Rozdział II Brytyjska szkoła analityczna - język logiki i język naturalny
Język stał się wiodącym tematem w tzw. Brytyjskiej Szkole Analitycznej rozwijającej się od początku wieku XX w Cambridge (Moore, Russell, Wittgenstein) i w Oxfordzie (Austin, Ryle, Strawson, Grice, Searle). Zarówno Moore jak i Russell znali pisma Brentana, Meinonga, Fregego. Wittgenstein był uczniem Russella. Mówi się w tym kontekście o angielsko-austriackiej wspólnocie analitycznej.Charakterystyczne dla tego kierunku badań jest uznanie za cel filozofii analizę pojęć i wyrażeń językowych, a nie poznawanie świata. Otwarcie ten pogląd głosili przedstawiciele Szkoły Oksfordzkiej. Za datę przełomową przyjmuje się rok 1903, w którym Moore opublikował artykuł The Refutation of Idealism, a Russell książkę The Principles of Mathematics. Obaj przeciwstawiali się panującej w owym okresie spekulatywnej metafizyce heglowskiej. Pierwszy położył nacisk na analizę deskryptywną, drugi na zgodną z kanonami logiki formalnej. Kształtując coraz subtelniejsze narzędzia analizy i stosując je niemal we wszystkich dziedzinach filozofii, orientacja analityczna zyskała wielu zwolenników i stała się jednym z dominujących kierunków w filozofii XX wieku.
1. George Edward Moore - język potoczny jako podstawowy dla nauki i filozofii
Moore (1873-1958) analizował zarówno przekonania filozofów jak i zdroworozsądkowe, odwołując się do języka potocznego, wszelkie problemy i poglądy wyrażone bowiem są w jakimś języku i tylko wtedy można je zrozumieć, gdy zrozumiały jest język, w którym zostały wyrażone. Takim językiem, podstawowym dla filozofii i nauki, jest język potoczny. Za punkt wyjścia analizy Moore przyjmował twierdzenia zdrowego rozsądku, je bowiem, argumentował, faktycznie rozumiemy. Zaliczał do nich np. przekonanie, że istnieją we wszechświecie przestrzenne i trwające w czasie przedmioty materialne i że z nimi związane są akty świadomości. Dopiero po analizie twierdzeń zdrowego rozsądku, czyli znalezieniu podstaw uzasadniających te twierdzenia, można przystąpić do opisu całości świata, co jest zadaniem filozofii.
Najpierw trzeba usunąć wady pojęć filozoficznych: mętność i niejasność, następnie wprowadzić właściwe dystynkcje pojęciowe, konieczne nie tylko do sformułowania zarówno ostatecznej odpowiedzi, ale i samego pytania. Należy dążyć do osiągnięcia tego samego stopnia jasności, jakie cechuje tautologie logiczne. Dopiero wtedy możemy jasno zrozumieć twierdzenie i jego argumentację. Trudności w zrozumieniu i różnice poglądów w filozofii mają główną przyczynę w tym, że uczeni próbują od razu rozwiązywać zagadnienia, nie ustaliwszy uprzednio jaka jest, biorąc dokładnie, treść zagadnienia, które mają rozstrzygnąć. Zwykle żadna proponowana odpowiedź nie jest słuszna, ponieważ zagadnienie, które usiłują rozwiązać, nie jest jednym zagadnieniem, lecz składa się z wielu, z których każde wymaga innego rozwiązania.
Słowa i zdania Moore traktował jako środek ujawniania i przekazywania treści (propositions, conceptions, ideas) zawartych w myśleniu zdroworozsądkowym. Prawda wzgl. fałsz danego zdania nie zależą od tego, w jakim stosunku pozostają do siebie zdanie i świat, gdyż stosunek ten zakłada już istnienie świata, prawdę zdania, że świat istnieje. W sądzie stwierdza się więc połączenie pojęć, dlatego należy przede wszystkim zdefiniować pojęcia i sądy logiczne w pojęciach bardziej zrozumiałych. Dla pojęcia niezrozumiałego np. dobro, prawda, piękno, itd., należało znaleźć wyrażenie zrozumiałe i synonimiczne. Przykładowo: x jest bratem znaczy, że jest mężczyzną i x i y mają wspólnego rodzica. Jeśli jednak nie znajdziemy pojęć bardziej zrozumiałych, to należy je uznać za podstawowe. Jako przykład Moore podaje pojęcie dobra. Nie może być ono zdefiniowane (zanalizowane) w terminach dotyczących innych własności naturalnego świata np. przyjemności czy piękna. A to znaczy, że dobro należy uznać za podstawową moralną cechę rzeczywistości. Każda próba jej zdefiniowana w terminach własności świata poza moralnego prowadzi do błędu, który Moore określił jako „naturalistyczny” (the naturalistic fallacy). Takim błędem obarczone są definicje dobra jako np. tego, co sprawia przyjemność, co jest przedmiotem pożądania, co przynosi największą korzyść itd. Podobnie pojęciem bazowym, jest kolor żółty. Żółtej barwy cytryny nie da się określić w innych pojęciach, to podstawowa cecha naszego doświadczenia. Chcąc wyjaśnić pojęcia pierwotne możemy jedynie wskazać ich przykłady.
Koniecznym warunkiem poprawnej definicji jest to, aby analysans pojęcia analizowanego (analysandum) było jego synonimem w języku, za pomocą którego przeprowadzamy analizę. Definicje miały podać równoważne pojęcia i sądy do analizowanych. Kryterium ich poprawności stanowiła wyrażalność w języku potocznym w pojęciach powszechnie zrozumiałych. Rezultat poprawnej analizy powinien być oczywisty dla każdego. Jeśli to nie było możliwe, należało uznać je za wadliwe. Analiza pojęciowa (konceptualna) miała trzy etapy: 1. ujęcie wyrażenia tak, jak używa je dany filozof, 2. ustalenie różnic pomiędzy faktycznym użyciem a jego znaczeniem w mniemaniu danego filozofa, 3. właściwe znaczenie wyrażenia, według którego powinno być zastosowane w języku filozoficznym. Analiza uwyraźniając (eksplikując) treści pojęć, miała w ten sposób zapobiegać błędom i niejasnościom, wprowadzać jasność i zrozumiałość do myślenia filozoficznego.
Obok analizy pojęciowej, Moore stosował także analizę w sensie Russellowskiej definicji realnej - podawania prostych składników całości złożonych. Taką całością w Odrzuceniu idealizmu (1903) było wrażenie. Na przykład wrażenie niebieskości zawiera proste składniki: niebieskość, świadomość i szczególną relację między nimi. W tej pracy Moore określa najpierw, czym jest ów idealizm i odpowiada, że stanowiskiem głoszącym duchową naturę świata. To znaczy, stwierdza Moore, świat jest inny niż ten, za jaki na ogół go bierzemy, np. nie uważamy, że krzesła i stoły są ożywione i świadome, że mają własności, które byśmy im nie przypisywali np. inteligencję, zdolność do celowego działania itd.
Wydać wyraźnie różnicę między najczęściej przyjmowanym poglądem na świat, a tezą idealizmu. Do jej odrzucenia skłonić może fałszywość jednej z przesłanek „esse est percipi”. Zawarte w niej terminy są wieloznaczne. Ponieważ idealizm jest przeciwstawiony sensualizmowi i empiryzmowi, termin percipi nie oznacza ani bycie danym we wrażeniach, ani w oświadczeniu zmysłowym. Chodzi raczej o szerokie znaczenie, obejmujące także (niezmysłowe) myślenie. Również słówko est można odczytać co najmniej na trzy sposoby: 1. jako stwierdzające identyczność esse oraz percipi, 2. częściową identyczność, czyli częścią składową „istnieć” jest „być doświadczanym”, 3. est jest łącznikiem dwóch odmiennych znaczeń, wyraża ich ścisłe ze sobą powiązanie. Pierwsze znaczenie spójki jest niewiarygodne - tożsamość nie została raczej pomyślana jako definicja słowa esse, a jeśli nawet, to byłaby to bardzo zła definicja; przeciwko drugiemu świadczy to, że słowa esse nie używa się w ten sposób tj. jako zawierające w swoim znaczeniu bycie doświadczanym; trzeci sposób uznający zasadę za konieczny sąd syntetyczny, można odrzucić na tej podstawie, że nie jest to sąd powszechnie uważany za oczywisty. Ostatecznie Moore stwierdza, że zasada esse est percipi (cokolwiek istnieje jest także doświadczane) wyraża ich konieczny związek: „Przyznaję, że zasady tej nie można bezpośrednio obalić. Jestem jednak przekonany, że jest ona fałszywa; twierdzę, że każdy, kto dostrzeże, iż „esse” i „percipi” są tak odmienne jak „zielony” i „słodki”, nie będzie bardziej skłaniał się do przekonania, że cokolwiek istnieje jest także doświadczane, niż do przekonania, że cokolwiek jest zielone, jest także słodkie”.
W rozprawie Obrona zdrowego rozsądku (1925) Moore formułuje w języku potocznym, używając wyrażeń powszechnie i jednoznacznie zrozumiałych, przekonania składające się na zdroworozsądkowy pogląd na świat. Zalicza do przekonań pewnych i prawdziwych np. to, że jego ciało zostało urodzone w określonej chwili i odtąd trwa nieprzerwanie, że w jego otoczeniu w różnym oddaleniu znajdują się rzeczy trójwymiarowe, że wiele z nich istniało przed jego urodzeniem itd. Podobne przekonania, stwierdza Moore, żywi, on to wie, na pewno bardzo wielu ludzi. Implikują one pewne sądy ogólne np. rzeczy materialne, przestrzeń, czas istnieją realnie. Opierając się na niewątpliwie prawdziwych tezach zdroworozsądkowych, Moore odrzuca przekonania z nimi sprzeczne - głoszone przez niektórych filozofów twierdzenia o nieistnieniu materii, nierzeczywistości czasu i przestrzeni. Twierdząc np. że czas jest nierzeczywisty, trzeba być gotowym skonfrontować je z podstawowym założeniem potocznego myślenia, że niektóre wydarzenia zachodzą wcześniej niż inne, że np. osoba X urodziła się wcześniej niż osoba Y.
Z postulatem Moore'a głoszącym, że rezultat poprawnej analizy powinien być oczywisty w tym samy stopniu, co tautologia, wiąże się zauważony przez C. H. Langforda tzw. „paradoks analizy”. Otóż analiza poprawna jest banalna, a jeśli tej własności nie posiada, jest niepoprawna. Moore twierdził jednak, że analiza filozoficzna nie dotyczy znaczenia wyrażeń językowych, ale idei, pojęć i sądów, choć przyznaje, że przez długi czas nie odróżniał wyraźnie między definiowaniem słowa i pojęcia. Podanie definicji pojęcia, czyli definicyjnego określenia warunków koniecznych i wystarczających jego zastosowania, jest tylko częścią jego analizy. W analizie sądów chodzi o ustalenie ich formy logicznej. Uświadomienie sobie różnych znaczeń tez filozoficznych ułatwia zrozumienie sposobów ich potwierdzenia lub obalenia; decyduje to, co skłonni jesteśmy uznać za oczywiste. Moore niemniej nie widział w analizie jedyne właściwe zadanie filozofii. Choć uważał, że filozofia ma prowadzić do całościowego poglądu na świat, to był bardzo powściągliwy w formułowaniu metafizycznych stwierdzeń i pozostał mistrzem drobiazgowych analiz respektujących wiedzę potoczną. Kłopoty z jasnym zrozumieniem analizy pojęciowej skłaniały do poszukiwania innych rodzajów analizy.
2. Bertrand Russell - logika jako istota filozofii
Russell (1872-1970) uznawany jest za jednego z najważniejszych logików dwudziestego wieku i zarazem twórców filozofii analitycznej. Inaczej niż Moore, nie cenił języka potocznego z powodu nieścisłości i niejasności związanych nieodłącznie ze jego strukturą. Żeby uniknąć tych błędów filozofia powinna, podobnie jak inne nauki, wypracować własny język. W tym celu zaproponował narzędzia logiki formalnej i analizę logiczną. Logikę uznał za istotę filozofii, logika bowiem dostarcza metody dla filozofii, tak jak matematyka dostarcza metody dla fizyki . Russell nie miał wątpliwości, że metodami logiki można rozwiązać wiele, ciągnących się jeszcze od Starożytności, filozoficznych problemów. Przy jej użyciu sformułował teorię atomizmu logicznego i deskrypcji. Był przekonany, że system tez nowej logiki jest jednocześnie zbiorem najogólniejszych twierdzeń o świecie. Chciał utworzyć język, którego zdania dotyczą tylko obiektów świata realnego; jeśli w analizie logicznej nie uda się ustalić odniesienia, zdanie jest bezsensowne. W najbardziej rozwiniętej formie zastosował ją do problemów filozofii Russell, a za wzorcowy jej przykład uchodzi rozprawka Denotowanie (1905). Według Russella, idealny logicznie język jest w stanie wyrazić prawdziwą naturę świata, unikając nieścisłości i niejasności związanych nieodłącznie ze strukturą języka naturalnego . Logika interesuje się rysami najbardziej oderwanymi i ogólnymi tego świata .
2.1. Atomizm logiczny
Aby uczynić zdanie złożone zrozumiałym, Russell proponował zredukować je przez analizę logiczną do postaci zdań elementarnych. Zdaniom elementarnym odpowiadają fakty elementarne, a te z kolei składają się z przedmiotów o określonych własnościach, powiązanych różnymi relacjami. Zdania prawdziwe przedstawiają fakty, a ich forma logiczna odzwierciedla strukturę faktów. Ponieważ wszystkie zdania sensowne, a za takie Russell uznawał zdania prawdziwe lub fałszywe, są funkcjami na zdaniach elementarnych, to ostatecznie znaczenie każdego zdania można sprowadzić do odpowiedniego faktu, bądź faktów elementarnych.
Teoria atomizmu logicznego wydaje się mieć wyłącznie formalny charakter, nie przesądza bowiem, co jest faktem elementarnym. Gdy pewnej rzeczy przysługuje pewna jakość lub też pewna rzecz znajduje się w pewnej relacji, mamy do czynienia z faktem atomowym. Faktowi atomowemu odpowiada sąd atomowy. Fakty atomowe są faktami percepcji zmysłowej, poznajemy je bez udziału wnioskowania. Świat skonstruowany z danych zmysłowych zgadza się z wszystkimi znanymi nam faktami i świadectwami empirycznymi. Przedmioty, o których traktuje fizyka, jak i przedmioty zdrowego rozsądku, „muszą dać się zinterpretować wyłącznie w terminach aktualnych danych zmysłowych.” Jeśli więc np. zdania fizyki nie dałyby się zredukować do sądów atomowych, czyli zweryfikować, fizyka nie byłaby sensowna. W ten sposób, przez reductio ad absurdum, Russell uzasadniał, że doktryna atomizmu logicznego właściwie opisuje rzeczywistość.
2.2. Teoria typów logicznych
Studiując prace Fregego o podstawach matematyki, Russel dostrzegł sprzeczność. Nosi ona nazwę „antynomii Russella”. Chodzi o związek pomiędzy zbiorami wszystkich zbiorów, które nie są swymi własnymi elementami. Taki zbiór, jeśli istnieje będzie swoim własnym elementem (będzie zawierał się w sobie) tylko pod warunkiem, że nie jest swoim własnym elementem (że nie będzie zawierał się w sobie). Chodzi o zagadnienie, czy klasa wszystkich klas, które nie są swymi własnymi elementami, jest swoim własnym elementem czy też nie jest. Każda odpowiedź prowadzi do sprzeczności.
Aby uniknąć możliwości jej sformułowania, Russell zaproponował teorię typów logicznych, do których należą w sposób ścisły i rozłączny obiekty rozważane w matematyce i logice, ograniczającą w pewien sposób konstruowanie klas. Typy logiczne tworzą hierarchię, taką, że obiekty będące elementami danego zbioru są obiektami niższego o jeden typu niż typ obiektów, do którego należy ten zbiór. Ta hierarchia nie ma granic. Elementy tworzące zbiór, sam zbiór a także zbiór zbiorów, itd. są obiektami różnego typu. Typom ontologicznym odpowiadają typy wyrażeń (kategorii syntaktycznych), które się do nich odnoszą. Sensowność wyrażeń została w ten sposób uzależniona od tego, czy odnoszone są do określonego typu logicznego obiektów i zawsze do tego samego. Przedmioty (obiekty) pełniące funkcje tego samego rzędu razem tworzą typ logiczny. To, co można powiedzieć o przedmiotach jednego typu, nie można sensownie powiedzieć o przedmiotach innego typu. Obiekty jednego typu są elementami zbioru (klasy) określonego typu. Zawsze jednak występują w porządku logicznym, w taki sposób, że obiekty będące elementami danego zbioru (klasy) są obiektami niższego o jeden typu (klasy) niż typ (klasa) obiektów, do którego należy ten zbiór.
Pomieszanie typów obiektów umożliwia sformułowanie paradoksu Russella. Russell udowodnił zatem, że powiedzenie o klasie wszystkich klas, które nie są własnymi elementami, że jest lub nie jest swoim własnym elementem, nie jest ani prawdziwe ani fałszywe, jest pozbawione sensu. Zgodnie z teorią typów logicznych sformułował zasadę, że sąd, o którego prawdziwości lub fałszywości orzekamy, musi być sądem niższego rzędu niż sąd, za pomocą którego się to orzeka.
2.3. Teoria deskrypcji
Russell odrzucił Fregowską teorię sensu i odniesienia, argumentując, że w wielu przypadkach różnica między sensem a denotacją nie jest jasna, a tam gdzie tak jest, w istocie nie wiadomo na czym polega. W rozprawce Denotowanie, Russell postawił dwie tezy. Pierwsza głosi, że znaczenia posiadają tylko sądy logiczne, czyli wyrażenia prawdziwe bądź fałszywe. Tym samym, ani nazwy proste, jak „Wenus”, ani nazwy złożone, czyli zwroty denotujące, jak „obecny król Francji”, nie są same w sobie wyrażeniami sensownymi. Druga teza stwierdza, że tylko te sądy logiczne są zrozumiałe, których składniki mają desygnaty w bytach, które znamy bezpośrednio.
