PROTEKTORZY NAUK TAJEMNYCH
Człowieka intrygowały zawsze nauki tajemne. Wprawdzie Kościół ustosunkowywał się do nich krytycznie i poddawał pod osąd inkwizycji, ale pomimo to astrologią i alchemią zajmowali się biskup Albert Wielki, papieski lekarz Villanova, a nawet sam papież Sylwester II, którego podejrzewano o konszachty z diabłem. Entuzjastami magii byli także cesarz Rudolf II, królowa Francji Katarzyna Medycejska i królowa Anglii Elżbieta. Czary odprawiano również na dworach jagiellońskich.
U schyłku średniowiecza wykształciło się pojęcie wiedzy uniwersalnej, która stanowiła sumę wszystkich nauk szczegółowych. Wiedzę tę traktowano w kategoriach magicznych, przy czym dla odróżnienia jej od magii demonicznej nazywano ją magią naturalną lub dobroczynną. Stało się zatem rzeczą możliwą koncentrowanie się na zjawiskach naturalnych, a jednocześnie traktowanie ich w kategoriach magicznych. Człowieka uważano bowiem za odbicie kosmosu i panowało przekonanie, że badając człowieka można poznać wszechświat, a badając wszechświat - poznać człowieka. Magia stała się zatem swoistą filozofią, dzięki której zrodziły się astrologia, alchemia, krystalomancja.
Astrologia na podstawie wzajemnej pozycji Słońca, Księżyca i planet określała symbole energii, które charakteryzować miały najważniejsze procesy życiowe każdego człowieka. Kosmogram astrologiczny wskazywał jednak nie tylko na czas, w którym najpełniej realizować się mogły ludzkie zamierzenia, ale sprzyjał także poznaniu przyszłości.
Podstawowym zadaniem alchemii stało się odnalezienie kamienia filozoficznego, który każdy metal miał zamieniać w złoto, leczyć choroby, przywracać młodość, ożywiać zmarłych i zapewniać panowanie nad światem duchów.
Kontakty ze zmarłymi umożliwiać miały krystalomancja i katoptromancja, które do tego celu posługiwały się kryształami i lustrami. Wierzono, iż lustro posiada zdolność porywania duszy człowieka i dlatego też w pomieszczeniu, w którym znajdowały się zwłoki nieboszczyka, należało je zasłaniać lub odwracać do ściany. Za jego pośrednictwem zmarły mógł bowiem porwać dusze ludzi żyjących, albo też lustro mogło na zawsze zatrzymać duszę zmarłego. Zwierciadło uważano za przedmiot mądry, który zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a także posiada wiedzę o zdarzeniach rozgrywających się daleko. Do lustra zwracano się z pyta niami i prośbami. Odpowiedzi udzielić jednak mogło wyłącznie tak zwane lustro Salomona, wykonane z siedmiu różnych kruszców. Trzy tego rodzaju lustra tworzyły jedną całość. Pierwsze objawiać miało to, co na całym świecie mówi się i robi, drugie pouczać o stanie zdrowia, a trzecie ujawniać sprawy tajemne: ukryte skarby, zbrodnie, kradzieże i zdrady.
Nauki tajemne rozwijały się przede wszystkim w Akademii Krakowskiej, która na przełomie średniowiecza i renesansu stała się czołową w tym zakresie uczelnią w Europie. Tutaj istniała słynna katedra astrologii, tutaj nauczano chemii, tutaj także powstała tajna szkoła kabały. Wykładowcy Akademii zajmowali się również przepowiadaniem przyszłości. Jan z Głogowa przepowiedział podobno wystąpienie Lutra, a Kasper Goski - klęskę floty tureckiej pod Lepanto. Senat wenecki wystawił Goskiemu posąg z miedzi i wypłacał mu dożywocie w wysokości 300 dukatów rocznie.
Sława uczelni krakowskiej była tak wielka, iż gościł w niej słynny lekarz i alchemik Teofrast Paracelsus, a nauki tajemne pobierał w Krakowie największy mag XVI wieku Johann Faust.
