Krew...wszędzie pełno krwi...
...uśpiona polana...uśpiona na wieki...biała śniegowa kołdra kryjąca zmasakrowane ciała...czarne krzyże...setki czarnych krzyży...bezgłośny krzyk z żądaniem pomsty...krzyk skierowany ku głuchemu niebu...odpowiedź?...jeszcze więcej bieli...
Znowu krew...tak wiele krwi...i bezwładne ciała...ale nie smocze...ludzkie...stojący między światłem i ciemnością...znów położyli swe życia na szali świata...drżącymi dłońmi sprawdza puls...nic...wszyscy...nie...żyją!...
...porzucony miecz...unosi go...ostrze zapala się jaskrawym blaskiem...krople potu...łzy...kto to...?...mroczna postać...klęczy u jej stóp...ostrze opada...złociste tęczówki...
...i znów morze krwi...
-Aaa!
Zerwała się z pościeli z krzykiem przerażenia. Przez chwilę rozglądała się niespokojnie. Jej pierś falowała nierównym oddechu, serce waliło jak szalone.
Sen. To był tylko sen. Jej przyjaciele żyją. Nie ma na dłoniach niczyjej krwi. A tym bardziej swego przybranego syna!
Czy ten sen mógł być proroczy? Powtarzał się od kilku nocy...Czy śmierć jej przyjaciół miała nadejść w najbliższej przyszłości? Czy jej dłonie zostaną splamione krwią?
Nie! To z pewnością namagomi przesyła jej koszmary...Nie była pewna, czy miał taką możliwość, ale z pewnością był do tego zdolny.
Nie wybaczy mu tego! Gdy tylko ten śmieć wpadnie w jej ręce, pożałuje wszystkich czynów! O ile tylko znajdzie dość odwagi, by mu się sprzeciwić...
-Naprawdę mogę, mamo?
-Wskakuj!
Do Wielkich Świąt zostało zaledwie kilka dni. Chcąc dostać się do pałacu Amelii przed obchodami uroczystości, zmuszona była skorzystać z dawno porzuconego sposobu podróżowania. W tej chwili Val gramolił się na szeroki kark złotej smoczycy i chwycił mocno jej włosy.
-Jeszcze trochę i wleziesz mi na głowę - zażartowała Filia.
-Proszę usiąść wygodnie i zapiąć kurtki, nałożyć szaliki i rękawiczki. Temperatura powietrza lekko mroźna. Przewidywana długość lotu...
-Dwa dni z postojem w Lonther - podpowiedziała Filia.
-...dwa dni. Linie lotnicze Filia&Family życzą miłej podróży!
Smoczycy roześmiała się radośnie i wzniosła się w powietrze.
Darkness devours every shining day
Darkness demands and always has its way
/Ciemność łapczywie dni jasne pożera
Ciemność żąda i wszędzie dociera/
Amelia siedziała w gabinecie, podpisując stosy dokumentów. Na początku zimy zawsze trzeba było wydać wiele rozporządzeń: zwiększyć fundusze na sierocińce i szpitale, urządzić stołówkę i punkt wydawania ciepłej odzieży dla najuboższych, reakt wować noclegownie i schroniska... Po trzech godzinach takiej pracy księżniczka wpadała w trans: kartka w lewo, podpis, kartka w prawo...w lewo, podpis, w prawo...lewo, podpis,prawo...Zwariować można! Z wdzięcznością powitała skrzypienie otwieranych drzwi.
Chwilę później usłyszała tupot stóp i nim zdążyła wygrzebać się spod stosu papierów, poczuła cieżar Vala rzucającego się jej na szyję.
Pięć minut później siedziała z Filią w salonie.
-Cieszę się, że cię widzę.
-Ja też. Zwłaszcza, że mam dla ciebie dobrą wiadomość. Byłam w świątyni i - jeśli zechcesz - możemy powtórzyć rytuał. Tym razem musi się udać.
Amelia nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. W jej oczach zalśniły łzy wdzięczności.
-To kiedy? W noc Przełomu?
-Dobrze - skinęła głową księżniczka.- Nowy rok zacznie się dla nas wielkim cudem.
Przez chwilę rozmawiały o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Filia jakgdyby sobie przypomniała o czymś ważnym.
-Jeszcze jedno, Ame...
Sięgnęła do kieszeni i położyła na stoliku sakiewkę.
-Dwa tysiące sztuk złota - powiedziała, widząc pytanie w oczach dziewczyny.- Nie zrobiłam tego. Po prostu nie mogłam jej zabić.
-Jej?
-Agape.
-Piękne imię. I niesie ważne przesłanie.
-Wiem, ale to ona je wybrała, nie ja.
Przez chwilę obie milczały.
-Weź te pieniądze - przerwała ciszę Amelia.- Przydadzą ci się na wyprawkę dla małej.
Darkness listens, watches, waits
Darkness claims the day and celebrates
/Ciemność słucha, patrzy i czeka
Ciemność dniem rządzi, z triumfem nie zwleka/
Radosne bicie dzwonów niosło się w mroźną noc Wielkich Świąt. Nikt już nie pamiętał, skąd pochodzi ta uroczystość. Wśród ludu krążyły różne legendy, ale prawdopodobnie żadna z nich nie była prawdziwa. Tej nocy wszyscy członkowie rodziny zbierali się przy wspólnym stole, dzielili chlebem i obdarowywali upominkami.
-Czego mogę ci życzyć, Filia-san?
Smoczyca uniosła głowę znad kawałka chleba i zaraz tego pożałowała. Czy on nie mógł dać jej spokoju nawet w tak szczególny dzień, jak ten?
-Od kiedy to mazoku obchodzą Wielkie Święta? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Chciałem tylko złożyć ci życzenia...Żebyś wreszcie znalazła spokój i to, czego ci najbardziej brakuje.
Wziął ją w ramiona i uścisnął, po czym wycisnął na jej policzku pocałunek.
-Najlepszego, Filia-san!
Po chwili go nie było. A Filia, trzymając dłoń na policzku, biła się z myślami. Czy to był ten sam Xellos, który tak ją skrzywdził? Skąd u niego taka łagodność, taka delikatność? Czyżby znowu coś knuł?...
Nie wiedziała, że te myśli - pełne zwątpienia i obaw - dodają komuś sił. Komuś, kogo w życiu nie chciałaby wzmacniać.
Sometimes in silence darkness comes
Sometimes with a gleeful banging of drums
/Czasem w milczeniu ciemność przychodzi
Czasem w radosnych werbli powodzi/
Powoli zagarnął dla siebie prawie cały świat. Opiera mu się już tylko jedno miasto. Nie może pokonać otaczającej go bariery. Ale zbliża się noc, gdy wszystkie bariery pękają...Wtedy wszyscy usłyszą jego zew...Nie będzie ratunku...Cały świat legnie u jego stóp...
Cały świat legnie u stóp Mroku...
Noc Przełomu. Trzy kapłanki w podziemiach zamku i rytuał. I ktoś jeszcze. Ktoś, kto czeka.
O północy runęły magiczne mury...
CDN...
Część krótka (skończona w połowie listopada :), bo w szkole nawał pracy, oprócz tego rozpoczynam próby do "Księżniczki na ziarnku grochu". Takie trochę moogawki, ale następna część powinna być bardziej ciągła...o ile znajdę czas i pomysł :)
Rymowanki o Ciemności są autorstwa Deana Ryana Konntza i pochodzą z tomu "Zmrok". Polecam-facet pisze genialne horrory!
Liczę na opinie daggol@op.pl
DagoMir