Teksty różne (Veni Creator), kierownictwo duchowe - WILFRID STINISSEN OCD


Wilfrid Stinissen OCDKierownictwo duchowe szkołą wzrastania (1)

Artykuł stanowi wybór fragmentów pochodzących z książki Terapia duchowa, wyd. W drodze, Poznań 1999. Tytuł oraz pogrubienia pochodzą od redakcji.

Przewodnik duchowy to ktoś, kto towarzyszy, kto sam też jest w drodze. Nie musi być święty, może mieć wiele słabości i braków, ale musi żyć z Bogiem, musi modlić się. Bóg musi być dla niego „rzeczywisty”. [...]

Różnorako można określać cel przewodnictwa duchowego. Można powiedzieć, że rolą przewodnika jest nauczyć [...] wsłuchiwać się w Ducha Bożego, stawać się bardziej czujnym. [...] Można też uważać, że życie duchowe lub duchowe poszukiwanie polega na tym, aby odkryć centrum duszy, miejsce, w którym mieszka Trójca Święta. [...] Można również mówić o budzeniu ukrytego życia. [...] To wielki dar być do dyspozycji [...] dla ludzi, którzy tęsknią, szukają, którzy chcą żyć. Traktując poważnie to zadanie, nie sposób stać w miejscu - trzeba iść razem, rozwijać się i pogłębiać.

[...] reprezentujemy Boga wobec tych, którzy nam się powierzają. Nasz sposób bycia i nasze zachowanie w nieunikniony sposób wpływa na obraz Boga u naszych penitentów. Jeżeli jesteśmy surowi, będą odbierać Boga jako surowego. Jesteśmy dobrzy i ustępliwi, będą odbierać Go jako dobrego i nieszkodliwego. Tutaj rzeczywiście chodzi o naśladowanie Boga (Ef 5,1), o odzwierciedlanie Go.

Bóg jest równocześnie ojcem i matką. Kiedy stwarza człowieka na swój obraz, stwarza go mężczyzną i kobietą (Rdz 1,27). To, co w Nim jest jednością, w człowieku jest rozdarciem i podziałem. Obrazem Boga nigdy nie jest sam mężczyzna ani sama kobieta, ale mężczyzna z kobietą i kobieta z mężczyzną. Dopiero razem mogą być obrazem Jego miłości, która jest zarówno delikatna, jak i stanowcza. [...] Te dwie cechy tworzą w Bogu doskonałą syntezę. Pośród czułości okazuje moc, a w mocy czułość. Można powiedzieć, że im silniej i intensywniej Bóg działa w człowieku, tym większą okazuje delikatność. „Bóg rani czule”, pisze św. Jan od Krzyża. [...]

Pogodzenie łagodności ze stanowczością w relacji do penitenta to jedno z najtrudniejszych zadań przewodnika.[...] Na tej ziemi nie ma idealnej syntezy łagodności i stanowczości. Ona zakłada rzadko spotykaną, zdrową psychikę, ale też i wysoki stopień duchowej dojrzałości. Przy braku takiej dojrzałości, ale w nadziei i w oczekiwaniu na nią, mamy postępować jak tylko potrafimy najlepiej. Oto co możemy zrobić. Po pierwsze możemy próbować jasno uświadomić sobie, że oba aspekty miłości: łagodność i stanowczość, są konieczne i wzajemnie się uzupełniają. Po drugie możemy uczyć się poznawać siebie samych i zobaczyć, który z tych dwóch aspektów jest w nas dominujący. [...]

Do zdrowej stanowczości zalicza się coś tak konkretnego, jak utrzymanie [...] rozmowy w określonych granicach czasowych. [...] W psychologii jest utartą regułą, że rozmowa psychoterapeutyczna nie powinna przekraczać jednej godziny. Często jest ograniczana do pięćdziesięciu minut. Tę samą regułę można odnieść do duchowej rozmowy. [...] Ta stanowczość, również gdy chodzi o czas, jaki dajemy do dyspozycji, przyczynia się do wyraźniejszego uporządkowania zarówno własnego życia duchowego, jak i życia duchowego tej drugiej osoby. Uporządkowania, jasności, niedwuznaczności - tych cech najczęściej życie duchowe najbardziej potrzebuje.

