więc jak, wpłynie? Powinieneś to wiedzieć. Dosyć długo działałeś w tym cholernym ruchu. Ś Czasy się zmieniają. Ś Dillon zapalił papierosa. Ś A wraz z nimi ludzie. Wszyscy Irlandczycy, protestanci i katolicy, pragną pokoju. Naturalnie po obu stronach są ekstremiści, ale jeśli chodzi o Sinn Fein i IRA, to sądzę, że można od nich oczekiwać poparcia dla pokojowej inicjatywy. Dwadzieścia pięć lat to za długo. Gerry Adams, Martin McGuinness i ludzie im podobni, chcący przenieść całą sprawę na arenę polityczną, potrzebują wszelkiego możliwego wspar-cia, więc Keogh może odegrać tu znaczącą rolę. Ś A właściwie dlaczego? Ś Po pierwsze pracował kiedyś z prezydentem Kennedym, a Kennedy to w Irlandii legenda. Po drugie jest swój. Jest katolikiem. Nikt nie może przyczepić mu żadnej łatki. Jeśli wykosi dobre przemówienie, zyska ich poparcie. 189 zo dobrze -^t^ rir,^1^ .^nie mom.n.,. .- .. P^uJa-wari w}ednvm ypiuwać "ajnowsS lsterstwa Obro te^ ^ScT.^^^^^^^^ ^p^r^^^ Ł \J W II V ' y ^"^ 1 zaniosła: Oglądania b Kiedy Gra^ Browni zy ^^ WaJk. uir1 '"icsz przvnai, - Ś"ł'waźneeo ^es do lca^" J nleJ) 0 c0 ^odzi? ^ ,,. , g - Nie. Wiem tyk samn ^^ ~Ś Nie Wif>v> ,^^%.^^,,^,,, W^-^^^0^^ ""^ do (haw. . Ś Ja ich wpuszczę Ś powiedział Curry i wyszedł z kuchni. Kiedy Grace, niosąc tacę z czterema filiżankami i dzbankiem t kawą, weszła do salonu, Lang i Below już tam byli i grzali "H przy kominku. Rupert pocałował ją w policzek. Ś Jak zawsze boska. Ś Oszczędź sobie komplementów. O co chodzi? Ś spytała nalewając kawę. Ś Powiedz im, Rupercie Ś mruknął Below. Kiedy Lang skończył relacjonować szczegóły swojego spot- kania przy Downing Street, na chwilę zapadła cisza. Przerwał ją Curry. Ś Bardzo interesujące, ale jakie to wszystko ma znacze- nie? Ś zapytał. Ś Sinn Fein i IRA są bliskie podjęcia decyzji o ogłoszeniu zawieszenia broni i przystąpieniu do rokowań pokojowych Ś wyjaśnił Below. Ś Jeśli do tego dojdzie, na lojalistyczne ugrupowania protestanckie zacznie być wywierana presja, by również wstrzymały ogień. Ś Międzynarodowa presja Ś uściślił Lang. Ś Pokój w Irlandii? Ś spytała Grace. Ś Nie bardzo ci to na rękę, prawda, Jurij? Ty widziałbyś tam najchętniej drugą Boś-nię. Ś Roześmiała się. Ś To ci dopiero. Wszystkie twoje nadzieje związane z Irlandią walą się w gruzy i wyłaniające się z tego chaosu porządne, komunistyczne państwo idzie z dymem... Ś Niekoniecznie Ś odparł Below. Ś Jeśli Keogh zostałby podczas tej podróży zamordowany, wywołałoby to ogromne wzburzenie, zwłaszcza gdyby zamachu dokonały ugrupowania protestanckich lojalistów. Ś Myślisz, że to możliwe? Ś spytał Tom Curry. Ś Przecież oni nie będą nawet wiedzieli, że Keogh jest w Irlandii. Ś Ale my będziemy o tym wiedzieli. Ś Below uśmiechnął lie. Ś I tym razem do zamachu nie przyzna się 30 Stycznia. 11Ś^izemy go UFF albo Czerwonej Ręce Ulsteru. klonie zaległa cisza. "o rozstrzygający cios Ś odezwał się w końcu Lang. Ś .Hoże, Jurij, ambitny jesteś. Grace Browning z podniecenia zaschło w ustach. Ś Kiedy twój spektakl schodzi z desek King's Hea zwrócił się do niej Below. -i Ś W sobotę. Ś Czyli za dwa dni. Ś Below pokiwał głową. Ś Żar telefonie Ruperta skontaktowałem się z moimi informatf z Dublina. Chodzą słuchy, że to spotkanie IRA ma się w niedzielę po południu. ? Grace wzięła głęboki wdech. Ś Jak się tam dostanę? Ś zapytała. Ś Najzwyklej w świecie. Mam człowieka, który lata ( mnie od czasu do czasu przez granicę, oczywiście nielegr" Nazywa się Jack Carson. Prowadzi niewielką firmę trans] lotniczego. Ma dwa dwusilnikowe samoloty stacjonujące pewnym małym lotnisku w Kent, w pobliżu wioski o nań Coldwater. j Ś I potrafi przelecieć do Irlandii? Ś Bez problemu. Dotąd latał dla mnie głównie do Francji ale w Irlandii też już raz był. W zeszłym roku. Podobnie ja w Anglii, jest tam mnóstwo małych lotnisk polowych na wsi.B Jestem pewien, że znajdzie się takie w okolicach Drunh^ goole. Mówię tu o Drumgoole, bo wydaje mi się, że to najod-| powiedniejsze miejsce dla przeprowadzenia akcji. Nie możesz j zasadzić się na Keogha w Ardmore, gdzie roi się od rewol- j werowców IRA. J Ś A co z kontrolą ruchu powietrznego? Ś spytał Cur- ' ry. Ś Przecież musicie zgłosić przelot i uzyskać zezwolenie. Ś Och, dla Carsona to normalka. Niezgłoszenie lotu oznacza, że stajesz się nie zidentyfikowanym obiektem na ekranie czyjegoś radaru, ale tam w górze jest mnóstwo takich nie zidentyfikowanych obiektów, a poza tym w sieci kontroli radarowej istnieje wiele dziur, trzeba tylko wiedzieć, którędy lecieć. Ś A na podejściu do wybrzeża Irlandii? Ś spytał Rupert Lang. Ś Tam na pewno jest trudno. Ś Wcale nie. Jeśli Carson przetnie linię brzegową lecąc na wysokości nie większej jak sześćset stóp, ich radary go nie wykryją. Ś Below wzruszył ramionami. Ś Ten człowiek jest dobry i zna się na swojej robocie. Uda nam się. Ś A co po wylądowaniu? Ś Kiedy ustalimy już, gdzie Carson wyląduje, każę moim ludziom z Dublinu podstawić tam samochód. Ś I co dalej? Ś spytała Grace. Ś Tego nie wiem, ale nie rozmawiamy tu przecież o Fort Knox, lecz o opactwie, zakonnicach i dzieciach ze szkoły podstawowej. Ś Ale jakoś będę się tam musiała dostać. Ś Coś wymyślisz. Ś Wymyślimy Ś skorygował go Tom Curry i otoczył Grace ramieniem. Ś Żadnych protestów. Grace. Lecę z tobą. Grace spojrzała na Langa. Ś Co ty na to? Ś On zawsze stawia na swoim Ś odparł Lang. Ś Sam bym chętnie poleciał, ale tym razem nie mogę. A szkoda, bo zapowiada się dobra zabawa. Ś No dobrze Ś powiedział Below. Ś Każę się przygoto- wać Carsonowi, a Rupertowi pozostaje tylko informować nas o wszystkim na bieżąco. Ś Uśmiechnął się i uniósł filiżan-kę. Ś Mogę prosić o jeszcze trochę kawy? Na Dillona i Fergusona wysiadających z leara na lotnisku w bazie sił powietrznych Andrews czekał młody kapitan lotnictwa wojskowego. Ś Generał brygady Ferguson? Ś zapytał. Ś Proszę za mną. Helikopter już czeka. Polecicie nim panowie do bazy sił powietrznych Otis. Stamtąd do domu senatora Keogha w Hyannis Port zawiezie was limuzyna. Dopilnuję, żeby bagaże panów dostarczono do hotelu. Piętnaście minut później już startowali. Ś Generał brygady Ś mruknął Dillon. Ś Awansował pan. Ś Nie, to ta amerykańska terminologia Ś odparł Fergu- MO. Ś My już wiele lat temu przestaliśmy generałować. yŚ Myślałem, że mamy się spotkać z Keoghem w Waszyng- tonie. ^- Ja również. ai"% Ciekawe, skąd ta zmiana? y; S? ^lyślę, że Keogh nam to wyjaśni. Ś Ferguson otworzył Hh-Md Śmierci 193 neseser, wyjął mapę Irlandii i rozłożył ją. Ś Pokaż jeszcze raz Ardmore House i Drumgoole. Drzwi domu w Hyannis Port otworzyła im pani Ke Ś Brygadier Ferguson? Jestem Mary Keogh Ś powie Ś Bardzo mi miło, proszę pani. Ś Sean Dillon. Ś Irlandczyk wyciągnął rękę. Mary; uścisnęła ją i przyjrzała mu się ciekawie. Ś Wiele o panu słyszałam, panie Dillon. Ś Przypuszczam, że same złe rzeczy. Ś Obawiam się, że tak. Ś No cóż, ze wszystkimi nie wygram. Mary Keogh zwróciła się do Fergusona: Ś Mąż jest na spacerze na plaży. Ś Możemy się z nim od razu zobaczyć? Ś ; brygadier. Ś Naturalnie. Ja też tam za chwilę przyjdę. Ferguson i Dillon ruszyli w kierunku plaży. Ś Brygadierze...? Ś zawołała za nimi Mary Keogh. Ferguson zatrzymał się. Ś Tak? Ś Nie podoba mi się to wszystko Ś stwierdziła. Ś Mnie również, proszę mi wierzyć Ś odparł Ferguson. Mary Keogh weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi.! Dillon zapalił papierosa, j Ś Przystojna kobieta Ś stwierdził. ) Ś Owszem, nie zaprzeczę Ś zgodził się z nim Fergu- son. Ś No, ale chodźmy już do senatora. Fale przyboju waliły z rykiem o brzeg i wiał porywisty wiatr. W oddali dostrzegli Patricka Keogha. Szedł plażą w ich stronę, zatrzymując się co jakiś czas i rzucając patyk czarnemu psu, który hasał radośnie wokół mego. Ubrany był w grube sztruksowe spodnie i ciepły sweter. Ś Brygadier Ferguson? Ś spytał podchodząc do nich. Ś Tak, panie senatorze. Ś Ferguson podał mu rękę. Ś Miło mi pana poznać, sir. 194 Ś A to zapewne wielki Sean Dillon. Ś Keogh uścisnął (flon. ! Ś Senatorze, czy to nie lekka przesada? Ś żachnął się Dillon. Ś Czyż to nie nasza irlandzka narodowa przywara? Ś odparł Keogh. Ś Przejdźmy się kawałek, panowie. Ś Oczywiście, sir Ś przystał Ferguson. Ś Przepraszam, że poprosiłem Johna Majora o przysłanie mi tu panów w takim pośpiechu, ale ponieważ moja żona bardzo się obawia o moją głowę, postawiłem warunek, że jeśli chodzi o ochronę, to chcę ją mieć możliwie najlepszą, na co wasz premier polecił mi panów. Ś Bardzo nam to pochlebia Ś mruknął Ferguson. Ś Tylko bez fałszywej skromności, brygadierze Ś wtrącił Dillon. Ś Odwalamy kawał porządnej roboty i mało kto może się z nami równać. Ś Przypalił sobie papierosa, osłaniając płomyk złożonymi w muszelkę dłońmi. Ś Jestem człowiekiem otwartym, panie senatorze, i chcę porozmawiać z panem jak Irlandczyk z Irlandczykiem. Dlaczego pan to robi? Bo na pewno zdaje pan sobie sprawę, że jeśli o pańskiej misji dowiedzą się niewłaściwi ludzie, to pana głowa naprawdę znajdzie się w niebezpieczeństwie. Ś Dillon! Ś rzucił ostro Ferguson. Ś W porządku. Ś Keogh podniósł rękę. Ś Odpowiem na to pytanie. John Kennedy powiedział kiedyś coś o porządnych ludziach, którzy nic nie robią i stoją tylko z boku. Cóż, być może ja również zbyt często stałem z boku. Ś Pamiętam pana zdjęcie z okładki magazynu Time z okre- su wojny w Wietnamie Ś powiedział Ferguson. Ś Podczas oblężenia Khe San zabrał się pan z żołnierzami lecącymi helikopterem na patrol i obsługiwał ciężki karabin maszynowy. Podobno został pan wtedy ranny w ramię. Ś Wśród moich oponentów politycznych znaleźli się tacy, brygadierze, którzy nazwali to efekciarstwem Ś odparł MBator. Ś W żadnym razie nie mogłem się równać z Bobbym Kennedym. On nigdy nie uchylał się przed odpowiedzialnością, przeprowadził nas przez kryzys kubański, miał odwagę prze-jkwstawić się mafii, służył swemu krajowi i oddał za niego ^. Keogh przystanął i zapatrzył się w morze. Ś Uważa pan, że powinien zrobić to samo? Dillon. Ś Dobry Boże, skąd! Ś Patrick Keogh zaśmiał się( soło. Ś Owszem, chciałbym choć raz zrobić coś poźytei coś, co pozwoli mi mieć szacunek dla samego sieB z pewnością nie zamierzam przypłacać tego życiem, i dlatego zwracam się o zapewnienie mi ochrony do i brygadiera. Ś Znowu się roześmiał. Ś Ale chodźmy coś zjeść. Porozmawiamy jeszcze przy stole. 1^ Spożyli w czwórkę lekki posiłek przy okrągłym i;' w kuchni Ś sałatka, łosoś i młode ziemniaki. f Kiedy zasiedli potem nad kawą, Keogh zaproponow ,ź ' Ś Przedyskutujmy to jeszcze raz, brygadierze. ,^.' Ś Cóż, jak już powiedziałem premierowi, wszystko | się okazać bardzo proste. Ląduje pan na Shannon zi J';' l niespodziewanie. Uważam, że z powodów polityczny kiem uzasadnione jest utrzymywanie pańskiego Z{ wzięcia udziału w konferencji IRA w Ardmore Ho' ostatniej chwili w najgłębszej tajemnicy. Ś Zgadzam się z panem. Ś Jednak nawet przybycie na Shannon prywatnyr streamem nie zapewnia panu zachowania anonimowości pana rozpoznać personel naziemny, bagażowi, licho v Ktoś coś komuś wspomni, rozejdzie się plotka i me l razu to zwęszą. 11, Ś Ale będzie już za późno, żeby ktoś mógł tę infc ? ; wykorzystać Ś wtrąciła Mary Keogh. Ś No właśnie. Ś Brygadier skinął głową. Ś Potem można utrzymywać, że senator zatrzymał się na Shanr pod wpływem nagłego kaprysu zapragnął odwiedzić imienia swojego przodka. Na tym etapie nikt nie jeszcze wiedział o przystanku w Ardmore House w powrotnej. Ś To rzeczywiście chytre Ś przyznał senator. Ś A co z ochroną? Ś zapytała jego żona. Ś Bar niepokoję o bezpieczeństwo Patricka. {Bli,,, . "x" "-'wnie ŚŚŚŚn^a, '."^^^osc, " Ke0^ Pokiwał ^^ ie on będzie dbał o moje itrick Keogh. Ś Pójdę żeby podstawił pod dom już jedziecie. Ś Wstał, rócił się jeszcze. Ś Aha, ; się z panami spotkać, mi i weszła do domu. se chwilę przy limuzynie, > zdaniem to się uda? Ś anuje pokój? i protestantów Ś odparł się zagrożeni. Jest takie e senatorze: "To również , że uznaje jego słuszność, sogh pokiwał głową. Ś |Podoba mi się to. Ma swoją wymowę. Ś Spojrzał na Dillo- | na.Ś Może wykorzystam to w Ardmore. | Ś Wkrótce się spotkamy na Shannon Ś powiedział Fergu- | fon. Ś Uspokoiliśmy pana, senatorze? | Ś Nie bardzo Ś odparł Keogh. Ś Nadal śmiertelnie lięboję. Ś Och, to normalne. Wszyscy się czegoś boimy Ś mruknął Dillon. Ś Strach to zdrowy objaw. Ś Wiecie panowie, wygłosiłem kiedyś przemówienie, które nie wywarło na słuchaczach zbyt wielkiego wrażenia, ale na umie tak Ś powiedział Keogh. Ś Wspomniałem w nim, że człowiek robi, co musi, nie oglądając się na konsekwencje, i obojętnie, przed jakimi zadaniami staje, sam musi decydować o kursie, który obiera. Zaległo milczenie. Zaczynało kropić. Nieoczekiwanie Keogh odrzucił w tył głowę i roześmiał się. Ś Do diabła, to zabrzmiało jak mowa przedwyborcza. No, jedzcie już panowie. Do zobaczenia na Shannon. Odwrócił się i wszedł do domu. Gdy znaleźli się na pokładzie helikoptera, Ferguson zajął się od razu dokumentami, które wiózł ze sobą w neseserze, i przez całą drogę milczał. Dopiero kiedy służbowa limuzyna odwożąca ich z bazy sił powietrznych Andrews sunęła już zatłoczonymi ulicami Waszyngtonu, odłożył papiery, rozparł się wygodnie na tylnej kanapie i powiedział: Ś Interesujący człowiek z tego Patricka Keogha. Wiele sukcesów, ale również tragedie i błędy. Ś Mimo to wciąż tu jest Ś odparł Dillon. Ś Przetrwał. Nie załamuje rąk, kiedy coś pójdzie niedobrze. Bierze się w garść i pcha dalej swój wózek. Ś Polubiłeś go? Ś Chyba tak. Moim zdaniem to człowiek, ktpry bez obawy może spojrzeć w lustro. Ś Nie podejrzewałem cię o artystyczne zapędy, Dillon. Byli już pod Białym Domem i wjeżdżali do Zachodnich Podziemi. lUedy asystent wprowadził ich do Gabinetu Owalnego, (twierdzili ze zdziwieniem, że nikogo tam nie ma. 199 Ał M ^ 'no^s 3r3tM o ^ ^ ' ~~ 'łprisn r BV u MSJoiBuas ^> ","ŚŚ ^ -amazBJM j ota^^^^^ -^S^^ l /Boa^ ^2Jd ^ "osn^J ,,'ł.