W teorii Fregego zdanie „Obecny Król Francji jest łysy” może posiadać sens także wtedy, gdy wyrażenie podmiotowe nie ma odniesienia. Choć nie istnieje Król Francji, toteż myśl nie ma odniesienia i nie może być ani prawdziwa ani fałszywa, jednak wyrażenie pozostaje sensowne. Dla Fregego zwrot „Obecny król Francji” jest zatem zwrotem denotującym, który nie ma denotacji, a jedynie sens (właściwy dla siebie sposób rozumienia). Zdanie „Obecny król Francji jest łysy”, stwierdza Russell, tylko pozornie ma formę podmiotowo orzecznikową. Faktycznie analiza pokazuje jego logiczną formę jako koniunkcję zdań, z których jedno jest zdaniem egzystencjalnym: „Istnieje jeden i tylko jeden przedmiot, który jest obecnym królem Francji i jest on łysy”. W tym zdaniu wyrażenie „Obecny król Francji” nie jest nazwą właściwą, bo nie nazywa określonej osoby. Russell powiada, że ani nazwy własne ani deskrypcje określone w ogóle się nie odnoszą (nazwy własne są dla niego skróconymi deskrypcjami określonymi). „Obecny król Francji” nie jest nazwą właściwą, czyli wyrażeniem nazywającym określoną osobę. Imię własne jest dla Russella nazwą właściwą (proper name) tylko wtedy, gdy odnosi się do przedmiotu bezpośrednio danego. Podobnie tylko pozornie imiona własne „Atlantyda”, „Pegaz”, w zdaniach: „Atlantyda nie istnieje”, „Pegaz nie istnieje” są nazwami właściwymi. W tym przypadku mamy do czynienia z deskrypcjami jednostkowymi, czyli spełnianymi co najwyżej przez jeden przedmiot. W ten sposób Russell unika konieczności przyjęcia bytów nie istniejących.
Russell formułuje argumenty przeciwko stanowisku Meinonga, który postulował istnienie każdego przedmiotu intencji, w tym także przedmiotów wyobrażonych np. bogów Homera, obecnego króla Francji i przedmiotów sprzecznych np. kwadratowych kół. Meinonga ontologia jest zbyt rozrzutna i ponadto prowadzi do sprzeczności, ponieważ twierdząc, że nie istnieje obecny król Francji i nie istnieje kwadratowe koło, przyjmujemy, na jej gruncie, że istnieją owe nieistniejące przedmioty.
Russell wskazuje też na trudności związane z zastosowaniem Fregego rozróżnienia sensu i denotacji dużej grupy wyrażeń. W języku pisanym używamy w tym celu cudzysłowu - wyrażenie A denotuje to, o czym jest mowa, natomiast denotacją „A” jest sens (znaczenie) A. Trudność leży w tym, Russell twierdzi, że nie udaje się nam zachować związku znaczenia i denotacji i nie dopuścić, by były one jednym i tym samym, a także na tym, że do danego znaczenia nie można dotrzeć inaczej, jak za pośrednictwem denotacji. Np. znaczenie pierwszego wiersza <<Elegii>> Graya jest takie samo jak znaczenie zdania „Wieczorny dzwon obwieszcza pogrzeb gasnącego dnia”, a nie takie jak znaczenie zwrotu „pierwszy wiersz <<Elegii>> Graya”. Jeśli jako A przyjmiemy zwrot - pierwszy wiersz <<Elegii>> Graya, to jego znaczenie (sens, myśl) jest takie samo jak jego denotacja, czyli „Wieczorny dzwon obwieszcza pogrzeb gasnącego dnia” a nie taki jak denotacja „A”.
Związek pomiędzy denotacją a sensem zwrotów denotujących jest, jak widać, niejasny i splątany. Russell proponuje przeto, aby uznać, że zwroty denotujące nie mają samodzielnego znaczenia innego niż denotacja, a denotacja sama jest w istocie deskrypcją, nie odnosi przeto wyrażeń do czegoś pozajęzykowego.
Koncepcja deskrypcji określonych (singular descriptions) stała się paradygmatem filozoficznej analizy. Nie wymagała bowiem do zdefiniowania jakiegokolwiek terminu wskazania jego bezpośredniego odpowiednika, ale parafraz, odpowiedników we wszystkich zdaniach, w których termin ten występuje. W ten sposób odniesienie do fikcyjnych obiektów może być zachowane (simulated), bez konieczności uznania tych obiektów. Deskrypcje jednostkowe otrzymały więc status niekompletnego symbolu definiowanego w użyciu.
Dla Russella słowo jest nazwą tylko wtedy, gdy istnieje jej desygnat - osoba lub przedmiot. Skoro deskrypcje określone i zwykłe nazwy własne (ordinary proper names) nie mają odniesienia, to w jaki sposób słowa odnoszą się do świata? Na to pytanie Russell odpowiada wskazując na wyrażenia proste, dalej już nierozkładalne, na logicznie proste nazwy właściwe, które oznaczają (stand for) przedmioty i nie mają innego znaczenia czy sensu innego jak tylko ich oznaczanie.
W Problemach filozofii (1912) Russell podaje cztery grupy przedmiotów, które uświadamiamy sobie wprost, bez pośrednictwa wnioskowań czy pewnej znajomości prawd:
dane zmysłów zewnętrznych (np. barwa, kształt, twardość, zapach danego przedmiotu);
dane zmysłu wewnętrznego (np. myśli, uczucia, pragnienia);
wspomnienia (przedmioty kiedyś dane dla zmysłu zewnętrznego lub wewnętrznego);
powszechniki (np. biel, różnorodność).
Grupy 2-4 można zredukować do pierwszej: „Gdy widzimy białą plamę, zrazu doznajemy tej jednostkowej plamy, ale widząc wiele białych plam, łatwo uczymy się abstrahować wspólną im wszystkim biel; zyskawszy tę zdolność, zyskujemy bezpośrednią wiedzę o bieli”. Każdy sąd logiczny musi być zbudowany wyłącznie ze składników redukowalnych do przedmiotów, które poznajemy bezpośrednio, czyli do przedmiotów danych zmysłów zewnętrznych lub wewnętrznych. Przedmioty te (dane zmysłowe) są znaczeniami wyrażeń językowych. Znaczenie, jakie przypisujemy naszym słowom, musi być czymś, co znamy bezpośrednio. Konsekwentnie, kiedy wypowiadamy twierdzenie o Juliuszu Cezarze, to nie jego mamy na myśli, skoro go nie znamy, ale mamy na myśli pewną deskrypcję Juliusza Cezara: ”człowiek, który został zamordowany w dniu Idów Marcowych”, „założyciel Cesarstwa Rzymskiego”, „człowiek o imieniu Juliusz Cezar”. Z tego względu w późniejszych pismach np. Analysis of Mind, Russell potraktował znaczenie jako referencję: „Napoleon” oznacza pewne indywiduum, a „człowiek” całą klasę takich indywiduów posiadających imiona własne.
2.4. Analiza logiczna
Russell zastosował techniki formalne pozwalające na potraktowanie klas i relacji jako symboli niekompletnych, tzn. redukowalnych do obiektów bardziej elementarnych. Celem logicznej analizy języka było określić pierwotne składniki rzeczywistości i doprowadzić tym samym do poznania jej struktury.
Russell uważał, że użycie „nowej logiki swoich czasów” pozwoli filozofom ukazać „formę logiczną” naturalnych wyrażeń językowych i w rezultacie usunąć z argumentacji filozoficznej dwuznaczności i niejasności. Jeśli np. wyróżnimy znaczenia czasownika „jest”: 1. jako forma twierdząca, 2. jako identyfikator, 3. forma istnienia i wyrazimy je w postaci logicznej (Px, x=y, ∃x), będziemy w stanie odkryć ważne powiązania ontologiczne. Możemy rozważać zagadnienie realności lub nierealności przedmiotów takich jak np. Centaur, analizując logiczną formę zdania (sądu) i uniknąć przyjęcia ich realności na podstawie formy gramatycznej zdań, w których występują nazwy przedmiotów tego rodzaju. Dopiero aparat funkcji zdaniowych pozwala ukazać, że dwa zdania „Sokrates jest śmiertelny” i „Wszyscy ludzie są śmiertelni” różnią się zasadniczo pod względem formy. „Filozoficzna doniosłość logiki może być zilustrowana faktem, że ten błąd, który popełnia nadal wielu piszących - przesłonił nie tylko całe zagadnienie form sądów i wnioskowania, lecz również relacji rzeczy do ich właściwości, konkretnej egzystencji do jej abstrakcyjnych pojęć i świata zmysłów do świata Platońskich idei.”
Russell przyjmował, że sąd w sensie logicznym ma charakter niejęzykowy, dlatego te same ew. różne zdania w tym samym lub różnym języku mogą wyrazić to samo. Sądy różnią się między sobą ze względu na elementy składowe i ich połączenie, jak np. Jan kocha Marię i Maria kocha Jana. Sąd jest prawdziwy lub fałszywy, jest też przedmiotem wątpienia, przekonań, poznania itd. oraz nosicielem własności modalnych, takich jak konieczność czy możliwość. Sąd Sokrates jest człowiekiem zawiera Sokratesa i własność bycia człowiekiem. Ogólnie sąd jest złożony z n-argumentowej relacji oraz n-tki obiektów (argumentów). Jako swoje składniki sąd zawiera pojęcia i elementy rzeczywistości pozajęzykowej (Sokrates). Inaczej niż w koncepcji Fregego, gdzie tylko występują pojęcia obiektów, a nie same przedmioty. Sądy w koncepcji Russella są definiowane za pomoc przedmiotów, własności i relacji, ich istnienie nie jest związane ze zdaniem. Pochodnie więc zdanie jest prawdziwe wzgl. fałszywe.
Russell np., krytykował za wieloznaczność twierdzenie Coplestona, że Bóg musi być przyczyną wszystkiego, co istnieje. Coplestone, stwierdził Russell poszedł za analogią: Każdy Człowiek, który istnieje ma matkę, tym samym ludzkość jako taka powinna mieć matkę. Na podstawie faktu, że każda indywidualna rzecz (wszystko) ma przyczynę (odrębną przyczynę) wyprowadził wniosek, że całość rzeczy (wszystko w innym sensie) ma przyczynę (jedną, tę samą). Wieloznaczność sformułowania „wszystko ma swoją przyczynę” tkwi w różnych znaczeniach słów „wszystko” i „przyczyna”. Dlatego zdanie „Wszystko ma przyczynę” może stwierdzać, że każda jednostkowa rzecz ma jakąś odrębną, tylko ją dotyczącą przyczynę lub że każda jednostkowa rzecz ma tę samą, jedną przyczynę lub jeszcze, że ogół rzeczy ma jedną przyczynę. Tylko dwie ostatnie możliwości pozwalają uzasadnić stwierdzenie Coplestona. Jednak, stwierdza Russell, są one najmniej prawdopodobnymi interpretacjami wskazanej wieloznaczności.
Zasadniczym zadaniem naukowej filozofii, twierdził Russell, jest badanie form logicznych zdań i rodzajów sądów, pojęć, typów faktów i klasyfikacja ich składników. Filozofia to w istocie logika. Wprawdzie Russell w późniejszych pracach dopuścił możliwość syntezy, zdań ogólnych o naturze świata, ale jej warunkiem koniecznym jest analiza, krytyka i rozjaśnianie przyjętych bezkrytycznie fundamentalnych pojęć składających się na „rusztowanie” naszego obrazu świata. Zaliczał do nich pojęcia: umysłu, materii, świadomości, wiedzy, doświadczenia, wolności, woli, czasu, przyczynowości. Pojęcia te są z istoty nieostre, nie mogę być podstawą żadnej teorii naukowej. Dlatego po analizie, trzeba je porzucić i: „dokonać rekonstrukcji ich bardziej precyzyjnych odpowiedników, czyli nie tyle doszukiwać się ukrytych form logicznych w zastanych tworach myślowych czy zdaniowych, ile formułować nowe myśli i zdania w ścisłym języku o przejrzystej strukturze formalnej”.
3. Ludwig Wittgenstein - związek języka, myśli i świata
Wittgenstein (1889-1951) jest twórcą dwóch przeciwnych i zarazem uzupełniających się stanowisk, które scala przekonanie, że źródłem problemów filozoficznych jest język. We wcześniejszym okresie, chodziło o niezrozumienie logiki języka, a w późniejszym o nieuwzględnianie kontekstów użycia. W obu okresach metodą prowadzącą do zrozumienia tego, co mówimy i stwierdzamy była krytyka języka. Właśnie z tego względu, swoją pierwszą książkę, która przyniosła mu sławę i uznanie, Tractatus logico-philosophicus (1921), Wittgenstein chciał ponownie wydać w 1945 roku, razem z późniejszymi Dociekaniami filozoficznymi.
3.1. Wittgenstein wczesny - analiza logiczna
W Przedmowie do Traktatu… Wittgenstein stwierdza, że dotyczy on problemów filozoficznych i zarazem wskazuje, że płyną one z niezrozumienia logiki naszego języka (TLP, s .4.). Chwali Russella, że wykazał, iż pozorna forma logiczna zdania nie musi być jego formą rzeczywistą (TLP 4.0031). Z punktu widzenia analizy logicznej, większość tradycyjnych problemów filozofii, jest nie tyle fałszywych, co niedorzecznych. Filozofowie stosują bowiem ten sam znak nie widząc, że oznacza na różne sposoby, lub różnych znaków oznaczających na różne sposoby, używają w zdaniu w ten sam sposób. Np. słówko „jest” pojawia się jako spójka, jako znak równości i jako wyraz istnienia, co prowadzi do najbardziej zasadniczych pomyłek i nie dających się rozwiązać zagadnień (TLP 3.323, 3.324, 3.325). Filozofowie nie dostrzegają też faktu, że język i jego reguły narzucają dyskursowi określone granice i kształt, nie widzą przeto, że świat jest korelatem językowego opisu.
Celem Traktatu jest odgraniczenie sensownego dyskursu od bezsensownego, rozjaśnienie naszych myśli przez logiczną analizę zdań, czy też logiczne rozjaśnianie myśli. Podkreślając konieczność logicznej analizy języka, Wittgenstein kontynuuje dążenia Fregego i Russella. Analiza ma określić wszystkie istotne składniki zdania i sposoby ich powiązania, ustalić ich formę logiczną (TLP 4.112, 4.114). Jest to niełatwe zadnie, ponieważ język jest tworem wielce skomplikowanym.
3.1.1 Forma znaku językowego
Narzędziem analizy języka potocznego jest język symboliczny, ponieważ symbolika logiczna jest wszechobejmujący językiem, a jej logiczne własności koniecznymi własnościami każdego języka.
Wittgenstein, akcentując rolę logiki w zadaniu logicznego rozjaśnienia myśli, zgadza się więc z poglądem Fregego i Russella o konieczności zastosowania metod i procedur logiki do rozwiązywania problemów filozoficznych. „Język przesłania myśl, tak mianowicie, że po zewnętrznej formie szaty nie można sądzić o formie przybranej w nią myśli. Kształtowaniu szaty przyświecają bowiem zgoła inne cele, niż ujawnianie formy ciała” (TLP 4.002). Logika stanowi także kryterium sensowności problemów: te, które nie dają się za jej pomocą rozwiązać, należy uznać za bezsensowne. W poświęconej logice części Traktatu Wittgenstein ustala zbiór reguł wyznaczających dopuszczalne sposoby organizacji dyskursu, podstawowe zasady i normy konstrukcji wyrażeń językowych, niezależne od zastosowania języka w konkretnych sytuacjach. „Logika jest przed wszelkim doświadczeniem - że coś jest tak. Poprzedza ona kwestię jak, ale nie kwestię co” (TLP 5.552). Dlatego zadanie określenia granic tego, co da się sensownie powiedzieć - poprzedziła w Traktacie analiza istoty i funkcji logiki. Logika określa granice, jakie narzuca językowi (i myśleniu) jego wewnętrzna struktura, pokazuje jak skonstruowane są wszystkie możliwe zdania i co gwarantuje ich sensowność. Stanowi zatem system norm użycia znaków. Normy te, inaczej, składnia logiczna określają, czy dana kombinacja znaków ma sens. Reguły i normy wytwarzania i przekształcania sensownych ciągów znaków, są niezależne od doświadczenia, dlatego żadne zdanie empiryczne nie może ich potwierdzić, ani obalić: „W składni logicznej znaczenie znaku nie powinno nigdy grać roli. Trzeba ją zbudować nie wspominając o znaczeniu znaków. Wolno zakładać jedynie opis wyrażeń” (TLP 3.33).
Logika ponadto może ukazać istotne cechy wspólne językowi i światu. Zdania logiki odzwierciedlają reguły przedstawiania przedmiotów w zdaniach. Te zaś odnoszą się wprost do języka i wyznaczają granice sensownego dyskursu, jego strukturę i podstawowe funkcje (TLP 6.13). Zasady i reguły przekształcania jednych zdań w inne, tak aby zachowały pewne cechy strukturalne, już na poziomie budowy zdań, wytyczają granice myślenia w języku, czyli umożliwiają utworzenie zdań posiadających sens. Te strukturalne zależności między zdaniami tworzą przestrzeń logiczną i są podstawą dla innych relacji językowych. Logika ostatecznie umożliwia konstrukcję języka sensownego, czyli zrozumiałego, komunikowalnego i mającego wartość logiczną prawdy lub fałszu.
3.1.2 Treść znaku językowego
Wittgenstein uzupełnia formalny opis logiczny znaku językowego teorią znaczenia wyrażeń językowych, czyli związku owych wyrażeń z tym, do czego się odnoszą. Dookreśla możliwe sposoby odnoszenia się do przedmiotów, czyli nasz sposób widzenia i mówienia o świecie, wypełniając formalną strukturę znaku językowego przez nazwy i zdania. W tym właśnie sensie zrywa z tradycyjnym sposobem myślenia o świecie i o jego poznaniu - sprowadza zadanie filozofii do analizy języka.
