Droga do powstania, Droga do powstania


Droga do powstania
Sprawa przynależności narodowej Górnego Śląska jest tematem dyskusji prowadzonej od wielu dziesięcioleci. Szczególne emocje budzi w kręgach polskich i niemieckich, zaś ustalenie jednoznacznej przynależności historycznej tego regionu jest bardzo trudne. Jeszcze w IX wieku Śląsk wchodził w skład Państwa Wielkomorawskiego, a następnie był częścią Czech. W latach 985-1108, w czasie częstych wojen polsko-czeskich region ten zmieniał przynależność państwową, aż niemal w całości Śląsk wszedł w granice państwa rządzonego przez księcia Bolesława Krzywoustego. Po 1202 roku kraina ta zachowała niepodległość - aż do XIV wieku, gdy księstwa śląskie uznały zwierzchność króla Czech Jana Luksemburskiego. Od czasów Kazimierza Wielkiego, od 1348 roku Śląsk - oprócz księstw oświęcimskiego, zatorskiego i siewierskiego - ostatecznie przestał być częścią państwa polskiego. W XV wieku wyodrębniły się Śląsk Dolny i Górny. Ponieważ Korona Czeska w owym czasie była częścią państwa Habsburgów, od 1526 do 1740 roku Śląsk znajdował się w granicach Austrii. Nastąpiło wówczas częściowe zniemczenie krainy,spotęgowane rozpowszechnieniem luteranizmu.
W wyniku tzw. wojen śląskich w latach 1740-1742 niemal cały Śląsk poza Śląskiem Cieszyńskim oraz księstwami kaniowskim i opawskim został włączony w granice Prus, które stopniowo przystąpiły do asymilowania nowej prowincji. Mimo to jeszcze na początku XIX wieku ok. 1/4 ludności Śląska mówiła tylko po polsku. W owym czasie też na Górnym Śląsku rozwinęły się przemysł ciężki i górnictwo węgla, co tę typowo rolniczą krainę przekształciło w bardzo ważny okręg przemysłowy, decydujący o nowoczesności całego państwa pruskiego. Równocześnie w XIX wieku (zwłaszcza po wydarzeniach Wiosny Ludów 1848-1849) rozpoczęła się tam rywalizacja trzech świadomości: śląskiej, polskiej i niemieckiej, mająca podłoże zarówno emocjonalne, typowo narodowe, jak polityczno-gospodarcze. Bardzo prawdziwie sprawy te niegdyś przedstawił serial telewizyjny „Blisko, coraz bliżej”, gdzie tendencjom zjednoczeniowym coraz bardziej widocznym w państwach niemieckich, zwłaszcza w Prusach, przeciwstawiono skłonności separatystyczne, śląskie, lecz oparte na kształtowaniu świadomości polskiej. W 1914 roku w chwili wybuchu I wojny światowej Górny Śląsk był jednym z najważniejszych ekonomicznie regionów Cesarstwa Niemieckiego, silnie zniemczonym, także w wyniku działalności przysłanych z głębi Rzeszy urzędników, wykwalifikowanych robotników, przedstawicieli tzw. wolnych zawodów. Z drugiej strony były silnie rozwinięte ośrodki kształtujące kulturę śląską i polską, związane z licznymi organizacjami, towarzystwami śpiewaczymi, zawodowymi. Powoli zaczęła się też kształtować rodzima śląska elita przywódcza, której głównym wówczas przedstawicielem był
Wojciech Korfanty. W działalności aktywistów polskich przedstawiano wyidealizowany obraz przyszłej Polski - państwa demokratycznego, sprawiedliwego, bogatego, o tradycjach wolnościowych sięgających czasów jeszcze przedrozbiorowych. Z kolei w pokoleniach mieszkających tu Niemców też wytworzyła się świadomość przynależności do tej ziemi, ale w ścisłej więzi z Berlinem. Każda strona miała tu swoje racje, z politycznego punktu widzenia podbudowane ważną rolą Górnego Śląska zarówno dla przemysłu niemieckiego, jak i odradzającej się Polski.
Punktem wyjścia do dalszych wydarzeń były decyzje traktatu wersalskiego z 28 czerwca 1919 roku. Już podczas obrad konferencji pokojowej przedstawiciele Polski zażądali przyznania Rzeczypospolitej Śląska Cieszyńskiego, w 54,8% zamieszkałego przez Polaków, a także części Górnego Śląska - zwłaszcza części środkowej i wschodniej (ponad 60% ludności pochodzenia polskiego). W ostatecznej wersji traktatu pokojowego sprawy związane z losami Górnego Śląska określone były w artykule 88., w którym zarządzano przeprowadzenie na części obszaru regionu plebiscytu - czyli powszechnego głosowania mieszkańców w sprawie przynależności państwowej zamieszkanego przez nich terytorium. Równocześnie obydwie strony, polską i niemiecką zobowiązano do unikania działań politycznych i militarnych („środków wyjątkowych”) przed ogłoszeniem wyników głosowania. Obszar objęty plebiscytem miał być opuszczony przez siły zbrojne obydwu stron; mogły tam stacjonować tylko kontyngenty włoski, francuski i brytyjski; mieli być tam również Amerykanie, lecz USA nie ratyfikowały postanowień traktatu wersalskiego. Obszar ten miał być objęty zarządem komisji międzynarodowej. Równocześnie załącznik do opisywanego artykułu upoważniał do udziału w plebiscycie także osoby urodzone na Śląsku, lecz mieszkające poza tym regionem. Ten punkt stał się później w trakcie głosowania oparciem do nadużyć proceduralnych.
Decyzja o plebiscycie spowodowała oburzenie obydwu stron przekonanych o słuszności swych racji, Polacy zaś rozpoczęli przygotowania do powstania zbrojnego mającego zademonstrować wolę ich społeczności.
Pogorszenie położenia sprawy polskiej na konferencji pokojowej w Paryżu widoczne było już pod koniec 1918 roku; nieprzypadkowo wtedy właśnie doszło do wybuchu powstania wielkopolskiego. Realia śląskie z lata następnego roku były inne: tu chodziło o zaprotestowanie przeciwko decyzji o plebiscycie i zademonstrowanie woli polskiej społeczności Górnego Śląska. Z koniecznością podjęcia walki zbrojnej liczono się znacznie wcześniej. Już 5 stycznia 1919 roku z inicjatywy
Józefa Piłsudskiego i przybyłego z Wielkopolski Zygmunta Wizy powołano w Bytomiu zakonspirowaną Polską Organizację Wojskową Górnego Śląska. Na jej czele stanął Józef Grzegorzek. W kwietniu 1919 roku organizacja liczyła już ponad 10 tysięcy zaprzysiężonych członków. Gromadzono broń, amunicję, oporządzenie wojskowe. W realiach narastającego napięcia i konsekwencji obydwu stron konfliktu w dochodzeniu swych racji starcie zbrojne było nieuniknione.

Pierwsze powstanie śląskie
17/18-24 sierpnia 1919 r.
Działacze Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska dążyli do rozpoczęcia walki jeszcze przed podpisaniem postanowień konferencji pokojowej w Paryżu. Wybuch powstania - w założeniu demonstracji zbrojnej - planowano na kwiecień, a potem czerwiec 1919 roku. Jednak politycy, zwłaszcza
W. Korfanty, radzili czekać na wynik konferencji. Decyzja o plebiscycie ogłoszona w końcu czerwca pozbawiła złudzeń stronę polską, zaś Niemców - obaw o utratę całości Śląska. Niepokoje w polskich środowiskach spotkały się z naciskiem, często fizycznym, strony niemieckiej. Równocześnie Niemcy rozpoczęli sprowadzanie na Górny Śląsk wojska, które znacznie wzmocniło działający tu Grenzschutz (Straż Graniczna); w rezultacie w połowie sierpnia 1919 roku niemiecka siła zbrojna na Górnym Śląsku liczyła już około 70-80 tysięcy żołnierzy. Równocześnie przystąpiono do terroryzowania środowisk polskich, rozbijania polskich spotkań i wieców, przeprowadzano rewizje i aresztowania, utrudniano działanie nawet polskich towarzystw kulturalno-oświatowych. Napięcie narastało także w górnośląskich kopalniach i hutach, gdzie główną siłę roboczą stanowili Polacy, żywiołowo odbierający falę terroru narodowościowego, bardzo też zainteresowani hasłami rewolucji toczącej się w Niemczech. Zdarzały się przypadki usuwania z pracy aktywistów polskich, a nawet lokautu - czyli zwalniania całej załogi i przyjmowania na jej miejsce pracowników lojalnych zarówno zawodowo, jak i pod względem narodowościowym. Napięcie wzrosło jeszcze bardziej, gdy właściciele zakładów pracy w celu rozbicia środowiska polskiego zaczęli angażować dawnych bojówkarzy z niemieckich grup nacjonalistycznych.
Do wybuchu powstania doszło w rezultacie oburzenia wywołanego otwarciem ognia przez Grenzschutz do polskich robotników i ich rodzin w kopalni „Mysłowice” 15 sierpnia 1919 roku. W tym czasie od 11 sierpnia trwał już strajk na Śląsku. Już 11 sierpnia odbyła się narada przywódców POWGŚl. Po aresztowaniu
Józefa Grzegorzka komendantem głównym organizacji został Alfons Zgrzebniok, zaś jego szefem sztabu był Jan Wyglenda. Ostatecznie działania powstańcze rozpoczęto 17 sierpnia 1919 roku o godzinie 1.00 w nocy - najpierw w północnej części powiatu pszczyńskiego. Zajęto Tychy, pod Paprocanami zdobyto działa i broń, wzięto do niewoli jeńców. Jednak nie udało się zająć Mikołowa i Pszczyny, więc działające tam oddziały powstańcze skierowały się ku granicy polskiej na Wiśle. Powiat rybnicki podjął walkę 18 sierpnia. Powstańcy dowodzeni przez Jana Wyglendę i Mikołaja Witczaka zwyciężyli w potyczce pod Godowem. Nie udało się zdobyć Wodzisławia, a miedzy Ligotą i Gotartowicami poniesiono porażkę. Udało się natomiast zdobyć Radzionków, Piekary, na krótko dworzec w Ligocie, opanowano też Szopienice, Dąbrówkę Małą, Roździeń, Janów i Nikiszowiec. W powiecie bytomskim zdobyto Szombierki, Bobrek, Brzegowo, Chropaczów, Godulę i Lipiny. Już jednak tego samego dnia 18 sierpnia trzeba było opuścić zajęte miejscowości i skierować się w stronę granicy z Polską. W powiecie zabrskim powstańcy wkroczyli do Biskupic i Bielszowic.

Niestety, już 19 sierpnia w rękach strony polskiej pozostał tylko wąski skrawek górnośląskiego okręgu przemysłowego, bezpośrednio przylegający do granicy z Rzeczpospolitą. Od 20 sierpnia Niemcy przystąpili do kontrataku stopniowo odzyskując miejscowości zdobyte przez powstańców. Uczestnicy powstania stopniowo zaczęli przekraczać granicę polską, a w cztery dni później A. Zgrzebniok wydał rozkaz zakończenia walki. Powstanie zakończyło się niepowodzeniem.
Dokładna liczba powstańców uczestniczących w walkach z sierpnia 1919 roku jest dziś niemożliwa do ustalenia. Około 9200 z nich schroniło się po polskiej stronie granicy. Przyjmuje się dziś, że główną przyczyną klęski było zbyt późne rozpoczęcie walki i brak pomocy z zewnątrz, a także niezbyt jasny plan powstania i brak jednolitego dowodzenia oddziałami wszystkich objętą walką powiatów. Polska pomóc mogła jedynie w ograniczonym stopniu, wobec nie ustalonej jeszcze granicy wschodniej i walk na froncie polsko-bolszewickim i polsko-ukraińskim. Głównie ograniczano się do solidarności propagandowej i ekonomicznej, do pomocy udzielanej przez komitety pomocy Górnemu Śląskowi, szczególnie liczne na ziemiach zaboru pruskiego. Niemcy zaś w swoich sprawozdaniach podkreślali determinację powstańców i wyrażali przekonanie, że była to dopiero „przygrywka” do zasadniczej konfrontacji, która powinna nastąpić w okresie bezpośrednio poprzedzającym plebiscyt.

Drugie powstanie śląskie
18/19-26 sierpnia 1920 r.