^ ^r2t'-t ^u o^o ^ " ""ŚŚSrsE^ 1 ^^s^Si. . *11 '""q.3 op ," ""'""te,, - 8 t ^^^,^^s l 'y^P qoJ f3Moip,^. .... ź^.oro RU?", - Wierzę panu, panie prezydencie Ś powiedział Ferguson. - Dziękuję. I proszę również wierzyć senatorowi Keo- owi. On także nie robi tego z myślą o jakichkolwiek f osobistych korzyściach. Nadstawia głowy, bo wierzy, że warto. j Jak już wspomniałem, rozmawiałem telefonicznie z senatorem l iwiem, że jest zadowolony z waszych planów przeprowadzenia tej akcji. Byłbym zobowiązany, gdybyście zechcieli mi je teraz przedstawić, brygadierze. Kiedy Ferguson skończył, Clinton pokiwał głową. Ś Mnie się to podoba. Ś Spojrzał na Dillona. Ś A co pan na to, panie Dillon? Ś Wszystko może pójść gładko Ś odparł Dillon. Ś Ale najważniejszy jest element zaskoczenia. Senator musi się tam pojawić zupełnie niespodziewanie. Zachowanie tajemnicy jest wiec sprawą najwyższej wagi. Ś Tak, zgadzam się z panem. Ś Clinton spojrzał na zegarek. Ś W Londynie już północ, panowie, co znaczy, że zaczyna się tam właśnie piątek. Lada chwila spodziewam się informacji o terminie tego spotkania IRA w Ardmore House. Na panów miejscu udałbym się teraz do hotelu i przespał trochę, dopóki jest po temu okazja. Powiadomię panów, kiedy tylko będę coś wiedział. Ś Oczywiście, panie prezydencie. Clinton wdusił przycisk brzęczyka na biurku i wstał. Ś Powtórzę jeszcze raz, że brak mi słów, by wyrazić wagę tej misji. Wszedł asystent i wyprowadził ich z Gabinetu Owalnego. Cztery godziny później Dillona śpiącego smacznie w hote- lowym łóżku wyrwał nagle ze snu dzwonek telefonu. Sięgnął po słuchawkę. Ś Tu Ferguson. Pobudka, zbieraj się, Dillon, wynosimy e stąd. Dzwoniłem już do Andrews. Lear będzie gotowy, Mim tam dojedziemy. Spotykamy się na dole Ś powiedział i rozłączy ł się. Dillon zwlókł się z łóżka. ;-. 201 Cudownie _ ^^s^^^^^^ ^'^^T^J r "l1'^esc, ,."" ' """^ ^ " o.^cn:^'^^8^^ ' S^^3S?^^ ^??.o^Ś^HO"se?Bedy^ -A^:,^ Ś Cholernie cudownie. zarabiania na chleb Ś znalazł nad Atlantykiem, i przestawił wskazówki mdyńskiego. dzie, w południe będziemy >wi, że przez całą drogę .rdmore House? Kiedy się idniu. ic przeciwko temu, że się ił Dillon, opuścił oparcie Londyn Devon Londyn 1994 Kiedy Dillon wszedł do pokoju Hannah Bernstein, zastał ją przy pracy. Na jego widok zdjęła okulary i potarła czoło. Ś Gdzie brygadier? Ś Wysiadł przy Cavendish Square, żeby się przebrać. Za- raz tu będzie, a potem chce się jeszcze raz spotkać z pre-mierem. Ś Uzgodniliście coś? Ś Można to tak określić. To spotkanie IRA w Ardmore House zaczyna się w niedzielę o drugiej po południu. Keogh przyleci na Shannon prywatnym gulfstreamem i stamtąd uda się od razu helikopterem do Drumgoole. Ś A obstawa? Ś Senator uważa, że wystarczymy ty, ja i brygadier. Hannah uśmiechnęła się z zadowoleniem. Ś A więc mnie nie odstawił? Obawiałam się, że to zrobi. Ś Niby dlaczego miałby ci coś takiego wykręcić? Ś Dillon uśmiechną) się i zapalił papierosa. Ś Jak wam poszło z Keoghem? . Ś Doskonale. To naprawdę przyzwoity facet, wcale nie taki, jakim go przedstawiają dziennikarze. Trzeba charakteru, wdawać się w takie coś. Ś Dillon pokiwał głową. Ś łobał mi się. No a jak stoimy z tym dochodzeniem Iftwie 30 Stycznia? Zrobiłam ci te wydruki, o które prosiłeś. Chyba mamy ^^Mpiiystko. Zaraz ci pokażę. Ś Wstała i weszła pierwsza Dillona. Obok komputera leżała równa kupka wydruków. Ś To te materiały dotyczące rosyJskiej amb szczegóły na temat personelu. Ś Dobrze, przejrzę to raz-dwa. Ś Nie tak raz-dwa, Dillon, zbyt dużo tego. Natu starszy personel jest na wierzchu. Ś Hannah uśmiech się. Ś Zrobię ci herbaty. Ś Znikła w swoim pokoju. Kiedy czekała na zagotowanie się wody w czajr usłyszała za plecami kroki. W progu stał Dillon. Był b i podniecony. W ręku trzymał wydruk z komputera. Poła go na jej biurku. Ś Co to jest? Ś spytała. Ś Piękna kolorowa fotografia i komplet informacji temat niejakiego pułkownika Jurija Belowa, starszego ati kulturalnego ambasady rosyjskiej. No i...? .^sKwe^''"'^''-!. i "^ l GM^^ ^W\ ^a" D",o."( przez ra^ę. Below z fotografii uśmiechał się do niej miło. Ś Czy nie wygląda ci znajomo? Ś Nie. Ś Hannah pokręciła głową. Ś Nie powiedziałabym, j Ś A mnie tak. | W tym momencie otworzyły się drzwi od korytarza i do pokoju Hannah wkroczył Ferguson. Ś O, herbatka się robi? Bardzo dobrze. Łyknę filiżaneczke i lecę na Downing Street. Hannah Bernstein podała mu filiżankę świeżo zaparzone} herbaty. Styczna uważa! że natknąt slę na coś' c0 ma zwiazek z ^ Ś Tak? A na co? wydruk ^7^ Jurija Bdowa- - Dillon wskazał ^ wyaruJc. ~ Wie pan cos na Jego tematf - To starszy attache kulturalny 'ambasady rosyiskiei Widuję go na rozmaitych przyjęciach dyplomatycznych J' GRU. aJ Jest naplsane' że być może ^ szefem rezydentuiy " ".J0 tylk0 SUSestia Nie ma na to żadnych dowodów a z tutejszą rezydent GRU nie doszło nigdy do konS. 206 ;zące rosyjskiej ambasady^ ^dużo tego. Naturalnie Hannah uśmiechnęła! w swoim pokoju. * się wody w czajniku. ^.stał Dillon. Był blady uk z komputera. Położył _ komplet informacji na Belowa, starszego attache n londyńskiej rezydentury vego. ' iszła i zajrzała Dillonowi lechał się do niej miło. i- ~ Nie powiedziałabym. drzwi od korytarza i do obrze. Łyknę filiżaneczkę zankę świeżo zaparzonej i coś, co ma związek z 30 l- Ś Dillon wskazał na lat? y ambasady rosyjskiej l dyplomatycznych. e Jest szefem rezydentury i to żadnych dowodów szło nigdy do konfliktu' i innego K.GB. Ś Ferguson siorbnął herbaty. Ś No ale |ź czym konkretnie rzecz? l- Ś Widziałem go tylko raz, ale za to w bardzo znaczących Mkolicznościach. Ś Dillon zwrócił się do Hannah. Ś Pamię- jtesz nasz pobyt w hotelu Europa? Chwaliłem ci się, że l rozmawiałem tam z Grace Browning, tą aktorką, i z profeso-rem Currym. Ś Pamiętam. Ś Potem widziałem ich w Dorchester... tego wieczoru, kiedy zamordowany został Liam Beli. Pili szampana w barze. Dołączył do nich Rupert Lang. Cała trójka sprawiała wrażenie, jakby była w bliskiej komitywie. Przyjacielskie pocałunki, i tak dalej. Ś Wielkie nieba, człowieku, i co z tego, że Rupert Lang jest ich przyjacielem? Ś żachnął się Ferguson. Dillon wziął z biurka wydruk i mruknął: Ś Niby nic. Ale potem przysiadł się jeszcze do nich ten mężczyzna, pułkownik Jurij Below. Musicie przyznać, że wybuchłby wielki skandal, gdyby o konszachtach ministra Korony z rosyjskim agentem dowiedziała się prasa. Ś Przecież już ci mówiłem, że sam widuję się z tym człowiekiem na przyjęciach dyplomatycznych. Ś Ferguson odstawił filiżankę. Ś Spotyka się tam każdy z każdym, Dillon. Ś Proszę mnie najpierw wysłuchać do końca Ś powiedział cierpliwie Dillon Ś a potem może mnie pan wyśmiać, jeśli uznało za stosowne. Ś Zwrócił się znowu do Hannah. Ś I ty też rusz swoją wspaniałą, policyjną głową. Ś No dobrze Ś ustąpił Ferguson. Ś Ale przejdźmy może do mojego gabinetu. Kiedy to zrobili, Ferguson usiadł za biurkiem. Ś Wczoraj wieczorem rozmawiałem z Hannah o zbiegach koliczności... Ś zaczął Dillon. Ś Przytoczyłem naukową teorię Karla Junga na ich temat, ale tak naprawdę chciałem yawiedzieć, że w nie nie wierzę. JdPerguson spytał zaciekawiony: No i co? Jak już mówiłem Hannah, według mnie wszystkie te tiy dokonane przez 30 Stycznia przy użyciu beretty ; są zbiegiem okoliczności. Czterech wyeliminowanych 207 ludzi IRA to też nie zbieg okoliczności. Dwaj zabici " londyńskiej rezydentury K GB... Czy to był przypade żarn, że nie, i dlatego poprosiłem komputer o i wydrukowanie danych na temat całego personelu ro; ambasady. Ś Dillon uśmiechnął się. Ś A teraz porożu my o Juriju Belowie siedzącym nad lampką szampana w w Dorchester. Ś Popatrzył na Hannah. Ś Słyszała, dobry gliniarz prowadzi śledztwo kierując się nosem r oglądając zbytnio na fakty. Zaczyna pani węszyć tutaj. niezwykłego, pani inspektor? Ś Chciałabym najpierw usłyszeć coś więcej Ś odpi Hannah, spoglądając na Fergusona. Ś W tym jest coś więcej Ś mruknął Ferguson. Ś Ja l to czuję. Mów dalej, Dillon. ł Ś Potem było moje spotkanie z Daleyem tamtego wieczór w Belfaście i sprawa Synów Ulsteru. I niedoszłe spotkani z Danielem Quinnem, kiedy to zastawili na mnie pułapy Kto o tym wiedział? Hannah, tylko że ona nie miała pojęca gdzie ma dojść do tych spotkań. Pan, brygadierze, premie Simon Carter i Rupert Lang. Ś Zwrócił się do Hannah: Ś- Posłuchajmy teraz, co na to nasza przenikliwa pani inspektor, j Hannah zerknęła pytająco na Fergusona. Brygadier skinął j głową. ' Ś Mów, moja droga. Ś Dobrze. Załóżmy, że 30 Stycznia wiedziało o tych j spotkaniach Dillona, choć nie znało ich miejsca, ale tajemnicza j kobieta na motocyklu miała dostatecznie wiele informacji, by j pojechać za nim uzbrojona i gotowa do działania. Zapytała- ' bym, skąd wiedziała, że dojdzie do tego, do czego doszło. Ś I co pani z tego wnioskuje, pani inspektor? Hannah uśmiechnęła się. Ś Z listy podejrzanych może pan wykreślić siebie, mnie i Diliona. Pozostaje jednak na niej premier, Simon Carter i Rupert Lang. Ś Trudno sobie wyobrazić, żeby premier był źródłem przecieku Ś prychnął Ferguson. Ś A posądzanie o to zastępcy dyrektora służb bezpieczeństwa jest niedorzecznością. Ś Czyli zostaje nam tylko jedno prawdopodobne źródło... Ś Nie chce mi się w to wierzyć. Ś Ferguson potrząsnął r )ową. Ś Minister Korony, podsekretarz stanu w gabinecie flandii Północnej? Ś Znowu potrząsnął głową. Ś Rupert Lang służył w moim regimencie, w Gwardii Grenadierów, -'Ś"^rórwszym Spadochronowym. Za służbę w Irlandii """-^"sługi, był ranny... -Ś-"---'''^nŚ^^ezmy^^ w najgłębszej tajemnicy, mam na myśli jego krótki po w Londynie. Wiedzieliśmy o tym tylko my, pan, premier, zastępca dyrektora oraz Rupert Lang. Zaległo milczenie. Ś Oni byli tego wieczoru przygotowani na pojawienie się BeUa w Dorchester, brygadierze Ś podjął po chwili Dil- lon. Ś Czekali na niego w zasadzce na cmentarzu w Vance Sąuare. ŚT-wguson podniósł rękę i spojrzał na Hannah. Ś Co na to policja, pani inspektor? Ś Poszlaki są zbyt słabe, by załatwić sprawę, ale kilka niejasności warto byłoby wyjaśnić. : Ś A ty, Dillon? ^'watbym zawieszenie działalności waszej małej komisji i,_ Carter i Lang. Lang nie powinien mieć - lacji do czasu, kiedy wszystko ^ T^ ^*^tha_i_jfi ^Ś J _ nie wie jeszcze, Ki l Shannon ani nie zna terminu spotkania i^ - oświadczyła Hannah. Ś Jak ja, u licha, wyjaśnię to premierowi? Ś zapytał y Ferguson. l1, Ś Oj, niech pan przestanie, brygadierze Ś parsknął nieoiai-Ś b ptiwie Dillon. Ś Od lat łga pan jak z nut. Dlaczego teraz lałby pan przestać? ftJJfr- Święty Bożel Ś obruszył się Ferguson. Ś No cóż, masz "^~'Śalnie rację Ś dodał po chwili i sięgnął do słuchawki ŚŚ'""^afonicznsso. er odebrał telefon w swoim gabinecie przy Downing ". Wydarzyfo się . ' " J wlzyty" ^a ^"s^saAsa,?--. a-tete.aayi:ź. - Cóż, oczywiście , aJ pods^ ^ielan^,?,6;..!6 tak' ^scy ^ ^. 1 Pniyślenia TZe. nrr>^,- _ - O^iścic sodzm- D-' ^^ Ś odparf ^ ia ton.en;.^ "'"'tdoao,.,,^,; "Tnifach. -"W ' n.źych"S; Kędy Perguson H..^;-^ -;a!",e-S'" ' ^S^^. s0 ~ odparh ź*" to nazwisko j1 ^ŚŚŚ^"i^,,^ ię co do tego zgadzamy. >a o zastosowanie pew- panie premierze. Wiem, aelę... powiedział mi to tym Dillon i inspektor ie wtajemniczać nikogo :e mamy nic nie mówić igowi? Sugeruje pan, że i wspomniał, jest jeden rijała konsternacja. Ś ?ać się do mojej sugestii. [i milczenia John Ma- ;ojony, brygadierze, bo m wolałbym, żeby pan ii swoje i natychmiast u, zastał tam Dillona n komputerem. ^urry'ego Ś odparła mo mi brzmi Ś powie- dział. Ś Jest jeden taki profesor Curry z Uniwersytetu Londyńskiego, który zasiada w licznych komisjach rządowych... Drukarka zaczęła wypluwać papier. Dillon oddarł pierwszy arkusz i położył go na biurku. Patrzyła na nich z niego twarz Toma Curry'ego. Informacje z banku danych wspominały nie tylko o jego akademickich dokonaniach, lecz, jak zwykle w przypadku osób zaangażowanych w prace rządu, opisywały również ze szczegółami prywatne życie profesora. Ś Cambńdge Ś mruknął Ferguson i ściągnął brwi. Ś I doktorat na uniwersytecie moskiewskim. Drukarka podjęła pracę. Ś O, wychodzi Rupert Lang Ś obwieściła Hannah. Ś To już niepotrzebne Ś fuknął Ferguson. Ś Tutaj jest napisane czarno na białym, że Curry i Lang mieszkają od lat razem w domu Langa w Dean Close. To kawałek drogi spacerkiem od Westminsteru. Pozostają w homoseksualnym związku od czasu, kiedy razem studiowali w Cambridge. Ś Proszę czytać dalej Ś poradziła mu Hannah. Ś Naj- bardziej interesujący jest dorobek akademicki Curry'ego. Wykładał w Yale i w Harvardzie, jest profesorem na Queen's University i każdego miesiąca trzy do czterech dni spędza w Belfaście. Ś Tak, to niezmiernie interesujące. Ś Ferguson był teraz bardzo oficjalny. Ś Wiemy, że w czasie, kiedy Dillon i pani, pani inspektor, rozpracowywaliście Synów Ulsteru, Curry przebywał w Belfaście. Ś Tak Ś odparła Hannah. Ś W zeszłym roku zastrzelono tam w ślepym zaułku dwóch żołnierzy IRA. Do zabójstwa przyznało się 30 Stycznia. Ś Ciekawe, czy profesor Curry bawił wtedy w Belfaście. Ś I ciekawe, czy był tam wtedy również Rupert Lang Ś dorzucił Dillon. Ś Łatwo będzie to sprawdzić Ś powiedział Ferguson. Ś Rzuca to też nowe światło na sprawę tej osławionej taretty, używanej przez 30 Stycznia we wszystkich zamachach, wątkiem rozwałki Synów Ulsteru Ś zauważył Dillon. Ś IMR fakt, że ta broń, użyta w Londynie, pojawiła się potem '"^ifascie. Sugerowałem już Hannah, że właściciel musiał broni. '^nw mm.i, *.ź-.-.-- . imiEiśde. Sugerowałem już l |||1 pozwolenie na posiadanie ^Si^^^^ . ^^^S-^ lf! ^^^^"te-S'^ r ^^^--"^^s^; !; p O*, ja z.d^oni'''^" ^"'o". - -S-ŚŚŚŚ^^^^ OT-l -_"^nna P ~~ p0 co? Si^i&sa^s fss"^^^^ f "%te5?'w Dorcte^ ^s t ^^s^0"2-"-^'^- 1 ^s^^g%^^-.", ; ^ Oobra mys^ ^"^m. an- za^ też do akt i? |I!f DilJon zatrzymał r V ^'Sy^K^^ f T^S^^^^^s: f ^te&S?^ŚŚ^ | : i wiele Ś mruknął Fergu- owszem, ale nie potrafisz LG,ace B^"B. ^ ^to^ g'^ S^=5is^^^^^^^^^ ^?^S^^^' _ To bardzo słaoy ^ ^^a kupos^; ^ad^a^^^^^^ ^u szefa. ^chronizmem-odpar ^..--.Ś-r'"'" Fergusona. , " zapytał Ferguson. ŚŚ ^o i co taro^- ^. Hannan ^rocllaslę , ^ październiku się 30 Stycznia, ^om^^^ H ^,"^ ^ pobytu^ Beya^ Hannah .