3.1.2.1. Zdanie elementarne
Zdania naszego języka są zwykle złożone, składają się z innych zdań, a te zaś z nazw. Zdanie elementarne to związek, splot, czy też układ nazw (TLP 4.221). Zdanie elementarne jest funkcją nazw (TLP 4.22-4.24). Wszystkie zdania znaczące są pewnymi układami, kombinacjami zdań elementarnych: „Zdanie jest funkcją prawdziwościową zdań elementarnych” (TLP 5). Analiza logiczna każdego zdania musi doprowadzić do zdań elementarnych, podstawy rozumienia innych rodzajów zdań (TLP 4.411). Samych zdań elementarnych nie da się już zredukować do czegoś prostszego. Każdemu z nich można przypisać wartość logiczną niezależnie od innych zdań: sprzeczność lub prawdziwość jednego zdania nie pociąga sprzeczności lub prawdziwości drugiego, bowiem między zdaniami elementarnymi nie występują relacje logiczne (TLP 4.12.11, 4.221, 5.134). Dwa zdania p i q uznamy za wzajemnie niezależne, gdy koniunkcje p ^ q i p ^ ¬q są z osobna niesprzeczne [Teza 4.211]. Z warunku tego wynika, ze zdania w formie: 'Czastka A znajduje się w chwili t w miejscu x ' nie mogą pełnić funkcji zdań elementarnych, ponieważ naruszony byłby warunek niezależności. Ta sama cząstka A, w tej samej chwili t nie może znajdować się w miejscu x i w miejscu y, o ile x nie jest identyczne z y. Wittgenstein jednak nie podał przykładu zdania elementarnego. Pojęcie zdania elementarnego Wittgenstein przyjął z racji logicznych: gdyby zdanie złożone nie dało się rozłożyć na takie zdania, analiza nie miałaby kresu. Aby miała swój kres, sens zdania musi być określony, a to kolei zagwarantowane jest istnieniem znaków prostych (nazw). Określoność sensu jest niezależna od faktów, zdania elementarne odzwierciedlają możliwe stany rzeczy, ukazują, że „jest tak a tak” (TLP 3.25, 3.23, 4.5). „Zdanie mówi jedynie, jaka jest rzecz, nie czym jest” (TLP 3.221). „Zdanie zawiera formę możliwego sensu, ale nie jego treść” (TLP 3.13). Reguły i normy gwarantujące sens zdania, nic nie mówią o odniesieniu jego poszczególnych elementów, czyli względy czysto logiczne nie przesądzają, jaki przedmiot nawa denotuje (jakie jest jej zastosowanie). Istotna jest sama możliwość - jeśli zdanie jest sensowne to znaczy, że istnieją znaki proste, gwarantujące jego sens.
Aby unaocznić intencje Wittgensteina, rozpatrzmy zdanie: Lampa stoi na stole. Jest to zdanie sensowne, może być prawdziwe lub fałszywe. To znaczy jego wartość logiczna jest już określona. Zdanie mówi, że jakaś lampa stoi na jakimś stole, nie mówi nic ani o samej lampie ani o stole ani o tym, w jakim miejscu na stole znajduje się lampa itd. Wyznacza tylko określone możliwości tego co, gdzie i jak - w tym znaczeniu sens zdania jest już określony. Zdanie wprawdzie nie musi być wyraźnym i pełnym obrazem jakiejś sytuacji, ale zawsze jego sens jest określony, ponieważ formalne własności zdań i ich elementów, wyznaczone są a priori przez konieczne cechy wszystkich możliwych konstrukcji językowych.
3.1.2.2 Nazwa
„Nazwy to zastosowane w zdaniu znaki proste” (TLP, 3.202). Znaki proste to nazwy, które desygnują przedmioty: „Nazwa oznacza przedmiot. Przedmiot jest jej znaczeniem” (TLP 3.203). Nazw nie można dalej rozłożyć za pomocą definicji. Można ich znaczenie objaśniać, w zdaniach, które je zawierają, czyli tylko w kontekście zdania nazwa ma znaczenie. (TLP 3.3). Istnienie znaków prostych (nazw) jest więc warunkiem sensu każdego możliwego zdania (TLP 3.23).
3.1.2.3 Zdanie jako obraz stanu rzeczy
Splot nazw w zdaniu tworzy obraz pewnego stanu rzeczy. Konfiguracji nazw w zdaniu elementarnym odpowiada konfiguracja przedmiotów w danej sytuacji (TLP 3.21). „Jeżeli zdanie elementarne jest prawdziwe, to dany stan rzeczy istnieje; jeżeli fałszywe, to nie istnieje. Jeśli obraz faktów, jakie zdanie przedstawia zachodzi, ma miejsce, wówczas zdanie jest prawdziwe, jeśli nie - fałszywe”(TLP 4.21-4.22; 4.25-4.26).
Sytuacje, które rzeczywiście zachodzą Wittgenstein nazwał faktami pozytywnymi, a takie, które się nie realizują - faktami negatywnymi. Zdania prawdziwe opisują fakty pierwszego rodzaju, fałszywe drugiego. Przyporządkowanie nazwy przedmiotowi wyznacza jej sensowne użycie we wszystkich możliwych zdaniach. Nazwy są zatem łącznikiem między zdaniami języka i światem. Zdanie może być sensowne, gdyż istnieją w języku nazwy, a z drugiej strony przedmioty w świecie. One zapewniają znaczenie nazw, a z kolei nazwy gwarantują sens zdań i dlatego możemy tworzyć w języku prawdziwe albo fałszywe obrazy świata: „Zdanie pokazuje swój sens. Ze zdania widać, jak się rzeczy mają, gdy jest prawdziwe” (TLP 4.022). Czyli to jak się rzeczy mają, jeśli jest prawdziwe. Zdanie „mówi', że rzeczy mają się tak, jak ono pokazuje (TLP 4.022). Mieć sens, to inaczej mówiąc, przedstawiać możliwą sytuację (TLP 4.031). Zdanie przedstawia stan rzeczy, pokazuje, opisuje możliwą sytuacje i mówi, że jest ona faktem (TLP 4.1211, 4. 122). Związek nazw w zdaniu prawdziwym pokazuje, jak przedmioty łączą się ze sobą w świecie, jak tworzą najprostsze sytuacje, stany rzeczy.
Związek przedmiotów w stanie rzeczy to jego struktura. Relacje logiczne między zdaniami np. wynikanie, sprzeczność, zachodzą między ich strukturami, są stosunkami wewnętrznymi - pokazuje je ich struktura. Analiza zdania złożonego, czyli wyodrębnienie jego części składowych za pomocą definicji, pokazuje prawdziwą strukturę zdania. Zdanie, które w wyniku analizy logicznej nie zostanie rozłożone na zdania elementarne, te z kolei na nazwy, jest pozbawione sensu, inaczej mówiąc, nie opisuje możliwego stanu rzeczy. Struktura logiczna zdania, jego forma, sens, jest funkcją znaczeń składowych tego sensu. Zdanie nie jest przeto zbiorem nazw, gdyż jest logicznie uczłonowane, a to, co reprezentuje (sens) nie jest po prostu zbiorem składników, ale funkcją znaczeń składowych jego sensu. Jeśli w zdaniu elementarnym mamy np. dwie nazwy „a” i „b”, to ich wzajemny stosunek mówi nam, że przedmioty reprezentowane przez te nazwy pozostają w stosunku aRb. Zdanie jest „logicznym obrazem” tego, co ono przedstawia. Zdanie może mówić o świecie, niezależnie od tego, czy odwzorowanie faktu w zdaniu jest trafne czy błędne, ponieważ dzieli z nim wspólną formę logiczną (TLP 2.18). Forma logiczna to zatem możliwość struktury logicznej zarówno świata jak języka (TLP 2.033 - 2.202). Ponieważ logiczne struktury stanów rzeczy i przedstawiających je zdań elementarnych są identyczne, zdanie pokazuje, jak splecione są ze sobą przedmioty w stanie rzeczy. Forma logiczna przejawia się w zdaniu. Samej formy logicznej, która jest warunkiem tego, że zdanie jest obrazem możliwego stanu rzeczy nie można wypowiedzieć. Kiedy mamy zdania: „Każdy kwadrat jest prostokątem” i „Nieprawda, że pewien kwadrat nie jest prostokątem” to z ich struktury widać, czy sobie przeczą, czy drugie wynika z pierwszego. „Zdania mogą przedstawiać wszelka rzeczywistość, ale nie to, co musi im być z rzeczywistością wspólne, by ją przedstawiać mogły - nie formę logiczną. Aby przedstawić formę logiczną, trzeba by stanąć poza logiką, czyli poza światem” (TLP 4.12).
3.1.2.4 Sens zdania
Zdanie sensowne, to zdanie spełniające formalne warunki: ciąg znaków jest logicznie uczłonowany, prawdziwie lub fałszywie przedstawia rzeczywistość, nie jest mieszaniną wyrazów (tak jak temat muzyczny nie jest mieszaniną tonów (TLP 3.141).
Forma gwarantująca sens zdania składa się z funkcji i argumentu (TLP 5.47). Argumentami są nazwy. Własności wewnętrzne zdania przedstawiają możliwą sytuację, możliwą konfigurację przedmiotów. „Zdanie powiadamia nas o pewnej sytuacji, a zatem jego związek z nią musi być istotny. Związek ów polega na tym, że jest ono jej logicznym obrazem” (TLP 4.03). Warunki sensowności zdania wyznaczają możliwości oznaczania, jakie zawarte są w języku, w ten sposób uzależniają rzeczywistość od siebie, od, mówiąc szerzej, logiki.
Podstawowym typem reprezentowania jest nazywanie (TLP 4.0311). Przedmioty są nazywane, znaki je reprezentują: „Nazwa w zdaniu reprezentuje obiekt” (TLP 3.22). Możliwa konfiguracja nazw, możliwe połączenie przedmiotów jej odpowiadające, jest sensem zdania. To znaczy, że zdanie jest funkcją zawartych w nim wyrażeń - rozumiem je, gdy rozumiem jego składniki (TLP 5). Ogólna forma funkcji prawdziwościowej, jak i ogólna forma zdania elementarnego ma następującą postać: „jest tak a tak” (TLP 4.5). Znamy a priori możliwość formy logicznej każdego zdania, każda możliwa forma zdaniowa da się przewidzieć - dlatego doświadczenie udostępnia nam fakty w tej przestrzeni możliwości danej apriorycznie. Ta możliwość ustalenia formy logicznej każdego zdania była dla Wittgensteina racją istnienia ogólnej formy zdania. Przesądza ona o tym, że każde zdanie musi być logicznie uczłonowane, tzn. złożone z funkcji i argumentu. Z niej, przy pomocy operacji logicznych, wyprowadzamy możliwe formy konkretnych zdań: „Ogólna forma zdania umożliwia efektywne skonstruowanie wszystkich zdań, gwarantując zarazem ukonstytuowanie wszystkich ich logicznie istotnych własności”.
„Konstrukcja” to inaczej generowanie jednych zdań z drugich, tak jak ze zdania „p” wyprowadzamy zdanie „p lub q”. Ogólna forma zdania: „jest tak a tak” jest odpowiednikiem zmiennej zdaniowej i odpowiada formalnemu pojęciu zdania (TLP 4.53). Ogólna forma zdania odpowiada za zdania opisowe, w więc za zdania, które mają wartość logiczną prawdy lub fałszu: „To a to jest prawdą” bądź „To a to jest fałszem” oraz za logiczne uczłonowanie zdania. Zdania spełniające te warunki mogą opisywać, być obrazem możliwych stanów rzeczy - pewnego świata. Obrazy są wyznaczone możliwościami prawdziwościowymi zdań elementarnych: Zdania elementarne są warunkami prawdziwości i fałszywości zdań (TLP 4.14). Natomiast zdania zawsze prawdziwe - tautologie i zdania zawsze fałszywe - sprzeczności, nie opisują możliwych stanów rzeczy, nie mówią nic - są takie na mocy swojej budowy.
Wittgenstein był przekonany, że możliwe formy zdań elementarnych da się w analizie logicznej ustalić a priori. Zdanie, jeszcze zanim stanie się obrazem możliwego stanu rzeczy, ma już określona formalnie budowę. Musi być tak a tak uczłonowane logicznie i dopiero teraz może pełnić funkcje semantyczne - mówić, że jest tak a tak, być obrazem stanu rzeczy. Tautologie i sprzeczności, ponieważ nie są logicznie uczłonowane nie mogą być obrazami. Jeżeli zdanie trafnie obrazuje, zgadza się z rzeczywistością, jest prawdziwe, jeśli nie trafnie, nie zgadza się z rzeczywistością, jest fałszywe. Zdanie może być prawdziwe albo fałszywe ponieważ coś w zdaniu jest identyczne z rzeczywistością (TLP 2.18). Aby wiedzieć, czy dane zdanie jest prawdziwe musimy wiedzieć coś o obrazowanej w nim rzeczywistości - stwierdzić, czy to, co mówimy „pokrywa się” z tym, co ma miejsce, zachodzi. Nie wystarczy rozumieć, o czym zdanie mówi - co znaczy, lecz należy także móc sprawdzić, czy jest to faktem.
Ta sprawa jednak nie zajmowała Wittgensteina, ponieważ uważał się za logika i teoretyka znaczenia. Sądził więc, że wystarczy podać formalne warunki, które musi zdanie spełnić, aby mogło być obrazem pewnego stanu rzeczy. W analizie logicznej nie chodzi o odpowiedź na pytanie, jakie przedmioty pełnią funkcję przedmiotów prostych, wystarczy stwierdzić, że stanowią one substancję świata - są niezmienne i istnieją w każdym możliwym świecie.
Zdanie zawiera wszystko, co należy do projekcji, czyli formę, sens, ale nie to co rzutowane, czyli treść (TLP 3.13). Zdanie zawiera możliwość sensu, układ jego składników odwzorowuje (prawdziwie lub fałszywie) to, jak się mają reprezentowane przez niego przedmioty. Możliwy sens to inaczej konfiguracja przedmiotów prostych, wyznaczonych przez nazwy - elementy zdania. „Jedna nazwa reprezentuje jedną rzecz, druga inną, a same są z kolei powiązane; tak właśnie całość - niczym żywy obraz - przedstawia pewien stan rzeczy…[…]. Aby zatem zdanie przedstawiało pewien stan rzeczy, trzeba jedynie, aby jego części składowe reprezentowały części składowe stanu rzeczy i by powiązanie tych pierwszych możliwe było również dla tych drugich” (DZ 46-47). Zdanie ma sens niezależnie od tego, czy sytuacja, jaką opisuje (obrazuje) zachodzi, jest faktem, czy nie. Dopiero w konfrontacji ze światem, możliwość się realizuje, wtedy forma zdania, połączenie nazw prostych, odwzorowuje konfiguracje przedmiotów w sytuacji. Zdanie jest obrazem możliwej sytuacji - „Zdanie opisuje rzeczywistość według jej własności wewnętrznych” (TLP 4.023). Jeśli sytuacja ma miejsce, jest faktem, jej obraz jest zgodny z rzeczywistością, wówczas między zdaniem a faktem zachodzi relacja korespondencji.
To znaczy dwie struktury: obrazująca (zdania) i obrazowana (faktu) są identyczne. W konsekwencji Wittgenstein rozróżnił między tym, co można powiedzieć, a tym, co się ukazuje, co można pokazać. Zdanie pokazuje swój sens (czyli warunki prawdziwości), czyli to, jak się rzeczy mają. Zdanie natomiast mówi, że mają się tak a tak, gdy jest prawdziwe (TLP 4.022). Relacja między językiem i światem jest niewyrażalna, nie można jej wypowiedzieć, lecz jedynie powtórzyć zdanie, które ten sens wyraża. Powiedzieć np. że zdanie „p” jest prawdą, nie mówi nic innego niż p. Pomyśleć, że to a to jest faktem i jego zajściem można wyrazić jedynie przez wewnętrzny związek tych wyrażeń.
3.1.3 Użycie znaku językowego
Aspekt semantyczny języka, opis związków pomiędzy językiem i światem, uzupełnia opis relacji pomiędzy użytkownikiem a samym językiem, czyli jego aspekt pragmatyczny.
Nośnikiem zdania jest myśl - „Myśl jest to zdanie sensowne” (TLP 4). Myśl jest nośnikiem prawdy i fałszu - jest prawdziwa lub fałszywa, o ile zostaje wyrażona w postaci zdania. Myśl zawiera możliwość pomyślanej sytuacji, jest jej obrazem. ”Ogół myśli prawdziwych jest obrazem świata” (TLP 3.01). Myśl jest logicznym obrazem faktów, ponieważ jej struktura i struktura tego, co obrazowane jest logiczna. Konsekwencją formalnej charakterystyki myśli jest to, że nie można pomyśleć nic nielogicznego, czy też inaczej: „Cokolwiek da się pomyśleć jest też możliwe” (TLP 3.02). Pomyśleć, to móc utworzyć obraz pewnego stanu rzeczy. Jednak „Nie ma obrazu prawdziwego a priori” (TLP 2.226), nie ma myśli, której prawdziwość dawała by się rozpoznać a priori z niej samej, bez obiektu porównawczego. Dopiero porównując obraz z rzeczywistością możemy ustalić, czy jest fałszywy czy prawdziwy: „Myślą jest zastosowany, pomyślany znak zdaniowy”(TLP 5). Znak odsyła do tego, co nie ma charakteru znaku. Zdanie pomyślane jest projektowaniem możliwego stanu rzeczy na rzeczywistość, myślenie umieszcza znak w pewnym kontekście: „Znak nie używany nic nie znaczy”(TLP 3.328), dopiero w użyciu (pomyśleniu) znak staje się obrazem rzeczywistości - zdaniem. A jeśli fakt opisywany przez zdanie zachodzi, ma miejsce, to zdanie jest prawdziwe.
Myśl jako zdanie sensowne ma naturę logiczną, to izomorficzne powiązanie myśli ze zdaniem, czy szerzej z językiem, sprawia, że nie możemy pomyśleć nic nielogicznego, nie możemy w języku przedstawić nic sprzecznego z logiką. Język ma prymat w stosunku do świata, innymi słowami, izomorfizm języka i świata jest relacja niesymetryczną. Tak oto, sposób cały sposób myślenia i mówienia został określony przez logikę. Nałożyła ona warunki formalne na zdania (zasada ekstensjonalności, tautologie jako warunki możliwości konstrukcji zdań) i materialne na znaki (konieczność użycia) - objęła język naturalny oraz dziedzinę myśl.
3.2. Wittgenstein późniejszy - analiza gramatyczna
Traktat oddziaływał szeroko. Dostarczył narzędzi zwolennikom analizy logicznej, dał impulsy pozytywistom logicznym do weryfikacyjnej teorii prawdy i określenia istoty i roli nauki. Zainteresowania Wittgensteina w późniejszym okresie działalności poszły w innym kierunku. Obok funkcji poznawczej języka, objęły również funkcje komunikacyjną i ekspresyjną, fakt, że mówiąc nie tylko odzwierciedlamy świat i językowo go kształtujemy, lecz także działamy za pomocą języka. Mówienie włączone jest nierozerwalnie w inne czynności już nie językowe: używanie języka jest samo rodzajem działania i jednocześnie czynnikiem je koordynującym. Wittgenstein zakwestionował, częściowo już w Uwagach o formie logicznej (1929), przekonanie z Traktatu o apriorycznym charakterze analizy logicznej, czyli tezę o niezależności form zdania od ich treści i wysunął postulat logicznego badania samych zjawisk, które ma przebiegać w pewnym sensie a posteriori, nie zaś przez domniemywanie apriorycznych możliwości.
