Jakie wyobrażenie człowieczeństwa
pragniesz przenieść w nowe stulecie?
Odwołaj się do tekstów, które wspierają
Twoje przemyślenia.
Jest wilgotny, miękki i ciężki. Przeciętnie waży 1400 g. Najważniejszy element wszechświata - tak niektórzy uczeni określają ludzki mózg. Mózg, który skrywa jąc ogrom tajemnic, zapełnia czas neurobiologom z ca-łego świata. Emil Zola w swoim dziele Germinal stwierdził, żeto w mózgu człowieka rodzi się chęć życia i tam teżona umiera. Moim zdaniem - tam też ma początek człowieczeństwo. Rozrasta się ono jednak najgłębiej w sercu i duszy człowieka, gdyż „serce ma swoje racje, których rozum nie zna". Znaczy to, że wszystko, z czym rozum sobie nie radzi, bierze na siebie serce. Filozofowie twierdzą, że dusza i rozum to substancje stale, natomiast ciało jest materią rozciągliwą. Zatem na tyle rozciągliwą, by pomieścić człowieczeństwo? Zdawać by się mogło, że człowieczeństwo ludzi u schyłku XX wieku wzniosło się na wyżyny. Tymczasem dziś moralność człowieka daje wiele do myślenia. Historycznie wiek XX już się właściwie skończył. Chronologicznie skończył się dokładnie 31 grudnia
2000 roku. Przez całe wieki człowiek zadawał sobie pytanie: kim jestem? W wieku dwu wielkich totalitaryzmów, w wieku, który pomieścił w sobie czas po-
gardy, piece krematoryjne i wielkie zbrodnie ludzkości, to pytanie jeszcze się nasila. Homer w Iliadzie pisał, że człowiek ze wszystkich stworzeń jest dzie-
łem najmniejszym, z kolei w naszym stuleciu człowiek „brzmi dumnie". Więc jak to jest z dumą człowieka? Jeżeli cokolwiek łączy filozofię personalistyczną, eg-
zystencjalną myśl chrześcijańską, czyli: Kierkegaarda, Schellera, Gabriela Marcela, jak i myśl agnostyczną, np. Jaspersa, to postrzeganie człowieka nie jako jednostkowego „ja" (ego), lecz na tle całego szeregu zależności. Człowiek, jako istota społeczna, wśród ludzi objawia swoje właściwe oblicze. I to wśród
ludzi może objawić się ludzka duma. Może przyjąć ona postać dumy Jlirgena Stroopa, jak i dumy tysięcy ludzi idących na śmierć. Jedno słowo - dwa znacze-
nia, jedno dobre -jedno złe. Właśnie dobro i zło dają nam najjaśniej poznać ludzkie człowieczeństwo. Stara już koncepcja (z III w. n.e.) Persa Maniego - ma-
nicheizm - przedstawia dualizm, czyli dwoistość świata, w którym dobro nie może istnieć bez zła, ponieważ inaczej nie można by było ich odróżnić. Zatem
jeśli musi istnieć zło, to człowiek tym bardziej poszukuje ideału, dąży stale do lepszego świata. Ta dążność jest również wykładnikiem człowieczeństwa i w
„arce" Miłosza powinna się znaleźć. Człowiek może postępować etycznie lub nieetycz-nie, a postępowanie to zależy od sumienia „Nie ma innej solidarności niż solidarność sumień". Miarą człowieczeństwa, jak również postępowania człowieka jest jego sumienie. To ono zabrania mordować, kłamać, czynić wszelkie zło. Trzeba mieć w sobie coś, co jest niezawodne, na czym można polegać, co zostanie, gdy
wszystko inne zawiedzie. Zgodność z własnym „ja", z własnym sumieniem daje pewność, że jest się człowiekiem. Wielu ludzi twierdzi, że aby być człowiekiem,
trzeba mieć rozum. Ja nie zgadzam się z tym poglądem. Rozum ma każdy; i Stalin go miał, i Hitler. Aby naprawdę być człowiekiem - trzeba mieć sumienie.
