713 05 (2)




713 - Raymond Moody - "Kto się śmieje ostatni"









Wstecz /
Spis Treści /
Dalej




Rozdział 5
WIARA, ŻE TO, CO NIE DO WIARY, JEST WIARYGODNE
Na razie wszystko idzie dobrze, ponieważ prawie wszyscy ulegają
urokowi syreniego śpiewu zjawisk paranormalnych. Dlaczego więc
mielibyśmy intuicyjnie przypuszczać, jak czyni to wielu ludzi, że
zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi może być czymś
nienormalnym? Dlaczego kogoś, kto bardzo interesuje się tym tematem,
podejrzewa się o zaburzenia umysłowe lub emocjonalne? Moim zdaniem
dzieje się tak dlatego, że wygląda na to, iż wierzymy w to, co
niewiarygodne. I rzeczywiście tak właśnie robimy. No, może nie
zawsze.
Jak to się dzieje? To proste. Jak już mówiliśmy, większość
tego, co wiemy o zjawiskach paranormalnych, wiemy nie na podstawie
analizy zaobserwowanych danych, lecz na podstawie analizy słów,
jakimi posługują się ludzie mówiący na ów temat. Tak
więc zarówno nasza wiara, jak i niewiara opierają się tylko i
wyłącznie na stwierdzeniach, tezach itp., które mogą być albo
prawdziwe, albo fałszywe. To, co mówimy (a także to, co wydaje
nam się, że wiemy) na temat zjawisk paranormalnych jest jak
staraliśmy się to wykazać w rozdziale 4 – literalnym nonsensem
w takim czy innym wydaniu. A jeśli mówimy, że jakaś wypowiedź
jest literalnym nonsensem, wówczas poniekąd stwierdzamy także,
iż jej treść nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa. Idąc dalej tym
tropem, można skonstatować, że zjawiska paranormalne nie są ani
wiarygodne, ani niewiarygodne.
W przeciwieństwie do powszechnego mniemania ani paranormalne
przeżycia, ani zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi nie są
symptomami psychozy. Oczywiście schizofrenicy, maniacy i paranoicy
bełkoczą na temat zjawisk paranormalnych, nie częściej jednak niż na
temat polityki, religii, znanych osobistości lub kwestii związanych z
nauką – promieni, wibracji itp. Aby jednak dokładnie zrozumieć,
jaki rodzaj psychologicznej aberracji wiąże się z zainteresowaniem
zjawiskami paranormalnymi, należy najpierw zbadać, w jaki sposób
koncepcja wiarygodności i niewiarygodności uzależniona jest od
słownictwa traktującego o tym, co nęcąco nieznane.
Przedstawiciele trzech głównych ugrupowań teoretyków
parapsycholodzy, zawodowi sceptycy i fundamentaliści z których
wszyscy są upartymi zwolennikami dosłowności, traktują zjawiska
paranormalne w kategoriach wiarygodności lub niewiarygodności. Dla
nich wszystko jest jasne i proste. Dana osoba albo wierzy w istnienie
zjawisk paranormalnych, albo nie, jak gdyby psychologia wiary i
niewiary była wszystkim, co konstytuuje psychologię zjawisk
paranormalnych.
Wzdychający gliniarze z wyraźną przyjemnością wskazują na fakt, że
rozważania parapsychologów skażone są osobistymi przekonaniami
tych ostatnich, tymczasem sami beztrosko przechodzą do porządku
dziennego nad tym, jak łatwo sami poddają się władzy własnych
przekonań występujących pod maską niewiary. Nie uświadamiają sobie,
że postępując w ten sposób, starają się dokonać asymilacji
zjawisk paranormalnych za pomocą tych samych metod poznawczych co
parapsychologowie. Z kolei ludźmi najbardziej bezkrytycznie
wierzącymi w istnienie zjawisk paranormalnych są funda-chrześcijanie.
