magia, Magia chaosu, artykuły, Drzwi Percepcji


Wstęp do Chaosu

Chaos, to magyia. To także filozofia, system wartości, sposób na życie, styl życia, religia, wiara, wszystko. Chaos, to życie tego, kto decyduje się kroczyć jego ścieżką. Jeśli pójdziesz drogą Chaosu, on sam w sobie stanie się tym, podług czego żyjesz, kochasz, nienawidzisz, pracujesz, uczysz się. Chcesz pójść tą ścieżką? Nim podejmiesz decyzję przedstawię większość założeń Chaotyzmu, w entropicznej kolejności.

Religia

"Bóg umarł" - rzekł Zaratustra (F. Nietzshe) i miał w tym sporo racji. Bowiem to, co uznają światowe religie umarło już dawno, w czasie boomu technologicznego XIX oraz XX wieku. Świadomość ludzka sięgnęła już dawno poza siedzące na chmurkach aniołki, wpajane dzieciom przez księży na lekcjach religii. Ach! Jakże dumnie brzmi "człowiek", który od rzekomego boga różni się jedynie tym, że ograniczony jest nieudolnym ciałem. Chaota jednak wie, że wierzenie w bóstwa ma swój cel, cel jakże wzniosły. Mianowicie oszukanie siebie dla magyicznych działań, na cześć i chwałę ludzkiego umysłu, nie rzekomego bóstwa! Uwierz w boga wojny Aresa, a zniszczy Twych nieprzyjaciół, uwierz w miłosiernego JHVH, a faktycznie takim będzie, mimo wszelkich sprzeczności! Tak, wiara to narzędzie, bowiem umysł człowieka jest zbyt ograniczony, aby pojąć własne możliwości, musi więc oszukiwać sam siebie, że nie on jest siłą, która czyni rzekome "cuda", które są niczym innym, jak manifestacją wewnętrznej siły człowieka.

Jednak, istnieje coś, co niegdyś mogło zostać nazwane Bogiem, a dziś jego wizerunek spaczony jest przez kościoły różnych wyznań. Ale, aby dojść do sedna sprawy trzeba wyjaśnić kilka spraw:

Primo, ludzkie życie na tej ziemi jest jednym z wielu. Były i będą różne wcielenia. Nie jest to jednak reinkarnacja w pojęciu buddyjskim, bowiem inkarnować się możemy tylko w ciele ludzkim bądź innej istoty inteligentnej (o ile inne cywilizacje istnieją). Dowody? Oczywiście są, ale to nie takie proste, by je wskazać. Niemniej, spróbuję choćby je przybliżyć. Czy mieliście kiedys styczność z kimś, kogo dopiero poznaliście, a zdawałoby się, że znacie go od dawna? Albo zauważyliście kiedyś, że aura Wasza i ogoś innego dziwnie się do siebie przyciągają, lub odpychają? Czy też wreszcie macie dziewczynę\chłopaka, z którymi wydaje się Wam, że przeżyliście całe życie, i możecie przeżyć jeszcze jedno? Tak, to się zdarza. Tak jak tak zwane "zdolności językowe" to nic innego, jak przypominanie sobie języka, który niegdyś był naszym ojczystym.

Secundo, ludzki mózg jest jedynie nośnikiem dla duszy, tak jak dysk twardy, czy CD'ek jest jedynie nośnikiem dla programu. I, tak samo jak program, duszę możemy przenieść na inny nośnik. Sęk w tym, że nasz umysł zbyt silnie zakorzeniony jest w ciele. Dla wielu osób wyjście z niego jest niemożliwe, innym przychodzi dość łatwo. Zależy to od stopnia realistycznego podejścia do świata jak i od procesu wychowania. Można zmienić to w prosesie desocjalizacji, o czym później. Właśnie w ten sposób tłumaczymy OOBE, czy inne wyprawy poza ciało. Tych Chaota robić nie musi, jeśli nie chce, lecz powinien przyjąć je do wiadomości, jako możliwe.

Teraz można przejść do pojęcia super-jaźni, zbiorowej świadomości dusz, które już ostatecznie opuściły "inkubator", którym jest Ziemia, aby ostatecznie połączyć się w jedność na nośniku, którym staje się cały wszechświat. Umysły te nie są już ograniczone żadnymi ciałami, mogą dowolnie modyfikować świat fizyczny za pomocą swej Woli. O tym takze pozniej. Ta wielka świadomość, zwana w Chaosie "Logosem" przyjmuje do siebie nowe dusze, lub odsyła je z powrotem do "inkubacji" na Ziemi. Zauważyć tu należy analogię do wielu religii monoteistycznych, które zakładają, że albo powstaniesz i pójdziesz do "nieba" albo "ziemia będzie Twym domem". Mamy podobne zwroty zarówno w Biblii jak i w Koranie. "Ziemia" w tym momencie nie musi oznaczać grobu, ale właśnie... Ponowną reinkarnację, tak długo, aż umysł nie będzie gotowy do wstąpienia do Logosu, mitycznego "raju".

Także legendą, w której znajduje się ziarno prawdy jest fakt, jakoby Logos pomagał ludziom na Ziemi niegdyś, jak i teraz. Czasem spotykam się nawet ze stwierdzeniem, że wszystko na tym świecie to Jego Wola. Prawda leży jak zwykle pośrodku. Owszem, Logos stara się pozyskać jak najwięcej jaźni, które mógłby wcielić w siebie. Wsyła więc istoty, które przyjmując ludzką postać starają się ludziom pomagać. Nazywają się Przewodnikami. Bardzo często jest tak, że sami Przewodnicy nie wiedzą o swej funkcji, doskonale ją spełniając. Oczywiście posiadają oni swoją Wolę, lecz nie jest ona zbyt rozbieżna z Wolą Logosu. Chyba, że Przewodnik odchodzi od głównej idei własnej pracy z ludźmi. Posiadają oni ludzkie uczucia i przywary, więc naturalne jest, że mogą zbłądzić z ustalonej ścieżki. Wielu z nich posiada pamięć poprzednich wcieleń, co pozwala im lepiej działać oraz kontaktować się z podobnymi sobie, niejednokrotnie odnajdując swoją duchową rodzinę, czyli istoty, które wyszły z Logosu razem z nimi. Przewodnicy ukazują ludziom właściwą drogę, uczą, jak żyć by być szczęśliwym i dostąpić do Logosu. Często nauczają też sztuk tajemnych, Chaosu, Psioniki. Wielu z nich walczy też z tym, co nazywamy złem. A przybiera ono różną postać... Często nie zdajemy sobie sprawy, jak różną.

Uczucia

Uczucia są dla Chaotów niezwykle istotne. Wiąże się to ze specyfiką samej magyi Chaosu, jak i z usilnymi próbami zachowania własnej tożsamości, będąc przecież częścią Logosu na Ziemi. Gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że jest tylko cząstką super-świadomości za wszelką cenę stara się zachować swoją odrębność, często poprzez uczucia. Na temat uczuć rozpiszę się dzieląc spojrzenie na nie jako magyiczne i życiowe.

Z magyicznego punktu widzenia uczicia są doskonałym pośrednikiem i narzędziem pracy. Jako siła niekontrolowana, są niejako stworzone dla Chaosu. Dostarczają niesamowitych pokładów energii. Umożliwiają też niekontrolowane działania parapsychiczne, jak na przykład w przypadku miłości link emocjonalny na tyle silny, że dwie osoby posiadają jakoby prawie telepatyczne zdolności. Jest to możliwe co prawda tylko w przypadku połówek, czyli osób, które są razem dłużej niż jedno wcielenie. Więzi emocjonalne pozwalają też na prawie nieograniczony pobór energii od osoby związanej, bez szkody dla niej samej. Co to daje w celach magyicznych, nie musze chyba wyjaśniać?

Natomiast jeśli chodzi o uczucia w życiu Chaoty na szczególną uwagę zasługuje miłość. Jest to więź, która potrafi zawładnąć jego życiem do tego stopnia, że w sumie zaczyna zmieniać jego system wartości. Jak pisał A. Crowley "Miłość jest Prawem, Miłość podług Woli" i miał w tym spoooro racji. Właśnie to uczucie pozwala Chaocie, jak i każdej innej istocie osiągnąć stan szczęścia, a pracować on może tylko będąc szczęśliwym (sprawdzone - większość operacji magyicznych nie wychodzi, gdy druga osoba nie jest znami połączona). Z tegoż powodu przez całe pół roku, drodzy Bracia, nie pisałem żadnych wykładów. Jakbym zupełnie utracił zdolności magyiczne. Dzięki Logosowi i pewnej osobie odzyskałem je de novo.

Podsumowując: bez miłości Chaota nie istnieje. Jedyne co może, to chłonąć wiedzę, ale wykorzystanie jej w praktyce graniczy z niemożliwością. Oczywiście można wykorzystywać ból, czy też nienawiść jako motor naszych działań, ale z praktyki wiem, że są znacznie mniej skuteczne i pozwalają conajwyżej na sigilizację, budowę servitorów i magyię energetyczną. Tylko miłość pozwala zaakceptować źródło entropicznej siły, jakim jest Chaos. Toteż: Miłość jest Prawem, Miłość podług Woli. NIE MASZ Prawa ponad czynieniem dobra i dawaniem szczęścia osobie, którą kochasz. A wtedy dostąpisz zrozumienia Chaosu.

System Wartości

Na temat Chaockiego systemu wartości długo pisać nie trzeba. Bowiem znamy go doskonale:

1. Logos

2. Miłość

3. Wola ("Czyń Wolę swoją, niechaj będzie całym Prawem")

4. Rodzina

5. Magyia

6. Inteligencja

7. Mądrość i wiedza filozoficzno-okultystyczna

8. Społeczeństwo, znajomi, przyjaciele

9. Prawo ludzkie, ład, porządek

Dlaczego taki, a nie inny? To powinno wyjaśnić się w dalszej części artykułu.

Stosunek do innych ludzi

Poprzez sformułowanie "Inni ludzie" rozumiem tutaj ogół społeczności nie powiązanej emocjonalnie z samym Chaotą, oraz jego znajomych, czyli osoby powiązane emocjonalnie, lecz dość słabo. Przede wszystkim dzielimy ich na dwie grupy: uświadomionych (czyli magów, wampiry, psioników, parapsychologów, filozofów itp), oraz nieuświadomionych, czyli całą resztę.

Uświadomieni. Stosunek do uświadomionych determinowany jest filozoficznym umiłowaniem wiedzy i mądrości przez Chaotę. Należy im się przede wszystkim szacunek. Możemy ich lubić lub nie, ale szanować musimy zawsze. Każdy, nawet totalnie początkujący, czy też laik, ale żadny wiedzy może nas czegoś bardzo ważnego nauczyć. Może też okazać się znacznie mądrzejszy od nas, więc przede wszystkim nie lekceważyć. "Młodym" należy pomagać w rozwoju. Wyjątkiem od tej reguły są wampiry, które to należy szanować, ale nie uczyć, bowiem ich im jest mniej tym mniejsze zagrożenie dla ludzi i nas samych. Oczywiście do wyjątków zaliczamy też uświadomionych, którzy swe zdolności wykorzystują do szkodzenia ludziom.

Cała reszta, czyli nieuświadomieni. Do nich odnosić się musimy neutralnie, zgodnie z systemem wartości. Jeśli któryś wchodzi Ci w drogę, zlikwiduj zagrożenie dowolnymi dostępnymi Ci środkami. Zawsze należy jednak pamiętać o konsekwencjach danych czynów. Nie dotyczy to dwóch pierwszych punktów systemu wartości, kiedy to "cel uświęca środki" i nie patrzymy na straty własne.

Sytuacjonizm, czyli filozofia Chaosu (w skrócie podejście do życia) - najważniejszy akapit niniejszego tekstu, traktujący o psychologii magyicznego entropizmu, kontrolowanego pomieszania zmysłów

W akapicie tym będę dużo cytować, bowiem o Sytuacjonizmie zostało już powiedziane dużo, a nawet bardzo dużo, przez rozmaitych przewodników duchowych... Tak więc po pierwsze i najważniejsze:

"ADEPT CHAOSU NIE STAWIA SOBIE OGRANICZEŃ, ALBOWIEM ORĘŻEM JEGO JEST TRANSGRESJA. NA SZYJI ZWISA MU NASZYJNIK Z TRUPICH CZASZEK IGNORANCJI, A JEGO DŁUGIE PAZNOKCIE GOTOWE SĄ W KAŻDEJ CHWILI ROZDRAPAĆ JAKIEKOLWIEK TABU MANIFESTUJĄCE SIĘ W DANEJ CHWILI. POSTAWA OTWARCIA NA WSZYSTKO STANOWI PRZEJAW JEGO ŚWIADOMOŚCI, JEGO KIA."

Frater Carezza w: Trzy Zasady Metafizyki Społecznej Chaosu

Z tym człowiekiem nie sposób się nie zgodzić. Teraz zaś przytoczę PWN-owską definicję sytuacjonizmu.

"sytuacjonizm (ang. situationism), stanowisko, zgodnie z którym nasze działania w znacznie większym stopniu, niż sobie z tego zdajemy sprawę, są zdeterminowane przez siły i ograniczenia sytuacyjne, a nie przez cechy osobiste."

Mniej-więcej o to chodzi. Teraz, po przedstawieniu podstaw mogę już zabrać głos osobiście. Ogólna teoria sytuacjonizmu znajduje bardzo duże potwierdzenie naukowe w psychologii społecznej, czyli socjologii. Po konsultacjach z osobą znającą się na rzeczy (rok temu obroniona magisterka z socjologii) mogę stwierdzić z całym przekonaniem, że założenia sytuacjonizmu są słuszne. Zacznijmy więc:

Pierwsza sprawa to pojęcie Spektaklu. Czym on jest i skąd się bierze. Mianowicie Spektakl jako taki to prawie wszystko co nas otacza, wyłączając najbliższych (ale nie rodziców, czy też ludzi, którzy nas wychowali) i nas samych. Spektakl jako pojęcie byłby chyba zbliżony do anarchistycznego pojęcia "System", ale to nie to... Najłatwiej wytłumaczyć będzie istotę Spektatlu na prtzykładach:

Standardowe "chcę mieć", czyli chęć posiadania. Czy któryś z Was, kupując kiedyś jakieś ciuchy zastanawiał się, dlaczego to robi? Przecież stare spełniają jeszcze swoją funkcję, są ciepłe i wygodne! Jakaż to krwiożercza siła każe nam wydawać pieniądze na takie głupoty? Czy którekolwiek z Was kupując jakiś ciuch pomyślało, DLACZEGO na pytanie "po co kupujesz" odpowiadamy: "bo chcę ładnie wyglądać". Tak naprawdę taka odpowiedź ma sens tylko wtedy, gdy wygląd jest nam potrzebny: do pracy, na jakieś egzaminy (wystawne ciuchy) oraz na podryw (zrozumiałe). Więc pytam, do jasnej cholery, dlaczego stada baranów, którzy nie podrywają (z dowolnych powodów, większość jest zajęta), ani nie pracują (tyczy się to głównie ludzi młodych), więc potrzebują ciuchów w liczbie jeden strój odświętny i kilka zwykłych (aby nie śmierdzieć), zapieprzają twardo do sklepów aby wykupować rozmaite fatałaszki? Dopóki są to Wasze pieniądze, Wasz problem. Ale pomyślcie. To nie boli...

Dlaczego każdy z Was stara się osiągnąć w życiu to samo??? Każdy, którego pytałem... Czego chcesz od życia? "Chcę być wykształcony, skończyć studia, mieć kupę kasy, taki to samochód, zaj**** d*** za żonkę". He! Taki to jeszcze jest ambitny! Lepsi są "ziomale" co to chcą kraść i rabować... A róbta co chceta, konsekwencje znacie... Nie "dziesionować" każdego na ulicy, bo się można naciąć i dać się pociąć. "Ziomalami" się jednak nie zajmę tutaj, bo oni z reguły kończą w więzieniu lub na cmentarzu (zależnie czy trafią na gliny, czy poprostu ludzi bez oporów). Zajmiemy się więc "ambitnymi". Skądże bierze się Wasza ambicja? Myśleliście kiedyś o tym? Eh... goddamnit, oczywiście, że "bo chcę być w życiu szczęśliwy", no jakże by inaczej. Stado. Choć to już nie baranów. Osłów, powiedzmy:)).

Czym są te pragnienia? Pragnienia powyższe, przedstawione na przykładach, są efektem wszechobecnego Spektaklu, oszukiwania własnego umysłu przez informacyjno-wychowawczą papkę, serwowaną młodzieży przez rodziców i rówieśników. Ambicje wysokiego wykształcenia to nie WASZE ambicje! To ambicje świata, który od niemowlęcia ukazywali Wam rodzice, przedstawiając jako wartościowe. Im zaś przedstawiono to w ich dzieciństwie itd itp. Potem, rolę wychowawczą około 6 roku życia przejmuje szkoła i rówieśnicy, gdzie z kolei uczymy się konsumpcji. Telewizja, która zasługuje na katolickie określenie "narzędzia szatana" serwuje nam super-papkę, pokazując młodym dziewczynom modelki (potem są takie zboczenia umysłowe jak anoreksja) a facetom pedalskich boysów z teledysków hh czy disco. Wszyscy chcą im dorównać. Ale to nie są ich pragnienia. Biorą się one z tego, że jeśli nie będziesz ubierać się modnie (lub zgodnie z kanonem subkultury) zostaniesz odrzucony. Odrzucony będzie też ten dorosły człowiek, który "do niczego nie doszedł", czyli człek bez dyplomu. A człowiek to zwierzę stadne. Głupie w swojej stadności, ale trwające w ślepocie Spektaklu. I tutaj przytoczę rozmowę na temat właśnie konformizmu, jaką przeprowadziłem przy piffku z człowiekiem, który nazywał siebie Sytuacjonistą (gość ubrany na punka). Dla wygody siebie zapisuję jako "S", jego jako "C" (od Człowiek). Jako, że rozmowa była przy piwie, muszę ją lekko ocenzurować:

S:"Dobra, hitler, nawijaj o tym swoim nonkonformizmie"

C:"Widzisz, Steel, dla mnie głupotą jest społeczeństwo popkultury, idiotyzmem konformizm i konsumpcja"

S:"No, rozsądnie. Ale widzę, że wyglądasz jakbyś dopiero co wylazł z jakiegoś pseudo-sklepiku... Po jaki [peep] żeś tam był? No nie mów mi, że stare ciuchy były do kitu, bo miałeś ledwie dwie łatki na portkach"

C:"No, ale laski na mnie nie leciały... Wiesz jak jest"

S:"Wiem. Baran jesteś, i to stadny. Chyba, że się mylę, right?"

C:"Nie... Widzisz, ja szukam sobie kobiety na dłużej, kto wie, może na całe życie. Mam te 25 lat, trzeba by się za czymś rozejrzeć"

S:"I szukasz czego niby? Na ciuchy? Czy może postawisz parę drinków? Żal mi ciebie człowieku. Dobrych k*** życzę... A gdybyś chciał kobiety na dłużej to wdziej stare wdzianko, przestań udawać kogoś, kim nie jesteś. I rozmawiaj. Wiele jest takich, które nawet nie spojrzą na obdartusa. I wiesz co? Takie są tak zagubione w Spektaklu, że miałbyś podobne problemy do mnie... Tu nie zabijaj, tam nie przechodź na czerwonym, a najgorsze: "bo moi znajomi"... Nie, Bracie, nie rób z siebie Barana, bo wpadniesz. Miłość jest Prawem, i jeśli pokochasz jakąś popkulturową dziewczynę nie broń się przed tym. Ale nie radzę się o to starać, bo później mimo, że szczęśliwy, będziesz miał problemy. W moim przypadku zapowiada się do końca życia. Ktoś ma przyjechać w niedzielę...A Miłość jest Prawem, wiem, że chcę tego, co zostanie mi zaoferowane."

C:"W sumie to masz rację... Zapomniałem kim jestem. Znów dałem się ponieść głupocie... Wiesz, że nawet poszedłem na studia? Przecież moja firma zarabia 3 patyki miesięcznie, pieniądze nie są mi potrzebne... Chciałem być jak inni, z dyplomem"

S:"No widzisz... Kończ to piwo i waracaj do siebie. Prawdziwego siebie. I rzuć studia, bo po studiach i tak będziesz zarabiał mniej niż prowadząc ten Twój geshaft. Spotkamy się pewnie jeszcze w tym lokalu. IO XAOS, bywaj"

C:"IO! Żegnam..."

No cóż... Widzimy tu jaka paranoja dopada wielu. A to był jeszcze Człowiek, którego wystarczyło lekko naprowadzić... Co zrobić z bandą baranów, których codziennie wuidujemy na ulicach? No nic, po prostu przejść obok... Niewarci są spojrzenia...

Kontynuując owe dywagacje, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na genezę ogólnej filozofii ładu i porządku, odgórnie narzuconego przez Spektakl. Człowiek zawsze pragnął, jak zwierzę, zdobyć jak największą pozycję w stadzie. Pozycja ta, jak u zwierząt, łączy się z kilkoma przymiotami: ktoś o wysokiej pozycji to ktoś: wysoko wykształcony (w większości przypadków nie znaczy inteligentny, tylko kujon, bo jakąż inteligencję trzeba posiadać, by na pamięć wkuć wiedzę z zakresu nauk humanistycznych typu historia czy językoznastwo (języka ojczystego)?) Heh, nie mówcie mi, że inteligentny człowiek, który potrafi pisać, ma wysokie oceny z Polskiego, a taki, który ma niskie, nie potrafi się nawet wysłowić na piśmie. Ja mam 2 z Polskiego, z powodzeniem prowadziłem e-zina przez kilka lat, zaś teraz piszę niniejszy artykuł. A Einstein miał 3 z fizyki... Mickiewicz z Polaka. Ciekawe, nieprawdaż? A może kochanego Einsteina nie interesowała nauka np. elektrotechniki, bo on wolał astrofizyke? Hmm...

Co więc jest dziełem wychowania, procesu socjalizacji i Spektaklu? Otóż: Prawo ludzkie (które jest niczym innym, jak narzucaniem swojej woli jednostkom, które tak jakby mózgu nie miały i nie wiedziały, co dobre a co złe), dążenie do dobrej pracy i wykształcenia (pracując u kogoś jesteśmy mu podlegli, a mało kto tego chce. Jeśli zaś chcemy prowadzić własny interes, to po kiego grzyba nam wykształcenie na papierze? Wystarzy wiedza, a to nie są synonimy...), dążenie do posiadania rzeczy w gruncie sprawy nie potrzebnych do życia (typu nowe ciuchy co kilka miesięcy czy częściej, jakieś gadżety typu fajna nowa komórka - a ze starej nie dało się dzwonić czy sms wysyłać??), chęć akceptacji przez innych (czyli oklepane "co inni powiedzą" - Nie masz Prawa ponad czynieniem Woli swej! Gów** Cię powinni obchodzić inni! Jeśli są Twoimi przyjaciółmi to nie odrzucą Cię, bo jesteś inny! Jeśli zaś nie są, cóż interesuje Cię ich zdanie?), chęć pokazania, że jest się lepszym (a po co? jeśli jesteś lepszy nie pokazuj tego, będzie Ci się łatwiej żyło, gdy ludzie Cię nie będą zauważać). Ogólnie: Spektaklem jest wszystko, co skłania nas do zachowań mających na celu przypodobanie się innym lub postępowanie podług reguł określonych przez innych. Jest nim też to, co każe nam mówić przy zakupie niepotrzebnej rzeczy:"żeby się lepiej czuć". Jest nim to, co każe nam zarabiać kupę forsy (fiat 125p jest naprawdę wygodny, a na trzyosobową rodzinę nie potrzeba domu 6 pokoi...), a także to, co wmawia nam, że aby ją zarabiać w dowolnej ilości należy mieć pracę. Cóż, to sprawdźcie sami, powiem tylko, że znajomy dorobił się na robieniu parapetów (do czego wystarczyłabymu zawodówka). był po prostu dobry w swoim fachu, a klienci sami go polubili za solidność i rzetelność pracy.

Rozprawa na temat sensu Magii

Magia jest narzędziem do kierowania energią. To jest jej najlepsza definicja. Kierujemy tą energią albo za pomocą bytów i narzędzi magicznych działających na nasza psychikę, a po jakimś czasie zazwyczaj dochodzimy do faktu ze jest nam to nie potrzebne. Magia oparta na woli to wysoka magia. Nie da się od razu nauczyć wysokiej magii. Każdy sam musi się przekonać o nieużyteczności wszelakich przedmiotów. Podstawową jednostką magiczna nie jest jak błędnie się sądzi słowo, tylko myśl. Każda nasza myśl ma odwzorowanie w rzeczywistości. Dlatego kontrolując myśl i wole tworzymy magie. Symbole oddziaływają na podświadomość, ale niektóre są tak głęboko zakorzenione, że mają moc samą w sobie. Takimi symbolami są runy i pentagram. Najpierw powinniśmy nauczyć się medytować, rozwiną energetycznie. Wtedy będziemy na tyle odporni psychicznie żeby przeciwstawić się siłą astralnym. Tak wiec po rozwoju energetycznym powinniśmy nauczyć się rytuałów. Ni proponuje uczyć się ich na pamięć. Wystarczy własna inicjatywa. Trzeba jedynie pamiętać o kręgu magicznym albo o rytuale mniejszego pentagramu, który zabezpiecza nas przed atakami owych bytów. Następnie powinniśmy nauczyć się inwokowac. Jest to wierszowana przemowa do przedmiotu rytuału. Czy to żywiołów, czy byta astralnego. Po inwokacji zabieramy się za lekką dawkę energii dla byta po czym przystępujemy do targowania się. Oferujemy bytowi w zamian za jakaś usługę np. dużą dawkę energii, ołtarz albo zapalenie świecy 2 razy w tygodniu przez pół roku. Ofiara jest wprost proporcjonalna do prośby. Po ofierze odeślijmy byta również utworem wierszowanym i zakończmy rytuał otwierając krąg. Wraz z doświadczeniem i fantazją można dodawać nowe rzeczy do rytuału. Kiedy stwierdzimy ze szkoda czasu na rytuały ziemskie, i nauczymy się wędrówek szamańskich można rozpocząć rytuały w astralu co znacznie ułatwia całą sprawę, zwłaszcza że nie musimy prowadzić monologów., Można wtedy bezpośrednio porozmawiać z bytem. Widzimy z kim rozmawiamy. Kiedy i to nam się znudzi i dojdziemy do wniosku ze czysta wola nam wystarczy, wtedy przechodzimy do stanowczego i głośnego wypowiadania swojej Woli z dodatkiem odpowiedniej dawki energii do całości. Sądzę że więcej na temat magii nie trzeba pisać. Wystarczy zapoznać się z Bogami, symbolami i można przystąpić do własnych eksperymentów. Zawsze warto mieć pod ręką egzorcystę.

Czarna magia i mroczna ścieżka

Przypuszczalne istnienie 'czarnej magii' jest jednym z bardziej interesujących aspektów ówczesnego okultyzmu, jako istotna idea psychicznego mrocznego lustrzanego odbicia - doskonałe miejsce do narodzin indywidualnych fantazji na temat zakazanego, tajemniczego, i oczywiście tematów taboo. To, co nie jest zrozumiane, jest odrzucane lub zagraża naszym własnym wierzeniom może być dometkowane jako 'czarna magia'. Części okultystów nawet wydaje się, iż potrzebują idei istnienia czarnej magii i 'czarnych magów' by podeprzeć ich własny obraz, w podobny sposób jak Chrześcijanie potrzebują wiary w istnienie światowego satanistycznego spisku, - który usprawiedliwia ich własne wierzenia i uzależnienia. Idea istnienia 'czarnych magów' wspiera rzeczywistość tych, którzy mogliby nazywać siebie 'białymi magami'. Zasadniczo to wierzenie w dualizm 'tych dobrych' i 'złych' podobnych do filmów kowbojskich- ci dobrzy zawsze ubrani na biało a ci źli na czarno- część ludzi chce czynić tylko dobro w ich życiu natomiast część ludzi oddaje się całkowicie złu. To jest dość wąski sposób patrzenia na świat. Idea 'czarnej magii' również uznaje, że są magiczne metody, które są przeznaczone tylko do czynienia zła, i ten, co ich używa automatycznie staje się czarnym magiem.

Jak wiele innych aspektów okultyzmu, to, co jest nazywane 'czarną magią' zależy bardzo od tego, kto próbuje zdefiniować to pojęcie? Na przykład, Chrześcijanin może spierać się, iż cokolwiek, co powiedzą poganie lub magowie to nie ważne wszystkie praktyki magiczne są 'czarne'. To jest bardziej powszechne jednak dla tych, co tłumaczą realizm 'czarnej magii' by go potępić. Na przykład Gareth Knight w jego książce A Practical Guide to Qabalistic Symbolism (1976) pisze wyraźnie, że:

"Homosexuality, like the use of drugs, is one of the techniques of black magic."

Co można luźno przetłumaczyć: Homoseksualizm tak samo jak korzystanie z narkotyków jest jedną z technik czarnej magii.

Z własnego doświadczenia wiem, że bardzo często ci, co oskarżają innych o bycie 'czarnym magiem' faktycznie wyrażają swoją dezaprobatę do tego, co dana osoba zrobiła bądź mówi się, że zrobiła dany czyn. Oskarżanie kogoś o bycie 'czarnym magiem' jest w pewnych sekcjach okultystycznej subkultury podobne do oskarżenia kogoś o bycie 'Komunistom' w 1950 w Ameryce [łatwiejsze dla nas porównanie to nazista i Żyd]. Dowodem na to jest to zdarzenie- osoba, którą ledwo, co znałem poprosiła mnie o pomoc w 'magicznej walce' naprzeciw 'czarnemu magowi', który uwiódł jego dziewczynę używając 'mrocznej mocy'. Spojrzałem na tą sprawę sam i odkryłem inny punkt widzenia — kobiecie, która była w pytaniu zbrzydło to 'biało magiczne' pompatyczne pozowanie I odeszła od niego dla innego, który był bardziej uroczy i mniej skupiony na ratowaniu wszechświata i przekraczanie otchłani przed śniadaniem. Naturalnie ego białego maga nie potrafiło zaakceptować czegoś tak normalnego I powszechnego, więc całą ta sytuacja stała się dla tej osoby magiczną walką pomiędzy siłami dobra i zła. Co jeszcze jest interesujące to to, że 'biały mag' przybliżał mi wizje pomocy mu w odzyskaniu jego dziewczyny w sposoby magiczne- coś, co można uznać za dwuznaczne etycznie. Ale w tej kwestii on by był usprawiedliwiony przecież on właśnie był 'tym dobrym' w tej sytuacji.

Ci, co uznają sie za 'tych dobrych' w walce są zazwyczaj bardziej niebezpieczni niż ich przypuszczalni 'wrogowie' - dopóki jakiekolwiek metody usprawiedliwiają zacny cel wymazania tych złych. Pro-life campaigners [coś takiego jak u nas młodzież wszechpolska] czują się usprawiedliwieni za wysadzanie klinik aborcyjnych, terroryści zostawiają bomby odłamkowe na zatłoczonych Londyńskich ulicach, rozbudowując podane przykłady okultyści, którzy wierzą w 'czarnych magów' nie czują żadnych skrupułów dotyczących magicznych metod by 'walczyć' z nimi. Ponownie z własnego doświadczenia wiem, że ta 'walka' może być nieco jedno stronna. Przez lata spotkałem kilku okultystów, którzy ufnie (i raczej wydawałoby sie dumnie) twierdząc, że stale toczą walki z dowolną ilością 'mrocznych adeptów, 'satanistycznym towarzystwem' itp., ale co ciekawe nie potrafili nazwać po imieniu swoich wrogów ani nie potrafili powiedzieć nawet gdzie oni żyją! Jeden z pamiętnych przykładów tej jedno stronnej wojny uwikłana jest dość duża magiczna organizacja. Dwóch moich znajomych prowadziło firmę zajmującą się dostarczaniem okultystycznych przedmiotów za pomocą poczty nazywającą się 'SOL'. Widocznie, to zdenerwowało część członków organizacji, której główna nazwa mogła być skompresowana w skrót S.O.L. I oni zaczęli pisywać listy z zażaleniem do różnych magazynów, w których moi znajomi reklamowali swój biznes. Kolejny przyjaciel, który był członkiem tej organizacji powiedział o przekazanej mu wiedzy, że ta firma wysyłkowa jest tylko przykrywką dla organizacji 'czarnych magów' nazywających siebie "Servants of the Outer Light" i jego członkowie powinni zrobić, co w ich mocy by uchronić porządek przed tą 'czarną lożą'. Zbyteczne jest mówienie, że ludzie prowadzący firmę wysyłkową byli nieco ogłupieni całą tą sytuacją, i z tego, co wiem nie odczuli żadnych straszliwych rzeczy w skutek bycia celem tego magicznego zakonu, który był oczywiście tymi dobrymi w tej konfrontacji.

Dla niektórych okultystów niezaprzeczalnym romantyzmem jest uwikłanie siebie w coś w tym rodzaju. Po części to jest właściwościom popularnej okultystycznej fikcji, zwłaszcza w klasykach takich, jak Dennis Wheatley The Devil Rides Out i prace Edwardian occultist, Dion Fortune. W fikcjach Fortuny "Wspaniałe Białe Bractwo" - korpus adeptów pracujący bezinteresownie dla wyższego dobra ludzkości, jest przeciwstawiona "Czarnym Lożom" - braterstwu mrocznych indywidualistów, którzy taplają się w polityce, oszustwach, powodujących potężne sumy pieniędzy, które spływają do nich w niezwykłe sposoby, i niewątpliwie używają technik 'czarnej magii' Garetha Knighta -homoseksualizmu i narkotyków. Są one sportretowane w Fortunowskich nowelach jako dość cygańskie I dekadenckie, jako opozycja do ascetycznych, konserwatywnych, białych adeptów. Podobnie, jest pewien urok dla części okultystów naokoło deklarowania tego, iż jest sie 'czarnym magiem' lub 'satanistycznym adeptem'. Jeśli przypinka jest znacząca w taboo lub ma szokujące wartości, które są jej przypisane, część indywidualistów chętnie wypróbuje ją na sobie.

Magia i Psychoterapia

Współczesna magia i psychoterapia mają ze sobą wiele wspólnego. Obie mają za zadanie wzmocnienie osobowości. Obie próbują określić relacje między jednostką i wszechświatem. Obie służą uczynieniu tej relacji tak funkcjonalnej, w ramach osobistych celów, jak to możliwe. Mimo iż wielu magów może się nie zgodzić, uważam że jednym z celów magii jest scalenie wielu odmiennych elementów osobowości w jedność. Jest to też zasadniczym celem psychoterapii. Oczywiście - magia nie jest psychoterapią. Są to całkowicie odmienne dziedziny. Cele psychoterapii są zasadniczo socjologiczne, czyli - rozwój osobowości pozwalający jednostce żyć w społeczeństwie w łatwiejszy i wygodniejszy sposób. Magowie zazwyczaj mniej troszczą się o społeczną akceptację, ale mogą szukać aprobaty wśród innych magów.

Psychodynamiczne podejście do psychoterapii (psychoanaliza) stara się przezwyciężyć bariery by ujawnić stłumione uczucia, uzyskać wgląd w osobniczą motywację i móc kontrolować nierozwiązane kwestie z okresu dzieciństwa. Psychoanaliza, prawdopodobnie ze względu na swój fatalny współczynnik i ogromny koszt, ustąpiła miejsca farmakologicznym wynalazkom psychiatrów. Mimo wszystko, tworzenie serwitora i wypuszczanie go opiera się na technikach psychoanaltycznych, gdyż mag stara się odnaleźć obsesyjne wzorce myślowe, odkryć co naprawdę chce osiągnąć i używa swojej własnej psychiki jako materiału do budowy serwitora. Podstawową różnicą jest fakt, iż terapeuta stara się wydobyć stłumione myśli na światło dzienne, tak by mogły zostać rozproszone. Natomiast magowie chaosu przekopują swoją pamięć w poszukiwaniu energi, która mogłaby zasilić ich wyobrażenia. Wielu psychologów uznałoby to za dość niezdrowe.

Właściwszym od doszukiwania się w magii chaosu terapeutycznego zastosowania psychodynamicznych form terapii byłoby zdefiniowanie jej jako modalności, która wygląda niezwykle podobnie do tej zaadaptowanej przez sytuacjonalistów. Sytuacjonalizm, pogląd na osobowość, którego gorącym orędownikiem był Walter Mischel, zakłada, że każda obserwowalna konsekwencja zachowań jest determinowana bardziej przez charakterystykę sytuacji niż przez jakiekolwiek inne wewnętrzne cechy i typy osobowości. Patrząć z tej dość radykalnej perspektywy możemy powiedzieć, że osobowość właściwie nie istnieje. Jest to jedynie konstrukcja stworzoną przez obserwatora w odpowiedzi na zachowanie jednostki w stosunku do niego samego. Innymi słowy, osobowość zawiera się we wzorcach zachowań postrzeganych przez obserwatora. Podobieństwa we wzorcach zachowań spowodowane są raczej podobieństwem w zaistniałej sytuacji niż cechami osobniczymi. Ta płynna koncepcja osobowości jest integralną częscią Magii Chaosu, według której ważniejszą od wewnętrznej spójności systemu wierzeń maga jest upór z jakim podtrzymywane jest wyobrażenie w czasie rytuału. Magia chaosu jest zorientowana na rezulataty, zatem skuteczność rytuału liczy się o wiele bardziej niż jego korelacja z jakimkolwiek systemem wierzeń. Dlatego też nie powinno nikogo dziwić, iż magowie chaosu czasem przyjmują cechy osobowości całkowicie odmienne od tych, których używają poza czasem i przestrzenią rytuału. Na przykład Phil Hine opowiada o magu, który chcąc zdać kolokwium z matematyki przyjął (najlepiej jak potrafił) osobowość Mr Spocka ze StarTreku na trzy dni przed egzaminem. Test przeszedł bez najmniejszych problemów. Inwokacje, w których mag przyjmuje cechy osobowości inwokowanego bóstwa lub bytu, również wskazują na sytuacjonalistyczny charakter tego typu rytuałów. W tym przypadku oczekiwane jest, że inwokowany bóg, demon lub po prostu - byt będzie działał w sprecyzowany sposób. Jan Fries, jeden z najjaśniej piszących autorów wywodzących się od A.O.Spare'a, opisuje prawie epileptyczne ataki współczesnych Japońskich mediów:

"Rytuały dramatyczne mają wiele wspólnego z grą aktorską i dawaniem publiczności rozrywki jakiej pragnie. Medium lub szaman odgrywa niezmienne 'jak gdyby', które w czasie rytuału staje się 'jak jest'".

Podsumowując - Magię Chaosu wyróżnia empiryczne podejście do magii (techniki nieskuteczne szybko wychodzą z użycia), twierdzenie iż osobowość jest stworzona ze struktur wierzeń, które jednostka uzna za spójne i niezmienne cechy oraz przekonanie, iż największą przeszkodą w powodzeniu rytuału jest świadomy umysł.

Stąd wynika, iż istnieje nieświadomość, być może nawet nieświadomość kolektywna, nazywana przez Jana Fries "Głębinami Umysłu" a przez AOSpare "Kia", ale akceptacja tej idei, z powodu sytuacjonalistycznego podejścia magów chaosu, nie jest konieczna do pomyślnego spełnienia pragnień poprzez rytuał. Jest to raczej część argumentu, metody służącej do wytłumaczenia magom chaosu, że te techniki mogą naprawde działać. Podstawową funkcja takiego twierdzenia jest li tylko jest retoryka.

Jest to oczywiści bardzo radykalne podejście do magii, o psychologii już nie wspominając, ale efektywność tego podejścia została potwierdzona przez wiele osób. Dla jasności, magowie chaosu rutynowo używają tych technik dla celów psychoterapeutycznych. Phil Hine opisał to w swoim "User Guide":

"Czysto psychodynamiczny model tworzenia Serwitora może doprowadzić do wniosku, że nasza psychika stworzona jest z dużej liczby sił, które mogą być przedstawione jako kompleksy lub podosobowości (w zależności od tego czy zajmujesz się magią, NLP, jungowską psychoterapią, etc). Te mentalne siły pozwalają nam na robienie pewnych rzeczy i jednocześnie zabraniają innych. Poprzez świadome przestawianie i przekierowywanie tych energii możemy tworzyć Serwitory. Umożliwiają one robienie rzeczy dotychczas niemożliwych, takich jak pozbycie się nałogowych zachowań, myśli lub emocji. Tak pojmowane Serwitory są świadomą formą przekształcania najczęściej nieświadomych bytów tak, by pracowały dla nas."

Jestem przekonany, iż techniki magii chaosu mogłyby być bardzo użytecznymi dla psychoterapeutów podczas leczenia anormalnych zachowań, lecz obawiam się że to już temat na zupełnie inny esej.

Jak Gdyby Przez Magię

Ciemność, stonowane barwy bądź żywa feeria barw. Muzyka cicho, niechętnie niemal - sącząca się z głośników umieszczonych tak by wypełniać przestwór pomieszczenia nutami. Bądź i odwrotnie, jazgot, nonsens i jak najszybsze mlaskanie. Wola Twoja jest przecież Prawem. Za oknem nie ważne jaka pora dnia - choć to naturalne że ciągnie Cię do nocy, to chyba taka pora gdy ludzkie Ego budzi się z jakby snu i uzewnętrznia. Tak jak mówili mądrzy i starzy - prezencja jest tym kim jesteś w dzień i światło, ego zaś jest tym czym jesteś po ciemku. Tak oto kolejny dzień kolejna noc. Siedzisz w swym pogrążonym w Ego pokoju - mój drogi Magu. Tak, bowiem takim się czujesz - żonglerem rzeczywistości - treserem zdarzeń, które o ironio losu - zdają się być Ci w pełni posłuszne, choć - czy jesteś świadom ryzyka gdy czmychną jak przystało na dzikie zwierzę z Twojej uwięzi? Często magowie nie są świadomi tego co mogą sami sobie zrobić - miast poznać siebie dogłębnie od razu wypływają swą jeszcze mikrą fregatą na morze pełne Piratów.

Sztuka, Twoja sztuka to najświętszy sakrament po postacią Dzieła. Najświętsza jest to bowiem Sztuka, gdy podążasz schodami swej jaźni poprzez komnaty Kreacji. Czynisz rytuał gdy jest noc i gdy jest dzień, w wiosnę czy w lato. Wielokrotnie przygotowujesz się doń długimi godzinami, dniami, tygodniami... albo i nie - czynisz go spontanicznie. Nawet możliwe iż w ogóle nie czynisz rytuałów - że tak naprawdę nazywasz wszelkie swoje zagrywki magią.

Jaką ścieżkę obrałeś magu? Czy idziesz na piechotę przez drogę życia? Czy może jak przystało na jakiegoś chaotę - jedziesz przezeń buldożerem - zaś przy okazji, jeśliś zabawny robisz jakieś śmieszne wzorki? A może...

Wiele jest możliwości, Ty jednak, Magu, jesteś jeden. Sam sobie. Inni widzą Cię tak jak im się jawisz, tak jak pragniesz podświadomie się im jawić. Czasem puścisz krótką piłkę by zostawili cię w spokoju i sami poszli ganiać po cmentarzach. Ty przecież jesteś tym rzeczywistym i niezaprzeczalnie prawdziwym mędrcem. Filozofia to dla Ciebie coś więcej niżeli puste słowa przy śniadaniu czy też ględzenie klechy w kościele, oj o wiele wiele więcej. Można by rzec że Filozofia to właściwie dla Ciebie całe życie - o tak - Magu. Przeto Magia, bez względu na zapis tego słowa, to Twoje życie, to ścieżka którą tak naprawdę obrałeś - właściwie - ścieżka która została Ci na dana jak i gwiazda która na niebie nocnym strzeże Twojego przeznaczenia. Jednak czy widzisz cel swojej magii - czy może tak jak większości twe oczy przesłaniają klapki zabawy - ciuciubabki z Panem Losem? Bo czymże w istocie jest to co czynisz, jaki ma to cel? Tak, zapewne doskonale znasz ten cel. Jednakże cóż z tego skoro właściwa definicja Najświętszej Sztuki to - życie - no powiedz?! Milczysz? Cóż...

Szukaj Siebie, musisz znaleźć. Choć tak jak i każdego innego człowieka nigdy w pełni nie poznasz tak i Siebie udać się nie uda poznać do kresu Absolutu. Jednak gdy uczynisz Swe wewnętrzne ja przyjacielem, wtedy bramy Emanacji i Oświecenia staną przed Tobą otwarte na oścież. Pamiętaj...

Mag musi być szczery przed samym sobą aby jego działania miały jakikolwiek sens. Mag rodzi się magiem, nie może stać się nim "po drodze" . Albowiem przeznaczenie kroczących ścieżką dowolnej ręki wybrało ich wiele eonów wstecz. Co? Przeznaczenie nie istnieje? Dziwne, że tak wielu mędrców zauważyło iż nasze życia są zapisane w gwiazdach. To niby nie dowód? No ba! Dowodu na to czy przeznaczenie istnieje czy nie - nie ma. Nasi przodkowie określali je mianem fatum - i owe fatum znane nam jako los ciąży nad każdym. Ci którzy narodzili się dla magyi tańczą z przeznaczeniem - jednak dopiero od czasu gdy staną się świadomi tego że magami są i magami będą. Jak już mówiłem Samoświadomość to bowiem potęgi klucz.

Co dalej? Dalej wszystko zależy od Ciebie.

Co teraz? Spieprzaj z przed tego komputera i idź do ludzi. Poznając ich, poznajesz w nich siebie.

Czym jest serwitor?

Syndrom motywacyjny (pragnienie) jest częścią zasadniczą magii Spare'a. Dlatego też tytuł jego najpopularniejszej książki brzmi "The Book of Pleasure". Spare, i wielu innych magów, zaadoptował do swoich celów "Jungowskią wersję" Freudowskiej teorii nieświadomości. Jung opisał istnienie nieświadomości kolektywnej, do której wszyscy mamy dostęp. Uważał, że powstała ona w wyniku ewolucji gatunku ludzkiego. Osobiście wolę termin używany przez Jana Fries'a - Głębiny Umysłu (the Deep Mind), ale z grubsza chodzi o to samo. Spare, który nieświadomość kolektywną nazywał podświadomością, opisywał ją w taki sposób:

"Wyobraź sobie podświadomość jako archetyp wszystkich doświadczeń i wiedzy, przeszłych wcieleń jako ludzie, zwierzęta, ptaki, rośliny etc., wszystko co żyje, żyło lub będzie istnieć."

Zarówno Spare jaki i Peter Carroll próbowali stworzyć słownictwo, którym możnaby opisać zjawisko i techniki magii Spare'a. Carroll, jak uwarzamy FireClown i ja, próbował stworzyć słownictwo, które mogłoby być używane przez magów każdego systemu. FireClown nazywa to "szablonem dyskusyjnym". Miał to być sposób na to by, przykładowo, thelemici mogli rozmawiać z wiccanami dobrze się nawzajem rozumiejąc. Niestety próba ta nie powiodła się.

Dobrym tego przykładem jest słowo "serwitor". Pochodzi on z czasów wcześniejszych niż Magia Chaosu i było używane już w latach 30' przez Clarka Ashtona Smitha w "Weird Tales" do określenia związanych duchów. Obecnie serwitor odnosi się do jednostek urzeczywistniających się poprzez ewokację, technikę tak starą jak sama magia. Carrol pisze:

"Te istoty mają bardzo wiele imion pochodzących z demonologii wielu kultur: elementale, inkuby, sukkuby, demony, mary, duchy i tak dalej".

Spare zdaje się sugerować, że te jednostki są przypisane do pragnień. Innymi słowy - mag doświadczający pragnienia (sposobu w jaki psyche mówi magowi, że czegoś pożąda) formuje część podświadomości w częściowo niezależną istotę, która wykonuje zadanie potrzebne do urzeczywistnienia woli maga. Carroll częściowo odrzuca ten pogląd zgadzając się jednak, że serwitory są wytworem ludzkiego mózgu. Phil Hine, autor "User's Guide to Servitors", pisze:

"Przez świadome oddzielenie części naszej psychiki i identyfikację jej poprzez imię, cechy i symbole, możemy uzyskać sposób na pracę z nią (i zrozumienie jak na nas wpływa) w stanie świadomości".

Zatem, przynajmniej w magii Spare'a, Carrolla i Phila Hine'a, serwitor jest częścią psychiki maga lub też Głębin Umysłu ewokowaną w celu wykonania zadania. Czy te jednostki istnieją przed ich ewokacją? Być może. Magia wykracza poza czas i przestrzeń. Jeśli Głębiny Umysłu zawierają w sobie wszystkie doświadczenia, które się wydarzyły oraz wydarzą to pytanie owo jest bezsensowne, czy też jak napisał Blake: "Wszystko w co można uwierzyć jest obrazem prawdy".

Jestem przekonany, że użycie serwitorów jest rozpowszechnione również wśród ludzi, którzy wcale nie uważają siebie za magów. Ludzie personifikują swoje samochody, jako dzieci mają wyimaginowanych przyjaciół czy też nadają swoim zabawkom cechy osobowości, noszą różnego rodzaju amulety i pozwalają swoim pragnieniom zająć tak dużą część ich osobowości, że w końcu stają się one demonami. Serwitory pojawiają się też w wielu filmach. Oczywitym tego przykładem są "Urodzeni mordercy" lub japoński "Tetsudo". W "Urodzonych mordercach" demony zostają ostatecznie wchłonięte i dwójka morderców przestaje zabijać. "Siedem" pokazuje rytuał, w którym morderca używa ludzi jako mieszkań dla demonów, w tym wypadku - siedmu Grzechów Głównych.

Według mnie wszystko to są przykłady użycia serwitorów. Ich charakterystyka jest zgodna z definicją Hine'a - są to oddzielone części psyche lub osobowości które uzyskały częściową niezależność (semi-independence). Oczywiście w przypadku demonów absorbujących osobowość akt ten może być trudny do zaakceptowania, lecz początek może być właśnie taki.

Opowiem wam pewną historię. Jakieś 12 lat temu miałem przyjaciela, uroczego, przystojnego mężczyznę. Był inteligentny, dobrze zbudowany i nie pił. Często pilnował (baby-sit) córkę innego przyjaciela. Okazało się, że był seryjnym gwałcicielem. Śledził kobietę, gwałcił ją a następnie bił aż do nieprzytomności. Złapano go, gdyż zasnął w pobliżu mieszkania ofiary a policja znalazła go ze śladami jej krwi. Jestem pewien, że w końcu zacząłby mordować swoje ofiary. Na szczęści nie miał tej szansy.

Według mnie pewnego rodzaju niemożność do zrozumienia swojej wściekłości w stosunku do kobiet zaowocowała oddzieleniem się części jego osobowości, tej gwałtownej, nienawidzącej kobiet. Stała się ona demonem, częściowo niezależnym serwitorem. Obsesja doprowadziła do stworzenia demona, który całkowicie go opanował i mój przyjaciel stał się całkowicie innym człowiekiem. Z tego co wiem, sam nie był nawet świadomy istnienia demona. Nikt z jego przyjaciół też nic odmiennego nie zaobserwował, lecz z pewnością jego ofiary go zobaczyły.

Czym jest serwitor? II

Serwitory są bytami astralnymi stworzonymi lub przywołanymi przez maga, których jedynym celem jest wykonywanie zleconych im zadań, polegających na postępowaniu wedle ustalonego schematu.

Obecnie serwitory uważa się za wydzieloną część osobowości maga, lub byty ulokowane w nieświadomości kolektywnej, a co za tym idzie istoty które, nie pochodzą z psychiki żadnego konkretnego człowieka.

Czym jest nieświadomość kolektywna?

Pionier psychoanalizy Zygmunt Freud wysunął jako pierwszy teorię nieświadomości, którą następnie rozwinął Jung, a wielu magów chaosu w tym Austin Osman Spare zaadoptowało do swoich celów.

Jung opisał istnienie nieświadomości kolektywnej, do której wszyscy mamy dostęp. Uważał, że powstała ona w wyniku ewolucji gatunku ludzkiego.

Sam Spare opisywał nieświadomość kolektywną (inaczej podświadomość, lub głębiny umysłu) tymi słowami: "Wyobraź sobie podświadomość jako archetyp wszystkich doświadczeń i wiedzy, przeszłych wcieleń jako ludzie, zwierzęta, ptaki, rośliny etc., wszystko co żyje, żyło lub będzie istnieć."

Serwitory, a model psychologiczny.

Austin Spare twierdził że, serwitory są przypisane do pragnień, według niego mag który doświadczył pragnienia, formuję cząstke podświadomości w istotę potrzebną do realizacji tego pragnienia, czyli serwitora.

Tworzenie serwitora przy użyciu modelu psychologicznego.

1. Co należy zrobić przed rozpoczęciem tworzenia?

Popierwsze mag powinien wpełni uświadomić sobie swoje pragnienia i co zamierza osiągnąć przy użyciu serwitora.

2. Następnie należy sobie uświadomić z jakich ,,rejonów'' psychiki pochodzi to pragnienie (czy jest to np. gniew, zazdrość).

3. Można też przygotować fizyczne mieszkanie dla naszego tworu, może to być np. rysunek, figurka, zabawka, talizaman, lub nawet program komputerowy, to zależy od inwencji i potrzeb twórcy serwitora (oczywiście mieszkanie nie jest konieczne, ale bardzo pomaga podczas tworzenia, jak i późniejszego pozbycia się serwitora).

4. Bardzo ważne jest przygotowanie listy zadań i instrukcji, które ograniczą działania serwitora jedynie do realizacji naszego celu (bez tego mogą wyniknąć komplikacje).

Technika Ani-Ani.

Jogini nazywają tę technikę medytacją Neti-Neti, jest to metoda pozwalająca na wytworzenie stanu umysłu zwanego Czystym Przekonaniem, jest to metoda służąca osiągnięciu gnozy. Metoda polega na skupieniu się na czymś o prawdziwość czego jest się absolutnie przekonanym, a następnie należy znaleść przeciwieństwo tej prawdy i przeciwstawić je sobie, aż do momentu gdy owa prawda niezostanie doszczętnie ,,zniszczona''. Według Spare wtedy energia związana z tą prawdą zamieni się w czyste przekonanie (które posłuży nam do naładowania serwitora).

Właściwe tworzenie serwitora.

- Najpierw korzystamy z dowolnego rytuału dewokującego,

- Następnie korzystając z metody ani-ani wywołujemy gnozę,

- Gdy stan czystego przekonania w naszym umyśle został osiągnięty, sigilizujem pragnienie,

- Następnie w wyobraźni nadejemy sigilowi formę serwitora,

- Teraz należy nadać serwitorowi dokładny kształt, imię,określić zadanie i czas działania, oraz dokładne instrukcje które ograniczą jego poczynania jedynie do postawionego mu zadania,

- Aby wysłać serwitora można, wydać mu słowne polecenie, wyobrazić sobie jak rusza do pracy, lub wybrać inny sposób jaki czytelnik uzna za stosowny.

Tworzenie serwitorów

Współcześni magowie rozwinęli jungowską teorię nieświadomości kolektywnej by wykazać, że magia dzieje się wewnątrz tego, co Spare nazwał podświadomością, a Fries Głębinami Umysłu. Serwitory są pół-autonomicznymi istotami przywoływanymi z Głębin Umysłu, które mają wykonać pewne zadania. Stephen Mace w swojej monografii "Stealing the Fire from Heaven" nazywa to czarnoksięstwem. Definiuje to następująco: "Czarnoksięstwo jest sztuką opanowywania duchów i szkolenia ich tak, by były całkowicie posłuszne. Mag używa sił umysłu tak, aby zmusić je do spowodowania zmian zarówno w jego umyśle jak i poza nim".

Większość pisarzy jednomyślnie uważa, że zanim mag przystąpi do wykonywania rytuału powinien jasno zrozumieć swoje intencje, czyli zrozumieć pierwotną naturę swojego pragnienia. W większości przypadków kreacja serwitora jest bezcelowa. Zwykłe zaklęcie, sigilizacja życzenia i rzutowanie go w Głębiny Umysłu w stanie pustki ("zaszczepienie" sigila) powinno wystarczyć. Tworzenie serwitora ze względu na wrażenia jakich to dostarcza również jest odradzane, chociaż sądząc po lekturze średniowiecznych grimoirów, był to popularny sposób na spędzenie wieczoru bez telewizora. Nieletni "szataniści" też są niezwykle dumni z tego sportu. Magowie chaosu, i jak mam nadzieję, czytelnicy tego eseju, będą tworzyć serwitory z bardziej praktycznych powodów.

Jeśli mag nie wierzy, że życzenie może zostać spełnione dzięki sigilizacji, zarówno z powodu barku sukcesu w przeszłości, niemożności zapomnienia życzenia czy też, dlatego że cel jest złożony lub powtarzający się, stworzenie serwitora byłoby najwłaściwsze. Serwitory mogą być używane do znajdywania rzadkich ksiąg, do zwiększenia sprzedaży w sklepie, do znalezienia pracy, do denerwowania wrogów, ochrony domu i mnóstwa innych zadań. Serwitory mogą też pomóc w dekonstrukcji i rekonstrukcji osobowości maga. Na liście dyskusyjnej Z-cluster opisywano serwitory, które kompresują i rozciągają czas, atakują spamerów, pomagają ominąć korki w gdzinach szczytu i są żołnierzami w wojnach magów.

Użycie serwitorów jest wprawdzie rozpowszechnione również wśród zwykłych ludzi. Jednakże magowie i czarnoksiężnicy tworzą serwitory świadomie. Natomiast pozostali zazwyczaj robią to nieświadomie. Co jak już opisałem, może mieć nieprzyjemne skutki, zarówno dla twórcy serwitora jak i społeczeństwa. Serwitory zawierające elementy osobowości mogącej być określoną jako "społecznie nieprzystosowana" często nazywane są demonami. Mace tak o nich pisze: "Demony nierzadko powodują nastroje, fantazje a nawet zachowania trudne do opanowania. Zazwyczaj powstają w odpowiedzi na trudne dzieciństwo. Dorosły czarodziej w końcu zdaje sobie sprawę, że są one szkodliwe i ze wszystkich sił będzie starał się je "związać", tak by nie przeszkadzały mu już więcej". Bo "związane" demony mogą być bardzo użyteczne.

Skoro jednak tak wiele serwitorów jest gotowych do użycia dzięki wykorzystaniu grimoirów, ewokacji elementali, inkubów i im podobnych, sensownym wydaje się być pytanie dlaczego mag miałby się trudzić i kreować jeszcze jednego. Mace odpowiada w taki sposób: "Użycie wcześniej istniejących bytów może sprawiać problemy, gdyż korzystanie z nich wymaga zachowania ogromnej ilość nakazów moralnych i teologicznych".

Tym z czytelników, którzy kwestionują ten pogląd radzę ewokować przy użyciu grimoirów jakiegoś pomniejszego demona (jak Belphegor, a nie Belial) i wybrać się na seans do medium. Wątpię w to, by to doświadczenie przyniosło czytelnikowi jakieś znaczące lub długotrwałe zmiany choć nie będzie to pozbawione walorów rozrywkowych. I, jak muszę zaznaczyć, w niektórych przpadkach może być przyczyną bólu brzucha.

Kreacja i nakazanie wykonania zadania serwitorowi może mieć duży wpływ na życie maga. Dlatego też tak ważna jest krytyczna analiza pragnienia maga. Do tego może być użyta dowolna technika, ale chyba najardziej pomocna byłaby dyskusja z innym magiem. Jest to zwłaszcza ważne gdy ma być stworzony serwitor, który wywoła zmiany w osobowości maga, gdyż jest bardzo prawdopodobnym, iż prócz wyzbycia się oczywistej wady, mag usuie wiążącą się z nią cechę pozytywną, co może go znacznie osłabić.

Gdy już intencje poddane zostały analizie i mag jest pewny, że nie będzie się to wiązać z żadną niechcianą zmianą osobowości, właściwy proces tworzenia może się rozpocząć.

Serwitory można podzielić na dwie grupy - te które pochodzą z rozpoznawalnych rejonów osobowości maga oraz te z głębszych rejonów podświadomości (tym samym - ich pochodzenie z osobowości maga może nie być rozpoznawalne). Jeżeli, na przykład, stworzę serwitora by dokuczyć wrogowi to bez trudu można poznać, iż wywodzi się to z mojej wściekłości czy nienawiści. Jeżeli jednak przywołam elementala by sprowadzić deszcz, to pozornie będzie tu brak połączenia z moją psyche. Bez watpienia połączenie istnieje, ale na tak głębokim poziomie, że jest on już wspólny dla wielu innych ludzi. Duchy są innym przykładem istot pochodzących z głębokich warstw podświadomości. Dlatego często są postrzegane w ten sam sposób przez zupełnie różnych ludzi. To czy mag kreuje serwitora z własnej psyche czy przyzywa istotę wcześniej istniejącą, może zależeć od zadania do jakiego serwitor jest przeznaczony. Oczywiście można tworzyć serwitory składające się po części z psyche maga, a po części z Głębin Umysłu.

Jestem biznesmenem i bardzo ważnym dla mnie jest szybki odbiór potwierdzeń płatności. Kreuję serwitora by przspieszyć odbiór listów. Wyobrażam sobie, że wygląda jak Zippy - maskotka Poczty, ale trzyma też wielki pistolet - Zippy listoniosz-psychopata. Ma za zadanie przyspieszyć doręczenie moich przesyłek, a dokładniej - czeków. Oczywiście - zawiera dużo ze mnie samego - złość na Pocztę, obawę o pieniądze, niechęć do biurokracji i moją agresję. Jednocześnie część z niego jest produktem ludzi z działu marketingu Poczty, którzy zakorzenili wizerunek maskotki w świadomości amerykańskiej. Co nieco powstało dzięki mediom rozpisującym się o morderstwach listonoszy dokonywanych przez kolegów z pracy w ciągu ostatnich kilku lat. Psycho-Zippy jest zatem serwitorem-hybrydą i jego energia pochodzi z obydwu źródeł. Mój Zippy może też być uważany za demona, ponieważ wywodzi się z obsesyjnych (i społecznie niepszystosowanych) elementów mojej osobowości, które zostały zaprzęgnięte do wykonania pewnego zadania. Stworzenie tego serwitora można zatem uważać za rodzaj terapii, gdyż uwalnia mnie od tych elementów.

Prześledzmy proces powstawania takiego serwitora. Najpierw zdałem sobie sprawę ze swoich obsesji manifestujących się jako ciągły niepokój o płatności, które wprawdzie zostały wysłane, lecz muszę na nie czekać przez niewiadomą liczbę dni. Taka obsesja jasno wskazuje na pożądanie - chcę moich pieniędzy na czas. Mógłbym sigilizować to pragnienie, lecz problem będzie się powtarzał, zatem to nie rozwiąże sprawy. Mógłbym użyć godformy takiej jak Ganesh, Hermes, Legba czy nawet Nyarlathotep, ale tego też już próbowałem. Bogowie są pod tym względem bardzo kapryśni i musiałem targować się z nimi o każdą zaginioną przesyłkę. Zdecydowałem więc, że stworzenie serwitora jest najodpowiedniejszą rzeczą.

W moim przypadku autorzy reklam Poczty stworzyli sigila za mnie. Wystarczy go tylko lekko zmodyfikować dodając mu duży pistolet. Lecz w wielu innych przypadkach może okazać się koniecznym by najpierw sigilizować swoje życzenie, a potem w wyobraźni nadać temu sigilowi formę serwitora (który może być czymkolwiek co uznasz za stosowne). Ten proces można znacznie uprościc gdy stworzysz alfabet magiczny (nazywany także czasem Alfabetem Żądzy), który zawiera właściwości twojej osobowości i umysłu pod postacią sigili. Pisanie automatyczne, powszechny sposób tworzenia takiego alfabetu, może również być pomocne przy rysowaniu kształtu serwitora.

O Alfabecie Żądzy Mace pisze:

"Każda litera (a właściwie - ideogram) reprezentuje siłę... nieświadomą strukturę lub rozmaite energie, które mag dostrzega lub chciałby dostrzegać wewnątrz samego siebie". W skrócie - mag sigilizuje pragnienie a potem używa pisania automatycznego do utworzenia ideogramu. Litery tego alfabetu mogą być następnie połączone by utworzyć kształt serwitora, raz jeszcze przy użyciu pisania automatycznego.

Alfabet Żądz jest zestawem osobistych magicznych symboli, które określają konkretne zdolności umysłu lub aspekty osobowości maga. Chociaż AŻ zazwyczaj jest graficzny nic nie stoi na przeszkodzie, by składał się z gestów, dzwięków czy nawet stanów świadomości. Budowa alfabetu nie musi też być tak formalna jak zalecają Spare, Carroll, Phil Hine, Jan Fries, Stephen Mace i inni. Można go, na przykład, stworzyć z powtarzających się gestów czy dźwięków używanych przez maga w rytuałach. Ponadto nie jest koniecznym by był zdolny do zdefiniowania poszczególnych elementów AŻ poza miejscem gdzie odprawia rytuały. Świadomy umysł wcale nie musi znać znaczenia i atrybutów alfabetu, ponieważ mag używa go tylko w wyższych stanach świadomości wywołanych rytuałem.

FireClown i ja, którzy mamy podobne podejście do magii, świadomie nie rozumiemy zbyt wiele z naszych Alfabetów Żądz. Mają one więcej wspólnego z powtarzającymi się dzwiękami, gestami i stanami świadomości niż z znakami graficznymi. Chociaż wielu magów praktykujących magię AOSpare'a jest mocno przywiązana do jego technik, niewolnicze przywiązanie na pewno nie jest tym, czego chciałby Spare.

Bodźcem do napisania tego eseju było pytanie członka listy dyskusyjnej Z(cluster), międzynarodowej organizacji zrzeszającej magów chaosu, ontologicznych anarchistów i im podobnych, utworzona przy pomocy internetu. Oto owo pytanie:

> W czasie sigilizowania pragnienia kilkakrotnie

> natknąłem się na dziwne istoty, które jak mi

> się wydaje wiążą się z sigilami. Czasami te

> istoty mają imiona, a ich wartości liczbowe

> wiążą się z pragnienieniem. Czym są te istoty?

> Czy mogę z nich uczynić serwitory?

Jak zapewne czytelnik dostrzeże, odpowiedź na to pytanie została już udzielona. W czasie sigilizowania pragnienia mag przypadkowo natknął się na serwitory, które w pewien sposób powstały z sigili. Teraz mag musi sprawdzić czym są te serwitory, jak są połączone z Głębinami Umysłu i wreszcie - jak można ich użyć. Inną ważną kwestią jest używanie energii spętanych demonów do wzmocnienia niektórych elementów osobowości maga, o czym opowiem w dalszej części tego eseju.

Po sformułowaniu magicznej intencji trzeba stworzyć odpowiednie mieszkanie dla serwitora. Może być to kształt utworzony za pomocą sigilizacji, amulet, talizman, fetysz, program lub skrypt komputerowy a nawet elektroniczna maskotka. Odradzam używania żyjących stworzeń jako mieszkań, częściowo z powodu ich złożoności, a częsciowo z powodu tego, że jest to robione zbyt często przez rodziców z dziećmi, posiadaczy zwierząt domowych z ich podopiecznymi, szefów z pracownikami; żeby wymienić tylko kilka przypadków, w których człowiek wydziela część swojej psychiki i próbuje ją wygnieść w osobowości innych ludzi. Większość z tych prób kończy się porażką. Duchy zwierząt, takich jak choćby koty, raczej w ogóle nie mogą być zaliczone do serwitorów, ale są raczej wspólnikami maga (wiedźmy), dobrowolnie pomagającymi w ich pracy.

Mieszkanie serwitora niekonicznie musi przybrać postać materialną, ale jak wykazuje Phil Hine: "To pomaga w późniejszym tworzeniu osobowści serwitora jako jednostki obdarzonej indywidualnością. Pomaga to również w skupianiu uwagi w czasie przywoływania serwitora by go wchłonąć lub przeprogramować".

Powróćmy do mojego Psycho-Zippiego. Ma on za zadanie przyspieszać przesyłkę czeków dla mnie. Nie ograniczam czasu jego istnienia, gdyż problem ewidentnie będzie się powtarzał. Zdecydowałem, że Psycho-Zippy będzie miał określony kształt, który będzie połączony z materialnym mieszkaniem. Będzie to koperta z rysynkiem Zippiego-z-pistoletem w miejscu znaczka. Ta koperta będzie zaadresowana do mnie i zawierała czek, na który będę mógł wypłacić dowolnie dużo pieniędzy, a podpisana jest przez Wszechświa. Ten talizman w kształcie kopety położę na swoim ołtarzu. Będzie to miejsce odpoczynku dla Psycho-Zippiego w czasie gdy nie terroryzuje pracowników Poczty. Spisałem również listę instrukcji ograniczających działalność Psycho-Zippiego do jednego celu - przyspieszania moich przesyłek. Przecież nie chcę by przekonywał każdego listonosza, że zamordowanie kilku kolegów przed rozwaleniem sobie głowy jest najprzyjemniejszym sposobem spędzania dnia.

Phil Hine proponuje, żeby przed wypuszczeniem serwitora opracować listę kontrolną zawierającą poszczególne intencje, sigilizowane pragnienia, określającą czy czasowe ograniczenie, materialny odnosnik (mieszkanie), imię i specyficzny kształ są wymagane. Należy również zdecydować co ma się stać z serwitorem po wykonaniu zadania i, w końcu, sporządzić listę instrukcji dla niego.

Jak można zauważyć - jest to bardzo formalne podejście do tworzenia serwitorów. Ja sam zazwyczaj używam bezimiennych, bezkształtnych serwitorów, które nie posiadają również żadnego materialnego mieszkania i są kreowane natychmiastowo, do wykonania ściśle określonego zadania. W czasie dłuższej pracy z nimi kilka uzyskało osobowość, a przynajmniej jej cień. Kilka z nich wysłałem by przyspieszały mój przejazd przez zakorkowane ulice. Inny wyszukuje wolne stoliki w zatłoczonych restauracjach. Nie stworzyłem ich specjalnie. Powstały w rezultacie powtarzania zaklęć, uformowały się niejako z "własnej woli" (of their own accord). Ponieważ nie dewokuję serwitorów po wykonaniu zadania i zostawiam je w dotychczasowych mieszkaniach, sądzę, że mam kilka niemrawych i nieskomplikowanych gdzieś w pobliżu siebie, które wkraczają do akcji gdy tylko ich potrzebuję.

Wypuszczanie serwitora.

Rytuały dewokujące.

Prawie wszyscy wspólcześni autorzy mocno doradzają użycie rytuałów dewokujących przed rozpoczynaniem jakiejkolwiek magicznej pracy. Słowo "odpędzenie" nie do końca jest tutaj właściwe, gdyż głównie chodzi o umieszczenie maga wewnątrz uświęconego miejsca. Odegnanie negatywnych wpływów jest skutkiem "ubocznym".

"Pierwszym zadaniem maga podczas każdej ceremoni jest zatem uczynienie tego kręgu całkowicie nieprzepuszczalnym... Jeśli zostawisz wewnątrz choćby jednego ducha, cały efekt pracy zostanie przez niego wchłonięty".

Teraz to zagadnienie jest chyba wystarczająco jasne.

Rytuały dewokujące Crowley'a to między innymi Rubinowa Gwiazda (Liber XXV) i Szafirowa Gwiazda (Liber XXXVI), chociaż Wuj zakłada, że jego czytelnicy znają najsłynniejszy rytuał dewokujący - Mniejszy Rytuał Pentagramu (LBRP). [zdania o tym, że najlepiej opisano go w "Modern Magick" Donalda Michaela Kraiga nie będe tłumaczył, bo sugerowałoby to, że na mojej stronie umieszczono jakiś gorszy, co oczywiście jest nieprawdą ;) - przp.tłum.]. LBRP i jego derywaty [:), no - pochodne] zawierają inwokację godform (aniołów) na wschodzie, południu, zachodzie i północy jako strażników.

Magowie Chaosu, tacy jak Peter Carroll, Phil Hine i Stephen Mace, również mocno doradzają użycie rytuałów dewokujących. Jednakże ich techniki są nieco prostsze. Phil Hine pisze, że rytuały dewokujące są niezbędne, ponieważ pozwalają wejść w odmienne stany świadomości, wyłączyć psychicznego cenzora, i ustawiają Wszechswiat w symbolicznym porządku stawiając maga na axis mundi. Peter Carroll napisał o dewokacjach, że dobrze skonstruowany rytuał pozwala na "oparcie się obsesjom, jeśli senne doświadczenia bądź sigile uzyskujące świadomość zaczynają stwarzać problemy".

To drugie jasno odnosi się do nieumyślnego tworzenia serwitorów przez sigilizację. Stosowanie dewokacji ma również tą zaletę, iż bazuje na teorii magii Spare'a i transformacji energii obsesji w energię życiowoą.

Carroll, Hine i Mace sugerują by mag wizualizował żarzącą się magiczną barierę wokół niego gdy wykonuje rytuał. Carroll i IOT używali zazwyczaj Gnostyckiego Rytuału Pentagramu (GRP), który powstał na bazie LBRP.

Co ciekawe - nie byłem w stanie odnaleźć wzmianki o rytuałach dewokujących u AOSpare'a. Pominięcie tego w "The Book of Pleasure" może być celowe. Wydaje mi się, że Spare uważał, iż rytuały dewokujące mogą wstrzymać naturalny przpływ symoboli z Głębin Umysłu do psyche maga, co osłabia skuteczność działań. Ale magia Spare'a pozostaje bardziej radykalna, kontrowersyjna i śmiała od większości systemów praktykowanych przez współczesnych magów.

Czy uważam dewokowację za konieczną? Tak, ale w skróconej formie. Intonowanie samogłosek (I-E-A-O-U-U-O-A-E-I) stopniowo obniżając a następnie podwyższając ton głosu zsychronizowane z ruchem dłoni ponad czakrami. Robię to, ponieważ po tym czuję się lepiej. Inni magowie nie dewokują w ogóle, a jeszcze inni nie wychodzą z pokoju przed wykonaniem LBRP. Wykonanie mojej dewokacji, bazowanej na GRP zajmuje kilka sekund i łatwo może być wykonane w grupie. Używam również bębna, kadzidła i dzwięku fletu wykonanego z kości udowej tygrysa nepalskiego by przygotować krąg i przenieść się w wyższe stany świadomości. Czasem używam również LBRP. Głównie w rytuałach odprawianych w grupie, zwłaszcza przed publicznością, która nigdy wcześniej nie zetknęła się z magią ceremonialną. LBRP ma kojący i dostarczający poczucia bezpieczeństwa. Poza tym zawiera w sobie fragment "Ojcze nasz" i wzywa Archanioły. Zazwyczaj nie tłumaczę publiczności, że anioły zalicza się niekiedy do demonów.

Ale jeżeli celem dewokacji jest stworzenie kręgu, to rytuał równie dobrze może polegać na machnięciu ręką i dokonaniu lekkiej zmiany w świadomości, czy też deklaracji Jeana Luca Picarda "Make It So!".

Wpółcześni pisarze, moim zdaniem, zbytnio martwią się o zdrowie psychiczne i samopoczucie neofitów. Nie jestem pewien, czy jest to spowodowane obawą o spór czy też prawdziwym przekonaniem, że każdy początkujący musi zwariować. Radziłbym, żebyś spróbował obydwu dróg. Wykonuj rytuały z i bez dewokacji. Potem rób tak, jak sam wolisz. Poza tym, jeśli wpełznie w ciebie jakiś dziwaczny mieszkaniec Głębin Umysłu nie musisz sam go dewokować. Zawsze możesz się zwrócić do jednego z nas. Zawsze serdecznie witam w domu każdego demona! Lubię je. Lubię zmuszać je, by pracowały dla mnie i lubię je jeść. Zawsze mają wybór, a serce demona jest o wiele smaczniejsze o serca anioła!

"Sigile, Serwitory i Godformy", część druga Serwitory, Psychodynamika i Modele Magii

Magia chaosu, poznawana przez internet i rozmowy z magami może wydawać się wielkim zlepkiem często sprzecznych ze sobą technik. Względność postaw i pozorny brak powszechnych wzorców może wydawać się niepokojący i frustrujący, zwłaszcza dla tych, którzy wcześniej podążali bardziej sformalizowanymi ścieżkami. Frater U.D. w małym eseju opublikowanym w 1991 roku przedstawił jaśniejsze podejście do magii chaosu nazwyając ją Meta-modelem, piątym sposobem postrzegania magii. Pozostałe cztery zdefiniował jako Model Spirytualny (praktykowany przez szamanów i magów ceremonialnych, w którym autonomiczne byty istnieją w wymiarach dostępnych przez inne stany swiadomości); Model Energetyczny (gdzie świat jest "ożywiany" strumieniami energii, którymi manipuluje mag); Model Psychologiczny (według którego mag jest "projektatntem symboli i innych stanów świadomości", działającym na podświadomości) i w końcu Model Informacyjny (w którym informacja kształtuje pierwotnie neutralną energię życiową). Frater U.D. wykazuje, że autorzy piszący o magii chaosu głównie nawiązują do Modelu Psychologicznego, ale zachaczają również o Meta-Model, który w rzeczywistości jest zestawem instrukcji dotyczących używania innych modeli. Jedną z najistotniejszych informacji o magii chaosu, jak również jedną z trudniejszych do pojęcia przez nowicjuszy, jest fakt że nie ma w niej za grosz filozofii. Jest to tylko technologia, podejście bądź postawa zajmowana w stosunku do innych systemów magicznych. Do tego stanu rzeczy doprowadziło rozwijanie i przekształcanie Modelu Psychologicznego. Ten esej oprócz omawiania wielu praktycznych kwestii, takich jak choćby kreacja serwitora, omawia również relacje między teorią magii chaosu a współczesną psychologią. Wydaje się, że nowocześni magowie, magowie chaosu, współcześni czarodziejie i inni użytkownicy serwitorów zaakceptowali zmodyfikowany psychodynamiczny obraz osobowości i sposób w jaki postrzegamy samych siebie. Ten obraz, po raz pierwszy opisany przez Freuda i innych "pionierów" psychoanalizy (Jung, Adler, etc.), zakłada że sposób w jaki postrzegamy siebie zmienia się w czasie życia a syndromy motywacyjne ("motivational syndromes") (to co chcemy oraz to, jak to zdobywamy) warunkują ten rozwój. To odróżnia ten model od innych teorii akceptowanych na Zachodzie przez wieleset lat (przykładowo - teorii głoszących, że człowiek składa się z czterech lub pięciu pierwiastków). Magowie chaosu zazwyczaj okazują bardziej sytuacyjną postawę w odniesieniu do osobowości, to znaczy - działają tak jak gdyby sytuacja w jakiej się znajdują była dominującym czynnikiem kształtującym widoczne zachowania. Są zazwyczaj zdania, że jest to pożyteczne, gdyż dzięki temu osobowość może być użyta jako narzędzie do kształtowania pragnień. Ta postawa poniekąd odzwierciedla buddyjskie i w ogóle - wchodnie, podejście do "ja", które to podejście bądź całkowicie zaprzecza istnieniu "ja" jako trwałej istoty, bądź stwierdza, że jego prawdziwa natura może być stwierdzona tylko dzięki głebokim stanom wyższej świadomości (samadhi).

Phil Hine w swojej świetnej broszurze pt. "Chaos Servitors, a User Guide" pisze o "ja":

"Lubię sobie wyobrażać "ja" jako żywe miasto, gdzie niektóre dzielnice są bardziej prominentne od innych, gdzie występują ukryte tunele i systemy ściekowe, gdzie w podziemnych kanałach płynie energia życiowa dla budynków. Miasto ciągle zmienia się, rośnie. W miejscu wyburzonego budynku powstaje zaraz nowy."

Serwitor jest obecnie uważany za wydzieloną część osobowości maga. Uważam, że to ujęcie jest okrojoną wersją poglądu, według którego serwitory są ulokowane gdzieś w nieświadomości kolektywnej, a w konsekwencji - nie są ulokowane w psychice żadnego konkretnego maga. Według mnie demony, anioły, poltergeisty i może nawet duchy, są serwitorami. Serwitory mogą być nazwane też myślo-formami (thought-forms) (w przeciwieństwie do godform, które czasem mogą być serwitorami na sterydach).

Ponieważ obecnie magiczne podejście do osobowości jest zazwyczaj psychodynamiczne i motywacyjne, serwitory postrzega się jako łatwe do kierowania, funkcjonalne jednostki. Aż do początków tego stulecia podejście do serwitorów było zasadniczo odmienne. Magowie Ceremonialni, co wydaje mi się śmieszne, spędzali ogromne ilości czasu ewokując demony przy użyciu grimoirów i wielu magicznych akcesoriów. Przywoływali demony jako w pełni niezależne jednostki posiadające własną osobowość. Przez to bardzo trudno było je namówić do spełnienia woli maga. Natomiast jeśli przywołujesz demona jako manifestację swojego pragnienia, wtedy sprawa jest prosta - "dam ci energię, ty dasz mi czego chcę, ja ci dam ładne mieszkanie".

Czyste Przekonanie i Pustka

Techniką wykorzystywaną przez AOSpare'a i opisywaną przez Stephna Mace, a zadziwiająco rzadko wykorzystywaną przez Magów Chaosu, jest stan umysłu nazywany przez Mace'a Czystym Przekonaniem. Spare określał go mianem zasady 'Ani-Ani' i tak o nim mówił - "Gdy umysł jest skonsternowany, zdolność do osiągnięcia niemożliwego staje się realna".

Spare wierzył, że akt magii ma największe szanse powodzenia, gdy umysł osiągnął stan, w którym dualność została wygaszona dzięki procesowi porównywania kolejnych pojęć ze sobą. Nazywał to zasadą 'Ani-Ani'. Adepci jogi rozpoznają w tym medytację Neti-Neti, w kórej poddaje się w wątpliwość swoją tożsamości wymieniając to, czym się nie jest. Na przykład:

Nie jestem swoim imieniem.

Ani swoim ciałem.

Ani swoim kodem genetycznym.

Ani swoim umysłem...

Mace przedstawił prostą metodę stosowania metody AOSpare'a: "Chcąc zastosować tą regułę w magii skoncentruj się na czymś, o prawdziwości czego jesteś całkowicie przekonany. Następnie znajdź jego przeciwieńswto. Gdy już je znajdziesz, przeciwstaw je swojej "prawdzie" i pozwól im, by wzajemnie się unicestwiły. Każdą pozostałość unicestw za pomocą jej przeciwieństwa, do czasu gdy twoja "prawda" nie zostanie doszczętnie rozbita, a energia z nią związana przemieni się w nieukierunkowane, wolne od obciążeń przekonanie."

FireClown tłumaczy to w inny sposób. Zgodnie z jego teorią formowania się jednostek, z pożądań w naturalny sposób tworzą się myśloformy, które po osiągnięciu pewnej formy niezależności zamieniają się w demony. Demony, częściowo oddzielone cząstki psyche maga, nie chcą zostać wchłonięte lub zniszczone. W rezultacie szukają źródła energii w psyche maga, w pierwszm rzędzie powodując aspołeczne zachowania, takie jak niczym nie sprowokowana uraza do któregoś z rodziców, małżonka, kompleks niższości czy inne temu podobne. Tworzenie czystych przekonań daje magowi dostęp do energii pochodzącej z pożądań. Bez tworzenia czystego przekonania każda energia zebrana przez maga zostaje zużyta przez demony w celu podtrzymania ich egzystencji. W rezultacie - akt magii nie przynosi sukcesu.

"Gdy to w co chcemy uwierzyć jest nie do pogodzenia z obecnym przekonaniem, to jeśli nie nastąpi zmiana przekonania-przeciwieństwa życzenia, wiara przestaje poruszać góry i niszczy samą siebie".

Innymi słowy - "dobrymi chęciami jest wybrukowane dno piekieł". Zwykłe marzenie nie wystarcza, jeśli w grę wchodzi energia zawarta w obsesjach. Proste zaklęcie, takie jak na zdobycie stolika w zatłoczonej restauracji, może się powieść właśnie z powodu swojej prostoty oraz dlatego, że energia zgromadzona w obsesyjnych pragnieniach nie doprowadziła do stworzenia demonów.

Główną przeszkodą w osiągnięciu sukcesu jest przeświadczenie o swoich możliwościach. Spare wskazuje, że właśnie to może być użyte przy wywoływaniu stanu umysłu, w którym magia zaczyna działać. Właściwe użycie metody 'Ani-Ani' doprowadza do stanu Pustki, który jak pisze T.S.Eliot, jest:

"Stanem kompletnej prostoty Zawierającym nie mniej niż wszystko"

Wracając do tematu głównego, gdy serwitor już został stworzony a rytuały dewokacyjne wykonane mag musi osiągnąć stan Pustki, stan w którym istnieje Czyste Przekonanie. A jednym ze sposobów jego osiągnięcia jest właśnie metoda 'Ani-Ani'. Jak pisze Mace:

"Stosując 'Ani-Ani' można pozbyć się bezsensownych przekonań prześladujących nas każdego dnia i użyć uwolnionych sił do spowodowania oczekiwanych zmian."

Peter Carroll nazywa stan Pustki gnozą. Napisał:

"Metody osiągania gnozy można podzielić na dwa rodzaje. Metody wyciszające powodują stopniowe tłumienie myśli do czasu gdy zostaje już tylko jeden cel, na którym skupiona jest świadomość. W metodach pobudzających umysł zostaje wprowadzony w stan wysokiej ekscytacji, podczas gdy utrzymywana jest ciągła koncentracja na celu. Silna stymulacja w końcu wywołuje zahamowanie reakcji i zatrzymuje wszystkie funkcje, z wyjątkiem najważniejszej - koncentracji na obiekcie. Zatem silne wyciszenie i mocne pobudzenie wywołuje ten sam efekt - świadomość jest skierowana na jeden cel, adept znajduje się w stanie gnozy."

Technika 'Ani-Ani' jest właściwie wyciszająca, chociaż poprzez sztuczną manipulację stanami emocjonalnymi związanymi z energią zawartą w obsesjach można uzyskać efekt pobudzenia.

Osiągnięcie takiego stanu umożliwia naładowanie serwitora. Pominięcie wejścia w ten stan może spowodować, że cały wysiłek jaki włożył mag w stworzenie serwitora okaże się nadaremny. Cała zebrana energia może zostać zużyta przez niespętane i być może nawet niepoznane demony.

Kontynuując opowieść o Psycho-Zippym, mogę wykreować czyste przekonanie wykorzystując nurtujący mnie problem. Przykładowo, czuję urazę w stosunku do ojca za to, że posłał mnie do angielskiej szkoły. Uwarzam, że zrobił to ponieważ był zazdrosny o miłość mojej matki do mnie. Jednakże temu twierdzeniu mogę przeciwstawić fakt, że wysłanie mnie do zagranicznej szkoły było bardzo kosztowne. Poza tym ojciec wierzył, że daje mi wykształcenie, którego sam nie mógł uzyskać z powodu biedy swoich własnych rodziców. Z drugiej strony - naprawdę nienawidziłem formalnego okrucieństwa angielskiej szkoły z internatem. Ale - gdy byłem na tyle dorosły, by opisać wszystkie problemy związane z tą szkołą, ojciec od razu przeniósł mnie do innej. Mogę kontynuować przeciwstawianie jednego przekonania drugiemu, do czasu gdy pozostanę bez żadnej myśli, do której mogłaby się odwołać ta obsesyjna uraza. W tym momencie jestem gotów by naładować serwitora. Wszedłem w wyciszony, skupiony stan umysłu, który pomimo to jest nasycony enegią.

Faktyczne odpalenie serwitora

Reasumując: za pomocą dewokacji stworzyłem krąg, a następnie zebrałem odpowiednią ilość energii by naładować serwitora przy użyciu metody Czystego Przekonania. Znajduję się w Stanie Próżni. Teraz mogę przywołać na myśl Psycho-Zippiego i stworzyć z niego żywe stworzenie. Mogę sobie zwizualizować jak biegnie, niby duch, przez systmy informacyjne Poczty. Mogę wizualizować, jak sprawia, że ręce urzędników dotykających mojej poczty poruszają się nieco szybciej, mogę zobaczyć wzrastającą koncentrację i precyzję ruchów rąk, przekazujących moje czeki na czas. Następnie mogę wysłać serwitora w przestrzeń surowo przypominając mu, że jeśli nie będzie robił dokładnie tego co chcę, to zostanie zniszczony.

Lecz tak na prawdę nie zrobiłem żadnej z tych rzeczy. Zamiast tego wykonałem inwokację Barona Samedi, i przed inwokacją ale już po dewokacji, rzuciłem okiem na mój rysunek Psycho-Zippiego. Następnie dałem ten rysunek koleżance, która spaliła go za pomocą miotacza ognia, podczas gdy duża grupa widzów skandowała "Zippy, Zippy, Zippy".

Kilka dni później umieściłem moją wersję Zippiego na nalepkach, które umieszczałem na każdej wysyłanej przesyłce. Odtąd Zippy sprawował się bardzo dobrze, a szybkość odbioru przesyłek wzrosła o około 30 procent.

Zippy jest serwitorem posiadającym materialne mieszkanie. Jego rysunek leży na moim ołtarzu i został powielony na wielu nalepkach. Ale wcale nie jest konieczne, by serwitor posiadał materialne mieszkanie, chociaż w tym wypadku było to dogodne. Phil Hine w swoim "User's Guide" daje przykłady takich mieszkań, mogą to być "pierścienie, butelki, kryształy, małe metalowe figurki".

Zippy może być właściwie nazywany też serwitorem-fetyszem, ponieważ wierzę, że jego rysunek ma moc magiczną, co wypełnia definicję fetyszu. Podam inny przykład serwitora-fetyszu. Swojego czasu FireClown, który miał trudności w czasie rozmów kwalifikacyjnych, stworzył serwitora-niedźwiedzia, zamieszkującego drewnianego niedźwiedzia wykonanego przez Indian Zuni. FireClown wkładał ten amulet pod koszulę w czasie rozmów kwalifikacyjncyh. Wizualizował niedzwiedzia jako duże, trochę komiczne, a trochę straszne stworzenie tańczące za jego plecami. Opowiadał, że jego przyszli pracodawcy byli dość zakłopotani w czasie rozmowy, często odwracali od niego uwagę i spoglądali za niego. Jego rozmowy kończyły się szybko i serdecznie, a on sam po niedługim czasie został zatrudniony.

Phil Hine wskazuje na to, że w czasie projekowania i tworzenia serwitora warto uwzględnić czynnik czasowy. Pisze, że cykl życia i ewentualna okresowość mogą być włączone w proces tworzenia. Ja sam nie korzystam z tego w swojej pracy. Może to być spowodowane tym, że zazwyczaj kreuję serwitory dla długotrwałych zadań, a gdy chcę zareagować gwałtwonie lub spełnić chwilową zachciankę odwołuję się do sigili i godform.

Hine opisuje też inną technikę, z powodzeniem stosowaną przez mój lokalny związek chaotów, TAZ, nowoorleański oddział Z(cluster). Nazywa ją "Airburst Servitor Launch". Najpierw uczestnicy rytuału wchodzą w wyższy stan świadomości przy użyciu dowolnych metod - śpiewów, oddychania lub też dowolnych innych. Następnie wizualizują energię płynącą od i do każdego z nich, która w końcu tworzy sferę w środku ich okręgu. W środku tej sfery wizualizują sigila lub serwitora. Następnie, po odliczaniu, wysyłają sferę w przestrzeń.

Inne metody wypuszczania serwitorów

Stephen Mace w swojej książce "Stealing the Fire from Heaven" opisuje inny rodzaj serwitora, zwany "Magicznym Dzieckiem". Jest to technika bardzo dokładnie opisana przez Crowley'a (i stanowi główny temat jego pompatycznej pracy zatytułowanej "Moonchild"), w której para magów odbywa stosuenk by począć "astralną istotę, której moc zostanie przeznaczona do wypełnienia woli rodziców. Jest nasycona białym żarem orgazmu i zawiera eliksir wytworzony podczas stosunku. Rodzice muszą wcześniej nadać dziecku imię i uzgodnić jego astralny wygląd, gdyż musi ono całkowicie wypełniać ich myśli w czasie rytuału, aż do osiągnięcia orgazmu".

"Jakakolwiek utrata koncentracji lub dyskursywna myśl w czasie kopulacji może mieć śmiercionośne skutki, gdyż ich dziecko będzie potworem. Rodzice muszą zatem uzgodnić symbolikę, której użyją. Dlatego tradycyjna magia jest bardziej odpowiednią dla tego rytuału - tam właśnie łatwo odnaleźć wspólną warstwę symboliczną."

Nasuwa mi się pytanie - co w obecnych czasach, gdy tyle mówi się o bezpiecznym seksie powinno się robić z tym "eliksirem"? Ale być może nie powinniśmy się w to zagłębiać... Mace stwierdza, że jest to rytuał heteroseksualny, ale nie widzę żadnego powodu dla którego nie miałby być równie efektywny i, na dłuższą metę, prawdopodobnie dużo mniej stresujący, jeśli byłby odprawiany przez magów tej samej płci. Bo przecież jeśli heteroseksualna para magów nie zabezpieczy się przed ciążą, to w wyniku rytuału może powstać nie tyle serwitor, co normalne dziecko. Ale tak to już bywa z thelemitami :).

Bezpieczniejszą metodą jest technika używana, jak przynajmniej pisze Mace, przez AOSpare do tworzenia serwitorów, które on i Mace nazywali, niezbyt poprawnie, "elementalami". Technikę tą nazwał Mace "Ceramiczną Dziewicą". Do jej wykonania potrzebne jest gliniane naczynie z szyjką dokładnie dopasowaną do wielkości penisa maga w stanie erekcji, za pomocą której mag się onanizuje. Na dnie naczynia znajduje się sigil przedstawiający cechy serwitora. Nie trzeba chyba dodawać, że ta technika jest przeznaczona dla magów płci męskiej, chociaż jestem przekonany, że pomysłowe damy opracują równie efektywne odmiany. W czasie oragzmu mag ładuje sigila, a następnie zakopuje go, wykonując całą operację w czasie pierwszej kwadry księżyca.

"Gdy księżyc osiągnie pełnię, czarnoksiężnik wykopuje to gliniane łono, uzupełnia spermę i - 'powtarzając odpowiednie inkantacje' - w ofierze wylewa ją na ziemię. Następnie ponownie zakopuje urnę". Brzmi to dla mnie całkiem dość "lubieżnie", prawie jak pornograficzne historyjki Clarka Ashtona Smitha. Czy czarnoksiężnik czyści naczynie przed powtórnym wytryskiem, lub czy żwirek dodaje całej operacji ascetycznego posmaku? W każdym razie Mace stwierdza:

"Ostrzeżenie Spare'a, który stwierdza, że mimo iż ta technika nigdy go nie zawiodła, to jednak jest bardzo niebezpieczna, i tak pozostawia wiele do odgadnięcia".

Zbyt wiele, w mojej opinni. Co jeśli mag odtworzy wymiary nie dość dokładnie? Co jeśli użył Viagry? Jeśli się zaklinuje? Co wtedy? Nie ważne. Wracając do Mace'a:

"...ktoś może przyjąć, że urna spełnia rolę glinianego łona, w którym mag hoduje ducha-towarzysza [ang. familiar spirit]. Ta technika, mimo iż efektywna, jest ryzykowna. Czarnoksiężnik chcący panować nad tą częściowo niezależną siłą, musi całkowicie panować nad sobą samym. Przez cały czas to on musi mieć inicjatywę, musi zachować ścisłe oddzielenie między tą formą a nim samym. Nie może jej nigdy zaprosić do wewnątrz siebie." Mace wyraźnie kładzie nacisk na "nigdy". Ten dziwaczny zwyczaj wsyzstkich magów do przestrzegania przed niebezpieczeństwami magii może być niczym więcej niż aktorstwem ("Dzieci, tylko nie próbujcie tego w domu"), lub też może być wyrazem pewnego rodzaju konserwatyzmu. Komentarze Mace'a wydają mi się być niekiedy sprzeczne. Jeśli częściowo niezależna forma, nie jest całkowicie niezależna, to jak można zachować "ścisłe oddzielenie"? Nie pojmuję tego.

Opieka i hodowla serwitorów.

Serwitory żywią się energią obsesji maga, który je stworzył. Niektóre serwitory, na przykład - wampiryczne, mogą żywić się energią osoby lub jednostki, która jest ich celem, ale nawet w tym wypadku mag, który je stworzył, zarówno wypuszcza jak i kontroluje je swoją energią obsesji. Przykładowo - serwitor szukający książek będzie uśpiony póki pragnienie posiadania książki przez maga nie wyśle go do pracy.

Serwitory, które nie postępują zgodnie z wolą maga należy zdyscyplinować Może to być tylko ostrzeżenie. Z drugiej jednak strony, serwitor który ciągle zawodzi, musi zostać ponownie przywołany. Magia chaosu jest przecież magią nastawioną na rezultaty. Serwitory mogą zostać rozproszone poprzez zniszczenie ich bazy materialnej, wizualizację ich rozpadu oraz za pomocą innych środków, jakie mag uzna za użyteczne.

Serwitory mogą zamieszkiwać na ołtarzu maga. Ja zazwyczaj umieszczam je w kryształach porozrzucanych na moim ołtarzu, lub w niektórych innych przedmiotach tam się znajdujących. Ale ponieważ serwitory są częściowo niezależnymi większość autorów przestrzega przed pozwoleniem im na istnienie w niekontrolowanej formie, ponieważ, przynajmniej w teorii, będą się one żywiły energią maga, co może doprowadzić do znacznego osłabienia. Jaq. D. Hawkins zamieszcza w swojej książce "Spirits of the Earth" typowe ostrzeżenie odnoszące się do myślo-form (jej nazwa dla serwitorów):

"te sztuczne jednostki są obdarzone silną wolą przetrwania. Gdy myślo-forma zostanie już raz utworzona, będzie cały czas pobierać energię życiową od swego twórcy, aż do czasu gdy nie zostanie zniszczona lub wchłonięta. Powinno się o tym pamiętać zawsze, gdy decyduje się o stworzeniu takiej jednostki. Energia konieczna do utrzymania pojednyczej myślo-formy jest dość mała, lecz ciągła kreacja takich bytów wypełniających zachcianki maga może doprowadzić do wysysania zbyt dużych ilości energi, a w konsekwencji - chorób. Rozważnym jest wchłanianie jednostki, gdy zadanie już zostało wykonane, w celu odzyskania własnej energii".

Raz jeszcze, celowość tego ostrzeżenia ma więcej wspólnego z modelem magii wyznawanym przez maga niż z powszechnym prawem. Z pewnością magowie pracujący według zasad Modelu Spirytualnego, Energetycznego a nawet do pewnego stopnia Modelu Psychologicznego, mogą się z tym zgodzić. Ale koncepcja Modelu Informacyjnego, w którym serwitor w gruncie rzeczy jest samokopiującym się kodem wpływającym na pierwotną energię, stoi w sprzeczności z tym twierdzeniem, ponieważ zasady tego modelu nie wymagają używania własnej energii życiowej, może tylko z wyjątkiem wypuszczania serwitora. Radzi się czytelinkom tego eseju określić jaki paradygmat, lub ich kombinację, stosują w danym rytuale i zgodnie z jego zasadami wybrać między zniszczeniem i wchłonięciem serwitora.

Pętanie demonów, elementali i innych bytów

Jak wspomniano powyżej, esej ten poświęcony jest głownie tworzeniu częściowo niezależnych bytów z umysłu maga. Ale przecież jest możliwym użycie któregoś z szerokiej gamy niezależnych bytów występujących w Modelu Spirytualnym jako serwitory. Jednakże, jak zaznaczono wcześniej, jednostki te są trudniejsze w kierowaniu z wielu różnych powodów. Są one wytworem kolektywnej świadomości planety Ziemi, zatem posiadają większy zakres autonomi (wobec czego kierowanie nimi wymaga więcej energi). Często też są obciążone sprzecznymi dążeniami magów, którzy pracowali z nimi wcześniej. Mimo to mogą być wykorzystane, zwłaszcza jeśli istnieje osobista więź między magiem i bytem na zasadzie wspomnień, pokrewieństwa czy też uznania cech charakterystycznych bytu we własnej psychice. Jednakże niektóre z tych bytów mogą być godformami, z którymi należałoby obchodzić się nieco inaczej, ale to już temat na inny esej. Magów chcących poeksperymentować nimi zachęcałbym do używania pomniejszych demonów lub elementali.

Nie zamierzam zagłębiać się w detale dotyczące ewokacji i kontroli tych jednostek. Magiczne księgi są już przepełnione tymi opisami. Zamierzam natomiast odpowiedzieć na pytanie postawione wcześniej - jak użyć energi demona, by wzmocnić pewne własne cechy osobowości.