Rok 1920 rozpoczął się pod znakiem przygotowań do plebiscytu. Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego na Górny Śląsk przybyły kontyngenty wojsk francuskich, brytyjskich i włoskich. Od 11 lutego władzę na obszarze objętym plebiscytem przejęła Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, kierowana przez francuskiego generała Henri Le Ronda, mająca swoją siedzibę w Opolu. Przy komisji oddelegowani byli przedstawiciele Polski, Niemiec, Watykanu i Czechosłowacji. Miał to być organ w pełni bezstronny, nadzorujący przebieg plebiscytu i gwarantujący zachowanie spokoju w regionie. W rzeczywistości jednak były już wtedy dobrze widoczne tendencje polityczne, które zaczęły się pojawiać wewnątrz państw Ententy z chwilą zakończenia wojny. W rezultacie Francuzi otwarciesprzyjali stronie polskiej, zaś Anglicy i Włosi skłonni byli zająć stanowisko bliskie Niemcom. Ludność polska dość wcześnie te nastroje odczytała i odpowiednio wykorzystała w toku wydarzeń roku 1920 - podobnie zresztą czynili Niemcy.
Również w lutym rozpoczął działalność Polski Komi
sariat Plebiscytowy, kierowany przez Wojciecha Korfantego. Siedzibą tego organu był hotel „Lomnitz” w Bytomiu, zaś głównym zadaniem przygotowanie propagandowe głosowania i zapoczątkowanie formowania polskiej administracji na obszarach, które powinny przypaść Polsce. Komisariat był instytucją bardzo rozbudowaną - zatrudniał około tysiąca osób (struktura organizacyjna PKPleb. - do ściągnięcia), a sami Niemcy stwierdzali, że jest to zalążek polskiej władzy na Górnym Śląsku. Zakres organizacji i aktywności Polskiego Komisariatu Plebiscytowego sprawił, że 27/28 maja 1920 roku bojówki niemieckie dokonały zbrojnej napaści na Hotel „Lomnitz”, odpartej przez grupę pracowników komisariatu. Niemieckim odpowiednikiem Polskiego Komisariatu Plebiscytowego był Plebiszitkomissariat für Deutschland z siedzibą w Katowicach, kierowany przez burmistrza Rozbarku dr. Kurta Urbanka. Obydwa komisariaty, polski i niemiecki, miały swoje filie terenowe pozwalające sprawnie realizować cele i zadania założone przez centralę.

Przygotowania do plebiscytu odbywały się w atmosferze pełnej niepokoju i przemocy. Stronie polskiej szczególnie dawała się we znaki niemiecka Policja Bezpieczeństwa (Sicherherheitspolizei; w skrócie SiPo), utworzona wiosną 1919 roku, powszechnie zwana „zycherką”. W rzeczywistości była to jedna z organizacji kamuflujących kadrę wojska, w przypadku gdy postanowienia konferencji pokojowej zabroniłyby Niemcom posiadania własnej armii. Po zawarciu traktatu wersalskiego aliancka Rada Najwyższa nakazała Niemcom rozwiązanie SiPo do kwietnia 1920 roku. Decyzję tę jednak zignorowano, zaś po przybyciu Komisji Międzysojuszniczej i opuszczeniu Śląska przez Grenzschutz, Sicherheitspolizei była jedyną zorganizowaną siłą wojskową strony niemieckiej na obszarze plebiscytowym. Zgodnie z tajnymi dyrektywami płynącymi z Berlina dopuszczano się aktów przemocy wobec działaczy polskich, utrudniano ich legalne działanie, stosowano terror i zastraszanie - także fizyczne. Mimo częściowego rozbrojenia SiPo w początkach marca 1920 roku aktywność tej organizacji stała się jedną z przyczyn wybuchu kolejnego powstania.
Napięcie wzrastało od połowy kwietnia 1920 roku. W dniu 25 IV 1920 roku odbyły się wiece protestacyjne ludności polskiej w Bytomiu, Gliwicach, Katowicach, Królewskiej Hucie (Chorzowie), Mysłowicach, Pszczynie, Radzionkowie, Rudzie, Rybniku, Wirku, Wodzisławiu, Zaborzu i Zabrzu.
W kilka dni później doszło do starć bojówek niemieckich z ludnością polską uczestniczącą w wiecach rocznicowych upamiętniających uchwalenie Konstytucji 3 maja. Równocześnie dzieci podjęły strajk o równouprawnienie języka polskiego w szkołach, a Niemcy, jak wspomniano, zaatakowali siedzibę Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu i przystąpili do demolowania siedzib polskich komisariatów w terenie (m.in. w Głogówku i Koźlu). Podobnie jak strona polska Niemcy reagowali na restrykcje wprowadzane wobec nich przez gen. Le Ronda; oni z kolei organizowali wiece antyfrancuskie - jak np. w Opolu, gdzie 14 kwietnia Komisja Międzysojusznicza ogłosiła stan wojenny.
Rzeczpospolita Polska w tym czasie już nie mogła się zaangażować w sprawy śląskie. Młode państwo stanęło w obliczu wojny z bolszewikami; już wkrótce trzeba było bronić niepodległości walcząc nad Wisłą. Polska przegrała też plebiscyt na Warmii, Mazurach i Powiślu, w kręgach robotniczych nadal szerzyły się hasła rewolucyjne, co utrudniało współpracę polsko-francuską i dostawy uzbrojenia dla Wojska Polskiego przez obszar Górnego Śląska. W miarę upływu czasu, gdy armie bolszewickie stanęły nad Wisłą, powszechne było przekonanie o rychłym upadku Polski. O jednolitości polskich środowisk robotniczych na Górnym Śląsku nie było wtedy mowy
a one stanowiły większość w kręgach powstańczych.
Bezpośrednią przyczyną gwałtownego wzrostu napięcia na Górnym Śląsku było żądanie wystosowane 17 sierpnia 1920 roku przez rząd niemiecki do Międzysojuszniczego Komitetu Plebiscytowego ogłoszenia neutralności Górnego Śląska wobec wojny polsko-bolszewickiej. Mimo ogłoszenia przez MK komunikatu o nieudzielaniu Polsce pomocy w większych miastach regionu doszło do wielkich manifestacji niemieckich i do proklamowania strajku generalnego. Równocześnie pobito kilku polskich działaczy plebiscytowych, zaś w Katowicach wojsko francuskie otworzyło ogień do demonstrantów niemieckich. W odpowiedzi bojówki niemieckie zlinczowały
dr. Andrzeja Mielęckiego i zdemolowały m.in. siedzibę polskiego komitetu w Katowicach, w hotelu „Deutsches Haus”.
W tej sytuacji z nocy z 17 na 18 sierpnia 1920 roku na Śląsku doszło do wybuchu kolejnego powstania, jednak ogłoszonego przez Dowództwo Główne POWGŚl. i Polski Komisariat Plebiscytowy dopiero dzień później. Opanowano Szopienice, zaś dowódca katowicko-pszczyńskiego okręgu POWGŚl.
Walenty Fojkis opanował wiele miejscowości wokół Katowic. 22 sierpnia dowództwo polskie opracowało plan, który przewidywał zajęcie wschodniej części regionu i kontynuowanie działań w kierunku zachodnim. Głównym celem powstania było wyparcie niemieckiej Policji Bezpieczeństwa z obszaru plebiscytowego i zastąpienie jej strażą obywatelską, a następnie nowo utworzoną policją plebiscytową. Przewidywano też likwidację niemieckich organizacji paramilitarnych i bojówek. Zatem z góry założono bardziej demonstrację zbrojną niż walkę o trwałe zajęcie jakiegoś obszaru. W walkach powstańczych miały uczestniczyć powiaty: bytomski, toszecko-gliwicki, katowicki, lubliniecki, pszczyński, raciborski, rybnicki, tarnogórski i zabrski. Duchowym przywódcą powstania był polski komisarz plebiscytowy Wojciech Korfanty, zaś dowódcą polskich żołnierzy Alfons Zgrzebniok, znany nam już dowódca I powstania górnośląskiego. Z góry też nakazano unikanie wszelkich konfliktów z żołnierzami wojsk alianckich.
Powstańcy z Imielina opanowali Mikołów, Murcki i Hołdunów; z zajęcia Pszczyny zrezygnowano, gdyż stacjonował tam oddział aliancki. Zajęto również Mysłowice, hutę Baildon, Nowy Bytom i Królewską Hutę, czyli Chorzów. Przełamano opór posterunków SiPo w Siemianowicach i Bogucicach, zajęto również Giszowiec i Nikiszowiec. W Rybnickiem powstańcy dowodzeni przez
Jana Wyglendę oraz Józefa i Mikołaja Witczaków opanowali obszar po linię Pszów - Wodzisław - Gdów. W powiecie bytomskim zajęto Rozbark, Brzeziny Śląskie, Dąbrówkę Wielką, Brzozowice - Kamień, Piekary Śląskie, Miechowice i Łagiewniki. Opanowano również Bytom, ale na żądanie wojsk koalicyjnych powstańcy musieli się z miasta wycofać. Także zajęto wiele obszarów innych powiatów. W tej sytuacji 24 sierpnia 1920 roku Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa ogłosiła rozwiązanie Sicherheitspolizei i równocześnie powołała Policję Górnego Śląska, inaczej Policję Plebiscytową (Abstimmungspolizei; w skrócie Apo) o parytetycznym, czyli polsko-niemieckim składzie. Uzyskano też zapewnienie ukarania przywódców antypolskich ekscesów i usunięcie z obszaru objętego plebiscytem osób, które przybyły tu po 1 sierpnia 1919 roku. Główne propagandowe cele powstania zostały więc osiągnięte i 25 sierpnia 1920 roku wydano odezwę wzywającą polskich robotników do podjęcia pracy; równocześnie też ogłoszono rozwiązanie Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Jednak działacze tej organizacji nie zaprzestali swej pracy, choć już w różnych strukturach paramilitarnych.
W ówczesnej sytuacji politycznej podjęcie walki o trwałe wyzwolenie Górnego Śląska i przyłączenie obszaru regionu do Polski było niemożliwe. Powstanie z góry było skazane na prowadzenie walki w osamotnieniu i polscy przywódcy byli tego świadomi. Dlatego ograniczenie celów wystąpienia zbrojnego i pojednawczy ton wystąpień końcowych wyraźnie świadczą o tym, że spotykana niekiedy ocena II powstania śląskiego jako przegranego, jest nieścisła. Główne założone cele walki zostały osiągnięte.

Plebiscyt
20 marca 1921 r.
W myśl postanowień 88. punktu traktatu wersalskiego plebiscyt na Górnym Śląsku miał objąć rejencję opolską bez powiatów: grodkowskiego, nyskiego, niemodlińskiego i zachodniej części raciborskiego. Był to rezultat kompromisu zawartego w Paryżu między Francją i Wielką Brytanią. Ponieważ Niemcy po otrzymaniu w maju 1919 roku wstępnych warunków pokoju stanowczo sprzeciwili się przekazaniu całego Górnego Śląska Polsce, postanowiono wybrać wariant głosowania w tych powiatach, w których występowała przewaga ludności polskiej. Strona niemiecka w swych argumentach podkreślała fakt bardzo krótkiej przynależności tych ziem w przeszłości do Polski i ich pełnego zagospodarowania przez władzę niemiecką. Podnoszono też żywotne zainteresowanie Niemiec posiadaniem Górnego Śląska, utrudnienia w realizacji odszkodowań wojennych w przyszłości, wreszcie akcentowano, że każde połowiczne rozwiązanie kwestii przynależności państwowej Górnego Śląska stanie się zarzewiem konfliktu w przyszłości. Przy różnicach ekonomicznych i etnicznych oktrojowany (czyli narzucony odgórnie) plebiscyt stawiał Niemcy na pozycji korzystniejszej. Poza tym do udziału w głosowaniu urzędowo dopuszczono osoby urodzone na Śląsku, lecz mieszkające poza tym regionem - co natychmiast pogorszyło stosunek liczebny głosów strony polskiej. Wprowadzenie zarządu komisarycznego i wojsk sprzymierzonych też nie dawało gwarancji bezstronności, skoro część z nich (Anglicy i Włosi) wyraźnie sprzyjali stronie niemieckiej, zaś Francuzi - Polakom.
Do plebiscytu strona polska przystępowała już osłabiona, gdyż po niepowodzeniu I powstania obszar Górnego Śląska w obawie przed represjami opuściło ok. 22 tysiące powstańców i działaczy polskich. Wprowadzenie Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej nie oznaczało zniesienie lub ustanowienie partytetycznego (dwunarodowościowego) składu administracji niemieckiej. W sumie szanse strony polskiej były w plebiscycie znacznie mniejsze.
Obydwie strony do głosowania przygotowywały się bardzo wszechstronnie. Nowości pojawiły się w działaniach aktywistów polskich, którzy stopniowo zaczęli sobie zdawać sprawę, że plebiscyt wypadnie dla Polski niekorzystnie i zajdzie potrzeba tworzenia faktów dokonanych już po zakończeniu głosowania. Nasilono działalność rozpoznawczo-wywiadowczą. Polska zaś, po zawarciu traktatu ryskiego zwycięsko podsumowującego wojnę z bolszewikami, zyskała czas i siły na zajęcie się sprawami śląskimi. Poza pracą propagandową na Śląsk z Polski centralnej i z Wielkopolski potajemnie zaczęło płynąć zaopatrzenie wojskowe, uzbrojenie, środki finansowe. Policja Plebiscytowa w swoich szeregach po stronie polskiej miała coraz więcej funkcjonariuszy, którzy byli oficerami Wojska Polskiego urlopowanymi i skierowanymi na Śląsk - często pod pseudonimami i z zamaskowanymi rzeczywistymi stopniami wojskowymi. Starannie przygotowywano kadrę dla kolejnego powstania. Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska już nie istniała, lecz w oparciu o jej działaczy powołano i rozbudowywano podziemne organizacje zbrojne, działające pod uspokajającymi nazwami: Centrala Wychowania Fizycznego i Dowództwo Obrony Plebiscytu. Podobne związki tworzyli Niemcy. Na razie organizacje te zajęły postawę wyczekującą.
Strona niemiecka z kolei, mając znacznie większe możliwości otwartego działania, starała się sprowadzić na Śląsk jak najwięcej osób uprawnionych do głosowania. W rezultacie na 1 221 274 osoby uprawnione do udziału w głosowaniu aż 191 308 (czyli 19,3%) stanowili emigranci przybyli na Śląsk tylko po to, by wrzucić do urny głos optujący za Niemcami. A przywożono wszystkich, często osoby niepełnosprawne i leciwe. Polski komisarz plebiscytowy
Wojciech Korfanty początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie zagrożenia wyniku głosowania stanowią dla strony polskiej owi emigranci. Plebiscyt poprzedzony był bardzo aktywną akcją propagandową prowadzoną z użyciem często zdecydowanej, bardzo emocjonalnej retoryki i symboli, wykorzystywanych w plakatach, ulotkach, codziennej prasie, drukach użytkowych jak np. pieniądze zastępcze.
Głosowanie odbyło się 20 marca 1921 roku. Bojówki niemieckie tworzyły atmosferę zastraszania, zdarzały się przypadki demolowania samochodów polskich komitetów plebiscytowych, lecz samo głosowanie odbyło się spokojnie. Wkrótce jednak, gdy ogłoszono rezultaty plebiscytu, strona niemiecka zareagowała triumfalnie.
Podsumowując:
Niemcy wygrali we wszystkich powiatach miejskich oraz w powiatach: głubczyckim, kluczborskim, kozielskim, oleskim, opolskim i raciborskim oraz w przyłączonych do obszaru plebiscytowego częściach powiatów: prudnickiego i namysłowskiego. Polacy odnieśli sukces w powiatach: bytomskim, katowickim, lublinieckim, pszczyńskim, ryb
nickim, strzeleckim, tarnogórskim, toszecko-gliwickim i zabrskim.