Wierzą w ich realność, twierdzą jednak, że nie są one tym, czym się
wydają, lecz dziełem Szatana. Ich wiara w zjawiska paranormalne
pozostaje więc pod przemożnym wpływem ich własnej, ulubionej
satanistycznej pseudokoncepcji tłumaczącej nie tylko istotę zjawisk
paranormalnych, lecz po prostu wszystkiego.
Z tego właśnie powodu twierdzę, że nadszedł już czas, by do
dyskusji przystąpili radośni badacze zjawisk paranormalnych. W tym
miejscu musimy wygłosić jednak słowo przestrogi. Z kilku istotnych
powodów należy być nieufnym wobec wysiłków
podejmowanych przez owe trzy główne ugrupowania w celu
wyolbrzymiania roli wiarygodności i niewiarygodności oraz
koncentrowania wokół tej właśnie kwestii wszelkich dyskusji
związanych ze zjawiskami paranormalnymi. W rzeczywistości musimy
rozważyć znacznie więcej aspektów zjawisk paranormalnych, niż
tylko to, czy wierzymy, czy nie, we wszystko, co się o nich mówi.
Poza tym nie chodzi tu o wiarę czy niewiarę, lecz raczej o
przyzwolenie na dalsze zgodne badanie zjawisk paranormalnych.
Nie jest to jednak takie proste, jeśli okaże się – gdy w
końcu przystąpimy do dyskusji – iż zostaliśmy wydani na pastwę
jakiegoś rodzaju wielce apodyktycznej ideologii wiary, szczególnie
tej praktykowanej przez fundamentalistów.
Wydaje się, że Bóg funda-chrześcijan wymaga od każdego z
nas niezwykłego wsparcia dla realizacji swojego wielkiego planu w
formie takiej a nie innej wiary, ponieważ dla funda-chrześcijanina
ogromnie ważne jest, by wiara jego bliźniego była słuszna. W rzeczy
samej początkujący wyznawca musi najpierw okazać się mistrzem w
specyficznej, werbalnej interpretacji Biblii czy też w tym, co dla
naiwnego adepta może wydawać się jedynie rozszczepianiem włosa na
czworo, jeśli chodzi o znaczenie poszczególnych słów. I
to nie koniec; funda-chrześcijanie chcieliby także wszystkich
pozostałych wcielić w szeregi swojej armii realizującej z góry
ustalony plan dotyczący tego, w co wierzyć, a w co nie. Nie każdy z
nas skłonny jest jednak wierzyć na rozkaz.
Jedną z rzucających się w oczy przewrotnych cech wiary i niewiary
jest to, jak szybko jedna z nich daje się zamienić na drugą w
tajemniczym procesie zwanym nawróceniem. Ideologowie potrafią
zmieniać przekonania z dnia na dzień, nawracając się z jednego
określonego systemu wiary na inny, przy czym nie istnieje żadne
racjonalne wyjaśnienie owego rodzaju nagłych i nieoczekiwanych
„przebudzeń”.
Co więcej, wyjątkowo głośne i natrętne wyrażanie swojej wiary lub
niewiary może być jedynie pozorem, za którym kryją się
prawdziwe, odmienne przekonania danej osoby. Gdy fundamentalista w
ten swój charakterystyczny, na wpół oskarżycielski
sposób żąda odpowiedzi na pytanie „Czy jest pan
chrześcijaninem?” (ja odpowiadam zwykle: „Ma pan na myśli
Jezusa czy JAY-zusa?”), to tuż pod powierzchnią jego umysłu
czai się wewnętrzna niepewność będąca wyrazem jego nieświadomej
niewiary. Jeszcze większy kłopot, jeśli chodzi o wiarę i niewiarę,
pojawia się w kontekście zjawisk paranormalnych. Mówiąc
konkretnie, wcale nie jest oczywiste, że zjawiska paranormalne można
w ogóle rozpatrywać w kategoriach wiary i niewiary. Jeśli ktoś
mówi, że wierzy w jakąś teorię czy twierdzenie, wówczas
zakłada, że owa teoria czy twierdzenie są prawdziwe; tymczasem jeśli
ktoś mówi, że nie wierzy w jakąś teorię czy twierdzenie,
wówczas zakłada, że owa teoria czy twierdzenie są fałszywe.