Magowie ceremonialni robią to często, na przykład - przyzywając demona żądz i każąc mu sprawić, by ich obiekt pożądania zapałał do nich miłością. W takim wypadku, z punktu widzenia teorii serwitorów przedstawionej w tym eseju, mag spętał demona swoich własnych żądz i zmienił go w coś na kształt "atrakcyjnego blasku" padającego na obiekt pożądania.

Jednakże sens pytania był inny - jak przekształcić niepożądaną cechę osobowości w źródło energii dla wzmocnienia innych cech. Przykładowo - uraza w stosunku do jednego z rodziców, jeśli jest wzbudzana dostatecznie często (co zdarza się rzadko), tworzy demoniczną energię mogącą przekształcić się w myślo-formę. Czy ten demon może zostać związany, a jego energia użyta do naładowania serwitora wzmacniającego, powiedzmy, pewność siebie? Chcemy spowodować by za każdym razem gdy mag odczuwa żal w stosunku do swoich rodziców, energia zawarta w tych emocjach była kierowana do serwitora, którego zadaniem jest zwiększenie pewności siebie maga. Jest to możliwe, lecz zanim enegia ta będzie mogła zasilić serwitora musi zostać oczyszczona, przefiltrowana. Efektywną metodą pozwalającą na osiągnięcie tego celu jest technika Czystego Przekonania. Dzięki temu energia nie zostanie pochłonięta przez ładowanie urazy, lecz zostanie przekształcona w pokarm dla serwitora. Ta technika może być też uważana za formę magicznej psychoterapii.

Sigilizacja Fonetyczna

Techniki magijne są przeróżne i naprawdę jest ich całe multum. Osobiście jestem zwolennikiem stwierdzenia iż każdy sam powinien opracować własne techniki, własne sposoby. Czasem jednak by cokolwiek osiągnąć należy mieć jakąś podstawę.

Nie będę tłumaczył co to sigilizacja, ani z czym to się je. Po prostu krótko i zwięźle opiszę bazę jednej z wielu technik sigilizacji. Sigilizacji Fonetycznej. Wpierw opisujemy życzenie. Dla przykładu niech to będzie:

Dostanę Darmowe Piwko

Po czym wykreślamy wszelkie powtarzające się litery. Powinno zostać coś takiego:

stnę re pik

Pozbywamy się tzw polskich znaków tak by uprościć sigila i by nasza podświadomość lepiej mogła go przyswoić:

stn re pik

Następnym krokiem jest ułożenie liter tak by były łatwe w wymowie. Np. tak:

PINKREST

Powstałą formułę wystarczy jedynie zapamiętać. Ładowana jest przez powtarzanie, czy to w myślach czy na głos. Jeżeli pragnienie wyrażane za jej pomocą jest jednym z prostych życzeń już po niedługim czasie umysł zapomni co znaczyła formułka. Znaczy że został poprawnie wprowadzony do podświadomości. I to wszystko.

Co to są serwitory?

Serwitory są niezależnymi bytami astralnymi, stworzonymi lub przywołanymi przez maga, posiadającymi najczęściej ograniczoną inteligencję i świadomość. Mogą istnieć zarówno samodzielnie (w przestrzeni astralnej) lub być przypisane do jakiegoś przedmiotu. Sama ich nazwa (to serve - służyć) wskazuje na ich przeznaczenie - wykonują zlecone im zadania. W zasadzie te zadania stanowią jedyny cel ich istnienia.

Serwitory mogą być wykorzystywane przede wszystkim do zadań nie wymagających podejmowania decyzji, ale postępowania według pewnego schematu. Bardzo dobrze sprawdzają się jako strażnicy czy systemy ochronne. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, iż działają jak stale powtarzający się rytuał.

Jak zdobyć serwitora?

Zanim zaczniesz tworzyć swojego własnego serwitora, przeczytaj kilka razy ten artykuł i postaraj się ułożyć sobie wszystko w głowie. Nie ma nic gorszego, niż szukanie notatek w środku procesu tworzenia.

Istnieją dwa sposoby: przywołać go lub stworzyć.

Pierwszą metodą nie będę się tutaj zajmował, ponieważ wymaga ona wielu przygotowań i jest raczej domeną magii rytualnej niż magii chaosu. Przywołane serwitory są najczęściej świadome i mają wysoką inteligencję, dlatego musimy im coś zaoferować w zamian za służbę. Z serwitorami tworzonymi od podstaw nie ma takich problemów.

Na początek kilka zasad, o których trzeba pamiętać:

- Twórca serwitora jest jego Bogiem;

- Serwitor będzie wiedział tylko to, co zakoduje mu jego Twórca;

Sam proces tworzenia można podzielić na kilka zasadniczych etapów:

1 . Planowanie serwitora;

2 . Gromadzenie energii;

3 . Tworzenie rdzenia;

4 . Kodowanie procedur;

5 . Ostatnie poprawki

Każdy etap powinien być wykonywany z najwyższą starannością - niedokładność może spowodować niewłaściwe działanie produktu końcowego. Poniżej opiszę poszczególne etapy z zaznaczeniem rzeczy, o których warto wiedzieć. Pod koniec każdego etapu napiszę, jak robiłbym przykładowego serwitora - w tym wypadku będzie to serwitor przechowujący energię i dający mi ją na żądanie. Nazwałem go "Bateryjka".

Etap I - Planowanie serwitora

Podczas tego etapu należy dokładnie przemyśleć, co dany serwitor w ogóle ma robić, jakie jest jego możliwe zastosowanie. Potem można przystąpić do rozpisywania jego działań na poszczególne procedury. Na tym etapie ustala się również inne rzeczy, które trzeba wiedzieć, zanim przystąpi się do fizycznego tworzenia serwitora: jego wygląd (astralny), źródło energii, "kolory" procedur (wyjaśnię później), ewentualny pojemnik fizyczny i inne "drobiazgi". Bateryjka

Założenia:

- gromadzi energię do maksymalnego (bezpiecznego dla siebie poziomu);

- na rozkaz przekazuje energię do odbiorcy (może nim być Twórca albo inna osoba lub nawet inny serwitor);

- wygląd: bateria "paluszek" (serwitor przypisany jest do fizycznego pojemnika - zużytej baterii);

Jak widać, jest to bardzo prosty serwitor, praktycznie bez żadnych zabezpieczeń i "bajerów". Przechodzę teraz do rozpisywania zadań serwitora na poszczególne procedury (zaczynam od rdzenia):

======================

Kursywą zaznaczyłem pojęcia, których trzeba serwitora "nauczyć" - trzeba mu je wyjaśnić, w przeciwnym wypadku nie będzie rozumiał poleceń.

Rdzeń:

Nazwa serwitora: Bateryjka 1

Źródło energii: runa Sowelo

Limit życia: 1 rok

Wygląd: bateria

Zasada działania:

- zbiera energię do maksymalnego bezpiecznego poziomu;

- zebraną energię filtruje poprzez rozszczepianie na poszczególne kolory żywiołów i łączenie ich w kolor biały;

- na rozkaz przekazuje energię do odbiorcy;

- jeżeli ktoś spróbuje zmieniać serwitora po zakończeniu tworzenia - przekaże energię do Twórcy i ulegnie autodestrukcji ;

- po przeżyciu ustawionego limitu czasu ulegnie autodestrukcji ;

Szczegółowe działanie:

Przez cały czas serwitor sprawdza, czy poziom energii jest równy limitowi. Jeśli nie - pobiera energię z runy Sowelo, po czym filtruje ją. Na żądanie (wykreślenie bramy z runy Ingwaz) przekazuje energię do odbiorcy.

======================

1 . Wygląd serwitora

Wygląd powinien odpowiadać funkcji serwitora. Jeśli jest przypisany do jakiegoś fizycznego pojemnika, powinien być z nim jakoś związany (Serwitor Bateryjka w astralu wygląda jak bateria i jest przypisany do zużytej baterii-paluszka).

2 . Czas działania

Poważnym błędem spotykanym u początkujących Twórców serwitorów jest niewłaściwe ustalenie czasu działania (lub nieustalenie go w ogóle). Serwitor, który ma na celu wykonanie jakiegoś konkretnego, jednorazowego zadania, powinien po jego zakończeniu ulec samodestrukcji. Serwitory ochronne lub inne "użyteczne" (takie jak Bateryjka ) nie powinny mieć ustawionego czasu działania dłuższego niż kilka lat (5 to IMHO absolutne maksimum). Po co w ogóle limit czasowy? Po prostu serwitor, który "żyje" zbyt długo, może uzyskać świadomość i zbuntować się przeciwko swojemu Twórcy. Pół biedy, jeśli zbuntuje się taka Bateryjka , ale co będzie, jeśli zaatakuje Cię Twój własny serwitor obronny?

3 . Rozpisanie procedur

Etap planowania serwitora można uznać za zakończony, kiedy wszystkie działania serwitora będą opisane. Należy pamiętać, że serwitor będzie wiedział tylko to, co mu zakodujemy, więc jeśli Twórca nie umie np. linkować, to nie ma silnych - jego serwitor też nie będzie tego potrafił... No chyba że jest świadomy i sam się nauczy, ale tego bym nie polecał.

Etap II - Gromadzenie energii

Jest to bardzo ważny etap podczas procesu tworzenia. Stworzenie serwitora jest zadaniem bardzo energochłonnym i naprawdę wiele moich projektów nie wypaliło właśnie z powodu braku energii. Jakie są najczęstsze źródła E.? Ja osobiście pobieram energię z Bateryjek , ale trzeba mieć przecież wystarczającą jej ilość do stworzenia także i tych serwitorów. Trzeba więc poszukać jej gdzie indziej... Dobrym źródłem energii są rośliny. Energia lasu powinna wystarczyć do stworzenia nawet bardzo potężnego serwitora.

1 . Ewentualna szkoda

Nie należy wysysać energii z istot żywych. Jeśli pobiera się ją z lasu, zbiera się tylko tą, która krąży nad nim, energię w stanie wolnym. Jest jej wystarczająco dużo (szczególnie wieczorem) i nie trzeba krzywdzić drzew...

Etap III - Tworzenie rdzenia

Podczas tego etapu zaczyna się właściwy proces tworzenia - budowa rdzenia. Rdzeń jest to wewnętrzna i podstawowa część serwitora, zawierająca wszelkie niezbędne informacje (takie jak np. runy, źródło energii, itp.). Jak się go tworzy? Ja osobiście korzystam z Energii Żywiołów. Polega to na tym, iż podczas wdechu wciągam do płuc powietrze z energią w stanie wolnym (lub pobieram ją z jakiegoś źródła), a podczas wydechu z końców moich palców tryska energia w jakimś kolorze odpowiadającym żywiołowi najbardziej odpowiedniemu do konkretnej procedury. Za pomocą tej swoistej "farby" maluję kształt serwitora (najczęściej na początku jest to kulka - w końcowym etapie serwitor przyjmuje założoną wcześniej postać). Sam rdzeń jest u mnie najczęściej biały (chociaż w serwitorach leczniczych może być niebieski lub zielony, w serwitorach służących do walki - czerwony). Następnie koduję wszystkie wewnętrzne informacje - podczas "instalacji" run najpierw wizualizuję je przed sobą, a potem przesuwam do środka serwitora; serwitor "uczy się" znaczenia runy. Tak samo pokazuję mu, jak należy linkować, pobierać, gromadzić lub przesyłać energię - czyli programuję wszystkie procedury zapisane kursywą w etapie pierwszym.

Bateryjka

Jak już pisałem - rdzeń "maluję" za pomocą Energii Żywiołów - tutaj jest to Żywioł Eteru (kolor biały). Następnie koduję znaczenie run Sowelo i Ingwaz, a także wszystkie obiekty oznaczone kursywą. Kiedy jestem pewien, że na pewno wie, o co mi chodzi, przechodzę do kolejnego etapu... Na co zwrócić uwagę?

1 . Stabilność rdzenia

Do kolejnego etapu można przejść dopiero wówczas, kiedy jest się absolutnie pewnym, że nie będzie się już modyfikować rdzenia. Późniejsze manipulacje w nim mogą uszkodzić całego serwitora.

Etap IV - Kodowanie procedur

Teraz za pomocą Energii Żywiołów w odpowiedniej fazie (kolorze) koduję pozostałe procedury. Można to robić na dwa sposoby: albo przesyłać strumień "danych" za pomocą energii bezpośrednio do serwitora, albo tworzyć oddzielną kulkę zawierającą procedurę i później "wtapiać" ją w rdzeń.

Bateryjka

Rzeczy do zakodowania:

- serwitor gromadzi energię przez runę Sowelo ;

- filtrowanie energii następuje poprzez jej rozszczepienie i ponowne połączenie;

- przekazywanie energii następuje poprzez runę Ingwaz ;

- procedura autodestrukcji;

- reakcja na wykreślenie bramy;

- reakcja na polecenia: "AUTODESTRUKCJA", "PRZEKAŻ ENERGIĘ", "KONIEC PRZEKAZYWANIA";

Na co zwrócić uwagę?

1 . Odpowiednie kolory

Każdej procedurze można przyporządkować kolor jednego z Żywiołów (Powietrze - żółty, Ogień - czerwony, Woda - niebieski, Ziemia - zielony). Należy pamiętać, by daną procedurę "malować" za pomocą konkretnego koloru (jeśli nie można określić koloru, można posłużyć się kolorem białym - Żywiołem Eteru).

2 . Stabilność procedur

Zanim przejdzie się do ostatniego etapu, należy się upewnić, czy wszystkie procedury są dokładnie zakodowane - potem nie będzie można wprowadzać żadnych poprawek do zakodowanych już rzeczy!

Etap V - Ostatnie poprawki

No, serwitor jest już prawie gotowy. Teraz trzeba mu ustawić pewne wartości (stałe używane w programie, wygląd, czas działania). Robi się to dokładnie tak, jak z innymi procedurami. Jeśli serwitor jeszcze nie ma imienia, teraz trzeba mu je nadać. No a potem można go odesłać do pracy...

Bateryjka

Koduję wygląd baterii paluszka, ustawiam czas działania na 1 rok, nazywam serwitora -

" Bateryjka 1 " (chcę mieć ich jak najwięcej, a muszą się czymś różnić) i odsyłam do pracy.

1 . CZAS DZIAŁANIA!!!

Nie będę się powtarzał: po prostu pamiętajcie o ustawieniu tego drobiazgu

2 . Właściwe zamknięcie serwitora

Należy zaakcentować zakończenie programowania (i tworzenia) serwitora. Może to być powiedzenie "Stań się!" albo inne tego typu. Najczęstszym błędem początkujących jest odesłanie serwitora do pracy bez jego zamknięcia.

Tak, serwitor jest już gotowy... Teraz może opiszę zagrożenia, które mogą spotkać serwitora stworzonego przez niedoświadczonego Twórcę:

1 . Brak energii

Jeśli nie zostanie zakodowane w serwitorze wewnętrzne źródło energii (w postaci np. run Fehu lub Sowelo), należy zaprogramować mu jakiś sposób "odżywiania się". Głodny serwitor najpierw zacznie szukać energii w otoczeniu (czyli może pobierać od swego Twórcy), a potem przestanie funkcjonować...

2 . Uzyskanie świadomości

Jeśli serwitor zostanie pozostawiony bez konkretnego zadania lub nie będzie miał ustawionego limitu czasu działania (nie wspominając już o niezamknięciu go podczas tworzenia), może uzyskać inteligencję i świadomość. O zagrożeniach z tym związanych pisałem wcześniej.

3 . Przeenergetyzowanie

Jeśli energii jest w nadmiarze (np. w Bateryjce ) może dojść do przeładowania (i w rezultacie uszkodzenia serwitora). Dlatego na wszelki wypadek warto "zainstalować" procedurę regulującą ten problem.

4 . Włamanie

Jeśli serwitor nie jest przypisany do przedmiotu, jest widoczny w astralu. Dobry (i wredny) mag może się do niego włamać i pozmieniać jego program. Pół biedy jeśli serwitor przestanie działać. Ale co jeśli zaatakuje swego Twórcę, a jest serwitorem przeznaczonym do walki? Dlatego warto "zainstalować" procedurę, która przynajmniej zasygnalizuje fakt włamania.

Informacje dodatkowe

Bardzo ważną kwestią jest komunikacja z serwitorem po zakończeniu jego tworzenia. Najczęściej odbywa się ona poprzez nawiązanie linku astralnego lub poprzez bramę. Co do pierwszego sposobu, nie będę go opisywał, gdyż linkowanie jest tematem zbyt obszernym jak na taki artykuł. Natomiast co do bramy - kilka podstawowych informacji:

- brama tworzy całość z odpowiednim kluczem;

- zarówno bramę jak i klucz należy wkodować już bezpośrednio w rdzeń serwitora;

- bramą może być dowolny symbol wizualizowany w dwóch miejscach: wewnątrz serwitora i przed Twórca;

- kluczem może być cokolwiek: słowo, gest, wykreślenie kształtu bramy, odprawienie rytuału itd.;

- po otwarciu bramy nawiązany zostaje link astralny pomiędzy obydwoma jej końcami - cokolwiek "wejdzie" z jednej strony, "wyjdzie" automatycznie z drugiej;

- poprzez bramę można wydawać serwitorowi polecenia, na które reakcję należy zakodować jako procedury;

(Autor nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody wynikłe z niewłaściwego stworzenia lub użytkowania serwitorów - Twój servitor, Twój sługa, Twoja odpowiedzialność)

Wizje wskutek Namieszania...

Od Autora: Niniejszy artykuł powinien być traktowany odpowiednio obiektywnie - nie zawiera szczegółowych definicji problemu, ponieważ autor wierzy w spryt czytelników oraz ich umiejętności samodzielnego wyszukiwania informacji. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek błędne interpretacje, oraz oświadcza iż będzie blokował każdy adres e-mail z którego otrzyma SPAM. Ponadto autor nie miał na celu nikogo obrażać. :-)

Wizje.

Wizje są częstym aspektem życia maga. Potrafią pojawić się w każdym, dowolnym momencie - często jednak nie dostrzegamy ich sensu, ich ukrytego znaczenia, wręcz bagatelizujemy to co może płynąć z rozczytywania tych wizji - doświadczenie, powodzenie życiowe i wiele wiele więcej. Znaczenie tylko trzeba odpowiednie odszukać, konkludować wszelkie interpretacje - wyczuć, o co może chodzić w danym "widziadle". I mimo tego, że dosyć często owe wizje tyczą się zupełnie błahych rzeczy, warto poświęcić im odpowiednią uwagę. Te "błahe" wizje zazwyczaj dzieją się u starszych stażem "czarowników", gdy ich psyche jest odpowiednio wymodelowana i wyczulona na sygnały z zewnątrz i wewnątrz - u "młodszych" również te wizje występują, jednakże raczej ich nie zauważają. Choć jak wiadomo w magyi nic nie jest stricte regułą, toteż i wizje przeróżnego kalibru i znaczenia mogą różnie występować u każdego czarownika.

Zazwyczaj te znamienitsze i co bardziej pokręcone wizje pojawiają się skutkiem naszych odpowiednio pokręconych, lub w jakikolwiek inny sposób odmiennych od zwyczajnych działań magicznych. Działania takie często pozostawiają mocny ślad w podświadomości maga toteż owa podświadomość przez odpowiednie "połączenia" i drogi skojarzeniowe przesyła do naszej właściwej jaźni odpowiednie bodźce - wizje. Jak zapewne każdy wie, podświadomość i świadomość posługują się w normalnych warunkach zupełnie odmiennym językiem i działają na innych planach logicznych (tj. myślenie przyczynowo skutkowe jest u nich inne). Właśnie przez to nasza świadomość może mieć całkiem spore trudności z właściwą interpretacją naszej wizji. Ogółem jednak można się już wyuczyć odpowiednich znaczeń, znajdując sobie odpowiednią metodę na sprawdzanie skojarzeń z owych wizji - nie będę tutaj opisywać takiej metody, bo u każdej osoby jest ona inna, a jeśli chodzi o moją osobę to wiem, kiedy poprawna jest moja interpretacja ot tak, działając zgodnie z intuicją - i zapewne w podobny sposób(c) wielu ludzi sobie radzi.

Wizje wizjami, zazwyczaj są niekoniecznie jakieś super ważne. Jednak są przypadki, gdy owe wizje są naprawdę pokręcone, totalnie absolutnie, że się tak wręcz wyrażę "odjechane". Ich tak wysokie odrealnienie może wynikać właśnie z konsekwencji naszych działań magicznych, a przede wszystkim ze stosowania się do reguł różnych systemów magicznych - czyli wszelkie prawa karmy, prawa potrójnego powrotu i tak dalej. Do pewnego momentu takie widziadła czy słyszadła nie są groźne, jednakże istnieje pewna granica tolerancji naszej psychiki po której zaczynamy odczuwać skrajne huśtawki nastrojów, widzimy wszędzie "zło" lub "dobro" a nasza możliwość samooceny siebie i oceniania danych sytuacji zostaje ohydnie wypaczona. Dodatkowo mogą pojawić się spontaniczne wizje słuchowe i wzrokowe, czy nagłe "wyrzucenia" w astral lub inne domeny rastralu. Wtedy zaczyna robić się naprawdę nieciekawie. Co gorsza nie można dokładnie określić gdzie owa granica leży - u każdego jest inna, w dodatku u każdego istnieje inna tolerancja na owe wrażenia zmysłowe. Toteż mogą być różne kombinacje "alpejskie" nasileń tych wizji i psychozy nimi spowodowanej.

Bezpiecznie w takich wypadkach jest zasięgnąć porady u innych magów(jeśli naprawdę macie poważny przypadek, to ja chętnie podzielę się swoim niemałym niestety doświadczeniem), do tego szukać powodów tych wizji tak by spróbować wszystko poodkręcać. Jeśli doznania są ekstremalne, trzeba i przeciwdziałać ekstremalnie - tj. udać się do psychologa(on zapewne skieruje was wtedy do psychiatry, wtedy macie raczej przesrane jeśli wizje nie ustąpią), do jakiegoś guru duchowego(zaufanego oczywiście), wezwać na pomoc jakichś zaprzyjaźnionych magów lub wręcz rzucić dziedzinę zwaną magią. Osobiście znam kilka takich przypadków, gdzie ludzie przestali się w tym temacie rozwijać po co bardziej popieprzonych doświadczeniach.

Moja nieskromna osoba tak jak wcześniej wspomniałem w co cięższych przypadkach może podzielić się doświadczeniem - jednakże nie oczekujcie gotowych rozwiązań, zwłaszcza jeśli coś sobie w głowę wwierciliście poprzez nieudolne i nieprzemyślane działania magiczne.

X _-_ A -_- O _-_ S

Dzisiejszy świat spętany więzami nicości umysłu, pustoty ślepej wiary w lepsze jutro, jakoby w istnienie przeznaczenia i szczytnie zamierzonego celu. W istocie jednak wszystko krąży przypadkiem, chaosem od prapoczątku aż do post-końca. Zawsze.

Czemu jednak tak wielu nie przyjmuje tego do siebie - że to Żonglerzy Cyrku Nieładu, Treserzy Nieokreślonych kształtów - są tymi którzy w garści trzymają prawdę.

Oto nadeszła era zepsucia. Jednak tak jak i zawsze, tylko metawierzenie i codzienna religia tysięcy religii są wciąż jednakowe. Magia Xaosu.

"W magii chaosu wierzenia są uważane nie za cel sam w sobie, ale jedynie za środek do celu, do osiągnięcia pożądanych skutków." (P.Caroll, Principia Chaotica)

Dokładnie tak jest. Zrozumieć że człowiek stworzony został jako byt zmuszony do wiary w cokolwiek, a jednocześnie że wiarą można się doskonale bawić i spełniać nią pożądane cele to znaczy - być Chaotą.

"Aby ktoś został magiem, musi przyjąć tylko jeden pogląd. A pogląd, że wszystkie poglądy są narzędziami służącymi osiąganiu celów, jest meta-poglądem"

W ten sposób, widzisz jak potężne pokłady kreacji i destrukcji kryje w sobie ludzkie Jam Jest. Tak choćby katolicy - modląc się do swojej godformy, prawdę mówiąc głupio stworzonej(służyć godformie, to czysta głupota), wmawiają sobie że ona im pomoże. I tak się dzieje jeśli "modlitwa" była dosyć gorliwa. Mag chaosu osiąga to o wiele prościej - Gnozą - wtedy umysł wyzbyty z wszelkich bolączek fizycznych i myśli niepotrzebnych skupia się tylko na jednym wyznaczonym celu - i oto otwiera się brama nieskończonych możliwości, gdy eter przed tobą i za tobą, i w tobie staje się jednością z twoimi planowanymi igraszkami. Rzeczywistość plastycznie dokształca się do tego co chcesz by stało się kolejną iluzją tego "życia". Potem zaś przyjmujesz kolejny pogląd.

Simulacrum - teoria że wszystko co mamy to jedynie kopia, ułuda, a w niektórych przypadkach, może nawet we wszystkich - że oryginału nie ma - znajduje się w naszym xaotycznym świecie doskonale. Nic nie jest prawdziwe, a wszystek podług woli. Nie ma granic, niech filozofowie idą dalej brnąć w śnieżycy swojego umysłowego kalectwa, ślepoty - po co tworzyć moralne, etyczne, umysłowe etc. granice, po co udawać że nim podlegamy, skoro i tak każdy stosuje się do "wolność Tomku w swoim domku" - charci zaś pojmują to bardziej "globalnie".

Wierzysz może nadal w Boga? Cel w tym co myślisz że robi, swoją nieograniczoną potęgą.

"Powiedział raz jeden ktoś do wyznawców boga:

Czy wasz bóg jest wszechpotężny i wszechmocny?

Odrzekli że tak.

Czy może podnieść kamień?

Tak. A czy może stworzyć najogromniejszy kamień świata i go podnieść?

Tak. A czy może stworzyć taki kamień którego nie podniesie?"

Bogowie, demony. Phi. Żadnych więzów. Tylko kreacja i destrukcja siłą swojej nicości. Twórz, Niszcz, Baw się! IO XAOS!

Maszynki Astralne: tips'n'tricks

W poprzednim artykule Kui przybliżył wam temat maszyn astralnych ,traktowany "troszkę" po macoszemu w intersieci, jeśli w ogóle można tu mówić o jakimkolwiek traktowaniu - wątpię abyście szukając tego hasła znaleźli cokolwiek ciekawego. Jeśli o mnie chodzi, z tym tematem mam do czynienia już spory kawałek czasu. Oficjalnie nie zgłębiałem go, jednak jak to w życiu bywa fakty są odmienne od pozorów.

Ok., dosyć telenoweli, przejdźmy do konkretu. Maszyny astralne, jak już wcześniej wspomniał Kui to rodzaj wszelkich mechanizmów znajdujących się w rastralu, będących "magicznym" odzwierciedleniem planu fizycznego.

Ich konstrukcja mocno zależy od ich funkcji, oraz od umiejętności stwórcy. Kui opisał ogólnikowy sposób tworzenia tychże. Dla przypomnienia:

"Projektowanie maszyny zaczynamy od rozrysowania sobie jej planu lub schematu. Musimy wiedzieć, do czego ma służyć. Musimy to wiedzieć konkretnie i dokładnie, aby potem nie narazić się na straty w wyniku późniejszych awarii bądź niekontrolowanych efektów pracy."

Dalej mieliśmy plan "konstrukcji". Przedstawię wam trochę inny jego zarys. Oto plan pracy przy tworzeniu architektury danej maszyny:

1. Zastanawiamy się do czego ma to służyć i czy naprawdę nie możemy tego osiągnąć w inny, niemagiczny, sposób, lub ewentualnie poprzez inne lepiej nam znane techniki.

2. Jeśli jednak zdecydowaliśmy się na maszynę astralną, rozrysowujemy wszelkie skojarzenia z daną funkcją jak na przykładzie poniżej.

3. Rozpisujemy dane funkcje na pod funkcje i pętle powtarzane w zależności od zdarzeń i wartości zmiennych dopuszczalnych w działaniu maszyny:

4. Robimy sobie schemacik konstrukcji, uwzględniając przy tym: ? Skąd nasza maszynka będzie czerpać prąd ? Elementy wykonujące dane funkcje, zależne od zmiennych uprzednio przez nas założonych. ? Zabezpieczenia chroniące przed niepożądanym działaniem maszyny, lub jej "zawieszaniem się" ? Układy zabezpieczające przed "takeoverem"("pożyczeniem" sobie naszej maszynki przez inny byt/maga) oraz przed próbami zniszczenia naszej maszynki. Oczywiście dobrze było by też zamontować system autodestrukcji, gdyby błędnych efektów nie dało się ominąć/naprawić. ? Rozrysowanie linii i podziału sieci energetycznej maszynki

5. Obmyślenie jak toto ma wyglądać. Osobiście polecam projektowanie maszyn wyglądających jak części "terenu", tak by inni astral-podróżnicy nie zainteresowali się zbytnio naszym "dziełem"(czyli jakieś specjalnie wymyślne konstrukcje raczej odpadają, no chyba że mamy duże zapasy energii gotowych na odparcie intruzów).

Teraz pora na wspomniany wcześniej przykład.

Generator Wirów "Pralka"

1. Funkcja to generowanie wirów wkoło, tak by istoty próbujące zakłucić nam spokój lądowały w losowo wybranych miejscach. Inna metoda: Możliwy do osiągnięcia poprzez serwitory/demony.

2.Nasza "Pralka" pobiera więc moc, co sprawia że "jej silnik działa", potrzebuje "proszku" oraz "płynu". Za proszek przyjmujemy bazową bramę, płyn zaś to faktyczny plan astralny. Całość w pralce przechodzi do wirówki, wskutek czego nasza pojedyncza brama rozszczepiana jest na wiele innych które "mieszają się" z planem astralnym. Za cyrkulację uważamy umieszczanie bram w odpowiednich miejscach, gdy nasi milusińscy "goście" próbują nam troszkę namieszać. Ruch okresowy, pojęcie znane z kinematyki w tym wypadku ma za zadanie ciągłe powtarzanie "cyrkulacji". Efekt wyjściowy to "powtarzana cyrkulacja" zależna od dostępności mocy oraz warunków określonych poniżej.

3. Opisane za pomocą dziwacznego pseudo języka, myślę że zrozumiecie :>

Stwórz _BRAK ISTOT_ (wykrycie czy są jakieś milusińskie byty czy nie ma) Ustal 0 jako stan fałszu, 1 jako prawdy. Ustal promień działania, w zależności od dostępności "prądu"

A Prąd = moc <- Źródło = Zewnętrzne źródło Pobieraj moc

B Maszyna działa <=> moc > 0 i proszek > 0 i płyn >0 Proszek := uprzednio utworzona brama

C Spełniaj warunek B, jeśli nie -> STOP Wirówka := losowa z proszek+płyn

D Spełniaj warunek B, jeśli nie -> STOP Jeśli Wirówka <= 0 -> STOP

Funkcja Ruch Okresowy:

Cyrkulacja = tworzy bramę w danym miejscu

Jeśli _BRAK ISTOT_ = 1 -> Cyrkulacja:= 0

Jeśli _BRAK ISTOT_ = 0 -> Cyrkulacja:= 1

Jeśli Cyrkulacja = 1 -> EFEKT_KOŃCOWY

Funkcja EFEKT_KOŃCOWY:

Otwiera bramę, losowa odległość -> przeciwległy biegun (:DDD) Zamknij bramę.

Pkt 4 pomijam, sądzę że dla tak prostej maszyny jest on oczywisty.

5. Wygląd: pralka, zardzewiała, stara, porośnięta mchem, stojąca obok miejsca ochrony

Ewentualne usprawnienia:

Można dodać zabezpieczenia, co sądzę że każdy sam wg uznania, dalej idąc można dodać funkcję ruchu, tzn nasz pralka będzie teleportowała się w zależności od odległości od nas (funkcja cyrkulacja rozbudowana o kilka linijek).

Uwagi: Od siebie dodam, że moja pralka jest "odrobinę" bardziej "wypasiona", jednakże każdy woli to co lubi, dlatego ilość funkcji itp. zależy od umiejętności, chęci i pomysłowości maga. Co do bezpieczeństwa - polecam tworzyć maksymalnie proste maszynki, dzięki temu żadziej się psują. Jeśli potrzebujemy większej ilości funkcji lepiej stworzyć kilka prostych urządzeń, niż jednego giga rozbudowanego - bo w razie awarii/utraty tych mniejszych łatwo uzupełnimy straty, zaś gdy "mega wypas" maszyna nam "zniknie" lub się popsuje o wiele żmudniejsze będzie jej rekonstruowanie.Pozatym, oczywiście dobrze jest stworzyć jakąś małą "monitorującą" nasze stadko "kamerę", tak by informowała nas na bierząco o zainteresowaniu naszymi tworami. Ponadto fajnie jest robić maszynki udające - możemy poobserwować reakcje bytów itp. Pomysłów na maszyny jest całe mnóstwo, jednakże polecam raczej szukanie maszyn we własnym otoczeniu - poznając sposób ich działania udoskonalicie nie tylko swoje maszyny - udoskonalicie własną wiedzę :

O problemie maszyn astralnych przyczynek

Niemal każdy mag ma do czynienia z innymi planami rzeczywistości. Często w podróżach można spotkać dziwne mechanizmy, które stoją porzucone w przestrzeni lub ustawione w jakiś miejscach. Niektóre działają, inne stoją z pozoru nieruchome. Niektóre są małe, tak małe, że ich nie można dostrzec, inne są wielkie i przypominają maszyny czasu z tanich powieści SF początku XX w. To maszyny astralne, czyli urządzenia, które spełniają najróżniejsze dziwne funkcje.

Funkcje te, zaprogramowane przez maga mogą być rozmaite, ich wachlarz jest praktycznie nieskończony. Jak je zaprojektować i do czego mogą służyć.?

Maszyny astralne są jak magiczne komputery, roboty, mechanizmy, ich budowa jest wysoce skomplikowana, ale trudno je zniszczyć i wykryć. Jak są zbudowane?

Projektowanie maszyny zaczynamy od rozrysowania sobie jej planu lub schematu. Musimy wiedzieć, do czego ma służyć. Musimy to wiedzieć konkretnie i dokładnie, aby potem nie narazić się na straty w wyniku późniejszych awarii bądź niekontrolowanych efektów pracy. Oto plan pracy przy tworzeniu planu maszyny:

1. Opracowanie celu budowy obiektu

2. Opracowanie nazw i sensu działania poszczególnych części.

3. Narysowanie schematu maszyny z uwzględnieniem:

. Źródła zasilania

. Elementów pracy

. Elementów zabezpieczających

. Ew. układów ruchu, obronnych lub osłon

. Rozrysowanie linii i podziału sieci energetycznej urządzenia

4. Naszkicowanie lub obmyślenie wyglądu maszyny w astralu

Z początku plan ten może wydawać się nieco niejasny, pozwolę więc sobie przytoczyć plan konstrukcji maszyny, którą zaprojektowałem jako pierwszą:

Maszyna losu:

Maszyna losu powstała z lenistwa. Nie chciało mi się bowiem rzucać co chwila klątw lub świadomie sprawiać innym ludziom jakieś kłopoty lub zdarzenia. Postanowiłem więc zrobić maszynę generująca co jakiś określony czas losowym osobom losowe zdarzenia. Zaprojektowałem najpierw schemat, który wygląda następująco:

Wyjaśnienie sposobu działania urządzeń:

. Zasilacz i układ zasilający oraz systemy obronne: To system, który zapewnia stałe dostawy energii, najczęściej projektowany jako samoczynny i samowystarczalny. W ten układ należy wmontować systemy obronne, czyli tarcze, oraz "broń palną" (inwencje zostawiam twórcom).

. Silnik napędzający i przetwarzający moc: Energia trafia do silnika, który przetwarza ją ze stanu surowego i rozdziela pomiędzy 2 główne urządzenia w odpowiedniej ilości.

. Generatory: Urządzenia, którym potrzeba precyzyjnej ilości energii, aby generować losowo zapisane w ich pamięci osoby i zdarzenia, np. w generatorze osób: Mietek, Bazyli, Krzysztof, ciotka Matylda itp., a w generatorze zdarzeń: złamana noga, grypa, przeziębienie, zdrada, zaspanie, brak koncentracji, zaniki pamięci, stres, śmierć, brak równowagi, itp. . Pamięć i urządzenie dodające losową datę: tu maszyna do każdego ze zdarzeń dopisuje losowa lub określoną w algorytmie datę i zachowuje w swojej pamięci.

. Filtr: tutaj odrzucane są dane błędne lub umyślnie wprowadzone przez kogoś, albo odsiewające takie kombinacje jak np.: Ciotka Matylda, Śmierć itp. Warto umieścić w nim siebie, aby przypadkiem nie zostać uszkodzonym przez własny wytwór. .

Układ monitorujący: wysyła do właściciela lub do innej maszyny dane co zostało uczynione. Można w algorytmie zapisać aby informował na przykład, ze 22 marca maszyna zaplanowała grypę u Zenka. Innymi słowy aby zawiadamiała o pewnych kombinacjach zdarzeń i osób oraz o manipulacjach innych ludzi przy maszynie.

. Wzmacniacz: do sygnał dodaje potrzebną ilość energii, która jest potrzebna do jego zadziałania, zasilany czysta energią bezpośrednio z ogniwa.

. Wyjście: wyrzutnia.

Jak widać mimo średniego stopnia skomplikowania i dość dużego stopnia zaawansowania algorytmu, mimo wytężonej pracy przy tworzeniu maszyna taka zapewni nam spokój praktycznie do końca. Poza tym będziemy mogli w miarę upływu czasu modyfikować dane, co pozwoli na ciągłą użyteczność maszyny.

Maszyna nr 2: działko astralne:

Prosty mechanizm, który umożliwi ostrzał niepożądanych obiektów, które zbliżają się np. do naszej kryjówki. Składa się z baterii, kondensatora (lub kilku) wyrzutni, detektora z systemem swój/obcy i systemu sterującego. System ten kieruje [przede wszystkim kondensatorami, które gromadzą odpowiednie porcje energii. System ustala czy strzelać raz a porządnie, czy seriami, z jaką siłą itp.

Można konstruować naprawdę wiele maszyn, które będą służyły do różnorakich celów, oto kilka przykładów przydatnych urządzeń:

. Klucz astralny z kodem fraktalnym, zrobiony ze zwykłego klucza z planu fizycznego.

. Czujnik ruchu w astralu.

. Astralny budzik.

. Generator tarczy.

. Generator snów.

. Generator losowych bram.

Problematyka Moralności

Długo milczałem. Bardzo długo. I dużo się przez ten czas wydarzyło. Coraz większe wątpliwości miotały moim pokręconym umysłem, przechodziłem przez różne etapy transformacji ideologiczno - mentalnej. I jaki był tego wynik? Zatoczyłem koło. Tak jest. Koło. Albo lepiej, spirale, ponieważ nastąpił jednak pewien progres. Chodzi mi tu o ogólne podejście do szerokiego tematu, jakim jest pewna sztuka, zwana przez niektórych słowem na literę M. Zanim przejdę do sedna, ostrzegam, że tekst ten będzie oscylował w okolicach nonsensu i absurdu, a zrozumieć go w pełni będą mogli nieliczni (warunek: zniszczony mózg i prawdopodobnie paranoja). Zacznę może od rysu historycznego.

Na początku Magię stanowił szeroko pojęty zbiór mistycznych tajemnic, które wywoływały dreszcz emocji, zawierały się w pełnym szczytnych ideologii patosie. Generalnie czuło się, ze to wszystko ma swój istotny, głęboko ukryty sens, ze warto zająć się tym dla celu, który odkryje się dopiero później, ze wszystko jest możliwe. Wraz z rozwojem (?) psychiki, wpajaniem nowych ideologii, pojęć, teorii, dogmatów narzuconych przez dzisiejszy świat i zepsute pod wieloma względami społeczeństwo pogląd na temat Sztuki ulegał transformacji, a cel stawał się coraz bardziej odległy, wręcz symboliczny. Następnie przyszedł moment, gdy wszystko to wydawało się bez sensu, jednak ten krótkotrwały stan rzeczy ustąpił, gdy pojawił się CHAOS. To dało zupełnie nowe możliwości, nowe prawa rządzące tym systemem, dawały znów nieskończone możliwości, a nad wszystkim górowało hasło pana C.: "Czyń swoją wolę, niechaj ona będzie Twym prawem". Wydawało się, że to już szczyt możliwości, nic więcej osiągnąć nie można, a rzeczywistość została opisana doskonale. Okazuje się jednak, ze nic bardziej mylnego. Nagle zaczęły pojawiać się pewne fluktuacje, patologie i rozbieżności, dochodziło często do paradoksów myślowych oraz do konfrontacji pomiędzy, do niedawna, partnerami. To dało wiele do myślenia. Chaos przestał być sprzymierzeńcem. W odbudowie pomogły lektury. Powoli wszystko wracało do normy, aż okazało się, że cel i sens, jaki jaśniał gdzieś w oddali, u zarania, znów rozbłysnął na końcu życiowej (?) drogi. Do łask znów powróciły stare ideały, jednak już bez tej pociągającej otoczki tajemniczości. Okazało się, iż błądzenie po chaotycznych ścieżkach wiele nauczyło, uodporniło na elementy destrukcyjne, które do niedawna chłonęło się niczym gąbka przyjmując je za aksjomaty opisujące rzeczywistość. Jednak sztuka przestała być już mistyczną bajką. Cel również się zmienił. Na początku były wzniosłe ideały, absurdalne wręcz momentami pragnienia naprawy świata, wszechobecnej walki, wizje magicznych bitew, niczym z mitycznej opowieści. Później cel zacierał się, aż wreszcie zniknął przytłumiony CHAOSEM. Życie nie miało większego sensu w obliczu czekającego na końcu wielkiego NIHIL. Cóż stało się, że cel powrócił? Pojawiła się potrzeba odnalezienia sensu i celu, do którego można by dążyć. Czemu? To sekret, który popycha do tego ludzi od początku ich duchowego życia. To cel i sens każdej religii. To próba wyjaśnienia, co jest poza. Na dzisiejszy punkt widzenia złożyło się wiele czynników, ale prawdziwym przełomem było poznanie nurtów teozoficznych (a właściwie odkrycie ich na nowo, po uprzednim odrzuceniu jako bezsens) oraz poznanie nowej ścieżki (być może nowej, starej...). Otóż do łask powróciła moralność, tak często opluwana przez chaotyczną naturę, odrzucana jako pozostałość ewolucyjna, paradoks wobec prawdziwej natury człowieka (zezwierzęcenia?). Crowleyowskie "Czyń swoją wolę..." zastąpiła doktryna Kanta: "Postępuj tak, aby maksyma twojej woli zawsze mogła być zasadą powszechnego prawodawstwa". Z pozoru wydaje się to dość podobne, jednak należy postawić sobie pytanie: Czy gdy czynimy swą wolę, chcielibyśmy paść ofiarą tak samo ukierunkowanej woli ze strony innego Sztukmistrza? Sądzę, że tu tkwi główny problem dzisiejszego magicznego społeczeństwa. Oplwanie moralności niesie ze sobą zepsucie. Być może dlatego, iż moralność źle rozumiana jest przez niedouczone społeczeństwo. Większość inteligentnych ludzi odpycha moralność chrześcijańska, z racji paradoksów w niej tkwiących. Można jednak postępować moralnie (mimo, że nie w oczach chrzescijańskiech) w sposób dowolny, będąc jednak świadomym tego, co może stać się gdy postąpimy w dany sposób. Nie należy odrzucać możliwych konsekwencji, a raczej przewidywać je i analizować dokładnie każde swoje działanie. Efektywność działań maga jest wprost proporcjonalna do stopnia jego moralności. Myślę, ze każdy dojdzie prędzej czy później do takiego wniosku, choćby poprzez analizę efektów swego działania na przestrzeni rozwoju duchowego (lub w niektórych przypadkach uwstecznienia). Konkluzja? Niepotrzebna. Chaos bywa czasem przydatny, a podsumowanie to tylko porządkowanie rozrzuconych informacji przez skracanie i powtarzanie ich. Drogi czytelniku, nie idź na łatwiznę, tylko zacznij myśleć! DO ROBOTY!

Spojrzenie w Przyszłość

Kim jest mag? Kim jest współczesny mag? To pytanie jest według mnie niezmiernie istotne dla kogoś, kto sięga swym tokiem myślenia w przyszłość, a wykorzystanie ogromnego potencjału swojego mózgu nie idzie wyłącznie na zaspokajanie pierwotnych instynktów. To pytanie powinien stawiać sobie każdy, komu zależy na przyszłości świata, którego sam jest po części kreatorem. Przyjrzyjmy się zatem współczesnym magom. Przeciętna wieku inicjacji magicznej jest dziś niewielka. Sam zacząłem interesować się okultyzmem (po znacznej części jako dobrą zabawą) już około 6 klasy szkoły podstawowej. Z pozoru może wydawać się niebezpieczne, gdy młodzi ludzie wchodzą w tematy okultystyczne, jednak jest to myślenie, moim zdaniem, błędne, o czym później. Spadek średniej wieku związany jest z dynamicznym rozwojem sieci oraz komputeryzacją społeczeństwa. Szacunkowo, około 90% ludzi doświadczyło pierwszego kontaktu z okultyzmem poprzez Internet (mam zaszczyt nie zaliczać się do nich). Przeciętny mag ma w naszym kraju 15, 16 lat, na co dzień uczęszcza do szkoły, a wieczorami zgłębia "wiedze tajemną" (w cudzysłowie ze względów oczywistych). Następnie, po zgłębieniu większości najszerzej dostępnych informacji, czyli całego "kwiatu" Scjentia Occulta, jaki można na sieci zebrać, psychika młodego adepta jest mocno spaczona. Czym są bowiem treści rozpowszechniane za pomocą Internetu? Najczęściej oscylują wokół satanizmu mniej lub bardziej Laveyowskiego, pana Crowleya, magii Chaosu (pan Spare & spółka), religii wicca oraz mistycznej natury tekstów o poziomie książek pani Rowling (o ironio, często na nich oparte!). Czego więc dowiaduje się młody adept odwiedzający sieć? Jest kilka dość zabawnych opcji. Pierwsza to wiara wiccańska, czyli kult jelenia (bez komentarza) i księżyca, druga to satanizm (w jakże żałosnej formie!), kolejna to pojęcia i pseudo systemy oparte na znanej maksymie o woli Crowleya, czasem niezdrowe myśli chaotów. Czego więc może dowiedzieć się nasz świeżo upieczony mag? Przede wszystkim, by odrzucił wszystkie wartości, z którymi stykał się do tej pory. Dowiaduje się potem, że jego wola jest najważniejszym czynnikiem prawodawczym, że wszystko skupia się wokół jego JA. Może wszystko, jeśli oczywiście będzie postępował wg zasad, które odrzucają wszelkie zasady (paradoksalne, czyż nie?). Staje się nasz mag złym satanistą, obłędnym chaotą, neopoganinem, wściekłym thelemitą lub osiedlowym Harrym Potterem, który chodząc wszędzie z różdżką będzie starał nauczyć się latać... Optymistyczne, czyż nie? Jak będzie rozwijać się takie społeczeństwo magiczne? Otóż moje wnioski są zaskakujące. Jest to najbardziej pomyślna wersja wydarzeń, jaka obecnie jest możliwa. Wracając do mojej poprzedniej myśli: spadająca średnia wieku magicznej inicjacji doprowadza do stopniowego przyzwyczajania się kolejnych generacji do obcowania na co dzień z okultyzmem, co za tym idzie do większej tolerancji (lub większego fanatyzmu do jego tępienia, co na szczęście jest zjawiskiem rzadkim). Nikogo nie będzie już dziwić, ze zajmujemy się wiedzą tajemną, która w istocie z tajemnicą nie będzie miała nic wspólnego. Daje to doskonałe podłoże do rozwoju prawdziwego okultyzmu, ukrytego w świecie ułudy i imaginacji młodych szaleńców. Jest w tym cos discordiańskiego, ale tak właśnie jest. Rozwój prawdziwie ukrytych filozofii, doktryn, stowarzyszeń będzie ułatwiony, dzięki natłokowi pół jawnych organizacji magicznych, zrzeszających niedojrzałych pseudo adeptów. Masy będą zachłystywać się tanimi hasłami, podczas gdy prawdziwy rozwój duchowy będzie dostępny nielicznym tym, którzy zaczną kształtować swą wole poprzez trening i systematyczne podnoszenie swego poziomu moralnego oraz kontemplacje doktryn filozoficznych. Zakwitnie znów prawdziwa Scjentia Occulta. A nieliczni, którzy uzyskają do niej dostęp będą mieli zapewnione ciągłe i niemożliwe do znudzenia się źródło rozrywki. Zwracam tu szczególną uwagę na coraz powszechniejsze zjawisko występowania tzw. Elfików, tudzież kolejnych Mesjaszów z misją zbawienia świata poprzez opanowanie go. Zabawny świat stanie się jeszcze zabawniejszy.

To, moim zdaniem dość prawdopodobna droga rozwoju współczesnej magii. Rynek (bo tak należy to już nazywać) zalewany bedize kolejnymi systemami, doktrynami o nikłej lub zerowej wartości, które to doktryny i systemy będą pochłaniać coraz większe masy, coraz młodszych adeptów sztuki. Pozostanie prawdziwe grono, adeptów prawdziwej Sztuki. Jednak grono to, musi wspomóc samonapędzającą się machinę głupoty, by móc coraz skuteczniej funkcjonować w nowym społeczeństwie. Fratrowie! Do dzieła! Stwórzmy sobie nowy, wspaniały, lepszy świat!.

Wzorce zachowań wśród adeptów sztuki okultystycznej

Tekst oparty na podstawie obserwacji poczynionych w przeciągu ostatnich pięciu lat

Od jakiegoś czasu mam (czasem wątpliwą) przyjemność obserwowania okultystycznego półświatka w Polsce i nie tylko. Są to obserwacje poczynione za pośrednictwem Internetu, jak i osobistej znajomości z niektórymi adeptami Sztuki. Ludzie Ci, mimo samoświadomości odrębności od reszty świata, wykazują bardzo często podobne zachowania, wynikające zwykle z kontaktowania się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, zajęciu bądź psychice. Da się owe wzorce zachowań podzielić na kilka grup, które uwzględniają główne aspekty behawioralne należących do nich ludzi.

Przynależność do owych grup jest najczęściej czasowa i zwykle zgodna z ewolucją psychofilozoficzną, jaką przechodzi niemal każdy okultysta. Poza nielicznymi wyjątkami ewolucja taka przebiega w miarę podobnie. Zachodzi jednak do pewnego etapu, na którym kończą ci, którzy mieli wystarczająco dużo samozaparcia i cierpliwości. Nie oznacza to jednak, ze przechodzi się po kolei, tak jak poprzez pola dziecięcej gry "w klasy". W trakcie swej drogi można przebyć wiele razy podobną drogę, powracać do swoich korzeni, bądź przeskakiwać chaotycznie od nastroju do nastroju. Pozwolę sobie zatem przedstawić owe modele zachowań w naszym okultystycznym świecie.

Podstawowym zachowaniem, zwłaszcza wśród początkujących okultystów (szczególnie w dość młodym wieku) jest swoiste zaślepienie. Przejawia się ono w różnoraki sposób, najczęściej jako zespół sprzężonych zachowań. Młody adept jest zwykle bardzo zafascynowany możliwościami, jakie w sobie i w Sztuce odkrył. We wszystkim co robi, w każdej sytuacji w jakiej uczestniczy, bądź o jakiej słyszał, w każdej dziedzinie życia stara się odnaleźć choć nutę nadnaturalności. Każde swoje niepowodzenie zrzuca na działanie klątw, każde, często jak najbardziej przypadkowe, szczęście na działanie swą "silną" wolą. Wszyscy ludzie z jego otoczenia zdają się tylko czyhać, by odkryć jego tajemnicę i posiąść jego wiedzę. Taki człowiek zagłębia się powoli w świecie własnych złudzeń, często na wpół baśniowym, któremu bliżej do fantastyki niż realnego życia. Taki stan mija zwykle po jakimś czasie. Przyczyn może być wiele. Przede wszystkim młody adept sztuki szybko dorasta i po kilku niepowodzeniach w swoich działaniach stwierdza, ze jednak się mylił. Zdarzają się jednak przykre przypadki pozostania w takim stanie przez cały okres swej magicznej kariery. Grozi to życiem w coraz bardziej rozbudowanym fikcyjnym świecie zbudowanym z własnych złudzeń lub manią prześladowczą.

Z owego podstawowego stanu wiedzie kilka dróg, którymi adepci podążają dalej. Zwykle, po okresie pierwszego zachłyśnięcia się Sztuką nadchodzi czas pogardy, czyli ogólny sceptycyzm i zniechęcenie. Ci, którym niepowodzenie sypnęło pyłem w oczy stają się bardzo często bardzo zgorzkniali i poddają w wątpliwość wszystko co usłyszą, bądź przeczytają na temat magii. Zwykle udzielają się na internetowych forach lub listach dyskusyjnych i szydzą z udzielających się tam ludzi. Sami zaś przeżywają wewnętrzną batalię. W zależności, która ze stron odniesie zwycięstwo, stan powyższy przechodzi bądź w zdroworozsądkowy etap poznawczy; kolejne zachłyśnięcie się okultyzmem lub w totalny ateizm. Istnieją również pośrednie rozwiązania, występują one jednak marginalnie.

Kolejnym wzorcem zachowań jest przejście do stanu, w którym odnosi się już jakieś efekty swojej pracy. Wydaja się one adeptowi tak wielkie, iż wpada on w swoisty samo zachwyt. Uważa, iż jest na tyle obeznany z magią i okultyzmem, iż kończy edukację i swoje rozważania. Ten stan z zewnątrz może wydawać się nieco podobny do sceptyka, jednak mimo podobnych zachowań znacznie się różni. Oni również zajmują się okupacją internetowych środków wymiany poglądów i często dają się tamtejszym uczestnikom nieźle we znaki. Jednak stan taki kończy się zwykle dość szybko, gdy ów "mędrzec" przekona się, iż wcale nie jest najpotężniejszy, niepokonany itp. Wtedy znów może na powrót przejść w stan sceptyka. Są jednak i inne drogi rozwoju.

Po wielu niepowodzeniach, maga ogarnąć może twórcza furia i chorobliwa chęć zdobywania wiedzy. Wchłania on wtedy wszystko, czego zdoła się dowiedzieć, a informacje takie przepuszcza przez bardzo szerokie sito, gdyż zwykle nie ma czasu na przeanalizowanie treści, jakimi się karmi. Następuje wówczas nadmierne skomasowanie sprzecznych ze sobą teorii i rozumowań, co prowadzi do chaosu w postępowaniu, a nawet do zaburzeń osobowości. Na szczęście jednak takie stany nie trwają długo i mutują w inne.

Zwykle, po przebyciu większości z poprzednich stanów, adept osiąga pewien spokój. Posiada już zarys swej życiowej drogi i wie mniej więcej, w jakim kierunku podążać, gdyż posiada wyrobione poglądy na podstawowe aspekty egzystencji. Następuje wówczas najpłodniejszy w skutki proces poznawczy. Adeptowi zwykle nudzi się udzielanie na wszelkiego rodzaju forach, ogranicza się do ścisłego grona "kolegów po fachu", z którymi rozważa najistotniejsze kwestie. Okres ten charakteryzuje się ciągłymi, aczkolwiek płynnymi i niegwałtownymi zmianami zapatrywań na podstawy egzystencji i sens życia. Mag znalazł już cel, teraz szuka już tylko właściwej ścieżki, gdyż zna środki, dzięki którym do swego celu dobrnie. W tym stadium rozwoju mogą nastąpić jednak pewne zaburzenia i na jakiś czas adept może zacząć wątpić lub przeżywać którykolwiek z poprzednio opisanych stanów. Wiąże się to z trudami, które czekają każdego okultystę na drodze do swego oświecenia.

Przedstawione powyżej wzorce nie są jedynymi, które występują, jednak odzwierciedlają zachowanie znacznej większości okultystów, którzy dopiero co rozpoczęli swą karierę lub kształcą się w 'scjentia occulta' dopiero od kilku lat. Istnieją oczywiście mieszanki tych zachowań, każdy z nas bowiem ma swoją własną psychikę, która jest mieszanką różnych wzorców zachowań, archetypów itd. Zebrane patterny zachowań odzwierciedlają poza tym głównie internetową społeczność, gdzie nie można zwykle ujawnić wszystkich cech swojej osobowości, a także można takowe odpowiednio tłumić bądź modulować lub dokonywać za ich pomocą manipulacji swego wizerunku.

Cybermagia - nowe ujęcie tematu

Cybermagowie, cybermagia, to terminy, które nabrały wraz ze swym pojawieniem się zabarwienia pejoratywnego. Terminy te określają bowiem ludzi, którzy swą okultystyczną edukację oparli na wiedzy, zaczerpniętej z Internetu, która, jak to opisał w swym tekście (wstawić odnośnik do cybermagii) Michał, jest zwykle fragmentaryczna, a tłumaczenie materiałów pozostawia zwykle wiele do życzenia. Ostatnio jednak zalęgła się w mojej głowie teoria, o prawdziwej cybernetycznej magii, czynionej właśnie za pośrednictwem komputera. Po przeanalizowaniu możliwych form takiego oddziaływania wyłonił się obraz nowej magicznej dziedziny, o nieskończonych możliwościach. Ta nowa Cybermagia, ma często z magia właściwą niewiele wspólnego, jednak jest często ogromnie skuteczna. W poniższym materiale postaram się przybliżyć moje spostrzeżenia pod kątem cybermagii.

Na początku należałoby wspomnieć o istniejących już formach czynienia Sztuki za pośrednictwem komputera. Chodzi mianowicie o pewne programy, związane mniej lub więcej z okultyzmem, takie jak symulatory tarota, runów, programy z grupy hemi - sync lub BWGEN oraz generatory przekazów podprogowych. Są to programy, które stanowią dla niektórych pożyteczne źródło doświadczeń, informacji. Cybermagia powinna się opierać o programy, które umożliwią kolejne magiczne działania. Myślę tu o generatorach sigili, które wykonywałyby całą lingwistyczno - leksykalno - alfabetyczną pracę lub nawet tworzyły sigile graficzne, dźwiękowe, fraktalne.

Kolejną kwestią godną poruszenia jest bezpośrednie działanie za pośrednictwem sieci. Cyberokultyści mogliby wykorzystać technikę wchodzenia w trans przy pomocy odpowiedniego programu, czy to wizualnego, czy słuchowego i nauczyć się kierować swą wolą poprzez sieć, do innych użytkowników. Wydaje się to nierealne, jednak sadze, iż nie bardziej niż inne formy magicznego działania. Kontakt z inna osobą poprzez Internet może się okazać nawet prostszy niż normalny, jako drogę działania można użyć przecież łącza. Można wykorzystać także cyberprzestrzeń jako osobny plan, na którym można budować konstrukcje, na kształt astralnych maszyn np., będących niczym innym, jak tylko formami komputerowych programów. Cybernetyczny okultyzm mógłby odbywać się także poprzez operowanie wirtualną rzeczywistością, jako ośrodkiem wpływania na swój umysł, pomocny w czynieniu swej woli. Czymże różniłby się zwykły trans od podróży w cyfrową, wykreowana przez maszynę przestrzeń? Wszystko to brzmi nieco jak science - fiction, jednak myślę, że dla zdolnego programisty lub po prostu ambitnych ludzi, nie powinno takie cybernetyczne działanie stanowić problemów. Zachodzi przy okazji pytanie: po co programista lub komputerowy zapaleniec miałby tracić czas na naukę trudnych technik goecyjskich, zgłębiać arkana thelemy, bądź innych magicznych tradycji, kiedy mógłby połączyć swą rządzę wiedzy i okultystyczne zainteresowania z dziedzinami, w których przoduje, w tym wypadku z komputerami? Młode pokolenia wychowują się od początku w obecności, a często przy udziale komputerów, które mogą stać się dla nich szansą w ich drodze ku oświeceniu.

Współcześnie jednak, cyberokultyzm przypomina mi raczej kuglarskie sztuczki, gdyż z prawdziwą Sztuka ma niewiele wspólnego. Najczęściej wiąże się on z kłótniami na forach, przechwałkami dotyczącymi swych, zwykle zmyślonych lub mocno wyolbrzymionych możliwości itp. Poprzez takie wypowiedzi i dyskusje tworzy się wyimaginowany, absurdalny i groteskowy półświatek, związany już nie z magią, a z fantastyką Jednak istnieje pewna grupa osób, okultystów dość doświadczonych w swym fachu, którzy potrafią wykorzystać sieć do manipulacji innymi użytkownikami. Tworzą oni za pośrednictwem głównie Internetu bogate wizje świata, przesączonego magią i wojnami, między nieistniejącymi stowarzyszeniami. Wykorzystują tu łatwowierność użytkowników, którzy wierzą we wszystko co przeczytają (czasem wiedza odczytana może zostać umocniona poprzez wtajemniczone otoczenie ofiary). Takie działania dają podstawy do szerzej zakrojonych przedsięwzięć manipulacji większymi grupami osób, bądź nawet całą internetową (i nie tylko) społecznością, co jak mniemam już ma miejsce, jednak nie do końca ma to zabarwienie okultystyczne. Dzisiejszym życiem, co wiadomo nie od dziś, rządzi informacja. Poprzez manipulowanie informacjami można osiągnąć spore korzyści. Czyż takiego działania nie możemy nazwać magią? Jeśli ktoś nie rozumie pewnych zachodzących w jego świecie zjawisk, które nie wydają mu się już zbiegami okoliczności, dojdzie w końcu do wniosku, ze jest to działanie magiczne (czymże, jak nie magią, były dla Indian "grzmiące kije" białych?).

Cyberokultyzm niesie wraz sobą ogromne szanse rozwoju zastałego wobec nowych doktryn i możliwości działania magicznego świata. Cyberprzestrzeń to miejsce, którego możliwości nie zostały nawet uszczknięte. Cybermagia jest szansą dla młodych, dorastających wśród Hi - techu okultystów, gdyż będą oni działać w świecie, z którym stykali się od początku swego istnienia, czego gorąco im życzę.

Muzyka Wewnętrznego Ja, czyli Wizje i Potęga Woli

Od autora: Tak proszę pana, wiem, że zgrzeszyłem, myślą mową uczynkiem i zaniedbaniem. Twoja wina, Moja wina, wszelka wielka wina. Przeto oddzielam się od tradycji wszelkiej, przeto zamykam bramy umysłu dla dogmatów. Istnieje tylko pamięć poza pamięcią i wyobraźnia, która weryfikuje dla mego Ja to co przyswajam drogą poznawczą.

Niniejszy tekst jest relacją z krótkiego spaceru po pałacu myśli.

Osiem lat czekałem na ten jeden dzień, w którym okazało się, że to wszystko nie prawda, w którym świat rozleciał się jak fragmenty kolorowych szkiełek w oku kalejdoskopu. Gdy biorę wdech, rozmywa się to wszystko wkoło. To wizja po Pannie Przeżyć. To wizja po tym tajemnym środku, którego poszukują poeci, myśliciele i wszyscy Ci, którzy widzą poza percepcją, a którzy pragną widzieć i wiedzieć jeszcze więcej. To dziesięć procent szczęścia, dwadzieścia umiejętności, piętnaście procent skoncentrowanej potęgi woli, pięć procent przyjemności, a pięćdziesiąt procent bólu. Przy czym jest to też sto procent, które pozwala zrozumieć, czemu należy wiedzieć, że to wszystko jest iluzją. Zapamiętać imię niepoznawalnego.

Tak, wiem, to jest szalone. To jest szalone. To jest szalone. To jest szalone. TO JEST. Tylko, co to jest? Owszem, owszem, owszem, i owszem po stokroć do jasnej cholery! Jest TO tym, czym TO jest. Doskonałością. Doskonałością, do której nieustannie w bezkresnej paradzie dni i nocy trwającej kolejne karmiczne wcielenia - dążymy. Jednak nie dane nam będzie jej dotknąć. Wiec pozostaje nam tylko ból, zgrzytanie zębów, ból, zgrzytanie zębów. Czy to, co piszemy to oda do radości?

Mawiają, iż muzyka jest wizerunkiem duszy tego, który muzykę wygrywa. Mawiają, też: muzyka jest jak powietrze, otacza nas i wypełnia nasze umysły. Doskonałość jest jak symfonia - jest czymś doskonale złożonym, co sama nazwa sugeruje, jest czymś, co posiada odpowiednie dla samego siebie absolutne i zarazem niedefiniowalne przymioty. My właściwie niezależnie od wszelkich dogmatów nam wpajanych, od wszelkich poglądów - możemy stwierdzić, że doskonałość to stań nie-trwania, i coś, do czego możemy tylko dążyć a czego nigdy, ale to przenigdy i po stokroć do jasnej cholery nie dosięgniemy. Jest to pułap zawsze wyższy od naszego. Granica doskonałości jest tak doskonale płynna a zarazem tak doskonale oddzielona pustką od tego co nas dotyczy. Sfera nie tyle bogów, bo to nie wpasowuje się choćby i w chaocką doktrynę, co raczej miejsce święte, do którego pielgrzymują Ci, którzy istnieją. Tak, to te dziesięć procent szczęścia.

Dla człowieka istnieje jedno przeznaczenie. Jest nim Śmierć. To, co pomiędzy narodzinami, a śmiercią, nazywa się umieraniem. To, co nazywa się umieraniem to cierpienie. To, co się nazywa cierpieniem to pustka. To, co się nazywa pustką to koniec. To, co się nazywa Końcem To Śmierć. Tak oto życie to śmierć.

Poza nią tylko ból i dążenie. Zawsze gdzieś biegniesz, i zawsze przed czymś uciekasz. Bo gdy stawisz czemuś czoła, ba, nawet, gdy wygrasz uświadamiasz sobie, że dalej uciekasz, bo pokonać coś wcale nie znaczy przyjąć to do siebie, wcale nie znaczy przyjąć to do siebie, wcale nie znaczy przyjąć to po tysiąckroć do cholery jasnej.

Magu, czarodzieju, czarownico, czarodziejko czy kimkolwiek jesteś puszko i duszy, która czytasz te słowa - wstań, odejdź, wyjdź, odetchnij. Traktuj każdy wdech jakby był zarazem i pierwszym i ostatnim. Łap te chwile, które mkną jak okamgnienie. Trzymaj je w garści i włóż je do serca - tak by nie znikły i zamilkły jak dawne wspomnienie. Niech każdy dzień dążenia do Potęgi Woli będzie symfonią. Tak, wiem, dany nam czas jest szalony.

Poza Czasem i Przestrzenią

Tablice Przeznaczenia

* * * Zaprawdę powiadam wam: czas stoi w miejscu.

Gdy tańczysz w tym bezwolnym rytmie, Twe ciało jak boski klucz do wieczności otwiera me oczy na Prawdę. Droga rozpościera oto swoje skrzydła, a pośród tego Kosmicznego traktu Ktoś. Tyś to jest, postaci, która przyjdziesz z Niebiańskiego krańca. Niech nowy wiek, ta nowa Juga którą rozpocznie Twe nadejście - zawiruje i zaszaleje. Te strzępki szaleństwa to tylko stan umysłu. Ta feeria barw, co tańczy wkoło to tylko złudzenie. Może pora już pójść spać?

* * * Krzyknął i uciekł pod kołdrę utkaną przez Gwiazdy.

Wiele jest pytań. Ja wybieram to jedno, szczególne, z którym mierzę swe siły od wielu już lat - a patrząc z perspektywy mojego obecnego życiowego stażu - te lata to prawie połowa wszystkich.

Człowiek od dawien dawna zadawał sobie pytanie, czym jest w istocie to, co zwiemy przeznaczeniem, biegiem wydarzeń. Czy jest tylko przypadkiem, jakąś dziwną niestałością, czy nicią snutą przez jakieś mistyczne siły, które w misterny i właściwy tylko sobie sposób utkały scenariusze naszego losu. Czyż siły owe sprawują nad nami władze, posługując się tylko sobie właściwą logika, która dla nas jest nie do przejrzenia, której nawet jeśli owe siły Istnieją - nie dostrzegamy. Och, to całe Przeznaczenie, to temat tak prosty a zarazem tak złożony. Jego wyjaśnienie tak jak i setek innych problemów można przyjąć na wszelakich sposobów możliwości. Dla maga przeznaczenie jest czymś. Po prostu jest. Nie powinien on definiować tego czy coś jest z góry przesądzone czy też jest on panem własnego losu. Dlaczego?

Załóżmy, że zdefiniujemy własny los jako kierowany przez owe wspomniane wyżej mistyczne siły. W takim wypadku czarodziej ogranicza się do jakiejś stałej(dla wtajemniczonych: nie mam na myśli stałej Plancka) - narzuca swojej woli to, że nie może zewnętrznie wpłynąć na kolej losów, że cokolwiek nie zrobi to i tak to co się ma wydarzyć - wydarzy się. To tak jakby wprowadzał zmienne w równaniu, którego wynik i tak jest stały. Można tylko wybrać sposób działań, jednak konsekwencje są jednakie dla wszystkich.

Spójrzmy teraz na przeznaczenie jako coś czym my sami kierujemy, jako coś na co mamy absolutny wpływ, zarówno świadomy jak i nieświadomy. Gdy mag ukierunkuje odpowiednio rzeczywistość, sprowadzi odpowiednie zdarzenia do obiegu - może manipulować wynikiem swoich działań, może wpływać na to, co otrzyma po znaku równości. Jeśli jednak posiada absolutną władzę nad własnym przeznaczeniem, musi to w takim razie znaczyć, iż tak naprawdę wydarzenia, na które nie chce wpływać dzieją się mimowolnie, same losowo sprowadzane są przez jego umysł do świata bieżącego.

Skąd? Zewsząd, ot choćby z tego tajemniczego aspektu przepływu informacji - mentalnej beczki, w której hula sztorm możliwości.

Można uznać, że mag ma pośredni wpływ na to, co się zowie przeznaczeniem. Gdy nie stara się oddziaływać na rzeczywistość wokół - wydarzenia dzieją się same, jakby "ot tak" sprowadzone przez nieświadomość, - bądź też są dalekim echem poprzednich działań. Do samej losowej kolei wydarzeń można by na siłę podpiąć wpływ sił wyższych - jako mechanizmu, który napędza Koła Fortuny kierujące przeznaczeniem. Gdy mag stara się wycedzić na zewnątrz całunu własną wolę, odpowiednio uporządkować "zbiegi okoliczności" i zmanipulować wynikiem danych przypadków - wtedy "Nic nie jest prawdą, wszystko jest możliwe". Cytując te słowa nie mam na myśli jedynie systemu chaotycznego, bowiem czynienie Najświętszej Sztuki to nic innego jak kierowanie "zbiegami okoliczności"(jeśli chodzi o efekty, owszem, niektórzy uznają same ceremoniały za równie bądź nawet bardziej istotne). W chaosie odrzuca się pojęcie życia i istnienia - zatem siły losu też nie istnieją, mogą się tylko przejawiać jako przypadki - w innym systemie, niech będzie to system klasyczny - poprzez odpowiednie ceremoniały tka się tkaninę rzeczywistości - czy to poprzez współpracę z "siłami przeznaczenia" czy też bezpośrednie oddziaływania na rozwój wydarzeń.

* * * Sto procent mam Dla Ciebie

Tak, idę spać. Wiem, Potęga Woli jest wielka, a przeznaczenie jest jej uzewnętrznieniem.

* * * To już tymczasem koniec.

Cyberprzestrzeń - odbicie dla ezoterroru?

Gwoli przejrzystości i ścisłego wstępu - dla tych co pośród - aby było jasne - piszę te słowa w stanie umysłu poza umysłem. W godzinach poza czasem, gdy ludzie pozbawieni daru "niespania" w najlepsze tulą się objęciom Orfeusza. Mnie jednak rzadko zabiera do własnej krainy, często więc sam radzić muszę sobie. Słowa te dziwne tak osobliwie bolą. Redagować ich nie mam zamiaru, być może literówki poprawię, być może nie. Liczy się sam sens tego całego szalonego nonsensu. To co potem już się nie liczy.

W dzisiejszych postmodernistycznych czasach zaczynającej bieg na łeb na szyję ewolucji hi-tech, co zresztą bądź i bez reszty w poprzednim artykule napisałem, prężnie wśród okultystów wije się pęd cybernetyczny, roślinka, która wiele światła nie potrzebuje, jak bluszcz czy chwast jakiś - by szybko się rozwijać. Tutaj, w tym osobliwym podświecie, co już nadmieniłem, rządzi strzępek informacji i prawda własna, pozbawiona kontemplacji nad sensem danego dzieła, traktatu, zbiorowości. Pomimo tego umysł wielu ludzi o dziwo potrafi adaptować się do tej pozbawionej szczegółów prawdy - i działa jakby na zasadzie "wypełniania luk", sam dopisując sobie to czego brakuje. Czasem brakuje informacji istotnych i powstają w głowie głupoty, jakich niemało w dzisiejszym świecie, czasem jednak odpowiednio "wytrenowany" mózg uzupełnia te dzikie strzępki mocno prawdopodobnymi wersjami wiedzy. Czy to magia? Czy możliwe, że brak wiedzy to też jakaś wiedza? Mawiają, że Ci, którzy chłoną wiedzę w nadmiarze zapominają samemu myśleć. Możliwe. Nic nie jest tak do końca prawdą, nic nie może być absolutnym dogmatem w tych czasach, które podlegają wpływowi zmian. Nurt nowości i popędu technologicznego wymusza nowe rodzaje działań, wymusza nowe rodzaje modeli myślowych. Może to nowe pokolenie cyberokultystów ma szansę na lepszą od skostniałych hermetyków przyszłość Jednak bez żadnych skrajności, bo skrajności częstokroć są zero warte, czy to cyberokultystyczne czy hermetyczne czy jakiekolwiek inne.

* * * następuje oddech i myśli świdrują czaszkę * * *

Tak, owszem wszystko będzie w porządku. Nie ma czasu na smutki czy płacz, przeto trzeba zebrać się i przelać w cyfrowy kod to co w myśli. Przecież też korzystamy z dobra cyberokultu, przecież sami produkujemy, co nasze głównie przez klawiaturę - tak by i inni skosztowali naszego jakiegoś tam kunsztu bądź i nie. Zaprawdę powiadam wam, automatyka to przyszłość. Zarówno automatyka pracy i materii, jak i automatyka myśli.

* * * oddajemy mikrofon logice * * *

Lepsza przyszłość. Przecież ta doba informatyzacji, która rozkręca się prężnie produkując kolejne "o-mój-boże" nowinki technologiczne, sprzyja opracowaniu nowych technik działania. Internet to front dla kontrkultury, pole uprawne dla magii, gdzie możliwości mnożą się z każdym kolejnym krokiem na przód w tranzystorowym świecie impulsów elektrycznych. Jednak to wszystko obecnie tak kruche, tak zmienne, i choć łatwe do podbicia to cholernie kruche do utrzymania.

Medium Internetu potrafi potężnie wpływać na ludzi. Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia. Jednak rozwój IT prze na przód. W tym galopie znaleźli wpierw swe miejsce ludzie, którzy interesowali się tym jak to wszystko działa. Wywodząc się od maniaków platform komputerowych, wariatów wygrywających melodyjki na stacji dyskietek - dostali nową potężną i zasobną "zabawkę" - hackerzy bo o nich mowa - otrzymali Internet. Pomijając wszelkie ich umiejętności, to czy są elitą czy bandą bufonów - można teraz wyobrazić sobie sytuację z kategorii co by było gdyby. Załóżmy że pan X będący przedstawicielem kategorii: "typowy okultysta" ponadto jest dobry z matematyki, nie ma styczności z komputerami - na pewno eksperymentuje z wpływem woli i Sztuki na efektywność własną w różnych matematycznych rozważaniach. Weźmy teraz pana Y - "typowego cyberokultystę" którego zamiłowaniem jest wszystko co z komputerami i Internetem związane. Niech jego wiedza wykracza poza "normy" czy wiedzę administratorów. Oto mamy hackera, który wykorzystuje okultystyczne metody do wspomagania efektywności własnej "pracy". Możliwości jest bardzo wiele - być może, że to ciągłe "co by było gdyby" już jest w fazie eksperymentów, już jest blisko, bardzo blisko, a nawet bliżej. Wiarą i Wolą można zdziałać przecież wiele.

* * * chodź opowiem Ci bajeczkę * * *

To tylko strach. Czasem i gniew. Jednak nie o to się w tym rozchodzi. O to się rozchodzi, o co widać tylko pobieżnie. Jak śmietankę na mleku. Pora ją więc i spić, by się nudzić nie za bardzo. Digitalny zerojedynkowy Matriks otwiera Swoje wrota. Wejdź dziecko, pokaże Ci jak głęboko sięga ta osobliwa królicza nora. Szkoda tylko, że nie wybierasz pigułki, bo mi się już skończyły. Spójrz jak rzeczywistość mieni Ci się w oczach, jak trzymasz Absolut w dłoniach.

* * * bajka będzie krótka * * *

Ułatwieniem dla odpowiedniego dostosowania umysłu do jakby "komputerowego" trybu myślenia jest fakt, że coraz więcej ludzi ma styczność z komputerami od bardzo młodych lat i nawet przecież Internet zastępuje książki. Nie od dziś już upowszechnia się zdanie i fakt dosyć prosty - Intersieć już niemal zakończyła erę poczty klasycznej. Teraz miast magicznej chwili otwarcia koperty i zagłębienia się w słowa ręcznie spisane, którym wysiłek jakiś musiał poświęcić nasz korespondent, widzimy często kopiowane fragmenty różnych publikacji, wszędobylskie hiperłącza, cytaty, zdania wyrwane z kontekstu, czy sam już własny tekst korespondenta pozbawiony ładu i składu. Gorzej jednak, że ludzie przystosowują się i pogłębiają taki stan rzeczy. Narzekając na braki rzetelnych informacji sami są czynnikiem stwórczym niekompetencji myślowej. Nie mogą zwalić tego na maszyny, bo to nie one są winne temu czy dana treść jest faktyczna i pełna czy pobieżna, niepewna i właściwie to nawet nie o zadanym problemie. Maszyny programuje człowiek.

Badania dowiodły, że komputer uzależnia. Równie lub bardziej niż inne nałogi. Według mnie wynika to z ludzkiego lenistwa, nie tyle z woli łatwej kreacji co z właśnie i wyłącznie czystego bezproduktywnego lenistwa. W małych dawkach relaksujące w dużych stanowiące chorobę. Jednak w tej chorobie mimo wszystko cyberokultyzm się rozwija. Ciągle powstają nowe strony z kopiami materiałów z wielu poprzednich, które przeminęły, ciągle coś ktoś gdzieś dłubie, fora internetowe czy Usenet zaczynają już od dłuższego czasu być głównym polem dla manewrów myślowych i wymian doświadczeń, spostrzeżeń czy zapytań wśród adeptów sztuki tajemnej. Maciej wspomniał w swym tekście Pt "Cybermagia - Nowe ujęcie tematu" również i o grupach czerpiących dziką bądź nie rozrywkę z internetowej - notabene powszechnej nie tylko w środowiskach ezoterroru - naiwności. Dzięki zmasowanemu atakowi informacji łatwiej jest zakręcić komuś w głowie, wykorzystać go w odstawianych szopkach. Bowiem cyberokultyści często lubią mieć jakąś opinię, jakby wirtualny i przy tym uznany przez innych poziom doświadczenia. W Sieci można być kim się chce. Wystarczy odrobinka fantazji i wyobraźni by opanować swą nową osobowość - naszego internetowego awatara. Co do Intersieci to jest ona sama w sobie zasobna w ciekawostki, a odpowiednio przeszukana jest jednak źródłem ciekawych programów, które potrafią być naprawdę użyteczne.

Weźmy choćby te popularne edytory grafiki rastrowo-wektorowej, komercyjne - typu Pai*t Sh*p Pro, Ad*be Photosh*p, pakiet C*rel - czy też inne, darmowe których wybór jest ogromny - ich wykorzystanie, i możliwości jakie taki użytek niesie - są naprawdę zadziwiające. Oto bowiem tworząc i modulując efekty w zadany sposób jesteśmy w stanie kreować kolejne i nowe mutacje, przykładowo, popularnych ostatnimi czasy sigili czy też odpowiednie "Bram" do wyższych stanów świadomości. Paleta technik jest ogromna. Technologia daje nowe możliwości przekazu, nowe możliwości wyrażania się przez sztukę Cyfrową, czy to zbliżoną do klasycznej czy też ekstremalną w różnych kierunkach. Ładując odpowiednie wizualizacje i dźwięki osiągnąć możemy wiele ciekawych efektów, czy to psychodelicznych czy też raczej czysto transowych. Komputer jako multimedialna machina potrafi być cyberokultyście tym czym okultyście tradycjonaliście środki psychoaktywne. Wszystko zdaje się ograniczać do jedynie do elektronicznych stanów - prąd płynie, prąd nie płynie - interpretowanych z cyfrowych zer i jedynek. Magia nadaje im głębi.

Oto więc mamy nową Jugę, gdzie Technologia staje się celem, środkiem, i drogą - czy ten swoisty nowy eon przyniesie coś wartościowego? Tego nawet nie powie nam forma sensu tych nowoczesnych przemian, fnordu ukrytego na krańcach percepcji. Może ta nowa Droga nie jest taka do końca straszna? Może to jedyna droga pozbawiona stagnacji i stęchlizny filozoficznej? Wiele pytań, a im więcej odpowiedzi tym mniej wiadomo.

Touched by the Green Goddess -

Absinthe thoughts trip and overpowering effects of the Great Detachment

Mój zdrowy rozsądek zaczyna się oddzielać od wyższego Ja gdy zielony, opalizujący alkohol napełnia kolejny kielich stojący na transparentnym dębowym stole. Używam mych zmęczonych oczu by po raz kolejny ujrzeć tajemnicę tej okrutnej, lecz jednocześnie pełnej litości trucizny. Pośród wymieszanych cząsteczek wody, alkoholu oraz anyżowych i piołunowych esencji widzę mieniące się kolorowe bąbelki mądrości. Tako mogę sięgnąć ku Zielonej Bogini zniewolonej w hojnie wypełnionym kielichu by dzielić obustronnie przeżycie oświecenia i ślepej, pełnej furii duchowej kreacji.

Moja zwykła, wrodzona ciekawość niezmęczenie zaciska moje palce wokół kielicha. Biorę drżącymi ustami kolejny łyk. Wyraźne, czyste i szlachetne aromaty natychmiast atakują mój zmęczony smak. Esencja Zielonej Bogini ukrycie skrada się poprzez bariery mojej świadomości by po raz kolejny umieścić swoją mądrość w żarliwy sposób... Tako i jesteś nektarem dla tych, którzy rozumieją Ciebie I śmiertelną trucizną dla tamtej hołoty, która otwarcie nie dostrzega Twoich Wartości.

Więc ma dusza zaczyna uwalniać się z łańcuchów człowieczeństwa. Zielona Bogini-Ty zajmujesz mój zaślepiony umysł, następnie zdejmujesz mi opaskę z oczu i pozwalasz mi osiągnąć szczyty samo-esencji. Wszystkie obawy oddzielasz I spalasz w strugach iskrzących płomieni. Wtedy Duch Tworzenia wzlatuje z moim umysłem bez jakichkolwiek ograniczeń...

Czym tak naprawdę jesteś? Cóż takiego jest w Tobie, iż otwierasz wydawałoby się zamknięte na zawsze bramy mojej osobowości? Dlaczego karzesz tak okrutnie tych, którzy spróbowali Cię nie rozumiejąc, czym tak naprawdę jesteś zrzucając ich na dno po stromej spirali?

Na moście zawieszonym poza przestrzenią I czasem stoję. Pode mną...tam znajdują się moje proste I pospolite pragnienia.. Nie masz litości...Słyszę jak skwierczą w płomieniach. Część mnie umiera w Twojej bezwzględności...Czy to ma najgorsza część krzycząca w ciemności, gdy płomienie ustąpiły? Zapytać nie mogę, nie zaczekasz na żadne pytanie pełne wyrzutu I goryczy, lub jakąkolwiek oznakę obawy lub wątpliwości. Czy to Twoja wina? W istocie, nie ma to dla mnie znaczenia, jako, że dokonałem własnego wyboru wtulając się w Twe wątłe, tak powabne ramiona.....

Powierzchownie nic ważnego się nie stało, czyż temat wewnętrznej przemiany powinien być w ogóle poruszany? Jestem wstrząśnięty...Gdy Wola z gliny zmienia się w Wolę ze stali, gdy niewymówione zmieszanie zmienia się w przeważającą pewność, moje zmysły zastygają w szoku. To nie było wywarcie pospolitego wstrząsu- to było najbardziej groteskowe I niezwykłe przeżycie.....

"Chwytaj znaczenie..... Chwytaj znaczenie.....Chwytaj znaczenie" - zimne myśli przebiegają przez moją głowę. Czyż jest to moja głowa? Nie- oto pozostałości mojej niewolniczej fizycznej powłoki. Chwytaj znaczenie, czego? Słowo "znaczenie" i znaczenie słowa "znaczenie" są dla mnie poza znaczeniem słowa "istnieć". Zaczynam obrażać powagę tego słowa gdy salwy mojego śmiechu wypełniają gęstą mgłę wokół astralnych równin. Mój szyderczy śmiech odbija się metalicznym echem I zanika w nieprzebranych falach grubej powłoki mgły......

Oddzielasz umęczoną duszę od oków fizyczności i przenosisz w zupełnie nieznane wnętrza, Nie tylko odkrywasz prawdziwe Ja - jedną z kropelek w morzu nakładających się światów, ale pozwalasz jej samodzielnie przeżywać. O Zielona Bogini - napełniasz mnie samego moją własną esencją i moim własnym duchem.

Mgła wreszcie pozwala mi na spenetrowanie jej. Zachowuje się jak zagmatwany dom niewyobrażalnej ilości myśli- Ciepło tej Mgły pozwala mi na ukrycie się w niej, by nie zszokować moich ledwo aktywnych zwykłych zmysłów widokiem ukrytym pod spodem, teraz jeszcze niewidocznym. Decyduję osiąść na ziemi w tej nie odkrytej części astralnych równin (być może części emanacji mego umysłu... ). Następuje oślepiający błysk i wątłe pozostałości mnie lądują na spalonej, wysuszonej ziemi....

Opuszczone mauzoleum otoczone niezliczonymi grobami mogę ujrzeć. Otaczająca przestrzeń jest wypełniona płaczącymi i kochającymi duszami. Opłakują swoich ukochanych, którzy zginęli z mojej ręki...Wreszcie dostrzegam.. to niezmierzone pole grobów daje spoczynek wszystkim myślom I emocjom zabitym w innych przeze mnie. Kiedy jeszcze żyły były dobre w swej czystości i bezinteresownie dobrych intencjach swojego istnienia. Moja radykalna pewność I surowość zabiła je, nie dając cienia szansy na przetrwanie. Czyż jestem jednym z opłakujących? Nie, nie jestem - zacięty wyraz mego oblicza nie pozostawia wątpliwości. Musiałem poświęcić je wszystkie....Gdybym okazał jakąkolwiek oznakę wątpliwości, smutku lub małą łzę w kąciku oka byłby rozpoznany. Wszystkie z dusz krzycząc o zemstę rzuciłyby się na mnie by uwięzić w tym więzieniu myśli....

Jestem w uścisku każdego zła I grzechu, jakiego się dopuściłem. Widma przeszłości usiłują obalić me panowanie.

Budzę się wyciągnięty na stole. Butelka absyntu stoi pusta, jak I również kryształowy kielich. Cały mój Duch- Duch Zielonej Bogini jest wewnątrz mego ciała i mej eterycznej części. Widzę mgłę mistycyzmu unoszącą się przed lustrzaną ścianą w moim pokoju. Czuję w sobie fale wielkiej mocy- Jestem władcą, zbawcą i zbawicielem. Sięgnąłem ku samemu celu istnienia. Moja droga Zielona Bogini - za każdym razem wykuwasz mnie na nowo, gdy mam zaszczyt kosztowania Twych słodkich warg w eucharystycznym rytuale absyntu.....

Każda podróż w głąb siebie, którą pozwalasz mi odbywać kształtuje mnie na nowo. Pozwala zmierzyć się z marami i przekleństwami przeszłości, pozwala szukać rozwiązania. Teraz jestem silniejszy, kolejny raz.......

Czy jednak wróciłbym ten sam gdyby mary szukające zemsty rzuciły się na mnie? Ledwo wyczuwalny punkt balansu pomiędzy chęcią poznania, a rozwagą jest gwarantem bezpie

czeństwa mnie jako człowieka w konfrontacji z tak intensywnymi wewnętrznymi przeżyciami

Touched by the Green Goddess -

Absinthe thoughts trip and overpowering effects of the Great Detachment

My common sense starts being respective to the higher self of me as the green opalescent liquor fills another cup standing on transparent oak table. I use my woren eyes to take another look into mystery of this cruel, yet merciful poison. Amongst particles of water mixed with alcohol, wormwood and anise essences I see dazzling colorful bubbles of wisdom. Therefore I may reach upon the Green Goddess enslaved in lavishly filled cup to share mutual feeling of enlightenment and blind, yet furious spiritual creation.

My simple, innate curiosity tirelessly clenches my fingers around the cup. Another sip is being tremulously taken. Distinct, clear and noble aromas are instantly attacking my tired taste. The essence of Green Goddess clandistenely sneaks through the barriers of my consiousness to place her wisdom in adroitlant way once again... Yet You are the nectar for these who understand You and deadly poison to those great unwashed who are explicitily do not perceive Your virtues.

There my soul starts to break from the chains of humanity free. Green Goddess- Thee occupy my blindfolded mind, then you unfold it and have me reached the peaks of self-essence. All the fears You exude and burn in the bursts of sparking flames. There the Spirit of Creation flies along with my mind without any boundaries.

Czym tak naprawdę jesteś? Cóż takiego jest w Tobie iż otwierasz wydawałoby się zamknięte na zawsze bramy mojej osobowości? Dlaczego karzesz tak okrutnie tych, którzy spróbowali Cię nie rozumiejąc czym tak naprawdę jesteś zrzucając ich na dno po stromej spirali?

On the Bridge hovered beyond the time and space I Am standing. Below me... there are my plain and simple ambitions.. You have no mercy... I hear them scorching. Part of me dies in your cruelty... is it the worst part of me screaming in the dark as the flames disappeared? I shall not ask, You do not wait for any querulously asked question, nor any sign of doubt or fear. It is your fault? Indeed, it is indifferent to me now, as I made my own choice to fall into your dim and so gentle shoulders.....

Superficially nothing had happened, because is the interial change something that should even be mentioned? There is an impact... as the Will of clay changes into Will of steel, as the unuterrable confusion changes into overwhelming confidency, my senses gasp with ostoundness. It really was not an ordinary impact exerted- it is most bizarre and extraordinary experience.....

"Grasp the meaning..... grasp the meaning..... grasp the meaning" - cold thoughts are racing through my head. Is it my head? No- these are the remnants of my slavish physical coating. Meaning of what? Word "meaning" and meaning of word "meaning" are out of term of "being" for me. I start to insult its significance as the bursts of my laugh fill the dense fog around the astral plains. My jeering laugh echoes metalically and fades in impenetrable thick waves of fog.....

Oddzielasz umęczoną duszę od oków fizyczności i przenosisz w zupełnie nieznane wnętrza, Nie tylko odkrywasz prawdziwe Ja - jedną z kropelek w morzu nakładających się światów, ale pozwalasz jej samodzielnie przeżywać. O Zielona Bogini - napełniasz mnie samego moją własną esencją i moim własnym duchem.

Fog finally allows me to penetrate it. It acts like complex home of plethora number of thoughts - warmth of this Fog lets me to huddle in it, so as not to let my merely active common sense be startled by view hidden beneath, yet invisible. I decide to land in this unexplored part of astral plains (maybe the creation of my mind... ). Blinding flash sparks out and subtle remains of myself are landing on scorched, droughted earth....

Deserted mausoleum surrounded by uncountable graves I can see. Surrounding space is filled with mourning and loving souls. They are mourning for their beloved ones who from my hand had died... Soon I realize.. this unmeasured field of graves holds all thoughts and emotions I have killed in others. When they lived they were good in purity of their good disinterested intentions. My radical confidency and severity killed them, not giving any chance of survival. Am I one of the mourners? No I am not - harsh expression of my face does not leave any doubt. I must have sacrificed them all.... If I showed any little sign of sadness, sing of doubt, or little tear falling down on my cheek I would be recognized. All of these souls screaming for vengeance would come for me and trap me in this prison of thoughts

I am in grip of each sin and evil I have committed. The wraths of my past days are trying to overrule my conquest.

I wake up slouched on the table. The bottle of absinthe stands empty, as well as crystal cup. All my spirit- the Spirit of Green Goddess is within my flesh and my aeternal part. I see fog of mysticism floating by mirrored wall in my room. I feel waves of great power in me- I am the ruler, savior, martyr. I reached upon the purpose of existence. Oh my dear Green Goddess - you are forging me every time I am given the honor of tasting your sweet lips in eucharistic ritual of absinthe.....

Każda podróż w głąb siebie, którą pozwalasz mi odbywać kształtuje mnie na nowo. Pozwala zmierzyć się z marami i przekleństwami przeszłości, pozwala szukać rozwiązania. Teraz jestem silniejszy, kolejny raz.......

Czy jednak wróciłbym ten sam gdyby mary szukające zemsty rzuciły się na mnie? Ledwo wyczuwalny punkt balansu pomiędzy chęcią poznania, a rozwagą jest gwarantem bezpieczeństwa mnie jako człowieka w konfrontacji z tak intensywnymi wewnętrznymi przeżyciami

Jak zostać magiem/czarownicą?

w związku z licznymi odwołaniami do tej częsci FAQ, zamieszczamy dodatkowo dwa różne spojrzenia dotyczące zagadnienia postawionego w temacie.

Informacja zawarta w dziale FAQ naszej poczciwej strony wydała mi się dość zabawna, ale zagadnienie to było na tyle zastanawiające, iż począłem snuć rozważania na ten temat. Z początku odrzuciłem tezę o predestynacji do bycia magiem lub czarownicą (nawiasem mówiąc te określenia są niesamowicie anachroniczne w dzisiejszych czasach, zwłaszcza żeński odpowiednich, jednak nikomu nie wpadł do głowy sensowny synonim tych słów), przecież teoretycznie każdy mógłby zacząć operować Sztuką i dojść do całkiem wysokich efektów. Jednakże obserwując magiczne środowisko w naszym kraju doszedłem do wniosku, iż urodzenie odgrywa jednak pewną rolę. W zasadzie nie tylko urodzenie, ale i pochodzenie, które określa wstępnie cechy charakteru oraz możliwości dziedziczone po przodkach, choć w loterii genowej zdarzają się oczywiście przypadki osobliwe. Powstało jednak zasadnicze pytanie, czy magowie posiadają szczególne zdolności, które umożliwiają im korzystanie ze sztuki. Już powierzchowna obserwacja pozwala powiedzieć, że takie szczególne cechy jak wrodzona moc, czy specjalny talent magiczny po prostu nie istnieją. Wystarczy rozejrzeć się wokoło by zobaczyć, iż magią zajmują się ludzie, których o podobne zdolności nikt nigdy by nie posądził. Poza tym przez całe wieki nikt nie określił o jakie moce chodzi, wyłączając zdolności mediumiczne, które za magiczne uważane nie są. Wykluczyliśmy więc zdolności nadnaturalne, jaka jest więc rola urodzenia i pochodzenia? To geny decydują o naszych możliwościach, a wrodzone cechy właśnie od genów zależą. Mag powinien posiadać wysoko rozwinięte takie atuty, jak inteligencja, spostrzegawczość, spryt, duża szybkość przyswajania wiedzy i kojarzenia faktów, czyli zdolność efektywnej nauki, kreatywność i rozsądek. Resztę potrzebnych zdolności nabiera podczas dalszego życia, jednak najważniejsze jest odpowiednie wychowanie. Rzadko spotyka się rodziny, w których obcowanie ze Sztuką jest na porządku dziennym i wychowanie dzieci jest magią przesycone. Jest to przypadek osobny i przeze mnie nie przebadany, głównie z braku materiału do analiz. Jednak osobnik wychowany w przeciętnej rodzinie (przeciętnej, czyli niepatologicznej, w której przemoc oraz poważniejsze nałogi są raczej obce) ma spore szanse na zostanie dobrym magiem, ponieważ szanujący się rodzice, którym zależy na dobrym wychowaniu swojego dziecka, przekażą mu odpowiednie wzorce i wartości. Możliwe SA oczywiście przypadki wyjątkowe, Fortuna działa często niezrozumiale; czasem wybitni ludzi pochodzą ze środowisk wyjątkowo niezdrowych. W ciągu swojego życia mag powinien wykształcić spójny system etyczno - filozoficzny, powinien wykazywać się spokojem i harmonią ciała z duszą. Co prawda pełne rozwiniecie tych cech następuje zwykle wśród dość zaawansowanych magów, jednak kształtowanie ich możliwe jest tylko przez jednostki, które poznały i zaakceptowały je wcześniej. Nasuwa się pytanie czemu akuratne cechy są prawdziwemu magowi potrzebne. Odpowiedź jest prosta: mag musi świecić przykładem dla reszty ludzi, przy czym przykład oznacza pewien ideał i wyższość, do której powinno się dążyć. Niemoralna i zdeprawowana osoba zajmująca się magią daje przykład zły, choć niewątpliwie pokazuje łatwiejszą i z pozoru przyjemniejszą drogę. Niestety, ludzie tacy zapominają iż w magicznym rozwoju najważniejsza jest droga ku transcendencji i ostatecznego wyzwolenia, do którego raczej nie dojdzie się uczestnicząc wyłącznie w orgiach i doświadczając wysublimowanych narkotycznych lub seksualnych wrażeń. Nie neguję oczywiście uczestnictwa w dowolnych formach rozrywki, jednak we wszystkim najważniejszy jest umiar i umiejętność hierarchizowania wartości oraz sztuka znajdywania złotego środka. W dzisiejszych czasach spotykamy się z coraz większą rzeszą nieodpowiednich ludzi parających się Sztuką wyłącznie dla efektów krótkotrwałych, z czysto hedonistycznych pobudek. Są to maruderzy, zwykle nieodpowiedzialni ludzie, którzy stanowiliby tylko zło konieczne, gdyby nie rozprzestrzeniali zarazy na inne, potencjalnie obiecujące jednostki. Cóż trzeba więc zrobić by zostać magiem/czarownicą? Trzeba przede wszystkim ciężko nad sobą pracować, rozwijać swoje talenty i dbać o harmonie ze swoim wnętrzem. Trzeba przede wszystkim myśleć i nie wierzyć ślepo we wszystko co się przeczyta, usłyszy bądź nawet wymyśli. Nie jest to wiele, jednak w obecnych czasach trudno spotkać myślącego człowieka. Należy jeszcze pamiętać, nim zacznie się magię uprawiać, iż w kroczeniu tą ścieżką nie chodzi o jarmarczne sztuczki i dobrą zabawę. Wybiera się życiową drogę, która jest ciężka i skomplikowana oraz bardzo łatwo z niej zboczyć. Jednak podążając ta drogą można osiągnąć daleko więcej niż żyjąc w normalny sposób. Wybór należy jak zwykle do was

Pytanie to zapewne gnębi wielu z tych którzy czytają te słowa. Niestety, nie istnieje gotowy przepis, algorytm - na to by zostać tym kto czyni Sztukę, Najświętszą Sztukę. Z byciem magiem bądź czarownicą jest podobnie jak z byciem artystą. Trzeba mieć talent, i rozwijać go. Artysta to nie rzemieślink, a dróg Tworzenia piękna nie można w sobie wyuczyć, można je jedynie doskonalić. Czyniąc Magię, należy przede wszystkim czuć swobodny pływ otoczenia, czuć Ją w każdym oddechu i widzieć jej zarys pod powiekami, przed snem czy po przebudzeniu. Magia nie jest bowiem zawodem, magia nie jest sposobem pracy. Magia po prostu jest, przepływa wszystko na wskroś. Jest tym co spaja myśli i słowa. Każdy posiada cząstkę tej jakości w sobie, ale w obecnych czasach w skali ludzkości tylko nieliczni potrafią ją wyłuskać po bombardowaniu wszelkimi dogmatami i stereotypami. Mozna więc dojsć do konkluzji że magiem/czarownicą się nie zostaje, nim/nią się po prostu jest. Jednakże powtarzam, trzeba tą iskrę szlifować jak diament, delikatnie pielęgnować jak kwiat. Zaś gdy czasem przychodzi moment rozdarcia i wszelki sens czegokolwiek zanika - wtedy trzeba chwycić swą jaźń za gardło i wydusić z siebie tą wewnętrzną siłę.

