Opowiadanie o Huncwocie, Opowiadanie o Huncwocie


Opowiadanie o Huncwocie.

W maleńkim miasteczku mieszkał chłopiec wraz ze swoją ciocią Helą, mały chłopiec o imieniu Tomek. Nikt nie używał tego imienia zwracając się do niego, wszyscy wszyscy w miasteczku wołali do niego: Huncwot. Przezwisko to nie wzięło się bez powodu. Każdy, kto zetknął się z Huncwotem wiedział przekonując się na własnym ciele, że niezły z niego gagatek. Zawsze coś zbroił, zmajstrował, nie przeszedł żeby psikusa komuś nie uczynić, można by rzec, że miał to we krwi.

Tomek żeby pomóc cioci w jego utrzymaniu, gdyż był już sierotą, pracował na budowie, dorabiając parę groszy, bo biednie było w domu.

Wraz ze swoim kolegą Maćkiem pomagali majstrowi przy noszeniu cegieł. I tak pewnego pięknego lipcowego ranka stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Chłopcy jak każdego dnia nosili ciężkie cegły po wysokim rusztowaniu. Maciek bardzo zmęczony i na dodatek z bolącym zębem chciał na chwilę odpocząć, więc Huncwot zaproponował, że mu pomoże i zrobi to za niego.

Maciek siedząc w cieniu drzew tak sobie myślał: Dziwny ten Huncwot. Ciągle mi w drogę wchodzi, że patrzeć na niego nie mogę. Ale jednak jak się raz topiłem, to mnie wyratował, choć sam mało się nie utopił. Docucić się go nie mogli. Myślałem, że już nie żyje. Pół roku temu ukradłem pieniądze majstrowi. Podejrzenie padło właśnie na niego, na Huncwota. Siedział dwa tygodnie w areszcie, a kiedy wyszedł powiedział mi tylko tyle: Maciek, ja wiem, że to ty ukradłeś te pieniądze, ale cię nie wydałem, bo gdyby twoja mama się dowiedziała, to płakałaby, że jesteś złodziejem. Ty masz mamę i nie wiesz co to znaczy nie mieć mamy. Pół roku majster nie chciał go przyjąć, strasznie biedował. A teraz znów jak dawniej robi, a do mnie nie ma żalu. Jeszcze cegły chce za mnie nosić. Taki żar, już blisko południe, Huncwot na pewno jeszcze nic nie jadł. O jak dziwnie się chwieje, słaby jest. A tam, trochę się zdrzemnę.

I gdy tak Maciek sobie smacznie spał nagle na budowie rozległ się ogromny rumor. To Huncwot nie utrzymawszy równowagi z całym ciężarem jaki niósł spadł w dół, a wysokość była dość duża. Maciek obudził się natychmiast, niestety było już za późno… Huncwot leżał na dole nieruchomo… Natychmiast zbiegł się tłum, ksiądz udzielił mu jeszcze rozgrzeszenia, a chłopiec ostatkiem sił wyszeptał jeszcze słowo: ostatni cierń i skonał… Potem ksiądz odpiął mu brudną koszulę, zdjął z szyi różaniec różaniec i włożył mu do ręki. Do koszuli przypięta była również kartka, już mocno zabrudzona, zwinięta w kostkę. Ksiądz rozwinął ją i powiedział.

Narysowane jest na niej Serce Jezusa oplecione wieńcem cierniowym z czternastu cierniami. Ciernie te są już pościerane, tylko ślad po nich został. Jest tu tylko ostatni, jeden jeszcze. Ale coś tu jeszcze obok widać, to drugie serce, małe i podpisane: „serce Huncwota”, a w nim wbite jest trzynaście cierni i jeszcze pozostała jedna, czternasta kreseczka na cierń. Są to pewnie ciernie wyjęte z Serca Jezusowego. Czekajcie , jest tu coś napisane na górze, jakiś nieczytelny napis: „Obiecałem Panu Jezusowi w dniu Pierwszej Komunii Świętej, że wyjmę Mu z Serca wszystkie ciernie i wbiję w moje. Teraz rozumiem

To pewnie te zapisane ciernie, już czytam.

  1. Ani razu nie byłem uparty cioci.

  2. Trzy dni nic nie jadłem i nic nie ukradłem, choć spałem w sadzie pełnym owoców, po śmierci cioci.

  3. Pierwsze zapracowane pieniądze dałem na Mszę św. za duszę cioci, a nie kupiłem sobie kiełbasy, choć to była Wielkanoc.