Innymi słowy, jak mówiłem już na początku tego rozdziału,
zarówno wiara, jak i niewiara opierają się tylko i wyłącznie
na stwierdzeniach, tezach itp., które mogą być albo prawdziwe,
albo fałszywe. Powtarzam raz jeszcze: zjawiska paranormalne są
literalnym nonsensem; to, co mówimy na ich temat, nie jest ani
prawdziwe, ani fałszywe. Idąc dalej tym tropem, można skonstatować,
że zjawiska paranormalne nie są ani wiarygodne, ani niewiarygodne.
Jak to możliwe? Pozornie pełnych wiary lub niewiary badaczy
zjawisk paranormalnych mamy na pęczki, wszyscy oni z pewnością, jak
się wydaje, w coś głęboko wierzą lub nie. Ślubują, przysięgają i
składają deklaracje swojej pozornej wiary lub niewiary, zapalając
się, gdy komuś przyjdzie do głowy ją podważać. Biorąc to wszystko pod
uwagę, trzeba stwierdzić, że zjawiska paranormalne nie mogą być ani
prawdziwe, ani fałszywe, stąd też nie można powiedzieć, że są one
wiarygodne lub nie.
Pozorna wiara i pozorna niewiara charakteryzujące fanów
zjawisk paranormalnych mają w sobie pewien dramatyczny aspekt, który
stanowi klucz do rozwiązania całego problemu. Teatr wiary i niewiary,
a także ich wzajemna wymienność, stanowią część nieustającego dramatu
zjawisk paranormalnych.
Wyznawcy uwielbiają sytuacje, gdy jakiś dotychczasowy sceptyk
dostrzega w końcu światło, demaskatorzy zaś z radością witają w
swoich szeregach zreformowanych parapsychologów.
Funda-chrześcijanie cieszą się, gdy zwolennik okultyzmu zawraca z
dawnej drogi i powraca do JAY-zusa, nawróceni zaś zapraszani
są często do udziału w telewizyjnych talk shows organizowanych
przez przedstawicieli różnych funda-chrześcijańskich
organizacji.
Dla radosnego badacza zjawisk paranormalnych wszystkie te
scenariusze są kolejnymi dowodami na zabawową naturę całego tego
zamieszania. Spór, jaki toczy się wokół zjawisk
paranormalnych, został w znacznej mierze wystylizowany,
skonwencjonalizowany, a nawet w pewnym sensie zrytualizowany,
przedstawiciele zaś trzech głównych ugrupowań pogrążyli się w
nim sami, stając się osobami dramatu: stali się oni integralną
częścią zjawisk paranormalnych.
Nie mówimy tu w ogóle o wierze
czy o niewierze,
ale o mistyfikacji.
Pamiętając, że pozorna wiara i pozorna niewiara w zjawiska
paranormalne mają funkcję dramatyczną, okazuje się, że to wcale nie
wiara czy niewiara, lecz pseudowiara i pseudoniewiara stanowi siłę
napędową sporu, jaki toczy się wokół zjawisk paranormalnych.
Co więcej, żeby nie powstało wrażenie, iż koncepcja pseudowiary i
pseudoniewiary zostaje wprowadzona ex post tylko po to, by
zdyskredytować trzy ograniczone punkty widzenia parapsychologów,
sceptyków i fundamentalistów, radosny paranormalizm
postara się teraz wykazać, iż pseudowiara i pseudoniewiara naprawdę
istnieją.