Wiedza tajemna to nie plac zabaw - w każdym bądź razie nie tylko. Ci co czynią i oddychają Najświętszą Sztuką rozumieją to i rozwijają ten wspaniały aspekt w sobie.

Jednak droga tych artystów nie jest prosta, zaś często jest zdecydowanie bardziej kręta od dróg "zwykłych śmiertelników". Mimo to nie zrażają się i brną ku rozwojowi dalej. Albowiem nigdy nie tracą wiary w to że mogą jeszcze wiele się nauczyć, jeszcze wiele zrozumieć, i jeszcze wiele doświadczyć. I w końcu życiowej drogi móc powiedzieć o sobie samym - idąc przez życie wiele spotkało mnie przykrości, ale nauczyły mnie pokory i wzmocniły siłę moich Ja, wiele spotkało mnie rozczarowań, jednak nie zgasła we mnie nadzieja, i wszystkie moje doświadczenia pozwalają mi teraz gdy me ciało umiera - powiedzieć: jestem lepszym człowiekiem.

Psycho-historyczny mechanizm Eonów

Powierzchowne studium wzorców które zdominowały eony rozwoju kulturowego pokazuje, że trzy główne wizje świata stawały się dominujące stopniowo. Są to wzorce magiczne, transcendentalne (transcendentalizm- nurt filozoficzny głoszący iż wiedza intuicyjna dominuje i nie podlega wiedzy doświadczalnej, racjonalnej- przyp. tłum.), i materialne. Prosty obraz tych wzorców, powstających stopniowo ku ich dominacji ma użytek opisowy, jednakże brakuje mu mocy wyjaśniającej i nie może być użyty w celu podtrzymania lub wskrzeszenia danego wzorca w innym punkcie rozwoju kultury- dla tego celu wymagany jest bardziej wyrafinowany model biorący pod uwagę różne przeciwstawne sobie filozofie, które niezmiennie dopełniają przeważający wzorzec kulturowy. Jeśli liniowa rama czasu materializmu i transcendentalizmu połączy się z cykliczną lub naprzemienną ramą czasu magicznej filozofii wykres może być odczytany jako prezentujący zarówno dominujące jak i przeciwstawne wzorce w formie, która posiada rozsądną wyjaśniająca jak i umożliwiająca przewidywanie moc - Psycho-historyczny Model .

Psychohistoryczny model

(Wyobraź sobie te krzywe jako gładkie i krągłe....)

[wykres wersja oryginalna]

Mat. . . * . . + . . - . . * .

(-) - * + + - - * *

- * * + + - - * *

+ + - -

. - * . . * + . . +- . . - * . .

*- + - + -

- + * - + * -

Magic.* - + - + -

(*) . +. *. - . .+ .* . .

- + * - - +

- + * + * - +

- - * + -

. .+ - . .- *. . +* . . -+ .

- * + -

+ - - * * + + -

Trans.+ + - - * * + + -

(+) . ++ . . - . . * . . + . .

Animi- Spiri- Pagan Mono- Athei- Nihil- Chaoi- ???

st tist theist st ist st

. SHAMANIC . RELIGIOUS . RATIONALIST . PANDEMON .

Jakościowa i ilościowa problematyka tego modelu zawiera nieliniową kalibrację osi czasu, z uwzględnieniem jedynie dat specyficznych dla danej kultury . W czasie pisania, różne ludzkie kultury mogą być zidentyfikowane jako przechodzące przez dany eon i może być zaobserwowane, że kultury zmieniały się w czasie czasu, podczas którego muszą przestąpić z jednego eonu do następnego. W kulturach ,w których eonowy rozwój nastąpił gwałtownie nie jest niczym niezwykłym znalezienie pozostałości wzorców poprzedniego eonu, jednocześnie z dowodami na występowanie zwiastunów nowych wzorców pośród różnych indywiduów i subkultur. To jest szczególnie widoczne w zachodnich krajach industrialnych w czasie gdy piszę te słowa. Cofanie i napływanie materialnych, transcendentalnych i magicznych wzorców wydaje się następować z powodu konkurencji pomiędzy nimi i częściowo z powodu poszczególnych cech ich samych. Każdy ma tendencję bycia niesamowicie tyranizującym w czasie zenitu, podczas gdy w najniższym punkcie ich nieobecność stwarza takie problemy, że muszą trwać jako głupie, ledwo tolerowalne, lub jako otwarta, lecz nielegalna filozofia sprzeciwu.

Każdy wzorzec wyraża się poprzez daną, konkretną fizyczną technologię. Tako więc eon szamanizmu charakteryzował się technologią bazowaną na dobrach natury zbieranych przez myśliwych, technologie uprawne charakteryzują eon religii, natomiast eon racjonalizmu jest charakteryzowany poprzez industrial . Wzorzec nadchodzącego eonu dopełni post-idnsutrialne kultury.

Wydaje się istnieć wartość poszerzania modelu psycho-historycznego w tył, do czasów sprzed eonu szamanizmu jako, że animalistyczne wierzenia wydają się charakteryzować najwcześniejsze formy czegokolwiek, co może być nazwane ludzką kulturą. Eony zwykły dzielić się raczej zwierzęco na dwie mniejsze fazy gdyż wzorce je budujące tracą lub zyskują bazowe znaczenie, relatywnie do siebie. Animistyczna faza eonu szamanizmu zdominowana jest przez magię i materializm. Magia zaopatruje w pogląd, iż wszystkie zjawiska włączają w siebie daną moc lub manę, która może być zmieniona lub użyta by manipulować lub przewidywać zachowania i charakter danych zjawisk. System jest perfekcyjnym poszerzeniem z podstawowej hipotezy many i jest w całości empiryczny. Dane magiczne procedury są wykonywane i dane rezultaty zwykle następują, pomimo tego świat jest przewidziany jako zwykła materialistyczna moda, jako, że prezentuje siebie dla zmysłów. W animiźmie transcendentalizm nie odgrywa żadnej roli, która nie ma aspiracji poza pomaganiem jej praktykantom podczas życia. Mogłoby się wydawać, że na świecie nie pozostało żadnych czysto animistycznych kultur, jednakże antropologowie zaobserwowali kilka odległych kultur będących w fazie duchowej szamanizmu, w której animizm jest podatny by się oddzielić. W tej fazie magiczna teoria staje się barokowa, jako że wyrażanie racjonalnego empiryzmu prowadzi do postępującego rozwodu pomiędzy magicznymi procedurami a ich oczekiwanymi efektami. Magiczne teorie i procedury mnożą się kiedy ich efekty i moc wyjaśniająca staje się mniej pewna. Przeto, rytuał , mit, fetyszyzm i tabu wychodzą naprzód i zaczynają mnożyć transcendentalne znaczenia.

Pogańskie lub politeistyczne kultury powstają z bardziej osiadłych, agrokulturalnych lub miejskich cywilizacji. Magiczne teorie i praktyki wyrażają się gdy moce rozpoznawane w szamaniźmie zostają zantroformizowane w ludzkich bogów i boginie, synonimicznie ze wzrostem transcendentalizmu gdy szamaniczny pogląd na osobistą siłę staje się opisywany jako osobista dusza. Rytualna negocjacja z bogami zastępuje bezpośrednie magiczne procedury. Materializm jest w dużej mierze nieobecny w pogańskiej metafizycznej myśli gdzie to świat jest niezaprzeczony przez wielce magiczne i transcendentalne terminy. Techniczny postęp który następuje rozwija się na ścieżce bazowanej na błędach i jakiekolwiek postępy są zwykle mitologiczne interpretowane, rzadziej w racjonalny sposób. Ograniczone materialne teoretyzowanie na temat świata, które to następuje w pogańskich kulturach niezmiennie zaczyna się lub kończy mitycznymi przesłankami. Jest to często niedozwolone zajęcie i nie jeden pogański filozof zapłacił srogo za swoje spekulacje, jeśli ich konkluzja różniła się od kapłańskiej ortodoksji.

Poganizm zwykł spadać w monoteizm w czasie eonu religii gdy magiczne teorie są zastępowane teoriami transcandentalnymi. Mnogość czynników ma tutaj znaczenie. Monoteizm zrównuje rosnące poczucie indywidualnego ja, które to transcendetalizm stymuluje. W tym samym czasie monoteizm pozwala na szerszą i efektywniejszą kontrolę społeczeństwa. Jest też o wiele łatwiejszym prowadzenie monoteistycznego kapłaństwa lub zapewnienie monoteistycznej teokracji. Gdy magia była uznawana za niebezpieczną i zawodną przez pogańsich kapłanów, za wyjątkiem używania jej w najbardziej doświadczonych rękach, generalnie nie jest w ogóle uznawana przez monoteistycznych kapłanów. Gdy monoteistyczna faza postępuje następuje pewien wzrost materialistycznych teorii natury, ale poza tymi, ciężko ograniczonymi przez teologię tacy badacze są dyrygowani w wielkim niebezpieczeństwie. W istocie, gdyż zarówno materialne jak i magiczne teorie są przeciwstawne do przeważającej ortodoksji, nauka i czarnoksięstwo są często nierozdzielne zarówno poprzez samych je praktykujących jak i kapłaństwo zwalczające je (czarnoksięstwo i nauki ścisłe -przyp. tłum.) w tym okresie. Niezwykłe hybrydy materializmu i magii jak alchemia są często uznawane i samouznawane jako przeciwstawne monoteizmowi. Magia często maskuje się jako "boskie cuda"- częściowo jako chroniący kamuflaż i częściowo z powodu czystego metafizycznego zagubienia.

Stopniowy postęp filozofii materialistycznej w czasie kończącego się eonu religii jest związany z rozwojem techniki. Te dwa zjawiska wyrażają się w dalszej części mitycznych aspektów religii. Przeto w pierwszej ateistycznej fazie (pierwsza faza jest ateistyczna- przyp. tłum.) eonu racjonalizmu transcendentalne teorie dają podstawę teoriom materialnym. Takie kultury zwykle pozostają nominalnie monoteistyczne w czasie gdy religia wycofuje się zderzając się z postępem technicznym i napływem czysto materialnych form opisu rzeczywistości. Czysto magiczne teorie prawie całkowicie zanikają podczas tej fazy, jednakże spirytystyczny okultyzm często podnosi swój groteskowy łeb. To zjawisko nie posiada dużego powiązania z magią. Jakakolwiek manifestująca się magia jest wyjaśniana za pomocą terminów transcendentalnego materializmu, z którego to składa się spirytualizm. Wolnomularstwo jest charakterystyczne dla zwiększającego się materializmu i sposobu wyrażania transcendentalizmu w tym pod-eonie. Podczas gdy jest nominalnie monoteistyczna, wolnomyślicielska masoneria poszukuje łagodnej transcendencji poprzez powód w jego wirtualnej czci racjonalnego architekta materialnego świata. Przeto jest to zwykle dziecię staroeuropejskiego oświecenia, trwające na prymitywnych podstawach, pomimo iż jego oryginalne antyklerykalne i antymonarchistyczne cele są dawno zapomniane. Filozofowie humanizmu, komunizmu i kapitalizmu również posiadają swe korzenie w materialnym transcendentalizmie tego eonu.

Ateizm zwykły jest popadać w nihilizm w miarę postępu eonu racjonalizmu. Transcendentalizm staje się stopniowo słabiej wybrzmiewający jako pogląd na świat, podczas gdy moc wyjaśniająca i techniczna siła materializmu rośnie. Gdy wzorzec materializmu sięga swego szczytu staje się sterylny i tyranizujący w jego próbach przyporządkowania wszystkiemu materialnych znaczeń. W czasie gdy piszę te słowa, wiele bieżących problemów świata jest spowodowanych z powodu wchodzenia w swoją fazę nihilizmu wielkich segmentów dominującej kultury zachodu. Początkowy optymizm kapitalizmu, nauki i socjalizmu zanika jako, że wiara w produkty tych systemów spada i żadne alternatywy nie ukazują się na horyzoncie gdy przyspieszamy w globalną ekologiczną skalę.

Magia i transcendentalizm istnieją w opozycji do dominującego materialistycznego wzorca i często bywają mylone (ze sobą- przyp. tłum.) z tego właśnie powodu, tak samo jak magia i nauka były mylone w ich opozycji do monoteizmu podczas eonu religii. Magiczne teorie zwykłe są mnożyć się, częściowo jako odpowiedź na tyranię materializmu i częściowo (pomimo, iż materializm jest przyczynowo i skutkowo kompletny), że dziury w materializmie nie mogą być załatane transcendentalizmem, który uważany jest za rosnący w absurd. Przeto w opozycji do nihilistycznego materializmu znajdujemy pozostałości monoteistycznego transcendentalizmu, który ukazując się jest czysto magicznym poglądem, manifestującym się, dla przykładu, we wzroście parapsychologii, będącej w ciągłym rozwoju. Dziwne mieszanki transcendentalizmu i magii w różnych proporcjach powstają w tym czasie. Neo- poganizm, wiedźmiarstwo (lub czarostwo- przyp. tłum.) i okultyzm białego światła (tzw. "biała magia"- przyp. tłum.) są charakterystycznymi buntowniczymi filozofiami w czasie kulturalnej dominacji nihilizmu. Charyzmatyczne ruchy przywróceniowe na pozostałościach zanikającego monoteizmu usiłują utrzymać lub przywołać odpowiednie magiczne siły ich bogów/bogiń, by to wzbogacić i uduchowić transcendentalizm, powoli wpadający w obskurność. Jednocześnie początkowa faza przywracania magicznych, transcendentalnych lub neo-religyjnych teł wydaje się być zawsze połączona z magią. Jednakże psycho-historyczny model przewiduje ich rozdzielenie się i przetrwałymi tradycjami magicznymi będą te, które nie zawierają żadnego religijnego komponentu. Model dalej przewiduje, że nihilistyczna faza eonu racjonalizmu utoruje drogę nowemu eonowi w którym relatywna siła trzech wzorców będzie taka sama jak w eonie szamanizmu. Materialne i magiczne przekonania zdominują kulturę nowego eonu początkowo, by później magia sama w sobie poczęła dominować. Nowy eon podłoży się pod Pandemonaeon i jego pierwszą fazą będzie sub-eon Chaotyzmu, który to scharakteryzują nietrascendentalne magiczno-materialistyczne teorie.

Z punktu widzenia popularnego racjonalnego materializmu, który zdominował fazę może się wydawać absurdem, że filozofia magii podniesie się jako pierwsza ku kompletności a potem przerośnie naukę i materializm. Jednakże najbardziej zaawansowane nauko teorie już zaczynają ukazywać cechy magii w ich sposobie opisu rzeczywistości (np. czarna materia- przyp. tłum.). Zarówno w fizyce cząsteczkowej jak i w kosmogenezie fundamentalna przyczynowość, nieokreśloność i podległość obserwatora jest przyporządkowywana jako rzeczywistość. Są to, poprawnie mówiąc, magiczne teorie, nie te materialne. Wydaje się również, że w biologii, psychologii i medycynie materialistyczne teorie ścisłej rzeczywistości muszą dać podstawy dla pewnych form nagłego witalizmu, jako że organizmy są z pewnością czymś więcej niż tylko sumą części je budujących. Ta wpół gwałtowna zasada witalności lub pole morficzne jest odpowiednikiem naturalnej siły many w magicznej teorii.

Przeważająca ortodoksja nadchodzącego wieku chaotyzmu zaprezentuje coś 'ala kompromis pomiędzy magią a nauką; początkowo magiczne aspekty mogą założyć ciężki naukowy kamuflaż, co by mogły być bardziej akceptowalne. Transcendentalne teorie prawie całkowicie znikną i magiczne zjawiska już nie będą uznawane za dowód na istnienie czegokolwiek spirytualnego. Słowo "Bóg" będzie jednocześnie obiektywnie i subiektywnie pozbawione znaczenia, za wyjątkiem kilku pęknięć (jest to metafora, chodzi o miejsca pomiędzy pęknięciami- przyp. tłum); jednakże ku końcowi pandamaeonu powstaną nowe formy magicznego transcendentalizmu, ale byłoby szczeniackim spekulować nad szczegółami ich manifestacji . Model nie przewiduje natury, tudzież charakterystyki post-industrialnej technologii nadchodzącego eonu. Wyrażanie się materialistycznych teorii podczas eonu nie włącza w siebie utraty zaawansowanej technologii. Gdy technologia staje się bardziej skomplikowana i mniej zrozumiała zaczyna mieć tendencję do bycia przewidywalną i używania jej jakby była magicznym zjawiskiem. Urządzenia używające mechaniki kwantowej lub bezpośrednie psi-komponenty mogą równie dobrze spowodować podział pomiędzy magiczne i materialne systemy. Tako więc nadchodzący pandamaeon może być scharakteryzowany przez ekstremalnie skomplikowaną, jednak racjonalnie niezrozumiałą wysoką technologię. Alternatywnie model zakłada post katastroficzną technologię, odpowiednią aby wspierać nowo zebraną myśliwską społeczność odpowiadając eonowi szamanizmu kiedy to relatywna siła wzorców była identyczna. W czasie gdy to piszę jest za wcześnie by spekulować nad charakterem drugiej fazy pandamaeonu, która to pozostanie na razie nienazwana. Albo ludzkość spędzi tą fazę podróżując pośród gwiazd, albo usiłując przetrwać za pomocą jedzenia z puszki w dymiących zgliszczach. Przeto jakakolwiek forma gwiezdnej podróży musi być bazowana na podstawach bardziej podobnych do tych badanych przez magię, niż przez klasyczną naukę. Pewne formy maszynowo udoskonalonej teleportacji mogły by wystarczyć, reakcyjnie (za pomocą ciągu- akcja-reakcja- przyp. tłum.) napędzane pojazdy z pewnością nie.

Postawa maga odnośnie eonowego cyklu zależna jest od jego ustosunkowania się do zmian z niego wynikających. Postęp rzadko bywa mechanizmem, w którym to ludzkość zamienia jeden zestaw problemów na inny, zwykle większy zestaw. By kampaniować za lub przeciw zmianie jest koniecznym by wciągnąć się w walkę i konflikt. Przeto wydaje się poprzez wzgląd na naturę, że bardziej stymulującym jest włączanie się w zagubienie i konflikt niż pozostawanie w zupełnym wyłączeniu. Plusami posiadania historii po jednej ze stron (po opowiedzeniu się za jedną ze stron tego konfliktu- przyp. tłum.) są, że po pierwsze można czerpać przyjemność z towarzystwa radykalnych umysłów i po drugie- można nawet czerpać przyjemność z satysfakcji, która wyniknie z przyjęcia odpowiedniej postawy (postawy "za"- przyp. tłum.) wobec zmiany w ciągu całego życia. Satysfakcja uzyskana poprzez obronę ortodoksji i słodko-gorzkiego smaku porażki nie powinna być jednakże niedoceniania. Politycy, będący w ciągłych kłótniach odnośnie drugorzędnej kodyfikacji głównych wartości społeczeństwa, mają niewielki wpływ na cykl eonowy. Wszystko co mogą zrobić to jedynie wpłynąć na timing (odwleczenie lub przyspieszenie- przyp. tłum.). Demokracja dla przykładu istnieje w całości z powodu industrializmu, militarnej technologii i osłabienia monoteizmu; nie jest niczym co powstaje z polityki samej w sobie lub z jakiejkolwiek formy organizacji społeczeństwa. Jeśli istnieje fala, zawładająca sprawami ludzi, wynikają z głębokich zmian w naszych poglądach na siebie i rzeczywistość, to politycy są zaledwie małymi bąbelkami i strzępkami piany.

Będąc uzbrojonym w psycho-historyczny model eonowych zmian mag może wyraźnie widzieć jakie czynniki powinny pracować, by to przyspieszyć , zapoczątkować, lub zawrócić eonowy rozwój w danej kulturze lub subkulturze. Dla przykładu koniecznym jest zachęcić zarówno materializm i transcendentalizm i podminować magiczne teorie gdy jest się włączonym w monoteistyczną pracę wśród pogan. Zamiennie by pomóc zwalczyć efekty takiej misjonarskiej pracy lub przywrócić pogańską intrygę pośród ateistycznej lub monoteistycznej kultury, której się przeciwstawimy. Jednakże, głównym zadaniem maga jest zapewnić bezpieczne i szybkie narodzenie się pandamaeonu z nihilistycznej kultury. By asystować w tym przejściu, magiczna filozofia musi zadbać o trzy kwestie. Po pierwsze, musi wyeliminować jakiekolwiek pozostałe transcendentalne lub religijne koncepty zanieczyszczające ją (magiczną filozofię-przyp. tłum.). Są one przeznaczone do śmietnika historii, jako, że w dalekiej przyszłości gdy znów się wynurzą ich forma będzie zupełnie inna. Żadna użyteczna forma magii nie powinna być odrzucona wraz z nimi. Po drugie, magiczna filozofia musi szukać, aby demonstrować się w jak najlepszym kamuflażu. Magia musi wejść w popularną przytomność używając koni trojańskich. Po trzecie, jako przedostrzegawczy środek magia powinna próbować podminowywać pozostałości monoteizmu bez oferowania samej siebie jako cel w czasie tego procesu. Przykładowo, parapsychologia prezentuje olbrzymie i niezrozumiałe zagrożenia dla fundamentalizmu; Jednakże istnienie wielorakich idiotycznych satanizmów jest dla niej wspaniałym udogodnieniem.

Niebezpieczne czasy leżą przed nami. Millenijne apokaliptyczne przekonania zaprezentowane w monoteizmie mogą wciąż dać iskrę do katastrofy w czasie spazmów śmierci transcendentalizmu. Pełen furii sabotaż może być przeprowadzony przez materialistycznych filozofów, jako, że popadają w nihilizm ograniczający Wolę. Narodzenie się pandamaeonu jako generalnie akceptowanego wzorca może być długą i krwawą sprawą. Jeśli rzeczy pójdą źle może być poprzedzony katastrofą, która cofnie nas znowu do wieku kamienia łupanego zamiast w wiek międzygwiezdny. Mimo, że wciąż będzie wiele pracy dla magów (w epoce kamienia łupanego- przyp. tłum.), wolałbym ujrzeć moich spadkobierców uprawiających ich magię pośród gwiazd, niż przyczajonych wśród ruin..

Wiedza tajemna w starożytnym Egipcie.

Starożytny Egipt, jak mawiał Herodot, był "ojczyzną czarodziejów". W rozwoju nauk okultystycznych, państwo faraonów odegrało ogromną, nieocenioną rolę. Dziedzictwo starożytnych Egipcjan można odnaleźć niemal w każdym zakątku okultystycznego świata, czasem w niezmienionej od tysiącleci formie. Kraina Nilu fascynowała ludzi od niepamiętnych czasów, fascynuje także i dziś. Niemal każdy z nas ma jakiekolwiek pojęcie o okultyzmie egipskim, choćby z książki "Faraon", gdzie ukazana jest w ciekawy i bliski rzeczywistości sposób rola i postawa oraz pozycja egipskich kapłanów. Również telewizja zasypuje nas ogromną ilością programów poświęconych Egiptowi, piramidom, mumiom oraz innym historycznym zagadkom. Wokół Egiptu krąży wiele legend, w których tkwi mniejsze lub większe ziarno prawdy; naukowcy i pasjonaci wysnuwają spiskowe teorie, a okultyści gubią się pośród zalewającej ich masy bezwartościowych informacji. Poniższy artykuł przeznaczony jest dla tych, którzy nie mają możliwości lub chęci oddzielania plew od ziaren lub chcą uzyskać podstawowe informacje dotyczące wiedzy tajemnej w starożytnym Egipcie.

By móc zrozumieć istotę egipskiego okultyzmu, należy wpierw dokonać usystematyzowania jego składników. Otóż egipska wiedza tajemna obejmowała przede wszystkim pismo, naukę, filozofię, magię i religię oraz po części medycynę. Mieszała się ona i uzupełniała zwykle z wiedzą "ludową", jednak z czasem stała się wyraźnie wielowarstwowa. Rozwój wiedzy tajemnej możliwy był jedynie w obrębie kasty kapłańskiej i królewskiego kręgu. Dostęp do jej części mieli również medycy. Wiedza owa dzieliła się na kilka warstw o różnej dostępności. Wraz ze wzrostem elitarności, traciła ona swój pierwotny mistycyzm oparty na szeroko poznanej i opisanej egipskiej wierze; stawała się coraz bardziej bliska nauce, we współczesnym rozumieniu tego słowa oraz czerpała podstawy z odmiennego niż ludowy systemu metafizycznego.

Wiedza tajemna dostępna była tylko dla ludzi do tego predysponowanych. Głęboka selekcja w doborze kapłańskiego stanu dała podstawy do klasyfikowania ludzi na obdarzonych magicznymi zdolnościami oraz ich pozbawionych. Tych pierwszych nazywano Hekau, a siłę, którą władali Heka. Heka, czyli pierwotna siła, magia znaczy dosłownie: "sztuka ust" . Związane jest to ze sposobem pojmowania magii przez Egipcjan. Mowa oczywiście o magii dostępnej (to znaczy mogącej być obserwowaną, czasem nawet użyteczną) ludowi. Nazywajmy ją, dla uproszczenia, magią niższą. Oparta była ona właśnie na sztuce ust, czyli słowach. Wierzono bowiem, że słowa mają same w sobie ogromną moc, a niektóre z tych słów potrafią wręcz czynić cuda. Dlatego też magia egipska to wysoce skomplikowana magia rytualna oparta przede wszystkim na inkantacjach oraz rekwizytach, jako że symbolizm odgrywał także ogromną rolę w egipskim okultyzmie, zarówno niższym, jak i wyższym. Ogromną moc przypisywano szczególnie imionom. Nawet bogowie nie byli czczeni pod swymi prawdziwymi imionami (świadczy o tym legenda o Izydzie i Ra). Wierzono, że poznając prawdziwe imię jakiejś istoty można przejąć nad nią władzę, dlatego też w Księdze Umarłych umieszczano indeks prawdziwych imion wszystkich demonów żyjących w Zaświatach, by zapewnić duszy spokój i bezpieczeństwo.

Największymi Hekau byli oczywiście bogowie. Szczególnym szacunkiem wśród nich pod tym względem cieszył się Thot, twórca magii oraz Izyda, najpotężniejsza wśród wszystkich Hekau. O boskich czynach możemy dowiedzieć się z egipskich opowieści mitycznych, z których najpopularniejsza jest opowieść o walce Horusa i Setha. Co się tyczy wyżej wymienionych bogów, są oni dla magii egipskiej najważniejsi z wielu względów. Izyda była patronką magii w ogóle, była także opiekunką lekarzy, chorych i sprawczynią uzdrowień. Thot natomiast był bogiem pisma ( o którym w dalszej części tekstu ), mądrości oraz boskim posłańcem. Te cechy sprawiły, że w późniejszych epokach ( głównie pod wpływem kultury greckiej, zafascynowanej Egiptem ) zaczęto utożsamiać Thota z Hermesem. Kult paralelnych bóstw, dał w efekcie swoistą fuzję ich obu. Tak narodził się kult Hermesa Trimegistosa, po trzykroć wielkiego, który dał początek przesławnej tradycji hermetycznej, popularnej zwłaszcza w średniowieczu oraz w środowiskach alchemików. Thotowi przypisuje się również autorstwo Księgi Thota, potężnego artefaktu egipskich wierzeń. Miała zawierać w sobie całą boską wiedzę i dawać swemu posiadaczowi niemal boskie moce (patrz dodatek A). Hermesowi Trimegistosowi przypisuje się również autorstwo księgi zwanej Hermetica.

Jak wspomniałem wyżej, elementem wiedzy tajemnej w Egipcie było pismo. Nie jest dla nas nowością, iż znajomość pisma była umiejętnością dostępną dla nielicznych, przede wszystkim dla kapłanów i urzędników. Szczególnie wysoką pozycję wśród nich mieli Cheri - habet - kapłani lektorzy, opiekunowie ksiąg, obdarzeni mnogimi przywilejami i wysoką władzą. Posługiwano się, jak to powszechnie wiadomo, trzema rodzajami pisma: hieroglifami (świętymi znakami), pismem hieratycznym (kościelnym) i demotycznym (ludowym). Pismo służyło nie tylko do komunikacji (demotyczne, mimo nadanej mu nazwy pisma ludowego, umieli posługiwać się nim nieliczni), zapisów urzędniczych i kapłańskich (hieratyczne) oraz zapisu ważniejszych ksiąg, inskrypcji na elementach architektonicznych oraz artefaktach (hieroglify).

Pismo i słowo były głównymi narzędziami magicznymi. Przy ich pomocy tworzono amulety oraz wszelkiej maści artefakty. Szczególnie popularnymi wśród amuletów był boski skarabeusz, oko Horusa Udżat (prawe - symbol słońca, lewe - księżyca), znak glificzny symbolizujący życie Anch oraz wizerunki bogów. Jeśli chodzi o artefakty, używano głównie różdżek z kości słoniowej lub hipopotama (zwykle w kształcie bumerangów, z wypisanymi hieroglificznymi inskrypcjami oraz symboliką, zwykle zwierzęcą). Wykorzystywano również wszelkiego rodzaju gliniane naczynia oraz woskowe lalki (do rzucania bardzo popularnych klątw). Popularne w czynieniu magii były również różne maści, wywary, okłady, które stosowano głównie w medycynie. Obok typowo leczniczych roślin, takich jak lulek, mandragora, stosowano dość nietypowe substancje, jak brud spod paznokci, odchody myszy, kurz, ślinę, czy mocz (zwraca uwagę dzisiejsza homeopatia, "podobne leczy podobne" oraz modna od jakiegoś czasu urynoterapia; mocz nazywano wylewem Nilu, który wypływa spomiędzy ud, używano tylko moczu kobiet). Podejście Egipcjan do medycyny zdecydowanie odbiegało od współczesnego. Uważano, że zwyczajna terapia nie jest skuteczna bez użycia magii, dlatego też każdy lekarz musiał być obeznany z odpowiednimi rytuałami. Powszechny był również pogląd, że to magiczna siła likwiduje przyczynę choroby, doraźne zaś środki, jedynie jej objawy. Lekarza, który nie stosował magicznych praktyk uważano za niepełnowartościowego. Istotną role w życiu Egipcjan spełniały również wróżby oraz proroctwa wygłaszane przez kapłanów, które niejednokrotnie służyły także celom medycznym. Niektóre choroby i dolegliwości leczono bowiem jedynie w sposób mistyczny, przede wszystkim poprzez tzw. "sen świątynny" . Była to dość skomplikowana operacja. Preludium do niej stanowiły rytualne oczyszczenia oraz nacierania bliżej nieokreślonymi maściami i wonnościami. Następnie pacjenta kładziono na świątynnym dziedzińcu, gdzie miał zapaść w stan somnambuliczny ( poprzednie zabiegi miały go ułatwić, bądź nawet spowodować u mniej wrażliwych jednostek ). Chory, wpadając w trans miewał wizje, których treść wykrzykiwał zwykle przez sen, a wynik starannie notowali kapłani, którzy później zalecali na ich podstawie stosowną terapię. Zasługa "proroctwa" spadała jednak na boga, który rzekomo objawiał kapłanom właściwy sposób leczenia, toteż pacjent nie miał pojęcia, że jego sen stawał się narzędziem w rękach kapłanów. Tu właśnie dochodzimy powoli do warstwowości egipskiego okultyzmu. Pierwszą warstwę stanowił lud, odbiorca mistycznej działalności kapłanów, którzy stanowili warstwę drugą, czyli tych, którzy magię czynili.

Okultyzm w wersji kapłańskiej, zwłaszcza wśród wysoko wtajemniczonych znacznie różnił się od tego, jaki dostępny był profanom. Co prawda niżej postawieni kapłani uprawiali nadal formy magii i kultu takie, jakie znamy i dziś, jednak wraz z procesem wtajemniczenia przechodzili stopniowo do uprawiania okultyzmu wyższego. Wiązał się on przede wszystkim z innym pojmowaniem egipskich wierzeń. Lud, a nawet wyższe warstwy społeczeństwa przyzwyczajone były do tradycyjnego politeistycznego kultu opartego na wyznawaniu lokalnych bóstw skupionych w trójcach (Np. Ozyrys, Izyda, Horus). Każde bóstwo spełniało określoną funkcję i było autonomiczne. Kult uzupełniały mity, opowieści o boskich czynach. By bogowie byli bliżsi wyznawcom nadawano im ludzkie cechy, nie tylko wyglądu, ale też i charakteru. Wiara kapłańska wyglądała zupełnie inaczej.

Myliłby się ten, który uważałby rewolucję Echnatona za coś naprawdę wyjątkowego i niespotykanego w starożytnym świecie. W istocie już od setek lat panował w Egipcie, pośród najwyższego kręgu wtajemniczonych kapłanów kult jednego Boga, czczonego jako Absolut. Bóg ten był jednocześnie stwórcą i stworzeniem, tkwił w każdym elemencie rzeczywistości. Bogowie Egiptu, tacy jak Ra, Horus, Seth itp. byli wyłącznie awatarami owego jedynego Boga, którzy spełniali powierzone im zadania. Cała mitologiczna otoczka stanowiła zabezpieczenie przed profanami, którzy z racji braku odpowiedniej wiedzy, przyzwyczajenia do tradycji nie mogliby przyjąć tak rewolucyjnych poglądów, jako ze bóstwa były w ich mniemaniu obecne i z wiązane z każdą chwila ich życia. Ślady kultu jednego Boga są paradoksalnie obecne w niektórych tekstach religijnych ( patrz dodatek B ).

Owa ukryta wiara współistniała z wysoka magią. Nie opierała się już ona na rytuałach, ani zaklęciach. Co prawda słowo nadal odgrywało ważną role, jednak teraz stanowiło głównie nośnik informacji lub środek do uzyskania efektu dalekiego od nadnaturalnego. Magia wysoka opierała się w dużej mierze na somnambulicznych transach i wędrówkach po zakamarkach nieświadomości. W powszechnym użyciu były narkotyki (wykrywane zresztą w analizach spektrograficznych niektórych mumii, notabene głównie wysokich kapłanów i faraonów) oraz techniki hipnotyczne. Istnieje podejrzenie iż Egipcjanie znali strukturę rzeczywistości i podróżowali po niefizycznych planach.

Jednak największą rolę w egipskiej wiedzy tajemnej odgrywała nauka, która w mniemaniu profanów również stanowiła element magii. Niepierwszy raz zresztą kapłani, czy też warstwy oświecone manipulowały ludem przy pomocy "magii", która byłą niczym innym, jak tylko umiejętnym wykorzystaniem zjawisk fizycznych. Egipcjanie potrafili świetnie wykorzystać pewne zjawiska, o których wiedza była starannie ukrywana przez tysiąclecia. Znali doskonale zjawiska akustyczne, takie jak echo, wzmocnienie i osłabienie dźwięku odpowiednim ukształtowaniem elementów architektonicznych ( wrota, które dla obserwatora znajdującego się blisko nich zamykały się niemal bezgłośnie, a dla oddalonego zatrzaskiwały się z niewiarygodnych hukiem; podsłuchy w więzieniach (tuby w murach), itp. ). O dobrej znajomości akustyki mogą świadczyć legendy o mówiących posągach, których konstrukcja pozwalała na wzmacnianie głosu wydobywanego przez człowieka ukrytego w niszy za lub pod posągiem oraz tak zniekształcić ów głos, by nabrał głębokiego tonu i nie dał się rozpoznać jako głos człowieczy. Nieobce były im także podstawy chemii. Potrafili czynić płonące pismo, szaty świecące w ciemności, co świadczy o znajomości natury fosforu. Potrafili także okiełznać różne rodzaje ognia. Używając wapna palonego oraz innych piroforów potrafili wykonywać ofiarne stosy, które zapalały się samorzutnie, bądź np. po polaniu wodą (zdumienie u ludu budziły pochodnie, które zapalały się po zanurzeniu w wodzie, a gasły przy kontakcie z oliwą). Potrafiono również wytwarzać i ekstrahować substancje oddziałujące na zwierzęta (prawdopodobnie olejki eteryczne), co pozwalało na tworzenie "cudownych posążków" odstraszających np. szarańczę lub konie. Kapłani znali też prawdopodobnie zjawiska magnetyczne (posągi, które przytwierdzano do sufitów, konstrukcje, które wedle logiki nie powinny istnieć, lewitacja). Istnieje podejrzenie, że Egipcjanie znali zjawiska elektryczne i potrafili je wykorzystać. Świadczą o tym źródła ikonograficzne (za Ochorowiczem i Daenikenem) oraz archeologiczne. Na malowidłach ściennych widać urządzenia do złudzenia przypominające butelki lejdejskie z podłączonymi do nich drutami, źródła z czasów ptolemejskich podają, iż kapłani potrafili łapać, a czasem nawet przechowywać pioruny, znali więc konstrukcje piorunochronu. Co się tyczy źródeł archeologicznych, to kilkadziesiąt lat temu odkryto na jednym ze stanowisk archeologicznych urządzenie, które swą budową przypomina prymitywne ogniwo elektryczne. Znaleziono gliniane naczynie zawierające w sobie płytki różnych metali (głównie miedzi, ołowiu i cyny); analiza śladów wewnątrz naczynia pozwoliła stwierdzić, iż zawierał w sobie kwas, a więc elektrolit. Egipcjanie posiadali również szeroką wiedzę z zakresu optyki, pozwalającą im na manipulacje odbitym, skupionym, bądź rozproszonym światłem. Rzeczą oczywistą jest również fakt znajomości astronomii (przewidywanie zaćmień słońca i manipulacja ludem, znajomość ruchu planet, obiegu Ziemi, kalendarz księżycowy, a później solarny).

Jak widać okultyzm egipski posiadał wiele warstw i oblicz. Cały czas aktualizujemy wiedze na jego temat. Mam głęboką nadzieję iż powyższy tekst okazał się przydatny dla Czytelnika.

Thot po trzykroć wielki:

Bóg Thot fascynował Greków, którzy widzieli w nim swojego posłańca bogów, Hermesa i obdarzyli go przydomkiem Trimegistosa, co znaczy "po trzykroć wielki". Grecy byli szczególnie zainteresowani tajemniczą Księgą Thota, która Klemens Aleksandryjski opisywał jako czterdzieści dwa tomy zawierające wiedzę tajemną. Teksty te przechowywane w świątynnych archiwach uważano za dzieło samego Thota.

W rzeczywistości owe księgi, Hermetica, zostały spisane przez Greków i Rzymian między I a II wiekiem n.e. i zawierały mieszaninę egipskiej mitologii i greckiej filozofii, z dodatkiem nauk alchemicznych i astrologicznych oraz zaklęć magicznych. Wielu ludzi wierzyło, ze teksty te są niewiarygodnie stare i maja swoje źródło w egipskiej wiedzy, przekazywanej przez tysiąclecia między wtajemniczonymi. Dla zwolenników tej teorii, pisma Hermesa Trimegistosa (czyli Thota) SA niczym innym jak uniwersalna tajemnicą życia. W skład Hermetica wchodzą skomplikowane zaklęcia - pozwalające zyskać władzę nad demonami lub sprawiać, ze posągi przemówią i będą wygłaszać przepowiednie - ale też teksty dotyczące astronomii, medycyny, geografii , a nawet podstaw chemii. Przekazano je pełnym metafor językiem, zaczerpniętym głównie z greckiej filozofii, ale uważanym za znacznie starszy. Przez całe średniowiecze księgi te niezmiernie pasjonowały uczonych i alchemików wszystkich religii. Na przykład polski astronom Kopernik twierdził iż doszedł do swoich odkryć (dla profanów przypomnijmy, iż odkrył on, ze Ziemia krąży wokół Słońca) dokonał, studiując pisma hermetyczne.

Egipskie legendy dotyczące Księgi Thota:

"Neferkaptah (opowieść z czasów ptolemejskich)"

"Neferkaptah był wielkim czarodziejem, biegłym w znajomości tekstów magicznych. Z zapałem oddawał się lekturze papirusów, przechowywanych w bibliotekach świątynnych całego królestwa. Przejawiał też ludzkie uczucia: głęboko kochał swoją zonę, a zarazem siostrę Ahuret i małego synka Meriba. Pewnego dnia, kiedy Neferkaptah studiował inskrypcje na ścianie świątyni, usłyszał chichot i zobaczył pomarszczonego, starego kapłana. Kiedy zapytał, co go tak rozbawiło, kapłan odpowiedział: "Dlaczego marnujesz czas na te bezwartościowe zaklęcia? Wiem, gdzie możesz znaleźć sama wielką Księgę Thota. Jej pierwsze zaklęcie da ci władzę nad niebem w górze i ziemią w dole, panowanie nad ptakami, zwierzętami i rybami w morzu. Drugie zaklęcie da ci władze nad Krainą Umarłych: przywróci zmarłych do życia i pozwoli Ci oglądać bogów". (...) "Księga leży w korycie Nilu, w pobliżu Koptom, w żelaznej skrzynce. Wewnątrz skrzynki żelaznej jest miedziana; w skrzynce miedzianej jest kolejna, z jałowcowego drewna. W niej znajduje się skrzynka z hebanu, a dalej następna z kości słoniowej, zawierająca srebrną skrzynkę, w której znajdziesz skrzynkę ze złota. Jednakże skrzynek pilnują wijące się węże i niezliczone skorpiony". Neferkaptah był przekonany, że jego magiczne talenty pokonają jad węży i skorpionów. (...) Musiał użyć wielu zaklęć, żeby znaleźć miejsce, w którym leżała skrzynka. Następnie użył wyjątkowo potężnych czarów, aby rozdzielić wody Nilu i wreszcie zobaczył skrzynkę leżącą w suchym korycie, otoczoną przez węże - tak, jak powiedział stary kapłan. Swoimi zaklęciami unieszkodliwił jadowite stworzenia, z wyjątkiem wielkiego węża, ciasno owiniętego wokół skrzynki. Potężnym ciosem siekiery z brązu rozciął potwora na pół. Jednak było to niezwykle stworzenie i dwie części natychmiast z powrotem się zrosły. Wąż zaatakował i zaczął go dusić w potężnym uścisku. Książe raz za razem rozcinał węża, ale kawałki zawsze się zrastały. Wreszcie Neferkaptahowi przyszło do głowy, żeby rzucić garść piachu z dna rzeki na rozcięte ciało potwora, zanim połówki się zespolą. Dopiero w ten sposób udało mu się unieszkodliwić potwora. Neferkaptah po mozolnym otwieraniu kolejnych skrzynek wreszcie wydobył księgę. Natychmiast odczytał pierwsze zaklęcie i zdał sobie sprawę, ze ma władzę nad całą ziemią, jak mu obiecywał stary kapłan. Nagle zaczął rozumieć język ptaków, zwierząt, a nawet ryb. Nie posiadając się z radości zabrał się do drugiego zaklęcia. Słońce, księżyc i gwiazdy pokazały mu się w swych prawdziwych postaciach, podobnie jak Kraina Umarłych, mógł widzieć samych bogów. (...) Jednak bogowie byli w najwyższym stopniu niezadowoleni z poczynań Neferkaptah. Sam Thot poszedł na skargę do Ra i domagał się odpowiedniej kary dla człowieka, który zabił potwora strzegącego księgi i przywłaszczył sobie jej moc. Ra przyznał Thotowi rację i obmyślił straszliwą karę. Na początek został zamordowany mały Merib, syn Neferkaptah. Zaczarowany przez Ra wpadł do Nilu i utonął. Jego ojciec natychmiast wyrecytował drugie zaklęcie Thota, lecz Merib nie ożył: jego ciało wypłynęło tylko na powierzchnię tylko po to, by ogłosić ojcu wyrok Ra. To samo stało się z żoną Neferkaptah. Po pochowaniu rodziny, zrozpaczony kapłan wyruszył samotnie w drogę do Memfis i wtedy naszły go wyrzuty sumienia "jak mogę wrócić sam, żywy, do króla, mego ojca i opowiedzieć mu o tym, co zaszło?" - lamentował. Nie mogąc opanować rozpaczy, przywiązał do siebie księgę i rzucił się do rzeki. (...) Faraon nakazał, aby przeklęta księga została pochowana razem z synem (...)."

"Setem Chaemwaset i Księga Thota" Pierwowzorem bohatera legendy napisanej w III w. p.n.e. jest historyczna postać księcia Chaemwese, arcykapłana Ptaka i czwartego syna Ramzesa II.

"Setem Chaemwaset, uczony mąż, zapragnął poznać księgę magii, którą napisał sam bóg Thot. Księga ta, jak go zapewniono, została ukryta w grobowcu księcia Neferkaptah w olbrzymiej nekropolii, na zachód od Memfis. Chaemwaset postanowił, ze księga będzie należała do niego. Znalazł grobowiec i za pomocą swojego brata włamał się do niego. Tam, jasno lśniąca, spoczywała magiczna księga, ale kiedy Setem Chaemwaset spróbował ją zabrać, stanęły przed nim duchy zmarłego księcia Neferkaptah, jego żony i dziecka. Setem Chaemwaset próbował ukraść księgę, ale Neferkaptah zatrzymał go. "Jeśli chcesz mieć księgę, musisz wygrać ze mną w warcaby". Rozłożyli plansze i zaczęli grać. Chaemwaset przegrał trzy partie. Po każdym zwycięstwie Neferkaptah uderzał przeciwnika w głowę i wbijał go w ziemię. Kiedy już tylko głowa wystawała mu z podłogi, Setem Chaemwaset wysłał brata po swoje magiczne amulety i dopiero za ich pomocą zdołał się uwolnić i zabrać księgę. Kiedy wyszedł z grobowca, zabrał się do czytania, lekceważąc wszelkie rady, aby zwrócił księgę. Nieco później zobaczył przechadzającą się przed jego oknem piękną kobietę i opanowało go pożądanie. Błagał, aby mu się oddała. Kobieta zgodziła się, lecz pod warunkiem, iż on odda jej cały majątek i zabije swoje dzieci. Setem Chaemwaset przystał na te warunki, nie zdając sobie sprawy, ze kobieta jest duchem o imieniu Tabubu i ze został przez nią zaczarowany. Chaemwaset nie zdążył nawet zdjąć ubrania, kiedy kobieta zniknęła, a do pokoju wszedł faraon. Z ulga usłyszał, ze dzieci jego żyją. Postanowił odnieść księgę do Neferkaptah. Zmarły książę podziękował mu, ale zażądał wyświadczenia uprzejmości jako zadośćuczynienia za kradzież: chciał, aby Chaemwaset odnalazł mumie jego żony i syna. Setem Chaemwaset wykopał ciała i przyniósł je do grobowca Neferkaptah, który następnie zapieczętował, ukrywając niebezpieczna księgę magii na wieki."

Duch w Maszynie

Czysta logika jest ruiną ducha. Antoine de Saint-Exupéry

Otwierasz oczy. Świadomość powoli wraca do ciała. Czy to był sen? Nie to nie był sen. Nie taki sen, przez jakie rozumienie był oplątany niegdyś. Ten sen, ten digitalny sen... Kierujesz wzrok na panel LCD Twojego okna. Już rano sygnalizuje budzik, lodówka wybiera menu na dziś. Rolety odsuwają się automatycznie wpuszczając promienie światła, które teraz migoczą i tańczą obok i na Tobie. Twoje receptory odnotowują subtelną zmianę temperatury. W międzyczasie centralny układ sterowania Twoim mieszkaniem dostosowuje wilgotność powietrza do stanu Twojego ustroju. Coś w tle skrzętnie pracuje i oblicza. Owszem, nadeszła pora by nadać komendę ośrodkowi motorycznemu... pora wstawać...

Nowa era już trwa. Tutaj, teraz, gdy impulsy biegną jak szalone. Oto widzisz: wiek digitalizacji myśli, jednocześnie czas pogardy dla klasycznych, środków wyrazu, jakkolwiek nie byłyby traktowane. Galerie sztuki, filharmonia, teatr? Co to? Przecież są galerie wirtualne, całe przepastne gigabajty skompresowanych map bitowych, przecież mamy "mp3", a zamiast teatru wolimy jakąś dobrą grę komputerową, najlepiej z sieciowym trybem multiplayer(wielu graczy), a już najfajniej to żeby był to MMORPG(Massively Multiplayer Only Role Playing Game), no może ewentualnie jakiś film - zresztą zależy, na co przyjdzie ochota. Ściągnie się, wszystko się ściągnie. Czasem szybciej czasem troszkę wolniej. Jednak zasoby sieci są ogromne. Jeśli czegoś nie znajdziesz, wyślesz wiadomość do znajomego - może on wie coś na temat gry X albo tego nowego filmu z...

Nie twierdzę że rewolucja kultury to zła rzecz. O nie, nie zamierzam opowiadać się za wszelkimi nihilistycznymi poglądami czy też koncepcjami rozwoju wstecznego. Ten następuje tylko gdy stoisz w miejscu. Jednocześnie chciałbym zauważyć, iż wcale nie twierdzę, że ów nowy dorobek artystów korzystających z cyfrowych narzędzi tworzenia jest "be". Wcale tak nie jest nie. Jednak zauważam tylko postępujący zanik dawnych wartości. Nie ich ewolucję tylko zanik. Przy czym nie potępiam żadnego rodzaju Sztuki, żadnego sposobu jej Tworzenia.

Nasze pokolenie nie toczy żadnej wielkiej wojny, nie zmaga się z żadnym wielkim kryzysem, ale przecież my też walczymy , prowadzimy wielką wojnę o duszę. Prowadzimy wielką rewolucję przeciwko kulturze. Nasze życie to jeden wielki kryzys. Przechodzimy kryzys duszy.(Fight Club)

I tak jak już wielokrotnie, jednak i kolejny raz to napiszę: teraz już nawet zapomina się o listach na papierze, o telegramach. Owszem, niejako przeżytki przeszłości, jednak jak długo będziemy jeszcze pisać ręcznie? Czy jest możliwe, że przez następne dziesięciolecia ludzie będą potrafili pisać czytelnie? Spojrzałem w zeszyt mojego brata, jego kolegów, o mój boże którykolwiek, to samo u kuzyna. Myślałem, że niewielu ludzi potrafi tak kaleczyć charakter pisma jak ja. Jednak dla tych 8-12-latków jestem żadną konkurencją w tworzeniu nowych własnych i nijak możliwych do standaryzacji wersji alfabetu. Pytanie z czytelnym pismem wobec dnia dzisiejszego jest bez sensu. Czy w ogóle ludzie będą potrafili pisać? Przecież los jest jedynie funkcją chaotyczna, niejako jednak da się w pewnym krótkoterminowym okresie zdeterminować prawdopodobne zachowanie danego układu.

Tym razem jednak nie zajmiemy się krystalizowaniem opinii na temat tego czy "cyborgizacja myśli" oraz "przewartościowywanie" obecnych tzw. "wartości" jest zjawiskiem pozytywnym czy negatywnym. Zajmijmy się samym określeniem typowych, postrzegalnych nie tylko dla środowi9sk okultystycznych, aspektów tego nurtu, gdy przepastna rosnąca sieć - pożerający kolejne informacje moloch - przemienia się w kolejną równoległą rzeczywistość. I to nie od dziś czy wczoraj, ten swoisty postęp trwa już kilka lat.

W jednym z poprzednich artykułów na temat cyberokultyzmu wspomniałem o internetowych awatarach, o sieciowym ludzkim alterego. Pomijając powtórne definiowanie tego pojęcia, chciałbym zwrócić uwagę na to iż już nie tylko tak jak to pokazywały niektóre filmy (np. "Masz Wiadomość") z internetowych awatarów korzystają starsi. Teraz bowiem coraz młodsi udoskonalają się. Tutaj ot trochę lat, może jakieś zainteresowania, no i oczywiście kolorku dodadzą też nowe "charakterystyczne" zachowania. Emoticony zastąpią grymasy, "Może komuś wysłać zdjęcie? Nie, po co, niech myśli że jestem 90-60-90". Czas "czatowania" powoli przemija, niejako na rzecz internetowych komunikatorów zdobywających coraz większa popularność, które to komunikatory są głównym medium "cyfrowej awataryzacji". Jednak jak długo się da oszukać? Prawdopodobieństwo podpowiada, że jednak długo, a wraz z biegiem kolejnych lat to czy ktoś jest taki a nie inny "w realu" przestanie być rzeczywiście istotne. Ilu masz znajomych w rzeczywistości, a ilu na liście w Twoim ulubionym komunikatorze internetowym?

Problem jest w teorii błahy. Jednakże kilka ostatnich lat przyniosło nam już doświadczenia śmierci nastolatków pochłoniętych pasmem życia w cyberświecie. Brak przyjmowania pokarmów, brak zwracania uwagi na to co rzeczywiste. Po części można przyznać rację psychologom ostrzegającym przed szkodliwym wpływem gier komputerowych i Internetu na umysły młodych. Jednakże równie zgubny wpływ na umysł człowieka mają i inne aspekty życia, i nie da się w żaden sposób ich uniknąć. W tym przejściowym okresie pomiędzy akceptacją obecności cyfrowych źródeł rozrywki, a ich silnym wpływem na umysł ludzki oraz na zbiorowość takich umysłów, społeczeństwo, tworzy się coraz silniejsze przyciąganie. Elektroniczna rozrywka gna na łeb na szyję, i kto wie kiedy możliwe będzie już pełne zasymulowanie bodźców zmysłowych? Jeśli już tak się stanie, jaki oddźwięk wywoła to na efektywności ludzkiego umysłu, czyż nie wyzwolimy się spod tyranii umysłu, wyzwolimy twórczą cząstkę naszego Ja - przekroczymy granice percepcji nie używając żadnych środków chemicznych? W tej wirtualnej rzeczywistości moglibyśmy stworzyć nowy interpreter dla otoczenia, ujrzeć sprawy jako ciąg wydarzeń, nie jako pojedyncze problemy.

Kolejnym istotnym zagadnieniem w wypadku rozwoju branży rozrywki elektronicznej - seksualność człowieka. Gdy już osiągniemy odpowiedni rozwój "symulacji", i osiągniemy realność symulowanych doznań - czyż wtedy seks w ujęciu fizjologicznym nie straci na znaczeniu, gdy jego wirtualna choć równie realna odmiana, przy której w dodatku w naszym awatarze możemy udoskonalić samego siebie w różnym stopniu, nie będzie niosła ze sobą żadnego ryzyka "wpadki", tudzież zarażenia groźnymi chorobami wenerycznymi?

Taki stan rzeczy pokazywały również i książki i filmy. Część z nich w konkluzji zaowocowała powstaniem popkulturalnych archetypów. Archetypów propagujących wolną, bezpieczna i higieniczna miłość.

Jeśli już jesteśmy przy temacie popkultury, warto zauważyć iż jest ona przesiąknięta jest Siecią. Sieć również przesiąknięta popkulturą. Nurt widoczny zwłaszcza w latach 80-90 - cyberpunk - pokazywał nam wizje przyszłości, w której komputery stanowiły główny aspekt życia człowieka, wizję gdzie Sieć nie miała granic, przenikała każdy elektroniczny przewód i każdy centymetr sześcienny powietrza, a nawet pospolita pralka kontaktowała się z centralą producenta w celu wymiany oprogramowania. Jakże istotna metaforą jest ukazany problem: neonowe gwiazdy świecą, gwiazd na niebie już nie widać. To nie cyberpunk. W dzisiejszym świecie, w wielkich miastach - nie widać gwiazd - bo noc rozświetlają latarnie nocne i neony - światła rozwoju, światła cywilizacji. Nawet badania niepokojąco donoszą iż dzieci narodzone w ubiegłej dekadzie niemal nigdy nie widziały gwiazd na niebie nocnym. Jedynie może gdzieś w formie fotografii, czy też w telewizji, Internecie. Narzucamy sobie jarzmo technologii. Czyżby nasza cywilizacja w dzikiej konkluzji miała doprowadzić nas do przekonania iż zadufany w sobie człowiek, pan nauki i intelektu - jest w istocie niewolnikiem tychże?

Tylko najbardziej wyjątkowi ludzie stają się świadomi Matriksa. Ci, którzy odkrywają, że istnieje muszą posiadać rzadko spotykaną intuicyjność, zmysłowość i wyjątkową osobowość. Jednak, bardzo rzadko zdarza się, że niektórzy posiądą tą wiedzę w zupełnie inny sposób. Ten człowiek jest jednym z tych niewielu.(Animatrix "World Record")

Magu, Czarownico. Kimkolwiek jesteś - awatarze - jak jawi Ci się ten zjawiskowy moment zmian, pęd by zbliżyć dusze do maszyny? Czy odróżnimy problemy realne od problemów wirtualnych? Owszem, Wiem, powinienem napisać odwrotnie, ale wydaje się iż niedługo dominację osiągnie wirtualny aspekt naszej codzienności. Właściwie, już w dniu obecnym wielu ludzi z dostępem do sieci w życiu codziennym zastanawia się nad wirtualnymi problemami i potrzebami, zastanawia się. Sama myśl wystarczy, by stwierdzić, że już nic nie będzie tak jak kiedyś. Tylko, kiedy człowiek złączy się z maszyną, bądź inaczej - kiedy to maszyna zasymiluje człowieka?

Miałeś kiedyś sen, który wydawał się prawdziwy? A gdybyś nie mógł się z niego obudzić? Jak odróżniłbyś świat snu od realnego? (Matrix)

Jesteśmy bliscy zrównania się z mitycznymi bogami stworzycielami rasy ludzkiej. Jakiejkolwiek religii nie brać by tutaj pod uwagę, jakiegokolwiek wyznania nie byłby człowiek - stoimy już nie tak całkiem daleko od miejsca, w którym powstanie sztuczna inteligencja, nie tylko jej symulacja. Nie chcę przy tym bawić się w jakiekolwiek przewidywania co do tego kiedy to nastąpi i czy już przypadkiem nie nastąpiło, bo IT ewoluuje chyba najszybciej ze wszystkich dziedzin "życia". Mamy tak szybkie komputery, że nawet 10 lat temu, który to czas w skali historii ludzkości jest jak kropla wody w jeziorze, taktowanie CPU rzędu 3GHz dla użytkownika domowego było czymś zupełnie poza granicami możliwości. Zgodnie z tym zabawa w gdybanie może prowadzić tylko do stwierdzeń typu: "640 KB pamięci operacyjnej powinno każdemu wystarczyć." (Bill Gates, 1981).

Jeszcze na sekundkę wróćmy do Sztucznej Inteligencji. Na chwilę obecna mamy do czynienia z Tworzeniem tzw. "botów" (eng. Robots), które np. mają symulować zachowanie człowieka w rozmowie, które posiadają już pewne programowane wzorce zachowań czy tez modułu służące do nauki. Tworzą je zarówno zapaleńcy jak i wielkie koncerny branży. Wszelkie wyszukiwarki internetowe również z pomocy tysięcy tego typu programów, które w każdej sekundzie przeszukują gigabajty, jeśli nie terabajty danych.

No a do tego dochodzą jeszcze powszechnie uznawane za mocno uciążliwe i destrukcyjne wirusy komputerowe, zjawisko anarchii wieku Sieci. Jednakże jak to się dzieje, iż ludzie mimo tego, że są ostrzegani przed wrażym działaniem tychże szkodników i tak dają się często nabrać na automatycznie generowane przez te małe "żyjątka" e-maile czy wiadomości w komunikatorach? Zastanawiające, może to nie maszyny powinny przechodzić Test Turinga(uogólniając test mający stwierdzić czy rozmówca jest człowiekiem, wymyślony na potrzeby testowania algorytmów i programów AI.), tylko właśnie ludzie?

Czyżby swoisty serwitor sprytniejszy od stworzyciela?

Co to znaczy: "prawdziwe"? Jak możesz zdefiniować "rzeczywistość"? Jeśli mówisz o tym, co możesz poczuć, co możesz powąchać, spróbować lub zobaczyć, to rzeczywistość jest tylko elektrycznymi impulsami wysyłanymi do twojego mózgu. (Matrix)

Świt światłowodów. Od wieków było tak iż to człowiek nadawał cząstkę swej duszy temu co tworzył, nadawał kształt Piękna. Jego obecność można było poczuć w każdym ruchu pędzla, w każdej zagranej nucie, czy w każdym przeczytanym słowie. Gdy jednak człowiek stworzył maszyny coś zaczęło się zmieniać. Dziś, wydaje się, że to maszyny nadają nam swój kształt. Wciąż wydłużane godziny pracy, wciąż więcej zautomatyzowanych procesów w życiu. Powoli tracimy to, co ludzkie, na rzecz pewnych algorytmów zachowań. Może jeszcze tylko ciągle obecna walka pozostaje w nas. Jednak z dnia na dzień instynkty ulegają stłumieniu, natura wypierana jest na rzecz techniki. Być może teraz nastały i takie czasy, w których dla człowieka technika = natura?

Budzisz się każdego kolejnego dnia, często słysząc szum komputera nim jeszcze otworzysz dobrze oczy, nim pójdziesz do kuchni po cos do jedzenia, nim w łazience weźmiesz prysznic, czy choćby spojrzysz w lustro z zastanowieniem skąd masz takie podkrążone i przekrwione oczy. Nadgarstki ewoluują, kondycja może i nienajgorsza, czasem jakieś sporty się uprawia. Rzadko, chyba za rzadko. Trudno, pobiegasz sobie w Nowej Cyberolimpiadzie.

Chaos Trip

Razu pewnego, w niewielkiej mieścinie, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma kraterami, dwóch przedziwnych osobników nudziło się wobec braku zajęcia, tuż po wypiciu boskiego napoju, zwanego Lech 0,66 l. Jako, ze upał dawał się mocno we znaki, odświeżone obfitą ilością chmielowej zupki umysły naszych dwóch znudzonych bohaterów działały bardzo dziwnie, a ich myśli krążyły po wielce chaotycznych torach wokół jąder ich mroczniackich umysłów. Byli to Ex' i Kui, a niewielka mieścina okazała się być miastem ich, mniej więcej, comiesięcznych spotkań: Szydłowcem. Lech 0,66 l sprawił, ze języki tych dwóch jegomości poczęły mielić słowa z nadzwyczajną łatwością, dając upust ich monstrualnej erudycji. Takoż zaczęła się dyskusja na temat systemów chaotycznych i ich sprawdzalności w rzeczywistości. Jednakże, miast kreślić na papierze bezsensowne wzorki, Ci dwaj adepci postanowili sprawdzić wpływ CHAOSU na ich życie. Postanowili wiec, ze za pomocą odpowiedniej kombinacji rzutów monetą, ustalą w którym kierunku i ile mają iść. Przenieśli się w czasie tej rozmowy (bynajmniej nie chaotycznej i nie chaotycznie) z ich ulubionego miejsca popijania boskiego trunku aż nad szydłowiecką zamkową fosę. Skoro tylko doszli w owo mistyczne miejsce Ex wydarł z zeszytu w kratkę kartkę, wziął do swych rąk długopis i poczęli spisywać zasady całego przedsięwzięcia. Oto one:

Rzucamy monetą, w przypadku, gdy wypadnie Orzeł, idziemy 25 m prosto (lub aż do pierwszej przeszkody nie do przebycia).

Jeśli natomiast wypadnie Reszka, wtedy rzucamy dwukrotnie, oto kombinacje:

1) Reszka, Reszka: jeden z uczestników zamyka oczy, drugi kręci się przez około 3 sekundy w lewo, aż pierwszy powie Stop, a potem idą w wyznaczonym kierunku 25m)

2) Reszka, Orzeł, należy przez 93 sekundy iść w stronę rynku, a jeśli jest się już na rynku lub do niego dojdzie przed upływem, należy okrążać ratusz w lewo.

3) Orzeł, Orzeł: poruszanie się najbliższą dostępną drogą lub ścieżką przez 25 metrów.

Tak oto, ustaliwszy zasady, dzielni śmiałkowie udali się w podróż, która trwała ponad 2 godziny, zakończyła się zmęczeniem, bólem głowy i spotkaniem z procesją na tzw. boże ciało... Trasę wędrówki przedstawiona została na planie miasta.

Rytuały

Studiowanie historii magii i okultyzmu może doprowadzić do ciekawych wniosków. Proponuje skupić się tym razem nad rozwojem sposobu myślenia na przestrzeni wieków. Rozwój Sztuki w tym zakresie można porównać do historii filozofii, czy nawet literatury i sztuki (był przecież z nimi pośrednio lub bezpośrednio związany). Magia przechodziła w historii swego istnienia przez różne etapy, przeżywała swe wzloty i upadki. Jej rozwój jest wciąż otwarty, mimo iż bazuje ona na zasadach niezmiennych od starożytności. Już wtedy opracowano podstawowe prawa rządzące jej rozwojem i nadano jej formę, którą przynajmniej szczątkowo, zachowała do dziś.

W starożytności magia wiązała się zwykle nierozerwalnie z religijnymi wierzeniami. Zarówno jej wersja dla mas, jak i ta ukryta (scientia occulta), opierały się o wiarę w pewne zjawiska, czy to zachodzące w przyrodzie w ogóle, czy też tylko w istocie ludzkiej (te dwie formy znane najlepiej ze starożytnego Egiptu). Starożytność jest kolebką najpopularniejszych później doktryn okultystycznych, takich jak kabała, hermetyzm, animizm oraz w późniejszym czasie pogaństwo (przeżywające jako neopogaństwo od jakiegoś czasu swój prawdziwy renesans). Doktryny średniowiecza przenoszono, rozwijano i mutowano w średniowieczu, podczas którego doszło do ogólnego okultystycznego chaosu, z którego najprężniej wyszła alchemia i masoneria. Równolegle do europejskiego kręgu wpływów kształtowały się systemy odrębne, takie jak w Indiach, w dalekiej Azji, czy obu Amerykach, które rozwijały się niezależnie i praktycznie bez zakłóceń równolegle z europejskimi. Renesans i barok to okresy świetności europejskiego okultyzmu, przerwane przez "wiek rozumu" - oświecenie. Nastąpiło wtedy poważne zahamowanie rozwoju nauk okultystycznych, które jednak rozkwitły później ze zdwojoną siłą, osiągając swoje optimum w XIX stuleciu oraz na przełomie wieków. Wiek XX to natomiast powrót chaosu, jednak nie związanego, tak jak w średniowieczu z np. indoktrynacją za strony kościoła, ale spowodowanego nadmiarem, często sprzecznych informacji oraz wojnami, czyniącymi poważne spustoszenie. Pomimo różnych doktryn i trendów, na przestrzeni wieków było kilka czynników, które spajały okultyzm i magię na przestrzeni całej ich historii. Mam tu na myśli przede wszystkim swoisty mistycyzm, związany nierozerwalnie z czynieniem magii, a już złączonym na stałe z wszelkimi formami ruchów okultystycznych. W niektórych przypadkach był on niezmienny, zwłaszcza jeśli chodzi o zrytualizowanie praktyk magicznych. Rytuały są dzisiaj albo opiewane pod niebiosa i ściśle przestrzegane, albo spychane do roli niepotrzebnego balastu, pozostałości ewolucyjnej po zabobonnych przodkach. Sądzę, iż zarówno jedno, jak i drugie podejście nie przedstawia większej wartości.

Należałoby się zastanowić nad tym, dlaczego przez wieki rytuały stanowiły jedyną w zasadzie formę czynienia magii. Fakty sprowadzają nas do stwierdzenia, iż ludzie potrzebowali ścisłych instrukcji co robić, by uzyskać dany efekt. Było to spowodowane raczej niechętnym stosunkiem do wszelkich rewolucji i innych gwałtownych zmian; tępiono pomysły młodych umysłów, świeżych i otwartych w swym postrzeganiu świata. Poza tym, rytualizacja dawała im pewność, iż ich działanie zakończy się powodzeniem. Dawało im to wiarę i siłę woli potrzebną do osiągnięcia zamierzonych efektów. Dopiero przełom wieków i gruntowne badania naukowców zafascynowanych sztuką okultystyczną dały odpowiedź na to, co jest rzeczywistym (?) powodem sukcesów w magicznym działaniu. Na nowo odkryto potęgę woli (wiedzę tę przekazywano oczywiście adeptom w prawdziwie ukrytych zrzeszeniach, czerpiących z dziedzictwa okultyzmu egipskiego i bliskowschodniego). Odkryto, że to wola jest głównym orężem, "mocą" maga. Doktrynę tę przyjęli bezkrytycznie chaoci, odrzucili zaś neopoganie i ci, którzy do dziś wierzą w różne energie przepływające przez cały wszechświat. Zarówno postawa jednych, jak i drugich jest moim zdaniem błędna, gdyż w magicznym działaniu, tak jak zresztą w każdym życiowym posunięciu, należy odnaleźć złoty środek. Jakże odnaleźć tą zasadę w kwestii rytualizacji magii wobec dzisiejszych skrajnych postaw? Nie jest to takie proste, ani takie trudne jak dla jednych lub drugich mogłoby się wydawać. Rytuał jest przydatnym narzędziem w czynieniu magii i przemawiają za tym mocne argumenty. Przede wszystkim pozwala się mocno skupić na celu działania, co jest bardzo pomocne w osiągnięciu zamierzonego efektu. Działa mocno na psychikę wykonującego i w efekcie wzmacnia efekt działania. Poza tym wykonując rytuał wyrażamy szacunek wielowiekowej magicznej tradycji i jej dziedzictwu, nie zamieniamy Sztuki w bezpłciowe narzędzie manipulacji rzeczywistości. Takie przedmiotowe traktowanie magii prowadzi do wypaczenia poglądów na temat jej użycia, co jest zjawiskiem wysoce niepożądanym, a niestety coraz bardziej popularnym wraz z rozprzestrzenianiem się trendu na chaos. Należałoby dodać, iż ów trend rozprzestrzeniający się wśród młodych magów z właściwą doktryną chaosu ma niewiele wspólnego, stanowiąc raczej popłuczyny po naukach Spare'a, Carrolla i innych. Należałoby wspomnieć, że wielki orędownik działania woli, czyli Aleister Crowley propagował w swych publikacjach praktyki rytualne i sam stosował je, ponoć z wielkim powodzeniem. Choć rytuały autorstwa Crowley mogą wydawać się niezrozumiałe, często wręcz bez sensu, musimy uświadomić sobie, iż najlepsze formuły rytuałów tworzymy sobie sami. Nie osiągniemy wielu efektów odprawiając ryt, który wydaje nam się śmieszny, czy bezsensowny. Trzeba czuć wewnętrzną więź z formą obrzędu, inaczej będzie nam on tylko przeszkadzał, a nie pomagał.

Istotny problem w zrytualizowaniu swojego działania mogą mieć cyberokultyści. Dość trudno wyobrazić sobie możliwe formy działania w tym systemie. Jednak nie jest powiedziane, że rytuał ma być przepełnioną szczegółami patetyczną ceremonią, pełną świec, ołtarzy, nagich dziewic i sama Eris wie czego jeszcze. Często wystarczy po prostu odpowiednia muzyka w tle, rytm wybijany przez bębny, może być to nawet ulubiony utwór. Cybermagowie mogą wykorzystać wizualizacje, czy komputerowe grafiki do wchodzenia w trans, tradycjonalistom mogą pomóc świece, czy czarny obrus na stole - ołtarzu, odpowiedniej atmosfery może dostarczyć ognisko, nawet hałas silnika, gdy zechcemy czynić magię w autobusie.

Rytuał to kwintesencja magicznego działania. To coś, co sprawia, że uprawianie sztuki nie jest czymś tak codziennym, jak jedzenie w barze szybkiej obsługi: mechanicznym, pośpiesznych i niezdarnym. Rytuał zbliża nas do dziedzictwa pozostawionego przez wszystkich tych, którzy w ciągu tysiącleci zajmowali się, często z narażeniem życia Sztuką i okultyzmem. W rozsądnej formie rytuały dodadzą satysfakcji w magicznym działaniu i zbliżą do transcendencji, która osiąga się nie tylko rozwojem woli, moralności, ale też estetyki.

Rola estetyki w Sztuce i okultyzmie

Czy zastanawialiście się kiedyś, czemu efekty magicznych działań były dalekie od oczekiwanych, bądź, że całe magiczne działanie spaliło na panewce? Zapewne tak, gdyż niemal każdemu czasem coś się zepsuje. Jeśli jednak to COŚ psuje się notorycznie i niemal wszystkie czynności, związane nie tylko ze Sztuką nie dają spodziewanych efektów należy poważnie podejść do problemu i przeanalizować go. Przyczyn może być oczywiście wiele, jednak rozwiązanie jest zwykle prostsze niż może się wydawać (jak zwykle zresztą przy większości problemów). Nie należy w swoich niepowodzeniach doszukiwać się obcej (czyli innych magów) ingerencji, bądź tym bardziej interwencji sił np. demonicznych. Przyczyna leży zwykle bliżej niż może się wydawać, bo w nas samych. Niedbalstwo, lenistwo oraz brak poczucia estetyki są najczęstszymi przyczynami niepowodzeń i to nie tylko w działaniach magicznych. Biorąc się do wykonania danej czynności oczekujemy pewnych efektów pracy w nią włożonej. Należy zauważyć, że im dokładniej wykonamy dane zadanie, im bardziej postaramy się nad jego oprawą, formą, tym lepszy przynosi efekt i większe korzyści. Nie wystarczą jednak same dobre chęci, ale również samozaparcie i konsekwencja, a także dokładność. Ileż więcej radości sprawia nam posiadanie rzeczy zrobionej lepiej od tych, które mają inni, a jaka jest nasza satysfakcja, gdy rzecz lepszej jakości wykonamy sami? Te same zależności rządzą magią i okultyzmem. Doskonałym wzorem do naśladowania może być w przypadku magów Aleister Crowley, który znany był ze swej dbałości o szczegóły oraz samozaparcia. Był w większości przypadków swego działania wręcz pedantyczny. To samo tyczy się A. O. Spare'a, który przez lata doskonalił swą magię chaosu. Ich upór w dążeniu do celu i staranne wykonywanie wszystkich czynności doprowadziło do tego, ze o nich słyszeli wszyscy, którzy mięli kiedykolwiek styczność z tematem. A czy Monroe stałby się tak sławny, gdyby nie dbał o to co robił przez lata? Odpowiedzcie sobie sami.

Na czym ma więc polegać ta dokładność i estetyka? Z pewnością nie na drobiazgowym wykonywaniu rytuałów, których sami nie do końca rozumiemy (choć Crowley był z tego znany). Przed każdym magicznym działaniem należy wykonać dokładny plan jego dotyczący. Należy również postarać się, by wykonanie go odpowiadało naszym wyobrażeniom na temat magii, które powinny oscylować w granicach Najświętszej Sztuki (jeśli myśli się o tym inaczej, nie należy się raczej za magię zabierać). Jeśli chcemy wykonać na przykład jakiś magiczny przedmiot, powinniśmy postarać się, by był on jedyny i niepowtarzalny w swoim rodzaju, a także piękny na sposób, w jaki ma służyć. Magiczny przedmiot, czyli rekwizyt pozwalający nam skupić swą wole i uwagę na danej czynności powinien być wykonany tak starannie, jak tylko nas na to stać. Najlepiej jest stale nad nim pracować, by był jeszcze doskonalszy i tym samym spełniał swoją rolę. Jeśli natomiast próbujemy skonstruować jakiś rytuał, postarajmy się, by odpowiadał on naszemu wyobrażeniu na temat skutku, jaki ma wywołać. Rytuały również należy szykować starannie, jednak bez sztywnych ram w działaniu, by nie zepsuć efektu przekręconą literką w inkantacji(jeśli taka zachodzi, jednak osobiście nie polecam). Rytuał nie zrobiony z łaski na uciechę sprawi wykonawcy więcej satysfakcji i nawet w razie częściowego niepowodzenia przyniesie jakiś efekt, choćby przyczyniając się do duchowego rozwoju maga, który go opracował i odprawił zgodnie ze swą własna estetyką. Nadmienić wypada, iż kwestia estetyki jest dla każdego różna, stanowi w stu procentach wartość subiektywną i przez innych oceniana być nie może. Jest to jeden z powodów, dla których nie warto odprawiać rytuałów skomponowanych przez kogoś innego.

Wniosek wypływający z moich przemyśleń jest jasny. Dokładność i harmonia z wewnętrznym poczuciem estetyki jest gwarantem magicznego sukcesu. To samo tyczy się też okultyzmu, tworzenia organizacji o charakterze tajnym oraz w zasadzie wszystkich dziedzin życia człowieczego. Zatem po raz kolejny nawołuję: do pracy! Nie ma drogi na skróty w osiągnięciu magicznego sukcesu

Praca u podstaw nad duchowym wychowaniem społeczeństwa.

Dziś będzie znów dużo moralizowania, ale tym razem nie dojrzałej magicznej braci, lecz społeczeństwa w ogóle i to głównie jego najmłodszej części. Tematu do dzisiejszych rozważań dostarczył niezmordowany w swej działalności Kościół rzymskokatolicki, który jak wiadomo, aktywny jest na każdym polu współczesnego życia. Otóż od jakiegoś czasu lub, być może, o ile dobrze sobie przypominam, od zawsze, instytucja ta prowadzi walkę o odnowę moralną ludzkości. Wydanych zostało na ten temat parę encyklik, listów, wygłoszone setki tysięcy kazań na całym świecie, przeprowadzono miliony lekcji religii. Również, przynajmniej w teorii, państwo dba o moralny i etyczny rozwój swoich, nie tylko młodych, obywateli. Bystry czytelnik, pogmerawszy trochę w swej pamięci dostrzeże, że i jego próbowano wychować na porządnego człowieka lub obywatela. Tenże bystry czytelnik zada sobie prawdopodobnie także pytanie: co się stało z moralnymi i wychowanymi w duchu etyki ludźmi? Gdzie oni się podziali? Odpowiedź jest prosta. Jest ich bardzo niewielu, a przyczyna takiego stanu rzeczy powinna być jasna. Zabiegi, które mają na celu wychowanie przykładnego społeczeństwa oraz dobrych wiernych (w naszym kraju głównie katolików, jako, ze ponad 95% mieszkańców deklaruje się jako tacy), najzwyczajniej w świecie przynoszą, delikatnie mówiąc, mierne wyniki. A skoro rezultaty ciężkiej pracy i jeszcze cięższych pieniędzy w nią włożonych są tak żenujące, wypadałoby zadać pytanie, czemu tak się dzieje? Czyja to wina? Przecież na dobra sprawę każdemu powinno zależeć na tym, by egzystować pośród uczciwych, wychowanych w podobnym duchu ludzi. Społeczeństwo składające się w większości z moralnych, uczciwych ludzi, byłoby niemal idealne. Tu znów odpowiedź jest jasna i prosta, jak lewy sierpowy. Moralność nie wydaje się naszemu społeczeństwu atrakcyjna, a metody używane, by ją zakorzenić są nieskuteczne. Czemu tak się dzieje? Wina jest tak rozległa, ze leży po każdej stronie i otula nas swym puchem dookoła.

Wypadałoby zacząć od tego, że na młodego człowieka (to od nich wszystko się zaczyna i to oni są wszystkiemu winni, jako, ze każdy był kiedyś młody) już od najmłodszych jego lat działają różne bodźce. Nasze społeczeństwo to ludzie urodzeni już głównie po II wojnie światowej, wychowani bądź to w systemie socjalistycznym, bądź już po transformacji ustrojowej. Od urodzenia stykali się ze światem pełnym zepsucia, którym rządzili sprytniejsi, czyli Ci, którzy potrafili manipulować ludźmi. Dzieci przejmowały złe wzorce najpierw od rodziny, potem otoczenia, a ostatnio głównie od mediów, w których na każdym kroku promowane są zachowania wręcz zwierzęce. O ile problem rodziny jest jak do tej pory dość marginalny, chyba, ze mamy do czynienia z rodziną patologiczną, o tyle kwestia otoczenia oraz przede wszystkim mediów, to już sprawa bardzo poważna. W rodzinie, jak to w rodzinie, bywa różnie, jednak generalnie tradycja zakorzeniła w społeczeństwie pewien jej model, który jest raczej nieszkodliwy. Tradycja chrześcijańska, panująca w naszym kraju, również z założenia jest bardzo korzystna, o ile nie mamy do czynienia z fanatykami i dewotami. Rodzina uczy dzieci zachowań zgodnych z dekalogiem, czasem o ile ma głębsze pojęcie o co chodzi w katolickiej wierze, tłumaczy dzieciom to i owo, czyli np. dlaczego Jezus umarł na krzyżu itp. Dziecko, jeśli nie zrozumie, przyjmie to na wiarę, a mimo wszystko będzie się starało powielać wzorce wpojone przez rodzinę. Problem zacznie się, gdy młody człowiek wyjdzie z domu i trafi do pierwszej placówki oświatowej, gdzie pozna czym jest kłamstwo, bójka, brzydkie wyrazy itp. (oczywiście cały czas zakładamy, ze dziecko nie wychowuje się w rodzinie patologicznej, bierzemy pod uwagę przeciętną polską katolicką rodzinę). Jeśli będzie na tyle mądre, ze mu się to nie spodoba, to wszystko w porządku, ale zwykle jest tak, ze zakazany owoc smakuje najlepiej i poczyna troszkę lub bardzo chuliganić. Zwykle mądrzejsze jednostki przetrwają i wyjdą z trudnego okresu, jednak sporo młodych ludzi już na tym etapie skazanych jest na moralną zagładę. Już wkrótce staną się niedorozwinięci etycznie. Proces degeneracji pogłębiają drastycznie media, promujące "zachodni" styl życia, wyuzdane zachowania "gwiazd", prymitywną rozrywkę w postaci łatwo przyswajalnej papki popkultury. Człowiek przeciętny nie lubi zastanawiać się i męczyć swój umysł nad tym co odbiera, o wiele łatwiej jest mu przyjąć gotowa porcję spreparowaną tak, by pogłębiał się w ten prymitywny stan coraz bardziej. Starsze osobniki przejmują negatywne zachowania seksualne, przemoc, gdyż zaspokaja to ich prymitywne instynkty. Czy na tym etapie ktoś zastanawia się nad transcendencją, nie wiedząc nawet, ze takie słowo istnieje, a tym bardziej nie domyślając się jego znaczenia? Pozostaje jeszcze kwestia religii lub etyki, z których zajęcia prowadzone są od przedszkola. Każdy z nas pamięta, ze im dalej podążało się w wiek, tym mniej chętnie uczęszczało się na religię. Nawet, jeśli kogoś interesowały kwestie wiary, to ignorancja reszty sprawiała, że ciężko mu było przyswoić jakiekolwiek treści. Z kolei ci, których to nie interesowało w ogóle, musieli chodzić na lekcje religii, ponieważ najpierw ich rodzice nie chcieli ich wypisać (bo co ludzie powiedzą?) a potem, głównie z tego samego powodu, bądź z przyzwyczajenia oni sami nie mieli odwagi na dokonanie tego aktu. Inną kwestią jest to, ze lekcje religii nie są zbyt dobrze prowadzone. O ile w młodszych klasach, gdzie uczą zwykle łagodne i ciche siostry zakonne (choć nie zawsze, czasem można trafić na prawdziwą tyrankę), które są zwykle przez dzieci lubiane i ciekawie opowiadają różne historie, z założenia czyniące słuchaczy lepszymi, o tyle później jest coraz gorzej. W szkołach podstawowych uczą zwykle katecheci, którzy rzadko kiedy są kompetentnymi do tego zawodu ludźmi. Albo nie potrafią zainteresować dzieci kwestiami ich duchowego rozwoju, albo są despotyczni i każą biednym maleństwom uczyć się, zwykle na pamięć, różnych totalnie bezsensownych rzeczy. Nawet katechizmy pisane są w sposób, który albo żenuje, albo powoduje spazmatyczny napad śmiechu. Kolejne etapy edukacji to już zwykle totalna degeneracja religijna znakomitej większości młodzieży. Tak rodzi się społeczeństwo pseudokatolików, którzy deklarują się nimi, przyjmują księdza po kolędzie, czasem chodzą nawet co niedziele do kościoła, mimo, ze totalnie nie rozumieją nic z istoty i przesłania mszy świętej, kochają byłego papieża, choć nie przeczytali ani jednej jego encykliki, ba, nie znają nawet zwykle żadnego tytułu takowych! Później, tacy "katolicy" powodują rozprzestrzenianie się idiotycznych stereotypów, które funkcjonują w społeczeństwie. Nie dość, że nie są to ludzie wychowani duchowo, to jeszcze w znacznej większości mocno ograniczeni umysłowo. Trzeba nadmienić, że żyłoby się nam znacznie lepiej, gdyby ci wszyscy "katolicy" przestrzegali tylko dekalogu. Nie trzeba od nich wymagać czegoś innego. Kościół prowadzi moim skromnym zdaniem, złą politykę wzywając do odnowy moralnej społeczeństwa, wykorzystując niezrozumiałe dla większości ludzi idee i wartości, np. w kazaniach. Powinien skupić się przede wszystkim na dziesięciu przykazaniach, które są zrozumiałe nawet dla przedszkolaka, a przestrzeganie ich dałoby warunki do życia w spokojnej rzeczywistości. Warto byłoby dodać jeszcze jedenaste przykazanie, czyli przykazanie tolerancji, bez której wspólna egzystencja różnych kultur jest niemożliwa. Zarówno Kościół, jak i państwo powinno zastanowić się i zmienić swój program wychowawczy, uczynić go bardziej atrakcyjnym dla, przede wszystkim, młodego człowieka. Powinni pokazać, ze dobro, moralne zachowanie i dążenie do doskonałości jest atrakcyjne i dobre oraz, ze sprawia daleko więcej radości, niż np. przemoc i nietolerancja. Należy pokazać ludziom, że ich rozwój duchowy jest bardzo ważny, a nawet daleko ważniejszy od fizycznej egzystencji. Wszystko zależy jednak od formy, a ta, którą obecnie jesteśmy karmieni, jest niestrawna i powoduje mdłości i znużenie.

Wypadałoby poruszyć jeszcze kwestię społeczności okultystycznej. Tutaj również mamy do czynienia z niepokojącymi zjawiskami działania dla doraźnych korzyści fizycznych. Niektórzy powiedzą zapewne, że przecież o to tu chodzi, jednak nie mają oni racji. Zaspokajanie w ten sposób swych fizycznych potrzeb jest oczywiście dozwolone, nawet wskazane, jednak głównym celem każdego maga/okultysty, powinno być samodoskonalenie. Praktyka udowadnia, że im wyższy jest rozwój danej jednostki, tym mniej potrzebuje ona pomocy w zwyczajnym życiu, skupia się głównie na swym głównym celu, resztę, traktując jako element swojej drogi.

Mam świadomość, że moje nawoływania, mimo iż bynajmniej nie są samotne, to jednak pozostaną bez większego echa, gdyż ludzi i tak mało to będzie obchodzić. Znakomita większość ludzkiej masy zadowolona jest z istniejącego status quo i nie ma zamiaru nic w swoim życiu pod tym względem zmieniać. Pozostaje jednak nadzieja, że liczba ludzi myślących będzie wzrastać, choćby nieznacznie, ale jednak. Tym optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć ten dziwaczny i zapewne nikomu niepotrzebny wywód moralizatorski. Amen.

Myśloformy

Myśloformy to to co stwarza umysł. Tak też serwitory, sigile, godformy i wszystko to inne jest myśloformą. Czyli właściwie czym jest?

Terminologią informatyczną można by je nazwać programami. Programy bazują na pewnych algorytmach. Te zaś to inaczej przepisy - algorytmem można więc nazwać choćby przepis na ciasto. Algorytmy te buduje nasz umysł na podstawie wiedzy zewnętrznej lub poznawszy sposób, tworzy je sam. Wiedzą zewnętrzną określić należy wszelkie opisywane techniki, dotyczące wszelkiej maści myśloform. Algorytmy mają jednak to do siebie, iż w różnych środowiskach wynikające z nich "programy" (np. sigile) działają z różną wydajnością. Można dojść do wniosku, że pewne przepisy korzystają z gotowych "klocków", z których składają się pewne części programów - myśloform.

Kompilacja, czyli wprowadzanie do podświadomości, daje różne wyniki. Toteż adept powinien wpierw maksymalnie oszacować samego siebie, po czym albo stworzyć własne algorytmy od podstaw, albo zmodyfikować już istniejące.

Ważne jest aby podczas budowania odpowiedniego sposobu przekonać własny umysł o jego poprawności i kompatybilności. Wierzenie w pomyślny wynik danej przeprowadzanej techniki stanowi jedną z ważniejszych rzeczy.

Szkoda opisywać wszelkie już opisane techniki, warto jednak przypomnieć o zasadach w dużej mierze ogólnych i podstawowych. Sceptyczne nastawienie nie wpływa dobrze na nasze myśloformy. Tak samo absolutne przekonanie o nieomylności totalnej. Zawsze należy pozostawić pewien margines na niedopracowania, przy czym nasza świadomość i nieświadomość drogą empiryczną potrafią same odpowiedni wypełnić te luki.

Jak wiadomo ostateczne wyniki danych działań podjętych przez adepta rzadko zgadzają się w pełni z bazowymi założeniami, czy też nie stanowią jedynie pożądanych wyników. Te losowe wyniki uboczne są efektem niemożności absolutnego dopasowania algorytmu do wszelkich zmiennych w umyśle i jego nieświadomej części. Owe zmienne mogą powstawać nie tylko w wyniku czy też braku odpowiedniej koncentracji. W każdej chwili bowiem umysł bombardowany jest bodźcami które wpływają na środowisko naszej świadomości, poddając ją ciągłemu kształtowaniu.

Tak też techniki ongiś dające ogromną większość korzystnych wyników często tracą swą skuteczność w mniejszym bądź większym stopniu, wobec upływającego czasu i ciągle nowych podniet.

Najprościej jest nie zaprzestawać edukacji oraz poznania własnego zmiennego Ja. Myśloformy głęboko zakorzenione mogą stanowić pewną formę dla nowych ich ewolucji, jednakże nie jest to w pełni sprawdzalne dla danych umysłów.

Nasza świadomość i nieświadomość stanowią części większego zbioru. Nawet jeśli nie istnieją mistyczne paranormalne łącza, na pewno z socjologicznego punktu widzenia można dostrzec przechodzenie wzorców wśród zbiorowości. Zmiana w jednostce pociąga za sobą większe bądź mniejsze zmiany w ogóle. W skali populacji jeden umysł jest tylko komórką w całym ustroju, jednakże komórka ta ma duży wpływ na je otaczające, a te na kolejne. Zgodnie z tym myśloformy o jednakiej przyczynie zaszczepione w jednostce zaszczepiają się do większej ilości innych jednostek. Proces jest przy tym szybszy jeśli w całym tym postępie bierze udział świadomość danych osobników. Zasadniczo im więcej zbioru bierze udział w "produkcji" danych pożądanych efektów, tym wyższe prawdopodobieństwo osiągnięcia najważniejszych wyników. Aczkolwiek rozważyć trzeba również, że im więcej umysłów tym więcej szumu mentalnego. Bez odpowiednich przygotowań zgodność danych osobników może być różna i wpływać na wytwarzanie bądź sprowadzanie zdarzenia.

Jestem Chaotą

Ostatni wiek przyniósł nowy nurt dla wiedzy tajemniej, oraz jej praktycznej formy. Rozwój nauki, zdobycze techniki - i otwarte umysły wspaniałej nowej ery cywilizacji technologicznej. Po teorii kwantów nadszedł czas na rozwój nowej dziedziny nauki, chaosu. Lorentz, Feigenbaum i inni - zauważyli jak wiele umykało klasycznej nauce. Opisywanie procesów i zasad nimi rządzących wcale bowiem nie określało początkowych stanów jak i następnych danego zjawiska. Czy motyl uderzający skrzydłami w Pekinie dziś, zmienia burze w Nowym Jorku przyszłego miesiąca?

Gdzie zaczyna się chaos tam kończy się klasyczna nauka. W dosyć dużym stopniu odnosi się to także do magii. Dawna jej dogmatyzacja i nasycenie wynaturzonymi poglądami sprowadziło ją niemal do roli religii, bądź hiper religii, zamykając tym samym wolność rozumowania, dając jedynie gotowe i ścisłe instrukcje co do procesu postępowania. Jednak magia tak jak i życie nie może być ujęta w klamry ścisłych zasad i reguł - jest bowiem tak jak wszystko we wszechświecie nasycona losowością oraz nieoznaczonością. Umysł ludzko ma tą właściwość iż skutecznie stara się szufladkować każde doświadczenia i nadawać im ścisłe reguły, skutki, przyczyny. Jakowoż nie byłoby to dla człowieka normalne, wręcz naturalne, to jednak przeczy naturalnemu porządkowi - bowiem opisywanie zjawisk i ich ścisłe określanie tyczy się zawsze tylko danego jednego szczególnego przypadku. Tak też całość nie może być uogólniona. W magii tak jak i w życiu nie da się nakreślić żadnej uniwersalnej zasady poza tą iż wszystko jest zmienne i zależne od niezliczonej liczby elementów.

Usilne chwytanie Najświętszej Sztuki w pułapkę zamkniętego umysłu jest bezcelowe. Owszem, kopiowanie pewnych zachowań znajduje jakieś odniesienie w efektach, aczkolwiek jest to postępowanie chwiejne i rzadko skuteczne na tyle by osiągać poprawne wymierne efekty. Klasyczne i tradycyjne ujęcie magii zatraciło piękno jej zagłębiania na rzecz przestrzegania ścisłych instrukcji. Przecież o wiele więcej satysfakcji czerpie się z samodzielnego doświadczania, z własnych poszukiwań, niżeli z zimnego surowego i ścisłego bazowania na dokonaniach innych. Tak, oczywiste jest iż by w ogóle móc zacząć własne badania, należy wpierw poszukać pewnych wskazówek, jednak nie należy uznawać ich za dogmaty, za ścisłości które są stałe i niezmienne. Można więc stwierdzić, że pokaźny dorobek pokoleń znajdujących swe powołanie w ezoterycznych aspektach, jest ciekawy i bogaty jednakże jego badanie i kontemplacja to raczej domena historyków czy filozofów. Jest znaczącym iż bez poznania, choćby pobieżnie, owego dorobku traci się liczne smaczki i ciekawe doświadczenia innych. Także artysta Najświętszej Sztuki zna czyny poprzedników, jednak nie bazuje sucho na ich dokonaniach, lecz sam zgłębia temat i poszukuje nowych znaczeń oraz jakości. Otwarty i świeży umysł, wyznający iż nic nie jest pewną prawdą i że wszystko jest możliwe, stanowi największy atut czyniącego magię.

Wiele już było powiedziane na temat magii chaosu, ja dodam, bądź też powtórzę, że nie należy nacechowywać jej zbędnymi zasadami i dogmatami. Stanowi ona esencję myśli magicznej XX wieku, a teraz stawiając pierwsze kroki w nowym tysiącleciu - co niepokojące - zaczyna wykazywać rodzaj przepełnienia utartymi ideami. Jako nurt wolnej myśli i wolnego ja, jest jednocześnie analogiczna do nauki chaosu. Potrzeba jej wolnej od ścisłych koncepcji ścieżki, ścieżki którą każdy nowożytny umysł powinien po przejściu drzwi nie-determinizmu znajdywać sam, tym samym osiągając rodzaj oświecenia.

Koncepcja magii jako narzędzia jest raczej błędna. Bowiem narzędzie ma określoną formę i mocno ograniczone przeznaczenie - zaś magia to głównie nieoznaczoność, mnogość możliwości i ciągłe odkrywanie czegoś nowego. Nie idealizuję jej przy tym do roli najwyższej religii, o nie. Magia jest jak każdy oddech - jest. Lecz każdemu oddechowi towarzyszą odmienne warunki i kolejne przepływy myśli. Tak oto magia to życie, a życie staje się piękne bo nie jest zdeterminowane. Dlatego wstań, weź głęboko oddech i nie czekaj na okazję, chwytaj chwilę, bowiem nic nie jest zapisane w jakimś boskim scenariuszu. Powiedz "Jestem Chaotą!".

Bitwy astralne, czyli zbiór bzdur.

Niektóre teksty oscylują na granicy ciężkiej głupoty. Trudno się jednak dziwić, ponieważ cała ezoteryka przesiąknięta jest w tej chwili brudem oraz wiedzą wypaczoną przez niekompetentnych ludzi. W okresie, gdy każdy, co ma coś do powiedzenia może swoje poglądy udostępnić szerokiej gamie ludzi poprzez głównie Internet, takie bzdury rozprzestrzeniają się coraz częściej. Zagadnieniem, które jako pierwsze przychodzi mi na myśl, jest podejście do sprawy energii w magii.

Podczas gdy najwybitniejsi okultyści odkrywają, że o wyniku magicznego działania decyduje przede wszystkim ludzka wola, ukierunkowana najczęściej poprzez mocną wiarę lub wyrachowane działanie, ogromne rzesze pozostałych nadal wierzą, iż istnieje specjalna magiczna energia, która sprawia wszystkie te "cuda". Podejście to, moim skromnym zdaniem dość niedorzeczne, ma nadal sporo zwolenników, którzy na dodatek przeprowadzają pod tym kierunkiem badania i doświadczenia. Nowoczesny pogląd na magię mówi, iż wszystkie magiczne zjawiska zachodzą pod wpływem woli, a ich odbieranie zależne jest od percepcji człowieka. Większość zaś działań magicznych to manipulacja swoja osobą poprzez stymulacje wyobraźni. Energia, jaką wydziela człowiek podczas odprawiania np. rytuału jest tak niewielka, że nie można by nawet przy jej użyciu przemieścić np. zapałki. Nie można również uzyskać energii życiowej, dajmy na to z drzewa, jeziora, czy czegokolwiek innego. To nieco niedorzeczne twierdzić, że płynie do nas energia lasu. Myślę, że najlepszym sposobem na regeneracje będzie suty posiłek albo solidny odpoczynek, a dla maniaków, którzy żądają dla siebie energii w innej formie, proponuję podłączenie się do elektrowni, która tej energii poprzez prąd dostarcza nam w niesamowitych ilościach.

Następnym dość niepokojącym zjawiskiem, są tzw. Wojny Astralne. Pod tym mianem kryją się zwykle internetowe potyczki na magicznych forach, gdzie różni ludzie, zwykle sfrustrowane nastolatki, opisują swe magiczne przygody, jakie działy im się "poza". Niektórzy walczą ze sobą w prawdziwych bitwach toczonych w astralu, otaczają się tarczami, strzelają kulami z energii i jeśli się nie mylę naoglądali się zbyt dużo "Dragon Balla" i innych japońskich propozycji anime. Przyznam, ze dla dziecka, to całkiem niezła zabawa, ale po ukończeniu lat piętnastu, nie przystoi już młodemu człowiekowi opowiadać takich rzeczy. Lepiej poszerzyłby swoją wiedze na temat wymiaru astralnego. Dowiedziałby się na przykład, iż Astral występuje jedynie w jego umyśle i spełnia zdecydowanie inną funkcję niż bycie polem bitew, miejscem pojedynków magicznych, walk z demonami i innymi złymi stworzeniami, które z pewnością chcą opanować świat, a na ich przeszkodzie mogą stanąć jedynie wybrani wojownicy w młodym wieku. Niestety, ale widzę tu poważne wpływy seriali telewizyjnych oraz książek z serii przygód o "Harrym Potterze", które same w sobie nie są złe; to ludzie, którzy je odbierają stoją na zbyt niskim poziomie, by odróżnić wydarzenia tam zachodzące od rzeczywistości. Wiąże się to chyba również z kompleksami niektórych z nich, którzy w normalnym życiu nie potrafią zbyt wiele osiągnąć, ani powiedzieć czegoś mądrego, więc uciekają do Internetu, miast obrócić swe problemy w źródło zysku i począć pisać ksiązki z kręgu fantasy, na które zawsze znajdą się odbiorcy, prawdopodobnie z tego samego gatunku ludzi.

Ostatnio niejako modne stały się zapędy eschatologiczne, dotyczące zwłaszcza roku 2012. To dość przykre słyszeć od ludzi, ze zbliża się do nas nieuchronnie np. Wielka Czerwona Planeta, jak to zapewniał mnie o tym pewien Hiszpan. Mamy do czynienia z prawdziwym fenomenem Nibiru, ragnaroku i sam nie wiem czego jeszcze. Sądzę, ze gdyby od dłuższego czasu zbliżało się do nas ogromne ciało niebieskie, zapewne wiele obserwatoriów, w tym niezależne zauważyłyby je, a nawet my odczulibyśmy skutki ich ruchu w katastrofach. Zapewne znajda się ludzie, którzy zaczną przedstawiać spora ilość dowodów, zwłaszcza, jeżeli chodzi o katastrofy, ale myślę, iż wcześniej nie spojrzeli raczej w statystyki, np. trzęsień ziemi. To, że odbieramy coraz więcej wiadomości o różnych katastrofach związane jest raczej z rozwojem informacji i pogonią za sensacją. Katastrofy zdarzają się nieustannie i wątpię, by na ich przebieg wpływała jakaś specjalna planeta, która przybędzie dokładnie wtedy, kiedy życzą sobie tego niepoważni panikarze. Jeśli taka planeta w systemie słonecznym nawet istnieje, to na razie jest zbyt daleko, by ją odkryć, a jeśli zbliża się już w naszym kierunku, to śmiem wątpić, czy jej prędkość będzie tak duża, by przybyć do nas z otchłani w ciągu 6 lat.