Nic dziwnego, iż zabobonni królowie jagiellońscy zatrudniali na swych dworach astrologów, alchemików, katoptromantów. Władysław Jagiełło hołdował jeszcze zabobonom pogańskim. Wystrzegał się wstawania z łóżka lewą nogą, przy goleniu wtykał sobie włosy między palce i polewał je wodą, wychodząc z domu trzykrotnie obracał się przez lewe ramię i rzucał za siebie przełamaną słomkę. Korzystał już jednak z usług astrologa, ponieważ na jego dworze przebywał magister Henryk z Czech, który zajmował się wróżeniem z gwiazd.
Astrologiem Kazimierza Jagiellończyka był Piotr Gaszowiec, Aleksandra - Wojciech z Brudzewa, Zygmunta Starego - Mikołaj z Tuliszkowa, Zygmunta Augusta - Piotr Proboszczowic. Aleksander korzystał ponadto z usług czarownika Balińskiego, który na kiłę zalecał mu łaźnię, picie wina i jedzenie gruszek.
Władysław Warneńczyk zajmował się prawdopodobnie krystalomancją, ponieważ w należącym do niego modlitewniku znajdowały się opisy wywoływania duchów zmarłych za pomocą kryształu.
Nauki tajemne rozwinęły się najbardziej za ostatnich Jagiellonów oraz za panowania Batorego i Zygmunta III Wazy. Być może, iż stało się to pod wpływem królowej Bony, która po przyjeździe do Polski zaszczepiła tutaj włoską tradycję renesansową.
Zygmunt Stary interesował się przede wszystkim alchemią i wiódł uczone dysputy z Teofrastem Paracelsusem. Na zamku wawelskim kazał on nawet wybudować specjalny piec alchemiczny, służący do transformacji metali, przy którym osobiście przeprowadzał doświadczenia. Bez reszty wierzył także astrologom, którzy trafnie przepowiedzieli mu zwycięstwo w wojnie moskiewskiej oraz wiedeńskie spotkanie z cesarzem Maksymilianem. Dla swego syna sprowadzić kazał z Włoch specjalny horoskop astrologiczny. Według niego następca miał mieć znakomitą przyszłość, przewyższać wszystkich zdrowiem, żyć wyjątkowo długo i doczekać się potomka. Historia wykazała, iż był to horoskop całkowicie chybiony.
Zygmunt August był bodaj największym mecenasem nauk tajemnych. Utrzymywał on na swym dworze różnego rodzaju magów i czarnoksiężników, takich jak Marcin Fox, Stanisław De-woyna, Baltazar Smosarski, Szymon z Gincburga i wielu innych. Zadomowiony u niego był także czarnoksiężnik niemiecki Lorenz Dhur, w Polsce zwany Twardowskim. Jedną z komnat wawelskiego zamku król kazał pomalować w symbole kabalistyczne, a jak wynika z rachunków królewskich, na jego użytek zakupiono tablice astrologiczne. To za namową astrologów przesunął on koronację swojej żony Katarzyny z 2 na 31 lipca, ponieważ na początku miesiąca zaistniały niekorzystne koniunkcje planetarne.
Proboszczowic i Fox przepowiadając królowi przyszłość podali dwie różne daty. Według Proboszczowica król miał umrzeć w 72, a według Foxa w 52 roku. W 1552 roku istotnie cudem uniknął śmierci, kiedy wystrzelona na wiwat kula armatnia minęła go o włos, zabijając stojącego obok księcia Wiśniowieckiego. Za- stanawiająca rozbieżność prognostyków astrologicznych ujawniła się dopiero po śmierci Zygmunta Augusta, który zmarł w 1572 roku, przeżywszy lat pięćdziesiąt dwa. Można zatem przyjąć, iż obaj astrologowie wyszli w tym wypadku obronną ręką. Pomylił się natomiast Wilhelm Micocacus, który obiecywał królowi, że dożyje 1573 roku i że doczeka się upragnionego potomka.