3.2.1. Krytyka referencjalnej teorii znaczenia
W Dociekaniach filozoficznych gramatyka języka potocznego zastąpiła logikę, pełni jej rolę i przejmuje niektóre jej cechy. Zmiana poglądów nie była prostą negacją tez Traktatu, ani ich niekrytyczną kontynuacją. W Traktacie Wittgenstein postulował zastosowanie do języka potocznego notacji logicznej, by ukazać prawdziwą formę logiczną zdań i w ten sposób zrozumieć, które z naszych wypowiedzi posiadają sens, a które są jedynie znakami zdaniowymi, bez żadnego określonego sensu. Zastosowanie notacji logicznej było konieczne, ponieważ forma logiczna zdania (wypowiedzi) jest głęboko ukryta i nie ujawnia się w ich potocznym użyciu. „Za istotę nie uważa się tam bowiem czegoś, co leży już w pełnym świetle i co przez uporządkowanie staje się przejrzyste, lecz coś leżącego pod powierzchnią” (DF 92) . Istnienie ogólnej formy zdania było w Traktacie postulowane jako warunek sensu zdań i referencjalnej funkcji języka, nie zaś uzasadnione analizami zdań rzeczywistego języka. W Dociekaniach Wittgenstein notuje: „Im dokładniej przyglądamy się rzeczywistemu językowi, tym silniejszy staje się rozdźwięk między nim a naszym postulatem. ... Dostrzegamy, że to, co zwiemy „zdaniem”, „językiem”, nie jest tą formalną jednością, jaką sobie wyobrażałem, ...” (DF 107,108).
Przedstawiona Traktacie teoria znaczenia głosiła, że język i świat, zdania i opisywane przez nie sytuacje mają wspólną formę logiczną, którą można ustalić rozkładając zdania na zdania elementarne, związki prostych nazw odpowiadającym prostym przedmiotom, które z kolei są składnikami sytuacji, jaką zdanie opisuje. Analiza logiczna pokazała, które zdania nie mają przedmiotowego odniesienia resp., które są sensowne, a które niedorzeczne, czyli znaczenie zdania zostało określone przez wskazanie jego warunków prawdziwości. W nieustannym wykraczaniu poza logiczną formę języka, tworzeniu zdań nie posiadających żadnego odniesienia, Wittgenstein widział źródło problemów filozoficznych. Rezygnując z pojęcia zdania elementarnego i formy logicznej, Wittgenstein odrzucił przekonanie, że istnieją przedmioty proste, do których odnosiłyby się nazwy połączone w zdaniu elementarnym. Już same pojęcia: „prosty” i „złożony” są względne (DF47). Skoro nie ma przedmiotów prostych nie ma również podstaw obrazkowa teoria znaczenia: „Czym jest obrazkowy charakter zgodności? W Traktacie powiedziałem coś w tym rodzaju: polega on na zgodności form. Ale to jest mylące. Cokolwiek może być obrazem czegokolwiek, jeśli tylko wystarczająco rozszerzymy pojęcie obrazu. Jeśli nie, musimy wyjaśnić, co nazywamy obrazem czegoś” Wittgenstein nie przeczy możliwości obrazowania przez język, jednak: nie wszystkie zdania dają się sprowadzić do postaci ogólnej formy zdania: „jest tak a tak” (TLP 4.5.)
Krytyka własnej obrazkowej teorii znaczenia stała się okazją do krytyki referencjalnych teorii znaczenia. Referencjalna teoria, twierdząc, że znaczeniem nazwy jest obiekt, do którego się nazwa odnosi, nie wyjaśnia, jaki jest charakter owego odniesienia i jaki warunki musza być spełnione, aby odniesienie było możliwe.
„A na czym to polega - „wskazać kształt”, „wskazać barwę”? Wskaż kawałek papieru! - A teraz wskaż jego kształt - teraz barwę - teraz liczebność (to brzmi dziwnie)! - No więc, jak to zrobiłeś? - Powiesz, że wskazując, miałeś za każdym razem co innego „na myśli”(DF 33). Z obrazu przedmiotu nie wypływa zastosowanie jego nazwy, obraz nie mówi jak jej używać: „[M]ożna ostensywnie definiować imiona osób, nazwy barw, nazwy substancji, liczebniki, nazwy stron świata, itd. Definicja liczby dwa „to znaczy `dwa'” - ze wskazaniem dwu orzechów - jest zupełnie dokładna. Ale jakżeż można definiować dwójkę w taki sposób? Ten, komu się ową definicję podaje, nie będzie przecież wiedział, co chce się nazwać przez `dwa'; gotów przypuścić, że nazywasz tak tę oto grupę orzechów! - Może tak przypuszczać; ale może jednak przypuszczać tak nie będzie. Mógłby przecież, na odwrót, nazwę nadaną tej grupie orzechów zrozumieć mylnie jako nazwę liczby. A równie dobrze mógłby potraktować ostensywnie objaśniane imię osoby jako nazwę barwy, jako określenie rasy, a nawet jako nazwę strony świata. Znaczy to, że definicję ostensywną zawsze można zinterpretować i tak, i inaczej”(DF 28). Twierdząc, że znaczeniem wyrażenia jest jego odniesienie, trzeba najpierw pokazać, co się rozumie przez odnoszenie się wyrażenia do przedmiotu. Jeśli zwolennik referencjalnej teorii znaczenia tego nie zrobi, jego teoria niczego w kwestii znaczenia nie wyjaśnia (DF 49).
Wiele rzeczy trzeba wiedzieć i posiadać różne umiejętności, aby odnieść wyrażenie do przedmiotu. Przede wszystkim umieć poruszać się w świecie przedmiotów, wiedzieć o sposobach życia ludzi - w jaki sposób postępują oni z przedmiotami, czemu służy nazywanie przez nich przedmiotów, itp. Na nic się zda pokazanie komuś, kto nie zna gry w szachy, figurkę na szachownicy i powiedzenie: „To jest król szachowy”? (DF 31). Samo wskazanie na przedmiot nie nazwiemy w tym przypadku objaśnieniem znaczenia nazwy „król szachowy”. Należałoby podać jeszcze wielu informacji dotyczących np. reguł poruszania daną figurą, jej „mocy” oraz roli i zasad poruszania innych figur, czym jest zwycięstwo w partii szachów, itd. Wskazanie objaśnia, jak mamy używać nazwę, dopiero wtedy, gdy wiemy jaką rolę pełni ona w języku (DF 30). Trzeba sporo wiedzieć o grach, grach planszowych, istnieniu reguł, różnych reguł: „trzeba już coś wiedzieć, by móc pytać o nazwę”(DF 30); „definicja ostensywna objaśnia użycie - znaczenie - wyrazu, gdy jest już jasne, jaką rolę wyraz ów winien w ogóle pełnić w języku”(DF 30).
Teoria referencjalna znaczenia wyrażenia językowego głosząc, że desygnat jest jego znaczeniem, popełnia błąd pars pro toto - na podstawie funkcjonowania w języku określonego rodzaju nazw opisuje cały język. „Jest rzeczą ważną, by skonstatować, że wyrazu `znaczenie' używa się wbrew językowi, jeżeli oznacza się w nim rzecz, która słowu `odpowiada'. Myli się bowiem wtedy znaczenie nazwy z jej nosicielem” (DF 40). Wittgenstein przyznaje, że w wielu przypadkach uczymy się znaczeń nowych wyrazów przez wskazanie na przedmioty. Jednak podkreśla: „definicja ostensywna objaśnia użycie - znaczenie - wyrazu, gdy jest już jasne, jaką rolę wyraz ów winien w ogóle pełnić w języku (DF 30). „Można rzec: tylko ten pyta sensownie o nazwę, kto potrafi już coś z nią począć” (DF 31). Wskazywanie nie stwarza też więzi asocjacyjnej między słowem i rzeczą: „...przeznaczeniem słów nie jest wzbudzanie wyobrażeń” (DF 6). Nie chodzi o to, że nie ma czegoś takiego, jak nazywanie, odnoszenie się za pomocą słów do świata pozajęzykowego, że wyrażenia językowe nic nie znaczą i do niczego się nie odnoszą. Chodzi o to, że desygnat nie jest źródłem znaczenia. Wypowiadanie nazwy i wskazywanie przedmiotu przyczynia się do pojmowania znaczenia: „jednakże tylko w połączeniu z określonym szkoleniem” (DF 6).
Gdzie tkwi źródło znaczenia, skoro nie w jego desygnacie? Na to pytanie Wittgenstein odpowiada wskazując na praktykę językową, w której wyrażenia zyskują sens. Zdania nie są obrazami sytuacji, ale szczególnego rodzaju narzędziami.
3.2.2 Analiza językowa versus analiza logiczna
Filozofia jest dociekaniem pojęciowym, a nie dociekania faktów, jak nauka. „Problemy filozoficzne powstają przez dostrzeżenie pewnego systemu reguł i tego że rzeczy do niego nie pasują”. „... zaplątanie się we własnych regułach jest tym, co chcemy zrozumieć ...” (DF 125). Zwykle chodzi o rozszerzenie zastosowania jednego użycia słowa na inne dziedziny oraz niedostrzeganie zróżnicowania znaczeń.
O gramatyce i jej regułach Witgenstein wypowiada się w następujący sposób: „Gramatyka nic nie jest winna rzeczywistości. Reguły gramatyczne dopiero określają znaczenie (konstytuują je) i dlatego nie są odpowiedzialne wobec żadnego znaczenia i o tyle arbitralne” (PG 184). „Do gramatyki nie należy to, że jedno zdanie empiryczne jest prawdziwe, a drugie fałszywe. Należą do niej wszystkie warunki (metoda) porównywania zdania z rzeczywistością. To znaczy wszystkie warunki rozumienia sensu)” (PG, 88). Gramatyka jest autonomiczna, jej struktury nie są określone przez strukturę świata: „Konwencji gramatyki nie można uprawomocnić przez opis tego, co przedstawione. Każdy opis zakład już reguły gramatyki.” W konsekwencji, nie można oddzielić pytań o pojęcia, od pytań o przedmioty, dociekań gramatycznych od opisu sposobów doświadczenia, bowiem wzorce umożliwiające zdania empiryczne należą także do języka. Autonomię gramatyki Wittgenstein wyjaśnia za pomocą pojęcia projekcji figur geometrycznych na płaszczyznę. Tak jak figura otrzymana w wyniku projekcji może być obrazem figury rzutowanej tylko dzięki określonej metodzie rzutowania, tak dzięki regułom określającym znaczenie słów zawiązuje się związek między językiem i światem, obrazem i tym co, obrazowane, gramatyką i doświadczeniem.
Poszukiwanie ogólnej formy (zdania) języka było wyrazem charakterystycznego dla nauki dążenia do ogólności - redukcji wielu faktów przyrodniczych do niewielu praw nimi rządzących. Naśladowanie przez filozofów metod nauk przyrodniczych wyraża się skłonnością do rozwiązywanie problemów filozoficznych przez wysuwanie teorii. Jej wyrazem była redukcja różnych form zdania do zdania oznajmującego i wyjaśnienie, co zdanie stwierdza (DF 109, 132-133,). Pod gramatyczną powierzchnią zdania nie kryje się jego forma logiczna gwarantująca, że różne rodzaje zdań i różne języki mogą wyrażać to samo zdanie. „Filozofowie mają nieustająco przed oczyma tę metodę naukową, wciąż więc ich kusi, by zadawać pytania i odpowiadać na nie w taki sam sposób, jak czyni to nauka. Skłonność ta jest prawdziwym źródłem metafizyki i prowadzi filozofa w całkowitą ciemność”. Filozof chce postępować podobnie jak naukowiec. Zapatrzony w metodę naukową próbuje odnaleźć wspólną cechę wszystkich zastosowań jednego terminu, uogólnia i tworzy teorie: „myli go jednakowy wygląd wyrazów występujących w mowie, piśmie lub druku. Ich użycie bowiem nie stoi nam wtedy tak wyraźnie przed oczami” (DF 11).
„Gdy filozofowie posługują się pewnym słowem - takim jak `wiedza', `istnienie', `przedmiot', `Ja', `zdanie', `nazwa' - usiłując uchwycić istotę rzeczy, trzeba sobie zawsze zadać pytanie: czy w języku, w którym słowo to jest zadomowione, faktycznie używa się go kiedykolwiek w taki sposób? My sprowadzamy słowa z ich zastosowań metafizycznych z powrotem do użytku codziennego” (DF 116). Filozofowie mniemając, że rozważają fakty i tezy dotyczące świata, zwykle spierają się o gramatykę” (DF 124,402). Filozof nie odróżnia wyraźnie sądów gramatycznych, czyli wyrażających konwencje językowe (ich prawdziwość lub fałszywość jest niezależna od świata) od sądów empirycznych (tj. sądów, których prawdziwość lub fałszywość zależy od tego, jaki jest świat). Kompetencja językowa nie polega na operowaniu algorytmem składającym się ze ściśle określonych reguł, reguły dopuszczają bowiem możliwość dookreślenia: „tylne drzwi stoją otworem”. Znaczenie słowa polega na funkcji, jaką ono pełni w grze językowej, która z kolei włączona jest w czynności nie językowe. Wittgenstein w tym kontekście mówi o filozoficznej terapii, która sprowadzi słowa filozoficznego dyskursu do ich codziennego użytku. Filozof „zwraca” pojęciom ich potoczne zastosowanie, zajmuje się problemem jak lekarz chorobą (DF 255).
Analiza językowa, dociekania gramatyczne mają dać przejrzysty obraz użycia słów, reguł gramatycznych, ich celem nie jest odsłonięcie ogólnej formy logicznej (wiedza), uchwycenie istoty języka, „czyli porządku, jaki zachodzi między pojęciami zdania, słowa, rozumowania, prawdy, doświadczenia itd.[…] Tymczasem zaś, jeśli wyrazy język, doświadczenie, świata mają jakieś zastosowanie, to muszą mieć tak przyziemne zastosowanie, jak wyrazy stół,, lampa, drzwi (DF 97). Wittgenstein, kładąc nacisk na konkret, przykład i unikając uogólniania, pokazuje jak działa język. Widzi gramatyczne źródła problemów filozoficznych: „Filozofia jest walką z opętaniem naszego umysłu przez środki naszego języka” (DF 109). Celem jest jasny przegląd reguł językowych, opis, a nie wysunięcie teorii, twierdzeń czy hipotez, nie wyjaśnienie, ale „[...] zestawienie rzeczy dawno znanych” (DF 109). „Filozofia stawia nam jedynie coś przed oczami, niczego nie wyjaśniając i nie wysnuwając żadnych wniosków” (DF126). Znamy przecież reguły gramatyki naszego języka, wszystko leży jak na dłoni. Trzeba tylko sprowadzić z zastosowań metafizycznych do zwykłych, spotykanych w potoczny, języku. Należy trzymać się znanych wszystkim sposobów użycia słów.
Metafizyczne użycie słów ma miejsce zwykle, gdy posługujemy się słowami takimi jak „możliwe”, „niemożliwe”, „konieczne”, „istota” bez uwzględnienia kontekstu. W codziennym użyciu, słowa takie występują i są zrozumiałe np. zdania: „Nie jest możliwe, aby partię szachów wygrały jednocześnie dwie osoby” lub „Do istoty ołówka należy to, że można nim pisać”, nie są wypowiedziami metafizycznymi. Cechą odróżniająca codzienne użycia słów od metafizycznych jest brak kontekstu, w których słowa te występują: problemy filozoficzne powstają wtedy, gdy język „świętuje” (DF 38).
3.2.3 Język jako narzędzie
Tak jak narzędzia służą nam do rozmaitych celów i ich znaczenie polega na spełnianiu owych celów, podobnie jest z wyrazami: „Wielką klasę przypadków, w których stosuje się słowo `znaczenie' - choć nie wszystkie jego zastosowania - można objaśnić tak: znaczeniem słowa jest sposób użycia go w języku”(DF 43). Język jest „narzędziem” zróżnicowanym funkcjonalnie, znacznie wyrażeń językowych wypływa z ich użycia.
Jeśli więc nie respektujemy reguł zastosowania, normalnego zastosowanie słów, łatwo popełniamy błąd. Pytania dotyczą słów, należy więc mówić o słowach (DF120). Z tego punktu widzenia, tezy filozoficzne to zdania gramatyczne, czyli opisujące sposób użycia słów tworzące ich znaczenie; błędem jest więc brać je za opis pewnej rzeczywistości. Jako przykład Wittgenstein podaje zdanie Kartezjusza: „Każde ciało jest rozciągłe”. Rozciągłość, stwierdza, nie jest cechą, własnością ciał - nie nazwiemy bowiem ciałem czegoś, co nie jest rozciągłe. To zdanie przeto ma charakter gramatycznego ustalenia, stwierdza, że przez cielesność mamy rozumieć rozciągłość. Typowym użyciem filozoficznym jest też formułowanie tez, które nie mają możliwej antytezy, czyli zdań, odnośnie do których nie można sobie wyobrazić, aby mogło być inaczej. Zdania nie mające sensownej negacji, twierdzi Wittgenstein, nie mają empirycznego sensu (DF 50). Również zdania: „moje wyobrażenia są prywatne”, „tylko ja mogę wiedzieć, że czuję ból”, „każdy pręt ma pewną długość” itd., tylko pozornie są empiryczne. W rzeczywistości wyrażają gramatyczną normę. To ostatnie znaczy: nazywamy coś (albo to) `długością pręta' - natomiast nie nazywamy niczego `długością kuli'. Wyobrażam sobie po prostu jakiś pręt. Rola obrazu w tym zdaniu jest inna niż w zdaniu: „Ten stół ma tę samą długość, co tamten”. Tu rozumiem bowiem co znaczy wyobrażać sobie coś przeciwnego. Obraz ilustrujący zdanie gramatyczne mógłby, co najwyżej, pokazać, co nazywamy `długością pręta'. „Cóż więc miałoby tu być pojęciem przeciwnym?” (DF 251).
Wittgenstein w wykładach z lat 32-33 zwraca uwagę na kryteria weryfikacji zdania i w nich widzi czynniki decydujące o ich sensie.
