Roz. 13.
Drzwi do mojego pokoju były jak zwykle zamknięte, ale kiedy weszłam, okiennice były zasłonięte. Zobaczyłam pozapalane świece. Ciężko było mi powiedzieć, czy jest wieczór, czy też słoneczne popołudnie. Byłam pewna, że to Edward postanowił zrobić mi niespodziankę. Jednak kiedy zrobiłam krok w stronę sypialni, przede mną ukazała się postać mężczyzny z moich snów. Widziałam teraz dokładnie jego oczy, które były czerwone, a zarazem delikatnie zamglone. Jego skóra kontrastowała z czarnymi długimi włosami. Tak samo, jak podczas koszmaru, poczułam lęk… Niestety los przygotował dla mnie jeszcze kilka niespodzianek, które na zawsze miały zmienić moje życie…
Strach opanował całe moje ciało. Nie było sensu uciekać i tak by mnie dogonił. Byłam w pułapce.
- Witaj, Bello.- głos nieoczekiwanego gościa przerwał moje rozmyślanie. - Na pewno jesteś ciekawa jakim prawem cię nachodzę. Nazywam się Aro. Nie wiem, czy słyszałaś o mnie i o mojej rodzinie, dlatego postaram się przybliżyć ci nieco naszą historię. Proszę usiądź i nie stresuj się. Z mojej strony nic ci nie grozi... Przynajmniej do czasu, aż nie popełnisz błędu swojego życia i nie przyjmiesz mojej propozycji. No dobrze, a teraz posłuchaj.- Jego głos wydał mi się zmęczony, chociaż wyglądał spokojnie i zrelaksowanie. Potulnie usiadłam na skraju łóżka i podkuliłam nogi. Nie zostało mi nic innego jak go wysłuchać... - Nie potrafię opowiedzieć jak to się stało, że zostałem wampirem. Może powodem tego jest mój wiek, w końcu mam już trzy tysiące lat. Razem z moimi braćmi, Kajuszem i Markiem, wędrowaliśmy po świecie przez setki lat. Poznawaliśmy wszystkie kultury, jak i je tworzyliśmy. Zdobywaliśmy wielu przyjaciół oraz wrogów. Po pewnym czasie znudziło nam się życie wędrowców. Zamieszkaliśmy w Volterze. Pewnie nie wiedziałaś, że to zaledwie osiemnaście mil stąd.- Uśmiechnął się delikatnie. Jego opowieść coraz bardziej zaczynała mnie fascynować. Nie miałam pojęcia ile już go słucham oraz ile minut życia mi zostało.- Moja droga Bello, muszę przyznać, że jesteś bardzo dobrym słuchaczem. Hm... ale może chcesz mnie o coś zapytać?
- Opowiedz mi coś o sobie i o swoich braciach.- głos mi delikatnie zadrżał, ale szybko to opanowałam, prostując się i spoglądając mojemu rozmówcy prosto w oczy. Postanowiłam, że nie dam po sobie poznać, jak bardzo się boję.
- Bardzo chętnie, w takim razie zacznę od Marka. Ma on bardzo ciekawy dar. Potrafi wykorzystywać emocje otaczający go wampirów, jak i ludzi. On nazywa to swoim przekleństwem, jednak moim skromnym zdaniem jest to fascynująca moc. Oh... uwierz mi, Bello, wiele bym oddał za coś takiego. No, ale wróćmy do Marka. Pomimo tego, że mój kochany brat może mieć wszystko, czego tylko zapragnie jest wiecznie nieszczęśliwy. Czasami wydaje mi się, że najchętniej oddałby to, co posiada pierwszej napotkanej osobie i uciekł. Tak... jest bardzo interesującą postacią- tutaj jego głos się rozmarzył, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał.- No cóż... nie byłby zapewne zachwycony tym, że zdradzam wszystkiego jego sekrety, dlatego przejdźmy teraz do Kajusza. Mój drogi Kajusz. Na jego opinię w różnorakich sprawach mogę zawszę liczyć. Ma tyle mądrych rad i jeszcze więcej pomysłów. Ma niesamowite wyczucie jeśli chodzi o politykę. Co prawda najchętniej zabiłby każde stworzenie, które chociaż odrobinę podważyło jego zdanie. Haha, co prawda ja to robię bardzo często, nie mniej jednak, bardzo go szanuję. No właśnie, jeśli chodzi o mnie, to moim talentem jest odczytywanie myśli poprzez dotyk. Jest to bardzo przydatne. Nie można przede mną niczego ukryć. Nawet delikatne draśnięcie palcem pozwala mi poznanie każdego najdrobniejszego sekretu ofiary. Oj... przepraszam za wyrażenie. Nie zabrzmiało pewnie za ciekawie.- Nagle poczułam jeszcze jedną parę oczu na swoim ciele. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazała się piękna kobieta, w czarnej pelerynie. Jej twarz wykrzywiał grymas bólu. Wpatrywała się we mnie ze wściekłością, jak i pożądaniem. Wzdrygnęłam się i odwróciłam w stronę Aro, który tylko się uśmiechnął.