Wierząc, ze to, co nie do wiary, jest wiarygodne
Za chwilę zrozumieją państwo, dlaczego zatytułowałem ten rozdział
tak, a nie inaczej. Postuluję w nim bowiem, że człowiek może
jednocześnie wierzyć w coś i nie wierzyć. Nazywam to pseudowiarą.
Owa pseudowiara tłumaczy sens istnienia specyficznej subkultury
zagorzałych fanów zawodowego wrestlingu, który to
sport, tak przy okazji, stał się jednym z najpopularniejszych
widowisk rozrywkowych naszych czasów w Ameryce transmitowanych
przez telewizję.
Pod wieloma względami kibice wrestlingu są jego wyznawcami,
czasami wręcz fanatycznymi, którzy znajdującym się na widowni
osobom wątpiącym w autentyczność pojedynków często grożą
pobiciem. (Na marginesie, fani wrestlingu „widzą”, jak
zawodnicy w ringu odnoszą rany i kontuzje).
Fani przyglądają się, jak źli chłopcy wyrządzają dobrym wszelkiego
rodzaju łajdactwa. Ci pierwsi przemycają na ring wyszczerbione
metalowe zakrętki od butelek, którymi można wybić
przeciwnikowi oko, oraz inne niebezpieczne przedmioty, które
zauważają wszyscy z wyjątkiem sędziego. Tytuły mistrzów
wrestlingu przechodzą z rąk do rąk w najbardziej niesprawiedliwych i
oszukańczych okolicznościach, fani zaś – lecz nigdy
organizatorzy – widzą wyraźnie, że źli zawsze wygrywają za
sprawą oszustw i zachowań nie fair. W trakcie pojedynku fanów
ogarnia coś w rodzaju szału; wierzą, że wszystko, co dzieje się na
ringu, dzieje się naprawdę – dają temu wyraz krzycząc,
podskakując, gwiżdżąc i tupiąc.
Jednak decydujący moment, jeśli chodzi o prawdziwą wiarę w
rzeczywistość zawodowego wrestlingu, następuje wtedy, gdy potężne
reflektory nad ringiem gasną i zapalają się światła na widowni. Czar
nagle pryska i fani tłoczą się do wyjścia, po czym szybko rozchodzą
się każdy w swoją stronę, jak gdyby pojedynku w ogóle nie
było. Nikt nie łączy się w grupy zatroskanych świadków, którzy
kierują następnie skargi na sędziów i zawodników do
zawodowej organizacji wrestlingu, nikt też nie myśli o interwencji
prawnej w całej sprawie.
Pozorna wiara fanów wrestlingu nie zostaje zakłócona
nawet przez fakt, że prawo, jak się wydaje, jakby rozumie, iż
niemożliwe jest, by jakikolwiek odpowiedzialny dorosły człowiek
naprawdę wierzył w realność wrestlingu. Organizacje społeczne
zrzeszające znanych, szanowanych ludzi biznesu zbierają fundusze na
rzecz społeczności, w których działają, sponsorując pojedynki
zawodowego wrestlingu, i nigdy nie zgłaszały one żadnych formalnych
zastrzeżeń wobec faktu, że związki zawodowego wrestlingu potajemnie
zwodzą łatwowierną publiczność przekonując ją, iż wrestling jest
prawdziwym wydarzeniem sportowym. Tak więc w oczach prawa pozorna
wiara fanów wrestlingu nie jest prawdziwą wiarą, lecz
pseudowiarą, mimo że oczywiście prawnicy nie posługują się tym
terminem. Ze swojej strony fani wrestlingu czynią słusznie, dając
pozornie wiarę temu, co widzą, ponieważ tylko pozorna wiara umożliwia
im czerpanie z tego przyjemności. (Tak na marginesie to mamy tu do
czynienia z taką samą reakcją jak w przypadku zwolenników
telewizyjnych oper mydlanych czy też większości innych form rozrywki.
Związki między rozrywką a zjawiskami paranormalnymi stają się więc
ponownie wyraźnie widoczne).