Kiedy mówię do przyjaciela, że boli mnie ząb, to on zapewne rozumie tę wypowiedź jako skarżenie się na uciążliwy ból. Filozof zaś w takiej sytuacji zapomina o tym całym kontekście i stwierdza, zwiedziony pozorną formą wyrażenia, że składam tu pewne sprawozdanie bądź opisuje mój stan wewnętrznego. Dlaczego? Ponieważ, gdy np. widzę na ulicy człowieka obwiązanego chustą, jęczącego i trzymającego się za policzek, jestem skłonny powiedzieć: „Boli go ząb”. Jest to zdanie obserwacyjne, opisowe, które można zweryfikować. Skoro zdanie „Boli go ząb” stwierdzamy na podstawie obserwacji, to analogicznie zdanie „Boli mnie ząb” winno mieć swe źródło w obserwacji. Tam spostrzegamy to, co na zewnątrz nas, a tu to, co wewnątrz. Analogia jest jednak złudna, bowiem zwroty w 3 osobie liczby pojedynczej faktycznie oddają obserwacje i opisują pewien stanu rzeczy, natomiast w 1 liczby pojedynczej to wyrazy ekspresji, objawów bólu. Mówiąc „Boli mnie” nie wyrażam żadnego introspekcyjnie mi dostępnego procesu, zachodzącego w moim wnętrzu. Zamiast powiedzieć „Boli mnie”, po prostu krzyczę „Boli!” albo „Auuu!”. Jest jasne, że zwroty tego rodzaju mają sens w pewnej sytuacji i pełnią określone funkcję.
Zdań w pierwszej osobie liczby pojedynczej nie można sprowadzić do tych w trzeciej osobie liczby pojedynczej, gdyż należą one do zupełnie innych gier językowych. Sens zdań: „Moore'a boli ząb”, „Mnie boli ząb”, „Kogoś boli ząb”, dostępny jest poprzez kryterium prawdziwości. A ponieważ słowo „Ból zęba” w podanych przypadkach dostępne jest przez różne kryterium, należy zatem do różnej gry. Te różnice mogą sięgać tak daleko, a przeto sposoby weryfikacji mogą być tak bardzo do siebie nie podobne, że można, mając w pamięci kryterium weryfikacji zdania „Mnie boli ząb”, zaprzeczyć, że go boli ząb. Różnice w gramatykach wyrażeń „Boli mnie ząb” i „Jego boli ząb” widać w tym, że sensownie jest powiedzieć „Wydaje się, że boli go ząb”, a nie jest sensownie powiedzieć „Wydaje się, że boli mnie ząb”. Oba zdania mają różne kryteria weryfikacji. Także słowo „weryfikacja” nie ma w obu przypadkach tego samego znaczenia. Dla zdania „Boli mnie ząb” weryfikacją jest to, że mam ból zęba i nie ma sensu, abym odpowiadał na pytanie: „Skąd wiesz, że boli cię ząb? - „Wiem, bo odczuwam ból”. Faktycznie, coś niewłaściwego jest w takim pytaniu; także odpowiedź jest absurdalna. […] Nie powiem, że przekonam się, czy boli mnie ząb, opukując moje zęby. Natomiast w stosunku do „Boli go ząb” sensownie jest spytać: skąd wiesz?” i można podać kryteria, których nie można podać w swoim własnym przypadku. W swoim własnym przypadku nie ma sensu pytać „Skąd wiem?” Można by pomyśleć, że skoro moje powiedzenie „Wydaje się, że boli go ząb” jest sensowne, ale już nie moje powiedzenie tego samego o sobie, to mógłbym powiedzieć „Tak jest w jego przypadku, ale nie w moim”. Czy istnieje przeto prywatny język, do którego się odwołuję, a którego on nie może zrozumieć, i dlatego nie może zrozumieć mojego zdania, że boli mnie ząb? Przeszkodą w zrozumieniu nie jest jego słabość umysłu, ale pewien fakt gramatyczny. Jeśli coś jest a priori niemożliwe, to jest wykluczone z języka (AWL 16).
Wittgenstein przestrzega przed pomieszaniem zdań o faktach ze zdaniami gramatycznymi: „Pytanie, czy ktoś ma ten sam ból co ja, kiedy boli mnie ząb, może być pozbawione znaczenia, niemniej w zwykłej sytuacji może dotyczyć faktu, a odpowiedź: „Nie, nie mam”, stwierdzeniem faktu. Jednak filozof, który mówi o kimś: „On nie ma tego, co ja mam”, nie stwierdza faktu. Nie mówi, że faktycznie kogoś innego nie boli ząb. Może się zdarzyć, że go boli ząb. […] Trudność leży w gramatyce wyrażenia „mieć ból”. Nonsens powstaje, gdy próbujemy wyrazić w zdaniu coś, co należy do gramatyki naszego języka. Przez „Nie mogę odczuwać jego bólu zęba” mam na myśli, że nie mogę próbować. W sensie logicznym „nie mogę” to „nie można próbować”. Daleko to cię nie zaprowadzi, skoro możesz pytać, czy możesz spróbować próbować. W argumentacji idealistów i realistów gdzieś zawsze występują słowa „móc”, „nie móc”, „musieć”, a nie ma żadnej próby dowiedzenia ich teorii na drodze doświadczenia. Słowa „możliwość” i „konieczność” wyrażają część gramatyki, zostały jednak utworzone przez podobieństwo do „fizykalna możliwość” i „fizykalna konieczność” (AWL 16).
Trzeba odróżnić zdania empiryczne od zdań wyrażających reguły gramatyczne, aby nie pomieszać, jak metafizyka, tego, co należy do gramatyki (sposobu przedstawiania) i tego, co należy do doświadczenia (tego, co przedstawiane).
3.2.4. Gry językowe
Dla nowego obrazu języka charakterystyczne jest pojęcie „gry językowej”. Wskazuje ono wbrew Traktatowi, że warunkiem sensowności zdania nie jest (nie musi być) istnienie odniesienia przedmiotowego. Gra językowa to technika wymyślania wyobrażonych sytuacji, w których język użyty jest dla ściśle określonego, praktycznego celu, kilka słów lub fraz obrazujących sytuację, język, którego znaczenie nie może być opisane bez odwołania się do użycia w tej sytuacji.
„Termin gra językowa ma tu podkreślać, że mówienie jest częścią pewnej działalności, szerzej, pewnego sposobu życia” (DF 23). Gra językowa jest „całością złożoną z języka i z czynności, w które jest on wpleciony” (DF 7) Jej przykłady to: uczyć się języka, nazywać coś, rozkazywać, opisywać coś, sporządzać coś na podstawie opisu, zdawać sprawę z czegoś, wysuwać i sprawdzać hipotezy, przedstawiać wyniki eksperymentu, wymyślać historię i opowiadać je, odgrywać coś, śpiewać, odgadywać, powiedzieć dowcip, opowiadać, rozwiązywać zadania, przekładać z jednego języka na inny, prosić, dziękować, przeklinać, witać, modlić się mieć coś na myśli, przypominać sobie itd. (DF 7, 23,304, 314).
Jak każda gra, tak i gra językowa ma swoje reguły, którymi się rządzi, a znaczenie poszczególnych ruchów w grze oceniane jest przez ich skuteczność i użyteczność w osiąganiu celu (który zresztą zmienia się w zależności od gry), a nie przez to, jak ów ruch wygląda (DF 569). Podobnie jest i w języku: wyrażenie językowe jest bezsensowne, jeśli w danej grze nie ma żadnego zastosowania, jeśli nic przez nie się nie osiąga, gdy jego brak nie powoduje żadnej zmiany w sytuacji ludzi komunikujących się z sobą. Wittgenstein porównuje słowa do figur szachowych. Wiedzieć jak użyć słowa podobne jest znajomości jak poruszać figurą szachową. Znaczenie słowa należy określać przez reguły jego użycia. Jak używa się danego słowa? i Jaka jest gramatyka tego słowa? traktował jak to samo pytanie. Użycie słów wyznaczają różnego typu niezależne od siebie reguły, dwa słowa mają to samo znaczenie, jeśli obowiązują dla nich te same reguły ich użycia. Kiedy zmienimy regułę zmieniamy znaczenie.
„Gra językowa” występuje przynajmniej w trzech znaczeniach: jako forma uczenia się języka przez dziecko, jako fikcyjna sytuacja wyjaśniająca używanie języka i jako część praktyki językowej, nie jest pojęciem jednoznacznym, ale raczej użyteczną analogią (DF 7,130). „Pomyśl więc o takim oto użyciu języka: wysyłam kogoś po zakupy. Daję mu kartkę, na której znajdują się znaki: `pięć czerwonych jabłek'. Ów ktoś niesie kartkę do sprzedawcy, ten otwiera skrzynię ze znakiem `jabłka', następnie odnajduje w tabeli wyraz `czerwone' ze znajdującą się obok niego próbką koloru, wreszcie wypowiada ciąg liczebników głównych - przyjmuję, że zna je na pomięć - aż do słowa `pięć', przy każdym liczebniku wyjmując ze skrzyni po jednym jabłku w kolorze próbki.- Tak, i podobnie, operuje się słowami” (DF 1).
W miejsce rozumienia znaku pojawia się jego użycie, porównanie z materialnym wzorcem, a w miejsce „myśli” jej wyraz (zdanie).
Zamiast pytać „czym jest długość?”, „czym jest liczba?”, pytamy, jak mierzymy długość?, jak używamy liczebników? Rzeczownikowi nie odpowiada rzecz, a za czasownikiem nie kryje się czynność umysłu. Nie należy pytać: „co to jest znaczenie?”, ale na czym polega wyjaśnienie słowa. „Znaczenie, jakie ma dla nas jakiś zwrot, określone jest przez sposób, w jaki tego wyrażenia używamy (...). Chcę grać w szachy i ktoś zakłada białemu królowi papierową koronę, nie zmieniając przy tym ruchów tej figury, mówiąc jednak, że korona ta ma dlań w tej grze pewne znaczenie, którego jednak nie potrafi wyrazić w kategoriach reguł. Mówię: `dopóki korona nie zmienia sposobu użycia tej figury, nie ma ona tego, co ja nazywam `znaczeniem'” (NB 111).
Gra językowa to sytuacja, która pozwala zobaczyć jak działa język: „Gry te są raczej obiektami porównawczymi, które dzięki podobieństwu albo niepodobieństwu mają rzucić światło na panujące w naszym języku stosunki” (DF 130). Pozwalają wskazać na ile różne ujęcia języka są błędne lub ubogie. Przede wszystkim podważają ujęcie znaczenia jako pewnej myśli i wskazują na płynność pojęcia zdania. „Wprowadza w błąd przypuszczenie, że „książka” jest skrótem czegoś dłuższego, co znajduje się w umyśle tego, kto je rozumie. Słowu „książka” niczego nie brakuje, jeśli jest osobą, która nie słyszała nigdy zdania eliptycznego, potrzebuje tabeli ze zdaniami eliptycznymi z jednej strony i zwykłymi z drugiej” (AWL 11).
Technika gier językowych ukazuje funkcje ważnych filozoficznie pojęć, w tym zdania, sądu, świata, prawdy i fałszu, gramatyki, logiki, matematyki. „Pragnę pokazać przy pomocy gier językowych jak nieprecyzyjnie używamy słów „język”, „sąd”, „zdanie” (NB 111). Rozkazy np. możemy nazwać zdaniami lub nie; nie tylko jedna gra może być nazwana językiem. Nie istnieją uprzywilejowane filozoficznie terminy. Wittgenstein zajmuje się wymieniowymi wyżej słowami ale nie z uwagi na ich wyjątkową ważność, tylko z uwagi na przedmiot, jakim jest język i problemy wynikające z określonego użycia języka: „Chciałbym zniszczyć ten pozór ważności.” (NB 12). W praktyce używamy słów, zdań automatycznie, bez zastanowienia nad regułami gramatyki. W innych kontekstach używamy ich odmiennie i wtedy świadomie zwracamy uwagę na gramatykę. Tworzymy zdania, które wydają się mieć sens, chociaż nie mają określonego użycia.
Przykładem tego, jak język skłania do formułowania filozoficznych problemów jest mówienie o upływie czasu. Uważamy je za sensowne, sugerując się analogią do rzeki: „Powiedzieć, że czas mija szybciej, czy że płynie, to wyobrazić sobie coś płynącego. Następnie rozszerzamy porównanie i mówimy o kierunku czasu. Kiedy ludzie mówią o kierunku czasu, mają właśnie analogię rzeki przed oczami. Z pewnością rzeka może zmienić swój kierunek, jednakże odczuwamy pewną niezręczność mówiąc, że czas zmienia swój kierunek. Powodem jest to, że pojęcie płynięcia czegoś i kierunku płynięcia tkwi w naszym języku. Przypuśćmy, że co pewien czas sytuacje powtarzają się i że ktoś stwierdził, że czas jest kolisty. Prawda to czy fałsz? Żadne z nich. To byłoby jedynie inny sposób wyrażenia, i moglibyśmy mówić równie dobrze o czasie kolistym. Niemniej, obraz czasu jako płynącego, jako posiadającego kierunek, narzuca się bardzo zdecydowanie. […] Czy czas może płynąć niezależnie od zdarzeń? Jakie jest kryterium dla czasu w zdaniu: „Wypadki rozegrały się 100 lat temu a czas zaczął się 200 lat temu”? Czy czas został stworzony, czy też świat został stworzony w czasie? Te pytania stawiamy idąc za analogią „Czy to krzesło zostało zrobione?”, to tak jak pytać, czy porządek został stworzony „przed” czy „po”. „Czas” jako rzeczownik okropnie zwodzi. Musimy ustalić reguły gry zanim zaczniemy w nią grać. Dyskusja o „ strumieniu czasu” ukazuje jak powstają problemy filozoficzne. Użycie języka w celach praktycznych nie rodzi filozoficznych problemów, ale wyjście poza te cele i przyglądanie się językowi. Budujemy zdania i potem zastanawiamy się, co też mogą znaczyć. Kiedy rozumiemy „czas” jako rzeczownik, wtedy stawiamy pytanie o stworzenie czasu” (AWL 13).
Podobnie zdania stwierdzające, że coś musi mieć miejsce, wydarzyć się, nie oddają empirycznej konieczności, ale określają normy wyrażania. Np. gdy stwierdzamy, że kostka musi upaść tylko na jeden ze swoich boków lub że przyczyną danego zjawiska musi być pewne nieświadome przeżycie, sięgamy po te wyrażenia, by móc stwierdzić, że muszą być przyczyny. Normy wyrażania przypominają hipotezę, że przyczyna jest proporcjonalna do skutku. Błąd polega na tym, że wierzymy, że mamy do czynienia z naturalnymi prawami a priori, a tymczasem mamy do czynienia z pewną normą wyrażania, którą sami ustaliliśmy (AWL 15). Chodzi o przyjęte normy wyjaśniania, tego co uchodzi za wyjaśnienie. „Stwierdzenie głoszące, że musi istnieć przyczyna pokazuje, że mamy pewną regułę języka. To, czy wszystkie prędkości ruchów planet mogą być ustalone przez przyjęcie niewidzialnych mas, jest kwestią matematyki czy gramatyki, i nie da się stwierdzić empirycznie. Jest niejako z góry ustalone. To kwestia przyjętej normy wyjaśniania. W systemie mechaniki np. istnieje system przyczyn, chociaż w innym systemie może wcale nie występować. Można by stworzyć system, w którym użylibyśmy wyrażenia: „Moje załamanie nie ma przyczyn.” […] Nie chcemy powiedzieć, że nie ma przyczyn w naturze, ale to jedynie, że my mamy system, w którym nie występują przyczyny. Determinizm i indeterminizm są własnościami arbitralnie ustalonego systemu” (AWL 15).
Zdanie sprawy z reguł wyznaczających użycie zdań, wymaga określenia czym są zdania, czyli podania ich gramatyki. Jednak Wittgenstein nie zamierza podać ogólnej definicji zdania, twierdzi, że nie jest to możliwe, podobnie jak niemożliwe jest zdefiniować słowo „gra”, „wygrana”, „przegrana”, „sens” i „nonsens”. Każde określenie, jakie możemy podać, będzie arbitralne, bowiem ich znaczenie zmienia się zależnie od konkretnego przypadku. Co nie przeszkadza temu, że możemy mówić o grze, wygranej, przegranej, sensie, nonsensie, nie nadając słowom „gra”, „wygrana”, „przegrana”, „sens”, „nonsens” jasnego znaczenia. Gra językowa jest „całością złożoną z języka i z czynności, w które jest on wpleciony”(DF 7). Wyrażenie językowe jest bezsensowne, jeśli nie ma żadnego zastosowania, jeśli nic przez nie się nie osiąga - jego brak nie powoduje żadnej zmiany sytuacji komunikujących się z sobą osób. Wittgenstein wybierając ten termin, zdaje się podkreślać, że użycie wyrażeń językowych podlega pewnym regułom oraz że ich znaczenie zależy od kontekstu wypowiedzi. Owym kontekstem jest zdanie (zdania) i także czynniki pozajęzykowe: „Termin gra językowa ma tu podkreślać, że mówienie jest częścią pewnej działalności, pewnego sposobu życia” (DF 23).
Twierdzenie: „znaczenie to użycie” ma charakter opisowy, nie jest elementem teorii znaczenia, bowiem zadaniem filozofa jest opisać język, a nie wyjaśniać go czy reformować (DF 109,124, 599) Wittgenstein zwraca uwagę, że ilekroć pytamy o sens danych dźwięków czy napisów, to w odpowiedzi należy uwzględnić kontekst, czyli zastosowanie, sposoby użycia wyrazów w konkretnych sytuacjach życiowych, cele, zamiary, zachowania ludzi wypowiadających badane wyrażenia - ich sposoby życia. Wyrażenie językowe jest zawsze osadzone (i jako takie musi być rozpatrywane) w grze językowej. Jego użycie określają pewne reguły i ma ono sens o ile są przestrzegane, nie ma sensu, nie ma zastosowania w danej grze. U podstaw gier językowych leży postępowanie zgodne z regułą.
Właśnie pojęcie reguły gramatycznej pozwala wskazać na swoistość problemów filozoficznych. W filozofii, gdy natrafiamy na trudności, podajemy regułę gramatyczną. Wittgenstein, wyjaśniając to stwierdzenie, porównuje grę kierowaną przez reguły do pozbawionej takich reguł. „Możemy być przekonani, że pełna logiczna analiza da pełną gramatykę danego słowa. Ale nie ma nic takiego jak pełna gramatyka. Jednakże podanie reguły jest uzasadnione (has a use), gdy ktoś ustala przeciwną regułę, którą nie chcemy się kierować. Kiedy odkrywamy reguły użycia znanego terminu, to tym samym nie uzupełniamy naszej wiedzy o jego użyciu i nie mówimy ludziom, jak mają używać tego terminu, jak gdyby tego nie wiedzieli. Logiczna analiza nie jest lekarstwem. Jej znaczenie polega na położeniu kresu zamieszaniu, które ktoś powoduje refleksją nad słowami”(AWL 17.