Mimo poniesionej porażki 22 marca 1921 r. Wojciech Korfanty wydał odezwę głoszącą moralne zwycięstwo strony polskiej: „Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo dziejowe w walce o przynależność państwową Górnego Śląska o wolność i szczęście ludu polskiego. Nie udało nam się wprawdzie wskutek terroru; fałszów i przekupstw niemieckich uzyskać całego terytorium górnośląskiego, ale to, cośmy zdobyli, jest najcenniejszą częścią Górnego Śląska i stanowi olbrzymią większość ludu zamieszkującego tę prastarą dzielnicę piastowską. [...] Daremne są ostateczne bałamuctwa niemieckie usiłujące wmówić w mieszkańców Górnego Śląska i w świat, że Górny Śląsk stanowi jedną niepodzielną całość, że absolutna większość głosów na całym terytorium plebiscytowym decyduje o przynależności państwowej Górnego Śląska.
Bałamuctwa niemieckie obliczone są tylko na niepokojenie ludności naszej; Niemcom byłoby na rękę, gdyby na Górnym Śląsku teraz powstała zawierucha, która by nam, zwycięzcom w tej dziejowej walce o wyzwolenie Górnego Śląska, szkodę tylko przynieść mogła.
Rząd polski uczyni wszystko, by odwieczny wróg plemienia naszego nie zdołał przy pomocy szatańskich podszeptów pozbawić nas naszego zwycięstwa i nie narzucił nam na nowo jarzma wiekowej niewola i brutalnego wyzysku.
Rodacy, cała Polska raduje się i pieje pieśni radosne, śląc Wam wyrazy podziwu, czci i podziękowania. We wszystkich kościołach polskich dzwony rozlegają się radosnym echem po wielkim naszym kraju z powodu górnośląskiego zwycięstwa.
I my, Bracia, cieszmy się i radujmy się, ale bądźmy przygotowani do nowych walk o zachowanie tego, cośmy tak wielkimi mozołami zdobyli.
Jesteśmy wyzwoleni spod jarzma pruskiego. Zwycięstwo nasze trzymamy mocno i twardo w spracowanych dłoniach naszych i nikt go nam wydrzeć nie zdoła.”
W rzeczywistości żadna ze stron nie była usatysfakcjonowana. Polacy potajemnie przygotowywali się do kolejnego powstania, zaś Niemcy zaczęli coraz bardziej podnosić opinię, że wynik plebiscytu wyraźnie sugeruje konieczność pozostawienia Górnego Śląska w całości w granicach ich państwa. Starcie było nieuniknione.

Trzecie powstanie śląskie
2/3 maja-11 czerwca 1921 r.
Wynik plebiscytu z 20 marca 1921 roku nie zadowolił żadnej ze stron, choć pod względem liczby oddanych głosów był korzystny dla Niemców. Na Górnym Śląsku w tym czasie działało wiele polskich ośrodków konspiracji wojskowej, z których najważniejszą rolę odegrały Centrala Wychowania Fizycznego (w skrócie CWF) i Dowództwo Obrony Plebiscytu (w skrócie DOP).
Pierwsza z tych organizacji była kontynuacją oficjalnie rozwiązanej Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Była powołana we wrześniu 1920 roku z inspiracji Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego w Warszawie, oficjalnie miała koordynować ruch krzewienia kultury fizycznej w polskich środowiskach na Śląsku oraz ochronę polskich placówek i wieców plebiscytowych. Jej centrala znajdowała się w siedzibie Pols
kiego Komisariatu Plebiscytowego w bytomskim Hotelu „Lomnitz”. Na czele CWF stali Mieczysław Paluch, potem por. Mieczysław Chmielewski, zaś szefem sztabu - były dowódca I i II powstania śląskiego, Alfons Zgrzebniok, zaś jego zastępcą i szefem referatu organizacyjnego kpt. Michał Grażyński. Centrala Wychowania Fizycznego była głównym ośrodkiem organizacyjnym przyszłej armii powstańczej, dysponowała ściśle zakonspirowaną siecią inspektorów i dowódców w terenie. Na przełomie lat 1920/1921 organizacja ta skupiała ok. 16 tysięcy zaprzysiężonych członków i dysponowała podobną liczbą sympatyków gotowych do natychmiastowej współpracy. Swoje zadanie CWF wykonała do stycznia 1921 roku, gdy została rozwiązana, zaś jej agendy przekazane do dyspozycji I oddziału Dowództwa Obrony Plebiscytu.
Owa druga z wymienionych organizacji powstała 11 grudnia 1920 roku w Wielkopolsce, w Kępnie, w wyniku narady generała Kazimierza Raszewskiego z
Wojciechem Korfantym. Początkowo DOP występowało pod kryptonimem Warszawskiego Towarzystwa Przemysłowo - Budowlanego. Od wiosny 1921 roku Dowództwo Obrony Plebiscytu było centralnym ośrodkiem dowódczym polskiego podziemnego ruchu zbrojnego na Górnym Śląsku, które automatycznie z chwilą wybuchu powstania przekształciło się w Naczelną Komendę Wojsk Powstańczych. W rzeczywistości była to nie tyle kadra, ile organizacyjna kontynuacja pracy CWF, z siedzibą kierownictwa najpierw w Grodźcu, zaś od lutego 1921 roku w Sosnowcu. Dowódcą DOP początkowo był Paweł Chrobok ps. „Kunowski”, zaś od kwietnia 1921 roku - podpułkownik Maciej Mielżyński ps. „Nowina Doliwa”. Zadaniem tej organizacji było tworzenie zakonspirowanego wojska, które w ciągu kilku miesięcy osiągnęło liczbę 40 tysięcy przyszłych powstańców. Zadbano też o ścisłą współpracę z dowódcami sąsiadujących ze Śląskiem polskich wojskowych okręgów generalnych: w Poznaniu (gen. K. Raszewski) i w Krakowie (gen. Stanisław Szeptycki). Po plebiscycie w DOP zabrano się do przygotowań powstańczych. W kwietniu 1921 roku opracowano plan wystąpienia zbrojnego, który pod koniec miesiąca został zatwierdzony przez W. Korfantego. Na Śląsku, jak wspomniano, było już wtedy wielu specjalistów - oficerów przybyłych z centralnej Polski.

Niezależnie od przygotowań wojskowych strona polska prowadziła grę dyplomatyczną pozwalającą na tle wyników plebiscytu ustalić linię graniczną możliwie korzystną dla Rzeczypospolitej. A trzeba było się spieszyć. Już 22 marca 1921 roku strona polska przedstawiła własny projekt, od nazwiska jego twórcy zwany powszechnie Linią Korfantego. Była to odpowiedź na bardzo dla Polski niekorzystny projekt linii granicznej opracowanej przez reprezentanta Wielkiej Brytanii w Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej, Harolda F.P. Percivala, oraz przedstawiciela Włoch, Armando de Marinis. Korfanty postulował przebieg granicy od rejonu Bogumina na północ wzdłuż Odry do Zimnic Wielkich, następnie w kierunku północno-wschodnim wzdłuż zachodniej granicy powiatu strzeleckiego do gminy Kolonowskie, a następnie w kierunku wsi Chobie w powiecie opolskim. Dalej Linia Korfantego wiodła przez Knieję - Zębowice - Leśną - Wachowice - Broniec - Nowe Karmonki - Wolęcin - Bodzanowice. Obszar zakreślony tą linią obejmował 59,1% obszaru plebiscytowego, zamieszkanego przez 70,1% uczestników głosowania. Znajdowały się tam miejscowości niemal całkowicie zamieszkane przez ludność polską i te gminy, które optowały za Rzeczpospolitą podczas plebiscytu. Linia Korfantego w przyszłości stała się wytyczną terytorialną dla dowództwa nieuchronnego już powstania - z tym jednak, że ostatecznie zamierzano też zająć Opole.
Podobny projekt opracował życzliwy stronie polskiej generał H. Le Rond, który swoje propozycje przesłał 30 IV 1921 roku Radzie Ambasadorów. Jednak już wkrótce wszystkie te przetargi stały się nieaktualne.
W obliczu przegranego plebiscytu, w sytuacji, gdy rozpoczęły się dyplomatyczne przetargi o przebieg przyszłej linii granicznej, zaś na Śląsku była już wystarczająca ilość fachowej kadry i wyposażenia potrzebnego dla kolejnego wystąpienia zbrojnego - dalsza zwłoka była niecelowa. Z drugiej strony trzeba też było wziąć pod uwagę realia dyplomatyczne, które uniemożliwiły Polsce otwarte wspieranie powstania. Sam Korfanty skłaniał się ku czekaniu na decyzje dyplomatów. Kiedy jednak okazało się, że w Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej zaczęły dominować koncepcje niekorzystne dla Polski, zapadła decyzja podjęcia walki.
Wojciech Korfanty, mimo otrzymanego z Warszawy zakazu podejmowania walki, postanowił przejąć inicjatywę i odpowiedzialność za dalszy rozwój wydarzeń na Śląsku wziął na siebie. W dniu 2 maja 1921 roku wydał manifest do polskiej ludności Górnego Śląska, uzasadniający konieczność podjęcia walki

