A może by tak zatrudnić pracownika,
który kontrolowałby innych pracowników...
Tegoroczne opady śniegu spowodowały już kilka katastrof budowlanych. W Niemczech pod ciężarem śniegu zawalił się dach hali sportowej, w Czechach dach supermarketu. Tego typu sytuacje nasuwają wniosek, że jak się nie pilnuje wykonawców, to skutki ich błędów mogą być katastrofalne. Strop nie wytrzymał kilkudziesięciu centymetrów śniegu, choć powinien być obliczony na ponad metr. A może ktoś podczas budowy zastosował jakąś innowację, która obniżała koszty budowy...
Pewnie budowa nie była we właściwy sposób pilnowana, albo zleceniodawca zbyt mało dbał o swoje interesy. Może nie miał czasu, a może był zbyt mało wymagający...
Zadam Ci w związku z tym pytanie: gdybyś był wykonawcą budowlanym, to którego
z tych dwóch klientów byś wolał:
1) Takiego, który płaci na czas i zawsze możesz liczyć na wyrozumiałość z jego strony, nawet gdy spóźnisz się z pracą, którą, dla niego wykonujesz.
2) Czy takiego, który zanim zapłaci, wytknie ci wszystkie niedoróbki i będzie próbował nawet w ostatniej chwili obniżyć cenę. Natomiast gdy zauważy jakiś błąd natychmiast dzwoni z pretensjami, a jak się spóźnisz, to zrobi Ci taką awanturę, że strach pomyśleć. W dodatku jak coś chce, to nie możesz się od niego odczepić - nachodzi Cię dzień w dzień, dzwoni późno w nocy, aż w końcu dla świętego spokoju do niego przyjedziesz, nawet jeżeli masz na głowie tyle pracy, że od miesiąca nie dosypiasz.
Zakładam, że wolisz tego pierwszego. To fajny gość. Poczęstuje kawą, pogadasz sobie z nim, a jak coś ci nie wyjdzie, to machnie ręką, mówiąc, że to drobiazg.
Tego drugiego każdy wolałby unikać.
A teraz kolejne pytanie: który klient byłby skuteczniejszy, gdyby coś od Ciebie chciał uzyskać?
Do którego byś pojechał, gdyby zadzwonił do Ciebie z problemem, a Ty byś musiał wybierać wśród tych dwóch, mając czas tylko dla jednego.
Zakładam, że pojechałbyś do tego drugiego. Tego, którego nie bardzo lubisz...
Paradoks, nie... samoobrona.
Ten pierwszy najwyżej zadzwoni do Ciebie z pytaniem: Co się stało, że Pan do mnie nie przyjechał? I delikatnie, by cię nie urazić upomni się o swoje prawa: Zapomniał Pan
o wizycie u swojego najlepszego klienta?
Telefonu od tego drugiego klienta nie będę opisywał. Zbyt dużo niecenzuralnych wyrazów musiałbym napisać, a i tak nie oddałbym tej wściekłości, którą odzwierciedlałyby słowa usłyszane w słuchawce. Taki telefon potrafi zepsuć nawet dzień, w którym trafiłbyś szóstkę w Lotto…
Stąd morał:
Jak chcesz coś osiągnąć nie możesz stawiać się w roli klienta miłego, ale klienta trudnego i wymagającego. Wtedy osiągniesz to co chcesz i to na dodatek znacznie szybciej.
Ja niestety jestem zbyt otwarty i lubię nawiązywać dobre stosunki z ludźmi, z którymi coś załatwiam. Dlatego nie jestem najskuteczniejszy wobec wykonawców. Mój teść jest na szczęście inny. Jak budowałem dom, był każdego dnia na budowie i patrzył na ręce wszystkim wykonawcom, tak, że im prawie wszystko leciało z rąk. Szybko też nauczyli się, że gdy teść mówił, ze skwaszoną miną: może być... to był największy komplement dla ich pracy, bo zwykle wychwytywał każde niedociągnięcie. Dlatego mój dom został dobrze wykonany. Pewnie gdybym sam go nadzorował wyglądałoby to gorzej...
Kiedyś zabawiłem się w trudnego klienta. Chciałem zobaczyć jaki będzie efekt. Usiadłem naprzeciw sprzedawcy i wbiłem oczy w stół, od czasu do czasu mruczałem coś pod nosem. Facet naprawdę był skonsternowany. Jak powiedział cenę, natychmiast po spojrzeniu na moją reakcję (właściwie jej nie było bo ciągle miałem wzrok wbity w stół i z wyraźnym niezadowoleniem kreśliłem coś po kartce), zapytał: za dużo, nie. I od razu sam zaczął zbijać cenę.
A ja przecież nie powiedziałem ani słowa!
Moje zachowanie powiedziało samo za siebie.
Wymagający klient lepiej dopilnuje swoich spraw.
Wymagający kierownik również...
Na przykładzie budowy domu widać to w konkretny sposób. Nie dopilnowana budowa może przynieść śmierć ludziom, którzy znajdą się w niej w nieodpowiednim czasie.
W przypadku firm sytuacja może być podobna.
Jeśli sami nie skontrolujemy pracy do końca, to często po jakimś czasie okazuje się, że powstały błędy. Czasem za te błędy firma musi przypłacić kryzysem.
Ale jak kontrolować, żeby jeszcze mieć czas na własną pracę i w dodatku nie zniechęcić najbardziej kreatywnych pracowników, ciągłym wtrącaniem się w ich sprawy, które oni robią naprawdę dobrze?