Głupot jest w naszym magicznym świecie znacznie więcej i ich liczba rośnie chyba w postępie geometrycznym, gdyż zalewają nas coraz to nowe ich fale, niczym magiczne tsunami. Można by długo opowiadać, np. o wiccanach czczących jelenia, czy w ogóle o ludziach wierzących bezgranicznie w bóstwa istniejące tylko w ich psychice; można by mówić także o wielu innych rzeczach. Mam jednak nadzieję, ze choć te kilka przykładów da niektórym powód do myślenia i zajęcia się czymś poważnym. Okultyzm i magia są dziedzinami, w których jeszcze wiele jest do odkrycia. Potrzeba historyków zgłębiających ich rozwój, teoretyków i praktyków badających zależności magicznych zdarzeń (jakkolwiek by to głupio nie brzmiało). Jest naprawdę wiele rzeczy, którymi można się zając, miast czerpać swą wiedzę z idiotycznych źródeł, bądź ograniczać się tylko do czyichś osiągnięć. Czyżbym po raz kolejny namawiał do wzięcia się za siebie? Tak i mam w tym swój cel. Tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszą dawkę rozważań.

Paradigm Shifts and Aeonics wersja Polska

Zmiany Paradygmatu i Eoniki.

Wszystkie filozofie, przekonania, dogmaty i wierzenia, które ludzkość rozwijała są odmianami trzech wielkich paradygmatów: Transcendentalnego, Materialistycznego i Magicznego. W żadnej ludzkiej kulturze żaden z nich nie został kompletnie wyodrębniony od innych. Dla przykładu w naszej własnej kulturze w czasie, gdy pisze te słowa paradygmaty transcendentalny oraz magiczny są często mieszane ze sobą.

Transcendentalne filozofie są zasadniczo religijne, i jawią się w spektrum rozciągającym się od końców prymitywnego spirytyzmu poprzez pogański politeizm aż po monoteistyczne tradycje judeo-chrześcijańsko-islamskie i teoretycznie nie teistyczne systemy Buddyzmu i Taoizmu. W każdym przypadku uważa się, iż jakaś forma świadomości lub ducha stworzyła oraz kieruje wszechświatem, oraz że ludzie i inne żywe organizmy zawierają jakąś cząstkę tej świadomości lub ducha stanowiącej podstawię zasłony lub iluzji rzeczywistości. Esencją transcendetalizmu jest wierzenie w duchowe byty wspanialsze od nas samych, lub stany duchowego istnienia wyższego niż obecnie przeżywane. Ziemskie życie często jest widziane ledwo jako forma dialogu między sobą a własnym bóstwem bądź bóstwami, lub może jakąś bezosobową formą siły wyższej. Świat materialny jest teatrem dla ducha lub duszy lub świadomości, która go stworzyła. Duchowa forma jest ostateczną dla transcendentalisty.

W paradygmacie materialistycznym uznaje się, że wszechświat składa się fundamentalnie i w pełni - z materii. Energia jest tylko formą materii, razem zaś nadają one granice dla czasu i przestrzeni zawarta, w których wszelka zmiana zdarza się ściśle na podstawie przyczynowo-skutkowej. Zachowanie ludzkie jest redukowalne do biologii, biologia jest redukowalna do chemii, chemia jest redukowalna do fizyki, a fizyka jest redukowalna do matematyki. W ten sposób umysł i świadomość są jedynie elektrochemicznymi procesami mózgu, "duch" zaś jest słowem pozbawionym obiektywnej wartości czy znaczenia. Przyczyny niektórych zdarzeń pozostają niejasne aż do odwołania, aczkolwiek istnieje u podstaw przekonanie, iż wystarczająco materialna przyczyna musi istnieć dla dowolnego konkretnego zdarzenia. Wszystkie ludzkie czyny mogą zostać skategoryzowane jako służące jakiejś biologicznej potrzebie, lub jako wyrażenie wcześniej stosowanych uwarunkowań, lub jedynie jako niesprawność. Celem materialisty unikającego samobójstwa jest pogoń za osobistą satysfakcją włączając w to, jeśli pożądane - również altruistyczne satysfakcje.

Głównym problemem w rozpoznaniu i opisaniu czystego paradygmatu magicznego jest brak wystarczającego zasobu sformułowań. Magiczna filozofia jedynie ostatnio zdrowieje z ciężkiego przemieszania transcendentalną teorią. Słowo "eter" zostanie użyte do opisania fundamentalnej prawdziwości paradygmatu magicznego. Jest mniej więcej równoważne z ideą many używaną w oceanicznym szamaniźmie. Eter w materialistycznych opisach jest informacją która kształtuje materię i z którą wszelka materia jest zdolna oddziaływać - emitować go lub odbierać. W terminologii transcendentalnej eter jest rodzajem "siły życiowej" obecnej w pewnym stopniu we wrzechrzeczy. Niesie ze sobą i wiedzę o zdarzeniach jak i możliwość wpływania na podobne do nich lub im przychylne (sympatyczne). Zdarzenia także powstają spontanicznie same z siebie, lub są "zachęcane" do zdążania pewnymi ścieżkami przez wpływ wzorców w eterze. Jako że wszelkie rzeczy mają eteryczną część, można rozważyć to jako w pewnym sensie życie. Toteż wszelkie rzeczy dzieją się przez magię, ogrom aspektów wszechświata posiada bardzo silny eteryczny wzorzec, który to czyni je dość przewidywalnymi, jednakże trudnymi by na nie oddziaływać poprzez eteryczne wzorce stworzone podług myśli. Magowie widzą siebie samych jako partycypujących w naturze. Transcendentaliści lubią uważać, iż są jakoś ponad nią, materialiści zaś lubują się w próbach nią manipulowania.

Oto ten wszechświat ma osobliwą uczynną własność skłaniania się ku dostarczaniu dowodów i potwierdzeń jakiemukolwiek paradygmatowi, w który pokłada się wierzenia. Przypuszczalnie na pewnym głębokim poziomie istnieje ukryta symetria między rzeczami, które nazywamy Materią, Eterem i Duchem. W istocie rzadkością jest znalezienie indywidualności lub kultury operującej jedynie na pojedynczym z tych paradygmatów, i żaden z nich nigdy nie jest absolutnie nieobecny. Te paradygmaty, które nie dominują są zawsze obecne w postaci lęków i przesądów. Późniejsza sekcja o eonicznym aspekcie rzeczy postara się rozplątać wpływy każdego z tych wielkich światopoglądów poprzez historię, by zobrazować jak oddziaływały między sobą oraz by przewidzieć przyszłościowe trendy. W międzyczasie proponowana jest analiza radykalnie różniących się koncepcji czasu i własnego ja w każdym paradygmacie, by pełniej rozróżnić podstawowe idee.

Transencentaliści wyobrażają sobie czas w milenialnych i apokaliptycznych kategoriach. Czas posiada tu definitywne rozpoczęcie i koniec, oba zainicjowane przez czynność bytów lub sił duchowych. Koniec czasu w skali osobistej i kosmicznej postrzegany jest nie do końca jako ustanie istnienia, lecz jako zmiana w stan istnienia bytu nie-materialnego. Początek osobistego i kosmicznego czasu jest podobnie uważany za twórczy akt duchowych sił. Zgodnie z tym reprodukcyjna aktywność zwykle staje się mocno kontrolowana, maskowana przez tabu i inne sposoby restrykcji w religijnych kulturach, co pociąga za sobą uzurpowanie mocy istot boskich. Reprodukcja sugeruje również iż śmierć w pewnej mierze została pokonania, Jakże straszliwe potęga kreacji i jakże ostatecznie musi ziemska śmierć podświadomie mienić się w celibacie i bezdzietnym kapłaństwie.

Wszystkie transcendentalizmy zawierają elementy apokaliptycyzmu. Zwyczajowo używane są by prowokować ożywienie gdy dany biznes jest jałowy lub gdy uwaga wcześniej weń pokładana odpływa gdzieś indziej. W komkluzji nagle zauważa się, iż ostateczne dni są już jak na wyciągnięcie ręki, lub że pewne ziemskie sprzeczki są w istocie tytaniczną walką przeciw złym siłom duchowym.

Materialistyczny czas jest liniowy acz pozbawiony granic. Idealnie może być rozszerzony zdecydowanie daleko w obie strony, od momentu teraźniejszego. W ujęciu ściśle materialistycznym oczywista jest jałowość spekulacji na temat początku czy końca czasu. P

Podobnie jest też z jakimikolwiek spekulacjami o jakichkolwiek formach egzystencji własnej przed narodzinami czy też po śmierci. Jednocześnie aspekt materializmu w odniesieniu do śmierci może być równie dobrze postrzegany jako strach, bądź przedwczesnego gonu, bądź braku strachu, jeśli chodzi o stan śmierci.

Magiczne spojrzenie jest takie, że czas jest cykliczny, a wszelkie procesy są powtarzalne. Nawet cykle, które zdają się być zaczynać bądź kończyć są aktualnie częściami większych cykli. Toteż wszelkie końce to początki, a koniec czasu równoznaczny jest z rozpoczęciem w innym uniwersum. Magiczne spojrzenie, iż wszystko ulega przetwarzaniu odbija się w doktrynie reinkarnacji. Ta atrakcyjna idea często przenikała do paradygmatu religijnego, a wiele pogańskich, nawet niektóre monoteistyczne tradycje zachowały ją. Jednakże religijne teorie zanieczyściły oryginalną ideę wierzeniami dotyczącymi własnej duszy. Z ściśle magicznego punktu widzenia jesteśmy raczej przyrostem i rozwojem niżeli rozwiniętą jednością. Psyche nie posiada żadnego szczególnego ośrodka, jesteśmy istotami kolonialnymi, bogatym kolażem wielu "ja". Tak jak nasze ciała zawierają fragmenty z niezliczonych uprzednich istnień, tak i nasza psyche. Jakkolwiek pewne tradycje magiczne zachowały techniki pozwalające adeptowi na transfer dużych ilości jego psyche w jednej części, powinien on rozważyć to raczej bardziej przydatnym niż rozprzestrzenianie siebie docelowo w całość ludzkości.

Każdy z paradygmatów ukazuje inne spojrzenie na własne ja. Transcendentaliści widzą siebie jako ducha w pewien sposób włożonego w materię. Jako cząstkę lub płód istoty boskiej, własne ja uznaje siebie, jako umiejscowione w świecie w sposób niearbitralny i obdarzone własną wolą. Transcendentalne postrzeganie siebie jest stosunkowo stabilne i nieproblematyczne jeśli dzielone jako konsensus wraz ze znaczącą resztą. Jednakże transcendentalne teorie o umiejscowieniu i celowości swojego prawdziwego ja i ich związku z bytami boskimi wzajemnie się wykluczają. Kolidujące transcendentalizmy mogą rzadko współistnieć, jako iż istnieje zagrożenie wzajemnych konfliktów dotyczących wyobrażeń własnego ja. Doznania, które nie są zdeterminowane skłaniają się ku byciu wzajemnie negującymi na dłuższą metę.

Spośród trzech spojrzeń na własne ja, to właśnie czysto materialistyczne jest najbardziej problematycznym. Jeżeli umysł jest rozszerzeniem materii, musi być podporządkowany prawom materialistycznym, a wynikające z tego deterministyczne spojrzenie koliduje z subiektywnym doświadczeniem wolnej woli. Z drugiej strony, jeżeli umysł i świadomość są w założeniu inne jakościowo od materii, wtedy własne ja jest niepojęte dla samego siebie w założeniach materializmu. Wciąż najgorszym jest może to, że materialistyczne własne ja musi uznać się za zjawisko jedynie tymczasowego trwania w sprzeczności subiektywnego oczekiwania ciągłości świadomości. Ponieważ całkowicie materialistyczne spojrzenie na własne ja jest tak surowe, nieliczni są gotowi skonfrontować się z tak obnażonym egzystencjonalizmem. Zgodnie z tym materialistyczne kultury wykazują szaleńczy głód sensacji, identyfikacji oraz mniej więcej jednorazowych nieracjonalnych wierzeń. Czegokolwiek, co sprawi, iż własne ja zda się mniej nieistotne wobec ogromu całości.

Magiczne ujęcie własnego ja jest takie, że opiera się na tym samym losowym chaosie, który sprawia, iż wszechświat istnieje i działa tak jak działa. Magiczne własne ja nie posiada ośrodka, nie jest jednością, lecz złożeniem części, z których dowolna ilość może tymczasowo składać się wzajemnie i określać siebie jako "Ja". Jest to zgodne z obserwacją, że nasze subiektywne doświadczenie składa się z naszych zmiennych własnych ja doświadczających siebie nawzajem. Wolna wola powstaje albo jako wynik sprzeczności pomiędzy naszymi różnymi ja, albo jako nagła losowa kreacja naszej idei, bądź możliwości. W magicznym rozumieniu siebie nie ma podziału ducha/materii czy umysłu/ciała, a paradoksy wolnej woli i determinizmu znikają. Niektóre z naszych czynów powstają z losowych wyborów między uwarunkowanymi możliwościami, inne z warunkowych wyborów między losowo powstałymi możliwościami. W praktyce większość naszych zachowań bazuje na raczej kompleksowych zhierarchizowanych sekwencjach wszystkich czterech z tych mechanizmów. Gdy tylko coś zrobimy jedno z naszych ja proklamuje "Ja to zrobiłem!" tak głośno, iż większości innych ja uważa, iż one też to zrobiły.

Każde z tych trzech spojrzeń na własne ja ma coś negatywnego do powiedzenia pozostałym dwóm. Z punktu widzenia transcendentalnego "ja", materialistyczne ja stało się ofiarą dla dumy z intelektu, swoistym demonicznym ośrodkiem, podczas gdy magiczne spojrzenie na własne ja uważane jest za całkowicie już demoniczne. Materialistyczne ja widzi transcententalistyczne jako ogarnięte obsesją przez założenia, w rzeczywistości bezpodstawne, a magiczne ja jako dziecinne i niespójne. Z magicznego punktu widzenia, mieszane "ja" transcendentalizmu przypisały ogromnie wyolbrzymioną uwagę jednemu lub kilku "ja", które nazywają Bogiem lub bogami, podczas gdy w ujęciu materialistycznym podjęte są starania, aby wszystkie ja były podporządkowane do tego ja, które myśli najracjonalniej. Ostatecznie jest to kwestia wiary i gustu. Transcententalista posiada wiarę w jego boskie ja, materialista wierzy w jego rozumne ja, zaś własne ja maga posiadają wiarę w siebie nawzajem. Naturalnie te wszystkie formy wiary są tematem dla okresowych rozważań.

Życie wobec Najświętszej Sztuki

Nadchodzi taka chwila, gdy czas załamuje się, zaś wymiary tracą znaczenie. Wtedy mroczni bogowie budzą się z wiecznego snu. Wypełniają powietrze. Pożar pali trzewia wszechrzeczy. Gdy z popiołu podnosi się dusza, jej lędźwia wypełnia płomień pożądania. W jej oczach świetliki szaleństwa tańczą półprzytomnie, zaś kręgosłup - wypacza się - na małe kawałeczki, które skarzą przestrzeń. I każdy świat stwarza się tak, iż przemilcza się istnienie poprzednich.

Czym jest życie bez samoświadomości? Bez zrozumienia dualizmu, takości własnej egzystencji. Czym jest życie tego, kto w tak subtelny sposób postrzega rzeczywistość, jak właśnie ten, kto czyni sztukę, Najświętszą Sztukę?

Wydawać by się mogło, że im dłużej i im bardziej wytrwale owy artysta zgłębia magię, filozofię - i kontempluje je, czując nurt otoczenia - tym więcej wie i tym więcej zna odpowiedzi, na pytania, które nękają umysł.

Jednak to tylko puste słowa, które swym iluzyjnym stwierdzeniem w konkluzji prowadzą donikąd. Albowiem, co każdy z magów w pewnym momencie zauważa, im więcej zna i doświadcza magii oraz życia, im więcej wiedzy i mądrości posiądzie - tym więcej nowych pytań objawi się, i wypełni czas.

Jest ważne i koniecznie stwierdzić, że rozbieżności poglądów różnych "szkół' magii potrafią być często ogromne. Dzieje się tak głównie z powodu rozmaitości sposobów i poszukiwań możliwie najkompletniejszej uniwersalizacji magii, wręcz sprowadzenia jej na pole domen religii czy filozofii. O ile to drugie może wprawiać niemal jedynie w ton różnych, prawdopodobnie, iż bezowocnych przemyśleń - o tyle to pierwsze znacząco zanieczyszcza pojęcie samej kwintesencji tej nieokreśloności życiowo-magicznej. W magii-życiu można bowiem odnaleźć licznie zakorzenione odbicia z europejskiego mistycyzmu, bądź nieteistycznych systemów Wschodu. Wpierw definicja: teizm myśli Zachodu objawia się głównie poprzez rozwiązywanie dylematu odmienności poprzez udawanie że go nie ma i przyjmowanie za aksjomat jedności wszechrzeczy - jako jednego stworzenia boga. Nieteistyczna postawa upostaciowiona jest głównie w nurtach wspomnianego wcześniej Wschodu. Podstawą tej formy jest akceptacja wszelkiego dualizmu, bliżej jednak niż do akceptowania jedności wobec braku konfliktu jest do akceptowania własnego niebytu, własnej zerowości. Jesteś właśnie dlatego, że Cię nie ma. W efekcie zbliża nas to również do chaotycznego myślenia o przejawianiu, nie zaś o byciu - odnosi się to również do wszelkiej powtarzalności procesów, tak jak i w buddyzmie akceptuje się to, iż początek jest początkiem końca, a koniec jest początkiem początku. Przy czym samego zjawiska nie należy określać w ramach teizmu i nadawać siłom nie zawartym w naszym uniwersum jakiegokolwiek znaczenia.

Istnieje multum różnych punktów widzenia, i zasadniczo bezcelowym jest definiowanie i analiza ich wszystkich, albowiem większość z nich wykształciła się odrębnie dla każdej jaźni. Toteż określanie tych jakości jest nieprzydatne, albowiem nie można stworzyć pryncypialnych reguł dla takości - po prostu swobodnego strumienia Wszechświata.

Na wstępie wspomniałem o duszy. Dusza jako pojęcie wzięte jest wprost z religii. Wielu opisywało ją jako cząstkę czegoś większego, czegoś, co dało początek wszelkiemu życiu. Jednak dusza maga nie jest aspektem ujętym w transcendentalnych normach, mag nie ma duszy w takiej definicji. To co u maga można nazywać "duszą" posiada zgoła odmienne znaczenie.

Niestety definiowanie jest nierozłączną cecha ludzkiej świadomości, i ludzkie ja, zarówno ani pojedyncze ani kompleksowe, nie potrafi zaakceptować bez formy i bezkształtu - bez definicji. Sama forma bez formy, sam kształt bez kształtu to przynajmniej jednostopniowe ujmowanie w ramy postrzegania.

Systematyzując możliwie prosto rzeczywistość i sprowadzając ją do materii, energii i eteru niosącego informację, duszę zdefiniować można dla maga jako koneksję z otoczeniem. Przy czym ważne jest, iż dusza nie dała dla "ja" jakiejkolwiek wolnej woli czy też cząstek transcendentalnych istot boskich. Nie ma takiej duszy. Jest tylko umysł i ciało. Umysł jednak jest cząstką zbioru i zbiorem jednocześnie. Umysł jest postępem, ciągiem osobowości, cech, myśli - informacji. Można rozważyć, że pewne rzeczy są w procesie myślowym automatyzowane, a pewne doświadczenia zapisane w pamięci - uogólnione. Tak też boimy się ognia, potrzebujemy oparcia w jakimś rodzaju rzeczy bądź istot doskonalszych od nas samych, potrzebujemy kontaktu, pożądamy i kierujemy się popędami. Archetypy zaś przez czas naszego życia przetasowują się tworząc nasze poprzednie, teraźniejsze i kolejne "ja". Jako istoty stadne uczymy się od innych jednostek, bazujemy na wzorcach, stereotypach, czy empirycznych aspektach grupy. Wtajemniczony w magię to naukowiec myśliciel, który zauważa pewne modele i stosuje pewne techniki dążenia do doskonałości, poznając niuanse koneksji własnej duszy z otoczeniem. Niestety jako przyrost i postęp - dążenie do rzeczonego stanu staje się celem i drogą. Nigdy nie jest możliwe jakkolwiek absolutne dotknięcie sfery doskonałości. Jedynie możliwym jest "osiąganie" (dążenie) do niej.

Nawet w paradygmacie transcendentalnym można zauważyć, iż absolut w dowolnej formie jest określony sam przez siebie, nie można go naruszyć, jak i nie można go osiągnąć. Poszukiwanie siebie jest zarówno początkiem jak i końcem. Tak oto każdy człowiek ciągle ewoluuje, zaś zakorzenione pragnienie samospełnienia powoduje jego życiem. Owo samospełnienie jest przy tym zaspokojeniem własnych pragnień i popędów, które niekoniecznie opiewają na podniosłe i pompatyczne czyny, czy prowadzą do zgłębiania istoty bytu. W ten sposób każdy kolejny dzień ludzkiej egzystencji to dążenie, to gonitwa, postęp. Owszem, pewne dogmaty przejawiają tendencję do fascynacji, bądź jedynie sympatyzują ze stanem niebytu, stanem bez stanu (np. wu-wei w taoizmie, nirwana w buddyzmie). Jednak zarówno byt jak i niebyt jako taki w naszym uniwersum jest niemożliwy. Oba są tylko dążeniem, cyklem.

Wszechświat oparty jest na ciągłym postępie, ciągłej cyrkulacji. Jakkolwiek nie definiować zasad nim powodujących, jest on w ciągłym ruchu. Jego początek i koniec są dla uniwersalistycznego ujęcia natury ściśle ze sobą powiązane. Koniec jednego cyklu jest albo początkiem kolejnego, albo też ów cykl jest cząstką innego, większego. Materia jest ciągła, bo energia jest ciągła, a wraz z nimi stały jest przepływ informacji zawartej w formie eteru. Gdy istota żywa umiera, następuje jej rozkład, którego wynik trafia znów do cyklu, stanowiąc pokarm dla innych form życia. I one też umrą. I narodzą się kolejne. Zasadniczo tam gdzie coś się kończy coś ma początek.

Ową cykliczność zaobserwować można przykładowo w przemianach kulturowych i społecznych. Pewne wzorce z przeszłości jawią się ponownie w teraźniejszości, będąc czasem adaptowanymi do aktualnie panujących realiów. Ogólno pojęta sztuka teraźniejszości inspiruje się wzorcami epok minionych, czerpiąc z nich, mieszając je. To samo tyczy się myśli filozoficznej, której różne aspekty pojawiają się i zanikają w danych okresach dziejów. Innym przykładem może też być wojna, nieodzownie towarzysząca ludzkości. Rozróżnić można trzy ogólne stany, które postępują po sobie od wieków. Pierwszy z nich to stan rozwoju, drugi to stan rozwoju i obawy przed rozwojem innych, trzeci to wojna. Tak też życie składa się, więc z cyklów zdarzeń.

Zdarzenia następują po sobie, jednakże ich związek nie jest przyczynowo skutkowy, opiera się raczej na prawdopodobieństwie. Owa możliwość albo powstaje zupełnie losowo, albo wybierana jest losowo z już powstałych dla danego zdarzenia.

Badając otoczenie i techniki oraz teorie z zakresu magii, adept staje się jakby matematykiem kalkulującym możliwości zajścia danego zdarzenia w zależności od czynników jego powstawania. Natura opierająca się na chaosie jest dosyć przewidywalna w krótkich rozdziałach czasu, jako że dane cykle wynikają często z poprzednich. W zależności od warunków i ich stabilności możliwe jest w przybliżeniu odgadnięcie formy kolejnego mniejszego cyklu lub w nawet kilku kolejnych.

Adept jednak nie siedzi z kalkulatorem, i nie wykonuje rachunku różniczkowego, nie oblicza granic możliwości. Adept obserwując uczy się, zauważa, jak czynniki wpływają na losowość i nabiera zdolności przeczuwania wyników. Sam jako cześć cyklu; świadom, że może go w pewnym stopniu modyfikować - już samą myślą zmienia warunki początkowe zachodzenia danych zdarzeń. Jako połączony, tak jak i każdy człowiek, z otaczającym światem, ściąga odpowiednie zdarzenia lub bardzo im bliskie. Przy czym łatwiej jest to osiągnąć, gdy nie tylko jeden umysł stara się wpłynąć na bieg zdarzeń. Jeśli podobne pragnienie jest zakorzenione w większej ilości umysłów, notabene ze względu na istotę wszechrzeczy połączonych ze sobą tak jak i każda inna materia czy energia, to warunki początkowe dają jakby dokładniejsze współrzędne dla wywołania zbioru pożądanych wyników.

Wszelkie teoretyzowanie na temat możliwości lub jej braku, co do potwierdzenia teorii chaosu i cykliczności procesów jest bezcelowe. Bowiem samo dyskutowanie i argumentacja obu typów, tj. za i przeciw, przynosi automatyczne potwierdzenie, co do losowości i cykliczności. Chaos istnieje, cykliczność również. Zgadywanie zasad rządzących tym drugim jest stratą czasu wobec faktu istnienia pierwszego. Można, co już wcześniej zostało stwierdzone, jedynie przypuszczać i przewidywać. To, co jest teorią bądź regułą w jednym cyklu może w n-tym z kolei być przeciwieństwem problemu, bądź w ogóle nie posiadać podstawy do zachodzenia.

Człowiek to istota, u której ukształtowała się osobowość zdecydowanie bardziej rozwinięta niż u innych istot zamieszkujących naszą planetę, a przez swą naturę jednym z podstawowych pragnień uznaje poznanie przyszłości. By zbliżyć ją do tej wymarzonej wybiera albo drogę materializmu, polegając tylko na sobie, albo drogę transcendentalizmu, polegając na istotach bądź siłach wyższych, Bogu czy bogach. W obu z tych sposobów następuje pewna modyfikacja zmiennych początkowych, co jednak nie znaczy, iż losowość zanika. Adept Najświętszej Sztuki potrafi zaakceptować losowość i w dużej mierze zupełną nieoznaczoność przyszłości. Wie również jednak, iż myśli i czyny wpływają na tę nieoznaczoność, oraz że nieświadomość jako jakość zaszczepiona w każdym człowieku jest silnym czynnikiem wpływającym na świat. Historia ludzkości, chociaż niezbyt jeszcze długa, ukazuje jak pragnienia i podświadome dążenia tworzyły legendy i zmieniały bieg dziejów. Futurolodzy początków XX w. widzieli nasz nie tak odległy od ich wiek zupełnie niemal inaczej od stanu, w jakim się znajdujemy. Nieoznaczoność to duży margines możliwości postępu cyklu. Bez niego życie nie byłoby życiem. Nawet, jeśli istnienie przeznaczenia jest przed dane "ja" uznawane za absolut i podstawę istnienia (często w dogmacie religijnym mówi się o "boskim planie", scenariuszu dla każdej jednostki), nie zmienia to w drastyczny sposób cyklu danej jednostki bądź zbiorowości - lecz jedynie jego postrzeganie.

Od postrzegania zależna jest rzeczywistość. Nie da jej się objąć obiektywnie, możliwe jest jedynie mniej subiektywne odczuwanie. To, co dla jednych oznaczone jest jako dobro, dla innych jest złem. Wszystko to postrzeganie cykliczności, kontinuum zdarzeń. Rzeczywistość jest w zasadzie życiem, bowiem każdy stojąc we własnym punkcie widzenia widzi swoją rzeczywistość. Toteż, czym jest życie artysty kreującego Sztukę? Jest postrzeganiem, doświadczaniem, postępem. I czymś jeszcze, czego nikomu nie udało się ująć w ramy słów.

Mechanizm Magii, a także o zagrożeniach czających się na nieopierzonych neofitów

Traktat ten dotyczyć będzie nie tyle rozwoju duchowego (wynikającego z doskonalenia i wykształcania umiejętności pozwalających poszerzyć stopień postrzegania tzw. rzeczywistości i wymiarów równoległych), co przedstawienia w miarę uniwersalnego opisu funkcjonowania magijnego mechanizmu.

Mnogość i różnorodność systemów magicznych, możliwości i form kierunkowania swej Woli, co by wywołać konkretne zdarzenie pozwala wybrać odpowiednią dla adepta formę.

Właśnie! Formę! Początkujący adepci Sztuki stają się jej więźniami. Stają się niewolnikami własnego poczucia nieograniczonej i beztroskiej wolności. Do czego dążę? Mianowicie, wielu początkujących magów (a właściwie pretendentów do tego tytułu) rozpoczyna praktykowanie "Sztuki dla rytuału, Magii dla samej jej formy". Ich działania na początku mogą się wydawać opartym na mocnych podstawach. Bowiem podejmując odpowiednie kroki dążą do określonego celu (Tak! Traktuję Magię jako zwykłe narzędzie, pozbawione "pięknych i wzniosłych ideałów w samej sobie", ale poruszając tego rodzaju kwestie jest to wysoce pożądane), jednakże w terminie "podejmowania odpowiednich kroków" czai się przerażająca pułapka, spychająca nieraz biednych i bezradnych neofitów na krawędź szaleństwa.

Z czymże może kojarzyć się "podejmowanie odpowiednich kroków" jeśli nie z czynieniem odpowiednich rytuałów, bądź wykonywaniem określonych gestów i demonstrowaniem określonych zachowań? Dla wielu młodych adeptów poprawne wykonanie punktu "podjęcie określonych kroków" oznacza pełne powodzenie, ostateczny pełny i niezachwiany gwarant sukcesu swego działania i osiągnięcia swego celu. Stąd neofickie działania pełne są dużego nacisku na stuprocentowo poprawne i pedantycznie dokładnie wykonanie zawiłych i zagmatwanych w swej komplikacji rytuałów. Obserwuje się to na ogół u osób o stopniu rozwoju duchowego nieadekwantnym do podejmowanych magicznych przedsięwzięć. Świadomość nie równoważy doskonałej nadświadomości. Wtedy to efekty działań zachodzą, ale w wyobraźni adepta.

Czym jest nadświadomość, jakie są jej zależności ze świadomością? Otóż w gruncie rzeczy obie te części naszej osobistej egzystencji w normalnych sytuacjach działają od siebie jakby niezależnie (nadświadomość w zależności od stopnia swego rozwoju pomaga naszej świadomości).

Gdy adept rozwinąwszy świadomość, pozostawi swą nadświadomość daleko w tyle popadanie w poruszony przeze stan niezrozumienia istoty magicznych działań, a przede wszystkim samego siebie.

Gdy adept rozwinąwszy nadświadomość, pozostawi swą świadomość nietkniętą po prostu nie będzie w stanie wykorzystać swego potencjału.

Więc czym w moim rozumieniu (rozumieniu mojego systemu wartości) są te dwie części permanentnie przelewające się ze sobą? Świadomość to nic innego jak zrozumienie i poczucie istnienia własnej nadświadomości. Nadświadomość to pierwiastek, w którym leży czysta, bo nieskażona uciążliwością fizycznego życia moc- wyższe, doskonalsze Ja.

Świadomość zawiera w sobie chęci i potrzebę poprawy rzeczywistości na planie fizycznym, osiągnięcia zamierzonych celów na planie fizycznym. Nadświadomość zawiera siłę sprawczą, jednak dla niej cele świadomości są niejasne i niezrozumiałe.

Wobec tego "podjęcie odpowiednich kroków", to nie cel sam w sobie. Rytuał to wspólny język, w którym świadomość i nadświadomość mogą się komunikować. Sposób przedstawiania nadświadomości celów postawionych świadomie.

Zbalansowanie świadomości, nadświadomości i zrozumienie funkcji rytuałów i gestów w magii umożliwi bezpieczne, owocne i dumne kroczenie ścieżką maga.

Sigile - krótkie opracowanie problemu. Część 1.

Choć zapewne ogromna większość z Was czytających te słowa wie, co to jest sigil, to jednak poczucie obowiązku by ten artykuł był możliwie najbardziej kompletny każe mi zacząć od definicji.

Sigil czyli symbol, znak - to jeden z podstawowych w dzisiejszych czasach aspektów praktyki magicznej. Symbolizuje on graficznie w formie piktogramu lub w inny sposób (np. fonetycznie) intencję wykonującego/ych, która ma być za pomocą techniki zwanej sigilizacją wprowadzona do nieświadomości, tak by maksymalizować prawdopodobieństwo wystąpienia oczekiwanego efektu.

Należy wymienić bardziej ogóle typy sigili. Te najbardziej surowe to piktogramy i "mantry". Tworzy się je poprzez uproszczenie życzenia, następnie stworzenie piktogramu/formuły. Te sigile stosowane są zdecydowanie najczęściej, ze względu na szybkość stwarzania oraz na plastyczność sposobów "ładowania" sigila. Kolejny rodzaj sigili przejawia się poprzez często mocno rozbudowane twory artystyczne, jak muzyka, grafika, animacja, czy też poezja, nowele. Tego typu sigile definiuje się przez określenie "hipersigil". W tym wypadku "załadowanie" intencji/żądzy odbywa się poprzez samo przyswajanie danego hipersigila. Poza wspomnianymi rodzajami istnieją jeszcze inne, stosowane rzadziej, np. sigile akustyczne (ich tworzenie polega na odpowiednim wygenerowaniu sekwencji dźwięków o różnych częstotliwościach, zaś przyswojenie na słuchaniu tak przygotowanej kompozycji). Samych zaś technik ładowania sigili jest całe multum, przez co często adept bazuje na kilku różnych, ostatecznie wzbogacając zbiór metod o swoje własne.

W kolejnych akapitach opisze kilka najpopularniejszych technik sigilizacji. Wpierw jednak chciałbym przedstawić samą teorię, co do działania sigili. Otóż, istnieje wiele teorii na temat ich efektywności oraz sposobu działania, jednakże główne nurty określają się następująco. Sigil ładowany do podświadomości wykorzystuje jej swoistą siłę (również oddziaływań naszego mózgu), przez co sprowadza odpowiednie zdarzenia do danego cyklu. Można stwierdzi, że zgodnie z tym sposobem rozumowania sigile zawierają warunki powstania zdarzeń, a przez swoisty rodzaj przyciągania czynią dane zdarzenia bardziej prawdopodobnymi. Inny sposób przedstawienia problemu sigili ukazuje fakt iż zależność między pozytywnym myśleniem, a ilością "szczęścia" w życiu, jest ogromna. Tak oto same sigile po prostu poprawiają pewność siebie i zwiększając optymizm czynią nasze działania efektywniejszymi, a co za tym idzie - często bardziej wymiernymi. Obie te opinie opierają działanie sigili właśnie na wierze w ich działanie. Niestety nie przeprowadzono żadnych badań, które ostatecznie ugruntowałyby przekonania dotyczące sposobu działania sigili. Jednocześnie niestety trzeba dodać, iż owe badania są raczej niemożliwe do zrealizowania i choć w połowie pełnego odzwierciedlenia influencji sigili na bieg zdarzeń. Głównie dlatego, że olbrzymi wpływ na samego sigila mają warunki składające się na niezliczoną liczbę zależności.

Dobrze. Skoro mamy już za sobą teorię, pora na trochę praktyki. Wymienione techniki wielokrotnie były omawiane i stosowane przez innych, jednakże mimo to opisze je przy czym postaram się podzielić spostrzeżeniami na temat efektywności, prostoty i tym co mi jeszcze przyszło do głowy.

Bazowa technika sigilizacji polega na tworzeniu symbolu odzwierciedlającego pragnienie, który to symbol ma zostać "załadowany" do podświadomości. W wypadku tego typu sigili najtrudniejsze jest ich zapominanie - które kończy proces sigilizacji, pozostawiając resztę naszej bądź zbiorowej podświadomości.

Wpierw zapisujemy naszą intencję, wyłączając "ogonki", co uprości zrozumienie intencji dla naszej podświadomości. Posłużę się przykładem:

WSZYSTKO SIE ULOZY. MOJA WOLA SIE WYPELNI.

Teraz należy skreślić powtarzające się litery, czyli E, I, L, S, W, Y, Z.

TKUMPN

Otrzymane wyrażenie należy narysować w formie prostego (bądź nie, jak kto woli) symbolu. Jeśli okaże się iż pewne litery się w sobie zawierają, pomijamy je (tutaj N w M, może być też np. "C" w "O", "Z" w "N", "L" w "E" etc) podczas rysowania sigila.

Powstały symbol umieszczamy na odpowiedniej do techniki ładowania powierzchni.

Teraz pora na załadowanie go do podświadomości. Można to uczynić np. poprzez masturbację nad kartką z wyrysowanym symbolem. W wypadku mężczyzn efektywnym jest umieszczenie sigila na przykładowej "rozkładówce" z jakąś nagą kobietą (bądź inaczej, wedle upodobań), najlepiej w okolicach oczu (oczy bowiem naturalnie przyciągają uwagę). Masturbować się należy aż do krańcowej utraty siły. Kluczowy jest przy tym moment orgazmu.

Innym sposobem jest sigilizowanie poprzez sprawianie sobie bólu, jednakże technika ta sama w sobie przejawia średnią, z tendencją do niskiej, skuteczność ze względu na często zbyt wysoką wytrzymałość na ból, zaś wywoływanie krańcowych przeżyć w tym wypadku wiąże się z raczej pokaźnymi uszkodzeniami ciała.

Kolejna technika ładowania polega na skorzystaniu z pomocy partnera. Symbol malujemy w wybranym miejscu ciała partnera, przy czym dobrze gdyby był łatwo zmywalny. Ewentualnie można do tego użyć krwi (własnej bądź partnera). Po takim przygotowaniu istnieją zasadniczo dwa główne wyjścia, albo masturbacja przed partnerem lub przez partnera, jednak tak by sigil był widoczny, albo stosunek płciowy - tutaj także ważne jest aby mieć możliwe najdłużej na widoku wyrysowany sigil, a już zwłaszcza w chwili samego orgazmu jak i tych go poprzedzających. Rady praktyczne? Przykładowo w pozycji gdy mag wchodzi w partnerkę od tyłu, dobrym miejscem na wyrysowanie sigila są plecy partnerki, zaś w pozycji na siedząco obie strony mogą umieścić symbole np. na mostku, klatce piersiowej, czole.

Następny sposób to wykonywanie intensywnych ćwiczeń fizycznych, przykuwając uwagę do sigila, ćwiczeń aż do skrajnego wyczerpania. Moje spostrzeżenia co do tej metody opiewają na to iż czas owych ćwiczeń jest dosyć długi, jednakże sama skuteczność jest proporcjonalna jak w wypadku masturbacji. Można też wykonywać ćwiczenia przed wspomnianą rozkładówką, bądź połączyć intensywne ćwiczenia z masturbacją.

Jeszcze jednym sposobem są tak zwane mroczne sigile. Technika ładowania polega tutaj na masturbacji nad kartką z wyrysowanym symbolem, lecz w ciemności. Uprzednio należy popatrzeć chwilę na kartkę. Dla ewentualnego zwiększenia mocy sigila można go wykonać własną krwią (jak również i we wcześniej wspomnianych sposobach ładowania). Mroczne sigile są czasem odrobinę łatwiejsze do zapominania.

Przejdźmy teraz do samego zapominania sigili. Najłatwiej chyba zapomnieć je po stosunku, jednakże nie jest to koniecznie w pełni pewne. Toteż najprościej jest zająć się czymś absorbującym uwagę, np. oglądaniem telewizji, graniem w gry komputerowe. Można też wyjść i spędzić czas ze znajomymi choćby w ulubionym pubie. Ewentualnie można się upić do utraty świadomości, aczkolwiek nie polecam tego sposobu, ponieważ jest często dosyć kosztowny, a średnio skuteczny.

Skoro już wspomniałem o odurzaniu. Można rozważyć eksperymentowanie z sigilami graficznymi w odmiennych stanach świadomości, np. po zażyciu psychodelików, czy wspomnianym alkoholu Nie należy jednak mieć pewności, że w ten sposób efektywność ładowania i jego zakończenia poprzez zapomnienie drastycznie wzrośnie - ba, może nawet zmaleć.

Dodam jeszcze iż najtrudniej pozbyć się z pamięci pierwszych wykonywanych przez siebie sigili, oraz tych które są mocno związane z naszymi emocjami. Nie należy się więc zrażać jeśli z początku znaczenie sigila pozostaje ciągle w naszych myślach. Razem ze swoistym "spowszednieniem" sigili w naszym życiu i praktyce magicznej, nasza świadomość przestanie traktować je jako coś wyjątkowego, co należy koniecznie zapamiętać

Hipersigil. Spełnione marzenie.

Od autora: Niniejszy tekst może wydawać się niezrozumiały, bądź będzie cięzki do zrozumienia, albowiem jest w ogromnej części tworem pisma automatycznego - w formie nie zmienionej. Jako swobodny strumień świadomości stworzony został celem intencji. Mam nadzieję iż uda się z niego cokolwiek wyciągnąć jako z eksperymentu.

Podobno najwięksi artyści tworzą swe dzieło na raz, podczas jednej sesji czystej kreacji. W nagłym przypływie geniuszu bądź też jakimś dziwnym i niewytłumaczalnym racjonalnym pojmowaniem stanie. W pół neurotycznym, a w pół psychotycznym. To tylko jedna niewielka część - umiejętności. Stanowią jedynie o zrozumiałości przekazu, który i tak będzie zrozumiały jedynie w pełni podczas samego tworzenia i ani przed i ani po.

Każde słowo, każda myśl swobodnie napływająca z rąk na papier, wprost z nadświadomości bądź z kądkolwiek. To nie jest istotnym skąd. Ważne jest by wyraz był wyrazem siebie. Niechaj marzenia wezmą górę, niech wszystko stanie się swobodnym wyrazem każdej dowolnej emocji.

Nie jestem rzemieślnikiem, nie tworzę piękna na zamówienie. To co w ten sposób powstanie jest tylko produktem, nie jest dziełem. Może przedstawiać jakąś wartość merytoryczną, czy wyrażać kunszt umiejętności. Jednak tylko to co jest szczere i wprost - jest dziełem w pełnym sensie, w doskonałości samego procesu tworzenia.

Wystarczy jeden oddech i jedna chwila. Przymykasz powieki i nagle coś w Tobie eksploduje. Nie szukasz źródła, chcesz to wyrazić. Czujesz się bogiem który stworzy coś co ma przetrwać przez wieki, czy jest to słowo, czy obraz, czy ruch, czy może dźwięk - jest nieśmiertelne.

Owa nieśmiertelność trwa dopóty istnieje pamięć, i dopóki pozostaje w ludzkich umysłach. Prawdziwa sztuka nie przemija, ona trwa wiecznie i żyje własnym życiem. Bowiem jak inaczej można zdefiniować życie jako po prostu siebie w innych? Czas może minąć, ale Ci którzy pamiętają stanowią o nieprzemijalności najpiękniejszego. To miłość, to nienawiść. W tych momentach zauważa się iż śmierć została w pewien sposób przekroczona, tak gdy historia trwa, gdy pamięć pozostaje. Ludzie nie przemijają, ludzie żyją w umysłach.

Od narodzin do śmierci podążasz drogą, tylko nie ma recepty jak przetrwać tą drogę by nie zostać zapomnianym. Potencjalnie każdy może wybudować sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu, swoją własną piramidę - która przeżyje w świadomości. Tak będzie żył wiecznie. Niestety ten osobliwy i wkurwiający system, system zniszczenia indywidualności podkłada belki na każdym kroku, rzuca kłody pod nogi w niespodziewanym momencie - w tej chwili w której wydawało się iż już wszystko uległo wyprostowaniu.

Nie czekaj na okazję, chwytaj ja samemu. Dzięki odwadze można osiągnąć wieczność, można osiągnąć równowagę. Przebudzona świadomość jednostki trawi system w którym trwa i tkwi, i choć ten system stara się bronić, to jednak wpływ roznosi się, jest jak wirus szczęścia który przemawia do innych umysłów. I jeśli choć kilka z nich pomyśli, zastanowi się - wreszcie może osiągnie przebudzenie. I Sztuka będzie trwała, pozostawiając swoje dziedzictwo na wieki.

Co po nas zostanie, jeżeli nie pamięć naszych dokonań? Owszem, wielokrotnie zdarzały się przykłady czynów niehumanitarnych które stanowiły o nieprzemijalności danych jednostek, i to będzie się zdarzać aż ludzkośc zniknie w odmięcie nicości. Jednak choć dla wielu te przeróżne tragedie były przejawem zła i niesprawiedliwości - nie można o nich zapomnieć. To pamięć kształtuje ludzi i społeczeństwa. Nie można zapomnieć o porażkach i wszelkich niekonsekwencjach czy ogólnopojętych klęskach moralnych - nie można o nich wszystkich zapoimnieć bowiem ich apmięć wzmaga intensywnośc zapamiętania tych pięknych zdarzeń i doświadczeń.

Wierzę że kiedyś ludzkośc osiągnie choć cząstkę utopii, cząstkę - bo wiem że doskonałośc nie jest możliwa, a również nie jest wskazana. Bowiem osiągnięcie jej sprawi iż już nie będzie do czego dążyć, i wszystko stanie się beznamiętne.

Estetyczny zmysł wypełnia moje trzewia, przenika każdą cząstkę tego kim jestem. Wiem że nie jestem doskonały, wiem jednak iż jeśli przez życie dam świadectwo moich błędów to ktoś pomyśli o swoim życiu i może zachowa moje doświadczenia w uwadze. I jeśli przez to choć jedna jednostka przebudzi się i wypełni ją wola stworzenia - to wtedy ja osiągnę nieśmiertelność. Bowiem ta cząstka mnie przetrwa w owej jednostce i w jej następcach.

Łatwo jest moralizować i łątwo jest krytykować. Jednak każda krytyka i każdy morał - jeśli przemyślane - mogą wpłynąć pozytywnie na rozwój danych "ja". Czyż wtedy nie zbliżymy się do wyzwolenia?

Charyzma jest zaraźliwa, jeden otwarty umysł przenosi się w inne. Ci w których on żyje dając z siebie doświadczenia i wyznając je - sprawią iż ten umysł przeniknie w kolejne. Wiadomo, nie będzie łatwo, nie będzie zawsze kolorowo, jednak świadomość wobec nieświadomości jest pięknem. Piękno, o którym tak ciągle głedzę, wyraża się również poprzez cierpienie. W zasadzie ludzie wyrażają się poprzez cierpienie i jest ono nieodłączną cząstką naszej natury. Chyba tylko wiariaci, martwi i nienarodzeni mają przywilej bycia pozbawionymi tego aspektu. Bo przecież są nieświadomo albo ich nie ma. Pomijając jednak dysputy nad egzystencją i paradoksami w niej zawartymi chcę przekazać to co już wielu przedemną - cierpienie posiada olbrzymią wartość. Jednakże tylko cierpienie uzasadnione, posiadające wynikowe dodatnie efekty, bądź faktyczne przyczyny. Tak! Głuipi! Jak on może mówić o efektach cierpienia w superlatywach? No a emocjie, więzi, rozwój, myśli, czy też doczesne dobra? Okupione uzasadnionym cierpieniem są jego efektami.

Zatem niech nieuzasadnione cierpienie odejdzie precz, nie możemy ranić siebie gratis, nie róbmy promocji na ból, nie wolno nam stwierdzać że jesteśmy beznadziejni jeśli nie jesteśmy. Wtedy najlepiej to cierpienie w swym wnętrzu przemienić na ból fizyczny - piękniej dowartościowuje nas i utwardza w przekonaniu o włąsnej i innych wartości.

Bo choć idę przez cienie i zewsząd uderza mnie cierpienie - sam na własne życzenie nigdy sobie go nie zadam. Lepiej bowiem już cierpieć z przyczyn takich jak ta wszechobecna otaczająca i przytłączająca niesprawiedliwość, niżli z braku poczucia własnej cholernej wartości.

Moja wartość jest piękna i doceniam piękno ludzi dowartościowanych. I nawet jeśli jestem pieprzonym egoistą, chcę i będę krzyczeć aż usłyszą mnie za siedmioma górami i lasami: Człowieku, jesteś zajebisty!

Pragnę by ludzie otworzyli oczy, pragnę by każdy szary człowiek wyraził swoje talenty, nie bał się ich, nie bał się bycia sobą. Choć paradoksalnie jest tak iż aby istniała indywidualność musi istnieć ogół.

Ja mówię: pieprzyć te zasady. Tak, wiem że niewiele w porównani z innymi dojrzalszymi wiekiem odemnie przeżyłem, ale nie wstydzę się tego i potrafię wytknąć samemu sobie błędy. Oby każdy człowiek myślał choć trochę w ten sposób. Dlaczego stojący po stronie zarządców systemu są tak wyżuci, tak - przeżuci - zupełnie jak guma balonowa. Niech ich szlag trafi albo niech wreszcie uczynią sensownym świat w którym żyjemy, świat w którym filozoficzne pieprzenie odbija się bez echa, choć zewsząd je słychać! Jeśli tego nie uczynią to wkońcu ogół przestanie prosić, przestanie patrzeć, a wtedy dojdzie do kolejnych bezsensownych tragiedii. Cholerny system kastowy. Mądrość zwykłego życia jest przedniejsza od największych mądrości sławnych i bogatych! Hollywood to nie źródło przebudzenia świadomości, Hollywood to nie nasza rzeczywistość!

Chociaż w pewnym, strasznym i szalonym sensie ów bezsens tragedii posiada sens. Bo niestety jest tak iż społęczeństwa reflektują się odrobinę dopiero gdy dostaną w dupę, z powodu własnej nieprzymuszonej woli i głupoty. Do jasnej cholery, czy my kiedykolwiek zmądrzejemy? Zmądrzejemy, nie zaś będziemy tylko wykrzykiwać postulaty mądrości!?

Mądrość jest pojęciem względnym, jednak mądrość płynąca z serca powinna budzić szacunek, albowiem stanowi część Sztuki, jest dziełem i źródłem artyzmu. Tylko niestety często jest tak iż mądrość przeradza się w jakiś narkotyk, który ogłupia i doprowadza do samozadowolenia. Powinniśmy kożystać z mądrości pokoleń, z mądrości doświadczeń, z mądrości starszych od nas. I jeśli oni są faktycznie w posiadaniu mądrości, nauczą się też czegoś od młodszych pokoleń. Albowiem najwięcej nauczysz się ucząc kogoś innego. I nie ma wtedy pojęcia mistrz i uczeń. Nie ma podziału. Rozumiesz to gdy obustronna nauka dobiegnie do wymiernych efektów.

Chciałym aby tak było, jeśli jednak tak nigdy się nie stanie to mimo wszystko wierzę w ludzi, są bowiem obdarzeni potencjałem, każdy jeden, toteż może kiedyś z otchłani ewentualnej stagnacji wyłoni sę coś co obdarzy ludzi pięknem. Takim które będzie niosło pociechę dla serca, umysłu i duszy. Ukojenie dla jednostek i mas, takie które po prostu będzie, i będzie w każdym z każdych "Ja".

Och te pieprzone morały, ciągną się w nieskończoność. Jeśli jestem w błędzie - cóż, zdarza się. Jednak sądzę iż wiele z moich spostrzeżeń jest trafne, zaś moje osobiste życzenia nie są tylko moimi. Jako marzenia stanowią dla mnie pokarm i siłe, są moją odą do radości. Dzięki takiej sile i takiej motywacji człowiek może iść dalej i mimo wszelkich porażek wstawać i oddać kolejny krok. I choćby szedł przez pole najeżone minami i drutem kolczastym - będzie szedł dalej dopóty dopóki choć jedna jego cząskta ma marzenia.

Marzeń nie można się pozbyć, ani nie wolno ich sprowadzać do roli produktu, bo jakże można to robić z wyjątkowymi aspektami naszej zbiorowej samoświadomości? No, niby można, jednak czy to konstruktywne i korzystne? Człowiek bez marzeń traci wartość, takich ludzi trzeba wspierać - i to właśnie jednostki twórcze, indywidua z otwartymi umysłami powinny dawać przykład, iż można gonić za marzeniami wbrew wszelkim niesnaskom tego popieprzonego życia, w systemie który zdaje się że nas więzi. Skoro już w nim żyjemy, niechaj stanie się znośniejszy. Anarchia nie jest wyjściem, to kolejna bezsensowna przemoc i rządy przymusu. Prawem człowieka jest wolność wyrazu, niestety jednak nadal wielu ludzi, ba nawet wiele społeczeństw nie potrafi respektować tego cholernego prawa. Pragnę na nich kląć i ich usunąć - ale nie tylko ja. Jednak drogą przymusu nie osiągnie się wolności, tak jak nie stworzy się dzieła. Ono musi narodzić się z woli, chęci, emocji, myśli i czynów. Właśnie - czynów kurwa!

O cholera, ale się rozpiosałem, i jak wiele tu morałów. Cóż, nic nie poradzę, to też dzieło jednej chwile i jednego natchnienia, choć jego spisanie zajmuje trochę czasu sądzę żę warto. Sztuka jest warta czasu, wyrażęnie siebie jest warte poświęceń. Eviva l'arte!

Bądź sobą, staraj się i nigdy nie poddawaj. Teraz, życzenie jest gotowe. I jego cząstka zostanie w Tobie.

Ewokacja Emocji

Nawet jeśli nie byłeś ---> Przypomnij sobie czasy, gdy byłeś nastolatkiem. W liceum. Morze hormonów. Niekontrolowane emocje. Odkrywanie całego ludzkiego potencjału. Miłość. Pożądanie. Złość. Nienawiść. Strach. Kontrola. Uwolnienie. Zazdrość. Frustracja. Zażenowanie. Śmiech. I wiele więcej. Nawet jeśli nie byłeś ---> Przypomnij sobie siebie ubranego na czarno. Srebrny pentagram zawieszony na szyi. Pełen złości. Spięty. Miałeś kilka magicznych ksiąg. Życie było ciężkie. Okrutne. Ale, do cholery, byłbyś na tyle silny, by być kowalem własnego losu. I niech wszyscy się odpierdolą! Zamknij oczy. Poczuj tę złość, ten gniew i tą nienawiść---tę moc. Wyobraź sobie zmianę jakiejś konkretnej rzeczy ---> przepuść tę moc przez umysł ---> Podziwiaj działanie magii. Czytaj więcej książek. Przyjmij więcej dogmatów. Przekrocz krawędź. Wróć pamięcią do okresu, gdy po raz pierwszy zetknąłeś się z magią. Przypomnij sobie, że przydarzyło ci się wtedy wiele zadziwiających rzeczy. Zastanawiaj się dlaczego nigdy potem nie doświadczyłeś eterycznego bezładu i zdezorientowania. Wytłumacz to tym, że wtedy było to nowym doświadczeniem. Nigdy więcej nie doświadcz mocy dawanej przez emocje.

Nawet jeśli nie byłeś ---> Przypomnij sobie moment na chwilę przez poważnym zranieniem. Zanim jeszcze nadszedł strach i adrenalina, zamknięte oczy i powtarzane "żeby to nie było prawdą", oczekiwanie na ból, który rozsadzi serce, szyję, ramię, dłonie, nogi, stopę ---> a potem odprężenie, gdy krytyczny moment miałeś już za sobą i wyszedłeś bez szwanku. Powinieneś zginąć. Ale przeżyłeś.

Nawet jeśli nie byłeś ---> Przypomnij sobie, kiedy po raz ostatni czułeś emocje tak silne, że byłeś nimi całkowicie owładnięty. Przypomnij sobie naukę panowania nad tymi emocjami. Tonowanie ich. Stawanie się normalnym członkiem społeczeństwa. Stłumienie w sobie wszystkiego, zarówno dobrego jak i złego. Teraz.

Zamknij oczy. Poczuj emocje powstrzymywane przez cały dzień. Może to być złość. Może to być strach. Może to być miłość. Może to być frustracja. Może to być zadowolenie. Cały czas miej oczy zamknięte ---> Poczuj jak emocje wzbierają ---> Pozwól by wypełniły całego ciebie ---> Wsłuchaj się w to, co do ciebie mówią, ale nie działaj ---> Zwizualizuj sobie pożądany efekt ---> Pozwól by emocje wypełniły cię ---> Słyszysz coraz mniej ---> Nie jesteś nawet świadomy tego, gdzie stoisz bądź siedzisz, ponieważ jesteś wypełniony emocjami ---> Pożądany efekt z twojej głowy jest coraz silniej nasycony ---> Ty też jesteś już całkowicie nasycony emocjami ---> Twoje ciało jest albo odprężone albo napięte, ale zawsze skrajnie ----> Bańka pęka ---> Otwierasz oczy i ciągle jeszcze odczuwasz emocje, lecz nie tak silnie jak przed chwilą.

To gnoza. Odmienny stan świadomości. A może najbardziej naturalny. Moc emocji. Jesteśmy ludźmi. Jesteśmy emocjami. Emocje przepływają przez nas, są naszą rdzenną częścią ---> określają to co inni nazywają naszą osobowością. Osobowość to nieco więcej niż to, jak tłumimy lub działamy pod wpływem emocji. Już więcej wspólnego ma z charakteryzacją.

Dowolny rodzaj Gnozy może być kształtowany przez Wolę tak, by tworzyć Magię. Ewokacja Emocji to najprostsza odmiana magii. Pozwalasz emocjom, by wzbierały w tobie, podczas gdy ty koncentrujesz się na pragnieniu. Emocje naładowywują pragnienie. I czasem to pragnienie się urzeczywistnia. Jak w każdej magii ---> gdy praktykujesz ---> uczysz się kontroli.

Przypomnij sobie raz jeszcze ---> Dawniej ---> Wyobrażałeś sobie zamianę konkretnej rzeczy ---> przepuszczałeś tę moc przez umysł ---> Byłeś zdumiony, gdy magia działała. Przeczytałeś więcej książek. Przyjąłeś więcej dogmatów. Przekroczyłeś krawędź. Przypomniałeś sobie, że gdy zaczynałeś, wydarzyło się wiele zadziwiających rzeczy. Zastanawiałeś się, dlaczego nigdy potem nie doświadczyłeś eterycznego bezładu i zdezorientowania. Wytłumaczyłeś to tym, że wtedy było to nowym doświadczeniem. Teraz jesteś starszy. Nigdy więcej nie doświadczyłeś już mocy dawanej przez emocje.

Jesteśmy emocjami. Zamiast zaakceptować, próbujemy je kontorolować. Tłumić je. Przekształcać je. Rzadko pozwalamy im na nieskrępowany przepływ. A gdy już je uwalniamy, sami ledwie się kontorolujemy. Jak taka osoba może uprawiać prawdziwą magię? Jeśli ograniczamy swoją rdzenną część, nie możemy oczekiwać, że nasza magia będzie wolna.

Śpiewamy aż do bezmyślności. Medytujemy aż do bezcelowości. Tańczymy aż do ekstazy. Wytężamy umysły aż do zupełnego uwolnienia. Odnajdujemy mechanizmy, dzięki którym możemy wywoływać u siebie skrajne stany emocjonalne. Zbyt długo tłumiliśmy i kontrolowaliśmy emocje, dlatego teraz musimy korzystać z takich zawiłych metod dochodzenia do tych skrajności.

Te zawiłe metody pozwalają nam na bezpieczny powrót do przyziemnego świata i dalsze tłumienie, kształtowanie i kontrolowanie emocji. Tworzymy dwie rzeczywistości---magiczną i przyziemną ---> One nigdy się nie spotkają.

Byłem zły na świat. Sfrustrowany. Pełen złości. Kolejny człowiek tak rozchwiany emocjonalnie, że nie wie czy jest wesoły czy szczęśliwy. Mój nauczyciel powiedział mi wtedy, bym ewokował emocje. Zniosłem ograniczenia. Brak tłumienia ---> Pełny wyraz. Ale nie dla świata zewnętrznego ---> Zamknąłem oczy i pozwoliłem, by emocje całkowicie mnie wypełniały. Nauczyłem się w pewien sposób kontrolować te emocje---lub też żyć z ich skrajnościami. Śmiałem się. Płakałem. Krzyczałem. Odprężyłem się. Aż do osiągnięcia pełni ludzkiego potencjału. Cały czas mając moje cele przed oczami. Wyobrażając sobie przyszłość taką, jakiej chciałem. I jaka nadeszła.

Być może ta emocjonalna Gnoza i zwizualizowane intencje sprawiły, że magia zadziałała.

Być może po prostu nauczyłem się żyć pełnią życia.

Nieważne---Prawdziwa Ewokacja Emocji zmienia życie. I to właśnie jest magia.

Fotel

Mój salon jest prawie pusty ---> Na ścianach powieszone są półki ---> Te półki wypełnione są książkami ---> Te książki mówią o magii ---> To bardzo złe książki, ponieważ są bardzo grube ---> Najlepiej czytać je siedząc na meblu ustawionym w rogu ---> Za stolikiem z lampką ---> Stoi fotel.

Zatem, chcesz być kapłanem voodoo? Podejdź---wybierz książkę---usiądź---> czytaj. Ty też możesz nauczyć się wzywać loa i odwoływać do ich mocy! Ty też możesz rzucać klątwy na swych wrogów! Widzisz ten rysunek? To laleczka voodoo! A tu materiały, których będziesz potrzebować!

Zatem, chcesz być czcicielem cthulhu? Podejdź---wybierz książkę---usiądź---> czytaj. Naucz się imion Wielkich Przedwiecznych! W ten sposób możesz ich przyzwać ---> I nie zapomnij wykonać pieczęci Starszych Bogów! Tu opisano jak taką zrobić! Kurcze, ten Lovecraft jest po prostu genialny! Hastur, Azathoth i Nyarlathotep, o ja!

Zatem, chcesz być satanistą przyzywającym demony? Podejdź---wybierz książkę---usiądź---> czytaj. Naucz się kreślić Wielki Krąg! Te pieczęcie pomogą ci przyzwać demona! Naucz się setek imion Większych Demonów by zaimponować przyjaciołom! Czy pamiętasz o przefarbowaniu włosów na czarno i kupnie odwróconego pentagramu ze stali?

Zatem, chcesz być zajebiście coolerskim xaotą? Podejdź---wybierz książkę--- usiądź---> czytaj. Zimmanentyzuj Eschaton w pięciu prostych krokach! 101 sposobów na zaszczepienie sigila! Narkotyki pomagają w osiągnięciu gnozy! I nie zapomnij wymalować gwiazdy chaosu na swej czarnej skórzanej kurtce!

Ty! Tak, ty! Mówie do ciebie! Co ty sobie wyobrażasz, że niby kim ty jesteś? Ty mały głupiutki magu. Nie możesz się zdecydować? Czy jesteś kapłanem voodoo? Czcicielem cthulhu? Goetyjskim satanistą? Coolerskim chaotą?

Czy już wypowiedziałeś jakiekolwiek zaklęcie?

Czy w ogóle ruszyłeś się z tego fotela?

W tych książkach podane były praktyczne wskazówki i ćwiczenia ---> ale dobrze widzę odcisk twoich pośladków na moim fotelu. Nie zadałeś sobie nawet trudu zrobienia narzędzi ceremonialnych, czyż nie?

Nie mów mi nawet, że byłeś na tyle głupim, by uwierzyć w to wszystko, co wyczytałeś. Kult ziemniaka w pradawnej Irlandii? Król majów w statku kosmicznym? Sumeryjscy bogowie najeźdzcami z kosmosu? Nie rozpoznałbyś naukowego opracowania, nawet jeśli dostałbyś nim po głowie. Nie umiesz oddzielić faktów historycznych od fikcji. Mogę się nawet założyć, że uwierzyłeś też we wszystko, co wyczytałeś w internecie.

Idiota.

Zacznij w końcu ćwiczyć swój mózg. Jeśli zamierzasz przeczytać te niedorzeczne brednie pochodzące z "okultystycznych" wydawnictw, uzbrój się przynajmniej w podstawowe wiadomości z zakresu historii---matematyki---logiki---socjologii ---fizyki---antropologii. Opowiadasz o tym, jak głupi są członkowie Zachodniego Towarzystwa Postmodernistycznego, ale powiedz, jakie wykształcenie *ty* odebrałeś?

Jeśli nie opanowałeś wiedzy na poziomie szkoły podstawowej po przeglądnięciu jednego elementarza ---> co sprawia, że myślisz, iż staniesz się mistrzem magii po przeczytaniu jednej książki?

Inna sprawa---Autorzy nie są bogami ---> Mają uprzedzenia ---> Popełniają błędy ---> Ich wiedza jest tylko tak dobra, jak ich źródła ---> Przy okazji, czy kiedykolwiek sprawdzałeś te źródła? Jeśli planujesz spędzać czas w fotelu, bądź przynajmniej produktywny.

Z magią jest jak z seksem ---> możesz przeczytać dowolnie dużo na ten temat, ale czytanie nie oznacza, że to zrobiłeś. Poza tym---dziewice są okropne w łóżku ---> dużo więcej radości jest z kimś, kto wie co robić. To o tobie, fotelowy neofito. Zdobądź trochę doświadczenia---Czytaj książki z różnych dziedzin--- Używaj tych analitycznych zdolności, w czym my małpy jesteśmy dobre--- Zdaj się na własny rozum i intuicję---Baw się magią ---> Uczyń ją swoją.

Zapomnij wszystko, co przeczytałeś ---> Ludzie, którzy napisali te książki są Autorami---nie Magami. Mogą być dobrzy w pisaniu ---> To nie oznacza, że są dobrzy w magii. Czytają inne książki o magii ---> utylizują je tworząc nową książkę o magii ---> pobierają tantiemy od wydawców ---> i robią to wszystko od nowa.

I są jeszcze wydawcy. Chcą sprzedawać książki---nie chcą, by źle o nich pisano. Eksponują jasną stronę. Tuszują ciemną. Unikają kontrowersyjności. Chcemy, by nasza firma dobrze się prezentowała. Wiem, że to nie związane z twoim tematem ale---Czy mógłbyś dołączyć rozdział o kryształach? I prawnicy mówili, że rozdział o płodności i magii seksualnej może-choć- niekoniecznie-ale-i-tak-to-zbyt-duże-ryzyko być obraźliwy dla gejów i lesbijek, więc zamierzamy go wyrzucić.

Nie szukaj kapłanów voodoo!

Nie rozmawiaj z wyznawcami Cthulhu!

Nie ucz się od goetyjskich magów!

Nie stykaj się z chaotami!

Ten świat na zewnątrz jest straszny---Książki są o wiele bezpieczniejsze!

Chcesz się nauczyć voodoo? Znajdź, tych którzy to praktykują.

Chcesz się uczyć o Cthulhu? Porozmawiaj z tymi, którzy o nim coś wiedzą.

Chcesz się nauczyć przyzywać demony? Ucz się od tych, którzy to robią.

Chcesz się uczyć magii chaosu? Spędzaj czas z chaotami.

No dalej! Widzisz drzwi! Masz dużo do roboty! I wrzuć tę książkę do kominka, jak będziesz wychodził.

Macki, czyli w objęciach grozy.

Temat, zdawałoby się niezbyt związany z tematyką strony, jednak tylko na pierwszy rzut oka. Jak zjawisko grozy wiąże się z uprawianiem Sztuki, będzie opisane w dalszej części niniejszego tekstu.

Zjawisko grozy występuje w życiu ludzkim w zasadzie od zawsze. Od zainicjowania funkcjonowania pierwszej świadomości, od poczęcia poznawania otaczającego świata, ludzie bali się. Strach dotyczył różnych rzeczy, związanych nawet z codziennym funkcjonowaniem. Towarzyszył ludziom bez przerwy, jednak po pewnym czasie, niektórym zaczynało go brakować. To wynaturzenie ludzkiej psychiki spowodowało powstawanie sztuki i literatury związanej z pojęciem grozy. Na początku istniał silny jego związek z dydaktyką, vide sztuka starożytna i średniowieczna: danse macabre, wizerunki demonów; była narzędziem, głównie w rękach władców oraz duchownych, czy to chrześcijańskich, czy innych. Sztuka ta nie miała wzbudzać głębszych uczuć, bądź zaspokajać żadnej perwersyjnej przyjemności. Chodziło przede wszystkim o uzmysłowienie poprzez sugestywne obrazy bądź słowa, co stanie się z człowiekiem, który nie wypełni np. przykazań albo rozporządzeń władcy. Dopiero wraz z pojawieniem się wolności w sztuce, artyści zyskali możliwość przedstawienia swoich najbardziej wyuzdanych i antyludzkich wizji całemu światu bez większego ryzyka. O dziwo, sztuka niosąca w sobie elementy grozy znalazła sporo odbiorców. Okazało się, że ludzie chcą się bać, że brakuje im dawki strachu. Do naszych czasów rozwinęło się wiele form sztuki grozy; od prozy, przez poezje aż do form wizualnych, coraz częstszych ostatnio dźwiękowych oraz kolaży wszystkich na raz, w filmie i teatrze. Jednak stosunkowo niedawno, biorąc pod uwagę rozwój ludzkości, pojawiły się wyszukane formy sztuki grozy. Wszystko zaczęło się od Edgara Alana Poe, którego dziedzictwo kontynuowane było przez Howarda Philipsa Lovecrafta. Oni to, wprowadzili do życia grozę kosmiczną, nadnaturalny horror, który nie straszy bezpośrednio, lecz niszczy psychikę od wewnątrz. Podobne w formie przekazy możemy dostrzec już co prawda wcześniej, np. u Williama Blake'a, jednak są przypadki odosobnione i zwykle niezrozumiałe w czasach, gdy żyli ich autorzy. Prawdziwe uniwersum grozy powstało wraz z narodzinami panteonu mrocznych bóstw, czających się w zakazanych wymiarach, pośród nieprzeniknionej nieskończoności, którą włada nieokiełznana bestia nuklearnego chaosu - Azathoth. Reszta wszechświata przepełniona jest dziwnymi istotami, takimi jak strzegący biblioteki Caleano Hastur, knujący swe dziwne plany Nyarlathothep o tysiącu twarzy, ojciec miliona umiłowanych bóstw, czy choćby władcy ziemskich, zakazanych domen, np. osławiony Wielki Cthulhu. Większość powie, iż nie są to wcale istoty straszne, z perspektywy naszej nowoczesnej wiedzy wręcz żałosne. Nie o to tu jednak chodzi. Ten rodzaj grozy powstał w umyśle człowieka neurotycznego, wrażliwego duchowo i przede wszystkim myślącego. Do podobnych ludzi skierowana jest właśnie tego rodzaju sztuka. Nieliczni potrafią uzmysłowić sobie marność człowieka wobec otaczającego go wszechświata, wobec Nieznanego czającego się gdzieś Poza. W tym gatunku grozy nie chodzi również o to, by przestraszyć fizycznie, oddziałując na instynkty. Owszem, wyobrażenie sobie wyglądu niektórych zjawisk bądź istot tego kręgu może spowodować lekkie obrzydzenie, bądź nawet przerazić, jest to jednak tylko powierzchowne, płytkie i instynktowne uczucie, nie dotykające nawet sedna problemu. W wyglądzie owych istot, czy to zaczerpniętego z opisu, czy też rysunków powstałych na ich bazie strach i wstręt wzbudzają wyłącznie pewne charakterystyczne cechy. Człowiek boi się w gruncie rzeczy najbardziej samego siebie i przerażenie przychodzi od rzeczy, które właśnie istotę ludzką przypominają. Boimy się więc zniekształconych, wynaturzonych form osobników ludzkich lub z ludzkimi cechami, a wobec rysunku, czy opisu przedstawiającego Azathotha można przejść obojętnie, gdyż wyobrażenie sobie żywej eksplozji atomowej, chaosu w miejscu, którego nie da się przedstawić wizualnie może wzbudzić tylko zdziwienie. Sprawy mają się nieco inaczej, gdy zagłębimy się w psychologiczną warstwę uniwersum Lovecrafta. Czyż przerażenia nie może wzbudzać fakt, iż Wszechświatem zawiaduje w zasadzie bezmózgie, hedonistyczne i kapryśne coś, co samym tylko swoim widokiem ba, nawet nazwą niesie śmierć i dezintegrację? Co może przyjść na myśl, gdy uświadomimy sobie rolę, jaką pełni ludzkość w obliczu ogromu wszechświata i sił nim zawiadujących? Czas i przestrzeń to Yog - Sothoth, wydarzenia - Nyarlathothep, wiedza - Hastur, a wszystkim steruje nuklearne monstrum gnieżdżące się poza czasem i przestrzenią, w paradoksalnym miejscu pośród nieskończoności... Oczywiście nie można traktować tego dosłownie, to w rzeczywistości alegorie świata. Jakie? Wystarczy rozejrzeć się wkoło! Pogłębiający się chaos, problemy, degeneracja coraz szerszej liczby ludzi, wojny. Czyż takim światem mogą władać dobre siły? A czymże jest dobro? Dobro jest dobrem tylko dla tych, dla których przynosi ono korzyści. Wszystko zależy od punktu widzenia. Na świecie nie ma dobra, nie ma zła, są tylko wydarzenia w czasoprzestrzeni, którą tworzymy wraz z otoczeniem. Jedność we wszechrzeczy i wszechrzecz w jedności: Yog - Sothoth. Optymistyczne, prawda? Czy to może przerażać? Są ludzie, których przyprawia to o bezsenność. Taka jest właśnie kosmiczna groza. Istnieje jeszcze horror czysto psychologiczny, bardzo głęboki w swej wymowie, odwołujący się często do świata niematerialnego, często również neurotyczny i tworzony przez szaleńców. Pozostaje jeszcze groza fizyczna, czyli najprymitywniejszy instynktowny lęk. To właśnie to uczucie, które pojawia się, gdy stoi się w ciemnej uliczce, i ma się wrażenie, że z okolicznych zakamarków coś na nas bacznie zerka lub gdy podczas wędrówki po lecie, w nocy słyszymy wokół siebie dziwne odgłosy.

Mieszanki tych uczuć, w różnych proporcjach występują często podczas obcowania ze Sztuką. Z początku niemal każdemu działaniu, bądź wydarzeniu związanemu z ezoteryką. Daje to pewien dreszczyk emocji, który pcha nas dalej w naszym działaniu, który czyni to wszystko szalenie podniecającym przeżyciem, gdy słucha się lub czyta o demonach, maślakach, duszach, efektach działania, nawet o bogach i obcych kultach. Wiele rytuałów nastawionych jest na wzbudzenie strachu i od jego głębi zależy efekt końcowy.

W gruncie rzeczy człowiek pragnie się bać, by wyzwolić swe naturalne instynkty. Kultura wykształciła w człowieku ograniczenia, których chce się pozbyć. W istocie wielu ludzi czuje pociąg do zabijania, niszczenia, czynienia krzywd innym. Z takich popędów można zrobić użytek, nie tylko tworząc sztukę, ale także kierunkując poprzez nie wolę. Groza i horror narzędziem Sztuki? Czemu nie, w końcu magii może służyć wszystko. Poza tym skomplikowany rytuał oparty na nastroju grozy, obleczony w chore światła dziwnych kolorów, opętańczą muzykę, kreowaną przez neurotyczne pasaże i kłujące psychikę motywy, nawet tajemniczy zapach i oczywiście odpowiednia dekorację i oprawę może przynieść nie tylko sporo efektów ale i wyuzdanych doznań lub nawet perwersyjnej przyjemności. Jeśli dołączymy do tego rytualny akt płciowy powstanie naprawdę apetyczna mieszanka. Bójmy się!

Myślokręgi

Zagraj ze mną w myślokręgi, niech horyzont zaiskrzy się tym wspaniałym blaskiem, i w błysku spełni choć cząstkę marzeń. Naturą tej gry jest kontemplacja, dążąca do uzyskania wieśći wprost z własnego umysłu. Myślokrąg mojej wiedzy właśnie się otwiera. Teraz chwyć go i goń z nim po dolinach, lasach i łąkach które bierze w kąt umysł. Taka jest właśnie natura umysłu, stara się znaleźć definicję każdego tchnienia z głebin, czy każdego rozbłysku świetlistości. Możesz zauważyć, że ta gra nie ma na celu wygranej, ma na celu poznanie. Czy chcesz go zaznać? Czasem lepiej być nieświadomym wszakże świadomość potrafi dobić. Jednak i tak zechcesz pewnie jej zaznać. Zatańczmy więc w myślokregach.

Tak, wiem iż czas i słowa płyną, a mój myślokrąg zlbiża się do zakończenia tego cyklu, Ty zaś nie widzisz i nie umiesz go dotknąć. Może nie chcesz? Któż wie co za zasady kierują tą dziwną grą.

Kim jestem? Wiele jest możliwych odpowiedzi. Czasem odpowiadasz sobie we własnych myślach, bo słyszysz echa mych słów i śpiewu. Tak, mówię i śpiewam. Gdy mówię czas milknie, choć momenty wnikają w Twoją pamięć. Gdy śpiewam to jest jak szaleństwo, spełnienie nigdy niespełnionych marzeń. Jestem w Tobie, choć nie jestem Tobą. Ty też nie jesteś Tobą. Bowiem kim jest "Ja"? Jest wielokrotnością, jest wspaniałym zbiorem. Jesteś tym sobą które widzą inni. Jesteś tym sobą które chcą widzieć. Jesteś też tym sobą które widzisz w lustrze, a na dodatek tym sobą o którym masz własne wyobrażęnie.

Nie mogę powiedzieć kim jesteś, nie mówię o moich ja. Owszem, czasem zdarza się iż jesteśmy podobni, jednak głównie - gramy w myślokręgi. Czasem niektórymi łączymy się, a niektórymi dotykami. Innym zaś razem nasze myślokręgi odbijają się.

Czase4m mam ochotę Cię poznać, Ty czasem masz ochotę poznać mnie. Jakie to byłoby uczucie - poznać siebie? Ogarnąć ten ogrom, zespolić się z nim w pełni? Przestać być poszczególnymi ja danego momentu i danej osoby - ot stać się całością. Choć z drugiej strony, skoro żyję w ten sposób, okupując myślami samego siebie wedle mnie, i w oczach innych - to czemu mam szukać? Myślokroąg kolejny raz odbija się, tym razem znów tracisz mnie a ja Ciebie.

Jednak nie zrażaj się, kiedyś na pewno się poznamy, dotkniemy razem gwiazd. I nie będzie to tylko sen w którym ja widzę Ciebie a Ty mnie - siebie. Jest tak iż gdy nadchodzi kolejny cykl naszej rozgrywki, cisza staje się umysłem. Jednak potem znów Ja słyszę każdą Twoją myśl, każde myślo każdego z naszych ja - i mam wrażenie tak samo iż to moje myśli. To takie naturalne, choć także i dziwne.

Myślokrąg uderza i zajmuje miejsce poprzedniego. Teraz to Ty będziesz śnić o mnie, a ja zapomnę o Tobie, i będziesz dla mnie jedynie echem śpiewu i słów, oczyma za mgłą

Prawo trzykrotnego powrotu: wątpliwości.

Zainteresowanie prawem trzykrotnego powrotu pojawiło się u mnie jeszcze w zamierzchłych czasach udzielania się na rozmaitych internetowych forach dyskusyjnych, na których często nas nim straszono. Jednak wtedy udzielane wyjaśnienia co do istoty tego prawa przez wiccan, jak mniemam zupełnie niewykształconych, stały się przyczyną jednoznacznego i prostego wyjaśnienia istoty tego prawa: brednie. Ostatnio jednak, w ramach studiowania pewnych systemów magiczno - filozoficznych zainteresowanie istotą prawa powrotu powróciło. Poznawszy podstawy religii wiccańskiej zabrałem się do studiowania tekstów dotyczących prawa. Najobszerniejszy z nich pochodzi ze strony www.birch.wicca.pl , a jego autorem jest Katarzyna "3Jane" Olszewska. Oto garść myśli, które kołatały się w moim szalonym umyśle po analizie przede wszystkim wyżej wymienionego materiału.

Na początku zrodziło się pytanie o sens trzykrotnego powrotu. Nawet niedouczonemu młokosowi (czyli mnie kilka lat temu i prawdopodobnie nie tylko mnie) wydawało się owo prawo nieco sprzeczne z naturą i logiką. Dlaczego wszystko musi wracać trzykrotnie? Odpowiedź przyszła właściwie sama. Trzykrotność jest wyłącznie symbolem, jednak kryje się pod nim zasada spotęgowanego efektu. Liczba 3 jest tu tylko symbolem, jednak nie ma sensu rozpatrywać jej znaczenia, gdyż mnogość znaczeń "mistycznej" liczby 3 to uniemożliwia. Jednak pozostało spotęgowanie. Dlaczego każde działanie (tu należy podkreślić słowo KAŻDE, gdyż dzielni Internetowi wiccańscy wojownicy odnosili prawo wyłącznie do "złych" uczynków, takich jak klątwy i "czarna magia") ma wywrzeć w przyszłości na swego sprawce zwielokrotniony wpływ? Autorka artykułu podaje wiele wyjaśnień. Może to być więc tylko symbol i tak naprawdę działanie nie oddziałuje na nas wzmocnione; inne wyjaśnienie dotyczy uczucia moralnego, czyli cierpienia, bądź szczęścia (miałyby być odczuwane trzykrotnie mocniej w stosunku do krzywd/dobroci wyrządzonej); jeszcze dalej posuwa się do utożsamienia prawa trzykrotnego powrotu z prawem karmy, zapożyczonym niejako przez wiccan z filozofii Indii. Tu rodzą się nowe wątpliwości (pomińmy dosłowne analizowanie tego prawa, to przekraczałoby granice dobrego smaku).

Jeśli chodzi o pierwszą interpretacje, mianowicie o bagatelizowaniu znaczenia liczby 3 i przypisywaniu jej wyłącznie roli symbolicznej, nasuwa się od razu pytanie: dlaczego prawo to nie zostało sformułowane po prostu jako prawo powrotu? Wątpię, by autor (bądź autorka) tego prawa (bo nie jest to prawo naturalne!) nadał mu ten trzykrotny wydźwięk z czystego przypadku. Sądzę, iż raczej wierzył w to co mówił, inaczej potraktowałby to zupełnie inaczej, chyba, że twórcy wiccańskiej religii postawili sobie za cel dezinformację i żarty z wiernych (jeśli tak przedstawiałaby się prawda, mielibyśmy do czynienia z naprawdę wyrafinowanym, discordiańskim wręcz żartem). Liczba 3 ma zatem jakieś znaczenie i to nie tylko symboliczne.

Tu dochodzimy do drugiej interpretacji, która głosi, iż eskalacja powracającego działania posiada wymiar wyłącznie moralny. To przeczy niejako naturze, gdyż nie mamy przyjemności obserwować w naszym otoczeniu czegoś takiego. Nawet w odniesieniu do nas samych, nie możemy wiedzieć, czy nasze cierpienie jest rzeczywiście większe od tego, które czuła nasza ofiara, a to samo odnosi się do szczęścia. Może być to tylko subiektywne uczucie, wynikające raczej z egoizmu, gdyż uważamy, że cierpimy wielokrotnie bardziej, bądź szczęście dosięga nas na tej samej zasadzie. Poza tym, eskalacja efektu powrotu wiązałaby się z efektem domina. Świat składałby się z ludzi coraz bardziej cierpiących bądź coraz bardziej szczęśliwych wraz z postępem czasu i uczynkami przezeń czynionymi. Gdyby coś takiego byłoby rzeczywistością, świat składałby się zapewne z samych hedonistów czyniący dobro dla uzyskania potrójnego (bądź po prostu w jakiś sposób zwielokrotnionego) uczucia szczęścia, które rosłoby wprost proporcjonalnie do czasu ich życia i prawdopodobnie kończyłoby się śmiercią z nadmiaru bodźców wywołujących szczęście. Efekt domina eliminowałoby połączenie prawa powrotu z prawem karmy, co zresztą, jak już wspomniałem wcześniej, uczyniono.

Prawo karmy głosi bowiem istnienie bilansu ludzkich uczynków (o czym szerzej w moim tekście dotyczącym teozofii) oraz wiąże się z prawem reinkarnacji. Jednak prawo karmy nie wzięło się znikąd i nie ma w nim nic o potęgowaniu skutków poczynionych uczynków; wręcz przeciwnie! Prawo karmy głosi doskonałość polegającą na nie produkowaniu karmy! W przypadku prawa powrotu, wyzerowanie rachunku byłoby niemożliwe, więc adaptacja prawa karmy do zasad wiccańskich jest delikatnie mówiąc mocno naciągnięta.

Autorka artykułu podaje również własną interpretację, która głosi, iż prawo powrotu dotyczy wyłącznie magii i nie jest stricte prawem powrotu, gdyż wiąże się wręcz z osłabieniem efektu "czaru" spowodowanym przez odległość. Zacna pani Katarzyna głosi również, iż "zaklęcie" wpierw oddziałuje na rzucającego, który odczuwa je w pełni, natomiast jego obiekt relatywnie osłabione. Tu nasuwają się kolejne pytania, mianowicie co osłabia efekt czaru? Czyżby jakieś astralne tarcie? Przeczy to poza tym przyjmowanej powszechnie roli ludzkiej woli w generowaniu efektów Sztuki, a wola jako zjawisko nie może zostać osłabione przez nic innego poza przeciwstawną wolą.

Jak więc należy traktować prawo zwielokrotnionego powrotu? Osobiście, mimo studiów nadal uważam je za bezpodstawne i nieprawdziwe, jednak istnieje druga strona medalu. Wiara w to prawo jest nieszkodliwa, wręcz przeciwnie, może przynieść bardzo dobre efekty w postaci zniechęcania do czynienia szeroko pojętego zła. Zatem należy pozytywnie postrzegać ludzi przestrzegających je, jednak osobiście zalecałbym solidne dokształcenie się i trzeźwe patrzenie na świat i życie oraz zjawiska w nich zachodzące. Amen.

Teozofia i okultyzm.

Ruch teozoficzny wiąże się nierozerwalnie z rewolucją w okultystycznym świecie. To w gruncie rzeczy dzięki niemu współczesny okultyzm jest tym, czym jest. Mimo różnych ocen współczesnego stanu rzeczy, niezaprzeczalnym faktem jest to, iż teozofowie przyczynili się do ogromnego skoku, jaki dokonała magia i ezoteryka od połowy XIX wieku do dzisiaj. Pojawienie się teozofów na arenie międzynarodowej to okres przełomu w praktykowaniu nauk tajemnych, które w zasadzie od tego momentu tajemne być przestały, choć nie do końca, o czym później. Poniższy tekst stanowi próbę usystematyzowania wiadomości o teozofii, systemie magicznym powstałym na dziedzictwie owego ruchu oraz poniekąd przełomie, jaki dokonał się w okultyzmie, w formie "wiedzy w pigułce".

Spójrzmy, co na temat teozofii ma do powiedzenia Encyklopedia Powszechna PWN.

Teozofia (gr.):

1) nurt światopoglądowy o charakterze okultystycznym, głoszący możliwość poznania tajemnic świata boskiego za pomocą szczególnego oświecenia (iluminizm), które uzyskują wybrani ludzie przez ezoteryczną inicjację;

2) doktryna sformułowana przez H.P. Bławatską, założycielkę Towarzystwa Teozoficznego, z siedzibą w Nowym Jorku, a następnie w Madrasie; powołując się na misję powierzoną jej przez ukrytą w Himalajach hierarchię mędrców rządzących światem (tzw. mahatmów), głosiła ona istnienie bezosobowego bóstwa, wiecznych cyklów natury, reinkarnacji, prawa karmy i możliwości uzyskiwania mocy paranormalnych - koncepcji przejętych z hinduskich i buddyjskich tradycji religijnych , dostosowanych do wrażliwości ludzi Zachodu; jej następczyni, Anna Besant, powiązała te poglądy z gnostycką interpretacją chrześcijaństwa (m.in. przyjęła, że Chrystus jest boską siłą wyższą, która zamieszkała w Jezusie, będącym jako wybitny okultysta jednym z nauczycieli ludzkości). Teozofia była na przeł. XIX i XX w. źródłem inspiracji większości nurtów ezoterycznych (m.in. antropozofii R. Steinera); do teozofii nawiązują zwolennicy New Age; współcześnie towarzystwa teozoficzne działają gł. w USA, W. Brytanii, Francji, Niemczech.

Jest to informacja oczywiście niepełna, jednak oddająca poniekąd charakter tegoż ruchu, należałoby więc uzupełnić ją i uwierzytelnić. Na początek jednak, wypadałoby zacząć od rysu historycznego teozofii. Pierwsze wzmianki o ideach zbliżonych do teozoficznych, pojawiają się w III w po Chrystusie u Ammoniusa Saccasa, neoplatonika. Jego nauki rozwijali później Plotyn, Porfiriusz, Jamblichus oraz Proclus. Jednak największą skarbnicą wiedzy spod tego znaku są staroindyjskie księgi, powstałe na wieki przedtem. W Indiach wiedza ta pozostawała ściśle tajemna, natomiast w Europie znana była fragmentarycznie i powierzchownie, a czerpano ją z nauk wyżej wymienionych filozofów neoplatońskich. Początek współczesnych dziejów tych idei wiąże się nierozerwalnie z osobą Heleny Piotrówny Bławatskiej, znanej w krajach zachodnich jako madame Blavatsky lub po prostu H. P. B. Była to bardzo osobliwa postać, korzenie jej wywodziły się z Niemiec, zaś ona sama urodziła się w carskiej Rosji, w rodzinie pułkownika hr. Hahn - Rottensterna. Od dziecka wykazywała zdolności mediumiczne, które sukcesywnie rozwijała. Takoż po trzech latach porzuciła swojego męża, generała Bławatskiego i udała się w podróż po świecie. W ciągu dwunastu lat odwiedziła większość krajów Europy, Amerykę, Egipt oraz przede wszystkim Indie, gdzie poznawała tajniki tamtejszej wiedzy tajemnej oraz dostąpiła wielu wtajemniczeń. Równolegle prowadziła badania z zakresu magii, filozofii i zjawisk nadnaturalnych oraz doskonaliła swe mediumiczne zdolności. W roku 1870 założyła w Kairze pierwsze Towarzystwo Teozoficzne, które w 1875 połączyła z organizacją Henryka Olcott'a; po tej fuzji nazwa stowarzyszenia nie zmieniła się. Następnie siedziba organizacji została przeniesiona z Kairu do Adjaru w Indiach. Stamtąd szerzono poglądy teozofów na cały świat, popierając je zjawiskami paranormalnymi, takimi jak telekineza, aporty oraz pismo bezpośrednie. Kolejne lata życia Bławatska spędziła najpierw w Londynie, następnie zaś w Wurzburgu, gdzie tworzyła wielkie, niedokończone zresztą dzieło "The secret doctrine". Ukończenie książki przerwała jej śmierć, w roku 1891. Znane są również inne jej dzieła, w tym najsłynniejsze i budzące najwięcej emocji "Izis obnażona" oraz uzupełniająca je "Nauka tajemna". Dzieło H. P. B. kontynuowała, wybrana przez towarzystwo Anna Besant. Aż do swej śmierci w 1933r zręcznie zawiadywała towarzystwem, wraz z anglikańskim biskupem Leandbeaterem, którego uważała za "prawidłowo rozwiniętego jasnowidza" (zmarł w rok po niej, w 1934r). Pani Besant okazała się odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Przyczyniła się do rozpowszechnienia idei teozoficznej na całym świecie, pozostawiwszy po sobie pokaźną spuściznę: 326 dzieł literackich, na które składały się przeróżne ksiązki, broszury oraz publikacje (Leandbeater nie okazał się gorszy, pozostawiając po sobie podobna ilość myśli przelanych na papier).

Od Towarzystwa Teozoficznego oraz na jego spuściźnie powstawały i odrywały się różne odłamy i ruchy czerpiące z jego idei. Cardec połączył teozoficzną doktrynę ze spirytyzmem. Rudolf Steiner, sekretarz towarzystwa, wystąpił z niego, by założyć Towarzystwo Antropozoficzne, łączące idee teozofii z religią chrześcijańską. Wykształcił się również swoisty ortodoksyjny odłam ruchu, opierający się wyłącznie na naukach Bławatskiej, który założył dr Franciszek Hartmann. Po pierwszej wojnie światowej spadło zainteresowanie ruchem, które pogłębiło się wraz ze śmiercią pani Besant. Po drugiej wojnie światowej idee teozofii odżyły znowu bądź w czystej swej formie, bądź za pośrednictwem ruchu New Age.

Ideologia teozoficzna tworzy w zasadzie zamknięty system, wyznaczający życiową drogę, zawierający wszystkie jej aspekty. Zawiera więc zagadnienia dotyczące historii od powstania świata, elementy kosmogonii, zasady etyczne, elementy psychologii, filozofii oraz eschatologii. Główne tezy opierają się na postrzeganiu rzeczywistości oraz zjawisk w niej zachodzących. Głównym elementem wierzeń jest tu wędrówka duszy poprzez królestwa przyrody oraz poziomy rzeczywistości. Na otaczający nas świat składają się cztery królestwa przyrody: minerałów, roślin, zwierząt oraz ludzi. Każde z nich jest siedliskiem dla dusz, które wędrując i obejmując kolejne z nich przechodzą swą ewolucyjną drogę, od kamienia, poprzez rośliny, zwierzęta i ludzi aż do aniołów. Drogę tą opisuje najszerzej księga "Dzyan", której przekład podała Bławatska w "The secret doctrine". U teozofów, idąc za Hindusami, rzeczywistość składa się z siedmiu równi (planów) które dzielą się na świat śmiertelny (rupa) oraz nieśmiertelny (arupa). Planami świata śmiertelnego są: fizyczny, eteryczny, astralny oraz myślowy (mentalny), zaś arupę tworzą platformy przyczynowa, budhi oraz atma. Istoty na kolejnych poziomach rozwoju egzystują na różnych planach jednocześnie i z możliwości swych ciał przynależnych danym planom korzystają. Każda istota posiada określoną ilość ciał. Kamień egzystuje wyłącznie na planie fizycznym i tylko takież ciało posiada. Kamień nie powinien być odbierany jako pojedyncza skała, lecz symbol całej nieożywionej materii planety, której wystarcza do funkcjonowania jeden wspólny duch. Duch taki następnie staje się rośliną i egzystuje już na planie eterycznym. Rośliny posiadają już bardziej złożoną strukturę duchową, jako że posiadają więcej możliwości i bardziej skomplikowaną strukturę. Świat roślin posiada wiele duchów, jak duchy lasów, łąk, drzew itp. Kolejne stadium rozwoju ducha należy do zwierząt. Wśród nich istnieje również wiele duchów, począwszy od zbiorowych, przyporządkowanym stadom, bądź np. rojom owadów a skończywszy na indywidualnych, jak udomowione psy, czy koty, delfiny. Zwierzęta posiadają już ciało astralne, a te z nich, które posiadają samodzielne duchy są gotowe, by w następnym wcieleniu wejść w ciała ludzkie. Dopiero w ciele człowieczym duch może rozwinąć inne powłoki niż fizyczna. Wraz z wejściem do ludzkiego ciała, duch formuje sobie ciało myślowe oraz zawiązek ciała przyczynowego. Kiedy człowiek wykształci swe ciała (poprzez kolejne cykle reinkarnacji) w pełni, ciało fizyczne przestaje być mu już potrzebne. W międzyczasie, jako "wtajemniczony" uniezależnia się od swojego ciała fizycznego, egzystując już w pełni na płaszczyźnie przyczynowej, nie jest uwięziony w ciele fizycznym. Kolejnym stopniem rozwoju jest anioł, zaś najwyższą forma rozwoju ducha jest archanioł, który do swego istnienia nie potrzebuje nawet ciała eterycznego. Istnieją poza tym i inne byty, które za podstawę swej egzystencji nie mają planu fizycznego, lecz np. astralne bądź eteryczne. Są to duchy przyrody, jak gnomy, rusałki; demony. Występują również istoty myślowe, egregory, które egzystują jako powłoki astralne bądź eteryczne i są jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni i imaginacji (czy tylko ludzkiej?).

Egzystencja na planach nie jest jednak tak jednoznaczna, jakby się mogło wydawać. Każdy rodzaj ducha (określanego często jako monada) nie jest ograniczony tylko do przypisanych mu planów, lecz zawsze dotyka i posiada zalążek ciała na wyższym szczeblu oraz nierzadko zalążki ciał innych planów. Sama struktura i funkcja planów są jednak ściśle określone. Plan fizyczny składa się z materii, dostrzegalnej pięcioma ludzkimi zmysłami. Materia eteryczna nadaje ciału fizycznemu kształt i właściwości i razem tworzą w ten sposób ciało kamienia, mimo, ze jego duch egzystuje tylko fizycznie. Składnikiem materii astralnej są popędy i afekty, które kierują materią eteryczną i fizyczną tworząc ciało rośliny. Materia myślowa (mentalna) składa się z konkretnych myśli oraz informacji, formuje ona bardziej złożone organizmy, czyli zwierzęcia. Dusza w ciele ludzkim rozwija zdolność myślenia abstrakcyjnego, dotyka zatem już świata przyczynowego, a pracując nad sobą tworzy etykę, czyli zawiązuje zalążek na platformie buddycznej (innymi słowy: etycznej). W najwyższej fazie rozwoju duch osiąga wymiar atma, czyli świata ducha (jest to nieco zawiłe i niedopowiedziane, dopiero późniejsi autorzy, np. Bruce opisują szerzej świat atmiczny, choć również dość niejasno, gdyż w zasadzie nie ma on tak ściśle określonej funkcji jak pozostałe plany). Istnienia zalążków ciał egzystujących na wyższych planach jest uzasadnione potrzebą zawiązania nowych ciał niższych po śmierci poprzedniego organizmu, czyli zniszczenia obiektu poprzedniego. Mechanizm ten najlepiej obrazuje to, co dzieje się z duchem człowieka po śmierci. Wpierw opuszcza swe ciało fizyczne, po pewnym czasie również eteryczne, które nie jest mu już potrzebne. Następnie trwa w powłoce astralnej, dopóty, dopóki nie wyczerpią się jej zasoby, co trwa zwykle około 1/3 życia ziemskiego (okres tzw. Czyśćca). Następnie pozostaje na planie mentalnym, gdzie czeka na swe następne wcielenie, bądź przechodzi w wyższe formy istnienia. Po okresie tzw. Nieba, duch wyszukuje sobie odpowiednie dla niego warunki, potrzebne dla dalszego jego rozwoju. Tworzy wiec nowe ciało astralne, wyszukuje nowych rodziców i wchodzi do świeżej powłoki eterycznej i fizycznej. Jest to nowa inkarnacja, która nie ma jednak łączności z ciałem przyczynowym, które zachowuje wspomnienia poprzednich wcieleń. Reinkarnacja jest ogromnie, według teozofów ważna w cyklu istnienia każdego ducha, pozwala bowiem na rozwijanie doświadczeń i umiejętności oraz wiedzy niezbędnej do przejścia na kolejne fazy istnienia. Nierozerwalnie z pojęciem reinkarnacji wiąże się też prawo karmy. Obie te idee wiążą się ze sobą tak ściśle, iż jedna bez drugiej nie ma sensu istnienia. Karma oznacza w sanskrycie działanie (od "Kri" - działać). Oznacza ona ni mniej ni więcej, tylko następstwa pewnych działań (właściwie wszystkich postępków w życiu danej istoty), które składają się na życiowy bilans danej jednostki. Działania mogą mieć charakter pozytywny (wyznaczony przez ściśle określone pojęcie dobra), bądź negatywny (analogiczne pojęcia zła). Życie istoty ludzkiej przepełnione jest uczynkami dobrymi i złymi. Wyznaczają one bilans każdego z wcieleń. W kolejnych wcieleniach płaci się za wyrządzone krzywdy, bądź odbiera nagrodę za wyrządzone dobro. Istota ludzka nie dąży jednak do wytwarzania wyłącznie dobrej karmy. Jej celem jest poznanie zarówno dobra, jak i zła, jednak doskonałość osiąga poprzez umiejętność nie wytwarzania karmy w ogóle oraz uniezależnienie się od świata, w którym żyje. Jeśli wiec wytwarza karmę dobrą, będzie musiał w następnym wcieleniu wyzerować jej bilans odbierając wysokie dawki przyjemności, jeśli natomiast wytwarza karmę złą, będzie ja musiał odpracować. Nie oznacza to, że bilans złej karmy musi wyzerować w jednym wcieleniu, gdyż człowiek posiada ograniczoną wytrzymałość. Dlatego też duch może rozłożyć sobie spłatę długu na "raty" i czynić ja przez kilka pokoleń. Kolejną kwestią jest płciowość duszy. Duchy młode są w swym pierwszym wcieleniu ludzkim stuprocentowo męskie, bądź żeńskie. Doskonałe dusze posiadają cechy obu płci, gdyż, by zaznać tej doskonałości musza poznać każdy aspekt życia, z różnych punktów widzenia. Nie oznacza to jednak, że dusze musza być bezpłciowe, dla każdej stosunek duchowych cech kobiecych do męskich jest indywidualny i zwykle inny.