Także dla wielu fanów zjawisk paranormalnych pozorna wiara
stanowi warunek umożliwiający im znajdowanie w nich upodobania. A
jednak – i tu dochodzimy do fascynującej konstatacji –
musi istnieć wielu innych fanów zjawisk paranormalnych, którzy
znajdują w nich upodobanie za sprawą swojej pozornej niewiary,
ponieważ połowę całej zabawy, połowę całej fascynacji, stanowi debata
na temat tego, czy zjawiska paranormalne są realne, czy nie.
Ponieważ literalny nonsens nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy,
kwestią sporną w debacie na temat zjawisk paranormalnych nie może być
niewiara, ponieważ brak wiary w coś oznacza wiarę w to, że owo coś
jest fałszywe. Pseudoniewiara pozwala wzdychającym gliniarzom na
podtrzymywanie iluzji, zgodnie z którą wiara rzeczywiście
należy do zjawisk paranormalnych. Ponieważ kiedy sceptyk sprzeciwia
się twierdzeniom parapsychologa, wyrażając swoją pozorną niewiarę,
wówczas stwarza wrażenie, iż w tym, co powiedział
parapsycholog, było coś literalnie znaczącego. Sceptyczna
pseudoniewiara jest więc niezbędna do tego, by dyskusja na temat
zjawisk paranormalnych mogła toczyć się dalej swoim utartym szlakiem.
Wzdychający gliniarze są potajemnie w zmowie z parapsychologami,
odciągając uwagę opinii publicznej od komplikacji, która w
przeciwnym razie mogłaby okazać się fatalna w skutkach dla perspektyw
prowadzonego przez nich z tak wielkim zapałem sporu. Gdyby bowiem
świadomie i otwarcie przyznano, że zjawiska paranormalne są
literalnym nonsensem, wówczas jakiekolwiek spory wokół
tej kwestii, przynajmniej w tradycyjnym sensie, byłyby całkowicie
niemożliwe.
Za chwilę wskażę państwu na interesującą analogię do tego, o czym
tu mówimy, która pozwoli nam lepiej zrozumieć całą
sprawę. Najpierw jednak chcę zwrócić uwagę na fakt, że za ten
smutny stan rzeczy nie można winić języka, jakiego używa się do opisu
zjawisk paranormalnych. Daje on bowiem wyraz słusznym obawom, iż
zjawiska paranormalne nie są wiarygodne (nie do wiary,
niewiarygodne). Ostrzeżenia te należy rozumieć dosłownie, jako że to
właśnie tu może wkroczyć na scenę charakterystyczne piętno
nienormalności wynikające z entuzjazmu wobec zjawisk paranormalnych.
Kiedy dana osoba zaczyna zastanawiać się, czy dawać wiarę, czy nie,
zjawiskom paranormalnym, już wpadła w sidła iluzji, zgodnie z którą
w zjawiskach paranormalnych zawarte jest coś, w co – z powodu
prawdziwości lub fałszywości tego czegoś – można rozsądnie
wierzyć lub nie. Podstawowy błąd zostaje popełniony w momencie, gdy
ktoś zaczyna posługiwać się słownictwem opisującym to, co nęcąco
nieznane, będąc z góry nastawionym na wiarę lub niewiarę. Od
tej chwili szaleństwo nie ma już końca: entuzjasta, bez względu na
to, czy jest parapsychologiem, wzdychającym gliniarzem czy
funda-chrześcijaninem, po prostu nie potrafi już uwolnić się od
myślenia o zjawiskach paranormalnych.
