Witam,
Mam problem ze swoja suczka owczarka szkockiego. Od dawna panicznie bala sie huków i glosnych wybuchów. Najgorzej znosila noc sylwestrowa. Suczka juz nie jest mloda i z biegiem czasu jest coraz gorzej. Probuje wlazic za szafy zrzucajac z nich wszystkie przedmioty. Chowajac sie za zaslona zrywa je z karniszy. Wlazi pod stoly i biurka. Wchodzi na fotele i tapczany. A najgorsze ze wszystkiego jest to, ze nie panuje nad pecherzem. W skutek czego spora czesc mebli smierdzi. Przywiazywanie jej jest rozwiazaniem doraznym, czasami zdarza jej sie miec napady strachu kilka razy na dzien. Dodatkowo nie slucha wtedy zupelnie nikogo i ciezko ja niekiedy zlapac, a nawet wtedy zapiera sie i biorac pod uwage gabaryty psa ciezko ja zaciagnac do miejsca gdzie moglaby przeczekac burze czy uspokoic sie po hukach fajerwerkow.
Czy zna kto jakies rozwiazanie tego problemu albo czy mial ktos podobny problem ze swoim psem i jak sobie z tym radzil.
Wiele psow ma ten problem , nawet moje 2 ON-ki na stare lata ulegaja atakom paniki w wypadku huku grzmotow lub petard. Niektorzy doradzaja podawanie srodkow uspokajajacych , ale ja odradzam bo nie wiadomo jak organizm psa na nie zareaguje . Droga przeganiania strachu jest dluga i raczej nie skonczy sie calkowitym sukcesem . Najlepsza rada jaka uslyszalam jest nastepujaca . W wypadku burzy, pterd, strzelaniny itp. zaciagnąć zaslony , wlaczyć muzyke, Tv itp i starac sie czyms zając psa , ale go nie uspokajac - bo wtedy panika sie zwiekszy . Zachowywac sie jakby nic sie nie dzialo , sprobowac sie z psem bawic , nagradzac go , poprosic o wykonanie jakiejs komendy . Nie utwierdzac go w przekonaniu,ze jest sie czego bac .
No i nie wychodzic na sppacer w tym czasie.
Srodki uspokajace musialby przymowac caly czas, a jestem do nich troche zrazony. Na sylwestra byla to rzecz konieczna, ale jednego roku weterynarz przepisal za mala dawke i praktycznie nei bylo efektu poza tym, ze w pewnym momencie doslownie zemdlala ze strachu. Nastepnego roku juz przepisal za duza i pies nie dosc ze prawie trzy dni przespal, bo nie mial sily sie podniesc, to jeszcze przez nastepne dwa miesiace bal sie wyjsc z domu.

To, ze tym bardziej panikuje im bardziej sie ja uspokaja juz zauwazylem. Probowalem nie reagowac, zeby widziala, ze nie ma sie czego bac. Niemniej ostatnie pare dni gdy co dziennie sa burze to koszmar. po dzisiejszej polgodzinnej burzy nie wiedzialem kto pierwszy dostanie pierdolca. Ona ze strachu czy ja gdy probujac nie reagowac widzialem jak sciaga zaslony, wlazi pod stol po czym po kilkudziesieciu sekundach idzie do lazienki i probuje wlezc do wanny, dosc mocno ja rysujac, po czym wracajac za telewizor i na zmiane wchodzac tam i wychodzac w koncu zaplatując sie w kabel wyrwala wtyczke z kontaktu. Po zabezpieczeniu telewizora pobiegla do drugiego pokoju i wlazac za fotel nie upilnowala pecherza. Wtedy juz wyladowala na smyczy przypieta do grzejnika w miejscu gdzie nie nic nie zniszczy. Ale wtedy trzeba ja pilnowac, bo probuje na sile dostac sie w jakies inne miejsce i jak kiedys sie zaplacze w ta smycz to sie udusi.

Na zadne komendy w czasie burzy albo gdy slyszy petardy raczej nie reaguje. Przy najblizszej okazji sprobuje jednak jeszcze tego sposobu z muzyka.
Niestety psa , który boi się wybuchu petard , grzmotów podczas burzy trzeba po prostu czymś zająć. Nie może być wówczas sam , szczególnie na wolnym powietrzu , często zdarza się że przywiązany łańcuchem do budy.
Wszystkie bardzo trafne "recepty" podaje Pusia. Widać , że "przerabiała" ten problem. Podobnie moja babcia mając kiedyś owczarka niemieckiego. Zawsze i w każdej sytuacji był "wielki kozak" , tylko nie podczas burzy albo np. w Sylwestra.
Mieliśmy kiedyś pudlicę, mieliśmy ten sam problem, tylko z racji wielkości nie robiła aż takich szkód. Niestety nic nie pomagało, więc jak już byla starsza konieczne było podawanie środków uspokajających. Wszystkie rady są dobre, ale szczerze... w praktyce ciężko z takim psem współpracować, który ma przerażenie na pysku i jest w panicznym amoku.
To prawda :( Można jeszcze satosowac stopery do uszu , zaciagnąć zaslony i wtedy odwracac uwagę od mniej slyszalnego huku .
No właśnie- stopery. Naszej Witaminie nic nie pomagało- sylwester, burza- koszmar. Tylko mniejsza to tez tak nie psuła za bardzo. Dopiero na starość jak zaczęła głuchnąć i ślepnąć było dobrze. No ale.... tego nikomu oczywiście nie życzę. Współczuję- to jest droga przez mękę. Raczej trudno jest non stop być z psem. A jak nikogo w domu nie ma? To istny horror macie wtedy na powitanie.
To jeszcze nic - znajoma chowka podczas hukow , jak byla sama w domu - demontowala meble i drzwi...