Tak w dość potężnym skrócie wygląda ideologia i podstawy światopoglądu teozoficznego. Wróćmy jednak do kwestii okultyzmu. Swego czasu zostało powiedziane, iż wraz z pojawieniem się teozofów i ich popularno - magicznych publikacji, okultyzm zaniknął. Zagadnienie to można analizować z dwóch stron; jest to prawda, gdyż wiedza, uważana do tej pory za tajemną stała się powszechnie dostępna i nie chodzi tu wyłącznie o wiedze zaczerpnięta od Hindusów. Za ciosem poszedł również okultyzm europejski, otwierając swe podwoje dla szerokich mas ludzkich. Z drugiej strony jednak widać, iż okultyzm w pewnym stopniu trwa nadal, a nawet się rozwija, jednak w nieco innych formach niż kiedyś. Prężnie funkcjonują loże masońskie, które ukrywają swą wiedzę (z rzadka magiczną bądź ezoteryczną), by pozyskać jak najwięcej władzy. Okultyzm stał się tej władzy narzędziem i poprzez stowarzyszenia o różnym stopni tajności rozwija się w kierunku, którego dawni okultyści przewidzieć nie mogli. Pozostaje również pewno narzucające się na każdym niemal kroku wrażenie, ze prawdziwe arkana wiedzy tajemnej pozostają wciąż ukryte, a ludzie, którzy czynią aktywne badania przekazują tą wiedzę tylko nielicznym, niekoniecznie zgromadzonym w sekretnych stowarzyszeniach. Wydaje się, iż wiedza upubliczniona jest tylko skorupą (łatwo przyswajalna zresztą), która oddziela świat profanów od tajemnic prawdziwie głęboko schowanych. Wiedza ta ukrywana jest często w formie symboli zrozumiałych tylko dla nielicznych, stanowiących nieprzemijalną barierę nawet dla doświadczonych z pozoru magów. W wiedzy tej pełno jest niedopowiedzeń, skojarzeń dostępnych tylko nielicznym z danego kręgu wpływów określonych osób. Nie jest to zjawisko bynajmniej niepokojące, ponieważ wiedza ta, z biegiem czasu ujawnia się sama, z początku fragmentarycznie, później zaś coraz wyraźniej, aż zostanie opublikowana w całości w książce, bądź upubliczniona w Internecie.

Magiczny system wyznawany przez teozofów uległ naturalnej ewolucji. Rozdzielił się na kilka podsystemów, już za czasów przewodnictwa Anny Besant. Najzacieklejsze spory toczą się w tej chwili o strukturę rzeczywistości. Jedni przyjmują informacje o planach dosłownie, inni odrzucają je, powołując się na współczesne badania naukowe. Istnieje również spora grupa ludzi kontynuujących badania struktury rzeczywistości. Są to ludzie łączący filozoficzne teorie (np. teorię substancji itp.), kontynuujący badanie i klasyfikowanie planów rzeczywistości oraz starający pogodzić to wszystko z teoriami naukowymi. Ostatnie badania wskazują na zwrócenie większej uwagi na teorie eteru oraz zredukowanie liczby planów. Daje się również zauważyć zmiany dotyczące zapatrywania na rolę oraz pozycję poszczególnych planów. Magiczny światek jest bardzo warstwowy. Ta część, która jest powszechnie dostępna jest skostniała i zastała. Jednak pod spodem wre ciężka praca, rozwija się współczesny ezoteryczny okultyzm. Jednak większość magów rozwija się czerpiąc z dziedzictwa teozoficznego. Rozwój ten idzie w wielu kierunkach, często niezrozumiałych przez znaczną część magicznej społeczności. Ludzie, którzy czerpią swą wiedze i teorie wyłącznie lub głównie z gotowych materiałów pozostają jednak w tyle i brak im zrozumienia czołówki, pracującej nad rozwojem Sztuki. Zmiany zapoczątkowane w XIX wieku trwają..

Systematyka Rzeczywistości

Zastanawialiście sie kiedyś nad usystematyzowaniem rzeczywistości?

My w kręgu znajomych - owszem. doszliśmy przy tym do być może dziwnych acz logicznych wniosków. z góry chcę uprzedzić iż każdy kto stwierdzi że to wszystko to tylko domniemania, wedle siebie może i mieć racje - jednakże chciałbym również zauważyć iż ogrom ogółu szerokopojętej nauki naszej cywilizacji opiera się na domniemaniach. otchoćby fizyka i teorie Einsteina, Lorentza, Feingenbauma itd czy też biologia i darwinistyczne odzwierciedlenie ludzkich korzeni. na te tematy jednakże nie zamierzam sie tu rozpisywać bo to temat i do innej newsgrupy jak i na z innej beczki rozważania. Tak czy owak przejdźmy do rzeczy.

w naszych rozważaniach doszliśmy do kilku wniosków. Wyszliśmy z założenia iż w istocie podziały na "plany rzeczywistości" (czy też fokusy, spektrale itd) są doskonale i absolutnie sztuczne tzn wszystko jest w istocie jednością. Idąc dalej doszliśmy do stwierdzenia iż plan fizyczny wyłonił się w istocie z planu eterycznego.

Po tym jakże oczywistym stwierdzeniu wysnuliśmy kolejne założenie - mianowicie mowa w nim o 2 planach o których szczególnie się traktuje w "literaturze" ezoterycznej - "ASTRAL" i "MENTAL" - nie są oddzielnymi niby-planami rzeczywistości, nie wchodzą do podziału, są tylko jakościami urojonymi, nie posiadającymi jakiejkolwiek konkretnej wielkości.

Teraz pora przejść do definicji:

"plan" eteryczny jest "planem" podstawowym, jest dowolną jakością podstawową, składa się z pierwotnych cząstek. Z niego zbudowany jest "plan" fizyczny.

w "planie" fizycznym powstał ludzki umysł.

Umysł ów wykształcił ASTRAL - czyli bezwymiarową "wewnętrzną" przestrzeń - miejsce analiz problemów typu "co by było gdybym wczoraj gadał z anką a nie z adrianną" - otoz każdy człowiek w istocie posiada swój własny indywidualny i wewnętrzny astral. Choćby siedząc na ławce w parku i analizując wymieniony problem przenosimy się do astralu - tj pogrążamy się w swoim własnym wewnętrznym świecie, tak iż przez daną ilość czasu doznania i bodźce z otoczenia są ignorowane przez nasz umysł skoncentrowany na swoistym drugim "ciele" - tym wewnątrz umysłowym, astralnym.

Mental jest szumem informacyjnym. Jest przekaźnikiem ogólnej informacji. Dowolny obraz, słowo, dźwięk, czy myśl - to właśnie informacja. Mental szumi od natłoku informacji.

Astral jako części naszego umysłu posiada podatność na kształtowanie przez nasz umysł właśnie. Można więc dostosować go w ten sposób by mógł on filtrować informacje z mentalu - filtrować tak by zdobywać więcej informacji, zwłaszcza tych które umykają naszym "standardowym" zmysłom. Pytanie - po co pozyskiwać te informacje? Otchoćby by doskonalić samego siebie. By nauczyć się czytać szum myślowy który "emitują" inni ludzie. Bądź by poznawać smaczki otaczającego nas świata.

analiza koncepcji i dogłebne badanie trwa. tekst ten przekazuje tylko - mocno okrojone z wątków pobocznych i z wielko objętościowych rozważań nad istotą rzeczywistości - uogólnione przedstawienie zagadnienia. możliwe że nie uniknąłem błędów ale goni mnie czas. głebszy artykuł wystosujemy już po przeprowadzeniu wszelkich rozważań.

Struktura rzeczywistości.

Każde magiczne działanie, każda magiczna doktryna, słowem wszystko co z magią i nie tylko zresztą związane umiejscawiamy w rzeczywistości. Często działanie nasze uważamy za poprawne właśnie dla tego, iż mieści się w rzeczywistości przez nas przyjmowanej. Większość działań, które jest obecnie praktykowana przez magiczne społeczeństwo wymaga zaakceptowania jakiejś określonej struktury rzeczywistości. Najczęściej spotykanym, jest obraz rzeczywistości przedstawiony w ujęciu stratyfikacyjnym, z podziałem na różne plany, takie jak Astral itp. Istnieją również inne teorie, a jedną z nich, opartą na kilkuletnich badaniach, mam zaszczyt przedstawić w poniższym tekście. Forma owego tekstu jest dość skondensowana i wymaga od czytelnika solidnego przemyślenia informacji w nim zawartych. Zapraszam do lektury!

Od samego początku istnienia, ludzkość stara się opisać rzeczywistość, w której żyjemy. Przez wieki wykształciło się wiele jej przedstawień, z różnych punktów widzenia. Od okresu oświecenia jednak, powszechnie przyjęto racjonalistyczny pogląd istnienia świata wyłącznie fizykalnego, choć niektórzy naukowcy wierzyli w świat duchowy, jednak nie badali go uważając, iż jest to niemożliwe. Dziś problem istnienia wymiarów innych niż fizyczne powierzono religiom i parapsychologom. Niezależnie od nich jednak, kształtuje i rozwija się owo zagadnienie w ramach środowiska okultystycznego. Najbardziej popularne systemy klasyfikacji rzeczywistości wywodzą się z nauk teozoficznych, opartych oczywiście na starożytnej wiedzy Indii. Poza czystym ujęciem teozoficznym (opisanym w tekście o teozofii i okultyzmie mojego skromnego autorstwa), najpopularniejszy jest pogląd przedstawiony przez Bruce'a, który można odnaleźć w Traktacie o Projekcji Astralnej. Reszta informacji zawarta jest w opisach różnych systemów religijnych, które są zwykle powszechnie dostępne w każdej bibliotece, księgarni lub Internecie.

Przejdźmy jednak do badań, jakie od dłuższego czasu prowadzi nasza ekipa. W okolicach lipca i sierpnia 2005 roku próbowaliśmy dokonać usystematyzowania podziału rzeczywistości tak, by był on obiektywny. Oparliśmy się na zebraniu informacji z różnych źródeł, przyjęliśmy natomiast terminologię teozoficzną, ze względu na jej powszechne użycie i szerokie rozpowszechnienie. Niestety, ilekroć podejmowaliśmy próby zrozumienia i ustalenia korelacji zachodzących między planami oraz funkcji przez owe plany spełnianych, dochodziliśmy do martwego punktu. Ostatnio jednak prace posunęły się do przodu, głównie ze względu na szereg całkiem przypadkowych odkryć. Nasze rozważania rozpoczęte zostały od analizy transowych stanów jakich doświadczyłem ja oraz moi przyjaciele. Okazało się, iż w miarę postępów, czyli osiągania (zgodnie z myślą Bruce'a, który wychodzi od teozofów bądź bezpośrednio Hindusów) kolejnych poziomów (lub planów) w swych wędrówkach, w zasadzie zmienia się niewiele, gdyż pojawiają się po prostu dodatkowe elementy, które czasem dominują nad innymi. Dominującym jednak uczuciem, za każdym razem, gdy w trans zapadaliśmy, było doznanie uczucia ogarniania całym sobą informacji. W moim przypadku chodzi o odbieranie różnych bodźców (na razie obejmujących wzrok i słuch, z rzadka dotyk), które niosą ze sobą informacje, z których można wyłowić niestety tylko niewielką część ich sensu. Dojmujące wrażenie bycia otoczonym przez informacje było wspólne dla większości z nas, inni określali to jako uczucie nie dające się sprecyzować. Doszliśmy więc do wniosku, że pojawianie się bodźców w wyniku dalszego rozwoju umiejętności niekoniecznie musi oznaczać osiąganie kolejnych planów, gdyż odbywało się to nie skokami, lecz bardzo płynnie. Potrzebny był jeszcze odpowiedni impuls, który spowodowałby nagłe połączenie się luźnych skrawków w logiczną całość. Impulsu takiego dostarczyło studiowanie podstaw pewnych starożytnych religii, zwłaszcza zoroastryzmu, opierającego się na dualizmie całego naszego świata oraz taoizmu i buddyzmu. To przypomniało nam, iż przecież każda większa religia (jakkolwiek by dualizmu nie znosiła) wprowadza właśnie dualistyczny podział świata, a ten jako najprostszy musi być najlepszy. Byłą to słuszna droga, jednak tylko przez jakiś czas, gdyż później, w wyniku wnikliwych obserwacji wyłoniły się zaskakujące wnioski. Okazało się bowiem, że nawet podział na dwoje, jest błędem, gdyż rzeczywistość jest strukturą monolityczną. Początki badań jednak, owocowały nieco innymi wynikami. Tok tych badań zawiódł nas najpierw ku dualizmowi.

Wystarczyło wtedy usystematyzować informację, które zgromadziły się przez miesiące badań. Przyjęliśmy, jak to już zostało napisane, iż rzeczywistość jest dualna. Innymi słowy dzieli się na część fizyczną i niefizyczną, dla uproszczenia przywykliśmy nazywać tę druga połowę mentalną, ze względu na znaczenie jakie odgrywa. Otóż badania nasze udowodniły, iż podróże w stanie transu odbywają się w "przestrzeni" wypełnionej informacją, a ściślej będącej informacją. Informacja ta, jest uniwersalna, zawiera się w niej bowiem absolutnie każda informacja. Zachodzi jednak pytanie, czy podział na plany, uznawany za powszechnie panujący w światowym okultyzmie jest niesłuszny. Odpowiedź jest niestety twierdząca, z paru konkretnych powodów. Wielkie znaczenie przypisuje się obecnie wymiarowi astralnemu, który poczęto pojmować jako równoległy świat, który mimo, iż wygląda niemal identycznie jak nasz, to różni się tym, iż zamieszkują go dziwne istoty oraz można natknąć się tam, podczas swoich podróży na różne ciekawe zjawiska. Współcześni badacze zapomnieli jednak, jakie było pierwotne znaczenie planu astralnego. Otóż wymiar astralny uważano albo za siedlisko ludzkiej duszy (choć w połączeniu z planem przyczynowym w wypadku systemu Hinduskiego), albo za wymiar wykreowany przez umysł podróżnika, który w niego wstępował (stąd zresztą nazwa Astralny, czy Gwiezdny, średniowieczni okultyści bowiem wierzyli, iż wchodzą w ten sposób [czyli poprzez swoja kreację] do niebiańskiej [gwiezdnej] domeny). Takie podejście wyjaśniałoby zapewne wygląd planu astralnego, wykreowanego w umysłach ludzi, którzy żyją w czasach, w których panuje inne postrzeganie struktury wszechświata, niż w średniowieczu i wcześniej. W naszych wczesnych już badaniach przyjęliśmy zatem, iż wymiar astralny istnieje wyłącznie w umysłach ludzkich i stanowi zapewne jakąś część nieświadomości (co wyjaśnia, że aby się do niego dostać trzeba zapaść w trans). Służy on natomiast odbieraniu informacji zawartej w planie mentalnym, jest niczym lustro (lub ekran), w którym informacje te się pojawiają. Oczywiście każdy z nas podczas transu odbiera całość informacji zawartych w obszarze aktualnie badanym, jednak nie każdy potrafi z nich cokolwiek wyłowić. Stąd bierze się poczucie wchodzenia w wyższe wymiary, wynikające z możliwości odbioru coraz szerszego zakresu informacji. Przyjąłem, iż odbieranie informacji zależy od posiadanej wiedzy (nie jest to jednak wiedza stricte taka, jak rozumie się ją potocznie; chodzi również o pewne zasoby informacji dostępne jedynie na poziomie nieświadomości). Jednak nie jest to czynnik jedyny; nasze zdolności percepcyjne mogą zależeć od sporej ilości czynników, np. od karmy, którą gromadzimy, naszego poziomu moralnego, stopnia poznania sił rządzących światem fizycznym itp. (nazywanie tych czynników wydaje się czasem nieistotne, gdyż każdy rozwinięty Mag, przynajmniej podświadomie wypełnia wszystkie lub większość powinności moralnych, czy też karmicznych wobec siebie i otaczającego świata). Te zagadnienia cały czas pozostają w sferze badań. Poznawszy jak gdyby pierwszy stopień wtajemniczenia można prowadzić już szeroko zakrojone badania nad wymiarem mentalnym. Szybko zauważymy, iż z czasem zaczynamy postrzegać rzeczywistość inaczej i coś tu zaczyna nam nie pasować. Przyczyną tego jest świadome przyjęcie dualnej struktury rzeczywistości, która wydawała się słuszna, jak wspomniałem już wcześniej, jedynie na początku badań. Kiedy zdamy sobie sprawę, że to pojmowanie nie jest jednak wystarczające, powinniśmy przejść do pojmowania rzeczywistości tak, jak ją postrzegaliśmy od początku i naturalnie, czyli jako monolitycznej całości. Należy tu zrozumieć, iż tzw. plan mentalny, wiec informacja, zawiera się w rzeczywistości w planie fizycznym i jest jego nierozerwalna częścią, te struktury przenikają się wzajemnie. Informacja wydaje się być manifestowana poprzez materię. Można zauważyć tu pewne analogie z filozoficzną teorią substancji, czasem też rozważania prowadzą w jej kierunku, jednak w rzeczywistości nie wypełnia ona do końca niszy problemowej, choć jest wysoce pomocna w pojmowaniu zagadnienia, dlatego wypadałoby się z nią zapoznać i uczynić ją punktem wyjścia dla swoich badań.. W takim wypadku, wchodzenie w trans oznaczałoby omijanie materii i skupienie się wyłącznie na jej formie, więc informacji o jej właściwościach itp. Dość trudno zrozumieć strukturę niepodzielnej rzeczywistości, która można ogarniać jej częściami. To dość paradoksalne, jednak badania praktyczne wskazują na to, iż tak w istocie się dzieje. Wchodząc w trans, odbieramy przy pomocy swoich pod i nadświadomych narzędzi zmysłów (Astral) tę część rzeczywistości, której początkowo nie jesteśmy w stanie ujrzeć normalnymi narzędziami percepcji (czyli pięcioma zmysłami). Po pewnym jednak czasie, w wyniku solidnych treningów, zaczniemy zauważać pewne pomijane wcześniej powiązania i zależności w tzw. planie fizycznym. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, iż widzieliśmy je przez cały czas, jednak nie potrafiliśmy się na nich skupić, uznając za nieważne. Takie coraz bardziej szczegółowe postrzeganie rzeczywistości może wprowadzać umysł w stan solidnego zamieszania dopóty, dopóki nie zrozumiemy, jak zależności owe wpływają na rzeczywistość i jak z nich korzystać. Na tym etapie istnieje pewne niebezpieczeństwo lekkiego obłędu, wynikającego z pewnego szoku, jednak jeśli nawet takowy się pojawi, to przejdzie po dość krótkim czasie. Co daje nam poznanie owych wspomnianych wcześniej zależności? Na pewnym etapie rozwoju będzie można zauważyć szereg korzyści wynikających z poszerzenia naszej wiedzy i wyostrzenia percepcji. Będą objawiać się one jako coraz częściej pojawiające się zbiegi okoliczności pozwalające na zrealizowanie pewnych celów, pragnień. Im bardziej poznajemy rzeczywistość, tym lepiej jesteśmy w stanie się w niej poruszać. Dalsze rozważania i dostępowanie do informacji pozwala już na coraz większe zrozumienie rzeczywistości jako całości, bez potrzeby dzielenia jej na pewne części, pomocne z początku przy analizie jej struktury.

Istnieje również zasadnicza kwestia sensu doznawania informacji i wykorzystania zależności, które nam towarzyszą. Otóż przyswajając informację (na różnych poziomach świadomości) możemy coraz bardziej, korzystając ze znanych nam zależności, wpływać na rzeczywistość. Informacja pozwala nam na wybór najlepszej drogi, a poznane zjawiska dają możliwość zwiększenia prawdopodobieństwa naszego wyboru. W przypadku, gdy siły nasze są zbyt słabe, poznanie informacji daje nam możliwość wyboru rozwiązania optymalnego dla naszych możliwości. Jak widać zrozumienie struktury rzeczywistości okazuje się bardzo pomocne w codziennym życiu, jak jednak trenować, by dojść do takiego stopnia rozwoju?

Na początku części drugiej napisałem, iż należy swe badania przeprowadzić stopniowo i nauczyć się najpierw operować w rzeczywistości pojmowanej dualnie. Można to osiągnąć poprzez regularne treningi w tzw. podróżach astralnych, innymi słowy wchodząc w trans. Nie należy jednak uruchamiać swej wyobraźni, a jedynie dać się ponieść w swej "podróży" ślepemu losowi, wpaść w pewien dryf. Najlepiej po prostu położyć się, zamknąć oczy, wyrównać oddech i nie wykonywać żadnych działań ani nie korzystać z żadnych technik (lina itp.). Po pewnym czasie wystąpi zapewne owo nieokreślone uczucie obcowania z informacją. Kiedy zaczniemy odbierać urywki tej informacji, będzie to oznaczać, iż jesteśmy już na dobrej drodze. Reszta przyjdzie już sama.

Posłowie:

Tekst ów rodził się w wielkich bólach przez kilka miesięcy. Ciągłe spory między nami uniemożliwiały porządne zredagowanie go, za co jestem nam wszystkim wdzięczny, gdyż teraz, drodzy Czytelnicy, możecie poznać ostateczną jego wersję. Informacje w niej zamieszczone odpowiadają w końcu (przynajmniej w ogólnym zarysie) wszystkim nam. W badaniach uczestniczyli: Michał, Wojciech, Grzegorz oraz ja, czyli Maciej, natomiast wielką pomocą były moje dyskusje z niejakim Szymonem S., któremu gorąco chciałbym podziękować za wyjaśnienie niektórych aspektów sprawy z punktu widzenia filozofa. Badania nasze prowadzone były przez bardzo długi okres czasu, ze szczególnym nasileniem na miesiące wakacyjne, po których bezpośrednio powstała pierwotna wersja tekstu, różniąca się od powyższego tak diametralnie, że po odpowiednim zredagowaniu można by przedstawić ją jako ciekawostkę.

Z przedstawionym tutaj sposobem opisu rzeczywistości, może dla niektórych kolidować ich wiedza i poglądy wypracowane starannie na dziełach Bruce'a czy teozofów lub jeszcze kogoś innego. Ciężko jest bowiem, opierając się o powyższy pogląd, umieścić większość magicznych działań poza umysłem ludzkim i nadać im prawdziwość. To powinno dać Czytelnikowi sporo do myślenia. Czy pojawią się sensowne wnioski? Miejmy nadzieję, że tak. Chciałbym również, by Czytelnik nie odrzucał od razu powyższych informacji ze względu na trudność w ich odbiorze.

Kwestia kolejna, to podobieństwo właściwości opisanych wyżej do niektórych opisów, które można znaleźć bądź to w źródłach internetowych, bądź drukowanych. Nie mogę negować poprawności niektórych z tych dzieł; właściwości rzeczywistości odkryte podczas naszych badań są zbieżne. Pisząc ten tekst nie dokonałem plagiatu ani nie oparłem się szerzej na żadnym z tekstów, które udostępnione są publicznie. Podobieństwa wynikające ewentualnie mogą wynikać albo z tego, iż doszliśmy razem z autorami powyższych do uniwersalnych wniosków, albo, że zabrnęliśmy w taki sam ślepy zaułek.

Początek drogi. Czyli jak zacząć magię?

W związku z zadawanymi nam ostatnio pytaniami, postanowiłem rozszerzyć nieco informacje zawarte w dziale FAQ: co trzeba zrobić, by zostać magiem/czarownicą. Nie znalazłem bowiem w sieci materiałów, które by mówiły o absolutnych początkach magicznej drogi i właśnie takie pytanie zadawane było najczęściej: od czego mam zacząć? Postanowiłem więc ruszyć troszkę głową i opracowałem pewien schemat, który powinien przynieść zbliżone do optymalnych rezultaty. Poniższy artykuł powstał w oparciu o moje własne doświadczenie oraz konsultacje ze znajomymi, jest także wypadkową przemyśleń o unikaniu błędów, jakie sami popełniliśmy. Wobec tego ad rem!

W ciągu ostatnich lat, z tzw. wiedzą tajemną młodzi ludzie (gdyż to zwykle ludzie młodzi poczynają się okultyzmem interesować) spotykają się głównie za pośrednictwem Internetu. Sieć posiada niezmierzone zasoby, jednak materiały tam zamieszczone skierowane są głównie do tych, którzy swą przygodę z okultyzmem zaczęli już jakiś czas temu. Są to oczywiście materiały przystępne, jednak ich cel osobom początkującym może ukazać się inaczej niż w zamierzeniach twórców. Zwykle obcowanie z magią rozpoczyna się od przeprowadzania jakichś rytuałów, korzystania z danych technik bez uprzedniego przygotowania; większość rzuca się w zasadzie od razu na głęboką wodę, gdzie nie ma żadnego oparcia dla stóp. Później zaś albo działania te przynoszą zamierzony skutek, albo następuje degeneracja "użytkownika" magii.

Podstawowy błąd polega przede wszystkim na braku solidnego światopoglądu (oczywiście pod kątem konstrukcji naszego świata) opartego na mocnych podstawach. Przed rozpoczęciem magicznych praktyk, większość nie ma pojęcia czym one w ogóle są i na jakich fundamentach się one opierają. Najważniejsza jest zatem edukacja w zakresie istoty Sztuki, jej historii, celów oraz możliwych sukcesów i porażek, jakie może ona przynieść. Mimo wszystko powinniśmy najpierw przeanalizować, czy magią zająć się w ogóle. Są oczywiście argumenty za oraz argumenty przeciw. Jeżeli koliduje to w jakikolwiek sposób z naszą wizją świata, trzeba jeszcze trochę zaczekać i dokształcić się w zakresie wiedzy filozoficznej i religijnej, jeśli jednak zauważamy już pewne zależności (których zwykle nie umiemy z początku nawet nazwać), należy zrobić swój własny, osobisty bilans opłacalności podjęcia magicznych praktyk. Nie jest to decyzja, która nie wymaga zastanowienia. Najlepiej przemyśleć ją przez kilka dni do kilku tygodni. Jeśli wynik jest pozytywny, należy rozpocząć swoja edukację. Tu pojawia się pewien problem, ponieważ najskuteczniejsza nauka odbywa się poprzez żywy kontakt z kimś, kto chce nam Sztukę przedstawić. Niestety większość osób, które rozpoczęły już swą edukację i posiadają pewien zasób doświadczenia, uważa się zwykle za jakiś niesamowitych mistrzów, którym niegodne jest nauczać profanów. Istnieją również pewne trudności w znalezieniu sobie nauczyciela, gdyż zwykle nie afiszują się oni na ulicy. Taki nauczyciel powinien przede wszystkim wyjaśnić młodemu adeptowi podstawy, czyli przedstawić magiczny pogląd na strukturę rzeczywistości, przypomnieć, czym tak naprawdę jest magia, skupić się na początku na jej filozoficznym aspekcie oraz na moralnych skutkach wykonywania magicznych działań. Po jakimś czasie należy zapoznać się z popularnymi systemami, których wizja Sztuki jest najbliższa naszej. Jeśli zainteresujemy się szczególnie którymś z nich, należy zapoznać się szczegółowo z jego doktryną, filozofią, później dopiero zaś z ofertą rozmaitych korzyści oraz technik, które oferuje. Dalej trening przebiega różnie, zgodnie z zasadami danej ścieżki.

Zwykle jednak bywa tak, iż młodzi adepci omijają podstawy. Natarczywe staje się wręcz pytanie dlaczego tak się dzieje? Otóż ludzie przestali lubić myśleć. Interesują ich jedynie fizyczne aspekty ich działań, gdzieś w tym wszystkim zaginął wyższy cel, szerzy się niemal nihilizm, który pociąga za sobą dziki i nieokiełznany hedonizm. Jeśli więc nie masz nigdy poważnych wątpliwości natury moralnej, problemy omijasz w sposób spontaniczny, nie interesują Cię podstawy, które zazwyczaj są dla Ciebie nudne, to za Sztukę się nie zabieraj.

Rozejrzyjcie się!

Otacza was świat pełen nieskończonych możliwości. Rzeczywistość niesie swymi tunelami informacje, niczym krew w arteriach, a dają one życie.

Nie jest rzeczą trudną osiągnąć szczęście. Trzeba wyzbyć się absurdów i skrajności, ego, a jednocześnie korzystać z możliwości danych naszemu ciału i umysłowi. Kluczem do zrozumienia natury procesów i zależności zachodzących w rzeczywistości jest nieustanny proces myślenia i uzupełniania swojego zasobu wiedzy poprzez intensywne wykorzystywanie możliwości percepcyjnych na wszystkich poziomach.

Dróg to osiągnięcia celu jest tyle, ilu ludzi stąpa po Ziemi.

Kreatywność! Twórczy rozwój i abstrakcja mogą sta się bodźcem do świecenia. Rozejrzyjcie się i korzystajcie ze swoich możliwości. Upór i cierpliwość pozwolą na osiągnięcie każdego celu, jednak fanatyzm jest niewłaściwy.

Nie należy narzuca sobie czegoś wbrew swojej woli, gdyż istota sama wie, co jest dla niej najlepsze, wszystko przychodzi z czasem. Nie należy traktować wszystkiego zbyt serio, jednak również zbyt błaho, znajdźcie swoje CHAO, swój MISZ i MASZ, a także swoje 5 ton lnu.

Animujcie się, egoizm rodzi altruizm.

Czasem trzeba upaść nisko, by móc wznieś się na szczyty.

Nie należy jednak ufać moralnością spisanym, narzuconym, tylko wewnętrzna moralność jest w stanie pokierować właściwie życiem.

Rozejrzyjcie się!

Szczęście jest cały czas blisko. Nie kryje się wśród pieniędzy, używek, wiedzy, miłości; jest wszędzie a proporcje bodźców są inne u każdego z nas.

Odkryj możliwości transgresji wszędzie!

Oświecenia przychodzi czasem znikąd. Jest w nas.

Profanacja

Jakże moje serce krwawi, gdy widzę, jak niszczy się świętość i to co JEST.

Obserwuję młodych magicznych adeptów, ich pierwsze kroki, niczym dziecięce raczkowanie, i czasami zastanawiam się, czy nie powinno się książek i materiałów o ogólnie pojętym okultyzmie, gdzieś schować, przed bandą ignorantów, która wykluła się pod koniec XX wieku.

Gdy rozmawiam z nimi, daję im wskazówki i staram się zgłębić ich powód próby wkroczenia na ścieżkę samorozwoju, czasami załamuję ręce. Najczęstszym powodem próby owego wkroczenia, jest dokonanie zemsty, czy "zdobycie laski" lub wygrana w totolotka. Jakże to są banalne pragnienia, a jak bardzo kalające Sztukę.

Każdy adept, który kroczy ścieżką magii dłużej, a jego Droga nastawiona jest na jak najwyższe rozwinięcie świadomości własnej, zdaje sobie sprawę z tego, jak pięknym narzędziem jest magia. Jest czymś, co płynie przez cały wszechświat, przenika każdą rzecz i każdą istotę. Pozwala poznawać samego siebie i innych, pozwala odkrywać świat sacrum, niedostępny dla profanów. A wokół piękna zlatują się muchy i sępy, które próbują uszczknąć fragment dla siebie, tak, jak nauczyła ich najbardziej zgubna z kultur- kultura masowa. Brać, brać, brać i nadal pozostać tępakiem, którego cała wyobraźnia sprowadza się do wyobraźni, którą jedynie rozwija tani film i nędzna książka, którą rozwija tak zwana moda.

Neofita Ścieżki magicznej tego nie widzi. Zniechęcam ludzi do magii, gdy zauważam ich prostackie zachowanie. To Sztuka dla rozwiniętych umysłów, otwartych i świeżych, nie dla wyprostowanych małp.

Moim zdaniem nie powinien się za magię brać ten, kto nie widzi, czemu ona posłużyć może. Najpierw należy zastanowić się "po co w ogóle wkraczać na Ścieżkę?". Należy zrozumieć czym jest magia i zastanowić się, czy jest się naprawdę tak otwartym i tak wytrwałym w chęci do działania i poznawania, tak zdolnym do wyrzeczeń i do praktyk, by się magią zająć. Należy magię zrozumieć. Czytać, czytać, czytać i niczego nie brać za dogmat absolutny, jednak rzeczy ważniejsze, a umysł inteligentny sam je znajdzie, bez żadnego FAQ, przyswajać. A gdy się zacznie rozumieć i zacznie magię czuć, zacznie nią oddychać i żyć, można wtedy rozpocząć jej praktykowanie.

Nie neguję tego, że magia może stać się narzędziem do osiągania celów. Niech jednak prostackie cele nie kalają tej sztuki i tego dziedzictwa. Po co używać magii żeby w sobie rozkochać kobietę [czy mężczyznę]? Zazwyczaj, gdy słyszę o takich zachciankach, to nie znając osoby, potrafię wykreować jej portret psychologiczny. Jest to osoba nieśmiała, wręcz tchórzliwa, przekonana o własnej wartości, oczywiście bezpodstawnie, która myśli, że świat należy do niej. Czy nie łatwiej zdobyć kobietę idąc do niej, rozmawiając, zapraszając na romantyczną kolację i wręczając bukiet róż? Po co tu działać magią? Jeśli ktoś zdobywa partnera za pomocą najświętszej z Sztuk, to niech zapomni o swoim wyimaginowanym uczuciu miłości. Gdzie bowiem jest miłość w tym przypadku? Jest tu tylko chęć posiadania kogoś, kogo by się normalnie nie posiadło i kto nie jest przeznaczony dla młodzieńca-profanatora.

Trzeba poczuć piękno magii i rozwinąć w sobie chęć poznawania, by korzystać z tych nadnaturalnych, a może najbardziej naturalnych, sił w celu zdobywania. Ale tego nie rozumieją niektórzy neofici. Są nastawieni na szybkie zdobywanie i nigdy nie zrozumieją piękna... i nigdy też nie zajdą daleko..

Seks i Magia.

On mnie dotyka i wiem - to jest właśnie to. Ma tak delikatne dłonie, choć nie twierdzę że jest słaby. Nie.

W tych pięknych chwilach czuję, że latam. Tak po prostu, choć to tak niezwykłe. Gdy pieści mnie, całuje tam gdzie nikt inny, gdy stanowimy jedność, czuję wtedy: razem przekraczamy doczesność.

Nie wiem czy wszyscy czują i postępują tak jak my. Chciałabym żeby tak było. Ludzie byliby chyba szczęśliwsi.

Zastanawiam się potem, gdy on już zasypia nad różnymi banałami. W tej błogości świetnie mi się myśli, och to prawda.

Jednak to nie ja mam być osóbką i tematem tego artykułu. Pragnę każdemu przekazać, na ile oczywiście jestem w stanie, ten gest boskości, spełnienie podczas aktu zjednoczenia. Zwyczajnie nazywa się to seksem, jednak przecież w życiu magów i czarownic seks ma jeszcze inny wymiar.

Faktem bezsprzecznym jest, że życie składa się z licznych momentów. W sobie znajduję te nieliczne dwadzieścia plus lat, złożone z zapamiętanych chwil. Przechadzając się w ten banalny sposób Pałacem Pamięci znajdują pewne spostrzeżenia, w ramach chwil, gdy kochałam się z różnymi facetami. Nie wszyscy z nich byli magami, jednak mam to szczęście, iż kilku tak. Czym jest różny "zwykły" fizyczny seks, od tego powodowanego mistycyzmem magii?

Na początku z pewnością jest to pewna dawka niezwykłości. Niestety nie mogę porównać moich doświadczeń z innymi laskami, bo jakoś tak chyba więcej facetów interesuje się okultyzmem i tematami pokrewnymi. Tak czy owak z ich perspektywy, przynajmniej tak jak się zwierzali, seks "magiczny" daje więcej satysfakcji, zapewnia jednocześnie pełną paletę przyjemności jak i wzbogaca wewnętrznie, tudzież przyczynia się do odpowiednich efektów wobec rzeczywistości. Mogę się z tym zgodzić w zupełności, choć oczywiście tak jak i "normalnie" zależy tutaj sporo od wprawy kochanków.

Nie to żebym była jakąś nimfomanką czy coś, jednak muszę z przykrością stwierdzić, że spotkałam niewielu naprawdę dobrych w łóżku kolesi. Jednak, co ciekawe, Ci sprawniejsi to właśnie magowie. Hihi, zdaję sobie sprawę, że czyta to zapewne męska większość, toż dodam: nie spoczywajcie na laurach kochani!

Wracając jednak do głównego topicu, seks w magii jest bardzo pomocny, pomijając już same walory nowych doświadczeń. Jak wiadomo wielu "ojców założycieli", jak przykładowo Zos Kia, czy Bestia 666 podkreśla ogrom znaczenia jakie odgrywa seksualność w magii. Chodzi głównie o rodzaj stanu oderwania od doczesności, w którym to stanie wola znajduje najwięcej efektywności wobec sprawiania odpowiednich zmian w strukturze rzeczywistości, biegu zdarzeń. Sama nie wiem czemu akurat właśnie w dokładnie takich przypadkach się to dzieje, tak czy owak jest to fakt, który popierają moje własne, ekhm "doświadczenia", jak również moich "magicznych kochanków".

Oczywiście wszelkie efekty i profity płynące z czynienia magii w złączeniu z seksem zależne są też od odpowiedniej wprawy i postępu na osobistej ścieżce rozwoju. Zatem trzeba trenować i próbować jak najczęściej ;-)

Dobrze, ociupinkę przybliżyłam zagadnienie, teraz udzielę kilku prawdziwie oczywistych i banalnych porad.

Tak jak i w wypadku "zwykłej" magii, ważny jest nastrój i atmosfera niezwykłości. Nie pozwólcie by konsumowanie miłości było zwykłe i codziennie, pospolite. Choć pozornie wydaje się to przeciętnie istotne (a chyba zwłaszcza młodym adeptom Magii Chaosu), to jednak wierzcie mi że odgrywa zasadniczą rolę. I szczęśliwie potwierdzają to nie tylko moje doświadczenia.

Przykładowo pomaga odpowiednia muzyka, najlepiej za każdym razem inna, a jednocześnie odpowiednio podkreślająca cel danej "sesji". Najlepiej dobierać odpowiednie kawałki na odpowiednie chwile danej ceremonii. Długość całej playlisty zależy od tego co chcecie osiągać, no i również od waszej seksualnej kondycji. Okolice między godziną, a dwoma są według mnie odpowiednie, bo odpowiednio wprawionym w "obcowaniu" pozwolą na zrealizowanie nawet kilku różnych Aktów Woli. Oczywiście czas ten nie jest żelazną zasadą, każdy powinien dobrać sobie odpowiedni wedle własnych możliwości. Zresztą wraz z przybywającym doświadczeniem będziecie już wiedzieć jak długo jest najlepiej.

Drugą równie ważną sprawą jest światło. Też musi być odpowiednie, przyciemnione, jak o zmierzchu, pomiędzy budzącą się nocą a zasypiającym dniem. Dobre są do oświetlenia świece. Same w sobie pomocne do wielu rytuałów, podczas magicznego seksu stworzą odpowiedni klimat, podkreślą niezwykłość chwili. Mogą być rozstawione dowolnie, wokół łóżka, bądź przykładowo w formie okręgu, lub innego symbolu, gdy kochacie się przykładowo na podłodze, bądź dużym okrągłym stole. Nie muszę chyba dodawać, że w obu tych wypadkach dobrze jest zapewnić sobie coś "miękkiego" na podłożu, głównie chodzi to komfort nasz, czyli kobiet, choć niektórym takie "drakońskie" warunki zupełnie nie przeszkadzają.

Owszem, można się kochać i przy pełnym świetle, ale to "troszeczkę" odziera Wasze wspólne czynienie Woli z aury mistycyzmu. Dodam jednak iż czasem pełne oświetlenie jest nieocenione, przykładowo podczas fellatio gdy czarownica ma wyrysowany sigil na czole ;-) Inne sytuacje też wchodzą w grę. Wszystko zależy od inwencji, i celów. Ja jednak osobiście preferuję stonowane światło.

Zapach, następna przydatna rzecz. Może być ostry bądź łagodny, niemal mdły. Buduje atmosferę zwłaszcza na początku, później jednak zwykle umysł spycha go na dalszy plan, zwłaszcza, gdy para przeżywa chwile uniesienia. Chcę także podkreślić, że nie powinniście się wstydzić własnych zapachów (ach ten zapach piżma :->), lecz nie polecam rytualnego (ani innego) kochania się po ciężkim dniu pracy, lepiej jest się wykąpać. No chyba, jeśli i w tym macie jakiś cel, bądź stanowi to część ceremonii. A i dziewczyny, nie używajcie ostrych perfum, lepiej pozostawić naturalny zapach czystego ciała. To samo Wy faceci! ;-)

Skoro "stwarzanie klimatu" mamy już za sobą, przejdę do rad dotyczących samego aktu (bądź aktów).

Rytm. Odgrywa ważną rolę. Powinien być odpowiednio dostosowany do celów, a jednocześnie do samych możliwości kochanków, dlatego nie powinniście wymuszać "szybciej mocniej". W odpowiednim stanie transu powinniście zresztą bezsłownie wyczuwać odpowiedni rytm. Przykładowo do "niecnych" celów dobry jest agresywny, brutalny rytm, by wyzwolić maksimum emocji i gniewu i podniecenia. Możecie też robić zupełnie odwrotnie, wszystko zależy od was i od tego jakie pojawiają się najczęściej efekty w zależności od rytmu, i emocji.

Spojrzenie. Z własnych doświadczeń wiem, dobrze jest patrzeć, nawet w chwilach uniesienia. Oczywiście na początku trudno jest je dobrze kontrolować, a zwłaszcza u nas dziewczyn. Pewna wprawa jednak przyczyni się do zwiększenia stopnia kontroli. Inną, a ważną, kwestią jest również tutaj ta "wyższa" percepcja. Podczas orgazmu, o czym zresztą wspominają różne i różniaste publikacje, należy skupić się na adekwatnym do całej ceremonii (bądź danej jej części) celu, by w konsekwencji przyczynić się do osiągania zamierzonych efektów. W odpowiednim ukierunkowaniu umysłu i percepcji tkwi cała esencja magicznych "wygibasów". Wywoływanie pożądanych biegów wydarzeń, zmiany w rzeczywistości, zachodzą właśnie dzięki ostatecznemu skonsumowaniu, apogeum seksu, będącego konkluzją całej eskapady z budowaniem nastroju, rytmu, deklaracji i innych składników "rytuału".

Dodam jeszcze kilka drobnych porad dla "magicznych par".

Ważne jest byście się nie wstydzili własnych ciał, musicie odrzucić wszelkie kompleksy i przywary ego. Nie może być miejsca dla jakichkolwiek "nie chcę" czy "nie lubię". Kolejna rzecz, to praktyka i oswajanie się ze sobą, jak również rozwijanie kondycji seksualnej. To powinno zwiększyć i dynamikę i perspektywy, a troszeczkę "przy okazji" doznania.

Ponadto nie powinniście sprowadzać waszych wspólnych chwil do wykonywania "zawodu". Niech to, co wspólnie robicie będzie szczere i oparte na wzajemnym pełnym zaufaniu i zrozumieniu. O, ile na co dzień możecie być przyjaciółmi, o tyle podczas wspólnego czynienia magii powinniście obdarzać się miłością i podkreślać niezwykłość tego co robicie.

Zazdrość jest zupełnie wykluczona, nie może się pojawiać, bo zniszczy nawet najbardziej dopracowane "momenty". Zamiast tego cieszcie się sobą i czyńcie Wolę, nie skrępowaną konwenansami czy tabu.

Eksperymentujcie. Jeśli nadarzy się okazja by poszerzać horyzonty, łapcie ja. Najlepiej zaś sami stwarzajcie takie okazje. Ja na przykład miałam szczęśliwie możliwość grupowej "rytualizacji". Jeśli i wam zdarzy się możliwość i dopiszą osoby, poczyńcie stosowne ustalenia i do dzieła! Kto stoi ten się cofa!

Na koniec jedna złota rada: strach zabija umysł. Nie bójcie się szukać nowych doświadczeń i nowych możliwości by doskonalić siebie. Kochajcie się i Niech Wola będzie całym Prawem.

O Wiedzy Tajemnej. Najprościej, najgłupiej, lecz najbardziej prawdziwie.

Zastanawiającym faktem, nad którym właściwie nikt się za bardzo nie zastanawia, jest ukrywanie wiedzy i informacji, znane ogółowi pod nazwą okultyzmu. Ot większość przyjmuje istniejące status quo i nie ma zamiaru tego zmienić. Jest to niezmiernie ciekawe, ze najprzydatniejsza wiedza pozostaje w rękach nielicznych, a ujawniona nie zmieniłaby świata na gorsze, ani tym bardziej nie zaszkodziłaby ludziom. Należy jednak powiedzieć, ze sens słowa "ukrywać" jest tutaj wieloraki. Pierwsze znaczenie jest oczywiste, ktoś posiada wiedze i ją tai, drugie jest nieco nietypowe, gdyż ukrywanie wiąże się ze świadomą dezinformacją oraz utrudnianiem dostępu do wiedzy zgromadzonej gdzieś i z pozoru dostępnej dziecinnie łatwo; objawia się to brakiem chęci rozpowszechniania informacji o źródłach tejże wiedzy lub celowym dezinformowaniu o jej rzekomych złych skutkach. Oczywiście nie chodzi tu o wiedzę w stylu przywoływania demonów, tworzenia klątw, tajemniczych rytuałów, tylko o prawdziwie przydatną, która drastycznie polepsza życie i daje niemal od razu pewne wymierne efekty. Dziś wiedza taka powoli wychodzi na światło dzienne poprzez źródła, których stłumić się nie da, jednak jest to po prostu powtarzanie historii. Trzeba, bowiem powiedzieć, iż wiedza, która jest teraz tajemna, tajemną wcale niegdyś nie była. Sięgnijmy jednak w głąb historii.

Kolebką wiedzy ezoterycznej był Wschód, a konkretnie 3 ośrodki, które wywarły decydujący wpływ na nauki tajemne, były to: Egipt, Mezopotamia oraz Indie, które zaczęły prosperować mniej więcej w podobnym czasie, choć Indie nieco później. W ośrodkach tych rozpoczął się rozkwit ezoteryki, a stamtąd wiedza ta przedostała się do Europy i w efekcie na całym świecie. Najciekawszym jest fakt, iż wiedza ezoteryczna obejmowała początkowo (najprawdopodobniej, gdyż informacje te zawarte są w źródłach, których jednoznaczna interpretacja jest zadaniem niezwykle trudnym) głównie pewne zasady funkcjonowania według panujących praw naturalnych i moralnych, które nazwać można jako prawa pierwotne, gdyż występują niezmiennie od początku i są w swej wymowie uniwersalne. Wiedza ta pozostawała nieskażoną, jednak później uległa wypaczeniom poprzez jej ustne przekazywanie za pośrednictwem nieprzygotowanych do tego ludzi. Istotne jest, iż część tej wiedzy nie zaginęła i jest przekazywana niemal powszechnie poprzez np. dekalog, który zawiera w sobie część praw naturalnych, jednak nie wszystkie w formie pierwotnej. O czym traktowała ta pierwotna wiedza tajemna? Był to prawdopodobnie gotowy przepis na osiągnięcie niemal boskiej (w rozumieniu ówczesnych twórców lub dawców tej wiedzy) mocy. Jednak pojęcie gotowy przepis nie oznacza oczywiście instrukcji krok po kroku. By zrozumieć wartość informacji zawartych w tejże wiedzy trzeba było uzyskać odpowiedni stopień rozwoju mentalnego i moralnego. Wiedza ta była zatem szeroko dostępna, gdyż dla profanów była niezrozumiała, jednak niemal każdy miał szanse ją poznać. Jedyną barierą stanowiła znajomość pisma lub pozycja społeczna. Do zrozumienia tej tajemnej wiedzy służyły różne środki. W Egipcie i Mezopotamii dostęp do niej mieli niemal wyłącznie kapłani i tylko pobierając u nich nauki można było rozpocząć studia nad tajemnymi arkanami wiedzy. W Indiach drogę ta stanowiły różne rodzaje jogi. Należy jeszcze nadmienić, że dostępność tej wiedzy nie oznaczała, że każdy mógł sobie ja przyswajać, lecz to, iż nie była ona zaszyfrowana w jakikolwiek sposób, lecz wyjaśniona dosłownie. Główna, a często jedyną barierę stanowiła znajomość pisma, w tamtych czasach raczej skomplikowanego i trudnego dla przyswojenia, stąd umiejących z niego korzystać było niewielu. Dopiero później wiedza ta uległa zatajeniu, gdy przedostała się do ośrodków europejskich, bądź małoazjatyckich. Tak narodził się okultyzm europejski i kabała. Nastąpiły ciężkie czasy dla badających nauki tajemne, gdyż nawet uzyskanie dostępu do informacji nie dawało wiele, gdyż informacje te były zręcznie zaszyfrowane. Nie dość, że przekazy ustne wypaczyły wiedzę, to jeszcze sposób szyfrowania był na tyle niejasny, iż każdy interpretował ta wiedze odmiennie. W europie narodziły się aż trzy rodzaje wiedzy okultystycznej: wiedza ukryta sama w sobie (pierwotna wiedza tajemna: scientia occulta), wiedza ukrywająca (zatajająca, dezinformująca: scientia occultans) oraz wiedza uczyniona tajemną (scientia occultata, która sama w sobie tajemna nie była). Środowiska żydowskich kabalistów wprowadziły natomiast kilka metod odczytywania tekstów hebrajskich, opartych np. na wartości liczbowej liter. W europie używano różnych form ukrywania wiedzy, w tym i kabałę, jednak najpopularniejsze były symbole, zagadki oraz ukrywanie między wierszami, czy dezinformacja. Doprowadziło to do powstania najróżniejszych ścieżek poznawania wiedzy, która już teraz była nie tylko tajemna, ile wręcz zaginiona. Narodziły się takie dyscypliny jak alchemia, czarnoksięstwo, z którego wywodzą się różne współczesne kierunki w magii, a także inne, na których wymienienie nie starczyłoby miejsca w obszernym woluminie. Wraz z ich rozwojem pierwotna wiedza uległa rozdrobnieniu, gdyż każda z tych ścieżek ujmowała tylko jej nieznaczną część lub w ogóle nie obejmowała żadnej. W oczekiwaniu szybkich, wymiernych efektów porzucono stare ścieżki zdobywania potęgi, przechodzono powoli do magii opartej na rytuałach, tajemnych językach, gestach formułach, których sensu nawet nie starano się badać; poczęto warzyć eliksiry, tworzyć magiczne przedmioty. Zapomniano pierwotne znaczenie tworzenia artefaktów i rytuałów, odtwarzano je mechanicznie. Magię poczęto wiązać z ciemnymi siłami, gdyż uprawiający ją nie chcieli postępować zgodnie z prawami moralnymi, czynili zło poruszając się po linii najmniejszego oporu intelektualnego. W ten sposób okultyzm musiał zejść do jeszcze głębszego podziemia. Jednak idee pierwotnej wiedzy przetrwały, ale rolę ich nośnika próbowała przejąć filozofia.

` Tak może wygląda ogólny zarys sytuacji dla człowieka, który począł badać środowisko i studiować okultystyczną wiedzę. Jednak ostatnio doszedłem do wniosków, które rzucają nowe światło na zjawisko tajności wiedzy. Okazuje się, iż termin wiedza tajemna (scientia occulta) rzeczywiście oznacza wiedzę ukrytą, jednak nie w rozumieniu tajności, lecz ukrytą dla rozumów nie potrafiących jej odczytać. Okazuje się, iż od samego początku wiedza ta nie była w żaden sposób ukrywana, ba! oświeceni ludzie mówili o niej otwarcie i jest ona powszechnie dostępna, jednak by ja zrozumie, trzeba osiągnąć odpowiedni stopień rozwoju (zatem doktryny wschodnie okazują się dominować nad europejskimi). Cały współczesny okultyzm, to głównie dwa pozostałe rodzaje wiedzy okultystycznej, o której wspomniałem wcześniej. Co z tego wynika?

Wiedza tajemna i osiąganie nadzwyczajnych efektów za jej pośrednictwem jest na wyciągniecie ręki, trzeba jednak nie tylko patrzeć, ale również dostrzegać.

Ego a Magia. Zaślepiony przez krew?

Życie człowieka opiera się, jak powszechnie wiadomo, na zaspokajaniu popędów. Magiczny aspekt tegoż również opiera się na zaspokajaniu. Szukamy go różnymi drogami. Jednakże czy skutecznie? Czy satysfakcja z zaspokojenia wszelkich, często błahych potrzeb jest proporcjonalna do wysiłku wkładanego do ich zaspokojenia?

Gdy czasem bywa, że siedzę, gdzieś pośród przestrzeni czy tłumu wkoło odnajduję pewne, choć wielce oczywiste odpowiedzi - i zdaje się, iż są one uniwersalne dla znakomitej większości z nas, czyniących Sztukę.

Wedle moich obserwacji, choć jestem raczej młody, wynika mimo wszystko, iż wśród naszej małej, nazwijmy to, społeczności, ego dla jednostek jest wybujałe. I chociaż niby kroczymy po ścieżce rozwoju to jednak to ego często nami kieruje. Szukając chwilowej satysfakcji tracimy siły na często bzdurne problemy. Ego zaś wraz z ich spełnianiem rośnie w siłę.

Piszę to z perspektywy kogoś, kto, choć stara się niwelować podszepty ego, sam często doświadczał i doświadcza mocy tego przeklętego fragmentu osobowości.

Nasze, poniekąd własne, Ja krwawi. Nie rozumiemy często samych siebie, a mimo tego ochoczo dysputujemy o sensie istnienia, co rusz prześcigając innych, i co śmieszne również siebie samych, w coraz to bogatszym postulowaniu zrozumienia Istoty Wszechrzeczy.

Wystarczy jedynie spojrzeć w głąb samego siebie. Obiektywnie odrzucić to co dyktuje ego. Bo ono właśnie poprzez nierealnie liczne "lubię" i nie "lubię, "chcę" i "nie chcę" ogranicza pole odbioru percepcji. Zamiast patrzeć bardziej perspektywicznie, z większą ilością swobody ruchu, właśnie dzięki ego zawężaniu ulega to pole możliwych doznań. Choć często nie jesteśmy tego tak bardzo świadomi, ego określa nasz tok rozumowania i działania, z góry odrzucając ogromną liczbę możliwości.

Może i to co piszę jest cholernie oczywiste, jednak obserwując ludzi poza siecią, czy też w niej, również i siebie, zauważam to wszystko i to, że ego jest wielokrotnie dominujące jeśli chodzi o sposób bycia, patrzenia, działania.

Prostym i oczywistym jest, zatem stwierdzenie i przyjęcie tych faktów, a co za tym idzie walka z owym tyranem. Jednak czy to na pewno takie proste?

Sam niejednokrotnie podlegam szeptom ego, aczkolwiek od jakiegoś, nie tak krótkiego czasu udaje mi się zdecydowanie poszerzać perspektywy działania, czy postrzegania.

Dokonuję tego przy pomocy bardzo prostych w założeniach technik, wręcz obdartych z mistycyzmu czy tej całej magicznej woalki niezwykłości. Postaram się, zatem po trosze je przybliżyć, jednocześnie mając nadzieję, iż okażą się one przydatne, choćby komukolwiek.

Bardzo pomocne okazały się w moim wypadku ćwiczenia fizyczne, których nigdy przedtem nie wykonywałem. Z początku było ciężko, bowiem z nikąd pojawiały się bezzasadne argumenty za nonsensem tychże ćwiczeń. A przecież mogły mi owe ćwiczenia jedynie pomóc.

Ćwiczenia polegały na rozciąganiu cała. Mogę rzec iż w parze szło również rozciąganie ducha. Przykładowo czytałem ( i nadal czytam) książki niemalże w pozycji szpagatu, z kroczem około dwudziestu centymetrów nad podłożem. Taka statyczna pozycja jest korzystniejsza, bowiem nie naraża ścięgien i mięsni, jak w wypadku ćwiczeń dynamicznych, na nagłe zerwanie przy którymś z ruchów. Ćwiczenia rozpoczynałem od wyczucia granicy między względnym komfortem a bólem. Trwało to stopniowo coraz dłiżej, początkowo kilka razy dziennie po kilka minut. Potem zaś niejako ograniczyłem częstość ćwiczeń, aczkolwiek pojedyncze sesje wzrosły do kilkunastu minut czy nawet kilkudziesięciu, z jednoczesnym stopniowym przesuwaniem granicy bólu, bądź też jej delikatnym i ostrożnym przekraczaniem.

Te pierwsze próby radykalnego odsunięcia ego, same w sobie przyniosły pewną dozę satysfakcji, choć jednocześnie okupionej często różnymi, mniejszymi bądź większymi dawkami bólu.

Oczywiście takie ćwiczenia to nie wszystko. Prócz nich stosowałem pewne przymuszanie się do czynności, których "nie lubię". I tutaj ponownie pojawiały się głupie argumenty na temat braku sensu tego, co robiłem. Sądzę, iż nie jest koniecznym podawanie dokładnych przykładów - bowiem każdy musi znaleźć sobie własne "ja tego nie lubię!". Na pewno wpadniecie na szereg czynności, które będą rodzajem medium dla Waszej transgresji.

Pewne jest iż dla każdego trzeba będzie znaleźć inny sposób, jednakże generalnie potrzeba odnaleźć te irracjonalne "nie chcę" i "nie lubię" które - na pewno - podszeptuje Wam ego.

Ciekawe są efekty tych praktyk, prostych, choć jednocześnie tak trudnych ze względu na wspomniane już przeze mnie oddziaływanie po stronie ego. Sądzę, iż warto spróbować, na pewno nie będzie Was to kosztowało zbyt wiele czasu, choć zapewne niekoniecznie niewiele wysiłku.

Magia Chaosu

Crowley zdecydowanie pomógl przeciwstawić się monoteizmowi, ale proces ten był już mocno zaawansowany. Nauka, która w zasadzie wyłoniła się z renesansowej magii, mniej więcej skończyła z monoteizmem jako poważnym pasożytem trawiącym zaawansowane kultury. Crowley podchodził entuzjastycznie do nauki i odpowiednio jak na swoje czasy, ale w pracy Austina Spare'a zaczynamy odkrywać zdecydowanie złe przeczucia (co do przyszłości - .a.). Jednak praca Spare'a okazuje się bardziej surowa i naukowa kiedy porównamy ją z bardziej barokowymi symbolicznymi ekstrawagancjami. Spare odrzucił klasyczne symbole zapomnianych czasów i odnalazł magię swoich własnych arkanów. Używając minimum hipotez rozwinął magię ze swoich własnych racjonalnych wspomnień i podświadomości. Niezależnie od skomplikowanych systemów wynalazł efektywne techniki czarów i dywinacji wymagające jedynie zwykłego języka i obrazów.

Praca Spare'a tworzy most pomiędzy starym stylem magii, zamienionym w sensację przez Crowley'a (która pochodzi głównie z jej uroku, siły i wyzwolenia potencjału z religijnego stylu anty-religii), a nową magią. Nowy cel jest charakteryzowany jako rodzaj naukowej anty-nauki, co coraz częściej zaczyna być rozpoznawane jako Magia Chaosu. Nazywanie Magii Chaosu pseudo-nauką nie będzie bardziej użyteczne niż nazywanie idei Crowley'a pseudo-religią. Astrologia, która jest normalnie praktykowana, jest zaledwie pseudonauką bardziej niż satanizm i wolnomularstwo są pseudo-religiami.

Magia Chaosu próbuje pokazać, że nie tylko magia pasuje idealnie do luk nauki, ale wyższe osiągnięcia naukowych teorii i empiryzm domagają się, aby uznać to że magia istnieje. Jest to nieco analogiczne do drogi, którą wiele religii sugeruje możliwość istnienia teurgicznej i demonicznej magii.

Najlepsza magia miała zawsze antynomiczny posmak. Najbardziej znakomici magowie niezmiennie walczyli przeciwko powszechnym normą kulturalnym i obsesjom. Ich zwycięstwa reprezentują nie tylko osobiste wyzwolenie, ale także postęp ludzkości. Historia nie zostawiła nam żadnego zapisu na temat magów, którzy wywołali odrodzenie się pogaństwa, ale wiemy trochę o antypogańskich magach, którzy stworzyli monoteizm: Akhenaton, Moshe, Gautam itd. Gdy monoteizm stał się się stabilną, bardzo represyjną i nieprzyzwoitą siłą pojawiło się nowe pokolenie magów i zaczęło go zwalczać. Kilku walczyło zbyt otwarcie i zostali zniszczeni, inni byli bardziej subtelni i zasiali efektywnie ziarna zniszczenia na czysto filozoficznym poziomie. I inni przyśpieszyli jego destrukcję doprowadzając teologiczne i teurgiczne idee do burzących konkluzji. Lista honorowa jest tu znacznie większa, wliczając takie sławy jak Giordano Bruno, Cornelius Agrippo, John Dee, Cagliostro, Eliphas Levi i ostatnio Aleister Crowley.

Wielkim osiagnięciem Crowley'a oprócz wspinaczki górskiej i futurystycznej moralności, było wydobycie potężnych technik z Tantry, Jogi, Gnostycyzmu, Taoizmu i Szamanizmu. Miał odwagę zastosować je do raczej sucho zintelektulaizowanego i dekadenckiego okultyzmu jego czasów, aby stworzyć coś interesującego o trwałej wartości. Moim zdaniem błędem Crowley'a była akceptacja mistycznych wizji jako wartości nominalnej i stanie się dogmatycznym wobec nich. Wynalazł techniki opanowania sił wzbudzających podziw i lęk, oraz kreatywność prawej półkuli mózgu i podświadomości, ale był tak zaskoczony swym rezultatem, że założył iż ich pochodzenie jest nieludzkie, a wszystko to wbrew jego maksymie ... nie ma żadnych bogów, jest tylko człowiek.

To co próbują zrobić Magowie Chaosu, to przerwać tłumienie bardzo ograniczonego spojrzenia nauki i racjonalizowania ćwiczeń przed naszą wyobraźnią oraz nakłonić naukę do przemiany w coś mniej topornego.

Aby to zrobić wybierają jako broń wiele prostych idei. Magia Chaosu koncentruje się na technice. U podstaw wszystkich systemów od czarostwa po tybetańskie czarnoksiętstwo, które eklektycznie myślący mag może użyć, istnieje podstawowa jedność między praktyczną techniką zależną od wizualizacji, kreacją bytów myślowych, a odmiennymi stanami świadomości, osiąganymi zarówno przez spokojną jak i ekstatyczną medytację. Eklektyczny punkt widzenia implikuje twierdzenie, że wierzenia same w sobie mogą być uważane za technikę osiągania celów. Kolejną implikacją tej zasady względności wierzeń jest podejrzenie, że wszystkie wierzenia są arbitralne i niepewne.

Konsekwentnie wszystkie pojęcia absolutnej prawdy istnieją jedynie jeśli wybierzemy, aby w nie wierzyć w danej chwili. Drugą stroną zasady, że "nic nie jest prawdziwe" jest to, że "wszystko jest dozwolone" i Magowie Chaosu mogą często stwarzać niezwykłe hipernaukowe i czarnoksięskie mapy rzeczywistości jako teoretyczne podstawy dla ich magii.

Ulepszona neurofizjologiczna wiedza w połączeniu z zasadą względności wierzeń powinna zaprowadzić nowoczesnego maga do potraktowania odkrycia z czystym sceptycyzmem. Prawdą jest, że pewne części naszych mózgów wcześniej nie podejrzewane, mogą być bardziej kreatywne niż świadome części i żadne przesłanie od bogów, nie ważne jak niezwykłe i druzgocące, nie powinno być brane jako dowód na nic innego poza niezwykłą siłą, nawet jeśli towarzyszą temu cuda.

Odrzucenie jakiejkolwiek zewnętrznej rzeczywistości, prawdy lub znaczenia może się wydawać paradoksalną lub nawet przerażającą zasadą, na której bazuje duchowe poszukiwanie. Ja osobiście tak nie myślę. Absolutna prawda byłaby absolutną tyranią i historycznie taką zawsze była. Wolałbym raczej wolność, aby formować moją własną duchową wizję. Świadectwo moich zmysłów sugeruje, że wszechświat jest w zasadzie przypadkowy wraz z arbitralnymi ograniczeniami, które same pojawiają się nieregularnie. Rzeczywistość to hierarchia wypadków rządzonych przez czysty przypadek. Nawet tak zwane "naukowe prawa", są tylko statystycznymi przybliżeniami opisującymi najbardziej prawdopodone rodzaje zdarzeń. Jestem wolny, nie dlatego, że wolność została mi dana, ale w konsekwencji bycia czysto przypadkową kreacją zawierającą czysto przypadkowe wzorce zachowań.

`Magia Chaosu nieuchronnie implikuje zdecydowany, indywidualny antypolitycyzm lub nawet anarchię. To zupełna iluzja, że ludzie są rządzeni przez polityków. Ludzie są rządzeni przez filozofię i modę, a one pochodzą z wyższego poziomu niż Magia Chaosu rozpoczyna swój atak na rzeczywistość. Praktykowanie magii wywołuje aktywne poszukiwania w celu stworzenia własnego punktu widzenia będącego często w sprzeczności z normami kulturowymi.

Magia staje się widoczna, kiedy granice osobowości są poszerzane albo zawężane. Dla przykładu w czasach innowacji i odkryć lub w czasach represji. Wielki magiczny renesans postępuje, ponieważ granice osobowości są równocześnie poszerzane i zawężane. Nauka, narkotyki, psychologia, sieci komunikacyjne, wszystkie "używki" późnych lat 20-stego wieku poszerzyły aspekty świadomości do stopnia niepojętego w poprzednim stuleciu.

Wiele aspektów industrialnej cywilizacji rządzi nami i stąd narusza terytorium osobowości. Dziecinne alegorie o religii zostały słusznie odrzucone, ale pełna zasada osobowości jako mistycznego bytu doznała w tym procesie uszczerbku. Naturalne środowisko jest zaśmiecane, by wyżywić industrialnego behemota i naszą zachłanność, i aby odnieść do tego to co jest pomniejszane. W miarę jak postęp życia coraz bardziej szaleje, wartość introspekcji pomniejsza się, za wyjątkiem sztuki, która coraz chętniej staje się groteskowa. Konsumeryzm i perspektywa termonuklearnego armagedonu (który jak widać musi nieuchronnie mu towarzyszyć) może "pomniejszyć" nas wszystkich. Zatem z tymi wszystkimi naciskami na osobowość, magia wybuchła i zabrała się za odkoloryzowanie od historycznych prekursorów. Równorzędnie wystąpiła niezwykła nekrofilia i eklektyzm oraz w tym samym czasie silne uczucie do anachronicznych praktyk. Fizyka kwantowa zmywa szyje, naturalny szamanizm i tantryczne praktyki są wykorzystywane do parapsychicznych celów włączając w to eksperymenty z telepatią, zaaranżowane przez satelitarne połączenie z domowym mikroprocesorem, podczas gdy stare goetyckie kadzidła są palone nad kominkiem w kadzielnicach domowej roboty.

Renesans jest naznaczony obecnością ludzi renesansu i współczesny mag jest bardzo renesansową figurą. Pogardliwy dla konwencji i paradygmatów swoich czasów spogląda wstecz i naprzód czasu w poszukiwaniu technik do obejścia konwencji. Religijna i neoreligijna magia stojące w opozycji są martwe lub umierają.

O GNOZIE

Jedną z podstawowych idei Magii Chaosu jest stan umysłu/braku umysłu zwany gnozą. Zrozumienie tego, co to jest, jak się to osiąga i jaką to pełni rolę w dziele Chaosu ma fundamentalne znaczenie dla jakiegokolwiek rytuału. Umiejętność osiągania tego stanu jest absolutnie nadrzędną, najważniejszą umiejętnością Chaoty.

Gnozę definiuje się jako przełamanie czy też wyłączenie racjonalnej części umysłu i przez to chwilowe sparaliżowanie psychicznego cenzora. Aby to osiągnąć, można użyć różnych środków: jakakolwiek skrajnie silna emocja, wyrzeczenie czy wyczerpanie może być potencjalną metodą. Te, po które sięga się najczęściej, to seks, narkotyki (chemognoza), fizyczne wyczerpanie, hiperwentylacja i kręcenie się (tak, jakby to zrobili derwisze lub Sufi). Jakakolwiek czynność, która wprowadza umysł w stan nieracjonalności (pomyśl o stanie umysłu w chwili orgazmu) lub wyłączenia się może być użyta jako środek prowadzący do gnozy.

Stan gnozy neguje psychicznego cenzora, mentalną strukturę, która sprawia, że nasz umysł pracuje na sposób dualistyczny, albo/albo. Stan gnozy jest przeciwieństwem tego, jest to stan ani/ani. Trzeba dosłownie osiągnąc stan zjednoczenia się wszelkiech przeciwieństw, włączając w to takie pojęcia jak możliwe/niemożliwe, manifestacja/potencjał, ja/inni itp. Gdyby kabalistyczne Drzewo Życia zawierało odniesienia do magii Chaosu, gnoza zapewne zostałaby umieszczona w Kether, a psychiczny cenzor (najbardziej podstawowa, binarna, dyskryminująca funkcja) w Chokmah.

Stan ten pozawala na momentalne, intuicyjne (w przeciwieństwie do wynikłego wskutek dedukcji) zrozumienie większej ilości zmiennych mających wpływ na zamanifestowanie się określonej grupy zdarzeń. Percepcja musi być natychmiastowa, ponieważ wszystkie te zmienne znajdują się w nieustannym ruchu i ich wzajemne relacje zmieniają się z sekundy na sekundę. Im większy przedział czasu między percepcją a działaniem, tym mniej skuteczny będzie akt magii.

I na odwrót - stan ten otwiera także podświadomość na zaimplementowanie środków do celu, rodzaj ponownego samozaprogramowania. Z tej właściwości gnozy korzysta się w technikach sigilizacji.

Wychodząc z gnozy, posiadamy nie tylko wiedzę o zmiennych, jakie musimy zmienić, ale także o środkach i metodach ich zmiany. Jednak zawsze będzie istniał pewien przedział czasowy między uzyskaniem tej wiedzy a działaniem i dlatego skutki rzadko będą dokładnie takie, jakich pragnęliśmy. Tak jak w każdej sztuce, istnieje tu zawsze element niepewności.

Gdy gnoza się skończy, można sprawdzić jej intensywność usiłując sobie przypomnieć swoje doświadczenia z czasu "bycia pod wpływem". Im mniej pamiętamy (im mniej aktywny był nasz psychiczny cenzor) tym głębszy był ten stan. Gnoza doskonała nie pozostawia w świadomym umyśle żadnego śladu, nawet w postaci pamięci o luce w czasie.

Na pierwszy rzut oka wydaje się to mieć niewiele wspólnego z pierwotnym znaczeniem tego słowa, lecz w rzeczywistości oznacza to dokładnie to samo. Zjednoczenie z boskością poprzez wiedzę, głoszone przez szkoły gnostyckie to tylko inna interpretacja tego samego doświadczenia. Religie mają tendencję do nazywania czegokolwiek, czego intelekt nie może objąć, boskim, a doświadczenie poszerzonego, irracjonalnego kontaktu z czymś, co jest naprawdę większe od naszej jaźni, zostanie wpasowane w paradygmat dotyczący Najwyższej Inteligencji. Chaota jednoczy się z większym polem zmiennych, gnostyk z boską mądrością. Nie ma różnicy.

Zmieniony ( 18.09.2006. )

OBE HOW-TO czyli Projekcja astralna wg Monroe

(Na podstawie "Leaving The Body: A Complete Guide to Astral Projection", D. Scott Rogo, prentice Hall Press)

Jedną z głównych przeszkód z którymi spotykają się ludzie uczący się projekcji jest strach. Wielu obawia się, że mogą umrzeć lub ponieść uszczerbek na zdrowiu w wyniku projekcji. Jest to całkowicie niemożliwe. W Canterbury Institute, znanym ze swoich okultystycznych badań, przeprowadzono eksperyment z udziałem ponad 2000 osób. Żadna z nich nie ucierpiała w wyniku projekcji. Co więcej, nawet dziś, po trzech latach od eksperymentu, żadna z nich nie zgłosiła żadnych dolegliwości.

Gdy już wiesz, że nic złego nie może ci się stać, możesz rozpocząć praktykowanie technik Monroe.

Krok pierwszy:

Odpręż się. Rozluźnij ciało. Monroe twierdzi, że zdolność do odprężenia jest warunkiem niezbędnym do projekcji. Oznacza to zarówno fizyczne jak i psychiczne odprężenie. Monroe nie podaje żadnej metody prowadzącej do odprężenia, ale stopniowe rozluźnianie mięśni kolejnych partii ciała połączone z głębokim oddychaniem (wdech 1, wydech 2, wdech 3... aż do 50 lub 100) zazwyczaj odnosi pożądany skutek.

Krok drugi:

Wejdź w stan z pogranicza jawy i snu. Jest on określany jako stan hipnotyczny (org. hypnagogic state). I w tym wypadku Monroe nie zaleca konkretnego sposobu. Jedną z metod jest trzymanie podniesionego przedramienia w czasie gdy ramię spoczywa na łóżku bądź ziemi. Gdy zapadasz w sen, przedramię opada a ty się budzisz. Po przećwiczeniu tego nauczysz się kontrolować ten stan bez używania przedramienia. Innym sposobem jest skoncentrowanie się na dowolnym przedmiocie. Gdy inne obrazy zaczynają przychodzić ci do głowy, oznacza to, że osiągnąłeś ten stan. Biernie przyglądaj się tym obrazom. To pozwoli ci na utrzymanie stanu z pogranicza snu. Monroe nazywa go Stanem A.

Krok trzeci:

Pogłęb ten stan. Zacznij oczyszczać swój umysł. Obserwuj swoje pole widzenia zza zamkniętych powiek. Nic nie rób przez chwilę. Po prostu patrz nie otwierając oczu i obserwuj ciemność. Po chwili możesz dostrzec jaśniejsze wzory. Są to zwykłe wyładowania nerwowe (org. neural discharges). Nie mają one specjalnego znaczenia. Zignoruj je. Gdy znikną - osiągnąłeś Stan B. Teraz musisz jeszcze bardziej pogłębić stan odprężenia w którym się znajdujesz - przejdź do Stanu C, w którym jesteś tak odprężony, że tracisz świadomość ciała i bodźców do ciebie docierających. Prawie osiągnąłeś stan, w którym jedynym źródłem odczuć będą twoje myśli.

Idealnym stanem do opuszczania ciała jest Stan D. Jest to pogłębiony Stan C dobrowolnie wywoływany przez wypoczęty i odświeżony umysł. Nie osiągniesz go w wyniku zwykłych działań. W celu uzyskania Stanu D, Monroe sugeruje praktykowanie wcześnie rano lub też po krótkiej drzemce.

Krok czwarty:

Wejdź w stan drgań. Jest to najważniejsza część technik, jak również najmniej wyraźna. Wiele z osób ćwiczących projekcję astralną zauważyło te wibracje na początku projekcji. Mogą być odczuwalne jak delikatne łaskotanie lub jak prąd elektryczny przepuszczany przez ciało. Nie wiadomo czym są wywoływane, ale mogą być wynikiem opuszczania prze ciało astralne ciała fizycznego. W celu osiągnięcia wibracji powinieneś:

1. Zdjąć wszystką biżuterię i inne przedmioty dotykające skóry.

2. Zmniejsz ilość światła w pokoju, tak żebyś przez zamknięte powieki nie widział światła, ale zaciemniaj całkowicie pomieszczenia.

3. Połóż się na linii północ-południe, głową w stronę północy.

4. Poluźnij ubranie, lecz nie rozbieraj się - powinno być ci ciepło.

5. Upewnij się, że nic i nikt ci nie będzie przeszkadzać.

6. Odpręż się.

7. Wypowiedz zdanie o treści podobnej do "Zapamiętam wszystko co zdarzy się podczas projekcji". Powtórz je pięć razy, koncentrując się na jego znaczeniu.

8. Oddychaj przez półotwarte usta.

9. Gdy oddychasz skoncentruj się na pustce przed tobą.

10. Wybierz punkt w odległości 30 cm, a następnie "przenieś" ten punkt na dwa metry przed tobą.

11. "Obróć" ten punkt o 90 stopni do góry. Skoncentruj się na nim. Staraj się osiągnąć wibracje na tym punkcie. Przenieś je do swojego ciała.

Nie przejmuj się, jeżeli dotychczas nie wiesz, jak "wyglądają" te wibracje. Na pewno zorientujesz się, że to one gdy tylko ich doświadczysz.

Krok piąty:

Naucz się kontrolować wibracje. Kontroluj je umysłem. "Przepchnij" je od głowy do palców stóp. Spraw by płynęły przez twoje ciało powodując drgania w całym tobie. By osiągnąć ten efekt skoncentruj się na wibracjach. Wyobraź sobie falę wychodzącą z twojej głowy i poprowadź ją w dół swojego ciała. Ćwicz to tak długo, aż będziesz mógł wytwarzać drgania bez większego wysiłku. Gdy nauczysz się kontrolować ten stan jesteś gotów do opuszczenia ciała.

Krok szósty:

Zacznij od częściowego rozdzielenia. Najważniejsza tutaj jest kontrola myśli. Bądź silnie skoncentrowany na opuszczeniu ciała. Nie pozwól na to, żebyś się rozproszył. Przez to utracić możesz kontrolę nad tym stanem.

Gdy już wszedłeś w stan drgań, zacznij przeprowadzać projekcję oddzielając najpierw dłoń lub stopę "drugiego ciała". Monroe proponuje byś przesuwał tą (astralną) kończynę aż nie dotkniesz znanego przedmiotu takiego jak choćby ściana koło łóżka. Następnie włóż do niej rękę. Teraz wycofaj ją i dotknij fizycznej ręki. Zmniejsz częstotliwość wibracji i przerwij eksperyment. Leż spokojnie dopóki całkowicie nie powrócisz do rzeczywistości. To ćwiczenie ma na celu przygotowanie cię do całkowitego oddzielenia.

Krok siódmy:

Całkowicie oddziel się od ciała. Monroe sugeruje dwa sposoby. Jednym z nich jest podniesienie się z ciała. Pomyśl o tym, że stajesz się coraz lżejszy po wejściu w stan drgań. Wyobraź sobie jak wspaniale byłoby się unieść w powietrze. Jak najsilniej trzymaj się tego wyobrażenia i nie pozwól sobie by inne myśli przyszły ci do głowy. OBE powinno się zaraz rozpocząć.

Innym sposobem jest "metoda rotacyjna". Gdy osiągniesz stan drgań spróbuj się obrócić, tak jakbyś przewracał się na łóżku. Z drobną różnicą - nie rób tego ciałem fizycznym. Spróbuj obrócić swoje "drugie ciało" tak, by wyjść z ciała fizycznego. Po wykonaniu tego powinieneś znaleźć się obok swojego "zwykłego ciała". Pomyśl o unoszeniu się. Znajdziesz się nad swoim ciałem.

Monroe proponuje rozpoczęcie od metody podnoszenia się z ciała, ale obie te techniki są równie skuteczne.

Jeżeli nadal, mimo kilku prób, nie potrafisz "wyjść z siebie" polecam ci zakup książki "Leaving The Body" autorstwa R. Scotta Rogo. Kosztuje $7.95 i zawiera około ośmiu innych technik projekcji. Nie wszystkie techniki działają na każdego, ale jest duża szansa na to, że wśród nich znajdziesz jakąś, która ci będzie odpowiadać.

Pandemoneon, informacja i struktury społeczne

Termin Pandemoneon jest używany głównie w odniesieniu do Magii Chaosu. Słowo to zostało spopularyzowane przez Petera Carrolla, ale podobnie jak "gnoza" - nie jest to nowa idea. Na przykład starożytni Indianie określali go mianem parlaya. Pandemoneon oznacza "koniec świata" - przynajmniej w znaczeniu końca społeczeństw i cywilizacji. Wciąż mnożą się spekulacje na temat tego, jaki on będzie. Nawet mimo tego, że jest to raczej bezsensowne zajęcie, ponieważ w ramach Pandemoneonu nie istnieją żadne konkretne możliwości!

Najważniejszy jego aspekt dotyczy natury informacji i jej przesyłania. Szybkość z jaką obecnie można przekazywać informację jest ograniczona przez prędkość światła. Ale jest to tylko iluzuryczna granica. Informacja nie jest rzeczą, a zatem nie podlega prawom fizyki. Mimo iż jak się wydaje, rządzą one medium dzięki któremu ją przesyłamy. Dobrze obrazuje to analogia z telefonem. Może wydawać się, że tu informacja przekazywana jest bezzwłocznie. Ale nie - między nadaniem informacji ze źródła a jej odbiorem przez adresata istnieje opóźnienie spowodowane prędkością, z jaką przesyłany jest prąd przez kabel, lub impuls przez światłowód. Inaczej mówiąc - informacja najpierw musi zostać przetworzona w coś materialnego, a następnie przesłana. Ostatecznie okazuje się, że to nie informacja jest przesyłana, ale elektrony lub fotony. U celu przekształca się je z powrotem na informację. Ale przecież informacja to nie elektron ani foton (choć te składają się z niej). Informacja, jak obecnie się uważa, jest niemierzalna. Jest czymś nieuchwytnym, nie dającym się odczuć bezpośrednio.

Czym więc jest informacja? Tym, co w zamierzchłych czasach szamani nazywali "mana". Nie jest to obiekt, ani energia. Z braku lepszego słowa, można ją określić mianem eteru, rozproszonej substancji, która skupia się chwilowo, by uformować dowolne zjawiska. Eter nie jest ograniczony prędkością światła i nie zajmuje przestrzeni. Nie odnosi się do niego czas. Może być w więcej niż jednym miejscu w tym samym momencie, jak i nigdzie. Może też znajdować się w dowolnej kombinacji tych stanów.

Pandemoneon zatem jest, na pewnym poziomie, zapadnięciem się wszystkiego w eter, lub informację. Wszystko staje się chwilową zbiorowością, całkowicie zmienną podług woli. A wola rozumiana jest również jako chwilowa zbiorowość. To dokładnie obrazuje proces, dzięki któremu każdy akt Magii Chaosu jest urzeczywistniany. Dzięki różnym technikom mag ustala zestaw parametrów wejściowych. Ale te techniki same w sobie nie są magią. Celowa magia manifestuje się tylko wtedy, gdy osiągnięto stan Gnozy. Polega to na sprowadzeniu umysłu z powrotem do eterycznego basenu poprzez wstrzymanie wszystkich mentalnych procesów. Następnie dowolna ilość zmiennych (substancji) jest wymieniana między magiem a nieskończonym polem infinitezymalnych możliwości (czyli eterem). Postać, jaką przyjmie jej manifestacja zależy w dużej mierze od użytych technik. Inaczej mówiąc - techniki spełniają podobną rolę jak telefon w poprzednim przykładzie. Ale gdy Pandemoneon zostanie inwokowany, takie pośrednie kroki nie będą już potrzebne. Wola będzie bezpośrednio oddziaływać na eter, tworząc z niego przeróżne konfiguracje. Nie będzie istnieć nic, poza tym co zostało tak skonfigurowane. Informacja będzie przesyłana, przetwarzana i konfigurowana poza ograniczeniami czasowymi, natychmiastowo.

Jaki wywrze to efekt na ludzkich strukturach socjalnych? Na początku trzeba zaznaczyć, że dowolna struktura społeczna nie jest niczym więcej niż wytworem pocesów mentalnych. Dlatego może być zmieniana zgodnie z oczekiwaniami jednostek zrzeszonych w danej strukturze. Co więcej, sturtury społeczne w zamierzeniu mają służyć kontroli przesyłania oraz manifestacji informacji i eteru. Rzeczywistość, w jej powszechnym rozumieniu, jest zawsze tworzona w oparciu o uwarunkowania narzucone przez te struktury. Pandemoneon pośrednio jest załamaniem się wszystkich struktur społecznych, jako że nie są one już dłużej medium przesyłania informacji. Inaczej mówiąc - całość eteru jest dostępna natychmiastowo. Ograniczenia społecznych konstruktów, a nawet indywidualnych umysłów, giną. Każdy podmiot i przedmiot są jednością; jednostka i grupa, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, wszystko zapada się w jedność, która jest nieskończonością, nieograniczoną i płynną. Jakiekolwiek rozdzielenie pojęć zanika wraz z zanikiem pojęciia rozdzielenia. Spare określa ten stan terminem "ani-ani" ("neti-neti", "neither-neither"). E.E. Rehmus nazywa to eschatoniczną implozją. Wschodni mistycyzm mówi, że jest to stan jedności z Bogiem. Wszystkie te terminy określają to samo.

Dlatego celem Maga Chaosu musi być usunięcie barier w przesyłaniu informacji. Hierarchie powinny być obalone nie ze względu na nie same, ale by przyspieszyć nadejście Pandemoneonu przez zniszczenie barier. Każda organizacja, niezależnie od jej celów, jest anty-Pandeomoneoniczną siłą, jeśli tylko stara się w jakikolwiek sposób kontorolować przepływ informacji. Rządy, sieci komunikacyjne, instytucje religijne i tajemne stowarzyszenia podpadają pod tą kategorię. Prawdziwy Mag Chaosu nie ukrywa informacji o technikach magii. Informacja powinna być rozpowszechniana tak szybko i szeroko, jak tylko jest to możliwe. To przyspiesza Pandemoneon nie tylko bezpośrednio, jako że przyspiesza nieco przekazywanie informacji, ale również umożliwia innym znalezienie i użycie informacji niezbędnych do dokonania Wielkiego Dzieła przez nich samych. Jakiekolwiek niezgodne z tym działanie nie jest Magią Chaosu, gdyż utrudnia nadejście Pandemoneonu.

Zmieniony ( 18.09.2006. )

Podstawy Sigilizacji

Dobrze, a zatem nie czytałeś Liber Null, Praktycznej magii sigili, Szarej Księgi, Magii Wizualnej czy czegokolwiek innego na temat sigilizacji - i nie zamierzasz, bo w ogóle nie lubisz książek. Może więc to krótkie streszczenie w jakiś sposób ci pomoże.

HISTORIA

Wynalezienie sigilizacji przypisuje się Austinowi Osmanowi Spare. Sądzę, że wpadł na ten pomysł rysując monogramy jako dziecko.

TEORIA

Podstawowa idea jest taka, że Magia dzieje się na podświadomym, nieracjonalnym poziomie naszego umysłu i że logiczna, dyskursywna część tego umysłu jedynie przeszkadza w osiągnięciu rezultatu. Czyni to poprzez 1) "Żądzę rezultatu" i 2) ciągłe zaprzeczanie możliwości spełnienia się pragnienia, np. "Jestem niezdarny i nie potrafię zdobywać sympatii ludzi, więc nie mogę być kelnerem, choć tego chcę". Są jeszcze inne powody, lecz nie będę się tu w nie wgłębiać.

Dlatego Magia Sigili ma na celu wszczepienie poleceń i/lub pragnień w głęboki, podświadomy umysł w taki sposób, aby nie zostało to zauważone/powstrzymane przez umysł racjonalny, logiczny.

PRAKTYKA

Wyraź swoje pragnienie, nie używając wyrażeń negatywnych, i napisz je.

CHCĘ PIEPRZYĆ ANIĘ KOWALSKĄ (to tylko przykład)

Ale nie, to nie jest do końca dobre... zbyt słabe...

BĘDĘ PIEPRZYĆ ANIĘ KOWALSKĄ

O, tak lepiej. Trzeba mówić z siłą.

Teraz usuń powtarzające się litery.

BĘDPIERZYĆANKKOWLSĄ

A teraz ułóż z nich monogram:.

___________

\ /|\ /

\ / | \ /

\/ | \/ Wersja uproszczona dla ASCII

(|)

___________

W każdym razie używasz wszystkich liter i układasz z nich mały rysunek.

To jest Twoje "nasionko".

A teraz zapomnij na jakiś czas o Bootsy, Weź swój rysunek i ZASIEJ GO!

Jest wiele sposobów uczynienia tego, przyjrzymy się niektórym.

1. Spoglądaj na sigila podczas seksu lub masturbacji, zostanie "zasadzony" w momencie orgazmu.

2. Patrząc na sigila, zrań się.

3. Patrz na sigila i wstrzymaj oddech, aż zaczniesz się dusić. Zostanie "zasiany", gdy uderzysz głową o ołtarz.

4. Silnie zwizualizuj zabicie kogoś, kogo nienawidzisz. Potem zwizualizuj sigila.

5. Silnie zwizualizuj uszczęśliwienie kogoś, kogo kochasz, a potem zwizualizuj sigila.

6. Poczyń kombinacje powyższych punktów. Im bardziej sprzeczne, tym lepiej.

7. Medytuj do osiągnięcia zupełnej pustki w umyśle i będąc w stanie pustki, zwizualizuj sigila.

Jest wiele metod "zasiania". Najważniejsze zasady,o jakich należy pamiętać: sigil ma nie przypominać swoją formą o twoim pragnieniu, postaraj się zapomnieć, co on oznacza, i zalecam zniszczenie sigila natychmiast po jego implantacji.

Principia Chaotica

W magii chaosu wierzenia są uważane nie za cel sam w sobie, ale jedynie za środek do celu, do osiągnięcia pożądanych skutków. Uświadomić to sobie w pełni oznacza stanąć twarzą w twarz z przerażającą wolnością, w której Nic Nie Jest Prawdą I Wszysko Jest Dozwolone, co oznacza, że wszystko jest możliwe, nie ma pewników, a skutki mogą być okropne. Jedyną obroną przed uświadomeniem sobie, że nie mamy nawet własnej osobowości, zdaje się być śmiech.

Celem Rytuałów Chaosu jest stwarzać wierzenia poprzez działanie takie, jakby wierzenia te były prawdą. W Rytuałach Chaosu udajesz, że wierzysz, aż uwierzysz, aby pozyskać Moc, jaką daje wiara. Potem, jeśli taka twoja wola, możesz te wierzenia wyśmiać i poszukać sobie nowych do swojego następnego dzieła, tak, jak bedzie cię prowadził Chaos.

Chaos głosi śmierć i odrodzenie bogów. Moc twórcza naszej podświadomości i nasze umiejętności parapsychiczne są bardziej niż wystarczające do tego, aby stworzyć lub zniszczyć jakiegokolwiek boga lub demona lub jakąkolwiek duchową istotę, w którą zdecydujemy się zainwestować naszą wiarę lub której tej wiary odmówimy - zaistnieje ona dla nas, a nierzadko i dla innych. Jednak wspaniałe rezultaty, jakie mag osiąga tworząc bogów poprzez postępowanie takie, jakby byli oni prawdziwi, nie powininny zawieść go w otchłań przyznawania prawdziwości wszystkiemu. To błąd transcendentalistów, który prowadzi do zawężenia spektrum własnych możliwości. Prawdziwa groza leży w ilości rzeczy, do których, jak możemy odkryć, jesteśmy my sami zdolni, nawet jeśli tymczasowo będziemy musieli wierzyć, że są one powołane do istnienia dzięki czemuś innemu - po to, aby móc je stworzyć. Bogowie nie żyją. Niech żyją bogowie.

Magia przemawia do tych, którzy mają żywą wyobraźnię, której towarzyszy podejrzenie, że zarówno rzeczywistość, jak i ludzka kondycja są czymś w rodzaju gry. Gry o otwartym zakończeniu, która gra sama siebie dla czystej rozrywki. Gracze mogą do pewnych granic tworzyć własne reguły, a jeśli chcą - oszukiwać przy pomocy parapsychologii.

Mag to ten, który sprzedał duszę za szansę pełniejszego uczestniczenia w rzeczywistości. Tylko wtedy, gdy nic nie jest prawdą, a idea "prawdziwego ja" zostaje porzucona, wszystko staje się dozwolone. W micie o Fauście jest pewna prawda, choć nie został z niej wyprowadzony logiczny wniosek końcowy.

Aby ktoś został magiem, musi przyjąć tylko jeden pogląd. A pogląd, że wszystkie poglądy są narzędziami służącymi osiąganiu celów, jest meta-poglądem. Łatwiej go czasem zauważyć w innych niż w nas. Zazwyczaj łatwo będziemy potrafili wskazać, jak inni ludzie - i całe kultury - poszerzają swoje możliwości lub się ograniczają przez swoje wierzenia. Wierzenia prowadzą do wydarzeń, które mają tendencję do potwierdzania tych wierzeń, przez co one sie wzmacniają, tworząc koło, które należałoby nazwać raczej prawym niz błędnym, nawet jeśli skutki nie są zachwycające. Pierwszym etapem ujrzenia zasad gry może być szokujące oświecenie, prowadzące bądź do cynizmu, bądź do buddyzmu. Drugi etap - zastosowanie tego wglądu wobec siebie - może zniszczyć iluzję duszy i stworzyć maga. Uświadomienie sobie, że wiara jest narzędziem, a nie czymś ostatecznym, jeżeli zostanie w pełni zaakceptowane, ma poważne konsekwencje. W granicach fizycznych możliwości - a te są większe niż wielu się to wydaje - człowiek może uczynić prawdziwym każdy pogląd, włączając w to poglądy wzajemnie przeciwstawne. Mag nie walczy o jakiś określony końcowy kształt swojej osobowości, pragnie raczej meta-osobowości, aby móc być wszystkim.

A zatem witajcie w Kali Yudze Pandemoneonu, gdzie nic nie jest prawdą, a wszystko jest dopuszczalne. Albowiem w tych post-absolutystycznych czasach lepiej jest budować na ruchomych piaskach niż na skale, która zaskoczy nas w chwili, gdy się zachwieje. Filozofowie nie są już dłużej strażnikami użytecznych sarkazmów, ponieważ jedyną tajemnica jest to, że we Wszechświecie nie ma tajemnicy. Wszystko jest Chaosem, a ewolucja nie zdąża do jakiegoś określonego celu. Wszechświatem rządzi czysty przypadek i dlatego, tylko dlatego życie jest dobre. Urodziliśmy się przypadkowo w przypadkowym świecie, gdzie tylko pozornie przyczyny powodują skutki i, Chaosowi dzięki, bardzo niewiele rzeczy jest zdeterminowanych. Jako że wszystko jest arbitralne i przypadkowe, może te słowa są za małe - może powinniśmy powiedzieć, że życie, Wszechświat i wszystko jest spontanicznie twórcze i pełne magii.

Rozkoszując sie tą rzeczywistością możemy pławić się wyłącznie w magicznych definicjach istnienia. Droga ekscesów i nadmiaru może prowadzić do miejsca wiedzy, a na drodze ku równowadze termodynamicznej może się zdarzyć wiele nieprzewidzianych rzeczy. Na próżno szukać stałego gruntu pod nogami. Stałość jest ułudą, tak samo jak stopy, które miałyby na niej stać, a największą ułudą jest "ja", które myśli to wszystko.

Ciężkie okręty wiary, przedziurawione, toną wraz ze wszystkimi łodziami ratunkowymi i tratwami. A zatem, czy będziesz robić zakupy w supermarkecie sensacji i pozwolisz, aby twoje upodobanie konsumenckie zdefiniowały twą osobowość? czy też z lekkim sercem będziesz kraść z obu, dla samej radości czynienia tego? Albowiem wiara jest narzędziem do osiągnięcia tego, co zdecydujemy się uważać za ważne lub przyjemne, zaś sensacja nie ma na celu nic poza sensacją. Tak więc daj się im obsłużyć, nie płacąc za to. Przy każdej okazji poświęcaj Prawdę dla Wolności. Największą zabawą, wolnością i osiągnięciem jest nie być sobą. Niewiele jest sensu w byciu po prostu tym, kim było ci przeznaczone byc poprzez przypadek urodzin i okoliczności. Piekło jest stanem, w którym nie ma żadnych alternatyw, żadnych innych możliwości.

Odrzuć obsceniczność wymyślonej jednolitości, porządku i celu. Zwróć swą twarz ku płynnej fali Chaosu, od której filozofowie przez tysiąclecia uciekali w przestrachu. Wskocz w nią, wypłyń na powierzchnię i żegluj na jej grzbiecie, uprawiając sport wśród nieogranicznej dziwaczności i tajemnicy, jaka jest zawarta we wszystkim dla tych, którzy odrzucają fałszywe pewniki. Dziękujmy Chaosowi, że go nigdy nie wyczerpiemy. Twórz, niszcz, baw się. IO CHAOS!

Magia Gołymi Rękami

Zbyt wiele uwagi poświęca się detalom magii ---> poszczegołnym krokom, zamiast fundamentalnym zasadom. Podaje się przepisy zamiast uczyć o różnych składnikach i metodach ich łączenia. Kogo obchodzi to, czy okrążam ołtarz zgodnie z ruchem wskazówek zegara czy przeciwnie? Lub też, ile razy potrząsnę dzwoneczkiem stojąc na lewej nodze będąc obróconym w kierunku północnym? Te szczegóły często są bardzo ważne dla ludzi używających ich ---> lecz zbyt często ludzie postępują tak, ponieważ powiedziano im, że "tak trzeba", nie zadając sobie trudu, by cokolwiek wytłumaczyć.

Bez krytycznego przyjrzenie się temu, czego ich się naucza, nie mają żadnego wglądu w magię ---> nie mogą się rozwijać ponad to co zostało im dane ---> ginie umiejętność innowacji ---> zapanowywuje dogmat ---> magia przestaje się rozwijać.

A magia jest bardzo prosta. Ma dwa składniki. Intencję (Wolę) i Gnozę (Odmienne Stany Świadomości). Tego nauczył mnie jedyny prawdziwy nauczyciel jakiego miałem. Nie podał żadnych formuł. Nie uczył zaklęć. On tylko pokazał składniki i nauczył gotować.

Kuchmistrz magii bierze swoje dwa składniki i miesza je ---> Wybiera pewną Intencję i pewien rodzaj Gnozy w zależności od celu ---> Następnie łączy je i cel urzeczywistnia się.

Dobrze jest mieć model którego można się uczyć, strukturę na której można się oprzeć. Mistrz mówi "dzięki konsekracji te narzędzia wypełnione są mocą". Uczeń bierze narzędzia ---> konsekruje je ---> uprawia magię.

Łatwiej nam jest uwierzyć, że to jakiś obiekt ma moc. Jesteśmy niepomiernie zdziwieni gdy mistrz mówi "Narzędzie występuje na planie astralnym, jego fizyczna forma jest tylko skorupą". Możemy odrzucić narzędzie i przyzwać broń astralną. W dowolnym momencie. W dowolnym miejscu.

To jeszcze akceptujemy. Mówi się nam o planie astralnym odkąd zaczynaliśmy. To akceptujemy, lecz następny krok niekoniecznie ---> Mistrz mówi nam "Ta broń występuje tylko w twoim umyśle. Jest jedynie dodatkiem do twojej Woli".

Nie wierzymy w to, że ludzki umysł może posiąść taką moc. Taka moc musi niewątpliwie pochodzić spoza nas - żaden człowiek nie może być tak wielkim, by samą Wolą tworzyć rzeczywistość. Nie chcemy przyjąć, że dwa podstawowe składniki są jedynymi. Nie wierzymy, że oznajmienie Woli połączone z momentem Gnozy jest wszystkim co potrzebujemy by uprawiać jakąkolwiek magię.

Zamiast tego oszukujemy się. Zamiast zaakceptować fakt posiadania takiej mocy, tworzymy światy astralne ---> mistyczne narzędzia ---> systemy powiązań ---> śmieci.

W ten sposób eksternalizujemy magię. Naszą własną moc umieszczamy w jakichś narzędziach ---> manipulujemy tymi narzędziami by zrealizować wolę ---> tworzymy coraz to bardziej fantastyczne wytłumaczenia dla "jak to działa" i "dlaczego robimy to w ten sposób". Tak właśnie powstało wiele pozornie sprzecznych, choć ciągle działających, systemów.

Wybierz cel ---> Skoncentruj się na nim ---> *wiedz* że możesz go osiągnąć ---> Koncentruj się aż osiągniesz gnozę ---> oglądaj manifestację magii. To takie proste.

Lecz to nie jest takie proste. Nie można od tego zacząć. Początkowo nie wierzy się w to, że takie rzeczy są możliwe. Trzeba zwalczyć dziesięciolecia bycia przekonywanym o nieistnieniu magii.

Zacznij z narzędziami ---> naucz się złożonego systemu ---> ale cały czas badź świadomym tego, że nie jest to prawdziwe ---> to tylko model którego można się uczyć ---> metoda pracy nad sobą ---> w końcu odrzucisz tę skorupę ---> wymienisz narzędzia na bronie z planu astralnego ---> zdasz sobie sprawę, że to też jest tylko kolejną skorupą, jeszcze jedną warstwą na cebuli ---> zaczniesz pracować bez tych broni ---> Zostaniesz z gołymi rękami.

Naucz się wywoływać gnozę. Zacznij od zwykłych metod wchodzenia w odmienne stany świadomości --->Śpiew--Taniec--Bębny--Wirowanie --Narkotyki--Medytacja--Ból--Zadowolenie.