Dlaczego jesteśmy skłonni powiedzieć „Jedyną rzeczywistością jest chwila obecna (the present)”? Skłonność, żeby tak powiedzieć jest tak silna jak ta, aby powiedzieć, że moje doświadczenie jest rzeczywiste. Osoba, która mówi, że tylko teraźniejszość jest rzeczywista, ponieważ przeszłości i przyszłości nie ma tutaj, ma w swoim umyśle obraz czegoś poruszającego się. […] Zdanie „Tylko teraźniejszość istnieje naprawdę” wydaje się coś znaczyć, dzięki znanym obrazom, które z nim wiążemy, obrazom rzeczy mijających nas w przestrzeni. Kiedy w filozofii mówimy o teraźniejszości, wydaje się nam, że odnosimy się do czegoś w rodzaju punktu Euklidesa. Jednak, kiedy mówimy o aktualnym doświadczeniu nie jest możliwe utożsamienie teraźniejszości z takim punktem. Trudność dotyczy słowa „teraźniejszy” (present). Ma tu miejsce gramatyczne zamieszanie. Osoba stwierdzająca, że jedynie aktualne doświadczenie jest rzeczywiste, nie stwierdza jakiegoś empirycznego faktu, podobnego do faktu, że pan S. nosi brązowy garnitur. A osoba, który przeciwstawia się stwierdzeniu, że tylko teraźniejszość jest rzeczywista, mówiąc: „Z pewnością przeszłość i przyszłość są również rzeczywiste” w pewnym stopniu nie trafia w sedno (does not meet the point). Oba stwierdzenia nic nie znaczą” (AWL 22).
Częstym błędem w filozofii jest podanie wyjaśnienia w pojęciach przedmiotu innego rodzaju. Idealizm popełnia taki błąd utożsamiając przedmiot z jego ideą. Np. krzesło = idea krzesła. Wprawdzie możemy wyjaśniać słowo „krzesło” pokazując jego rysunek, ale to nie znaczy, że krzesło jest kompleksem widoków krzesła. U podstaw tego błędu tkwi pytanie o formie „Czym jest x”? Istotne jest pytanie: „Jak używane jest słowo „x”? Wtedy nie popełniamy błędu traktowania rzeczownika tak, jakby odpowiadała mu pewna rzecz. W zwykłej gramatyce nic nie zabrania używać rzeczownika do oznaczenia ciała fizycznego.
Oto człowiek pisze na kartce. Zapytani, przy pomocy czego on to robi, odpowiadamy, że ręką, podobnie jak na pytanie kiedy śpiewa, powiemy, że przy pomocy strun głosowych. Skłonni jesteśmy też powiedzieć, że myśli przy pomocy umysłu. Traktujemy wyrażenia „myślenie”, „sądzenie”, „odczuwanie” tak samo jak wyrażenia „pisanie”, „śpiewanie”, „bieganie”. Skoro czasowniki z drugiej grupy wskazują na podmiot czynności, jakim jest np. ręka, struny głosowe, czy nogi, to jesteśmy skłonni uważać, że te z grupy pierwszej również zakładają podmiot czynności. Czasowniki intencjonalne takie jak „myśleć”, „rozumieć”, czy „chcieć” zestawiamy ze zwykłymi czasownikami oznaczającymi wykonywanie czynności (biec, jeść, spać. Skoro te ostatnie wskazują nam na widzialne i intersubiektywnie weryfikowalne czynności, to kierując się analogią, uważamy, że czasowniki intencjonalne również wskazują na czynności, już nie cielesne czy fizyczne, ale mentalne, wewnętrzne. Łatwo już teraz zestawić dwie rzeczy: wewnętrzny i prywatny umysł, który odpowiada za naszą reprezentacje świata i umożliwia bezpośredni wgląd w to, co prywatne: myśli, uczucia, emocje, doznania, oraz zewnętrzny i intersubiektywny, cielesny świat. Tak oto język narzucił, stwierdza Wittgenstein, dualistyczne rozumienia umysłu i świata. Nie zaprzecza istnienia czynności mentalnych: myślenie, rozumienie, chcenie itd. Podkreśla, że ich natura jest inna, niż sugeruje to podobieństwo form językowych. Uwidacznia się to w okolicznościach, w kontekście użycia wyrażeń. Myli nas zewnętrzna forma wyrażeń i brak wiedzy o ich użyciu. Powinniśmy wpierw zapytać: kiedy, w jakich okolicznościach, dlaczego, w jakim celu i do kogo coś mówiliśmy, używając spornych wyrażeń.
Każda nasza wypowiedź jest częścią pewnej gry językowej, ta zaś jest ufundowana na pewnych sposobie życia. Nie biorąc pod uwagę naturalnego kontekstu wyrażenia, tak jak to czyni znaczna część filozofów, nie widzimy jego specyficznej funkcji i roli, jaką pełni w grze językowej czy zdaniu. Nie znając poprawnego sposobu użycia wyrażenia, nadajemy mu nowe - fałszywe. Traktujemy rzeczownik „umysł” tak samo jak „ciało” czy „materia”. Mieszamy ze sobą przedmioty przynależne do różnych kategorii. Powodem błędu jest ukryte założenie, że każdy rzeczownik ma swój desygnat. Zwróćmy uwagę na nasze użycie wyrażeń i jeżeli uda nam się zbadać ich gramatykę, czyli sposób użycia, to jasnym się stanie, co oznaczają rzeczowniki takie jak „ciało” czy „umysł”. Być może okaże się, że część z nich nic nie znaczy, tylko pełni jakąś funkcję w naszym sposobie mówienia, w naszej grze językowej.
Zdaniem Wittgensteina dualizm i wszelkie jego odmiany opierają się na rozróżnieniu wnętrza i tego, co zewnętrzne. Przy czym dodaje, że nie jest to rozróżnienie metafizyczne czy epistemologiczne, tylko semantyczne. Krytykuje też pewien typ (redukcyjnej) argumentacji, wynikający ze skłonności do wyjaśnienia danego zjawiska przez odwołanie do jednej przyczyny, a następnie wskazanie, że owe zjawisko jest „naprawdę” czymś innym. Skłonność ta np. odpowiada za przekonanie, że kara musi być jedną z trzech rzeczy: zemstą, środkiem zapobiegawczym lub szansą na poprawę. Ten sposób patrzenia na rzeczy dochodzi do głosu w pytaniach typu: Dlaczego ludzie polują?, Dlaczego budują wysokie budynki? Wittgenstein podaje jako przykład tej skłonności wyjaśnienie Frezera ze Złotej Gałęzi: ludzie palą kukłę z powodu jej podobieństwa do istot ludzkich, które niegdyś były palone. Ubieranie kukły do spalenia jest pozostałością tego obrzędu. Wittgenstein stwierdza: może i z tego powodu, ale nie koniecznie. Nerwem tego typu postępowania jest przekonanie, że zawsze poszukiwany jest określony (jeden) motyw. Jednak ze spaleniem kukły może wiązać się właściwy temu zespół uczuć, który nie ma związku ani ze starożytną praktyką ani z użytecznością. Kolejnym wyrazem takiej skłonności jest tłumaczenie np. znaczenia uczuć przez odwołanie do ich użyteczności w ewolucji gatunku. Dziecko dlatego odsłania zęby, kiedy się złości, ponieważ jego przodkowie tak czynili aby ugryźć. Włosy stają ci dęba, kiedy się boisz, ponieważ w świecie zwierząt ma to określony cel - odstrasza przeciwnika. We wszystkich przykładach ich znaczenie zostało zredukowane do użyteczności (AWL 30).
Przykładem tendencji redukującej różnorodności do prostych składników, czy wspólnej części jest dyskusja słów: „dobro”, „piękno”. Filozofowie stawiając pytania „Czym jest dobro”, „Czym jest piękno?” szukają zwykle czegoś wspólnego dla wszystkich rzeczy dobrych i pięknych - tak postępował np. Platon. Wittgenstein za pomocą wskazówek podważa splot analogi, które skłaniają do takiego postępowania. „Przypuśćmy, że twierdzisz: „Dobro jest jakością ludzkich czynów i zdarzeń”. To jest na pierwszy rzut oka zrozumiałe zdanie. Jeśli zapytam: „Jak można poznać, że jakieś działanie ma tę jakość?” możesz kazać mi zbadać ją i się przekonać. Zaczynam więc badać ruchy składające się na działanie - czy one są może tylko symptomami dobra? Jeśli tak, to musi być sposób niezależnego sprawdzenia, w przeciwnym wypadku słowo „symptom” jest bez znaczenia. A teraz nasuwa się ważne pytanie dotyczące dobra: Czy można znać działanie we wszystkich jego szczegółach, a jednak nie wiedzieć, czy jest dobre?
Podobne pytanie dotyczy piękna. Weź pod rozwagę piękno twarzy. Jeśli wszystkie jej kształty i barwy są określone, to także jej piękno? Czy może są one jedynie symptomami piękna, które trzeba określić w inny sposób? Możesz twierdzić, że piękno to pewna niedefiniowalna jakość i zgodnie z tym powiedzieć, że jakaś twarz jest piękna, to stwierdzić, że ma tę niedefiniowalną jakość. Czy nasze badanie zmierza do ustalenia, czy pewna twarz ma tę niedefiniowalna jakość, czy do ustalenia jedynie tego, jaką jest? Jeśli to pierwsze, to niedefiniowalna jakość może być przyznana do szczególnego układu barw. Ale nie musi tak być, powinniśmy mieć jakiś niezależny sposób sprawdzenia. Jeśli żadne odrębne dociekanie nie jest wymagane, to przez piękną twarz mamy na myśli tylko pewien układ barw i kształtów” (AWL 31). Chodzi o to, czy bycie piękną tej twarzy, czy też dobro tego czynu, są doświadczane niezależnie od danej twarzy i danego czynu, czy też wypływają, są następstwem własności twarzy i czynu.
Słowa piękny, dobry, przyjemny, itd., które stanowiły podstawę dla utworzenia rzeczowników określających jakości: piękno, dobro, przyjemność, itd. nabierają znaczenia w sytuacjach użycia i zależnie od tego mogą mieć wiele znaczeń. W ten sposób osłabia tendencję redukowania wielości do określonej w sobie jakości - istoty danej klasy zjawisk.
Innym zabiegiem Wittgensteina jest zwrócenie uwagi na to, jak uczymy się pewnych słów. Często używamy przymiotników, które można zastosować w odniesieniu do twarzy jakiejś osoby. I tak jest w odniesieniu do „piękny” i „brzydki”. Nie odkrywamy tych jakości w twarzy i następnie uświadamiamy sobie, że te jakości ma także drzewo. Słowa „piękny” i „brzydki” związane z innymi słowami zmieniają swoje znaczenie. Jeśli porównamy wyrażenia: piękna (brzydka) twarz, piękne (brzydkie) drzewo, piękne (brzydkie) kwiaty, to widzimy, że w każdym z podanych określeń, nie chodzi o wspólną jakość. Wittgenstein kładzie nacisk na rzeczownik, czyli rodzaje przedmiotów, z którymi związane są przymiotniki i to one powodują zmianę znaczenia przymiotników. Dlatego przymiotnik „piękna” w wyrażeniu „piękna twarz” i „piękna książka” nie znaczą czegoś podobnego.” „Słowo `piękno” używane jest dla tysiąca różnych rzeczy. Piękno twarzy różni się od piękna kwiatów i zwierząt. To że gra się tu w zupełnie różne gry, widać jasno z różnic, jakie pojawiają się, kiedy rozprawiamy o każdej z nich. Znaczenie słowa `piękno” możemy uchwycić jedynie przyglądając się temu, jak je używamy” (AWL 32).
W filozofii zagadnienie znaczenia, czyli znaczenie słowa „znaczenie” jest równorzędnym przedmiotem badań, co gramatyka innych słów, np. „Bóg”, „dusza”, „umysł”, „konkret”, „abstrakt”, „czas”, „dobro”, „zło”, czy wyrażenia „czas płynie”. „Znaczenie”, „gramatyka”, „zdanie” wyróżnione są o tyle, o ile dociekania dotyczą języka i zagadek, które powstają w jego użyciu. Celem jest uwolnić się od zagadek, czy zapętleń spowodowanych ich filozoficznym użyciem, wskazywanie błędów w języku: „Będę używał słowa „filozofia” na oznaczenie aktywności wskazywania takich błędów” (AWL 23).
3.2.5. Kierowanie się regułą
Wittgenstein stara się wyjaśnić znaczenie językowe w pojęciach reguły. Reguły są podstawą sensu. Używanie języka jest działaniem kierowanym przez regułę (podobnie jak działania matematyczne), jak granie w pewną grę.
Stwierdzenie, że znaczenie słowa określają reguły jego użycia, nie oznacza podania listy takich reguł, ani czegoś, co można wskazać, co jest nosicielem znaczenia. „Użycie pieniądza i użycie słów są podobne. Pieniędzy nie zawsze się używa do kupowania rzeczy, które można wskazać, e. g., kiedy płacimy za pozwolenia na miejsce w teatrze, czy za tytuł, czy czyjeś życie (AWL 32-33, 26). W większości przypadków posługujemy się regułami automatycznie, czasami odnajdujemy regułę użycia, niekiedy mamy problemy. Na czym jednak polega działanie kierowane regułą? „Skąd wiem, że rozwijając ciąg + 2, muszę napisać 2004, 2006, a nie 2004, 2008? - Podobne pytanie: „Skąd wiem, że ten kolor jest czerwony?” (UPM 14). Wittgenstein krytykuje metafizyczne wyjaśnienie odwołujące się do znaczenia jako psychicznego obrazu, stojącego nam przed oczyma wraz ze znakiem, któremu towarzyszy (DF 139). Czy kierowanie się regułą polega na pewnym procesie czy stanie mentalnym? Obraz np., jaki nasuwa mi się, gdy słyszę słowo „kostka”, rysunek kostki, w jakim sensie może pasować do użycia słowa `”kostka” lub nie pasować? Obraz wprawdzie sugeruje sposób użycia słowa, ale go nie determinuje: „Pozostajemy najwyżej pod pewną presją psychologiczną, ale nie logiczną” (DF 140).
Wittgenstein przekształca pytanie, czym jest kierowanie się regułą, na pytanie, na jakiej podstawie uznajemy, że ktoś poprawnie kieruje się regułą, np. poprawnie wykonuje dodawanie. „Jak rozstrzygnąć, który krok jest w danym punkcie właściwy? - Właściwym krokiem będzie krok zgodny z rozkazem - tak jak go pomyślano”. - A więc dając rozkaz „+2” pomyślałeś, że po 1000 powinien napisać 1002, oraz że po 1866 powinien napisać 1868, a po 100034 - 100036 itd. - nieskończoną ilość takich zdań? - „Nie; pomyślałem, że po każdej zapisanej powinien napisać drugą z rzędu; stąd zaś wynikają na swych miejscach wszystkie owe zdania”. - Ale na tym właśnie polega kwestia, co w danym miejscu z tamtego zdania wynika. Albo też - co w danym miejscu powinniśmy uznać za „zgodność” z tym zdaniem (oraz z tym, co przez nie wtedy rozumiałeś - czymkolwiek to było)” (DF 186).
Konstytutywnym elementem znaczenia jest uzyskany rezultat. To nie reguła wyznacza rezultaty, lecz rezultat działania stanowi kryterium, że to właśnie działanie było wykonywane. Jeśli dodając 2+2 otrzymasz 5, znaczy to, że nie wykonałeś dodawania. Bezwzględność zdania „2+2=4” bierze się stąd, że jest ono regułą w grze językowej. Wynik musimy uznać, za kryterium tego, że postąpiono zgodnie z regułą. Matematyka jest miarą, a nie tym, co mierzone. Arytmetyka jest gramatyką liczb, a równania są regułami składni. Podobnie geometria jest gramatyką wypowiedzi o przedmiotach przestrzennych. Doświadczenie mierzone jest miarą matematyki, nie może przeto mieć wpływu na reguły pomiaru.
„Matematyka jako coś znajdującego się wśród pierwotnych miar” (UPM 74). Nie należy mieszać ustalenia metody pomiaru z podaniem jego wyniku, czystej matematyki z jej zastosowaniem. Reguły matematyczne, jak każde inne (np. prawa logiki) sprawdza się w użyciu. Nie mogą być ani prawdziwe ani fałszywe, takiej ocenie podlega ich zastosowanie. Można oczywiście mówić o prawdzie w matematyce rozumianej jako prawda w jakimś systemie aksjomatycznym, ale chodzi tu o dowodliwość. Są to dwa znaczenia słowa „prawda”, a nie jak sugeruje mieszanie tych różnych znaczeń, dwa rodzaje jednej prawdy.
Między kierowaniem się regułą, a złudzeniem, że kieruję się regułą, musi istnieć różnica. W przeciwnym razie wszystko mogłoby uchodzić za działanie zgodne z regułą, co sprzeczne jest z samym pojęciem reguły. „Dlatego `kierowanie się regułą' jest pewną praktyką. A sądzić, że się kierujemy regułą, to nie to samo, co kierować się regułą. Dlatego nie można kierować się regułą `prywatnie'; wtedy bowiem sądzić, że kierujemy się regułą, byłoby tym samym, co kierować się regułą”(DF 202). Nie wystarczy jednak wskazać na rezultat, aby wyjaśnić postępowanie zgodne z regułą, potrzebne jest wyjaśnienie, jak rezultat usprawiedliwia przekonanie, że postępujemy zgodnie z regułą. Pytanie „Jak można się kierować regułą” dotyczy też usprawiedliwienia, dlaczego tak według niej postępuję (DF 217).Wittgenstein podaje analogiczny do stosowania się do reguły przykład wykonywania rozkazu. „Wyobraź sobie, że przybywasz jako badacz do nieznanego kraju, z zupełnie obcym językiem. W jakich okolicznościach powiedziałbyś, że tamtejsi ludzie wydają rozkazy, rozumieją je, wykonują, sprzeciwiają się im itd.? Układem odniesienia jest tu wspólny ludziom sposób działania, przez który interpretujemy obcy nam język” (DF 206).
Rozróżnienie na faktyczne (obiektywne) kierowanie się regułą i złudne (subiektywne), tylko myślenie, że się postępuje zgodnie z nią, można przeprowadzić w świetle pojęcia społecznej praktyki. Kierowanie się regułą nie jest praktyką prywatną - interpretowania swoich własnych słów, napisanych czy wypowiadanych do siebie w myśli. Wittgenstein nie przyjmuje, przynajmniej wprost, przeciwnej tezy, głoszącej, że członkowie danej społeczności językowej dostarczają obiektywnych standardów tego, jak ktoś ma używać słów, jak działać i reagować w obecności danych słów. „Powiadasz więc, że to wzajemna zgoda ludzi decyduje o tym, co jest prawdą, a co fałszem? - Prawdą i fałszem jest to, co ludzie mówią; w języku zaś są ze sobą zgodni. Nie jest to zgodność poglądów lecz sposobu życia”(DF 241).