^ ^^ Co _ Tom Curry ^ ^ tam tez^ boiówkarze. "ayin czasie ^'f^Jwłasnie wtedy zg^11 c1 3 ^^S m' ^ stchnął ^TTannah Bernstein. - - Dobry Boże. _ ^dala "^^""."enie broni , TO leszcze me_kon^ ^ golenie na noszeń ^^--ndllp0^^^ ^s^s^ teg0 S^, ^ -- -"- ~; mniej wątpliwości co do ich wyniku. Ś Pokręcił głov Aleja nic z tego nie rozumiem... Ś Jedna mała wskazówka Ś wtrącił Dillon. Ś pochodzi z Dublina. Z rodziny znanej z hołdowania cjonalizmowi irlandzkiemu, jednak matka była aktywr członkiem partii komunistycznej. Ś No dobrze, to by wyjaśniało udział Curry'ego w wszystkim, ale co z tą Browning i z Rupertem Langiem? 'j Ś W życiorysie Browning jest pewien punkt zaczepienia - powiedziała Hannah Bernstein. Ś Bardzo tragiczne wydara nie. Kiedy miała dwanaście lat, jej rodzice zostali napadnie na ulicy w Waszyngtonie przez jakichś rabusiów i zamo dowani. Była przy tym i wszystko widziała. Ś Dobry Boże! Ś Po tej tragedii przyjechała do Londynu i zamieszkała I z ciotką przy Cheyne Walk, w domu, który obecnie zajmuje. | Ś Z Ruperta Langa też nie jest takie niewiniątko Ś wtrąci i jjl Dillon. Ś Podczas Krwawej Niedzieli służył w Pierwszym l Spadochronowym i został ranny. W swojej wojskowej karierze' zabijał trzy razy i został odznaczony Krzyżem Zasługi za działalność wywiadowczą. Ferguson westchnął i spojrzał na Hannah. Ś Czy nadal uważa pani, że to sprawa poszlakowa, pani j| inspektor? Ś Tak, jednak z mocnymi dowodami pośrednimi. Brygadier pokiwał głową. Ś Rozumiem, ale muszę się jeszcze skonsultować z pre- mierem. Ś A co z Langiem? Ś Zobaczymy. Zostawcie to mnie. " / i a Mniej więcej w tym samym czasie Grace Browning i Tom j* Curry, jadący samochodem z Londynu do Kentu, mijali w p tablicę z napisem Coldwater. Wioska nie była duża Ś szpaler C domków po obu stronach szosy, wiejski ryneczek, sadzawka i i mała gospoda "Pod Jerzym i smokiem". Przejechali nie , k zatrzymując się i ćwierć mili dalej skręcili w prawo na lotnisko ,. polowe Coldwater. z Pokręcił głową. ; Grace Browning i Tom idynu do Kentu, mijali i nie była duża Ś szpaler ejski ryneczek, sadzawka lokiem". Przejechali nie ęcili w prawo na lotnisko f Na końcu wąskiej dróżki natknęli się na dwa stare hangary, riewastowaną wieżę kontrolną i mocno popękany tarmakowy pas startowy. Pod barakiem z blachy falistej stał land rover. Zaparkowali obok niego. Kiedy wysiadali, drzwi baraku otworzyły się i ze środka wyszedł jakiś mężczyzna. Był średniego wzrostu, pod pięćdziesiątkę, miał siwiejącą brodę i zmierzwione włosy. Ubrany był kombinezon lotniczy i starą kurtkę amerykańskich pilotów wojskowych. Ś Pan Carson? Ś spytał Curry. Ś To ja. A pan...? Ś Darujmy sobie nazwiska Ś mruknął Curry, Carson nie wyciągnął ręki na powitanie. Ś Pułkownik Below uprzedził mnie, że przyjedziecie. Wejdźmy do środka Ś powiedział. Curry otworzył bagażnik samochodu i wyjął z niego dwie walizki. Wszedł za Carsonem do baraku, za nim postępowała Grace. Znalazłszy się w środku, postawił walizki na podłodze i rozejrzał się. Zobaczył piecyk do ogrzewania, biurko i mapy poprzypinane pinezkami do ścian. Ś Wie pan już, że mamy lecieć w niedzielę? Ś spytał Carsona. Ś Wiem. Ś Carson rozpostarł na biurku mapę lotniczą. Przedstawiała Irlandię aż po wybrzeże Galway. Ś Znalazłem stare lotnisko polowe jakieś dziesięć mil od Drumgoole. O tutaj, w Knbeg. Ś Przewiduje pan jakieś kłopoty z przelotem? Ś spytała Grace. Ś Kłopoty mogą być tylko z pogodą. W Irlandii często pada. Do hrabstwa Clare dolecimy w trzy do czterech godzin. Dokładnie nie da się tego określić. Wszystko zależy od wiatru i warunków atmosferycznych, jakie będą panowały danego dnia. Ś Wobec tego, jeśli chcemy znaleźć się w Drumgoole w południe, musimy wyruszyć wczesnym rankiem Ś stwierdził fcuny. ' Ś Radziłbym o siódmej trzydzieści rano, żeby mieć cal- teomtą pewność Ś powiedział Carson. '"x-- Doskonałe. Ś Curry skinął głową. Ś Będziemy tu łŚmego rana. 215 faigiup ^ 5?[iBJO[o?[ i óuuBins fez5is?( foiu M {ZB(BUZ i BZSAusid {AaoMłO 'n?[Jniq BU af^iMBisod i lureuomre.i {^zsruzM n3uo?( ^ UI03(Zl{BM ^IS OfefBp^[ż^ZJd 'Ż[IMlp ZSZid {BIS I BSO-ISldBd {i[BdB7 n:5[BJBq op uiaioJMod z ^pazsM uisiod B 'mar^oJZM q01 (IZpBMOJdpO UOSJB^ T[/(ZS1U I fe3IUMOJ3I5( BZ fpBISn ipizparu Op 3BAOU{ld q3I ŚZSOJJ MO:5[UIBZ OBZBAVXM UBd (BISniU 3IZp5q aro 3óiM '5[Xz3n[5[ BU 9i^ru?[uiBz fes aru I?IZI[BM aiMp SJ. Ś ^OMOJ3I5[ XUOJIS p0 t5[Z3IMZJp {^ZJOMIO Al^n^ npoqoomBS op B{PBISM i świr) Bpedpo Ś śzpfes ai^[ Ś Bpfeiż^A ruad rui 0010^07 Ś ^tA.dvz Ś ^ui9{BizpiM aru ssizpS lUBd znf Bf ^z^ Ś 0{OZ3 {XZ3ZSJBUIZ UOSJB^ 33BJ{) B{BIZp9IMOd Ś BIU3Z3BqOZ Op 3ÓIM y ŚŚ 9(hS3J91UI 9IU 3IUUI 01X1 ezod aru i 'uisi^iuzoMSZJd o^i uiaissf BSOU OŚSUS^A 5ftlU(ld Z3101 'aiOIOMZ^Zjd ZIU f30ŚIM IUI fe3B{J ŚŚ -UOSJB3 (feu?(Jnq Ś uaizp r[9iui 3p3izpżq r5[Bf 'sruiu izpoipqo 91^ Ś usizp XuBpn 3izp5q 01 9Z 'żfsizp -BU Auifoip^ Ś 'npoqoouiBs op tpsspod ^p9p( '^JJn^ UIOJL 0ż {lUMSdBZ Ś n5[SBZJq O Ó[9IZp3IU M 01 5lS -niupiqod od agnJp pszjd oiMBfz ^is ^UISIUUIMOJ Ś UOSJB3 {BlXds Ś ,?,BU10JMOd feSOJp Z 03 V Ś a dwusilnikowiec to edziała Grace. idziałem? Ś zapytał. Ś wsiadła do samochodu. ny kierowcy. ięte na kluczyk, więc nie v. Proszę ich pilnować do Carson odprowadził ich otem do baraku. Zapalił cyglądając się walizkom. iwił je na biurku. Otworzył nnę i koloratkę. W drugiej r' znajdował się habit zakonnicy, a pod nim AK47 oraz beretta automat. Wzdrygnął się i zamknął szybko walizki. To nie jego sprawa. Nie chciał nic wiedzieć, tak było o wiele lepiej dla niego. Postawił obie walizki pod ścianą. Premier siedział nachmurzony w swoim gabinecie przy Downing Street i słuchał relacji Fergusona. Ś Tak to właśnie wygląda, panie premierze. Bardzo mi przykro. Tyle tylko mogę powiedzieć Ś zakończył Ferguson. Ś Miał pan jak widać rację, doradzając mi zachowanie w tajemnicy terminu tego niedzielnego spotkania w Ardmore House Ś oświadczył premier. Ś Jeśli w tym, co pan mówi, jest choćby odrobina prawdy, jeśli Rupert Lang jest powiązany z 30 Stycznia, konsekwencje mogą być poważne. Ś Ośmielę się zauważyć, panie premierze, że nawet gdyby 30 Stycznia wiedziało o tym spotkaniu, nie oznaczałoby to jeszcze, że targną się na życie senatora Keogha. Motywy ich działania są niejasne. Ś To prawda, ale przypuszczam, że ma pan na Langa i resztę coś więcej niż tylko poszlaki. Ś Obawiam się, panie premierze, że jednak same poszlaki. Ta Browning i profesor Curry mogą się wszystkiego wyprzeć. Ś A Lang? Ś Cóż, w jego przypadku jest pewien punkt zaczepienia. Beretta. Jeśli uda się nam ją zdobyć, będziemy mogli dowieść, że właśnie z tej broni poniosło śmierć tyle osób. Lang nie będzie w stanie temu zaprzeczyć. Ś A więc dokonajmy konfrontacji Ś zaproponował pre- mier. Podniósł słuchawkę telefonu i powiedział: Ś Proszę ustalić aktualne miejsce pobytu pana Ruperla Langa, podsek-retarza stanu na Irlandię Północną. Ś Jest pan pewien Ś zapytał Ferguson Ś że tak właśnie chce pan to rozegrać, panie premierze? Ś Oczywiście. Ten człowiek zdradził nie tylko kraj i kole-gów, zdradził również mnie, lidera swojej partii. Ś Zadzwonił telefon. Premier podniósł słuchawkę i słuchał przez chwilę. Ś 217 Dziękuję Ś powiedział i rozłączył się. Ś Jest teraz w Gmin, brygadierze. Zamierzam spotkać się tam z nim i i żeby pan mi towarzyszył. Niektórzy uważają Izbę Gmin, z jej licznymi restauracja i barami, za najlepszy klub Londynu. Najulubieńszym miej* cem spotkań wielu osób jest taras i tam właśnie, mijają centralny hali i odpowiadając po drodze na pozdrowieniąj -I '; \ skierował swe kroki premier. J Na samym tarasie było tłoczno i gwarno. Większość | z obecnych tu ludzi trzymała kieliszki w dłoni. Premier; z Fergusonem przystanęli przy balustradzie. Na lewo widać było Westminster Bridge, na prawo, po drugiej stronie rzeki, * Albert Embankment. Premier odprawił kelnera. Ś Paskudna sprawa, brygadierze. Nie rozumiem. Dlacze- ) go? Dlaczego on to robi? ,i Ferguson zapalił papierosa. Ś To samo pytanie można by zadać w odniesieniu do Philby'ego, Macleana i Blunta. Ś Wzruszył ramionami. Ś Nie potrafię udzielić panu odpowiedzi, panie premierze. Ś Z pewnością nie wpłynie to korzystnie na wizerunek partii konserwatywnej. Ś John Major uśmiechnął się. Ś Przepraszam, brygadierze, pan przecież nie kieruje się w swej pracy polityką. Ś Nie, ale zgadzam się z panem, panie premierze. To nie wasza wina, jednak cięgi wy będziecie zbierać. Ś Cóż, tak bywa, brygadierze. W tym momencie na taras wkroczył Rupert Lang. Za- trzymał się, rozejrzał i zauważywszy premiera stojącego z Fergusonem ruszył ku nim z szerokim uśmiechem. Ś Panie premierze, otrzymałem właśnie wiadomość od pana. Ś Skinął głową Fergusonowi. Ś Witam, brygadie- rze. Ś Zwrócił się znowu do premiera. Ś Podobno to coś pilnego. John Major spojrzał na Fergusona. Ś Brygadierze...? Ś Panie Lang Ś zaczął Ferguson Śjako minister Korony ma pan pozwolenie na noszenie przy sobie broni w czasie licznymi restauracjami Najulubieńszym miejs- tam właśnie, mijając >dze na pozdrowienia, i gwarno. Większość zki w dłoni. Premier radzie. Na lewo widać o drugiej stronie rzeki, l kelnera. ^ie rozumiem. Dlacze- dać w odniesieniu do zruszył ramionami. Ś , panie premierze. rzystnie na wizerunek or uśmiechnął się. Ś z nie kieruje się w swej anie premierze. To nie zbierać. żył Rupert Lang. Za- y premiera stojącego m uśmiechem. /łaśnie wiadomość od Ś Witam, brygadie- ra. Ś Podobno to coś 'wa^\. ^ \\^^&\^'Awa'Gt&v'^.%.\^w^ \a, ^ '^. "SA wya.d.omo, daewięciomuimetrowa \)eT&\Va, y^-ź^^s^. Lang zorientował się od razu, co to oznacza, ale uśmiechać się dalej. Ś Zgadza się. Ś Chciałbym obejrzeć ten pistolet. Ś Mogę wiedzieć, po co? Ś Żeby sprawdzić, czy to nie z tej broni zastrzelono co najmniej dziesięć osób, do zabójstwa których przyznała się grupa terrorystyczna o nazwie 30 Stycznia. Ś Przecież to niedorzeczność Ś wykrztusił po dłuższej chwili milczenia Lang. Ś Rupercie Ś wtrącił premier. Ś Na miłość boską, gra skończona. Rupert Lang patrzył na niego przez chwilę szeroko rozwar- tymi oczami, a potem uśmiechnął się nagle i zwrócił do Fergusona: Ś O co to pan mnie prosił, brygadierze? Ś O berettę, panie Lang. Ś A tak, rzeczywiście, przyniosę ją zaraz. Trzymam ją w biurku w moim gabinecie. W tym momencie na taras wysypała się grupa japońskich turystów. Lang odwrócił się, zanurkował między nich i zniknął w budynku, zanim Ferguson i premier zdążyli mu w tym przeszkodzić. W gmachu parlamentu było mnóstwo wyjść i Rupert Lang, znający je wszystkie na pamięć, w pięć minut po rozstaniu się z Fergusonem i premierem siedział już w swoim samochodzie i wyjeżdżał z podziemnego parkingu. jako minister Korony sobie broni w czasie M | ^^^-^an..^,. | J - Co sfychać, "oJ dro. p omku ^| j Ś Złe wieści, Jur,, R0^ RUPercie? | f - Uspokój się R; ^P^owah mnie 1 K. P^ed^ Beow'' Rupercle- i ^wpo^i l | ^SlSft%Ś;;-:f l s5S?^SH;$?-;s.d | ^^y- ^.^i,r^ ^? "^ I ^p^fe-1- l n iri ^S^Ł^'^^'^-a,,^, P p *iS-;sS=fEs"S-'a.y ;| .m' 220 ^uą swoim domku przy ie. ' fcolei, co i jak -- ; rozmowy z premie- ie ani o Tomie czy ^ettę. Ś Roześmiał i pełnionego urzędu, ^ej kilka pocisków,' Ferguson skojarzył zestnictwo w posie- łw bezpieczeństwa wo nie wiedzą: tego cania w Ardmore. ' ostarajmy się, żeby Jeśli premier i Fer- tego spotkania, to anowane. Nie będą Ś Oczywiście, tylko że mnie to w niczym nie pomoże. Muszę zniknąć. Ś Dokąd chcesz jechać, Rupercie? - Nie wiem. Może do Devonu. Do Lang Place. - W końcu i tak cię złapią. - Nie musisz mi tego mówić. Ale najbardziej mnie frust- ruje, że nie wiem, co zamierza Ferguson. Czy chodzi tylko o mnie i tę przeklętą berettę, czy o coś jeszcze? Czy dopatrzyli się jeszcze jakichś powiązań? Jeśli tak, to przypuszczam, że dojdą do nas jak po nitce do kłębka. Ś Bądź dobrej myśli, Rupercie, zadbaj o siebie i powodze- nia. Mnie nie tkną, jeśli schronię się w ambasadzie. Below odłożył słuchawkę, wszedł do sypialni i spakował do torby kilka niezbędnych rzeczy. Opuścił swój domek, wsiadł do zaparkowanego przy krawężniku samochodu i ruszył. Dziesięć minut później znajdował się już pod dyplomatyczną ochroną rosyjskiej ambasady w Kensington Palące Gardens. Lang zatrzymał się przy pierwszej napotkanej budce telefo-nicznej i zadzwonił do swojego domu w Dean Close. Wyda- wało mu się, że upłynęła wieczność, zanim Tom Curry podniósł słuchawkę. Ś Dzięki Bogu Ś odetchnął. Opowiedział Curry'emu, co się wydarzyło. Kiedy skończył, przyjaciel zapytał: Ś I co teraz zrobisz? Ś Pojadę do Lang Place i przemyślę sytuację. Polecę taksówką powietrzną. Tej samej, co zwykle, firmy. Będę tam jeszcze dziś wieczorem. Ale martwię się o ciebie, stary. Nie wspominali o Juriju ani o tobie i Grace, ale Ferguson to szczwany lis. To tylko kwestia czasu. Ś Nie przejmuj się nami, stary Ś odparł Curry. Ś Jakoś sobie poradzimy. I trzymaj się. Ś Po chwili wahania dorzucił coś, co zawsze tak trudno przechodzi przez usta w rozmowie między dwoma mężczyznami: Ś Kocham cię. Odłożył słuchawkę, lecz po chwili podniósł ją ponownie i wykręcił numer Grace Browning. Kiedy odebrała, powiedział: Ś Nic nie mów, słuchaj tylko... 221 - -J- Ś..J ^^^^^^"J ; &y rob,^ ,^, ^ ""P" -..ź? l '-"yba taić r ^^^T"^^ ^'- f ^^mw-^0^^^ , ^^te^e ""ŚŚŚ'^l ^^aassas^f ^nu^^^en, R^ . I .- To dobrze -00^' panró ^ng . ^esięć niin^po9 pari Rupert """"" ""^'--"te- ^Sn ^^ ^eczoreni ^o <. Ls"^^s--s,^~,5-::Ls ^-S?