Istnieje ich o wiele więcej. Skup się na chwili, w której tracisz kontakt z rzeczywistością. Odnajdź moment, w którym jesteś skoncentrowany na uczuciu i niczym innym. Z biegiem czasu odrzucasz narzędzia. Gnoza to nie śpiew, nie taniec, nie bębnienie. Te rzeczy wiodą ku gnozie. Uczymy się odrzucać narzędzia i zostajemy po prostu z gnozą. Umiemy wywołać gnozę bezpośrednio, na zawołanie, bez żadnych narzędzi.

Wyzwalamy się od fizycznych narzędzi. Wyzwalamy się od złożonych metod osiągania gnozy. Wyzwalamy naszą magię. Tak się uprawia magię gołymi rękami. Magię taka, jaką powinna być.

D.R.A.G.O.N. Delegation of Resourceful Aberration -- Gibbering Occult Nonsense

Najdziwniejsze w całym tym ambarasie, jakim jest ezoteryka, okultyzm, ESP, jest to, iż cel naszych działań jest najczęściej zatarty lub tak odległy, ze nigdy go nie widzimy. Faktem jest, iż mało który ze współcześnie parających się Sztuką ma świadomość swego celu posługiwania się nią, a spośród tych, którzy go posiadają, nieliczni zastanawiają się czy jest prawidłowy. Uprawianie okultyzmu i wiedzy ezoterycznej wiąże się z filozoficznymi pytaniami i może zawieść adeptów w przedziwne rejony świadomości, poprzez nagłe transgresje. Problem w tym, iż dotykają one każdego, ale tylko ci, którzy mają świadomość pewnych zależności zachodzących w rzeczywistości zdają sobie sprawę z ich znaczenia, lub po prostu dopada ich nieokreślone psychiczne schorzenie. Na drodze, na której końcu stoi oświecenie, czy doskonałość takie transgresje zdarzają się, sądzę, znacznie częściej niż przeciętnemu człowiekowi. Sztuka jest przedziwną drogą. Mało kto zdaje sobie sprawę z jej faktycznych możliwości znając jednocześnie cel jej uprawiania, odrzucając go jednak jako zbyt efemeryczny. Sztuka jest jedną z wielu dróg, których celem jest zbliżenie się do doskonałości, jak większość myśli, osiągnięcie jej, jak myślą nieliczni, a nawet jej przekroczeniem, jak sądzę ja. Błędnie postępują jednak, moim zdaniem ci, którzy traktują sztukę nazbyt mistycznie i dlatego nie rozciągają jej efektów oraz swojego działania w kierunku życia codziennego. Mylą się również ci, którzy za swój cel postrzegają wyłącznie poprawę życia codziennego. Sztuka jest systemem totalnym. Wpływa i wpływać powinna na całe nasze życie, całą naszą rzeczywistość, którą należy, jak określił to Grzegorz, umagicznić. Badając swoje możliwości i pogłębiając je zbliżamy się ku celowi, jednak, kiedy nie usuniemy ze swej drogi przeszkód, do celu dojdziemy znacznie później, nasze tempo spowolni się, a nasze szanse zmaleją, gdyż wzrastać będą wątpliwości. Dlatego właśnie, uważam, należy niejako zespolić się ze swoją rzeczywistością, w końcu to nasza rzeczywistość i powinniśmy przystosowywać ją, by było nam się w niej łatwiej poruszać. Można tu zauważyć podobieństwa do haseł głoszonych przez thelemitów, czy chaotów, jednak sadzę, iż oni otarli się tylko o rozwiązanie, musnęli krawędź ogromu, jaki ze sobą niesie i oczywiście wypaczyli go do hedonistycznej błahostki zatracając cel. Z kolei ci, którzy głoszą wyłączność celu, negując przy tym całe doczesne życie nie potrafią sobie uzmysłowić, iż celu nie osiągną od razu i mimo to, iż można usunąć przeszkody stojące na drodze, samej drogi nie da się, albo nie opłaca skrócić. Powiadają oni, by wyzbyć się wszystkiego, co niesie ze sobą życie lub nawet to, ze wyzbyć się tego nie da i błądzą. Znakomita większość błądzi od pokoleń, a przecież wiedza i klucz do niej są na wyciagnięcie ręki. Jedni jednak omijają tą wiedzę, bo nie mogą jej dostrzec, inni zaś nie chcą. Pozostali chcą ją przekazać reszcie, lecz tylko nielicznym uda się zrozumieć. Transgresje. Zaskakującym jest, iż ewolucja u większości ze znanych mi adeptów Sztuki przebiega skokowo, poprzez właśnie olśnienia i transgresje. Mimo znacznie różniących się dróg, można rozpoznać te, które są właściwe i wiodą jego twórcę, wbrew jego świadomości do celu. Wiodą właściwie same, jednak my czasem próbujemy im przeszkodzić, z różnym skutkiem zresztą, zarówno małym, jak i dużym. Większość żąda ćwiczeń, praktyk, konkretnych porad, których od pewnego etapu nie ma, a po jego przejściu pozostają pozorne absurdy, treści między wierszami, niezrozumiały "bełkot". Adepta można zaprowadzić jedynie na start, ale to on musi zrozumieć, jak wystartować, biec i dotrzeć do celu. Czyż to wszystko nie jest jasne? Dlaczego więc znając cel ludzie nie starają się nawet do niego zbliżyć?

Dlaczego?

Tekst ów będzie refleksją filozoficzno medytacyjną, formą rozmowy z samym sobą i, być może, ułatwieniem w podejmowaniu przyszłych decyzji w sposób najbardziej trafny.

Stań kiedyś przed lustrem, spojrzyj na swoją twarz, patrząc sobie samemu prosto w oczy i zadaj sobie to proste pytanie - dlaczego?

Może ono być zadane w odniesieniu do dowolnej rzeczy, osoby, zdarzenia, uczucia et cetera et cetera.

Żyjesz, myślisz, trwasz w nieskończoności, jako jednostka nieskończona, uwięziona w świecie, który czeka na koniec, uwięziona w ciele. Myśląc, podejmujesz decyzje. Decyzje dotyczące swojej przyszłości, przyszłych zakupów, sposobów międzyludzkich korelacji, które zamierzasz zmienić, utrwalić lub rozbić. Ale nim zaczniesz cokolwiek, nim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, wróć do początku tego artykułu, stań przed lustrem i spytaj sam siebie - dlaczego?

Wstęp może wydawać się po trosze mądry, a po trosze chaotyczny, jednak zamierzam wam już przybliżyć swe myśli.

Otóż człowiek, jako istota myśląca rozumna, żyjąca w cywilizacji stworzonej przez swój gatunek, zmuszona jest cały czas podejmować decyzje. Często zabawnym wydaje mi się obserwacja pewnych stereotypowych zachowań, nawet u bliskich osób, które to zamierzam sam u siebie wyeliminować (zachowania, nie osoby ;) ) oraz pomóc w ich eliminacji innym. Pragnę dodać również, iż nie ukrywam, że tekst ów jest w pewnym sensie oparty na moim artykule "Profanacja" oraz na artykule Maćka Pajka "Mały Manifest, Liber P".

Często wydaje Ci się, że czegoś "chcesz" lub wręcz "pragniesz". Mogą to być rzeczy najprzeróżniejsze, począwszy od nowej kurtki, poprzez motocykl, a skończywszy na zdobyciu serca wybranki. Jednak wszystkie takie zachcianki mogą być jedynie podszeptami ego, zwykłymi wytworami próżności ludzkiej. Kiedy nachodzi Cię myśl o chęci posiadania czegoś, o chęci zdobycia - powtarzam, stań przed lustrem i spytaj sam siebie - dlaczego?

I nie myśl, ale pozwól myślom wędrować swobodnie, nie wpadaj w trans, ale oczyść umysł, tak, by przemawiało Twoje wnętrze, Twoje prawdziwe Ja. I być może przypłynie myśl, która podszepnie Ci, że ta nowa kurtka wcale potrzebna nie jest, że gniew, który chciałeś przeciw komuś obrócić tak naprawdę był tylko destruktywnym impulsem, że kobieta, którą chciałeś zdobyć w rzeczywistości nie jest warta zachodu, że ten motocykl nie jest Ci potrzebny, przecież masz samochód. Nie daj się zwieść podszeptom ego i nie marnuj siły fizycznej i mentalnej na zdobywanie czegoś w zupełności niepotrzebnego.

Filozofia zdobywania rzeczy niepotrzebnych to filozofia cywilizacyjna. Odkąd człowiek żyje w większych społecznościach, a zwłaszcza dziś, nastawiony jest na posiadanie. Otacza się zbędnymi przedmiotami, kierowany tylko przez ego-próżność, nabywa rzeczy, które nie mają znaczenia. Ja nie jestem osobiście przeciw temu, jeśli tyczy się to większości społeczeństwa. To są ludzie prości, o zamkniętych umysłach, z klapkami na oczach, wśród których pieniądze odgrywają rolę boga, a zewnętrzna uroda jest wyznacznikiem piękna, zaś posiadanie coraz to większej ilości rzeczy niepotrzebnych, dających jedynie efekt wizualny, staje się wyznacznikiem pozycji i spełnianej roli społecznej.

Ale jeśli jesteś w portalu ciemnosc.com, to zapewne nie jesteś jednym z Nich. Jesteś lub chcesz się stać kimś innym, obrałeś inną drogę, nie chcesz być próżny, chcesz być adeptem magii. A Magom nie wolno być posłusznym ego. Mag musi umieć rozmawiać z superego, musi nauczyć się tłumić zgubne podszepty tej gorszej, człowieczej części swojej osobowości, musi stanąć ponad tym. Bo cóż to za mag, który byłby człowiekiem nastawionym jedynie na chęć posiadania? Stłum swoje ego by stać się lepszym. Lub przyłącz się do mas z klapkami na oczach.

Co robić na początku?

Mimo pewnych kroków, podjętych przez załogę ciemności ostatnimi czasy, problem początkujących adeptów nie schodzi z kręgów mojego szczególnego zainteresowania. Dział FAQ zawiera tylko ogólniki, więc postanowiłem skupić się nieco na praktycznej części zagadnienia. Od czego więc zacząć?

Człowiek, który wykazuje zainteresowanie wiedzą tajemną i jej aspektami powinien zacząć swą edukację od swoistego rachunku sumienia. Często okazuje się, iż paranie się niektórymi technikami uznawanymi za magiczne staje się niebezpieczne dla zdrowia adepta, który najwyraźniej nie jest jeszcze gotowy na przyjęcie pewnych efektów eksperymentów lub zrozumienia bliżej nieokreślonej rzeczy. Jednak już na tym etapie powstaje problem niezwykle trudny do rozwiązania, mianowicie każdy niemal uważa się za gotowego do przyjęcia wyzwania. Wszyscy wiemy jednak, iż nie każdy powinien parać się Sztuką. Jak więc uzyskać wiedzę o swojej gotowości? Najpewniejszym, z pozoru sposobem, byłaby konsultacja z osobami, które mają w tym pewne doświadczenie, choć to rozwiązanie ma pewne wady, gdyż nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. Trzeba więc pomyśleć samemu. Najlepiej na okres rozważań przeznaczyć kolejnych kilka tygodni, miesięcy. Przez ten czas, należy przemyśleć najważniejszą kwestię, czyli rozważyć cel ewentualnego praktykowania nauk tajemnych. Jeżeli powodem jest zabawa, chęć poznania czegoś nowego, ewentualnie impuls, który przyszedł z inspiracji fantastyką, to nie polecałbym zagłębianie się w coś więcej niż LD i OOBE, jeśli natomiast stawiamy na zdecydowany wewnętrzny rozwój i nie mamy moralnych wątpliwości, jest to pierwszy symptom, iż można się w tą wiedzę zagłębić nieco dalej. Pozostaje jeszcze problem jednostek odrzuconych, nierozumianych, które w okultyzmie szukają ucieczki od szarej, przytłaczającej rzeczywistości. Okultyzm nie jest ścieżką słabych, gdyż na pewnym etapie zagłębiania się w niego nie koi bynajmniej wątpliwości na tle egzystencjalnym, lecz zaczyna rodzić inne, często bardzo poważne i trzeba być silnym, by im sprostać. Czasem miast okultyzmu, lepsze okazuje się zgłębianie tajników filozofii, pogłębienie się w wierze; każdy posiada własną ścieżkę, której nie należy zmieniać niejako na siłę.

Po przemyśleniu decyzji o wejście na tą jakże skomplikowaną życiową drogę (zakładając, iż zrozumiało się, co jest celem uprawiania okultyzmu i jakie rodzi to konsekwencje), należy dokonać wstępnego zapoznania się z podstawową wiedza na ten temat. A podstawowa wiedza zawiera się w kilku aspektach, które są jakże znaczące w całej dalszej przyszłości. Otóż najważniejsze w okultyzmie, magii nie są tajemne rytuały, niezrozumiałe formuły, zakazane bóstwa, sekretne eliksiry. Najważniejsze jest ciągłe, nieustające i intensywne myślenie, analizowanie faktów oraz skrajne wykorzystanie swoich możliwości percepcyjnych. Jeżeli na tym etapie okaże się, iż jest to zbyt trudne, nie należy brać się za pozornie niewymagającą głębszej koncentracji i bezkompromisową magię chaosu, tylko zakończyć tymczasowo lub całkowicie swoją przygodę z okultyzmem. Nie można oczekiwać szybkich i łatwych efektów z początku, jeżeli nie zrozumie się podstawowych prawideł rządzących rzeczywistością oraz nie pozna mechanizmów percepcyjnych człowieka. Trzeba więc dużo czytać. Na początek polecam szczególnie teksty Armitage'a, które skłaniają do głębokiego myślenia i mobilizują do dalszej pracy. Wypadałoby się również zapoznać z historią okultyzmu, by nie powielać błędów popełnianych od stuleci przez rzesze "naszych poprzedników" oraz orientować się w dyskusjach prowadzonych przez innych, często też by znaleźć inspirację do działań lub nawet transgresji. W razie zaistnienia wątpliwości natury merytorycznej, braku wiedzy, czy potrzeby zdobycia informacji nie należy wstydzić się zapytać kogoś bądź bezpośrednio o jakąś wiedzę, bądź o to, jak ją zdobyć. Nie należy również przejmować się drwinami ze strony niektórych, tylko robić swoje nie popadając w kompleksy. Z drugiej strony osoba, która nie wypowiada się na tematy, na które nie ma pojęcia nie będzie raczej wyśmiewana, a na zadawane przez nią pytania, ktoś powinien w końcu odpowiedzieć z sensem.

Skoro zapoznanie się z sensem, historią, terminologią (w granicach rozsądku i potrzeb) i odpowiednim umotywowaniu się, należałoby przerwać swoje studia nad wiedzą tajemną i głęboko zastanowić się nad sensem jej uprawiania. Warto na to poświęcić znów kilka tygodni, oswoić się z wiedzą, którą się do tej pory zgromadziło. Po tym okresie, jeżeli nie ma się żadnych wątpliwości, co do swojego celu, można rozpocząć poszerzanie swojej percepcji poprzez odpowiednie techniki, takie jak medytacja, zapadanie w trans, czy inne podobne, różniące się głównie nazwami metody. Dobrym sposobem na poszerzanie swojej percepcji jest wnikliwa obserwacja otaczającego świata oraz kojarzenie ze sobą jego elementów, rozpatrywanie zależności między nimi. Warto również poświęcić się badaniu niedostępnych podstawowymi zmysłami poziomów rzeczywistości i rozpocząć badanie jej poprzez np. projekcje astralne. Jeżeli jednak komuś potrzebne jest jakaś silniejsza podstawa lub paradygmat, może zagłębić się i poznać któryś z wielu gotowych systemów magiczno - filozoficznych (sam osobiście polecam discordię, lucyferianizm, jogę, zen, buddyzm lub odpowiednia kombinację powyższych). Jednak najodpowiedniejszym wydaje mi się rozwój samodzielny, oparty tylko i zainspirowany szerzej opisanymi systemami wartości i wiedzy, które to powinny stanowić szkielet naszych poczynań, zaś resztę "ciała" przyoblekamy sobie sami swoją ciężką pracą.

Najskuteczniejszą formą osiągnięcia transgresji, czy nawet, w pewnym stopniu, oświecenia jest rozmowa i żywy kontakt z innymi adeptami oraz poszukiwanie wiedzy wszędzie, nie tylko pośród materiałów natury okultystycznej, bądź religijnej, po prostu wszędzie.

Oczywiście droga dla początkującego, która przedstawiłem nie musi być uniwersalna; zawsze znajdą się ludzie, którzy skrytykują moje podejście, jednak przypominam, iż jest to tylko propozycja. Jednak bez względu na to, jaką ścieżką podąży adept, najważniejszym jest to, by posiadł swoją wiedze i umiejętności stopniowo i nie rzucał się na "głęboką wodę", gdyż może mieć to niekorzystny wpływ na jego psychikę.

Półtora roku z Godformami

Prowadziłem eksperymenty. A dokładniej - poświęciłem półtora roku na badanie Godform. W tym artykule postaram się przybliżyć Wam ich działanie, sposoby komunikowania się z nimi oraz efekty mojej pracy, bowiem wydaje mi się, że z dróg chaockich jest to najmniej opisana odnoga.

Każdy czytający ten artykuł, zajmujący się Najświętszą Sztuką, winien wiedzieć, czym Godforma jest. W przybliżeniu, Godformy są ogromnymi zbiornikami energii wytworzonymi ze skumulowanych myśloksztaltów, nadających im treść. Inaczej - są to stworzeni przez ludzi bogowie, którzy powstali na skutek wiary w nich i oddawania im czci. Tak też powstał germański Thor, Godforma-bóg wojny, czy grecka Afrodyta Godforma-bogini miłości. Każda z Godform zawiera energię taką, za jaką odpowiada, tak też Ares będzie miał w sobie energię nienawiści, ognia, zniszczenia, a Freya będzie w sobie mieć energię miłości. Ale o tym za chwilę.

Pracę z Godformami zacząłem od obrania sobie boskiego panteonu. Znam całkiem nieźle kilka mitologii, miałem więc z czego wybierać. Jeśli nie znasz, czytelniku, żadnej z mitologii, polecam Ci pierwej iść do biblioteki i wypożyczyć kilka książek o którymś z dawnych systemów wierzeń, byś mógł określić, co dalej poczniesz. Bez gruntownego rozeznania w kwestii owych politeistycznych religii, ciężko będzie dalej ruszyć i można narazić się na poważne kłopoty. Ja wybrałem religię słowiańską, z racji mojego przywiązania do tradycji naszej Ziemi.

Zakupiłem srebrny wisiorek Świętowita, głównego Boga słowiańskiego panteonu, zwanego tez czasem Światowidem czy Svanteventem. Świętowit posiada cztery głowy, obrócone w cztery strony świata, oraz jest bogiem ludzi czczących naturę, więc wisior poświęciłem w następujący sposób. Przygotowałem fiolkę wody, świecę, i trochę ziemi. Nie będę opisywał dokładniej, jak rytuał uświęcenia wyglądał. Ważnym było tylko to, by bóstwo, któremu teraz się oddajemy w opiekę, zostało uczczone w sposób, który jest adekwatny do sprawowanej przez owe bóstwo funkcji. Tak też oddając się pod opiekę Afrodyty nie używamy siarki, a udając się pod opiekę Thora - róż. Ja mogę tylko powiedzieć, że podczas swego rytuału poświęciłem wisior, obracając się w odpowiednie kierunki świata, kolejno przypalając go świecą, maczając w ziemi i wodzie oraz dmuchając na niego, po czym przypieczętowałem go do siebie, upuszczając na niego kilka kropel własnej krwi. Tak się to zaczęło...

Przez kolejne półtora roku, praktycznie nie zdejmowałem wisiora, nie licząc kąpieli i wyjątkowych sytuacji. Codziennie rano proszę bogów o opiekę i dziękuję za nią, przed pójściem spać. Teraz przechodzę do rzeczy.

Jak komunikować się z bogami? Odpowiedź jest prosta - za pomocą myśli. Bogowie nie odpowiadają, ale słyszą. Wystarczy się skupić odpowiednio [zakładam że macie za sobą praktykę koncentracji] i przekazać swe myśli. Na początku, gdy zaczynamy pracę z Godformami, dobrze jest to robić w miejscach, gdzie nie będzie nam przeszkadzał ludzki motłoch i zgiełk miast. Ja praktykowałem w lasach.

Życzenia i ofiary. Praca z Godformami polega, prócz oczywiście najważniejszej rzeczy, jaką jest zbliżanie się do coraz bardziej oświeconego poziomu oraz rozwijania samego siebie, na zdobywaniu jakichś profitów. Czego można życzyć sobie od bogów? Myślę, że prawie wszystkiego, co można uznać za rzeczy w magii normalne. Dla mnie bogowie między innymi kilkakrotnie zmienili pogodę, zmienili stosunek ludzi do mnie, czy do czegoś, na czym mi zależało, raz pozwolili zemścić się na wrogu i, co dla mnie najważniejsze, chronią mnie od większych kłopotów. Tymi mniejszymi ich nie borykam, ale te większe, choć ciągle przychodzą, tną ostrzami milimetry od mej twarzy, a nie mogą we mnie trafić. Na początku praktyki ścieżki Godform nie polecam życzyć sobie "zabijcie dla mnie", czy "ześlijcie mi wygraną w totka". Jeśli Wasza praktyka jest tylko materialistyczną drogą i plugawieniem Magii przez żądzę posiadania, to polecam oddalić się stąd jak najdalej, jeśli natomiast Wasza droga wiedzie przez samopoznanie aż do zjednania się z Wszechświatem, to dobrze trafiliście. Wcale nie mówię, żebyście stali się "Białymi Magami", możecie za pomocą Godform siać zamęt i zniszczenie, jednak niech to będą wypadki niezbędne, niech to nie będzie absolutum Waszej Drogi. Nie ma jednak nic za darmo. Godformy to "kule" energii, które, pomagając nam, same siebie osłabiają. Ta skumulowana energia, jaką one są, powstała poprzez wiarę w nie oraz złożone im ofiary, jak i odprawiane w ich imieniu obrzędy. Zatem my, wierząc w te godformy, już dajemy im siłę, jednak nikłym strumieniem, jaki nie wystarczy na spełnienie jakiegokolwiek życzenia.

Podam na to prosty przykład. Bóg chrześcijan też jest Godformą, i to jedną z najpotężniejszych i najmniej zarazem użytecznych. Zauważcie, że katolicy modlą się do swego Boga i zazwyczaj nic z tego nie mają. Proszą go o przebaczenie grzechów, wygrane w totka, zniszczenie wrogów, zdobycie miłości, zmianę pogody, udane wakacje et cetera, et cetera... Godforma ta karmiona jest tylko wiarą w możliwość spełnienia tych życzeń i nic nie wartymi mszami. Jest potężna, z racji ilości wyznawców na przestrzeni dziejów, jednak tak "zaśmiecona" rodzajami energii, jakie do niej napływają, że nie nadaje się do naszej pracy.

My musimy naszym Bogom dać moc, by chętni byli słuchać naszych próśb. Najlepiej zaopatrzyć Godformę w energię, wysyłając ją przez wizualizacje strumienia naszej energii przepływającej przez amulet, aż do świata bogów. Jak tworzyć energię? Tak samo jak przy sigilizacji, odsyłam do artykułów, gdzie opisane są sposoby ładowania sigili. Możemy również ku czci bogów zorganizować coś na kształt mszy, obrzędu, celebrującego ich.

Na koniec pragnę dodać kilka uwag, o których warto wspomnieć, nim zaczniecie pracę z Bogami, byście nie powielali moich błędów.

* Wasza wiara w wybranych bogów musi być prawdziwa i absolutna. Nigdy nic nie osiągniecie wątpiąc w ich istnienie. Wątpliwość osłabia wiarę, a wiara góry przenosi [inaczej - czyni cuda]

* Jeśli bogowie nie spełnią Waszych życzeń, nie wolno Wam przeciw Nim bluźnić. Nie dość, że stracicie sprzymierzeńców, to narazicie się na ich zemstę, a potrafią uprzykrzyć życie

* Nie traktujcie bogów, jak traktują chrześcijanie swego Boga - nie klęczcie przed nimi błagając i skamląc jak psy. Traktujcie ich jakby to byli wasi silniejsi sprzymierzeńcy, a nie właściciele

* Bogowie spełniają tylko te życzenia, których człowiek naprawdę pragnie, niepełne pragnienie to niepewność, a niepewnym ludziom bogowie nie pomagają

* Kierujcie życzenia tylko do właściwych bogów

* Zawsze możecie zmienić boski panteon, jednak nigdy nie wolno wam obrazić dawnego. Podziękujcie bogom za pomoc i zacznijcie pracę z nowymi

W swoim artykule na pewno pominąłem kilka rzeczy, jednak myślę, że to na początek wystarczy. Będę wdzięczny za wszelką krytykę i pytania na poziomie, na które postaram się odpowiedzieć, chyba, że będą wymagały dłuższych wyjaśnień, wtedy może zrobię aktualizację tego tekstu. Życzę powodzenia w poznawaniu siebie i świata.

Chaotyzm i Magyia Chaosu

Jako, że jest wielu magów Chaosu, a także wielu Chaotów (od tłum: jest różnica między życiem chaotycznym a jedynie praktykowaniem tej magyi) nie mogę tutaj generalizować, a jedynie opisać moje osobiste spojrzenie na Magyię Chaosu i Chaotyzm

Jednakże, jeśli chcecie definicji, z którą większość sieciowych Chaotów zapewne się zgodzi, to Chaos jest to meta-wierzenie, że wiara jest jedynie narzędziem do osiągania swych celów, nie zaś celem samym w sobie.

Łatwo można zaobserwować, jak poszczególni ludzie rozmaitych kultur stają się ofiarami własnych wierzeń. Horror Islamu i duchowy stan polityki w Afryce Okołosaharyjskiej są tego oczywistymi przykładami, lecz my sami rzadko przystajemy, aby zastanowić się, w jak dużym stopniu jesteśmy ofiarami naszych wierzeń oraz w jakim stopniu potrafimy je zmieniać, jeśli tego chcemy.

Prawdopodobnie warto się zastanowić nad świeżą historią religii kultury zachodniej, zanim zaczniemy planować słowny atak na alternatywny światopogląd. Przez prawie półtora milenium istnienie "Boga" było bezkompromisowym faktem dla każdego Chrześcijanina. Nigdy nie było kwestionowane ani nawet nikt nie pomyślał, że mogłoby być. Toczono wojny, prześladowano "innowierców" tylko po to, aby udowodnić wyższość jednej interpretacji deizmu od drugiej. Uczeni napisali tysiące ksiąg na temat punktów spornych teologii, ale centralne pytanie o samą egzystencję "Boga" nigdy nie było rozważane. Teraz, prawie całkowicie przestano wierzyć w "Boga" jako stwórcę świata i wszystkiego, co się na nim znajduje. Wiara w nieistniejącego "Boga" najwyraźniej stopniowo ewoluuje w większości krajów świata współczesnego. Satanizm jako nie-wiara stał się jedynie marnowaniem talentu na niepotrzebną walkę. Naukowcy, Magowie i Alchemicy późnego średniowiecza oraz renesansu odnieśli wspaniałe zwycięstwo. Ich pytania i wątpliwości dotyczące całego średniowiecznego światopoglądu zapoczątkowały stopniowe niszczenie fundamentów Chrześcijaństwa i ostatecznie prawie zniszczenie całej budowli pod nazwą religia chrystusowa.

Możemy wybuchać śmiechem spoglądając w odległe czasy średniowiecznej ciemnoty, ale twierdzę, że teraz także żyjemy opętani nawet silniejszą obsesją, która dla przyszłych historyków stanie się niewątpliwym powodem do śmiechu.

Od osiemnastowiecznego oświecenia, wierzenie zostało tak silnie zakorzenione we współczesnej kulturze Zachodu, że każdy, kto śmie je kwestionować uznawany jest za szaleńca. To wierzenie stało się tak potężne w zachodnim światopoglądzie, że prawie każdy człowiek akceptuje je bez najmniejszych wątpliwości. Nawet ci, którzy starają się utrzymywać wiarę w "Boga", mają tendencję do wykazywania faktycznej wiary w nowege wierzenie w znakomitej większości sytuacji.

Zbliżam się już do wyjawienia, jakie jest oblicze owego fundamentalnego wierzenia współczesnego świata. Większość z Was zapewne pomyśli, że jest to tak oczywisty fakt, że ciężko jest nawet nazwać go wiarą. Jest to idealny przykład jej władzy nad naszymi umysłami. Większość z Was może nawet stwierdzić, że jestem szaleńcem lub idiotą, skoro ośmielam się poddawać ją w wątpliwość. Zaledwie nieliczni będą w stanie wyobrazić sobie możliwość zamiany owego wierzenia na inne. A oto i ono: dominującym wierzeniem Kultury Zachodu jest to, że wszechświat zbudowany jest czysto materialny i jest to zbyt oczywiste, aby nad tym dumać. Oprócz tego, wszyscy przyjmują jeszcze drugie wierzenie, które jest całkowitym przeciwieństwem pierwszego. Mianowicie "fakt", że wszyscy mają wolną wolę, choć tak naprawdę nikt nie jest w stanie określić czym ona jest. Ten temat pozostawię jednak na później.

Każdego roku wydajemy miliardy wpajając naszym dzieciom ową wiarę w "pierwotną materię" i "fakt", że to ona jest budulcem świata. Nasz język, logika, większośc naszych maszyn zbudowanych jest na podwalinach owego wierzenia. Widzimy, że jest to silniejsze i bardziej realne, niż "Bóg".

W dzisiejszych czasach jednym z zadań maga jest próba przełamania się przez barierę "normalności". Moim osobistym celem magyicznym dawno temu stała się walka z kluczowymi wierzeniami naszej kultury. Religia jest bowiem zbyt łatwym celem, dość już zniszczona przez naszych przodków, Magów i Naukowców z okresu Renesansu. Współcześni Sataniści marnują tylko swą pracę. Ideologia jest z powodzeniem (na szczęście) stopniowo zastępowana ekonomią. Głównym celem mojego Chaotyzmu jest walka z doktryną "materialnej przyczynowości" wszechświata, oraz narastającym bezsensem współczesnej psychologii.

Mimo to, teraz ja spróbuję ukazać wam, że w teorii materialnej przyczynowości jest coś grubo nieprawidłowego, oraz że jest w niej coś, co uniemożliwia przyjmowanie jej jako wierzenia.Owe zagadnienia są ważne dla Magów, ponieważ pomimo duchowej natury magyi, materialna przyczynowość sprawiła, że wielu odnosi się do magyi jako do "magyicznej energii", co rodzi wymysł podobieństwa magyi do energii, choćiażby elektrycznej, czy też fal radiowych. Jest to moim zdaniem totalna bzdura. Czasem można co prawda zaobserwować magyię działającą w ten sposób, jednak definiowanie magyi jako rodzaju energii (tłum:elektrycznej, falowej) jest całkiem niedorzeczne.

Zanim rozpocznę atak na owy materializm wszechświata cofnę się nieco w czasie, aby zdobyć amunicję.

Niewielu ludzi zauważyło, że w latach 30 XX w. pojawiło się poważne pęknięcie w tkaninie materialnej przyczynowości, które, w gąszczu wiary, zdawało się odkryć wszystko. Pęknięcie nazwano Fizyką Kwantową i zostało stworzone przez Niels'a Bohr, który podczas swojej Interpretacji Kopenhaskiej pokazał owe pęknięcie palcem i otworzył oczy na odmienną rzeczywistość.

Ogólnie rzecz biorąc, Bohr udowodnił, że ta rzeczywistość może być dokładniej opisana przez "niematerialną przyczynowość" rozważając ją na zasadzie prawdopodobieństwa, a nie pewników. Być może brzmi to nudno, ale waga tej teorii na nasze spojrzenie na magyię i codzienny świat jest ogromny. Odkrycie to skończyło trwającą od dwustu lat erę pradygmatu wszechświata, w który ludzie jednakże nadal wierzą, mimo, że nie potrafią tego precyzyjnie określić. Tym samym polecam wszystkim Magom pić tylko wyroby browaru Carlsberg, mieszczącego się w Kopenhadze, który wspomagał finansowo Bohra podczas jego badań nad fizyką kwantową. Niechaj to będzie naszym podziękowaniem.

Większość współczesnych naukowców traktuje fizykę kwantową z taką nienawiścią, z jaką księża odnosili się do czarowników w czasach inkwizycji. Nawet jeśli muszą jej używać wolą nie myśleć nad tym, co ona w rzeczywistości oznacza... Sam Einstein, który zapoczątkował Fizykę Kwantową w późniejszym okresie życia walczył z tymi teoriami, przytłoczony "normalną" nauką i pozostałościami Judaistycznej religii w swoim umyśle.

Teoria fizyki kwantowej z mojego punktu widzenia nie tylko udowadnia, że magyia jest możliwa w naszym, całkowicie Chaotycznym świecie, ale też, że jest ona głównym motorem działania całego wszechświata. Nie żyjemy w mechanicznym wszechświecie. On jest magyiczny. Materialistyczna teoria wszechświata być może była oddechem świeżego powietrza przez półtora millenium monoteizmu, lecz teraz wydaje się być bardziej tyranią dla umysłu. Relatywizm i standardowa fizyka są prawdopodobne bliskie zespolenia i ostatecznego obalenia pradygmatu materialnego, który już teraz stał się dla nas nie pomocą, lecz potwornym więzieniem. Naukowcy poprzez teorię materialistyczną próbują przygwoździć nas do tej Ziemi i niszczą nasze życie magyiczne. Fizyka kwantowa, która moim zdaniem powinna stać się kluczowa w badaniach nad fenomenem magyi, obala rzeczywistość, którą większość ludzi uznawała za nie-magyiczną przez dwieście lat.

Zapewne minie trochę czasu, zanim znacząca część ludzkości nauczy się wiary w nowy pradygmat, ale raczej tak się stanie. Do tego czasu nie-materializm brzmi jak bełkot psychopaty lub też przesadny, niezrozumiały intelektualizm.

Teraz chciałbym zwrócić uwagę na inną teorię. Mianowicie uważam post-monoteistyczną psychologię Zachodu za totalną bzdurę. Zakłada ona, że jesteśmy pojedynczą osobowością obdarzoną wolną wolą. Ja natomiast obstaję przy stanowisku, jakoby każdy z nas jest kompleksem zespolonych osobowości; choć generalnie większość z nich cierpi na amnezję selektywną, dopuszczając do głosu tylko jedną w danym momencie. Oprócz tego, według mnie nie ma czegoś takiego, jak wolna wola. Mamy natomiast skłonność do działań bez ładu, oraz do upodabniania się do wszystkiego, co wydaje nam się słuszne.

Wszystkie bóstwa są przez nas tworzone w niematerialnym świecie równie dobrze, jak w swych umysłach tworzymy myśli.

Uważam, że wszystkie działania odbywają się zasadniczo dzięki magyi. To, co potrafimy wytłumaczyć naukowo jest po prostu końcem spektrum, na którego drugim krańcu znajduje się czysty Chaos. Chciałbym teraz na zakończenie przedstawić sposób, w jaki mój Chaotymzm wpływa na moje działanie w tym, co popularnie nazywamy magyią.

moim zdaniem istnieją dwa aspekty magyi: parapsychologiczny i psychologiczny. W przypadku zaklinania i dywinacji mag stara się wpłynąć na rzeczywistość poprzez niematerialną przyczynowość. Austin Osman Spare precyzyjnie określił umysłowe manewry potrzebne do takich działań. Działania te są śmiesznie proste i jeśli je zrozumiesz, możesz wymyślać nieskończone ilości zaklęć i rytuałów. Na dobrą sprawę możesz użyć czegokolwiek, w entropicznej kolejności. Jak dla mnie Bohr i Spare są świętymi Kościoła Chaosu...

Uważam, że gdy mag oddziaływuje na rzeczywistość, inspiracja i zdolności parapsychologiczne tworzą to, co popularnie nazywami bogami, demonami, duchami itp. Mag zamyka te twory w klatce swego umysłu, którą każdy z nas posiada. W niektórych przypadkach pozwol one nawet przyjąć impulsy lub informacje z niematerialnego wszechświata. Wiedząc, jak bogata jest nasza podświadomość i nieświadomość zdajemy sobie wreszcie sprawę, że nasze możliwości są nieograniczone. Każdy, używając odpowiedniej techniki może przywołać rzeczy, które nawet nie muszą istnieć, ponieważ powstaną wraz z jego myślą. Wiem, że to brzmi jak kompletny Chaos, ale muszę zaznaczyć, że moje badania wskazują, że to JEST Chaos.

Jak dla mnie Magyia Chaosu to po prostu zbiór podstawowych technik, których trzeba się trzymać, ale poza tym jest to całkowita wolność we wszystkim, z wiarą i treścią rytuałów włącznie.

Sigile Progresywne

Sigil progresywny to zbiór kilku sigili, pozwalający na ściślejsze określenie celu i kolejności wykonywanych poleceń. Polega to na poddaniu do podświadomości sekwencji sigili w określonej kolejności.

Tworzenie sigili

Sigile należy narysować w określonych miejscach. Bierzemy kartkę, a następnie rysujemy na niej kaostara w centralnym punkcie, oraz 4 symbole ochronne dowolnego typu (Wasza sprawa jeśli chodzi o dobór). Następnie rysujemy sigila, który będzie reprezentował nasze KIA (psyche, duszę, ogólnie: samego maga) w najwyższym punkcie kaostara. Podczas całego procesu rysowania przypisujemy mu godformę - jeśli nie mamy ducha opiekuńczego to najwyższy czas stworzyć. Możemy przypisać godformę sigilowi w dowolny sposób, najlepiej podczas rysowania intonować słowa inwokacji do danego bóstwa, wspomagając to energią emocji.

Następnie rysujemy sigila reprezentującego sytuację, na którą będziemy oddziaływać. Będzie się on znajdował przy pierwszym ramieniu po prawej stronie od sigila KIA. Również przypisujemy mu godformę i niechaj będzie to jakieś typowo Chaotyczne bóstwo (Thanatos, Eris itp.).

Układ sigili i symboli ochronnych na kartce.

Następne 6 sigili to już sigile reprezentujące poszczególne pragnienia. Trzeba zaznaczyć, że każdy z nich należy osobno energetyzować i przypisywać mu odrębną godformę, taką, która najlepiej zilustruje to, w jaki sposób ma zadziałać dane stadium. Np. inwokując Aresa możemy spodziewać się, że to konkretne stadium procesu zostanie spełnione poprzez jakiś konflikt.

Każdy sigil powinien reprezentować osobne pragnienie. Elementem łączącym będzie sekwencja (to NAJPIERW, a tamto POTEM). Kolejność rysowania i późniejszej energetyzacji sigili powinna być zgodna z rychem wskazówek zegara. Pod każdym sigilem wpisujemy Imię godformy, która ma się nim opiekować (w przypadku KIA nie wpisujemy nic).

Kolejna energetyzacja sigili

Po wykonaniu wstępnej energetyzacji przy przypisywaniu godform dokonujemy właściwej energetyzacji poszczególnych sigili, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Kartkę kładziemy przed sobą, stojąc przodem do niej wskazujemy (można użyć różdżki czy sztyletu, As U Wish) naprzód inwokując bóstwo opiekuńcze i koncentrując się na sigilu reprezentującym KIA. Ładujemy sigila energią (emocje, sama inwokacja to dość źródeł...).

Analogicznie postępujemy z każdym sigilem, stopniowo obracając się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zatrzymując jedynie na inwokację godform w punktach, które byłyby ramionami kaostara, gdybyśmy stali w jego centrum. W przypadku niemożliwości patrzenia na konkretnego sigila (ołtarzyk z kartką powinien stać w punkcie KIA na rysunku, a my np. inwokujemy godformę 5) należy go możliwie silnie wizualizować. Jeśli jesteśmy zbyt słabi w wizualizacji można przerysować sigile, na które nie będziemy mogli spojrzeć (4, 5, 6) i umieścić je na podłodze przed nami.

Energetyzacja i wprowadzenie wszystkich sigili naraz

Następnym punktem będzie zwizualizowanie sobie zainwokowanych godform, stojących w punktach odpowiadających poszczególnym ramionom kaostara (zgodnie z porządkiem sigili). Wizualizuj, jak od każdej płynie strumień energii w stronę odpowiadającego jej sigila. Sam, patrząc na kartkę jako całość wprowadź się w gnozę. Przeprowadź standardowe ładowanie sigila, mówiąc krótko. Jakkolwiek zwykłeś to robić:).

Zniszczenie Sigili

Tym razem warto podziękować godformom i odprawić jakiś banishing przed spaleniem, podarciem czy co tam robicie zwykle z sigilami. Jest tak dlatego, że inwokowaliśmy dość dużo istot, które jak zapewne wiecie potrafią stawać się złośliwe:). Po zniszczeniu i oczywiście zapomnieniu sigili spokojnie wracamy do normalnych zajęć, nie myśląc oczywiście o celu...

PS. Jeśli ktoś nie wie jak tworzyć sigile odsyłam do internetu i tekstu Ornamentisa w tym numerze...

PS2. Pamiętajcie, że ten rytuał sigilizacyjny także może pociągać za sobą nieoczekiwane skutki!

Jesteś potężnym Chaotą...

Hah! Podejdź, Magu, człeku światły i potężny!. Kim jesteś? Ah, tak... widzę na Twym ramieniu tatuaż świętego Chao. Witaj więc Bracie.... A teraz siądźmy, porozmawiajmy. Niechaj ukażę Ci, kim tak naprawdę jesteś...

W Twych oczach widać drwinę. To dobry znak. Dlaczego jednakże drwina ta skierowana jest nie w stronę głupców, lecz mądrych ludzi? Jakże nazywasz siebie Chaotą, a podczas dyskusji dwójki Wiccan o ich religii zapytany o zdanie odpowiesz... "Pierdocie się, IO XAOS!". I będziesz umierał z radości, bowiem żadne z nich nie ruszy się, żeby Cię normalnie trzasnąć w gębę (użycie magyi to już po prostu marnotrastwo). "Boją się!" zakrzykniesz w myśli i będziesz szczęśliwy. Cieszą się, bo myślą, że pokazali swą wyższość. Szczęśliwi idioci - cóż, takich nie brak, prawda?

Wchodzisz na spotkanie, widzisz swych braci prawiących o geometrii fraktalnej. Rzucasz swoje "IO" i dosiadasz się do stolika. Szybko kierujesz rozmowę na inny tor, przecież Chaos to śmiech i zabawa! Zaczynasz rzucać tekstami rodem z principii discordii. Część innych, w większości również discordian, podchwytuje rozmowę. Najzabawniejsza religia świata i Ty się nią bawisz... Ci, którzy dyskutowali i tak mają już o Tobie zdanie. Wyrażają je często w sposób iście discordiański, tak jak lubisz. "Indyk w todze na sali sądowej zawsze spowoduje, że wszyscy zaczną biegać, a gdy przestanie ludzie zeżrą hot-dogi i powrócą do spektakularnej rozprawy...". I wszyscy się śmieją... Tak, przecież discordia to religia śmiechu. Szkoda tylko, że nie zrozumiałeś tego tekstu, Wielki Chaoto. To było o kimś Tobie dobrze znanym...

Siedzisz w domu, czytasz wielce uczone teksty A.O.Spare'a. Ahh, jakimż geniuszem był ten biedny narkoman i dziwkarz! Chcesz być taki jak on, chcesz sięgnąć szczytów. Naśladować go we wszystkim co robił. Wiesz przecież na pewno, że opracował sigile głównie dzięki temu, że mieszkał w tej piwnicy czy na poddaszu, że uprawiał sex w otoczeniu obrazów, które były sigilami. Nie przeszło Ci nigdy przez myśl, że Twój idol mógł być głupcem, któremu przez przypadek coś się udało. Tak jak mnie nigdy nie przezło przez myśl, że Ty mógłbyś być idiotą, Wielki Mistrzu Legionu Dynamicznej Niezgody.

Bluzgasz i wyśmiewasz wszystkich w internecie. Tak, przecież nie zasługują w większości na Twój szacunek. Masz całkowitą rację. Patrzysz z góry na innych okultystów, ponieważ jesteś bogiem. W końcu każdy Chaota jest bogiem. I tylko jednostki o silnej psychice trafiają z takimi przekonaniami do miejsc, gdzie spotykają innych podobnych sobie. Nie jest łatwo dostać się w tak hermetyczne środowiska, ale zapewniam Cię, że Ty tam trafisz. Ja? Nie, ja jestem na to za głupi. Nie jestem nawet bogiem...

Teraz z kolei widzę Ciebie siedzącego przed telewizorem. Wspaniały wynalazek myśli ludzkiej, nieprawdaż? Oglądasz wiadomości, musisz przecież być na czasie, mag powinien być wszechstronny. Wybierasz telewizję państwową, bowiem prywaciarze naginają informacje do swych potrzeb. Masz całkowitą rację. Ahh, czemuż ja nie oglądam telewizji? Mógłbym się skuteczniej wyrwać z okowów Spektaklu, prawda? Patrzysz na mnie z góry, bowiem jestem niedouczony i nie wiem podstawowych rzeczy na temat tego, co dzieje się w świecie...

Innym razem, kłócisz się z tym paskudnym pozerem. Skąd wiesz, że nim jest? No, przecież on pisze discordia, a powinno się dyskordia... Popełnia też full innych błędów w pisowni. On nic nie umie, jest pozerem. Prześmiewcą jedynie. I debilem przy okazji. A pomyślałeś kiedyś, co Ty prezentujesz swoją postawą?

Tworzenie serwitorów - podejście współczesne

Pomimo tego, że używałem poniższych metod z wielkimi sukcesami, muszę zaznaczyć, że moje podejście jest zaledwie wskazówką, z mnóstwem miejsca dla osobistej interpretacji i eksperymentów. Od zawsze czarownicy przywoływali samodzielnie stworzone istoty by im służyły czyniąc dobro lub zło. Wydawać by się mogło, że podejście do ich stworzenia, zależne jest od ich przeznaczenia. Przedstawiam tu osobiste podejście do tworzenia serwitorów.

Stwierdziłem, że użytecznym - jako pierwszy krok w tworzeniu serwitora - jest włączenie czegoś, co nazywam sigilem szkieletowym. Jest to właściwie sigil obrazkowy ala Austin Spare (a przynajmniej tak się uważa), który służy za wolę stworzenia (Uwaga: zasugerowano mi, że można tu również użyć run, warte sprawdzenia dla tych, którzy pracują w tym systemie). Należy pamiętać, że stworzenie będzie podążało za wszystkim co związanie jest z jego "wolą" i ignorował wszystko inne. Rozważ również to, że posiadanie serwitora do "spełniania woli", "przynoszenia szczęścia", itp. wiąże się z podonymi problemami co sigile o równie mglistych założeniach. Serwitory obdarzone wolą zawierającą bardzo specyficzne rozkazy i cele, działają dużo lepiej. Co więcej, stworzenie złożonej serii sigili szkieletowych i napełnianie serwitora "siłą życiową" w stopniu, który daje istocie wysoką świadomość, czyni jego późniejsze wchłonięcie bardzo trudnym. Miewając problemy z względnie głupimi istotami, nie odważyłem się jeszcze (ani nie zgłupiałem na tyle) by stworzyć krańcowo "mądre" stworzenie. Włączenie pojedyńczego sigila "woli" powinno na razie wystarczyć i jest zalecane dla początkującego.

Gdy już stworzysz ten szkieletowy sigil, czas go ucieleśnić. Bez utrzymywania w świadomości początkowej intencji wpatruj się w sigil w jak najgłębszym transie. Przejdź do buczenia. Uczyń swoją czasoprzestrzeń "jaskiniowatą" i wilgotną. Patrz na sigil, pozwól mu się poruszać, daj mu formę, daj mu to czego potrzebuje do życia, itd. Staraj się dojść do miejsca, w którym możesz całkowicie zwizualizować stworzoną przez siebie bestię abyś mógł nadać jej moc. Pozwól szaleć swojej wyobraźni podczas gdy sigil pulsuje formą i celem. Pamiętaj, musisz wejść w intymny związek z jego formą, więc pozwól jej się ustabilizować nim przejdzoesz dalej. Będziesz wiedział, że skończyłeś, gdy będziesz w stanie przywołać, powąchać, poczuć stworzenie w całości z wszystkich perspektyw bez zniekształceń. Efekt końcowy zaskoczy cię.

Teraz dajemy stworzeniu moc. Z serwitorem kompletnie zwizualizowanym, w odpowiednim do tego miejscu, pozwól swej świadomości ogarnąć go. Dobrze jest poćwiczyć wsłuchiwanie się i wczuwanie w własne funkcje automatyczne. Jak je odczuwasz? Jak odczuwasz energię, która porusza twoją istotą? Jak czujesz "oddech życia"? Jak on smakuje, brzmi? Powiedziano mi, że innym dobrym ćwiczeniem jest znaleźć zabite na drodze zwierzę i - po zbluzganiu nierozważnego kierowcy - zabrać je do pomieszczenia GDZIE NIKT CI NIE PRZESZKODZI i siedzieć z nim przez czas około tygodnia. Wpatruj się w nie i pozwól swojej świadomości objąć je, dojdź do miejsca, w którym będziesz w stanie wyczuć robaki pełzające w jego wnętrzu. Dojdź do miejsca, w którym wyczujesz w nim nowe życie, wzrastające, odżywiające się i reprodukujące. Poczuj jak zaciera się różnica między odbierającym i odbieranym. Poczujesz cały proces rozkładu. Tego typu ćwiczenia są bardzo użyteczne na tym etapie, ponieważ będziesz chciał napełnić i stać się świadomym tych procesów życiowych w swoim serwitorze w bardzo głebokim stopniu i podtrzymać je tymi metodami ożywiania. I znóww, wiedz jakiej energii użyjesz do ożywienia. Podobnie jak z wizualizacją, kontynuuj fazę ożywiania tak długo aż wszystkie systemy życiowe będą stabilne. Żadne wahania nie są dozwolone. To może wymagać znaczących ilości czasu, cierpliwości i energii. Po ustabilizowaniu następuje odpowiedni czas by nadać imię.

Po fazie naładowania (i kiedy tylko istota jest potrzebna) dobrze jest włączyć rytuały odpowiednie do instrukcji serwitora. Upewnij się, że dane zadanie wiąże się z jego głównym celem (nie wysyłaj serwitora bojowego w poszukiwaniu pieniędzy bo może się zdarzyć, że będziesz musiał się o nie bić!). Na przykład, jeśli istota imieniem Braga ma jako główny cel "znalezienie nowego partnera seksualnego" (wyrażony w sigilu szkieletowym), można go przywołać w rytuale i poinstruować by "pomógł na dzisiejszym przyjęciu". Faza "instrukcjonalna" jest tym, z czego korzystać będziesz gdy będziesz chciał by serwitor wykonał jakieś określone zadanie. Ja osobiście preferuję prosty pathworking po medytacji, w której "synchronizuję się" ze stworzeniem, jednak niektórzy mogą woleć skorzystać z zewów Enochiańskich, inni użyją prostych komend w języku polskim. Zaznaczyć muszę ważność zastosowania metod naukowych do zdolności intuicyjnych.

To co zrobisz teraz, zależy od tego, do jakich celów stworzyłeś istotę.

W końcu dotrzesz do miejsca, w którym będziesz chciał wchłonąć stworzenie. Wiem z bolesnego doświadczenia, że istoty nie lubią być wchłaniane. To naturalne, jeśli weźmie się pod uwagę ilość pracy potrzebnej do ich stworzenia. Żeby zilustrować: jakiś czas temu zaczęliśmy pracę, w której pierwszym krokiem było wchłonięcie stworzonych dotychczas serwitorów. Mogę jedynie powiedzieć, że kiedy skończyliśmy, miałem na głowie trzynaście szwów (krew wszędzie) i kiepską fryzurę.

Odkryłem, że dobrze jest wziąć początkowy sigil do ręki i w kółko powtarzać głośno sentencję woli, ze zrozumieniem, że to co było niezależnie stworzonym i ucieleśnionym pragnieniem, cały czas należało do ciebie. Jego moc była twoją. Zwizualizuj serwitora rozpływającego się w czystą energię, którą wciągasz spowrotem do siebie. Należy to zrobić w odpowiedniej atmosferze, tak intensywnie i efektywnie jak tylko możliwe. Bardzo ważne jest by upewnić się, że zostało to wykonane w pełni.

Jest wiele możliwości ale sugeruję byś pohamował zapał do eksperymentów swoją ostrożnością.

3 Wady Chaosu

W tym artykule chciałbym zdementować to, co od dawna mi się zarzuca. Czyli to, że ja, jak i wzyscy Chaoci jesteśmy ludźmi niebezpiecznymi dla siebie i dla otoczenia z powodu wszechobecnego braku zasad. Nie ma nic bardziej mylnego, dlatego właśnie wytłumaczę na czym polega owa "wolność". Oczywiście część Chaotów zapewne pojmuje ją inaczej, jednakże postaram się choćby przybliżyć tym, którzy uważają, że to po prostu "róbta co chceta" moją interpretację zasady "Czyń Wolę swoją, niechaj będzie całym Prawem", oraz sławnych słów "Słowem Grzechu jest Ograniczenie".

Moralność, czy jej brak?

Nie chodzi tu oczywiście o "róbta co chceta", cytując J. Owsiaka. Każdy z nas posiada pewne zasady, których stara się przestrzegać, tak samo jak każdy posiada coś, co powszechnie lubimy nazywać "sumieniem". Więc najpierw może trochę o genezie "sumienia".

Sumienie powstaje w procesie socjalizacji u małego dziecka w wieku do lat 8. Kształci się wtedy w naszych umysłach przekonanie co jest dobre, a co złe. Przekonanie to nie ma nic wspólnego z ogólnie przyjętymi prawami i zasadami, czy to religijnymi, czy też prawnymi. Przyjmujemy te zasady jako cząstkę siebie, własnego ego, stąd rodzą się później wyrzuty sumienia. Pojawiają się, ponieważ zadziałaliśmy przeciw sobie, przeciw temu, w co wierzymy. A wierzymy w to, co wpoili nam dorośli w procesie socjalizacji. Poprzez desocjalizację, zwaną też uświadomieniem Chaoci nie pozbywają się sumienia. My je po prostu modyfikujemy, tak, jak potrafimy najlepiej. Każdy z nas posiada własną moralność, własne wewnętrzne zasady, bardzo często dużo bardziej rygorystyczne od zasad ogólnie przyjętych w społeczeństwie, w którym żyjemy.

Wiara w co się chce...

Kolejny zarzut bezpodstawny... Ja przynajmniej nie wierzę "w co mi się żywnie podoba". Obrałem jeden, konkretny panteon bóstw z nadrzędnym bogiem będącym zbiorową świadomością dusz, które opuściły ten świat po uprzednim rozwoju tutaj.

Każdy z nas wierzy w co innego, każdy może zmieniać system wierzeń i panteon tak długo, aż znajdzie odpowiadający mu, lub też ile ma ochotę. Ale każdy wierzy w coś, w głębi duszy, coś, czego nie zmienia. Być może jest ateistą, może wierzy w jedną istotę nadrzędną, być może (jak wielu i ja sam) w Logos, superświadomość... W każdym razie naprawdę wierzy w COŚ. A w CO, to już jego prywatna sprawa... Czyż nie tak określają to wasze, ludzkie prawa człowieka?

Agresja i zło

Częsty zarzut od strony, jak to określiła szacowna Sol Alexandra w swoim artykule w dziale Wicca - "przeskinowanych wiccan". A tych jest w polskim "półświatku magicznym" zatrzęsienie. Wszelkiej maści pseudowiccanki w szczególności, pozując najwyraźniej na "dobre wróżki" twierdzi, że Chaotów się boi (względnie nienawidzi) z powodu ich nietolerancji. Dlaczego? Nie wiem. Może część przeczytała bloga niejakiego Aeona-Khaoi (sorki Fra. jeśli pomyliłem pisownię), który jest niczym więcej, poza PROWOKACJĄ i iście chaocką próbą ośmieszania i satyry. Być może część z nich lubuje się w grach typu "Warhammer RPG", gdzie Chaos jest zawsze "tym złym".

Jak ja to widzę? Po pierwsze, czym jest zło pytam? No czym? Tym, co chrześcijaństwo i ludzkie prawo uważa, za zło? Nooo, to tak patrząc to z całą pewnością 80% Chaotów to ludzie źli. Moim zdaniem (oczywiście jednostkowym, każdy może mieć własną moralność... Niemniej jedną i w większości prawie niezmienną) zło to każde działanie takie, które ma na celu tylko i wyłącznie krzywdę innego człowieka lub też zniszczenie mienia. A nie każde, którego zabrania kodeks religijny czy też ludzki...

Agresja... Tyle się teraz o niej mówi... To chyba modne słowo. Ludzie drodzy, ja agresywny? Zdarzało mi się po kilku wypowiedziach usłyszeć nawet, że jestem brutalny straszny itp. Wielu moich Fratrów słyszy podobne słowa skierowane w ich stronę. Dlaczego tak uważacie? Wielu ludzi ma takie mniemanie... Nie jesteśmy agresywni. Co złego w tym, że ja np. zamiast wołać policję (zapracowaną przecież i nieskuteczną) widząc jak próbują okraść chłopaczynę z podstawówki chłopaki o rok starsi, podejdę i zrobię z nich... No, powiedzmy, obrazek na ścianie? Co złego, że zabiję złodzieja, który wszedł mi do mieszkania? Według mojej definicji zła to nic. Bo nie było moim celem sprawienie komuś bólu czy też uczynienie mu krzywdy - tylko obrona interesów własnych czy też innej osoby.

Dlatego zapewniam z całą świadomością i odpowiedzialnością za znakomitą większość Chaotów: nikomu nie zrobimy krzywdy tak długo, póki nie wejdzie nam w drogę.

To byłoby na tyle, drodzy pieniacze i inny oskarżyciele. Życzę miłego wieczoru i lepszych kontaktów z praktykującymi ścieżki lewej ręki...

CHAOS kontra THELEMA?

Zainspirowany, bez wątpienia głupio, przez nów i "Psychedeliczną dżunglę" Cramps'a, zdecydowałem się włączyć do debaty na temat Thelema kontra Chaos. Jest to oczywiście zadanie niemożliwe i pewnie dlatego mnie pociąga.

Po pierwsze, co odróżnia Thelemę od Chaosu? W magazynie "Starfire", Mick Staley stara się rozróżnić Thelemę i Crowleyanizm. Sugeruje, że Thelema istniałą przed tym jak Crowley ją sformułował. To od razu powoduje problemy, ponieważ dla większości czarowników Crowley = Thelema. Ale jeśli przyjąć, że istnieje coś niezależnie od pism Crowleya, wtedy właśnie to coś (Thelemę) należy skontrastować z Magią Chaosu. Wydaje mi się, że rdzeniem tego czegoś jest Wola. Czy ta idea Woli jest w jakiś sposób przeciwna Chaosowi?

Czym jest zatem Chaos?

Dla potrzeb tej debaty będę interpretował Chaos następująco: że znany świat codziennych dowiadczeń ma swoje korzenie w Chaosie. Tak więc każda próba pojęcia świata poprzez osiąga granicę, po drugiej stronie której leży Chaos, stan istnienia/nieistnienia, którego nie może pojąć racjonalne ego. Jednakże przez techniki rytualne ten stan może przejawić się w zwyczajnym świecie, zawieszając przyjęte "prawa" zdrowego rozsądku i pozwalając magii zajść. Co więcej, możliwe, że w wyniku praktyk magii Chaosu, idea samego Chaosu powoli wkracza do ludzkiej wyobraźni poprzez naukę. To obala klasyczne podejście naukowe, oparte na przekonaniu, że jeśli strukturę fizycznego świata przedstawić z odpowiednią dokładnością na modelu matematycznym, byłoby możliwe przewidzieć przyszły stan różnych systemów (np. pogodowych), zktórych składa się świat fizyczny.

Jednakże dziś przyznaje się niechętnie, że wymagałoby to niemożliwej do osiągnięcia precyzji pomiaru. Inżynierowie już dawno musieli zaakceptować tą niepewność - że każdy pomiar jest ograniczony dokładnością urządzenia pomiarowego. Absolutna precyzja jest niemożliwa do osiągnięcia. Zawsze jest pewien stopień niepewności, niestabilność, i przez skoncentrowanie Woli na tym obszarze albo/albo, czarownik może wywrzeć wpływ na świat na tym poziomie, który jeśli zajdzie, może wywołać oczekiwany skutek.

W zakresie, w którym Chaos jest formą magii, tzn. ma wywołać zmianę w świecie codzienności, musi zawierać Wolę. W przeciwnym wypadku byłby zbliżony formą do mistycyzmu, który jest próbą "płynięcia z prądem" doświadczanego świata bez prób wpływania na ten prąd. W tej formie Chaos jest bliższy "wyższej postaci porządku", w sensie, że zbiór doświadczeń jednoski wyglądający na losowy, jest w rzeczywistości wynikiem jakiegoś większego istnienia. A przez odrzucenie pragnień ego, osoba może doświadczyć tego większego istnienia, biorąc przeszkody i ciosy codziennego życia za stymulant do rozwinięcia stoickiej świadomości, która pozwoli istocie pływać jak ryba w rzece Tao, czy też Chaosie.

Jest to oparte na idei pustelnika, leśnego mędrca hinduizmu, samotnego adepta Wysokiej Magii. Bez wątpienia, gdyby było to możliwe w dzisiejszych czasach, można by doświadczyć takiego istnienia poprzez odsunięcie się od reszty ludzkości. Ale model taki nie jest już prawidłowy, ponieważ ze wzrostem ludzkiej świadomości zniknęły dziewicze odludzia, w któych można by się podjąć takiego zadania. Jesteśmy zmuszeni zadowalać się rezultatami ludzkiej żądzy wiedzy, władzy, kontroli i bezpieczeństwa.

To jest prawdopodobnie kluczowa różnica między magią Chaosu a Thelemą. Thelema, stworzona przez Crowleya w formie odpowiedniej dla XX wieku, zawiera wielkie dziedzictwo doświadczenia i praktyki, sięgające przez Złoty Świt i hermetyzm do Egiptu i Sumerii, które z kolei wywodzą się z wierzeń naszych bezimiennych przodków, którzy zmagali się z zadaniem stworzenia modeli świata, kosmologii i mitów stworzenia, wśród których mogli nadać sens swemu ziemskiemu istnieniu.

Celem Crowleya, tak jak wcześniej Mathersa czy Eliphasa Levi'ego, była synteza tej olbrzymiej wiedzy świadomej/nieświadomej i przedstawienie jej w sposób zrozumiały przynajmniej dla kilku z jemu współczesnych. Częściowo chodziło tu o język. Niestety język magii był ograniczony przez dominację judeo-chrześcijaństwa z jednej strony i Rozumu z drugiej. Nasz zwyczajny język pochodzi głównie z naszego postrzegania świata, złożonego z rozróżnialnych obiektów, i daru wzroku. Ale gdy tylko wejdziemy w bardziej subiektywną sferę magii, pojawiają się problemy. W jakim stopniu dzielimy tę samą magiczną rzeczywistość i używamy słów takich jak "Wola" w tym samym znaczeniu? Ten problem nie ogranicza się do magii. Przez pewien czas pracowałem w dziale kontroli jakości w London Rubber. Co jakiś czas musiałem porównać swą pracę z innymi by upewnić się, że korzystamy z tego samego wzoru i nie odrzucam kondomów, które inna osoba by przepuściła. W nauce, pracę jednej osoby sprawdza grupa równych ludzi. Trudność leży w tym, że gdy tylko w grę wchodzi kreatywność, zdąża ona do rozproszenia tego procesu. Testem jakiejkolwiek formy magii powinno być "czy to działa?". Ale jak to osądzić, skoro skutki rytuału mogą nie być widoczne przez jakiś czas? We wczesnych latach osiemdziesiątych wiele zrobiono by powstrzymać rozwijanie arsenałów atomowych. Ale dopiero teraz, gdy w Europie Wschodniej zachodzą głębokie zmiany, można to nazwać sukcesem. A i tak zmiany te mogą zostać utracone przez brak wyobraźni i trudności w pokonaniu kompleksów wojskowo-przemysłowych zarówno Wschodu jak i Zachodu.

Thelema może i jest obciążona archaiczną terminologią, którą Crowley odziedziczył po Golden Dawn, ale w jej sercu bije znaczący wykrywacz bzdur. Stwierdziłem, że pytanie "jaka jest twoja Wola?" - zadane jakiejkolwiek grupie czy osobie, która twierdzi, że pragnie zmian - jest bardzo skutecznym wyzwaniem. Co może niepokoić, to odkrycie, że w większości przypadków wywołuje ono tylko ciszę lub conajwyżej łańcuch uników.

Wydaje mi się, że największa krytyka dotyka Thelemy dlatego, iż nie udało jej się przejść od magii do zróżnicowanej grupy "alternatywnych" wierzeń, które starają się zmienić społeczeństwo. Nie można mówić, że jest to kwestia tylko akademickiego zainteresowania gdy postulaty Zielonych wychodzą na światło dzienne i zdaje się, że zdominują następną dekadę. "Duchowe", czyli neo-pogańskie, struktury wierzeń, które żyją w świadomości Zielonych również wywierać będą większy wpływ. Może się jeszcze okazać, że przyszłością będzie - jak przewidziała grupa Dead Kennedy - "California Über Alles".

Czy więc magia Chaosu może odnieść sukces tam, gdzie nie udało się to (jeszcze) Thelemie? Wątpię, ponieważ reakcją przeciętnego alternatywnego typa (a co dopiero Jasia Normalnego) na oba nurty jest, że są one "zbyt mroczne". Samo słowo "Chaos" zwykło się łączyć z "anarchią" i przywołuje koszmarne wizje szalonych toporników biegających po ulicach. Oczywiście niektórych głównie to przyciąga, coś tak złego musi być dobre...

Nie, w jakiś sposób musimy wykonać syzyfową pracę i zastosować ideę Woli jak brzytwę Ockhama na szybko mnożących się dualistycznych jednostek New Age'owej (nie)świadomości. W sensie praktycznym rozumiem to jako zastosowanie naszych Woli na rosnącym ruchu Zielonych i z nim, tak że zamiast rozpłynąć się w mgłę "dobrych chęci", stanie się rzeczywistą i kierowaną wolą krytyką kultury konsumpcyjnej. Tak jak marksizm nie zdołał osiągnąć swych celów, ponieważ klasa pracująca została wcześniej "zmobilizowana" przez kapitalistów, tak też i magia zawodzi, ponieważ energie masowej nieświadomości zostały już naznaczone przez reklamę, poprzez massmedia.

Energia dążąca do zmiany świadomości (ewolucji) została przekierowana przez konsumpcyjną kulturę na żądzę posiadania nieskończonej ilości szklanych paciorków i tanich tkanin lub, w naszym przypadku mikrofalówek i futer z norek. Cały impet reklamy ma za zadanie ominąć nasze obwody logiczne dotknąć bezpośrednio naszego pragnienia pozycji i bezpieczeństwa. Nie kupujemy tylko produktu, kupujemy sen, maję, iluzję sukcesu. Jest to, jakkolwiek byśmy nie protestowali, pewna forma magii. Mogę być biednym bezdomnym żyjącym w zapadłej dziurze w trzecim świecie, ale jeśli kupię butelkę Coli wierzę, że posiadłem wszystko o czym śni najbogatszy amerykański milioner. Mogę być właścicielem trabanta z Wschodnich Niemiec, ale przekraczając (byłą) przepaść Muru staję się potencjalnym posiadaczem Porsche.

Ale jeśli spojrzysz na tych, którzy rzeczywiście to posiedli, co zobaczysz? Że to, przynajmniej w Kaliforni, ci sami ludzie, którzy zwrócą się w kierunku najbardziej niepoważnych New Age'owych bzdur żeby zaspokoić swój głód czegoś, co pozwoli wypełnić tą nieskończoną nicość, którą czują.

Ale oczywiście ostatnią rzeczą jaką chcą usłyszeć jest "prawda". Lepiej stworzyć obracający miliardami dolarów przemysł New Age niż zaakceptować fakt, że wewnątrz najbogatszych posiadłości leży rzeczywistość Chaosu, Nicości, która rozwija wokół siebie zasłony maji, taniec iluzji, w którym jest się zarówno głodującym żebrakiem jak i hedonistyczną gwiazdą filmową. "Jaka jest twa Wola?".

Oczywiśccie jestem trochę uprzedzony, bo choć śpiewałem z Bowie'm na Ziggy Stardust (mogłem nieźle sobie poradzić jako gwiazda rocka), wybrałem ścieżkę magii. Przez doświadczenia, zarówno piękne jak i przerażające, doszedłem do zrozumienia ludzkiego stanu jako jednego aspektu kontinuum świadomości. Dla mnie cały wszechświat jest żyjącą istotą, z którą kontakyuję się poprzez strumienie energii, które wpływają na moje postrzeganie. Zarówno racjonalnie jak i poetycko, postrzegam swój mózg, swoje ciało, jako substancję wszechświata, nie dającą się od niego oddzielić. Dla mnie stan człowieka jest częściowo tragedią, częściowo farsą. Jesteśmy półinteligentnymi małpami, kierowane urywanymi wizjami tego, co może być, by stworzyć ten świat, naszą rzeczywistość. Ale w swojej ignorancji mylimy urywki z całością, ego z sobą. Walczymy o "porządek" a tworzymy chaos, potem rozpoznajemy w chaosie "wyższą formę porządku".

"Wiedza to moc, moc to kontrola, kontrola to bezpieczeństwo". Tak? Ale wiedza to również przyjemność, większa i bardziej intensywna niż cokolwiek stworzonego przez bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo to sterylność, sterylność to śmierć. Pragniemy ewolucji, ale nie możemy zaakceptować faktu, że ewolucja oznacza zmianę a zmiana zaprzecza bezpieczeństwu. Czego chcemy?

Jeśli bezpieczeństwa, stabilności, to właśnie będziemy mieli wraz z innymi skamielinami. Objąć Chaos (Thelemę), znaczy odrzucić tych fałszywych bogów i zaakceptować to, że nasze działania jako czarowników zmienią nie tylko nas, ale nasz świat. Jak dotąd zarówno Chaos jak i Thelema są poprawnymi ścieżkami, jako że prowadzą do zmiany. Kurczowe trzymanie się tożsamości, jakkolwiek przyjemne czy zadowalające, jest zaprzeczeniem magii. W magii chodzi o zmianę, jedyny stały czynnik w rozwijającym się wewnętrznym porządku/chaosie wszechświata.

Oprócz Thelemy i Chaosu praktykuję też magię Maat. Dla Egipcjan Maat była "właściwym porządkiem wszechświata". Kontrast leży między znanym pojęciem "karmy", która odnosi się do naszej ludzkiej egzystencji i mniej znanym pojęciem "rtu", które dotyczy nas jako form (uniwersalnej) świadomości.

Magia oddzieliła się o dnauki jakieś 300 lat temu. Nauka pragnie odkryć "rękę boga" w naturalnym świecie; celem magii jest zostanie równym bogom. Teraz widzimy jak te ścieżki się przecinają. Nie jesteśmy już stworzeniami jakiegoś odległego boga tylko naturalnymi stworzeniami wszechświata. "Wyewoluowaliśmy" z garstki organicznych związków chemicznych. Teraz mamy możliwość, dzieki podziałowi DNA, sami się ewoluować. Mamy, dosłownie, boskie moce. To czego nam brakuje - i czego próbuje dostarczyć magia - to inteligencja potrzebna do użycia (lub powstrzymania się od użycia) tych mocy. Sposobem na to jest zadanie sobie pytania: "jaka jest nasza wola?". Czy nasze geny są naszą siłą napędową, czy może jest coś jeszcze, co nazywam "świadomością"? Ta świadomość jest zawarta w strukturze wszechświata i została ujawniona przez fizykę kwantową, jakkolwiek ciężko może być nam to pojąć. Może jest to niemożliwe do udowodnienia/zaprzeczenia i przez to nienaukowe, ale sugeruję, że nasza tak zwana świadomość jest zjawiskiem kwantowym.

Tego właśnie doświadczył Crowley jako wzajemne oddziaływanie Nuit i Hadit w "Księdze Prawa". Jest to też korzeń Chaosu. Tak więc Thelema i Chaos są tylko różnymi aspektami jednego (wielorakiego) doświadczenia, wyrażonymi w językach odpowiednich do ich czasów i nastrojów.

Sam nie mogę w pełni wyrazić skomplikowania tych możliwości, ale każdy z nas musi się starać to zrobić. Tylko umieszczając je w sercu naszego doświadczania świata, możemy mieć nadzieję na stworzenie społeczneństwa, które przetrwa, a nie zginie od nawału nieuświadomionych sprzeczności. I choć jesteśmy "bezwłosymi małpami", to jesteśmy małpami z wystarczająco złożonymi mózgami, by miewać chociaż przebłyski możliwości bycia kimś więcej niż jesteśmy i zostania "homo veritas", prawdziwym człowiekiem.

Będąc kim jesteśmy nie możemy w pełni wiedzieć czy jest to prawda, tylko dzięki swojej wyobraźni możemy zerknąć na ten potencjał. Moją Wolą jest to urzeczywistnić i dlatego piszę te słowa, by dotknęły i poruszyły tego, kto je czyta. Niech tak się stanie.

Po przeczytaniu powyższego czuję, że powinienem trochę rozwinąć moje argumenty. Po przebiciu się przez antropologiczny esej na temat narodowości i państwa dotarło do mnie, że ostatnie wydarzenia w Europie Wschodziej mają wiele konsekwancji. Celem "żelaznej kurtyny" było umożliwić Wschodowi rozwinięcie alternatywnego systemu ekonomicznego, opracowanego przez Marksa. Teraz system ten wcielany jest do światowej gospodarki, co oznacza porażkę marksizmu. Teraz istnieje możliwość powstania dużo potężniejszej krytyki.

Gdzie ją znajdziemy? W magii. Wprawdzie wymaga to bardziej rygorystycznego, intelektualnego podejścia ze strony czarownika względem jego wierzeń, i właśnie o to chodzi w sporze Chaos/Thelema, gdzie każda ze stron kłóci się, że "ta druga" oszukuje się uważając swoją formę magii za "prawdziwą". Sugeruję by czarownicy zaczęli brać na serio magię za "energię skierowaną (przez wolę) na zmianę", a nie za wyimaginowany system wierzeń żerujący na sukcesie kapitalizmu. Żeby praktykować magię musimy wierzyć z całą pewnością, że żyjemy w magicznym, a nie czysto ekonomicznym, wszechśiecie. O ile bardziej efektywna była by nasza magia, gdybyśmy zamienili system wierzeń społeczeństwa gospodarczego na odpowiedni dla społeczeństwa zakorzenionego w magicznym pojęciu rzeczywistości.

Oto jabłko, którym cię kuszę - czy odważysz się spróbować zakazanego owocu?

Czarownik jako Fizyk-Rebeliant

Pewien naukowiec, którego nazwisko nie jest tu istotne, określił kiedyś artystów jako ciekawych ludzi z nudnymi pomysłami; jego opinia o sportowcach nie będzie tu przytoczona. Z drugiej strony, czarownicy zazwyczaj robią wiele by wydawać się interesującymi - często z odwrotnym rezultatem - a ich pomysły są różne, od dziecinnych do zdumiewających, w zależności od jakości nauk spekulatywnych, na których są bazowane. Nie chcemy tu sugerować negatywnych skojarzeń używając pojęcia nauk spekulatywnych. Istnieją one zarówno w dobrych (użytecznych), jak i złych (bezużytecznych), formach.

Nauki formalne rozprzestrzenia się niczym rozszerzająca się na polu wiedzy nieregularna gruda cementu, zamieniając zasady intuicyjne i pomiary 'na oko' na zasady formalne i matematyczną precyzję. Wielu ludziom pozyskane w ten sposób terytorium wydaje się być nudne i obumarłe, zazwyczaj dlatego, że brak im cierpliwości by zrozumieć złożone szczegóły i zasady tam stosowane. Dobra (użyteczna) nauka spekulatywna występuje w formie eksperymentalnych teorii, wykraczających poza cement 'udowodnionej' nauki. Wyobraź to sobie jako pręty zbrojeniowe wystające z betonu: niektóre w końcu zostaną zalane cementem, inne odcięte i odrzucone. Zła (bezużyteczna) nauka spekulatywna to kawałki, które zostały już odcięte i wyrzucone, ale ktoś je uratował i teraz nosi jak fetysze. Astrologia i domniemane moce leczące magnesów i kryształów to dobre przykłady.

'Parodie' nauki czy też nauki 'miękkie', jak na przykład psychologia lub socjologia, naśladują - lecz z niepełnym sukcesem - nauki 'twarde'. Można je porównać do struktur z galaretki, wzmocnionych miękkim spaghetti i podatnych na gnicie.

Ponieważ by stworzyć lub docenić dobrą naukę spekulatywną potrzeba wiedzy z nauk formalnych, zbyt niewielu ludzi wie, jak rozległym stał się ten przedmiot. W trzech dziedzinach szczególnie interesujących czarowników zanotowano w ciągu ostatnich paru dekad spektakularny wzrost: kosmologii, fizyce całego wszechświata; fizyce cząsteczkowej, badaniu podstawowych klocków, z których stworzone jest wszystko; i neurofizjologii, badaniom nad tym co sprawia, że żyjemy i jesteśmy tego świadomi.

Te trzy nauki mówią czarownikowi te same podstawowe rzeczy. W formalnej postaci sugerują, że konwencjonalny symbolizm magiczny pozostaje krótkowzrocznie mały i zaściankowy. Żywioły, Kabała, Runy, i im podobne: jakże uproszczone i lokalne się teraz wydają. W postaci spekulatywnej, nauki te oferują szeroki zakres ulepszeń magicznej metafizyki: teorie na temat tego, jak działa (lub zawodzi) magia. Magia może, z definicji, wysnuwać swoje teorie tylko z nauk spekulatywnych, bo kiedy jakaś idea przejdzie do udowodnionych lub zaprzeczonych, staje się nauką lub odpadkiem i przestaje kwalifikować się do magii. Zatem teoria magiczna musi iść naprzód w parze z (lub nawet przed) naukami spekulatywnymi jeśli chce zachować żywotność i wiarygodność. NEURO KWANTOWA KOSMOLOGIA ALBO ŚMIERĆ!

Religia generalnie zrezygnowała z wyścigu a filozofia została daleko w tyle, dlatego nikt dziś nie uważa tych dziedzin za zbyt wiarygodne.

Wszystkie nasze pomysły biorą początek z tego, co jesteśmy w stanie zaobserwować w nas i w naszym otoczeniu oraz teorii, które konstruujemy by wytłumaczyć lub rozszerzyć te obserwacje. Nauka to nic więcej jak wielka samowspierająca się teoria, któa pozwala nam czynić coraz to bardziej złożone obserwacje. Zatem 'zorganizowany zdrowy rozsądek' prowadzi do dość nierozsądnych wniosków. Bo czy patrząc przez okno będziemy widzieć ziemię, powietrze, ogień i wodę, jak antyczni Grecy, i upierać się - wbrew dowodom - że tylko z nich zbudowany jest świat, czy może rzucimy okiem na najświeższe dane z CERN dotyczące kwarków?

Pamiętaj, że kultura helleńska istniała właściwie niezmieniona przez całe tysiąclecie, a prymitywna teoria 'żywiołów' przetrwała, pomimo niskiej użyteczności, aż do osiemnastego wieku i - co zadziwiające - nadal ma wpływ na okultystyczną metafizykę. Czy powinniśmy zadowolić się neoplatonicznym założeniem, że jeśli jesteśmy w stanie zobaczyć mentalny obraz jakiegoś zjawiska, to wszystkie zjawiska muszą mieć swoje ponadnaturalne odpowiedniki, i kontynuwać pracę z psychofizycznym paralelizmem, czy może weźmiemy pod uwagę nową wiedzę na temat tego, jak w rzeczywistości mózg odbiera informacje i tworzy świadomość?

Czy pragniemy zatem żyć w świecie neobabilońskiej astrologii, czy też pójdziemy z duchem czasu i dodamy nowe planety do naszych siedmiu? Na bogów, teleskop Hubble'a pokazał nam już trylion razy więcej wszechświata niż znaliśmy wcześniej, niemal zbyt dziwacznego by go sobie wyobrazić. Jeśli przyjrzeć się karierom wielkich magów przeszłości, takich jak Dee, Paracelsus, Newton, Agryppa, Bruno, Crowley i Spare, a nawet Barrett, zauważymy renesansowe umysły, obeznane z wiedzą naukową ich czasów. Fakt, dziś mamy o wiele więcej wiedzy, ale nie jest to wymówka by nie podjąć wyzwania. Trochę więcej rzeczy nas śmieszy niż kogoś, kto dąży do metafizycznej wiedzy ale nie widzi różnic między neuronem, neutronem i nową.

Może powinniśmy zaprezentować małą część goręcej dyskutowanych tematów z granic co ciekawszych dziedzin. Kilku autorów fikcji naukowej już próbowało pokazać niewiarygodnie wielki rozmiar wszechświata, wykazany przez współczesne instrumenty. Podczas gdy wielu ludzi zaakceptowało fakt, że mieszkamy w galaktyce zawierającej tyle gwiazd, że conajmniej jedna przypada na każdą osobę na ziemi, i że wiele z nich ma planety, to jednak bardzo niewielu przyjęło ideę, że oprócz naszej galaktyki są też inne, i ich też starczyło by dla każdego. Nie przypominamy sobie żadnego religijnego mitu o stworzeniu, który porównany z tym nie blednie w dziecinnej znikomości. Gorące debaty toczą się nad kwestiami takimi, jak prędkość z jaką zdaje się rozszerzać się wszechświat (i czy się rozszerza), oraz jak w ogóle powstał, i czy czas istnieje niezależnie - czy też zależnie - od wszechświata. Teoretycy wysuwają fanatyczne hipotezy uwzględniające alternatywne teorie czasu i materii, żeby wytłumaczyć skrajne dziwaczności mające miejsce w otaczającym nas bezmiarze. Czarownicy mogą znależć tu wiele rzeczy do podparcia swoich paradygmatów.

Na drugim końcu skalu, w subatomowej, kwantowej dziedzinie, obserwujemy zjawiska, dla których jeszcze nie znaleziono wizualnych czy werbalnych analogii, i dla których pojęcia przyczyny, skutku i czasu - rozumiane przez nas w ludzkiej skali - zdają się nie stosować. I znowu - właśnie to czego można by chcieć do magicznego paradygmatu. W tej chwili w ofercie mamy teorie natychmiastowej komunikacji, dodatkowych wymiarów, antycząstek poruszających się wstecz w czasie, odwrotną przyczynowość i tunelowanie kwantowe (przypominające teleportację).

Jako że neuronauki zaczęły uwalniać się z alchemicznych przesądów 'psychologii', kilku oświeconych badaczy zaczęło w końcu formułować odpowiednie pytania, na które możemy znaleźć sensowne odpowiedzi, jak na przykład: skąd się bierze świadomość, i jak powstają w nas emocjonalne, twórcze, nieprzewidywalne, a nawet parapsychologiczne odpowiedzi. I nawet choć odpowiedzi na te pytania zdają się być w tej chwili odległe, sam fakt, że potrafimy je uznać za prawidłowe i warte konkretnych odpowiedzi, wskazuje chęć porzucenia tych żałosnych substytutów prawdziwego zrozumienia: duchowości i psychobełkotu.

Podsumowując:

Spekulatywne teorie z pogranicza nauki są dla czarownika jak bogaty sklep, wart splądrowania w poszukiwaniu paradygmatów. Ci którzy uparcie wspierają swój modus operandi psychobełkotem, odrzuconą nauką lub duchowymi teoriami umysłu, sami siebie odsyłają do drugiego składu.

Ten esej został pierwotnie opublikowany w 21. numerze magazynu "Chaos International"

Magyia Pragnienia

Mówi się, że magyia jest uniwersalną siłą rządzącą wszechświatem. Rytualiści pracują wytrwale tworząc skomplikowane ryty specjalnego przeznaczenia, niektórzy natomiast - zajmują się jak ja sigilami progresywnymi z odrobiną servitorów. W tym eseju jednak chciałbym się skoncentrować na czystej magyi pragnienia, pierwotnej, niczym nie zachwianej potrzeby, czy nawet żądzy... (UWAGA: Phil Hine używa tu słowa "need" co w angielskim w kontekście, w którym zostało to słowo użyte oznacza pragnienie na tyle silne, jak np. głód narkotykowy., bardzo silną potrzebę czegoś)

Większość ludzi używa magyi wtedy, gdy wszystkie inne drogi do celu zawiodły lub zaprowadziły ich w ślepy zaułek. Jednak dalej odczuwamy Pragnienie osiągnięcia celu.

Jeśli przyjrzymy się bliżej odczuwanemu Pragnieniu zauważymy zapewne, że powoduje ono bardzo silną, wręcz podświadomą chęć zrealizowania go, dotarcia do celu dowolną drogą. Jak daje się zauważyć, o krok od tego do magyi, a nawet nie zaczęliśmy się do niej przygotowywać!

Właśnie w tym rzecz, gdy mówimy o magyi Pragnienia. Chodzi tu o to, że bardzo często nie mamy czasu na pracę nad skomplikowanym rytuałem, obliczenia numerologiczne i inne bzdury. Trzeba działać szybko, a potrzeba jest wielka. Na tyle silna, że *musimy* coś z tym zrobić. Techniki te przydatne są w przypadkach, gdy sytuacja wymaga reakcji wprost natychmiastowej a towarzyszą temu bardzo silne emocje, których energię można ukierunkować do spełnienia swej Woli.

Wielu autorów książek o magyi daje nam do zrozumienia, że jest ona tak naprawdę bardzo łatwa i prosta. Wręcz intuicyjna. Tak właśnie. Gdy odczuwasz silną potrzebę, Pragnienie, daj się mu ponieść. Usiąź i pozwól emocjom płynąć przez Ciebie. Po prostu czuj i działaj. Nie ważna jest treść ani sposób odprawienia rytuału. Używaj najprostszych rzeczy, typu proste pentagramy wizualizowane nawet przy zamkniętych oczach, a jeśli naprawdę czegoś chcesz i wierzysz w to - osiągniesz swój cel.

Myśl. Reaguj szybko i impulsywnie. A zobaczysz, że magyia jest wszędzie, że jest na wyciągnięcie ręki. To, o czym tu piszę najłatwiej przedstawić na przykładzie odpierania magyicznych ataków. Jeśli taki nam się przydarza, nie bawimy się w pracę nad skomplikowanym rytuałem, ponieważ po prostu nie ma na to czasu. Zwyczajnie działamy. Nie jestem w stanie przedstawić tu żadnej recepty czy "przewodnika krok_po_kroku", zresztą w tym przypadku byłoby to absurdalne. Należy tą magyię po prostu czuć.

Kolejnym aspektem magyi Pragnienia jest rozwiązywanie własnych problemów wewnętrznych, czy jak to się popularnie mawia "wychodzenie z dołka". Gdy masz wewnętrzne, emocjonalne czy też decyzyjne problemy poprostu zbierz informacje - za pomocą jakiejś dywinacji, a następnie najprościej na świecie zapadnij w trans i daj się ponieść fali własnego Umysłu. Fali Chaosu...

Hunter-Seeker-Killer Servitor

Wstęp

Tekst ten zawiera szczegóły serii operacji, mających na celu utworzenie Serwitora do Pojedynków Magicznych. Idea tego Serwitora objawiła mi się kiedy znajdowałem się w dość paranoicznym nastroju; jego zadaniem było automatyczne wykrywanie „plotek”, identyfikacja ich źródeł i przypuszczanie skutecznego magicznego ataku na ich sprawców. Chociaż Serwitor HSK nie został nigdy do końca ukończony - znalazłem jeszcze skuteczniejszy sposób na radzenie sobie z plotkami [zobacz esej o Serwitorze GoHu], moje wstępne badania dotyczące warunków umożliwiających stworzenie/aktywowanie HSK poddały mi kilka interesujących pomysłów. HSK wizualizowany był jako wielki, cylindryczny byt, który na poziomie astralnym potrafił wykryć plotkę i odpalić specjalnie wygenerowanego serwitora-dziecko w kierunku jej źródła.

Wizualizacja kodu instruktywnego dla „dziecka” Hunter-Seekera:

1. Głowica bojowa - Thusiraz: wybija dziurę w bioaurze celu - działa jak nabój profilowany.

2. Łańcuchy - Nauthiz: wylatują łańcuchy (a la Hellraiser) i „wiążą” cel.

3. Lód - Wokół celu tworzy się pokrywa lodowa, zamrażając i unieruchamiając go. Blokuje to także „reakcję zwrotną”.

4. Druga głowica bojowa - Hagalaz (powstrzymuje) skutecznie „reakcję zwrotną”.

Chciałbym, aby odbiorcy tego systemu stali się dla mnie w jakiś sposób rozpoznawalni.

Sugestie dotyczące sekwencji Kodu w Barbarzyńskim?

Główny Serwitor może być stworzony na Planie Eterycznym, używając następujących sekwencji wizualizacyjnych: powinien umieć wykryć plotkę, nakierować się na jej źródło i uruchomić element atakujący, a następnie powrócić do stanu gotowości.

Po dyskusji z Fratrem Norvegicusem uczyniłem trochę modyfikacji w projekcie „Dziecka”:

1. Zewnętrzna skorupa dziecka odzwierciedlać będzie „inspirujące” idee/uczucia - nagły „błysk” zrozumienia lub intuicji. Struktura skorupy złożona będzie z merkuriańsko/jupiteriańskich informacji - barw elektryczno-niebieskich i rezonujących obrazami związanymi z oświeceniem.

W ten sposób dostrzeżone przez cel dziecko nie zostanie wzięte za zagrożenie, lecz za coś pozytywnego, na przykład iluminację lub nowy pomysł.

Dziecko uderza na poziomie nieświadomego przetwarzania informacji i zaczyna się bawić, ujawniając:

2. Łechtacz Ego - fala obrazów wzmacniających ego. Przypływ energii imitującej uderzenie adrenaliny, którego doświadcza się gdy „wpadamy” na świetny pomysł.

3. Sekwencja T-N-I-H zastępowana jest przez: Serwitory Wirusowe: Czas replikacji: 2/minutę

Program - wyszukiwanie słabych punktów w matrycy psychodynamicznej celu i wykorzystywanie - zachowania/nastawienia/emocji/problemów psychosomatycznych.

4. Ostatnim etapem działań dziecka jest „transmisja” istoty larwalnej, która zmienia pole informacyjne celu, aby nadawało podświadome obrazy podsuwane przez nosiciela plagi.

Oczywiście modyfikacje te wymuszają wprowadzenie okresu testów rakiety-dziecka. Zmodyfikowałem więc moją astralną Kryształową Komnatę dla umożliwienia testów wstępnych i będę je przeprowadzał, używając „atrap” rakiet, zawierających tylko ładunek „inspirujący”. Będę używał ich na różnych znajomych, aby zobaczyć czy spowoduje to jakąś reakcję z ich strony.

Inną sprawą, która wynikła z dyskusji były możliwości Rodzica do obrony własnej. Podano wiele sugestii, na przykład naładowanie Rodzica syntetycznym obrazem jego twórcy, aby utrudnić jego wytropienie.

Wczoraj w nocy (około 3 nad ranem) wszedłem do „Kryształowej Komnaty” po raz pierwszy w tym roku, wizualizując jako kod dostępu obracającą się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara Gwiazdę Chaosu. Znalazłem Kryształową Komnatę dryfującą nieopodal Tau Ceti. Aktywowałem kolumnę kontrolną i powłoka komnaty stała się ciemna i nieprzejrzysta. Przywołałem wygodne krzesło z podłogi pode mną i zmieniłem kolumnę kontrolną w klawiaturę komputera, po czym wsunąłem na czoło tiarę interfejsyjną łączącą się bezpośrednio z układem nerwowym. Następnie utworzyłem przed sobą Skrzynię Tworzenia Serwitorów - w formie krystalicznej bańki. Konsola i bańka stanowić będą podstawową konstrukcję służącą do stworzenia/narodzin HSK. Podczas następnej sesji naładuję bańkę kulą chaotycznej bioplazmy.

Nota: Od tamtej pory przeprowadziłem testy alpha tego pomysłu poprzez odpalenie „pustego” HSK na Fra. Norvegicusa - podczas którego cel „ataku” miał „nagle wpaść na bardzo dobry pomysł” - czyli ładunek „inspirujący” wspomniany powyżej. Raport z tych działań umieszczony jest w raporcie o pierwszych poczynaniach Serwitor Development Initiative (S.D.I.) Conclave.

Proces tworzenia Serwitora GoHu opisany jest gdzie indziej; jednakże stwierdziłem, że jeżeli ludzie będą o mnie gadać, to będą jednocześnie „dawać mi moc” - tak więc GoHu został stworzony, aby wspomagać plotki i na dodatek stymulować powstawanie nowych.

Rytuał Aury Chaosu

Rytuał "Aury Chaosu" jest praktyką stanowiącą rozwinięcie powszechnie znanego rytuału Wiru Chaosu. Ma ona ogromny potencjał dzięki czemu może być wykorzystana do wszelkich operacji magicznych. Podczas rytuału umysł doznaje symbolicznej rekonstrukcji swoich struktur celem poszerzenia świadomości w wyniku którego wewnętrzna reprezentacja poznawcza świata przestaje być postrzegana dialektycznie- oznacza to pewną jakość postrzegania wychodzącą ponad dualizmy. Praktyka Aury Chaosu jest jednocześnie potężną techniką medytacyjną stapiającą wszystkie właściwości percepcji i apercepcji w "jedno".

W wyniku symulacji procesu rozpadu świata tracimy świadomość zmysłów, zarówno tych, które pozwalają na postrzeganie zewnętrzne jak i wewnętrzne. Następny etap jakim jest świadoma symulacja rekonstrukcji świata, wyłaniając kolejne jego właściwości takie jak wymiary odpowiada tworzeniem się sposobów jej rozumienia czyli tworzeniem się warstw percepcji. Po etapie rekonstrukcji dokonuje się ponownej symulacji rozpadu świata, a tym samym apercepcji celem osiągnięcia właściwego stanu poszerzonej świadomości (zubożałej o zmysły wewnętrzne), a kiedy zostanie to osiągnięte adept powinien utrzymać ten stan i pozwolić na automatyczną rekonstrukcję świata. Zadaniem Adepta jest utrzymanie stanu poszerzonej świadomości przez "pozycje śmierci", która pozwala "wycofać się" poza granice świata dialektycznego. Każda forma ingerencji w powtórny proces rekonstrukcji (myśl, wyobraźnia) ogranicza świadomość do zmysłów, a przecież "Słowem grzechu jest ograniczenie!" (A.Crowley). Jeżeli jednak nasza świadomość dokona projekcji w świat powtórnie rekonstruowany to nie ma sensu powtórne "opanowywanie się" na drodze regresji. W takim wypadku bardziej zaleca się powtarzanie całego procesu, wszak wiadomo, że praktyka czyni mistrzem. Umiejętność poszerzania świadomości powinna zostać nabyta tylko w sposób naturalnego powtarzania procesu w wyniku którego adept, w niewymuszony sposób dostraja swoją świadomość do określonego stanu.

Pozwolimy sobie również dodać, iż rytuał Aury Chaosu jest kompatybilny z każdą ceremonią, przy czym najlepiej go wykorzystywać jako rytuał poprzedzający właściwe ceremonie, jako wprowadzenie stan poszerzonej świadomości- gnozy.

Aura Chaosu

Wymagania:

- Liber MMM

- Liber NOX, bądź Liber LUX

- Znajomość rytuału Wiru Chaosu

- Znajomość innych ceremonii (tylko w wypadku łączenia z rytem Aury Chaosu)

Uwagi wstępne: (wizualizacja)

- Punkt Centralny, reprezentujący chaos, powinien być wizualizowany na wysokości serca na Etapie 1.1

- Na Etapie 1.2 kiedy z pierwotnego chaosu wyłaniają się dwa pierwsze przeciwieństwa, wizualizowany punkt z którego wychodzą dwa przeciwstawne kierunki powinien przesunąć się w dół na miednicy Adepta przy jednoczesnej wizualizacji zakrzywiania się linii pod wpływem zstępowania punktu.

- Następne przeciwieństwa wyłaniane z pierwotnego chaosu powinny również spowodować obniżenie się punktu na wysokość genitaliów, powodując względne zakrzywienie linii po łuku.

- Na Etapie 1.3 przeciwieństwa wyłaniane z pierwotnego chaosu ponownie obniżają punkt centralny pod maga (może to być czakram podstawy, bądź sefira Malchut- zależne od postawy jaką przyjmiemy). Cztery stany skupienia materii (dwie przecinające się linie) wyłaniane na tym etapie wieńczą proces umiejscawiając adepta połowie sfery (zagiętych linii), wyglądało by to mniej więcej jak człowiek stojący w parasolu, który sięga wysokości serca.

- Pod koniec Etapu 1.3 przez nadanie tej połowicznej sferze ruchu wirowego, jak to się robi podczas rytuału Otwarcia Wiru Chaosu, rozszerzamy wir tak by wstępował wyżej i zamknął się jako sfera nad głową (kether, czakram korony).

- Kiedy już zamanifestujemy Wirową Kulę/ Aure Chaosu, możemy wizualizować jak wszystko co znamy nią jest, włącznie z naszym ciałem.

- Przechodząc do Etapu 2.0, który jest odpowiednikiem Etapu 1.0- "wypuszczamy świadomość" do punktu nad głową.

Przygotowanie:

- przyjęcie komfortowej pozycji

- relaksacja poprzez dowolną technikę

- rozpoczęcie rytuału sygnalizowane wypowiedzeniem słowa "Hut"

Etap 1.0 (dekonstrukcja)

- wypowiadamy "Xiqual Etheng" ("Zamanifestuj Śmierć/ Rozpad")

- medytujemy rozkład świata, staramy się wyodrębnić pewne elementy wewnętrznego świata poprzez ich rozbiór na czynniki pierwsze. W przypadku myślenia będzie to koncentracja na wybranym słowie z ciągu myśli i jego rozbiór na literki; później na znaki i dźwięk. W przypadku obrazów będzie to wyodrębnianie (rozkład) przestrzeni od przedmiotów. Co wyklucza względne relacje między przedmiotami (duży/ mały). Następnie rozbiór przestrzeni na poszczególne wymiary; rozbiór cech przedmiotów oddzielonych od przestrzeni na kolor, kształt.

- Kiedy osiągamy stan w którym myśli i obrazy przestają się świadomie przejawiać sygnalizujemy przejście do następnego etapu wypowiadając "Xiqual Udinbak" ("Zamanifestuj Chaos").

Etap 1.1 (rozpuszczanie)

- Adept Wizualizuje jak wszystko rozpuszcza się do jednego punktu.

- Osiągnięcie tego etapu jest równoznaczne z poszerzeniem świadomości powszechnie nazywane stanem gnostycznym. Jest to stan, w którym świadomość nie podtrzymuje struktury umysłu, nie wykazuje się aktywnością w odniesieniu do rozbitych elementów umysłu stanowiące chaos. Aktywność świadomości związana jest z ograniczeniem jej natury do zmysłów przez kategorie czasu i przestrzeni. Naturalną konsekwencją chaosu jest logos* (kategorie, które określają percepcje/ apercepcje).

*"Ogólna koncepcja Świata i Człowieka"

Frater 248 (art. dostępny na www.ciemnosc.com)

Etap 1.2 (połączenie- rekonstrukcja)

- Naturalną konsekwencją chaosu jest logos, który nadaje kierunek organizacji potencji wynikającej z chaosu. Jest to etap na którym symulujemy powstawanie kategorii, właściwości świata, niezbędnych do jego funkcjonowania. Łączymy ze sobą wymiary tworząc kategorie przestrzeni, implikacją przestrzeni jest Stała Plancka. Wyłaniając te dualizmy z chaosu wypowiadamy słowa "Xiqual Uzarthe, D'Kyeng" ("Zamanifestuj Przestrzeń i Stałą Plancka) oraz wizualizujemy jak z jednopunktowej rzeczywistości wychodzą dwie przeciwległe linie, oznaczające wymiar długości.

- Przestrzeń ograniczana jedynie stałą plancka to forma, układ w którym organizowana jest energia. Świadomość na tym etapie realizuje pewne potencjały energetyczne, a pewnych nie. Są gwiazdy, które są wynikiem koncentracji informacji na danej nie ukonstytuowanej wcześniej energii. Są także "grawi gwiazdy" - czarne dziury pochłaniające światło- stanowiące ciemność, przeciwieństwo światła ale nie wynikającą z jego braku. Układ nabiera wartości informacyjnej, kiedy go tworzymy, wyłaniając z chaosu, wypowiadamy "Xiqual Kudex, Eacht" ("Zamanifestuj Światło, Ciemność").