Tak więc wszyscy ci wytrwale pseudowierzący i wytrwale
pseudoniewierzący miłośnicy zjawisk. paranormalnych mają jedną cechę
wspólną. Cecha ta nie jest wprawdzie rozpoznaną jednostką
diagnostyczną, można ją jednak z przekonaniem zaklasyfikować jako
odbiegającą od normy, ponieważ bardzo przypomina ona pewną znaną,
rozpoznaną, medyczną i psychiatryczną przypadłość. Skłonność do
dysfunkcyjnej wiary (dysbelive) [Autor rozróżnia
disbelieve, disbelieving (nie wierzyć, niewiara) i
dysbelieve, dysbelieving (dysfunkcyjna wiara).] występująca
powszechnie wśród parapsychologów, wzdychających
gliniarzy i funda-chrześcijańskich demonologów przypomina pod
wieloma względami hipochondrię.
Pożyteczna analogia
Hipochondria jest jedną z form pseudowiary. Mówiąc
konkretnie, charakteryzuje ona stan pozornej wiary danej osoby w to,
że jest ona poważnie chora. Hipochondrycy, jak się wydaje,
rzeczywiście wierzą, że są chorzy, i owa pozorna wiara przejawia się
podczas rozmów, jakie prowadzą przy każdej nadarzającej się
okazji. Chociaż hipochondrycy mogą z uporem zachowywać się tak, jakby
naprawdę wierzyli, że są chorzy, to twierdzenie, że w ich przypadku
chodzi o normalną, zwyczajną wiarę, jest niezgodne ze zdrowym
rozsądkiem (i z logiką).
W rzeczywistości powszechnie akceptowane kliniczne wyjaśnienie
zachowania hipochondryków zakłada, że poprzez swoją pozorną
wiarę w to, że są oni chorzy, ludzie ci poszukują przede wszystkim
kontaktu z lekarzem. Za wyjaśnieniem tym silnie przemawia fakt, że
przyjmując powyższe założenie opracowano wysoce efektywny sposób
pomocy hipochondrykom nękanym chronicznym lękiem. Szczegółowe
omówienie owej metody leczenia wykracza oczywiście poza ramy
książki traktującej o zjawiskach paranormalnych, jednak zwrócenie
uwagi na to, jak bardzo hipochondria przypomina dysfunkcyjną wiarę w
zjawiska paranormalne, może przyczynić się do lepszego zrozumienia
obu tych stanów.
Zarówno hipochondria, jak i systematyczna dysfunkcyjna
wiara w zjawiska paranormalne są stanami pełnego fascynacji
zaabsorbowania umysłowego, w pierwszym przypadku pospolitymi i
normalnymi fizjologicznymi reakcjami organizmu, takimi jak
perystaltyka jelit, bicie serca, niewielkie bóle, skurcze i
strzykanie w kościach, w drugim pospolitymi i normalnymi
doświadczeniami, takimi jak zjawy zmarłych osób, przeżycia z
pogranicza śmierci, wizje na łożu śmierci, sny, które
następnie w niewyjaśniony sposób sprawdzają się na jawie.,
momenty, w których w pozornie niewyjaśniony sposób wie
się, co myśli druga osoba, oraz zdumiewające koincydencje, które
mają dla danej osoby pozornie osobiste znaczenie. Hipochondrycy
zachowują się tak, jak gdyby ich własne, normalne, fizjologiczne
reakcje organizmu były oznakami lub symptomami poważnej choroby.
Żywiący dysfunkcyjną wiarę badacze zjawisk paranormalnych zachowują
się tak, jak gdyby owe pospolite i normalne (choć dziwne i
zdumiewające) przeżycia mogły stanowić dowody i znaczące argumenty za
i przeciw w racjonalnej dyskusji na temat istnienia życia po śmierci,
prekognicji, telepatii itd. Tak więc delikwenci z obu tych grup
starają się usilnie uczynić z tego, co stosunkowo pospolite i
normalne, coś bardzo ważnego i świadczącego o istnieniu czegoś
innego, co jest stosunkowo niezwykłe i zadziwiające z powodu albo
swojej nienormalności, albo paranormalności.