---"--'- "" 222 podniecona. Kiedy otrą, a co się tyczy lnie Rupert nie wie, szyć, dopóki siedzi ;zny. Nie mają też unie albo do ciebie. Ling's Head i zabiorę się do okna. Kiedy ;ń mężczyzny z pis- ie rozpłynęła. zjawił się w małej powietrzne, z której io Devonu. Kiedy / pilot, który zawsze oderwał się od pasa barowy i nalał po- m do siebie. Ś Coś wawa Niedziela. ego dnia Hannah rgusona w gmachu liera siedzącego za okazało, że Rupert :m. Lang Place Ś Ś Lata zawsze do Devon taksówką powietrzną z Surrey Ś dodała Hannah. Ś Udał się tam dziś późnym popołudniem na pokładzie navajo chieftain. Maszyna jeszcze nie wróciła. Ferguson spojrzał na zapadający za oknem zmrok. Ś Za późno, żeby cokolwiek teraz przedsięwziąć. Polecimy tam z samego rana Ś oświadczył. Ś Skorzystamy z usług tej samej firmy przewozowej. Lang nigdzie nie ucieknie, będzie tam na nas czekał. Niech pani zajmie się wynajęciem samolotu, pani inspektor. Ś Czy powiadomić policję z Okehampton? Ś Nie. Niech pani tylko poprosi ludzi z tej firmy, żeby zorganizowali nam samochód, który podwiezie nas z lotniska do Lang Place. Proszę im powiedzieć, że jesteśmy tam oczekiwani. Ś A co z tą Browning, panie brygadierze? Ś spytała Hannah. Ś Iz Currym? Ś Och, Lang na pewno ich już ostrzegł, i Belowa także. Jeśli się nie mylę, nasz rosyjski przyjaciel schronił się od razu w sanktuarium ambasady rosyjskiej, ale cała trójka wie na pewno tylko tyle, że prosiłem Langa o udostępnienie beretty do badań, dla ustalenia, czy to z niej dokonywano zamachów, do których przyznawało się 30 Stycznia. Lang bardzo dobrze wiedział, że to właśnie ta broń, i dlatego zbiegł. Nie pytałem go jednak o kontakty z kimkolwiek. Być może nadal myślą, że nic o nich nie wiemy. Ś Cóż, przyznam, że na ich miejscu poczułbym spory smrodek Ś mruknął Dillon. Ś Owszem Ś mruknął Ferguson. Ś Mam więc wziąć pod obserwację Curry'ego i tę Brow- ning? Ś spytała Hannah Bemstein. Ś Z faktów z życia tej kobiety, które mi przedstawiliście, wyrobiłem sobie opinię na jej temat Ś powiedział Fergu- son. Ś Podejrzewam, że z jej głową od dawna jest coś nie w porządku. Może przyczynił się do tego szok, jakiego doznała będąc świadkiem zamordowania rodziców w Wa- szyngtonie. To musiało być potworne przeżycie dla dziecka. Podejrzewam również, że jest w tym coś jeszcze. Ale całej prawdy prawdopodobnie nigdy nie poznamy. -*- A jeśli zdecydują się na ucieczkę? Ś spytała Hannah. 223 Ś Po co mieliby uciekać? Lang i Curry mieszkają Czego to dowodzi? Obaj są zaprzyjaźnieni z Grace Brov I co z tego? Wymieniali uprzejmości z Jurijem Belowem l przyjęciach. Ale Below rozmawiał na tych przyjęciach z ( najmniej pięćdziesięcioma innymi osobami. Twój wspania policyjny umysł podpowiada ci chyba, że wszystko, co mań w tej sprawie, to poszlaki. Ś Z wyjątkiem beretty Langa. Po jej przebadaniu będziemy] mieli niezbity dowód, i on o tym wie Ś zauważyła Hannah. ) Ś A co się stanie z tym twoim dowodem, jeśli Lang l pozbędzie się pistoletu? Ś zapytał Dillon. Ś I jeszcze jedno: j czy podczas przesłuchania będzie skłonny sypać swoich J przyjaciół? Nie wygląda mi na takiego. Ś Zgadzam się z tobą Ś powiedział Ferguson. Ś Prawda jest taka, że wiemy, kim są ci ludzie i co zrobili, ale udowodnienie im tego to zupełnie inna para kaloszy. Moim zdaniem przywarują na jakiś czas i będą obserwowali rozwój wypadków. Ś A więc nie zarządzamy obserwacji? Ś spytała Hannah. Ś Curry nigdzie nie ucieknie, Browning również nie. Gra w teatrze i jutro wieczorem daje ostatnie przedstawienie. Nie opuściłaby go chyba, prawda, Dillon? Ś Ferguson uśmiechnął się. Ś A może załatwiłaby nam pani bilety, pani inspektor? Hannah zaproponowała Dillonowi, że odwiezie go do domu, i o szóstej trzydzieści wyjechali razem z parkingu pod gmachem Ministerstwa Obrony. Dillon spojrzał na zegarek. Ś Ona wychodzi niedługo do teatru Ś powiedział. Ś Przejedźmy przed jej domem. Ś Masz jakiś pomysł? Ś Właściwie to nie. Zwykła ciekawość. Kiedy skręcali w Cheyne Walk, zaczął siąpić drobny kapuśniaczek. Przed domem Grace Browning zwolnili. Ś Mam się zatrzymać? Ś spytała Hannah. Ś Tylko na chwileczkę. W tym momencie Grace Browning wyjechała z bocznej bramy swojej posiadłości na motocyklu BMW. Ubrana była 224 Curry mieszkają razem. nieni z Grace Browning. i z Jurijem Belowem na a tych przyjęciach z co obami. Twój wspaniały i, że wszystko, co mamy ej przebadaniu będziemy Ś zauważyła Hannah. i dowodem, jeśli Lang illon. Ś I jeszcze jedno: skłonny sypać swoich o. ał Ferguson. Ś Prawda idzie i co zrobili, ale na para kaloszy. Moim ?dą obserwowali rozwój cji? Ś spytała Hannah. wning również nie. Gra nie przedstawienie. Nie Ś Ferguson uśmiechnął bilety, pani inspektor? ee odwiezie go do domu, parkingu pod gmachem itru Ś powiedział. Ś zaczął siąpić drobny owning zwolnili. Hannah. g wyjechała z bocznej lu BMW. Ubrana była w czarną skórę, na głowie miała czarny kask. Zatrzymała się, uniosła przyciemnioną przyłbicę i rozejrzała się. W świetle ulicznej latami widzieli dobrze jej twarz. Po chwili opuściła przyłbicę i ruszyła. Ś Mój Boże! Ś szepnęła Hannah. Ś Ostateczny dowód. Ś Na to by wyglądało Ś mruknął Dillon. Ś Na to by wyglądało Ś powtórzył. Rupert Lang siedział przy kominku w salonie swojego domu w Lang Place, a na dywanie u jego stóp drzemał Danger. Z zamyślenia wyrwał go dzwonek telefonu. Z Surrey dzwonił pilot navajo. Ś To pan, panie Lang? Mówi Alan Smith. W sprawie tego lotu jutro rano. Ś Jakiego lotu? Ś spytał Lang. Ś Z brygadierem Fergusonem, panną Bernstein, która załatwiała formalności, i z mężczyzną o nazwisku Dillon. Panna Bernstein powiedziała, że pan się ich spodziewa. Ś A, tak Ś odparł Lang. Ś O której tu będą? Ś Start o dziewiątej trzydzieści. Prognoza zapowiada słaby wiatr, ale przelot nie powinien zająć więcej jak godzinkę. Prosili o podstawienie taksówki. Ś Nie trzeba. Przyślę po nich George'a Farne'a rangę roverem. Dziękuję, Alanie, i dobrej nocy Ś odparł Lang. Siedział jeszcze przez chwilę zadumany, a potem nalał sobie szkockiej, podniósł słuchawkę telefonu i wykręcił numer Dean Close. Curry odebrał natychmiast. Ś Dowiedziałem się właśnie, że jutro rano będę miał go- ści Ś poinformował go Rupert. Ś Fergusona, Bernstein i Dillona. Ś Skąd to wiesz? Ś Dzwonił do mnie pilot. Podobno powiedzieli mu, że się ich spodziewam. Ś Dziwne. Ferguson musiał przewidzieć, że ten pilot da d znać. 'Ś Naturalnie, że przewidział. Może chce mi dać szansę na wyjtóe z twarzą, czyli na palnięcie sobie w łeb. Honor " ' ' l, i w ogóle. 225 Ś Na miłość boską, Rupercie... Ś do głosu Curry'a| wkradła się panika. Ś Nie martw się, stary, nie mam zamiaru robić nicza takiego. Posłucham, co mają mi do powiedzenia. Chcę przekonać, jak blisko są trafienia do was wszystkich, je| w ogóle o was wiedzą. Ś A ta beretta? Co powiesz, kiedy o nią zapyta? ; Ś Że ukradziono mi ją i że wstrząśnięty sugestią wysunie podczas rozmowy z premierem popadłem w panikę i przyjt chałem tutaj, żeby sobie wszystko w samotności przemyśleć.' Ś Niezbyt przekonująca linia obrony, stary. Ś Wiem. Ś Lang roześmiał się. Ś Ale zobaczymy, co w na to. Zadzwoń lepiej do Jurija do ambasady i zreferuj mu aktualny stan rzeczy. Ś W porządku, zrobię to. Ś Dobranoc, stary. Lang odłożył słuchawkę, sięgnął po szklaneczkę z whisky i gładząc wilczarza po łbie zapatrzył się w ogień płonący na kominku. Nazajutrz pogoda była pod psem. Daimler Fergusona i skręcił w bramę małego lotniska w Surrey i zatrzymał się na betonowym placyku przed hangarem. Wrota hangaru stały otworem i w środku widać było navajo, a obok niego pilota rozmawiającego z mechanikiem w kombinezonie. Brygadier, Dillon i Hannah wysiedli z wozu i pobiegli w strugach deszczu do hangaru. Ś Brygadier Ferguson? Ś spytał pilot. Ś Jestem Alan Smith. Ś Wskazał ruchem głowy na otwartą bramę. Ś Niedobrze to wygląda. Ś Chce pan przez to powiedzieć, że nie polecimy? Ś Decyzja należy do pana. Ale może być ciężko. Ś Mój przyjaciel też jest pilotem. Ś Ferguson zwrócił się do Dillona: Ś Co ty na to? Ś Nie chciałbym się wtrącać. Ś Dillon uśmiechnął się i podał Smithowi rękę. Ś Sean Dillon. Mam amatorską licencję, więc może być pan spokojny. Gdyby dostał pan zawału, przejmę stery. do głosu Curry'ego o szklaneczkę z whisky się w ogień płonący na m. Daimler Fergusona urrey i zatrzymał się na i. Wrota hangaru stały ijo, a obok niego pilota )mbinezonie. Brygadier, liegli w strugach deszczu pilot. Ś Jestem Alan na otwartą bramę. Ś 'e nie polecimy? 3Że być ciężko. Ś Ferguson zwrócił się Dillon uśmiechnął się illon. Mam amatorską ny. Gdyby dostał pan Smith roześmiał się. * Ś No to w porządku. Jeśli państwo tacy odważni, to i ja (nie będę gorszy. Wsiadajmy i startujmy. [ W Devon lało jak z cebra. Rupert Lang pędził w strugach deszczu na jednym z motocykli terenowych marki Montesa, a obok niego kłusował Danger. Lang ubrany był w bryczesy do konnej jazdy, wysokie buty i spadochroniarską panterkę. Zamiast kasku miał na głowie starą tweedową czapkę. Zatrzymał się przed niskim murkiem z kamienia. Ponad nim zobaczył stadko owiec skupionych wokół Sama Lee. Danger przeskoczył przez murek i ujadając popędził w ich kierunku. Sam Lee zamierzył się na niego swoim pasterskim kosturem. Ś Niech cię cholera, Lee, przecież cię ostrzegałem! Ś krzyknął Lang. Ś Zrób to jeszcze raz, a połamię tę lagę na twoim zakutym łbie. Ś Chodzi o owce, panie Lang. On mi je straszy. Ś Pal diabli owce! Ś powiedział Lang i spojrzał w za- chmurzone niebo. Sponad chmur dobiegał warkot silnika samolotu. Gwizdnął na psa. Ś Do nogi, Danger! Ś zawołał, po czym zapuścił silnik montesy i odjechał. Kiedy rangę rover wjechał na dziedziniec Lang Place, Rupert Lang, nadal w spadochroniarskiej panterce i starej czapce na głowie, stał w drzwiach. Ś O, jest pan, Ferguson. W samą porę Ś odezwał się. Ś To inspektor Hannah Bernstein, moja osobista asysten- tka, i Sean Dillon Ś przedstawił brygadier swoich towarzyszy. Ś Pański osobisty bojówkarz? Ś Lang uśmiechnął się do Dillona. Ś Prawdopodobnie strzelaliśmy do siebie za dawnych czasów w Derry. Ś Myślę, że na pewno Ś odparł Dillon. Lang zwrócił się do Hannah. Ś Po cóż to zabrali panią ze sobą, pani inspektor? Ś spytał. Ś Żeby odczytała mi pani moje prawa i dokonała aresztowania? Ś Jeśli okaże się to konieczne... 227 Ś Zapewniam panią, że nie. Cała ta sprawa to idiotycr nieporozumienie. Ale nie stójcie państwo na deszczu. Pro do środka, zaraz wszystko wyjaśnię. Wprowadził gości do salonu. Danger, wylegujący się przed; kominkiem, wstał. ''^ff Ś Siad, piesku. Ś Lang pogładził wilczarza po łbie. ~^B Nie obawiajcie się go państwo. Łagodny jak baranek... Manfe^Br w lodzie butelkę bollingera, a przed państwa odjazdem pani f Famę poda lekki lunch w szklarni. ,y Ś Nie przewiduje pan, że będzie zmuszony pojechać z nami? Ś spytała Hannah. K Ś Powiedziałbym, że jeszcze na to za wcześnie. Zechciałby | pan wziąć na siebie obowiązki gospodarza, Dillon? Trochę tu g duszno Ś dodał. Podszedł do okna na taras i otworzył je. Ś Teraz już znacznie lepiej. Dillon odkorkował butelkę i zaczął rozlewać szampan do kieliszków. Ś Ja dziękuję Ś mruknęła Hannah. Ś Jest pani na służbie, pani inspektor? Ś Lang uśmiechnął się ujmująco i podał jej kieliszek. Mimo woli przyjęła go. Ś A więc za co pijemy? Ś Może za 30 Stycznia? Ś zaproponował Ferguson. Ś O Boże, pan znowu swoje, brygadierze. Ja naprawdę nie wiem, o czym pan mówi. A co do tej beretty... no cóż, tak się nieszczęśliwie składa, że została skradziona z mojego biurka w gmachu Izby... Ferguson uniósł rękę i zajął jeden z foteli ustawionych przy kominku. Ś Na pańskim miejscu też bym usiadł Ś poradził Langowi i zwracając się do Hannah powiedział: Ś Pani inspektor, proszę przedstawić dowody dotyczące powiązań pana Ruperta i Langa z grupą terrorystyczną występującą pod nazwą 30 ^ Stycznia. Lang, rozparty wygodnie w fotelu, słuchał Hannah. Po wargach błąkał mu się nikły uśmieszek. Jedną ręką gładził po łbie Dangera, w drugiej trzymał kieliszek. Kiedy Hannah skończyła, wstał, podszedł do barku i dolał sobie szampana. i sprawa to idiotyczne vo na deszczu. Proszę ', wylegujący się przed wilczarza po łbie. Ś y jak baranek... Mam i.ństwa odjazdem pani zmuszony pojechać i wcześnie. Zechciałby rżą, Dillon? Trochę tu taras i otworzył je. Ś rozlewać szampan do r? Ś Lang uśmiechnął o woli przyjęła go. Ś nował Ferguson. ierze. Ja naprawdę nie retty... no cóż, tak się iona z mojego biurka >teli ustawionych przy ł Ś poradził Langowi l: Ś Pani inspektor, iwiązań pana Ruperta ującą pod nazwą 30 słuchał Hannah. Po Jedną ręką gładził po szek. Kiedy Hannah olał sobie szampana. Ś Komuś jeszcze? Ś spytał pokazując butelkę. Ś Musisz przyznać, Lang, że sprawa jest oczywista Ś powiedział Ferguson. Ś To w przeważającej mierze czysta fantazja Ś odparł Lang. Ś Jeśli chodzi o Toma Curry'ego, mieszkamy ze sobą od lat i nie robimy z tego żadnej tajemnicy. Z pułkownikiem Jurijem Belowem, podobnie jak wielu członków parlamentu, stykam się okazjonalnie w ambasadorskich kręgach towarzys-kich. A Grace Browning to przyjaciółka moja i Toma Curry'ego. Wszelkie próby łączenia nas z działalnością ter-rorystyczną grupy 30 Stycznia są niedorzecznością. Ś Przyznaję, że cała ta sprawa to melodramat Ś mruknął Ferguson. Ś Do tego oparty na samych poszlakach. Niech pan da spokój, brygadierze. Przebywam w Belfaście służbowo jako członek rządu, Tom wykłada tam na Queen's University, a Grace Browning występuje na deskach Lyric Theatre. Przypadek sprawia, że akurat w tym czasie w jakimś zaułku ginie dwóch bandziorów z IRA, a wy zaraz oskarżacie o ich zabójstwo naszą trójkę. Ś Oskarżamy o to 30 Stycznia Ś skorygował Ferguson Ś ugrupowanie, które przyznało się do tych zabójstw. Do tego pozostaje jeszcze sprawa Dillona i Synów Ulsteru. Wiedzieli o tym tylko sam Dillon, pani inspektor Bernstein, Simon Carter, ja, premier i pan. To samo odnosi się do okoliczności śmierci nieodżałowanego Liama Bella. Ś Pokręcił głową. Ś Prosty proces eliminacji, Lang. W obu przypadkach źródłem przecieku nie mógł być nikt inny oprócz pana. Lang stal z kieliszkiem w dłoni, lekki uśmieszek nie znikał mu z warg. Ś Każdy dobry adwokat potrafiłby obalić w pięć minut tal argument. Widzi pan, Ferguson, jedyne ogniwo łączące mnie z tymi zamachami przeprowadzanymi przez 30 Stycznia to pistolet typu Beretta. Pan twierdzi, że to była moja beretta, ate ponieważ mi ją skradziono, nigdy nie da się tego sprawdzić, ttBpdwdaż? Oczywiście bardzo żałuję, że stwierdziwszy kra-doei pistoletu, ogarnięty paniką, zbiegłem. Naturalnie złożę n&ioe premiera swoją rezygnację. Tfla długi wywód przerwał nagle Dillon. 