Trzecie powstanie śląskie wybuchło w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku. Jak w poprzednich powstaniach i to powstanie rozpoczęło się od strajku generalnego, który objął 190 tysięcy pracowników śląskich zakładów pracy. Mobilizacja oddziałów polskich i uruchomienie ośrodków kierowniczych odbyły się bez przeszkód, a grupy dywersyjne dowodzone przez Tadeusza Puszczyńskiego („Wawelberga”) wysadziły mosty na liniach kolejowych łączących Śląsk z Niemcami. Rozbrojono niemieckich funkcjonariuszy Policji Plebiscytowej, szybko uruchomiono strukturę organizacyjną poszczególnych oddziałów polskich. W ciągu pierwszego dnia walki opanowano Tarnowskie Góry, Świerklaniec, Bytom i cały powiat bytomski, powiat katowicki, rybnicki, wschodnią część powiatu raciborskiego, Gliwice, Królewską Hutę (Chorzów), Rybnik, Mikulczyce. Niemców zaskoczył rozmiar wystąpienia strony polskiej, mimo że spodziewali się kolejnego powstania. Co więcej, tym razem strona polska była znacznie lepiej zorganizowana i dowodzona.
Wystąpił jednak dodatkowy czynnik, którego jeszcze nie było w latach 1919 i 1920: wojska alianckie. W niektórych miejscowościach oficerowie francuscy, włoscy i brytyjscy próbowali rozdzielić strony walczące, ale zdarzały się przypadki pomagania w zależności od sympatii narodowych i politycznych. Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa wprowadziła stan oblężenia na Górnym Śląsku, rząd polski zamknął granicę polsko-niemiecką na odcinku Śląska. Aby uniknąć incydentów międzynarodowych, ustalono zasadę: z oddziałami alianckimi nie walczyć (ale nie dawać się im rozbroić), zaś miasta, w których stacjonowały garnizony francuskie, włoskie i angielskie, były izolowane, odcięte od reszty regionu - lecz nie obsadzone przez siły powstańcze - nawet jeśli wcześniej były przez stronę polską zdobyte. Zablokowano w ten sposób m.in. Gliwice, Bytom, Tarnowskie Góry, Katowice, Królewską Hutę, przejściowo także Olesno, Dobrodzień, Strzelce Opolskie, Rybnik, Mikołów i Zabrze; z czasem działania te zaangażowały aż jedną trzecią sił powstańczych. W nocy z 3 na 4 maja 1921 roku oddziały polskie osiągnęły Linię Korfantego, a na niektórych odcinkach nawet ją nieco przekroczyły.
Tak więc w zasadzie już wtedy zrealizowano zasadniczy cel wystąpienia zbrojnego: zajęcie obszaru objętego zasięgiem Linii Korfantego, z dodaniem Opola - najogólniej dotarcie do Odry. Na czele powstania stał dyktator
Wojciech Korfanty, który był równocześnie zwierzchnikiem Naczelnej Władzy na Górnym Śląsku (zarówno cywilnej, jak i wojskowej), z siedzibą w Szopienicach (schemat przedstawiający strukturę organizacyją Naczelnej Władzy do ściągnięcia). Podlegała mu Naczelna Komenda Wojsk Powstańczych kierowana przez dowódcę, ppłk. Macieja Mielżyńskiego; ich łącznikiem z Ministerstwem Spraw Wojskowych w Warszawie był major Roman Abraham, w przyszłości generał, dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii w 1939 roku. Naczelnej Komendzie podlegały trzy fronty, czyli Grupy Operacyjne (w skrócie GO). GO „Północ” dowodził kapitan Alojzy Nowak, GO „Wschód” kapitan Karol Grzesik, zaś GO „Południe” podpułkownik Bronisław Sikorski. Wśród formacji dodatkowych bardzo ważne zadania wykonywał oddział dywersyjny kpt. Tadeusza Puszczyńskiego („Wawelberga”). Poszczególnym grupom operacyjnym podlegały dowództwa powiatowe, a tym zaś grupy taktyczne (podgrupy) oraz pułki i bataliony o nazwach regionalnych - grupujące powstańców pochodzących z danego terenu lub noszące nazwy - kryptonimy, np. „Butrym”, „Harden”, „Linke”. Z czasem w miarę rozwoju powstania organizacja ta była modyfikowana.

Na opanowanym obszarze zwierzchnictwo przejęła Naczelna Władza na Górnym Śląsku z Wojciechem Korfantym na czele, kierowana przez Wydział Wykonawczy powołany 4 maja 1921 roku. Struktura ta zajęła się organizowaniem polskiej administracji, aprowizacją, organizowaniem normalnego życia, lecz już z nowym zarządem. Sprawami porządkowymi zajmowało się Dowództwo Okręgu Etapowego, któremu podlegały Straże Obywatelskie i część Żandarmerii Górnego Śląska. Zadbano też o formalną stronę pracy, wydając Dziennik Rozporządzeń Naczelnej Władzy na Górnym Śląsku.
Siły powstańcze liczyły około 50 tysięcy żołnierzy. Ich przeciwnikiem była organizacja niemiecka Selbstschutz Oberschlesiens (SSOS - Samoobrona Górnego Śląska), która w szczytowym okresie walk liczyła ok. 30-40 tysięcy ludzi. W skład tej formacji weszli głównie członkowie dawnej Kampforganisation Oberschlesien (Organizacji Bojowej Górnego Śląska - KOOS) rozproszonej przez powstańców w pierwszych chwilach walki. Do SSOS dołączyły też liczne przybywające na Śląsk bojówki i tzw. korpusy ochotnicze (Freikorps). Sukces powstańców zmusił stronę niemiecką do reorganizacji swych sił. Dowództwo SSOS z pułkownikiem Schwarzkoppenem na czele znajdowało się we Wrocławiu, a potem w Głogówku. Od 8 maja 1921 roku wprowadzono podział na trzy Grupy: „Süd” („Południe”), „Mitte” („Środek”) i „Nord” (Północ). Niższy szczebel organizacyjny stanowiły podgrupy o nazwach regionalnych, obsadzające odcinki frontu. 20 maja 1921 roku komendę nad SSOS objął generał Karl Hoefer, który zlikwidował Grupę „Południe” i podzielił swój front tylko na dwie grupy-odcinki. Tak więc organizacja strony niemieckiej była podobna do struktury sił polskich. Liczebnie siły też były wyrównanie, lecz po niemieckiej stronie występowała przewaga w ilości i jakości uzbrojenia.
Po pierwszych sukcesach nadeszła pora umocnienia zajętych obszarów i rozszerzenia działań. 9 maja 1921 roku rozpoczęły się walki o Kędzierzyn. Po całym dniu zaciętego boju miasto zostało opanowane; następnego dnia powstańcy zdobyli Koźle. W rezultacie osiągnięto linię: Gorzów Śląski - Chocianowice - Wędrynia - Radawie - Myślina- Staniszcze Wielkie - Krośnica - Izbicko - Kamień Śląski - Zdzieszowice i dalej w górę Odry aż do granicy czeskiej. Nie opanowano wielkich miast w okręgu przemysłowym, w których stacjonowały garnizony wojsk koalicyjnych - ale i w nich schronili się bojówkarze niemieccy ocaleli z pierwszych dni walk. Jak wspomniano, powstańcy ograniczyli się do blokady tych ośrodków.

Działania te jednak dały Korfantemu podstawę do stwierdzenia, że powstanie spełniło swe zadanie (bo i było tak istotnie) i nadszedł czas na zabezpieczenie osiągnięć działań militarnych. W dniach 7-9 maja dyktator prowadził w Dąbrówce Małej rokowania z życzliwym stronie polskiej gen. Le Rondem w sprawie możliwości zawarcia rozejmu. W ich wyniku 9 maja 1921 roku podpisano układ wytyczający linię wstrzymania działań powstańczych. Umowa ta spotkała się z ostrym protestem rządu niemieckiego, a z drugiej strony osłabiła dyscyplinę w polskich oddziałach. Powszechnie uważano, że umowa została zawarta zbyt wcześnie, zaś część powstańców uznała to wydarzenie za koniec powstania i zaczęła szykować się do domu. Sytuację tę natychmiast wykorzystała strona niemiecka, która 21 maja przejęła inicjatywę operacyjną na Górnym Śląsku. Żołnierze polscy, który pozostali w szeregu, odtąd musieli toczyć ciężkie boje o zachowanie dotychczasowych zdobyczy. Tego dnia Niemcy przystąpili do ofensywy z rejonu Gogolina i zaatakowali pozycje polskie pod Górą św. Anny. Wzgórze zostało utracone, lecz walka w okolicy toczyła się ze zmiennym szczęściem aż do 6 czerwca. Natężenie boju i poniesione straty (poległo lub zostało rannych ok. ¼ powstańców zaangażowanych w boju, przy stratach niemieckich wynoszących ok. 500 zabitych i rannych) sprawiły, że dziś historycy wojskowi są zdania, że drugiej takiej bitwy powstanie by nie przetrwało. Zginęło także 15 żołnierzy włoskich, którzy w bitwie o Górę św. Anny czynnie stanęli po stronie niemieckiej. Potem Niemcy ruszyli w stronę Kędzierzyna i doprowadzili do cofnięcia linii polskiej. Wyczerpanie obydwu stron jednak spowodowało stopniowe wygaśnięcie walk w tym rejonie. Dodajmy, że 19 czerwca 1955 roku na Górze św. Anny odsłonięto Pomnik Czynu Powstańczego dłuta Xawerego Dunikowskiego.

Wyraźnie widoczny stał się też kryzys w kierownictwie powstania. 14 czerwca 1921 roku doszło do buntu 5. batalionu tarnogórskiego, wchodzącego w skład Podgrupy „Butrym” (późniejszego 8. Tarnogórskiego Pułku Piechoty). Oddział ten w wyniku niedostatków dowodzenia poniósł ciężkie straty w czasie walk o Zębowice między 21 maja i 8 czerwca. Między 1 i 4 czerwca doszło też do próby puczu w dowództwie Grupy „Wschód”, gdzie grupa zwolenników kontynuowania walki dowodzona m.in. przez M. Grażyńskiego, K. Grzesika, B. Sikorskiego i M. Witczaka próbowała wymusić decyzje personalne na Korfantym - zwolenniku zakończenia powstania. Był to wynik odwołania przez zwierzchników z Warszawy ppłk. Macieja Mielżyńskiego ze stanowiska głównodowodzącego siłami powstańczymi na Śląsku, w dniach 26-31 maja 1921 roku. Uczestnicy usiłowali zmusić W. Korfantego do mianowania K. Grzesika na miejsce M. Mielżyńskiego. Ostatecznie dyktator sytuację opanował, zaś 6 czerwca 1921 roku stanowisko głównodowodzącego objął Kazimierz Zenkteler ps. „Warwas”.
Wstępną umowę rozejmową podpisano 11 czerwca (sygnowaną tylko przez stronę polską), zaś ostateczną - 25 czerwca 1921 roku. Na jej podstawie obydwie strony wycofały swoje siły zbrojne z rejonu walk. Powstańcy przekroczyli granicę z Polską i tam zostali zdemobilizowani. Powstanie zakończyło się powodzeniem, z wynikiem porównywalnym z powstaniem wielkopolskim. Sukces został okupiony stratą około 2 tysięcy poległych; podobnie było po stronie niemieckiej. Z polskiej strony wydarzenia III powstania śląskiego dały początek chwalebnej tradycji opisującej przedzieranie się polskich oficerów i żołnierzy do powstania. Szczególnie zapamiętano grupę młodziutkich kadetów z Korpusu Kadetów nr 1 we Lwowie, którzy bez zgody przełożonych przekroczyli granicę polsko-śląską; jeden z nich, Karol Chodkiewicz (ostatni męski potomek z rodziny słynnego hetmana) poległ w maju 1921 roku pod Lichynią.
Ostateczna decyzja dotycząca przebiegu granicy polsko-niemieckiej na Górnym Śląsku zapadła 20 października 1921 roku. Zgodnie z decyzją wielkich mocarstw do Polski przyłączono powiaty: katowicki, chorzowski, lubliniecki, tarnogórski, świętochłowicki, pszczyński i rybnicki. Była to zaledwie 1/3 obszaru regionu, ale za to z większą częścią przemysłu. W granicach Rzeczypospolitej znalazły się 53 kopalnie węgla, 10 kopalni cynku i ołowiu, 9 stalowni i 22 wielkie piece. Opole pozostało w granicach Niemiec.

Zgodnie z ustaleniami dyplomatycznymi dni 17 czerwca-10 lipca 1922 roku wyznaczono na oficjalne przejęcie przez Polskę obszarów Śląska. W tym celu w Katowicach w czerwcu 1921 roku zawiązał się Komitet Przyjęcia Wojska Polskiego, dlatego że symboliczne przejęcie nowych terenów poprzedzało uroczyste wkroczenie polskich oddziałów. Główne uroczystości odbyły się 20 czerwca w Katowicach, zaś na czele wkraczającego Wojska Polskiego stał gen. Stanisław Szeptycki, ówczesny Inspektor Armii w Krakowie. Wszędzie budowano bramy triumfalne, stosowano odpowiednią symbolikę, podkreślono też zasługi powstańców śląskich w procesie włączenia części ich regionu do Polski.
Status Śląska w niepodległej Polsce określiła jednak Konwencja Górnośląska, zawarta w Genewie 15 maja 1922 roku, która obowiązywała przez kolejnych 15 lat. Mimo zapewnienia pełnego poszanowania praw obydwu narodowości na polskim obszarze Śląska, mniejszości narodowe zapewnioną miały możność odwoływania się bezpośrednio do arbitrażu Ligi Narodów, co było dowodem niepełnego zaufania państw dawnej Ententy do władz Rzeczypospolitej, w kwestiach narodowych.
Tradycja powstań śląskich przetrwała dziś głównie w pamięci potomków dawnych uczestników, w Śląskim Krzyżu Powstańczym, wreszcie w dwóch pomnikach: wspomnianym już Pomniku Śląskiego Czynu Powstańczego na Górze św. Anny oraz w Pomniku Powstańców Śląskich w Katowicach (projektu Wojciecha Zabłockiego i Gustawa Zemły), odsłoniętym 1 września 1967 roku.

