Slayers Gold, Slayers gold 14


Rozdział 14: Źle! Kolejne kłopoty.

 

Amelia siedziała na łóżku. Nie potrafiła się pogodzić z myślą, że przyjaciele jej nie uwierzyli. Właściwie teraz nie mogła nawet nazwać ich przyjaciółmi. Już nie płakała. Uznała, że nie warto. Trzeba działać. Wstała i zamaszyście otworzyła drzwi pokoju. Ku swojemu zdziwieniu ujrzała z nimi Ravena.

-Po co tu sterczysz?- zapytała. Zdążyła się już wyzbyć wszystkich idei o sprawiedliwości, miłości i uprzejmości.

-Czekam aż raczysz wyjść. Martwiłem się.

Amelia westchnęła. Wciąż zapominała, że teraz jedynie on jest jej w jakiś sposób przychylny. Powoli ruszyła za nim korytarzem.

-Co jest w tych pomieszczeniach?- wskazała na drzwi, których szereg ciągnął się przez całą drogę. Wszystkie były zamknięte.

Raven wzruszył ramionami. Nigdy tam nie wchodził i nie miał takiego zamiaru.

-Rav- Amelia zatrzymała się.-Dokąd idziemy? Gdzie mnie prowadzisz?

Nieśmiertelny odwrócił się. Jego czerwone oczy błysnęły groźnie.

-Czemu się wypytujesz? Powinnaś siedzieć cicho! Przez ciebie najpewniej zginiemy, czemu w ogóle przyszło ci do głowy, że twoi „przyjaciele” nam pomogą? Nie rozumiesz, że jesteśmy sami, od początku skazani na śmierć? Nie pojmujesz, że cała ta twoja drużyna wierzy w te bajeczki Foga, bo im jest tak wygodniej? Że odwrócili się od ciebie, bo podważyłaś ich autorytet i doskonałość, ponieważ udowodniłaś, że się mylili?! Jeśli tak to nawet nie wiesz jak głupia jesteś!

Księżniczka patrzyła na chłopaka z łzami w oczach.

-Miałeś mi tego nie wypominać! Co ty możesz o nich wiedzieć?! Jesteś…

-No, jaki jestem?!

-Jesteś taki jak oni!- wykrzyczała, po czym odwróciła się na pięcie i pobiegła do pokoju. Raven natychmiast pożałował swoich słów.

***

Lina siedziała na małym wzgórzu. Nie zauważyła kiedy podeszła do niej Diana.

-Czemu jej nie uwierzyłaś?- zapytała miedzianowłosa.

-A ty wierzysz? Jeśli chcesz znać moje zdanie to w ogóle nie była Amelia. Była dziwna.

-Ja wierzę-potwierdziła Diana i po chwili wahania dodała- Shuki mówił, że to prawda.

Lina odwróciła się i spojrzała na dziewczynę zdziwionym wzrokiem. Przecież ta dwójka się nie znosiła! Co Dianę napadło, żeby tak mu ufać? I dlaczego teraz nagle miał być tak szczery? Był Nieśmiertelnym, a ruda z doświadczenia wiedziała, że są nieprzewidywalni.  Wstała i szybkim krokiem odeszła w stronę obozu. Diana westchnęła. Co miała jej powiedzieć? Tak, ufała Shukiemu chociaż nie wiedziała dlaczego. Wciąż nie mogła zapomnieć jak się ucieszyła na jego widok tam w lesie. I jak ją przytulił…

Filia przeglądała starą książkę. Pożółkłe stronice były tak delikatne, że musiała naprawdę uważać by się nie rozsypały. Ta księga pochodziła z przed Wojny Upadku Potworów i chroniące ją zaklęcia powoli przestawały działać. Nie zauważyła gdy ktoś podszedł do niej od tyłu.

-Co tam masz?- zapytał Xelloss zabierając jej książkę.

Nie dała się przestraszyć. Wyrwała mu opasły tomik i wsadziła do swojej torby. Spojrzała na niego spode łba.

-Nic dla takiego Mazoku jak ty! -warknęła.

-Co cię ugryzło? -zdziwił się.

Udawała, że nie słyszy.

-No, do rzeczy-powiedział kapłan poważnym głosem. -Chciałem spytać czy mówi ci coś imię: Vervius?

-To ten chłopak, przyjaciel Diany-odpowiedziała. Czy taką historię jaką opowiedziała im Diana tak trudno zapomnieć?

-I nic więcej?

-Nie, co ma…Nie-Filia doznała czegoś w rodzaju nagłego olśnienia.