- A oto moja droga Chelsea. Pewnie będziesz się na początku gniewać, ale pozwoliłem sobie, aby ochłodziła twój stosunek do otaczających cię znajomych.
- Słucham?! Jak to możliwe? Pierwszy raz ją widzę na oczy.- z mojego głosu dało się wyczuć poirytowanie. Kto im pozwolił grzebać w moich kontaktach ze znajomymi!
- Zrozum, w ten sposób, łatwiej ci będzie ich pozostawić. Przecież to oczywiste, że stając się jedną z nas, nie będziesz w stanie przebywać w ich towarzystwie. Nie martw się, wiem co jest dla ciebie najlepsze. Zobaczysz, będzie ci się podobało w Volterze...
- Nie chcę zostać wampirem! Jeszcze nie teraz! Przecież moja rodzina, Charlie, Renee.., nie zostawię ich!- zdenerwowana przerwałam monolog mojego gościa.- A tak w ogóle, to nie chce dołączyć do tej waszej sekty!
- Hmm... Całkiem ciekawie to nazwałaś... Sekta... Nigdy tak o tym nie myślałem. W każdym razie, pozwól, że wyjaśnię ci od początku, dlaczego nie masz za dużego wyboru. Po pierwsze poznałaś tajemnicę egzystencji wampirów. Po drugie posiadasz w sobie ogromny talent, który po twojej przemianie będzie pięknie uzupełniał moją kolekcję. I po trzecie, tak jak wspominałem, mój brat Marek jest wiecznie nie zadowolony, jednakże od pewnego czasu zaczął obserwować ciebie i twoją ciotkę. Przyznam, że zdziwiłem się, iż pomimo tylu wampirzyc zapragnął ciebie. Postanowiłem, że uszczęśliwię całą naszą trójkę. Ja otrzymam twój dar, Marek dostanie ciebie, a ty za pomocą Chelsea'y, z chęcią przystąpisz do naszej ”rodziny”.
- Jak ona ma mi niby pomóc?
-To bardzo proste. Dar Chelsea'y, jak pewnie zrozumiałaś, polega na wpływaniu na więzi uczuciowe pomiędzy ludźmi. Zniechęciła cię do swoich znajomych, aby łatwiej było ci o nich zapomnieć, to samo zrobi z twoją rodziną i Cullenami, a następnie po przemianie nakłoni cię, abyś poczuła silne więzi z Volturi. Uwierz mi, staram się jak najbardziej ci to ułatwić.
- Nie zgadzam się na to! Nie mam zamiaru odwrócić się od wszystkich ludzi na których mi zależy. Nie możecie mnie zmusić abym stała się jedną z was!
- Przykro mi, ale możemy... - to była ostatnia rzecz jaką usłyszałam, dalej był już tylko czyjś krzyk i ten potworny ból, który odbierał mi zmysły...
Roz. 14.
- Nie zgadzam się na to! Nie mam zamiaru odwrócić się od wszystkich ludzi na których mi zależy. Nie możecie mnie zmusić abym stała się jedną z was!
- Przykro mi, ale możemy... - to była ostatnia rzecz jaką usłyszałam, dalej był już tylko czyjś krzyk i ten potworny ból, który odbierał mi zmysły...
Jedyną rzeczą, jaką czułam był ból. Moja szyja płonęła, a wokół mnie panował ciemność, w której tonęłam. Czy to w ogóle możliwe, abym jeszcze żyła? Jeśli tak, to chcę umrzeć. Nie jestem w stanie tyle wycierpieć. Nikomu nie życzę tego okropnego uczucia, nawet największemu wrogowi... No właśnie... wrogowi... Całą siłą woli skupiłam się na ostatnim wydarzeniu, które pamiętałam. Wizyta niezapowiedzianego gościa, długa rozmowa i początek katuszy. No tak. Aro. To on zgotował mi to cierpienie. On był sprawcą bólu, i to on zapłaci za to, co teraz czułam.