Droga do powstania wielkopolskiego
W prasie radiu i telewizji często można spotkać opinię (wyrażaną co roku pod koniec grudnia), że powstanie wielkopolskie z lat 1918-1919 było jedynym - bądź pierwszym - zwycięskim powstaniem polskim w okresie rozbiorów. Jest to pogląd niesłuszny i warto krótko przypomnieć udział mieszkańców tego regionu także w innych polskich walkach zbrojnych tego czasu.
Po raz pierwszy Wielkopolanie chwycili za broń w czasie powstania kościuszkowskiego, w sierpniu 1794 roku. W następnym miesiącu wkroczył do Wielkopolski korpus generała Jana Henryka Dąbrowskiego, z którym wspólnie stoczono kilka zwycięskich potyczek z wojskiem pruskim i szturmem zdobyto Bydgoszcz. Po klęsce Naczelnika pod Maciejowicami Dąbrowski wrócił do Polski centralnej, lecz w Wielkopolsce lokalne walki toczyły się nawet w grudniu - gdy nad Wisłą insurekcja już dogasła.
W listopadzie 1806 roku do Poznania przybyli generałowie: J.H. Dąbrowski i Józef Wybicki, dając początek pierwszemu zwycięskiemu powstaniu czasu zaborów. Wspomniał o tym triumfie Adam Mickiewicz na stronach „Pana Tadeusza”.
Kolejne zwycięskie powstanie - tym razem przeciwko Austriakom - wybuchło w Wielkopolsce wiosną 1809 roku, wkrótce po bitwie pod Raszynem, gdy należało zapewnić bezpieczeństwo wojskom księcia Józefa Poniatowskiego maszerującym do Galicji i na Kraków.
W czasie powstania listopadowego i wojny polsko-rosyjskiej lat 1830-1831 do walki za kordonem ruszyło kilka tysięcy ochotników z Wielkopolski, którzy utworzyli w Warszawie pułk jazdy poznańskiej. Wielkopolanami byli także m.in.: minister wojny gen. Franciszek Morawski, szef sztabu gen. Ignacy Prądzyński oraz dowódca wojsk polskich na Litwie, gen. Dezydery Chłapowski.
W latach 1846-1848 w Wielkopolsce najpierw przygotowywano pierwsze powstanie, które miało objąć wszystkie trzy zabory, a później podczas wydarzeń Wiosny Ludów doszło tu do walk z Prusakami. Stoczono dwie zwycięskie bitwy (pod Miłosławiem i Sokołowem) oraz jedną przegraną, w obronie Książa. Polskimi oddziałami dowodził Ludwik Mierosławski; ostatecznie jednak powstanie zakończyło się niepowodzeniem.
Podczas powstania listopadowego lat 1863-1864 Wielkopolska spełniała bardzo ważną rolę „pomostu zaopatrzeniowego” między krajami zachodnimi i walczącym Królestwem Polskim. W bojach powstańczych uczestniczyło też kilka tysięcy ochotników z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Wielkopolanie byli też wśród dowódców powstańczych; z regionu tego pochodzili m.in. dyktator powstania Marian Langiewicz, a także Edmund Callier, Edmund Taczanowski, Leo Young de Blankenheim.
Kolejne, tym razem też zwycięskie powstanie trwało w Wielkopolsce w latach 1918-1919, a żołnierze z tej dzielnicy kraju licznie uczestniczyli w trzecim powstaniu górnośląskim - też zakończonym powodzeniem. Wielkopolanie objęli w nim większość głównych stanowisk dowódczych.
Specyfiką wielkopolskiej drogi do niepodległości był nie tylko udział w walce zbrojnej, ale przede wszystkim prowadzona przez kilka kolejnych pokoleń praca organiczna, która przygotowywała mieszkańców regionu do walki o niepodległość drogą umocnienia gospodarczego, intelektualnego, naukowego, kulturalnego, utrwalania świadomości narodowej. Połączenie tych działań z umiejętnym prowadzeniem walki zbrojnej, doprowadziły do sukcesu w latach 1918-1919.

W przeddzień wybuchu
Do powstania wielkopolskiego z lat 1918-1919 społeczeństwo przygotowywało się moralnie, duchowo przez długie lata. Kiedy w 1914 roku wybuchła wojna światowa, mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że jest to właśnie owa „wojna narodów”, o którą modlił się Adam Mickiewicz w „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”. W tym czasie jednak wyrosło już w nowe pokolenie Polaków, które nie zaznało upokorzenia z poniesionej klęski, wychowane w patriotycznym duchu, ukształtowane praktycznie, zahartowane doświadczeniami niemieckich tzw. ustaw wyjątkowych skierowanych przeciwko Polakom; powstańcy wielkopolscy to pokolenie wywodzące się ze strajków szkolnych, m.in. dzieci wrzesińskich.
W zaborze pruskim legalnie działały wtedy dwie polskie organizacje paramilitarne: Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” oraz skauting. Pierwsza z nich pod hasłem krzewienia kultury fizycznej prowadziła potajemne szkolenie wojskowe; druga - późniejsze harcerstwo - to organizacja, która formalnie zajmowała się kształtowaniem umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach i krajoznawstwem, w rzeczywistości zaś wpajała młodzieży przywiązanie do ojczystej ziemi i tradycji. Obydwie organizacje spotykały się z prześladowaniami administracji niemieckiej, ale funkcjonowały.
W miarę pogarszania się sytuacji Niemiec na frontach narastały niepodległościowe nadzieje środowisk polskich. W lutym 1918 roku powstała Polska Organizacja Wojskowa Zaboru Pruskiego (w skrócie: POWZPr), na której czele stanął Mieczysław Andrzejewski. Potem przez kolejne miesiące coraz liczniej Polacy zaczęli (bardziej lub mniej legalnie) opuszczać szeregi armii zaborczej i powracać w rodzinne strony - często z bronią i oporządzeniem. Młodzi konspiratorzy zaczęli gromadzić broń, środki opatrunkowe, potajemnie prowadzono szkolenie konspiratorów. W Poznaniu również powstał tajny polski Komitet Obywatelski przygotowujący kadrę polityczną i administracyjną przyszłych władz polskich regionu.
Niemal błyskawiczny rozwój wydarzeń nastąpił od listopada 1918 roku; odtąd niemal każdego tygodnia, potem także dnia następowały wydarzenia decydujące o losie Wielkopolski.

W dniu 9 listopada w Niemczech wybuchła rewolucja, a już następnego dnia w Poznaniu powołana została (niejako odgórnie, z inicjatywy dowództwa niemieckiego V Okręgu Korpusu) Rada Żołnierzy, będąca reprezentantem nowej, rewolucyjnej władzy. Równocześnie, w obliczu nowych wydarzeń, zwiększono liczebność tajnego Komitetu Obywatelskiego. W dniu podpisania rozejmu w Compiegne, 11 XI 1918 roku w Poznaniu powołana została tzw. Rada Jedenastu Polskiej Organizacji Wojskowej, która podjęła konkretne już przygotowania do powstania zbrojnego. Sieć Rad Robotniczych i Żołnierskich (Rady RiŻ) pokryła cały obszar zaboru pruskiego. 12 listopada Komitet Obywatelski ujawnił swe istnienie, równocześnie zmieniono nazwę tej instytucji na Radę Ludową; podobnie w terenie lokalne komitety obywatelskie stopniowo przekształciły się w (jawne już) miejskie i powiatowe Rady Ludowe. Równocześnie przy poznańskiej RL powołano Wydział Wojskowy, kierowany przez podporucznika Bronisława Sikorskiego. Ze składu NRL wyłoniono ścisłe kierownictwo, Komisariat NRL, w którym ks. Stanisław Adamski reprezentował Poznań, Adam Poszwiński - Kujawy, a Wojciech Korfanty - Śląsk. W ten sposób Poznań stał się nieoficjalnym polskim ośrodkiem kierowniczym, który objął swym zasięgiem cały zabór pruski, od Olsztyna aż po Bytom.
Równocześnie powstał odrębny ośrodek grupujący polskich żołnierzy wracających z frontu, kierowany przez podporucznika
Mieczysława Palucha - radykalny, jawnie dążący do rozstrzygnięć zbrojnych.
W następnym dniu, 12 listopada, funkcję pierwszego po rozbiorach polskiego nadburmistrza Poznania objął adwokat Jarogniew Drwęski. W mieście przystąpiono do tworzenia parytetycznej w składzie, polsko-niemieckiej Straży Obywatelskiej, a następnie Straży Ludowej (w skrócie: SL) - z czasem niemal całkowicie polskiej w składzie, formacji wojskowej, głównej siły zbrojnej powstania w pierwszych godzinach po wybuchu walk w grudniu. Komendantem SL był Julian Bolesław Lange. POWZPr została podporządkowana Wydziałowi Wojskowemu Naczelnej Rady Ludowej, ale jeszcze następnego dnia grupa członków tej organizacji dokonała zbrojnego najścia na posiedzenie poznańskiej Rady RiŻ w ratuszu poznańskim, wymuszając ustalenie jej polsko-niemieckiego składu. Samodzielnie do przygotowań wojskowych przystąpił Ostrów Wielkopolski, ale już w kilka dni później tworzony tam oddział polski (pod naciskiem władz poznańskich) został rozwiązany i częściowo przeniesiony na drugą stronę granicy, do Szczypiorna. 23 listopada zaczęto formować w Poznańskiem Służbę Straży i Bezpieczeństwa - kolejną formację wojskową, która z czasem stała się jednym z głównych ośrodków organizacyjnych dla polskich działaczy niepodległościowych.

W końcu listopada 1918 roku Komisariat Naczelnej Rady Ludowej podjął rozmowy z władzami warszawskimi w sprawie objęcia komendy nad tworzonymi w zaborze pruskim oddziałami polskimi, przez wyższego oficera, przysłanego w Polski centralnej - na razie bez skutku. Jednak Warszawa była dość dobrze zorientowana w rozwoju sytuacji na obszarze Poznańskiego i w Wielkopolsce zaczęło się pojawiać coraz więcej tajnych przedstawicieli władz centralnych. O jawnych kontaktach nie było mowy: formalnie obszar ten wciąż jeszcze był częścią państwa niemieckiego i ujawnienie takich powiązań mogło być odebrane jako próba tworzenia przez stronę polską faktów dokonanych, jeszcze przed podpisaniem traktatu pokojowego.
Już wtedy, 28 listopada, coraz bardziej było widoczne, że sprawy polskie na konferencji pokojowej nie stoją najlepiej. Zatem Roman Dmowski, przewodniczący Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu poinformował członków tego gremium, że ewentualne fakty dokonane, stworzone przez Polaków na ziemiach zaboru pruskiego, będą przyjęte z cichą aprobatą władz francuskich. Wiadomość ta w niektórych kręgach została odebrana jako nieoficjalne przyzwolenie na wybuch powstania zbrojnego; Komisariat Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu działanie takie przewidywał na połowę stycznia 1919 roku - do czasu przybycia z Polski centralnej wyższych oficerów i ustalenia osoby naczelnego dowódcy wojsk powstańczych. W Wielkopolsce kandydata na to stanowisko nie było, gdyż Niemcy przezornie uniemożliwiali Polakom osiąganie wyższych stopni wojskowych.
W dniach 3-5 grudnia w Poznaniu uroczyście obradował Sejm Dzielnicowy, na którym wyłoniono osiemdziesięcioosobową Naczelną Radę Ludową, z doktorem Bolesławem Krysiewiczem na czele. Powiększono też liczbę osób wchodzących w skład Komisariatu NRL z trzech do sześciu. Przyspieszono formowanie Straży Ludowej. W sumie trzeba stwierdzić, że w przeddzień Bożego Narodzenia 1918 roku w Poznańskiem było około 3000 żołnierzy Straży Ludowej oraz tyle samo Służby Straży i Bezpieczeństwa - większość w Poznaniu i najbliższej okolicy. Oddziały niemieckie były mniej więcej w tej samej liczbie, z tym, że poszczególne pułki dopiero wracały z frontu do swych macierzystych garnizonów, a ich żołnierze, po doświadczeniach wojennych - w tym czasie przynajmniej - nie spieszyli się zbytnio do nowej walki. Odmienne nastroje panowały w formacjach ochotniczych, jak Grenzschutz i Heimatschutz; z nimi też głównie mieli do czynienia powstańcy wielkopolscy w początkowym okresie walk w regionie.