Miało ono wielki wpływ na ludzi w czasie II wojny światowej. Człowiek, który poznał prawdę o sobie, musiał długo odbudowywać swój światopogląd. Czas pogardy stał się świadectwem tego, że człowiek nie zawsze jest dla drugiego człowiekiem. Czesław Miłosz w swoim wierszu Campo di Fiori opisuje Warszawę podczas powstania w getcie warszawskim. Za murem getta giną ludzie; są paleni żywcem, strzela się do nich, a z drugiej strony - normalne życie, karuzela, śmiech, zabawa. Wiersz jest nawiązaniem do śmierci Giordana Bruno w roku 1600. Tam, na tym placu również nikt nie zwraca uwagi na tragedię. Giordano Bruno umarł dla
tych ludzi, zanim jeszcze go spalono. Przyjrzyjmy się tamtym czasom: Kościół powołał Inkwizycję, której celem było likwidowanie jednostek wybijających się, jednostek, które mogły zagrozić wszechwładzy Kościoła. A ja myślę, że te jednostki chciały po prostu ocalić swoje człowieczeństwo. Chciały odnaleźć prawdę i często ją odnajdowały, jednak zmuszano je do rezygnacji z tej prawdy. Na „warszawskim Campo di Fiori" ludzie również zmuszeni są do rezygnacji. Do rezygnacji z walki o tamtych ludzi za murem. Jednakże zmusza ich do tego strach, może kieruje nimi obojętność? Gdzie jest wtedy prawdziwy człowiek? Myślę, że nie bawi się na tej karuzeli, ale próbuje walczyć (taką walkę opisuje Hanna Krall w Zdążyć przed Panem Bogiem), a jeżeli nie walczy, to może chociaż modli się za tych ludzi, by imbyło lżej umierać. Paradoks? Myślę, że tylko pozorny.
Mówi się, że nikt nie może mieć wpływu na moralność i człowieczeństwo człowieka. Ale czy tak do koń-ca? Ludzie tak naprawdę nie zdawali sobie nigdy spra-wy, jaki wpływ mogą wywierać na drugich, jak ludzie dają sobą manipulować. Głęboko analizuje psychikę i postępowanie mordercy Kazimierz Moczarski w Rozmowach z katem. Jest to psychika Jlirgena Stroopa - zbrodniarza wojennego. Autor wielokrotnie podkreśla, że kształt osobowości likwidatora getta nadali ludzie: ojciec, oficerowie, Hitler, Himmler. Może gdyby nie ten decydujący wpływ Jiirgen Stroop byłby innym człowiekiem? Tego nie wiemy, ale widoczny staje się wptyw innych na osobowość ludzką.
Myślę, że w nowe stulecie nie można przenieść takiego wzoru „człowieczeństwa", bo choć osoba ludzka z tym terminem nierozerwalnie się łączy, to ośmielam się twierdzić, że istnieją ludzie całkowicie pozbawieni moralności. Jest to też ich wybór - od momentu, kiedy zaczynają świadomie myśleć.
Jest taka piękna powieść Johna Steinbecka Na wschód od Edenu. Książka nawiązuje do Biblii - wszak jest to arcydzieło literatury światowej - a dokładniej do historii Kaina i Abla. Powtarza się ona w pewnej rodzinie przez dwa pokolenia. Autor zadaje pytanie:
czy Kain musi popełnić zło? I czy zło przechodzi z jednego pokolenia na drugie? Próbując odpowiedzieć na to pytanie, jeden z bohaterów sięga do Biblii. Odnajduje wers, w którym mowa o tym, że człowiek ma panować nad grzechem. Jednakże gdy sięga do hebrajskiego przekładu, odnajduje słowo „timszel", które znaczy: „możesz". A więc nie „musisz", nie „masz", ale:
„możesz". Jesteś wolnym człowiekiem i możesz walczyć o dobro, walczyć o swoje człowieczeństwo.
A wtedy możesz - z całą pewnością - to człowieczeństwo przenieść w nowe stulecie. To człowieczeństwo, które pozwala bronić się przed złem, które pozwala mieć sumienie.