Może to dzięki skupieniu całej uwagi na wymyśleniu zemsty, a może po prostu moje cierpienia dobiegały końca, ale przestałam odczuwać tak silny ból. Teraz najbardziej irytującą rzeczą była suchość w gardle, która co gorsza nie pragnęła wody... Pragnęła krwi... Ludzkiej.
***
Nie mam pojęcia, jak długo zmagałam się z moim pragnieniem, ale dopiero od niedawna zaczęły dochodzić do mnie pierwsze dźwięki. Wyraźniejsze niż kiedykolwiek. Słyszałam kroki niedaleko mnie, powiew peleryny i szelest wiatru za oknem. Po pewnym czasie zaczęłam wyczuwać zapachy. Najwyraźniejszy był krwi, ale starałam się na nim nie skupiać. Nie mogłam sobie na to pozwolić... po prostu nie mogłam.
Niestety zapach ciągle męczył moje nozdrza. Niczego tak nie pragnęłam, jak zaspokoić moje pragnienie. Otworzyłam oczy i z niesamowitą prędkością wyskoczyłam z łóżka, na którym się znajdowałam. Głębokie kolory i bardzo wyraźne obrazy, rozproszyły moją uwagę, jednak natychmiast wyczułam obecność obcego stworzenia w pomieszczeniu. Odwróciłam głowę i podeszłam do postaci trzymającej duży kielich, który był wypełniony po brzegi pysznie pachnącym płynem. Wzięłam go do rąk i unosząc do ust, spojrzałam w oczy mojemu towarzyszowi. Poczułam jak wypuszczam puchar z rąk - przeraził mnie widok obficie rubinowych oczu. Nie zwlekając ani minuty, podbiegłam do najbliższego lustra i zamarłam. To nie byłam ja. Postać w odbiciu nie przypominała „starej” Belli. Ukazywała piękną kobietę, o idealnie bladej skórze, twardej jak marmur. Nie miałam już czekoladowych oczu, teraz były wściekle czerwone. Jednak najgorsze było to, że na mojej twarzy już nigdy nie zagoszczą rumieńce. Rumieńce, które tak kochał Edward.
O nie... Edward! Gdzie jest mój ukochany? Czy wszystko z nim dobrze? Zaczęła ogarniać mnie wściekłość i rozpacz. Rzuciłam się na obcego wampira, który nie dał się zaskoczyć i złapał mnie w mocnym uścisku. Nie miałam jak uciec.
- Isabello, proszę uspokój się. Wszystko ci wytłumaczę, ale musisz obiecać mi, że postarasz się panować nad sobą.- głos rywala, był przyjemny, a zarazem wyczuwałam w nim cierpienie.
- Niech będzie, ale ostrzegam, że jeśli za chwilę mnie nie puścisz, to nie ręczę za siebie.- uścisk osłabł, a ja odskoczyłam od obcego wampira jak najdalej. Nie miałam zamiaru ryzykować kolejnego starcia, musiałam nauczyć się kontroli nad sobą.
- Nazywam się Marek. Jestem bratem Aro, a ty znajdujesz się właśnie w Volterze. Nie miej za złe mojemu bratu, że cię przemienił. Zrobił to dla mnie, ponieważ wiedział, że darzę cię ogromnym uczuciem...
- Przykro mi, ale nie zamierzam mu wybaczyć tego, że zabrał mi moje życie dla twoich prywatnych zachcianek. Jeśli wydaje ci się, że pozostanę twoją kolejną żoną, to muszę cię rozczarować.
- Rozumiem, nie mniej, jest mi przykro, ponieważ oceniasz mnie na podstawie opisu mojego brata. Jeśli nadal chcesz opuścić nasz zamek nie będę cię powstrzymywał. Możesz odejść choćby w tej chwili, ale nie poradzisz sobie z pragnieniem sama. Jeśli złamiesz jakikolwiek obowiązujący wampiry warunek, zostaniesz zniszczona.- nie miałam pojęcia o jakich prawach on mówił. Miał rację, sama nie dam sobie rady, a dzięki jego pomocy, mogę w każdej chwili zbliżyć się do Aro.
- Zostanę, ale obiecaj mi, że jeśli tylko najdzie mnie ochota, będę mogła odejść, nie mając żadnych zobowiązań co do waszej rodziny.
- Wszystko czego zapragniesz moja kochana...