Walki w Poznaniu 28 grudnia 1918 - 6 stycznia 1919 roku
Wydarzenia bezpośrednio poprzedzające wybuch powstania wielkopolskiego były związane z okolicznościami przybycia do Poznania Ignacego Jana Paderewskiego. Artysta przejeżdżał przez stolicę Wielkopolski, w drodze z Paryża przez Gdańsk do Warszawy. Miał tam objąć ważne (wtedy jeszcze nie wiedział jakie) stanowisko państwowe. Zatem z przyczyn politycznych nie było wskazane łączenie jego osoby z konkretnymi, a tym bardziej zbrojnymi wydarzeniami w Poznaniu. Nikt zresztą nie przypuszczał wtedy, że dojdzie do powstania już teraz, w końcu grudnia.
Znacznie lepiej w rozwoju sytuacji i nastrojach ludności polskiej zorientowani byli Niemcy, którzy czynili wszystko (nawet już po drodze, w pociągu), by nie dopuścić do zatrzymania się artysty w Poznaniu. Paderewski z przyczyn ambicjonalnych odmówił rezygnacji z zatrzymania się w stolicy zaboru pruskiego i przeprowadzenia rozmów z Komisariatem NRL. Wówczas Niemcy, w celu utrudnienia ewentualnej manifestacji, wyłączyli wszystkie światła uliczne - zakaz ten obowiązywał przez kilka kolejnych dni - co przy kompletnym braku śniegu w tym czasie stworzyło w Poznaniu (przecież znacznie mniejszym niż dzisiaj) przysłowiowe egipskie ciemności.
Ludność polska poradziła sobie w tej sytuacji, zaopatrując się w pochodnie i oświetlając ulice z okien. Ponadto wytworzono w mieście atmosferę zagrożenia. Zaczęła krążyć wieść o planowanym przez Niemców zamachu na osobę dostojnego gościa - zatem z najbliższej okolicy do Poznania zaczęły ściągać miejscowe oddziałki Straży Ludowej. Tak z czasem powstało przekonanie o zorganizowanym z góry charakterze powst
ania wielkopolskiego

Paderewski przyjechał do Poznania 26 grudnia około godziny 20, na tzw. dworzec cesarski. Powitany tam entuzjastycznie przez tłum polskich mieszkańców Poznania, razem z towarzyszącymi oficerami misji koalicyjnej, został przewieziony powozem do „Bazaru”, tak powitany przez doktora Krysiewicza, a następnie prawie zmuszony do wygłoszenia z okien narożnikowego apartamentu na I piętrze hotelu dwóch mów do zgromadzonego audytorium. Widząc nastrój, jaki powstał w mieście - nie odpowiadający politycznej sytuacji zarówno chwili, jak i osoby dostojnego gościa, Paderewski aż do końca swej wizyty w Poznaniu już nie pokazał się publicznie. Oficjalnie zachorował (nawet delegację dzieci następnego dnia przyjął w łóżku), ale prowadził zaplanowane rozmowy polityczne z Komisariatem NRL.
Następnego dnia, 27 grudnia 1918 roku, w mieście początkowo panował spokój. Był to dzień normalnej pracy, a młodzież przebywała w szkołach. Jednak koło południa doszło do dwóch manifestacji: młodzieży niemieckiej przed Operą i dzieci na placu Wilhelmowskim (dziś Wolności); w pierwszej nawoływano do antypolskich demonstracji, druga miała uhonorować Ignacego Paderewskiego.
Napięcie w mieście rosło w miarę upływu czasu. Późnym popołudniem Niemcy (w nie istniejącej dziś) sali na terenie ogrodu zoologicznego zorganizowali wielki wiec, zaplanowany jako odpowiedź na powitanie Paderewskiego przez Polaków poprzedniego dnia. W tłumie znajdowali się też pojedynczy żołnierze stacjonującego w pobliżu 6. pułku grenadierów. Po wygłoszeniu przemówień i odśpiewaniu kilku pieśni nacjonalistycznych zebrani ruszyli ku centrum miasta. Zatrzymano się przed pomnikiem Bismarcka na dzisiejszym placu Adama Mickiewicza, a potem pochód skierował się w głąb Św. Marcina, demolując biura Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej, niszcząc polskie i alianckie flagi wywieszone w oknach. Zgromadzony tłum wolno przesuwał się ku „Bazarowi”. Kiedy czoło manifestacji dotarło na wysokość hotelu, ktoś strzelił - do dziś nie wiadomo kto. Nastąpiła wtedy eksplozja napięcia z
gromadzonego po obydwu stronach.

Walki w Poznaniu wybuchły spontanicznie dość nieoczekiwanie dla obydwu stron konfliktu. W bezśnieżnym mieście w dalszym ciągu światła były wyłączone, większość mężczyzn ubrana była (po obydwu stronach) w takie same, niemieckie mundury wojskowe, używano identycznych komend i okrzyków. Zapanowało wielkie zamieszanie i dopiero po mniej więcej dwóch godzinach zaczęło się wyjaśniać położenie obydwu stronach. Powstańcy założyli opaski, orzełki i kokardki biało-czerwone, ruszyły do akcji kompanie Straży Ludowej oraz Służby Straży i Bezpieczeństwa.
Do szczególnie gęstej wymiany ognia doszło w okolicach „Bazaru”, Mostu Chwaliszewskiego, przede wszystkim zaś pod gmachem pruskiej Komendy Policji u zbiegu dzisiejszych ulic Franciszka Ratajczaka i 27 Grudnia. Wydarzenia, do których doszło w pobliżu tego skrzyżowania wieczorem 27 grudnia 1918 roku, już następnego roku stały się jednym ze szczególnie trwałych lamentów legendy powstania wielkopolskiego. W rzeczywistości budynku nie szturmowano, lecz doszło tam do długotrwałej wymiany ognia, w której polegli pierwsi powstańcy z ulic Poznania:
Franciszek Ratajczak i Antoni Andrzejewski.

Oddziały polskie w ciągu dwu kolejnych dni opanowały dworzec główny, koszary saperów na Wildzie i strzelców konnych przy ulicy Grunwaldzkiej, Cytadelę, najważniejsze budynki administracyjne i wojskowe w mieście. W działaniach tych pomocy udzielili żołnierze Straży Ludowej przybyli do Poznania z Kórnika, Gniezna, Leszna, Środy, a nawet z odległego Pleszewa. Nie udało się jednak zdobyć tych punktów miasta, w których Niemcy czuli się pewnie i kapitulować nie zamierzali. Tak było z koszarami 6. pułku grenadierów na Jeżycach, które pozwolono Niemcom opuścić z bronią w ręku kilka dni później.
Przyjmuje się, że ostatnim akcentem walk o wyzwolenie Poznania było zdobycie stacji lotniczej w Ławicy w nocy z 5 na 6 stycznia 1919 roku, przez zgrupowanie powstańcze dowodzone przez podporucznika Andrzeja Kopę. W sumie trzeba stwierdzić, że mimo dużego hałasu i początkowego zamieszania, opanowanie Poznania odbyło się bez poważniejszych strat (30 grudnia na cmentarzu górczyńskim uroczyście pochowano ośmiu poległych), co z pewnością było rezultatem dezorientacji Niemców i niechęci większości ich żołnierzy do walki z Polakami. Specjaliści tematyki są dziś zdania, że mimo początkowych obaw i zastrzeżeń Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej był to (dzięki przypadkowi) najdogodniejszy moment do rozpoczęcia walki. W dwa tygodnie później podobny ruch zakończyłby się dla polskiej strony tragicznie.

Pierwszy etap powstania: 27 grudnia 1918 - połowa stycznia 1919 roku
Historycy dzielą dziś ok
res powstania wielkopolskiego na dwa etapy:

Wybuch spontanicznych walk w Poznaniu postawił Komisariat Naczelnej Rady Ludowej w niezręcznej sytuacji: rzeczywiście w myśl wspomnianych już planów wiele wskazywało na to, że wystąpienie zbrojne było przedwczesne. Pobyt osoby Ignacego Paderewskiego w Poznaniu mógł spowodować łączenie jego osoby z walkami w mieście, co z kolei doprowadziłoby do niekorzystnych dla nas interwencji w Paryżu. Jednak już po upływie kilkunastu godzin stało się jasne, że powstrzymanie walk i zahamowanie ruchu na prowincji są niemożliwe. Trzeba było myśleć nie o „uspokojeniu” regionu, lecz o przejęciu kierownictwa, zachowaniu kontroli nad wydarzeniami.
Zalążek władzy politycznej i administracyjnej w regionie już był: Rady Ludowe. Znacznie gorzej przedstawiała się sprawa dowództwa nad spontanicznie tworzonymi oddziałami powstańczymi. Jak już wspomniano, Niemcy nie szkolili Polaków na oficerów wyższych stopni i w rezultacie w końcu grudnia 1918 roku nie było w całym regionie oficera polskiej narodowości powyżej stopnia majora i o odpowiednich kwalifikacjach, który mógłby przejąć komendę nad całością sił polskich. Dwaj podpułkownicy: Kazimierz Raszewski i Kazimierz Grudzielski dołączyli do powstania trochę później. W rezultacie powstanie wielkopolskie było ruchem zbrojnym dowodzonym przez podporuczników i sierżantów. Podkreśla się dziś ich wysokie umiejętności praktyczne i doświadczenie, które jednak w miarę upływu czasu, gdy powstanie zaczęło się przekształcać w wojnę regularną, przestało wystarczać. Wtedy jednak przybyły dziesiątki oficerów z Polski centralnej.
W Poznaniu 27 i 28 grudnia nie było ani jednego oficera zawodowego - Polaka z dawnej armii niemieckiej, który mógłby przejąć dowództwo nad oddziałami powstańczymi. Zadecydował przypadek: w mieście przebywał właśnie przejazdem, z wizytą u swego brata, prałata Teodora,
Stanisław Taczak - kapitan, oficer rezerwy (chemik z zawodu), który formalnie był oficerem Polskiej Siły Zbrojnej w Warszawie, od niedawna Wojsk Polskich. Po uzyskaniu telefonicznie zgody Sztabu Generalnego w Warszawie, Taczak zgodził się objąć dowództwo oddziałów powstańczych, ale jedynie tymczasowo, do chwili przybycia oficera wyższego stopniem i kwalifikacjami, który już fachowo zająłby się kierowaniem nowo tworzoną armią regionu. Stanisław Taczak (28 grudnia mianowany majorem) rozpoczął swe urzędowanie w pomieszczeniach hotelu „Royal” przy Św. Marcinie w Poznaniu, niemal w sąsiedztwie kamienicy zajmowanej przez biura Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej. Natychmiast powołał Dowództwo Główne i Sztab, na którego czele stanął podpułkownik Julian Stachiewicz - oficer skierowany z Warszawy. Największą zasługą pierwszego głównodowodzącego było wykonanie ogromnej pracy organizacyjnej, która dała początek tworzeniu regularnego wojska w regionie: z dowództwem, sztabami, jednolitą strukturą organizacyjną, systemem administracji, zaopatrzenia itd. Ponadto dziełem majora Taczaka było ustalenie planów operacyjnych powstania, koncepcji rozwoju całego ruchu niepodległościowego w regionie. Ktokolwiek później przyszedłby na jego miejsce, ten musiał tę pracę kontynuować. Stanisław Taczak ustalił też podział granic obszaru zdobytego przez powstańców na cztery fronty:

W regionie ustalił się swoisty scenariusz wydarzeń, typowy przy spontanicznym wyzwalaniu danej miejscowości. Najczęściej wkraczali do akcji, niemal natychmiast po uzyskaniu wiadomości o wydarzeniach poznańskich, żołnierze miejscowych oddziałów Straży Ludowej i samorzutnie tworzone grupy - przeważnie dawnych kolegów z frontu, przyjaciół, sąsiadów. Po rozbrojeniu (najczęściej bez oporu) znajdujących się na danym terenie posterunków żandarmerii i mniejszych oddziałów wojska formowano oddział, który otrzymywał nazwę lokalną i nawiązywał do struktury wojskowej, np. batalion śremski, kompania kórnicka, pluton mikstacki itd. Na czele danej grupy stawał najstarszy stopniem wojskowy spośród zebranych. Liczebnie z zasady oddział ten był znacznie mniejszy niż można było sądzić z nazwy i struktury wojska regularnego. Stosunki w danym oddziale były braterskie, niemal demokratyczne, nierzadko występowały trudności z dyscypliną, uczestnicy akcji wyzwoleńczej traktowali swe działania jak swoistą zabawę patriotyczną, mało kto wyrażał obawę o dalsze losy powstania. Przyjmuje się dziś, że w tym czasie, konkretnie do połowy stycznia 1919 roku w całej Wielkopolsce tak formowane oddziały miały razem w swym składzie nie więcej niż kilkanaście tysięcy powstańców. Zdarzające się przypadki brawury, fantazji, liczne wydarzenia anegdotyczne, zapisane w pamiętnikach, relacjach, rozkazach, świadczą o pomysłowości powstańców wielkopolskich - niekiedy nawet przeczą obiegowej opinii o stateczności i braku polotu „poznaniaków”. Nastroje te zaczęły się zmieniać z chwilą przekształcenia spontanicznego powstania w wojnę mniej więcej regularną, gdy na polach bitew padli pierwsi polegli, a dalsze sukcesy były uzależnione do determinacji oraz fachowych, żołnierskich umiejętności powstańców wszystkich szczebli organizacyjnych.
W ogólnym uproszczeniu można powiedzieć, że powstanie wielkopolskie rozpoczęło się walkami ulicznymi w Poznaniu. Jednak późniejsze wydarzenia, niemal z dnia na dzień, lawinowo rozwijające się na obszarze całego regionu, miały jakby swoje „bazy”, które były miastami, tworzącymi jakby wieniec wokół stolicy regionu, przede wszystkim: Gniezno, Września, Jarocin, (bardziej na południe Ostrów Wielkopolski), Gostyń, Kościan, Grodzisk Wielkopolski, Szamotuły, Wągrowiec i Nakło. W pierwszym, spontanicznym okresie powstania, czyli do połowy stycznia 1919 roku najważniejsze były walki toczone przez powstańców w tych właśnie rejonach. Po uwolnieniu wspomnianych miast ruszały z nich wyprawy, swoiste ekspedycje powstańcze, wyzwalające okoliczne miejscowości. Od 29 do 31 grudnia 1918 roku toczyły się walki w okolicach Zdziechowy. Po zajęciu dzień wcześniej Gniezna, polski komendant miasta Zygmunt Kittel podjął decyzję zaatakowania Zdziechowy, w której zaczęto gromadzić siły niemieckie przygotowujące się do odbicia Gniezna. Akcją dowodził przybyły z Gdańska doktor Wojciech Jedlina-Jacobson. Po dwóch dniach Zdziechowa została opanowana przy współpracy powstańców z Wrześni, Kłecka, Witkowa, Powidza i Trzemeszna.
Do tradycji powstania wielkopolskiego przeszedł rajd wyzwoleńczy podporucznika Pawła Cymsa w dniach 1-6 stycznia 1919 roku, rozpoczęty wymarszem około stu powstańców z Gniezna w kierunku Trzemeszna, które zajęto jeszcze 1 stycznia. Dalszy szlak marszu całej grupy (wzmocnionej ochotnikami, którzy dołączyli w Trzemesznie) przebiegał przez Mogilno, Strzelno i Kruszwicę. W dniach 5-6 stycznia grupa Cymsa stoczyła bój o Inowrocław. Po stronie polskiej w akcji tej uczestniczyło ponad 800 żołnierzy, wśród nich kompania 31. pułku piechoty, która przekroczyła granicę zaboru i spontanicznie wzięła udział w walkach o stolicę Kujaw. Ostatecznie po dwudniowych, krwawych walkach zmuszono garnizon niemiecki do opuszczenia Inowrocławia, zaś polski dowódca, Paweł Cyms stał się jednym z najpopularniejszych oficerów powstańczych.
Najważniejsze walki powstania wielkopolskiego toczyły się jednak na froncie północnym, w rejonie Szubina. Był to bowiem rejon, dla Niemców bardzo dogodny dla skoncentrowania większych sił przeznaczonych do przeprowadzenia ofensywy przeciwko powstaniu.
Od razu też dowódcy polscy zdali sobie sprawę z zagrożenia od północy. Dlatego w okresie od 2 do 8 stycznia 1919 roku stoczono dwie bitwy o Szubin - małe miasteczko położone na północ od Żnina, którego posiadanie decydowało o dalszych planach i możliwościach każdej z walczących stron.
Front północy stał się wkrótce odcinkiem decydującym o dalszych losach powstania, a utrzymanie linii Noteci gwarantowało zachowanie dotychczasowych zdobyczy. Już 1 stycznia przejściowo zajęto Nakło, stoczono też zwycięskie potyczki pod Mroczą, Ślesinem i Wysoką. Szubin próbowano zdobyć 2 stycznia, lecz następnej nocy miasteczko znów zostało opanowane przez Grenzschutz. W dniu 4 stycznia tu właśnie strona niemiecka zgrupowała siły przewidziane do zdobycia Żnina i Kcyni. W tej sytuacji konieczne było podjęcie szybkiej decyzji zajęcia Szubina, dopóki jeszcze nie jest za późno.
Miasteczko zostało zdobyte 11 stycznia, w toku tzw. drugiej bitwy szubińskiej, wspólnymi siłami oddziałów z Poznania, Wrześni, Wyrzyska i Gniezna. Jeszcze w lutym 1919 roku z rąk do rąk przechodziło Rynarzewo.
Niemal równocześnie, pomiędzy 6 i 8 stycznia 1919 roku toczyły się walki o Chodzież - miasto utracone w wyniku działań oddziałów niemieckich wysłanych tam z Piły. Powstańcy z Wągrowca, Obornik, Rogoźna, Czarnkowa, Margonia i Budzynia, dowodzeni przez podporucznika Włodzimierza Kowalskiego, 8 stycznia odbili Chodzież.
Podczas narady dowódców polskich z frontu północnego w Gnieźnie, 10 stycznia, podjęto decyzję zajęcia Żnina, Szubina, Łabiszyna i Złotnik Kujawskich. Żnin został zdobyty, po ciężkiej walce, w nocy z 11 na 12 stycznia; Łabiszyn opanowano 11 stycznia. Tego samego dnia zajęto również Szubin i (po trudnym boju) Złotniki Kujawskie. Zagrożenie niemieckie od północnej strony na jakiś czas zostało zażegnane. Znacznie mniej pomyślne były dla strony powstańczej walki prowadzone na froncie zachodnim. Niemcy stawili tam znacznie silniejszy opór niż od północy, możliwe, że istotna była świadomość niewielkiej odległości tego rejonu od Odry i od Berlina.
Już 5 stycznia powstańcy bezskutecznie próbowali zająć Zbąszyń. W pięć dni później, podczas narady w Grodzisku, dowódca frontu zachodniego powstania, podporucznik Kazimierz Zenkteler podjął decyzję zdobycia Międzychodu i Zbąszynia. W akcji tej wzięli udział powstańcy z Opalenicy, Jarocina, Śremu i Kórnika. Niestety, silny opór niemiecki i brak synchronizacji działań powstańczych zniweczył plany strony polskiej, a załoga Zbąszynia aż do końca walk stanowiła realne zagrożenie dla wyzwolonej części Wielkopolski.
Natomiast sukcesem zakończyła się próba zdobycia Kopanicy rankiem 11 stycznia 1919 roku, przez oddziały powstańcze dowodzone przez podporucznika Stanisława Siudę. Od tego czasu ustalił się ostateczny zasięg działań powstańczych na zachodzie: na linii Obry oraz jezior zbąszyńskich.
Działania na froncie południowym powstania, w porównaniu z wydarzeniami na odcinku północnym i zachodnim, prowadzone były ze znacznie mniejszym natężeniem. Największym oddziałem zorganizowanego wojska powstańczego był tam początkowo Batalion Pograniczny, sformowany w Szczypiornie koło Kalisza - głównie z żołnierzy rozformowanego wcześniej pułku z Ostrowa Wielkopolskiego. W okresie od 10 do 15 stycznia toczyły się walki o Sarnowę, Słupię, Ligotę, Kobylą Górę i Granowiec; bazą polskich oddziałów w tym rejonie był Ostrzeszów.
W pierwszym okresie powstania wielkopolskiego do połowy stycznia 1919 roku opanowano obszar, który w zasadzie z niewielkimi różnicami po podpisaniu traktatu pokojowego został włączony do niepodległej Rzeczypospolitej.

Drugi etap powstania: połowa stycznia - 16 lutego 1919 roku
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami rozmów między Komisariatem Naczelnej Rady Ludowej i władzami warszawskimi, w połowie stycznia 1919 roku przybył do Poznania
generał Józef Dowbor-Muśnicki, dawny oficer carski, dobry organizator i dowódca, który wiosną 1918 roku dowodził I Korpusem Polskim stacjonującym w okolicach Bobrujska (na Białorusi). Formalnie stanowisko głównodowodzącego Józef Dowbor-Muśnicki objął 15 stycznia; mjr Stanisław Taczak pozostał w Sztabie Dowództwa Głównego, a później przeszedł do służby liniowej; w 1920 roku odznaczył się jako uzdolniony dowódca brygady piechoty.
Generał Józef Dowbor-Muśnicki, zgodnie zresztą z oczekiwaniami i planami władz polityczno-administracyjnych regionu, rozpoczął nowy etap w dziejach Sił Zbrojnych w Byłym Zaborze Pruskim. Zreorganizował podział regionu na okręgi wojskowe, rozwinął struktury organizacyjne ustalone przez swego poprzednika, powołał pod broń kolejne roczniki rezerwistów i poborowych, przekształcił powstańcze wojsko w armię regularną, liczącą w szczytowym okresie rozwoju cztery dywizje (12 pułków) strzelców wielkopolskich, czyli piechoty, cztery pułki jazdy, artylerię i lotnictwo, w pełni niezależną ekonomicznie i strukturalnie. Późną wiosną 1919 roku Armia Wielkopolska liczyła około 120 tysięcy doskonale uzbrojonych, umundurowanych, wyposażonych i wyszkolonych żołnierzy, w tym 72 tysiące w linii, gotowych do natychmiastowego udziału w boju. Należy podkreślić że wtedy, gdy granice niepodległej Polski jeszcze nie były ustalone, była to 1/5 całości regularnych wojsk na ziemiach odradzającej się Rzeczypospolitej - największa w zwartej strukturze. Z czasem zresztą wojsko to stało się ratunkiem dla kresów wschodnich, a także zaczęło spełniać rolę karty przetargowej w ustalaniu miejsca wyzwolonej Wielkopolski w granicach niepodległej Polski. Wcześniej jednak kontynuowano walkę na frontach - z tym jednak, że teraz już przeważnie chodziło o zachowanie zdobytego obszaru. Także wyniki tych działań rzadko były już pomyślne dla strony polskiej; reorganizacji i umocnieniu podległy wojska wielkopolskie, lecz podobne zjawisko nastąpiło też po stronie niemieckiej, zatem na poszczególnych odcinkach coraz wyraźniejsza była dysproporcja sił na naszą niekorzyść. Początkowe zaskoczenie już minęło, poza tym na Pomorze i do centralnych Niemiec zaczęły przybywać silne, nie zdemoralizowane klęską wojska armii Ober-Ostu, dotychczas oddzielające Rosję od ziem odradzającego się państwa polskiego. Te oddziały właśnie miały być główną siłą ofensywy przeciwko Polsce, planowanej przez dowództwo niemieckie na wiosnę 1919 roku. Powstańcy wielkopolscy pierwsi odczuli zmianę sytuacji na własnym froncie, jeszcze do połowy stycznia kształtowanym pod dyktando polskich dowódców.
Początkowo inicjatywy strony polskiej kończyły się powodzeniem. W nocy z 2 na 3 lutego 1919 roku oddziały powstańcze z Babimostu

dokonały pomyślnego wypadu na Nowe Kramsko. Inaczej było 11-12 lutego w czasie walk o Babimost i Kargowę. Wprawdzie w wyniku umiejętnie prowadzonej obrony udało się zatrzymać natarcie Niemców dążących do opanowania Wolsztyna, lecz Babimost został w ich rękach.
Niekorzystny dla strony polskiej był przebieg wypadu mającego zlikwidować niemieckie przedmoście (przyczółek) pod Wielkim Grójcem, 15 lutego 1919 roku. Brak rozpoznania sił niemieckich doprowadził do zaskoczenia ich nagłym podwojeniem przed frontem atakujących oddziałów polskich. Kompanie powstańcze poniosły ciężkie straty i częściowo zostały rozproszone.
W dwa dni później 17 lutego Niemcy zaatakowali polski przyczółek pod Nową Wsią Zbąską. Po ciężkiej walce i kosztem dużych strat udało się ten rejon obronić.

