Kochany Marcinie!
Dopiero ruszył pociąg, dopiero zatrzasnęły się drzwi między nami. Twoja postać maleje coraz bardziej na oddalającym się peronie, a już zaczynam za Tobą tęsknić.
Wiem, że nie byłam dla Ciebie miła, kiedy się ostatnio widzieliśmy. Ale od przeprowadzki sama nie potrafię określić, co się ze mną dzieje. Może to fakt, że nigdy chyba nie pogodzę się, że musiałam razem z rodzicami wyprowadzić się do Gliwic, a Ty zostałeś we Wrocławiu. Braciszku, uwierz mi, że tutaj nawet powietrze jest inne i ptaki tak ładnie nie śpiewają, jak w naszym ukochanym Ogrodzie Botanicznym albo w Parku Szczytnickim. Nie mam tu żadnych przyjaciół, nie znoszę swojego pokoju, obco czuję się w nowej szkole. Tato powtarza, że musieliśmy się przenieść, bo zaoferowano mu tutaj dużo lepszą pensję i warunki mieszkaniowe. Ja wiem, że Ty byś mnie nie utrzymał, sam ledwo wiążesz koniec z końcem, ale... No właśnie - ale... Tęsknię za Tobą i za swoimi przyjaciółmi ze szkoły. Źle mi bez Wrocławia i chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tych okropnych Gliwic.
I jeszcze coś Ci powiem? Niech no ja tylko skończę tę szkołę, natychmiast wracam do Wrocławia. Bo przecież gdzież indziej mogłabym studiować, jak nie w naszym ukochanym mieście?