Etap 1.3

- Świadomość następnie organizuje 4 stany skupienia materii: plazmatyczny, gazowy, wtedy to wypowiadamy "Xiqual Ashara, Dijov" ("Zamanifestuj Ogień, Powietrze"); stały oraz ciekły stan skupienia materii wypowiadając "Xiqual Thaldoma, Nobo" ("Zamanifestuj Wodę, Ziemię")

- Po dokonaniu tej wstępnej organizacji nadajemy jej dynamikę. Informacja jako element układu wyższego w stosunku do układu trójwymiarowego, realizuje energię, materię czyli elementy układu niższego Wyobrażamy sobie jak przenikająca energię informacja organizuje ją i jak szereg takich procesów aktualizuje zmianę w całym świecie. Ta zmiana wynikająca z przepływu informacji postrzegana jest jako ruch, który implikuje czas. Na tym etapie mówimy "Xiqual Ongathawas Mechrahod" ("zamanifestuj wirową kulę"). Tak proces rekonstrukcji zakończył się powstaniem reprezentacji świata i sposobu jego zrozumienia- percepcja/ apercepcja.

Etap 2.0 (powtórna dekonstrukcja)

- Analogicznie dokonujemy takiej samej operacji jaka została przedstawiona w opisie Etapu 1.0.

Etap 2.1 (Ani-Ani)

- Na tym etapie osiąga się gnozę poprzez "pozycje śmierci". Wyraża się to stanem świadomości zawieszonej pomiędzy oddzielonymi od siebie dualnymi aspektami. Jest to stan biernego wycofania się, który należy utrzymać. W tym stanie należy oczekiwać, aż świadomość zacznie samoistnie konstytuować rzeczywistość. Chodzi tu o specyficzną formę zachowania bierności przy ponownej rekonstrukcji świata. Bierność tę można zachować poprzez odseparowanie się od "świadomości bycia". Tłumacząc to na podstawie słów: Adept wycofuje się z "Ja jestem" do "Ja" tym samym pozwalając działać "jestem", które będąc odseparowane od "ja" (brak świadomości bytu) staje się Prawdziwą Czystą Wolą organizującą wszechświat.

Etap 2.2 (Manifestacja Woli/ Zjednoczenie Pragnienia z Wolą)

- Doświadczanie "Ja" jest niczym doświadczanie pełni, która wyraża siebie poprzez pustkę. Ja manifestuje się samo z siebie kiedy jest "poruszone". To poruszenie powinno nastąpić w momencie w którym świat dokonał ponownej dekonstrukcji poza "Ja" i zabiera się za jego rekonstrukcję. Proszenie o którym mowa jest kwintesencją doświadczeń transcendentnych, a nazywa się ono zjawiskiem Podnoszenia Wężowej Energii Kundalini. Podczas "procesu wycofania", Kundalini się podnosiło, teraz podczas Manifestacji "Ja" jako "Ja Jestem" Kundalini świadomie się budzi dzięki czemu możliwe jest ukierunkowywanie Wężowej Energii.

- w momencie w którym "Ja" staje się "Ja Jestem", celem manifestacji pragnienia (połączenie pragnienia z Wolą), nakładamy wirową kulę na nasz wszechświat, pozwalamy jej skumulować się w nas i wybuchnąć we wszystkie kierunki reorganizując świat rzeczywisty. Wykrzykujemy wtedy "Xiqual Chojofaques!"

Posłowie:

Tworząc Jaźń, stanowimy mistrzów wewnętrznej przemiany i jesteśmy świadomi Kundalini- Prawdziwej Woli, którą możemy przejawiać w każdym aspekcie życia. Kundalini to przebudzona moc Boga w nas, która otwiera drzwi do szerokiego działu okultyzmu jakim jest Eteryka. Dział ten opisuje metody przy pomocy których, za pomocą możliwości ukierunkowywania energii kundalinii możemy generować Eter, który jest podstawą do wykonywania nadludzkich wyczynów. Chodzi o doskonalenie sztuk chodzenia po wodzie, ogniu, i w powietrzu (lewitacja), szybkie poruszanie się, leczenie oraz możliwość obrony z wykorzystaniem siły umysłu. Kwestia eteryki jest wysoce niejasna, najczęściej jest pomijana ze względu na "nieprawdopodobność" i niezwykłość, którą z sobą reprezentuje.

Aura Chaosu, może zostać skojarzona z Chaosferą, jest to poniekąd to samo. Jednak technika Aury Chaosu była tworzona niezależnie od tych związanych z Chaosferą opisywaną w Liber Null. Rytuał Aury Chaosu był zainspirowany rytuałem Wiru Chaosu, co więcej rytuał ten jest naturalnym odpowiednikiem Wiru Chaosu na wyższym poziomie rozwoju. Aura Chaosu wynikła z prostej konsekwencji jaką było rozmyślanie nad naturą wszechrzeczy podczas medytacji Wiru Chaosu.

Rytuał Aury Chaosu może być niebezpieczny, a jest to związane z przebudzeniem "wężowej energii" dlatego przestrzegam przed ewentualnymi "skutkami ubocznymi" przebudzenia owej energii- skutki te zależą w dużej mierze od samego Adepta.

Probabilistyczna natura świata - czyli Chaos jako nauka...

W naszym świecie coś takiego jak probabilizm jest na porządku dziennym. Nie jest to co prawda coś, o czym się mówi lub co się widzi. Niemniej nawet fizyczna teoria chaosu oraz jej najbardziej popularny przykład motyla powodującego huragan jest w pewnym sensie probabilistyczny. Mówię w pewnym sensie, gdyż jest to bardzo skomplikowany związek przyczynowo-skutkowy, na każdym kroku korzystający z praw obowiązujących we wszechświecie. Związek taki, opierający się zarówno na biologicznych możliwościach przykładowego motyla do poruszenia odpowiedniej ilości cząsteczek gazu zwanego powietrzem, jak i na aktualnej temperaturze powietrza nad antarktydą zawiera w sobie element probabilistyczny, fragmencik układanki całkowicie nieprzewidywalny, nasze albo-albo.

Element ten leży u podstawy samej idei teorii Chaosu - trzeba coś poruszyć, aby to poruszyło następne cząsteczki. Załóżmy teraz, że cząsteczki powietrza (nie wnikam już którego konkretnie gazu w danej mieszaninie) akurat w danym momencie ułożone będą inaczej. Tak, że niewystarczająca ich ilość uderzy o następne, aby spowodować falę mecahniczną o dostatecznej sile. Załóżmy, że entropicznie poruszające się cząsteczki gazu akurat (czyli w 99,9% przypadków) będą znajdować się w niewłaściwych pozycjach względem siebie (cząsteczka nie jest gładką kulką i nie zderza się idealnie sprężyście). Wtedy o przykładowy huragan nie powstanie. Siłą rzeczy wszyscy krzykacze, którzy twierdzą, że świat nie ma natury probabilistycznej, ponieważ probabilizm istnieje tylko w mikrokosmosie są w błędzie logicznym. Nie zaprzeczają temu, że cząsteczki gazów oraz cieczy poruszają się entropicznie, a entropia jest tam tym większa, im większa jest ich prędkość względem siebie (a więc i temperatura). Jako, że we wszechświecie nigdzie nie występuje coś takiego jak próżnia idealna (wszędzie można znaleźć śladowe ilości różnych gazów) możemy zatem przyjąć, że całość funkcjonowania wszechświata opiera się na przypadku. Jest to teoria niesamowicie na wyrost, ponieważ w 99,9% przypadków cokolwiek się dzieje - dzieje się wg. ustalonego porządku. Mimo to w każdym zdarzeniu jest ten minimalny elemencik loswy pod postacią czy to gazu, czy też czynnika ludzkiego (którego, jako istoty obdarzonej świadomością, aktywności przewidzieć nie można), czy dowolnego innego czynnika.

Sceptycy wierzący w istnienie magyi, ale nie widzący sensu w magyi Chaosu postrzegają ją jako wpływ na przypadek. Jest to postrzeganie prawidłowe, jednakże uważają oni, że jeśli we wszechświecie nic nie jest przypadkowe (bo nie jest, ale przypadkiem można to zmienić) to magyia Chaosu jest bez większego sensu. Przyznają jednak w znakomitej większości, że adept Chaosu może we właściwym sobie stopniu kontrolować te zjawiska, w których króluje enrtopia - czyli np. ruch wzajemny cząstek gazu czy cieczy. A jeśli tak jest to kwestia czy magyia Chaosu ma sens, czy też go nie ma została już wyjaśniona powyżej.

Probabilizm przejawia się także w zachowaniach ludzkich, głównie dotyczy to umysłów o typowo kobiecym sposobie myślenia, jednakże jak wiemy każdy z nas posiada umysł mniej lub bardziej dualny. Wielu mężczyzn dość często słyszy od swoich matek czy partnerek słowa "nie wiem". To "nie wiem" to nie zawsze chęć ukrycia prawdy (choć w większości przypadków owszem). Bardzo często jest to niezdolność do przewidzenia własnego zachowania w danej sytuacji. Właśnie ta ludzka cecha pozwala na to, aby można było wprowadzić tutaj element prawdopodobieństwa. A na prawdopodobieństwo wedle myśli Chaockiej wpływać można w dowolnym zakresie, a jedynym po temu ogranicznikiem jest własny umysł, który jest mniej lub bardziej skłonny uwierzyć w swoje możliwości. To właśnie dlatego tak wielu ludzi kroczących tą ścieżką przyjmuje sobie jakiś panteon godform - aby oszukać samych siebie.

Zakładając według wyjaśnień które tutaj podałem, że świat posiada naturę probabilistyczną, należy uznać magyię Chaosu nie tylko za posiadającą jakiś sens, ale także za posiadającą konkretne przesłanie. Mechanika, czyli sposób w jaki ów nurt magijny wpływa na rzeczywistość nas otaczającą została opisana w osobnym artykule w tym numerze.

Mechanika magyi Chaosu

W tym artykule postaram się wytłumaczyć w jaki to "cudowny" sposób magyia Chaosu może wpływać na rzeczywistość. Przede wszystkim należy rozróżnić dwie sfery wpływu - istoty inteligentne oraz przedmioty martwe astralnie. Zajmujmy się najpierw tymi pierwszymi:

Wpływ na ludzi

Wpływ na ludzi możliwy jest dzięki przyjęciu do wiadomości istnienia myśli jako czegoś, co można przesłać do innej osoby. W skrócie - technicznie możliwa jest telepatia, a to, że jest praktycznie niespotykana to zestawienie pewnych czynników, którymi zajmować się tu nie będę. Dość powiedzieć, że taką możliwość umysł ludzki posiada, tylko jej nie wykorzystuje. Umysł ludzki posiada też właściwości probabilistyczne, czego dowodem są wypowiadane często słowa "nie wiem" na pytanie "jak zachowasz się gdy...". Szersze omówienie tego tematu znajduje się w moim drugim artykule w tym numerze.

Adept praktykujący magyię Chaosu właśnie z tychże dwóch właściwości umysłu tego, na którego będzie wpływać. Wpływ ten może być sam w sobie celem, bądź środkiem do osiągnięcia danego celu (wtedy bardzo często spotykany jest wpływ nieświadomy). Przeanalizujmy sytuację, kiedy adept robi sigila aby dostać w pracy podwyżkę. Najlogiczniejszym nurtem działania sigila jest zadziałanie następującą ścieżką (z wykorzystaniem jak największej liczby miejsc probabilistycznych w ciągu czasowym): po pierwsze, adept w pracy podejmie niespotykaną w jego normalnym toku zachowań decyzję. Zrobi coś, czego normalnie nie zrobiłby w takiej sytuacji (probabilizm braku z góry upatrzonej decyzji). Po drugie, jego umysł wpłynie na umysł szefa tak, że akuratnie spodoba się ten czyn szefowi (probabilizm braku planu w odczuciach), a szef postanowi wynagrodzić pracownika w ten, a nie inny sposób (znów decyzja podjęta w danej chwili, a nie zaplanowana). Teoretycznie - nie widać nigdzie działania magyi, to mógł być zwykły zbieg okoliczności...

Wpływ na przedmioty

To nic innego jak teoria chaosu znana nam wszystkim z fizyki. Rzecz z przykładem na jej działanie była już tyle razy przeze mnie klepana, że nie będę się powtarzał - ale proponuję zobaczyć na tekst o probabiliźmie "Probabilistyczna natura świata - czyli Chaos jako nauka..." w tym numerze. Jak widać w tym artykule w każdym ciągu przyczynowo-skutkowym jest przynajmniej jeden element, który tak naprawdę jest czysto losowy. Oznacza to, że można w jakiś sposób smienić ostateczny koniec owego ciągu bądź też zapoczątkować nowy ciąg. Właśnie na tym opiera się magyia Chaosu w danym momencie. Teraz załóżmy hipotetyczną sytuację, że chcę aby na jakiś samochód spadłą cegła i robię w tym celu sigila. Sigil działa zgodnie z modelem psychologicznym, przenosząc pragnienie do podświadomości. W tym momencie jego prawdopodobne działanie rozpatrzyłbym dualnie:

- po pierwsze, dany samochód zostanie zaparkowany lub będzie przejeżdzać pod lub obok placu budowy - oddziaływanie na umysły niższe (a takimi niewątpliwie są umysły ludzi nie związanych z tematyką ezoteryki, choć nie zawsze) jest chyba faktem niezaprzeczalnym dla nas obu.

- po drugie, całkiem przypadkowy ruch cząsteczek gazu oraz związana z nim korozja ulegnie lekkiej zmianie (o wpływie na mikrokosmos sam pisałeś) idąc torem pozwalającym na to, aby cegła stojąca na przerdzewiałym brzegu danego dachu (położona tam przez robotnika - wpływ na umysły) spadła z niego (w zasadzie zgodnie z prawami natury - nic w tym dziwnego) AKURAT w tym momencie, gdy dany samochód przejeżdża\stoi pod nią.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu wszystkim Wam wyjaśniło się trochę w głowach jak "ta cholerna magyia działa". Jak widać, nie ma w tym nic tak naprawdę magicznego, bo wpływ na kilka cząsteczek to naprawdę nieduży osiąg... Wystarczy tylko chcieć... I wierzyć.

Ośmiopromienna mrożonka w naszych mózgach... czyli jak CHAOS staje się dogmatem.

Do widzenia Siostry i Bracia Chaosu. Zaburzam wasz CHAOS ponieważ zamarzł na waszych matrycach myślowych. Wasze głowy stały się dla niego lodówką ustawioną na "zero bezwzględne". Pozwólcie więc, że ja stanę się gorącym podmuchem niestabilności psychicznej dzięki któremu powrócicie do "nienormalności".

Odrzućcie dogmaty wpojone wam przez chaos gdy zaczynaliście, a przyjmijcie wolność, którą oferuje wam CHAOS! O kapłanki! O kapłani! Chaos nauczył was jak wyjść z łona niewoli jakim są prawa i ograniczenia, wszelako uznaliście za dogmat jego nauki. Teraz jesteście niewolnikami swojego cienia- siebie. To chaos nauczył was jak otwierać jego ośmioramienne wrota chwały. Nauczył jakimi gestami się posługiwać, jakie słowa wymawiać, jakich symboli używać.

Wy uczyniliście z tego dogmat.

To chaos pokazał wam jak spełniać pragnienia. Mieszając w kotle gnozy połączyliście litery w jeden symbol- sigil, danie gotowe. Teraz wpatrujcie się w niego, spójrzcie jak dryfuje po morzach CHAOSU, prosto do spełnienia, ziemi obiecanej.

Wy uczyniliście z tego dogmat.

"Wyklute pisklęta oto jest prawdziwy świat wolności, czyńcie go sobie poddanym, a nie poddajcie się sobie".

Wy poddaliście się sobie... Dano wam schemat, dzięki któremu potraficie raczkować. I raczkować do końca będziecie.

Bo wy uczyniliście z tego dogmat!

Wrota chwały jakimi jest CHAOS. Do nich musicie dolecieć! Wy dalej raczkujecie. Bo uczyniliście z tego dogmat! Dano wam narzędzie, dzięki któremu możecie zwracać na siebie uwagę Bogów. To dziecięcy wrzask i bełkot. Wrzeszczcie zatem, płaczcie i wyjcie pod niebiosa. Bóg przyjdzie i da wam grzechotkę oraz pluszowego misia- uspokoi to was do momentu w którym zabawki wam się nie znudzą. Bóg usłyszy wasz śmiech i odejdzie. Odpędzacie śmiechem? Nie, albowiem w oczach tego, który dał wam zabawkę wygląda to na święty spokój od wrzasku. I wrzeszczeć do końca będziecie!

Bo wy uczyniliście z tego dogmat.

Czujecie się lepiej od tych w jajkach bo potraficie lepić z plasteliny i bazgrać palcem po ziemi Nie czynicie nic by nauczyć się chodzić, a wzlecieć macie! Nie czynicie nic aby nauczyć się mówić, a recytować macie! Nie czynicie nic by nauczyć się malować i rzeźbić, a winniście być artystami!

Bo wy uczyniliście z tego dogmat!

To wasze umysły uczyniły was wielkimi władcami czasu i przestrzeni. O wielcy! O kapłanki! O Kapłani! Przemierzacie świat- raczkując. Zmieniacie rzeczywistość- lepiąc babki z piasku, bazgrząc kredkami po ścianach. Przyzywacie Bogów- płaczem i wrzaskiem. Rozkazujecie im- wyciem i bełkotem. Składam wam pokłon. Jesteście BOGAMI. Zlitujcie się nade mną, błagam!

Oto nasze promienie chwały wschodzą. Do czasu gdy zajdą, wydacie sąd BOGOWIE o mym marnym robaczywym istnieniu. O KAPŁANKI! O MAGOWIE! Padam na twarz przed waszym obliczem i mówię: "Jestem żebrakiem".

Nic nie mam ale wszystko co mam otacza mnie.

Czerpie z tego mądrości.

Z tego jak drzewa szeptały z wiatrem.

Z tego jak morze szumiało w oddali.

Z tego jak ziemia mruczała gdy ją głaskałem.

Z tego jak ogień gdy się palił...

Bo przestałem wrzeszczeć by nauczyć się słuchać.

Słuchałem by nauczyć się mówić.

Nic nie mam ale wszystko co mam jest we mnie.

Czerpie z tego siły.

Ze skały, która dała mi oparcie gdy pierwszy raz powstałem.

Z upadku po trzech pierwszych krokach, z upadku po próbie podniesienia.

Z tego jak chmury chodziły po niebie.

Z tego jak wiatr biegł przez pustkowia...

Bo przestałem raczkować by dosięgnąć nieba i dogonić wiatr.

Nic nie mam ale wszystko czego potrzebuje, sam uczynię.

Z tego czerpię magiczne moce.

Z tego jak ryby w rzece pływały.

Z tego jak ogień trawił drewno.

Z tego jak ziemia drżała.

Z tego jak wiatr dewastował lasy...

Bo przestałem bełkotać by nauczyć się prosić.

Prosiłem by nauczyć się przywoływać.

Przebudziłem się gdy tonąłem w odmętach myśli i ujrzałem swobodnie płynącą rybę.

Przebudziłem się malując niedopalonym drewnem.

Przebudziłem się podskakując w rytm drżącej ziemi na wzór tańczącego wiatru.

Przebudziłem się...

Ja jestem żebrakiem, woda mnie myje, choć nie jest moja, nie pozwoli mi utonąć. Ja jestem żebrakiem, władam światem, choć nie jestem królem, "drzewo" mnie koronuje. Ja jestem żebrakiem, choć nie mam broni kiedy zatańczę jak wiatr, on mnie osłoni swym szeptem pozwoli mi wzlecieć. Gdy zwrócisz krok przeciw mnie ziemia usunie się spod Twoich nóg, choć nie jestem jej panem.

I tak oto wzleciałem, bo wrzasku bachorów nie zniosłem.

Wzleciałem pod niebiosa!

Teraz przed waszym majestatem znalazłem się. O BOGOWIE! O KAPŁANKI! O MAGOWIE! Nasz ośmiopromienny splendor zachodzi... Bogowie mi się pokłonili...

bo ja uczyniłem dogmat z wolności.

Bo "my", odrzuciłem siebie.

Zostałem żebrakiem.

Oddałem wszystko by dostać wszystko.

Ja jestem Bogiem, a wy dalej machacie grzechotkami...

248 z wyrazami CHAOSu dla wszystkich

Desocjalizacja w ujęciu Chaockim

Co oznacza termin Desocjalizacja?

Ciężko jest tu przytoczyć jakąkolwiek sensowną definicję, która pasowałaby do chaockiego ujęcia problemu. W takim razie pokuszę się o zdefiniowanie desocjalizacji osobiście - tak, aby definicja ta była jak najbliższa chaockiemu wyobrażeniu o desocjalizacji.

Desocjalizacja - jest to termin określający proces odwrotny do socjalizacji - czyli samowolne odrzucenie przez jednostkę wszystkich norm, zachowań, ról społecznych i rodzinnych oraz dyrektyw kulturowych nabytych w procesie wychowania.

Tyle teorii, czas na wyjaśnienia. Otóż, wbrew temu co niektórzy sądzą, nie jest to PUSTELNICTWO. Przykładową maksymą człowieka po przejściu procesu desocjalizacji mogłoby być np. "Żyję w społeczeństwie, ale nie jestem jego częścią". Wiele osób mówiło mi bądź pisało, że nie jest możliwa kompletna desocjalizacja, bo oznaczałaby ona całkowite nie-używanie takich rzeczy jak np. markowe ciuchy (dowolnej, reklamowanej marki) czy też wszystkie inne reklamowane produkty (jak np. Neozdrada plus, z której korzystam wrzucając ten tekst na stronę). Ależ nic bardziej błędnego! Desocjalizacja to nie jest to, co nazwalibyśmy "całkowitą odwrotkowością". Chaota zdesocjalizowany nie będzie wszystkiego, co jest reklamowane odrzucał - bo to już byłoby coś w rodzaju "pozerstwa", które ze społeczeństwem ma wiele wspólnego.

Na czym więc ostatecznie polega desocjalizacja, po czym rozpoznać ją w jednostce?

Na pierwszy rzut oka jest to skrajny indywidualizm. Klasyczne cechy człowieka "zdesocjalizowanego" możnaby zdefiniować w taki sposób:

1. Całkowity brak wpływu na daną jednostkę poprzez reklamę, kontrolowane środki masowego przekazu (TV, radio, gazety itp.). Zaznaczam, że nie chodzi tu o brak kontaktu z tymi środkami, a jedynie nie uleganie sugestii - środki te nie są w rozumieniu tej jednostki dla niej opiniotwórcze w żaden sposób.

2. Brak wpływu na tą jednostkę poprzez opinię innych - jednostka zdesocjalizowana ma "głęboko w poważaniu" opinię innych jednostek o własnej osobie - buduje ją nie na podstawie opinii innych, jak w klasycznym przykładzie jednostki społecznej znanym z socjologii, a na własnych kryteriach wartości.

3. Własny system wartości, zbudowany "własnoręcznie" od podstaw, bez wpływu mediów, rodziców w dzieciństwie i pozostałej socjalnej papki.

4. Brak akceptacji oraz przyjęcia do swego systemu wartości norm społecznych w socjologicznym ujęciu tego słowa - możliwe przyjęcie norm tych wybiórczo - ze względu na prawdopodobną zbieżność z osobistym systemem wartości jednostki niektórych norm społecznych. Opiszę to na przykładzie: człowiek zsocjalizowany uznaje np. zasadę "nie zabijaj" - ponieważ miałby po morderstwie wyrzuty sumienia (od zawsze wmawiano mu, że to jest ZŁE). Jednostka zdesocjalizowana także może uznać tą zasadę (choć znam takie, które nie uznają...) ze względu na jej opłacalność. Jeśli nie zabiję, nie dam nikomu powodów do zemsty - siłą rzeczy nie narażam siebie na niebezpieczeństwo - nie daję też powodu społeczeństwu w otoczeniu którego żyję do niezdrowego zainteresowania moją osobą.

5. Odporność na stereotypy w socjologicznym ujęciu tego słowa - interakcja z jednostkami oparta jedynie na prawdopodobieństwie (np. nie podejdę do grupy "dresów" nie dlatego, że istnieje stereotyp iż są oni źli - tylko dlatego, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że tak jest, wnioskowane po słownictwie, stylu "gibania się" itp.)

6. Brak akceptacji dowolnego systemu religijnego lub też wytworzenie własnego, opartego na własnej wiedzy (możliwe zmiany w miarę nabywania nowych informacji przez jednostkę - ewolucja poglądów)

7. Brak potrzeby przynależności do grupy społecznej w rozumieniu socjologicznym potrzeb jednostki - może istnieć udawana przynależność warunkowana jakimś rodzajem korzyści płynących z należności do grupy - na przykład łatwiejsze nawiązywanie kontaktów z ludźmi wyznającymi konkretne, interesujące w danym momencie jednostkę poglądy, odniesienie korzyści na polu materialnym, emocjonalnym bądź innym. Przykład z życia: osoba po procesie desocjalizacji ubierająca się w strój nawiązujący do subkultury hip hop - ze względu na interesujące ją wymiany poglądów z osobami przynależącymi do tej grupy (np. stara się dowiedzieć jak najwięcej o ludzkiej biedzie, czy też przelatywaniu panienek, sam nie wiem co on tam szuka:P)

8. Silny, nawet skrajny indywidualizm i nienawiść do wszelakich prób zapanowania nad taką jednostką - osoba po desocjalizacji nigdy nie pójdzie do pracy (istnienie szefa...), chyba, że zmusi ją do tego sytuacja życiowa.

9. Całkowity brak poszanowania i uznawalności ludzkiego prawa.

Finisz

Mam nadzieję, że poprzez ten tekst przybliżyłem czytelnikom chociaż obraz desocjalizacji. Cały ten proces jest niezmiernie złożony oraz praco i czaso- chłonny, ale pozwala on na prawdziwe... "wyzwolenie" z okowów norm kulturowych i społecznych. Sam proces desocjalizacji opiszę w kolejnym artykule, który będize swoistym "how-to".

Dryfując po morzach CHAOSU

Przedstawiam usystematyzowany podręcznik niesystematycznego rozwoju specyficznej jednostki jaką jest mag chaosu. Oparty jest on na doświadczeniu własnym oraz Liber KKK do którego odsyłam tych, którzy nie zdążyli się z nim zapoznać. Postarałem się w miarę uelastycznić podręcznik ów by zapewnić swobodne wpasowanie się w ramy prezentowanego i proponowanego systemu rozwoju. Show must Go on!

Dzień pierwszy:

Zdobyć przedmioty umożliwiające wytworzenie Fetysz- Fizycznej reprezentacji istoty po przez ulepienie, wyrzeźbienie, zmontowanie. Kształt figurki należy do twórczej części człowieka, może to być też humanoidalna postać zwana wówczas homunkulusem. Polecane jest utworzenie dwóch sztuk figurek. Jedna będzie służyć za rezerwuar mocy zapasowej maga, druga natomiast ma wpływać na jakiś aspekt życia maga np. zapewniać częstsze znajdowanie pieniędzy na drogach czy też prowadzenie po bezpiecznych ścieżkach. Przy tworzeniu owej reprezentacji wskazanym jest obdarować ją częścią własnego ciała np. gdy lepimy z gliny, można wymieszać glinę z odrobiną własnej krwi, skóry, paznokci, zęba czy też fluidami sexualnymi. Ważnym elementem jest przemyślenie wyglądu Fetysza ponieważ stanowi on ekspresję twórczości i pomysłowości maga, a zarazem ekspresję wnętrza i dyspozycji homunkulusa. Należy przypomnieć sobie własne dzieciństwo i zabawy z zabawkami, rozmowy z nimi i rozmowy zabawek z zabawkami, które kreowała nasza dziecięca fantazja. Co niektórym wydać się to może trywialne, rozmawiać z panem misiem pluszakiem, jednakowoż jest to niezbędnym elementem przebudzenia dziecięcej wyobraźni, która ukierunkowana stanowi jedną z najpotężniejszych broni maga. Z Fetyszem postępować analogicznie jak w dzieciństwie- prowadzenie rozmów, dziecięca zabawa mająca na celu wprowadzić w świat wyobraźni maga i jego homunkulusa przez wkręcanie sobie prawdziwości istnienia i życia owej postaci. Polecam również napisanie na pergaminie historii (wymyślonej), imienia i ewentualnego sigila istoty by prowadzić zapis uzupełniający praktyki z Fetyszem w dzienniku magicznym. Następnie przez 7 dni intensywnie praktykować dziecinną zabawę.

Dzień ósmy:

Zdobyć karty tarota, runy, anielskie karty, a najlepiej zrobić samemu, a jeszcze lepiej wymyślić własny system dywinacji. Proszę tylko o zachowanie pewnego poziomu w tworzeniu własnego systemu dywinacji. Rzucanie kośćmi i kośćmi zwierząt wyszło już z mody wróżek. To też mag w tym tygodniu staje się wróżką, znachorem bawiącym się dalej pluszowym misiem. MUSICIE PRZEZ TO PRZEJŚĆ. Są to podstawy, które muszą być opanowane. Dywinacja najbardziej służy rozwojowi Intuicji maga. Otóż Intuicja jest kolejną, potężną bronią maga obok wymienionej wyżej wyobraźni. Najbardziej polecam kabałę, tarot i runy. Pomocne też są: patrzenie na chmury i zabawa w skojarzenia przy pomocy ich kształtów, bowiem kojarzona treść znalazła się w nas samych i nie jest to bynajmniej kwestia przypadku; rozlanie wody na płaskiej powierzchni i malowanie po niej palcem (też skojarzenia kształtów plam wody) oraz tabliczka qujia or something. Ekscentrycznym pomysłem wykazał się mój dobry znajomy Łazik, który to za system dywinacji przyjął zbieranie kapsli po Tymbarkach z chodnika, po czym przypominał sobie o czym pomyślał gdy zobaczył ów kapsel i korelował na zasadzie intuicji treść wypisaną na odwrocie kapsla z ową myślą. Ten zaskakujący pomysł okazał się być bardzo skuteczny ku mojemu zdziwieniu. Ja również z powodzeniem do dzisiaj z niego korzystam tyle, że wzbogaciłem go o kabałę i gematrię- to też gorąco go polecam (tymbark system). Wracając, Mag stara się uzyskać odpowiedzi na pewne proste pytania. System dywinacji jest reprezentacją Losu z którego wyciągamy odpowiedź czekając na jej pojawienie się w umyśle (Inetrpretacja). Pod żadnym pozorem nie ingerujemy w uzyskiwane odpowiedzi. Zachowujmy pełen obiektywizm, stajemy się obserwatorami, pozwalamy na to, by wszystko swobodnie płynęło.

Tydzień później:

Jeżeli jeszcze praktykujesz i nie zdążyłeś się przerzucić na inną modę uciekając z krainy okultyzmu to dobrze to o Tobie świadczy. Masz 5% szans na to by być magiem, a to dlatego, że w przeciągu następnego miesiąca zrezygnujesz. Tymczasem póki siedzisz w krainie poznania nieznanego to załatw sobie nóż, różdżkę, lampę, i cały stuff określany ogólnie magicznymi broniami. Zaznaczam od razu, że nie będziecie rzucać fireballami, tworzyć żadnych kul światła, i walczyć z legionami demonów. Magiczne bronie to fizyczne reprezentacje pomagające umocnić oraz usprawnić wykorzystanie cech, które to reprezentują. Miecz na ten przykład symbolizuje wolę maga itd. ja nie zamierzam się rozwodzić nad tym wszystkim co to jest ogólnie dostępne na necie. Po prostu szukacie materiałów definicji oraz przepisów na magiczne bronie, po czym wykonujecie, zdobywacie sobie takie, które wam odpowiadają. Od początku posiadania będą wam towarzyszyły po samą magię astralną. Ostatecznie dąży to do PERFEKCYJNEGO opanowania reprezentujących przez nie cech, które to już na etapie Magii Wysokiej, używane są bez wykorzystania substytutów chociażby w postaci tej naszej sławnej różdżki. Różdżkę i sztyletos los magicos polecam (tak jak w L KKK) używać do rytuału Gnostyckiej dewokacji, broni używa się do zakreślania pentagramów, tu kłania się też nieoceniony mniejszy i większy ryt pentagramu. Kostur do wiru chaosu (z racji długości) i kabalistycznego krzyża, a także ćwiczenia środkowego filaru. Reszta jest w miarę konkretnie opisana w Liber 3K. Na tym punkcie edukacji proszę nauczyć się fanatyzmu bo szybko się skończy zabawa w Harrego Pottera.

168 godzin później:

Na pewno już nie praktykujesz ale poczytaj sobie, przynajmniej zostaniesz teoretykiem magyi bądź magiem hipotetycznym, a w najgorszym wypadku borsukiem. Toteż nastał tydzień inwokacji, to w tym tekście i tych praktykach za 10 lat powinieneś poszukać przyczyn rozszczepienia osobowości, depresji, manii prześladowczych, nerwic i ostrych zaburzeń psychotycznych. Dlatego też zaznaczam z miejsca NIE BIORE ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA EWENTUALNE SZKODY SPOWODOWANE BŁEDAMI BĄDŹ NIE BŁĘDAMI W PRAKTYKOWANIU OKULTYZMU. ROBISZ TO NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. ~~ to do tych, którzy praktykują dalej. Macie już 20% szans na to żeby się stać prawdą. Jednakowoż siostry i bracia moi, spójrzcie na to z innej strony- za 10 lat będę już Dr. Psychologii i zaproszę was na leczenie na leżankę do gabinetu. Dla magów 10% zniżki, a dla magów Chaosu Free bo tych się nie da leczyć. Przejdźmy do rzeczy. Mag po trzecim piwie powinien już wpaść na pomysły rodzaju zmiany rzeczywistości przez zmianę swojego zachowania. Sztuka owa polega na dostosowaniu się do środowiska przez pewną swoją cechę w celu zmiany środowiska. Przypomnijcie sobie teraz te wszystkie przedszkolne bale przebierańców. Carl Gustav Jung określił by to mianem pokazywania wypartej części siebie w postaci persony. Nasza osobowość powszednia, ustępuje i daje upust osobowości wypartej, która przebiera się za złego smoka, diabła czy też żywiołaka ognia stając się nim i mając dokładnie wszystkie jej kompetencje. Nie chodzi tu o teletubisie i transwestytów, których odpędzam imieniem ADONAI! Chodzi o przebranie i udekorowanie świątyni i szat w sposób komplementarny do danej istoty odpowiedzialnej za rzecz, którą chcemy spowodować. Pozostałością takich przebierańców są szaty magyiczne zawierające bardziej skompresowaną i dostępną symbolikę przy wykorzystaniu sigili, kolorów i konsekracji. Dzięki temu nie musimy się przebierać za smoka Barneya. Mitologia jest pełna Bogów i ich atrybutów. Symbole egipskie pokazują bogów (pozdro dla Asar?a-Un-Nefer?a) w określonych pozycjach, z określonymi przedmiotami. Symbolika to luka w którą dopasowuje się mag. Dlatego też w tym tygodniu będziesz Bogiem. Masz sobie to wkręcać gdy jesteś pełen jego atrybutów. Gdy już jesteś Bogiem np. rozpusty, to przypominasz sobie fajną dupencję (sorky dziewczyny) i zsyłasz błogosławieństwo na siebie (ale na siebie jako człowieka, a nie Boga). Wszystko możesz ubrać w słowo Boga, którym będziesz. Twoje słowa wtedy mają priorytet na wpływ na rzeczywistość. Takim sposobem się kręci fajki jak komuś zabraknie.

604800 sekund minęło, co dalej?

Możesz już zacząć zbierać pieniądze na dłuższą wizytę w przytułku. Jest bardzo prawdopodobne, że Twoja świadomość nie wytrzyma i prędzej czy później w Mc Donald spotkamy się. Trudno coś dopisać czego nie było w L3K na temat Iluminacji... no cóż na tym etapie mamy stworzyć doskonałą ?Lampę?, mandalę, która reprezentuje maga i jego JA. Wykorzystujemy do tego wcześniejsze doświadczenie. Naszą rozbudzoną wyobraźnię, intuicję, wolę. Tworzymy symbol reprezentujący nas. Bierzemy przy tym pod uwagę całe nasze doświadczenie, nas i nas po iluminacji (wyobrażenie nas do, którego dążymy). Po czym tworzymy lampę i upodabniamy się do niej. I na koniec ostatecznie przerabiamy lampę by przedstawiała prawdę o nas. Przedstawię to na rysunku.

Z racji tego, że wcześniej obraz nas po iluminacji, zanim ją osiągnęliśmy, był nieco skrzywiony to musimy teraz Lampę upodobnić do siebie prawdziwego:

Mam nadzieję, że udało mi się przekazać o co chodzi. Jeżeli jesteście zainteresowani częścią 2, czyli omówienie magyi poziomu szamańskiego to napiszcie do mnie na maila. Bo po co mam po próżnicy pisać. Longissima Via przed wami! Ars totum requirit hominem! Tak woła dawny alchemik.

Płonące sigile.

Narysuj sigil w zwyczajni Ci sposób, jednakże użyj gliceryny zamiast atramentu (lub krwi, lub spermy, lub czegokolwiek czego używasz). Zmieszaj 1 części proszku Vesta, oraz 3 części nadmanganianu potasu. Zabierz swój sigil w miejsce oświetlone jedynie przez świecę, następnie wysyp nań zdrową dawkę proszku (oczywiście po umieszczeniu go na niepalnej powierzchni, oraz uprzątnięciu wszelkich substancji lotnych które mogłyby się zapalić), i patrz się ze skupieniem na swój sigil, w odległości około 0,75-1 metra ( ale NIE dokładnie nad!). Powtarzaj jakąkolwiek mantrę, czar, etc podczas gdy patrzysz się na płonący sigil, w celu naładowania sigila.

Po kilku minutach, sigil literalnie rozjarzy się w płomieniach, tworząc małą grzybopodobną chmurkę nad sobą (jeśli powietrze będzie niewzruszone). Początek ów (nie sposób jednak dokładnie przewidzieć kiedy spalanie się zacznie) powinien wywołać u Ciebie szybki szok Gnozy. Trudno to w pełni wytłumaczyć, jednakże my wszyscy mieliśmy bardzo podobne doświadczenie.

Ta sama technika, oczywiście, może zostać użyta do tworzenia magicznych kręgów, i podobnych... jednakże upewnij się aby okrąg miał odpowiednio szeroką średnicę :-)

Sigile umysłowe

Jest to szczególny rodzaj sigili, które wykonuje się w naszej głowie, bez fizycznego zapisywania ich. U mnie zasada tworzenia sigili jest następująca: Określam cel, a następnie w głowie tworzę magiczny znak który będzie miał go symbolizować. Następnie wizualizuje wielki błysk w oku mego umysłu. Technika jest bardzo prosta, ale naprawdę skuteczna. U mnie sigile umysłowe działają w większym procencie niż fizyczne. Można je wykorzystywać do takich prostych rzeczy jak dostanie lepszej oceny, nie zostanie zauważonym przez nauczyciela, czy tez złapanie stopa :).

Do bardziej skomplikowanych rzeczy polecam technikę która opiera się na zmienianiu stanu świadomości oraz wizualizowaniu upragnionego celu. Ćwiczenie dość proste, a zarazem przyjemne. Na początek należy położyć się zrelaksować i wejść w stan Alpha (stan intensywnego relaksu). Następnie zaczynamy wizualizować nasz cel, gdy już go osiągamy. Należy wczuć się najintensywniej jak tylko się da w to wyobrażenie. Poczuć to wszystkimi zmysłami. Ważne jest, aby widzieć, że czujemy się dobrze gdy osiągnęliśmy to czego pragnęliśmy. Możesz wizualizować uśmiech na swojej twarzy, lub też mentalnie podskoczyć z radości. Im więcej energii oraz uczuć w to włożysz tym szybciej zmanifestuje się efekt w świecie fizyczny.

Do innych technik "zasiewania ziarna" w podświadomości można zaliczyć wizualizowanie swojego upragnionego celu w różowej bańce pełnej energii miłości. Zwizualizuj, że bańka unosi się i leci do nieba wraz z Twoim życzeniem. Równie dobre może być mentalne spisanie na kartce, swojego życzenia, wsadzenie tego "listu" do butelki i wyrzucenie w morze. Wszystkie tego rodzaju wizualizacje mają na celu wpłynięcie na podświadomość.

Affirmacje są to pozytywne stwierdzenia które programują naszą podświadomość na uzyskiwanie sukcesu. W bardzo szybkim czasie możesz, odczuć dobrodziejstwo jakie niesie ze sobą wpływanie na podświadomość. Wystarczy, że zaczniesz regularnie przed snem lub w stanie Alpha wypowiadać pozytywne stwierdzenie. Oto przykłady:

-Życie jest piękne! -Z dnia na dzień jestem bogatszy! -Zasługuje na wszystko co najlepsze

Hologram #1 - Troszkę o predestynacji, transgresji i jej eschatologicznym aspekcie.

Przeznaczenie. Przyglądając się etymologii, rzeczownik ten wywodzi się z łaciny 'fatum', odnosi się również do fortuny, z łaciny 'fortuna', co znaczy 'los' lub 'szczęście'. W liczbie mnogiej słowo 'fortunae' oznaczało 'własności/majątek', co również nadało słowu znaczenie 'bogactw'. Określenie 'fortuna' znajduje również zastosowanie jako synonim dla 'szansy' oraz 'powodzenia'.

Symbole:

'każdy jest kowalem własnego losu', łac. faber est quisque fortunae suae

grecka Tyche: bogini losu,

rzymska Fortuna,

bóstwa przeznaczenia: Fatum, Parki, Sybille, Mojry

Koło Fortuny: symbol zmienności losu ludzkiego, interpretowany też tak, że człowiek powinien pozostać w przypisanym mu stanie, gdyż jego wysiłki zmierzające do transgresji i tak pójdą na marne.

Teraz moje dosyć krótkie przemyślenia na ten temat.

Można zauważyć, iż człowiek, celem uzasadnienia sobie różnorodności i chaotyzmu (chaos, chaos, chaos!) własnego losu, jak również losów całej ludzkości, oraz swoją bezradność wobec zjawisk natury wywierających na nie wpływ, stworzył pojęcie przeznaczenia. Koncepcja ta przejawia się m.in. w chrześcijaństwie (każdy człowiek ma wyznaczoną rolę od boga), jak również w wielu filozofiach, głosząc Scenariusz życia. Przeznaczenie implikuje niezmienność ludzkiego losu, który ma być z góry ustalony.

Bardziej ścisłym od europejskiego pojęcia przeznaczenia jest tureckie słowo 'kismet'. Termin ów znajduje najczęstsze zastosowanie podczas określania nagłych, niespodziewanych oraz niewytłumaczalnych zdarzeń, następujących po sobie. Jednocześnie jest bardziej powiązany z religią oraz bogiem, implikuje bowiem bezwarunkowe poddanie się woli Allacha. Samo pojęcie nie jest oficjalnie uznawane w obrębie islamu, jednakże jest silnie rozpowszechnione wśród muzułmanów. (Allah agbar! Terrorist! :D)

Człowiek nigdy nie przechodzi tą samą drogą dwukrotnie - zawsze jest ona inna. Nawet, jeśli w tym samym miejscu - to po pewnym czasie, o innych ziarnkach piasku i odmiennym ułożeniu wybojów.

W jakiejś pokrętnej logice można by porównać człowieka i jego 'przeznaczenie' do procesu, który jest niejako z góry określony, na zasadzie implikacji jednych przypadków w drugie :-) Tak czy owak, transgresja wedle mojej hipotezy polegała by na ścieżce LR i PR:

W ścieżce Lewej Ręki człowiek sam sprawuje kontrolę nad reinkarnacją oraz karmicznymi wcieleniami. Przyjmowałby niejako rolę strażnika karmy / maga seksualnego (vide np 'Okultystyczna Eugenika' I.Regardie). Mógłby też zostać boddhisatwą, albo siddhi (mając choćby wgląd we wszelkie własne wcielenia).

W ścieżce Prawej Ręki człowiek wyrywa się z cyklu implikacji przypadków, stojąc z boku, bądź przekraczając świat doczesny (nirwana)

Wspomniałem o karmie. W ramach swoich założeń Buddyzm rozwija teorię karmy, w obrębie, której Karma z poprzedniego życia może mieć wpływ na następne. Jednocześnie następujące po sobie życia są różne od poprzednich, jednak ma na nie wpływ karma poprzednich wcieleń. Gdy znika wiara w osobowe 'ja', znikają karmiczne przyczyny odradzania się, zatem przeznaczenie ulega swoistemu wypełnieniu (reinkarnacja zakłada ponowne wcielanie się, zatem w ramach istoty karmy i dążenia do przerwania łańcucha odrodzeń, nie pozwala na wyzwolenie się z niewiedzy, czyli właśnie w wiary osobowe ja, oraz konceptualnego postrzegania świata).

Idąc dalej, według buddyzmu ludzie są uwikłani poprzez swoje namiętności i cierpienia w świat złudzeń nazywany "maja", przez co nie posiadają we władzy dotrzeć do prawdy, takiej, jaką ona jest w istocie. W wypadku, gdy człowiek dociera do prawdy, doznaje wyzwolenia, z cierpień i namiętności świata doczesnego, co może, choć nie musi, implikować wyrwanie się z rozważań na temat przeznaczenia bądź jego braku. W takiej formie 'bez-formie' (trochę podobnie do taoistycznego wu-wei, o czym dalej) człowiek odrywa się od dualizmów, jak logos-chaos, ich postrzegania, bądź negowania któregokolwiek z biegunów - myśli nieteistycznie, dostrzegając swoją zerowość. Wtedy w ramach swoistego umagicznienia się rzeczywistości, rzeczy dzieją się same, i jako spontaniczne i dynamiczne działania są tymi właściwymi, pozbawionymi wspomnianych wątpliwości płynących ze dualistycznej, teistycznej natury pojmowania.

Nawiązałem do stanu wu-wei, zatem zahaczyłem o taoizm, w związku z czym zajmiemy się i tym zagadnieniem. Taoizm patrzy na ludzkie życie poprzez pryzmat zbędności wszelkich wzniosłych regulacji, jak również wiedzy. I jakkolwiek wywodzi się to z czasu podziałów kastowych, czy też uprzywilejowania mężczyzn względem kobiet, dochodzi tutaj do uniwersalnego stwierdzenia, by zgodzić się na życie i żyć nim bez bawienia się w zbędne rozpatrywanie mistyki czy filozofii. Taoista działa w niedziałaniu (wu-wei).

Podam ciekawy IMHO cytat, który zawiera istotne zagadnienia dotyczące właśnie taoistycznego wu-wei:

Nie usiłuj naginać świata do swej woli, ale odwrotnie - naginaj swą wolę do biegu świata, a życie upłynie ci w pomyślności" (Epiktet).

Zatem raz jeszcze: sztuka pozwolenia rzeczom istnieć zgodnie z ich naturą (samo wu-wei znaczy właśnie 'niedziałanie') objawia się jako klucz nie tylko do filozofii życia wedle taoizmu, ale i do wszelkich bram drogi rozwoju, w obrębie jakichkolwiek innych systemów.

Ciekawym faktem jest to, że w niektórych szkołach terapeutycznych korzysta się z Księgi Przemian (I Ching) jako narzędzia umożliwiającego powrót do stanu wu-wei, czyli jak już napisałem działania w niedziałaniu. Kontakt z Księgą Przemian jest jak gdyby pierwszym krokiem do zapoznania się, oraz co najważniejsze do doznania odmiennej, dotąd przechowywanej w nieświadomości postawy. Dotychczasowe życie okazuje się oto jedynie zniewalaniem dziecka w pacjencie.

Istnieje pewna wspólna cecha większości rozmaitych technik zmierzających do uzyskania czy raczej odzyskania owego naturalnego, dziecięcego stanu bycia w świecie. Od metod taoistycznych, poprzez rozmaite tak bliskie nam, okultystom, techniki mistyki europejskiej, aż do współczesnych metod psychoterapeutycznych dąży się do uzyskania stanu włączenia się w rytm świata poprzez odblokowanie głęboko tkwiących ukrytych treści i uaktywnienia wszystkich możliwych sposobów doznawania siebie i świata.

Jedną ze współczesnych technik psychoterapeutycznych jest metoda aktywnej imaginacji. Polega ona głównie na obserwowaniu i doświadczaniu nieświadomych treści uzyskiwanych poprzez uaktywnienie spychanego drogą uwarunkowań społecznych marzenia i fantazji ludzkiej psychiki. Wydawałoby się, że nie ma rzeczy prostszej niż pozwolić na swobodną, niczym nie skrępowaną imaginację.

Trzeba włożyć wiele wysiłku i trudu by wytworzyć, a raczej odzyskać utraconą w dzieciństwie postawę przyzwolenia rzeczom i sobie istnieć zgodnie z ich naturą, bez ingerencji ze strony tzw. `woli'. Dzięki takiej postawie powraca możliwość pełnej zaufania akceptacji otaczającego i zawierającego się świata, świata pełnego sprzeczności i nielogiczności, zachowując się zgodnie z naturalnymi rytmami, a nie z implikowanymi poprzez `jaźn' neurotycznymi naszymi oczekiwaniami.

W ten sposób odzyskuje się możliwość doznawania rzeczywistości bezpośrednio, bez zapożyczeń, wszechobecnego szufladkującego myślenia. Likwidując owe kategorie rozumowe i przymus działania narzuconego przez wolę udaje się zlikwidować tak niekorzystną dla zdrowia psychicznego filozofię: jeśli chcę to mogę, będącą głównym źródłem jego nerwicowych zaburzeń. I tak działanie w niedziałaniu okazuje się być działaniem zgodnym z naszą naturą, spontanicznym wzrastaniem i co najważniejsze rozwojem w świecie a nie jego podporządkowaniem. To nie robienie niczego, co by było w sprzeczności z przyrodzoną naturą siebie i świata.

Z punktu fizyki, dojść można do wniosku, iż samo rozpatrywanie przeznaczenia ma na nie wpływ (Każda obserwacja sama w sobie wpływa na wyniki doświadczenia, vide fizyka kwantowa, zjawisko fotoelektryczne). Przyjmując ten model, transgresją byłoby odrzucenie obserwacji, oraz swobodne życie bez rozmyślań nad predestynacją czy chaotycznością w biegu wydarzeń (ponownie taoizm).

Och, zaprawdę każdy może żyć przyjemnie, kreatywnie. Wystarczy zrozumieć, iż każdy człowiek posiada jakiś talent - i poprzez kreację ma szansę na samospełnienie. Jednak kreacja wypływająca z często zbędnych kontemplacji nad życiem, ma często właściwości przenoszenia idei, koncepcji - i jako taka przestaje być radością samą w sobie, staje się zaś narzędziem, podczas gdy wolna od koncepcji działa spontanicznie i we właściwy dla człowieka sposób, nie ograniczając się do pojmowania rozumowego.

W obrębie przeznaczenia pojawia się wg. mnie koncepcja walki z jego siłami, leżąca w naturze poznawczej człowieka, tudzież instynkcie samozachowawczym. Mag mógłby zastanowić się którą możliwą drogę wybrać, czy tą w której przestaje on walczyć i poddaje się Woli Wszechświata, czy też tą w której neguje istnienie jakiejkolwiek predestynacji miotając się na lewo i prawo, a w konkluzji być może wreszcie stwierdzając że jego postępowanie było mało efektywne.

„I teraz oto jednak wiem jak ustrzec się pokus Absolutu, który tylko czyha na kolejną duszę do kolekcji. Zwłaszcza, iż wyrwałem się z objęć tej Śmierci. Tym bardziej piekła mnie pragną. Jednocześnie jednak predestynacja-śmierć jest ułudą, z której wyrwać się można poprzez nie-myślenie i transgresję konceptualnego myślenia”.

Podobno przeznaczenia nie da się zmienić, a chwile galopując jak szalone konie umykają nam za horyzontem - hen gdzieś tam - i potem zataczają koło uderzając w nasze serca. To podobno nieuniknione. Jeśli nawet to dla mnie jednak wszystko to tak naprawdę nieograniczone możliwości - i choć rzekomo wybór został dokonany wcześniej - mnogość uzasadnień w obrębie własnych doświadczeń 'utwardza' mnie w przekonaniu, iż życie zgodnie z rytmem wszechrzeczy pozwala na osiągnięcie prawdziwej szczęśliwości.

Uwagi nt. świadomości

Tematem naszych rozważań będzie pojęcie świadomości. Otóż świadomość jest opisywana na horyzontach wielu form poznania, jednakowoż żadna nauka bądź forma poznania, wglądu nie uchwyciła istoty "świadomości".

Jest ona jednym z fundamentalnych pojęć do zdefiniowania by poznać naturę człowieka. Pozwolimy sobie zatem opisać ów stan psychiczny pod kątem zdobytej wiedzy okultystycznej oraz bazując na współczesnych paradygmatach wiedzy tajemnej.

Istotą procesu psychicznego jest zmiana z jednego stanu psychicznego w następny. Z kolei istotą tej zmiany jest uświadomienie sobie innego stanu psychicznego w odniesieniu do poprzednio doświadczonego. Świadomość zatem jest tym stanem, który umożliwia nam postrzeganie wewnętrznego świata, który to wchodzi w interakcje ze światem zewnętrznym pośrednio, przez nią, co implikuje również fakt, ze świadomość zdaje sobie sprawę ze zdarzeń zachodzących w świecie zewnętrznym.

Toteż wyróżnijmy jej funkcje:

Introspekcyjna- pozwala na postrzeganie procesów poznawczych, emocji i nastroju,

Receptywna/ czuwająca- uświadamianie informacji płynących z receptorów sensomotorycznych,

Społeczno/ wolicjonalna- utrzymanie tożsamości oraz mediacja, kontrola nad sprawowanymi czynnościami.

Wszystkie jej funkcje są ściśle powiązane z procesem psychicznym. Przy czym warto zauważyć, że nie wszystkie aspekty procesu psychicznego są uświadamiane, pewne są pomijane, bądź już zautomatyzowane, jednak wiele z nich bierze aktywny udział w naszym życiu. Świadomość jest zatem bogata w doznania płynące z obu światów, które współ oddziałują ze sobą.

Powyższe funkcje wykazują również pewną właściwość świadomości jaką jest "bierność". Ujmując to metaforycznie można przedstawić świadomość jako siłę grawitacji, skupiającą przy sobie informacje, bez których bycie człowiekiem byłoby niemożliwe. Otóż świadomość i bycie świadomym jest istotą człowieczeństwa...

Oprócz tego w świadomości można wyróżnić pewne warstwy, które też charakteryzują się "biernością". Są to trzy warstwy i poczynając od rdzennej:

ja, ja jestem, uswiadomienie.

Omawianie tego podziału rozpoczniemy od warstwy, którą pozwoliliśmy sobie nazwać "uświadomienie". Jest to najbardziej zewnętrzna warstwa, której istnienie pozwala podmiotowi orientować się we względnych relacjach zachodzących pomiędzy podmiotem, a otoczeniem. Pozwala nam sądzić o tym czym nie jesteśmy, ale też pozwala nam być świadoma innych zjawisk. Uświadomienie w relacji z drugą warstwą- "ja jestem" spełnia wszystkie wymienione przez nas powyżej funkcje, które to przytoczymy ponownie: introspekcyjna, receptywna /czuwająca, społeczna/ wolicjonalna.

Jądrem tego wszystkiego jest JA. Nawet nie "ja jestem", lecz czyste JA, które nie jest osobowością, tożsamością, ego, lecz czystym JA- "biernością samą w sobie"...

Założenie, że świadomość (JA) jest bierną pod katem psychologii głębi umiejscawiałoby ją po środku całej struktury psychicznej człowieka. Najbliżej JA, najbliżej światła, znajdują się treści najbardziej uświadomione. Analogicznie: im dalej, tym treści mniej świadome aż w końcu podświadome, nieświadome, a może nawet i jeszcze dalej- nieświadome należące do nieświadomości kolektywnej. Obraz ten uprościmy do trzech pojęć, jakimi są świadomość (ja-bierne), osobowość, oraz nieświadomość.

Bombardowani miliardami bodźcami z każdą sekundą, na zasadzie selektywnej uwagi uświadamiamy jedynie ok. 10 % otaczających nas informacji. Jednym z dążeń maga jest wgląd w informacje, których nie uświadamia sobie w sposób naturalny. Zatem jego zadanie polega na oszukaniu/ wykorzystaniu psychicznych uwarunkowań. Działania te skutkować mają pojawieniem się treści (pierwotnie nieświadomej) w obrębie pola świadomości, co wieńczy iluminacja, nagłe oświecenie - uchwycenie idei przez anamnesis.

Osobowość jest strukturą najbliższą JA integrującą procesy poznawcze oraz zachowanie się w określonym środowisku. Wszystkie treści zgodne z osobowością są do niej przyłączane. Informacje o małej zgodności ze strukturą osobowości włączane są do niej wolniej gdyż wymagają one reorganizacji fragmentu osobowości. Przykładowo takimi treściami/ informacjami może być wiedza z dziedziny, która pisząc potocznie "nam nie pasuje".

Zważywszy na fakt, że JA jest strukturą ogniskującą sferę psychiczną człowieka, a informacja krąży po jego orbitach, adept jest zdolny do operowania nią, podług jego zachcianek. "Ja" jako bierność jest "wolą wszechświata", prawdziwą wolą. Immanentyzacja naszego pragnienia z "Ja" prowadzi do manifestacji naszego celu. Kiedy zdefiniowane pragnienie (sigil etc.) łączy się z JA, łączy się ono z wolą wszechświata, która w makrokosmicznym ujęciu, reorganizuje świat zjawiskowy (ta jak my organizujemy osobowość) oraz przypadkowość wszechrzeczy na zasadzie komplementarności, co jawi się nam jako "osiągnięcie celu". Dodamy jeszcze, że mechanika ta ma rację bytu, gdyż JA makrokosmosu jest o walencji aktywnej (nie-biernej), stanowiąc "wolę wszechświata".

Aby adept mógł swobodnie manifestować swoją wolę, musi on sprawić ażeby jego zachcianka miała wysoką zgodność z strukturami świadomymi, kiedy to już się stanie zostanie ona "przywołana" do pola świadomego, a i przez to w niedługim czasie "ewokowana" (przebudzana). Cały proces kończy się na "uświadomieniu", gdyż interioryzacja pragnienia z wolą wszechświata jest procesem reorganizacji struktur osobowości. Natomiast sama ewokacja jest manifestacja gotowego skryptu życiowego w naszej osobowości. Ewokacji fenomenu makrokosmicznego towarzyszy w tym wypadku odpowiedź ewokacją skryptu mikrokosmicznego.

Zatem praktycznie wygląda to następująco:

Adept ma za zadanie przywołanie demona. Byt nazywany powszechnie demonem jest konstrukcją treści nieuświadomionych, autonomicznych, które to wchodząc w reorganizowaną strukturę osobowości na zasadzie komplementarności przestają być autonomiczne i działają podług naszej woli. Jest to swoista manifestacja części wypartej osobowości zawierającej potencjały psychiczne, normalnie nieuświadamiane albowiem są one natury Fnordu.

Teoria świadomości akustycznej

Albowiem zaprawdę powiadamy Wam, ze świadomość jest jak muzyka. Wyobraźcie Sobie model, w którym komórki nerwowe byłyby klawiszami fortepianu, a sam fortepian wyobraźcie sobie jako mózg. Wtedy oto okazuje się, ze wiadomość jest wzorem, jakim połączone są dźwięki klawiszy, które tę muzykę tworzą. Pojedyncze dźwięki nie maja znaczenia, dopiero jako całość tworzą muzykę. Metaforyczny dźwięk klawiszy może być wyładowaniem neuronu, bądź impulsem akustycznym*. (określenie stworzone przez fra raziel 248)

Teoretyczny impuls akustyczny o różnej sile (potencjale) i częstotliwości mógłby powstawać na skutek pracy bioelektrycznej mózgu tj. otwieranie kanałów jonowych i przepływ jonów, oraz przewodzenie synaptyczne. Odpowiednia ilość tych procesów mogłaby doprowadzić do zsumowania się fal akustycznych o tej samej częstotliwości (zjawisko sumowania fal), co doprowadziłoby do powstania impulsu akustycznego. Chodzi o osiągnięcie odpowiedniej amplitudy drgań, która stałaby się bodźcem progowym. Zachodziłoby tutaj zjawisko analogiczne do przewodzenia w nerwach, gdyż tam także występuje sumowanie bodźców aż do wystąpienia potencjału progowego, czyli prosto mówiąc pobudzenia.

Połączone impulsy akustyczne tworzą szum świadomości, który może współtworzyć/wzmacniać tzw. kosmiczny szum. Gdyby udało się zarejestrować szum świadomości, doprowadziłoby to do odkrycia czy impulsy akustyczne rzeczywiście istnieją. Gdyby to one właśnie były nośnikiem informacji świadomościowej wyjaśniłoby to, dlaczego świadomości nie odnaleziona w żadnym obszarze mózgu.

Impuls akustyczny działa mechanicznie na mózg, powodując salwy impulsów, już elektrycznych, które wpływają na działania somatyczne. Z tego wynika, dlaczego istnieje osobowość zależna od świadomości. Albowiem należy w tym miejscu rozważyć wpływ impulsów akustycznych, na zachowanie, a zachowanie jest często wynikiem osobowości.

Mogą istnieć specjalne receptory odbierające impulsy akustyczne, jednak może to być oddziaływanie na całą korę. Wynika z tego, ze informacją wyższego rzędu, jaka jest świadomość kodowana jest za pomocna energii mechanicznej, a nie elektrycznej. Implikacja tego procesu jest to, ze świadomość rośnie wraz ze zwiększeniem ilości aktywnych neuronów m.in. przez pamięć, doświadczenie. Na początku rozwoju świadomość kształtowana jest przez bodźce zmysłowe (wzrok, słuch, dotyk, zapach, smak). Później wraz z rozwojem kształtuje ja coraz więcej czynników.

Wzrost ilości impulsów akustycznych jest spowodowany działalnością większej liczby neuronów. Z tego wynika, ze przy wzmożonej pracy mózgu ilość impulsów akustycznych jest większa, a co za tym idzie, zwiększa się działanie świadomości.

Świadomość jest więc tworem biologicznym i jako taka nie podlega reinkarnacji.

Sex within magick - magick within sex

Seks zawiera się w magii i magia zawiera się w seksie- nic w tym dziwnego! Płciowość i wszystko,co z niej wynika jest, była i zawsze będzie nieodłączną cechą ludzkiej egzystencji. Jednak skupianie się na czysto technicznej sferze adaptacji doznań seksualnych do potrzeb ścieżki, na którą wstępuje adept jest absolutną ignorancją. Ludzie są niestety stworzeniami stadnymi, w konsekwencji tworzącymi społeczeństwo - dlatego między adeptem, a jego seksualno-magicznym partnerem dochodzi do tworzenia się właśnie więzi społecznej.

Jest rzeczą oczywistą, że stan orgazmu- seksualnego upojenia jest pozbawionym wybojów pomostem łączącym świadomość z jej boskim pierwiastkiem- nadświadomością. Silny orgazm działa kojąco i jednocząco na adepta, asymilując całą jego osobowość w jedną monstrualną świadomość- świadka absolutnego fenomenu mieszania się ze sobą męskiej i kobiecej energii. Ten akt uległego podporządkowania siebie i swojego seksualnego partnera odwiecznym prawom natury dostraja adepta do pulsu zewnętrznego Wszechświata, jednocześnie dbając o zjednoczenie owego Wszechświata z jaźnią adepta. Gdy partner lub partnerka są świadomi dążeń i celów adepta, lub stoją na tym samym stopniu rozwoju ( lub ich ścieżki są równoległe) otwierające się nowe możliwości są jeszcze bogatsze i bardziej zróżnicowane!

Czy seks jest więc panaceum rozwoju duchowego? Czy jest tylko narzędziem umożliwiającym bardzo szybki, ale krótkotrwały dostęp do na co dzień wyłączonych rejonów świadomości? Odpowiedź na oba pytania jest twierdząca. Więc.... dlaczego TY nie praktykujesz seksu w konwencji czynu magicznego? Otóż przerażająca odpowiedź wyłoni się po przeczytaniu następnych wersów mego dzieła.....

Odsetek osób potrafiących w sposób dobrowolny i w pełni świadomy całkowicie poświęcić swe ciało realizacji Wielkiego Dzieła jest niestety bardzo mały. Znalezienie osoby gotowej współżyć jedynie z czysto rytualnych chęci (również, aby osiągnąć własne cele w niejakim zjednoczeniu i przyzwoleniu adepta) jest praktycznie niemożliwe. Z powodu pro-społecznego charakteru istoty ludzkiej (a także wzajemnej nieufności) PRAWDZIWA relacja magiczno-seksualna nie ma prawa powstać- ona jedynie wynika! Najprostszym i najbardziej powszechnym przykładem jest współistnienie takiej relacji na gruncie "uczeń" - "mistrz".

U osób praktykujących wspólnie okultyzm często pojawia się seksualna fascynacja. U osób tej samej płci jednakże nie przyjmują ona na ogół czysto fizycznego obrotu. Sprawa ma się inaczej w przypadku osób odmiennej płci czyniących razem okultne aktywności (wtedy to dla większości osób - czyli osób heteroseksualnych- nie istnieją jakiekolwiek hamulce)- jedna z osób jest na ogół bardziej doświadczoną i przyjmuje rolę "mistrza"- czy to przy przeprowadzaniu prostych ceremonii, czy po prostu przy przekazywaniu wiedzy. Oprócz zwykłej fascynacji mistrzem i samą osobą mistrza pojawia się również u "ucznia" (lub "uczennicy") seksualne pożądanie- wynika ono właśnie z owej fascynacji, posiadającej wszelkie znamiona uczucia zwanego "miłością". Większość ludzi potrafi całkowicie uzewnętrznić swoje seksualne fantazje jedynie wobec osób dobrze im znanym i poniekąd zaufanym, a czynienie okultnych aktywności scala właśnie w ten sposób ludzi.

Tu dochodzimy do sedna sprawy- mianowicie tego, w jaki sposób cała sprawa wygląda w praktyce. Niestety- okultyzm plus oddanie którejś ze stron oznacza na ogół cierpienie- "uczeń" (lub "uczennica") może poczuć się traktowana jako instrument "mistrza" (bo tak w istocie jest!) i przez to zaniechać dalszych okultnych rozkmin z "mistrzem", a nawet zaprzestać z nim jakichkolwiek kontaktów. Co będzie natomiast, jeżeli "mistrz" nie będzie traktował swego "ucznia" (lub "uczennicy") w taki sposób? Wtedy będzie to czysto seksualna, pozbawiona okultnych znamion relacja- gdyż nie będąc wymierzoną w realizację Wielkiego Dzieła będzie skupiać się na społecznych zachciankach i ludzkich uczuciach osobników w nią zamieszanych.

Istnieje jednak zupełnie inna możliwość - taka, w której "uczeń" doskonale pojmuje swoją rolę, odrzucając (lub zagłuszając) przy tym wpojone mu typowo "ludzkie" i społeczne wartości. Wtedy sam seksualny aspekt przestanie być istotny i będzie mógł zostać w ogóle pomijany na rzecz relacji zupełnie innego rodzaju (ale do której prowadzi relacja "uczeń" - "mistrz" o zabarwieniu okultystyczno-seksualnym). Poprzez współtworzenie Wielkiego Dzieła oraz seksualne zjednoczenie pozbawione znamion wygodnego, społecznego urojenia "mistrz" staje się dla "ucznia" żywym obrazem boskiej siły, posłańcem dzierżącym Nieśmiertelność. Seksualna obsesja zostaje zastąpiona równie silnym uwielbieniem i czcią. Niestety, często "mistrz" nie jest gotów (lub nie jest odpowiednio dojrzały) na taki obrót sprawy i zwyczajnie nie rozumie zachowania "ucznia" (lub "uczennicy") - przez to dąży do zaniechania okultnych praktyk, celem skupienia się na samym seksualnym jej aspekcie (To bardzo smutne, że "najciemniej jest pod latarnią" i mistrz doprowadziwszy związek okultystyczno-seksualny do jego Wielkiego Finału i absolutnej kwintesencji nie potrafi tego zobaczyć, a tym bardziej docenić!) - taki obrót sprawy jest najgorszy, bowiem wprowadza ogromne zamieszanie w rozwoju duchowym zarówno "mistrza" jak i "ucznia" (lub "uczennicy"). Jeśli natomiast "mistrz" jest odpowiednio dojrzały to z pewnością doceni to, że wraz z "uczniem" (lub "uczennicą") doprowadził ich oboje do absolutnego zjednoczenia i Wielkiego Celu, który stoi za wszelkimi okultystycznymi praktykami czynionymi razem.

Celem tego tekstu było również ukazanie jak wielce uwarunkowania "życiowe" i społeczne potrafią być destruktywne w okultyzmie.

Sigil Popularności

Sigil Popularności jest sigilem, działającym na otoczenie bardzo przyciągająco. To oznacza, że mag korzystający z takiego sigila jest pozytywnie odbierany przez resztę osobników, jego osoba jest w centrum zainteresowania i wszystkim w około wydaje się ona atrakcyjniejsza, zabawniejsza itp. Ostrzegam czasami może to być cholernie upierdliwe.

Sigil jest prosty, wymyśliłem go w sumie przypadkowo, po czym postanowiłem przetestować. Następnie poleciłem go wykorzystać znajomym mi okultystom celem weryfikacji wyników. Wszyscy potwierdzili wyraźną skuteczność sigila. Koncentruje on w specyficzny sposób uwagę i być może dlatego koncentruje on uwagę innych osób na podmiocie z niego korzystającym.

Wzór sigila przedstawiam poniżej:

Zasada ładowania:

Wspominamy sytuacje życiowe w których się było w centrum zainteresowania: urodziny, imprezy, rozmowy itp. Następnie gromadzimy odczucia emocje tego bycia w centrum zainteresowania, wizualizujemy sobie sigil, ładujemy od razu zebranymi pozytywnymi emocjami i analizujemy jego wygląd mówiąc w myślach "Krąg reprezentuje otocznie, które skoncentrowane jest na Mnie".

Dejavu- Sztuka Dywinacji Regresywnej

Sztuka dywinacji polega na rozwoju jednej z broni magicznych maga, jaką jest intuicja. Form samej dywinacji jest wiele, poczynając od pierwotnej geomancji przez spirytyzm, tarot, aż po wróżenie z fusów. Sam akt dywinacji można zdefiniować następująco:

Dywinacja to wszelka forma antycypacji zdarzeń polegająca na odniesieniu losowych przez skojarzenie operacji dokonanych przez podmiot w symbolicznej reprezentacji świata zjawisk z kontekstem samego podmiotu.

Symboliczna reprezentacja świata zjawisk to umowny system symboli, które odpowiadają aspektom rzeczywistości. Symbole te ponadto w określonych relacjach tworzą pewien kontekst odnoszący się do przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości samego podmiotu. Przykładami takich symbolicznych reprezentacji świata mogą być karty tarota, runy, kamienie, kości etc. etc.

Podmiot zorientowany w znaczeniach symboliki reprezentacji aspektów świata, winien oczyścić się z myśli by pozbawić się wpływu umysłu świadomego na czas przebiegu operacji, następnie nieosobowo symuluje „los” organizujący elementy układanki. Znaczy to mniej więcej tyle, że podmiot początkowo wyraża w sobie intencje otrzymania informacji dotyczących:

-przyczyny aktualnego stanu rzeczy,

-natury aktualnego stanu rzeczy oraz

-konsekwencji (przyszłych zdarzeń).

Następnie osiąga on stan poszerzonej świadomości (trans) w którym dokonuje symulacji zdarzeń losowych (np. rzuca kośćmi, runami; tasuje - losuje karty). Efekt symulacji zostaje poddany interpretacji skojarzeniowej (pożądana informacja niejako pojawia się samoistnie w umyśle).

Gdyby poddać sztukę dywinacji wnikliwej analizie i zapytać o mechanizm na jakim bazuje zapewne nie uzyskalibyśmy jednoznacznej odpowiedzi. Same formy dywinacji mogą być opisywane na gruncie każdego z paradygmatów magicznych, jednak ten relatywizm nie pozwala na uchwycenie istoty samego zjawiska. Wszelkie formy dywinacji są oparte na pośrednim uzyskiwaniu informacji, a wynika to z faktu braku doskonałej metody wglądu w przyszłe zdarzenia. Doskonałość tej metody polegałaby na bezpośrednim wglądzie w informacje. Najpopularniejszą formą „względnie bezpośredniego” wglądu jest „wizja”. Podczas „podróży wizyjnych” świadomość ukierunkowana jest na odbiór interesujących ją informacji, tak samo jak radio na odbiór częstotliwości pewnych fal. Ta względnie bezpośrednia sztuka pozwala na dekodowanie informacji za pomocą kodu wizualno/ werbalnego- cała przedstawiona nam alternatywa przyszłości za pomocą wizji jest ubrana w obrazy, słowa często ze sobą pomieszane oraz pełne metafory. Wizja jest stanem specyficznie różniącym się od snu, który ukierunkowany jest na ekspresje wewnętrznego stanu emocji, podświadomych pragnień, motywów...

Zatem nasuwa się pytanie:

Jak osiągnąć bezpośredni, jasny wgląd w informacje, które potrzebujemy?

(w tym wypadku przyszłe zdarzenia)

Wgląd w informacje w sztuce dywinacji z powodzeniem możemy określić jako wgląd natury czysto intuicyjnej. Intuicja jest zatem przejawem pojawienia się pewnej subtelnej treści w obrębie naszej świadomości. Źródłem samej treści ma być rzekomo przyszłość. Oznacza to w konsekwencji, iż treść owa nie jest pochodzenia zmysłowego.

Natura percepcji jest z góry ograniczona przez trójwymiarowy układ w którym umiejscowiony jest podmiot. Postrzegamy długość, wysokość, szerokość i czas. Trzy pierwsze wymiary implikują kategorie przestrzeni ograniczonej kategorią czasu. Samo pojęcie czasu we współczesnej fizyce nie jest do końca jasne, występują liczne trudności związane z jego definicją. Wielu spekuluje, iż coś takiego jak czas nie istnieje obiektywnie. Jednak jego istnienie może mieć całkowicie odmienną naturę od tej jaka jawi się właściwością naszej percepcji, czego efektem mogą być spekulacje przeczące realności czasu jako wymiaru. Informacja jest nieograniczona czasem i przestrzenią czyli właściwościami układu trójwymiarowego, oprócz tego może swobodnie przenikać przestrzeń celem jej organizacji. Widmem samego przenikania może być czas...

Zatem jeżeli wyobrazimy sobie, że układ trójwymiarowy realizuje i organizuje w sobie wyższy układ informacyjny za pomocą energii stanowiącej nośnik informacji to w świetle tego sztuka dywinacji polega na wglądzie w układ informacyjny. Nasz układ trójwymiarowy jest nieprzewidywalny dla percepcji, która zaledwie może aktualizować pewne obrazy pochodzące ze środowiska zewnętrznego. Zmysły wraz z pamięcią w miarę „upływającego czasu” (realizacji układu informacyjnego) optymalizują strategie naszego działania gromadząc doświadczenie. Tak, poprzez, analizę wspomnień (wynikającej z apercepcji) łatwiej nam przewidzieć w pewnych okolicznościach różne wydarzenia. Jeżeli ktoś nas oszukał nie zaufamy mu po raz drugi gdyż bazując na wspomnieniach będziemy mogli przewidywać, antycypować powtórzenie się nieprzyjemnej dla nas sytuacji. Sądzimy, że właśnie w tym aspekcie naszego życia, z którym każdy ma do czynienia na co dzień, kryje się prawdziwa istota dywinacji. Otóż od doświadczenia zależne jest jak postrzegamy subiektywnie czas. Sposób organizacji doświadczenia i sam fakt pamięci warunkuje naszej apercepcji przeszłość, jako coś względnie poukładanego. Przyszłość wynika z ciągle zapamiętywanego doświadczenia- elementów aktualizującego się świata w zasięgu percepcji. Tak, więc jeżeli nasza percepcja i apercepcja są ograniczone, to interpretacja takiej kategorii jak „czas”, który wyraża zmianę, jest również ograniczona do pojęć „przeszłości” oraz „przyszłości”, co więcej wydają się być śmiesznym podziałem. Ujmując zjawisko postrzegania czasu pod kątem wcześniej omówionego modelu, jest to zmiana polegająca na aktualizacji, iteracji rzeczywistości trójwymiarowej przez układ informacyjny, który z góry jest ustalony, zorganizowany.

Czasami da się odnieść wrażenie, że coś co aktualnie doświadczamy już się stało. Wrażenie to dobitnie nas informuje o tym, że dana sytuacja miała już miejsce. Psychologia poznawcza tłumaczy to przez zjawisko asocjacji, chodzi poniekąd o to, że to spostrzeżenie jest spowodowane faktem, iż doświadczana sytuacja cechuje się właściwościami podobnymi do sytuacji przeżytej np. rok temu. Fizycznie sytuacja „rok temu” nie jest pamiętana jednak uświadamiane zostaje niejasne spostrzeżenie powtarzalności- nazywa się ono potocznie „dejavu”.

Zatem znając zasadę na jakiej powstaje dejavu, można owo zjawisko wywoływać samemu- poprzez wmawianie sobie „podobieństwa”, odczuwanego jako dejavu. Dejavu powiązane jest ściśle ze strategiami antycypacji bazującej na doświadczeniu o której mowa była wcześniej. Takie permanentne wywoływanie w sobie dejavu prowadzi do ujednolicania przeszłości z przyszłością. Pozwolimy to wytłumaczyć na poniższym przykładzie:

Sytuacja zewnętrzna: (przyszłość)

Spotykam się z koleżanką, która opowiada mi o tym, że jest zaręczona.

Sytuacja wewnętrzna: (organizowanie przeszłości na bazie przyszłości)

Wmawiam sobie, że już to od niej słyszałem, że wszystko to widziałem, przeżyłem.

[przy czym wskazane jest aby zaangażować do tego wyobraźnie i starać przekonać siebie na wszelkie sposoby o prawdziwości dejavu]

Informacja przekształcona na wejściu w sposób przedstawiony powyżej, nie może zostać zaklasyfikowana jako „nowa”, czyli jako zmiana w czasie, a to w konsekwencji prowadzi do „wrażenia dejavu” czyli połączenia percepcji z apercepcją. Owo połączenie polega na poszerzeniu świadomości i zjednoczeniu dwóch przeciwstawnych właściwości poznawczych celem zniesienia ograniczeń jakimi są przyszłości i przeszłości. Jest to stan umysłu korelujący ze stanem umysłu dostępującego wglądu w układ informacyjny. Zatem jest to swego rodzaju sposób przetwarzania informacji jeszcze nie zaktualizowanych w naszym układzie. Tym samym stanowi to jedyny sposób bezpośredniej dywinacji. Cała operacja odpowiada „symulacji przypadkowości” ale o charakterze regresywnym.

Sztuka dywinacji regresywnej polega na symulacji odczucia dejavu wraz z aktualizacją doświadczenia określonego charakteru, celem połączenia percepcji i apercepcji co równoznaczne jest z osiągnięciem poszerzonego stanu świadomości umożliwiającego wgląd w układ informacyjny. Sztuka dywinacji regresywnej dejavu prowadzi w konsekwencji paradoksalnego zjawiska jakie określiłem mianem „PAMIĘTANIA PRZYSZŁOŚCI”.

[Reinterpretacja nowego doświadczenia jako stare powoduje informacyjne sprzężenie zwrotne polegające na przejawianiu się treści realnie „nowych” jako stare pod postacią wiedzy, a także konkretnych wspomnienia. Zjawisko to nazwałem „pamiętaniem przyszłości”]

Pogłębianie tej praktyki ćwiczy intuicje, która po niedługim czasie sama (bez symulacji) będzie dawała o sobie znać. Będzie się to przejawiało pod postacią specyficznego rodzaju wspomnień pochodzących z PRZYSZŁOŚCI, czyli pewnych nie zaktualizowanych struktur układu informacyjnego. Oczywiście efekty praktyki dywinacji regresywnej zależne są od stopienia intensywności i wtajemniczenia w przedstawioną praktykę.

Moje prywatne doświadczenia doprowadziły mnie do momentu w którym zaniechałem pogłębiania rozpuszczenia przyszłości w przeszłości z powodów „higieny psychicznej”. Przedstawiony powyżej sposób pozwalał mi „zobaczyć”, „wiedzieć” rzeczy jakie mają nastąpić w zasięgu czasu sięgającego dwa tygodnie do przodu. oraz ze 100% skutecznością. Wszystkie te informacje przejawiały się pod postacią „wspomnień z przyszłości”- ćwiczenie tej sztuki to zgłębianie się w tajniki dywinacji bezpośredniej.

Rytuał Wirowej Dewokacji

Rytuał Wirowej Dewokacji jest syntezą Rytuału Aury Chaosu z mniejszym Rytuałem Pentagramu. Polega on na wykorzystaniu czterech stanów skupienia materii (Ashara, Dijov, Thaldoma, Nobo) ewokowanych z pierwotnego chaosu do ochrony psychicznego i fizycznego wymiaru Adepta. Rytuał może także zostać z powodzeniem używany jako autoterapia.

Kiedy Adept wykona Rytuał Aury Chaosu i utrzymuje swoją świadomość na etapie "Ja Jestem"- punkt ponad głową, wykonuje Rytuał Kabalistycznego Krzyża.

Po wykonaniu Ćwiczenia Środkowego Filaru, znajdując się w symbolicznym "centrum wszechrzeczy"- może to być wizualizowane jako bańka powietrza dookoła której jest cały stworzony wszechświat; kreślimy za pomocą wizualizacji na granicy bańki i świata pentagramy, kolejno wibrując, Imiona Boga. Następnie, kiedy dojdziemy do chwili w której

Rozkładamy ramiona pobudzamy sekwencyjnie czakramy:

- "Przede mną Rafael"- czakram sakralny, czakram splotu słonecznego.

- "Za mną Gabriel"- czakram korony, czakram trzeciego oka, czakram korony, czakram sakralny, czakram splotu słonecznego, czakram serca, czakram gardła.

- "Po prawej ręce Michael"- czakram splotu słonecznego, czakram gardła, czakram serca, czakram gardła, czakram korony.

- "Po lewej Auriel"- czakram korony, czakram gardła, czakram trzeciego oka, czakram sakralny, czakram splotu słonecznego, czakram serca, czakram gardła, czakram korony.

- "Dookoła stworzony wszechświat, nade mną ośmioramienny splendor".

Teraz Adept medytuje, bądź podtrzymuje wizualizacje pentagramów; przywołuje reprezentacje rzeczy budzącej w nim niepożądaną przez niego cechę i wizualizuje jak poza Pentagramami ulega zniszczeniu, rozpadowi.

Rytuał kończy się Rytuałem Kabalistycznego Krzyża.

Uwagi:

- Rytuał jest przykładem syntezy Rytuału Aury Chaosu z innym rytuałem.

- Sekwencyjne budzenie czakramów związane jest z przyporządkowaniem Transliteracji imion Archaniołów do drzewa sefirot, które z kolei przyporządkowane zostały do czakramów.

Rytuał Wirowej Dewokacji

Rytuał Wirowej Dewokacji jest syntezą Rytuału Aury Chaosu z mniejszym Rytuałem Pentagramu. Polega on na wykorzystaniu czterech stanów skupienia materii (Ashara, Dijov, Thaldoma, Nobo) ewokowanych z pierwotnego chaosu do ochrony psychicznego i fizycznego wymiaru Adepta. Rytuał może także zostać z powodzeniem używany jako autoterapia.

Kiedy Adept wykona Rytuał Aury Chaosu i utrzymuje swoją świadomość na etapie "Ja Jestem"- punkt ponad głową, wykonuje Rytuał Kabalistycznego Krzyża.

Po wykonaniu Ćwiczenia Środkowego Filaru, znajdując się w symbolicznym "centrum wszechrzeczy"- może to być wizualizowane jako bańka powietrza dookoła której jest cały stworzony wszechświat; kreślimy za pomocą wizualizacji na granicy bańki i świata pentagramy, kolejno wibrując, Imiona Boga. Następnie, kiedy dojdziemy do chwili w której

Rozkładamy ramiona pobudzamy sekwencyjnie czakramy:

- "Przede mną Rafael"- czakram sakralny, czakram splotu słonecznego.

- "Za mną Gabriel"- czakram korony, czakram trzeciego oka, czakram korony, czakram sakralny, czakram splotu słonecznego, czakram serca, czakram gardła.

- "Po prawej ręce Michael"- czakram splotu słonecznego, czakram gardła, czakram serca, czakram gardła, czakram korony.

- "Po lewej Auriel"- czakram korony, czakram gardła, czakram trzeciego oka, czakram sakralny, czakram splotu słonecznego, czakram serca, czakram gardła, czakram korony.

- "Dookoła stworzony wszechświat, nade mną ośmioramienny splendor".

Teraz Adept medytuje, bądź podtrzymuje wizualizacje pentagramów; przywołuje reprezentacje rzeczy budzącej w nim niepożądaną przez niego cechę i wizualizuje jak poza Pentagramami ulega zniszczeniu, rozpadowi.

Rytuał kończy się Rytuałem Kabalistycznego Krzyża.

Uwagi:

- Rytuał jest przykładem syntezy Rytuału Aury Chaosu z innym rytuałem.

- Sekwencyjne budzenie czakramów związane jest z przyporządkowaniem Transliteracji imion Archaniołów do drzewa sefirot, które z kolei przyporządkowane zostały do czakramów.

Ogólna koncepcja świata

Na początku był Chaos, jako "Twórca" wszelkiej materii. Stwarzał bezustannie masę, która stawała się wieczną wraz z powstaniem. Chaos nie pozwalał uciec materii i zlepiał ją w sobie tworząc ruchliwe, bezkształtne coś. Ruch był w Chaosie bo nie było nic poza nim. Chaos to hipotetycznie przyjęty pierwotny stan bytu, który nie zawierał informacji zdolnej do jego późniejszej organizacji. Trwało by to i może w nieskończoność gdyby nie przypadek i nie przewidywalność, które są atrybutami samego Chaosu. Przypadek w Chaosie implikował pierwszy Logos:

Agdjskaalslszmzbeyqipowh

Bstakslemaoxydgfleiuamcne

Nshajwteumgnrbziwkcmlsie

Vcuemdgafsloqpwkpplancm

Sndmeyaipwgjskqlcpoqbxbs

Powyżej przedstawiona metafora literek ma za zadanie zobrazowanie procesu stawania się świata na zasadzie przeciwieństw. Ciągi hipotetycznie nie tworzących ze sobą sensu znaków, czyli materii pozbawionej informacji w nieokreślonej masie (chaos) konstytuują przypadkowo, pierwotną informację- Logos. Źródłem tej pierwotnej informacji są właściwości Chaosu, jego wieczna zmiana. Właśnie pojęcie wiecznej zmiany jest pojęciem, które wyraża pewną stałość. "Jedyną bowiem stałą rzeczą jest zmiana" (Peter J. Carroll) ta stałość to pierwotna informacja.

Logos jest zatem Informacją konieczną do utrzymania wszechświata. W wyniku procesu podczas, którego z Chaosu wyłania się Logos [rys.1: "0-1"]- powstaje układ informacyjny [rys.1: "1-2-0-1-2-3-0-1-2-3-4-0" itd.]- innymi słowy, pierwotna informacja przetwarza i organizuje materie w chaosie [rys.1 "1"] nadając jej kolejne wartości informacyjne [rys.1: "2"; "3"; "4"], chaos zwrotnie reaguje koncentrując na sobie przetworzoną przez logos energię i ponownie rozbijając [rys.1: np. "0-1-2-0"] z kolei ta rozbita energia będąc ponownie organizowana [rys.1: "1"], "rozbudowuje" układ informacyjny- aktualizuje go [rys.1: "1-2-0-1-2-3-0-1-2-3-4-0"]. Sfera oznaczona na rys. 1 za pomocą cyfry "1" jest układem informacyjnym. Natomiast "2"; "3"; "4"; "5", to informacje pochodne od układu informacyjnego, może to być długość, wysokość, szerokość, oraz "prawa fizyki" czyli pewne właściwości układu trójwymiarowego. Informacja przenikając układ trójwymiarowy realizuje w nim pewne zmiany z góry ustalone na układzie informacyjnym. Informacje aktualizują rzeczywistość co nasza percepcja postrzega jako czas.

Idea chaosu implikuje na zasadzie przeciwieństw idee logosu. Zestawienie tych dwóch aspektów wszechświata w konsekwencji prowadzi do rozpadu chaosu, który cechuje się nieskończonym potencjałem energetycznym, oraz porządkowanie jego elementów:

Asdfghjklqwertyuiop

Zxcvbnmlkjhgfddsaw

Poiuytrewqasdfghjkl rty jkl

rui LOGOS długość szerokość wysokość ... "prawa fizyki" ŚWIAT ...

Proces wiecznego rozpadu chaosu jest zachowany, wraz z jego nieskończonym potencjałem manifestacyjnym przez logos, który organizując rzeczywistość zakrzywia przestrzeń możliwości czego efektem jest zapadanie się wszechświata w sobie. Wewnętrzne napięcie powstałe w wyniku kompetencji chaosu i logosu, zapadanie się w sobie, wyraża się w postaci dążenia materii do skupiania się, grawitacja. Cały proces jest powtarzany aktualizując rzeczywistość, iterując ją...

Logos jako pryzmat:

Cały proces stwarzania rzeczywistości może być pojmowany jako działanie od wewnątrz na zewnątrz, bądź z zewnątrz do wewnątrz. Wyżej zamieszczony rysunek 1 przedstawia pierwszy z wymienionych modeli. Został on już przybliżony toteż bazując na nim wyprowadzimy indukcyjny sposób pojmowania tej ogólnej koncepcji.

Otóż sam Logos, może zawierać się wewnątrz pierwotnego chaosu jako pewna autonomiczna jednostka. Aby to zobrazować wyobraźmy sobie, że wszystko co postrzegamy jest bezkształtną, nie mającą sensu masą "czegoś nieokreślonego". Wszystko co wcześniej postrzegaliśmy odrębnie, zlewa się w jedno, przenika się. Jakakolwiek możliwość działania w tym świecie byłaby niemożliwa gdyż wszystko byłoby nie ukierunkowane, tym samym nieprzewidywalne. Zatem cała sensoryka jaką dysponujemy to Logos, który pomaga nam kategoryzować ten chaotyczny świat. Pryzmat, który konstytuuje nam rzeczywistość. Logos przepisany na człowieka stanowi istotę jego istnienia, przejawia się jako percepcja oraz apercepcja na najwyższym planie, niżej jako właściwości i cechy człowieka z których możemy wyodrębnić procesy poznawcze. Wole stanowi potencjał jaki niesie ze sobą Chaos.

Model ten tłumaczyłby różnice subiektywnego postrzegania świata przez różne formy życia w tym i człowieka. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że człowiek to Logos dryfujący w łonie Chaosu.

Magoia Chaosu

Pewnie wielu z Was zastanawia się, czym może być Magyia Chaosu. W tym artykule postaram się to wyjaśnić. Magyia Chaosu, tak jak sama nazwa wskazuje, zachowuje się chaotycznie i nie ma ona żadnych zasad, ani praw, poza jednym. Chaos - to jedyne prawo. Tylko najbardziej zaawansowani chaonici (madzy chaosu) są w stanie całkowicie ją ujarzmić. Jest to zarazem najsilniejsza jak i najtrudniejsza magia, która istnieje na świecie. Została ona zapoczątkowana przez Austina Osmana Spare'a, ale nie o nim tutaj mowa. Jeżeli chodzi o jej zastosowania, to różnie można ją wykorzystać: manipulacja, leczenie, czy nawet śmierć. Zawiera ona w sobie walory najważniejszych magii świata. Jest ona wszystkimi magiami na świecie, a zarazem żadną z nich. Trochę chaotyczne, nieprawdaż? Poniżej postaram się napisać co nieco więcej i opisać parę ćwiczeń dla początkujących magów chaosu.

Magyia Chaosu jest tak niesamowicie skomplikowana i trudna do pojęcia, że bardzo ciężko ją się opisuję, więc najlepiej poczuć to samemu. Jest ona nieobliczalna i trudna do przewidzenia. Przeważnie wykorzystuje się ją do „niecnych” celów takich jak: zniszczenie i śmierć, a rzadziej do tych „dobrych” celów. Głównymi wadami Magyi Chaosu oprócz sprowadzenia na siebie klątwy itp. jest popadnięcie w szał, samozatracenie, depresja, czy nawet schizofrenia. Oto właśnie w tej magii chodzi. Chaos - nieobliczalny. Nawet najwięksi chaonici popadali w obłęd. Jeżeli nie wiesz, co robisz, lepiej się za nią nie zabieraj, a jak już, to na własną odpowiedzialność. Jak większość magii na tym świecie, składa się ona głównie z rytuałów. Nie będę tutaj ich przedstawiał, ponieważ najlepiej takie rytuały wymyślać samemu. Nie chodzi o to, żeby wszystko było według instrukcji. To Ty jesteś tutaj panem i robisz co i jak chcesz. Przygotuj w swoim rytuale takie rzeczy, które oddziaływają na Twoją wyobraźnię. Wymyśl własne inkarnacje i zaklęcia. Twoja podświadomość i nieświadomość zajmą się resztą.

Magyia Chaosu dzieli się na trzy główne formy, które opiszę poniżej.

1. Sigile

Sigil to nic innego jak znak. Ma on na celu oddziaływać na podświadomość Maga Chaosu i spełniać jego „życzenia”. Jak wiadomo to najwięcej przypadków parapsychologicznych zawdzięczamy podświadomości takich jak: telekineza, telepatia itp. Jeżeli chcecie wykonać takiego Sigila, wystarczy kartka, długopis i trochę wyobraźni. Przypuśćmy, że chcemy, aby nie pójść jutro do szkoły. Nic prostszego, ale należy pamiętać o tym, aby Sigil nie zaczynał się od słowa NIE, bo Magyia Chaosu tego nie „trawi”. A więc piszemy:

CHCĘ JUTRO ZOSTAĆ W DOMU. Teraz zapisujemy to w formie fonetycznej:

CHCEM JUTRO ZOSTACI W DOMU. Następnie usuwamy powtarzające się litery i wychodzi nam coś takiego:

CHEMJUTROZSAI. Teraz trzeba to zapisać w formie graficznej. Nie ma znaczenia jak, byleby nie przypominało liter. Można pamiętać też o tym, że litera E to zarówno odwrócone W jak i M, a litera I mieści się w H. Reszta należy do Was.

Kiedy już będziemy mieli swojego Sigila, należy go teraz „uruchomić” Metod jest kilka. Ważne jest to, a by wprowadzać swojego Sigila wtedy, kiedy na chwilkę tracimy świadomość. Najbardziej łatwą, ale najmniej tolerowaną i lubianą metodą jest patrzenie na swojego Sigila podczas silnego orgazmu. Wtedy nasze ciało uwalnia ogromne ilości energii i na chwilę traci świadomość, przez co Sigil łatwo może „wkraść” się do podświadomości. Drugim sposobem, jest bardzo długie wpatrywanie się w Sigil bez mrugnięcia oczami. Trzecim, a zarazem najtrudniejszym sposobem jest „wchłonięcie” go za pomocą rozszerzenia naszej aury (tylko dla zaawansowanych). Należy pamiętać, aby po każdym z tych sposobów, w ogóle nie myśleć o Sigilu. Nasza podświadomość się już nim zajmie. To tyle, jeżeli chodzi o Sigile.

2. Godformy

Istnieje pewna teoria, że to nie Bogowie stworzyli ludzi, tylko właśnie ludzie stworzyli Bogów. Ludzka myśl i podświadomość mają wielką moc. Niektórzy sobie z tego nie zdają sprawy, ale na szczęście jest parę uświadomionych osób na tym świecie. Jeżeli jesteście domyślni, to właśnie „odkryliście”, że Godform, to „forma Boga”, czyli jest to Bóg, którego sobie sami stworzymy. Sprawa jest bardzo prosta. Jeżeli chcesz stworzyć swojego Boga, to przede wszystkim musisz mieć dobrą wyobraźnię. Musisz mu nadać imię, wady, zalety, historię. Wczuj się w rolę pisarza Biblii. Im więcej szczegółów mu nadasz, tym większą moc będzie miał i będzie bardziej „realny”. Módl się do niego kilka razy dziennie, składaj mu ofiary (tylko nie zabijaj żadnych żyjących stworzeń!) Myśl o nim cały intensywnie. Z czasem Twój Bożek, stanie się realny.

Jeżeli chodzi o Godformy, to niewiele o nich wiadomo, ani za bardzo się „nie przydają”. Mają być po prostu oparciem chaonity. Nie ma sensu się tutaj więcej rozpisywać, bo i po co?

3. Servitory

Servitory, to moja ulubiona forma chaosu. Servitor to byt astralny stworzony przez Maga Chaosu. Doświadczony chaonita może stworzyć swojego sługę, nadając mu właściwości, wygląd i walory jakie tylko chce. Może być dla niego „bateryjką” do pobierania energii, zwiadowcą, który będzie dostarczał mu informacji ze świata astralnego, wojownikiem, czy też po prostu „przyjacielem” do rozmowy. Przeważnie chaonici nie obdarzają swoich sługusów świadomością i zdolnością do samodzielnego myślenia, ponieważ Servitor może obrócić się przeciwko swojemu władcy i „klops”. Nie wolno go traktować jak śmiecia. W końcu to Twój pomocnik. Jeżeli jesteś samotnikiem, Servitor chętnie Cię wysłucha i z Tobą porozmawia, ale musisz go obdarzyć uczuciami Servitor zdolnością do rozmowy.

Tworzenie Servitora jest dosyć proste, ale wymaga planu działania i konieczna jest znajomość wychodzenia poza ciało, ponieważ jak wiemy, w świecie astralnym wszystko jest możliwe i wszystko da się tam stworzyć (przyda się też zdolność tworzenia PSI Ball'i, ponieważ wtedy łatwiej tworzyć rzeczy w Astralu). Astral to środowisko naturalne Servitora i nigdzie indziej nie może żyć. Można go zobaczyć tylko a Astralu, chyba, że chaonita jest doświadczony, to może go zobaczyć w świecie fizycznym

Musimy sobie wpierw zaplanować następujące rzeczy (dobrze je zapamiętajcie, bo potem nie będzie czasu na „a co tu miało być?”): jak nasz Servitor ma wyglądać, jakie ma mieć właściwości, na jakie komendy ma reagować, jakie ma mieć imię, jakie ma mieć zdolności, ile ma żyć, z czego ma pobierać energię. Początkowo radzę postępować tak:

* Wyjść poza ciało.

* Znaleźć źródło energii, z którego nasz Servitor będzie pobierał energię (chyba, że już zrobiliśmy Servitora „bateryjkę”).

* Wyobrazić sobie jak ma wyglądać.

* Nadać mu: właściwości (czy ma być z ognia, z lodu, z wody, czy ma mieć świadomość, itp.), zdolności (czy ma miotać kulami energii, wysysać energię itp.) i zachowanie (agresywny, miły, neutralny, itp.). Kolejność nie ma znaczenia.

* Nadać mu imię i komendy na jakie ma reagować.

* Określić czas jego istnienia (im dłuższy, tym większe ryzyko, że zdobędzie umiejętność rozwijania się i myślenia).

* Przywiązać go do jakiegoś przedmiotu (kubek, ołówek, itp.). Jest to zabezpieczenie, gdybyśmy utracili nad nim kontrolę.

* Ewentualnie można mu „zaprogramować” jeszcze jakieś ciekawe bajery (Astral jest pełen możliwości).

* No i w końcu trzeba go „odpalić”. Aby to zrobić trzeba go mocno naładować energią. Jak to zrobić, chyba nie muszę mówić. Wierzę w Wasze możliwości i inicjatywę.

Tak więc, jakby przyjrzeć się bliżej Magyi Chaosu, to można stwierdzić, że nie jest ona wcale taka zła, jeżeli się wie jak ją wykorzystać i z umiarem. Oczywiście nie powiedziałem tu wszystkiego, bo musiałbym wtedy napisać całą książkę, ale przynajmniej w skrócie Wam ją przedstawiłem. Jeżeli chcielibyście zostać Magami Chaosu, to ja Wam w tym nie pomogę. Trzeba wykazać się inicjatywą. Oto tutaj właśnie chodzi. Jeżeli nie wiecie jak się do tego zabrać, to znaczy, że nie możecie i nie zasługujecie, aby stać się chaonitami. Pamiętajcie: Wyobraźnia - to potęga.