W ostatnim okresie swojej twórczości Wittgenstein badał gramatykę słów opisujących życie psychiczne: rzeczowników: doznanie, wyobrażenie, świadomość, myślenie, uczucie, jaźń, itd., oraz czasowników: doznawać, wyobrażać, mieć na myśli, czuć, zamierzać, obawiać się, itd. Analizuje ważną osobliwość języka. Zauważył, że dla wypowiedzi o doznaniach w pierwszej osobie liczby pojedynczej nie istnieją żadne kryteria poprawności - prawidłowe jest to, co wydaje się prawidłowe. W trzeciej osobie kryterium takim jest obserwacja. Zdanie w pierwszej osobie czasu teraźniejszego jest ekspresją, w trzeciej natomiast informacją. Kryteria weryfikacji wyrażeń opisujących moje doznania np. „Boli mnie!” są inne niż w przypadku wyrażeń opisujących widzenie przedmiotów fizycznych, np. „Widzę słonia”. W tym pierwszym chodzi o konsekwencje. To językowa analogia, obraz w którym to, co psychiczne, zostaje przedstawione w analogii do przedmiotów zewnętrznych, każe nam mówić o doznaniach jak o przedmiotach zewnętrznych i istnieniu doznań przypisywać decydującą rolę w konstytucji znaczenia. „Opisuję swój nastrój” i „Opisuję swój pokój”. Trzeba sobie uprzytomnić różność tych gier językowych”(DF 290).
Wittgenstein nie zaprzecza istnieniu doznań, ale zwraca uwagę na kierowanie się pewną analogią gramatyczną i ją kwestionuje (DF 281-317). Skłania ona do rozumienia czasowników i rzeczowników odnoszących się do życia psychicznego wedle modelu nazwa-przemiot. W przypadku wypowiedzi o doznaniach w pierwszej osobie „Boli mnie!” - nie chodzi o relację nazwa-przedmiot. Nie należy mylić uwag gramatycznych z tezą rzeczową, z opisami stanów rzeczy. Wypowiedzi teologów: „Bóg jest wszechmocny”, „Bóg jest miłością”, itd. nie stwierdzają faktów, ale są regułami, które ustalają znaczenie (czyli użycie) słowa „Bóg”. Dogmaty pełnią w takiej interpretacji rolę reguł pojęciowych, a prawdy wiary postulatów znaczeniowych. Razem składają się na język, w którym możliwe jest wyznanie wiary. Nie należy ich mylić z opisami, wtedy wyraźniej dostrzeżemy w wypowiedziach wyrażających doznania, sądy estetyczne, etyczne i religijne, a także logiczne i matematyczne, że one nie są obrazem (opisem) czegoś, ale regułami obrazowania (jak zdania logiki i matematyki), albo ekspresjami (jak zdania wyrażające doznania czy sądy estetyczne), względnie wyznaniami wiary (wypowiedzi religijne i etyczne).
W przypadku np. filozoficznego pytania o związek zdania i faktu - zagadnienie prawdy, Wittgenstein zaleca, by widzieć go podobnie do związku między życzeniem a jego spełnieniem, rozkazem i jego wykonaniem, oczekiwaniem i tym, co oczekiwane - jako przypadek takiej harmonii między myślą i rzeczywistością, która dochodzi do skutku dzięki gramatyce. „Życzenie zdaje się już wiedzieć, co je spełni lub co by je spełniło; zdanie, myśl - co zapewni im prawdziwość, nawet gdy tego czegoś nie ma! Skąd bierze się owo wyznaczanie tego, czego jeszcze nie ma? Owo despotyczne żądanie? (`Twardość logicznej konieczności')” (DF,437). Otóż zdanie, myśl, pragnienie, itd. określają już w przód (antycypują) określony stan rzeczy na mocy związku znaczeń słów. Co zdanie czyni prawdziwym, co rozkaz, co życzenie itd. jest już a priori wyznaczone dzięki znaczeniu tych słów. Oba człony relacji są istotne: zdanie „p” jest prawdą, dzięki zajściu faktu p, ale również fakt p czyni prawdziwym zdanie „p”. Harmonia jest wynikiem kompetencji językowej, znajomości określającej znaczenia słów, języka, dziełem gramatyki. Dokładniej, gramatyka określając znaczenia słów decyduje o tym, jak się mówi; natomiast o tym, czy to co się mówi, jest prawdą decyduje porównanie zdania z rzeczywistością. „Reguły gramatyki są arbitralne, w tym samym sensie co wybór jednostki miary. Ale to może przecież znaczyć tylko, że są one niezależne od długości mierzonego przedmiotu i że wybór jednej jednostki miary nie jest `prawdziwy' a innej `fałszywy', tak jak podanie długości jest prawdziwe lub fałszywe”. Związek języka ze światem ma charakter gramatyczny.
Soin stwierdza, że Wittgenstein nie relatywizował prawdziwości, ale językowe środki do stwierdzania prawdy: „Relatywizacja środków do stwierdzania prawdy nie ma nic wspólnego z relatywizacją prawdziwości, ponieważ wynikiem zmiany środków językowych nie jest przekształcenie prawdziwego zdania w fałszywe (czy odwrotnie), ale inne zdanie. Dlatego Wittgenstein kład taki nacisk na kontekst wypowiedzi” . Uściślenie okoliczności, podanie kontekstu, np. miejsca i czasu, usuwa rzekomą względność. „[…] dzięki Wittgensteinowi możemy rozpoznać, że tzw. alternatywne - nieklasyczne koncepcje prawdy nie są niczym innym jak ruchami w obrębie gramatyki naszego języka. Nie są bowiem ani próbami zdania sprawy z reguł określających znaczenie słowa `prawda', ani próbami zdania sprawy ze źródłowego fenomenu, który zwykle określamy słowem `prawda'. Są natomiast postulatami zmiany znaczenia słowa `prawda'. Pozwala to innym okiem spojrzeć na problem prawdy, który w swojej istotnej postaci jest empiryczną kwestią związku między językiem a rzeczywistością, a nie sporem między `klasyczną' (`korespondencyjną') a `koherencyjną' i `pragmatyczną' koncepcją prawdy”.
Błędem w filozofii jest postępowanie podobnie jak w nauce. Ujednolicanie konkretnych przypadków w abstrakcyjnej teorii, redukcja wielości możliwych faktów przyrodniczych do paru praw nimi rządzących: „Filozofowie mają nieustająco przed oczyma tę metodę naukową, wciąż więc ich kusi, by zadawać pytania i odpowiadać na nie w taki sam sposób, jak czyni to nauka. Skłonność ta jest prawdziwym źródłem metafizyki i prowadzi filozofa w całkowitą ciemność” (NB 45). Wittgenstein atakuje naukę, w jej pretensji do modelowania wszystkich dziedzin poznania na swój sposób (wedle właściwych jej metod). Abstrakcja, generalizacja, formułowanie praw - wyniki teoretyzowania stoją na przeszkodzie zrozumienia zjawisk nie tylko językowych. Przykładem może być zagadnienie prawdy. Zgodnie z gramatycznym zwrotem, należy zwrócić uwagę na sposoby używania słów „jest prawdą” - gramatykę słowa „prawda”, nie zaś dociekać istoty prawdy. Istnieje wiele różnych użyć tego słowa, w różnych kontekstach, w różnych zdaniach, a każde z nich jest częścią gramatyki tego zwrotu, a nie metalogiczną definicją prawdy.
Ogólnie, nie należy widzieć języka jako ścisłego rachunku opartego o ścisłe reguły. Można sobie wyobrazić reguły albo zasady na jakich miałoby opierać się modlenie czy żartowanie, czyli takie akty mowy, w których dowolność i kreatywność jest fundująca. Dalsze przykłady to: prośby, rozkazy, dowcipy, kłamstwa, zaklęcia, opowiadania, powitania itd.
Wittgenstein uznał za daremne próby podania cechy definicyjnej tego, co nazywa się „grą”. Nie dlatego, że bardzo trudno znaleźć taką cechę, ale dlatego, że taka cecha nie istnieje: „widzimy skomplikowaną siatkę zachodzących na siebie i krzyżujących się podobieństw; podobieństw w skali dużej i małej” (DF 66). Wittgenstein nazwał je podobieństwami rodzinnymi (Familienähnlichkeit) (DF 67). Gry są charakteryzowane na tej podstawie, z tego powodu nie można podać ich definicji.
Poszukiwanie definicji gry językowej jest tak samo złudne, jak poszukiwanie ogólnej formy zdania (por. DF 112-115). Niezliczona ilość różnych rodzajów zdań nie pozwala na wysunięcie obejmującej je wszystkie teorii znaczenia. Teorię można stworzyć tam, gdzie da się wyróżnić stały element wspólny dla wszystkich rodzajów zdań i ich użyć. Tylko wtedy można sformułować prawo: ilekroć X, to Y. Niezliczonej ilości różnych rodzajów zdań, którym towarzyszą niezliczone sposoby ich użycia nie łączy wspólna cecha, dlatego możliwość teorii jest wykluczona; niemniej szereg rodzajów zdań i użyć posiadają pewne podobne cechy. Ten rodzaj podobieństwa to podobieństwo rodzinne (DF 65, 66, 67,108). Wskazuje ono na różnorodność języka i sposobów jego użycia, podważając konotacyjny charakter pojęć. Podobieństwo rodzinne cechuje słowo „gra”. Wittgenstein nie zaprzecza jednak, że możliwe są też pojęcia odnoszące się do przedmiotów na podstawie ich wspólnych cech.
Grami nazywamy szachy, chińczyka, warcaby, tenis, piłkę nożną, golf, stawianie pasjansów itd. Pomiędzy grami planszowymi szachami i warcabami, można dostrzec wiele wspólnych cech, a niewiele z tenisem i piłką nożną - grami sportowymi, jeszcze mniej z grami karcianymi. Jesteśmy skłonni uważać, że musi być coś wspólnego wszystkim grom i ta wspólna własność jest uzasadnieniem dla zastosowania ogólnego terminu „gra” do różnych gier. Jednakże kiedy przypatrujemy się temu co nazywamy „grami”: „Widzimy skomplikowaną siatkę zachodzących na siebie i krzyżujących się podobieństw; podobieństw w skali dużej i małej. Podobieństw tych nie potrafię scharakteryzować lepiej niż jako „podobieństwa rodzinne”, gdyż tak właśnie splatają się i krzyżują rozmaite podobieństwa członków jednej rodziny: wzrost, rysy twarzy, kolor oczu, chód, temperament itd., itd. - Będę też mówić: gry tworzą rodzinę (DF 66,67).
3.2.6. Formy życia
Gra językowa łączy mówienie i działanie, język i sposób życia, daje kontekst określonemu działaniu, umieszcza znaczenie w strumieniu życia. Gry językowe są określonym sposobem życia: „Wyobrazić sobie jakiś język, znaczy wyobrazić sobie pewną formę życia” (DF 19, 23). Forma życia jest warunkiem możliwości komunikacji języku, tego że w języku ludzie :„w języku zaś są ze sobą zgodni. Nie jest to zgodność poglądów, lecz form życia” (DF 241). Formy życia są po prostu dane a język jest zarazem ich artykulacją i warunkiem możliwości (DF 317). „Czy nadzieje może mieć tylko ten, kto umie mówić? Tylko ten, kto opanował użycie pewnego języka, a to znaczy: zjawiska nadziei są modyfikacjami owej skomplikowanej formy życia” (DF 243).
Podstawą komunikacji językowej są sposoby życia. Odmienne od naszych sposoby życia wykształciłyby pojęcia, standardy racjonalności czy też kryteria prawdy nieporównywalne, z naszymi. „Przekonujemy się o tym, gdy trafiamy do obcego kraju o zupełnie obcych nam tradycjach; i to nawet wtedy, gdy władamy tamtejszym językiem. Ludzi tych nie rozumiemy. (I to nie dlatego, że nie wiemy, co do siebie mówią.) […] Gdyby lew umiał mówić, nie potrafilibyśmy go zrozumieć” (DF 313). Przedstawiciele obcych sobie kultur mogą jedynie agitować lub narzucić swój obraz świat, a wraz z nim także i reguły nowej gramatyki, gdyż ze zmianą sposobu życia, zaczynamy grać w nowe gry językowe: „Z nowym życiem uczy się nowych gier językowych”. Agitacja i wpajanie nowych użyć wyrażeń językowych nie mają jednak wiele wspólnego z komunikacją. Aby zrozumieć jakiś język, trzeba poznać jego działanie, to znaczy zobaczyć jego powiązanie z otoczeniem, w którym się pojawia, czyli ludzki sposób życia. W tym kontekście Wittgenstein wprowadza pojęcie przeglądu (Übersicht), przejrzystej ekspozycji (übersichtliche Darstellung), pozwalającej na dostrzeżenie związków występujących w gramatyce języka. Przegląd tego, co i jak się mówi, inaczej zależności pomiędzy językiem, jego zastosowaniem i kontekstem, jest warunkiem zmiany sposobu widzenia rzeczy (DF 122).
Pojęcie formy, sposobu życia można interpretować socjologicznie, lingwistycznie i naturalistycznie. Socjologicznie jest ono równoznaczne pojęciu kultury. Za taką interpretacją przemawiają uwagi Wittgensteina o uczeniu się języka, często nazywanym tresurą: „Podstawą wszelkiego wyjaśnienia jest trening”. „Nauczanie języka nie jest tu objaśnianiem, lecz tresurą (DF 5). Nie refleksyjną formę socjalizacji. Podkreślaniu, że języka nie można zrozumieć w oderwaniu od kultury i sposobu, w jaki ona nas kształtuje. Alternatywne społeczności byłyby całkowicie dla nas niezrozumiałe. Ludzie żyjący w skrajnie różny od nas sposób, graliby w zupełnie różne od naszych gry językowe, a zatem mieliby zupełnie różne pojęcia. „Chce powiedzieć: wychowanie całkiem inne niż nasze mogłoby być również podstawą zupełnie innych pojęć. Życie bowiem przebiegałoby tu inaczej. - To co nas interesuje, ich by nie interesowało. Inne pojęcie nie byłyby tam już wyobrażalne. Tak, istotowo inne pojęcia tylko tak można sobie wyobrazić” (K 387-388).
Interpretacja lingwistyczna głosi, że istnieje tylko jedna forma życia: „wspólny ludziom sposób działania”, a jej podstawą jest natura ludzka. Dzięki temu możliwe jest zrozumienie języka obcych plemion - gesty, miny i nastroje - zachowanie decyduje, czy prawidłowo przetłumaczyłem na język ojczysty wyrażenie języka obcej mi kultury (NB 162). Język zakłada istnienie takich czynności, jak instruowanie, pokazywanie, poprawianie, nagradzanie i karanie. Czynności te są wyrazem celowego i intencjonalnego działania, charakterystycznego tylko dla ludzi. Wszystkie wymagają pewnej kultury wraz z instytucjami wychowania, posłuszeństwa i autorytetu (K 524-525). Bez wspólnej formy życia nie moglibyśmy się zrozumieć. Sytuacja ludzi byłaby podobna do opisanej przez sentencję: „gdyby lew umiał mówić, nie potrafilibyśmy go zrozumieć” (DF313).
Interpretacja naturalistyczna głosi, że Wittgenstein, badając język, badał przede wszystkim ludzkie sposoby życia przeciwstawione zwierzęcym i dlatego nazywał swoje rozważania „spostrzeżeniami z zakresu historii naturalnej człowieka”, „konstatacjami, o których nikt nie wątpi, i które tylko dlatego uchodziły naszej uwadze, ponieważ stale mamy je przed oczami” (DF 415). W tej interpretacji wystarczającym warunkiem komunikacji (języka) jest wspólna natura ludzka, w przeciwieństwie do interpretacji socjologicznej, gdzie do możliwości porozumiewania się konieczna była, oprócz tego, jeszcze wspólna kultura, zwyczaje oraz instytucje społeczne. Ludzki język wymaga istnienia wspólnoty ludzkiej (choćby opartej tylko na bazie wspólnej natury).
Język to określony przez reguły, cele i intencje, typ działania. Składa się z gier językowych, z których każda jest częścią praktyki językowej. Gier językowych jest tyle, ile jest sposobów użycia języka. Użytkownicy języka „spontanicznie” decydują się na nową grę (UPM IV, 23). Forma życia jest przeto środowiskiem ludzkiej praktyki i zachowań językowych. Ona je tłumaczy i uzasadnia, jest tym, co „po prostu trzeba przyjąć” (DF 317). To całość tego, co się mówi, myśli i robi, wzajemnie splecione, a zdania języka są częścią tej danej całości: dziedzictwa kultury, tradycji społecznej itd. i dlatego kształtują nasz sposób widzenia rzeczy, a tym samym sposobie życia i działania.
Język jest działaniem zgodnym z regułą, jednak Wittgenstein w ostatnich uwagach podważa aprioryczny charakter reguł: ze względu na ścisłe powiązanie tego, co się mówi i myśli, rozróżnienie na to, co uchodzi za regułę i jej zastosowanie zachodzi na siebie w strumieniu życia. „Chwiejność definicji naukowych: co dziś uchodzi za zjawisko empiryczne towarzyszące zjawisku A, jutro zostanie użyte dla zdefiniowania A”(DF 79). Granica miedzy tym, co definiujące, a tym, co definiowane, czyli pomiędzy gramatyką, a doświadczeniem jest płynna. Zdanie „Kot siedzi na macie” jest sensownym, denotuje możliwy stan rzeczy na mocy znaczeń słów je konstytuujących. Jest prawdziwe lub fałszywe, jeżeli „kotem siedzącym na macie” nazywa się to, a to, natomiast prawdziwością lub fałszem zdania „Kot siedzi na macie” nazywa się to a to. Reguły gramatyczne pojęć „Kot, siedzi, na, mata” konstytuują sens empirycznego zdania zawierającego te słowa. Przestrzegane wyraźne przeciwstawienie reguł i ich zastosowania strony ich zastosowania, które służyło do wyjaśnienia związku języka ze światem, zostało ostatecznie podważone. Każdy moment jego dziejów, pozostawia na nim swój ślad. To znaczy w związku reguł i działań te pierwsze nie są podstawą, są „zakotwiczone w naszym sposobie widzenia rzeczy, a tym samym w naszym sposobie życia i działania” (UPM IV, 36), „Chcę powiedzieć, że język odnosi się do pewnego sposobu życia” (UPM VI, 34). Język i działania są skorelowane ze sposobem bycia, z charakterem uczestnictwa w danej kulturze, społeczności i tradycji. O sensie odniesień wyrażeń językowych, czyli charakterze tego związku, nie decyduje coś poza językiem: fakty, idee, instytucje, urzędy itd. one nie są podstawą uzasadnienia tego, co ludzie robią i mówią, jakie mają przekonania, nadzieje, obawy, cele itd. W działaniach powiązanych z mówieniem, w grach językowych ujawnia się ich uzasadnienie. Na pytanie „Dlaczego opisywane przez Frazera plemię tak postępuje, Wittgensteina odpowiada: „po prostu tak właśnie postępują” (DF 217). Nie ma potrzeby szukać wyjaśnienia i sensu pewnych działań gdzieś poza nimi. To czy kogoś rozumiemy nie zależy tylko od języka, jego gramatyki i zasad, ale przede wszystkim od naszego sposobu życia, który jest ściśle związany z językiem i dlatego właśnie sposobem naszego rozumienia. Nie potrafilibyśmy zrozumieć lwa, nawet znając słowa jego języka, ponieważ oby jest nam jego sposób życia.