Pisarze realistyczni, jak Prus, Orzeszkowa, Sten-dhal, Hugo, Dostojewski czy Tołstoj przedstawiają w swoich utworach model człowieka społecznego, to człowiek z krwi i kości. W ich prozie pojawiają się ideały, według których łatwiej żyć i postępować. Te wzorce będą prawdopodobnie przydatne i w przyszłych latach. O wiele łatwiej być człowiekiem, gdy ma się wzorzec, gdy ktoś powie, nazwie, co boli, wytłumaczy, pod-źwignie - co upadło we mnie" (Baczyński).
Te prawdy o ludziach powinniśmy przekazywać dalej. Powinniśmy przekazywać również odwagę i silę, bo często ideały bywają cieniami. Zgadzał się z tym Platon - starożytny filozof - ujmując to w pojęciu jaskini (stąd „Jaskinia Platona"). Otóż w owej jaskini siedzi człowiek, za plecami plonie ognisko, a on widzi jedynie cienie, igraszki i zarysy kształtów. Zatem aby być człowiekiem, trzeba przekazać odwagę, by ludzi po nas nie bali się żyć. Czesław Miłosz zaprasza do orki mnie. Ciebie - nas wszystkich. Trzeba się starać być człowiekiem, by prawda o nas samych, naszym człowieczeństwie przetrwała.
Należy jednak wspomnieć, że etyka, kanony moralności to nie tylko siła. To również załamanie, lęk, strach. Jan Kochanowski byt niewątpliwie wielkim człowiekiem, jednak w momencie, kiedy los go ciężko doświadczył -załamał się. Jak strasznie musiały brzmieć w jego ustach słowa „gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest"! Poeta, człowiek renesansu, głęboko wierzący - niemalże traci wiarę. Jednakże mimo słabości potrafi tę wiarę w sobie na nowo odrodzić? I to jest godne uwagi.
Człowieczeństwo - powtarzam j eszcze raz - to nie tylko siła, parcie do przodu bez upadków, również wola powstania po klęsce, chwili lęku i załamania.
Człowiek końca wieku XX często zapomina, kim tak naprawdę jest. Pojawiają się głosy, że człowiek zatracił siebie w czasie II wojny światowej. Zdarzały się rzeczy, które nie powinny się zdarzyć. Ludzie okazali się niegodni siebie samych. Ale kto mówi w ten sposób - zapomina o ludziach, którzy do końca nimi zostali. Nasuwają się tutaj takie postaci: ojciec Kolbe, który oddał życie za współwięźnia („nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich") czy Korczak, który do końca nie opuścił dzieci będących pod jego opieką; jak i wielu innych bezimiennych bohaterów. A było ich wielu. W 1940 roku rozległy się pierwsze strzały w Katyniu. Najpierw mordowano ludzi, których człowieczeństwo było „zbyt widoczne". Byli to kapłani,, spowiadający, pocieszający, odprawiający msze św. To oni są niemymi bohaterami ludzkości, ich nazwisk nie znamy, ale wiemy, że byli, i że dali świadectwo -wspaniale świadectwo- ludziom. Takich osób potrzebuj ą wieki, takich osób potrzebuje wiek następny. To już nawet nie wyobraźnia, ale fakty, które należy przekazywać przyszłym pokoleniom.
Nowe stulecie powinno nie tylko przeczytać, ale również zobaczyć (a nawet usłyszeć!) o człowieku to, co żyjący wcześniej chcieli ukazać. Jest taki obraz Mun-cha Krzyk. Kilka barwnych plam, niewyraźna kreska, ale... potworny krzyk postaci wręcz „w pasy niebo drze". Postać z obrazu Muncha może mieć wiele powodów do tak ogromnej rozpaczy, ja myślę, że cokolwiek się zdarzyło - chodziło o człowieka. Ten krzyk może być krzykiem właśnie o człowieczeństwo, krzykiem przerażenia, by człowiek zawsze byt człowiekiem. Wydaje mi się, że to właśnie tego krzyku nie słyszeli zbrodniarze XX wieku. A powinni go usłyszeć ci, co przyjdą po nas, żeby ludzie nie zapomnieli i historia się nie powtórzyła.