229 Ś Jezu, niech mnie licho, ależ ma pan gadane Ś mruknął., Podszedł do barku i wyjął butelkę bollingera z kubełka; z lodem. Ś Mogę? Ś zapytał. Ś Nie krępuj się, stary Ś odparł Lang. ; Dillon napełnił sobie kieliszek. Ś Ciekawi mnie, dlaczego to robiliście Ś powiedział. Ś To znaczy, pobudki Belowa rozumiem. Jest agentem pracują- cym dla swojego kraju, a Curry to typowy przedstawiciel brytyjskiej klasy średniej, zamożny facet mający świra na punkcie liberalizmu, pragnący uszczęśliwić świat komuniz- j mem... Czy coś przeoczyłem? Ś Curry jest Irlandczykiem Ś skorygował Lang. Ś Tak, wiem. A co do dziewczyny, to wyrobiłem sobie opinię, że ma nie po kolei w głowie Ś podjął Dillon. Ś Ale to już inna historia. Ś Spojrzał na wiszący nad kominkiem portret earla Drury. Ś Pański przodek, sądząc z podobieństwa twarzy. Wielki arogancki sukinsyn, który do wszystkiego dochodził po trupach. Prawdopodobnie okładał pejczem służbę i zmuszał wszystkie pokojówki do uprawiania z nim seksu. Lang pobladł. Ś Licz się ze słowami, Dillon Ś powiedział. Ś Wolałbyś być nim, zgadłem? Współczesne życie jest dla ciebie za nudne? Forsy jak lodu, a jedyne zajęcie to zabawa w politykę. I nagle w twoim życiu pojawia się 30 Stycznia... Nie wiem jak, ale po prostu się pojawia. Ś Twarz Langa przybrała złowrogi wyraz. Dillon ciągnął: Ś Ciekawi mnie jedno: czy wszystkich tych zamachów dokonała sama Grace Browning, czy też robiliście to wspólnie? Ś Idź do diabła Ś warknął Lang. Ferguson wstał. Ś Sądzę, że mamy przeciwko tobie dostatecznie dużo dowodów, by cię aresztować, Lang. Jedziesz z nami do Londynu. Ś Zwrócił się do Hannah: Ś Pani inspektor, proszę odczytać przysługujące mu prawa i oskarżyć o zdradę. Ś Nigdzie z nikim nie pojadę Ś powiedział Lang i pstryk- nął palcami. Ś Wstań, piesku. Ś Danger zerwał się momen- talnie na cztery łapy, z jego krtani dobył się bulgotliwy pomruk. Ś Jedno moje słowo, a oderwie ci ramię, Ferguson. Ś Naprawdę? Ś spytał Dillon i gwizdnął. Był to dziwny dźwięk, zdający się dobiegać skądinąd. Ś No, Danger, pies-ku. ŚWyciągnął rękę. Wilczarz zbliżył się merdając służalczo ogonem i polizał go po dłoni. Ś Dobry Boże! Ś wykrzyknął Lang. Ś Nauczył mnie tej sztuczki człowiek, który był kiedyś moim przyjacielem Ś powiedział Dillon. Ś No cóż, to dowodzi, że na tym zwariowanym świecie na niczym już nie można polegać Ś stwierdził Lang i wydobył z wewnętrznej kieszeni panterki berettę. Ś Nie licząc natural-nie tego. Przykro mi, Ferguson, ale nigdzie z wami nie pojadę. Wycofał się przez drzwi na taras i zniknął im z oczu. Pies wybiegł za nim. Dillon wyciągnął swojego walthera, wypadł na taras i przystanął, żeby zorientować się w sytuacji. Langa nigdzie nie było. Nagle usłyszał ryk zapuszczanego silnika. Zaraz potem Lang wyprysnął na montesie ze stodoły, prze- mknął z poślizgiem przez bramę i skierował się w stronę moczarów. Dillon dopadł rangę rovera i już miał wskoczyć za kierow- nicę, kiedy dostrzegł w stodole drugą montesę stojącą na podpórce. Odwrócił się i zawołał do Fergusona i Hannah, którzy wyszli z domu na taras: Ś Tam jest drugi motocykl! Jadę za nim. Skontaktuję się z wami przez telefon komórkowy! W chwilę później wyjechał z rykiem silnika ze stodoły, minął bramę i pomknął za Langiem, który wraz z kłusującym za nim wilczarzem zdążył już zniknąć za szczytem wzgórza. Po kilku minutach szaleńczego pościgu tweedowy garnitur Dilkma przemókł do suchej nitki. Woda z kałuż, jakie potworzyły się na bitym trakcie, tryskała na wszystkie strony, a zacinający w twarz deszcz prawie całkiem go oślepiał. Kiedy wyiNhal spomiędzy drzew na szczyt wzniesienia, dostrzegł Langa nie dalej niż jakieś sto jardów przed sobą. Danger biegł obok motocykla swojego pana, bez specjalnego wysiłku wytnymując szybkość maszyny. Nagle przez kamienny murek, obok którego przejeżdżali, priMkoczyły trzy owce i Danger, biegnący teraz przed 231 motocyklem, rzucił się ku nim z wyszczerzonymi kłanri^J ^ przecinając swojemu panu drogę. Lang skręcił ostro, żeby m6^K mu przejechać psa, wpadł na drewnianą bramę zbitą z pięciu ba&,^f wyłamał ją, zjechał w dół trawiastego stoku i nie zeskakująca^' z motocykla wyleciał wraz z maszyną w pustkę otwierającą się f łon za skalną półką. Pies skoczył w przepaść za nim. f tov Dillon zostawił swój motocykl przy rozwalonej bramie, ześlizgnął się po stoku i wyjrzał za krawędź urwiska. Lang B żyć leżał na dole przygnieciony montesą, a pies pełzł w jego nic kierunku, wlokąc za sobą zadnie łapy. Dillon przeczolgał się m zaj: na czworakach w bok do miejsca, gdzie trawiasty stok znowu J prz opadał łagodnie, i zjechał na siedzeniu na dół. był Ściągnął montesę z Langa i odepchnął ją na bok. Lang ( część twarzy miał we krwi. Kiedy Dillon pochylił się, żeby go unieść, Lang krzyknął z bólu. Ś Przetrąciłem sobie chyba kręgosłup... Śjęknął, inn Ś Sprowadzę pomoc, mam telefon. Ś Dillon wyciągnął prz z kieszeni aparat i wystukał na klawiaturze numer Hannah, Bel Odebrała natychmiast, ząb Ś Wszystko u ciebie w porządku, Dillon? wal Ś Wydarzył się przykry wypadek. Lang miał kraksę Sty i złamał sobie kręgosłup. Wezwijcie policję z Okehampton. ran Będzie nam potrzebna karetka albo helikopter, jeśli mają tam Asi taki. Jesteśmy niedaleko traktu, wysoko nad lasem, sta) Ś Zaraz się tym zajmę Ś odparła. { mii Dillon spojrzał na Langa. Danger, usiłujący się doczołgać ^ ( do pana, zaskamlał z bólu. Lang odwrócił głowę. Ś Jesteś tu, piesku. Ś Spróbował dosięgnąć ręką psa ' i jęknął. Ś O Boże, Dillon, popatrz na jego zadnie łapy, kości ; pot mu wystają. Ś Zamknął oczy i odetchnął głęboko. Ś Dobij ' nie go, Dillon, zrób to dla mnie. Nie mogę patrzeć, jak cierpi, w Dillon wyjął wytłumionego walthera. Danger podniósł na r boi niego przepełnione bólem oczy. źeb Ś Dobry pies Ś powiedział Dillon gładząc go po łbie - Mi i strzelił. v yyszczerzonymi kłami, g skręcił ostro, żeby nie -amę zbitą z pięciu bali, stoku i nie zeskakując v pustkę otwierającą się iść za nim. zy rozwalonej bramie, :rawędź urwiska. Lang [, a pies pełzł w jego . Dillon przeczołgał się e trawiasty stok znowu i na dół. :hnął ją na bok. Lang on pochylił się, żeby go hip... Śjęknął. l. Ś Dillon wyciągnął turze numer Hannah. Dillon? k. Lang miał kraksę policję z Okehampton. likopter, jeśli mają tam :o nad lasem. usiłujący się doczołgać rócił głowę. ił dosięgnąć ręką psa jego zadnie łapy, kości mął głęboko. Ś Dobij ę patrzeć, jak cierpi. a. Danger podniósł na )n gładząc go po łbie Dillon przykucnął przy Langu, zapalił papierosa i wetknął mu go do ust. Lang zakaszlał i powiedział słabym głosem: Ś Żeby tak skończyć. Żeby tak głupio skończyć... Ś Ktoś tu zaraz będzie Ś próbował pocieszyć go Dil- lon. Ś To jedna z zalet telefonii komórkowej. Natychmias- towa łączność. Ś Nic mi po tej natychmiastowości, Dillon. Umieram. Ś Może jeszcze nie. Trzymaj się. Ś Po co? Czeka mnie proces. Ś Przymknął oczy. Ś Całe życie tak się nudziłem, Dillon, miałem wszystko i nie miałem nic, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Wystąpiłem z armii, żeby zająć się tymi żałosnymi politycznymi gierkami. A potem przypadek sprawił, że coś w moim życiu zaczęło się dziać. To było wspaniałe, ekscytujące. Nic nie mogło się z tym równać. Oddychał z trudem. Ś Spokojnie, nic nie mów Ś powiedział cicho Dillon. Ś Nie, chciałem ci coś wyjaśnić, opowiedzieć ci, bo nic innego nie ma już znaczenia. Pierwszy zamach dokonany przez 30 Stycznia był pomyłką. Tom spełniał rolę łącznika Belowa, ale Arab, z którym się spotkał, miał na zlecenie KGB zabić Belowa. Tom zastrzelił go podczas szamotaniny, kiedy walczyli o pistolet... berettę. I wtedy właśnie wymyśliliśmy 30 Stycznia. Żeby wyjaśnić to zabójstwo. Ale Tom został wtedy ranny, a ja nie mogłem tego puścić płazem. Rozwaliłem więc Asimowa, tego sukinsyna z KGB, który za tym wszystkim stal. Zabijałem ludzi w Irlandii, Dillon, dlaczego więc nie miałem usunąć tej kupy łajna? Strużka krwi pociekła mu z ust. Ś Spokojnie Ś mruknął Dillon. Ś I tak się to zaczęło Ś ciągnął Lang. Ś Niedługo potem dołączyła do nas Grace. Ś Mówił teraz bardzo aicwyraźnie. Ś Wybraliśmy się z Tomem na jej występ w Lyric. Kiedy wracała z teatru, napadły ją te dwie łajzy, bohaterowie szczytnej rewolucji. Wciągnęli Grace w zaułek, byją tam zgwałcić. Pośpieszyliśmy jej z Tomem na odsiecz. MNoc przy sobie broń. Zarejestrowałem tę berettę z myślą o wizytach w Prowincji. Ś I zastrzeliłeś ich... y sŚ Bytt uzbrojeni. Strzeliłem do jednego, wywiązała się . - "-wiuB/J nab,. 01 '^ ^ ^ ^ l . - Wiodi i -^^^;^^^,,^" rs ^MEfod (Xz 3(^r Ś 'Jq ^BMOUBJBIS Ś rtITllrt 2Ś fPo^ Aiog 7 .^-, ziś po południu ground Station. Znalazła w kuchni dużą plastikową torbę i zapakowała do nug stary granatowy dres, lekki płaszcz i parę czarnych skórzanych butów na płaskim obcasie. Podeszła do sejfu, otworzyła go, wyjęła dwa pliki dziesięciofuntowych banknotów 16 Ś Anioł Śmierci 241 po tysiąc funtów każdy i wsunęła je do czarnych butów. Potem zwinęła w kłębek kuchenną ścierkę i również wrzuciła ją do torby. Piętnaście minut później wychodziła już z domu z rozpiętą parasolką w ręku, ubrana w stary płaszcz. Przeszła chodnikiem do zaparkowanego czerwonego mini, otworzyła drzwiczki i wsiadła. Hannah obserwowała ją ze swojego samochodu zapar- kowanego kawałek dalej, po drugiej stronie ulicy. Kiedy Grace Browning ruszyła, podążyła za nią. Jechały w gęstej rzece pojazdów w kierunku Westminsteru. Gdy dotarły do Wapping High Street, Grace zatrzymała się niedaleko domu towarowego. Hannah wypatrzyła wolne miejsce do zapar- kowania dwa samochody za nią, wjechała w nie i zgasiła silnik. Grace wysiadła z wozu z plastikową torbą, zamknęła drzwiczki na kluczyk, podeszła do parkometru i wrzuciła do niego kilka monet. Potem odwróciła się i ruszyła w kierunku głównego wejścia domu towarowego. Hannah weszła tam za nią, ale w środku kłębił się tłum kupujących i po chwili straciła Grace z oczu. Gdyby zaczęła jej szukać, tamta mogłaby wyjść niepostrzeżenie, wolała więc nie ryzykować i wróciła do samochodu. Tymczasem Grace Browning weszła do toalety pod schoda- mi na tyłach budynku. Były tam drzwi opatrzone tabliczką z napisem "Tylko dla personelu". Otworzyła je kiedyś z cie-kawości i odkryła, że wychodzą na zaułek z boku domu towarowego. Wybiegła nimi teraz, dotarła do samego końca uliczki i znalazła się nad brzegiem rzeki. Szybkim krokiem doszła do zrujnowanych, opuszczonych magazynów niedaleko St James's Stairs. Znała dobrze tę okolicę, kręciła tu kiedyś pewien epizod do telewizyjnego thrillera. Był tutaj wąski zaułek o nazwie Dock Street Ś same zabite deskami okna i parę starych baniaków na śmieci. Ryzykowała, ale przecież wszystko było teraz ryzykiem. Upchnęła plastikową torbę za śmietnikami, przy- kryła ją jakimś złachmanionym workiem i wróciła biegiem do domu towarowego. Weszła po schodach na piętro, znalazła dział z bielizną pościelową i ręcznikami, wybrała na chybił trafił dwa ręczniki, zapłaciła za nie i zaczekała cierpliwie, aż sprzedawczyni zapakuje je w białą plastikową torbę, podobną do tej, z którą tu weszła. Kiedy wychodziła z domu towarowego, Hannah natych- miast ją zauważyła. Grace podeszła do swojego mini, ot- worzyła drzwiczki, wrzuciła plastikową torbę na tylne sie-dzenie i usiadła za kierownicą. Była pewna, że jeśli ją śledzono, udało jej się wymknąć. Ruszyła od krawężnika, a Hannah za nią. W chwilę później minęły Wapping Underground Station i skręcały do pobliskiego wielopoziomowego parkingu. Grace zjechała do podziemi i zatrzymała się przy kantorku obsługi technicznej. Hannah zajęła wolne miejsce parkingowe. Grace uśmiechnęła się do młodego czarnego mężczyzny w kombinezonie, który do niej wyszedł. Ś Chciałam zamówić mycie i woskowanie. Da się to załatwić? Ś Nie ma sprawy. Kiedy samochód ma być gotowy? Ś Tak się składa, że mam dzisiaj wieczorem przedstawienie, i może się to trochę przeciągnąć. Powiedzmy na dziesiątą. Ś Kończymy pracę o siódmej. Ś Nie mógłby pan zostawić mi kluczyków pod matą przy wejściu? Ś No nie wiem, proszę pani... Nie wolno nam tego robić. Grace otworzyła torebkę. Ś Ile to będzie kosztowało? Ś Dwadzieścia funtów. Ś Proszę. Ś Wręczyła mu dwudziestofuntowy banknot i z uśmiechem wcisnęła w dłoń dodatkowe pięć funtów. Ś Może zrobi pan dla mnie wyjątek. Naprawdę będę niezmiernie Wdzięczna. k Młody mężczyzna uśmiechnął się. i Ś Nigdy nie potrafiłem odmówić pięknej kobiecie. Znajdzie pani woj wóz tam, w tej żółtej sekcji. Śi Wielkie dzięki. Ś Grace odwróciła się i mijając Hannah odeŚbi pochylnią pod górę. Hannah odczekała chwilę, po czym zapuściła silnik i ruszyła za nią. Gauss przeszła kawałek chodnikiem i zatrzymała przejeż- dżiMlcą czarną taksówkę. Jadąc za nią, Hannah znalazła się 243 Biuz3X')s ()L vdruQ fauMBJd ^ini^u osoupru-i BUA\ad sfsiuisi 9IB 'azJsnuaid swed ':>BMOU(idop ożsi aizp5q Bq9ZJ^ Ś o^zJOS Sis {feu -qo9nasfi Ś jtofeJpz AUOJO^ Jaisiuiui 'azog teuz3i[qnd feiuido pazJd ŻJ3JB ^ fe{B3 so5[^f oAi^n ^is oppn o?((^i Xqaz Ś feMO(ż {BA\I5[Od J3IUI3JJ B{^J3iqXM saizpż ais Xq3z 'afnz^sM aiu 31^ 'B?