Pseudowiara hipochondryków oraz pseudowiara i
komplementarna pseudoniewiara badaczy zjawisk paranormalnych
charakteryzują się całkowitą odpornością na działanie określonych,
powszechnie obowiązujących reguł i zasad racjonalnego myślenia i
działania. Wszelkie odmiany dysfunkcyjnej wiary pozostają oporne na
działanie znanych, standardowych mechanizmów korekcyjnych.
Pseudowiara hipochondryków w to, że są oni chorzy, nie
osłabnie mimo zapewnienia im najlepszej opieki medycznej przez
najlepszych lekarzy, nawet jeśli poddadzą ich oni najbardziej
gruntownym badaniom i specjalistycznym testom diagnostycznym, które,
wielokrotnie powtarzane, dadzą niezmiennie pozytywny dla pacjenta
wynik. Podobnie żywiący dysfunkcyjną wiarę badacze zjawisk
paranormalnych nie dadzą sobie wyperswadować swojej pozornej wiary w
to, że przeprowadzenie naukowej weryfikacji faktu istnienia zjawisk
paranormalnych jest tylko kwestią dni lub że już się dokonało, lub
też w to, że zjawiska paranormalne to jedno wielkie oszustwo,
wierutne kłamstwa, myślenie życzeniowe, wynik burzy neuronów,
lub też w to, że są one dziełem diabła starającego się za wszelką
cenę odwieść nas od Pana i strącić prosto do piekła. Warto pamiętać,
że radosny paranormalizm nieustannie podkreśla prymitywny, błędny i
nieproduktywny charakter tego sporu.
Wspólną cechą hipochondrii oraz dysfunkcyjnego
paranormalizmu jest także to, że stają się one ulubionymi tematami
danej osoby. Oba stany, jeśli tylko utrzymują się dostatecznie długo,
nabierają charakteru manierycznego. Przyjaciele, rodzina i znajomi
zagorzałego, pełnego dysfunkcyjnej wiary fana zjawisk paranormalnych
zaczynają postrzegać jego zachowanie jako stałą cechę jego
osobowości. Mimo faktu, że dla obserwatora z zewnątrz ich zachowanie
– nieustanne zaabsorbowanie tematem choroby lub zjawisk
paranormalnych – ma wszelkie znamiona automatyzmu, ani
hipochondrycy, ani przedstawiciele różnych odmian
dysfunkcyjnej wiary w zjawiska paranormalne nie wydają się w pełni
świadomi tego, jak ich specyficzna postawa może być postrzegana przez
zwyczajnych ludzi.
Krótko mówiąc, pełni dysfunkcyjnej wiary fani
zjawisk paranormalnych są ekscentrykami i to właśnie owo
ekscentryczne zachowanie odbierane jest powszechnie jako ich
specyficzna, anormalna cecha. Zwykle jakiś stan bywa określany mianem
anormalnego między innymi ze względu na niekorzystny wpływ, jaki
wywiera on na daną osobę lub na ludzi z jej bezpośredniego otoczenia.
Niektóre spośród dokuczliwych następstw dysfunkcyjnego
paranormalizmu dają się łatwo zauważyć.
Żarliwa dysfunkcyjna wiara, za lub przeciw, przysparza fanom
zjawisk paranormalnych wielu kłopotów – niektóre
z nich są bardzo zabawne, inne mniej. Najbardziej komiczny z nich
wszystkich dotyczy tego, że rozwodzenie się na temat zjawisk
paranormalnych z pozorną wiarą lub niewiarą w nie sprawia wrażenie,
że znaczenie zjawisk paranormalnych stanowi antytezę do znaczenia
wiary. Fakt ten irytuje pewne apodyktyczne, nieomylne autorytety –
wiedzą państwo, kogo mam na myśli. A dla ludzi o podobnych
zapatrywaniach może okazać się on nie „ostatnim śmiechem”,
lecz ostatnią kroplą przepełniającą miarę.