Do stanowczości należy też wierność w relacji. [...] Muszę usiąść spokojnie i rozważyć, czy mogę i czy chcę inwestować czas w tę osobę, czy rzeczywiście chcę się zaangażować, czy - jeżeli ten człowiek jest niezrównoważony i neurotyczny - mogę przewidzieć, że z nim wytrzymam. Przede wszystkim powinienem postawić sobie pytanie, czy Bóg tego chce i na modlitwie pozwolić, aby sprawa dojrzała. [...] A jeżeli raz powiedziałem „tak”, to musi zaistnieć wiele poważnych powodów, aby zerwać tę duchową relację. [...]

Wymogu łagodności, dobroci, miłosierdzia nie przeżywa się jako czegoś szczególnie uciążliwego, jeżeli samemu szczerze szuka się Boga. Im głębiej sam duchowy przewodnik wszedł w wewnętrzną twierdzę duszy, tym jest łagodniejszy i bardziej miłosierny. Wówczas jest bardzo podobny do Jezusa, który mówił o sobie, że jest „łagodny i pokornego serca” (Mt 11,29). Im bardziej jest się świętym, tym lepiej rozumie się grzesznika.

Jeżeli żyjemy intensywnie, jeżeli jesteśmy gotowi wszystko ofiarować, aby żyć dla Jezusa Chrystusa, to jesteśmy nieustannie konfrontowani z naszą słabością. Mamy bolesne wrażenie niesłychanej przepaści pomiędzy pięknymi pragnieniami i nędznymi uczynkami. [...] Jeśli sami czujemy naglącą potrzebę Bożego miłosierdzia, to nie jesteśmy skłonni osądzać czy potępiać. [...] Nie czujemy się lepsi od naszych penitentów, nie stajemy przed nimi jak sprawiedliwy przed grzesznikiem. Należymy do tej samej grupy, tej samej kategorii. [...]

Jednym z aspektów łagodności jest umiejętność cierpienia wraz z drugą osobą, w dosłownym tego słowa znaczeniu: cierpimy i wspólnie dźwigamy cierpienie. Jezus „zapłakał” przy grobie Łazarza (J 11,34) nie dlatego, że Łazarz umarł (wiedział, że go wskrzesi), ale ponieważ widział ból Marty i Marii i cierpiał z nimi. To współcierpienie to zupełnie coś innego niż słowa pocieszenia. Pocieszające słowa mogą głęboko ranić, kiedy wypowiada je ktoś, kto nie wie, o czym mówi, jako że sam nie cierpiał. [...]

Przewodnik musi okazywać oddanie wobec tych, których jest powiernikiem, tak, że czują się oni osobiście przez niego szanowani. Niemożliwe jest wypełnianie swego przewodnictwa jedynie z obowiązku. Rozmowa duchowa nie jest pracą, ale ludzką relacją. Osoba, która przychodzi po radę, może otworzyć się dopiero wówczas, kiedy poczuje, że udzielający rady jest osobiście zaangażowany, że szczerze kocha i docenia swego penitenta. [...] trzeba dodać, że musi też istnieć pewien dystans. Dystans należy do miłości.. Miłość, która rzeczywiście jest miłością, a więc stoi na straży wolności drugiej osoby, jest zawsze syntezą bliskości i dystansu. Przewodnik nie może przywiązywać penitentów do własnej osoby i nie wolno mu pozwalać, aby oni przywiązywali się do niego. Jedyną racją bytu przewodnika jest prowadzenie penitenta bliżej Boga.[...]

Obecnie większość ludzi doświadcza życia w wewnętrznym chaosie. Noszą w sobie mnóstwo sprzecznych myśli, pragnień, motywacji. Podstawowym odczuciem wielu osób, które szukają przewodnictwa duchowego, a więc tęskniącym za lepszym życiem, jest właśnie poczucie rozdarcia. Są pociągani z różnych stron, chcą Boga i chcą „świata”, chcą żyć dla innych w miłości, ale nie chcą zrezygnować w własnych wygód. [...]Pierwszą rzeczą, jaką penitent powinien zrobić, to [...] opisać swój chaos. To będzie punkt wyjścia, z którego wyruszy w pielgrzymią drogę.

Nie wszystkich stać na taką szczerość. Niektórzy skrywają to, co najbardziej „kompromitujące” [...] Inni nie mogą być otwarci dlatego, ponieważ brak im znajomości siebie, albo dlatego, że są zablokowani. Wówczas ważne jest zachowanie cierpliwości. Zablokowanemu człowiekowi nie pomożemy mówieniem mu o tym, że powinien się bardziej otworzyć, ale pilnie go słuchając.



Wyszukiwarka