Meitsa Mei the Vampire
Kamikaze Kaito Slayers #01
Świat pognał do przodu zostawiając ich w tyle. Wszystko się zmieniło na przestrzeni lat, tylko oni pozostali
tacy sami. Chociaż... musieli się przystosować. Magia przestała być praktykowana i przez to większości z nich już nie ma.
Zostały tylko niedobitki różnych, magicznych ras. Los chciał aby ona również pełniła dalej swą egzystencję.
Ciekawe dlaczego... Zwiedziła już cały ziemski glob wzdłuż i wszerz, ale zawsze powracała w to samo miejsce.
Dokładniej mówiąc, do Środkowej Europy, do państwa które nie wyróżniało się niczym szczególnym, wręcz przeciwnie.
Pod względem korupcji było na trzecim miejscu na świecie. Pomimo tego miało dość barwną historię w swej pamięci.
Trzeba przyznać, że był to nawet piękny kraj jeśli patrzeć wizualnie. Tak, to była Polska.
Czemu tak ją tu ciągnęło, nie wiedziała. Być może w odległej przeszłości to tutaj kiedyś mieszkała i podświadomie to czuła.
Cóż, tego chyba nie dowie się do końca życia. Życie... Ile właściwie ona ma lat? Minęło tyle czasu, że straciła rachubę.
Chyba z parę tysięcy... Zresztą, nie powinno się rozpamiętywać przeszłości.
Tak mówią, lecz czasami jest to trudniejsze niż się wydaje.
Wracając do tematu, mieszkała w północnej części kraju, w województwie Kujawsko-Pomorskim, w Grudziądzu.
Było to niespełna stu tysięczne, nadrzeczne miasto gdzie panowało trzydziesto procentowe bezrobocie.
Potocznie mówiło się na nie miastem emerytów i rencistów. Mogła wybrać dwa razy większe,
nie całe sto kilometrów od tego z lepszymi warunkami do życia, jednak to miejsce coś w sobie miało...
Trzecia godzina. Opuściła miejsce pracy, którym był sklep z antykami. Co jak co, ale nigdy jej się to nie znudzi.
W ręku trzymała aktówkę i szła starym miastem w kierunku domu. Mieszkała w bloku, jednym z nielicznych w tej okolicy.
Dwa lata temu odnowili go i był cały brzoskwiniowego koloru z licznymi pomarańczowymi elementami i zielonkawymi balkonami.
Była na miejscu. Przełożyła siatkę z zakupami, które zrobiła uprzednio, do drugiej ręki i wyjęła pęk kluczy z kieszeni
beżowej marynarki. Otworzyła drzwi i weszła do budynku. Zaczęła wchodzić po schodach. Przeszła parter, pierwsze piętro,
drugie, trzecie... stop. Drugie drzwi na wprost niej, numer 23, również je otworzyła i weszła do mieszkania. Jej M3.
Od szesnastu lat, bo tyle już tu żyła. Postawiła aktówkę w przedpokoju, zdjęła wierzchnią część okrycia i czarne półbuty.
Zostawiła zakupy na stole w kuchni i zajrzała do pokoju po prawej stronie. Tutaj miała pokój gościnny razem z sypialnią.
Pod ścianą stała beżowo-granatowo-czerwona, rozkładana rogówka, dębowa toaletka i szafka z telewizorem.
Przy ścianie na przeciwko stał okrągły, też dębowy, stół z białym obrusem i trzema krzesłami po bokach.
Na trzeciej ścianie była sprytnie wmontowana duża szafa z przesuwanymi lustrami. Wygodna rzecz. Dwa w jednym.
Wszystko się w niej mieściło. Przebrała się w dżinsy i kremowy T-shirt. Udała się do drugiego pokoju.
Stanowił rodzaj mini biura. W rogu stało duże rogowe biurko, na którym był monitor, dwie drukarki, skaner,
głośniki, klawiatura i mysz, na dole stał komputer. Wszędzie, gdzie tylko spojrzeć, piętrzyły się słowniki, książki
i segregatory z dokumentami. Wszystko z trudem mieściło na półkach i w dwóch, niewielkich szafkach.
Tutaj również nie brakowało szafy z lustrami choć była o połowę krótsza, ale zamiast
ważnych papierów, były w niej ubrania i przeróżne pamiątki. Wzięła do rąk zielony segregator zatytułowany
"Faktury VAT", usiadła na czarnej kanapie i zaczęła wertować jego zawartość. Następnie podeszła do komputera i go włączyła.
Usadowiła się wygodnie na krześle, nałożyła okulary i kliknęła na ikonkę "Moja firma". Pojawiło się okno z jakimiś
tabelkami, dużą liczbą opisów i cyfr. Zaznaczyła pustą rubrykę i zaczęła wystukiwać na klawiaturze nazwę towaru, klienta,
datę wystawienia faktury, datę sprzedaży, ilość sprzedanego towaru i jego wartość netto. Resztą zajął się program.
Zamknęła plik i sprawdziła jeszcze swoją skrzynkę e-mail'ową. Żadnych wiadomości. Całe szczęście, i tak była już zmęczona.
Prowadzenie własnej firmy w tych czasach nie jest taką prostą sprawą jak kiedyś. O nie. Nie w tym kraju.
Tutaj nawet księża należą do mafii więc trzeba uważać. Zawsze sobie powtarzała, że trzeba liczyć na samego siebie.
Ludzie mają chyba rację mówiąc, że w życiu pewna jest tylko śmierć i podatki. Jednak nie zarzekała.
Dochód ze sklepu zapewniał jej godziwe życie. Trzeba tylko zadbać o klientów. Przeciągnęła się leniwie.
Wstała i podeszła do okna. Otworzyła drzwi i wyszła na balkon. Oparła ręce o metalową balustradę.
Przed nią rozciągał się widok Placu Zabaw z rozłożystymi lipami i kasztanowcami. Słońce miło przygrzewało co dzieci
wykorzystały na zabawę w tym miejscu. Wszędzie rozlegał się wesoły gwar i śmiech. Uroczy widok, aż chciało się tam być
i uczestniczyć w tej beztrosce. Jej jednak ten widok wcale nie sprawiał radości. Zawsze czuła ból i smutek.
-Dlaczego mi to zrobiłeś... - szepnęła ledwie słyszalnie, ale wiatr który poniósł te słowa dalej, słyszał je wyraźnie
i wiedział jaką prawdę w sobie skrywają. Odgarnęła złote włosy, a z jej granatowych oczu popłynęła łza, potem druga
tworząc jedną dużą, która spadła na ziemię rozbryzgując się na wszystkie strony.
Koniec części 1
Od razu chcę uprzedzić, że ten fik nie będzie miał nic wspólnego ze "złodziejską" stroną mangi Kamikaze Kaito Jeanne,
a raczej tą drugą, uczuciową. To tak dla wyjaśnienia. Miłej lektury.
Jakiekolwiek opinie przesyłajcie pod adres:
meitsa@op.pl