(lU3isXsB Bfoiu i( izpais 'n[3iBi5[3ds m^zsfaisizp od tef ^uiaimfopz Ś J81JB3 feUBJż^M BZ {BMBp 3IU Ś ^piq05( Bl y Ś auBuSaz^z ofBisoz OMisy3Z33idzaq9iu 'XpBSBqure f3I5(SpfaOJ Z O^ZSTU 5lS SZOUI 9IU AYOpg B '3fXz 3IU q30Mp q3Xl owning Street. inetu premiera, / właśnie o tych im opowiedzieć ^erguson i opisał loprowadziły do rai wszystkim, co igo. Ferguson skoń- ] Krwawej Nie- zy to miało być |iowi coś grozi? raz, kiedy tych żyć z rosyjskiej me. Carter. i. Śledzi ją moja wybierała. l tę aferę przed |cą! Ś Usmiech- ! premierze, ale upa 30 Stycznia ma na swoim koncie wiele morderstw i wiemy teraz, że większość z nich popełniła Grace Browning. Ciężko będzie to zatuszować. Ś A więc niech Bóg ma nas w swojej opiece Ś mruknął premier. Około szóstej czterdzieści pięć Grace Browning wyjechała na BMW boczną furtką posiadłości przy Cheyne Walk. Ubrana była jak zwykle w czarną skórę. Zatrzymała się przed furtką i zdjęła na chwilę kask, tak aby każdy, kto mógł ją w tej chwili obserwować, nie miał najmniejszych wątpliwości, że to ona. Potem skręciła w ulicę, a Hannah ruszyła za nią. Dwadzieścia minut później obie były już pod King's Head. Grace ustawiła BMW na podpórce i zeskoczyła z siodełka. Hannah zatrzymała się nie opodal i patrzyła, jak dziewczyna wchodzi do teatru. Upewniwszy się, że Grace jest już w środku, znalazła miejsce do zaparkowania samochodu. Kawałek dalej dostrzegła daimlera Fergusona z szoferem za kierownicą. Weszła do King's Head. Panował tu tłok, jak zawsze przed rozpoczęciem spektaklu. Ferguson z Dillonem siedzieli w kącie baru. Dillon zamachał do niej ręką. Ś Jezu, kobieto Ś powiedział, kiedy do nich podeszła Ś ależ nudny dzionek sobie zafundowałaś. Ś Mię przejmuj się, moja droga Ś pocieszył ją Fergu- son. Ś Zamówić ci drinka? Ś Nie, dziękuję panu, prowadzę. Ś Boże, co za kobieta. Cale szczęście, że ja nie jestem wozem. Ś Dillon skinął na barmana. Ś Jeszcze jednego bushmillsa. W chwilę później rozległ się dzwonek zapraszający na widownię i pośpieszyli tam całą trójką. Znaleźli swój stolik i usiedli. Światła przygasły i na scenę, witana głośnymi bra-wami, weszła Grace Browning. Ś Ona jest naprawdę wspaniała Ś powiedział Ferguson, kiedy w antrakcie na widowni znowu zapłonęło światło. Ś Co a talent. Tźkź szkoda. 245 Dillon wstał. Ś Idę z nią porozmawiać za kulisy. Ś Po co? Ś zapytał Ferguson. Ś Mam jakieś złe przeczucia. Hannah również wstała. Ś Skoro ty idziesz, to ja też. j' Garderoba była ciasna i zagracona. Kiedy Dillon, zapukaw-?1 szy uprzednio, wszedł tam, zastał Grace z kieliszkiem białego | wina w ręku. s Ś O, Dillon! Ś Grace sprawiała wrażenie autentycznie l ucieszonej. Ś Dobra byłam? Ś Cholernie dobra, i świetnie o tym wiesz. Aha, przed- stawiam ci inspektor Hannah Bemstein, jednego z najlepszych detektywów Scotland Yardu. Ś Bardzo mi miło Ś powiedziała Grace. Ś Po spektaklu zabieramy panią ze sobą Ś odezwała się Hannah. Ś Mam nadzieję, że pani to rozumie. ; Ś Aieź naturalnie. Ś Grace nalała sobie drugi kieliszek białego wina. Ś Przykro mi, że sprawy tak się potoczyły, Dillon. Wydaje mi się, że moglibyśmy zostać dobrymi przyja-ciółmi. Dillon uśmiechnął się. Ś Połamania nóg Ś powiedział, po czym wypchnął Han- nah z garderoby, wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Po zakończeniu przedstawienia rozpętała się burza oklas- ków, a kiedy Grace Browning wyszła na scenę, nagrodzono ją owacją na stojąco. Ukłoniła się, spojrzała w stronę Dillona i Fergusona i poświęciła im specjalny ukłon. Za kulisami, w korytarzu pełnym aktorów i członków ekipy technicznej, czekała na nią Hannah. Ś O, jest pani, pani inspektor. Ale muszę się najpierw przebrać. Ś Oczywiście Ś odparła Hannah. Ś Poczekam tu na panią. Grace weszła do swojej garderoby, zrzuciła z siebie kostium dy Dillon, zapukaw- '. kieliszkiem białego ażenie autentycznie wiesz. Aha, przed- idnego z najlepszych ice. oba Ś odezwała się zumie. >obie drugi kieliszek y tak się potoczyły, stać dobrymi przyja- zym wypchnął Han- obą drzwi. ;ała się burza oklas- scenę, nagrodzono ją iła w stronę Dillona ukłon. Za kulisami, w ekipy technicznej, muszę się najpierw Ś Poczekam tu na ociła z siebie kostium i wdziała skóry. Jednak zamiast ciężkich skórzanych butów wzuła czarne baletowe pantofelki. Wyszła na korytarz z ręka-wicami w ręku i z kaskiem pod pachą. Ś To pani nie będzie potrzebne Ś powiedziała Hannah, wskazując ruchem głowy kask. Ś O Boże... Ś Grace Browning uśmiechnęła się. Ś Nie powinna pani czasem odczytać przysługujących mi praw czy czegoś w tym rodzaju, jeśli zamierza mnie pani aresztować? Ale mniejsza z tym. Musi mi pani wybaczyć. Potrzeba naturalna. Skręciła szybko w prawo do toalety, zatrzasnęła za sobą drzwi i zaryglowała je. Nie zważając na dobijającą się do drzwi Hannah, weszła na miskę klozetową, otworzyła znaj- dujące się nad nią okienko i wyrzuciła przez nie rękawice i kask. Ś Baj-baj, pani inspektor! Ś zawołała i przecisnęła się na zewnątrz. Hannah odwróciła się od drzwi toalety i wybiegła zza kulis. Dillona i Fergusona znalazła w teatralnym barze. Ś Zwiała! Ś zawołała do nich z daleka. Dillon wybuchnął śmiechem. Ś Jezu, dziewczyno, aleś pokpila sprawę. Ś Ruszył przez zatłoczony bar do wyjścia. Wypadł na chodnik przed teatrem. Hannah następowała mu na pięty. Pośród nocy zaryczał silnik motocykla i Grace Browning przemknęła przed nimi na swoim BMW, ale zaraz przyhamowała, zablokowana przez przejeżdżające ulicą samo-chody. Hannah tymczasem dopadła do swojego wozu, ot- worzyła drzwiczki i wskoczyła za kierownicę. Ś Wsiadaj, Dillon, wsiadaj! Ś krzyknęła, zapuszczając już silnik. Ś Pojadę za wami daimlerem! Ś zawołał Ferguson. Grace udało się wreszcie włączyć w ruch. Obejrzała się jeszcze na siedzących w samochodzie Hannah i Dillona, unios-ła rękę w salucie i pomknęła przed siebie. Hannah wyciągnęła spod fotela niebieskiego policyjnego koguta, wystawiła go przez opuszczoną szybę na dach wozu i ruszyła za nią. 247 13(01Sld foA\s faf [Kzv^od i IU^ZJSIS {.redpo Ś lurdazsd '^f O^J. Ś (,yoJq 9pBi\ Auzo3idz9q3iu ozpmq issf l?(9iqo '^l Ś 1UBZJ3IS Xpo{ui piAds Ś (Ju^dazsd 'oSsuzEM soa OJ, Ś q^uu^H Uli SlS B(IMBlSp3ZJd Ś UI31SUJ3g JOl5pdSUl MXl?p'l3CI Ś qBuuBH op iiż3iqpod i iMOJnpunui faJaizo q3iu z i(Xz30?(sX^ 'au Moiiod XZOM Bqo iis X.(BUL'%? J 255 fegiup B^JO^O 'O-I['ŁO\ pod o5i^ ^f i3puqodaA '^uq3ZJiod znf i3^q aro Suui3ins tez5is5i TO^fe.isiMiH: oSa^Jn^ B-?(ZI^^ iA\2;ip feqos BZ B^u-siurez i nfo5[od op ^zsa^ Te\v\^\wsd vaA(\ zapazJj 'uos-ró^ siired 'a^zouiaiu o^ Ś feMO(3 ^{pŚJ^od l SlS ^fllpOJMpO m^uz tm^d spte5[s aż '^s im sfep^M a^ 'BM^Jds izws^p 'iu^d 31^ Ś -.^pnzJOp 'nfo-siod oż3iup3istes op qoAatzpBMOJd iMZJp i[Oil3Z3 UIBI znf aizp5q poqooui^s uiaAOpg uiai^iuAYO^ind z i, niuai uizpoS T3-\\vi[ wayit^euao^ Ś -ao^JO ^izpaiMod Ś ou izi tiSBuapaf pazJd żaqir5i A 5is aza^uz mAq^^pq3 Ś "euwsy 7\ po urei^i TS 'uiaisaf ni szozsaf nmai i^^tzp O^AJ^ iMo^p^dAz.id 1 oż3Z3iu m^iA\'eisozod aiu Apżits[ "ZB-[ ^id znf Bq^q3 Ś s i^ws[ u^d ^zoA-i^y^ Ś ^A^O EzazJq^A\ op 5ipuBpi ^ ^^eiA\Bisp3ZJd i3di3p^ 'n^ois op ^psapod i /^fw^ aiqos ^(B^U ^ '5(9qn'}( iżTup K\zv\ev.ł a3ViQ vsoiwdvd \\\vdvł \ w3\o-\.s TZZ A IP^^sf^ mazi3J mAzsAuaid BZ ziu ^uoiA\ZJ3imz f3izp.req azozssf 2 5is B^A^p^M BpOJq oSaf ^ '3iuoz3uiqmo5i UI^UJBZO M {Ag ^ iill.in-si fazoiuioi aiqos vvt yemi sm uosre^ Ś Sioipo \vmd vva. ^ i^saf ';>^A\oisSzood Sis Szso-ij '^uozJ^disz ozai/AS ^A^^ Ś - S VtAT3'S[ Z ppUOi ^J^IS ^IS UI^OI-il 13U '^5[;<03ld TT po A3^feq3nq róż ^^nzo 'oidap ozpJ^q o^q n-spu^ ^ Habit zakonnicy położyła na łóżku, wyjęła AK.47 i berettę, sprawdziła magazynki. W walizce znajdowały się jeszcze po dwa zapasowe magazynki do każdej sztuki broni i pojemna torba na ramię z miękko wyprawionej czarnej skóry. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza dwa pliki banknotów po tysiąc funtów każdy i schowała je na dno walizki, pod habit zakonnicy. AK.47 ze złożoną kolbą wsunęła do torby, po czym ją również wrzuciła do walizki. Postawiła walizkę pod ścianą, zdjęła płaszcz i wyciągnęła się w dresie na łóżku, przykrywając prawą ręką berettę, którą położyła obok siebie. Światło było tak mdłe, że zostawiła je zapalone. A poza tym w ciemnościach mogłaby znowu zobaczyć tę widmową sylwetkę mężczyzny z uniesionym pistoletem w dłoni. Powieki opadły jej bezwiednie i po chwili spała już mocnym snem. Po drugiej stronie Atlantyku, przy gulfstreamie czekają- cym na tarmakowym pasie startowym bazy sił powietrznych Andrews, zatrzymał się czarny sedan. W Anglii była już trzecia rano, ale w Ameryce dopiero dziesiąta wieczorem. Patńck K-eogh przybył sam, jeśli nie liczyć kierowcy z sił powietrznych. Drzwiczki otworzył przed nim dowódca bazy. Ś Ładny, prywatny samolocik, senatorze, taki jaki pan sobie życzył, ale z wojskową załogą. Ś Było ich trzech, wszyscy ubrani w anonimowe granatowe uniformy cywilnych linii lotniczych. Ś Kapitanowie Harris i Ford siądą za sterami, natomiast sierżant Black zajmie się panem. Keogh wymienił uściski dłoni z całą trójką i odwrócił się do dowódcy bazy. Ś Wielkie dzięki Ś powiedział. Ś Pański bagaż jest już na pokładzie i ma pan zezwolenie na start, senatorze. Ś Dowódca bazy zasalutował. Ś Powo- dzenia. Keogh wszedł po schodkach do luksusowej kabiny gulf- fttreama, zajął miejsce w fotelu i zapiął pasy. . Ś Gdyby chciał pan coś zjeść, to mam tu wszystko, co , potrzeba Śpoinformował go sierżant Black. Ś Zdaje się, że ^C-ł 257 T^Ss^a..'""-"2- zac^ nabierać -otS^'%, ," ; slyav wc^ 0^ ^^^^^OKhmois^ ^s!^^^^^. - ^^^M^^ ^S^^PO-^ cha'l"ka^ ^^^ss^ kafejek. -Śs-"::^.".? .o T A\\&B.O kazaieui i -i""n -Ś <- , .,., _- Gurka wszeu* . ŚŚ obsłużcie się, a J- nam herbaty. -dział Ferguson. chata bogata Ś P0^0" Sończę się ubierać. . . . ź,Y,eni silników popa^ siedzial w UcaŁ^f - "l . wiatr wchodzili ŚT-Ó cnwni 11: Ł.^Ś- Ś Kurtyna poszła w górę Ś mruMiY. - - Pierwszy akt. Ś Opadła na oparcie fotela i pi^.Ś-, powieki. ;ar wystartował z Gatwick dokładnie o dziewiąte] rano. -"Ś^ -no -nrawei stronie przejścia, Hannah Bem- Ś~*''failrA_ twarzą do _ _^^^^^^^_} Hannah. Słuchała chwilę, potem powiedziała"lJz^B^" i rozłączyła się. Ś Kto to był? Ś spytał Ferguson. Ś Yard. Policja rzeczna wyłowiła BMW Grace Browning, ' ' "'' Aotad^nię; ma siadu. L--^odparł Ferguson. Ś I będzie- --1^Ś""'"ŚchlioiątŚ ^ z połową snuwŚŚ my n"'-" t:? . .,, ""olno zauważyć wdms^^^wwwl's ob"^:osi^ah'^'"knąlFettusI" Ś Co do mnie Ś odezwał się Dillon Ś to wolałbym ją ujrzeć leżącą na stole w kostnicy. Taką już mam przesądną naturę. Ś Przestań robić z tego melodramat Ś ofuknął go Fergu- son. Ś Zajmij się lepiej czymś pożytecznym. Z tego, co mówi mi pilot, pogoda na Shannon nie jest zachwycająca. Idź go dobrze wybadać. Sam przecież jesteś lotnikiem. Dillon wyprzągł się z pasa bezpieczeństwa, a Ferguson wziął Timesa z pliku gazet, które kupił na Gatwick, i roz-postarł go. Ś No i proszę Ś mruknął po chwili. Ś Koroner rozpo- czyna dzisiaj dochodzenie w sprawie Ruperta Langa. Ś Czy Dillon nie powinien być teraz do jego dyspozycji? Ś Załatwiłem mu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych usprawiedliwienie. Wykonywanie ważnych czynności na rzecz obronności Królestwa i tak dalej, więc koroner będzie się musiał zadowolić pisemnym oświadczeniem Dillona. Sam je zredagowałem. Nie chwaląc się, nawet nieźle mi wyszło. Dillon przebywał w Lang Place w charakterze agenta ochrony, Lang zaproponował mu przejażdżkę na motocyklach, i skoń- czyło się tragicznie. Ś A co z tym pasterzem, Samem Lee? Ś Ten gbur może zeznać tylko tyle, ile widział. Jechali traktem, Lang stracił panowanie nad kierownicą i staranował bramę. Jutro pogrzeb. Na cmentarzu St Margarefs w West- minsterze. Ś Przyjdzie chyba sporo ludzi Ś powiedziała Hannah. Ś O tak. Sędą tam wszyscy. Premier, caly Gabinet, liderzy Opozycji, nie mówiąc już o oficerach grenadierów i tych z regimentu spadochronowego. Mimo wszystko był dzielnym człowiekiem. Krzyż Zasługi, i w ogóle. Odprowadzą go z honorami w ostatnią drogę. Ś Pewnie śmieje się gdzieś tam w kułak Ś mruknęła Hannah. Ś Owszem, zawsze był z niego cyniczny sukinsyn. Dillon wrócił i zajął swoje miejsce. Ś Nad Shannon jest niska pokrywa chmur i turbulencje, a do tego przez prawie cały dzień ulewny deszcz. Ś Będą jakieś kłopoty? Ś spytał Ferguson. Ś Z tymi dwoma chłopakami w kokpicie raczej nie należy się ich spodziewać. Latali w tornadach podczas Wojny w Zatoce. Każdy ma na koncie dwadzieścia lotów bojowych nad Bagdad. Ś No to w porządku. Ś Dobra. Ś Dillon zatarł ręce. Ś Napijemy się herbatki, a żeby pozostać w porządku wobec obecnej tu panny Cudow- nej, ja ją przygotuję. Conquest wychynął z chmur lecąc na wysokości tysiąca stóp. Przed nimi rozciągało się wybrzeże Irlandii, a dokładniej hrabstwo Waterford. Carson zszedł niżej i lecąc jakieś pięćset stóp nad wzburzoną powierzchnią morza przeciął linię brze-gową. W dole zaczęły się przesuwać zielone pola, żywopłoty i domy farmerskie. Przeleciawszy tak kilka mil w głąb lądu, ponownie wzbili się wyżej i skryli w chmurach. Grace odpięła pas, przeszła do przodu i poklepała Carsona po ramieniu. Carson zsunął z głowy słuchawki. Ś Jakieś kłopoty? Ś spytała. Ś Jak dotąd, żadnych Ś odparł. Ś Ale zaraz będziemy mieli przeciwny wiatr. Ś Opóźni nas? Muszę tam być na czas. Ś Powinniśmy zdążyć. Dobrze, że wcześniej wystartowaliś- my. Jeśli te warunki się utrzymają, to w drodze powrotnej będziemy mieli wiatr w plecy i dużo szybciej znajdziemy się w domu. Ś Doskonale Ś mruknęła Grace. Ś Tam z tyłu przy luku bagażowym i toalecie jest taka czarna skrzynka... Znajdzie w niej pani termos z wrzątkiem i torebki z kawą i herbatą. Ś Co dla pana? Ś Kawę, bardzo mocną. Ś Będzie mocna. Ś Odwróciła się i przeszła na ogon samolotu. Lear wylądował na lotnisku Shannon, szesnaście mil na zachód od Limerick, za dwadzieścia jedenasta. Pilot posadził 261 naszynę i stosując się do poleceń z wieży kontrolnej pod- :ołował na miejsce postojowe za hangarami, gdzie ruch był dewielki. Jedyną maszyną w zasięgu wzroku był helikopter ; dwoma pilotami w kokpicie. Stał tam również czarny rover : kierowcą. Kiedy jeden z pilotów otworzył drzwi leara , opuszczał schodki, do samolotu podszedł potężny mężczyzna ' granatowym płaszczu, z parasolem w ręku. Pierwszy wysiadł erguson, potem po schodkach zeszła Hannah Bemstein, a za lią Dillon z brezentową torbą w ręku. Potężnie zbudowany mężczyzna miał akcent z hrabstwa rork i twarz o grubo ciosanych rysach. Ś Brygadier Ferguson? Ś zapytał. Ś Nadinspektor Hare z wydziału specjalnego. Ferguson podał mu rękę. Ś To moja asystentka, inspektor Hannah Bemstein ze Scotland Yardu. Ś Bardzo mi miło Ś powiedział Hare i uścisnął dłoń rfannah. Ś A ten huncwot to niejaki Sean Dillon, o którym mógł >an słyszeć wiele niepochlebnych rzeczy Ś dokończył prezen-acji Ferguson. Ś Matko Święta, wierzyć się nie chce. Ś To ja, we własnej osobie Ś powiedział Dillon. Ś 'amiętam, jak w latach osiemdziesiątych nawiewałem do Lepubliki, a pan deptał mi po piętach. Był pan wtedy jeszcze nspektorem. Hare uśmiechnął się z przymusem. Ś A więc zmienił pan strony? Ś Czyż ostatnio wszyscy ich nie zmieniamy? Ś Dillon wyciągnął rękę. Po chwili wahania Hare uścisnął ją i zwrócił się do Fergusona: Ś W hangarze jest pomieszczenie biurowe, z którego lożemy korzystać. Gulfstream z senatorem Keoghem na /okładzie będzie tu za dwadzieścia minut. A helikopter czeka uż w pełnej gotowości. Ś Na ile jest pan zorientowany w tej całej sprawie? Ś spytał go Ferguson, kiedy wchodzili razem do hangaru. Ś Wiem wszystko. Miałem odprawę z samym premierem, który podkreślał konieczność utrzymania wszystkiego w naj- l3(MOUB[0?