Czarna magia i mroczna ścieżka

Przypuszczalne istnienie 'czarnej magii' jest jednym z bardziej interesujących aspektów ówczesnego okultyzmu, jako istotna idea psychicznego mrocznego lustrzanego odbicia - doskonałe miejsce do narodzin indywidualnych fantazji na temat zakazanego, tajemniczego, i oczywiście tematów taboo. To, co nie jest zrozumiane, jest odrzucane lub zagraża naszym własnym wierzeniom może być dometkowane jako 'czarna magia'. Części okultystów nawet wydaje się, iż potrzebują idei istnienia czarnej magii i 'czarnych magów' by podeprzeć ich własny obraz, w podobny sposób jak Chrześcijanie potrzebują wiary w istnienie światowego satanistycznego spisku, - który usprawiedliwia ich własne wierzenia i uzależnienia. Idea istnienia 'czarnych magów' wspiera rzeczywistość tych, którzy mogliby nazywać siebie 'białymi magami'. Zasadniczo to wierzenie w dualizm 'tych dobrych' i 'złych' podobnych do filmów kowbojskich- ci dobrzy zawsze ubrani na biało a ci źli na czarno- część ludzi chce czynić tylko dobro w ich życiu natomiast część ludzi oddaje się całkowicie złu. To jest dość wąski sposób patrzenia na świat. Idea 'czarnej magii' również uznaje, że są magiczne metody, które są przeznaczone tylko do czynienia zła, i ten, co ich używa automatycznie staje się czarnym magiemJak wiele innych aspektów okultyzmu, to, co jest nazywane 'czarną magią' zależy bardzo od tego, kto próbuje zdefiniować to pojęcie? Na przykład, Chrześcijanin może spierać się, iżcokolwiek, co powiedzą poganie lub magowie to nie ważne wszystkie praktyki magiczne są 'czarne'. To jest bardziej powszechne jednak dla tych, co tłumaczą realizm 'czarnej magii' by go potępić. Na przykład Gareth Knight w jego książce A Practical Guide to QabalisticSymbolism (1976) pisze wyraźnie, że: "Homosexuality, like the use of drugs, is one of the techniques of black magic." Co można luźno przetłumaczyć: Homoseksualizm tak samo jak korzystanie z narkotyków jest jedną z technik czarnej magii. Więc domyślnie, każdy, kto jest homoseksualistom jest również 'czarnym magiem'! Z własnego doświadczenia wiem, że bardzo często ci, co oskarżają innych o bycie 'czarnym magiem' faktycznie wyrażają swoją dezaprobatę do tego, co dana osoba zrobiła bądź mówi się, że zrobiła dany czyn. Oskarżanie kogoś o bycie 'czarnym magiem' jest w pewnych sekcjachokultystycznej subkultury podobne do oskarżenia kogoś o bycie 'Komunistom' w 1950 w Ameryce [łatwiejsze dla nas porównanie to nazista i Żyd]. Dowodem na to jest to zdarzenie- osoba, którą ledwo, co znałem poprosiła mnie o pomoc w 'magicznej walce' naprzeciw 'czarnemu magowi', który uwiódł jego dziewczynę używając 'mrocznej mocy'. Spojrzałem na tą sprawę sam i odkryłem inny punkt widzenia — kobiecie, która była w pytaniu zbrzydło to 'biało magiczne' pompatyczne pozowanie I odeszła od niego dla innego, który był bardziej uroczy i mniej skupiony na ratowaniu wszechświata i przekraczanie otchłani przed śniadaniem. Naturalnie ego białego maga nie potrafiło zaakceptować czegoś tak normalnego I powszechnego, więc całą ta sytuacja stała się dla tej osoby magiczną walką pomiędzy siłami dobra i zła. Co jeszcze jest interesujące to to, że 'biały mag' przybliżał mi wizje pomocy mu w odzyskaniu jego dziewczyny w sposoby magiczne- coś, co można uznać za dwuznaczne etycznie. Ale w tej kwestii on by był usprawiedliwiony przecież on właśnie był 'tym dobrym' w tej sytuacji. Ci, co uznają sie za 'tych dobrych' w walce są zazwyczaj bardziej niebezpieczni niż ich przypuszczalni 'wrogowie' - dopóki jakiekolwiek metody usprawiedliwiają zacny cel wymazania tych złych. Pro-life campaigners [coś takiego jak u nas młodzież wszechpolska] czują się usprawiedliwieni za wysadzanie klinik aborcyjnych, terroryści zostawiają bomby odłamkowe na zatłoczonych Londyńskich ulicach, rozbudowując podane przykłady okultyści, którzy wierzą w 'czarnych magów' nie czują żadnych skrupułów dotyczących magicznych metod by 'walczyć' z nimi. Ponownie z własnego doświadczenia wiem, że ta 'walka' może być nieco jedno stronna. Przez lata spotkałem kilku okultystów, którzy ufnie (i raczej wydawałoby sie dumnie) twierdząc, że stale toczą walki z dowolną ilością 'mrocznych adeptów, 'satanistycznymtowarzystwem' itp., ale co ciekawe nie potrafili nazwać po imieniu swoich wrogów ani nie potrafili powiedzieć nawet gdzie oni żyją! Jeden z pamiętnych przykładów tej jedno stronnej wojny uwikłana jest dość duża magiczna organizacja. Dwóch moich znajomych prowadziło firmę zajmującą się dostarczaniem okultystycznych przedmiotów za pomocą poczty nazywającą się 'SOL'. Widocznie, to zdenerwowało część członków organizacji, której główna nazwa mogła być skompresowana w skrót S.O.L. I oni zaczęli pisywać listy z zażaleniem do różnych magazynów, w których moi znajomi reklamowali swój biznes. Kolejny przyjaciel, który był członkiem tej organizacji powiedział o przekazanej mu wiedzy, że ta firma wysyłkowa jest tylko przykrywką dla organizacji 'czarnych magów' nazywających siebie "Servants of the Outer Light" i jego członkowie powinni zrobić, co w ich mocy by uchronić porządek przed tą 'czarną lożą'. Zbyteczne jest mówienie, że ludzie prowadzący firmę wysyłkową byli nieco ogłupieni całą tą sytuacją, i z tego, co wiem nie odczuli żadnych straszliwych rzeczy w skutek bycia celem tego magicznego zakonu, który był oczywiście tymi dobrymi w tej konfrontacji. Dla niektórych okultystów niezaprzeczalnym romantyzmem jest uwikłanie siebie w coś w tym rodzaju. Po części to jest właściwościom popularnej okultystycznej fikcji, zwłaszcza w klasykach takich, jak Dennis Wheatley The Devil Rides Out i prace Edwardian occultist, Dion Fortune. W fikcjach Fortuny "Wspaniałe Białe Bractwo" - korpus adeptów pracujący bezinteresownie dla wyższego dobra ludzkości, jest przeciwstawiona "Czarnym Lożom" - braterstwu mrocznych indywidualistów, którzy taplają się w polityce, oszustwach, powodujących potężne sumy pieniędzy, które spływają do nich w niezwykłe sposoby, i niewątpliwie używają technik 'czarnej magii' Garetha Knighta -homoseksualizmu i narkotyków. Są one sportretowane w Fortunowskich nowelach jako dość cygańskie I dekadenckie, jako opozycja do ascetycznych, konserwatywnych, białych adeptów. Podobnie, jest pewien urok dla części okultystów naokoło deklarowania tego, iż jest sie 'czarnym magiem' lub 'satanistycznym adeptem'. Jeśli przypinka jest znacząca w taboo lub ma szokujące wartości, które są jej przypisane, część indywidualistów chętnie wypróbuje ją na sobie.

Natura Energii

Często zadajemy sobie pytanie, czym jest energia? Skoro nie można jej zobaczyć ani zmierzyć skąd mamy wiedzieć czy w ogóle istnieje. Jak wykorzystać energię w rytuałach i w magii.

Starając się odpowiedzieć na te pytania, mogę jedynie przedstawić swój punkt widzenia oparty na własnym doświadczeniu. Już z góry mogę powiedzieć, że chcąc dostrzec energię nie mając żadnych wrodzonych talentów parapsychicznych, nie trzeba się wcale napracować wystarczy się tylko dokładnie sobie przyjrzeć. Mówiąc bardziej precyzyjnie możemy zaobserwować energię w momencie, kiedy jesteśmy podnieceni, wściekli lub, kiedy głęboko oddychamy bez wykonywania innych czynności. Wszystko, co do tej pory powiedziałem o obserwacji energii wydaje się tak banalnie proste że wręcz nieprawdziwe, czemu więc wcześniej nie zdaliśmy sobie sprawy z istnienia energii. Odpowiedź na to pytanie wiąże się ze świadomością, aby dokładnie obserwować trzeba być w pełni świadomym, trzeba poświęcić obserwacji całą uwagę. Energię najłatwiej zaobserwować przy przeżywaniu intensywnych emocji, jednak zazwyczaj wtedy jesteśmy tak owładnięci przez tą emocję, że zanika nasza świadomość i nierzadko reagujemy automatycznie jak maszyny, kiedy zaczniemy obserwować tą emocję dopiero wtedy zauważymy i poczujemy jej energetyczny charakter w niemal namacalny sposób wyczujemy prądy energii biegnące po naszym ciele. A więc skoro energia istnieje, jaka jest jej rola i do czego można ją wykorzystać? Co generuje tą energię?

Z moich obserwacji wynika, że energię mogą generować zjawiska naturalne, żywioły, organizmy żywe i specyficzne miejsca, mówiąc w skrócie cała Ziemia i Wszechświat generują i przetwarzają energię. Energia unosi się swobodnie i krąży, może gromadzić się w przedmiotach. Energia przenika wszystko i jest wszędzie w mniejszym lub w większym stopniu, ale jest. Według mnie energia przypomina falę, która posiada okres i częstotliwość jak prąd elektryczny, w zależności od częstotliwości, jeśli jej częstotliwość i okres są wysokie jest to energia bardzo intensywna i zazwyczaj utrzymuje się bardzo krótko, ale jej energetyczność jest bardzo wysoka, jeśli mamy do czynienia z energią o niskiej częstotliwości i małym okresie jest to energia łagodna mało energetyczna, ale utrzymująca się bardzo długo. Z moich doświadczeń wynika, że występuje kilka rodzajów energii dotychczas udało mi się zaobserwować istnienie energii neutralnej-surowej, energii życiowej, energii emocjonalnej i energii świadomej = świadomości

Skąd ten podział? Podział wynika z istnienia charakterystycznych właściwości dla każdego z wymienionych rodzajów energii. Postaram się scharakteryzować każdy rodzaj wymienionej energii.

1. Energia neutralna-surowa Jest to energia generowana przez zjawiska atmosferyczne, żywioły, słońce, księżyc itp. W skrócie przez „nieożywione” elementy przyrody. To energia naturalna, obojętna niezdolna do wzbudzenia energii emocjonalnej, na drodze naturalnej niewymuszonej ( przez maga, czarownice). Energia surowa podobnie nie może samoistnie przekształcić się w energię życiową (bez udziału roślin i organizmów żywych). Natomiast energia życiowa i emocjonalna po pewnym czasie przekształcają się w energię surową, można powiedzieć że energia surowa jest macierzą wszystkich rodzajów energii. Przekształcenia energii surowej dokonują jedynie organizmy żywe. Intensywność energii naturalnej jest dosyć wysoka.

2. Energia życiowa Jest to energia płynąca w organizmach żywych tworząca ich ciało eteryczne, energia ta podtrzymuje istnienie życia. Energię tą generują organizmy żywe, mówiąc bardziej konkretnie dokonują przekształcenia energii naturalnej w ten rodzaj energii. Energia ta jest obojętna, chociaż posiada atrybut energii emocjonalnej gdyż jest to energia łagodna i długotrwała. Z moich doświadczeń wynika, że energia życiowa wykazuje płynność niczym ciecz. Nadwyżki energii życiowej (eterycznej) wychodzą na zewnątrz organizmu gdzie po pewnym czasie samoistnie przekształcają się w energię naturalną, lecz przez pewien czas krąży i może być zaabsorbowana przez inny organizm z deficytem energii życiowej (zwanej także eteryczną)

3. Energia emocjonalna Generowana przez organizmy posiadające duży stopień świadomości ptaki, ssaki (powiązanie z ewolucją). Energia życiowa oraz naturalna mogą być przekształcane w ten rodzaj energii, który jest połączeniem energii ze sferą mentalną, to znaczy, że energia posiada pewien kierunek i jest nasycona odczuciem lub myślą Energię emocjonalną charakteryzują największe wahania częstotliwości i okresu. Jest to energia najsilniejsza i najbardziej precyzyjna, a co za tym idzie „ najbardziej użyteczna magicznie”. Energia ta jako najsilniejsza najbardziej nasyca przedmioty.

4. Energia świadoma = Świadomość Według mnie świadomość jest najwyższym etapem ewolucji i ruchu energii, jest to energia najbardziej subtelna o najniższej częstotliwości, osiągnie pełnej czystej świadomości jest osiągnięciem etapu boskości (Budda, Chrystus), pełna świadomość oznacza pełne oświecenie, oświecenie jest najwyższym dobrem. Świadomość energii jest procesem stopniowym, następującym na drodze reinkarnacji, jest to proces nauki poprzez doznawanie miłości, cierpienia, na etapie ziemskim poprzez rozwój duchowy możemy, choć w ułamku przybliżyć się, choć trochę do tej boskości. Sądzę, że rozwój świadomości jest ściśle związany z procesem ewolucji organizmów żywych, można nawet powiedzieć, że jest odzwierciedleniem ewolucji energii.

Pozostaje pytanie, jaka jest rola energii w procesach magicznych?

Niewiele osób wkraczających na ścieżkę magiczną zdaje sobie sprawę z wagi tego czynnika dla rytuałów oraz w procesach leczenia. Jak już wcześniej wspominałem energia jest wszędzie otacza nas i wszystko jest z niej zbudowane, wszystko poddaje się prawom ruchu i ewolucji prawom energii, manipulując energią tworzymy magię, magia to myśl i energia, bez energii nie ma magii. Poprzez odpowiednie techniki i rytuały jesteśmy w stanie przekształcać i kontrolować energię. W zależności czy chcemy uzdrawiać czy magicznie działać stosujemy techniki pozyskujące, koncentrujące, przekształcające energię życiową bądź naturalną lub emocjonalną. Co do pozyskiwania energii najłatwiej pozyskuje się energię naturalną bo jest jej najwięcej i jest ona najbardziej dostępna. Jeśli zaś nastawiamy się na posługiwanie się energią życiową i emocjonalną stosujemy techniki bazujące na przekształcaniu innych energii, wynika to z małej dostępności oraz z bezpieczeństwa pracy (wysysanie energii z innych stworzeń bądź igranie z emocjami innych wydaje się rzeczą wielce nieetyczną i niebezpieczną).

Najczęstsza technika aktywnego działania magicznego bazuje na schemacie poboru energii naturalnej a następnie przekształceniu jej w energię emocjonalną nasyconą odpowiednią pojedynczą myślą. Najprostszą metodą pozyskiwania i koncentracji energii naturalnej są głębokie i szybkie oddechy bez wykonywania innych czynności. Czujemy wtedy „ prądy” energii przebiegające po naszym ciele, ciepło, mrowienie. Energia ta szybko się ulatnia i uziemia, kiedy tak się dzieje czujemy mrowienie w udach, stopach. Nadwyżki takiej energii szybko ulatują i wcale nie zwiększają poziomu energii życiowej gdyż jak powiedziałem wcześniej niemożliwa jest samoistna przemiana energii naturalnej w życiowa lub emocjonalną, jednak odwrotny samoistny proces jest możliwy i zachodzi.

Skoro jesteśmy przy aktywnym działaniu magicznym najbardziej pożądanym rodzajem energii jest tu energia emocjonalna, która jest najbardziej precyzyjna i najsilniejsza energią.

Najczęściej jak powiedziałem wcześniej do pozyskania energii emocjonalnej przekształca się energię naturalną. Czyni się to poprzez zgromadzenie energii naturalnej a następnie nasyceniu jej myślą, bądź przypomnieniu sobie danej pojedynczej emocji, która niczym w reakcji łańcuchowej przekształca energię naturalną w emocje (można tu mówić o rozmnażaniu emocji). Wzbudzenie tej emocji odbywa się poprzez wizualizacje, bądź przypomnienie sytuacji z życia wiążącej się z określoną emocją. W ten sposób można świadomie sterować emocjami, które następnie wysyła się w astral gdzie dokonują przeobrażenia tamtej rzeczywistości, czego odbiciem są zmiany w materialnym świecie. Inną techniką wzbudzania emocji są wszelkie inwokacje do bóstw, bądź używanie specjalnie konsekrowanych narzędzi magicznych. Gdy naszym celem jest użycie energii w celach leczniczych, używamy technik przekształcających energię naturalną lub emocjonalną w energię życiową. Co prawda można do takich przekształceń używać tych dwóch rodzajów energii jednak bezpieczniej jest się ograniczyć do przekształcania energii naturalnej (obojętnej). Jak wspomniałem już wcześniej energię życiową generują (przekształcają) tylko organizmy żywe, więc tylko one posiadają taką zdolność. Organizm a raczej ciało eteryczne i czakry samoczynnie dokonują przekształcenia energii, więc dzieje się to automatycznie z tą różnicą, że zostanie przekształcone tylko tyle energii ile potrzebujemy reszta się ulotni. Więc aby na znacznie dłużej podwyższyć swój poziom energetyczny należy zwiększyć pojemność ciała eterycznego, które jest rezerwuarem energii życiowej, można to uczynić tylko przez zwiększenie wydajności czakr, lub znacznie szybciej i efektywniej poprzez przepchanie i zwiększenie średnicy meridianów, czyli kanałów energetycznych. Służą do tego odpowiednie techniki bazujące na odczuwaniu energii w ciele, bądź wizualizacji tejże energii.

Co do roli energii mogę domniemywać, że jej rolą jest ruch i ewolucja, dlaczego ewolucja? Otóż,dlatego że energia jest w każdym stworzeniu i po jego śmierci krąży dalej „wcielając” się w następne stworzenia, jakby na to nie patrzeć przez kolejne wcielenia energia „uczy się”, czego skutkiem jest stopniowe nabywanie świadomośc

Gwiezdna Komnata

Gwiezdna Komnata jest kulą przezroczystego kryształu zawieszoną w dalekiej przestrzeni. Jej wymiary mogą być modyfikowane według indywidualnych potrzeb. Aby wejść do Gwiezdnej Komnaty, wizualizuj przed sobą ośmioramienną gwiazdę chaosu i rozkaż jej, aby zaczęła wirować aż przeistoczy się w wir, który wciągnie cię do Gwiezdnej Komnaty. W jej centrum znajduje się krystaliczna struktura przypominająca kościelny pulpit, sięgający wysokości pasa. Kiedy położysz dłonie na jego powierzchni, Komnata dostroi się do twojej bioaury, a kula wokół ciebie zacznie skrzyć się od energii. Jak tylko komnata zeskanuje twoją aurę, kryształowa kolumna opuści się ze szczytu kuli do miejsca tuż przed tobą. Jej dolny koniec wybrzuszy się i uformuje kształt kuli z czarnego kryształu, która zatrzyma się tuż nad poziomem twoich oczu (towarzyszą temu odpowiednie dźwięki rodem ze Star-Treka).

Krystaliczna substancja, z której utworzona jest Komnata pozwoli ci na zapełnianie jej każdego rodzaju energią; jednakże, energia będzie mogła opuścić ją tylko poprzez czarną kulę z kryształu znajdującą się przed tobą. Możesz zobaczyć dowolne wydarzenie lub przenieść się w dowolne miejsce w czasie/przestrzeni poprzez umieszczenie swych dłoni na pulpicie i zażyczenie sobie, aby tak się stało. Gwiezdna Komnata jest zarówno świątynią astralną, jak i wehikułem. Z jej wnętrza możesz oglądać eksplodujące słońca i wirujące galaktyki; czerpać energie z czarnych dziur lub podróżować poprzez fraktalne krajobrazy. Możesz formować astrologiczne koniunkcje poza Komnatą i czerpać z nich energię. Energia zebrana z dowolnego źródła zostanie przetransportowana przez kryształową matrycę Komnaty i skumulowana w czarnej kuli, do której możesz przenieść swą magiczną wolę. Kiedy będziesz zbierać energię i Komnata będzie się ładować, poczujesz dreszczyk ekscytacji.

Tworzenie Serwitorów w Komnacie

Po zakończeniu tworzenia kodu symbolicznego dla serwitora, przenieś się do Kryształowej Komnaty. Pobierz energię z wybranego „źródła”, używając specyficznych fizyczno-emocjonalnych działań sprzężeniowych ( takich jak te szczegółowo opisane w The Lightning Flash), a kiedy poczujesz że jesteś gotów do stworzenia formy astralnej serwitora, przenieś jego „kod” do czarnej kuli. Teraz możesz rozpocząć odliczanie (włączyć głos komputera i kumulację pulsującej energii jak w Airburst Servitor Launch), a podczas „odpalenia” zobacz jasne światło wystrzeliwujące z Komnaty, niknące w próżni (trochę jak kometa). Cała Komnata pocznie jaśnieć krótkim wybuchem białego światła, rozładowującym wszelką pozostałą jeszcze w Komnacie energię.

Opuszczanie Komnaty

Po zakończeniu każdego działania, na twój rozkaz, czarna kula powróci na swe miejsce w górze Komnaty. Wszelkie działania poza Komnatą zakończą się, a ty ponownie zobaczysz wokół siebie gwiazdy zwykłej przestrzeni kosmicznej. Ponownie wizualizuj ośmioramienną gwiazdę chaosu, która zaczyna wirować, wciągając cię z powrotem do „normalnej” świadomości.

Liber MMM

Kurs ten jest ćwiczeniem w dyscyplinach magicznego transu, formy kontroli umysłu zbliżonej do jogi, osobistej metamorfozy i podstawowych technik magii. Osiągnięcie sukcesu w tych technikach jest wymogiem jakiegokolwiek postępu ku wtajemniczeniu 3*.

Dziennik magiczny jest najistotniejszym i najmocniejszym narzędziem maga. Powinien być wystarczająco pojemny, by mieścić jedną stronę dziennie. Uczniowie powinni zapisywać czas, trwanie i stopień sukcesu przedsięwziętej praktyki. Powinni czynić notatki na temat czynników środowiskowych towarzyszących pracy.

KONTROLA UMYSŁU

Ażeby magia działała skutecznie, potrzeba wytworzyć w sobie uważność, póki umysł nie będzie w stanie dostąpić transu. Dokonuje się tego poprzez kolejne fazy : całkowitą nieporuszalność ciała, regulację oddychania, przerwanie myśli, koncentrację na dźwięku, koncentrację na przedmiotach i koncentrację na wyobrażeniach umysłu.

Nieporuszoność

Przybierz jak najbardziej wygodną pozycję ciała i staraj się w niej pozostać jak najdłużej. Staraj się w ogóle nie mrugać ani nie poruszać językiem, palcami i innymi częściami ciała. Nie pozwól, by umysł dał się ponieść biegowi myśli i raczej obserwuj siebie biernie. To, co wydawało się wygodną pozycją, może się stać udręką, lecz nie zważaj na to! Zagospodaruj sobie trochę czasu dziennie na tą praktykę, a potem wykonuj ją kiedykolwiek nadarzy się ku temu okazja.

Zapisuj rezultaty w dzienniku magicznym. Nie należy spocząć na mniej niż pięciu minutach. Gdy już się osiągnie piętnaście minut, należy przejść do regulacji oddychania.

Oddychanie

Pozostań w bezruchu, jeśli to możliwe, i rozpocznij z rozwagą spowalniać i pogłębiać oddychanie. Celem tej praktyki jest całkowite wykorzystanie możliwości płuc bez wysilania i napinania mięśni. Pomiędzy wydechem i wdechem można trzymać opróżnione lub wypełnione płuca po to, by wydłużyć cykl. Istotne jest, aby umysł całkowicie skupił się na cyklu oddychania. Gdy już będzie się tak robiło przez trzydzieści minut, należy przejść do nie-myślenia.

Nie-Myślenie

Ćwiczenia w nieporuszoności i oddychaniu mogą wpłynąć pozytywnie na zdrowie, lecz nie mają żadnej innej wewnętrznej wartości poza tym, że stanowią przygotowanie do nie-myślenia, początków stanu magicznego transu. Będąc nieporuszonym i głęboko oddychając, odciągaj umysł od pojawiających się myśli. Próba dokonania tego nieuchronnie objawia, że umysł jest wściekłą nawałnicą aktywności. Jedynie przy największej determinacji można wymusić kilka sekund spokoju umysłu, a i nawet to jest tryumfem. Postaraj się zachować pełną uwagę nad pojawiającymi się myślami i wydłużać okresy całkowitej ciszy.

Podobnie jak to było z nieporuszonością fizyczną, ta nieporuszoność umysłu winna być praktykowana o ustalonym czasie oraz w chwilach bezczynności. Rezultaty powinno się zapisywać w dzienniku.

Transe Magiczne

Magia jest nauką i sztuką powodowania przemiany zgodnie z wolą. Wola tylko wtedy może się stać skuteczna magicznie, gdy umysł jest skupiony i jej nie przeszkadza. Na początku umysł musi wyćwiczyć się w skupianiu całej uwagi na jakimś zjawisku bez znaczenia. Jeśli się bowiem próbuje skupić na jakiejś upragnionej formie, efekt zostanie przerwany przez żądzę rezultatu. Egotystyczna tożsamość, lęk przed przegraną i wzajemne pragnienie nie zrealizowania pragnienia wynikające z naszej dualistycznej natury, zniszczą rezultat.

Dlatego, gdy wybiera się przedmioty koncentracji, lepiej wybrać przedmiot bez duchowego, egotystycznego, intelektualnego, emocjonalnego i utylitarnego znaczenia - po prostu rzeczy nic nie znaczące.

Koncentracja na Przedmiocie

Legenda o złym spojrzeniu wywodzi się z umiejętności czarodzieji i czarnoksiężników do martwego wpatrywania się w przestrzeń. Zdolność tą można rozwijać na każdym przedmiocie - znaku na ścianie, czymś odległym, gwieździe na niebie - na czymkolwiek. Utrzymanie wzroku na czymś bez najmniejszego mrugnięcia nawet przez kilka chwil wydaje się nadzwyczaj trudne, a jednak trzeba tak się doskonalić godzinami. Należy dać opór wszelkim próbom zwieszania wzroku z przedmiotu, wszelkim próbom myślenia o czymś innym. W końcu, dzięki tej technice będzie można wyławiać okultystyczne tajemnice z rozmaitych rzeczy, lecz nim do tego dojdzie trzeba pracować z przedmiotami bez znaczenia.

Koncentracja na Dźwięku

Ta część umysłu, w której pojawiają się werbalne myśli, podlega magicznej kontroli dzięki koncentracji na dźwięku wyobrażonym przez umysł. Wybiera się jakiś prosty dźwięk, na przykład Aum lub Om, Abrahadabra, Jod He Vau He, Aum Mani Padme Hum, Zazas Zazas, Nasatanada Zazas. Wybrany dźwięk jest wciąż powtarzany w umyśle, by zablokować inne myśli. Nie zależnie od tego, jak niewłaściwy się wydaje ten dźwięk, należy przy nim trwać. Z czasem, dźwięk zacznie się powtarzać automatycznie i może nawet się pojawić we śnie. Są to zachecające oznaki. Koncentracja na dźwięku jest kluczem do słów mocy i pewnych form rzucania zaklęć.

Koncentracja na Obrazie

Ta część umysłu, w której pojawiają się obrazowe myśli, podlega magicznej kontroli dzięki koncentracji na obrazie. Wybiera się prosty kształt jak trójkąt, koło, kwadrat, krzyż, czy gwiazda i jak najdłużej trzyma się go w oku umysłu bez rozproszenia. Jedynie największy wysiłek uczyni to możliwym do osiągnięcia. Najpierw należy postrzegać obraz z zamkniętymi oczami. Potem, można go projektować na białą płaszczyznę. Technika ta stanowi podstawę dla tworzenia sigili i niezależnych form myślowych.

Te trzy metody osiągania magicznego transu przyniosą skutki jedynie przy fanatycznej i wytrwałej determinacji. Przyniosą wysoce niespotykane i zwykle niedostępne ludzkiej świadomości zdolności, jako że wymagają nieludzkiej koncentracji. Notuj każdy dzień formalnej pracy w magicznym dzienniku i towarzyszące jej nadzwyczajne okoliczności. Niech żadna strona nie pozostanie pusta.

Metamorfoza

Transmutacja umysłu w magiczną świadomość zwana jest często Wielkim Dziełem. Posiada dalekosiężny cel, jakim jest odkrycie Prawdziwej Woli. Nawet drobniutka umiejętność zmienienia siebie jest więcej warta od władzy nad wszechświatem zewnętrznym. Metamorfoza jest ćwiczeniem w świadomym restrukturyzowaniu umysłu.

Wszelka próba reorganizowania umysłu zawiera dualizm między stanem jaki jest a jaki się pragnie. Dlatego nie da się rozwijać takie cnoty jak spontaniczność, radość, dobre samopoczucie, łaska czy wszechpotężność bez pogrążania się w konwencjonaliźmie, smutku, winie, grzechu i niemożności. Religie zbudowane są na fałszu, że można mieć jedno bez drugiego. Wysoka magia uznaje tą dualistyczną kondycję, lecz nie dba o to czy życie jest gorzkie czy słodkie. Raczej stara się osiągnąć dowolną perspektywę percepcyjną przy pomocy woli.

Każdy stan umysłu można dowolnie wybrać jako obiektywność dla transmutacji, lecz są takie, które cechują się szczególnymi zaletami. Jeden z nich jest odtrutką na niezrównoważenie i możność popadnięcia w szaleństwo w magicznym transie. Drugi się przydaje przeciw obsesji praktyk magicznych w trzeciej części. Są to :

1) Śmiech/Śmiech

2) Nie-przywiązanie/Nie-bezinteresowność

Stany te można osiągnąć w procesie medytacji. Usiłuje się wejść w położenie, w jakim się znalazło i myśli o pożądanych skutkach. Dzięki tej metodzie może powstać nowy silny nawyk umysłu.

Przyjrzyjmy się śmiechowi : jest to najmocniejsza emocja, jako że może zawierać wszystkie pozostałe od ekstazy po smutek. Nie posiada przeciwieństwa. Płacz jest jedynie niedorozwiniętą formą czyszczenia oczu oraz prośbą o pomoc, jeśli chodzi o dzieci. Śmiech jest jedyną postawą obronną we wszechświecie, która jest żartem z samego siebie.

Rzecz w tym, aby dostrzegać ten kawał nawet w neutralnych czy okropnych sytuacjach. Nie od nas zależy ocena bezguścia we wszechświecie. Staraj się o uczucie śmiechu w chwilach olśnienia i zagubienia, w tym co obojętne i bez znaczenia, w tym co przerażające i oburzające. Mimo iż na początku wydawać się to będzie wymuszone, śmiej się wewnętrznie ze wszystkiego.

Nie-przywiązanie/Nie-bezinteresowność najlepiej opisuje magiczny styl działania bez pragnienia rezultatów. Bardzo trudno jest ludziom zdecydować się na coś i robić to potem bez przyczyny. A właśnie to jest umiejętnością, która wyzwala magiczne działania. Da się to tylko osiągnąć dzięki jedno-upunktowionej świadomości. Przywiązanie pojmuje się w jego pozytywnym i negatywnym sensie, jako że awersja jest jego drugą stroną. Przywiązanie do swoich cech, osobowości, ambicji, znajomości i doświadczeń zmysłowych - jak i awersja wobec nich - okazują się ograniczać.

Z drugiej zaś strony, bardzo źle jest utracić zainteresowanie tymi sprawami, jako że konstytuują one czyjś system symboliczny czy rzeczywistość magiczną. Lepiej jest raczej delikatnie traktować czułe części swojej rzeczywistości, by przeszkodzić chciwości i nudzie. Poprzez takie zachowanie można osiągnąć wystarczającą swobodę do działania magicznego.

Obok tych dwóch medytacji jest jeszcze trzecia, bardziej aktywna, forma metamorfozy, która dotyczy codziennych nawyków. Niezależnie od tego, jak niegroźne się one wydają, nawyki w myśleniu, słowie i uczynku są kotwicą osobowości. Mag pragnie podnieść tą kotwicę i dać się ponieść morzom chaosu.

Aby ruszyć z miejsca, wybierz jakiś mniejszy nawyk czy zwyczaj i wykasuj go ze swego zachowania : równocześnie przyswój sobie na chybił trafił jakiś nowy nawyk. Twój wybór nie powinien zawierać niczego o duchowym, egocentrycznym czy uczuciowym znaczeniu, ani też nie powinieneś wybierać niczego co mogłoby się nie powieść. Zaczynając od tak drobnych kroczków, będzie cię stać prawie na wszystko.

Wszelkie prace z metamorfozą winny być zapisywane w dzienniku magicznym.

MAGIA SIGILI

Był sobie razu pewnego człowiek, który całe życie spędził na poddaszu w jednym z najbardziej obskurnych zakątków Londynu. Oddychał oparami starych ksiąg, przeglądał się w namalowanych obrazach. Niewiele jadł, żywił się swymi wizjami i sokami wyobraźni. Był sobie taki człowiek, który z magii uczynił sposób na życie. Rozmawiał z duchami i demonami, a po nocach miast spać, malował obrazy, które pozwalały mu komunikować się z zaświatami. Tam na poddaszu, między pajęczynami, w gąszczu ciał „kobiet upadłych” udało mu się stworzyć prostą metodę, która stała się podstawowym narzędziem nowoczesnej magii. Metoda ta znana jest jako magia sigili, a jej twórcą jest Austin Osman Spare.

Z dostępnych nam źródeł, które nikną w pomrokach tajemniczych historii, dowiadujemy się, że nauczycielką Spare'a i jego pierwszą kochanką była sędziwa pani Patterson. Pani Patterson uwiodła Spare'a we wczesnej młodości, wprowadzając go w świat duchów i magii seksualnej. Niedługo potem zmarła, a wtedy Spare zamknął się na swoim poddaszu i malował obrazy, poprzez które usiłował porozumieć się ze zmarłą „czarownicą”. Powiada się bowiem, że pani Patterson należała do grupy czarownic z Salem, które uniknęły pogromu z rąk chrześcijańskich oprawców.

Nauki wyniesione ze spotkań z panią Patterson oraz kontakty z najsłynniejszym dwudziestowiecznym okultystą, Aleisterem Crowleyem, posłużyły Spare'owi w skonstruowaniu nowego systemu magicznego, który zrywał z dotychczasową tradycją okultystyczną. Spare twierdził, że skuteczność magii polega na zdolność opanowania sił drzemiących w ludzkiej nieświadomości. W przeciwieństwie do innych okultystów i teologów chrześcijańskich, uważał że duchy i demony nie istnieją obiektywnie, lecz są manifestacjami mocy psychicznych człowieka. Nie są zatem czymś zewnętrznym w stosunku do człowieka, ale mogą ulec uzewnętrznieniu, gdy powołująca je do życia osoba umrze, pozostawiając je na wolności. Spare utrzymywał kontakty z takim zautonomizowanym duchem pani Patterson, którego przywoływał za pośrednictwem swoich obrazów. Tym wszakże, co zapewniło mu sławę, było opracowanie systemu magii sigili, pozwalającego wykorzystywać moce nieświadomości do realizacji własnych pragnień.

Sigile, czyli pieczęcie lub też znaki magiczne wykorzystywano w magii i czarach od czasów króla Salomona. Tradycyjni okultyści sądzili wszakże, że są to symbole na stałe przypisane do konkretnych duchów, demonów i aniołów, które służą porozumiewaniu się z nimi. Spare natomiast uważał, że nie istnieją symbole na trwałe przypisane istotom magicznym, lecz każdy mag musi stworzyć własny język symboliczny, za pośrednictwem którego będzie odczyniał czary. Proponował w tym celu tworzenie sigili ze zdań wyrażających pragnienie maga.

W celu stworzenia własnych sigili, należy najpierw dobrze zastanowić się nad tym, czego w danej chwili naprawdę pragniemy. Kiedy już to wiemy, zapisujemy na kartce zdanie wyrażające nasze pragnienie. Ważne jest, by było ono konkretne i nie rozpoczynające się od negacji. Posłuży ono jako przekaz dla naszej nieświadomości, a ona nie rozumie zdań rozpoczynających się od słowa „nie”.

Powiedzmy, że jesteśmy zawziętymi okultystami i większość pieniędzy tracimy na kryształowe kule, skomplikowane amulety, magiczne szaty i narzędzia. Niczego nam więcej nie potrzeba do szczęścia, jak odrobiny gotówki wygranej na loterii. Formułujemy zatem zdanie z zawartym w nim pragnieniem:

CHCĘ WYGRAĆ MILION NA LOTERII.

Zdanie to posłuży nam w utworzeniu sigila, znaku magicznego, ale zanim to nastąpi, musimy je uprościć do zapisu fonetycznego. Piszemy je zatem ponownie, tak jak je słyszymy:

HCEM WYGRACI MILJON NA LOTERJI.

Następnie zaś skreślamy powtarzające się litery, dzięki czemu ze zdania

HCEM WYGRACI MILJON NA LOTERJI

pozostaje jego literowy trzon:

HCEMWYGRAILJONT.

To właśnie z tych liter stworzymy sigil, który posłuży nam w realizacji naszego pragnienia. Pomoże nam w tym wyobraźnia. Musimy ułożyć z nich taki znak graficzny, który zawierać będzie je wszystkie. Najważniejsze jest, by nasz znak był jak najbardziej uproszczony. W tym celu, w trakcie jego konstrukcji nie dodajemy liter, które już wcześniej są weń wpisane.

Np. litera „I” jest graficznie wpisana w litery „H”, „T”, „N”, „L” itp., a więc nie ma sensuu jej dodawać do znaku. Z kolei, litera „W” stanowi odwrócenie litery „M” i wystarczy, jeśli tylko jedną z nich zawrzemy w znaku. Podobnie, litera „E” da się graficznie wpisać w „W” i „M”. Wyobraźnia i doświadczenie podpowiedzą nam więcej takich uproszczeń.

Znak magiczny można ułożyć z całego zdania albo też ze znaków utworzonych z poszczególnych słów składających się na to zdanie. W przypadku tej drugiej metody, należy całą procedurę wymazywania powtarzających się liter ograniczyć do zakresu poszczególnych słów, z których będziemy tworzyć znaki.

Z liter HCEMWYGRAILJONT, powstaje sigil.

Jeśli nie jesteśmy pewni naszej mocy magicznej i obawiamy się, że otrzymany znak magiczny wyzwoli siły, którym nie będziemy potrafili sprostać, możemy go zamknąć w kręgu, obrysowując wokół niego koło. To prosta metoda usidlania demona. W ten sposób zamknięty sigil jest już gotowym magicznym emblematem naszego pragnienia. Pozostaje jedynie wprowadzić go do nieświadomości, żeby mógł stać się skutecznym.

Tu wszakże pojawia się pewien problem. Potrzebujemy techniki, która pozwoli nam na chwilę utracić świadomość, by móc zepchnąć sigila do nieświadomości. Spare proponował dwie metody. Jedna z nich w kraju tak chrześcijańskim jak Polska może uchodzić za wyuzdaną. Chodziło mu bowiem o to, by skupić swój wzrok na sigilu podczas orgazmu, kiedy to duża ilość energii dosłownie wtłacza ten znak magiczny w nieświadomość. Nie chcąc jednakże siać zgorszenia, proponował również i drugą metodą nazywaną „pozycją śmierci”. Polegała ona na tym, by w pozycji medytacyjnej skoncentrować się na sigilu i wprowadzić się w magiczny trans, najlepiej przy pomocy kontrolowanych spazmów ciała, po czym wchłonąć sigila szerokim wytrzeszczem oczu.

Wchłonięty sigil należy jak najszybciej zapomnieć, podobnie jak wyrażone przez siebie pragnienie. Może nam w tym pomóc gromki śmiech, lub też nagłe znalezienie sobie innego zajęcia. Cywilizacja dostarcza nam dobrego narzędzia. Telewizja znakomicie potrafi odciągnąć uwagę. Więc nic tylko próbować. Ostrożnie, z rozeznaniem sił własnego organizmu i wyobraźni osiągniemy sukces w magii i podobnie jak miliony osób na całym świecie, technikę starego samotnika z Londynu wprowadzimy do codziennej praktyki.

Magyia Pragnienia

Mówi się, że magyia jest uniwersalną siłą rządzącą wszechświatem. Rytualiści pracują wytrwale tworząc skomplikowane ryty specjalnego przeznaczenia, niektórzy natomiast - zajmują się jak ja sigilami progresywnymi z odrobiną servitorów. W tym eseju jednak chciałbym się skoncentrować na czystej magyi pragnienia, pierwotnej, niczym nie zachwianej potrzeby, czy nawet żądzy... (UWAGA: Phil Hine używa tu słowa "need" co w angielskim w kontekście, w którym zostało to słowo użyte oznacza pragnienie na tyle silne, jak np. głód narkotykowy., bardzo silną potrzebę czegoś)

Większość ludzi używa magyi wtedy, gdy wszystkie inne drogi do celu zawiodły lub zaprowadziły ich w ślepy zaułek. Jednak dalej odczuwamy Pragnienie osiągnięcia celu.

Jeśli przyjrzymy się bliżej odczuwanemu Pragnieniu zauważymy zapewne, że powoduje ono bardzo silną, wręcz podświadomą chęć zrealizowania go, dotarcia do celu dowolną drogą. Jak daje się zauważyć, o krok od tego do magyi, a nawet nie zaczęliśmy się do niej przygotowywać!

Właśnie w tym rzecz, gdy mówimy o magyi Pragnienia. Chodzi tu o to, że bardzo często nie mamy czasu na pracę nad skomplikowanym rytuałem, obliczenia numerologiczne i inne bzdury. Trzeba działać szybko, a potrzeba jest wielka. Na tyle silna, że *musimy* coś z tym zrobić. Techniki te przydatne są w przypadkach, gdy sytuacja wymaga reakcji wprost natychmiastowej a towarzyszą temu bardzo silne emocje, których energię można ukierunkować do spełnienia swej Woli.

Wielu autorów książek o magyi daje nam do zrozumienia, że jest ona tak naprawdę bardzo łatwa i prosta. Wręcz intuicyjna. Tak właśnie. Gdy odczuwasz silną potrzebę, Pragnienie, daj się mu ponieść. Usiąź i pozwól emocjom płynąć przez Ciebie. Po prostu czuj i działaj. Nie ważna jest treść ani sposób odprawienia rytuału. Używaj najprostszych rzeczy, typu proste pentagramy wizualizowane nawet przy zamkniętych oczach, a jeśli naprawdę czegoś chcesz i wierzysz w to - osiągniesz swój cel.

Myśl. Reaguj szybko i impulsywnie. A zobaczysz, że magyia jest wszędzie, że jest na wyciągnięcie ręki. To, o czym tu piszę najłatwiej przedstawić na przykładzie odpierania magyicznych ataków. Jeśli taki nam się przydarza, nie bawimy się w pracę nad skomplikowanym rytuałem, ponieważ po prostu nie ma na to czasu. Zwyczajnie działamy. Nie jestem w stanie przedstawić tu żadnej recepty czy "przewodnika krok_po_kroku", zresztą w tym przypadku byłoby to absurdalne. Należy tą magyię po prostu czuć.

Kolejnym aspektem magyi Pragnienia jest rozwiązywanie własnych problemów wewnętrznych, czy jak to się popularnie mawia "wychodzenie z dołka". Gdy masz wewnętrzne, emocjonalne czy też decyzyjne problemy poprostu zbierz informacje - za pomocą jakiejś dywinacji, a następnie najprościej na świecie zapadnij w trans i daj się ponieść fali własnego Umysłu. Fali Chaosu...

Praca z Sigilami

Zamieszczam tu opis mojej pracy z sigilami. Zapewne ogólnie będzie on przypominał klasyczny wzorzec tworzenia sigili, lecz będą występowały istotne różnice. Z własnego doświadczenia powiem, że sigile są jedną ze skuteczniejszych rodzajów magii z jakim się spotkałem. Oczywiście nie są w 100% skuteczne, a czasem nawet ich skutki bywają nieprzewidziane, lecz niedogodności te nie są związane z samymi sigilami a z niewłaściwą procedurą ich tworzenia. Najczęściej są to problemy z właściwym doborem obranego przez nas celu (jego wieloznaczeniowość) i z osiągnięciem gnozy. Jeśli miałbym wyrazić skuteczność sigili w moim przypadku powiem że na 10 sigilizacjii 7 jest skutecznych w 95%.

[Syphar: I tutaj zgodzę się, że sigile są najskuteczniejsze. Wypadałoby jednak zaznaczyć, że niebezpieczeństwo związane z nieoczekiwanymi skutkami ubocznymi takich działań nie jest spowodowane tylko błedami w procedurze, ale także naturą samych sigili.]

1. Przemyślenie woli.

Jest to bardzo istotny punkt sigilizacji o czym większość nie zdaje sobie sprawy. Należy bardzo dokładnie przemyśleć swój cel starać się by był jak najbardziej konkretny i jednoznaczny w swej wypowiedzi. Cel którego pożądamy winien być jak najlepiej sprecyzowany. Przykładowo gdy naszym celem jest związek z innym człowiekiem to zamiast użyć do sigilizacji słów MAM DZIEWCZYNĘ bądź też MAM CHŁOPAKA lepiej użyć konkretnego imienia osoby z którą pragnęlibyśmy nawiązać bliższy kontakt. Wtedy zmniejszy się (nazwałem to) opór astralny. Oporem astralnym nazywam specyficzny rodzaj oporu hamującego spełnienie naszej woli. Dla nie znających się na sigilach dodam dlaczego użyłem w zdaniu poddanym sigilizacji wyrazu mam. Otóż sigil jest rodzajem linku dla naszej podświadomości jest to coś w rodzaju wizualnego skrótu naszych żądań. Pracując z podświadomością należy wiedzieć że nie uznaje ona żadnych chciałbym czy mógłbym. Tworząc sigil wyrażamy swoje żądanie jako już dokonane. A ponadto można zauważyć że wszelkie formy próśb tak naprawdę tworzą dystans między nami a naszym celem.

[Syphar: Kolejna różnica zdań. Moim zdaniem raczej powinno się używać trybu rozkazującego a nie dokonanego. Czyli nie: "Przespałem się z Anką K.", tylko: "Prześpię się z Anką K.". Dlaczego? Ponieważ używając w takim przypadku zdania ukazującego czas dokonany możemy jedynie podać nasześ podświadomości sugestię tak silną, że zacznie ona ów tryb dokonany uznawać za fakt. W efekcie zacznie nam się zdawać, że dana rzecz faktycznie miała miejsce, ale nie znaczy to, że ona nastąpi... W danym przykładzie przypuszczam, że podświadomość uznałaby, że ów stosunek z Anką K. miał miejsce w chwili totalnego zamroczenia alkoholem na jakiejś imprezie (dlatego nie pamiętamy wrażeń) lub nawet wygenerowałaby mgliste wrażenia... Z przeszłości. A chyba nie o to nam chodziło?]

1a. Wstępna wizualizacja woli (dokonanego celu)

Gdy już konkretnie przemyśleliśmy swoją wolę wstępnie wizualizujemy dokonany skutek naszej woli. Tak jak to opisywałem wyżej wizualizujemy siebie w pożądanej dokonanej już sytuacji. Najlepiej też wstępnie zaangażować emocje podczas wizualizacji.

2. Tworzenie sigila (symbol woli dokonanej)

Jak wygląda tworzenie sygila zapewne wszyscy wiedzą i tu również tu procedura nie ulega żadnej zmianie. Gdy już sporządzimy sigila rysujemy go na odrębnej kartce papieru (osobiście polecam kartki z zeszytów gładkich) jak najstaranniej jak się da (w granicach zdrowego rozsądku). Co do samego symbolu winien on przypominać w niewielkim tylko stopniu litry z których powstał.

2 a Wizualizacja woli (dokonanego celu)

Powtarzamy punkt 1 a. Spoglądając czasem na sigil(symbol). Ma to na celu dokładne załadowanie informacje do sigila pełniącego rolę odnośnika. Oczywiście pamiętamy o zaangażowaniu emocji, które również powinny wynikać z dokonanego celu. Wizualizacja jest bardzo ważna nadaje, bowiem kierunek sigilom.

3. Energetyzacja sigila

W tym punkcie ładuję sigila energią. Energetyzacja ta polega na wzbudzeniu w praktykującym energii i przekazaniu jej sigilowi.

Technika energetyzacji sigila przy dostępności żywiołów

Gdy do za oknem szaleje burza, wieje silna wichura lub wschodzi słońce możemy wykorzystać te jakże energetyczne zjawiska do energetyzacji sigila. Osobiście stosuję opracowaną metodą prób i błędów technikę polegającą na próbie odczucia i wizualizacji energii w ciele, szczególnie w okolicach płuc brzucha, ramion i dłoni( mniej więcej taki rejon) połączonych z głębokimi szybkimi oddechami. Chodzi o to, aby odczuć obecność i przemieszczanie się tej energii. Zdarzało mi się energetyzować podczas wichur i wtedy wytworzyłem-zebrałem naprawdę dużo energii. Aby posłużyć się burzą bądź wichurą trzeba po prosto po swojemu zawezwać żywioł np.” Wiejący wietrze dodaj mi mocy” i starać się wizualizując odczuć energię wchodzącą do ciała np. przez dłonie i ramiona do reszty ciała. Gdy zgromadziliśmy już dość dużą ilość energii i czujemy przepływającą przez nas energię - mrowienie, prądy, ciepło lekki dyskomfort?, wtedy przerywamy energetyzacje i wizualizujemy cel dokonany, jednocześnie starając się odczuwać daną pojedynczą emocję, jaką odczuwalibyśmy, gdy cel już by się spełnił po naszej myśli ( np. w przypadku, gdy celem jest dostanie pracy - emocją będzie satysfakcja kładziemy siebie, poczucie własnej wartości). Następnie wedle uznania kończymy tę wizualizację i czując jeszcze energię przepływającą przez ciało, czujemy jak energia i emocja spływają (w rzeczywistości to jedno) ramionami poprzez łokcie do dłoni. Kładziemy dłonie na kartce z narysowanym sigilem i wizualizujemy jak sigil pochłania naszą energię i emocję z dłoni. Możemy poczuć wtedy nieznośne mrowienie w stopach, które stopniowo będzie zanikać - uziemienie nadmiaru energii. Jest to dość dziwne odczucie?.

Technika energetzacji sigila poprzez emocje

Szczególnie przydatnym rodzajem energii są emocje. Emocje można wzbudzić w każdych warunkach, uniezależniając się tym samym od energii pozyskanej z wichur, burz itp. Jak używać emocji napisane jest w artykule EMOCJA - ćwiczenia. Gdy już wzbudziliśmy daną pojedyńczą emocje i podnieśliśmy dość znacznie jej poziom, staramy się odczuć jak energia i emocja spływają (w rzeczywistości to jedno) ramionami poprzez łokcie do dłoni. Kładziemy dłonie na kartce z narysowanym sigilem i wizualizujemy jak sigil pochłania naszą energię i emocję z dłoni. Możemy poczuć wtedy nieznośne mrowienie w stopach, które stopniowo będzie zanikać - uziemienie nadmiaru energii. Jest to dość dziwne odczucie?.

4. Ładowanie sigila - GNOZA

Sigila ładujemy podczas stanu zwanego przez Spara Gnozą. W gnozie mamy kontakt z podświadomym umysłem i wtedy powinniśmy do załadować. Problem leży w tym jak osiągnąć taki stan. Sam Spare twierdził że najlepiej nadaje się do tego stosunek sexualny a dokładniej moment po orgaźmie. Teoretycznie rzecz biorąc podczas stosunku zachodzi jednocześnie energetyzacja i ładowanie sigila, więc czynności tych nie trzeba od siebie oddzielać. Używanie tej techniki jest niemoralne i wielce niewygodne.

[Syphar: Hmm... Ja używam głównie właśnie tej, z tą różnicą, że nie opieram się na faktycznym stosunku (byłoby to nie fair w stosunku do partnerki), ale onanizmu. I w tym nie widzę ani niewygody, ani niemoralności. Poza tym zgodnie ze słowami Spare'a moim zdaniem ów sposób jest najskuteczniejszy.]

Według moich najnowszych obserwacji, podczas koncentracji dużych energii emocjonalnych (ta pochodząca z żywiołów później też jest nasycona emocją) stan zwany gnozą pojawia się automatycznie i nie trzeba go generować. Bardzo wysokie (emocje) lub niskie (medytacja) stany energetyczne doprowadzają w większym lub mniejszym stopniu do zmian stanu umysłu, co inaczej mówiąc jest gnozą. Dlatego gnoza jest zawarta w punkcie 3 energetyzacja sigila i ładowanie sigila (wizualizacja energii nasyconej emocją spływa do sigila na papierze) zachodzi zaraz po osiągnięciu wysokiego stanu energetycznego (mrowienie uczucie przemieszcznia energii) poprzez emocje.

5. Zniszczenie sigila (symbolu na papierze)

Następną czynnością jest zniszczenie sigila poprzez np. spalenia wyrzucenie itp. Najważniejsze aby od tego momentu nie starać się myśleć o sigilu i jak najszybciej o nim zapomnieć. Jest to istotne gdyż w normalnej świadomości oczekiwać będziemy na efekty co zwiększy dystans między między wolą a spełnieniem. Odkryłem że także i w sigilizacji bezpragnieniowość jest istotnym elementem gdyż nie wytwarza dystansu między magiem a jego celem.

Jak widać nie jest to całkiem szablonowy proces sigilizacji. Różnice przeze mnie wprowadzone w moim przypadku znacznie usprawniły ten proces. Zapewne wydają się być bardzo kontrowersyjne, ale poparte są doświadczeniem w praktyce.

Wyjaśnienie skuteczności działania sigili - według mnie

Sigile odwołują się do podświadomego umysłu gdyż tam nie występuje tak wielki dualizm rzeczy, jaki jest w rzeczywistości codziennej. Wyeliminowanie pragnienia powoduje, że znika dualizm i wszystko staje się ze sobą połączone a wtedy może nawzajem na siebie wpływać. Pragnienie tak naprawdę uświadamia nam dystans dzielący nas od celu. Jednak wyeliminowanie go jest niezwykle trudne i może dokonywać się jedynie na poziomie podświadomości, do której najlepiej przemawiają obrazy i symbole. Gnoza wywoływana podczas sigilizacji ma na celu kontakt z tą podświadomością.

Główne techniki magyi Chaosu

Tekst ten, wbrew pozorom, nie będzie mieć na celu nauczenie Was owych technik, a jedynie ukazanie Wam na czym poszczególne polegają. Tylko drobna uwaga na początek: ZAWSZE najważniejsza jest WIARA we własne, bądź obce siły, które będą w stanie spełnić zadanie, a także w powodzenie techniki. Zaczynając:

Sigilizacja

O tejże pisałem wystarczająco dużo w dawnych numerach Strefy, więc krótko i na temat. Jest to technika polegająca na wprowadzeniu sobie do podświadomości przy pomocy silnej wiary i gnozy (czyli zamroczenia) pewnej sugestii. Sugestia ta, wydawana jako rozkaz naszej podświadomości zmusza ją do wykonania polecenia w DOWOLNY, NAJŁATWIEJSZY sposób (umysł ludzki jest leniwy). Należy z tym uważać, ponieważ efekt co prawda zostanie osiągnięty, ale często w sposób zupełnie niespodziewany.

Rytuał

Technika ta jest w pewnym stopniu stosowana w każdym odłamie magyi, z pewnymi różnicami. W przypadku Chaosu mówimy tu raczej o pewnej ceremonii, przygotowanej specjalnie dla danego celu i użytej TYLKO DO NIEGO. Głównie polega znów na oszukaniu swej podświadomości, ale już w sposób silniejszy i bardziej precyzyjny niż sigil. Osiągamy to już nie przez gnozę (choć często jest stosowana jako część rytu), ale, co nieodzowne, poprzez wiarę tym razem głównie w siły zewnętrzne (bóstwa - godformy, duchy, byty astralne). Aby oszukać podświadomość posługujemy się też nieznanym świadomemu umysłowi językiem (składając rytuał jednak wiedzieliśmy co znaczą słowa, więc podświadomość je zna), gestami, symbolami. Częstym przykładem takiego rytu są napisane po Urańsku (najczęściej stosowany język, stworzony zresztą sztucznie) modlitwy do bóstw (godform) w które w danym momencie trzeba wierzyć tak silnie, żeby być ABSOLUTNIE pewnym, że istnieją.

W przeciwieństwie do sigila, rytuał zawiera nie tylko samo polecenie do podświadomości, ale też określenie czasu i SPOSOBU wykonania polecenia. Jest jednak techniką bardziej czasochłonną i trudniejszą.

Servitor

Servitory są CZĘŚCIAMI psyche maga, który wydziela je ze swojej "duszy" (czy jak sobie to nazwiecie), aby służyły mu przez określony okres czasu w określonym celu. Mogą wykonywać dość skomplikowane zadania, w stylu odwracania uwagi pewnych osób, bądź wpływanie na nie w określony sposób. Tworzenie servitora to nic innego, jak praca w stanie alfa przy wizualizacji. Wizualizujemy sobie energię, która wypływa z nas i tworzy kulę przed nami. Następnie nadajemy jej kształt i programujemy servitora, nakazując mu działać tak, jak chcemy i kiedy chcemy. Ostatni etap to nadanie mu "mieszkania", czyli fizycznego odpowiednika (o tym samym wyglądzie), do którego będzie on przywiązany. Gdy będziemy nosić do przy sobie, servitor będzie działał silniej.

UWAGA: Servitor MUSI mieć zaprogramowany czas istnienia - inaczej po pewnym okresie może uzyskać świadomość i uciec (nie zapominajmy, że jest to kawałek NAS), a to działa bardzo ujemnie na naszą psychikę.

Wampiryzm

Ostatnim czasem zauważyłem wciąż rosnące zainteresowanie tym typem ułomności. Coraz więcej młodych duszyczek noszących czarne suknie, lub panów biegających z finezyjnie pomalowanymi twarzami uznaje się za takowe... lecz nie o nich. Elfami z planety Magyi zajmę się kiedy indziej. Obecnie na celowniku znajdują się prawdziwe ułomki (a nie parodiujące elfy) wąpierzami siebie zwące.

Zacznijmy od mniej groźnego okazu. Mianowicie dumnie noszące się osobniki uznające się za nadludzi a w rzeczywistości zwyczajni śmiertelnicy, w dodatku upośledzeni- mają kompletnie wyniszczony system energetyczny. Wampiry PSI i inne tałatajstwo ssące energie.

Jak wiadomo każdy zdrowy człowiek syntezuje energię z otaczającej go pneumy (zgodnie z teorią którą popieram). Konkretniej przy pomocy czakr zasysa ją, a następnie w tych organach ciała duchowego jest ona rozkładana na poszczególne rodzaje i jakości. Jest to proces automatyczny, zupełnie, jak bicie serca, bo jak zapewne Ci czytelniku wiadomo, gdy ciało ludzkie zostanie pozbawione swoich zasobów energetycznych nie jest w stanie żyć sobie dalej spokojnie, zupełnie jak serce. Gdy to przestanie bić, to człowiek też ulatuje. Jednak przejdźmy do rzeczy. Otóż nasz wąpierz ma jakąś dysfunkcję i wadę- samodzielnie nie potrafi syntezować energii, lub pobierać z otoczenia w formie "surowej" stąd "pożycza" ją od bogu ducha winnych nieszczęśników, którzy znaleźli się w złym czasie i złym miejscu. Teraz muszę wtrącić, że zwykle nasz wampirek jest bardzo dumny z siebie, że potrafi kogoś pozbawić sił, z powodu swojej wady czuje dominację i wyższość nad zdrowym organizmem, co jest w mych oczach z lekka patologiczne, lecz cóż...Rozumiem- gdy szlachetny mag chce dodać sobie sił i witalności czyimś kosztem bo jak to mawiają cel uświęca środki. Ale w tym przypadku dobre samopoczucie maga nie jest celem, a dążeniem do osiągnięcia tegoż, zaś chroniczne ssanie w celu przetrwania to jak najbardziej wada i to poważniejsza niż prostata u mężczyzn w słusznym wieku. Dobrze, nasz wampirek już znalazł ofiarę i zaspokoił swe nienaturalne popędy. Zapewne czuje się wyjątkowo dobrze, jest radosny i pełen energii. Zapewne w jego psyche świta myśl, że za pomocą swych "nadludzkich" mocy dodał sobie energii i animuszu, jednak tak naprawdę tylko uzyskał, chwilowo, stan normalnego, zdrowego organizmu. Jednakowoż istnieje jeszcze możliwość, że nasz wampirek się „upił” energią, rozpiera go ona, zapewne znów więc myśli o swej boskości i nadczłowieczeństwie; o tym, że jest łowcą (chyba pcheł i swej nieudolności), a tak naprawdę to załatał zaledwie chwilowo swoją dziurkę energetyczną i uzyskał niewielki bonusik, jaki każdy zdrowy człowiek może uzyskać przez prace z czakrami. Ostatni podpunkt na jaki chcę zwrócić uwagę podczas omawiania tego okazu to "sztuczki i wyczyny astralne". Otóż nasz ułomniaczek wędrowniczek idzie sobie w świat astralny zapolować (czyt. uzupełnić braki) znów na jakiś niewinnych, niechronionych biedakach. I tu znów ma o sobie wielkie mniemanie, bo jaki to on wielki kozak w świecie astralnym, ile tam potrafi. Nic tylko ach i och. A jaka jest prawda? Każdy kto zajmuje się światem astralnym od czterech, może pięciu miesięcy przerobi naszego durnego łowcę na karmę dla kotów, albowiem sam posiada stokrotnie większy potencjał i jeśli będzie mu się chciało (bo prawdopodobnie zakończy sprawę szybko i boleśnie), to weźmie naszego pseudodrapieżnika na przetrzymanie. Oczywiście podane tu fakty nic nie dadzą, bo zapewne nasi ułomni "bracia mniejsi" natychmiastowo się oburzą i stwierdzą, że jestem kłamcą. Cóż nie dla nich to pisze, lecz dla ludzi myślących.

Przejdźmy do następnego typu. Jeszcze bardziej zadufany w sobie i dumny. Wąpierz emocjonany. Otóż ten okaz ma to do siebie, że czerpie energie z różnorakich emocji i uczuć. Ot- inna wersja pijawy, tylko tym razem o tyle gorsza, że często nieświadoma (te nieświadome zwykle nie są tak dumne z siebie jak uświadomieni pobratymcy, zaś uświadomieni będą dążyli do manipulacji otoczeniem w celu wywołania korzystnych [dla siebie] emocji/skutków). Defekt na tle energetycznym ten sam, lecz tylko inny sposób pobierania*. Wydaje mi się, że ten typ jest mocniej upośledzony od powyższego z powodu często nieuświadomionego ssania, cóż jedyna zaleta, że taka głupia bestyjka wysysa też różnorakie śmieci i syfy jakie człowiek w sobie nosi, stąd polecam litować się nad tymi osobnikami, niech swoją dumą wyrównują sobie kompleksy w postaci bycia odkurzaczem, co wyzwala zdrowych od odpadków. (Jednak zdrowa jednostka płaci za to cenę własnej energii, lecz co lepsze- żyć w chlewie, czy zapłacić komuś by ten chlew zabrał z sobą?).

Nadchodzi moment na prezentacje "serca ciemności", czyli zdobywców pucharu niedorozwinięcia i fantazmatu czyli Sanguinarian. Otóż te ludzkie ułomki nie dość, że posiadają, tak jak i poprzednie okazy, uszkodzony system energetyczny, to jeszcze są specyficznymi fetyszystami. Mianowicie czują pociąg do prawdziwej ludzkiej krwi. Swoją drogą ciekawe, czy robią z niej kaszankę, lecz to już inna kwestia. W tym przypadku mechanizm działania wygląda następująco: organizm nie jest w stanie, jak u zdrowej jednostki, samodzielnie syntezować energii na wystarczającym poziomie, (tyle, że o ile w powyższych przypadkach rozważać mogliśmy uszkodzenie meridian, lub czakr, to w tym przypadku jest to winą jakiejś podświadomej skazy psychicznej, leżącej u podstaw hegemonikonu.) i potrzebuje stymulatora w postaci fetyszu, jakim jest krew innej jednostki żywej** (popatrz czytelniku na jej symbolizm)***. Po zażyciu stosownej ilości krwi podświadomość naszego wąpierza "odkręca kurek" przez co wampir, przez krótki okres czasu, syntetyzuje energię z pneumy, jak normalna jednostka, a nawet produkuje jej niewielką nadwyżkę (to ona odpowiedzialna jest za stan bliski euforii, którego doznaje po opiciu się cudzą krwią). No dobrze, mechanizm już znamy, lecz pozostaje kwestia druga- czyli nasi mali fetyszyści i ich chorobliwa duma. Aż płakać mi się chce, gdy słyszę ich bełkot o przynależności do wyższej rasy, głupie słowa i teksty mitologizujące to upośledzenie, jak też i ich standardowy styl obnoszenia się wobec "pokarmu" (miejmy na uwadze fakt, że pokarm jest zdrowy, a domniemany nadludzki drapieżnik to, tak naprawdę, upośledzony energetycznie fetyszysta... aż śmiech wzbiera nieprawdaż?). Cekam jeno tylko, aż grupka neurotyków będzie biegać do dentystów, błagając o wstawienie kłów, by udowadniać swą nadludzkość (przy czym człowiek będzie im te kły wstawiał). Jedyne co mogę napisać o tych okazach, ech... Zgroza, Zgroza, Zgroza. Jak można być tak nieudanym.

Mam nadzieję, że choć trochę naświetliłem Ci czytelniku problem, jak i przybliżyłem to plugastwo. Jeśli kiedykolwiek pozytywnie spoglądałeś na tych biednych małych schorowanych człowieczków z fascynacją, lub, co gorsza, nadal spoglądasz- kup sobie młotek i wybij głupotę z głowy. Jeśli natomiast jesteś z tych, co pragną stać się wampirem- kup sobie strzelbę na słonie i strzel w swą pustą gotycką makówkę. Będzie o jeden odpadek mniej, bo jesteś zdrowy, a chcesz stać się chorym. Normalną resztę o zdrowych poglądach pozdrawiam i żegnam do następnego razu.

Dodatek od „korekty technicznej”: *Autor celowo posłużył się ogólnikiem (w celu wywołania oburzenia mas podpuszczanych i do dyskusji zażartej, a burzliwej). Dla dociekliwych: w wyniku „wyciąganych” emocji u wampirów emo uruchamiają się mechanizmy produkcji energii. W tym przypadku: emocja= katalizator. **Jako „jednostka żywa” występuje TYLKO inny człowiek tzw. „dawca” *** Egregora krwi jest, bodajże, tuż po chrześcijańskiej, najsilniejszą. Wierzenia ludów, zwanych dziś „prymitywnymi”, większość czynności magyicznych, szamańskich, były, w ten, czy inny sposób, związane z krwią. Zresztą, nawet i dziś, krew jest utożsamiana z życiem, jest, nadal, w jakimś stopniu jego symbolem. Stąd egregora ta jest naprawdę potężna, zwłaszcza, że nadal jest mocno zakorzeniona w ludzkiej świadomości i podświadomości. (Akati)

Rytuał otwarcia Wiru

Czym jest Wir?

Wir jest kieszonkowym wszechświatem, tworzonym przez Maga Chaosu w różnych celach. Jest przesyconą Wolą manifestacją magicznej energii i radykalnym zakłóceniem czasu i przestrzeni. Może także służyć do zakrzywienia przestrzeni, tak, aby był magicznym "skrótem" między dowolną liczbą miejsc ziemskiej przestrzeni/czasu. Proces tworzenia wiru jest sam w sobie naśladownictwem tego, jak z pierwotnego chaosu wyłaniają się rozmaite dualizmy.

Rytuał

Stań prosto.

Weź kilka głębokich oddechów, rozluźnij się.

Tupnij lewą stopą i wykrzyknij HUT ("start")

Rozwiedź oba palce wskazujące, a następnie połącz je przed sobą. Powiedz XIQUAL UDINBAK, co oznacza "zamanifestuj chaos". Wyobraź sobie świetlny punkt na końcu swoich palców.

Rozłącz palce, rysując nimi przed sobą pionową linię. Powedz XIQUAL UZARFE, D'KYENG. Oznacza to, mniej więcej, "zamanifestuj aethyr, stała Plancka". Aethyr jest pełen potencjału, stała Plancka jest zupełnym skurczeniem się. Zwizualizuj na górze linii astrologiczny symbol Saturna, a na dole grecką literę psi.

Znów przywiedź do siebie palce wskazujące, lecz utrzymuj wizualizację linii i symboli na jej końcach.

Narysuj teraz palcami linię prostopadłą do poprzedniej, mówiąc XIQUAL KUDEX, EACHT (zamanifestuj światło i ciemność). Po obu końcach linii zwizualizuj odpowiednio kulę światła i kulę zupełnej ciemności.

Powtórz krok 6.

Narysuj kolejną linię, nachyloną do dwóch poprzednich pod kątem 45 stopni. Powiedz XIQUAL ASHARA, DIJOW - zamanifestuj ogień i powietrze (oznaczają one także ogień i czas). Można tu użyc różnych symboli do ich oznaczenia, włączając w to osobiście zrobione sigile. Poleca się użyć alchemicznych trójkątów.

Powtórz krok 6.

Narysuj czwartą linię prostopadłą do tej w kroku 9, mówiąc XIQUAL THALDOMA, NOBO (woda i ziemia, lub przestrzeń i masa). na jej końcach również wyobraź sobie odpowiednie symbole.

Daj sobie trochę czasu, aby być pewnym, że dokładnie i w pełni wizualizujesz wszystkie linie i symbole. Nie kontroluj koloru, w jakim sie one ukazują, on przyjdzie sam (jest to jeden ze sposobów na to, aby odkryć swoją oktarynę)

Powiedz XIQUAL ONGATHAWAS (zamanifestuj wir), i uczyń lewą ręką gest sugerujący, że przed tobą toczy się koło w kierunku ruchu wskazówek zegara. Może to być kiwnięcie palcem, jak i zamach całym ramieniem, zależnie od tego, jak czujesz, ze jest odpowiednio.

Używaj swojego oddechu do przyśpieszenia obrotów koła. Z każdym wdechem i wydechem przyśpieszaj kręcenie. Rób tak, aż wir stanie się trójwymiarowy, tak, jakbyś mógł włożyć w niego rękę.

Twój wir jest teraz otwarty! Wykrzyknij XIQUAL CHOYOFAQUE (zamanifestacja dzieła chaosu), lub, jeśli tego wymaga rytuał, do którego chcesz przystąpić, jakieś inne zdanie. Może byc ono w ddowolnym języku, to nie ma znaczenia.Użycie dziwnego języka takiego jak barbarzyński Urański pozwala ominąc świadomy umysł i jego cenzurę.

Wykonaj to, co miałeś zamiar zrobić.

Kiedy jesteś pewien, że skończyłeś, jeszcze raz wzmocnij wizję.

Wyciągnij palec wskazujący lewej ręki i zapytaj ANGBIX (jak?) Potem palec środkowy i zapytaj POHUTH? (dlaczego)?, a w końcu kciuk i zapytaj WOKAC? (co?). To trzy podstawowe pytania materializmu/nauki, duchowości/religii i magii, wedle eonicznych teorii Carolla.

Widzisz trójkąt, jaki tworzą te trzy palce? Zwizualizuj go jako coś twardego, coś w rodzaju wyłącznika. Zakręć "korbą" w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, aby zamknąć wir, krzycząc AEPALIZAGE, "immanentize the eschaton."

Rytuał ten można dość swobodnie dopasowywać do swoich upodobań i do odprawianego rytuału.

Kurs magyi ceremonialnej - lekcja 1.

Myślę, że mało jest kursów magyi ceremonialnej, ale takich od podstaw. Dlatego właśnie postanowiłam opracować ten oto, od samiuśkich podstaw. Postaram się również ograniczyć zbędne teorie. Co tu dużo pisać, zaczynamy. A, no i jeszcze jedno: będę go opracowywać głównie na podstawie książki „Magia” J. H. Brennana, gdyż uważam, że jest to bardzo dobry podręcznik.

Zacznijmy od tego, że magyia działa, ale oczywiście nie zawsze. Jest coś, bez czego nawet najbardziej skomplikowane zaklęcie nie spowoduje tego, do czego zostało stworzone: a mianowicie, chodzi o wiarę. Wiarę w magyię, we własne siły. Naprawdę trzeba uwierzyć. Nie należy się jednak spodziewać natychmiastowych rezultatów, bo to nie jest tak, że np. po wypowiedzeniu słowa „Lumos” zapala się światło na końcu różdżki, co to, to nie (taki sobie przykład z „Harry'ego Pottera” :)). Prawdziwa magyia działa w bardziej subtelny, naturalny sposób, ale jednak... działa! Trzeba pamiętać, że magyia ceremonialna to nie takie zwykłe „czary-mary”, ale ciągły trening umysłu, medytacja... Trochę trzeba z siebie dać. No, ale naprawdę warto :).

Dosyć paplaniny, od czegoś zacząć trzeba. Najlepiej od medytacji (zapraszam do działu Parapsychologia, tam wszystko o medytacji, tu nie będę się rozpisywać). Medytacja jest moim zdaniem najlepsza na początek, ale nie powinno się z niej rezygnować nawet, gdy przejdzie się do magyi wyższej. Jest ona kluczem do podświadomości, do głębi siebie. Dobrze jest wyrobić w sobie nawyk relaksacji/medytacji zaraz po przebudzeniu lub przed snem. W ciągu dnia trudno jest stworzyć odpowiednie warunki. Tak więc po pierwsze - systematyczna medytacja.

Po drugie - dziennik snów. Najlepiej od dziś zacznij w oddzielnym zaszycie zapisywać swoje sny, zaraz po przebudzeniu. Nawet jeśli nie pamiętasz snu, zanotuj w zeszycie, obok daty, coś w stylu „nie pamiętam snu”. Po co to? A po to, by wyrobić w sobie nawyk zapisywania marzeń sennych zaraz po przebudzeniu. Pod snem dobrze jest zamieścić swoją interpretację. I nie radzę korzystać z senników, gdyż ten sam symbol może dla Zdzisia oznaczać jedno, a dla Krysi drugie. Dla przykładu: kiedy mojej cioci przyśnią się grzyby, znaczy to, że ktoś z jej rodziny będzie chory (serio!), a za to w senniku pisze, że grzyby to coś z pragnieniem wolności i z miłością. Tyle o snach.

Podsumujmy arcykrótką lekcję nr 1: regularna medytacja i zapisywanie snów. Czemu na początek tak mało? A bo tak :). Po niedługim czasie, kiedy wyrobisz w sobie nawyk systematycznej medytacji i zapisywania snów, przejdź do lekcji nr 2.

Kurs magyi ceremonialnej - lekcja 2.

Teraz, po opanowaniu w miarę medytacji i po założeniu dziennika snów, czas dowiedzieć się, jak przygotować miejsce do pracy, jak je „oczyścić”

Pomieszczenie, w którym będziesz uprawiał magyię, musi być oczywiście schludne i czyste, i jest to oczywiście bardzo ważne dla magyi. Ale pisząc o oczyszczeniu, chodziło mi również o coś innego. Miejsce pracy trzeba oczyścić astralnie. Stworzysz tym „świętą przestrzeń”, miejsce, w którym będziesz bezpieczny. Poza tym musisz ochronić to miejsce tak, by pozostało czyste i wolne od wpływów zewnętrznych podczas trwania praktyk magyicznych.

Najprostszą metodą przygotowania miejsca pracy jest jego okadzenie. Musisz po prostu zapalić kadzidło i obejść z nim wszystkie kąty pomieszczenia. Palenie kadzidła wywodzi się z tradycji szamańskich, a teoria głosi, że dym w jakiś sposób przenika zarówno świat fizyczny, jak i astralny. Okadzenie to najprostszy sposób oczyszczenia pomieszczenia, jest to zarazem niezbędne minimum. Są jeszcze bardziej „zaawansowane” sposoby.

Jednym z nich jest użycie kryształów kwarcu. Co w kryształach jest takiego wyjątkowego? Otóż wszystko ma swój astralny odpowiednik, który trochę się różni od wyglądu fizycznego. A kryształy mają tą rzadką cechę, że ich astralny odpowiednik dokładnie odzwierciedla ich budowę fizyczną. „Kryształ funkcjonuje jak wrota do poziomu astralnego, na których zawsze można polegać. Jest on także jedynym w swoim rodzaju kanałem i ogniskiem, w którym skupiają się energie astralne” - jak pisze w swojej książce „Magyia” J. H. Brennan. Dlatego właśnie kryształy są idealne do stworzenia świętej przestrzeni. No, ale jakoś trzeba się do tego zabrać.

Potrzebne będą 4 lub 6 kryształów, ostro zakończonych. Nie muszą być duże ani zupełnie przejrzyste. Musisz pamiętać, by je oczyścić, najlepiej w litrze wody źródlanej z dodatkiem dwóch łyżek soli morskiej. Ponadto kryształy lubią słonko, dobrze jest więc je położyć np. na dobrze oświetlonym parapecie. A teraz, jak utworzyć święte miejsce za pomocą kryształów:

Masz do wyboru 2 sposoby. W pierwszym trzeba wykorzystać 4 z sześciu kryształów. Ułóż je w rogach pomieszczenia, zaostrzonymi końcami do środka, jak na rysunku 1:

1.Przecinające się linie wskazują główne drogi energii astralnej. Pomieszczenie jest niemal natychmiast oczyszczone. Do drugiego sposobu potrzebne jest już 6 kryształów. Układamy je w kształt heksagramu, również ostrymi końcami do środka, jak na rysunku 2:

2.Tym razem pomieszczenie jest nie tylko oczyszczone, ale i chronione. Święte miejsce znajduje się w środku heksagramu.

Co zrobić, gdy nie mamy pod ręką kryształów? Wtedy można wykonać rytuał odpędzania (duchów) mniejszego pentagramu. Najlepiej już od dziś zacząć wykonywać go codziennie. Zwiększy to twoją koncentrację i zdolność wizualizowania. Od tej pory powinieneś założyć diariusz magyiczny. Zapisuj w nim: datę, godzinę, fazę księżyca, emocje, warunki pogodowe, nazwę wykonanego rytuału, wykonanie i rezultat. Zapisy w swoim dzienniku każde wykonanie rytuału odpędzania (duchów) mniejszego pentagramu, innych rytów też.

Powracając do rytuału: zapewnia on oczyszczenie i ochronę aż do tzw. „przypływu tattvy”, tj. do kolejnego wschodu lub zachodu słońca.

Powoli lekcja 2. dobiega końca. Podsumujmy: z lekcji pierwszej prowadzimy dziennik snów i medytujemy przynajmniej raz dziennie, a z drugiej dochodzi nam jeszcze ryt odpędzania (duchów) mniejszego pentagramu. Pamiętaj, że powinno się go wykonywać codziennie, i na pewno będzie to z korzyścią dla ciebie.

Kurs magyi ceremonialnej - lekcja 3.

Wszyscy żyjemy w tym samym materialnym, wydawałoby się, że stałym świecie. Jednak czy jest on taki naprawdę? Kiedyś myślano, że atomy są najmniejszymi `klockami' budującymi wszechświat. Potem odkryto, że w ich wnętrzu znajduje się przestrzeń i parę jeszcze mniejszych cząsteczek...

Wszyscy od chwili narodzin mamy coś pozornie stałego. Chodzi mi o ciało. Nie ma co się do niego przywiązywać, ponieważ co 7 lat jest ono całkowicie odnawiane... tzn. po tym czasie nie ma w nim już ani jednej cząsteczki z tych, które tworzyły je na początku.

„Uczeni obliczają, że (...) twoje ciało zawiera około miliona atomów pochodzących z ciała Jezusa Chrystusa. Niestety masz w sobie miliona atomów Adolfa Hitlera i kolejny milion Dżyngis Chana. Zderzają się one (dosłownie) z atomami z odległych gwiazd, z głębin mórz, z atomami wyrzucanymi przez wulkany, wydalanymi przez ośmiornice i zarazki.” *

Twoje ciało obecne różni się od tego, które miałeś, rozpoczynając czytać tą lekcję. Wniosek z tego taki, że ciało ciągle wiruje, ciągle się zmienia...

Twoje Ja pozostaje jednak cały czas to samo. Błędnym jest więc pogląd, że umysł jest jedynie wytworem ciała. Poza tym, pomimo zmian, jakie w tobie zachodzą, ciało jest ciągle to samo... Musi więc istnieć coś w rodzaju `wzorca', coś, co powoduje, że nowe atomy zajmują to miejsce, które powinny. Twoje ciało podlega tym samym prawom, co reszta materii, można więc założyć, że stanowisz jedność ze wszystkim... Właśnie to scalenie umożliwia magyię.

Stanowisz cząstkę Wszechświata. Wszechświat jest częścią ciebie. To znaczy, że nie jesteś bezradny wobec sił przyrody, ale możesz działać, możesz zmieniać swój Wszechświat. Tak jak swoje ciało. I to jest właśnie magyia - sztuka wprowadzania zmian we Wszechświecie.

Wyobraź sobie, że śnisz i nagle zdajesz sobie z tego sprawę. Wiesz, że śnisz, a jednocześnie nie przerywasz snu. Jak wiadomo, zjawisko to jest naprawdę możliwe. Jednak, gdy śnisz, a nie jesteś tego świadomy, wszystko, co cię otacza, wydaje się prawdą. Potwory cię przerażają, raz czujesz ciepło, raz zimno i myślisz, że świat, który cię otacza jest prawdziwy...

Pomyśl, że twoje obecne życie jest niczym więcej, tylko takim snem, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że śnisz, możesz robić wszystko... I tak też jest w istocie! Musisz tylko obudzić w sobie samoświadomość, a będziesz czynił cuda...

Przebudzenie się w świecie fizycznym nie jest tak naprawdę niczym prostym, a już pozostawanie w tym stanie cały czas - praktycznie niemożliwe. Jednak o ile w tej chwili jesteś świadomy swego ciała fizycznego - po prostu czujesz, doświadczasz go - to inna jest już sprawa z drugim ciałem - eterycznym. Nie możesz go w tej chwili dotknąć ani zobaczyć w lusterku. Można jednak uświadomić sobie jego istnienie, poczuć je, a w niektórych przypadkach nawet zobaczyć, ale o tym później.

Twoje ciało eteryczne jest właśnie tym, o czym pisałam wcześniej - matrycą, wzorcem dla atomów w twoim ciele. Utrzymuje ono wszystko „w ryzach”.

Posiadasz jeszcze jedno ciało - astralne. Jest ono subtelniejsze od ciała eterycznego. Można by nazwać je ciałem wyobrażeniowym. Czemu? A to za chwilę :)

Wokół ciebie jest energia. Wszędzie. A twoim zadaniem jest nauczyć się ją pobierać (przyda się również do działań magyicznych). Wydawałoby się, że powinieneś to robić bez problemu, jesteś przecież cząstką wszechświata. Ale na przeszkodzie stoi ci m.in. stres. Oto ćwiczenie, jak się od niego uwolnić.

Pamiętaj o systematyczności. Codziennie poświęć na ćwiczenie relaksacji chociaż parę minut. Najlepiej robić to wczesnym rankiem, ponieważ wtedy najmniej spraw nas rozprasza.

Metoda ta jest bardzo podobna to tej, która pomaga wejść w stan alfa. Na początek zacznij ćwiczyć w łóżku. Połóż się na plecach, ręce wzdłuż ciała. Aby się całkiem odprężyć, trzeba sobie najpierw zdać sprawę z napięcia. Zacznij od naprężania mięśni - najpierw stopy. Podkurcz palce, utrzymaj je w tej pozycji tak długo, aż poczujesz, że ci drętwieją. Wtedy rozluźnij je.

Następnie wypręż stopy. Gdy poczujesz dyskomfort - rozluźnij.

Potem przejdź do mięśni łydek - napręż i rozluźnij.

Postępuj tak z całym ciałem. Posuwaj się powoli w górę, ni pomijając żadnej partii mięśni. Nie zapomnij o głowie - napręż mięśnie, a potem rozluźnij.

Kiedy „przerobisz” już wszystkie partie mięśni, napręż całe ciało. Potem rozluźnij się i odpręż. Stosuj świadomą relaksację codziennie.

Kiedy już zyskasz lepszą wprawę, najlepiej będzie, jak rozstaniesz się z łóżkiem. Dlaczego? Ponieważ istnieje ryzyko, że zaśniesz, a jak zaśniesz na krześle, to spadniesz i się obudzisz ;).

Teraz czas na ćwiczenia oddechowe. Wywodzą się one z jogi, mogą wywołać zaburzenia u osób z zachodu, dlatego na początek nie przesadzaj z trenowaniem. Zacznij od trzech minut, dodawaj po minucie co parę tygodni. Jeśli będziesz miał jakiekolwiek problemy, przerwij ćwiczenie.

I jeszcze jedno: w tym ćwiczeniu trzeba wstrzymywać oddech. Należy to robić przeponą, a nie przez zaciskanie gardła.

Teraz ćwiczenie:

Po pierwsze, wypuść powietrze z płuc. Nie musisz robić tego całkowicie, nic na siłę. Weź oddech, licząc w myśli do czterech. Jeśli weźmiesz pełny oddech zanim skończysz liczyć, dostosuj do niego tempo liczenia.

Następnie, licząc (w myśli) do dwóch, wstrzymaj oddech.

Potem wydech, licząc do czterech.

Po wydechu wstrzymaj oddech, licząc do dwóch.

I tak w kółko.

Powtarzaj to codziennie. Gdy już nauczysz się tego sposobu oddychania, stanie się on automatyczny, ponieważ twoja podświadomość przejmie kontrolę i zacznie pracować za ciebie. Stwierdzisz też, że zacząłeś wdychać więcej powietrza niż przedtem. To dobrze, dzięki temu będziesz bardziej odprężony. Poza tym twoja podświadomość będzie kojarzyć oddech w rytmie 2/4 z relaksacją. Umiejętność ta jest pożyteczna nie tylko ze względu na korzyści okultystyczne.

Teraz trudniejsze zadanie.

Poprzez opanowanie sztuki relaksacji przełamuje się barierę odgradzającą od oceanu energii duchowej. Teraz musisz otworzyć kanały, którymi energia ta będzie mogła przepływać.

Powróćmy teraz do ciała eterycznego i astralnego.

„Ciało eteryczne jest naszym niewidzialnym sobowtórem. Przenika przez nasze ciało fizyczne. (...) jest to zasadniczy wzorzec sił, według którego zbudowane jest nasze ciało fizyczne. Jest ono bliższe materii niż umysłowi. Należy do poziomu materialnego tak jak elektryczność czy magnetyzm. Wydaje się, że działa jak ogniwo między ciałem fizycznym a umysłem.

Cało astralne leży krok dalej za ciałem eterycznym. I ten krok wprowadza nas we właściwe królestwo psyche. Surowcem ciała astralnego jest umysł, a ściślej mówiąc, wyobraźnia.” *

Niestety, nie można w sposób naukowy udowodnić istnienia ciała astralnego, można jednak je poczuć. Technika, która na to pozwala, za bardzo nie należy do magyi, ale pomoże ci zyskać świadomość ciała astralnego.

Poproś kogoś, aby ci przeczytał instrukcje albo nagraj je na magnetofon. Ćwiczenie wykonuj w domu albo na dworze, ważne, żebyś miał dużo przestrzeni do poruszania się. Stań swobodnie, nieruchomo, ręce wzdłuż ciała. Poczuj, jak ono odpoczywa. Skoncentruj się na swoim ciele, uświadamiając sobie, że stoisz.

Następnie podnieś prawą rękę, uświadamiając sobie jednocześnie doznania płynące z tego ruchu. Postaraj się żywo je zapamiętać.

Po chwili opuść rękę, cały czas zwracając uwagę na odczucia fizyczne. Powtórz podnoszenie i opuszczanie kilkanaście razy.

Kiedy już skończysz, przypomnij sobie odczucia podnoszenia i opuszczania ręki, następnie wykonaj tez ruch w wyobraźni. Zrób to tak żywo i realistycznie, jak tylko potrafisz.

Następnie na przemian podnoś fizyczną i wyobrażoną (astralną) rękę.

Teraz powtórz cały proces z lewą ręką.

Gdy to zrobisz, możesz przejść do kolejnego etapu ćwiczenia.

Wysuń ręce do przodu i powtórz to kilkanaście razy, potem wykonaj to z rękami astralnymi, a po tym - na przemian.

Teraz ręce fizyczne do tyłu, ręce astralne do tyłu i na przemian.

Po skończeniu tej części ćwiczenia rozluźnij się i stój nieruchomo.

Teraz zrób ciałem fizycznym krok w prawo (jak szermierze). Powróć do pozycji wyjściowej i powtórz kilka razy. Następnie zrób to samo ciałem astralnym, a potem powtórz ten ruch na przemian ciałem fizycznym i astralnym.

Teraz to samo, tyle że w lewą stronę.

Następnie wykonaj najciekawszą część ćwiczenia:

Ciało fizyczne - wykrok w lewo, powrót, wykrok w prawo.

Ciało astralne w lewo i powrót.

Ciało fizyczne w lewo i powrót.

Ciało fizyczne w prawo i powrót. Ciało fizyczne w prawo i powrót.

Ciało fizyczne w lewo i powrót.

A teraz ciało astralne w prawo i jednocześnie ciało fizyczne w lewo.

Przywróć oba ciała do pozycji wyjściowej.

Ciało astralne w lewo, a fizyczne w prawo, i znów powrót do pozycji wyjściowej.

Wykonuj to ćwiczenie na przemian w lewo i prawo, za każdym razem ruszając się ciałem fizycznym i astralnym w przeciwnych kierunkach.

Za pomocą tego ćwiczenia powinieneś nabrać świadomości ciała astralnego.

Praca z pomniejszymi bóstwami

Na początek chciałbym wyjaśnić pojęcie pomniejszego bóstwa. Żyjemy w nieszczęśliwym czasie XXI wieku. Ludzie zapomnieli w większości o swoim dziedzictwie przodków, jakim jest wiara w wielu bogów. Został jeden. Który się nazywa po prostu Bóg?. Samo stwierdzenie jest na tyle abstrakcyjne, że w sumie wyznawanie go jest siłą wiary samą w sobie. Nie ma przy tym pomocy z, zewnątrz ponieważ polegamy tylko na naszej wierze. Już Jezus Chrystus mówił Twoja wiara cię uzdrowiła;. Nie On. Tylko wiara chorego.

Teraz cofnijmy się wstecz. Mamy wczesną starożytność. Kiedy w średniowieczu średnia długość życia wynosiła ok. 45 lat, to w starożytności taka średnia dochodziła do?60. Średniowiecze jest dalszą epoką, a mimo to bardziej prymitywną. Czemu? Ponieważ była inna wiara. Poprzez medycyna nie rozumiano leczenie ciała, ale również psychiki i duchowości, co dzisiejsza medycyna odkryła niedawno. Lecz ich wiara nie była pusta. Modlili się do swoich Bogów. Lecz ci bogowie nie są pustą personifikacją sił natury i świata. Bo taką siłą sprawczą jest myśl. A myśl jest rzeczą ludzką, ale i boską...

No, więc na początku był chaos. Tak. A potem nastał porządek, czyli człowiek. Nie był on energią, więc musiał to wszystko poukładać, bo nie był w stanie chaosu pojąc. Mógł to zrobić, bo myślał. A myśl kształtuje energię. I z takiej energii zaczął tworzyć bogów. Tak, więc wyłonił się Uranos, Gaja, Kronos, potem Zeus i cała reszta. Tak się działo na całym globie. Bogów było mnóstwo. A wiara ludzka dawała mi moc. Ponieważ żyli z wiary i dla niej robili cuda. Bogowie nadal kochają jak się o nich wspomina, dalej kochają jak ktoś robi coś dla nich, I są w stanie za to wynagrodzić.

Teraz została kwestia jak. Są różne ruchy neopogan, wiccan i druidów. Starają się przywrócić starą wiarę, ale im się to tak łatwo nie uda. Ponieważ robiąc grupę, robią kościół. A w mentalności ludzkiej kościół to zło. Dlatego ja preferuje prywatną pracę z bóstwami.

Praca z bóstwami zależy od stopnia rozwoju. Dla zwykłego neopoganina praca zazwyczaj kończy się coraz gorszym samopoczuciem, aż końcu chorobą psychiczną. Spowodowane jest to tym, że oddając się bóstwu udostępnia mu swoją energię, z której to bóstwo korzysta kosztem żywiciela. Dlatego zachęcam na początku do rozwoju duchowego i energetycznego przez rozmaite praktyki, które są teraz równie dostępne w Internecie jak modlitwa różańcowa. Kiedy już stwierdzimy, że posiadamy odpowiedni poziom energetyczny oraz odpowiednią wiedzę teoretyczną pozwalającą nam określić, jakie atrybuty przypisali ludzie podmiotowi naszych praktyk możemy przystąpić do pracy z bóstwem?·

Kiedyś bóstwa czczono na każdym kroku. Teraz nie bardzo ze względów społecznych jest taka możliwość, ale jak w domu panuje tolerancja możemy się zaopatrzyć w ołtarzyk w pokoju lub ogródku. Możemy nosić talizman poświęcony jakiemuś bóstwu. Tak żebyśmy zanosili nasze myśli do niego. Bo myśl to dla niego siła. Kiedyś przed każdą pieśnią tworzono inwokacje, w której ofiarowywano pieśń bogu. Jeśli posiadamy talenty artystyczne to Apollo się ucieszy.

Kiedy już zasilimy bóstwo energią i stworzymy więzi, czas na zaklęcia? Służyły one do nakłaniania bóstwa do wykonania danego celu. Zaklęcia są dostępne w Internecie, są również jeszcze zapiski ze starożytności jak to wyglądało i na tej podstawie polecam tworzyć własne teksty i ich używać. Lepiej wpływają na podświadomość. Trzeba uważnie myśleć nad tym, co mówimy, ponieważ bardzo często prośba jest przeinaczana. Bogowie myślą inaczej, dlatego trudno niekiedy z nimi znaleźć wspólny język.

Zaklęcie samo w sobie nie wiele da. Lepiej jest je połączyć z rytuałem. Kiedy już znajdziemy się przy ołtarzyku, potoczmy się magicznym kręgiem, przygotujmy ofiarę? Ofiara powinna być zależna od rodzaju bóstwa, a jeśli nie stać nas na ofiarę to porządna dawka energii też jest dobra. Trzeba zaznaczyć, że ofiara jest za coś. Za konkretną rzecz, która jest wyrażona w zaklęciu. Na koniec całości, która powinna posiadać klimat, co podniesie naszą wiarę, należy podziękować bóstwu za pracę i odesłać go z kręgu na własny plan.

Dla bardziej zaawansowanych ludzi mających do czynienia z wędrówkami szamańskimi, channelingiem i oobe proponuje spotykanie się z bóstwami na ich planach. Bóstwa linkuje się 4 okiem, które jest umieszczone ponad 3 okiem. Przed kontaktem polecam je najpierw rozwinąć, ponieważ bez treningu ta czakra dosłownie piecze. Przez link można wymieniać zdania. Sama rozmowa jest trudna i na początek polecam oddanie na chwile pod kontrole ciała, aby bóstwo mogło przesyłać obrazy. Dzięki temu wzbogacamy naszą wiedzę i doświadczenia poza fizyczne, których nie ma w książkach.

Łącząc te metody uzyskujemy mieszankę, dzięki której możemy zadbać o nasz rozwój. Za odpowiednią ofiarą w czasie rytuału po pierwszej części zaklęcia, które sami ustalamy wchodzimy na poziom kontaktu pozazmysłowego. Tam prosimy o rozwój i pryzmując postawę pasywną pozwalamy się rozwijać. Po kontakcie składamy ofiarę i podziękowania.

Rytuał odpędzania (duchów) mniejszego pentagramu

1. Przejdź do wschodniej części pokoju i stań z twarzą skierowaną na wschód.

2. Wykonaj krzyż kabalistyczny.

3. Nakreśl pentagram (pięcioramienną gwiazdę). Wizualizuj linie pojawiające się w błękitnym ogniu, takim samym, jaki powstaje przy spalaniu spirytusu metylowego. Należy to robić przed sobą w powietrzu, złączonymi palcami wskazującym, i środkowym. Ramiona pentagramu nakreśl w następującej kolejności: A, B, C, D, E i z powrotem do A, tak jak na rysunku 1.:

Punkt A powinien znajdować się mniej więcej na wysokości lewego biodra. Punkt B powinien być wyznaczony zasięgiem wyciągniętej prawej ręki. Ponieważ pozostałe punkty są w odpowiedniej odległości, zakreślona przez ciebie gwiazda będzie całkiem duża.

4. Przekłuj gwiazdę wyciągniętymi palcami.

5. Wibruj YHVH (Jot-He-Vav-He), wyobrażając sobie, że dźwięk ucieka od ciebie w nieskończoność.

6. Przesuń się na południe zgodnie z ruchem wskazówek zegara, trzymając cały czas wyciągniętą przed siebie rękę. Wyobraź sobie, że rysujesz linię w błękitnym płomieniu, tworząc ćwiartkę koła, kiedy dochodzisz na południe.

7. Zakreśl teraz drugi taki sam pentagram jak poprzednio, przekłuj go i wibruj Adonai (A-Do-Nai).

8. Przesuń się na zachód zgodnie z ruchem wskazówek zegara, trzymając cały czas wyciągniętą przed siebie rękę. Wyobraź sobie, że rysujesz dalszy ciąg koła.

9. Nakreśl teraz trzeci pentagram, taki jak poprzednie, przekłuj go i wibruj Eheieh (E-He-Jeh).

10. Przesuń się na północ zgodnie z ruchem wskazówek zegara, trzymając cały czas wyciągniętą przed siebie rękę. Wyobraź sobie, że rysujesz dalszy ciąg koła.

11. Zakreśl teraz czwarty pentagram, też taki jak poprzednie, przekłuj go i wibruj AGLA (Aj-Ge-La).

12. Zakreśl teraz czwarty pentagram, też taki jak poprzednie, przekłuj go i wibruj AGLA (Aj-Ge-La).

13. Stojąc z twarzą zwróconą na wschód, wyciągnij ramiona na boki, tak żeby utworzyć krzyż.

14. Wibruj „Przede mną Rafael”. Wizualizuj postać wysokiego archanioła w świetlistej, jedwabnej, żółto-fiołkowej szacie, stojącą bezpośrednio przed tobą. Wyobraź sobie chłodny powiew dochodzący z tego miejsca.

15. Wibruj „Za mną Gabriel”. Wizualizuj drugą wysoką postać archanioła w świetlistej błękitno-pomarańczowej szacie, trzymający w dłoni błękitny kielich i stojącą w strumieniu szybko płynącej wody, która wlewa się do pokoju za twoimi plecami.

16. Wibruj „Po prawej stronie Michał”. Wizualizuj wysoką postać trzeciego archanioła w jaskrawoczerwono-szmaragdowej szacie, stojącą na spalonej ziemi. U jego stóp igrają małe płomyki, w ręku trzyma stalowy miecz. Z tej części pokoju po twojej prawej stronie emanuje gorąco.

17. Wibruj „Po lewej stronie Uriel”. Wizualizuj postać archanioła w szacie mieniącej się kolorami oliwkowym, cytrynowym rdzawym i czarnym. W wyciągniętych rękach trzyma snopy zboża, stoi po twej lewej stronie, w bardzo żyznym krajobrazie.

18. Wibruj „Wokół mnie goreją pentagramy, nade mną świeci sześcioramienna gwiazda”. Wizualizuj heksagram (sześcioramienną gwiazdę). Trójkąt zwrócony wierzchołkiem ku górze jest czerwony, natomiast ten z wierzchołkiem skierowanym na dół - niebieski.

19. Na koniec powtórz jeszcze rytuał krzyża kabalistycznego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Magia Chaosu
Magia chaosu co to takiego
magia chaosu p caroll
Carroll Peter J Psychonauta czyli Magia Chaosu w teorii i praktyce
Lacigan Lucian Magia śmierci [artykuł]
Caroll P Magia Chaosu
Psychonauta czyli Magia chaosu w teorii i praktyce
tłumaczony na polski w artykułąch Illness-perceptions-in-cancer-survivors QlQ 25
Aldous Huxley Drzwi percepcji
Drzwi percepcji Niebo i pieklo Aldous Huxley
Aldous Huxley Drzwi percepcji
Huxley Aldous Drzwi percepcji
Aldous Huxley Drzwi Percepcji(1)
Huxley, Aldous Drzwi percepcji
Huxley Aldous Drzwi Percepcji (m76)
Aldous Huxley Drzwi percepcji

więcej podobnych podstron