  4. Lato było strasznie gorące, ani razu nie napiłem się wody, choć mi się nieraz tak strasznie pić chciało.

  5. Kupiłem czerwoną pelargonię i zasadziłem na cmentarzu, na grobie cioci.

  6. Codziennie noszę wodę starszej babci z przeciwka, bo ona bardzo chora i nie może chodzić.

  7. Starsi chłopcy bili upośledzonego chłopca, obroniłem go, a potem mnie za to strasznie pobili. Długo mnie bolało w piersiach.

  8. Tak chciałem chodzić do szkoły wieczorowej dla chłopców, ale majster mi nie pozwolił.

  9. Żydówka z przeciwka była bardzo chora. Chodziłem tam. Raz sama mnie zwołała, żebym ją ochrzcił. Wiedziałem, że ksiądz nie zdąży, to sam ją ochrzciłem.

  10. Maciek się topił, uratowałem go.

  11. Znalazłem pieska na ulicy, zdychał z głodu. Wziąłem go i dawałem mu codziennie połowę mojego jedzenia. Za rok majster sprzedał go, bo był rasowy, a mnie go tak żal było.

  12. Siedziałem w więzieniu dwa tygodnie za Maćka, gdy ukradł pieniądze, żeby matka nie płakała.

  13. Mówili ludzie, że majster skąpy, że mi mało płaci, a ja powiedziałem, że dosyć. Nikt nie wiedział, że płaci mi jeszcze mniej niż ludzie wiedzieli.

Kochani moi, kartka ta nie potrzebuje komentarza. A Huncwot leży martwy, bielusieńki jak płótno i jakby się uśmiechał. Z jaką radością wypowiadał te słowa, już ledwie słyszalnym głosem: ostatni cierń… Nie rozumiałem wtedy tych słów, ale teraz wszystko rozumiem. Ogląda już Serce Jezusa bez cierni. Tam mu On zapłaci za każdy cierń, za każdy ból, za łzy, za wszystko. Huncwot? Ale dlaczego tak nazywany? Kto go tak nazwał?

Wtedy z tłumu odezwała się kobieta stojąca najbliżej.

- Wiem, jak to było. Mały Tomuś może pięcioletni miał dziwne upodobanie do kwiatów i lubił do nich mówić i całować je. Pewnego dnia gdy ciocia wyszła gdzieś na podwórko Tomuś przystawił sobie mały stołeczek, bo chciał się dostać do okna, gdzie stała czerwona pelargonia, ulubiona przez ciotkę. Gdy już dosięgał, wtedy stołeczek się wywrócił i Tomek razem z pelargonią spadł na ziemię. W tej chwili weszła ciotka i oniemiała z wrażenia, gdy zobaczyła małego Tomka z połamaną pelargonią na ziemi. Opanowała ją taka wściekłość, że podbiegła do niego krzycząc i bijąc go niemiłosiernie. Skutek był taki, że gdy opowiadało to sąsiadom w lot podchwycili przezwisko. A rozżalone dziecko tak się zacięło, bało się ciotki jak ognia i odtąd zrobiło się strasznie niegrzeczne. Trudno sobie wyobrazić gorszego chłopca nad niego.

- Ja też sobie przypominam - odezwał się ksiądz - chodził na lekcje religii z innymi. A było to właśnie w klasie drugiej, gdy przygotowywałem dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Nadszedł czas, aby ustalić, kto jest dopuszczony i wyczytywałem w klasie oczywiście wszystkich oprócz niego. Wtedy on stanął przede mną z miną naburmuszoną i zapytał: „A ja to co?” Zdziwiłem się i spojrzałem na niego nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Zwróciłem się do niego mówiąc: Przyjdź, wyspowiadam cię i przyjmiesz i ty Pana Jezusa. Na to chłopak obrócił się na pięcie i jak strzała wyskoczył z kościoła. Tuż przed Pierwszą Komunią mówiłem dzieciom o miłości Jezusa do ludzi, wskazując im obraz Serca Jezusowego Jezusowego w naszym kościele. W Serce Jezusa wbite były ciernie. Mówiłem dzieciom, że te ciernie przez dobre uczynki mają wyjmować z Serca Jezusowego. Odtąd chłopak zmienił się nie do poznania. Był grzeczny, uważny, chętny do pomocy, jakby go coś odmieniło. Dla ciotki pozostał jednak na zawsze Huncwotem.

Kto by pomyślał, że ten nasz Huncwot, taki niepozorny, a tyle dobrego zrobił.



Wyszukiwarka