[pOd 3UJBZO ĄBIUpdop nCo-US '3IU3Z3pBIMSOp 3UA9d 3IZp^SzM UI^l M B{BIIU qOBqOJ9p.TBż qO^U[BJ!B3ł q3XlISBl3 A ŚIS BiUBJ3iqsz.id q3B:(B[ od 3(B '3ruiqB3[ fa^Bui M 9M}B{ 01 o{Xq ai^ Xoruuo?[Bz liqaq B{XzofM r nsaJp po aropods a^fpz 'Ś^ZIIBA Bf^ZJOMlO aOBJr) 'ni0[ inUIUI qOIUlBlSO tp^ł Z OBfBlS^ZJO^ [rui oźrsaizp sapfBf BioXqazJd op az3ZS3f fBiui isanbuo^ q3BSB[ q3XlS^S M B(B3[IUZ ^UI[Op SBfBZO zsndo i ÓJOż pod BfpoiM BMOpzBfop B8oJQ -nuaJa} lyBJSodoi ĄO?3Z3ZS OB^IUIBdBZ ÓIS B^BJBIS 33BJr) M03[UIOp B3[[r3[ I Ąoifzs ?[9uXpnq 'OMpado o{^q faiu M oepiM 'BU([op Buoisa[BZ 5lS BfB^BIOZOJ 9[0p ^ ZOZS9p XUM3[n M JnUiqO Z {BI33(Att ISSnbuO^ 'OU5[0 ZSZJd B{BZJMM I I3}OJ COAIS BU B{I30J^ B?(B}d ni0( Z 5lD[.I3Z 3[U BU 3IU^q3 Ś ^uiafniBpzJd uiiu PBU SIUSB^ Ś (,9}003UITUQ BApBdO Op y Ś [IUI apSBU^lJ '03[3[Bp3I^ Ś BUOSJB^ IlUB33[d BZ BfBlS nMOUZ 33BJr) Ś ^3ZOZS9f a[I 'BIUSZO^Z 9B(B1 ^IS niU BZpBp^Zjd BqXq3 Ś 'a-iBH ^BizpaiAiod Ś ofpoiMod ^is nui ^qo 'zo3 Ś X}BqJaq ^3(UBzqy qauuBH po OBfnmKzJd 'uosn^Jaj ^zopBiMso Ś asnop[ aJOtupJy l59^ szsfaruzBAfB^ 'iABqBz 9ru IUBI o3rqQ Ś Bqż09->[ 9I3XZIAI O OS3I/A BU fef9[BZSO '3I3BUJ31UI AV ^3BfB3[ZS3tUI aiMoruzon i aoruuoifBz o^[Xi urei Bg -uBfdB5[ /CUOBZ ATBIS '9Jin{)o^v UtrJ^ 33K)(b lS3f 3[00żUinJQ BMpBdO Z BIZpJ3ISO^IUI J1SOIS ui3i?[rup9iMods 'uiBuzBf3ZJqoa 'Bi3iqo3{ BuzoqodoJ, pfBJagziy ^JB^V AJJSOIS 'f3UOZO{3ZJd 0[1BIU Op ^fnUOJ3[31BZ UISlod B 'inuiui ażisaizp uiB^azopo apJBis UI-I UCTipUl^d Z j3-ld05(IpU S^U Op 1331 3Z 'SIUSBtA 5lS Ure{BIZp8IAOCI Ś 12l9Ull^ZJll Ś i05[1S^ZS^ SpM^SOZ Ś 33iuuo?(^z auui f3.x\ /iyetAOW.id 3izpż 'BJmq o3au^otż op B{g3iqA\ l i^iapiA BU ^/ABqontS ^(pnzJ AJ^I^ Biisoig qoBUBio^ BU azJ-isois arnpfeiAM inuiui E5ni'>( ^z uo oq 'v\^u9ifAn BJISOIS Aqaz f3id3q Ś 5zJ3iM aiu mozsn UI^US^M '^i5iA\s oi(i^i\ Ś ZBJIIA^ 33ZJf3qo i Bqż03->i SoiidB^ oizpaiAYpo 33q3 -qżoa^ 5[3u^d JOi^uas 5is sfnpfeuz sizp^^od oSaf ^{s[ Ś i,03 od ^qiu y Ś i3ldo-5iipq sfnpte^M UISJOIZS^I^ pazJd H^IUMBJI BU inmui spsEui^id SSI^BC ^z -pssiM. aotefesfezJiSAY AJISOIS ^(p mBi^ 's-i^H "l^d Joi^sdsuipBu ni '^JB]/^ o-iisoig Ś ii/Aow om '^i Ś BtZSSpOd UIIUBZ 'W![9'Z.W7. ^Vfl01] {BlSn^ p(BJ33 -ziij ^J^t\ SJISOIS niBJ^dB op ofezsoJd 'siooSmnJa ^AAl^do Op ^/AOUOJ3p1 9J^H ^OUIBJ 9pU3UIOm UI^UIBS m^l ^ Suiiop M icius ,^T^ ^ Tma ^"^^ odpraMC ,. , p^^ ^f ^S ^ ww^. ^ta d0 teldonu kiedy coś W s1? P"- _t" zagrać na or- ^s^^ ^^^^"..ul.^^ ,^ .ch - ^"MaT^ Idysza'" "^M^Dmw o- B.o^,^^^rfS5S, ie, * ":i ry rm?^sem p0 "s w: ^y^w^^ wychodzącą z ".^""nic bieglo obOK. r - Proszę t^'slosu " , r race rzeczywiście Keogh P^62^- skryta pod P^.^Sorzystata z nadarza. ^^teS^-Ś^ ^S^op^a. '.01 Znalazłszy się w środku, dziewczynki ruszyły przejściem między ławkami w stronę głównego ołtarza. Grace zatrzymała się w przedsionku, złożyła parasol, rozejrzała się i za łukiem dostrzegła kamienne spiralne schodki prowadzące na galerię. Bez wahania skręciła w tamtą stronę i wspięła się po nich na górę. Ś Po co ta cała zabawa z kevlarowymi kamizelkami i tak dalej, brygadierze? Ś spytał senator Keogh, kiedy helikopter zbliżał się już do Drumgoole. Ś Naprawdę spodziewacie się jakichś kłopotów? Ś Ujmę to w następujący sposób, senatorze... Ś odparł Ferguson. Ś Jeśli nawet się ich spodziewaliśmy, to nie jest to już aktualne. Ale strzeżonego Pan Bóg strzeże. Ś Jedno wiem na pewno Ś powiedział Keogh, spoglądając przez okno na majaczące w dole opactwo. Ś Wizyta tutaj to najmniejszy z moich problemów. Najbardziej gryzę się tym, co powiedzieć w Ardmore. Jesteśmy tak blisko przekonania IRA do naszej inicjatywy pokojowej... To musi się udać, po prostu musi. Ś Bądźmy dobrej myśli, senatorze Ś mruknął Ferguson, kiedy helikopter siadał na trawniku. Drugi pilot przeszedł na tył maszyny i otworzył drzwi. Czekali tam już siostra Mary Fitzgerald i ojciec Tim w komży narzuconej na sutannę, ze stułą na szyi. Dillon podał Keoghowi parasol. Ś Przyda się panu, senatorze. Proszę nie zapominać, że to Irlandia. Ś Jakże mógłbym o tym zapomnieć? Ś odparł Keogh i uśmiechnął się. Zszedł po schodkach i zniknął w opactwie. Ferguson, Hannah Bernstein i Dillon podążyli za nim. Grace Browning miała z galerii idealny widok na to, co działo się na dole Ś na podniecone uczennice i pół tuzina chłopców-nowicjuszy w szkarłatnych sutannach i białych komżach. Chociaż nie wiedziała, jak wygląda siostra Mary Fitzgerald, poznała ją natychmiast po wigorze, z jakim 268 s^-^^-:::':. s^^r""-""1- -Ś""""l. -^ąfSa^.^" ^oz^01^ S^iS^^0^ ^T^ŚŚ- ,^ "^ s, o ^ ^d:^ ^^ 5^^S^S&^:1 ^^%r^^ - Ś1 D"'n' ^S^^,.a-.. T^^ ^A^0^"" iss^^Ś Dillon wyrwał zza pazuchy walthera, spojrzał w górę dostrzegł tam jakieś poruszenie i uniósł pistolet. Powstrzyma go krzyk Hannah-. Ś Nie, Dillon, nie! W tym momencie uświadomił sobie, że postać na galerii t< zakonnica. Odwrócił się i podbiegł do Keogha, nad któryn pochylał się już Ferguson. Wspólnymi siłami podnieśli z po sadzki łapiącego spazmatycznie oddech senatora. Ś Przenieście go do zakrystii Ś powiedział ojciec Tim. Ś Musi usiąść. Cofając się, Grace Browning usłyszała za plecami jakiś szmer Odwróciła się i zobaczyła przed sobą małego chłopca w szkarłat nej sutannie i białej komży. Zastygła wpatrzona w niego przyciskając do piersi AK47. Po chwili otrząsnęła się i ni( zważając na wytrzeszczającego na nią oczy chłopca, złożyła kolb AK47 i wepchnęła karabin do torby. Położyła palec na ustach Ś Bądź teraz grzecznym chłopcem Ś powiedziała z irlan dzkim akcentem Ś i zmykaj stąd. Chłopiec odwrócił się i rzucił do ucieczki, a ona zbiegła p( spiralnych schodkach na dół. Posadziwszy Keogha na krześle w zakrystii, zdjęli mu marynar kę i kamizelkę od garnituru, a potem kuloodporną kamizelkę. ^-^,^'ss-^^^ ,r ^^?s %sŚ ^ -- s^^^'^^ ^e^f.^S,^ to by10 ^^^S^^ŚŚŚ"'^^' ^ - ^is-^ss* ^rowadała e ^'^^^ato Jej nic7n 0 "^^c w Ard lcu- ^iła ^t0^ do s^as^oboS' Jalc ^cać Parasolem wdn,^ adła 2 w0^ iTtor^B"^0 ^dyn- ^ Jej widolc C^ rus2yte w ^rone cS vv Jedn^ ^ - ^brzepoS^0" ^"^ z^S^" conqueS: ^^^^^^. ^o^-%^^S^^^ j^^^^S^^^^ Ś Boże Ś stęknął senator Ś czuję się zupełnie tak, jakby muł kopnął mnie dwa razy w plecy. Dillon pokazał mu dwa pociski wbite w kevlarową kamizelkę. Ś Już by pan nie żył... Ś ...gdybyście nie ubrali mnie przemocą w to draństwo Ś dokończył Keogh. Ferguson pokręcił głową. Ś Ale to nas wcale nie usprawiedliwia, senatorze. Byłem odpowiedzialny za zapewnienie panu bezpieczeństwa i źle to rozegrałem. Przynajmniej w pewnym sensie. Siostra Mary Fitzgerald, która do tej pory stała i słuchała w milczeniu, otworzyła teraz drzwi i wyszła z zakrystii. Zakonnice usiłowały przywołać do porządku dzieci zgroma- dzone w sieni przy głównym wejściu do kościoła, a ojciec Tim robił, co mógł, by im w tym pomóc. Siostra Mary odciągnęła go na stronę. Ś To nieprawdopodobne. Ktoś próbował zastrzelić sena- tora Keogha. Ś IRA? Ś spytał ojciec Tim. Ś A po co mieliby to robić swojemu człowiekowi? Dzięki Bogu miał na sobie kuloodporną kamizelkę. Nic mu nie jest. W tym momencie podbiegł do nich ze szlochem jeden z nowicjuszy. Ś Co się stało, Liam? Ś spytał go ojciec Tim. Ś Przestraszyłem się, ojcze. Byłem na galerii i spotkałem tam zakonnicę, której nie znam. Ś I co w tym strasznego? Ś Ona miała karabin, ojcze. Grace Browning oderwała się od kolumny, zza której podsłuchiwała, i wymknęła się z kościoła bocznymi drzwiami. Rozpięła parasol i ruszyła ogrodami pod górę. Po pięciu minutach marszu dotarła do ukrytego w lesie samochodu, usiadła za kierownicą i odjechała. Była zupełnie spokojna. Próbowała i nie udało się. Tak zostało zapisane w scenariuszu i nic na to nie mogła poradzić. pełnie tak, jakby arową kamizelkę. w to draństwo Ś senatorze. Byłem eczeństwa i źle to ry stała i słuchała yszła z zakrystii. ku dzieci zgroma- cioła, a ojciec Tim i Mary odciągnęła vał zastrzelić sena- złowiekowi? Dzięki cę. Nic mu nie jest. ze szlochem jeden iec Tim. galerii i spotkałem olumny, zza której bocznymi drzwiami. od górę. Po pięciu w lesie samochodu, i zupełnie spokojna. .pisane w scenariuszu Ś Rozmawiałem z nadinspektorem Hare'em. Zrobi, co będzie mógł, ale nie sądzę, żeby wiele zdziałał. No bo co my mamy? Ośmioletniego chłopca, który twierdzi, że widział na galerii zakonnicę z karabinem. Ś Zakonnica w Irlandii to nie taki znowu niecodzienny widok Ś zauważył Dillon. Ś W dodatku na terenie klasztoru. Ś No właśnie. Keogh pił czarną kawę, którą nalała mu z termosu Hannah. Ś Odnoszę wrażenie Ś powiedział Ś że jest w tym coś więcej, niżby się na pierwszy rzut oka wydawało, brygadierze. Czy dowiem się, co to takiego? Ś Oczywiście, senatorze. Pan przede wszystkim ma prawo poznać całą prawdę. Ś Ferguson zwrócił się do Dillona. Ś Ty jesteś Irlandczykiem-gawędziarzem, przekonajmy się więc, co potrafisz. Ś A więc podsumujmy najważniejsze fakty Ś powiedział Keogh, kiedy Dillon skończył. Ś Ta kobieta, ta Grace Browning, to jedyny pozostały przy życiu członek 30 Stycz-nia, tak? Ś Zgadza się Ś przytaknął Dillon. Ś Ostatni raz widzieliście ją wczoraj, jak wpadała do Tamizy. Przypuszczacie, że to ona próbowała mnie dzisiaj zastrzelić. Jak wytłumaczyć, że była najpierw tam, a teraz pojawiła się tutaj? Ś My też byliśmy tam, panie senatorze Ś odezwała się Hannah Bemstein Ś a teraz jesteśmy tutaj. To zaledwie kilka godzin lotu samolotem. Ś Podejrzewam, że ona dostała się tu w ten sam sposób, co my Ś powiedział Ferguson. Ś Ale gdzie jest teraz? Ś spytał Keogh. Ś Buszuje po Irlandii? Ferguson pokręcił głową. Ś Wątpię. Jeśli rzeczywiście przyleciała tu samolotem, to w tej chwili leci pewnie z powrotem. Ś I stawia nas w sytuacji nie do pozazdroszczenia Ś stwierdził Keogh. Ś Cała ta afera może trafić na pierwsze strony gazet całego świata. 271 18 Ś Anioł Śmierci 273 Ś Nie sądzę. Większość tych dzieci nie ma pojęcia, co się tam w ogóle wydarzyło. Wielkie zamieszanie, i tyle. Co do tego chłopca na galerii, to sprawa jest do załatwienia. Matka Mary i ojciec Tim zrobią, co im każe nadinspektor Hare, tego jestem pewien. To odosobnione miejsce i w najbliższej przy-szłości do świata zewnętrznego nic się stamtąd nie przedo-stanie. Wszelkie pogłoski, jakie mogą się z czasem roznieść, można będzie dementować jako fantazje. Ś Uśmiechnął się. Ś To mimo wszystko Irlandia, senatorze. Ś Boże! Ś powiedział Patrick Keogh. Ś Po tym wszystkim wydarzenia na Kapitelu wydają się senną wegetacją wieś- niaków. Conquest mknął na zachód. Grace Browning zdjęła habit zakonnicy, złożyła go pieczołowicie i schowała do walizki. Nie udało się. Tyle starań, i wszystko na nic. Nie taki finał przewidywał scenariusz. Odkręciła termos, nalała sobie kawy i usiadła w fotelu oddając się wspomnieniom o Rupercie i Tomie. Zamknęła oczy. Widmowy mężczyzna nie pojawił się, była tylko ciemność. Po chwili zasnęła. Helikopter opadł na trawnik przed Ardmore House. Na ganku, po obu stronach drzwi, trzymali straż dwaj mężczyźni uzbrojeni w armalite'y. Dwaj inni mężczyźni z parasolami Ś Gerry Adams i Martin McGuinness Ś stali na samym trawniku. Helikopter osiadł na murawie i pilot wyłączył silnik. Ś No to jesteśmy Ś powiedział Patrick Keogh zwracając się do Fergusona. Ś Zaczekamy tu na pana, senatorze. Ś O, nie. Po tym, przez co razem przeszliśmy, musicie teraz wysłuchać, co mam do powiedzenia. Drugi pilot otworzył drzwi i Keogh wysiadł. Dillon chwycił parasol i poszedł w jego ślady. Zbliżył się do nich Gerry Adams. Ś Milo mi znowu pana widzieć, senatorze. Ś Uścisnął gościom dłonie. Ś To Martin McGuinness Ś powiedział. ch dzieci nie ma pojęcia, co się kie zamieszanie, i tyle. Co do iwa jest do załatwienia. Matka i każe nadinspektor Hare, tego e miejsce i w najbliższej przy- 3 nic się stamtąd nie przedo- ; mogą się z czasem roznieść, iko fantazje. Ś Uśmiechnął idia, senatorze. k Keogh. Ś Po tym wszystkim ją się senną wegetacją wieś- Grace Browning zdjęła habit vicie i schowała do walizki. zystko na nic. Nie taki finał ła termos, nalała sobie kawy wspomnieniom o Rupercie ;owy mężczyzna nie pojawił iii zasnęła. przed Ardmore House. Na symali straż dwaj mężczyźni mężczyźni z parasolami Ś nness Ś stali na samym pilot wyłączył silnik. ił Patrick Keogh zwracając Do grupki dołączyli Ferguson i Hannah Bernstein. Ś Przedstawiam panu brygadiera Charlesa Fergusona, jego asystentkę Hannah Bernstein i Seana Dillona Ś dokonał prezentacji Keogh. Ś Wiemy doskonale, kim jest brygadier Ferguson Ś od- parł Gerry Adams. Ś To dobrze Ś powiedział Keogh. Ś Chciałbym, żeby brygadier i jego ludzie posłuchali mojego wystąpienia. Gerry Adams zerknął na McGuinnessa, a ten skinął głową. Ś Jak pan sobie życzy, senatorze. Wszyscy już na pana czekają. Właśnie przed chwilą im powiedziałem, że pan przyjechał. Ruszyli w stronę budynku. Pierwszy szedł Keogh, za nim Ferguson z Hannah, a pochód zamykali Adams, McGuinness i Dillon. Ś Kopę lat, Sean Ś odezwał się Adams. Ś Belfast, siedemdziesiąty ósmy, prawda? Ś odparł Dil- lon. Ś Dobrze to pamiętam. Pewnej nocy pryskaliśmy tym samym kanałem z Falls Road. Ś Zwrócił się do McGuinnes- sa: Ś Ciebie też pamiętam, Martin. Te dawne czasy w Derry były jak kiepski film. Ś Niewiarygodne Ś mruknął Adams. Ś W dziewięć- dziesiątym pierwszym o mały włos nie załatwiłeś Johna Majora i całego brytyjskiego gabinetu na Downing Street, a teraz pracujesz z Fergusonem. Ś Jak to jest być zdrajcą, Sean? Ś spytał zgryźliwie McGuinness. Ś A czyż teraz, podejmując inicjatywę pokojową, nie jesteśmy nimi wszyscy? Ś odparował Dillon. Geny Adams wybuchnął śmiechem. Ś Ale ci przygadał, Martin Ś powiedział, kiedy wchodzili po stopniach do wejścia. Hali Ardmore House był bardzo duży. Tłoczyło się w nim co najmniej pięćdziesięciu mężczyzn i garstka kobiet. Ferguson, Haonah Bernstein i Dillon zatrzymali się pod ścianą, a Adams i McGuinness doprowadzili Keogha do połowy szerokich chodów. 