Okres od 21 stycznia do 17 lutego zaznaczył się także walkami na froncie północnym. Niemcy podjęli wówczas próbę przebicia się poprzez Noteć w kierunku Gniezna, połączoną ze zdobyciem Kcyni, Szubina i Rynarzewa. Strona polska znała plany przeciwnika, więc był czas na przygotowanie się do obrony. Począwszy od 21 stycznia w rejonie tym toczyły się walki, ostatecznie zakończone zatrzymaniem niemieckiego natarcia; jedynie 3 i 4 lutego Niemcy nieoczekiwanie (mimo zawartych już układów) zajęli Chodzież i Margonin, a 7 lutego jeszcze dochodziło do starć w rejonie Czarnkowa.
Niepowodzeniem zakończyły się dwie kolejne bitwy o Rawicz z 3-4 oraz 5-6 lutego 1919 roku. Mimo zaangażowania sił poważnych jak na warunki powstańcze (ponad 1000 żołnierzy) obydwa natarcia nie powiodły się i nie zmieniły linii frontu aż do chwili zawarcia rozejmu. Jednak strona polska okupiła je stratą około 300 poległych.
Natomiast pozytywnie należy ocenić przebieg i wynik boju o Kąkolewo, 28 stycznia 1919 roku. Niemcy dokonali desantu na miejscową stację kolejową, z dwu skierowanych do tego rejonu pociągów pancernych. Umiejętna obrona i przeciwdziałanie powstańców uniemożliwiły wykonanie owego planu.
Powstanie wielkopolskie z lat 1918-1919 nie było wojną regularną na wzór choćby drugiej części powstania listopadowego czy też partyzancką jak w Królestwie Polskim w latach 1863-1864. Po obydwu stronach w walkach uczestniczyły oddziały niewielkie liczebnie (w miarę upływu czasu Niemców było coraz więcej), co zmuszało do prowadzenia akcji niewielkimi siłami na dość dużym obszarze, przerzucania poszczególnych kompanii z jednego odcinka na inny, bardziej zagrożony itd. Były to doświadczenia nowe zarówno dla Polaków, jak i dla strony niemieckiej Datę 16 lutego 1919 roku przyjmuje się za dzień kończący powstanie wielkopolskie. Mocą rozejmu zawartego w Trewirze obydwie strony zobowiązały się pozostać na zajmowanych pozycjach, a przynależność poszczególnych obszarów miała być ustalona postanowieniami konferencji pokojowej. Swe zadanie jednak powstanie spełniło, ludność polska dała politykom do zrozumienia, w granicach jakiego państwa powinna się znaleźć Wielkopolska. Dziś wiadomo już bezspornie, że gdyby nie powstanie wielkopolskie, region ten znalazłby się poza obszarem Rzeczypospolitej. Postanowienia Traktatu Wersalskiego z 28 czerwca 1919 roku w zasadzie uszanowały tę zasadę - tworzenia faktu dokonanego i demonstracji zbrojnej na ziemiach polskich, która powtórzyła się jeszcze raz - na Górnym Śląsku.
Ostatnim akcentem odrębności Wielkopolski było utworzenie Ministerstwa Byłej Dzielnicy Pruskiej (z Władysławem Seydą na czele), które miało zorganizować proces połączenia struktur przyznanych Polsce ziem zaboru pruskiego, z Rzecząpospolitą; ów organ administracyjny został rozwiązany w 1922 roku.
Ofiara ponad dwu tysięcy powstańców poległych w latach 1918-1919 nie poszła na marne, ich region macierzysty stał się częścią odrodzonej ojczyzny.

PLEBISCYT NA WARMII I MAZURACH
Listopad 1918 r. wraz z klęską państw centralnych i rewolucją w Niemczech przyniósł ożywienie ruchu narodowego na Warmii i Mazurach. W miastach powstały Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich głoszące w swych deklaracjach prawo narodów do swobodnego decydowania o swoim losie.
Na konferencji pokojowej w Paryżu delegacja polska domagała się włączenia do Polski Warmii i Mazur, ale wielkie mocarstwa postanowiły inaczej: o przynależności do spornego obszaru miał zadecydować plebiscyt. Nacjonaliści niemieccy szybko przystąpili do działań mających zapewnić utrzymanie całych Prus Wschodnich przy państwie niemieckim. Mimo, że nad przygotowaniem i przebiegiem plebiscytu czuwała aliancka komisja, niemieckie organizacje nacjonalistyczne miały dużą swobodę działania, pozostawiono bowiem nie tylko dawną niemiecką administrację, a nawet policję. Niemcy przygotowywali się do plebiscytu bardzo starannie wykorzystując w działalności propagandowej i urzędy finansowe, i kościół; dysponowali wreszcie ogromnymi środkami finansowymi. Działacze polscy znajdowali się w bez porównania gorszej sytuacji. Odradzające się państwo polskie, zniszczone gospodarczo i uwikłane w latach 1919 - 1920 w ciężkie walki o granice, też nie mogło udzielić wydatniejszego wsparcia rodakom na Warmii i Mazurach ( traktowano zresztą ten problem jako drugoplanowy ).Plebiscyt odbył się 11 lipca 1920 r., a więc w okresie wyjątkowo niekorzystnym dla strony polskiej. W toczącej się wojnie z Rosją Radziecką wojska polskie znajdowały się w pełnym odwrocie, a propaganda niemiecka głosiła już całkowitą klęskę i upadek państwa polskiego.( wspomnienia Pawła Sowy, działacza warmińskiego z podolsztyńskiej wsi )Na kilkanaście dni przed plebiscytem na tereny Polski zaczęli napływać z zachodu emigranci uprawnieni do głosowania . Miejscowi Niemcy przyjmowali ich nadzwyczaj uroczyście i hucznie. Niemal wszyscy otrzymywali na miejscu nowe ubrania i moc upominków. Nieustannie odbywały się wystawne libacje na rachunek rządu niemieckiego. Bardzo wielu z tych ludzi w ogóle oglądało Warmię po raz pierwszy. Wszyscy byli jednak zaopatrzeni w ważne dowody uprawniające do oddania głosu.


Nadszedł ostatni tydzień przed głosowaniem. Niemcy wzmogli działalność propagandową. Przybyszów z Niemiec rozsyłano samochodami po poszczególnych wioskach, nadal fetując ich alkoholem i podarkami. W tym samym czasie żaden polski wiec nie mógł dojść do skutku. Sterroryzowano ludność, która unikała polskich zgromadzeń, sterroryzowano mówców i prelegentów, ludzie z obawy przed represjami odmawiali Polakom lokali na zebrania. Sytuacja stawała się rozpaczliwa. Na domiar złego zecerzy „ Gazety Olsztyńskiej ”, najwidoczniej podpuszczeni przez Niemców, ogłosili strajk. A działo się to właśnie w najbardziej gorącym momencie, kiedy trzeba było natychmiast drukować kartki do głosowania, które sprawiły Polakom wiele goryczy.Był to znowu jeden z wielu plebiscytowych szwindli. Trudno dziś stwierdzić, dlaczego strona polska w ogóle zgodziła się na wprowadzenie tak zredagowanych kart do głosowania. Z kartkami polskimi sprawa była prosta. Wydrukowano na nich dwa słowa „ Polska - Polen ”, które odbito czcionką łacińską. Wydawać by się więc mogło, że niemieckie kartki winny były nosić napis „ Deutschland - Niemcy ”. Nic podobnego. Wydrukowano na nich gotykiem słowa „ Ostprüssen - Prusy Wschodnie ”. Sprawa była chytrze przez Niemców przemyślana i przeprowadzona. Warmiacy
i Mazurzy, jeżeli nie chcieli głosować za Polską, nie byli więc w ten sposób zmuszeni do oddawania swych głosów za Niemcami, głosować mogli na swoje Prusy Wschodnie. Strona niemiecka dobrze wiedziała, że większość tutejszych mieszkańców nie jest bynajmniej zachwycona perspektywą pozostania w granicach państwa niemieckiego. Natomiast na terenach tych od dawna były bardzo żywe ( głównie na Mazurach ) tendencje separatystyczne i fakt ten Niemcy wykorzystali zręcznie właśnie podczas plebiscytu. Ludność tutejsza została sprowokowana za jakimś nie istniejącym tworem państwowym - „ Prusami Wschodnimi ”. Ten chwyt przyniósł Niemcom niewątpliwie więcej głosów, aniżeli cała ich poprzednia agitacja, terror i przekupstwo. Druk gotycki również spełniał określoną, korzystną dla Niemców rolę. Do czcionki łacińskiej ludność miejscowa, zwłaszcza mazurska, nie była przyzwyczajona. Wydawało się to dla niej po prostu obcym pismem. Natomiast napis gotycki na kartkach niemieckich stważał wrażenie swojskości, bliskości, dawało to niejako na przyszłość gwarancje lepszego kontaktu, porozumiewania się z ludźmi.
Nadeszła wreszcie niedziela, piękny słoneczny dzień 11 lipca 1920 roku. Zapewnienie
o pełnej swobodzie w trakcie samego głosowania również okazało się najzupełniejszą fikcją, chociaż można się było spodziewać, że przynajmniej w tym jednym decydującym dniu czynniki sojusznicze ockną się z dziwnego bezwładu i zajmą postawę zgodną ze swymi obowiązkami.Jeszcze tego samego dnia zostały ogłoszone prowizoryczne wyniki plebiscytu. To była prawdziwa klęska. Najkorzystniej dla strony polskiej wypadł wynik plebiscytu na Powiślu, stosunkowo dużą liczbę głosów uzyskano też na Warmii. Na Mazurach klęska była druzgocąca.Polacy oczywiście nie uznali wyników plebiscytu, zakładali protesty, powoływali się na stwierdzone wielokrotnie fałszerstwa niemieckie. Nic to jednak nie pomogło. Zachodni sojusznicy od początku byli zdecydowani oddać Prusy Wschodnie Niemcom i cel swój w pełni osiągnęli. Owej pamiętnej niedzieli nawet śmiertelnie chorych ludzi wyciągano z łóżek i kazano im wrzucać do urn niemieckie kartki. Stwierdzono także w wielu wypadkach, że nawet nieboszczycy oddawali swe głosy na Niemców. Wielu niemieckich wyborców głosowało kilkakrotnie w różnych okręgach plebiscytowych.

I. PLEBISCYT NA WARMII I MAZURACH
Plebiscyt na Warmii, Mazurach, a także Powiślu miał się odbyć (zgodnie z traktatem wersalskim) 11 lipca 1920r. Plebiscyt obejmował na Warmii 2 powiaty: olsztyński i reszelski; na Mazurach 8: ostródzki, niborski, szczycieński, jańsborski (piski), ełcki, olecki, lecki (giżycki), żądzborski (mrągowski); na Powiślu 4: suski, kwidzyński, sztumski i malborski. Organizację zarządu obszarów plebiscytowych i aktu głosowania ustalało porozumienie podpisane 9 stycznia 1920 roku w Paryżu. Na jego mocy powołane zostały komisje alianckie, na czeli których stanęli- Anglik Ernest Rennie i Włoch Angelo Pavia. W trakcie działalności tych komisji na obszarach plebiscytowych przeprowadzano liczne akcje propagandowe. Niemiecka kampania propagandowa miała charakter terrorystyczny, a kierował nią Max Worgitzky. Ofiarą terroru bojówek pruskich stał się między innymi Bogumił Linka- działacz mazurski na rzecz polskości. Specjalne komitety (Deutscher Schutzbund) prowadziły akcję ściągania na teren plebiscytowy emigrantów. Liczba emigrantów uczestniczących w akcie głosowania wyniosła ok. 180tys. osób. Także Polacy prowadzili kampanię propagandową. Już w czerwcu 1919 roku utworzono Mazurski Komitet Plebiscytowy z siedzibą w Olsztynie,
a następnie Warmiński Komitet Plebiscytowy. Do pracy w tych komitetach skierowano także osoby z Warszawy (Zenon Lewandowski, Jerzy Andrycz, Stanisław Zieliński, Władysław Herza). Działalność propagandową skupiono na łamach prasy polskiej: Gazety Olsztyńskiej, Gazety Polskiej, Mazura. Polską akcję plebiscytową wspierali: Stefania Sempołowska, Stefan Żeromski, Jan Kasprowicz, Feliks Nowowiejski, Juliusz Bursche.
Rokowania wyników plebiscytowych wobec proniemieckiej postawy komisji alianckich, niskiego poziomu świadomości narodowej polskich mieszkańców obszarów plebiscytowych, a także na skutek słabości oraz błędów organizacyjnych i propagandowych akcji polskiej, były niepomyślne dla Polski. Wynik okazał się bardzo niekorzystny. Ogółem, w obu okręgach, oddano 476tys. głosów ważnych, z czego 16tys., tj. 3,4% za Polską. Największy udział głosów polskich uzyskano w powiecie szumskim (19,07%) i olsztyńskim (13,47%), najmniejszy w powiatach mazurskich.
O tak słabych wynikach dla Polski zdecydowały: odrębność wyznaniowa ewangelickich Mazurów, krytyczne położenie wojskowo-polityczne Polski w dniach plebiscytu (wojna polsko-radziecka), niedostateczne zaangażowanie się propagandowo-organizacyjne rządu i społeczeństwa polskiego w sprawę przygotowań przedplebiscytowych, ogromna przewaga materialna, organizacyjna i propagandowa strony niemieckiej, działalność bojówek niemieckich, a także stronnicza nieraz postawa Komisji Międzysojuszniczej. Do dezorientacji Mazurów przyczyniło się też to, iż mieli oni wybrać między kartami z napisem „Polska- Polen” i „Prusy Wschodnie- Ostprussen”, choć ta druga powinna mieć napis „Niemcy- Deutschland”. Ponadto w plebiscycie uczestniczyło 180tys. Niemców urodzonych na obszarach plebiscytowych, przywiezionych na głosowanie specjalnie z Niemiec.
W ślad za decyzją Rady Ambasadorów polsko-niemiecka komisja graniczna pod przewodnictwem generała Charlesa Duponta ostatecznie 27 sierpnia 1920 roku przyznała Polsce pięć wsi z okręgu kwidzyńskiego oraz trzy wsie na Mazurach pod Lubawą. W ten sposób został ustalony bieg granicy polsko-niemieckiej wzdłuż Wisły w odległości 20-tu metrów od jej wschodniego brzegu. Obsadzenie granicy wojskami polskimi nastąpiło
31 marca 1922 roku.



Wyszukiwarka