W przypadku budowy domu żaden inwestor nie wymyślił jeszcze lepszej metody niż osobisty nadzór nad wykonawcami. Dzień w dzień na budowie, od rana do wieczora. Tylko wtedy możesz być naprawdę pewny, że żaden wykonawca nic nie sknoci i wszystko będzie tak jak się z wykonawcą umówiłeś. Poza tym wiadomo - pańskie oko konia tuczy. Dlatego nie wierzę w budowę domów na odległość, wynajmowanie firm, które wykonają dom pod klucz, a Ty nie będziesz musiał się niczym przejmować. Inaczej buduje się dom dla siebie, a inaczej dla kogoś.
Tylko w jeden sposób możesz budować specjalnie nie angażując się w budowę.
Wynajmując firmę zajmującą się inwestorstwem zastępczym
Osobisty nadzór nie zawsze musi oznaczać bezpośredniego nadzoru głównego inwestora. Inwestor musi się zając zarabianiem pieniędzy w sposób w jaki się na tym zna. To co jest nieuniknione przy budowie domku jednorodzinnego zmienia się przy wielkich inwestycjach. Po to właśnie powstał na rynku taki podmiot jak inwestor zastępczy - firma, która w imieniu inwestora prowadzi budowę i codziennie angażuje na budowie swojego inspektora nadzoru, który patrzy na ręce wszystkim wykonawcom i pilnuje, żeby wszystko szło zgodnie z projektem. Przecież trudno oczekiwać, że gdy główny inwestor zapragnie zbudować sobie nową siedzibę, to kierownictwo przejdzie kurs budowy i przez rok zamiast zarządzać firmą będzie doglądać budowy.
Dlaczego nie zastosować w naszych firmach zasad nadzoru, które działają na budowach?
Może przydałby Ci się pracownik, który kontrolowałby innych pracowników...
Nie żartuję.
Musi to być ktoś, kto potrafi dopilnować, by wszystkie prace zostały wykonane właściwie, na czas i w dodatku zadba, żeby jeden pracownik się nie lenił, a inny nie przepracowywał. Wcale nie musisz to być Ty - zajmij się pchaniem firmy do przodu, a kontrolę zostaw specjaliście. Potrzebny Ci w pracy taki człowiek, jak inspektor nadzoru na budowie, albo jak cała firma zajmująca się inwestowaniem zastępczym czyli ktoś, kto dba o interesy inwestora, a nie o interesy wykonawcy - o które dba zwykle kierownik budowy. Nie musisz w tym celu powoływać stanowiska zastępcy lub jeżeli taką osobę posiadasz zrzucać na nią roli kontrolera. Potrzebny Ci jest koordynator, bo jak nazwiesz go inspektorem nadzoru, to niektórych - bardziej samodzielnych - z twoich podwładnych może trafić szlag.
Oczywiście koordynator będzie musiał kontrolować pracowników w delikatniejszy sposób niż robi to inspektor nadzoru na budowie (chyba, że Twoi pracownicy potrzebują takiej kontroli jak murarze, cieśle, hydraulicy i inni wykonawcy). Jego rola będzie polegać raczej na zadbaniu o to, by wszystkie materiały zostały dostarczone osobie, która ma wykonać dane zadanie na czas, niż na drobiazgowym patrzeniu jej na ręce. Taki koordynator powinien bardziej pilnować harmonogramu prac i dbać o to, by pracownik przestrzegał swoich punktów kontrolnych - gdy musi przedstawić wyniki swojej pracy. W dodatku jeżeli dany pracownik pracuje w grupie, to raportu z wykonanej części prac nie musi składać koordynatorowi, ani Tobie, ale pozostałym uczestnikom projektu. Oni sami ocenią, czy wykonał swoją pracę właściwie, czy może coś musi poprawić.
Wdrażając koordynatora do pracy musisz zadbać o to, by dokładnie zrozumiał strategię firmy i cele, jakie musi zrealizować.
Powinna to być osoba, która umie globalnie patrzeć na wykonywane zadania. Inspektor nadzoru kontrolując pracę wykonawców na budowie wie, że ostatecznym celem ich pracy ma być trwały budynek. Wie na jakie ustępstwa od projektu można sobie pozwolić, a na ile należy się go drobiazgowo trzymać. Wie jakie materiały mogą być stosowane jako zamienniki, a kiedy trzeba zastosować materiały najwyższej jakości. Wie, gdzie w projekcie konstruktorzy przesadzili z ilością zbrojenia, a gdzie trzeba dokładnie zrealizować ich założenia, by dach budynku nie runął na głowę. Twój koordynator musi też dokładnie znać cel projektu, który będą realizować pracownicy. Musi go widzieć tak dokładnie jak inspektor nadzoru widzi dom, który wykonawcy wznoszą. Tylko wtedy patrząc globalnie na ostateczny wynik pracy może sprawdzać, czy najważniejsze elementy zadań zostały wykonane właściwie.
Oczywiście po wstępnym wdrożeniu koordynator nie może zostać pozostawiony samemu sobie. Człowiek, który zajmuje się kontrolą musi także być kontrolowany. Ty będziesz musiał kontrolować tego koordynatora. Ale przecież łatwiej skontrolować jedną osobę niż wielu pracowników...
Pozdrawiam
Daniel Sukniewicz