275 Gerry Adams odezwał się do zebranych: Ś To nasz człowiek, senator Patrick Keogh. Wysłuchajcie, | co ma nam do powiedzenia, tylko o to was proszę. ; Przez tłum przeszedł pomruk, który zamarł, gdy Keogh zaczął mówić: Ś Kiedy mój pradziad opuszczał przed wielu laty Irlandię, czynił to, by osiedlić się we wschodnim Bostonie, rozpocząć tam nowe życie i stać się Amerykaninem... jednak podobnie jak wiele innych rodzin wywodzących się z tej samej tradycji, zostaliśmy Amerykanami irlandzkiego pochodzenia Ś dób-, rymi katolikami pielęgnującymi wspomnienia o ojczyźnie l i nacjonalistycznych ideach. Irlandia musi być wolna, takie : było nasze credo, ale wydaje mi się, że chyba zapominaliśmy l o jednym, i to był nasz błąd... Wśród Amerykanów irlandz- . kiego pochodzenia osób o korzeniach protestanckich jest tyle l samo, co katolików. Ś Tłum wydał pomruk i Keogh podniósł j rękę. Ś Dajcie mi skończyć, przyjaciele, proszę was. Jestem z dziada pradziada katolikiem... może niezbyt dobrym, ale na ; zawsze nim pozostanę. Kiedy byłem młodym człowiekiem j i studiowałem historię Irlandii, wielki wpływ wywarły na mnie < poglądy Wolfe'a Tone'a, który założył United Irishmen. Uważał on, że Irlandia ma prawo domagać się niepodległości, Zgadzałem się ze wszystkim, co napisał, i dopiero później ze . zdumieniem odkryłem, że był protestantem. | Ktoś się roześmiał, ten i ów zaczął klaskać. Keogh mówił i dalej: ' Ś Pewnego dnia ktoś zacytował mi stary protestancki; toast: "To również nasz kraj"... Ś Zawiesił głos. W hallu panowała kompletna cisza. Ś Powinniśmy zastanowić się nad tym toastem, przyjaciele. Irlandia należy do wszystkich pra-wych Irlandczyków i Irlandek, bez względu na ich wyznanie, Jeśli odrzucicie uprzedzenia i zaakceptujecie ten stan rzeczy, jeśli po dwudziestu pięciu latach przelewu krwi zawrzecie pokój, wyciągniecie rękę i powiecie drugiej stronie: idźmy dalej razem, będzie to moim zdaniem najbardziej znaczący krok w historii naszego kraju. W hallu zaległa kompletna cisza, potem ktoś zaczął klaskać, ktoś mu zawtórował, i nagle ściany zatrzęsły się od wiwatów i owacji. Ś Wracamy do helikoptera Ś powiedział Ferguson do Hannah i Dillona. Ś I co pan o tym sądzi? Ś zapytała brygadiera Hannah, idąc z Dillonem przez deszcz pod jednym parasolem. Ś Jestem pod wrażeniem. Ś A ty, Dillon? Ś Od dwudziestu pięciu lat żyję z dnia na dzień Ś od- parł. Ś Mam zwyczaj spodziewać się zawsze najgorszego. Ś Sukinsyn! Ś fuknęła Hannah. Keogh zatrzymał się przed schodkami prowadzącymi na pokład gulfstreama, odwrócił się do Fergusona i podał mu rękę. Ś To było bardzo interesujące przeżycie, brygadierze. Gdybym mógł kiedyś coś dla pana zrobić... Ś Dziękuję, panie senatorze. Keogh ujął rękę Hannah i odwrócił się do Dillona. Ś Od Drumgoole jakoś mało się odzywasz. No, wyrzuć to z siebie, Dillon, powiedz jak Irlandczyk Irlandczykowi. Ś Myślałem, jaka to szkoda, że nie było fotografa praso- wego, kiedy ona do pana strzelała, a pan, odwrócony do niej plecami, osłaniał te dziewczynki. Boże, wybraliby chyba pana na prezydenta. Ś Dillon westchnął. Ś A tak nikt się o tym nie dowie. Ś Wystarczy, że ja to wiem Ś odparł Patrick Keogh i wstąpił na schodki. Stali wszyscy pod osłoną hangaru i patrzyli, jak gulfstream wzbija się w ołowiane niebo. Ś Co z Grace Browning? Ś zwrócił się Hare do Fergusona. Ś O nią nie musicie się już chyba martwić Ś odparł Ferguson. Ś Instynkt mi podpowiada, że jest już w drodze na moje podwórko. Ś A kiedy już tam dotrze, to co? Ś Sytuacja jest ciekawa Ś powiedział Ferguson. Ś Niech pan pamięta, że ta kobieta nie żyje. W wyniku nieszczęśliwego wypadku utonęła w nurtach Tamizy. 277 iknął Hare. Ś Co będzie, v sposób, jaki pan ma na >zcze taka zupełnie sama, tym nie kłopocze, to już ; dłonie. Ś Dziękuję za i przysługę... Ś powiedział czas nie wraca. Chyba nie tem odwrócił do Dillona inku czekającego leara. vater tuż przed zmrokiem. igaru, Carson zgasił silniki, otworzył drzwiczki z roz- la ziemię. Grace Browning ię, wzięła walizkę i wysiadła rzystanąwszy w otwartych ;hwilę na skąpany w deszczu aiał nieprzyjemny, wyracho- i i teraz mi się przypomniało. nś filmie. ruszyła ramionami. Ś I co ła, ale ten kurs był na pewno płacono. Kiedy cię nie było, Znalazłem tam dwa tysiące obić Ś powiedziała chłodno. irettę i strzeliła mu dwa razy yłu, odbił od ogona conquesta i runął na wznak. Nie żył już, kiedy Grace się nad nim pochyliła. Wsunęła rękę za pazuchę jego kurtki lotniczej i namacala dwa zwitki dziesięciofuntowych banknotów. Schowała pieniądze do torby, podniosła walizkę, wyszła z hangaru i zasunęła wrota. Potem wsiadła do mini i od- jechała. Lear wylądował na Gatwick. Wracając daimlerem do Londynu, Ferguson połączył się telefonicznie z premierem. Dillon i Hannah Bernstein siedzieli w milczeniu i słuchali. Ś I co miał do powiedzenia ten wielki człowiek? Ś spytał Dillon, kiedy Ferguson odłożył słuchawkę. Ś Chwalił nas bardzo, ale przeraża go ta Browning szalejąca na wolności niczym wściekła osa. Chce, żebyśmy coś z tym zrobili. Ś Ale co my możemy? Ś spytała Hannah. Ferguson uśmiechnął się. Ś Myślę, że najwyższa pora pogadać z Jurijem Belowem. Grace Browning zatrzymała się w zajeździe przy autostradzie tuż przed rogatkami Londynu. Przez chwilę, ogromnie znużo-na, siedziała w samochodzie, patrząc na ociekające deszczem szyby. Potem wysiadła z wozu i ruszyła przez parking w kierunku baru. W środku, tuż przy drzwiach, zauważyła stojak z gazetami, zawalony egzemplarzami wieczornego wydania Evening Stan- dard. Z pierwszej strony patrzyła na nią twarz Ruperta Langa. Kupiła gazetę, weszła do baru, zamówiła kawę, usiadła przy stoliku w kącie i zagłębiła się w lekturze. Było tam wszystko: służba wojskowa Ruperta, jego udział w Krwawej Niedzieli, późniejsza wieloletnia kariera polityczna i wreszcie ostatni tragiczny wypadek. Artykuł zilustrowano również fotografią Toma Curry'ego. Wspominano o tym, że obaj mężczyźni od wielu lat zamieszkiwali razem. Opisywano ze szczegółami samobójczą śmierć Curry'ego i dawano wyraź-nie do zrozumienia, co popchnęło go do targnięcia się na własne życie. 279 Grace przewróciła machinalnie stronę i zobaczyła swój fotos teatralny. Notatka pod nim była krótka i zwięzła. Kiedy wracała motocyklem z King's Head do domu, przekroczyła dozwoloną prędkość. Z niewiadomych powodów nie za- trzymała się na wezwanie policji drogowej i po szaleńczym pościgu wpadła do rzeki w Wapping. Policja rzeczna nadal szuka jej ciała. Ś Bardzo sprytnie, Ferguson Ś mruknęła pod nosem, popiła kawy i wróciła do pierwszej strony gazety. Rupert z fotografii był w mundurze, miał na głowie czerwony beret regimentu spadochronowego, a pierś zdobiły mu dwa odznaczenia Ś medal za kampanię irlandzką i Krzyż Zasługi. Stał przed pałacem Buckingham, więc fotografia zrobiona została najwyraźniej tuż po udekorowaniu go przez królową. Ś Drogi Rupercie Ś szepnęła Grace. Ś Nigdy nie rozu- miałam, dlaczego to robiłeś. Wyczytała w artykule, że zwłoki Ruperta mają być wy- stawione w domu pogrzebowym Seaton i Synowie przy Great George Street Ś z myślą o przyjaciołach, którzy zechcą pożegnać się z nim po raz ostatni. Pogrzeb odbędzie się na cmentarzu St Margaret's w Westminsterze o trzeciej po południu. Grace uśmiechnęła się do siebie. Musi pożegnać się z Rupertem, to oczywiste, ale przedtem powinna jeszcze coś załatwić. Rozmieniła pieniądze u barmana i poszukała auto-matu telefonicznego. Below podniósł słuchawkę telefonu w swoim gabinecie w ambasadzie i natychmiast rozpoznał głos Grace. Ś Gdzie jesteś? Ś zapytał. Ś W zajeździe przy autostradzie pod Londynem. Ś Co się stało? Nie mówili nic w dzienniku. Dopadłaś go? Ś Owszem, dopadłam, dostał dwa razy w plecy, ale miał na sobie kevlarową kamizelkę. Ś O Bożel Ś Byli tam wszyscy... Ferguson, Dillon i Bernstein... ale wycofałam się bez trudu. Ś I wróciłaś z Carsonem? 280 nę i zobaczyła swój ótka i zwięzła. Kiedy domu, przekroczyła i powodów nie za- wej i po szaleńczym 'olicja rzeczna nadal ruknęła pod nosem, ly gazety. ze, miał na głowie vego, a pierś zdobiły nie irlandzką i Krzyż am, więc fotografia ekorowaniu go przez ;. Ś Nigdy nie rozu- .perta mają być wy- i Synowie przy Great iłach, którzy zechcą rzeb odbędzie się na iterze o trzeciej po e. Musi pożegnać się powinna jeszcze coś aa i poszukała auto- Ś Tak, jednak tutaj wynikł mały problem. Rozpoznał mnie i ukradł mi dwa tysiące funtów, które miałam w walizce. Ś I zabiłaś go? Ś Sprowokował mnie do tego. Leży teraz w hangarze koło swojego samolotu. Ś Zabijasz bez żadnych zahamowań, Grace Ś powiedział z przyganą Below. Ś Sam pomogłeś mnie stworzyć, Jurij. Chciałeś Anioła Śmierci, i masz go. Ale wracając do tematu, co teraz zrobisz? Ś Jeszcze nie wiem. Ś Uważam, że nie masz wyboru Ś stwierdziła. Ś Jeśli wrócisz do Moskwy, wykończą cię po cichu w jakiejś celi... czyż nie w ten sposób twoi ziomkowie nagradzają za porażkę? Na twoim miejscu zawarłabym rozejm z Fergusonem. On się tobą zajmie, Jurij. Jesteś dla niego zbyt cenny, by wypuścił cię z rąk. Ś A ty? Ś spytał Below. Ś Co z tobą? Ś Och, ja idę pożegnać się z Rupertem. Wystawiają jego ciało w domu pogrzebowym w Westminsterze. Pogrzeb jutro. Ś Ale co potem? Ferguson i Dillon wiedzą już, że nie spoczywasz na dnie rzeki. Będą cię ścigali. Nie masz dokąd pójść. Ś Już mi wszystko jedno. Rozłączyła się, wyszła z zajazdu i wsiadła do samochodu. Wkrótce potem wjeżdżała już do Londynu. w swoim gabinecie bs Grace. Londynem. iniku. Dopadłaś go? zy w plecy, ale miał on i Bernstein... ale Jurij Below siedział przy swoim biurku, rozważając sytuację. Grace miała oczywiście słuszność. W Moskwie czekała go tylko kulka w głowę, poza tym naprawdę bardziej podobało mu się w Londynie. Otworzył głęboką szufladę, wyjął z niej butelkę wódki i szklankę, po czym nalał sobie trunku i wypił. W tym momencie znowu zadzwonił telefon. Ś Pułkownik Jurij Below? Mówi Charles Ferguson. Nie sądzi pan, że pora już skończyć tę zabawę? Senator Keogh żyje i ma się dobrze. Grace Browning ukrywa się. Ś Tak, wiem o tym Ś odparł Below. Ś Przed chwilą z nią rozmawiałem. Ś Doprawdy? Ś zdziwił się Ferguson. Ś A to ciekawe. 281 (JBdpO Ś JOIłpdSUI WVd '3S(od pfe^Op znf 13UI 9I^[ Ś upisiuag qpuuBH B{BiAds Ś 6^ ure! ^Is 13U0 3Z 'izpfes ired ópMBJdBN Ś laa-ilS 3ż.io90 iT29iQ XzJd aiAwu^s i UOIBSS ui^A\oq3ZJżod nuiop ^ ^Z3( żuBq aizpS '/(UISIM 'zo^ . (,ui91J3dn^ z 5is oeuSazod aizpi aż 'B{mzp9iA\od n^z^ Ś " feMO^g {BMI5[Od UOSnżJ3j UIUBfSOy {^Z3U05[BZ ŚŚ BpfelżXM 01 5[B1 I ŚŚ ^opa 5 Bfunf i(Bq3n{s i suspJBO 5[JBj uoiSuisua-)} o?[Avp3ZJdBu nqnd 3is?(oq M ipizpais uisisuJag ^BUUBH i UOHIQ 'uosnżJ3j ni9UiqBż Z {p9ZSy(AV OpBIMS 3feZSEż I Z3ZSB(d {XZO{M '{BISAY UI^ZO Od '{ldX^ 3UZ3^i?[BJd apsfapod oaiui Bq9ZJl BpAz Op 3(V ŚŚ Oq3IO {BIZp9IA\Od ŚŚ ^{B9pl BZ ŚŚ SlOSEOł A\ 55(UPI?(ZS (SOIUfl -5)[pOA teupaf azazsaf 3iqos {Bpu i Ś5[MBq3H[s {^zo{po Mopg {Bi(9zo ^uBd BU UIBI ^p5q inuiui BpssizpBMp BZ Ś 3pSIAVXZ30 Ś ^suapJBr) yBj uoiSuisua-^ o^MpazJdeu qnd uai UBd EUZ '^pBSBquiB U3J91 {pSndO I Z3ZSB{d ZBJ31 UBd (XZO{M Xq '^Z3JB1SX^ ŚŚ A\0(ag {Euz/^zJd Ś BpXzodoJd B0fezsn?[ ozpjeg Ś 3SOUIBSZ01 feMOU I[IM1B{BZ I 3rUB5[ZS9IUI 9-lIOA\Z^ZJd ntred Xuis/(qi(Z3(Buz 'OMOSUBUIJ Xuoz33idzaqBz u^d Xq{Bis -OZ 'npBIM^A B5[IUA\03BJd 3ZJ3UB5[ (9(01.11 AV UI3I5[XlZSJ31SfPUI UI^ZS5(^IMfeU i kJ'>iu w listopadzie 1996 rokul JACK HIGGINS * Saba W 24 roku p.n.e., przy próbie podboju ówczesnej Arabii, rzymski generał GalluA trąd większość armii na obszarze wielkiej pustyni Rab al-Chali. Jeden z ocalałych żołnierzy, Grek Aleksjasz, centurion w Dziesiątym Legionie, dokonuje tam zadziwiającego od-krycia, równie niezwykłego jak zagadka kopalni króla Salomona... Marzec 1939 roku. Z polecenia Adolfa Hitlera, admirał Canaris, szef Abwrtuy, przygotowuje plan wysadze-nia Kanału Sueskiegb. Atak ma być dokonany z tajnej'.bazy. którą Niemcy założyli w odkrytych przez siebie ruinach świątól klotowej Saby M pustyni Rab al-Chali. Tymczasem na trop świątyni wpada ang^Hski archeolog. John Cunningham; niectty wkrótce znika bez śladu. Amerykański poaBlkiwaez przygód, również archeolog. Gmin Kane, podejmuje się odnaleźć Cunninghprną, tym samym wkraczając na drogę nie-uchronnej konfrontacji z agentami niemieakia^wwiadu... WILBUR SMITH ^ Bóg Nilu Najnowsza powieść autora wspaniałych cykli o Afryce Ś sag rodzin Courteoeyow i Ballantyna'ów Polscy czytelnicy znają Smitha z takich książek jak "Płonący brzeg", "Prawo miecza", "Płomienie gniewu". O "Bogu Nilu" krytycy pisali: "epopeja historycz-na pełna seksu, intryg, śmierci i przygody". Akcja powieści rozgrywa się w starożytnym Egipcie, który pod rządami faraona Mamose jest państwem chylącym się ku upadkowi: bandyci pustoszą kraj, administrację toczy korupcja, tymczasem arystokracja pławi się w złocie i rozrywkach. Wielki wezyr Intef, faktycznie rządzący Egiptem, ma tylko jedną ambicję Ś zasiąść na tronie faraonów. Aby zrealizować ten cel, gotów jest poświęcić jedyną córkę, Lostris. Na drodze Intefa stają najbardziej zaufany niewolnik, Taita. om młody oficer Tanus. Między Tanusem a Lostris rodzi się miłość, lecz nienawiść Intefa jŚt równie wielka, jak jego wpływy... ROBIN COOK -ft Dopuszczalne ryzyko Najnowszy thriller medyczny mistrza tego gatunku dotyczący zagadnień farmakologii. Jego bohaterem jest neurochirurg Edward Armstrong, który prowadzi badania nad nową generacją środków antydepresyjnych. Odkryty specyfik testuje na sobie i swoich współ-pracownikach, co prowadzi do tragicznych następstw... JAM ES CLAYELL
Wyszukiwarka