-Tak, Fi-chan! Vervius był ryuuzoku, który dowodził waszym smokom podczas Kouma-war!

-Ale czemu? Czemu jej pomógł? Wiedział kim jest!

-Tego nie wiem. Wiem za to, że Vervius został przez smoki oskarżony o zdradę. Jakoś wymigał się od kary. Potem zginął w okolicznościach, które twoja rasa nazwała „nieszczęśliwym wypadkiem”. I dziwnym trafem ryuuzoku akurat były na miejscu. Coś ci świta?

-Nie zrobiliby tego!- uniosła się smoczyca, ale zaraz potem zwiesiła głowę.-Nie. Zrobiliby to i jeszcze więcej. Masz rację. Podczas gdy Vervius odszedł od Diany zapewne szukał sposobu na zmienienie jej w zwierzę. Smoki go złapały i postawiły przed sądem. Cofnięto zarzuty, ale moja rasa nie mogła znieść, że zdrajca im się wymknął. Zabiły go przy pierwszej okazji i upozorowały wypadek.

-Bystra jesteś! -roześmiał się Xell.

-Czy ja jestem taka jak oni?- grzywka Fili opadła jej na oczy. Odwróciła się.

-Nie jesteś-odparł Xelloss dziwnie łagodnym głosem.-Nigdy nie będziesz. Nie masz potrzeby się martwić.

-Jestem jeszcze gorsza.

-Co? Nie to miałem…

-Kłamiesz!- odwróciła się gwałtownie, patrząc na niego z wściekłością, jednak w jej oczach błyszczały  łzy.

Kapłan cofnął się. Nie przewidywał takiej reakcji.

-Tak! Nigdy niczego nie robię, podczas gdy inni, nawet ty nadstawiają kark!

Xelloss postanowił zignorować to „nawet ty”. Westchnął demonstracyjnie, po czym wolnym krokiem ruszył przed siebie.

-Gdzie idziesz?- zapytała cicho Filia.

-Nie będę przesz…-Nie dokończył, bo przerwał mu wybuch. Dziwna fala uderzeniowa rzuciła nim i Filią o drzewa.

-Co jest?- warknął wstając.

-Xelloss?! Filia!- usłyszeli krzyk zza przewróconych drzew. Zauważyli, że  polana na której rozbili obóz znacznie się powiększyła. Drzewa ją otaczające zostały przez tą falę uderzeniową wyrwane z korzeniami. Filia podbiegła do korzeni tego zza którego dobiegały głosy. Użyła lasera, żeby się pozbyć przeszkód. W końcu Lina, Karina, Gourry i Zelgadiss wyczołgali się spod gałęzi.

-Co to było?- jęknęła ruda.

-Nie wiem- Xellos pomógł jej wstać. -Shuki i Diana też tam są?

-Nie, czemu mieliby…Chyba że…-Karina spojrzała na nich porozumiewawczo.

-Im szybciej się pozbędziemy Foga tym lepiej-stwierdził Zel.

-Nie przesadzasz? Wyciągnął nas z niejednych kłopotów-brązowowłosa spojrzała na niego ze złością.

-Ja mu nie ufam-obruszyła się chimera.

-O kim mówicie?- usłyszeli znajomy głos. Na jednym ze zwalonych drzew stał Shuki. Uśmiechał się szeroko, ale zauważyli strużkę krwi spływającą po jego twarzy.

-Co się stało?- zapytał Gourry.

-Nie mam pojęcia. Ale nieźle mną walnęło o jakieś drzewo, które zechciało mi oddać- uśmiechnął się promiennie Nieśmiertelny.

-To w tym lesie są żywe drzewa?- zdziwił się Zelgadiss.

-W każdym są-odpowiedział Fog. Ogarnął wzrokiem całe towarzystwo i uśmiech natychmiast znikł z jego twarzy.

-Gdzie Diana?- zapytał.

Wtedy jak na zawołanie usłyszeli wrzask niewątpliwego bólu. Nie mieli wątpliwości kto go wydał.

 

C.D.N.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Slayers Gold, Slayers gold 18
Slayers Gold, Slayers gold 21
Slayers Gold, Slayers gold 4
Slayers Gold, Slayers gold 4
Slayers Gold, Slayers gold 5
Slayers Gold, Slayers gold 20
Slayers Gold, Slayers gold 10
Slayers Gold, Slayers gold 19
Slayers Gold, Slayers gold 25
Slayers Gold ~$ayers gold
Slayers Gold, prolog
Slayers Gold, Slayers gold 23
24 gold & 20's
Slayers Sorai SS1
Slayers Sorai SS7
Monitor Gold Star GS 556
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron