Tam lęgło się zaprzaństwo przeszli przez piekło


"Tam lęgło się zaprzaństwo" - przeszli przez piekło
27 stycznia 1953 roku zapadły surowe wyroki w tzw. procesie kurii krakowskiej 
oskarżono kilku księży o szpiegostwo na rzecz USA. Był to jeden z wielu
wyreżyserowanych procesów sądowych przygotowany przez władze PRL w ramach
antykościelnej akcji propagandowej. Wkrótce potem aresztowano kardynała Stefana
Wyszyńskiego.
Relacje z przebiegu procesu, a także mowy prokuratorskie i wystąpienia świadków,
reportaże i fotoreportaże zapełniały szpalty wszystkich dzienników i tygodników. Każdy
mógł zobaczyć drukowane w prasie fotosy księży z obciążającymi ich dowodami zbrodni:
paczkami dolarów, butelkami z alkoholem, zabytkową bronią.  Pod opieką kurii lęgła się
zaraza i zaprzaństwo pisała Trybuna Ludu,  Członkowie szpiegowskiej organizacji
amerykańskiego wywiadu znajdowali poparcie w Kurii Krakowskiej wtórowała "Gazeta
Krakowska". Polskie Radio dwa razy w ciągu dnia transmitowało przebieg procesu, a na
czas audycji popołudniowej w zakładach pracy ogłaszano przerwę, tak żeby każdy mógł jej
posłuchać. Wytwórnia Filmów Dokumentalnych w ciągu miesiąca zrealizowała
antykościelny propagandowy film  Dokumenty zdrady .
Władze PRL starały się zrobić wszystko, żeby zniszczyć zaufanie do Kościoła i podważyć
jego autorytet, a w szczególności uderzyć w kurię metropolitalną w Krakowie. I częściowo
się to nawet udało, gdyż - stosując wymyślne tortury - doprowadzono do tego, że cieszący
się szacunkiem księża wydawali innych, powodując dalsze aresztowania.
Najpierw, kiedy oczywiście znaleziono już odpowiedni pretekst, aresztowano dwóch
notariuszy kurii: Jana Pochopnia i Modesta Wita Brzyckiego. Podczas przesłuchań
duchowni obciążyli zarzutami wiele osób, w tym arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. Pod
koniec listopada 1952 roku ubecy aresztowali kolejnych księży i wraz ze złamanym
wcześniej księdzem kanclerzem Bolesławem Przybyszewskim  który wskazywał im gdzie
szukać  zrewidowali Pałac Biskupi. Znalezione tam przedmioty: 37 tys. dolarów, złoto,
dzieła sztuki, kosztowności, wino mszalne, leki, muszkiety i szable stanowiły doskonałe
dowody w przygotowywanym procesie. Dolarów i kosztowności nie wolno było bowiem
przechowywać (tylko oddać do NBP), dzieła sztuki powinny być oddane do zbiorów
narodowych, stara broń miała być dowodem na wspieranie przez kler podziemia, leki
świadczyły o spekulacji, zaś pieniądze i sprawozdania proboszczów wskazywały na siatkę
szpiegów.
Proces był jednym wielkim spektaklem, w którym oskarżeni  po wielodniowych
przesłuchaniach, podczas których ich torturowano  wypowiadali wyuczone na pamięć
przygotowane kwestie. W czasie przesłuchań funkcjonariusze m.in. zamykali ich w
wypełnionej do kolan wodą celi wysokiej na 1,5 metra i tak ciasnej, że można w niej było
tylko stać, bili po twarzy, bili prętem, znieważali, kazali stać przez 48 godzin, czy siedzieć
na nodze od stołka. Niektóre przesłuchania były celowo przeprowadzane przez kilka dni bez
przerwy.
Na sali sądowej, żeby dodatkowo pognębić i nastraszyć oskarżonych, siedzieli oficerowie
przeprowadzający przesłuchania. Stefania Rospond, podobnie jak Edward Chachlica, nie
dała się złamać w czasie procesu, nie przyznała się do winy i nie obciążyła innych. Kobieta
także na rozprawie nie przyznała się do winy. Po wyjściu z więzienia Edward Chachlica
miał wybite zęby i był prawie głuchy.
Po czterech dniach procesu, we wtorek 27 stycznia 1953 roku Polska Agencja Prasowa
podała komunikat:  Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie ogłosił wyrok w procesie
przeciwko bandzie szpiegów wywiadu amerykańskiego . Cała Polska dowiedziała, że ks.
Józef Lelito, Michał Kowalik i Edward Chachlica zostali skazani na kary śmierci (nie
wykonane), ks. Wit Modest Brzycki otrzymał 15 lat więzienia, ks. Franciszek Szymonek
dożywocie, Jan Pochopień 8 lat, a Stefania Rospond 6 lat więzienia.
Trudno się dziwić tak wysokim wyrokom, wiedząc że na sali był słynny prokurator
Stanisław Zarakowski, który nazywał oskarżonych bandą zdrajców, szpiegów i wyrzutków
zainspirowanych przez hitlerowców. Zarakowski znany był z tego, że w sprawach, w
których oskarżał, najczęściej żądał najwyższego wymiaru kary. Kilka lat pózniej komisja
Mazura wykazała, że Zarakowski brał udział w bezprawnych zatrzymaniach i
aresztowaniach, w brutalnych przesłuchaniach, tolerował grozby, szantaże i zgadzał się na
reżyserowanie procesów.
Poza procesem kurii krakowskiej odbył się także proces biskupa Czesława Kaczmarka,
którego skazano na 12 lat więzienia za szpiegostwo, internowany też został prymas Stefan
Wyszyński (w latach 1953-1956).
Większość skazanych opuściła więzienie na mocy amnestii w 1956 roku, Jan Pochopień trzy
lata pózniej, a Michał Kowalik w 1961 roku. Jednak ich nazwiska znajdowały się w spisie
osób skazanych za szpiegostwo, podlegali oni więc dalszej kontroli służ bezpieczeństwa i
regularnej inwigilacji.
Jerzy Popiełuszko miał w 1956 roku już prawie 9 lat. Niespełna 30 lat pózniej zostanie
najtragiczniejszą ofiarą antykościelnej pasji PRL-owskich władz oraz służb bezpieczeństwa,
której to ani odwilż pazdziernikowa, ani zmiany w kierownictwie partii, ani nawet wybór
Karola Wojtyły na papieża, nie zdołały osłabić.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski
(wp.pl)
2011-01-27 (14:20)


Wyszukiwarka