Na scenę wkracza wiara
Wiara ma nie tylko jedno, ale całą masę znaczeń. Jest to kolejne
słowo, którego znaczenie od dawna podlega ewolucji. Na
początku wiara jest po prostu rodzajem przekonania nie popartego
racjonalnymi czy materialnymi dowodami, i w tym zawiera się jej
znaczenie. W innych przypadkach nabiera ona jednak także znaczenia
nieusprawiedliwionego, bezkrytycznego, ślepego i niezachwianego
dawania wiary czemuś. Może skrystalizować się w system
niepodważalnych i sztywnych dogmatów, a następnie stać
fundamentem jakiejś określonej religii. Od tej pory wiara bardzo
zyskuje na znaczeniu, a wyznawcy i autorytety decydują o tym, w co
należy czy też powinno się wierzyć.
Funda-chrześcijanie oraz wszyscy pokrewni im fundamentaliści
rozbijają swoje obozy w tej drugiej strefie znaczeń – na
surowej ziemi jałowej. Tylko na tej pustyni, przy założeniu, że w
zjawiska paranormalne można lub też powinno się wierzyć lub nie,
mogło dojść do powstania koncepcji, zgodnie z którą między
zjawiskami paranormalnymi a wiarą istnieje konflikt.
Mniej dogmatycznie nastawiona osoba byłaby pod wrażeniem zarówno
podobieństw w znaczeniu między terminami wiara i paranormalny, jak
i różnic. Wiara i zjawiska paranormalne są do siebie podobne
na przykład pod względem tego, że w obu przypadkach chodzi o
przekonania nie poparte żadnymi racjonalnymi dowodami. Wiara i
zjawiska paranormalne różnią się jednak, jeśli chodzi o
reakcje na tę właśnie okoliczność. Osoby wierzące w zjawiska
paranormalne martwią się czasami tym, że ich istnienia nie udało się
jak dotąd jednoznacznie udowodnić. Mają one nadzieję, głównie
dotyczy to parapsychologów, że w końcu uda się zdobyć
materialne dowody potwierdzające ich realność. Tymczasem wiara polega
na przekonaniu, które wręcz chełpi się tym, że jest nie do
udowodnienia. Mimo to, choć brzmi to dziwnie, wiara czasami zapomina
się i jest pozornie szczęśliwa słysząc, że na przykład pewien
amerykański astronauta, który przelatywał w statku kosmicznym
nad górą Ararat, zauważył w dole resztki arki Noego. Wielu
wojujących rzeczników kreacjonizmu zaś (funda-chrześcijańskiej
teorii tłumaczącej istnienie skamielin itp.) twierdzi, że ślady w
warstwach wapienia z okresu kredy znalezione na dnie rzeki Paluxy w
Teksasie stanowią dowód na to, że ludzie i dinozaury żyli na
ziemi w tym samym czasie, a więc świadczą o tym, że konwencjonalne
naukowe skale czasowe ewolucji zostały błędnie ustalone.
Biorąc pod uwagę jej znaczenie, wiary nie można także całkowicie
odróżnić od nonsensu. Każdy, kto zajmuje się rzetelnie
znaczeniem wiary, szybko znajdzie się, w wyniku logicznej
konieczności, na pobliskim ligwistyczno-konceptualnym terytorium
nonsensu. Wczesnochrześcijański teolog Tertulian (160230 n.e.)
oświadczył kiedyś: „Wierzę, ponieważ jest to niedorzecznością”.
Od tamtej pory wielu chrześcijańskich myślicieli, choć zapewne żaden
z funda-chrześcijan, zrozumiało, dlaczego kwestii bliskości wiary i
nonsensu nie da się logicznie uniknąć. Najlepsi z nas, badaczy
zjawisk paranormalnych, także życzyliby sobie, by opinia publiczna
zdała sobie sprawę z tego, iż zjawiska paranormalne są z logicznego,
literalnego i lingwistycznego punktu widzenia równie
nonsensowne co humor.





Wyszukiwarka