W O Pewności Wittgenstein porównuje rozróżnienie na reguły i ich zastosowanie, gramatykę i użycie języka do koryta i nurtu rzeki. Język jest rzeką, w której można odróżnić nurt, płynięcie wody i samo koryto, którym woda płynie. Odróżniam jednak ruch wody w korycie rzeki od zmiany koryta; aczkolwiek nie ma między nimi ostrego podziału. Zmienny i niestały jest nurt w rzece, zaś samo koryto pozostaje nienaruszone. Podobnie rzecz ma się z brzegiem: składa się on częściowo z twardej skały, która się nie zmienia lub zmienia niezauważalnie, a częściowo z piasku, który raz tu, a raz tam jest wypłukiwany lub nanoszony (OP 96-99). Dopiero porównanie map w długim przedziale czasu pokazuje, że zmieniło się koryto i bieg rzeki. Podobnie jest z językiem. „[…] pewne zdania o postaci zdań empirycznych zastygłyby, działając niczym przewód dla niezastygłych, płynnych zdań empirycznych; i że z czasem zależność ta zmieniałaby się i zdania płynne zastygłyby, a twarde stałyby się płynne” (OP 96). To, czy dane zdanie jest zdaniem gramatycznym zależy od kontekstu, w jakim się go używa. Kontekstem jest system przekonań „dziedziczone tło, na którym odróżniam prawdę od fałszu”(OP 94), „System jest nie tyle punktem wyjścia, ile żywiołem, w którym żyją argumenty”(OP 24).
Wittgensteina analizy języka ukazały, jak język kształtuje myślenie, narzuca nam swoje prawa i zasady, określa sposób życia i świat (odniesienie do świata), w którym żyjemy. Siła języka polega na tym, że tkwią w nim obrazy, dzięki którym mówimy o przedmiotach, rodzajach przedmiotów, procesach, stanach i miejscach, położeniach, kierunkach, własnościach, relacjach itd. „Język nasz przede wszystkim opisuje pewien obraz. Co z tym obrazem mamy zrobić, jak go zastosować, pozostaje w cieniu. A przecież jest jasne, że chcąc zrozumieć sens naszej wypowiedzi, trzeba tamto zbadać. Tymczasem obraz zdaje się zwalniać nas od tej pracy, wskazując już na określone rozwiązanie. Język np. zawiera metafory organizujące systemy pojęć, wiążąc pojęcia z dziedziny doświadczenia zmysłowego z pojęciami bardziej abstrakcyjnymi. Jedne pojęcia są rzutowane na inne, dostarczając użytkownikom języka, modeli rozumienia świata i samych siebie. „I tak wprowadza nas w pole” (DF 258). Stwarza pozór rzeczywistości, podczas, gdy sam jest rzeczywistością o której mówi, to znaczy utworzone za pomocą języka fikcyjne przedmioty, problemy, sprawy, znaczenia itd. bierzemy za rzeczywiste. W języku zawiera się cała mitologia, wszystkie przesądy i założenia. „Orzekamy o rzeczy to, co jest jej sposobem przedstawienia. Pozostajemy pod wrażeniem możliwości porównawczej i bierzmy ją za percepcję jakiejś niezwykle ogólnej sytuacji” (DF 104). Aby zrozumieć dlaczego i jaki sposób potrzebna jest krytyka języka, zrozumienie reguł, jakimi rządzi się język. Przegląd tego, co i jak się mówi pozwala „wyzwolić się z opętania”, w jakie popada umysł, nie znając gramatyki języka, którym się posługuje (DF 122, 109). Wittgenstein był przekonany, że najważniejsze pojęcia składające się na nasz obraz świata są odzwierciedleniem reguł gramatycznych. Podanie gramatyki, czyli ich możliwych sposobów użycia, ma charakter terapeutyczny: rozumiejąc, że związek pomiędzy językiem, światem i działaniem jest cieniem związków gramatycznych uwalniamy się spod jego uroku i możemy widzieć świat właściwie. „Najważniejsze dla nas aspekty rzeczy ukrywa przed nami ich prostota i codzienność” (DF 129).
Widzieć rzeczy jakimi są, cel terapii językowej Wittgensteina, wymaga pracy nad sobą, nad sposobem pojmowania, zmiany dotychczasowych pojęć. W tym zadaniu spotykają się logika (krytyka języka) i etyka. Imperatywem jest osiągnięcie szczęścia. Jest to nakaz pracy nad sobą, która prowadzi do wyzbycia się zawiści, podłości, niechęci. Czystość sumienia, podobnie jak logiczna poprawność, wyrastają z tej samej potrzeby wkorzenienia błędów. Etyka i logika są pod tym względem, czyli jako warunki wyboru dobra lub zła oraz prawdy lub fałszu, tym samym. Praca nad sobą, choć nie chroni nas przed biedami tego świata, daje w rezultacie czyste sumienie, a czyste sumienie jest synonimem szczęścia, cechą harmonijnego życia (DZ 132).
P. Simons, Angielsko-austiacka wspólnota analityczna, w Principia VIII-IX (1994) s. 51-68.
Zob. J. Woleński, Z zagadnień analitycznej filozofii prawa, Warszawa - Kraków 1980, s. 33; J. A. Ayer, Historia filozofii XX wieku, przeł. T. Baszniak, Warszawa 2000, s. 29 - 30.
por. M. Hempoliński, Brytyjska filozofia analityczna, Warszawa 1974, s. 43.
G. E. Moore, O metodzie filozoficznej. Wybór tekstów, przeł. W. Sady. Kraków 1990.
G. E. Moore, Zasady etyki, przeł. Cz. Znamierowski, Warszawa 1919.
G.E. Moore, The Refutation of Idealism, w: Philosophical Studies, London, (ss. 1-30) s. 16.
Zob. A. Pap, Co to jest filozofia analityczna, w: J. Krzywicki (red.), Filozofia amerykańska. Wybór rozpraw i szkiców historycznych, Warszawa 1958, s. 448.
G.E. Moore, O metodzie filozoficznej, przeł. W. Sady , Warszawa, s. 91. E. Sosa daje interesująca próbę rozwiązania paradoksu analizy na podstawie epistemologicznej. Zob. E. Sosa, Classical Analysis, „The Journal of Philosophy”, 80, ss. 695-710.
B. Russell, Logika jako istota filozofii, tłum. A. Przybysławski, „Principia” 15(1996) ss. 1-22.
Russell wraz z matematykiem Alfredem Whiteheadem realizowali program redukcji matematyki do logiki: 1. Prawdy matematyczne dają się sformułować w języku logiki (w pojęciach czysto logicznych, takich jak: lub, nie, wszelkie, niektóre), 2. Wszystkie dowody matematyczne mogą być przedstawione w postaci dowodów logicznych. Podobnie jak Frege, Russell przyjął założenie, że liczby mogą być identyfikowane z klasami klas oraz że twierdzenia z teorii liczb mogą być objaśniane za pomocą łączników logicznych. Na przykład: liczba „1” jest zdefiniowana przez klasy wszystkich klas jednostkowych, liczba „2” przez klasy wszystkich klas dwójkowych itd. Wówczas stwierdzenie: ”Na stole leżą dwie książki” można rozłożyć na dwa twierdzenia: „Na stole leży książka „x” oraz książka „y”; ponadto „x” nie jest identyczne z „y”. Jak widać, działania z teorii liczb można przedstawić w oparciu o działania na zbiorach, jako ich sumę, iloczyn lub różnicę. Zob. dyskusja tych zagadnień: Principles of Mathematics (1903), Principia Mathematica, napisane wraz z N. Whiteheadem - Wydanie 1 (t.1-3, 1910-1913), wydanie 2 (1925-1927); Introduction to Mathematical Philosophy (1919).
B. Russell, Mój rozwój filozoficzny, przeł. H. Krahelska i Cz. Znamierowski, Warszawa 1971, s. 8-9, 261.
B. Russell, Wstęp do filozofii matematyki, przeł. Cz. Znamierowski, Warszawa 1958, s. 248.
por. B. Russell, Denotowanie, przeł. J. Pelc, w: J. Pelc (red.) Logika i język. Studia z semiotyki logicznej, Warszawa 1967, s.253-276, ( s.255).
Teorię atomizmu logicznego Russell przedstawił w pracy Nasza wiedza o świecie zewnętrznym. Uznał ją uznał za trzeci, obok tradycyjnego (Kant, Hegel) i ewolucjonistycznego (Spencer, James, Bergson), sposób uprawiania filozofii. B. Russell, Nasza wiedza o świecie zewnętrznym, przeł. T. Baszniak, Warszawa 2000, s.18. Tamże, s. 65.
Tamże, s.91.
Tamże, s. 255.
Tamże, s. 275.
B. Russell, Denotowanie, przeł. J. Pelc, w: Logika i język, Warszawa 1967, s. 264.
W. V. Quine, Russell's Ontological Development, w: The Journal of Philosophy Vol. LXVIII, No. 21: November 10, 1966, ss. 657-667, s.659.
B. Russell, Problemy filozofii, przeł. W. Sady, Warszawa 2003, s. 54.
Tamże, s. 14.
Tamże, s. 65.
Tamże, s. 66.
Tamże, s.66.
B. Russell, Analysis of Mind, 1921, s. 191-194.
B. Russell, Our Knowledge of External World, London 1914; Logika jako istota filozofii, przeł. A. Przybysławski, w: „Principia” 15(1996), (s.1-22), s. 15.
zob. Z. Muszyński, Komunikacja i znaczenie, Semantyczny aspekt komunikacji, Lublin 2000, s. 213.
W debacie radia BBC3 (1948). zob. http://www.bringyou.to/apologetics/20.htm.
zob. J. Baggnini, P. S. Fosl, A Compendium of philosophical Concepts and Methods, Oxford 2003, s. 69.
T. Szubka, Filozofia analityczna. Recepcje, metody, ograniczenia, Wrocław 2009, s. 122.
Gotowa była ich obecna Część I. Z powodu odmowy wydawcy Wittgenstein wycofał Dociekania… Wydano je ze spuścizny po śmierci filozofa w 1953 roku, dołączając jeszcze ich Część II.
L. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, przeł. B. Wolniewicz, Warszawa 1970. Traktat został wydany najpierw po niemiecku w Annalen der Naturphilosophie w 1921, a rok później po angielsku w tłumaczeniu C. K. Ogdena. Stosuję skrót TLP.
Istnieje spór odnośnie do celu Traktatu: Russell twierdził, że dotyczy on warunków, jakie powinien spełniać logicznie doskonały język, F. Ramsey - pokazaniu tego, że języki, pomimo różnic w wyglądzie i gramatyce, oparte są na składni logicznej, Maslow - warunkom poprawnego symbolizmu, Wolniewicz - stosunkowi myśli do świata, Cook - projektowi pewnej metafizyki, filozofowie Koła Wiedeńskiego - obaleniu metafizyki, Sady - pokazaniu niewyrażalności sensu życia, Hacker - stworzeniu idealnej notacji. Odpowiednio: B. Russell, Introduction, w: L. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, London 1974, IX; F. P. Ramsey, Review of `Tractatus', w: Essays on Wittgenstein's `Tractatus', red. I. M. Copi, R. W. Beard, London 1966, s.9; A. Maslow, A Study of in Wittgenstein's `Tractatus', Los Angeles 1961; B. Wolniewicz, Rzeczy i fakty. Wstęp do pierwszej filozofii Wittgensteina, Warszawa 1968; J. W. Cook, Wittgenstein's Metaphysic, New York, 1994.
P.M.S. Hacker, Insight and Illusion. Themes in the Philosophy of Wittgenstein, Oxford 1986, s. 29-30.
Tamże, s. 10.
Por. H. J. Glock, Słownik Wittgensteinowski, przeł. M. Hernik i M. Szczubiałka, Warszawa 2001, s.318.
Logika jako taka jest zbiorem wyrażeń tautologicznych. Tautologie jak i sprzeczności są zdaniami bezsensownymi i jako takie nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. W ten sposób Wittgenstein tłumaczy konieczność praw logiki w przeciwieństwie do pozbawionych tej konieczności praw formułowanych w naukach przyrodniczych.
Wojciech Sady, „Wstęp do Traktatu logiczno-filozoficznego”, http://sady.umcs.lublin.pl/sady.witt.tlp.htm.
„To, że jakiś element zdania oznacza pewien kompleks, przejawia się w nieokreśloności zdań, które ów element zawierają. Wiemy wtedy, że nie wszystko jeszcze zostało tym zdaniem ustalone.” TLP, 3.24.
zob. Glock, s. 394.
zob. R. A. Dietrich, Sprache und Wirklichkeit in Wittgensteins Tractatus, Tübingen 1973, s. 38.
L. Wittgenstein, Dzienniki 1914-1916, przeł. M. Poręba, Warszawa 1999. (Dz. 21.11.16) (DZ).
K. Rotter, Idea nauk formalnych we wczesnej filozofii Ludwiga Wittgensteina 1913-1922, Wrocław 1996, s.71.
W analogii do Zwrotu językowego, mówi się w tym kontekście o Zwrocie pragmatycznym. Znalazł on wyraz w koncepcjach Peirce'a, Morrisa, Carnapa i właśnie późnego Wittgensteina, następnie w teorii aktów językowych i lingwistyce pragmatycznej. Pierce we wzorcowy sposób uzasadniał nieodłączny związek semantyki z pragmatyką, znaczenia wyrazu i jego praktycznych konsekwencji: „Aby całkowicie zrozumieć znaczenie jakiejś myśli, wystarczy ustalić, jakie reguły postępowania z niej wynikają, bowiem znaczenie czegokolwiek i wynikające reguły postępowania to jedno i to samo. Tak więc u podstaw każdej różnicy pojęć, nawet najsubtelniejszej, leży coś namacalnego i praktycznego. Nie ma takiej różnicy znaczenia, która nie byłaby różnicą w praktyce.” Ch. S. Peirce, Jak uczynić nasze myśli jasnymi? w: H. Buczyńska, Peirce, Warszawa 1965, s. 135-136.
L. Wittgenstein, Some Remarks on Logical Form, w: tenże, Philosophical Occasions 1912-1951, wyd. J.C. Klagge, A. Nordmann, Indianapolis 1993, (ss 29-35), s. 30.
M. Soin, Gramatyka i Metafizyka. Problem Wittgensteina, Wrocław 2001, s.73.
L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, przeł. B. Wolniewicz, Warszawa 2000 (DF).
L. Wittgenstein, Philosophische Grammatik, red. R. Rhees, Frankfurt 1963, s. 163 (PG).
Wittgenstein's Lectures, 1932-35, red. A. Ambrose, Blackwell 1979, s. 1 (AWL).
Wittgenstein, Philosophische Bemerkungen, red. R. Rhees, Frankfurt 1996, s. 55, (PB).
L. Wittgenstein, Uwagi różne, przeł. M. Kowalewska, Warszawa 2000, s. 72-73 (UR).
Wittgenstein, Niebieski i brązowy zeszyt, przeł. A. Lipszyc, Ł. Sommer, Warszawa 1998, s. 45 (NB).
Wittgenstein, O pewności, przeł. B. Chwedeńczuk, Warszawa 2001, uwaga 139 (OP 139).
Glock wymienia jeszcze czwarte znaczenie, jakie można odczytać z pism Wittgensteina, czyli gra językowa jako coś, co późniejsza filozofia języka nazwie czynnościami mowy. Tenże, s. 125-127, por. DF 23.
Zob. L. Wittgenstein, Uwagi o podstawach matematyki, przeł. M. Poręba, Warszawa 2000, s. 273 (UPM).
Wittgenstein staje na innym stanowisku niż Kazimierz Twardowski, który twierdził, że w zależności od roli przymiotnika, który postawimy przez rzeczownikiem, może on jego znaczenie dopełniać, modyfikować, itd., np. `dobry', `szlachetny' określają rzeczownik „człowiek', natomiast `martwy', „namalowany' modyfikują, bo martwy człowiek nie jest już człowiekiem, podobnie jak namalowany.
Dlatego konieczność matematyki ma charakter normatywny, jest wzorcem, do którego porównuje się doświadczenie i za pomocą którego wydaje się sądy. UPM 263-265.
M. Soin. Gramatyka i Metafizyka. Problem Wittgensteina, Wrocław 2001, s. 105.
Kripke nazywa ten problem „sceptycyzmem w kwestii znaczenia”. S. Kripke, Wittgenstein o regułach i języku prywatnym, przeł. K. Posłajko, L. Wroński, Warszawa 2007.
Zob. Soin, W kwestii prawdy, s. 116-117.
Tamże, s. 18.
Cyt. za M. Soin, W kwestii prawdy, s. 26 (L. Wittgenstein, Philosophische Grammatik, s. 185).
Tamże, s. 26.
Tamże, s. 30-31.
Zob. M. Soin, Gramatyka…, s, 227-231.
Wittgenstein, Ruch myśli. Dzienniki 1930-1932, 1936-1937, przeł. R. Reszke, Warszawa 2002, s.83-84 (RM).
M. Soin, Gramatyka i metafizyka. Problem Wittgensteina, Wrocław 2001, s.177-185.
Wittgenstein, Kartki, przeł. S. Lisiecka, Warszawa 1999, uwaga 419 (K); NB 165.
Soin, Gramatyka i metafizyka, s. 180.
DF, s. 313, NB, s. 149-150, 172-174; L. Wittgenstein, O pewności, przeł. B. Chwedeńczuk, Warszawa 2001, 92, 108 (OP); K 368-383.
47