Wspominając wiek XX, nie można pominąć Prze-slania Pana Cogito Zbigniewa Herberta. Dzieło zawiera prawdy moralne, ideały i drogowskazy, które następne stulecie powinno poznać. Mówiący w wierszu nie traktuje adresatów zbiorowo („idźcie"), mówi „idź". Tak jakby chciał, by choć jedna osoba znalazła się i poszła, by choć jedna osoba próbowała być człowiekiem... z pomocą poezji.
A więc Ty, człowieku, „idź", ja pójdę i wsiądziemy do arki Miłosza, i przekażemy ludziom przyszłego stulecia jak żyć, jak być dobrym człowiekiem, jak nie zatracić w sobie wiary w człowieka. Wiara - no właśnie - to bardzo ważne zagadnienie w rozważaniu nad człowiekiem. Bez wiary jesteśmy słabi - i nie chodzi mi tutaj o wiarę w bóstwa, idee czy ludzi - ale o tę wiarę najprawdziwszą, która pozwala nam „góry przenosić", dzięki której: dusza się ludzka rozprzestrzenia" (Norwid). Filozof Leibniz twierdził,, że gdyby ten świat nie byt najlepszym ze światów. Bóg nie byłby go stworzył". Na podstawie tej filozofii Wolter stworzył dzieło Kandyd, czyli optymizm.
My, „ludzie z drugiej potowy XX wieku" wiemy, że świat wcale nie jest taki dobry, że nie ma aż tylu powodów do optymizmu. Nasza wiara gdzieś się zatamuje, zwłaszcza w obliczu śmierci -jak wcześniej u Jana Kochanowskiego. Na przykład Zofia Natkowska w Medalionach relacjonuje to, co widzi i słyszy. Utwór jest pozbawiony komentarzy odautorskich. Ale czy na pewno? W opowiadaniu ProfesorSpanner autorka opisując zwłoki ludzkie w piwnicach instytutu, zatrzymu je się przy ciele marynarza. Na zwłokach widnieje tatuaż, który Nałkowska określa mianem „wiary daremnej". A więc jednak ujawnia nam swój pogląd, wątpi, bo wiara okazała się dla tego człowieka ułudą. Ja myślę, że jakkolwiek się dzieje, jakkolwiek „nic wiecznego na świecie, radość z troską się plecie", to trzeba wierzyć. Trzeba wierzyć, by człowiek siebie ocalił, by mógł człowieczeństwo, prawdę, wyobrażenie i fakty o nim przenieść w nowe stulecie.
Czesław Miłosz zaprasza do swojej arki, a ja staram się zebrać najlepsze przykłady człowieczeństwa, by nie zginęło, by móc je „na nowe brzegi" przenieść. Jednakże w małej formie poetyckiej, jaką jest Perełka, zawarłam myśl, że „tak jak z pękniętych części dzbanka powstaje naczynie, tak ze wspomnień powstaje życie konkretnego człowieka". Dlatego trzeba zebrać wszystkie wspomnienia - i te dobre, i te złe. Kazimierz Przerwa-Tetmajer w wierszu Koniec wieku XIX pisze: „Cóż zostało nam, co wszystko wiemy, ?dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza". U progu XXI wieku myślimy podobnie, możemy powtarzać też za Terencjuszem: „Homo sum, humani nihii alienum a me esse puto" - czyli:
„Jestem człowiekiem, i nic co ludzkie, nie jest mi obce". Nie jest mi obce zatem ani dobro, ani zło, które ukazał człowiek. Nie jest mi obce człowieczeństwo (w prawdziwym, realnym tego słowa znaczeniu), nie jest mi też obcy całkowity jego brak. Aby przyszłe stulecie mogło poznać całość, musimy całość przekazać, wszystkie dobre i złe oblicza człowieka. Trzeba przenieść na „nowy brzeg" krzyk postaci Muncha i twarz kobiety - mieszkanki Algierii, której zamordowano ośmioro dzieci. Jej zdjęcie obiegło cały świat. Ale czy świat zrozumiał? Czy człowiek przyszłego stulecia zrozumie... ?