Monarcha interesował się także nauką Paracelsusa i utrzymywał kontakty ze znanym niemieckim paracelsystą Leonardem Thurneysserem.
Wiara w siły nadprzyrodzone była u ostatniego z Jagiellonów do tego stopnia silna, iż podczas choroby Barbary Radziwiłłówny słał gońca do jej brata na Litwę, domagając się, aby przysłał on do Krakowa babę biegłą w czarach i zamawianiu choroby. Radziwiłł spełniając królewskie polecenie wysłał od razu dwie Rusinki, jedną Żydówkę i jedną Litwinkę. Pomimo chwilowej poprawy, którą przypisano magii, królowa jednak umarła. Nie podważyło to wiary króla w siły nadprzyrodzone, ponieważ kiedy sam legł złożony chorobą, leczyły go dwie czarownice: Korycka i Budzikowa. Kuracja polegała przede wszystkim na pojeniu Augusta wodą ze stągwi, w której wcześniej obmywał on swoje ciało. Towarzyszyły temu oczywiście odpowiednie zaklęcia magiczne.
Najsłynniejszym eksperymentem magicznym na dworze Zygmunta Augusta było wszakże wywołanie przez Twardowskiego ducha Barbary Radziwiłłówny. Twardowski miał do tego celu posłużyć się lustrem, ale eksperyment ten wykorzystał do własnych celów królewski pokojowiec Mikołaj Mniszech, ukazując królowi Barbarę Giżankę, która była łudząco podobna do zmarłej królowej. Giżankę wprowadził później na dwór królewski, zdobywszy za jej pośrednictwem znaczny wpływ na monarchę. Po śmierci króla, kiedy wdrożono dochodzenie, Mniszech pozbył się niewygodnego świadka i kazał zamordować Twardowskiego. Wyrok wykonano w karczmie znajdującej się w miejscowości Rzym koło Węgrowa.
Po śmierci ostatniego Jagiellona protektorem nauk tajemnych został wojewoda sieradzki Olbracht Łaski, żonaty z przyrodnią siostrą królewską Beatą. Łaskiemu krystalomanta angielski John Dee przepowiedział, iż zasiądzie on na tronie polskim. Przepowiednia ta nie sprawdziła się jednak, ponieważ na tronie tym zasiadł Stefan Batory. Łaski próbował wprawdzie podporządkować sobie króla i namówił go na seans spirytystyczny z udziałem Johna Dee, ale król przejrzał jego zamiary i odprawił czarnoksiężnika ze swego dworu, mimo iż zapewniał on, że posiada kamień filozoficzny.
Astrologiem nadwornym Batorego był Wawrzyniec Gradowski, postać bardzo nieciekawa, ponieważ działając za namową biskupa poznańskiego Łukasza usiłował podsunąć królowi arszenik. Osadzony został za to w rawskim więzieniu.
Monarcha interesował się także alchemią i zatrudniał na swym dworze dwóch alchemików: Ruperta Finka, który był jednocześnie królewskim lekarzem, i Hannibala Rosseli, który pełnił także funkcję królewskiego spowiednika.
Ostatnim wielkim protektorem alchemików był Zygmunt III Waza. To on otaczał swoją opieką Michała Sędziwoja, uważanego za największego alchemika polskiego na przestrzeni dziejów. Król prowadził zresztą osobiście doświadczenia nad transmutacją metali i pewnego dnia wywołał nawet groźny pożar, który omal nie strawił Wawelu.
Zygmunt zajmował się także magią, o czym może świadczyć podręcznik magiczny Karola Widmanna, fizyka miasta Augsburga, dedykowany polskiemu monarsze.
W początkach wieku XVII kończy się w zasadzie historia królewskich czarów. Kontrreformacja zdławiła nauki tajemne. Zaczęły płonąć stosy inkwizycyjne, na których nie palono wszakże ani biskupów, ani monarchów. Były one przeznaczone wyłącznie dla czarowników minorum gentium.